Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-11-2007, 12:06   #61
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
- Nie wiem jak tobie, ale mi się nie podoba ten cały Ambers. Proponuje, jak nie masz nic innego do roboty, wycieczkę na Harvard. Tylko najpierw do mnie do domu. Muszę się przebrać, w coś bardziej odpowiedniego.
- O tym typku nawet mi nie mów. A co do wycieczki na Harvard, to czemu nie. Proponuje też sprawdzić tę kafejkę internetową w Filadelfii. Mam jej dokładny adres, a możliwe, że MacGregor tam częściej przychodził. Może coś tam o nim będą wiedzieć. Skoczymy po drodze do biblioteki, bo muszę wypożyczyć kilka książek o mitach starożytnego Egiptu. MacGregor interesuje się Setem i jeszcze jednym na s. Zdaje się obaj są złymi bogami. Chcę wiedzieć, jakie mają powiązania z emocjami i uczuciami. Masz prawo jazdy? Ja raczej nie jestem w stanie jeszcze kierować, więc łap kluczyki od mojego Aevo.
- Mike podał koleżance kluczyki na metalowym breloczku-otwieraczu. Czuł, ze zmęczenie powoli przechodzi. Nie chciał pić kolejnej kawy, bo w termosie zostały mu może 2-3 kubki.
- No to lecimy w teren maleńka - po tych słowach delikatnie klepnął Lou w tyłek. Był zbyt zmęczony, żeby myśleć o konsekwencjach.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 20-11-2007, 22:09   #62
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Adelaide Black, Bronx 10:20


Po wejściu do mieszkania Włoch rozejrzał się szybko. Oczywiście musieli trafić na dewotkę...I zapewne trafił sądząc po wystroju wnętrza. Koronki na krzesłach i fotelach, suszone bukiety kwiatów, kartki do bingo...No i figurki. Olbrzymia kolekcja plastikowych figurek Chrystusa i Maryi...Prawie jak u babci ze strony ojca. Tyle że Adelaide nie była katoliczką, co potwierdzały oprawione w ramki zdjęcia telewizyjnych kaznodziejów... Najgorszej odmiany hien religijnych jakie istnieją na świecie. Żadna, szanująca się katoliczka nie powiesiłaby czegoś takiego.
-Dzień dobry jestem detektyw De Luca, a to detektyw Merth- powiedział przedstawiając siebie i swoją partnerkę.
- Bogu dziękować, wreszcie ktoś przyjechał. Cieszy mnie, że wreszcie Policja zaczęła działać. Mam nadzieję, że zamkniecie tych Antychrystów z mieszkania obok-odparła z ulgą Adelaide bacznie przyglądając się Nicole.
-Zbadamy sprawę i jeżeli pani podejrzenia okażą się słuszne oczywiście zajmiemy się tym. - odpowiedział na stwierdzenie staruszki. -Na początku chciałbym dowiedzieć się paru rzeczy. Po pierwsze proszę powiedzieć co pani wie o sąsiadach. Czy przychodzą do nich podejrzane osoby? Dlaczego uważa pani, że popełniają przestępstwo?- Chris
postanowił zacząć spokojnie.
- Oczywiście, co chwila przychodzą i wychodzą sami podejrzani. Bladzi na gębie z papierosami w ustach, przeklinający, w długich włosach i w czarnych koszulach z Czarnym Sabatem, Kapłanem Judasza, a nawet ostatnio z Behemothem lub wypisanym na nich. Wie pan detektywie co znaczy behemot ? Ja wiem, czytuję biblię... Noszą na sobie znak ciemności. Jak powiedział wielebny Hal Lindsey, sami ten znak na siebie nałożyli.-rozpoczęła wypowiedź Adelaide.- Zakłócają wieczorami tą muzyką Szatana, w dodatku sami się wydzierają jakby ich diabły piekły już teraz. No i recytują satanistyczne teksty... amach ched em elek Nie pamiętam dokładnie, ale coś w tym rodzaju.
- To o co ich pani chce oskarżyć?- spytał de Luca.
-O satanizm! A jak to nie jest przestępstwo, to, jak mówi wielebny Hal Lindsev, o zakłócanie porządku. - odparła murzynka.- A macie dość kajdanek? Bo jest ich czterech...Tych co tu mieszkając, nie licząc pozostałej szatańskiej hałastry spod znaku Nowego Babilonu, co się przewija przez ich mieszkanie.

