Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-05-2009, 22:30   #91
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Astarte milczał. To bowiem jedne z takich pięknych chwil w istnieniu danej jednostki kiedy słowa są zbędne. W jego dłoni pojawiła się włócznia po której zaczęły leniwie pełzać elektryczne węże czekające tylko by ukąsić swoją nową ofiarę. Baza danych szybko odszukała odpowiedni profil - Bullseye... co taki powykręcany wór mięcha robi tutaj? Cóż to nie istotne bo za parę chwil zostanie z niego tylko trofeum. Zbroja wystartowała z pełną szybkością do przodu. Szybki ruch ręką i włócznia już leciała w kierunku przeciwnika zaś sam włócznik przechylił się lekko w prawą stroną szykując pięści do ciosu... pięści, które już promieniowały wyładowaniami elektrycznymi. Według danych Bullseye był szkolony w sztukach walki - cóż... co za zbieg okoliczności że nasz konstrukt też. Bullseye heroicznie…gwałtownie odskoczył do tyłu, noże opuściły jego dłonie, mknąc po srebrnych torach lotu. Jeden z nich wytrącił włócznię z jej przestrzeni powietrznej, sprawiając, że wbiła się w ścianę nad jego głową. Drugi…nie. Nie poleciał w głowę. Bulls nie lubił odgrzewać kotletów. Zamiast tego ostrze wbiło się głęboko w złączenie kolanowe, sprawiając, że Astarte wyłożył się jak długi, zaś morderczy cyrkowiec przemieścił się obok niego, wykonując gwiazdę i…wyrywając zagubione noże z zabłąkanego ciała kultysty.
- Hahahah. Zbyt bystry to ty nie jesteś, zakuty łbie. Może powinienem dorobić ci…kilka dodatkowych wywietrzników? Co ty na to…Astarte? Hm. Chwila, chwila. Co to w ogóle za pomysł? Przecież Astarte to imię dla bab, nie?
Powiedział balansując jednym z ostrzy na palcu wskazującym. Zbroja momentalnie odskoczyła od podłoża w stronę włóczni jednym ruchem wyrywając ją ze ściany. Obniżył oręż, lekko cofnął dłoń jakby szykował się do pchnięcia po czym zaczął krążyć wokół delikwenta szukając jakiejś luki lub momentu kiedy wyrzuci oba ostrza.
- Grzecznie się bawicie, gołąbeczki?
Powiedział mężczyzna z kapturem na głowie i maską przywodzącą na myśl symbol Punisher’a na twarzy, wyłaniając się zza kolumny. Był ubrany w granatowy kostium i obładowany toną sprzętu pokroju granatów, C4, pistoletów i…mieczem długim. Zdawał się rozbawiony całą walką i tylko pokręcił głową, obchodząc Bullseye’a sprzecznie do kierunku w jakim robił to Astarte.
- Bo widzisz Bullseye. Znalazłem dwie kule. Chciałbym powiedzieć, że pannica w czerni dzielnie się broniła, ale…skłamałbym. Heh. Poza tym, słabo wyczyściłeś ostatnie piętro. Znalazłem jeszcze dwójkę kultystów. Potrzebujesz pomocy z tym tutaj?
- Z panną Astarte? Nie Tasky. Jest moja. No dalej stokrotko, nie mam całego dnia.


Astarte jednak jako doświadczony łowca nie drgnął nawet o milimetr. Normalny człowiek może i dałby się sprowokować, ale on człowiekiem nie był w żadnym razie. Gra - bo dla niego to była zabawa w kotka i myszkę - zaczęła mu nawet podobać. Czekanie aż przrciwnik okarze słabość - czekanie na tę 1 sekundę kiedy wyprawi się go tamten świat... tak walczą łowcy.

- Chuj mnie to obchodzi.
Skwitował wysoce elokwentnie Taskmaster i zaczął spokojnym krokiem zachodzić Astarte od lewej strony. Z jego ręki wystrzeliła nagle…włócznia utkana ze złotej energii, jakże podobna do tej, którą posługiwał się Mechanoid. Bullseye jedynie pokręcił głową i uśmiechnął się, okazując tym samym swój rodowód szaleńca. Walka dwóch na jednego nie była zbyt fair.
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!
Nemo jest offline  
Stary 14-05-2009, 23:01   #92
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Wzrok konstrukta skierował się w stronę otwory pozostawionego przez Ultrona. Na oko było to jakieś 35-36 metrów... 4 skoki... Nie wiedział dokąt go to zaprowadzi ale postanowił, że czas trochę wyrównać szansę. Pozatym zawsze lubił się bawić zwierzyną. Ugiął nogi uchylając się przed włócznią i wystartował - ledwie odrywajac nogi od ziemi pokonał 10 metrów dosłownie w ułamku sekundy. Pozostały 3 skoki - uważał by dwójka nie wywinęła mu jakiegoś numeru przez ktory będzie miał bliższe spotkanie z podłogą. Gnał tak szybko jak mu na to pozwalała jego materialna forma.

