Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-08-2008, 20:39   #211
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Choć był pełen dobrych chęci złapania zamaskowanego tak szybko, jak to możliwe perspektywa skoku z balkonu zakończonego efektownym złamaniem nogi skutecznie go ochłodziła. Nie mógł gnać jak oszalały narażając się na niebezpieczeństwo, skoro równie dobrze tamtem mógł właśnie dogorywać. Schodzenie z balkonu tą samą drogą, którą dostał się do rezydencji również odpadało ze względu na czasochłonność. A gdy zawodzą skomplikowane metody lepiej zastosować te najprostsze. Blacker odwrócił się i ruszył pędem z powrotem na salę balową. Torując sobie łokciami drogę wydostał się na zewnątrz, nigdzie jednak nie widząc pozostałych członków drużyny. Miał nadzieję, że nic im się nie stało, jednak nie było teraz czasu sprawdzać. Przebiegł przez ogród poza teren posesji do miejsca w którym napastnik przeskoczył przez mur.

Na miejscu zastał jedynie krew oraz odciśnięte w niej... ślady wilka? Czyżby ktoś Taki Jak On również brał udział w pogoni? Nie pozostawało mu nic innego, jak tylko włączyć się do pościgu. Dodatkowym tropem ułatwiającym mu odnalezienie śladów było wycie wilka, biegnącego za zamaskowanym. Niestety, ślady robiły się coraz rzadsze a wycie ucichło. Zdezorientowany kapłan zatrzymał się na środku placu, nie wiedząc gdzie ma się teraz skierować. Czyżby zgubił trop? Nie widząc już żadnych plam krwi domyślił się, że uciekinier musiał skręcić w jakąś boczną uliczkę, czego Blacker nie zauważył. Wrócił po swoich śladach i zajrzał w wąską uliczkę pomiędzy dwoma kamienicami. Miał rację! W świetle ksieżyca plamki krwi były widoczne, naprowadzając go z powrotem na trop.

Ruszył dalej biegiem, dzięki błogosławieństwu Pana usuwając zmęczenie i bolesne kłucie w płucach. Miał taką przewagę nad ściganym, że tamten najpewniej po takim biegu ledwie dyszy. Uciekający najwyraźniej jeszcze dwa razy usiłował zgubić pogoń skręcając gwałtownie, lecz kapłan nie dał się ponownie złapać na tą samą sztuczkę. W końcu, po dłuższej chwili biegu dotarł do dużych, masywnych drzwi najpewniej prowadzących do świątyni. W środku najpewniej czekała zasadzka lub uzbrojony przeciwnik, ale Blacker nie miał wyboru. Skoro dotarł aż tak daleko, musiał to zakończyć raz na zawsze. Poza tym nikt bezkarnie nie znieważa Pana rzucając jego kapłanem!

Najpierw przeładował broń i dokładnie obejrzał drzwi. Następnie spróbował je otworzyć. Jeżeli nie ustąpiły a mają zamek to spróbuje go przestrzelić, przeładuje broń i dopiero wejdzie do środka. Jeżeli nie mają zamka spróbuje obejść budynek w poszukiwaniu innego wejścia. Gdy tylko dostanie się do środka z garłaczem w lewej ręce i rapierem w prawej będzie powoli szedł przed siebie, nasłuchując najlżejszych nawet szmerów. Gdy dojdzie do walki najpierw wystrzeli celując w nogi i dopiero zaatakuje (jeżeli będzie taka potrzeba). W miarę możliwości postara się nie zabijać przeciwnika
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 26-08-2008, 10:40   #212
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
- Wiec ty nie...!? – westchnęła. – Wiec dlaczego my tak!?
Spojrzała na zdumionego dwarfa i resztę drużyny. Kurcze, może to wcale nie wina tych kryształków!? Widzisz, odkąd zetknęliśmy się z kulą wypełnioną tymi kryształkami, dniami zamieniamy się w wilki – szepnęła do dwarfa. – Ale zachowujemy swój umysł, więc nie musisz się nas bać, knypku! – uśmiechnęła się i zachichotała.
- Dniami powiadasz... w wilka... fajno! I uważasz że to prze to badziewie? To może jednak ja też? Nie wiem co się działo w dzień... nie pamiętam... a nie, pamiętam! Spałem wtedy... a raczej byłem nie przytomny po takim wielkim jebudub wywołanym tym kryształkiem - wskazał na okruchy (chyba) ukryte w kieszeni elfki.