Central Park, Scena zbrodni, 10:45


Piotr rozejrzał się i jakby do wszystkich zadał pytanie:
-Czy ten sygnet wygląda wam na taki, który dostają reprezentanci drużyn na uczelniach? Może ktoś z was wie czy, któraś nie ma za znak rysia?
Czekając na odpowiedź Piotr bacznie przyglądał się ranom. Były szarpane i głębokie, dzieło jakiegoś drapieżnika, ale raczej nie psopodobnego.
- Chcesz dołączyć do mojej ekipy? Będziesz mógł wtedy oglądać różne trupki do woli. Zapoznam cię nawet z Ramoną, naszą sprzataczką zombie.- rzekła żartobliwym tonem Laura.
Gdy zobaczył ją w pobliżu na chwilę wstał i zadał krótkie pytanie:
-Przy wstępnych oględzinach, jakiego rodzaju są to rany? Miażdżone? Gryzione, szarpane?
-Duże...Na moje oko wszelkiego rodzaju poza ciętymi i od kuli. Aczkolwiek ran postrzałowych wykluczyć nie można. Przy obecnym stanie zwłok, dopiero sekcja pozwoli wykluczyć lub znaleźć rany postrzałowe.- rzekła Laura.Kevin przyjrzał się uważnie sygnetowi na palcu ofiary, ale nie skojarzył z niczym rysia z kijem hokejowym, nie znał się na tym sporcie. Zauważył natomiast numer serii: 2344678 wytłoczony na zewnętrznej stronie obręczy sygnetu.
- Facet nie miał przy sobie żadnych dokumentów? - zapytał pannę Pavlicek.
- Nie, mamy co prawda jego kluczyki od samochodu, ale zapewne zaparkował z dala od parku ,więc nic to daje. Palce prawej dłoni ma prawie nietknięte, pobraliśmy od niego odciski palców. Zapewne ma na koncie parę poważnych wykroczeń drogowych, więc jego odciski powinny figurować w bazie danych drogówki.
- Pokarzcie mi wszystko, co miał ze sobą. - Kevin dodał po chwili trochę zmieszany. - Opróżnijcie kieszenie, zdejmijcie biżuterię, wszystko może się przydać. Trzeba zacząć od tego kim jest ten gość.-
Laura uśmiechnęła się ironicznie, zupełnie jakby chciała powiedzieć: Nie jest pan jedynym policjantem tutaj. Palcem wskazała na rzeczy denata: drogi sprzęt elektroniczny i zegarek.
Po uzyskaniu odpowiedzi Peter powrócił do oględzin miejsca zbrodni. Krzątał się, przybierał dziwne pozy by przyjrzeć się rzeczom, które go ciekawiły. Fragmentom rozwleczonego jelita, plamom krwi i podobnym rzeczom. Bez wyraźnego efektu. Na dłuższą chwilę przystanął nad dziwną mazią, którą można było zobaczyć tu i ówdzie na miejscu zbrodni. Z kieszeni kurtki wyjął jakiś długopis, wbił w substancję i uniósł na nim tuż pod nos.
Uderzył w niego smród amoniaku i innych mocnych zapachów... A plastik długopis został powoli przeżarty przez maź...Dobrze że to nie był palec Piotra. Ale długopis nie nadawał się już do użytku.
Kevin zaczął rozglądać się po miejscu zbrodni tak jak robił to podczas swojej dotychczasowej pracy w policji. Choć nie była to najprzyjemniejsza część dochodzenia, uważnie obejrzał rany na ciele ofiary, przyjrzał się piórom i niebieskawej mazi. Nie znalazł jednak w nich nic ciekawego. Piotr znów rozejrzał się za jakimś policjantem. Podszedł do niego i spytał czy mógłby na chwilę pożyczyć notes, oraz długopis. Na paru kartkach zapisał spostrzeżenia i wyrwał je, schował do portfela. Chwilę później poprosił o rzeczy, które znaleziono przy zamordowanym mężczyźnie (Zegarek, kluczyki od samochodu, odtwarzacz mp4, zegarek Cashio o sporej wartości.) Przejrzał je dokładnie i oddał. Zaczął budować początkowy obraz tego, co mogło się tu stać, zarys samego zmarłego. Gdy miał już odchodzić jego uwagę przykuły pióra, duże ciemnoszare, z ciemniejszym pasem na końcu. Bez wahania podniósł jedno i wlepił w nie swój wzrok. Ponownie przyglądał się szczegółom. By nie przepuścić niczego jeszcze raz, spacerkiem obszedł dokładnie miejsce zbrodni. Przyglądał się wszystkiemu. Po chwili przystanął i zawołał do siebie dwóch policjantów.
-Czy ktokolwiek sprawdzał okolicę? Mniej więcej pięćset metrów kwadratowych? Jeżeli nie to chcę wiedzieć czy to coś kryło się wcześniej – na chwilę zapadła cisza – czy może nadleciało prosto z nieba. Może znajdziecie pióra – pokazał, te, które trzymał w dłoni – jeśli nie to przydałby się pies tropiący. Mógłby wyczuć tę maź, bądź ogólny zapach.
-Panie główny detektywie.- rzekła Laura.- Piesek jest w drodze, ale utknął w korkach, jak skończę załatwiać zwłoki to zajmę się przeszukaniem terenu do raportu, no oczywiście jeśli nie zadeptał pan jakiś śladów w tej krzątaninie. Jutro będzie raporcik, żaden problem.
Po tym krótkim monologu sam poszedł poszukać takich piór czy zaległej mazi. Zwracał również uwagę na ślady, być może zostały gdzieś odciski łap.
Zauważył ślady, lecz tak niewyraźne, że nie potrafił stwierdzić co przedstawiają, zauważył ślady wapna na nich.
- Kura, taka czterokrotnie większa od zwykłej.- rzekła Laura zaciągając się dymem z papierosa.- Odlewy schną dopiero i nie można ich ruszać.
Po wszystkim wrócił na miejsce, odszukał panią koroner i spytał lekko żartobliwie:
-Chodziło pani o łabędzia niemego czy krzykliwego? - Uśmiechnął się szeroko i wzrokiem odszukał Kevina. – Czy mogę zatrzymać te pióro?Laura jedynie przelotnie się uśmiechnęła na wspomnienie łabędzia, po czym rzekła.- Nie możesz zatrzymać piórka. Cokolwiek zabiło tego chłopca nie było częścią naturalnej fauny. Nie chcę żebyś ganiał od specjalisty wzbudzając niepotrzebną sensację.
