Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-11-2007, 17:18   #51
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Lou przyjęła słowa Michaela ze zrozumieniem. Rzeczywiście poczuła głęboką ulgę, kiedy powiedział jej, że się nie gniewa za jej wybryki. Naprawdę nie chcę mieć tu wrogów, a już na pewno w jej partnerze. Chociaż pewnie i tak będę ich tu miała.

- Dzięki- rzekła. Ale tak cicho, że McMurry pewnie nie usłyszał.

Kiedy Michael przeglądał przy niej internet usłyszała jak Ambersa.

- Mieliśmy spotkać się przy moim biurku.

Lou spojrzała w jego stronę. Jun już tam był. Jedno było pewne, nie podobał jej się partner Juna. Miała dziwne przeczucie że mogą być z nim problemy. Ale może to tylko przewrażliwienie, upominała się w duchu.

Kiedy McMurry skończył, zreferował jej co znalazł. Lou przytaknęła i wzięła go pod rękę.

- Idziemy do Ambersa. Chyba się niecierpliwi.

Czym prędzej podeszli do Juna i Ambersa. Partner Juna obdarzył ich niezbyt miłym spojrzeniem. Zupełnie jakby mówił do nich:

-Nareszcie.

Zapowiadała się arcyciekawa współpraca.

- Dobrze kochani- rzekła.- Co się dowiedzieliśmy?
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 12-11-2007 o 21:23.
RyldArgith jest offline  
Stary 13-11-2007, 21:18   #52
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wydział 13 , świetlica ; 9:00 a.m.


Christopher podniósł rękę. Gdy został poproszony, zapytał:
- Mogła by pani dokładniej opisać EMOwampiry? Czemu czerpią z ludzkich emocji? Czy mają jakieś cechy wspólne?
- Hmm...Nie wiem co by tu dodać. W sumie niczym się nie wyróżniają, jedzą, piją, żartują. Nie mają cech wspólnych, ani niczego co odróżniało by ich od ludzi. Poza tym, że jest nieprzyjemnie przebywać w ich towarzystwie...Ale nie daj się zwieść, w ten sposób ich nie złapiesz. Lubią bowiem przebywać w śród tłumów, a w tłoku nie da się stwierdzić, kto źródłem nagłej niemocy i depresji, która cię ogarnie. - rzekła Diana.- Jeśli chcesz wiedzieć czemu, to cóż...Z tego samego powodu dla którego ludzie nadużywają alkoholu...Bo lubią. Jajogłowi paplają coś o niestabilności id EMOwampirów, ale ja osobiście nie wiem o co w tym chodzi.
Ambers wyrwał się z zamyślenia i zapytał się, już zupełnie innym głosem:
- Gdzie mogę złożyć papiery dotyczące samochodu i ew. go ubezpieczyć? Wolałbym samochód prywatny - wyjaśnił.
-Saint Nick wszystko załatwi, do niego kierować się w tej sprawie.- rzekła Diana.
McMurry podszedł do Logan.
- Gdzie znajdę swoje nowe biurko? No i jaki mam login i hasło do komputera?
- Przeniesieni funkcjonariusze zachowują hasła i login z poprzednich wydziałów. Co zaś do reszty należy się zgłosić do administratora systemu dla 13-tki, czyli mnie, o przydzielenie.- odparła porucznik Logan.
Ambers podszedł do Darii, pożegnał się (a Daria odpowiedziała w podobnym tonie) i wziął akta.
Na krótkie pożegnanie Ambersa i Hex-Cherema, Daria w ogóle nie odpowiedziała.
Gdy wszyscy wyszli odetchnęła z uglą i poszła się zająć swoim śledztwem.

Wydział 13 , magazyn, po odprawie.


Pierwszy do królestwa Saint Nicka zabłądzili McMurryi jego partnerka. Saint Nick okazał się sporym, dwumetrowym chłopem, o niedźwiedzich barach. Nosił mundur w wersji z krótkim rękawkiem, a na każdym przedramieniu złotawą obręcz pokrytą runami. Łatwo było domyśleć się czemu nazywano go Saint Nick. Kwatermistrz był już starym człowiekiem o twarzy przypominającej Świętego Mikołaja.

- Jo..- rzekł na powitanie.
- Hej, wpadłem tu zostawić wymiary klatki piersiowej. Przy ostatniej kamizelce którą mi robili miałem 105cm i raczej nie przytyłem. Poza tym chcę złożyć podanie o służbowe auto. O ile się da, to z automatyczną skrzynią biegów. Gdzie mam wypełnić te formularze? I jak długo muszę czekać za rozpatrzeniem podania? Nie chcę, żeby w moim nie spłaconym jeszcze Aevo pojawiły się dziury po kulach- Zaśmiał się do kwatermistrza.
- Moje to 89 cm, wzrost 166.- rzekła Lou Pihn.
- Tu masz podanie o samochodzie, a tu wpisz swoje wymiary i podpisz, tutaj podpisz wydanie dodatkowych magazynków.- rzekł kładąc przed Michaelem stertę papierów, po czym spytał.- Jakiej spluwy używasz?
- Glock 18.- odparł McMurry.
- Mało patriotyczna zabawka. Sam używałem King Cobry, ulepszonej ma się rozumieć. - odparł Saint Nick.- Ale mam i naboje do Glocka.
Po czym wyciągnął trzy magazynki spod lady, jeden zwykły, drugi pomalowany na żółto, trzeci na czerwono, oraz jakiś kwitek.
- Instrukcja obsługi magazynków, kiedy który można zastosować, noś ze sobą.- dodał Saint Nick i dodał.- Wózek będzie najpóźniej jutro wieczorem.
- A teraz panienka.- rzekł Saint Nick.- Tu podanie o magazynki i, tu wpisać wymiary. No i jaką zabawkę lubisz?
- Berette 9 mm- rzekła Lou.
-No problemo, na pęczki mam amunicji do niej. Żadne wyzwanie.- dodał Saint Nick wydając magazynki.

