Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-12-2008, 19:33   #51
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Mimo bólu i wysiłku, jaki kosztowało go użycie magii, Halaz uśmiechał się cały czas. Nawet wówczas, gdy trzej bandyci krzyczeli z przerażenia i błagali o litość. Uśmiechał się czując ich cierpienie, a w tym uśmiechu wiele było nienawiści do ludzkiej rasy. Or-Utain robił jedynie przysługę całemu światu pozbywając się w tak efektywny sposób te pasożyty. Nie obchodziło go kim byli - zaczepili go, gdy spieszył się do drużyny. Nikt nie robi tego rodowi Utain. Gnom zręcznie rozprawił się z hersztem drużyny, nim ten zdołał skrzywdzić druida. W tym samym momencie Halaz odwołał czar i poziom temperatury powoli się wyrównywał. Wstał z błota jakie utworzyło się wokół niego, spojrzał na zamarzniętych bandytów, a potem na wijącego się we krwi szefa. Nie było świadków. Ci prymitywni mieszkańcy tej dzielnicy pomyślą, że popili sobie zbyt dużo i zabił ich w nocy mróz. Ten tutaj, krwawiący... też zamarznie. Nie będą pytać, a władze miasta z pewnością nie zainteresują się zwykłym rzezimieszkiem. Halaz spojrzał w twarz herszta, w jego oczy. Ścisnął laskę i uderzył z całej mocy w bok głowy. Odgłos uderzenia był dość wyraźny, a mężczyzna szybko przestał wierzgać.

Or-Utain otarł krew z pyska. Brzydził się bezsensowną przemocą, lecz w tym przypadku chodziło o przyszłość całej drużyny, oraz o zadanie jakie miał do wykonania. Jednak w duszy czuł niesamowitą przyjemność po pozbyciu się przeciwników. To było chyba uczucie zemsty. Już dawno nie odczuwał go tak mocno. Słodkie mrowienie w ciele, w umyśle ekstaza. Miał ochotę stać tutaj i rozkoszować się tą chwilą. Śmierć znów była tak blisko, lecz tym razem nie jego śmierć. Chciał się śmiać.
Gdy szedł w stronę umówionego miejsca do spotkania, przyszło oczyszczenie. Ludzie też byli dziećmi natury, choć zbuntowanymi, to jednak przybyli od niej. Nie miał prawa zabierać im życia. Z drugiej strony oni chcieli zabrać ich życie, więc nie zastanawiali się nad tym głębiej. Musiał stawić opór. Czy jednak zasługiwali na śmierć? Musieli umrzeć, dla dobra przyszłej misji. Nie, wcale nie musieli. A jednak powinni! W swojej koncepcji przyszłego świata, Halaz nie widział ludzi. Jeśli już się pojawili to w roli pół-zwierząt. Przywilej tworzenia cywilizacji przypadłby innym rasom, które potrafią z naturą współpracować.

Znalazł się przed nietypowo oświetlonym budynkiem i od razu wiedział, że ma do czynienia z ich "sekretną" kryjówką. Gorzej, bo do domku dobijała się straż. Halaz natychmiast ukrył się za jakimiś leżącymi w pobliżu skrzyniami. Nie mógł teraz zwracać na siebie uwagę. Być może pozwoliłoby to drużynie jakoś zadziałać, z drugiej strony strażnicy mogliby tu wrócić z większym wsparciem. Nie dość, że okno magicznie oświetlone, to jeszcze "dziwny stwór" kręcący się w pobliżu. Należało szybko wymyślić plan. Magia mogłaby się przydać, ale raczej nie byłoby to coś efektywnego ze względu na ogólne zmęczenie Halaza. Wszystko zależało od tego, co zrobią ci w środku. Jeśli postąpią rozsądnie, Halaz rozpocznie działanie. A może lepiej nie czekać?
 

Ostatnio edytowane przez Terrapodian : 18-12-2008 o 19:36.
Terrapodian jest offline  
Stary 21-12-2008, 00:01   #52
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Biały Kruk- Zieloni

- A więc co ma mi do przekazania Cień? Czy może masz ochotę porozmawiać o tym co sprowadziło, aż tylu najemników w tym samym czasie do miasta? Czyżby ta intratna propozycja rozsiewana przez białowłosą kobietę?

Powiedziała wprost liderka gildii, jak mogło się Krukowi wydawać. Kobieta była bardzo "nietypowa". Kolor jej skóry był zielony, a jej głos rozbrzmiewał w sali niczym melodyjna pieśń, grana przez bardów, na królewskich ucztach.
Mężczyzna rozejrzał się dookoła, oceniając swoją sytuację, która nie była zbyt ciekawa. Każde źle dobrane słowo mogło skończyć się śmiercią z ręki jednego ze strażników, stojących obok kobiety, lub tuzina innych, ukrytych.

-W pewnym stopniu jestem tu z powodu ogłoszenia.- odpowiedział pewnym tonem- Jednak nie o tym chciałem rozmawiać. Potrzebna mi twoja pomoc. Muszę jak najszybciej zebrać możliwie jak najwięcej informacji o południowej Wieży Czterech Węży. Liczy się wszystko, a jak mniemam twoje archiwa są pokaźne i na pewno znajdzie się coś o takim miejscu.
Jeżeli chodzi o to, co ty będziesz z tego miała, to wszystkie koszta skieruj do Cienia. On się tym zajmie.


- Hahaha - zaśmiała się głośno. - A jakie mam gwarancję, że jesteś wysłannikiem Cienia? Poza tym, kto mi zagwarantuje, otrzymanie należnej sumy w zamian za pomoc? Wiedz, że ta wieża to nie zwykłe więzienie. Nawet swoich ludzi nie jestem w stanie z niego wyciągnąć, jeśli trafią na wyższe piętra. - wyraźnie mina jej zrzedła po tych słowach.

-A jaką ja mam pewność, że informację, które mi dasz są prawdziwe?- odpowiedział, wpatrując się w kobietę- Tak to jest w tym fachu- nigdy nie ma się pewności... Oczywiście jestem pewien, że nie jest to ci obce.- w głosie Kruka zabrzmiała nutka ironii- A co do mojej wiarygodności... Jestem pewien, że wy złodzieje macie jakieś magiczne sposoby, żeby porozumiewać się ze sobą w szybki sposób. Z tego, co mi wiadomo, Cień posiada lustro, dzięki któremu jest w stanie porozumieć się ze kimś oddalonym nawet o kilka tysięcy mil- spojrzał na kobietę i dodał- Myślę, że jest to lepsza metoda niż zabawa w dwadzieścia pytań, aby sprawdzić moją wiedzę na temat Cienia.

W odpowiedzi na słowa Kruka, kobieta machnęła ręką i jeden z ochroniarzy opuścił pomieszczenie.
- Zweryfikujemy twoje słowa, ale załóżmy, że mówisz prawdę...- złodziejka poprawiła się na siedzeniu. - Wieża Czterech Węży to budowla starsza niż to miasto mój drogi, dużo starsza. Wiemy, że strzeże jej antymagiczna bariera i...i węże na jej murach. Dostać się do niej można tylko trzema drogami. Dając łapówkę komu trzeba, będąc zawleczonym przez straże, oraz można zaryzykować i spróbować drogi przez kanały. Moim podwładni mają odgórny zakaz udawanie się w jej pobliże. - kobieta popatrzyła na Kruka oczekując na jakieś konkretniejsze pytania.