Człowiek spętany przed paroma minutami zaczął tykać kijaszkiem ścierwo robaka. Po "wysondowaniu" jął się taszczyć truchło ku kanałom.
- Mości Panowie. Pomożecie?
- Pomożemy! - chwycił oburącz urgrosh i zahaczając toporowatą stroną pomógł ciągnąć muzykowi ciało robala.
- Czekajcie, pomogę wam! - odrzekła długoucha wychodząc na zewnątrz. W tym momencie podłogę pokryła cieniutka warstwa lodu. Ułatwiła tarcie pomiędzy trupem a podłogą lecz niespodzianka o mało nie wywróciła karła.
- Co do stu goblinich szamanów się dzieje? Co to ma znaczyć? - nagła zmiana podłoża zaskoczyła Ulfgera lecz i pomogła im w taszczeniu wija.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 28-08-2008, 17:08   #213
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kall`eh;

- Fooch!!... - Warknął i odwrócił się od Lona plecami. - Ni tknę nawet paluchem, póty nie łotrzymamy wyjaśnień i póty mienia ni przeprosis.
Lon westchnął gorzko.
- Zechciej wybaczyć mości panie, sprawa jest zagmatwana. Kilka lat temu ten wij zjawił się w mieście i pożarł kilkanaście osób. O byłby skandal, gdyby teraz ktoś znalazł jego truchło w moim domu! Izabella, moja żona, z pewnością wykorzystałaby ten incydent przeciwko mnie!!! Widzicie... – westchnął znów, zgorzkniały. – Za kilka dni miałem podpisać papiery rozwodowe i. Wykreślić Izabelle z testamentu. Jakimś cudem musiała się o tym dowiedzieć, ale nie podejrzewałem, że tak śmiało przystąpi do zamachu na moje życie! Mogłem się spodziewać, właściwie... Nie układało się nam, rozumiesz, szlachetny mości krasnoludzie. Kiedy podczas ostatniej kłótni rzuciła „pożałujesz”, zaraz potem rzucając wazonem, mogłem domyślić się, że w jej babskim umyśle, daruj madame Kiti, nie jestem już kimś godnym poszanowania...

Ulfger i Ba[gah!]amadeusz; Postanawiacie posprzątać i odłożyć wija na miejsce. Hmmm jak to złapać? Za flaczki, za pancerzyk, za nogi...? Kiti wymyka się z piwniczki, lodowaty wiatr i zamrożona podłoga dając wam znać o jej przemianie w białą wilczycę. Po lodzie znacznie łatwiej [o ile to w ogóle łatwe] przeciągnąć wielkiego trupaaaaAaaa [ślizg, nóżkinakrzyż mode on].
Trochę to trwa, ale ostatecznie udaje się wam wepchnąć wija za rozwalone drzwi do kanałów [metodą upychania skarpety w szufladzie nogą]. Przez cały ten czas Lon krążył nerwowo przy drzwiach, wzdychając, załamany, zły, kontemplując, rozmyślając. Nikt ze straży ani gości nie zajrzał na szczęście do piwniczki.
Słyszeliście tylko kroki i wrzask: „WILK!!!” po czym cichnący tupot.

Lunar;
Podkradasz się do ofiary, cały czas oceniając malejącą odległość między wami... jeszcze... jeszcze... JUŻ!
Skoczyłeś, rzucając się na swoją ofiarę i wbijając kły w jego twarz.

* * *
Normalne zwierzę nie zachowuje się w ten sposób. Ten wzrok...
Szla...!!! Czułem to, po prostu czułem, że skoczy!
* * *
Lunar; mężczyzna krzyknął z wściekłością, kiedy zacisnąłeś szczęki i poczułeś krew na języku. Oparł cały ciężar twojego ciała na ramieniu, którym się zasłonił, i próbował cię odepchnąć. Pchnąłeś go, niemal powalając go na plecy, gdy nagle sapnął i gwałtownie przechylił się do przodu, pchnął ramieniem, jakby siła gwałtownie wzrosła. Zdołał cię odtrącić i zerwał się na równe nogi, gwałtownie prostując ku tobie prawa rękę.



Oślepiający magiczny blask sprawił, że zdecydowałeś się wycofać póki co. Odskoczyłeś i schroniłeś się w bezpiecznej bocznej alei, gdzie poczekałeś, aż wzrok ci powrócił. Wyjrzałeś ostrożnie. Pod wrotami świątyni stał... Balcker?!

Blacker;
Krzyk?… TAM!
Docierasz pod drzwi ze śladami krwi.
Próbujesz otworzyć drzwi świątyni. Otwierają się do wewnątrz, ciężko, skrzypiąc. Hm...? Zauważasz kątem oka, że coś porusza się w uliczce za tobą... Lunar nadchodzi!

Blacker, Lunar;
Zaglądacie do świątyni.



Wchodzicie. Lunar przystaje za progiem, zastanawiając się, czy jest sens aby wilk tam wchodził. Blacker trzyma w pogotowiu garłacz i rapier. Nasłuchując, skradacie się w mroku. Nic się nie porusza.
Tam! Tam ktoś jest!
Zakradacie się bliżej. Migotanie płomienia świecy...? Cień sylwetki...



Zdumiony mnich podnosi głowę i zerka w kierunku Blackera.
- Chwal swego boga, przyjacielu. Czym mogę służyć? – wita się serdecznie mnich.
Zdaje się, że odbywał jakieś czuwanie czy coś w tym stylu? Nie słyszał krzyku mężczyzny pod wrotami?
Spytany o tajemniczego mężczyznę w czarnym płaszczu, zdziwiony mnich wzrusza ramionami.
- Nikt taki tutaj dziś nie zawitał, panie!
Przeszukujesz nawę główną. Ani śladu obcego w płaszczu. Ani śladu krwi.