Wydział 13 , biurko McMurry'ego 10:05- 10:25

Świadomość Michaela zanurzyła się w elektronicznym świecie...Bity przepływały przez jego umysł w postaci światełek z których składał obrazy... W mózg uderzyła olbrzymia fala danych. Vampircon miał własną stronę pełną nachalnych reklam wpychających się do mózgu niczym pijawki. Wstęp na imprezę był darmowy, ale spora część atrakcji wymagała wykupienia biletu(na miejscu, poza tym rezerwacja przez sieć albo telefon). Przeszukawszy informacje zalazł parę ciekawych...Państwo Carver nie musieli wykupywać biletów, byli współorganizatorami. Ich firma miała stoisko i zorganizowała prezentacje: sztucznych kłów , krwawych kielichów i innych gotyckich gadżecików. Poza tym to właśnie firma Carverów miała zorganizować Larpa na tej imprezie. Także firma Shabbira miała tu stoisko, promujące trumny przerobione na łóżka i fotele. McMurry sprawdził ich firmowe skrzynki, ale znalezionych danych ( głównie umów handlowych, faktur i tym podobnych maili) nie potrafił zinterpretować. Firmowe skrzynki nie zawierały żadnych prywatnych maili.
Mac Gregor zarezerwował bilety na niektóre imprezy. Problemem jednak było to, że logował się z kompa jakiejś kafejki internetowej w Filadelfii. Skrzynka Mac Gregora była jednak ciekawa. Pełna korespondencji dotyczącej starożytnego Egiptu, zwłaszcza kultu Seta i Sobka, oraz Ozyrysa i Ptolomejskiej Księgi Zmarłych. Harold darł mailowo koty z kilkoma profesorami z egipskich i angielskich uniwersytetów na ten temat. Philip La Roya w ogóle nie zamówił jeszcze żadnych wejściówek. Zaś Farkas i Pierson zostali zaproszeni na odczyty związane ze swymi publikacjami.
Po czym zajął się wybranymi osobami...Pierson i jego poezja wywodziły się nurtu emo i gothyku. Pełne były wampirów, wilkołaków, krwawych pocałunków w świetle księżyca...Ogólnej depresji, wyobcowania genialnej jednostki z szarej tłuszczy i różnego rodzaju poetycko opisanych sposobów na samobójstwo. Z Farkasem było znacznie trudniej...Większość stron o nim była w tych dziwnych wschodnioeuropejskich językach. Z tych nielicznych dowiedział się o czym są jego książki. Pierwsza była oparta o jego biografię i zawierała przejmujący (wg. krytyków) obraz dzieciństwa podczas wojny, trudną młodość za żelazną kurtyną i ciężki okres lat przemian ustrojowych. Druga natomiast była opowieścią o wampirach mieszczoną w mrocznym okresie II wojny światowej na Węgrzech i pełną alegorycznych odniesień do kultury wschodnioeuropejskiej i węgierskiego folkloru(wg. krytyków). W sieci były też fragmenty obu książek. O ile pierwsza była raczej mało zrozumiała dla Michaela, o tyle druga wydawała się nieco ciekawsza. Gdy skończył ręce mu drżały i nogi miał jak z waty...Wiedział, że przesadził. Nie mógł tak intensywnie surfować po Internecie, nie narażając się na wyczerpanie. Mózg przegrzewał się szybciej niż komputer, a nie miał takiego chłodzenia jak maszyna.
Kiedy McMurry przeglądał przy niej internet usłyszała jak Ambersa.
- Mieliśmy spotkać się przy moim biurku
Lou spojrzała w jego stronę. Jun już tam był.
- Znalazłeś coś?- spytała Lou.
Starając się zamaskować zmęczenie Michael opowiedział co znalazł.
Kiedy McMurry skończył, zreferował jej co znalazł. Lou przytaknęła i wzięła go pod rękę.
- Idziemy do Ambersa. Chyba się niecierpliwi.
Czym prędzej podeszli do Juna i Ambersa.
- Dobrze kochani- rzekła.- Co się dowiedzieliśmy?

Central Park, 10:30


- Dzień dobry. - Kevin zwrócił się do jakiejś kobiety kończącej właśnie rozmawiać przez telefon. - Jesteśmy z wydziału trzynastego i zostaliśmy przydzieleni do tej sprawy. Nazywam się Kevin Richards, a to mój partner, Piotr Hex-Cherem - Piotr kiwnął głową. - Szukamy koronera, powiedziano nam, że już jest na miejscu.
Kobieta nie przerywając rozmowy, wskazała w kierunku blondynki oglądającej zwłoki.

Pomagał jej młody hindus robiący zdjęcia trupa.
Obaj więc podeszli do niej i Kevin rzekł.- Dzień dobry. Jesteśmy z wydziału trzynastego i zostaliśmy przydzieleni do tej sprawy. Nazywam się Kevin Richards, a to mój partner, Piotr Hex-Cherem.
- Laura Pavlicek. Szefowa trupiarni.- rzekła z uśmiechem. Wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów zapalniczkę i zapaliła jednego. Po czym zaoferowała papierosy (Marlboro z filtrem) mówiąc.- Chcecie?
Kiedy odmówili, Laura rzekła.- Mamy jednego truposza, biały lat 17-23, sportowiec, niezły towar sądząc po mięśniach...tych, które zostały. Tożsamość na razie nieznana, ale zapewne bogacz z wyższych sfer. Sprzęt, który miał przy sobie, ocalał i jest pierwsza klasa. Śmierć, jeszcze nie wiem....Mogę tylko zgadywać...Albo pękniecie czaszki, albo złamanie karku...Jeśli miał szczęście. Jeśli nie to umarł w męczarniach krztusząc się własną krwią, która zalała mu płuca, przebite przez połamane żebra. Napastników było więcej niż jeden, mniej niż pięć. Stworzenia latające, drapieżne, wielkości od łabędzia do kondora wielkiego. Muszę dopiero przeanalizować ślady. Wtedy powiem coś więcej. Zmarł, na oko, wczesnym rankiem. Jutro wstąpcie po moją analizę, w jakby mnie nie było posterunkowy Habib ją wyda.-mówiąc ostanie słowa wskazała na hindusa. Obserwując Laurę Piotr stwierdził że dziewczyna jest raczej spokojna i w zasadzie lekko zaciekawiona zwłokami. Cóż, na koronerach śmierć rzadko robiła wrażenie.
Trup miał rozerwaną klatkę piersiową krtań, poszarpane uda i ramiona, zmasakrowaną twarz...Krew była dookoła zwłok, podobnie jak wnętrzności rozwleczone dookoła. Na miejscu zbrodni były tez różnej wielkości pióra i kupki niebieskawej mazi, o ostrym nieprzyjemnym zapachu.
Kevin zaobserwował na jednym z palców ofiary sygnet, schylił się i obejrzał go. Na sygnecie wygrawerowany był ryś trzymający kij hokejowy.