- Heh. Już uciekasz, żałosny tchórzu?
Taskmaster z pewnością uśmiechnął się pod maską. Energetyczna broń zafalowała gwałtownie. W tym momencie Bullseye cisnął swoje noże. Konstrukt zdołał w ostatnim momencie odskoczyć. Udało mu się, udało mu się! Gówno mu się udało. Oto ponownie zadzwoniło w pustej przyłbicy, kiedy konstrukt otrzymał cios na wysokości karku, od…złotej, energetycznej tarczy. Ta broń, zmieniała kształty! Obiekt przygrzmocił w wojaka i powrócił do ręki rzucającego osobnika, bez najmniejszych oznak problemów. Astarte mimo wcześniejszych starań rąbnął na pysk, w połowie drogi do wyrwy. Czuł się nieco poturbowany walką, wiązania zbrojne na szyi zostały przecięte tworząc wyrwę.
- Tasky, albo mi się wydaje, albo jego profil nie wspominał o tym, że jest niemową.
Bullseye zachichotał, zmniejszając odległość, podobnie jak Taskmaster kiedy Astarte próbował zebrać się z ziemi. Mordercy? Rzeźnicy? Socjopaci? Porównania szybko się kończyły. Połowa drogi... 15 metrów... jeśli się spręży możę uda mu się pokonać ten odcinek drogi w jednym skoku. Niewiele myśląc podniósł się i skoczył w kierunku dziury. Widniały za nim zielone pasma energii, które zdawały się w niego wnikać. W czasie lotu obrócił się w taki sposób by być skierowanym twarzą do przeciwników by odparować ew. ataki. Nie dogodnią go z takie odległości - mogą tylko strzelać... a to znaczy, że jeszcze chwila i prawdziwa walka się zacznie.

Czarno-biały ruszył z uśmiechem samobójcy, ciskając shurikeny w stronę swojego oponenta. Biegł niezwykle szybko, niczym olimpijski atleta. Zawtórował mu Taskmaster, który także ruszył. Astarte zdołał co prawda uniknąć metalowych gwiazdek, ale…
- Gdzie, ty dziwko bez szkoły!?
Ryknął najwidoczniej rozzłoszczony zachowaniem opozycji Taskmaster, który…wystrzelił złotą, pajęczą sieć. Niemal zupełnie identyczną do tej, którą posługiwał się Spiderman. Siatka zasklepiła się na kończynie konstrukta, a ten poczuł się jak obiekt w piosence Elvisa Presley’a. Został gwałtownie ciągnięty do tyłu i przywalił o kolumnę, tak, że aż poszedł tynk.
- Berek. Gonisz.
Usłyszał konstrukt obok swojej głowy, otrzymując mocarny kopniak parą umięśnionych nóg o białych, podkutych butach. Astarte i Bullseye spadli właśnie w głąb wyrwy, dokładnie dwa piętra głębiej. Jako bonus, przebili się jeszcze niżej, spadając prosto do jakiejś…hali z żarciem! Astarte jebnął donośnie w stolik, niszcząc prezentację bufetu. Ledwie trzymał się kupy, jego energia została nieco nadużyta. Bulls odbił się, lądując na ziemi bez szwanku. Uśmiechał się jak małe dziecko. Taskmaster zjechał po chwili na pajęczej linie.
- Gdzie skończyliśmy?
Nie przejmowali się prezentacją osobistości pokroju Bagmana, Jacakala i Omegi Red.
Bullseye zebrał fragment żarcia ze stołu, przyglądając mu się krytycznie.
- Śledź z masłem orzechowym? Ohyda…chcesz trochę Tasky?
Uśmiechnął się złośliwie.





 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri
Highlander jest offline  
Stary 19-05-2009, 20:03   #93
 
Ayame's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayame nie jest za bardzo znany
Tymczasem gdzieś w zaułkach bazy Mandaryna...
Samantha wparowała do pokoju niczym błyskawica, w pośpiechu zrzucając z siebie podarte ubranie, buty rzucając gdzieś w kąt. Weszła do łazienki i odkręciła kurek do wanny, nalewając przy tym sporą ilość olejku aromatyzującego. Sprawdziła temperaturę wody i ponownie weszła do sypialni wybierając sobie coś do przebrania się, jak również wyjmując środki opatrunkowe. Bycie nagą wcale jej nie przeszkadzało- bardzo często to robiła. Ostatecznie zdecydowała się na jeansy i liliową bluzkę z niemałym dekoltem i szpilki, które ułożyła na łóżku. Chwilę po tym, jak decyzja o wyborze kreacji ostatecznie padła, olbrzymia wanna była pełna ciepłej, zaromatyzowanej cieczy. Rudowłosa weszła do niej powoli aż po samą szyję, trochę nawet ceremonialnie i westchnęła, oddając się przyjemności kąpieli. Uwielbiała się moczyć w wodzie. Sięgnęła po mydełko (naturalne z pillingiem o zapachu drzewa herbacianego!) i nie spiesząc się wymywała z siebie, jak i ze swoich ran, wszelkie brudy. Ostatecznie odłożyła kawałek przyboru czystości i sięgnęła po szampon, dokładnie wymywając głowę. Wiedziała, że jej włosy wyglądają teraz jak siano, więc nie zastanawiając się długo, po solidnym spłukaniu, nałożyła hojną dawkę odżywki. Nie spieszyła się ze zmywaniem jej- niech sobie wsiąknie. Kiedy poczuła, że ciało zaczyna jej się marszczyć, wyszła z wody i wytarła się delikatnie miękkim ręcznikiem, którego zawiązała wokół siebie, drugim oplatując wokół głowy, niczym turban. Czuła się rześko i świerzo jak nigdy! Nucąc sobie pod nosem podeszła lekko podskakując w stronę opatrunków. Zdjęła z siebie duży ręcznik i zaczęła powoli oczyszczać rany wodą utlenioną. Oglądając się w lustrze dostrzegła też kilka siniaków, ale z tym niestety nie mogła już nic zrobić, jak tylko czekać, aż samo przejdzie. Założyła kilka opatrunków i, w miejsca które mogła, potraktowała się balsamem (również o zapachu drzewa herbacianego). Ubrała się, zdjęła "turban" i szczotką delikatnie rozczesała sobie włosy ( a przy długości jej splotów zajęło to trochę), podsuszyła je suszarką i potraktowała się antyperspirantem i flakonikiem markowych perfum. Nie chciało jej się wracać na górę ( po za tym jej włosy nie były do końca suche), więc położyła się na łóżku i złapała za niedokończoną książkę, pogrążając się w lekturze. W sumie... To całkiem przyjemny dzień...
 