Wzięła pióro z dłoni Piotra.- Nie martw się, odkryję twojego ptaszka. Mam w tym wprawę.
Po tej wymianie zdań Piotr podszedł do Kevina. Stanął przy nim i na chwile się zawiesił.
-Mamy denata, rasy białej, wiek około 20 lat. Zabitego przez stworzenia, które w najgorszym przypadku mają ok. 160 cm długości ciała i jakieś trzy metry rozpiętości skrzydeł, w dodatku są cholernie silne, co widać po samym trupie. – Przerwał na chwilę i ponownie zagłębił się w myśli. – Jest tylko jedna rzecz, która niezbyt mi się zgadza. One nie były głodne, a miały go po prostu zamordować. To nie jest naturalne, na sto procent były to drapieżniki, być może nie dorosłe – Piotr przeszukiwał pamięć by odnaleźć coś, co pasowało do tego opisu, w końcu sporo o tym wiedział – świadczyć o tym mogą porozciągane wszędzie flaki. One po prostu się bawiły, i chyba się im podobało, bo ta maź to zapewne ich ślina. W dodatku szarpały się między sobą, które ma go rozpruć, więc za pewne są to zwierzęta z natury żyjące w małych grupkach, stosujące do wyznaczania pozycji siłę. Na parę głębszych informacji muszę jeszcze poczekać. Co do samego umarlaka to bazując na tym, co widać to jest – Piotr zamilkł na chwilę, uśmiechnął się szeroko i poprawił swój błąd – był nadętym bufonem z bogatej rodziny, zakładając co mogło być motywem morderstwa to pewnie komuś przeszkadzał. Komuś, kto znał właściciela tych zwierzątek, bądź sam był ich właścicielem. Był bogaty i wysportowany, pewnie jeden z lepszych graczy w swojej drużynie, trzymał formę. Pewnie sklecę dokładniejszy obraz, gdy dowiemy się, kim był. Co o tym wszystkim myślisz Kevin?
- Cóż, zgadzam się z tym, że facet jest z bogatej rodziny, ale nie nazwałbym go bufonem nic o nim nie wiedząc. - Kevin odparł trochę zgryźliwym tonem.. - Pewne jest też, że to co zaatakowało ofiarę to nie zwyczajne zwierzęta. - kontynuował już zwykłym głosem. - Zwyczajne nie polują na ludzi dla przyjemności, te musiały być bardzo dobrze wytresowane, i to wytresowane przez kogoś... zdolnego. Trzeba zidentyfikować te pióra i tą niebieską maź. Jak będziemy wiedzieli kto hoduje takie interesujące ptaszki będziemy mieli już jakichś podejrzanych. Tylko najpierw musimy się dowiedzieć czegoś o tym facecie - Kevin wskazał na ofiarę. - Wtedy może jakoś powoli dojdziemy do motywu zabójstwa. Póki co trzeba czekać na ekspertyzę od patologów. Jak będziemy wiedzieli co to za rany, będziemy wiedzieli jakie zwierze mogło je zadać. Teraz moglibyśmy, jak mówiłeś, sprawdzić okolicę.
Kevin schował kilka piór do kieszeni kurtki i zamyślił się na chwilę.
- No to co proponujesz? - zwrócił się do Piotra.
Piotrowi zrobiło się głupio.
-Ok, masz rację. Nie powinienem oceniać go pochopnie. Głupie przyzwyczajenie z Queens. Chłopak był celem zamierzonego ataku. Tak, spodziewałem się, że zauważysz to, iż raczej były tresowane. Bez psów tropiących, dokładnej opinii patologa i tożsamości ofiary nie zrobimy nic. Nie jesteśmy cudotwórcami. - Piotr zamilkł na dłuższą chwilę. -Choć mam jeden pomysł.
Peter raźnym krokiem podszedł do samochodu. Usiadł na miejscu kierowcy, a do ust przyciągnął mikrofon radia.
-Centrala, tu... - Dokładnie w tym momencie do umysłu Piotra dobiegła bardzo ważna informacja. Nie zapytał pani Logan o kod, którym powinien zwracać się do centrali. Na chwilę jego wzrok upadł na twarzy Kevina, który na przemian powstrzymywał śmiech i zakłopotanie.
-Kto tu? - Z centrali dobiegł głos kobiety.
-Tu żółtodziób z trzynastki, detektyw Hex-Cherem. - Głos Piotra delikatnie się załamał, po czym sam chłopak uśmiechnął się szeroko. - Chciałem prosić o sprawdzenie pewnego emblematu. Dokładnie chodzi mi o rysia trzymającego kij hokejowy.
-Więc... dzióbku mam sprawdzać drużyny hokejowe? - Po słowie "dzióbek" poliki Piotra zalała czerwień.
-Tak, zapewne jest to prywatna drużyna hokejowa, albo zespół jakiegoś collegu.
-Informację prześle dalej i zobaczę co da się zrobić ...dzióbasku. Bez odbioru.
Piotr odłożył mikrofon. Jak gdyby nigdy nic wstał i uśmiechnął się do Kevina. Miał czerwone policzki i nadzieję, że nikogo, prócz jego partnera, nie było w pobliżu.
-Teraz Kevin to naprawdę pozostaje nam tylko czekanie. Jedziemy coś zjeść, czy dokończyć sprawy służbowe? Nie dosłyszałem, co Saint Nick krzyknął gdy odchodziliśmy.
Zanim jednak obaj zdążyli wsiąść do samochodu podszedł do nich jakiś policjant i rzekł. - Podobno pytaliście się o rysia. Uniwersytet Nowojorski ma taki symbol, a dokładnie sekcja atletyczna uniwersytetu. A i jeszcze jedno, doktor Pavlicek podała adres szpitala dp którego odwieziono mężczyznę który znalazł zwłoki. Ma słabe serce, więc doradza ostrożność podczas przesłuchiwania. Leży w Beth Israel Medical Center na 170 East End Avenue, Manhattan. Nazywa się Sanders, Ben Sanders.
Tymczasem policyjne radio odezwało się głosem.- No to chcesz wiedzieć dzióbasku który to drużyna hokejowa ma rysia?
A dzielnym detektywom Peterowi i Kevinowi burczało w brzuchach.