-Trzy drogi...- mruknął Kruk- I taka twierdza nie ma żadnego ukrytego przejścia? Musieli przecież przewidzieć najgorsze scenariusze i przygotować sobie awaryjne wyjście.- stwierdził- Interesuje mnie jeszcze jedno, jeśli oczywiście dysponujesz takimi informacjami. Mianowicie straż w wieży. Nie sądzę, żeby strzegli jej tylko zwykli żołnierze, dlatego chcę się przygotować nawet na najgorsze- przerwał na chwilę, myśląc nad tym czego jeszcze mogą potrzebować-Jeśli nie proszę o zbyt wiele, to pomocne byłyby też jakiekolwiek plany wieży, rozkład korytarzy i pomieszczeń- spojrzał na kobietę, czekając na odpowiedź- Aha! Jeszcze jedno. Na którym poziomie mogą trzymać najgorszych skazańców i jak mogą być strzeżeni?

- Plany wieży? - kobieta prychnęła. - Nie posiadam czegoś takiego, w sumie wątpię czy w ogóle istnieją. A ukryte wyjście jeśli istnieje, to jest jak sama nazwa wskazuje...ukryte. A jeśli chodzi o strażników to warto uważać na gwardie kapitana Wasylego, człowieka zajmującego się przesłuchaniami. Wredny typ, już dawno chciałam go dopaść...- jej twarz zrobiła się cała czerwona z nerwów. Z trudem wysyczała dalszy ciąg przez zęby. - a jego ludzie posiadają wyjątkowe przeszkolenie. Są groźni i mają w swoich szeregach wielu uzdolnionych zabójców. Im wyższy poziom tym gorzej, tam wrzucają najgorszych przestępców.

-Czyli przekupienie kogoś, lub kanały... Tylko te warianty wchodzą w grę.- powiedział- Nie znam do końca miasta, nie wiem kto tu jest kim. Byłbym wdzięczny, gdybyś pomogła mi jeszcze dostać się do odpowiednich osób, które mogą załatwić nam wejście lub, chociaż mnie na nich naprowadzić. Informacje o wejściu w kanałach też byłyby bardzo przydatne.- dodał- wiem, że proszę o dużo, ale Cień ci to wynagrodzi, nie martw się...

-To się jeszcze okaże…- odpowiedziała na wzmiankę o kosztach- Jeżeli chodzi o to, kogo trzeba przekupić jest pewien strażnik, trzymający wartę w samo południe. Bardzo chętnie współpracuje po usłyszeniu magicznego słowa… „złoto”. Informację o wejściu przez kanały są, jakby to powiedzieć… zbyt drogie, nawet dla niejednego króla- księżniczka złodziei uśmiechnęła się mówiąc to i sięgnęła po wysadzany klejnotami kielich wypełniony winem- Myślę, że ta rozmowa ciągnie się już ciut za długo… Możesz już odejść.

-Jeszcze jedno!- wyrwał Kruk.

-W mojej obecności lepiej odrzuć zuchwalstwo...- odpowiedziała srogo.

-Wybacz, ale muszę napisać list do Cienia, z wyjaśnieniem całej sytuacji. Ułatwi to wypłatę należytej sumy- uśmiechnął się, a złodziejka machnęła ręką do jednego ze sług.
Po chwili Kruk został zaprowadzony do małego pomieszczenia, gdzie usiadł przy biurku pisząc list do swojego „przyjaciela”:

Cieniu.

Z powodu nieoczekiwanego toku wydarzeń musiałem zwrócić się z prośbą o pomoc do tutejszej Gildii Złodziei. Ich pomoc nie jest tania, a ze względu na to, że całe pieniądze, które miałem przekazałem tobie, aby spłacić część długu powiedziałem, że to właśnie ty opłacisz informację nabyte tutaj. Może pocieszy cię to, że pomoc złodziei przybliża mnie do osiągnięcia celu, który ty mi narzuciłeś.
Twoja przyjaciółka ma bardzo wygórowane wymagania co do doboru towarzyszy do nadchodzącej wyprawy, więc nie zdziw się, gdy przyjdzie kolejny list ode mnie. Musisz zrozumieć, że na tym świecie wszystko ma swoją cenę… Zresztą ty wiesz to najlepiej…

Z uszanowaniem Kruk.


Przekazał list zabezpieczony pieczęcią posłańcowi, który chwilę później zniknął gdzieś w korytarzu. Strażnicy odprowadzili Białego Kruka do wyjścia, zostawiając go samego dopiero, gdy wyszli spory kawałek za alejkę, w której znajdowało się wejście.

***

Droga do Zielonego Głuszcu była spokojna i bez niespodzianek. Kruk nie wiedział, czego ma się spodziewać po spotkaniu ze złodziejami. Prawdę mówiąc myślał, że gdzieś po drodze zostanie napadnięty przez wysłanników księżniczki złodziei. Niektórzy złodzieje jednak znają takie pojęcia jak „honor”.
Po kilkunastu minutach drogi jego oczom ukazała się tabliczka zawieszona na belce „Pod Zielonym Głuszcem”. Mężczyzna wszedł pewnie do środka i natychmiast udał się w stronę karczmarza. W końcu od pierwszego spotkania z drużyną nic nie jadł i nie pił. Zamówił ciepły posiłek w postaci zupy i grzanego piwa.
Odszukał wzrokiem swoich towarzyszy i ku jego zmartwieniu nie zastał w karczmie nikogo poza grupą nieznajomych, zajmujących się swoimi sprawami.

Zajął miejsce przy wolnym stoliku i zaczął spożywać posiłek, oczekując przybycia swoich towarzyszy.
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 26-12-2008 o 20:20.
Zak jest offline  
Stary 21-12-2008, 11:10   #53
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Aaron Huesmann - Zieloni

Aaron wyszedł z karczmy i podążył w miasto. Miasto, które sprawiało wrażenie, że zaczyna się… zmieniać… To było dziwne uczucie… Ale może po prostu mnich zaczynał się przyzwyczajać do architektury i stylu; a przyzwyczajenie, zawsze, prowadziło do pozornej zmiany… Może było to co innego? Czasem Aaron rejestrował pojedynczych ludzi przemykających gdzieś chyłkiem, jakby nagle w mieście coś zaczynało się dziać…
Kilka przypadkowych rozmów z mieszkańcami, które z założenia, poza wskazaniem kierunku miały dostarczyć jeszcze informacji okazało się kompletną klapą. Ludzie byli zastraszeni i często na pytanie odpowiadali tylko wskazaniem ręki… Może dlatego, że mnich był teraz kolejnym wcieleniem siebie – pełnym buty i przeświadczenia o własnej wielkości najemnikiem – obnoszącym się ze swoją przynależnością do grupy z czerwonym pierścieniem… Kilka osób musiało go zarejestrować w północnej części miasta, gdzie o drogę pytał częściej i to nie tylko z powodu słabszej (znaczy żadnej) znajomości tej części miasta.

Budynek urzedu miejskiego wyglądał całkiem okazale (a nawet bardzo okazale) i przyzwoicie (a nawet bardzo przyzwoicie) jak na ogólny wygląd miasta… Władza potrafiła zadbać o siebie, jak wszędzie. Architekturze brakowało jednak polotu i była po prostu toporna przez swoją prostą kwadratową budowę i całkowity brak ozdób. W głowie Aarona kiełkowało kilka pomysłów, ale niestety nie dawały się one zrealizować w pojedynkę…

Z zaciekawieniem zarejestrował gromadzące się postacie… Tak… To miasto się zmieniło… one zaczynało wrzeć; coś wywołało impuls i miasto… Gniew, żądza krwi, ból… Momentalnie przypomniał sobie uczucia jakie targnęły jego wnętrzem rano… Zapewne nie tylko on to odczuł… Czy było to na tyle silnie, aby wywołać zamieszki w mieście?

