Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-05-2009, 21:45   #51
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
-Nie żyją, spóźniłem się.
-Coś zabrali?
-Nie, zostawili nawet szablę Juliana.
-Wytropisz ich?
-Mógłbym gdyby nie ten deszcz. Tak mogę spróbować ale niczego nie obiecuje.
-Dlaczego tu przyszedłeś jak wiedziałeś, że będzie padać.
-Są nowi skazańcy.
-Ilu?
-Pięciu. Dwie kobiety i trzech mężczyzn. Jeden próbował mnie zajść ale nie był agresywny. Prawie mu się to udało, gdyby na moim miejscu był ktoś inny... W każdym razie był już kiedyś tutaj i to w lesie. Najprawdopodobniej kilka razy. Ruda kobieta i czarnowłosy mężczyzna mnie zaatakowali. Kobiecie złamałem nos a mężczyźnie nos i palce. Był bardzo natrętny, gdyby to nie mogło zrazić reszty zabiłbym go. Była jeszcze czarnowłosa kobieta, blond włosy mężczyzna i następny czarnowłosy. Temu ostatniemu ktoś złamał wcześniej nos, czułem od niego wyraźną woń krwi.
-Wszystko?
-Wszystko.
-Nie sądzę.
-A ja tak.
-Nie kłam, to się nie opłaca.
-Nie kłamie.
-Jak chcesz. Ilu ludzi Ci przydzielić?
-Pięciu, najlepszych.
-Dobrze, znajdź ich.



miejsce mordu
Wasza piękna i jakże zgrana drużyna ruszyła. Pierwsza szła Asael, piękna, narwana nieskrzydlata, której nikt nie rozumiał.
Za nią szedł Dirael i Ebriel, którzy instynktownie trzymali się razem. Kobieta poczuła się znacznie pewniej mając szablę u boku. Broń dodawała jej pewności siebie co było widać po jej sposobie poruszania się. Natomiast Dirael cieszył się jeszcze niedawnym lotem. Liczył też czas jaki mu został, teoretycznie powinien już stracić tę zdolność, czuł jednak, że znów mógłby mieć skrzydła. Ile to jeszcze potrwa? Jak długo będzie mógł się cieszyć lotem?
Dalej szedł Bartel z Kurtem. Były strażnik uważnie lustrował okolicę. W ręku dzierżył napiętą kuszę. Siekiera za pasem co prawda nie mogła się równać z toporem bojowym ale na bezrybiu i rak ryba. Kurt szedł obok byłego wojskowego rozglądając się wokoło. Jacy są ludzie? Tacy jak opowiadała Emma? Czy wtedy Gabriel by ich tu zsyłał? Może jednak są brudnymi zwierzętami, które kierują się instynktami?
Ostatni szedł Achrol i to w oddaleniu od grupy. Szedł chwiejąc się, twarz miał wykrzywioną z bólu. Prawą dłoń trzymał przy piersi. Co raz ktoś patrzył na niego współczująco. Było z nim źle. Podejrzewaliście gorączkę, Bartel fachowym okiem ocenił złamanie palców. Miał z pięć-siedem złamań na małej powierzchni, części całkowitych część częściowych. Pewnie już nigdy nie odzyska pewnej władzy w rękach. Co innego gdybyście byli w Pierwszym Mieście...

Deszcz wzmógł się, Asael psiocząc pod nosem zwolniła i szła przygarbiona. Dirael nie chcąc zwalniać tempa objął prowadzenie. Zresztą nawet ślepy druid by trafił, wystarczyło iść cały czas prosto. Zresztą widzieliście już mury miejskie.

W bramie schronieni przed deszczem stali strażnicy. Podeszliście bliżej. Obaj strażnicy byli od Was niżsi, nawet niewysoki Kurt nad nimi górował. Postury byli Bartelowej. Obaj opancerzeni w kirys z kapalinem na głowie. Jeden stał oparty o mur i popijał coś z bukłaka. Obok niego stała oparta halabarda. Drugi z pokaźną rudą brodą złapał za swoją halabardę i zagrodził Wam drogę. Spryciarz stanął tak by samemu nie moknąć a jednocześnie byście Wy stali na deszczu. Strażnik nie przejął się ani Waszym wzrostem ani uzbrojeniem.
-No panie i panowie, trzeba sprawdzić czy nie przewozicie jakiegoś wściekłego psa... Chyba, że chcecie tego uniknąć...
Swoje słowa poparł wymownym gestem, który jasno Wam komunikował czego chce. Mężczyzna mówił z dziwnym akcentem, Asael spotkała się już z nim podczas poprzednich odwiedzin ziemi. Natomiast Bartel słyszał go po raz pierwszy. Ludzie których do tej pory spotkał mówili jeszcze inaczej.
Część z Was spojrzała na Achrola czy nie rzuci sie na strażnik. Były skrzydlaty nie był jednak wstanie pokonać nawet ślepego druida nie mówiąc już o walce z silnym mężczyzną.
-Ależ... Ależ... Godzi się tak witać gości sierżancie? Znów szukacie wściekłego psa? Takie szukanie nie zawsze jest mądre.
Obejrzeliście się. Za Wami stał mężczyzna. Niższy od Was. Długie, mokre, czarne włosy nosił związane z tyłu. Ubrany był w dziwny, ciemno szary, krotki płaszcz. Krój był podobny do zwykłego płaszcza ale jakiś dziwny. Ciężko Wam było określi tę dziwność. Posturą bardziej przypominał szczupłego Achrola niż barczystego Bartela. Z wyglądu był młody, nie miał jeszcze trzydziestki. Ocenialiście go na jakieś dwadzieścia pięć lat.
-Nie, szukamy wściekłego przestępcę. Znasz jakiegoś?
Głos strażnika był lodowaty jak kropelki deszczu, które siekały Was w twarz.
-Tia... Nawet całą ich paczkę. Strażą się mienią.
Strażnik zsiniał na twarzy, mocniej ścisnął halabardę.
-Nie radzę.
Nieznajomy był opanowany. Mierzył się ze strażnikiem wzrokiem aż zbrojny odpuścił, dopiero wtedy mężczyzna zwrócił się do Was.
-Wejdźmy może i zostawmy dzielnych obrońców sprawiedliwości w spokoju. Może w końcu zrozumieją, że aby zobaczyć największego przestępcę w mieście wystarczy im spojrzeć w lustro.
Strażnik jeszcze bardziej. Zastanawialiście się czy uderzy nieznajomego, drugi strażnik odstawił bukłak i złapał swego towarzysza za ramię.
-Będą kłopoty.
Obaj odeszli z powrotem pod ścianę przepuszczając Was. Weszliście z nieznajomym do miasta.