Wydział 13 , biurko McMurry'ego 10:35


Rozpoczęła się narada...Po przemowie Ambersa rozpoczęła się dyskusja i opracowywanie planów. I nadprzyrodzone zjawiska związane z komputerem. Ambers miał wyraźne problemy z wejściem do systemu. Jun zastosował jedną ze swoich inkantacji, ale nie pomogła...Widać problemy Ambersa z komputerem nie miały natury duchowej.
Christopher Ambers wstał od biurka i ruszył z powrotem na świetlicę. Zapukał, a gdy ktoś odpowiedział otworzył drzwi.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale najwyraźniej zapomniałem o bardzo istotnej rzeczy. Czy mogłaby pani przekazać mi kod do porozumiewania się z centralą? - w jego głosie nie brzmiało zmieszanie czy niepewność.
Kody do centrali są w waszych plikach personalnych umieszczonych w komputerach przydzielonych wam przez wydział. O ile dobrze pamiętam 13132, dla pana i pańskiego partnera, panie Chambers.- rzekła Daria Logan.
Następnie ruszył do Saint - Nicka, pytając się pierwszej napotkanej osoby o drogę.

Wydział 13 , magazyn, 10:50


-Jo ..-rzekł Saint Nick na powitanie.
- Dzień dobry, chciałem zostawić wymiary klatki piersiowej i poprosić o papiery konieczne do ubezpieczenia mojego prywatnego samochodu. - Ambers starał się powiedzieć wszystko życzliwie, w końcu musiał wyrobić sobie opinię!
- To pan wydaje broń i amunicję? - Christopher błysnął białymi zębami w szczerym uśmiechu.
- Ta, a szukasz jakieś?- spytał Saint Nick, wykładając papiery.
- Nie, używam standardowej Berrety kaliber 9 mm, a właściwie dwóch- rzekł Christopher.
- Ale magazynki dostaniesz do jednej.- rzekł Saint Nick wykładając jeden żółty i jeden czerwony magazynek, oraz papier.- Takie przepisy...I Instrukcja obsługi magazynków.
Mając już amunicję mógł pomyśleć nad sprawą.
Co prawda sam do komputera wejść na swoje hasło nie mógł, ale Juna działało...Oferta firmy Carverów była spora i jak na Halloween ...Sztuczne kły z plastiku, płaszcze Drakuli, maski Drakuli, biżuteria z wampirzymi motywami, zarówno srebrna jak i złota. Sztuczne gluty, sztuczne kości. "Biblioteka wampira" (zestaw książek o wampirach) i "wideoteka wampira" (zestaw filmów o odpowiedniej tematyce). Poza tym, gotycko zdobione puchary i papeteria, a nawet meble w stylu romantyczno-gotyckim.