Mieszkanie Adelaide Black, Bronx 10:15

Procedury policyjne zalecały, żeby zanim pójdzie się do podejrzanego, odwiedzić osobę która zgłaszała przestępstwo i wypytać o szczegóły. De Luca stał więc ze swoją partnerką przed drzwiami mieszkania pani Black. A dokładniej, przed drzwiami antywłamaniowymi, zapewnie z kilkoma zamkami.
- Pani Black, policja.- rzekł Christopher, zaś Niki przyglądała się zawodowcowi w pracy.
Drzwi otwarły się nieco i czujne oko spojrzało na oboje policjantów. Nie znoszący sprzeciwu kobiecy głos rzekł.- Odznaki proszę pokazać.
Gdy kobieta obejrzała je, otwarła je i rzekła.- Bogu dziękować, wreszcie ktoś przyjechał. Cieszy mnie, że wreszcie Policja zaczęła działać. Mam nadzieję, że zamkniecie tych Antychrystów z mieszkania obok.
Adelaide Black okazała się starą murzynką, zapewne ze starej protestanckiej rodziny.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 02-02-2010 o 11:52.
abishai jest offline  
Stary 14-11-2007, 13:41   #53
 
OZ40's Avatar
 
Reputacja: 1 OZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodze
Piotr podszedł do Kevina, który przyglądał się czemuś na palcu denata. Zauważył złoty sygnet. Przykucnął najbliżej jak mógł i spojrzał na emblemat.
„W Rangersach to ty nie grałeś” pomyślał, po czym zaczął się zastanawiać czy nie zna żadnego collegu w NY, który za herb miałby rysia. Rozejrzał się i jakby do wszystkich zadał pytanie:
-Czy ten sygnet wygląda wam na taki, który dostają reprezentanci drużyn na uczelniach? Może ktoś z was wie czy, któraś nie ma za znak rysia?
Czekając na odpowiedź Piotr bacznie przyglądał się ranom.
„Coś miało cię tylko zabić? Czy po prostu było głodne?”
Zwracał uwagę na wygląd ran. Różnica mogła być ważną rzeczą w śledztwie. Piotr znów zaczął się rozglądać. Tym razem szukał pani koroner. Gdy zobaczył ją w pobliżu na chwilę wstał i zadał krótkie pytanie:
-Przy wstępnych oględzinach, jakiego rodzaju są to rany? Miażdżone? Gryzione, szarpane?
Po uzyskaniu odpowiedzi Peter powrócił do oględzin miejsca zbrodni. Wyglądał jakby odleciał w swój świat. Krzątał się, przybierał dziwne pozy by przyjrzeć się rzeczom, które go ciekawiły. Na dłuższą chwilę przystanął nad dziwną mazią, którą można było zobaczyć tu i ówdzie na miejscu zbrodni. Z kieszeni kurtki wyjął jakiś długopis, wbił w substancję i uniósł na nim tuż pod nos.
„Szkoda, że nie mam kawy.”
Pociągnął parę razy nosem w nadziei, że rozpozna jakiś zapach. W końcu wszystko mogło być przydatne. Znów rozejrzał się za jakimś policjantem. Podszedł do niego i spytał czy mógłby na chwilę pożyczyć notes. Na paru kartkach zapisał spostrzeżenia i wyrwał je, schował do portfela. Chwilę później poprosił o rzeczy, które znaleziono przy zamordowanym mężczyźnie. Przejrzał je dokładnie i oddał. Zaczął budować początkowy obraz tego, co mogło się tu stać, zarys samego zmarłego. Gdy miał już odchodzić jego uwagę przykuły pióra. Bez wahania podniósł jedno i wlepił w nie swój wzrok. Ponownie przyglądał się szczegółom. By nie przepuścić niczego jeszcze raz, spacerkiem obszedł dokładnie miejsce zbrodni. Przyglądał się wszystkiemu. Po chwili przystanął i zawołał do siebie dwóch policjantów.
-Czy ktokolwiek sprawdzał okolicę? Mniej więcej pięćset metrów kwadratowych? Jeżeli nie to chcę wiedzieć czy to coś kryło się wcześniej – na chwilę zapadła cisza – czy może nadleciało prosto z nieba. Może znajdziecie pióra – pokazał, te, które trzymał w dłoni – jeśli nie to przydałby się pies tropiący. Mógłby wyczuć tę maź, bądź ogólny zapach.
Po tym krótkim monologu sam poszedł poszukać takich piór czy zaległej mazi. Zwracał również uwagę na ślady, być może zostały gdzieś odciski łap.
Po wszystkim wrócił na miejsce, odszukał panią koroner i spytał lekko żartobliwie:
-Chodziło pani o łabędzia niemego czy krzykliwego? - Uśmiechnął się szeroko i wzrokiem odszukał Kevina. – Czy mogę zatrzymać te pióro?
Po krótkiej wymianie zdań podszedł do Kevina. Stanął przy nim i na chwile się zawiesił.
-Mamy denata, rasy białej, wiek około 20 lat. Zabitego przez stworzenia, które w najgorszym przypadku mają ok. 160 cm długości ciała i jakieś trzy metry rozpiętości skrzydeł, w dodatku są cholernie silne, co widać po samym trupie. – Przerwał na chwilę i ponownie zagłębił się w myśli. – Jest tylko jedna rzecz, która niezbyt mi się zgadza. One nie były głodne, a miały go po prostu zamordować. To nie jest naturalne, na sto procent były to drapieżniki, być może nie dorosłe – Piotr przeszukiwał pamięć by odnaleźć coś, co pasowało do tego opisu, w końcu sporo o tym wiedział – świadczyć o tym mogą porozciągane wszędzie flaki. One po prostu się bawiły, i chyba się im podobało, bo ta maź to zapewne ich ślina. W dodatku szarpały się między sobą, które ma go rozpruć, więc za pewne są to zwierzęta z natury żyjące w małych grupkach, stosujące do wyznaczania pozycji siłę. Na parę głębszych informacji muszę jeszcze poczekać. Co do samego umarlaka to bazując na tym, co widać to jest – Piotr zamilkł na chwilę, uśmiechnął się szeroko i poprawił swój błąd – był nadętym bufonem z bogatej rodziny, zakładając co mogło być motywem morderstwa to pewnie komuś przeszkadzał. Komuś, kto znał właściciela tych zwierzątek, bądź sam był ich właścicielem. Był bogaty i wysportowany, pewnie jeden z lepszych graczy w swojej drużynie, trzymał formę. Pewnie sklecę dokładniejszy obraz, gdy dowiemy się, kim był. Co o tym wszystkim myślisz Kevin?
Piotr znów przyglądał się dla pióra.
„Ciekawie się zaczyna.”
 