Głowna tablica informacyjna przedstawiała również obraz nędzy i rozpaczy – swoją mizernością i jednostajnością ogłoszeń: „Poszukiwani ochotnicy do eskortowania karawany”. W duchu Aaron pogratulował piszącym tupetu (albo głupoty) – w mieście, w którym fach najemniczy był tępiony poszukiwano… najemników. Bogowie, toż to kpina w żywe oczy… Jedno z ogłoszeń było już mocno nadszarpnięte zębem czasu w postaci deszczu, ale dalej dzielnie wisiało na tablicy. Mogło to oznaczać jedną z dwu rzeczy – ktoś zapomniał je zdjąć, lub jeszcze było aktualne. „Ciekawostka” – pomyślał – „poszukują kucharza do pałacu księcia. W pałacu jest druga wieża więzienna. Wieże są połączone… Tyle, że ja nie gotuję na tyle dobrze…”

Architektura placu z fontanną była również typowa dla miasta – miało być z przepychem wyszło „jakoś nijakoś”. Klapa do kanałów była nieopodal – zamknięta na kłódkę. Na domiar złego – klapa było prawie na środku placu. Chyba o każdej porze dnia i nocy ktoś się tutaj kręcił…

Trudności, trudności, trudności!!! Wszystko co mogło sprzysięgło się przeciw niemu! Niech to…!!! Odetchnął kilkakrotnie i jego umysł na powrót wypełniła zimna logika jakiej go nauczono… Wtedy.


Sklep z bronią okazał się totalną katastrofą… Zamiast sympatycznego sprzedawcy była jego znacznie mniej sympatyczna i znacznie lepiej wyszczekana małżonka. Od progu wyzywająca od tych i tamtych najgorszych. Polemika skazana była na niepowodzenie niezależnie od poświęconego czasu i włożonego trudu. Aaron, przede wszystkim, nie miał czasu… Obrócił się więc na pięcie i wykuśtykał bez słowa.

Pozostawało jedno spotkanie. Pod karczmą chłopak już czekał. Mnich wszedł w boczną uliczkę i poczekał, aż chłopak podejdzie. Informacje jakie miał mogły by być bardziej konkretne, ale „na bezrybiu i rak ryba”. Zycie w tym mieście nie było proste, a ponieważ chłopak nie liczył tylko na jałmużnę, ale chciał zapracować na swoje utrzymanie (a może nie tylko swoje?) Mnich wyciągnął z kieszeni pierścień i włożył go w dłoń chłopaka ze słowami:
- Miałem nadzieję, że powiesz mi coś więcej… Jednak umowa, to umowa. Kiedy będziesz naprawdę potrzebował – sprzedaj go dobrze i dobrze wydaj pieniądze… Teraz słuchaj uważnie – żadne pieniądze nie są warte tego, aby stracić życie. Rozumiesz? Jeżeli chcesz – możesz dowiedzieć się gdzie mieszkają ci dziwni nowoprzybyli. Interesuje mnie też wszystko dotyczące zamieszek i tego co jest w związku z nimi planowane… Nie znasz w mieście kogoś, kto wiedziałby coś o kanałach? Albo największej plotkary w okolicy? Tu, masz, na ciepły posiłek - wyciągnął z sakiewki kilka miedziaków – I pamiętaj – jak będziesz martwy, pieniądze Ci się nie przydadzą. Ty też uważaj na siebie… Bardzo uważaj
Chłopak wyglądał jakby chwycił swego boga za nogi… Pomimo tego, że był prawie siny z zimna jego twarz rozpromieniła się w uśmiechu, który momentalnie stężał po słowach „jak będziesz martwy”; tak, doskonale wiedział czym jest śmierć… Kilka sekund później Aaron wszedł do Głuszca. Zlustrował salę, o tej porze dość pełną, i zauważył siedzącego Kruka. Zupełnie go nie poznając podszedł do szynku i zamówił coś ciepłego. Barmanka zasugerowała gulasz i po chwili Aaron stał się „szczęśliwym posiadaczem” dania o konsystencji wodnistej zupy z pływającymi smętnie dwoma kawałkami czegoś oraz czerstwego pieczywa.
Podszedł do stolika, przy którym siedział towarzysz z drużyny i zapytał głośno:
- Czy można się przysiąść? – jakiś bliżej nieokreślony ruch ze strony Białego Kruka potraktował jak zgodę i zasiadł przy stole. Godząc jedzenie z mówieniem szybko zrelacjonował:
- Za barem jest druga salka – przeważnie pusta, ponieważ nie obsługują tam dziewki służebne. Tutaj, jak widać, jest sporo ludzi. Otrzymałem list od Morgana i klucz do pokoju 5 w tej karczmie – jeszcze tam nie byłem. Proponuję więc przenieść się albo do pokoju, albo za bar… aby swobodnie porozmawiać…

Drużyna Zielona i GMowie:
Ponieważ wklejamy posty na ostatnią chwilę (ja też przyznaję się) to pozostawiam posta otwartego. Oczywiście brakuje sporego kawałka z relacją na temat moich dziennych osiągnięć i pomysłów. Założyłem jednak, ze o tej porze karczma jest pełna, a Aaron nie zamierza się jakoś specjalnie przyznawać do tego, ze tworzymy "drużynę".
Z mojej strony pozostaje więc do w bicia jeden post dotyczący zdobytych informacji i dalkszych planów - noc w pokoju.
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 21-12-2008 o 16:16.
Aschaar jest offline  
Stary 21-12-2008, 17:31   #54
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Dziwaczne to było przeżycie.
Wróżka zdawała się wiedzieć, o czym mówi, jednak bardzo ogólnikowo. Żadnej w tym porady, żadnego wskazania drogi. Po co ktoś miałby chodzić do laski, która pogłaszcze twoją dłoń, pogapi się w swoje kulki i powie Ci coś, co jest tak oczywiste, że zdałeś sobie sprawę z tego, zanim jeszcze wszedłeś.
- Zaryzykuję. Dzięki za nic - chłodnym tonem Blackborne odniósł się do zaskoczonej Camelii.
Coś w jej słowach zdenerwowało Vincenta. Sam do końca nie wiedział, co.
Może to, że uważał spędzony tutaj czas za stracony? A może to, że wiedziała zbyt wiele, jak na osobę, którą pierwszy raz widział na oczy?

Wstał z krzesła, podbił zawinięty przedmiot nogą, po czym złapał go w dłoń, ściskając mocno. Chciał przełożyć go przez ramię, jednak zrobił to zbyt raptownie i uderzył się.
Starając się nie dać po sobie poznać, że właśnie czuje, jakby na jego ramieniu tańczyły dziesiątki piekących płomieni, zwrócił się w stronę wyjścia. Będzie z tego siniak.

- Mam jedno pytanie - zwrócił się jeszcze ostatni raz do kobiety, zanim wyszedł - Którędy do Zielonego Głuszca?
Nie słysząc odpowiedzi, wyszedł. Zaraz potem usłyszał trzask, wróżka zamknęła drzwi i zgasiła świece. Jej dom, zza drewnianych okiennic, był już zupełnie czarny.