Miasto było dziwne. Niska, maksymalnie dwupiętrowa zabudowa, prymitywne sposoby łączenia kamieni i budynki z drewna. Dom był niemal przy domu. Przejście z jednego do drugiego przez okno nie powinno być trudne. W rynsztokach pływały różne zanieczystości. Woleliście nie dociekać jakie. Od samego zapachu zrobiło się Wam nie dobrze. Żołądki podeszły Wam do gardeł. Tylko Bartel i Asael byli niewzruszeni, przynajmniej z pozoru. Nieznajomy przypatrywał się Waszej reakcji.
-Wybaczcie to zajście przed bramą ale strażnicy to jedna chciwa mafia. Tak by Was ograbili do ostatniego grosza. Ale o tym pewnie wiecie... Możecie mi mówić Aronax. Wiem, dziwne imię ale mój ojciec nigdy nie miał głowy do takich spraw. Jesteście nowi w mieście? Może Wam pomóc?
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 09-05-2009, 22:38   #52
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Co za miejsce. Co za ludzie! Strażnicy pytają czy nie wwozimy do miasta wściekłego psa. Oczywiście, miałam go w kieszeni. Ale strażnicy byli ślepi więc go nie zauważyli. Miasto cuchnie. Niech żyje złamany nos. Miasto jest brudne. Miasto jest brzydkie. Święta matko, co za ruina!!! – wymknęło się, w myślach na szczęście, zrozpaczonej Asael.
„I gdzie Achrol znajdzie tu lekarza?! Gangreny dostanie od samego chodzenia po tych ulicach!”
Ludzie na ziemi byli mili. Co chwilę ktoś chciał im pomagać. Jak nie wilk kopiący w jaja, to syn kogoś mało kreatywnego.
- Możecie mi mówić Aronax.
„Jakby też ktoś chciał z tobą gadać...” – pomyślała, zła.
Deszcz. Deszcz ją wnerwiał. Niemiłosiernie.
- Wiem, dziwne imię ale mój ojciec nigdy nie miał głowy do takich spraw.
„Taaa... Do tego chyba się spieszył, zobacz w lustro co mu wyszło... Jasne, koleś, opowiedz nam o swojej rodzinie, dzieciństwie, planach na przyszłość... Palę się do słuchania. Nie no, bez zbędnych złośliwości. Długie, mokre, czarne włosy, kitka taka intrygująca, ładne, ładne... Cały jest mokry i ładny taki... Może się jednak dogadamy?”
- Jesteście nowi w mieście?
„Ależ skąd. Mieszkam tu całe życie, nie widać?”
- Może Wam pomóc?
„Tylko po jajach nie kop, i tak cienko z nami. Taaak, jasne, potrzebujemy pomocy. Szukam w okolicy chaty na sprzedaż, domu z ogrodem, kanalizacją, prądem i internetem, kupię też chętnie używany samochód albo prom z napędem wektorowym, nie wiesz może gdzie mogę kupić owe? A potem zamieszczę w gazecie ogłoszenie, że szukam gosposi i męża, kupię psa, dwa koty, rybki do akwarium, posadzę dąb na wiśniowej ściółce w ogrodzie i będę tu żyć długo i szczęśliwie. Taki jest plan. To co, pomagasz? Może chociaż moją gosposią zostaniesz? Nie?”
Aseal odesłała sokoła.
- Witaj! Mam na imię Asael. Szukamy dobrego medyka coby poradził coś na złamania – wskazała Achrola, Kurta i swój nos. – Generalnie szukamy jakiegoś zakwaterowania i roboty.
Omal nie wyciągnęła tabliczki z napisem „będę pracować za jedzenie i parasol przed cholernym deszczem”.
- Moglibyśmy, nie wiem, pomóc, jako najemnicy, czy coś...? Mieczem się trochę macha i szablą – wskazała Ebriel.
"I śpiewać jeden umie, barda nie potrzebujecie?"
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 10-05-2009, 12:18   #53
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Czuł, że słabnie. Nie miał aż tak poważnych obrażeń ale w takim miejscu jak to wszystko było inne. Zwykła gorączka mogła przynieść kres jego życiu. Ale... on nie chciał umierać! Nie teraz! Ma tyle rzeczy do zrobienia. Tyle jeszcze nie zrobił!
Kołysał się to wte to wewte. Jakoś doczłapał się do wozu. Gdy na nim usiadł jak na złość zaczął padać deszcz... Czy wszyscy się od niego odwrócili? Nawet natura i Jedyny?
Achrol zdarł rękaw koszuli i zaczął z niej robić "bandaż" na rękę. Otarł także nos bo krew tryskała z niego bez przerwy.