__________________
Mess with the best, Die like the rest!

Ostatnio edytowane przez OZ40 : 14-11-2007 o 13:44.
OZ40 jest offline  
Stary 14-11-2007, 21:29   #54
 
TwoHandedSword's Avatar
 
Reputacja: 1 TwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodze
Kevin przyjrzał się uważnie sygnetowi na palcu ofiary, ale nie skojarzył z niczym rysia z kijem hokejowym, nie znał się na tym sporcie. Gdyby był to sygnet jakiejś drużyny koszykarskiej, sprawa byłaby dużo prostsza, Kevin prawdopodobnie rozpoznałby drużynę. "Trzeba będzie poszukać czegoś innego" - pomyślał.
- Facet nie miał przy sobie żadnych dokumentów? - zapytał pani Pavlicek. Kobieta z pewnością poinformowałaby ich gdyby przy ofierze znaleziono jakiś dowód tożsamości, ale Kevin zadał pytanie machinalnie, dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego jak głupio mogło to zabrzmieć. - Pokarzcie mi wszystko, co miał ze sobą. - dodał po chwili trochę zmieszany. - Opróżnijcie kieszenie, zdejmijcie biżuterię, wszystko może się przydać. Trzeba zacząć od tego kim jest ten gość.
Kevin zaczął rozglądać się po miejscu zbrodni tak jak robił to podczas swojej dotychczasowej pracy w policji. Choć nie była to najprzyjemniejsza część dochodzenia, uważnie obejrzał rany na ciele ofiary, przyjrzał się piórom i niebieskawej mazi. Po chwili Piotr zaproponował użycie psa tropiącego. "Jak na kogoś kto nigdy nie pracował w policji to facet bardzo dobrze kombinuje."
-Mamy denata, rasy białej, wiek około 20 lat. Zabitego przez stworzenia, które w najgorszym przypadku mają ok. 160 cm długości ciała i jakieś trzy metry rozpiętości skrzydeł, w dodatku są cholernie silne, co widać po samym trupie. – Piotr przerwał na chwilę. – Jest tylko jedna rzecz, która niezbyt mi się zgadza. One nie były głodne, a miały go po prostu zamordować. To nie jest naturalne, na sto procent były to drapieżniki, być może nie dorosłe, świadczyć o tym mogą porozciągane wszędzie flaki. One po prostu się bawiły, i chyba się im podobało, bo ta maź to zapewne ich ślina. W dodatku szarpały się między sobą, które ma go rozpruć, więc za pewne są to zwierzęta z natury żyjące w małych grupkach, stosujące do wyznaczania pozycji siłę. Na parę głębszych informacji muszę jeszcze poczekać. Co do samego umarlaka to bazując na tym, co widać to jest – Piotr zamilkł na chwilę, uśmiechnął się szeroko i poprawił swój błąd – był nadętym bufonem z bogatej rodziny, zakładając co mogło być motywem morderstwa to pewnie komuś przeszkadzał. Komuś, kto znał właściciela tych zwierzątek, bądź sam był ich właścicielem. Był bogaty i wysportowany, pewnie jeden z lepszych graczy w swojej drużynie, trzymał formę. Pewnie sklecę dokładniejszy obraz, gdy dowiemy się, kim był. Co o tym wszystkim myślisz Kevin?
- Cóż, zgadzam się z tym, że facet jest z bogatej rodziny, ale nie nazwałbym go bufonem nic o nim nie wiedząc. -
Kevin odparł trochę zgryźliwym tonem. Zawsze starał sie nie oceniać ludzi pochopnie i nie lubił kiedy inni tak robili. - Pewne jest też, że to co zaatakowało ofiarę to nie zwyczajne zwierzęta. - kontynuował już zwykłym głosem. - Zwyczajne nie polują na ludzi dla przyjemności, te musiały być bardzo dobrze wytresowane, i to wytresowane przez kogoś... zdolnego. Trzeba zidentyfikować te pióra i tą niebieską maź. Jak będziemy wiedzieli kto hoduje takie interesujące ptaszki będziemy mieli już jakichś podejrzanych. Tylko najpierw musimy się dowiedzieć czegoś o tym facecie - Kevin wskazał na ofiarę. - Wtedy może jakoś powoli dojdziemy do motywu zabójstwa. Póki co trzeba czekać na ekspertyzę od patologów. Jak będziemy wiedzieli co to za rany, będziemy wiedzieli jakie zwierze mogło je zadać. Teraz moglibyśmy, jak mówiłeś, sprawdzić okolicę.
Kevin schował kilka piór do kieszeni kurtki i zamyślił się na chwilę.
- No to co proponujesz? - zwrócił się do Piotra.
 