Zbliżał się zmrok. Ciemność, jak na tę porę dnia, wprawiała w zakłopotanie miejską ludność. Ciężko było określić godzinę przy takiej pogodzie, kupcy w szczególności musieli tego nie cierpieć. Krótszy dzień, mniejszy zarobek.
Vincent szedł cały czas za zjawą, która od progów lokalu wróżki wyprzedziła go. To właśnie ta nagła zmiana zachowania zainteresowała Blackborne'a.

Zjawa prowadziła przez jedne z głównych dróg w mieście. Było już cicho i spokojnie. Po ulicach kręciły się już tylko te co bardziej podejrzane typy. W jednej z przybocznych uliczek jakiś dwóch mężczyzn rabowało dziewczynę i bóg jeden wie, co jeszcze jej później zrobią. Vincent nie miał czasu zatrzymać się, zjawa szła bardzo szybko i zdecydowanie, nie czekając na niego.

"Hmm... Jak tak o tym pomyśleć, to wróżka wcale nie gadała takich głupot...
Chce czegoś ode mnie... Może jest to coś, co mu odebrałem? Oprócz życia, czy jest coś jeszcze? Może chodzi o rapier? Nie, to absurdalne. Jaki by to miało sens? Zwykły kawałek stali.
Droga pełna bólu i śmierci... Nie, to brzmi równie głupio. Ziarno śmierci zasiałem tylko jednego dnia, już dawno się z tym pogodziłem... Już dawno... Kurde, ale to brzmiało. Muszę zapamiętać, powtórzę komuś.
Jeśli jednak to odnosi się do przyszłości... Nie ma mowy, nie uwierzę w przepowiadanie przyszłości. Może mi baba powiedzieć co tylko chce, zawsze się sprawdzi. Za rok, dwa, dziesięć lat, nieważne kiedy, ważne, że kiedyś.
Białowłosa i starzec... Pewnie chodzi o Wyszemira, ale co z tą białowłosą? To ta Serafin może? Z takim imieniem to się nie dziwię, że ma białe włosy...
Uszczęśliwić... No, jak ta białogłowa uszczęśliwić może, to chyba wątpliwości nie ma, ale dziad? No tak, miał mieć jakieś informacje na temat mojego ojca. Wydawało się to niezwykle ważne, zważywszy, jak bardzo poważny wtedy był Wyszemir...
Sprowadzą śmierć... Chyba nie będą w tym lepsi ode mnie. Tak, zdecydowanie w to wątpię.
Jeszcze te węże... Odkrycie ich tajemnicy... Bingo! Wreszcie coś pożytecznego. Wokół wieży musi być jakaś strefa antymagiczna, dlatego mag odmienił się z ptaka i spadł na ziemię.
Jednak na coś się wróżbitka przydała... Czuję się teraz jak palant... Trudno, nie cofnę tego.

A tam co się dzieje? "


Zjawa zatrzymała się, tak samo postąpił Vincent. Jakiż to dziwny widok zastał.
Do jakiegoś domu dobijała się straż, okno tegoż domu świeciło nienaturalnym blaskiem, zaś za paczkami nieopodal skrywała się dziwna istota.
Vincent widział tylko cześć postaci, nie mógł dostrzec reszty, gdyż zasłaniał ją drewniany płot. Pysk jednak widział dość wyraźnie. Dziwny, zwierzęcy, ssakopodobny.

"W dupę czorta. Czy dzisiaj cały czas muszę napotykać jakieś magiczne dziwadła? Isebrin, czy jak mu tam było, wróżka, wieża, iluzje, teraz ten trawożerca i dziwny dom."

Blackborne chciał zobaczyć całe zajście z nieco innej perspektywy. Wszedł do sąsiedniej uliczki i po upewnieniu się, że nikt nie patrzy, wskoczył na beczkę, oparł się pomiędzy dwoma ścianami budynku, po czym podkulił nogi, wyprostował je, zakładając na szczeliny w ścianach i podnosząc się na wysokość wystarczającą do złapania krawędzi dachu.
Kiedy już był na górze, przykucnął i wyjrzał na miejsce całego zamieszania.

Wszystko było widać idealnie, jednak jednego elementu brakowało. Zjawa gdzieś przepadła.
Co gorsza, Vincentowi wydawało się, że zwierzaczek nieopatrznie zobaczył go wychylającego się zza krawędzi dachu.
Vincent nałożył palec na usta w geście zachowania ciszy. Miał nadzieję, że futrzasty kolega nie wyda jego pozycji, dla nich obu mogłoby się to zakończyć kiepsko. Dla Vincenta, bo szpieguje, dla zwierzaka, bo... No cóż, jest jaki jest.
 
Avdima jest offline  
Stary 21-12-2008, 17:54   #55
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Po pewnym czasie oczekiwania, do karczmy dotarł Aaron. Nie podszedł od razu do Kruka i sprawiał wrażenie obcej mu osoby. Nic dziwnego, przecież nigdy nie wiadomo, kto znajduje się w tej karczmie. Przy takiej różnorodności postaci, ewentualny szpieg mógł się ukryć bez żadnych problemów.

-Myślę, że pokój będzie odpowiedni- odpowiedział- Wolę mieć pewność, że nikt nas nie podsłuchuje.

Po tych słowach ruszył na piętro, gdzie wraz z Aaronem odnaleźli pokój nr 5. Usiedli przy małym stoliku i zaczęli dzielić się zdobytymi informacjami.

-Wizyta w gildii okazała się opłacalna… w pewnym stopniu.- powiedział- Dowiedziałem się, że istnieją trzy różne sposoby na dostanie się do wieży, która chroniona jest przez barierę antymagiczną. Żadne czary nam nie pomogą, więc musimy odwołać się do „normalnych” sposobów.
Pierwszy z nich to wejście do środka w kajdanach. Tylko skazańcy i straż mają wstęp do środka. Ta metoda odpada, ponieważ nawet jeżeli dostaniemy się do środka to nie uda nam się nawet wyjść z celi. Druga- podobno istnieje wejście ukryte gdzieś w kanałach. Nie udało mi się jednak dostać informacji na temat dokładnego położenia wejścia. Trzecia- w południe wartę przed wieżą obejmuje pomocny strażnik. Sęk w tym, że jest pomocny za pewną opłatą- zakończył posępnie- Tak czy siak w samej wieży jesteśmy zdani wyłącznie na siebie. Nie sądzę, aby ten strażnik narażał się, przeprowadzając nas przez korytarze wieży. W środku czeka nas kolejne wyzwanie- niejaki Wasyly i jego ludzie. Słyszałem, że są to specjalnie wyszkoleni zabójcy, z którymi walka to już nie przelewki
- przerwał na chwilę, zastanawiając się nad czymś, po czym podsumował- Wydaje mi się, że różnica pomiędzy wejściem przez kanały a przekupieniem strażnika polega na tym, że albo stracimy czas na poszukiwaniu złota, albo na babraniu się w gównie, szukając wejścia… Tyle się dowiedziałem. Mam nadzieję, że ty też nie zawiodłeś- dodał patrząc na towarzysza.
 
Zak jest offline  
Stary 21-12-2008, 18:49   #56
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
Macha wpadła na genialny pomysł.

"Trzeba było wymyślić bardziej rzucający się w oczy okaz unoszącego się w powietrzu okna. Albo lepiej. Powinnam była napisać zamierzamy napaść na wieżę."