***

Szedł za resztą w dość sporej odległości. Nogi coraz bardziej mu sztywniały. Robiło mu się zimno. Cholernie zimno. Deszcz który go oziębiał był okropny. Do tego wszystkiego wzmogła się gorączka.
"Szlag mnie trafi!"
W końcu dotarli do mur miasta. Jakiś dwóch strażników zagrodziło im drogę. Miał wielką ochotę aby się przez nich przedrzeć do suchego zakątka. Cóż mógł jednak zrobić? Oparł się o mur przymykając lekko oczy. Zamroczyło go. W głowie się mu zakołysało. Nie zauważył przybycia czarnowłosego nieznajomego. Nie słuchał wymiany zdań pomiędzy owym nieznajomym a strażnikami. Głowa go bolała.
- Jesteście nowi w mieście? Może Wam pomóc?
"Czy wyglądam jakbym potrzebował pomocy?!"
Achrol przeszedł kawałek uliczką miasta. Cuchnęło tu ładnie... Lepsze jednak to niżeli siedzieć na deszczu. Tu przynajmniej budynki osłabiały wiatr i mogły w jakiś tam sposób obronić go przed deszczem.
Podszedł bliżej Aronaxa i zagadnął:
- Może i dziwne imię, człeku ale ma się je jedno i wypada być z niego dumnym... Wskaż mi najkrótszą drogę do jakiegoś medyka... nie mam zamiaru zdychać pomiędzy psimi gównami... Zważ jednak, że nie proszę abyś mnie tam prowadził... Łaski ani pomocy nie potrzebuję.
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline  
Stary 13-05-2009, 02:25   #54
 
xDorota's Avatar
 
Reputacja: 1 xDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumny
Diriael wrócił najwyraźniej zadowolony.

- Dogoniłeś go? I jak? – spytała spragniona wieści.Pytanie usłyszał jeszcze w locie. Wylądował i przemienił się, po czym zareagował:

- Dogoniłem - spojrzał znacząco po widocznie obolałym Achrolu. - Nie miał w żadnym wypadku złych zamiarów. Przeciwnie, dużo pomógł!

"Choć można się temu dziwić po tak otwartym powitaniu..."- pomyślał

- Tam - Diriael wskazał ręką kierunek - droga prowadzi do jednego z największych tutejszych miast, Tailsu. Jest tam podobno trochę takich jak my.

Wszyscy jednogłośnie zgodzili się, że jedyne co pozostaje im zrobić to tam się udać. Zaczęło kropić. Ebriel spojrzała jeszcze raz na ciała. „Przydałoby się mieć chociaż coś na wymianę... Kurt mówił, że te kamienie mają jakąś wartość.” Schyliła się i wzięła to, co jeszcze zostało. Zaburczało jej w brzuchu. „Im szybciej dotrzemy do miasta… miasteczka? ... w każdym razie siedziby ludzi, tym lepiej.” Ruszyła za towarzyszami. Bez problemu trafili na właściwą drogę. Padało coraz mocniej. Dogoniła Diriaela i cicho zagadnęła: - Mówił coś jeszcze?

- Tak, w sumie tak... W tym mieście podobno są skrzydlaci, którzy chcą dostać sie do Podniebnego Świata i... no, i dokopać Gabrielowi. Ale Kevin - bo tak się nazywał ten facet - mówił, żeby na nich uważać i mieć nadzieję, że na nas nie trafią. Sam nie wiem, czy w ogóle mówić o tym pozostałym... Co o tym myślisz?

Ebriel spojrzała przed siebie zastanawiając się.
- Trudno powiedzieć. Z jednej strony wypadałoby im powiedzieć. Z drugiej przecież ich wcale nie znamy. Nie wiadomo jak na to zareagują. Może będą chcieli się przyłączyć. Szukać ich. Wcale bym się nie zdziwiła. W sumie Gabrielowi kop się należy, ale… czy ja wiem… Wielce prawdopodobne jest, że będą chcieli go zabić ( o ile uda im się dostać na Górę –co jest prawie niewykonalne). Pewnie nie są to milusie typy. Jedyne co im pozostało to zemsta. A czy temu Kevinowi można ufać, jak sądzisz? Może nas ostrzega, bo ma swoje powody… A im zawsze można powiedzieć później…

- Wydaję mi się, że można... O ile po chwili rozmowy mogę coś takiego stwierdzić. W każdym razie wydaje się być bardziej godny zaufania od niektórych naszych towarzyszy...
Gabrielowi nauczka się należy, pytanie tylko kto by go zastąpił i jaki by był, gdyby przypadkiem się udało. Z resztą pytań akurat można by zadawać setki.
A dostanie się na górę chyba nie byłoby znowu AŻ TAK problematyczne... Jedna trzecia członków Quantum mogłaby sobie poradzić, a nie wiemy co potrafią ci z dołu.