__________________
"Podróż się przeciąga, lecz ty panuj nad sobą
Sprawdź, czy działa miecz, wracamy inną drogą"
TwoHandedSword jest offline  
Stary 15-11-2007, 00:51   #55
 
OZ40's Avatar
 
Reputacja: 1 OZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodze
Piotrowi zrobiło się głupio.
-Ok, masz rację. Nie powinienem oceniać go pochopnie. Głupie przyzwyczajenie z Queens. Chłopak był celem zamierzonego ataku. Tak, spodziewałem się, że zauważysz to, iż raczej były tresowane. Bez psów tropiących, dokładnej opinii patologa i tożsamości ofiary nie zrobimy nic. Nie jesteśmy cudotwórcami. - Piotr zamilkł na dłuższą chwilę. -Choć mam jeden pomysł.
Peter raźnym krokiem podszedł do samochodu. Usiadł na miejscu kierowcy, a do ust przyciągnął mikrofon radia.
-Centrala, tu... - Dokładnie w tym momencie do umysłu Piotra dobiegła bardzo ważna informacja. Nie zapytał pani Logan o kod, którym powinien zwracać się do centrali. Na chwilę jego wzrok upadł na twarzy Kevina, który na przemian powstrzymywał śmiech i zakłopotanie.
"No to mam przerąbane."
-Kto tu? - Z centrali dobiegł głos kobiety.
-Tu żółtodziób z trzynastki, detektyw Hex-Cherem. - Głos Piotra delikatnie się załamał, po czym sam chłopak uśmiechnął się szeroko. - Chciałem prosić o sprawdzenie pewnego emblematu. Dokładnie chodzi mi o rysia trzymającego kij hokejowy.
-Więc... dzióbku mam sprawdzać drużyny hokejowe? - Po słowie "dzióbek" poliki Piotra zlała czerwień.
-Tak, zapewne jest to prywatna drużyna hokejowa, albo zespół jakiegoś collegu.
-Informację prześle dalej i zobaczę co da się zrobić ...dzióbasku. Bez odbioru.
Piotr odłożył mikrofon. Jak gdyby nigdy nic wstał i uśmiechnął się do Kevina. Miał czerwone policzki i nadzieję, że nikogo, prócz jego partnera, nie było w pobliżu.
"Dzióbasek, no to mam przerąbane"
-Teraz Kevin to naprawdę pozostaje nam tylko czekanie. Jedziemy coś zjeść, czy dokończyć sprawy służbowe? Nie dosłyszałem, co Saint Nick krzyknął gdy odchodziliśmy.
 
__________________
Mess with the best, Die like the rest!

Ostatnio edytowane przez OZ40 : 15-11-2007 o 09:25.
OZ40 jest offline  
Stary 17-11-2007, 11:39   #56
 
Umbriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie coś
- Hmm. Amulet? Nie wiem czy mógłbym zaoferować Ci w zamian coś równie cennego - powiedział przyjaźnie, choć z pewną dozą niepewności. Christopher sceptycznie podchodził do takich spraw, choć nie wykluczał istnienia potężnych amuletów, rzadkich jednak wśród tysięcy podróbek.
Położył akta na biurku i poczekał aż wszyscy przyjdą.

- Wybaczcie że nie mam krzesełek - powiedział charakterystycznym, niskim, spokojnym głosem.
Christopher spojrzał na twarz kobiety. "Mam gdzieś co o mnie myśli. Liczy się praca i nikt mi nie będzie w niej przeszkadzał"
"Wszyscy podejrzani mogą mieć coś z tym wspólnego... Choć na Carverów muszę zwrócić wyjątkową uwagę"
W tym momencie kobieta powiedziała:
- Dobrze kochani - Co się dowiedzieliśmy?
Ambers podał jej akta i zaczął mówić. Dobitnie i stanowczo, ale nie na tyle, by kogoś to mogło urazić.
- Mamy tu siódemkę podejrzanych. Większość z nich została wyrzucona ze szkół lub odniosła jakieś porażki w życiu. Co do pierwszego chłopaka, wydaje mi się, że poprostu nie radzi sobie z otaczającym go światem. Może to sugerować ucieczka w narkotyki. Paru innych wydaje się nie mieć pozornie związku z tą sprawą, ale pamiętajmy, że pod latarnią często jest najciemniej.
Moim zdaniem szczególną uwagę powinniśmy zwrócić na Carverów. Wnosząc ze specyfiki ich firmy, interesują się wampirami, co niekoniecznie musi świadczyć, iż sami nimi są. Ustaliliśmy, że zajmiemy się nimi ja i Jun - tu uśmiechnął się do mnicha. - Ten eksentryczny staruszek, wygląda mi na miłośnika faszyzmu, a może i okultystę. Na niego też należałoby zwrócić większą uwagę. Podobnie jak na tego "socjopatę". Nie pozostaje nam nic innego jak wydobyć jak najwięcej informacji o podejrzanych, a najlepiej przesłuchać.

"Pamiętajmy, że twórca Kościoła Szatana był Węgrem i stworzył go w Ameryce. Być może ten staruszek ma z tym jakiś związek. Nie mniej jednak, najwięcej uwagi należy poświęcić najbardziej niepozornym podejrzanym. Wydaje mi się, że Wampiry Emocjonalne wolą się ukrywać, niż w jakikolwiek sposób manifestować swoje poglądy czy istnienie. Ale po co im o tym mówić?"