Na razie milczała. Wolała się przez kilka minut nie rzucać w oczy, tak aby sprawa rozniosła się po kościach. Cała reszta zajmie się rozwiązywaniem problemu, szybko zapomną o sprawcy i dojdzie do szczęśliwego końca. Wtedy Macha jakoś się wywinie z kłopotów. Nakłamie, że to nie jej wina, że się chomik i ten drugi spóźniali, a okno miało świecić przez krótko, tak przynajmniej zakładała. I w sumie dużo się nie pomyliła, gdyby patrzeć na sprawę obiektywnie.

Wcisnęła się jeszcze bardziej w krzesło, na którym siedziała i oczekiwała dalszego rozwoju sytuacji.

"Może strażnicy sobie pójdą, albo to okno zgaśnie."

Ale gdyby zgasło, to można by sadzić, że to właśnie sprawka ludzi znajdujących się w tym budynku. Jeżeli nie zrobi nic, można by jakoś sprzedać historyjkę, że niby jakiś mag się zabawił i spłatał figla starej plotkarze. Upił się, a wiadomo jakie wtedy człowiekowi pomysły przychodzą do głowy.

"Grunt to siedzieć cicho i nic nie robić. A wszystko będzie dobrze."

Taką właśnie miała nadzieję. No bo jakby inaczej rozwiązać sytuację? Martwiła się coraz bardziej dobijaniem do drzwi. Nie zamierzała reagować pierwsza, trzymając się swojej strategii.

"Nic nie mów. Najlepiej bądź tak niewidzialna. Choć to niemożliwe, postaram się. Staruszka też jakoś się nie zjawia, żeby otworzyć drzwi. Jeszcze sobie strażnicy pomyślą, że ją przetrzymujemy, jako jakiegoś zakładnika. Wtedy przynajmniej będą mieli usprawiedliwienie. Wyważą drzwi i potem na prze4słuchaniu, o ile do takowego dojdzie, powiedzą, że nie mieli innego wyjścia czy coś takiego.

"Jakby coś poszło nie pomyśli moich zacnych towarzyszy, mam jeszcze w rękawie wersję z magiem."

Teraz czekała jedynie na reakcję reszty. Jeżeli mieli wpaść po raz drugi, to na pewno nie z jej powodu. Dwa razy z rządu, to nawet jak na nią, to za dużo.
 
Idylla jest offline  
Stary 22-12-2008, 10:46   #57
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Będąc w pokoju Aaron z przyjemnościa usiadł na krześle. Praktycznie cały dzień chodzenia po twardym, miejskim bruku każdemu dawał się we znaki... Wysłuchał opowieści Białego Kruka i powiedział:

- To co mówisz o wieży, o barierze antymagicznej, w jakimś stopniu zgadza się z tym co ja usłyszałem. Ludzie mówią, że po wieży pełzają kamienne węże, które na dzień zastygają w bezruchu w postaci płaskorzeźb; być moze jest to właśnie widoczny efekt bariery... To jednak dokłada nam dodatkowy problem - Isebrin zamierzał w magicznej formie zbliżyć się do wieży, jeżeli nie zachował odpowiedniej ostrożności - mógł zostać pojmany lub nawet - już nie żyje.
Jednak - masz racje - magię możemy wykluczyć... Nie powiedziałem najważniejszego o wieży - to co mieszkańcy nazywają wieżą jest faktycznie dwoma wieżami... A w zasadzie kompleksem budynków. -
Widząc zdziwioną minę Kruka wyjaśnił - Wieża 4 Węży jest jedna w południowej i jedna w północnej cześci miasta. Każda z nich jest otoczona jakimś zbrojnym garnizonem. Ponieważ obie wieże połączone są podziemnymi kanałami nie ma problemu, aby przeprowadzać jeńców pomiędzy nimi - nie mamy żadnej pewności w której części kompleksu jest przetrzymywany Wyszemir. Na marginesie mówiąc kanały spełniają też rolę miejskiego skladowiska odpadów, w tym ciał skatowanych w wieżach. Zejście do kanałów - przynajmniej to, ogólnie znane, znajduje się koło fontanny miejskiej. Jest zamknięte solidną kłódką i znajduje się w dość widocznym miejscu - nie sądzę zatem, aby było to jedyne wejście...
Łażąc cały dzień po mieście poznałem dość dobrze jego układ i zebrałem trochę informacji. Głównym bóstwem jest Sule, opiekunka miast kupieckich i kupców. Kupcy właśnie są tutaj najbardziej wpływową grupą. Gildia kupiecka posiada własną straż, którą wynajmuje jak najemników. Najemnicy są tym samym wyjątkowo niepożądani w mieście i zapewne większość z nich trafia do wieży... Ostatnio chyba jest w mieście już bardzo źle, bo kupcy zaczynają poszukiwać ochotników do ochrony karawan kupieckich. Swiątynia Sybilli jest spalona - nie ma sensu się tam pojawiać. Nasze działania zostały zauważone i po całym mieście latają ploty o jakiś kultystach i wyznawcach starych bogów, którzy pragną wskrzesić kult Sybilli. Pewnie już siedzi tam oddział straży miejskiej, albo gwardii kupieckiej.
Wygląda na to, że jedynymi dobrze prosperującymi miejscami są port - jestem w stanie to zrozumieć - piratów jest jednak znacznie mniej niż zbójców i port jest jedynym miejscem zaopatrującym miasto z zewnątrz i... cyrk, w którym podobno pojawiły sie jakieś nowe numery...
W mieście oczywiście nikt nie słyszał o Wyszemirze czy Serafin, choć kobietę pasującą do jej opisu widziano w dzielnicy portów. Podobno czeka na jakiś statek. W mieście jest tez kilka ciekawych punktów: kowal, kasyno, cyrk, targ; fontanna oraz wspomniana już tablica ogłoszeń, gromadzą również dużo ludzi i pewnie są punktami zbornymi...
Co zaś się tyczy lokalnych układów w mieście - straż miejska podobno jest bardzo zaangażowana w swoje obowiązki - nie wyglądają na dobrze wyposażonych, więc albo są dobrze opłacami, albo mają jakiś procent od kupców lub złodziei. W mieście szykują się zamieszki - ludzie mają dosyć wszystkiego... Poza nami w mieście pojawilo się wielu obcych - co może potwierdzać wersję o innej drużynie...
Mam też nadzieję, ze udało mi się trochę zamieszać i narobić innym najemnikom problemów...