Amadeusz, Kall`eh, Ulfger, Kiti, Sachet;
Udało się zapchać wija do kanałów.
- Zasłońcie regałem wejście do tych kanałów – poprosił Lon, zerkając na rozbity w drzazgi właz. – Uf, co za ulga... Zabawne, jesteście całkiem obcy, a jednak... Dobrze, dobrze, powiem wam!... Zawdzięczam wam życie! Dziękuję! Oto co wiem...

Cunner, którego imię wspomniałaś, madame Kiti, zawsze handlował ciekawym towarem, a pewnego dnia zabronował mi kilkanaście sztuk unikalnej broni i jedną zbroję. Takiej broni wie widuje się zbyt często. Była zniszczona, przyrdzewiala, ale te zdobienia, kształt, wykonanie, tak, byłem pewien; to była broń oddziałów Wismerhilla! Sądziłem, iż Cunner nie miał o tym pojęcia, i kupiłem to od niego. Wkrótce jednak napisał do mnie list i powiadomił, że będzie miął tego dużo więcej, i jeśli chcę, mogę to od niego kupować. Byłem zdumiony. Skąd on wziął tyle rzadkiego towaru?! Mało tego, handlował dziwnymi artefaktami, niespotykanymi już wazami, naczyniami, ozdobami... Pomyślałem, że okrada muzea, ale było tego zbyt wiele... W końcu spytałem wprost, czy znalazł Tsarothah. Niektórzy wierzą, że Tsarothah to legendarne miejsce starcia armii elfów z armią księcia Parisala i oddziałami Wismerhilla. Parisal był niepokonany, podpił te ziemie, i szedł przez kraj, niszcząc wszystko. Wismerhill był drowem, dowódcą armii, który zmordował swego przełożonego. Spotkał się z Parisalem pod Tsarothah, nikt nie wiedział, czy dojdzie do bitwy, czy do sojuszu. Wtedy elfy zaatakowały. Zamierzały powstrzymać wojnę wyniszczająca kraj i ruszyły do walki, chociaż było ich trzykrotnej mniej niż wrogów. W decydującym momencie Wismerhill niespodziewanie zdradził Parisala i stanął po stronie elfów. Armia Parisala została wyrżnięta w pień. Co jednak owiane jest legendą – ponoć po walce dowódczyni elfów wydała swemu wojsku rozkaz zabicia żołnierzy Wismerhilla. Wszystkich. Poza samym Wismerhillem. A on, podobno, przyjął to ze spokojem. Tylko stał i patrzył, jak giną jego ludzie. Po wszystkim, odszedł z dowódczynią elfów. Rozumiecie? To wszystko tam zostało. Te trupy, ci ludzie, ci wrogowie... ich uzbrojenie, ich zbroje, ich dobytek...
Tsarothah owiane jest wieloma legendami. Wielu bezowocnie szukało tego miejsca. Nie wierzyłem, że Cunner je odnalazł. Zaproponowałem, że wyślę mu ludzi do pomocy, aby dostarczyli mi więcej towaru. Dwie pierwsze dostawy były zadowalające. Trzecia nie dotarła. Znaczy, dotarła, ale bez moich ludzi. Cunner powiedział, że napadli ich zbiry. Cóż. Wysłałem kolejnych robotników. Wrócił tylko jeden. Ze zgrozą powtarzał, że tamtych zabrała mgła. Po prostu zniknęli. Ludzie Cunnera z kolei twierdzili, że moi słudzy zobaczywszy skarby, złapali co więcej i po prostu uciekli. Cunner narzekał, że i jego ludzie nie chcą współpracować. Tłumaczył, że świrują po ujrzeniu skarbów, albo boją się dzikich zwierząt zamieszkujących tamtejsze tereny. Żądał, abym przydzielił jego robotnikom obstawę zbrojnych. Kłóciliśmy się, sprawa była zbyt podejrzana...
Kilka razy kupiłem do niego dziwne metalowe kule wypełnione takimi samymi kryształami, jakie wy posiadacie. Nie miałem pojęcia co to było ani do czego służyło. Jako broń, być może. Armia elfów i armia Wismerhilla dysponowały niesamowitym uzbrojeniem, obcą nam wiedzą... Byłem ciekaw co to za krystaliczna substancja. Testy wykazali, że jest niespotykana na ziemi. Na powierzchni ziemi, znaczy się. Rozpada się pod wpływem światła. Uszkadza się. Testy na zwierzętach takich jak szczury i króliki, niczego nie wykazały. Zwierzęta wręcz jadły to i nic. Stwierdziłem, że ta substancja jest po prostu zniszczona i nieprzydatna. Cunner postanowić odkupić to ode mnie, gdyż znalazł magów chętnych na ten towar. Pomyślałem, że mógłbym nawiązać z nimi współpracę w badaniach. Długo nie było żadnych wyników.
Pewnego dnia w mojej pracowni zdarzył się wypadek. Kryształki wpadły do paleniska i wybuchły nieoczekiwanie. Wcześniej podgrzewane ani gotowane nie zachowywały się w ten sposób... Mój asystent ucierpiał w tej eksplozji. Zaczął... uh... zachowywać się dziwnie. Jeść stęchły chleb, gryźć... mnie po rękach... Aż w końcu, dniami zamieniał się w szczura. Szczura. Większego niż typowy przedstawiciel gatunku, ale zachowaniem nie odbiegał od szczurzej normy. Rozumiał ludzką mowę. Kiedy chciałem go złapać, użył lewitacji, aby unieść regał i cisnąć nim we mnie. Nie mogłem w to wszystko uwierzyć...Uznałem, że był niebezpieczny dla otoczenia...
Sekcja zwłok wykazała duże stężenie magicznej energii w jego organizmie. Zmieniła jego ciało, przesiąkło magią. Magia zatruła mózg. Pewne jego obszary, zwłaszcza te odpowiedzialne za uczucia, świadomość i wolną wolę, uległy uszkodzeniu. Nie wiem jak długo ukrywał przede mną swoją przypadłość, ale wiem, że kiedy to wykryłem, z każdym dniem jego stan psychiczny się pogarszał. Nawet nocami, jako człowiek, zachowywał się niczym obłąkany.
Rozumiem, że...