Po dyskusji postanowił poszukać informacji o ofercie Vampcorpu w internecie.
"Zobaczymy czym dokładniej handlują..."
Następnie przypomniała mu się ważna rzecz, o której zapomniał. "Kod!"
Wstał od biurka i ruszył z powrotem na świetlicę. Zapukał, a gdy ktoś odpowiedział otworzył drzwi.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale najwyraźniej zapomniałem o bardzo istotnej rzeczy. Czy mogłaby pani przekazać mi kod do porozumiewania się z centralą? - w jego głosie nie brzmiało zmieszanie czy niepewność.
Następnie ruszył do Saint - Nicka, pytając się pierwszej napotkanej osoby o drogę. Gdy dotarł zapukał, otworzył drzwi i wszedł.
- Dzień dobry, chciałem zostawić wymiary klatki piersiowej i poprosić o papiery konieczne do ubezpieczenia mojego prywatnego samochodu. - Ambers starał się powiedzieć wszystko życzliwie, w końcu musiał wyrobić sobie opinię!
To pan wydaje broń i amunicję? - Christopher błysnął białymi zębami w szczerym uśmiechu.
 

Ostatnio edytowane przez Umbriel : 17-11-2007 o 14:17.
Umbriel jest offline  
Stary 17-11-2007, 18:15   #57
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Kiedy tylko zakończyło się spotkanie z panią porucznik Christopher ruszył w stronę magazynu. Nie uważał, żeby potrzebował specjalnych magazynków do swoich pistoletów. Przynajmniej nie w tym czasie. Zresztą może i Glock potrzebował by wzmocnienia, ale Desert Eagle? To był najmocniejszy pistolet na świecie. Przy nim Magnum 44 Harry Callahana,
wyglądało jak pukawka na kapiszony. A tekst o zdmuchnięciu głowy? Cóż jakoś do tej pory obyło się bez przetestowania tej możliwości. Już Glock robił wystarczające dziury. Zastanawiał się na jakiego potwora musiał by trafić, żeby taka amunicja go nie przebiła? Po chwili zastanowienia uznał, że wolałby aby to jedno pytanie pozostało bez odpowiedzi. Jeżeli coś będzie w stanie wytrzymać strzał z tej armaty, będzie to WZS czyli Wielki Zły Sukinsyn.

Niki zobaczyła, że Chris wstał. Również podniosła się lekko i poszła za nim. Domyślała się, że pewnie chodzi o te wszystkie papiery. Auto służbowe, kamizelka… Takie rzeczy zawsze są na filmach kryminalnych. Uśmiechnęła się do siebie. Miała nadzieję, że szybko poradzą sobie z satanistami, którzy zapewne byli młodymi ludźmi słuchającymi metalikę czy techno. Myśląc o tej kobiecie, stanęła jej przed oczami kopia pani Catch… "Ciekawe, czy gdyby zadzwoniła na policję, mówiąc, że jestem wiedźmą, to czy przysłano by do mnie policjantów" znowu się uśmiechnęła. W pewnym sensie kobieta miałaby rację, mówiąc, że Niki jest wiedźmą… W tych rozmyślaniach przeszła całą drogę od świetlicy do magazynu.

W końcu po krótkim spacerku dotarli do magazynu. Chris wziął papiery na służbowe auto i wydanie dodatkowych magazynków i wypełnił. Podał również Saint Nickowi wymiary na kamizelkę. Chciał otrzymać auto z manualną skrzynią biegów, dlatego zaznaczył to w podaniu. Dawno już takiego nie wypełniał, dlatego miał nadzieję że nie popełnił żadnego błędu. Widział kiedyś wzór, miał nadzieję, że nie będzie z tym problemu

Niki czekając, aż Christopher wypełniał nie zrozumiałe dla niej papiery podała swoje wymiary, po czym stanęła i poczekała na niego.

-Amunicja standardowo 9 milimetrów i .50 do Deserta. Wezmę je razem z autem ...-
Powiedział do magazyniera uśmiechając się lekko. Jaki był sens zabierania ich wcześniej. Kobieta, do której jechali raczej napewno nie okaże się jakimś ogromny mutantem, który chce ich zjeść. Kiedy skończył wypełniać dokumenty odwrócił się do Niki

-Na auto służbowe musimy trochę poczekać, dlatego skorzystamy z mojego grata.-

- Okey. Dla mnie nie ma żadnej różnicy – odpowiedziała mu z uśmiechem. Ruszyli na zewnątrz

Gratem okazał się niebieski Dodge. Wyglądał na pewne lata, o zużyciu świadczył również przebieg. W środku panował jednak porządek. Auto wydawało się być zadbane. De Luca włączył radio i ruszył.

Niki widziała, że auto jest bardzo zadbane. Wsiadła na przednie siedzenie, po prawej stronie kierowcy "Jak ja dawno nie jechałam autem!" . Gdy jechali, słuchała z przymkniętymi oczami radia. W końcu odezwał się Chris.

-Pierwsze zadanie niezbyt ambitne, ale taka specyfika roboty. Nie zawsze można zacząć
się czymś ambitniejszym
- przerwał -Chociaż czasami bywa, że sprawa ma drugie dno.
Pewnie w tym wypadku tak nie będzie. Postarajmy uwinąć się z tym jak najszybciej
-

- Jasne. Rozumiem… Im szybciej się z tym uporamy, tym szybciej dostaniemy porządną sprawę? Mam rację? -

-Mam nadzieję- odpowiedział uśmiechając się lekko.


Gdy pani Black zażądała dokumentów, Nicole ciut nerwowo wyciągnęła odznakę.