- Masz rację. Tym bardziej wspomaganie takiej organizacji byłoby niebezpieczne dla całej Góry. Już sobie wyobrażam rządy tyrana – mordercy i heretyka… Armagedon! A jeśli oni zechcą się do nich przyłączyć… pomyśl… Achrol na pewno. To może lepiej im nie mówić?

- No cóż, prędzej czy później sami się dowiedzą. Jeśli później, to może jeszcze będzie okazja żeby komuś powiedzieć będąc... świadomym po co się to robi. A teraz przynajmniej my wiemy, że trzeba mieć co najmniej oczy otwarte.

- Dokładnie.


Droga wiodła ich wprost do celu. Już z daleka zobaczyli mury miejskie. Wyglądały na dość porządne i mocne. Przynajmniej dopóki nie atakują bronią białą, a tego się tu raczej nie obawiali. W bramie stało 2 ludzi. Nie wyglądali na zbyt inteligentnych. Ebriel obrzuciła ich wzrokiem. Mili też nie byli. „Wściekły pies – śmieszne. Łapówek im się zachciało. Ma szczęście, że nie chcę zwracać na nas uwagi. Poczułby jak smakuje to ostrze”

-Ależ... Ależ... Godzi się tak witać gości sierżancie? Znów szukacie wściekłego psa? Takie szukanie nie zawsze jest mądre. – zza ich pleców rozległ się głos. Czarnowłosy młodzieniec wdał się w dyskusję ze strażnikiem. Wydawało się, że tamten go zaraz trześnie, a co najmniej aresztuje, ale nic takiego się nie stało. Coś nakazywało mu zostawić go w spokoju. Pozycja? Wątpliwe sądząc po stroju. Strach? Znajomości? Nietykalność? Kto wie… Ważne, że strażnik ich przepuścił.

„Miasto ludzkie. Jedno z większych?... Ciasne, brzydkie, a do tego okropnie cuchnie. Jak można żyć w takich warunkach!” Dziwny przybysz zwrócił się do nich:

- Wybaczcie to zajście przed bramą ale strażnicy to jedna chciwa mafia. Tak by Was ograbili do ostatniego grosza. Ale o tym pewnie wiecie... Możecie mi mówić Aronax. Wiem, dziwne imię ale mój ojciec nigdy nie miał głowy do takich spraw. Jesteście nowi w mieście? Może Wam pomóc?

„Imię dziwne tak jak właściciel. Czyżbyśmy wyglądali na zagubionych, że od razu nam pomoc ofiarują?” Spojrzała na Asael, Achrola i Kurta. „No dobra, może rzeczywiście trochę wyglądamy na potrzebujących wsparcia… Poza tym raczej nie co dzień przychodzi tu 6 skrzydlatych w tym 3 rannych. A z pomocy chętnie skorzystamy, chyba…” Ebriel miała dziwne przeczucie, że ten gość może im dużo załatwić. „Tylko pytanie czy nie ma żadnego związku z organizacją przed którą ostrzegał ich Kevin. W sumie nie zdziwiłabym się. Jak duży wpływ miała tu ta grupa? Czy strażnicy też o niej wiedzieli? A może jest tajna? Tylko po co?”

Aseal odesłała sokoła i odpowiedziała:
- Witaj! Mam na imię Asael. Szukamy dobrego medyka coby poradził coś na złamania – wskazała poszkodowanych– Generalnie szukamy jakiegoś zakwaterowania i roboty. Moglibyśmy, nie wiem, pomóc, jako najemnicy, czy coś...? Mieczem się trochę macha i szablą – wskazała Ebriel.

Achrol dorzucił od siebie:
- Może i dziwne imię, człeku ale ma się je jedno i wypada być z niego dumnym... Wskaż mi najkrótszą drogę do jakiegoś medyka... nie mam zamiaru zdychać pomiędzy psimi gównami... Zważ jednak, że nie proszę abyś mnie tam prowadził... Łaski ani pomocy nie potrzebuję.

„Jasne. W ogóle nie potrzebuje pomocy. Ten człowiek chyba ma własną logikę”

- Ebriel. – przedstawiła się – Jak tylko znajdzie się jakiś medyk, to może byśmy coś zjedli, odpoczęli. Pewnie znasz jakąś w miarę przyjemną knajpę, gdzie dają coś strawnego. Przebyliśmy długą drogę. Może mógłbyś nam coś opowiedzieć o tym mieście?
 
xDorota jest offline  
Stary 13-05-2009, 18:03   #55
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Asael
Nieznajomy pokiwał ze zrozumieniem głową. Spojrzał na Waszą broń i skinął leciutko głową, jakby potwierdzał własne domysły. Jego spojrzenie utkwiło w Diraelu a potem w tobołku Bartela.
-Taa... Zlecenie nie poszło?
Nieznajomy zamilkł na chwilę, którą wykorzystał Achrol.