Z korytarza znów dobiegło czyjeś : „WILK!!!”
-...macie podobny problem – uśmiechnął się krzywo Lon. – Zdaje się, że Cunner opuścił miasto. Interesy? Nie wiem.

Zamilkł na chwilę.
- Nie wiem niestety, jak wam pomóc jeśli chodzi o te przypadłość. Nie potrafiłem wyleczyć mojego asystenta, zresztą, nie dał mi nawet szansy na dokładniejsze badania. Ale wiem, gdzie ludzie Cunnera znaleźli kule z tymi kryształami. Wiem, gdzie jest Tsarothah – szepnął poważnie i poufnie. Ostrzegam jednak, że tamtejsze tereny są bardzo niebezpieczne. Nie wiem, co tam jest. Bestie, zbiry, bagna, zabijające mgły, nie wiem. Wiem tylko, że sam nigdy bym tam nie poszedł i nikogo z moich ludzi już tam nie wyślę.
Nie znam niestety imion magów, którym Cunner sprzedał część kul. Wiem jedynie, że urzędowali w mieście Goran, na wschód stąd. Kilka dni drogi. Moglibyście ich odwiedzić, chociaż... cóż, wiadomo jacy są magowie. Myślę, że coś przede mną ukrywali, wyniki badań... – mruknął ponuro.

- Dziękuję za pomoc. Poradzę sobie już sam, wezwałem pomoc – potarł pierścień na swojej dłoni. – Jeśli i was spotkało to, co mojego asystenta, najlepiej będzie, jeśli nie będziecie zwlekać z poszukiwaniami rozwiązania tej zagadki – zaznaczył poważnie. – Wyruszajcie w drogę. Życzę wam powodzenia. Gdyby się wam nie powiodło, nawet jako wilki znajdziecie schronienie w moim domu, przyjaciele – zapewnił z ukłonem.

Wyruszacie, zanim zostaniecie wplątani w sprawę wielkiego wija, oraz zamachu na Lona Vendyka. Opuszczacie mury posiadłości. Blackera i Lunara nadal nie ma.
Postanawiacie zwiedzić dom Cunnera, jak wcześniej planowaliście.
Znajdujecie dom. Lon powiadomił was, gdzie mieszkał Cunner, zresztą, wiedzieliście już wcześniej, mniej więcej. Niewielki dom, jednopiętrowy, z balkonem.
Sachet otwiera zamki. W pobliżu nie ma straży, wszyscy stróże prawa zajmują się wrzawą panująca po balu u Vendyków.
Klik. Otwarte.



Pusto. Puściutko. Zostały tylko niektóre meble – łóżko, biurko, i szafa. No i kominek. Przeszukujecie meble, kominek, okna, szpary w podłodze. Nic podejrzanego.

* * *
Wszyscy;
Bal, wij, poszukiwania tajemniczego mężczyzny w płaszczu, rozmowy z Lonem...
Świt zbliża się wielkimi krokami!
Niebo jaśnieje, za jakąś godzinę wszyscy będziecie wyglądać jak Kiti i Lunar! Pora załatwić ostatnie sprawy i jak najszybciej opuścić miasto, póki straż zajmuje się chaosem po balu!
Pora spotkać się, znów stać się watahą, i ustali plan działania. Macie trzy drogi do wyboru.