Po wejściu do mieszkania Włoch rozejrzał się szybko. Oczywiście musieli trafić na dewotkę. Był coraz bardziej pewien, że ci sataniści okażą się studentami, albo rockmanami. Wydział zrobił najstarszy numer świata, skoro trzeba było coś sprawdzić wysłał nowych. Powrócił jednak myślami na ziemię, trzeba było to jak najszybciej załatwić.

-Dzień dobry jestem detektyw De Luca, a to detektyw Merth- powiedział przedstawiając siebie i swoją partnerkę.

- Bogu dziękować, wreszcie ktoś przyjechał. Cieszy mnie, że wreszcie Policja zaczęła działać. Mam nadzieję, że zamkniecie tych Antychrystów z mieszkania obok-

-Zbadamy sprawę i jeżeli pani podejrzenia okażą się słuszne oczywiście zajmiemy się tym. - odpowiedział na stwierdzenie staruszki. -Na początku chciałbym dowiedzieć się paru rzeczy. Po pierwsze proszę powiedzieć co pani wie o sąsiadach. Czy przychodzą do nich podejrzane osoby? Dlaczego uważa pani, że popełniają przestępstwo?- Chris
postanowił zacząć spokojnie. Od paru pytań na rozgrzewkę. Oczywiście świadkowie mieli tendencję do schodzenia z głównego nurtu, ale De Luca był gotów, na przywrócenie myśli pani Black na odpowiedni tor. Jeżeli powie coś ważnego będzie można się ją dopytać o szczegóły.

Nicole na razie wolała się nie wtrącać. Niech Christopher przesłuchuje kobietę. Nie chciała popsuć przesłuchania.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 17-11-2007, 22:01   #58
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Lou pociągnęła Mike'a do biurka Ambersa. ~~Ciekawe cóż niesamowitego odkrył wertując akta w te 20 minut. Czy nie może poczekać? Swoją drogą, te akta pewnie w formie on line miałyby z pięćdziesiąt megabajtów, razem ze zdjęciami. Oj Ambers, ja przeczytałem jakieś sto pięćdziesiąt, może dwieście giga bajtów, więc chyba więcej zrobiłem niż ty do tej pory. Ale to oczywiście ty musisz nas wołać do swojego biurka i to ty musisz zgrywać szefa. Powodzenia, ale moim szefem nie będziesz.~~
Mike puścił Lou i oparł się o szafkę na dokumenty. Miał problem ze staniem. Czuł się wypompowany. Cały czas chciał nawrzucać Ambersowi na czym świat stoi, jednak ta rozważna część Michaele nie pozwoliła mu na doprowadzenie do konfliktu w pracy. Wysłuchał ze spokojem wywodu "kolegi"
-- Mamy tu siódemkę podejrzanych. Większość z nich została wyrzucona ze szkół lub odniosła jakieś porażki w życiu. ~~Tak, owszem, bycie w czołówce neogotyckich poetów, albo osiągnięcie rekordowej sprzedaży swojej książki o wampirach na rynku środkowo europejskim to owszem porażka. Prawie tak duża jak rozwinięcie wysoce prosperującej firmy zajmującej się gadżetami związanymi z zabawą w wampiryzm. Ech, gdybyś ty wiedział ile te porażki przynoszą zysków rocznie.~~Co do pierwszego chłopaka, wydaje mi się, że po prostu nie radzi sobie z otaczającym go światem.~~Czy ja wiem. Poeta indywidualista. Oni zawsze, już od czasu starożytnego Rzymu nie byli akceptowani przez społeczeństwo. Żyje marzeniami. Indywidualizm poety to przecież nic takiego. A, że pisze o wampirach, to od razu podejrzany. Wydaje mi się, że brak akceptacji w społeczeństwie nie jest w jego wypadku spowodowany emowampiryzmem, tylko poetycką duszą.~~Może to sugerować ucieczka w narkotyki.~~Ta, jasne. Zarobiłbyś kilka tysiaków na paru wierszach, to też byś zaczął ćpać, zwłaszcza w wieku dwudziestu paru lat. Przecież to normalne u artystów. Oni wszyscy to ćpuny. A że jego akurat złapali, cóż. Bywa. Jeśli byłby obdarzony, to by się nie bawił w narkotyki. Sam jestem obdarzony i wiem ile dają mi moje talenty. Gwarantuje, że człowiek nie stworzył jeszcze takiego narkotyku po którym miałbym taki odlot jak po przejrzeniu kilku tysięcy witryn internetowych bez dotykania komputera. Z emowampami pewnie też tak jest. Ciekawe jak smakują ludzkie emocje? Pewnie lepiej niż amfetamina.~~Paru innych wydaje się nie mieć pozornie związku z tą sprawą, ale pamiętajmy, że pod latarnią często jest najciemniej. ~~Tak. La Roya, on raczej nie ma związku. Emowampiry przecież odpychają od siebie, wzbudzają nie chęć. Jak wzbudzając do siebie niechęć w ludziach można się trzykrotnie ożenić? A może one lubiły nie jego samego, tylko kase zarabianą przez menagera zespołów rockowych? Prawdopodobne. A ten arab, czy jak mu tam? On może być emowampiram. Imigrant. Brak krewnych. Żadnych zadeklarowanych znajomych. Hmm. Pomyślimy.~~Moim zdaniem szczególną uwagę powinniśmy zwrócić na Carverów. Wnosząc ze specyfiki ich firmy, interesują się wampirami, co niekoniecznie musi świadczyć, iż sami nimi są.~~Halo!! Pobudka!! Emowampir z wampirem ma wspólną tylko nazwę! Czy jakby nazwano to zjawisko emopijawką to podejrzanych szukałbyś na zlocie hodowców pijawek? Emowampiry nie żywią się krwią. Żywią się EMOCJAMI! Co z tego, że produkują sztuczne kły, albo zabaweczki, które stosuje się w czasie tak zwanych stosunków wampirycznych? Ktoś musi kosić kasę na zboczeńcach.~~Ustaliliśmy, że zajmiemy się nimi ja i Jun~~Powodzenia~~Ten eksentryczny staruszek, wygląda mi na miłośnika faszyzmu, a może i okultystę. Na niego też należałoby zwrócić większą uwagę.~~Gratuluje spostrzeżenia. Poczytaj trochę jego utwory. Wyobraź sobie, że dorastasz w czasie wojny. W czasie wojny, w trakcie, której nawet nie walczysz o swój kraj, tylko o władzę Hitlera nad Europą. I co dostajesz w zamian? Kilkadziesiąt lat władzy znienawidzonej komunistycznej Rosji. W takim wypadku alb jesteś faszystą, albo komuchem. Życie nie daje innego wyboru.~~Podobnie jak na tego "socjopatę". Nie pozostaje nam nic innego jak wydobyć jak najwięcej informacji o podejrzanych, a najlepiej przesłuchać.~~Socjologa. Socjopata i socjolog to nie to samo. Akurat jego podejrzewałem w największym stopniu. Żadnych związków z wampirami. To dobrze, a nawet bardzo dobrze. Nie zaprzątał sobie głowy krwią i zabawami w krwiopijców. Szkoda tylko ze względu na tych egipskich bogów. Set jest ogólnie kojarzony ze złymi nieśmiertelnymi stworami. Chyba. Muszę doczytać tę część.~~