Achrol
-Może i dziwne imię, człeku ale ma się je jedno i wypada być z niego dumnym... Wskaż mi najkrótszą drogę do jakiegoś medyka... nie mam zamiaru zdychać pomiędzy psimi gównami... Zważ jednak, że nie proszę abyś mnie tam prowadził... Łaski ani pomocy nie potrzebuję.
Mężczyzna patrzył na Ciebie przez chwilę.
-Jeden medyk jest niedaleko, pójdziesz prosto i dojdziesz do placu. tam stoi świątynia Jedynego, miniesz nią i zobaczysz wielki szyld "medyk". Jakbyś nie potrafił czytać to jest tam namalowany czerwoną farbą gołębica. Oczywiście on strasznie się ceni... W przeciwieństwie do mnie nie słyszał, że Jedyny każe dzielić się z ubogimi. Więc jeśli chcecie mogę pomóc, znam się na nastawianiu kości.
- Chyba jednak udam się do medyka... Ładnie go "poproszę" to może się zgodzi mi pomóc...
Achrol szczególnie zaakcentował słowo "poproszę". Mężczyzna tylko wzruszył ramionami.
-Skoro chcesz... Drogę już znasz.

Ebriel
-Polecam "Złote Jabłko" jeśli macie dość pieniędzy, jeśli zaś wolicie coś tańszego to polecam "Pod Martwym Księciem".

Wszyscy
Mężczyzna spojrzał za oddalającym się Achrolem.
-Zróbcie jak chcecie. Jak chcecie pójdźcie do lekarza jak nie to ja z chęcią Wam pomogę.
Deszcz się nasilił jeszcze bardziej. Nie ma co tu stać. Spojrzeliście na mieszkańców miasta uciekających pod jakiekolwiek zadaszenie i osłaniający głowy najróżniejszymi przedmiotami. Wszyscy patrzyli na Was, w końcu nie codziennie widzi się dwumetrowych ludzie w dziwnych ciuchach. No właśnie ciuchy, ludzie tu byli strasznie dziwnie ubrani. Wyróżnialiście się na ich tle, zresztą nie tylko Wy. Ubiór Aronax przypominał skrzyżowanie ciuchów skrzydlatych z ciuchami mieszkańców tego miasta.
 
Szarlej jest offline  
Stary 13-05-2009, 18:36   #56
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
-Taa... Zlecenie nie poszło?
- Poszło, poszło, w las, i na dodatek zapieprzało jak ta lala! – zachichotała Asael.
-Jeden medyk jest niedaleko, pójdziesz prosto i dojdziesz do placu. Tam stoi świątynia Jedynego, miniesz nią i zobaczysz wielki szyld "medyk". Jakbyś nie potrafił czytać to jest tam namalowany czerwoną farbą gołębica.
- Fajno! – ucieszyła się Asael.
- Oczywiście on strasznie się ceni...
„Wiadomo...”
- Więc jeśli chcecie mogę pomóc, znam się na nastawianiu kości.
- Ymmmm... – rozejrzała się nerwowo Asael.
Zerknęła na Kurta.
- A ty się nie znasz na złamanych nosach przypadkiem, Kurt...? – spytała z nadzieją, zatrzepotała błagalnie rzęsami.
„Nie chcę oddawać nosa w ręce kogoś całkiem obcego! Oddawać w ręce zabójcy też niefajnie, ale w razie czego lepszy swój wróg niż obcy!”
- Chyba jednak udam się do medyka... Ładnie go "poproszę" to może się zgodzi mi pomóc...
- Idę z tobą! – rzuciła szybko Asael. – Czekaj!
Ruszyła za Achrolem. Nie zatrzyma się jeśli będzie marudził. Jeśli zacznie świrować wyprzedzi go po prostu i pójdzie przodem, ale generalnie cały czas ma na niego dyskretne oko, coby żaden tutejszy nie zechciał zaczepiać rannego.
- Masz jakiś ambitny plan, czy ambitnie wpadniesz tam i natłuczesz medykowi? – zagadnęła Achrola neutralnym tonem.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 14-05-2009, 01:51   #57
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Miasto. Widok murów uradował Bartela. Przyśpieszył tętno. Zjeżył włosy na karku. Miasto było tym od czego miał zacząć. Poszukiwał bowiem miejsca, którego nie potrafił nazwać. Które było gdzieś tam. Gdzieś tam za horyzontem. Czy idą w dobrym kierunku? O tak. Miasto jest bardzo dobrym kierunkiem. Przechodząc przez bramę myślał, że będzie kolejne nie potrzebne spięcie. Tym razem ze strażnikami. Sprawa z pewnością przybrała by bardzo nieciekawy bieg gdyby nie jegomość w czerni. Kolejny jegomość w czerni. Uspokoił trochę tubylców.

King znał porywczą osobowość ziemian. Skrzydlaci byli bardziej rozważnymi istotami. No może oprócz Achrola, który wydawało się, stracił rozwagę wraz ze skrzydłami. O ile ją kiedykolwiek posiadał. Czy Bartelowi było go żal? Nie wiedział tego, może. Wiedział, że to niepotrzebne. Z jedną ręką mniej będzie musiał stawać czoła niebezpieczeństwu. Przynajmniej przez jakieś dwa miesiące. A ciekawe czy będzie mógł w ogóle kiedyś grać w siatkówkę.

Czarny jegomość utorował im przejście przez bramę i poprowadził dalej.


Widok za piękny nie był. Cóż, setki, albo i tysiące lat panowania skrzydlatych na górze i uniemożliwiania rozwoju ludziom daje we znaki. Kole w oczy. Kole w nozdrza. Dobrze że jeszcze tylko szczynami nie pada.