Cunner. Nie wiecie gdzie jest. Wyruszyl na schód.
Tsarothah. Lon powiedział wam dokładnie, jak tam dotrzeć.
Magowie z miasta Goran.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 28-08-2008, 21:59   #214
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiedy Lon opowiadał o bitwie pod Tsarothah, Kiti słuchała z wybałuszonymi oczami, stojąc na korytarzu i nerwowo poruszając ogonem. Wreszcie jakiś trop!!! To mogło być to! Okazało się, że asystent Lona także miał wypadek tylko nie wilczy a szczurzy! Ulfger to samo, te same kryształki! To musi być to! Kiti nie bala się zajrzeć do piwnicy skoro Lon wiedział o ludziach zamieniających się w szczury i wilki.
Czy możesz nam powiedzieć gdzie mieszka ten sługa który przetrwał i powrócił z Tsarothah!? – spytała z nadzieją.
- HAW AW AW WRRR-AUH, AWAW HAW!?
Kurcze! – prychnęła pod nosem i kichnęła nerwowo.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 29-08-2008, 01:00   #215
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Kall'eh stał oparty o ścianę z założonymi rękoma. Lon, ani ze złością, ani ze strachem, co bardzo spodobało się Krasnoludowi, przeprosił i wyjaśnił oględnie o co chodzi. Dla dwarf'a oznaczało to tylko tyle, że trzeba pomóc. Jednak zanim zdążył się ruszyć, Kiti zniknęła, Bard z "kuzynem" zaczęli targać truchło i zrobiło się zimno. Na tyle, że podłoga się zeszkliła. To ino Kiti bydzie. Pomyślał machinalnie.
Czy poprawiło to szybkość targania wija? Nie koniecznie, natomiast na pewno poprawiło humor Kall'eha. Ponieważ widok tuptających i ślizgających się towarzyszy nie mógł nie rozbawić.
Gdy już się udało pozbyć cielska. Kall'eh się wreszcie ruszył i na prośbę Lona przesunął regał na miejsce wyważonego włazu.
Krzyki z za drugich drzwi wskazywały na to, że Krasnolud się nie mylił. Kiti nie czekała do wschodu. No właśnie, wschodu. Ile to jeszcze zostało? Godzina? Dwie? Było mało czasu. A ważnych informacji nie otrzymali jeszcze. Spojrzał na kompanów. Blackera nie było. Lunara też. Gdzie się podział ten Ciemny Elf? A Baybars? Czy będą pamiętali gdzie mieli się spotkać w razie zguby i załatwiania swoich spraw? Nie wiedział. Kim, że jest niedawno spotkany krewniak? Też nie wiedział. Ale była ważniejsza sprawa. Kryształ. I Tacy Jak My.
- Gites... - spojrzał jeszcze raz na regał. Piwo. - Mugę? - wskazał paluchem antałek. - dla lepsiejszego gaworzenia mości. - Po czym wziął antałek i zamierzał rozpocząć pytaniem gdy Lon się odezwał:
- Uf, co za ulga... Zabawne, jesteście całkiem obcy, a jednak... Dobrze, dobrze, powiem wam!... Zawdzięczam wam życie! Dziękuję! Oto co wiem...
Rozmowa był zajmująca. Kall'eh w czasie opowieści siedział przy ścianie. W miejscu nie zachlapanym przez wnętrzności paskudy. Nie dużo interesowało Krasnoluda. Natomiast słyszał i o walce pod Tsarothah i o samym Wismerhillu. Zawsze w opowieściach o tym zdarzeniu mówiono, że to ta z tych co zaczynają się od "za górami za lasami." Czyli bujda na sprężynach, jak powiadał pewien kołodziej. Zatem nie wierzył własnym uszom. Poczęstował Ulfger'a zawartością beczułki i polecił podać dalej. Słuchał i słuchał. Miał wiele pytań ale jakoś nie potrafił przerwać. Kiti właśnie wparowała do pomieszczenia i coś zaszczekała. Dawała znać żeby albo się pośpieszyć albo żeby o coś zapytać.Kall'eh świadomy, że pytania są ważne czekał z niecierpliwością końca mowy Lona.
[...]Myślę, że coś przede mną ukrywali, wyniki badań... - mruknął ponuro Lon.
- Muże zacznee zapytaniem - powiedział zamyślony patrzący się na wprost Kall'eh. - Ile księżyców przeszło łod ekspozyji, czy jakoj to żeś zwał, do noo wisz...wykrycia?
- Tsarothah...- westchnął Kall'eh, pokręcił głową - To ni bywałe. Znam łod dziecka łopowieści ło Tsarothah. Czy badzo idzi się wzbogacić na tym? Ta broń... - spuścił głowę, spojrzał na Krasnoluda numer dwa. ((przykro mi byłem pierwszy))
-Ta broń. - Powtórzył.
Zamilkł czekając na odpowiedzi i pytania reszty. Kiti się wyrywała jak by o coś chciała zapytać.