Mike przemilczał wypowiedz Ambersa. Gdy ten skończył Mike przestał opierać się o szafkę, po czym powiedział:
- To kim my mamy się zająć z Lou? Skoro wy bierzecie Carversów, to my możemy poszukać i porozmawiać z poetą, pisarzem i socjopatą. Ile mamy czasu do Vampirconu?

Po wysłuchaniu odpowiedzi Mike poczekał aż Ambers odpali swój komputer. Mike wsłuchał się w maszynę. Ambers wpisał hasło. Wpisał je dobrze, ale Mike zadbał o to, żeby komputer pomyślał inaczej. Ambers zamiast zobaczyć komunikat: „Złe hasło, spróbuj ponownie” ujrzał: „Złe hasło palancie.” Mike odwrócił się udając, że nie ma o niczym pojęcia, a przed Chrisem znowu widniał ekran logowania. Siadł przy swoim biurku i zaczął dopijać swoją kawę. Chciał wiedzieć co o tym wszystkim sądzi Lou.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 17-11-2007, 22:52   #59
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Jun spokojnie wysluchal slow swojego partnera ostroznie obserwujac reakcje pozostalych dwoch policjantow.
Nie uszlo jego uwadze to ze Michaela wyraznie irytowalo cos w wypowiedziach Chrisa.
Jeszcze sie zaczna klocic miedzy soba- predzej czy pozniej.A to bylo by nie bezpieczne.
Mnich odnosil wrazenie ze jego nowi towarzysze lekce waza zagrozenie jake stanowi praca w tym wydziale.
Wydaje mi sie iz nie mozemy w tej fazie dochodzenia stwierdzic iz ktorys z podejrzanych ma wieksze lub mniejsze szanse na bycie emo-wampirem. Trudnosc dochodzenia polega na tym ze takiego osobnika cholernie trudno wykryc. Nie dzialaja zwykle metody ktorych uzywam gdy zajmuje sie sprawami nadprzyrodzonych przestepstw. Pozatym nasi podejrzani moga byc emo nawet o tym nie wiedzac.
Powiedziawszy to Jun usiadl na swoim krzesle i z kieszeni wyciagnal czarny marker. Szybkimi ruchami wymalowal na brzegu monitora dziwny znak. Nastepnie zlozyl rece i szeptal cos przez chwile po czym glosno klasna rekami.
Yoshuai-powiedzial do siebie
 
Marcellus jest offline  
Stary 18-11-2007, 11:40   #60
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Lou oparła się o szafkę obok McMurry’ego. Patrzyła na niego z troską, widać było, że ledwo stoi na nogach. W razie czego była gotowa podtrzymać go przed upadkiem. Kiedy Ambers przemawiał wsłuchiwała się w każde słowo i w każdą modulacje głosu. Nie ma wątpliwości, pomyślała. Z tym facetem będą kłopoty. Jak nic. Kiedy skończył pokiwała głową.

- To kim my mamy się zająć z Lou? Skoro wy bierzecie Carversów, to my możemy poszukać i porozmawiać z poetą, pisarzem i socjopatą. Ile mamy czasu do Vampirconu?- usłyszała pytanie Michaela.

Dobre pytanie, dodała w myślach. Hm. Przejrzała szybko akta. Harvard, Philadelfia, adres nieznany. Ciekawie się zapowiada. Jeśli ten cały Vampircon będzie w weekend, co raczej byłoby wskazane, w końcu ludzie mają wtedy najwięcej czasu, to powinien odbywać się dwa dni. A więc to oznacza jedno. Hotele. Ten cały Pierson, jak i Węgr, no i Mac Gregor, których zapewne dostaną, będą musieli się zatrzymać w jakichś hotelach. Przynajmniej Pierson. Węgr i ten cały „socjopata”, jak go określił ten bufon Ambers, mogli już być w Nowym Jorku. I być zameldowani.

- No i jak długo ma trwać.- dodała już do wszystkich.

Kiedy zebranie się skończyło podeszła do biurka McMurry’ego i powiedziała:

- Trzeba będzie sprawdzić hotele, czy któryś z naszych ptaszków się tam nie zalogował. A także rejestry zameldowanych. Zwłaszcza powinniśmy szukać Mac Gregora.- spojrzała z ukosa na Ambersa.- Nie wiem jak tobie, ale mi się nie podoba ten cały Ambers. Proponuje, jak nie masz nic innego do roboty, wycieczkę na Harvard. Tylko najpierw do mnie do domu. Muszę się przebrać, w coś bardziej odpowiedniego.
 
RyldArgith jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172