Bartel spojrzał w górę słuchał jak obcy się przedstawia i pozwalał by deszcze zalotnie obmywa mu włosy i twarz. Strumyk był dobrym sposobem na zmycie z siebie potu i kurzu. Ale deszcz robi to w przyjemniejszy sposób.
Wrzuta.pl - Robert Kasprzycki - Naprawdę kocham deszcz
Medyk, karczma. Tak, to dobry pomysł. Tylko wiedział, że poprosić to oni mogą, żeby ktoś im nóż w żebra wsadził za darmo. Medyk na pewno się ceni. Karczmarz się ceni. A jegomość chce pomóc? Spróbujmy.

- A kolega w czym może pomóc? - Zapytał się King gdy brygada "złamany nos" szła w stronę medyka. - Możesz załatwić nam jakieś przyzwoite kwatery? Z gotówki mamy tylko parę miedziaków.( zamierza być dyskretny co do funduszy.) No i to co widać. Parę sztuk broni. - pomachał głową z lekkim niedowierzaniem - ziemskiej broni. No i łachmany. Coś przydałoby się z tym zrobić.

Spojrzał na ziemian, byli jakby czymś wzruszeni. Deszcze stanowczo im przeszkadzał. Nie wiedząc czemu. Spojrzał w górę. Deszcz lekko zmienił kąt padania. Wrócił wzrokiem do reszty.

- Poza tym, jak przystało na gospodarza może poczęstunek jakiś się znajdzie? Czy aż tak różne tutaj maniery niż tam? - Delikatnie wskazał palcem niebo. - A i porozmawiać swobodniej byśmy mogli.

Bartel liczył na to, że Aronax zrozumie aluzję i zasiądą gdzieś na koszt gospodarza zjeść i napić się. Skorzysta także z każdej propozycji lokum.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 14-05-2009, 18:12   #58
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Kiedy szli w kierunku miasta, serce Kurta biło nieco szybciej, niż zazwyczaj. Ten dzień był bardzo męczący, mimo iż nie dobiegł jeszcze końca.Teraz miał spotkać ludzi, ba, miasto ludzkie! Mimo iż zawsze tego pragnął, zobaczyć, jak oni żyją, to w głębi serca bał się. Po głowie cały czas chodziły mu słowa Gabriela. Ale skoro inni zesłańcu mieszkają normalnie w ludzkim mieście, to chyba nie może być to tak złe miejsce. Może i on znajdzie dla siebie jakieś zajęcie, jakiś kąt.
Gdy tylko doszli do wysokich, kamiennych murów, a dokładniej, do bramy, spotkali pierwszych żywych ludzi. Dwóch strażników, którzy chcieli wymusić od nich "opłatę" za przejście.
"No tak, tego się można było spodziewać. Korupcja i chciwość są tam, gdzie cywilizacja. Nieważne, jak zacofana, zawsze znajdą się tacy, którzy chcą mieć więcej, niezależnie od tego, ile mają."
Kurt nie zraził się tym bardzo, w końcu u Skrzydlatych, którzy są rzekomo lepsi, takie incydenty również się zdarzały, i to nie tak rzadko. Na szczęście, Achrol już swoje dostał i nie miał siły ani ochoty na walkę ze strażnikami. Tym razem niechybnie ściągnąłby na resztę kłopoty.
Pomoc przyszła z nieoczekiwanej strony- z tyłu. Skąd on się tam wziął? Kurt nie miał pojęcia i był nieco zbity z tropu nagłym pojawianiem się czarnowłosego mężczyzny. Z jakichś powodów strażnicy, nawet znieważeni przez niego nic mu nie zrobili. Mało tego, przepuścili bez słowa i jego, i grupkę skrzydlatych. Może na miejscowych nie próbują takich sztuczek? A może ten człowiek był kimś wysoko postawionym?
-Wybaczcie to zajście przed bramą ale strażnicy to jedna chciwa mafia. Tak by Was ograbili do ostatniego grosza. Ale o tym pewnie wiecie... Możecie mi mówić Aronax. Wiem, dziwne imię ale mój ojciec nigdy nie miał głowy do takich spraw. Jesteście nowi w mieście? Może Wam pomóc?- zagadał nieznajomy, gdy tylko wkroczyli do miasta.
Samo osiedle było obleśne. Smród, bród, ubóstwo i niskie budynki, tak można by w skrócie opisać odczucia Kurta co do tego miejsca. Nie oczekiwał luksusów, ale mimo wszystko był nieco zawiedziony.
Gdy on stal i pochłaniał wzrokiem ubogą okolicę, Asael, Ebriel i Achrol zagadywali do świeżo poznanego człowieka, dopytując się o medyka, który mógłby poskładać ich do kupy. Gdy Achrol ruszył we wskazanym przez niego kierunku, Kurt usłyszał, jak Aronax mówi do Asael coś o nastawianiu kości. Na pytanie kobiety tylko zaprzeczył kiwając lekko głową. Wszakże ona żartowała. Chyba nie sądziła, że gdyby znał się na tym, zwlekałby z pomocą. Wyglądała, jakby nie chciała przyjąć pomocy od tego mężczyzny. Ale Kurt nie miał takich uprzedzeń, jemu nie zależało na pięknym nosku.
Asael i Achrol ruszyli w głąb miasta, reszta została przy bramie.
- A kolega w czym może pomóc? - zwrócił się Bartel do czarnowłosego człowieka- Możesz załatwić nam jakieś przyzwoite kwatery? Z gotówki mamy tylko parę miedziaków. No i to co widać. Parę sztuk broni. Ziemskiej broni. No i łachmany. Coś przydałoby się z tym zrobić. Poza tym, jak przystało na gospodarza może poczęstunek jakiś się znajdzie? Czy aż tak różne tutaj maniery niż tam? - podniósł palec do góry- A i porozmawiać swobodniej byśmy mogli.
"No, ten ma sporo oleju w głowie, trzeba przyznać."
- Jestem Kurt, czy Ty czasem nie wspominałeś czegoś o nastawianiu kości? Mógłbyś mi pomóc z nosem? Co prawda, minęło sporo czasu, więc możliwe, że trzeba będzie go na powrót złamać, ale jeśli się na tym znasz, to zaryzykuję- powiedział, uśmiechając się delikatnie. Będzie mógł zobaczyć, jak mieszka człowiek, to będzie coś...- No i poza ty, dołączam się do prośby kolegi,z chęcią dowiedziałbym się czegoś na temat tego miasta, porozmawiał w spokoju.