Ayame jest offline  
Stary 21-05-2009, 18:17   #94
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
ISSUE 4 of 4 – The Kingmaker!

Przed zamkiem Mandarina mierzyły się dwie sylwetki. Jedną był prastary właściciel przybytku. Mimo, że obaj przeciwnicy sprawiali wrażenie rozluźnionych i pewnych swego, scena stanowiła swoistą wojnę psychologiczną. Starzec spojrzał mlecznobiałymi oczyma na stojącego przed nim oponenta. Ciemnozielona kapota powiewała potępieńczo na wietrze. Mężczyzna w szarej, metalowej zbroi z groteskową maską na twarzy, odwzajemniał spojrzenie pełne wrogości. Przez szpary w jego wizjerach było widać ohydne, nadpalone tkanki. Doktor Doom warknął przez swój syntezator:
- Mandarin…teraz zapłacisz mi za tą zniewagę. Za kradzież mojej własności!
Doom złączył ręce. Repulsory na dłoniach zabuczały donośnie i wydobyło się z nich żółte, niezmiernie skrzące światło w postaci dwóch wiązek uderzeniowych. Towarzyszyło temu głośne buczenie serwomotorów. W odpowiedzi na akt agresji, Mandarin jedynie uniósł dłoń. Z nikąd powstała natychmiast bariera czerni, po której przechodziły purpurowe błyskawice. Emanacja mocy zasłoniła starego wojownika, wyparowując całkowicie atak jego wroga. Siwowłosy wykrzywił lekko usta w parodii uśmiechu.
- Nie doceniasz mnie, stary przyjacielu. Właśnie z tego powodu straciłeś „swoją” własność. Dam ci szansę Doom. Oddal się teraz, nim nasz konflikt eskaluje dalej…
W odpowiedzi na propozycję, złoty, połączony promień uderzył z taką siłą, że czarna bariera pękła, zmuszając brodacza do gwałtownego, akrobatycznego odskoku. Wylądował na ziemi lekko przykucnięty, podtrzymując równowagę ciała lewą dłonią.
- Hrm…To chyba oznaczało odpowiedź negatywną…
- Eskaluje dalej? Eskaluje dalej!? Nikt nie drwi z Doom’a! Nie rozśmieszaj mnie, stary głupcze! Zaraz zginiesz, ja zaś odbiorę to co należy do mnie!

Wybuch. Obaj walczący odwrócili się, aby ujrzeć rozerwaną wybuchem ścianę fortecy. Mandarin nie okazał żadnej formy zdziwienia, jednak raczej nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń, co natychmiast zdecydował się potwierdzić Doktor, wypuszczając kolejną wiązkę. Trafiony w klatkę piersiową siwowłosy krzyknął z bólu i odtoczył się dobre kilka metrów, ciężko sapiąc. W miejscu gdzie trafiły promienie, znajdowała się nadpalona skóra.
- Moi ludzie nie tylko odzyskają obydwie Kule będące moją własnością, ale też wszystkie te, które ty miałeś w swoim posiadaniu… Tacy jak ty…starzy, pozbawieni logicznej my…
Mandarin natychmiast poderwał się na równe nogi, co łącząc jego przypuszczalny wiek i odniesione przed chwilą obrażenia zdawało się zdarzeniem absurdalnym. Odbijając się od jednej z licznych, kamiennych ścian, przygrzmocił silnym, poprzecznym kopniakiem wprost w hełm Doom’a, niemal równocześnie wyprowadzając cios pięścią, który wygiął pancerz na klatce piersiowej przeciwnika. Dobry doktor zachwiał się, całkowicie zamroczony i pozbawiony tchu. Ciężko dysząc, starał się przegonić czarne plamy ze swej wizji. W końcu się udało. Zobaczył w pełni wyprostowanego oponenta, którego lewa dłoń lśniła ognistą czerwienią. Mandarin zmrużył swoje ślepia.
- Czasem dobrze jest przypomnieć sobie swą młodość doktorze. Sam spróbuj!
Fala ognia wystrzeliła jak na komendę z pierścienia, otaczając całą, szarą sylwetkę i zaciskając się na niej niczym wielka pięść. Doom zaczął przeraźliwie krzyczeć i zarył gwałtownie o piaszczysty grunt, starając się ugasić trawiące go płomienie. W geście pomocy od Mandarina otrzymał kopniak, który sprawił, że warstwa szara warstwa ochronna na klatce piersiowej pękła na dwoje, zaś jej właściciel został wysłany ruchem jednostajnie przyspieszonym prosto przez rozpadlinę w kierunku jednej ze ścian zamku. Uderzył o nią boleśnie i pozostał we wgnieceniu kilka sekund. Wraz z odpadającymi fragmentami budulca, pokonany Doom oddzielił się od elementu struktury i runął w dół, na spotkanie ziemi. Mandarin dopilnował jego upadku, a potem stęknąwszy donośnie z powodu odniesionych ran, zaczął natychmiast biec w kierunku zamku. Miał nadzieję, że jeszcze nie jest za późno…