***
Możliwość powrotu do Lona i do jego piffka, przyprawiła, na "do widzenia", o dobry humor. Tylko gdzie się teraz udać? Cunner? Tak Cunner. Tylko, że tam nic nie było. Nawet nie warto o tym wspominać. No może tylko to, że wataha różnego gatunku istot, upewniła się, że Cunnera nie ma w mieście. Na wschód. To co dalej?
- To gdzieżeśmy się umówili wrazie zaguby? - spojrzał na resztę - Trza by się tamoj udać czekając na Lunara. Blacker samoj się znajdzie. W kuńcu Ogień go strzega. A muże chwil pare u mości Lona spędzimy? Tam chyba pierwiej nas szukać bedo... - Zatrzymał się i spojrzał po kompanach pytającym wzrokiem.
-
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 29-08-2008, 22:03   #216
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Knypek, ten Knypek nr 1 (był pierwszym knypkiem w drużynie!) odezwał się jako pierwszy. Zadał całkiem sensowne pytanie Lonowi, na co Kiti chwilowo niemowa odetchnęła w duchu i pomerdała z uznaniem ogonem.
- To gdzieżeśmy się umówili wrazie zaguby? - spojrzał na resztę.
Kiti opuściła ogon i schyliła smutnie głowę.
- Trza by się tamoj udać czekając na Lunara. Blacker Flammewärter samoj się znajdzie.
Kiti podniosła głowę, nadstawiła uszu i pomachała wesoło ogonem, wystawiając różowy język.
- W kuńcu Ogień go strzega. A muże chwil pare u mości Lona spędzimy?
- HAW! – zaszczekała z dezaprobatą.
- Tam chyba pierwiej nas szukać bedo... - Zatrzymał się i spojrzał po kompanach pytającym wzrokiem.
Kiti zakręciła się nerwowo w miejscu, piszcząc niecierpliwie.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 30-08-2008, 17:31   #217
 
luiner's Avatar
 
Reputacja: 1 luiner nie jest za bardzo znany
To czego nie zauwazy czlowiek moze zauwazyc wilk, gdyz patrzy innymi zmyslami... Lunar weszy przy wejsciu odszukujac sciezki, zapachu ciala, potu, krwi... zapachu prochu... kompozycji jaka w kilka godzin nie zniknie dla czujnego nosa, a tym bardziej w pare chwil...
Jesli uda sie odnalezc trop prowadzi nim Blaceka, jesli nie podaza probujac odlanezc go na zewnatrz swiatyni, w miejscu gdzie zaatakowal ofiare, jesli i to nic nie pomoze idzie ze spuszczonym lbem jak zbity pies wlekac sie bezuzytecznie za towarzyszem...
 
luiner jest offline  
Stary 30-08-2008, 20:13   #218
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Łyknął sobie zdrowo z antałka po czym oddał dalej w kolej. Zimny napój krasnoludzkich bogów spłynął po jego wyschniętym gardle dając ulgę cierpieniom pragnienia. Dawno nie rozkoszował się tak smakiem pysznego piwa.
- Ech! Dzięki bracie! Tego mi było trzeba! No! A teraz do interesów! Więc mówisz mości panie Lon, iż tam w Tsarothah można znaleźć bezpańską broń? No to można się niźle obłowić. Chmmm... wygląda na to, iż moja podróż znacząco się wydłuży. No dobra, przyjaciele! Ja tylko znajdę Blackera i mogę z wami wyruszyć choćby na sam kraniec tej ziemi. Jeśli oczywiście będzie z tego zysk. A i może kapłan z nami wyruszy. Któż to tam jego wi. No ale jak go znajdziemy? Nie ma go tutaj? Chmmm... a ty co psinko? Na dwór chcesz? Do tualety? Poczekaj chwile... Ej zaraz? Czy ty to ta elfka co tu przed momętem stała? Czyli nie żartowaliście z tymi... wilkami... i to od tego kryształu.... .... .... Aaaaaaaaaaa! to ze mną też tak będzie? Ja nie chcę! Ja lubię swoja postać! Nieee! - złapał się obiema rękami za głowę - nie to nie może tak być! I wy wszyscy? No rzesz szlag by to trafił! Ile do dnia? Niedługo... lepiej... co by jako wilki w mieście nie być. Szczur... szczur... szczur... ej no to ja też szczurem moge być? Nieee, ja wole wilka! Machrusie przenajsłodszy spraw aby to był wilk... to był wilk... wilk. Ja nie chcę być szczurem! Nie chcę! - spanikowany biega w kółko trzymając się za głowę. Nagle stanął, wziął głęboki oddech, uspokoił się - No to idziemy na to wasze ustalone miejsce. Może on tam na nas czeka?
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 31-08-2008, 19:18   #219
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kall`eh zadaje Lonowi pytanie, gdyż szczekanie Kiti nie dotarło do uszu alchemika zrozumiałe.
- Muże zacznee zapytaniem - powiedział zamyślony patrzący się na wprost Kall'eh. - Ile księżyców przeszło łod ekspozyji, czy jakoj to żeś zwał, do noo wisz...wykrycia?
- Jak wspomniałem, nie mam pojęcia, ile dokładnie trwała jego przemiana. Od samego wybuchu do momentu, kiedy odkryłem, ze zamienia się w szczura, minęły jakieś dwa tygodnie, lecz podejrzewam, że już wcześniej dochodziło do przemiany, a on po prostu to ukrywał.
* * *

Wygląda na to, że ten wilk nie tylko zachowuje się podejrzanie, ale i dziwnym trafem nie wzbudza przerażenia u tego podejrzanego kapłana ognia. Wytresowane zwierzę? Wątpię.
Nigdy nie sądziłem, że czas pozbawiający cel zapachu będzie aż tak przydatny.
Kusiło mnie, by schwytać to stworzenie, teraz, kiedy nadarzyła się świetna okazja. Zawsze jednak uważałem, że jeśli chodzi o żywe istoty i ograniczanie ich wolności, warto zastanowić się dwa razy, zanim popełni się niemiły błąd i kogoś skrzywdzi. Ten wilk najwyraźniej gdzieś podążał, szukał kogoś. Czy byłem to ja, nie sądzę. Okaże się, kiedy trop wywietrzeje.
Okazuje się, że mogło być dużo prawdy w słowach Arkasa i Kliffa. Kuszące, ale przecież wilk nie jest sam. Jest wilk, musi być i reszta watahy. Lepiej pozostać w cieniu i obserwować.