Kością rzuciłem w poprzednim poście, bo tu mi nie wyszło
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.

Ostatnio edytowane przez Baczy : 14-05-2009 o 18:16. Powód: Skrajny debilizm
Baczy jest offline  
Stary 15-05-2009, 19:47   #59
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Aronax uśmiechnął się po słowach Bartela.
-Skoro nalegasz to jak mógłbym odmówić?
Człowiek rozłożył bezradnie ręce.
-Nie mam innego wyjścia jak zaprosić Was do Jabłka...
W tym momencie odezwał się Kurt.
-Jestem Kurt, czy Ty czasem nie wspominałeś czegoś o nastawianiu kości? Mógłbyś mi pomóc z nosem? Co prawda, minęło sporo czasu, więc możliwe, że trzeba będzie go na powrót złamać, ale jeśli się na tym znasz, to zaryzykuję. No i poza tym, dołączam się do prośby kolegi, z chęcią dowiedziałbym się czegoś na temat tego miasta, porozmawiał w spokoju.
-Skoro tak to najpierw zajdźmy do mnie, tam zajmiemy się Twoim nosem a potem zjemy gdzieś obiad. Panni też się do nas dołączy?
Ebriel skinęła tylko leciutko głową.

dom medyka
Wskazówki Aronaxa były na tyle dokładne, że trafiliście bez problemu. Dzielnica w której byliście była zdecydowanie lepsza od poprzedniej, chociaż śmierdziało niewiele mniej. Solidne, co najmniej piętrowe domy zbudowane z drewna i kamienia były zbudowane w rozsądnych odstępach.
Dom przed którym staliście był piętrowym, drewnianym budynkiem. Nad wejściem, wisiał szyld a na nim wielkimi czerwonymi literami słowo "MEDYK". Dla wybitnie nie kumatych na frontowej ścianie został wymalowany wielki czerwony krzyż.
Solidne drzwi nie miały dzwonka, trzeba pukać. Achrol niezbyt był wstanie zdatnym do pukania więc Asael delikatnie zastukała. A jak Asael delikatnie zastuka... Dosyć szybko drzwi się otworzyły. Krzepki mężczyzna pod czterdziestkę był ubrany w ciemnoczerwony kaftan i tego samego koloru spodnie.
-Czego tak walicie?!
Nie ma to jak uprzejme powitanie. Asael jak zwykle nie straciła animuszu.
-My do medyka.
Mężczyzna dopiero teraz Wam się przyjrzał (a musiał do tego zadrzeć głowę). Lekko pobladł ze strachu. Stał tak z rozdziawioną buzią przez dobrą chwilę. Asael chciała już to skomentować ale mężczyzna odzyskał mowę i spojrzał na zakrwawionego Achrola.
-Na co czekacie, wchodźcie. Zaraz zawołam pana.
Co było robić? Weszliście. Mężczyzna posadził Was w małym przytulnym saloniku. Zielone krzesła, wygodna sofa, jakiś obraz. Nie przyglądaliście się zbyt uważnie, złamany nos nie dodawał ciekawości. Do saloniku po krótkiej chwili wszedł młody mężczyzna, nie miał jeszcze trzydziestki. Biały fartuch (lekko pobrudzony krwią) przysłaniał prawie całe brązowe spodnie i białą koszule. Szybkim krokiem podszedł do stołu i usiadł koło Was.
-Nazywam się Edgar w czym mogę pomóc? W czym dokładnie mogę pomóc.
Słowo "dokładnie" zostało trochę mocniej zaakcentowane.

dom Aronaxa
Szliście dobry kwadrans różnymi uliczkami. Aronax był w dobrym humorze, zagadany odpowiadał wyczerpująco od czasu do czasu rzucił jakimś kawałem czy Was zagadał. W końcu weszliście do jego mieszkania. Mały murowany domek. Zaprowadził Was do sporego pokoju, całego zagrodzonego jakimś śrubkami, sprężynami i innym tego rodzaju złomem. Usiedliście przy prostym ale w miarę dużym prostokątnym stole. Gospodarz zdjął swój płaszcz i odłożył go na zagraconą szafkę. Gdy to robił Bartel dostrzegł jakiś metalowy przedmiot, który człowiek miał z tyłu za paskiem. Jakby krótką rurę z rękojeścią? Mógł patrzeć na przedmiot tylko przez sekundę, człowiek szybko poprawił koszulę i zasłonił przedmiot. Z kieszeni leżącego już płaszcza wyjął jakiś przedmiot i schował go pod niego.
-Wybaczcie na chwilę, muszę przygotować napój znieczulający dla Kurta. Operacja będzie trochę bolesna. Zrobić i Wam coś do picia? Melisy, piwa, herbaty? Mam też chyba jakieś resztki wina.
Mężczyzna poczekał na odpowiedź i wyszedł z pokoju. Zostaliście sami w zagraconym pomieszczeniu. Oprócz różnego rodzaju części i jakiś prostych mechanizmów w pokoju znajdowała się masa innych rzeczy. Jakaś książka, koszula... Krótko mówiąc mieszkanie samotnego mężczyzny, który nie trawi porządku.
 