 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri
Highlander jest offline  
Stary 23-05-2009, 21:50   #95
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Bagman był jak zwykle bardzo stoicki i opanowany, w czym niezwykle pomagała mu torba na głowie. Tylko otworzył szeroko oczy i pytająco szturchnął hrabię pizzaszczyzny, szepcąc INNI Z MANDARYNOWEGO COMMANDO, CZY EKIPA BŁAZEŃSKA?
Czarodziejka leżała na łóżku pogrążona w lekturze i nic nie było w stanie jej przerwać odpoczynku....?! No, może po za tym hukiem, który wydobywał się, najprawdopodobniej, z jadalni. Znowu się kłócą...- przeszło dziewczynie przez myśl i wróciła do lektury w nadziei, że może się uspokoją.
Łysol spojrzał nienawistnie na dwójkę agresorów i zapluwszy sobie koszulę kawałkami kurczaka, których jeszcze nie przeżuł, warknął donośnie.
- Nie wiem co to za klauny, ale zaproszeni nie byli! Lutuj ich.
Kończąc mówić, nacisnął przycisk na nadgarstku, co spowodowało rozchodzenie się z futurystycznego zegarka masywnych płatów pancerza, których zmieszenie się w nim poważnie naruszało prawa fizyki. Dodatkowo, Bagman nigdy nie widział kompresji materii w użyciu. Omega Red także podniósł się z krzesła. W tym momencie, dokładnie za torbogłowy, coś poważnie obruszyło ścianę od zewnątrz. Coś, co po kształcie wklęsłości można było zakwalifikować jako humanoidalną sylwetkę. Tak, Doktor Doom miał dziś ciężki dzień. Blond komunista ruszył. Jednak ku zdziwieniu wszystkich, ruszył wprost w kierunku Bagmana, który otrzymał cios z barku i skierowany prosto na wcześniej powstałe naruszenie struktury, wyskoczył za planszę, erm…za zamek. Za nim skoczył karmazynowy mutant.
- Pierdolony komuch! Widziałem, że nie można było mu ufać!
Krzyknął łysol, już pokryty zbroją. W jego ręku zmaterializowała się broń i rozpoczął serię strzałów prosto w Bullseye’a, któremu po raz pierwszy od dłuższego czasu zrzedła mina. Może dlatego, że strzały owe robiły dziury w ścianach wielkości jego głowy. Taskmaster skutecznie ograniczał w tym czasie Astarte. Bagman rąbnął o ziemię dobrych kilka pięter niżej. Białymi buciorami wylądował na nim Omega Red, skutecznie wypychając powietrze z płuc. Odskoczył. Obecnie obaj kombatanci znajdowali się na klifie, choć torbacz w pozycji kwicząco-leżącej. Magini musiała niestety przerwać lekturę, bo jakaś zabłąkana wiązka promienia właśnie wywaliła dziurę zarówno w jej łóżku, jak i książce. To zdecydowanie nie była zwykła kłótnia. Zwykłe kłótnie nie kończą się wysłaniem Bogu torbę winnych gigantów za ścianę, przynajmniej nie tam, skąd Bagman pochodził. Przez tego fana krewetek Bagman omal się nie zakrztusił! Dudniło mu trochę w uszach. Fan pizzy spojrzał na rosjanina z wyrzutem, który jednak przyćmiło zupełnie inne odkrycie
-N...NIE...
To było tak dramatyczne, że nie chciało przejść przez gardło.
-NIEBO JEST NIEBIESKIE!
Torbogłowy wycelował palcem w wyżej wymienione, poderwał się i zaczął biec. Szybko biec. Mijająć komunistę tak, jakby ten był znajomym, który akurat przypadkiem obserwował poranny jogging giganta, który biegł dalej. Jak pocisk. Jak buldożer. Jak bardzo rozpędzona rzecz przechodząca przez bardzo stojące w miejscu skały...nie na długo. Wszystkie górne skarpy spadły, jakby niebo waliło się walczącym na głowy. Może o to chodziło Bagmanowi z tym niebem? Że Omega może już nie mieć okazji sprawdzić jaki ma kolor? A może Torbogłowy znowu rzucił coś, co ze związkiem przyczynowoskutkowym miało już dawno rozwód? Brakowało tylko muzyki klasycznej, którą jednak odpowiednio epicko zastąpiły dźwięki spadających mas.