Potarł delikatnie policzek, przejechał palcami po dużej bliźnie. Drugą ręką pomacał obolały wciąż bok.

Najważniejsze, że Lucjusz otrzymał to, na co zasłużył. Że Lon Vendyk przy okazji ocalał z niechybnego zamachu, tym lepiej.
Pozostanę póki co tutaj kilka dni, mam ochotę bliżej przyjrzeć się tej sprawie. Izabelle i jej ludzie, powinienem to zbadać. Sam Lon nie jest świętoszkiem, okazuje się, że wcale nie zniszczył tej swojej chimery, ogromnego wija, a ukrył go w podziemiach, z pewnością coś a nim testował, ot, chociażby, ile ten stwór wytrzyma bez jedzenia. Ciekawe kto był w stanie otworzyć zapieczętowany właz. Musiał to być jakiś mag. A ten kapłan ognia, ten wilk – nie wyglądają, jakby w ostatnim czasie błądzili po kanałach. Ciekawe.

* * *

Lunar; krążysz wokół świątyni, węsząc, poszukując zbiega. Jego zapach w przedziwny sposób roznosi się wszędzie wokół, czujesz go wszędzie! Nie możesz znaleźć jednej, wyraźnej ścieżki! Okrążasz świątynię, wciąż to samo, wciąż nie możesz zlokalizować wyraźnego tropu! Coś tu jest nie tak!

Blacker; Trochę zaskoczyła cię obecność mnicha w tym miejscu o tej porze, i jego pytania. Gapisz się chwilę na niego w milczeniu, doskonale wiedząc, że zbliża się świt i wasza przemiana. To zła pora na wyjaśnienia. Wycofujesz się ze świątyni, gdzie czeka smętny Lunar. Zdaje się, że i on zgubił trop. Podejrzany był ten mężczyzna, oj podejrzany...

Lunar, Blacker; Zaczynają rozbrzmiewać charakterystyczne głosy ptaków śpiewających przed świtem. Na głównych ulicach pojawia się coraz więcej ludzi, głównie handlarzy, grzebiących przy swoich sklepach i straganach.



Nie ma czasu. Dobrze, że ustaliliście miejsce spotkania Watahy na wypadek gdybyście się rozdzielili.
Wychodzicie z miasta i kierujecie się na bardziej odludne tereny. No i proszę! Z daleka widzicie już towarzyszy!...
Zaraz... coś jest nie tak... Gdzie Baybars i Sachet?! A ten... krasnolud, co tam robi?!

Kiti, Kell`h, Ulfger, Amadeusz;
Póki co nie ustaliliście, dokąd wyruszycie. Postanawiacie poczekać na resztę Watahy w miejscu, które ustaliliście, i razem podyskutować na ten temat. Czekacie za miastem w lepko-mokrym chłodzie zbliżającego się świtu, na bezpiecznym odludziu.


Ktoś się zbliża, w oddali widzicie dwie sylwetki, człowieka i wilka. To Blacker i Lunar! Coś gorzkie mają miny…

Wszyscy; Znowu razem!
Wyjaśniacie Blackerowi i Lunarowi, co zaszło we dworze podczas ich nieobecności. Opowiadacie o rozmowie z Lonem. O trzech drogach do wyboru. Tsarothah, magowie, lub Cunner.

Wstaje słońce! Pierwsze promienie przedzierają się poprzez zasłonę chmur, i mglistość porannej rosy!



Znów to dziwne uczucie dezorientacji, słabości, mdłości ,zawrotów głowy... Znów znikąd biarą się sierść, cztery łapy, ogon...

Znów jesteście wilkami. Wasz nowy towarzysz, dwarf Ulfger, także ulega przemianie – szczęśliwie, nie w szczura ani inną wiewiórkę, a również w wilka.
Klątwa nie klątwa. Pora wyruszać!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=ILRm0hUMQoI&feature=related[/media]

Byle na wschód. I Tsarothah, i miasto magów znajdują się w tamtym kierunku. Problem w tym, ze niedługo drogi prowadzące ku nim rozdzielają się. Póki co nie ma sensu stać w miejscu i czekać na cud – możecie pokonać kawałek drogi, w międzyczasie rozważając to, dokąd powinniście skręcić na rozstaju.
Słońce wstaje bardzo leniwie. Las jest chłodny, mokry od rosy, śpiący jeszcze.