Wydział 13 , parking, 10:50



Michaela bolała głowa...Wiedział, że przesadził. Za dużo i za szybko. Czuł jakby miał kaca po dwudniowej imprezie. I jeszcze ta zabawa kompem Ambersa. Niby nic wielkiego, ale wymagało sporo wysiłku. Wiedział że jedynie długi spokojny sen uleczy jego zmęczenie , ani kawa ani tabletki przeciwbólowe nie pomogą ( To znaczy tabletki przeciwbólowe pomagały, jednocześnie blokując moce Michaela i przytępiając umysł i zmysły). Wampircon zaczynał się za dwa dni, w sobotę. Zostało im niewiele czasu. A tyle spraw do sprawdzenia. Michael siedział już na siedzeniu pasażera swego wozu. Lou wsiadła obok, na siedzenie kierowcy. Mieli różnorodne plany działania...Problem polegał jednak na tym, że nie dało ich się jednocześnie zrealizować. Przejrzenie wszystkich hoteli było praktyczne niemożliwe...Nawet dla Michaela, o ile bowiem większe były skomputeryzowane, to olbrzymia ilość tańszych, małych hotelików nadal korzystała z książek meldunkowych zrobionych z papieru. Zajrzenie do kafejki, jak i do Harvardu było możliwe aczkolwiek. Wyjazd do innego miasta zająłby cały dzień. Co gorsza Filadelfia i Boston leżały po przeciwnych stronach Nowego Yorku. Nie można było odwiedzić tych miejsc za jednym wyjazdem.
Rozdzwoniła się komórka Lou. Dziewczyna odebrała i usłyszała głos siostry. - Lou. Umówiłam wizytę u doktora Rogersa, jutro na 14:30. Znam go, to dobry lekarz... I będziemy musiały poważnie porozmawiać.
Na razie Michael jak i Lou musieli zdecydować się gdzie udać się najpierw.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 21-11-2007 o 06:54.
abishai jest offline  
Stary 21-11-2007, 00:03   #63
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Jun towarzyszyl Chrisowi w jego eskapadzie po roznych urzedach wydzialu. Sam nie wzial broni, jeszcze nigdy jej nie potrzebowal a pozatym brzydzil sie zabijaniem.
Nastepnie przygladal sie danym o Creversach przez ramie swojego nowego partnera od czasu do czasu rzucajac komentarzem. Gdy przejrzeli juz cala oferte
firmy Creversow Jun powiedzial.
Cos mi sie wydaje ze nasi wspolpracownicy zbytnio cie nie polubili. No coz przyzwyczaja sie, wszyscy przyzwyczaimy sie do siebie nawzajem.Zreszta czas bylo by sie stad ruszyc. Wydaje mi sie ze mamy robote na zewnatrz. Pierw moglibysmy cos zjesc.
Tylko nic amerykanskiego!!- blagal w myslach mnich.
 
Marcellus jest offline  
Stary 21-11-2007, 16:24   #64
 
Umbriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie coś
Wyłączył monitor.
Uśmiechnął się krzywo i wstał.
"Informatycy mają tu ciekawe poczucie humoru." - widząc Michaela wyczuwał że go tu nie lubią. "Chciałem tylko zachęcić do dyskusji. Nie chcą współpracować to nie. Dobrze że chcociaż Jun zachowuje spokój. Rzucić im pierwsze spostrzeżenie, a już patrzą na ciebie jakbyś postradał zmysły. Phi!"
- Chcę tylko dodać,że od naszej współpracy może zależeć powodzenie tej akcji, więc dobrze by było odłożyć na bok osobiste awersje.
Po czym westchnął i odszedł. Po uzyskaniu kodu, zadowolony trafił do Saint - Nicka. Widząc wysokiego typa o wyglądzie Świętego Mikołaja, coraz bardziej wierzył w dziwaczność, czy może lepiej, wyjątkowość tego miejsca. Po wypełnieniu papierów związanych z ubezpieczeniem prywatnego samochodu i paru innych formalnościach, wziął z uśmiechem amunicję. Poczekał aż dostanie do auta policyjnego "koguta" czy coś w tym rodzaju.
- Dzięki! Do zobaczenia - powiedział serdecznie i ruszył z powrotem do biura.
Przeglądając ofertę Vampcorpu, postanowił szukać jakichś wyjątkowych pozycji, lub filmów o bardzo drastycznej zawartości. Robił to już z czystej ciekawości, będąc przekonanym o "czystości" firmy. Następnie postanowił odnaleźć dokładne miejsce odbycia się Vampirconu i hotele wokół. Postanowił także spisać sobie do nich telefony. "Może przekaże im dane o wyglądzie podejrzanych..."
Skinął głową Junowi w podzięce gdy skończył.
Cos mi sie wydaje ze nasi wspolpracownicy zbytnio cie nie polubili. No coz przyzwyczaja sie, wszyscy przyzwyczaimy sie do siebie nawzajem.Zreszta czas bylo by sie stad ruszyc. Wydaje mi sie ze mamy robote na zewnatrz. Pierw moglibysmy cos zjesc
Ambers spojrzał na Juna:
- Szczerze, nie obchodzi mnie to czy na stopie prywatnej mnie lubią czy nie. Jeśli chcą przez to zaprzepaścić szanse na schwytanie winnych, to będą mieli we mnie wroga.
- Tak, z chęcią bym coś zjadł. Jeśli chcesz, mogę cię odwieźć do domu. Z tego co wiem czega nas dłuższa wyprawa, a dziś niestety mam pewne rodzinne obowiązki do wypełnienia. Musimy zdecydować gdzie i kiedy wybrać się najpierw.
Następnie wyszedł na parking, otworzył samochód, wziął notes i zaczął spisywać wszystkie informacje z dzisiejszego dnia. Poczekał aż wsiądzie Jun.
- Rozgość się. Mam nadzieję że masz mocne nerwy, bo lubię ostrą jazdę. To gdzie jedziemy najpierw?
Samochód Ambersa był utrzymany w idealnej czystości. Był to srebrny Peugeot 207.
http://www.autocentrum.pl/gfx/autoefl/10476.bimg
W specjalnym obramowaniu z metalu, do pulpitu była przytwierdzona, brązowa książka, o starej wytartej skórze. Nie było na niej tytułu, ani żadnych innych znaków.
Po zapisaniu notatek, Christopher włożył magazynki do schowka, w którym leżało ich już kilka. Znajdował się w nim także nóż do rzucania i kilka innych przedmiotów, znajdujących się głębiej, a przez to niewidocznych. Zaraz za kierownicą, na panelu stał posążek Buddy, najwyraźniej do niego przytwierdzony. Wydawało się, iż każda rzecz ma w aucie swoje miejsce, tylko dla niej przeznaczone.
- Jakiej muzyki lubisz słuchać? - spytał z ciekawością. Oparł ręce w czarnych skórzanych rękawiczkach na kierownicy.
 

Ostatnio edytowane przez Umbriel : 21-11-2007 o 18:38.
Umbriel jest offline  
Stary 21-11-2007, 19:02   #65
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
A udało mu się już zapomnieć o pewnych urokach pracy. Przyślą tutaj później chłopców z prewencji i oni będą się w to bawić. Jednym słowem przekichane. Oczywiście pani Black była jednym z wielu obywateli, którzy uważali, że wie lepiej jak powinien pracować policjant. Z każdym słowem staruszki nabierał pewności, że ta sprawa jest trefna. W drugim mieszkaniu pojawiła się pewnie grupa studentów - metalowców ... pewnie noszą koszulki zespołów i dlatego są satanistami. Cóż służba nie drużba, przynajmniej szybko to załatwią i będą mogli zająć się poważniejszymi zadaniami.

Chris
starał się utrzymać powagę, jednak nie było to proste zadanie. Odwrócił się w stronę partnerki i uśmiechnął szeroko, tak żeby pani Black, tego nie zauważyła. Wyglądała na taką osobę, która zaraz wysłała by raport. Po chwili opanował się i najbardziej spokojnym głosem na jaki mógł sobie pozwolić powiedział
-Sprawdzimy to pani Black, ale jeżeli tylko zakłócają spokój to przyjedzie tutaj później ktoś z prewencji ... jeszcze jedno pytanie, który to numer mieszkania?-

Kiedy usłyszał odpowiedź, podziękował i ruszył w stronę drzwi dając znak swojej partnerce aby poszła za nim. Na korytarzu uśmiechnął się szeroko, ale nic nie powiedział. Podejrzewał, że staruszka siedzi i obserwuje ich. Będzie miał się za to z czego pośmiać wieczorem.

-Nicole chcesz spróbować swoich sił z tymi typkami?- zapytał świeżo upieczoną policjantkę z uśmiechem -Takie drobne zadanie na początek-
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 21-11-2007, 21:29   #66
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Nicole wysłuchała pani Black, próbując zachować spokój. Była już stuprocentowo pewna, że ci "Antychryści", to zwyczajni młodzi ludzie, słuchający rocka, techno, czy innego metalu. Dziewczyna nie interesowała się tym gatunkiem muzyki, bo po prostu był dla niej męczący. Jedyne co powstrzymywało dziewczynę od wy\buchnięcia nagłym i niepohamowanym śmiechem było to, że było jej strasznie żal kobiety, zapatrzonej w telewizyjnych kaznodziejów jak w obrazek. No, ale cóż. Kiedy pani Black sie odwróciła, Niki od razu spojrzała na Chrisa, który wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem. Spojrzała na niego znacząco i też się uśmiechnęła. Gdy zobaczyła, jak staruszka obraca się z powrotem w ich stronę, znów spróbowała przybrać poważną minę. Ponieważ nie za bardzo jej się to udało, to by ukryć lekki śmiech, specjalnie się rozkaszlała. Gdy uspokoiła się trochę i przestała kaszleć, już było po przemowie pani Black. Potem wyszła za partnerem na korytarz.