Rudowłosa westchnęła ciężko, kiedy harmider nie ustawał. To zaczynało się robić męczące. Odłożyła książkę na półkę, aby tamta doczekała lepszych czasów. Huki tylko się zwiększały. A może to jednak nie jest zwykła kłótnia? W każdym razie trzeba iść i to sprawdzić. Szlag by to strzelił - dopiero co wzięła kąpiel. No nic... Z trudem wygramoliła się z miękkiego materaca, spięła włosy w kucyk i wyszła z pokoju, powoli zmierzając w stronę jadalni.
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!
Nemo jest offline  
Stary 23-05-2009, 22:23   #96
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
To co zrobił Bagman było głupie, pozbawione sensu i jakiejkolwiek myśli taktycznej. Ale najwyraźniej pan Drake miał doktorat z Idiotologii, zaś z samym Juggernautem siedział w ławce podczas kiblowania w podstawówce. Ponieważ to co zrobił zdecydowanie wyszło lepiej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Uderzenie spowodowało istną lawinę kamulców, która zwaliła się obu kombatantom na głowy. O ile Bagman mógł się pochwalić legendarną siłą i wytrzymałością, to Omega był w tej dziedzinie nieco słabszy, co sprawiło, że został pogrzebany pod stertą gruzów, bez możliwości wyjścia, przynajmniej na tę chwilę. Torbacz wygrał jeszcze zanim walka rozgorzała na dobre. Samantha w tym czasie wkroczyła do pomieszczenia i spostrzegła trzech walczących mężczyzn, oraz znajomą konserwę. Dwójki z nich nigdy nie widziała na oczy, więc mogła bez problemu stwierdzić, że to oni są tutaj agresorami i prowodyrami. Zanim jednak zdążyła zareagować w jakikolwiek sposób, ściana została naprzeciw niej została dosłownie odparowana przez złote promienie. Taskmaster i Astarte, jako kolejni szczęśliwcy dnia dzisiejszego, udali się na kurs w dół kanionu.
- Głupcy! Nikt nie drwi z Doom’a! Zapłacicie mi za tę zniewagę!
- Oho…szef pogubił kilka śrubek…

