|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-12-2007, 19:35 | #21 |
Reputacja: 1 | Harry przełknął ślinę i pożałował, że się odwrócił. Był teraz żołnierzem, lecz nie oznaczało to że miał wyłączone uczucia, a już na pewno nie współczucie i żądzę zemsty. Nie był sanitariuszem, był żołnierzem.. Krew przelana, krew niewinna, czy jest tak naprawdę inna? TAK Więc naprzód, do boju, upaprajmy ich dzisiaj w tym gnoju. Albowiem żadna broń, ni osłona, nic nie pomoże - dzisiaj się to wykona. Te słowa same układały się w głowie Harryego. Nie poznawał siebie. Zawsze był logistykiem i matematykiem - pisarstwo po prostu do niego nie pasowało. Jednak wykrzyczane słowo "TAK" wciąż rozbrzmiewało w jego uszach, choć go nawet nie wypowiedział. Wiedział jednak co musi zrobić. Nałożył drugi ze swoich granatów błagając Boga o tę odrobinę szczęścia, by trafił on w bunkier. Wiedział, że to nie miało sensu - wszak Bóg stanowczo nie popierał takich wojen, jednak Harry wiedział (podobnie jak reszta amerykańskich żołnierzy), że jeśli teraz zniszczy bunkier, zginie znacznie mniej ludzi. Wycelował i wystrzelił patrząc na tor lotu granatu jak dziecko patrzy z nadzieją na cukierka, który jest tuż poza zasięgiem jego ręki. |
15-12-2007, 23:48 | #22 |
Reputacja: 1 | Harry Widok krwi i wszechobecnych zwłok napawał Cię tylko nienawiścią do wroga. W Twojej głowie zaczęły układać się wersy, które motywowały Cię bardziej do działania. Nałożywszy drugi ze swoich granatów na garanda, zwróciłeś się z prośbą o pomoc do Boga. Pociągnąłeś za spust uprzednio wymierzając starannie w bunkier. Granat ruszył prawie w zwolnionym tempie. Obserwowałeś jego lot aż w końcu smuga dymu zniknęła i nic już nie widziałeś...po chwili usłyszałeś tylko huk gdzieś za bunkrem...nie trafiłeś. Alan Głośne nawoływanie kazało Ci ruszyć w stronę, z którego dobiegało. Wstyd Ci było trochę, że kierujesz się tam tylko dlatego, że zaintrygowało Cię kto to może być i skąd zna Twoje imię, ale wkrótce odrzuciłeś to uczucie, bo przecież ten żołnierz jak każdy inny potrzebował pomocy. Gdy dotarłeś na miejsce okazało się, że ów nieszczęśnik już nie żyje. Zasnął na wieki. Spod munduru na szyi wystawał nieśmiertelnik, a na twarzy żołnierza pozostał grymas bólu... Arthur Postanowiłeś, że dosyć już tego dobrego i najwyższy czas chronić tyłek i ruszyć do zasieków. Przyłożyłeś kolbę raz jeszcze do barku i wycelowałeś w kierunku bunkra. Oddałeś dwa szybkie strzały a dym na chwilę przesłonił Ci widoczność, następnie dostrzegłeś, że nikogo nie udało Ci się unieszkodliwić, natomiast nieprzyjaciel z łatwością zlokalizował Ciebie i za chwilę cekaem rozpoczął przeraźliwie szczekać w Twoją stronę. W zagłębieniu w którym się znajdowałeś teraz na kuckach byłeś widoczny od pasa w górę, wiedziałeś więc, że pociski mogą Cię dosięgnąć jeśli czegoś nie wykombinujesz. Alexander Mimo, że w paskudnych warunkach to jednak właśnie odbywał się Twój chrzest dowodzenia. Los tak chciał, że to Ty objąłeś pałeczkę po martwym kapitanie: -Po wysadzeniu drutów biegnijcie ile sił w nogach pod