-Nicole chcesz spróbować swoich sił z tymi typkami?- zapytał ją Chris z uśmiechem -Takie drobne zadanie na początek

- Hm... Mogę spróbować. Wchodzę, mówię, że jestem z policji, próbuję przesłuchać, stwierdzam, że są tylko studentami, mówię im, że oskarżono ich o zakłócanie spokoju... Tak? Tylko nie za bardzo tylko wiem, co dalej - Powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 21-11-2007, 23:21   #67
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Słysząc odpowiedź swojej partnerki Chris uśmiechnął się jeszcze szerzej. Z nowymi partnerami czasami ciężko było się dogadać. Oczywiście wspólna służba, dzielenie ryzyka, porażek i sukcesów, w końcu zbliżała ludzi ... chociaż i od tego były wyglądy. De Luca jak do tej pory, miał szczęście do partnerów. Trafiał na naprawdę wspaniałych ludzi. Nicole zrobiła na nim bardzo dobre pierwsze wrażenie. Powinni całkiem dobrze sobie razem radzić.

-Pamiętaj, że nie mamy nakazu, dlatego musimy działać ostrożnie. Pogadamy, pewnie nic z tego nie będzie. Jeżeli to zwykli chłopaki słuchający "złej" muzyki, to zajmie się nimi prewencja ... aha poproś ich o dokumenty, może będziemy mieli któregoś w bazie, nigdy nic nie wiadomo, a przy takich sprawach, wpadają w sidła prawdziwe zdobycze-

Chris przerwał na chwilę zastanawiając się czy czegoś nie pominęli. Po sekundzie kontynuował
-Jak by coś będę przy tobie, więc o nic się nie martw, a jak byś miała z czymś problemy, to pomogę. Każdy z nas się kiedyś uczył, a tutaj wygląda to inaczej niż na szkoleniu.-

Włoch lekkim krokiem podszedł pod odpowiednie mieszkanie i stanął z boku drzwi ... inicjatywa należała do Nicole
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 22-11-2007, 13:57   #68
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
- Lou. Umówiłam wizytę u doktora Rogersa, jutro na 14:30. Znam go, to dobry lekarz... I będziemy musiały poważnie porozmawiać.- usłyszała głos siostry. Nienawidziła siebie że nie powiedziała jej tego zaraz po jej przyjściu, w końcu wszystko sobie mówiły. No...prawie wszystko, poprawiła się w duchu. W końcu jej siostra nadal nie wie że woli kobiety.

- Dobrze Minako- odrzekła. Zresztą zobaczymy, miała tyle pracy.- Dzisiaj porozmawiamy, ale wieczorem, jak skończę służbę. Trzymaj się.

Włożyła komórkę do kieszeni kurtki. Parszywy dzień, pomyślała. Pobudka z rana, nowa praca, HIV, no i ten Ambers. Chyba mu skręcę kark, pomyślała. Ale dopiero jak to się skończy.

- Dobra. Od czego zaczynamy? Hotele, Harvard, kafejka.

Kiedy usłyszała odpowiedź dodała.

- Jeszcze zajrzyjmy do mnie. Przebiorę się w coś...- lekki uśmieszek zagościł na jej młodej twarzy.- ...bardziej odpowiedniego dla oka.

Szybko uderzyli do niej. Lou dodała jak wysiadała.

- Zaczekaj w aucie, zaraz wracam, partnerze.

Szybko weszła do domu. Sprawdziła pokoje. Tak jak sądziła. Jej siostra była na dyżurze. Czym prędzej zdjęła kurtkę i bluzkę top, a także spodnie. Coś bardziej odpowiedniego. Hmm, zamyśliła się. To będzie dobre, dodała. Po dłuższej chwili wróciła do Michaela. Opierał się na aucie, popijając kawę z pobliskiej budki fast food. Strój musiał zrobić na nim widocznie olbrzymie wrażenie, skoro wypuścił kawę z rąk. Miała na sobie czarną sukienke, do tego rajstopy w czarne linie.

Lou uśmiechnęła się i kazała tylko:

- Wsiadaj i nie patrz się jak napalony małolat.