Skomentował Bullseye, z trudem uchylając się przed kolejnym strzałem łysego kolosa.
Kobieta fuknęła z niezadowolenia. Całkiem podobał jej się dotychczasowy wystrój, a teraz definitywnie przydałby się remont. Nieproszeni goście z pewnością za to zapłacą. A tymczasem postanowiła nie marnować czasu i zaatakować jak najszybciej. Wypatrzyła sobie cel- jakiegoś nieznanego jej typka z czymś przypominającym tarczę do rzutek na czole- i najpierw splątała go pnączami wyrosłymi z ziemi a następnie trochę podpiekła. Danie, według szefa kuchni, powinno być gotowe za moment. Nauczona doświadczeniem znalazła sobie w miarę mało widoczny kącik w pokoju, co ze względu na harmider nie było zbyt trudne i ukryła się. Nie chcemy przecież narobić sobie dodatkowych siniaków, prawda? W tym czasie za oknem, kawałek dalej, ktoś je narabiał. Może nie sobie, ale...
Pan Bagman wygrzebał się i odetchnął świeżym powietrzem, zupełnie jak ktoś kto właśnie skończył odświeżajace ćwiczenia, takie, które pozwalają poczuć, że żyjemy. Przeciągnął się wesoło, wstał i podrapał po torbie. Spojrzał krytycznym okiem na to po czym stąpa.
-HM...TERRAFORMING...
Wysoce zamyślony przestąpił kilka kroków, jakby szukając konkretnej lokacji.
To chyba było mniej więcej tutaj...-HOP! i wyskoczył wysoko, wysoko, wysoko, jak kiedyś, po czym spadł. Odpowiedziało mu spod kamieni -GAH!. -HOP!. -GAH!. -HOP!. -GAH!. -HOP!. -... -HM.
Po serii czterech skoków, bardzo dobrze obrazujących co Bagman miał na myśli przez "terraforming", nie było słychać odpowiedzi tego drugiego spod kamieni. Pan Drake rozejrzał się po niepoznawalnej okolicy.
-...JEDNAK NIE BĘDĘ TUTAJ STAWIAŁ CHATKI.
Stwierdzając że to głupie, wyskoczył za planszę, do mandarynowego dworu.
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri
Highlander jest offline  
Stary 26-05-2009, 22:23   #97
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Bullseye stracił gwałtownie równowagę przez opętanie mu nóg i nie tylko zapłonął jak żarówki na choince, ale też został trafiony w bark z wyładowania energetycznego Jacala. Strzał wyrwał go z oplątania, choć także spowodował chwilowe zatracenie funkcji motorniczych, przez co nasz dzielny psychopata był także zmuszony opuścić zrujnowaną salę jadalną i udać się na spotkanie kanionu daleko w dole. Spełnienie dwójki obrońców placówki nie trwało jednak długo, gdyż zamkiem zatrzęsła potężna eksplozja, której zdecydowanie nie wykreował Doom. Potrafił on jednak wykorzystać okazję, co ukazał fakt, że Jacal otrzymał właśnie strzał złotej energii prosto w klatkę piersiową. Mimo swoich gabarytów, zmuszony był zrobić krok do tyłu. Jeśli zaś chodziło o innych spadających, to Tasky był w zdecydowanie lepszej formie niż wywalony razem z nim Astarte, choć obaj trzymali się na nogach, odbijając przy pomocy akrobatycznych sztuczek od skalnych wybojów i minimalizując otrzymane obrażenia. Do momentu aż Astarte nie dostał ponownie złotym okręgiem imitującym tarczę Kapitana Ameryki wprost w potylicę. Zadzwoniło i jadeitowy konstrukt walnął plackiem o dno kanionu. Osłabienie nie przychodziło, był odcięty od możliwości regeneracji, a obok niego, odbijając się od ścian niczym pewien sławny reporter z Nowego Jorku, wylądował znajomy w kościstej masce. Złota tarcza powróciła do jego rąk i zniknęła jak nocna mara. Mruknął z zadowoleniem pod maską. Najwyraźniej czerpał z tego nieprzyzwoitą radość. Odezwał się do ledwie zbierającego się z ziemi Astarte.
- Daj już spój konserwo. Wszystko co umiesz, ja potrafię zrobić lepiej…
Przyjrzał się cierpliwie swojej dłoni. Zacisnął i rozluźnił szarą, skórzaną rękawiczkę, najwidoczniej czerpiąc skrytą radość ze swojego momentu zwycięstwa. Znajdował się kilkanaście metrów od oponenta i w lekceważący sposób przykucnął na ziemi…
Bagman leciał. Był wolny jak ptak. Natomiast w pewnym momencie poczuł, że ktoś przytrzasnął mu szydło, zamykając klatkę. Kredowo biała macka owinęła się wokół nogi i zanim (korzystając z terminologii śniętej pamięci lokaja) panicz Drake zdążył zareagować, zauważył, że Omega Red nie tylko wciąż żwawo trzymał się na nogach, ale także był fanem piosenek Króla Rocka. Oto właśnie wprowadził w życie „Return 2 Sender”. Bagman przygrzmocił o skalny grunt, powodując w nim liczne pęknięcia.
- Job twoja…jeszcze nie skończyłem, kapitalistyczna świnio…
Komunista uśmiechnął się, zaś Bagman poczuł, że nieco kręci mu się w głowie. Nie wiedział dlaczego, zapewne nie z powodu uderzenia, ponieważ nie odniósł żadnych, poważniejszych obrażeń podczas upadku, nie licząc ponownie uszkodzonego ubioru. Nie mniej jednak, otrzymał cios prosto w papierową papę, co sprawiło, że musiał się…cofnąć. Walka z Omegą nie przypominała żadnej, którą do tej pory stoczył…
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!
Nemo jest offline  
Stary 30-05-2009, 22:27   #98
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
-TO BYŁO JAK BYCIE TĄ WRACAJĄCĄ CZĘŚCIĄ YOYO.
Drake potrząsnął głową, jakby próbował się pozbyć jakichś myśli czy innych stanów mu niesprzyjających. W końcu skoncentrował się na krasnym chłopcu. Zdawało się, że dziurki w torbie się zwężyły, niczym oczy, co było oczywistą niemożliwością. Przecież ta torba nie była tak naprawdę obcą formą życia kontrolującą Bagmana i nadającą mu magiczne moce boga torb. Odległość pomiędzy nim a Omegą wynosiła jakieś sześć metrów; a Bagman i dystans byli jak stare małżeństwo. Raz bardzo się kochali, gdy gigant trzymał coś długiego, a raz nie, gdy wolał bardziej bezpośrednio. A że teraz bardzo gwałtownie wyskoczył w stronę Reda, nogami do przodu
-WĄCHAJ STOPY.
Byli chyba w tej drugiej fazie. Omega może i nie powąchał, ale zdecydowanie odczuł, kiedy para buciorów wbiła się w jego klatkę piersiową, wysyłając komunistę lotem w jedną stronę na przeciwną półkę skalną, liniami Bagman Airlines. Donośnie tąpnęło i obsunęła się część ściany, spadając wraz z komuchem o kilka „pięter niżej”. Czerwony posiadał teraz piękne przyozdobioną zbroję i nieco chwiał się na nogach, mając problemy z powstaniem, czy utrzymaniem równowagi. Jego przeciwnik w tym czasie wstał i otrzepał się, jak przystało na kogoś lubiącego czystość i porządek. Gdy tylko dojrzał Reda, pomahał mu jak staremu dobremu przyjacielowi, potwierdzając swoje najlepsze intencje kamiorem, napędzanym siłą miłości. I ciężkości. Red najwyraźniej nie lubił być szczodrze obdarowywanym, ponieważ w ostatnim momencie odskoczył, choć z niemałym trudem. Zacisnął pieści i zęby w wyrazie złości, zdając sobie sprawę, że dostanie się na górę nie będzie równie łatwe jak swobodny upadek. Nie posiadał w końcu skoczności człowieka z liść…z torbą na głowie. Syknąwszy, wbił swoje metaliczne macki w poboczną ścianę i zaczął (bardzo szybko) zmniejszać dystans. Jego oponent dodał dwa do dwóch i stwierdzając, że to sześć, przygrzmocił we wspomnianą ścianę. Może Bagman był słaby z matematyki i zaokrąglał w górę tam gdzie powinno się w dół...przez co całe równanie szło się walić. Jak to, po czym wspinał się Omega, który stracił punkt zaczepienia. Oglądając cały ten spektakl, gigant przechylił głowę w lewo. Coś go gnębiło.
-DEJA VU? GDYBY TO BYŁ KOMIKS, TO BY WSTAWILI JESZCZE RAZ KADR SPRZED KILKU STRON.
A na tym kadrze byłby Omega przysypany kamiorami i innym gruzem. Znowu. Ale tym razem Bagman postanowił nie skakać.
-MAM POMYSŁ, SPRZEDAM GO KIEDYŚ AUTOROM DIALOGÓW...
Przytakując sobie samemu, podlazł do najbliższej półki skalnej, którą bezceremonialnie pożyczył bez skonkretyzowania terminu zwrotu. Trzymając to to nad głową, stanął nad krawędzią miejsca, z którego miał dobry widok na miejsce gdzie ostatni raz widział Omegę. I teraz dopiero skoczył. Całe piękno tkwiło w tym, że spadając kamiorem w dół. Czerwona łapa wystrzeliła przez gruz, za nią zaś reszta sylwetki, mniej więcej do tułowia. Komunistyczna roszpunka potrzęsła głową, choć kiedy ponownie zogniskowała wzrok, zdecydowanie nie spodobało jej się to co widzi. Omega Red otworzył z niedowierzaniem oczy. Nie miał za bardzo pola do manewru, biorąc pod uwagę fakt, że wciąż był od tułowia w dół zagrzebany we fragmentach pola bitwy. Desperacko wystrzelił parą macek w kierunku torbacza, jednak siła grawitacji, oraz masa torbogłowego i kamienistej broni…wszystko działało przeciw niemu. Metalowe bicze co prawda smagnęły Bagmana, jednak prawie ich nie odczuł. Cały kanion zalał odgłos donośnego uderzenia, które mogło zostać pomylone z eksplozją. Rozchodzące się echo zalało nie tylko skalne pole bitwy, ale także otwarte pomieszczenia zamkowe i aparaty słuchowe wszystkich w okolicy dobrych kilku kilometrów. Kiedy opadł kurz, Bagman spostrzegł, jedynie dłoń komunisty, wystającą z pod wielkiego kawału skały. Wtem (!)…nie. To nie był kontratak Omegi, gdyż umysł tamtego zdawał się być na permanentnych wakacjach. Jednak cała ta walka spowodowała obruszenie kamiennej lawiny z wyższych lokalizacji. Chyba naprawdę należało się stąd ulotnić. Drake spojrzał przez ramię, spokojnie zauważając nadchodzącą zagładę.
-"THIS PLACE WILL BECOME YOUR GRAVE". CHWYTNY TEKST, CO? JAK JUŻ SIĘ WYGRZEBIESZ, TO PODZIEL SIĘ OPINIĄ, TOWARZYSZU.
Wykonał w stronę przygniecionego sowieta coś, co w głowie Bagmana odpowiadało radzieckiemu salutowi i czmychnął, nim zakończył się skalny pogrzeb. W samą porę z resztą, bo oto lawina kamulców nie tyle stała się grobem dla Omegi, co urwała fragment skalny na którym tłukli się do tej pory dwaj walczący, zmierzając w dół, w bezkresne, kamieniste ciemności.
 
Highlander jest offline  
Stary 31-05-2009, 12:26   #99
 
Ayame's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayame nie jest za bardzo znany
Doom złączył dłonie i wydobyło się z nich złote światło, które niestety nie miało nic wspólnego z motywami biblijnymi. Blask rozjaśnił całe pomieszczenie (a raczej to co z niego zostało) i długie, masywne wstęgi energii ruszyły we wszystkich kierunkach, pustosząc kamienne mury. Jacal miał zdecydowanie mniej szczęścia niż Samantha. Będąc masywnym bydlakiem nie zdołał uniknąć ostrzału i artyleria doktora posłała go przez jedną z niewielu pozostałych ścian do wnętrza zamku, wytwarzając pokaźne wyrwy w pancerzu. Samantha też nie mogła narzekać na nadmiar dobrych zdarzeń, bo mimo, że uskoczyła, jednak z wiązek zahaczyła ją o ramię, wywierając pokaźną sensację bólu i nadpalając skórę. Przetoczywszy się po podłodze, rudowłosa, średnio kontrolując swe cierpienie była w stanie poderwać się na równe nogi. Obrzuciła Dooma wściekłym spojrzeniem.
- Ty skurwielu... To tak się traktuje kobiety?!- wysyczała przez zaciśnięte zęby. Krótka lekcja techniki i biologii- metal to doskonały przewodnik prądu; pioruny to naturalny prąd. Odrabiając więc pracę domową Samantha wystrzeliła ze zdrowej ręki wiązkę wyładowania atmosferycznego. Po czym skupiła się ponownie i, na wypadek gdyby spudłowała, zbudowała sobie z kamiennych pozostałości po zamku coś golemopodobnego. Swojego nowo nabytego sługę pokierowała tak, żeby wielką skalną łapą złapał Dooma i go zgniótł.
Doom zaparł się wobec wystrzelonej w niego błyskawicy, jednak oprócz odrzucenia zamaskowanego mężczyzny o kilka metrów i lekkiego zdezorientowania go, wyładowanie nie poczyniło żadnych, widocznych obrażeń. Utkany ze skalnych pozostałości konstrukt powstał z ziemi i skierował swoje łapska w stronę zakutego w metal oponenta. Doom zapewne nie uniknąłby tego ataku, gdyby nie jeden drobny szkopuł. Magiczna bestia swoje ważyła, zaś, że podłoga nie była już równie wytrzymała co kilka chwil temu, w skutek czego cały parkiet runął na spotkanie niższego piętra. Samantha w ostatniej chwili zdołała aktywować swoją lewitację. Z dołu była w stanie wyłapać krzyki, co sugerowało, że golem i parter właśnie przerobiły kogoś z postronnych na naleśniki. Dwójka walczących mierzyła się teraz w powietrzu. Doom założył na siebie dłonie, mimo stresu całej sytuacji, to co miało przed chwilą miejsce wyraźnie rozbawiło poczciwego doktora.
- Widzę, że jesteś obeznana z tajnikami sztuki magicznej…w przeciwieństwie do podstawowych zasad fizyki. Zejdź mi z drogi dziecko, nie mam czasu na salonowe sztuczki.
- Och tak... W takim razie co powiesz na to?- odpowiedziała czarodziejka i nie dając oponentowi chwili do namysłu zamroziła go na bryłę lodu. Zakładając, że jej przeciwnik może jakimś cudem się z niej wydostać, postanowiła szybko przywołać pnącze i sprowadzić go na ziemię... W dość drastyczny sposób. Droga na ziemię była spora, więc chcąc się upewnić, że zamaskowany pan się za bardzo nie wydostanie w pogotowiu miała zaklęcie przywołania wokół przeciwnika czegoś w rodzaju ognistych pętli- sznurów. A kiedy przeciwnik zostanie ostatecznie uziemiony- no cóż, golem był za ciężki sam w sobie więc kamienie osobno powinny zrobić swoje.
 