podstawę bunkra! Stamtąd rozpoczniemy dalsze natarcie. Nie dajcie się trafić! - padła Twoja pierwsza komenda -WYSADZAMY! - krzyknąłeś po raz drugi a gdy usłyszałeś jak jakiś porucznik powtarza Twój rozkaz nacisnąłeś wajchę detonatora. Po sekundzie usłyszałeś potężny huk połączony z odgłosem łamanych drutów i wynoszonego w powietrze piasku. W uszach Wam dzwoniło, ale teraz był najlepszy moment by ruszać pod bunkry. -NAPRZÓD! - Ruszyłeś, nawołując resztę. Byłeś z przodu, biegłeś na czele niczym dowódca szarży, serce czułeś w gardle. Pociski świstały Ci dosłownie koło uszu, ale szczęśliwie dotarłeś pod podstawę bunkra wraz z dziesięcioma innymi ludźmi w tym całą załogą Twojej barki prócz Arhtura, który jak mniemałeś już nie żyje. Powodzenie operacji zależy od Ciebie, w głowie chodził Ci już trybik nastrajający kolejny plan. Nawet nie wiedziałeś, że automatycznie podejmujesz kroki, które podejmuje każdy dowódca. |
16-12-2007, 12:15 | #23 |
Reputacja: 1 | Arthur syknął i szybko rozejrzał się, kucając jednocześnie. Jeśli nie było przeszkód, nie zważając na ból turla sie po ziemi jakieś 20 metrów w bok, po czym zależnie od terenu/osłon biegnie lub czołga się do przodu. Nie strzela w ogóle. głupie szkopy... jeszcze mnie wykończa... wspaniale.... |
17-12-2007, 21:01 | #24 |
Reputacja: 1 | Działał, to było wspaniałe uczucie. Chociaż presja była ogromna: lądowanie może zależeć od jego decyzji, życie wielu ludzi zależy od tego co on zrobi, czuł się wspaniale. Mógł pokazać na co go stać. Musiał wykonać zadanie i uratować swoich ludzi. -Podajcie mi lusterko!- rozkazał jednocześnie wyjmując swój bagnet i przyczepiając do niego podane przez jednego z żołnierzy lusterko. Ostrożnie podszedł do załomu i wystawił bagnet. Mógł teraz obserwować wroga, bez narażania siebie na obstrzał. Spokojnie popatrzył na pozycję wroga, szukając jednocześnie bezpiecznych punktów, do których mógłby wysłać żołnierzy, aby ostrzelali wroga. Kiedy wydało mu się, że znalazł wszystkie, popatrzył na sierżanta -Rzuć na to okiem- powiedział do niego podając mu "urządzenie". -Na godzinie 3, za linią bunkra. Niech pan weźmie drużynę strzelecką i ukryje się stamtąd będzie pan mógł ostrzeliwać ludzi i dać osłonę. Wyjdziecie na mój sygnał. - ten potwierdził przyjęcie rozkazów ruchem głowy, dlatego Donovan odwrócił się w stronę porucznika -Niech pan weźmie dwóch ludzi i kiedy sierżant i my stąd będziemy dawać ogień osłonowy ruszy pod kolejną zasłonę. Tam proszę użyć granatów nasadkowych do oczyszczenia pozycji wroga. Będziemy mogli wtedy dostać się na górę i zacząć czyścić bunkry stamtąd- -Tak jest- odpowiedział krótko, kiedy żołnierze zaczęli się przygotowywać Alexander wraz z pozostałymi, odczekał na zelżenia ostrzału, wyjrzał za załomu wrzeszcząc -OGIEŃ ZASŁONOWY! RUSZAJCIE! JUŻ! JUŻ!- i jednocześnie grzejąc ze swojego Thompsona w stronę pozycji niemieckich. Po chwili znów się schował, mając nadzieję, że plan wypali. Zmienił magazynek, pistoletu maszynowego. Jeszcze raz, musi się udać!
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |