Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-05-2009, 17:05   #1
 
Reputacja: 1 Vermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znanyVermillion wkrótce będzie znany
[Storytelling] Infamis na urzęda

Dramatis personae y opisanie dębińskiej okolicy

Czerwcowe słońce zaglądało zaciekawione do wnętrza zadymionej karczmy. "Pod Krzywym Rogiem" nie była byle gospodą. Było to miejsce w jakim zbierali się nader często wszelacy hultaje z okolic. Stawiało ją to na samym przedzie lokacji do odwiedzenia w całym dębińskim starostwie. Faktem jest, że i po prawdzie nie było czego w tych stronach szukać. Bliżej do wołyńskiej Trembowli, niż zaliczanych do małopolskich dziedzin ziem sanockich, lwowskich, czy halickich nawet.

Dębno samo w sobie miało swój urok i klimat. Czuć w nim było wolnośc i poszanowanie bliźniego, choćby bliźni ten diabła przypominał.
W środku miasteczka pysznie wznosił się Ratusz, duma mieszkańców. Budowla okazała, kamienna, przytłaczajaca ogromem wieży wszystko co w okolicy stoi. Starania rzutkiego rajcy miejskiego, imć Chryzostoma Kmity, pozwoliły znaleźć fundusze na dokończenie budowli, bielejącej w słońcu stepowym z daleka niczym Latarnia Faros widoczna z wielkiej odległości.

Urzędujący burgmeister, Krystian Jerzy Osiecki, człek stateczny, powolny w ruchach i wymowie, znany był z tego , że na tej wieżycy rozkładał nocami swój teleskop i zaglądał Panu Bogu pod togę, upstrzoną miriadami złocistych cekinów.

Nie podobało się to mocno przeorowi Dymitrowi, któren tajniki niebios ino w Dobrej Księdze wyczytywać lubił, a przejawy wolnomyslicielstwa mową starocerkiewną napominał z ambony surowo. Co prawda za młodu popem nie bywał, a szpetna blizna na policzku dowodzi, że nie samym kielichem mszalnym wojował w życiu, ale zaparty on teraz w sobie i w wierze otuchy szuka.

Poszukiwań też głodnym jest znany w okolicy Wielkopolanin spod Kalisza, pan Tomasz Radwański, który list gończy swój zamienił na służbę w pana wojewodowej kompanii i jako podsędek aktualnie gromadzi dowody przeciw braciom Bieleckim.

Tych nietrudno w karczmie "Pod Krzywym Rogiem" uświadczyć. Pijusy, moczymordy wręcz, a przy tym tępe toto brat w brata, jakoby barana za rodziciela mieli. Niestety mać ich w takim wypadku niedźwiedziej prowieniencji być musiała, bo z tepotą baranią dostali w spadku bary słuszne, włos czarny a kędzieżawy na całym cielsku rozsiany. Jako że sześciu ich było, to Diablim Pułtuzinkiem byli zwani przez bogobojne matrony z okolic. Przez ladacznice z "Wesołej Pliszki" też zwani byli po diabelsku... ale ich zdania przytaczać nielza w tym miejscu.

Koło "Pliszki" stoi sobie warowny cekhauz, w którego komorach dobro wszelakie się przewala. Kantor Konstantego Stockiego, który mimo że herbowy, to wenę kupiecką w sobie poczuł. Szurzy jego, Albrecht, interesa z Hanzą robiący cięgiem odeń a to zboże, a to smołę, a to len, czy tytuń skupuje. Pęcznieją kabzy Stockiego, a wraz z nimi brzuszysko opasa sie okrótnie. Mówią ludzie, że i pomysłów z nadmiaru złotych dudków mu dziwacznych przybywa. Czasem, jak wynajmie całe łaźnie, co podle ratusza w
kamienicy Pod Saracenami stoją, to rzeczy nieprzystojne, a straszne się dzieją. Gadać nie chce nawet Krzywa Małgośka, burdelmama Pliszek, co tam za herezje się odprawują.

Herezją też brzydzi się pan Krzysztof Ostrowski, pierwsza szabla starostwa, a na pewno i jedna z pierwszych na Rusi Czerwonej. Szabli jego pokosztowali i osmańcy, i szwedzi i kozak zbuntowany... Niestety głowy do pieniędzy nie ma on wcale. Diamentowe guzy żupana pomału znikają, pas ze złotogłowiu w kantorku Icchaka Rubina pod zastaw leży...

Głównie leży też podle studni pośrodku placyku ratuszowego mospan Hrymajłło, Vytautas dla przyjaciół, Witold dla wrogów. Po Litewsku nikt go nie nazywa, bo przyjaciół on nie ma wcale, ma za to żeleźce ostre, co za ciężki grosz najmowac lubi do robót wszelakich. Kuma się on z panami możnymi, pewnikiem lżejszą ich dolę czyniąc. Katu na Litwie uchodził już razy kilka, w Koronie jakoś więcej na razie ma szczęśliwości, a na Rusi zupełnie niemal cnotliwym się jawi. W każdym razie nic mu nie udowodniono.

Udowadniać zaś niczego nie lza panu Andrzejowi Rachwałowi, Rosomakiem zwanemu z racji na temperamenta, oraz to, że jako zwierz ów dziki a waleczny, na sejmikach racji swych krzykiem i szablą broni. Ma on też tę przywarę, że kiedy przyśnie na obradach, a przebudzon będzie nagle, to pierwsze co czyni oczyska otwarłwszy to Veto! zakrzykuje. Sejmików zerwał ów raptus co niemiara, przeto niepopularny on wielce.

Popularności nie zbywa za to szlachetnemu panu Samuelowi Trzcińskiemu herbu Korwin, posesjonatowi, pułkownikowi Chorągwi Lwowskiej, z piechoty łanowej powoływanej na czas próby. Prawdziwy ów Sarmata, ród swój od rzymskich patrycjuszów Corvinusów wywodzący, to wojennik wielki, człek stateczny w sądach, nieporywczy w gniewie, bogobojny a bitny. Zalet jego spisać nijak się nie da wszelkich, boby pergaminu nie stało. Opodal Rathausu posiada piękną kamienicę pod Anioły, co to najlepsiejszy italki projektant, zabyłżem nazwiska, projektował. Rodowe włości zajmują przestrzenie spore, dworek w Trzciannem zaś to perełka szlacheckiej gościnności i uosobienie sarmackiego raju.

Raju szukają też, choc na inny sposób, regestrowi kozacy których mała grupka spędza w Dębnie wesołe chwile. Zabawy jednak nie wykraczają poza obyczajne opilstwo, więc mieszczanie tolerują ich, a karczmarze lubią. Bohdan Mykołycz i Nikoła Topolski przewodzą tej kolorowej, kilkunastoosbowej grupie weteranów spod Chocimia, którzy od rozwiązania ich Chorągwi przejadają łupy wywiezione z wypraw madziarskich, a tylko częściowo umniejszonych klęskami w wojnie z Turczynem.

Osmana nie lubi tu nikt, za blisko granicy z Imperium, więc jeden z przesiadujących w karczmie, choć piwa nie spożywający całkiem Alik Aleksandrowicz, o oczach migdałowych i skórze skórkę chleba niewypieczonego przypominającej, sympatii nie budzi. Jednak wrodzone umiłowanie swobód i wolności każą Tatara tolerować. Plotki krążą o nim dziwaczne, że szpieg, że z czambułami z południa łupić Wołyń chadzał, że w Kamieńcu Podolskim szlachcica ubił... lecz glejtu na niego starościc nie ma,
tedy w spokoju ostawion bywa.

Spokój to pragnienie wielkie Izydora Tęczyńskiego, pana na Derkaczu i Smyrnem, nazwanych przezeń Jerozolimką Mniejsza i Większą. Zgdomadził on wokół siebie grupę Braci arianami się mieniących. Mądry, oczytany, łacińśkie skrypty wertujący z umiłowaniem, szabli nie nosi, ręki na nikogo nie podnosi. Czasem drwin sie doczeka, lecz nieugięty spokój i to, ze ród jego prał wszelkie nacje świata po pyskach we wszelkich możliwych wojnach, spokoju mu nieco ofiarowuje. Legendy krażą o wywiezionych przez Tęczyńskich łupach z moskiewskich cerkwi, ale pewności brak nawet rozpuszczającym te plotki.

Plotki zaś to niewieścia rzecz. Tako mężowie prawią, a zwłaszcza pan Michał Leszczyński, który bez słowa powiedzianego jednej zdrowaśki nie wytrzyma. Płochy ten człowieczek, wzrostu mikrego, nadrabia energią i wścibstwem swą postać lichą. Dla złota zaprzedaje bez słowa swe krasomówcze talenta, tedy na każdym sejmiku wartośc jego idzie w górę niepomiernie, ale pomiędzy nimi pogardzany jest prawie otwarcie.

Pogardę dla świata całego codzień prezentuje zaś rajtar, Klaus Verhoggen, który na swym wielkim perszeronie objeżdza okolice samotnie. Pracuje on od roku niemal dla rajców miejskich, którzy przeciw jakowejś bandzie wynajęli niderlandczyka o żelaznym sercu.

Bandytów i zbójców podejrzewa się o strucie pana Sobieskiego, co źródłem całego zamieszania w starostwie jest teraz. Grób nie zdążył kwieciem porosnąć, a okazało się, że posła z ziemi lwowskiej na Sejm Koronny mały sejmik dębiński wybrać będzie musiał. Dziwne to na pozór, lecz szczęśliwe dla miejscowych panów zjawisko, ku tarciom wielkim prowadzi.
Jak rzekł Kacper Sobieski, młodociany synowiec, "Gdybyż to Francyja była, albo angliczańskie strony, to po rodzicu krew z krwi jego zasiąść by spokojnie w loży mogła. W Polszcze jednak Panowie Szlachta wolą po łbach bić, niż rozumu słuchać". Wychowany po dworsku młodzieniec niczyjej miłości tu nie budził, nosił się na francuską modłę, anwet perfuma zażywał, a ponoć i kąpieli codzień, a nie tylko w sobote jak dobry obyczaj każe. Dziwak ani chybi. We Florencyji jednakoz uczony był fechtunku, tedy krzyżować szabli z jego rapierem niewielu próbuje, bo wstyd i sromota dziurę w kałdunie od białowąsa nosić. Ma on i insze talenta, bowiem na klawikordzie pieknie grać potrafi, akompaniując często obdarzonej słowiczym głosem Magdaleny Sobieskiej, panny pięknej i do wzięcia. Wysoka, sylwetki kobiecej w każdym detalu, w skromności oczekuje na ożenek z kimś godnym. Widać ją często w cerkwi, czasem przejażdżki konne jedynie odbywa w towarzystwie klienta Sobieskich, Juliana Rogowskiego. Nie odstępuje on jej na chwilę, jako córę własną traktując. W Myszynie, gdzie pomieszkują, jego pokój z pokojem panienki Magdaleny sąsiaduje, więc plotki powstały. Plotkarz dnia następnego z łbem ściętym znalezion był, więc nikt już złego słowa nie pomyśli nawet. Poza ową zasadniczością w pracy, pan Rogowski to człek wesół i otwarty, dobry kompanion do śpiewu czy bitki, ale tylko gdy panienka Magdalena w zaciszu kamienicy Syreniej, własności rodziców jej, przebywa. W polu, czy we dworze - czujny jest jak ryś.

Rysia skóra na podrdzewiałej karacenie, to znak rozpoznawczy byłego towarzysza pancernego, pana Joachima Kawki. On to znalazł martwego hetmana w Loży zamkniętej w "Czerwonym Kurze". Najlepsza z trzech dębińskich gospód, dyskretna z jadłem przednim i kolosalnymi cenami za wino straciła mocno na reputacji po owym fakcie.

Aurelia Karska, właścicielka, wdowa stateczna i szanowana, a w dodatku zaprzyjaźniona z panią Katarzyną Sobieską persona, wyznaczyła nagrodę za pojmanie nieżywego truciciela. Nagroda znaczna, bo 100 czerwonych reńskich, budzi we wszystch żyłkę poszukiwania i tropienia sprawcy. Kłopotem jest nieco owa wymagana nieżywośc, ale pieniądze znieczulają wiele sumień. Do tego stopnia, że pewna zbójniczka z okolic, znana jako Arienne, zaryzykowała pojawienie się samotrzeć z podejrzanymi kamratami w mieście, w celu wykrycia sprawcy. Zatrzymali się "U Mnicha", spelunce słynącej z wędzonej słoniny, tłustej barmanki Rochny, pachnącej intensywnie cebulą, oraz swobodnej atmosfery.

Z rzeczy godnych wymienienia na pewno warto podkreślić lazaret prowadzony przez księdza Mateusza, Kram Radkego sprzedający wyroby mistrza kowalstwa Ondrzicha Radke z Moraw, któren zamiast prześladowań religijnych woli pracę w spokoju, Salon Bakałarza Szaweły, ormianina którego nazwiska nikt wymówic nie umie. Pod miastem stara nekropolia się rozciąga, w odległosci godziny jazdy konnej pojawiają się zabudowania folwarku pana Leszczyńskiego, a poza tym dominuje cisza łąk, spokój pól i liczne zagajniki, wytrzebione na tyle , że na polowania trza jeżdzić bardzo daleko, bo prawdziwa puszcza dopiero o pół dnia jazdy się zaczyna.

Piwo ciepłe sie stało, nim opowieść ukończono. Gdy ucichł głos zwróciliście ponownie uwagę na waszego rozmówcę. Twardy z wyglądu i czerstwy, odziany dostatnio choć bez przepychu, nie kłuł w oczy ni zbytkiem ni przesadą. Ot widać zaufany rękodajny jakiegoś możnego pana.
On także śmiało taksował was swym spojrzeniem. Oceniał, lecz nie szukał zwady gapiąc się, przemyśliwał intensywnie, lecz nie dopytywał głupio. Znać w nim było wielką klasę, zdumiewająco wielką jak na zwyczajnego sługę zapadłego starostwa. Co prawda Ruskie Województwo bogactw miało nadto, ludne było i kwitnące, lecz okolice dębińskie do przodujacych nie należały.
Karmazynowy kontusz na nim kosztować musiał niemało, trzos u pasa miło obciążała pokaźna zawartość. Wszystko to przydawało słowom jego wierygodności. Dodatkowo pewnośc w głosie i postawie. Jako żywo, człek ten nie musiał słów swych udowadniać, znać było, że wie co mówi.

- Pamiętajcie mospaństwo, sejmik za tydzień. Zerwać go nikt nie może, ale i wygrać ni młody Sobieski, ni pułkownik Trzciński nie może. Nic wam szukanie mego pana nie da, bom sam jedynie posłańcem od posłańca, więc i na torturach wydać nazwiska nie moge, bo go nie znam. Mnie złoto bardziej miłe, niż prawda. W was widzę dusze bratnie i pokrewne, tedy pamiętajcie. Każden jeden, co w sprawie dopomoże, trzos pełen złota otrzyma. Do tego jeśli się sprawicie chwacko, dodatkowe apanaże wejść w rachubę mogą. W metody nie wnikam, ino nie wolno wam mordu na owych, com ich wymienił personach dokonać. W wieści jaką mnie ustnie przekazano, stoi tez wiadomość, że jeśli zaprzedaćie informacyję, to łby wasze funta kłaków warte nie będą, co ma nie być groźbą, a ino jednym z warunków umowy naszej. Pomocy ode mnie tez nie oczekujcie, bo me zadanie ukońcone i wyjeżdzam jak tylko parol mi dacie, żeście ku robocie skłonni i że prawie ją podejmiecie.

Chrząknął z wyczekiwaniem. po raz kolejny przyjrzał się każdemu z was z osobna i grupie razem. Wiedział, żeście dośc przypadkowo tu trafili, że nie znacie się między sobą, a tylko wspólna droga was połączyła. Wiedział tez bez dwu zdań, ze losy wasze niekoniecznie po białych ścieżkach wiodły. Dlatego was wybrał. Dlatego też, że naprawdę budzicie zaufanie i wiarę w zdolności, kompetencje i szczerość działania.

- Rzeknijcie mi więc - chcecie podjąć wyzwanie? Chcecie złota dla siebie? Czy wolicie, cobym Arienne Rozbójniczkę wynajął do pracy?
Kiwnął głową z ukontentowaniem widząc wasze reakcje.
- Jeśli bedzie kłopot jakiś, jesli coś mi rzec będziecie musieli, poślijcie umyślnego do Lwowa. To dzień drogi stąd, więc nim odpiszę czasu trzeba. "Piwnica pod Murzynkami" - list ostawcie dla Samsona, karczmarz uprzedzon jest. I nie patrzajcie tak na me włosy, mnie inaczej na chrzcie dano. - usmiechnął sie półgębkiem, rzucił złotą monetę na stół płacąc za was, skinął dłonią i sprężystym krokiem wyszedł z karczmy.

Rozlegajacy się za oknem szybki tętent kopyt oznajmił wam, że od teraz zdani jesteście na siebie.
 
Vermillion jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172