Aaron przerwał na chwilę i zaczerpnął powietrza. Jednak nie był przyzwyczajony do długiego perorowania. Wyjął z plecaka list od Morgana i powiedział:
- Jak wspomniałem na dole, dostałem z kluczem list od Morgana. - przełamał pieczęć i otworzył pismo: "Wycofuję się, zbyt duże ryzyko, zbyt mało czasu. Powodzenia. M." przeczytał i położył pismo na stole, gdyby Biały Kruk chciał sprawdzić zapis. - Cóż... Szkoda. mam nadzieję, ze się jeszcze spotkamy - to było naprawdę ładne, drużynowe odejście. Nie musiał, a mimo to zadbał o nasze potrzeby... Ciekawe co porabia reszta? - Aaron zmienił temat i wrócił do samego zadania - Wydaje mi się, że Wyszemira trzeba będzie po prostu odbić siłą i sprytem... Wejśc do wieży można na kilka sposobów. Chyba. Myślałem nad tym, aby ktoś zatrudnił się w straży miejskiej - ale odrzuciłem ten pomysł - po pierwsze nie wiadomo ile trwa zatrudnianie i czy w ogóle jest możliwe, po drugie - nowemu na pewno nie dadzą wszystkich informacji i nie dopuszczą do wszystkich więźniów. Na tablicy ogłoszeń jest informacja o poszukiwaniu kucharza do pałacu, a właśnie w budynkach pałacu jest wieża... Tyle, że ja nie gotuję na tyle dobrze... Za trupę cyrkową chcą dać występ w koszarach też nie możemy się podać... Zostaje więc wejście do wieży i... bitka. Proponuję wejście przez kanały. Nawet jeżeli nie będzie z nami nikogo kto je zna, będzie prościej uciec... Strażnik może nas wprowadzi, ale potem będziemy mieli wrogów z przodu i z tyłu... Proponowałbym więc dowiedzieć się od strażnika jak najwięcej o wnętrzu wież i o kanałach... a potem zaatakować już na własną rękę - strażnik może pracować na dwa fronty i po skasowaniu pieniędzy od nas - stać się lojalnym sługą gwardii i skasować nagrodę za ujęcie szpiegów...
Jest jeszcze jedna sprawa, która mnie niepokoi -
spojrzał w oczy Kruka - ta gra którą prowadzi nasz zleceniodawca. Z jednej strony niby zależy jej na uwolnieniu Wyszemira, ale jednocześnie wyraża się o nim conajmniej niepochlebnie, a zresztą - podzielenie najemników na konkurujące drużyny zmniejszyło szanse na uwolnienie jej towarzysza. Mam wrażenie, ze w końcowym rozrachunku możemy zostać na lodzie nie mając z tego wszystkiego nawet złamanego szeląga... Może czas porozumieć się z innymi i zewrzeć szyki? Było nas sześciu - teraz jesteśmy tutaj we dwójkę... Tylko o Morganie coś wiemy. Pozostała trójka...
Za jakiś czas zejdę na dół, aby zobaczyć, czy nie ma tam kogoś z naszych towarzyszy... Myslę, że w nocy trzeba się będzie jednak wyspać... Co sądzisz o tym wszystkim?


Zdanie zawisło w ciszy pokoju przerywanej tylko okrzykami z sali jadalnej na dole...
 
Aschaar jest offline  
Stary 22-12-2008, 12:47   #58
 
MindReaver's Avatar
 
Reputacja: 1 MindReaver nie jest za bardzo znanyMindReaver nie jest za bardzo znanyMindReaver nie jest za bardzo znany
Rizzen czekał chwilę przy ladzie, wsłuchując się w gwar i starając się jeszcze złowić parę plotek, które mogłyby go zainteresować. W zatłoczonej karczmie wydawać by się mogło, że trudno mu będzie wypatrzyć swych towarzyszy, lecz czujny wzrok Rizzena w końcu odnalazł to czego szukał. W końcu pojawił się któryś z nich. Aaron o dziwo nie przybył z zewnątrz, lecz po schodach zstąpił i zagłębił się w tłum.

Starzec powoli przepychał się w kierunku schodów bacznie je obserwując. W końcu znów wyłowił Aarona, który, wyglądając na zawiedzionego wracał na górę, Najwyraźniej wynajmował pokój… Rizzen podążył za nim starając się by jego kompan go nie zauważył. Lepiej by osoby z tłumu nie mieli zbyt wiele powodów do zastanawiania się co może ich łączyć. Śledzony półelf znikł w drzwiach, a skrytobójca odczekał chwilę i upewnił się, że sam nie jest śledzony. Wkroczył w końcu do pokoju…

Spokojnie! – powiedział szybko widząc podrywających się i sięgających po broń Aarona i Białego Kruka. Skrytobójca starał się by jego głos brzmiał najmniej kobieco jak tylko mógł. Zamykając za sobą drzwi pośpiesznie mówił dalej – Rizzen zapowiadał pojawienie się starca nieprawdaż? Mam dla was informacje, które udało mu się zdobyć. Wysłuchacie mnie więc? – Ręce starał się trzymać na widoku tych dwóch, tak, by nie było wątpliwości, że nie ma złych zamiarów.

Nie czekał jednak na ich odpowiedź i by się nie męczyć nie krył już swego głos W pokoju rozbrzmiewał teraz kobiecy szept…
- Strażnik nie wiedział wiele, choć dużo z jego paplaniny można było wyciągnąć. Do cel w wieży prowadzą tylko jedne schody, poza Wyszemirem znajdują się tam jeszcze jacyś inni więźniowie. Kompleks jest dość silnie broniony, przesłuchiwany nie był w stanie do tylu liczyć, toteż nie znam dokładnej ilości ludzi w nim przebywających, jednak do Wyszemira ma dostęp tylko jedna osoba – główny śledczy zajmujący się jego sprawą.

Nie bez przyczyny nazywają to wieżą Węży. Najwyraźniej wszyscy strażnicy boją się płaskorzeźb wykonanych na ścianach tej budowli, prawdopodobnie nie bezpodstawnie. Podejrzewam, że to rodzaj jakiegoś zaklęcia. Nie wiem co robi, może sprawia, że ściany ożywają? Albo kwas się z nich sączy? Nie wiem. Krążą plotki, że tylko więzień Wyszemir nie okazuje strachu na ich widok.

Na koniec zostawiłem chyba najistotniejszą dla nas wiadomość, gdyż zmusza nas ona do podjęcia natychmiastowych decyzji… Mianowicie, termin egzekucji Wyszemira wypada jutro. Albo wydobędziemy go tej nocy, albo jutro uprowadzimy z miejsca strącenia. Na szczęście, nasz zleceniodawca z góry założył możliwość dostarczenia jej naszego więźnia martwego…


Rizzen czekał na reakcję pozostałych. Nie zamierzał niepytany tłumaczyć się ze swej obecnej formy, choć gdyby pytanie padło, w odpowiedzi zataiłby tylko to, że sam zdolny był do rzucenia tego zaklęcia...
 
MindReaver jest offline  
Stary 22-12-2008, 23:36   #59
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Gadanie, gadanie, gadanie. Brago przysłuchiwał się dyskutującej parze z obojętnym wyrazem twarzy. Zarówno umiejąca tylko dużo mówić Macha jak i mający tysiąc durnych pomysłów Kherr zaczynali go już irytować. Podobnie z resztą jak zupełnie obojętny Rain albo tamte dwa dziwadła, które nie wiadomo gdzie się w tej chwili podziewają. Chyba tylko elf nie wzbudzał w nim podobnych emocji...

- Krystyna! Krystynaaaa! Wszystko u ciebie w porządku?! Otwórz, coś dziwnego dzieje się z twoim oknem…

Skrytobójca dyskretnie wyjrzał przez okno. Jakaś starucha dobijała się do środka. Krystyna była zapewne właścicielką tego przybytku. Ciekawe co zrobili z nią jego "towarzysze". Według niego powinna już nie żyć. Co się zaś tyczy okna... Trzeba przyznać, że Macha naprawdę pokazała co potrafi. Zaiste do paplania trzy po trzy i sprowadzenia kłopotów nadawała się jak nikt mało kto... Może byłoby lepiej dla nich wszystkich gdyby tę kobietę spotkało coś niedobrego?

- Rozejść się ludzie natychmiast!

Jak się okazało prawdziwe kłopoty nadeszły dopiero w chwilę później przyjmując postać dwóch strażników. Skrytobójca czuł wypełniający gniew i przez moment chciał się nawet odwrócić i dać nauczkę winowajczyni całego zajścia. Na szczęście dla niej zanim do tego doszło, znalazł inne rozwiązanie sprawy. Może ta sytuacja nie była problemem lecz okazją. W końcu strażnicy mogą, a nawet powinni posiadać jakieś użyteczne informacje. Wystarczy tylko przekonać ich by się nimi podzielili. A jest ich tylko dwóch... Gapie zniknęli przegonieni przez strażników, więc można było w zasadzie wyjść frontowymi drzwiami, a jeśli coś stanęłoby temu na przeszkodzie pozostawało jeszcze tylne wyjście, które już wcześniej udało mu się zauważyć, lub... jedna z jego sztuczek.

Brago przeszedł na środek pomieszczenie i spojrzał na elfa. Żaden się nie odezwał i ciężko było powiedzieć czy myślą o tym samym. Dłonie wojownika spoczęły na sejmitarach. Skrytobójca uznał to za dobry znak. W chwilę później drzwi się otwarły i do środka wparowało dwóch strażników i wrzeszcząca ciągle kobieta.

- Kto tu jest?! Stać?! - odezwał się jeden z nich, gdy Almirith zaryglował za nimi drzwi. Później nie miał już czasu na próżne słowa.

Skrytobójca rzucił szybko okiem na sytuację. Sprawa była dość oczywista. On zajmie się jednym, elf drugim. Co jednak zamierza robić reszta? Będą się biernie przyglądać? Brago nie liczył na zbyt wiele z ich strony. "Byle tylko nie przeszkadzali..." Pozostawała jeszcze kwestia tej durnej baby. Stała bliżej elfa, jednak ten był już zajęty "swoim" strażnikiem i nic nie wskazywało na to, że zrobi z nią porządek, choćby po to by się zamknęła. Zabójca nie zamierzał czekać na jego reakcję i uciszył kobiecinę jednym ze swych noży. Ostrze wbiło się głęboko w jej pierś sięgając aż do jednego z płuc. Jej krzyk wzmógł się jednak tylko na krótką chwilę. Już wtedy gdy straciła równowagę i nieuchronnie zbliżała się na spotkanie zimnej posadzki, przeradzał się w coraz cichsze charczenie. Z jej ust wraz ze spienioną krwią ulatywało życie...

Ustinov już od dawna jednak jej się nie przyglądał, zajęty swoją robotą. Nie mając ani dość czasu ani miejsca musiał po raz kolejny walczyć twarzą w twarz. Nie chodziło bynajmniej o to, że nie uważał tego za nieprzyjemne. Takie starcia były po prostu zbyt ryzykowne i... męczące. Tak czy inaczej nie było wyboru. Sięgnął po długie ostrze zamierzając sparować włócznię swego adwersarza, wtedy jednak wydarzyło się coś czego żaden z nich nie mógł się spodziewać. Rain uderzył z prawej strony celując w odsłonięte ramię strażnika. Na nieszczęście dla niego naramiennik okazał się na tyle solidny by zatrzymać atak i dać zaskoczonemu osiłkowi czas na wyprowadzenie własnego. Ku zdziwieniu skrytobójcy, jego kompan nie zdołał go sparować. Czy to przez marną widoczność czy przez zaskoczenie niepowodzeniem własnego ciosu faktem jest, że się odsłonił i pozwolił zadać sobie głęboką raną biegnącą wzdłuż całej piersi. Brago nie zamierzał czekać. Ruszył szybko do przodu zamierzając szybko zakończyć sprawę, jednak strażnik okazał się nie w ciemię bity i nie zapomniał o drugim wrogu. Ciężki drzewiec na czas znalazł się we właściwym miejscu i zatrzymał szarżę skrytobójcy. Rozpoczęła się krótka wymiana ciosów, i zabójca bardzo szybko pojął, że nie ma do czynienia z amatorem. Miał jednak pomysł jak szybko przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Wystarczyło odpowiednio skierować miecz, a drugą ręką sięgnąć po sztylet i...

Wtedy właśnie strażnik otrzymał potężne uderzenie w plecy, co zupełnie wytrąciło go z równowagi. Brago wyczuł swoją szansę i postanowił ją wykorzystać. Uderzył w dłoń zaciśniętą na włóczni odcinając strażnikowi kciuk, w sekundę później zaś wbił mu w ramię swój sztylet. Widząc, że na tęgim mężczyźnie nie robi to jeszcze wystarczającego wrażenia zadał mu jeszcze kilka ran swym mieczem chcąc go osłabić, lecz zachować przy życiu. Gdy już wszystko poszło po jego myśli i przeciwnik osunął się na podłogę, z góry dało się słyszeć krzyk.

- Ratunku mordują!!!

Sądząc po głosie była to jakaś starucha. Czyżby Krystyna? "A więc nie zabili jej... Głupcy" Ustinov spojrzał na elfa wyciągając swój sztylet z ramienia strażnika leżącego teraz u jego stóp, po czym pobiegł na górę.

- Ratunku!! Pomo.. - zdążyła jeszcze wrzasnąć starowinka, przed tym jak dopadł ją Brago. Mężczyzna przycisnął ją do ściany i zakrywając jej usta dłonią poderżnął gardło. Zanim zdążyła skonać wytarł sztylet w jej rękaw i zszedł na dół, by odnaleźć swój nóż. Almirith rozpoczął już "rozmowę" z jedynym ocalałym strażnikiem. Brago także zamierzał zadać parę pytań.

- A co z kanałami… można się nimi dostać do Wieży?

- Nie wiem… nam nie każą tam chodzić… ponoć ktoś już próbo… - odpowiedział osiłek ostatkiem swych sił.

- Od niego już się nic nie dowiemy – stwierdził elf.

Skrytobójca przytaknął karcąc się jednocześnie w myślach za to, że najwidoczniej przesadził w walce ze strażnikiem. Chociaż z drugiej strony... nie wyglądał na zbyt dobrze poinformowanego.

- Musimy uciekać i to szybko, ktoś się zainteresuje zniknięciem dwóch strażników. Ktoś musi za to odpowiedzieć… - po raz kolejny odezwał się Almirith

Brago chętnie wykorzystałby okazję i obarczył odpowiedzialnością za całe zamieszenie nie tylko nieżywego już Raina ale też tę denerwującą Machę. Niestety elf raczej nie poparłby takiego rozwiązania. Poza tym, sądząc po jego spojrzeniu miał już na oku kogoś innego. "Niech i tak będzie. Ten też mnie drażni..."

Skrytobójca, stojąc już za plecami Kherra niemal bezszelestnie podniósł włócznię martwego strażnika. Używanie tego typu broni było dla niego pewnym rodzajem barbarzyństwa, jednak w tym wypadku należało stwarzać odpowiednie pozory. Zamachnął się potężnie i uderzył Khazada w głowę zwalając go z nóg. Następnie elf przebił jego udo mieczem jednego ze strażników. Brago miał ochotę również go przebić, by mieć pewność, że nie przeżyje i nie sprawi im żadnych kłopotów, jednak obficie krwawiąca noga wydawała się wystarczającym zabezpieczeniem. Zabójca uśmiechnął się nieznacznie upuszczając włócznię.