Wywęszyliście niewielką sadzawkę. Przystajecie, ponieważ macie nieodparte wrażenie, że w gąszczu przed wami coś się porusza! Gniewnie warczenie z zarośli oznacza, że mieliście rację!
Z klasycznie okolicznych klasycznych krzaków wyskakuje pięć dziwacznych stworów, tak jakby klasycznie was otaczając. Dobry boże co to?! Trzynogi jamnikokrokodyl wielkości owczarka pasterskiego?! Ciężko określić o co chodzi tym, najwyraźniej klasycznie stadnym stworom – weszliście na ich teren, za blisko ich gniazda...? Jedno jest pewne – są klasycznie wrogie i nie tracąc czasu atakują was!
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg jamn.JPG (69.8 KB, 15 wyświetleń)
lastinn player
File Type: jpg jamn2.JPG (52.9 KB, 15 wyświetleń)
lastinn player
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 01-09-2008, 14:59   #220
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Składanie wija do kanałów okazało się być proste. Głównymi powodami mogła tu być magiczna pomoc Kiti, mogło również pomóc mężne ramię (albo dwa) krasnoludów. Amadeusz jednak nie mógł sobie zarzucić, że nie pomógł. Pomógł i teraz był z siebie zadowolony.

Gdy skończyli, wysłuchali nader ciekawej historii z ust Lon’a. Niestety nie była ona wierszowana, nie mogła też zakrawać na miano porządnej prozy. Amadeusz słyszał już kilku krotnie opowiadania bardów, a także rzekomych uczestników opisywanych wydarzeń. Nie w historiach jednak nie było niczego co jakoś specjalnie przykuło by uwagę barda. Wszyscy śpiewają zawsze o zdradzie, honorze i miłości. Temat ten zawsze jest uniwersalny i zawsze niestety jest komercyjny. A Amadeusz zdecydowanie był poeta nietuzinkowym, nie śpiewał zatem na zwyczajne tematy.

Wydarzenia następnych minut, zdawać by się mogło przeminęły bez udziału barda. Poecie było wszystko jedno, gdzie się udadzą. Zasadniczo chodziło o to aby ta klątwa w końcu przeszła... żeby w końcu nie trzeba było przyodziewać tej parszywej sierści. Udali się szybko na granice miasta. W miejsce gdzie ustalili punkt zborny. Spotkali się, prawie w komplecie. Nie było z nimi Sacheta i Drow’a. Ale kto by się przejmował nieobecnością mrocznego i jakiegoś tam kota. Zasadniczo był Kiti, w swej biało-wilczej postaci. Zasadniczo zatem było nieźle.

Udali się na wschód, bowiem w tym kierunku wiodła każda, możliwa do wybrania droga....


... i nastał świt....

Przemiana, nie była absolutnie niczym przyjemnym. Już ze względu tylko i wyłącznie na konieczności przechodzenia tych katuszy dwa razy dziennie bard był zdania, że czem prędzej powinni wyjaśnić kwestię klątwy. Tak czy inaczej ponownie stał się czarny, ponownie stał się włochaty. Uniósł głowę do góry i zawył przeciągle, smutno.

– Proponuje najpierw udać się na to pobojowisko. Uważam, że wizyta u magów raczej nie przyniesie nam niczego dobrego. Magowie są raczej z tych, którzy nie dzielą się swymi sekretami, nie mając w tym własnego interesu. A taki numer jak z Lon’em może nam się po raz drugi nie udać. Lunar przepraszam za ten incydent ze strażami. Intencję miałem dobre Wilk położył uszy po sobie i opuścił ogon. Zaraz potem zaczął węszyć. Coś tu nie pasowało, ktoś tu był.

http://youtube.com/watch?v=iJkIz7F4mek&feature=related

Jak na wezwaniem, pojawiły się przed nimi jakieś dziwne, nie podobne do niczego cosie. Pomieszanie ważki z czymś innym, wielkości na dodatek dużego psa. Większe od niego? Okaże się za chwilę. Dziwne robale okrążały ich, miały dość jednoznaczne zamiary.

- Nie wiem, o co chodzi, ale może omówimy to przy bezalkoholowym? Zaczął niepewnie Amadeusz. Miał jednak świadomości, że takie argumenta mogą nie trafić do jego oponentów.

Nie? No i dobra! Jazda! Wilcza natura brała już w nim górę. Spokojny bard oddalał się objęciach zapomnienia.. kontrolę przejmował wilk, członek watahy. Zaatakowanej watahy!
[Akceleracja mode on]

Szybko, niczym wystrzelony z arkebuza czarny wilk skoczył do przodu. Celem jego ataku, był pierwszy przeciwnik z brzegu. Ten, który pierwszy szedł do ataku, ten który mógł uważać że jest w stanie coś im zrobić. Konkretnie celem ataku była jego grdyka.

- Niech posoka leje się szeroką, rzeką! Niech wasze ścierwa będą przestrogą dla tych którzy nadejdą. Niech wasi następcy będą świadomi tego, że nie warto zadzierać z Wataha! Niech zęby zanurzą się w mięsie! Niech poczuję jak uchodzi z Was rzycie! GIŃCIE!!! AAAAAAAAAŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁUUUUU UUUUU!
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172