Ayame jest offline  
Stary 31-05-2009, 13:25   #100
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Doom w istocie nie zdążył zareagować i został zamknięty w lodowym więzieniu. Dopalacze w nogach przestały pracować i dobry doktor zaczął tracić wysokość, aby przywalić o fragmenty drewna, budulca i ciał kilkanaście metrów w dole. Golem zaczął się zbliżać do uwięzionej ofiary. Doom zdołał wystrzelić z repulsorów w rękach, odparowawszy sporą część lodowej klatki, jednak wciąż pozostawał względnie unieruchomiony. Poczciwy doktor chciał już oddać kolejny strzał w kierunku golema, jednak…no właśnie. Wtedy pojawiły się ogniste łańcuchy, które związały mu dłonie. Kamienna bestia zadała doktorowi cios, który spowodował silny rezonans metalu, wyrwał naukowca z więzienia lodu i walnął nim o podłogę. Doom podniósł się niezwykle chwiejnie. Widać było, że odczuł ten cios. Mimo związanych dłoni, jego ślepia zaskrzyły nienaturalnym błękitem.
- Dosyć tej farsy! Tako rzecze Doom! Elghinyrr faer k'lar!
Wszystko zalała fala nieskazitelnej bieli. Łańcuchy i pozostałości lodu rozwiały się, zupełnie jakby coś je odparowało. Golem zatrząsł się nim zdołał zadać kolejny cios i…rozpadł na części pierwsze. Czyżby jakaś…strefa antymagii? Nim jednak dziewczyna zdążyła się nad tym zastanowić, serwomotory w nogach zbroi wygięły się i Doom wzleciał do góry, zadając kobiecie cios okutą pięścią wprost w żołądek. Cios był na tyle silny, że chyba zdruzgotał organy wewnętrzne, ponieważ usta Samanthy napełniły się krwią. Dobry doktor zdecydowanie nie był dżentelmenem. Przygrzmocił swoją metalową maską w czoło dziewczyny, orając je śrubami i wywołując pomniejszy wstrząs mózgu. Dziewczyna zatraciła koncentracje nad swoim zaklęciem i runęła na niewielki, ostały fragment podłogi przy drzwiach wejściowych, które zdecydowanie pamiętały lepsze dni.
- Nędzna miernoto! Twoje nic nie warte zaklęcia mnie nie powstrzymają!
Syknął doktor, jego dłonie ponownie zaczęły skrzyć bladym światłem. Samantha ledwo co oprzytomniała. Potwornie bolała ją głowa, o żołądku nie wspominając. Zmuszając swoje poobijane ciało do kooperacji skupiła się i utworzyła ze stężonego powietrza coś w rodzaju pola siłowego, małej tarczy, która skutecznie obroniłaby ją przed kolejnym atakiem. Szlag by to- pomyślała- jak tak dalej pójdzie, to koniec ze mną. Szlag. Do dzieła Sam, zrób coś z sobą! Z ogniem bojowym w oczach wezwała tornado, z Doomem w samym centrum. Ale żeby mu tam nie było za dobrze... To dodajmy jeszcze troche brył lodowych, kamieni i ognia. Czarodziejka postanowiła, że jak umrzeć to w ferworze walki, nie poddając się do końca. Wybuch energii z rąk Doom’a był tak wielki, że Samantha ledwie mogła podtrzymać tarczę w swoim słabym, poranionym stanie. Ponownie zaczęła zatracać koncentrację. Zostało jej co najwyżej kilka chwil, nim promienie przebiją się przez jej osłonę i dodadzą dziewczynie opalenizny w postaci chrupkiego brązu. Jej ostatnia emanacja nie była zbyt efektywna. Przywołane zawirowania powietrza, zmiany temperatury i bryły ziemi stały się niczym więcej jak niedogodnością dla przeciwnika. Na szczęście los był łaskawy dla Samanthy i ktoś postanowił wykorzystać ową niedogodność do swoich celów. Nagle odezwał się cichy, choć rezonujący echem, upiorny głos.
- Doom. Mój przyjacielu… Dawno cię nie widziałem…pozwól więc, że cię uściskam.
Biała, wysoka sylwetka zmaterializowała się pozornie z nikąd za plecami poczciwego doktora. Ghost pojawiwszy się za Doom’em przeniknął swoimi niecnymi łapskami przez tylnie warstwy zbroi. Genialny wynalazca mocno się zdziwił, kiedy dawny znajomy bezbłędnie zlokalizował jego źródło zasilania, powodując zwarcie i przyszpilenie agresora jego własną elektrycznością. Doktor ponownie runął na ziemię, jednak tym razem nie miał siły się podnieść. Trudno było to zrobić, kiedy twój egzoszkielet, ważący kilkaset kilo właśnie stracił swoje zasilanie. Pałacem ponownie wstrząsnęła eksplozja nieznanego źródła.
- Głupcy! Wasz przepełniony ignorancją pan zgubi nas wszystkich!
Warknął poobijany, unieruchomiony doktor. Ghost zastygnął nieruchomo na niebie, zastanawiając się, co też szarlatan w zieleni ma na myśli.

 
Highlander jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172