- No to problem winnego mamy z głowy… Macha, gdzie jesteś do cholery? Uciekamy, nie mamy tu czego szukać. Na zewnątrz nikogo nie widzę, jak będziemy uważać, to oddalimy się bez przeszkód. Gdzieś tam muszą być Herażtin i Halaz… potem zobaczymy, może pójdziemy do gospody? - znów przemówił Almirith

- Słusznie - zawtórował mu Ustinov naciągając kaptur na głowę. - Nic tu po nas, a robota czeka.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.

Ostatnio edytowane przez Krakov : 23-12-2008 o 14:47.
Krakov jest offline  
Stary 22-12-2008, 23:38   #60
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
- Krystyna! Krystynaaaa! Wszystko u ciebie w porządku?! – piskliwy krzyk starej kobiety uderzył w uszy zebranym. Ktoś pukał do drzwi. – Otwórz, coś dziwnego dzieje się z twoim oknem…

Przed drzwiami zapanowało poruszenie i do uszu drużyny doleciały podniesione głosy…strażników.

- Rozejść się ludzie natychmiast!


Almirith spojrzał porozumiewawczo na Brago, a dłonie szermierza powędrowały do rękojeści. Przypadł do okna i zerknął z ukosa, chcąc rozeznać się w sytuacji.

Widok nie był zbyt dla nich optymistyczny. Starsza kobieta, ubrana w wyświechtany, połatany beret z pośledniego koziego włosa, dobijała się do drzwi, co gorsza towarzyszyli jej dwaj strażnicy miejscy. Byli dość dobrze uzbrojeni jak na standardowy patrol straży, oprócz przeszywanic i krótkich obosiecznych mieczy, posiadali krótkie, ale ciężkie włócznie, a jeden z nich miał przewieszoną przez plecy ciężką kuszę. O włócznie i kuszę elf się nie martwił, w razie walki w pomieszczeniu będą nieprzydatne, ale widok i sposób poruszania się strażników, pozwalał przypuszczać, że nie mieli do czynienia z byle chłystkami.

Nie było czasu do stracenia, nie mieli gdzie uciekać…pozostawało tylko jedno wyjście. Spojrzał na zabójcę… Macha właśnie chowała się w kącie… „I dobrze, zaraz zrobi się tu nie miło…”

*****

Gapie się rozeszli na wyraźne żądanie strażników, także w okolicy chaty zostali tylko żołdacy i starowinka. Strażnicy weszli do środka za starszą kobieta. Wewnątrz panował półmrok, bo choć okno świeciło, to zdążyli pogasić wszelkie inne źródła światła, a z ulicy nie docierało światło latarni, bo kamienica stała na końcu wąskiego zaułka.

Rozglądali się przez chwilę po pomieszczeniu, jeden z nich sięgnął po łuczywo, by je odpalić i rozjaśnić. W tym samym momencie stojący za drzwiami elf zatrzasnął je za plecami zaskoczonych strażników.

- Kto tu jest?! Stać?! Powtarz… - nie zdążył zawołać po raz kolejny bo w powietrzu dało się słyszeć świst sztyletu tnącego powietrze. Jednak szermierz nie pomylił się w ocenie przeciwników, zdążył uskoczyć co znaczy, że byli dobrze wyszkoleni. Almirith zabrał się za drugiego strażnika, pozwalając Brago i Rainowi zająć się drugim.

Elf zareagował równie błyskawicznie, tnąc od lewej powyżej ramienia strażnika, ale ten widać nie dał się tak łatwo zaskoczyć jak jego towarzysz. Uskoczył zasłaniając się drzewcem włóczni, gruba dębowa laga zatrzymała obie klingi na wysokości twarzy strażnika. Zwarli się z Almirithem w jednej chwili, przepychając się i próbując przewrócić przeciwnika. Elf poczuł, że adwersarz góruje nad nim siłą fizyczną, postanowił to wykorzystać przeciw niemu. Kiedy strażnik po raz kolejny naprał z całej siły na drzewce, zwinny fechmistrz uskoczył sprawiając, że żołdak zatoczył się do przodu, pchnięty własnym pędem. Świst dwóch kling rozorał knechcie plecy, jego ciało legło na podłodze.

Krzątanina w drugim końcu pomieszczenia uświadomiła mu, że drugi strażnik jeszcze walczył z jego towarzyszami. Na ziemi obok ciała zabitego przez niego strażnika, leżał także trup staruszki, która miejskich stróżów prawa tu sprowadziła. Przyzwyczajony do widzenia w słabym świetle wzrok elfa, doskonale wychwytywał w półmroku wszystkie szczegóły. Brago odgryzał się wściekle szarżującemu ciężką i krótką włócznią żołdakowi. Rain stał oparty o ścianę, krwawiąc z szerokiej rany na piersi, jego twarz bladła z sekundy na sekundę. Po chwili zjechał po niej bezwładnie na ziemię.

Efl wyrwał z martwych dłoni strażnika, lancę i ciężkim drzewcem uderzył z całej siły w plecy strażnika walczącego z Brago. Szermierz doskonale wiedział, że zabójca poradzi sobie z żołdakiem, ale nie mieli czasu do stracenia. Po chwili zabójca kilkoma precyzyjnymi pchnięciami posłał delikwenta na podłogę, znał się na rzeczy… nie zabił…tylko ranił…mogli coś z niego jeszcze wyciągnąć.

- Ratunku mordują!!!- krzyk staruszki z góry oderwał ich na chwilę od konającego strażnika. Brago zimnym i chłodnym wzrokiem zmierzył elfa…nic nie mówiąc poszedł na górę. Po chwili wrzaski umilkły.

Almirith zaciągnął rannego strażnika pod ścianę:

- Mamy kilka pytań – elf mówił powoli i spokojnie – od Ciebie zależy czy wyjdziesz z tego żywy? Rozumiesz?

- Roo…zumiem – odpowiedział, przerywając napadami bólu.

- Ilu Was jest? Strażników znaczy się? I co wiesz o więźniu Wyszemirze?

- Oo.. tym starym dziadydze…? – jego oddech robił się coraz krótszy.- Ponoć siedzi na ostatnim piętrze… - po brodzie pociekła mu stróżka krwi. – Nie… nie wiem ilu nas jest…trzydziestu…czterdziestu… nie pamiętam…

- A co z kanałami… można się nimi dostać do Wieży? – tym razem Brago zadał szybkie i precyzyjne pytanie.

- Nie wiem… nam nie każą tam chodzić… ponoć ktoś już próbo… - głowa zwisła mu bezwładnie…

- Od niego już się nic nie dowiemy – stwierdził elf.

*****

- Musimy uciekać i to szybko, ktoś się zainteresuje zniknięciem dwóch strażników. Ktoś musi za to odpowiedzieć… - spojrzał wymownie na Kherra, który właśnie chował sztylety do pochwy, a potem na zabójcę.

Brago stojący za plecami Khazada, podniósł bezgłośnie ciężką włócznię strażnika. Po chwili gruby drewniany drąg zwalił Kherra z nóg i pozbawił przytomności. Elf wyszarpnął z pochwy martwego strażnika krótki miecz i przebił nim udo nieprzytomnego mężczyzny.

- No to problem winnego mamy z głowy… Macha, gdzie jesteś do cholery? Uciekamy, nie mamy tu czego szukać. Na zewnątrz nikogo nie widzę, jak będziemy uważać, to oddalimy się bez przeszkód. Gdzieś tam muszą być Herażtin i Halaz… potem zobaczymy, może pójdziemy do gospody?
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172