Ruszyli przed siebie.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 22-11-2007 o 14:22.
RyldArgith jest offline  
Stary 22-11-2007, 23:43   #69
 
OZ40's Avatar
 
Reputacja: 1 OZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodze
„Jak ja nienawidzę ironii. Cholera, taka ładna kobieta, a zadufana…”
Piotr przyciągnął szczekaczkę do ust i stwierdził krótko:
-Tak, wal śmiało.
Przez parę chwil siedział i słuchał wszystkiego co kobieta z centrali miała mu do przekazania. W głowie zawirowały mu kolejne drogi śledztwa. Rozglądał się raz w lewo, raz w prawo. Po wysłuchaniu wyjął z kieszeni zapalniczkę i przez chwilę siedział bawiąc się nią. Wzrok wlepił w panią Pavlicek. Sprawa mogła się skomplikować.
-Kevin – powiedział nagle wyrwany z toku myślowego – damy starszemu panu chwilę odpoczynku. Przejedziemy się coś zjeść – Piotr uśmiechnął się szeroko – bo strasznie burczy mi w brzuchu. Zaczekaj chwilkę na mnie bo musze tylko załatwić pewną sprawę.
Piotr wstał, zapalniczkę schował do kieszeni i podszedł do Laury. Pani Pavlicek właśnie wyciągała kolejnego papierosa. Peter stanął naprzeciw niej, otarł palce, a nad jego dłonią pokazał się mały płomyczek. Kobieta nie była zbyt zdziwiona. Spojrzała tylko na Piotra i stwierdziła:
-Przydatne – odpaliła papierosa.
-Panno Pavlicek, wiem, że będzie to brzmiało głupio, ale nienawidzę gdy ktoś ironizuje. – Piotr spojrzał na nią wymownie. – Rozumiem, że nie wypada żółtodzioba traktować na równi ze sobą i wiem, że nie uda mi się ze wszystkimi żyć w zgodzie, ale z tak piękną kobietą chciałbym zachować jak najlepsze stosunki.
Te słowa poparł szerokim uśmiechem.
-Tak przy okazji to Ramonę też poznam z wielką chęcią, a i do ekipy mogę dołączyć. W sumie to – Piotr poczuł się zakłopotany, nawet nie wiedział co chciał osiągnąć przez tę przemowę – chyba nic więcej od pani nie chciałem.
Zmieszany stał tak chwilę czekając na odpowiedź. Po jej usłyszeniu pożegnał się grzecznie i odszedł w stronę samochodu Kevina. Wsiadł i przez krótką chwilę nie mówił nic.
-Masz jakieś pomysły co do tego gdzie możemy zjeść? Jeśli nie to zapraszam do „Babci Jadzi” na polskie kluski. Chyba, że nie lubisz takich potraw. Po obiadku pojedziemy do tego szpitala. Potem pomyślimy co dalej. Co o tym sądzisz?
„Ciekawa ta robota, nie ma co.” – Piotr jeszcze raz spojrzał na Laurę. – „Dobrze gra, pewnie boi się stracić autorytet. Ciekawa osoba.”
-Jedziemy?
 
__________________
Mess with the best, Die like the rest!
OZ40 jest offline  
Stary 23-11-2007, 00:50   #70
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
- Rozgość się. Mam nadzieję że masz mocne nerwy, bo lubię ostrą jazdę. To gdzie jedziemy najpierw?

Jun zastanowil sie chwile poczym stwierdzil ze w tym wypadku lepiej bedzie oprzec sie na doswiadczeniu partnera. Wkoncu to on jest tutaj policjantem.
Japonczyk uwazal siebie za cos bardziej w stylu konsultanta, mimo iz oficjalnie byl strozem prawa w XIII wydziale. Wszak nie zamierzal zostac w Stanach ani chwili dluzej niz bedzie tego wymagala sprawa zabojstwa jego brata.
No nie wiem to ty tu masz doswiadczenie z prowadzeniem dochodzen. Ja zawsze pracowalem raczej jako konsultant niz policjant. Pozatym nie znam jeszcze zbyt dobrze miasta, ale czy nie mowiles ze masz cos do zalatwienia w domu ? To byla by dobra okazja na zrobienie tego o czym rozmawialismy wczesniej.

-- Jakiej muzyki lubisz słuchać? - padlo nastepne pytanie Ambersa.
Jun usmiechnal sie i bez wachania odpowiedzial.
Zazwyczaj slucham szantow medytacyjnych ale lubie takze muzyke klasyczna.- zdawal sobie sprawe ze jego partner spewnoscia preferuje cos zgola odmiennego wiec dodal
-Ale nie gardze tez dobrym rockiem czy bluesem.

Oh Bogowie zeby nie puscil tylko jakiegos murzynskiego rapu czy czegos w tym stylu.- dodal juz w myslach mnich.
Jun szczerze nie lubil tego typu muzyki. Uwazal ja za bezsensu i bez rzadnego piekna. Muzyka powinna byc melodyjna a nie tylko rytmiczna.
 
Marcellus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172