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 15-05-2009 o 22:00.
Szarlej jest offline  
Stary 17-05-2009, 02:14   #60
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Całe towarzystwo ruszyło w stronę, którą wskazał Diriael, a właściwie Kevin. Mężczyzna rozmawiał jeszcze z Ebriel, powierzając jej swoje wątpliwości co do tego, co zastaną, a także co do pozostałych skazanych. Ale szedł dalej – bo co miał zrobić? Ogólnie rzecz biorąc, dobrze było mieć ze sobą innych, z którymi dzieliło się zesłanie.

Wyprzedził Asael kiedy ta zwolniła tempo. Widział już mury, chciał jak najszybciej dotrzeć do miasta. Osiągnięcie tego celu oznaczało zyskanie jakiejś podstawy, jakiegoś… Czegokolwiek. Przynajmniej w teorii i odczuciach skrzydlatego.

A same mury? No właśnie – mury, a nie jakieś tam ogrodzenie. Były ogromne, masywne i… zupełnie nieprzydatne w świecie, w którym wszyscy potrafią latać. Natomiast tutaj, w tak zacofanym kraju, wydawały się być nie do zdobycia.

* * *

Stanęli wreszcie przed bramą miasta. Ciężką, żelazną. Diriael podejrzał widoczny system podnoszenia jej.
„Sprytne” – skomentował w myślach. – „Może to nie Estechnologics, ale całkiem sprytne.”
Kiedy strażnicy zaczęli domagać się łapówki, pomógł im niejaki Aronax, którego imię chyba wszyscy zdążyli już skomentować głośno lub cicho – włączając jego samego na pierwszym miejscu.
Zmarszczył brwi ale nie powiedział nic na słowa Achrola.

- Diriael – przedstawił się z innymi.

Asael i Achrol poszli do medyka, podczas gdy cała reszta udała się do domu Aronaxa. Bartel rzeczywiście bardzo zręcznie zaaranżował to w rozmowie. Po drodze Diriael przysłuchiwał się zagadywaniu gospodarza, uczestniczył też nieco w konwersacji. Większość czasu człowiek spędzał na gadaniu o niczym, jednak od czasu do czasu dało się wyciągnąć z tego trochę konkretów o Dole, czy mieście. Rozmawiając nie zwracał nawet aż takiej uwagi na wszechobecny smród i brud! Podkreślając niestety słowo „aż”.

* * *

Dom Aronaxa okazał się być… Z wierzchu trochę podobny do budynków gdzieś w zaułkach Pierwszego Miasta, tych, z których całkowicie już odpadł tynk. Ale w przeciwieństwie do tych na Górze, tutaj robił dość pozytywne wrażenie bezpieczeństwa, a można by nawet pokusić się o użycie słowa: przytulności.

Salon domu był zagracony rozmaitymi częściami, czy też gratami. Diriael miał wrażenie, że nie leżą tu „od tak”, a raczej świadczą o technicznych uzdolnieniach Aronaxa – zakładając, że mieszka sam, więc sprzęt nie należy do współlokatora.

- Wybaczcie na chwilę, muszę przygotować napój znieczulający dla Kurta. Operacja będzie trochę bolesna. Zrobić i Wam coś do picia? Melisy, piwa, herbaty? Mam też chyba jakieś resztki wina.

- Dla mnie herbaty, jeśli można! – o, tak. Herbata to było to, czego mu teraz było potrzeba. No, może lepsza byłaby kawa, ale herbata zdecydowanie była krokiem w odpowiednim kierunku.

Aronax zniknął za drzwiami i skrzydlaci zostali sami w pomieszczeniu. Espello zastanawiał się jeszcze czy istnieje możliwość powiązania gospodarza z tymi, przed którymi ostrzegał go Kevin. Cóż, nie pozostawało mu nic innego niż mieć to na uwadze i czekać, aż los przyniesie odpowiedź.
Diriael przechadzał się po pokoju oglądając wszystkie mechanizmy, które wpadły mu w ręce. Niektóre nawet zdawały się mieć jakiś sens… Chyba.

Kiedy człowiek pojawił się w drzwiach, Espello zapytał:
- Majsterkujesz? – Podniósł leżący obok przedmiot wyglądający na będący w jakimś tam stopniu ukończenia. – To ciekawe... Do czego to służy? I… to? – dodał, pokazując jeszcze dziwniejszy mechanizm.
Opowieści o mieście, jakkolwiek bardzo ważne, mogą poczekać jeszcze sekundkę, prawda?
 
__________________
Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!

Ostatnio edytowane przez Diriad : 17-05-2009 o 02:16.
Diriad jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172