Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-05-2014, 21:09   #61
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
- Możemy opuszczać to miejsce wedle naszej woli? - Zapytał Wyss obrzucając złym wzrokiem żołnierzy. Nie czekając na odpowiedź wziął do ręki automat i dmuchnął w ustnik.

Na wyświetlaczu pojawił się jakiś wynik, który Hallestad zapisał ołówkiem w wyjętym z kieszeni notatniku, wymienił ustnik i podał drugiej osobie.
- I tak i nie. Do tego miejsca jedna ścieżka, na utrudnienie której poświęciliśmy dużo czasu. Na użycie helikoptera musi być plan. Paliwo i sprzęt, trudne do uzupełnienia.

- I wpuszczacie tu każdego? Zdrowego, chorego, bez różnicy? - Matthias zastanowił się przez chwilę. - Który mamy rok?

Nina sięgnęła po urządzenie jako druga i dmuchnęła zgodnie z wytycznymi danymi przez mężczyznę. W przeciwieństwie do zamaskowanych żołnierzy, ten człowiek nie przerażał. Szwajcarka nie była pewna, czy to dobrze, czy źle.
- Jak to się wszystko zaczęło? Są inni… ocalali? - spytała cicho.

Esko dmuchnął w urządzenie jako trzeci i nie obyło się bez koncertu pytań:
- Czego od nas wymagacie w zamian za pozwolenie na pobyt tutaj? Czy ktoś z was był kiedykolwiek w kompleksie na końcu drogi z której zabrali nas twoi żołnierze?

Aleksiej dmuchnął jako czwarty pozostając jednak w milczniu.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 22-05-2014, 19:02   #62
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
- Nie było tu nikogo nowego od kilku dobrych lat - Bisch ze smutnym uśmiechem odpowiedział na pytanie Matthiasa. - Kilka miesięcy temu zaczął się już 2025, jeśli nikt z nas nie pomylił się w obliczeniach, to dziś jest dokładnie dwudziesty pierwszy kwietnia.
Mężczyzna spisywał wyniki, Leon także dmuchnął, po nim Monique, oboje nie wtrącający się jak dotąd w tę dyskusję.
- Zaczęło się od nieznanej infekcji. Zbieraliśmy dane, próbowaliśmy odtworzyć co było - wyglądało na to, że starszemu mężczyźnie brakowało słów po angielsku do opisania tego. - To opowieść na później, ktoś kto lepiej zna język, lepiej powie. Ocalali, zależy kogo brać pod uwagę. Są inni. Głównie zarażeni z tego co mi mówiono. Zwariowani - rozłożył znowu ramiona, wzdychając. Nie do końca dobre słowo, lecz nie znał chyba innego. Spojrzał na niemego żołnierza.
- Kompleks? - tamten tylko pokręcił głową. - Chcielibyśmy, żebyście pomogli nam rozwinąć się. Prowadzimy badania, trzeba reperować, zbierać. To dobre miejsce. Do życia. I będziemy wdzięczni, za krew. Zarażeni potrzebują, do zostania przy swoich zmysłach. Ja robię się słaby. To z mojej głównie korzystają.
Tess wzięła urządzenie na samym końcu. Dmuchnęła w nie jak pozostali.
- Ile macie tutaj ludzi? Czy po za tobą są jeszcze jacyś niezarażeni? Czy wiecie jak to wygląda ogólnie na świecie?
Starała się zachowywać spokojnie i racjonalnie. Świat jaki znała najwyraźniej zniknął przez te dziesięć lat kiedy leżała zamrożona, ale przecież tamten świat nigdy jej nie rozpieszczał. Może teraz wcale nie będzie gorzej? Zawsze miała trudniej i pod górę w stosunku do większości ludzi, więc w sumie może nawet będzie lepiej. Może wystarczyło po prostu poznać sytuacje i się przystosować? To ostatnie zawsze przychodziło jej bez większego trudu.

Pozostawała tylko jedna kwestia:
Jaka jest jej podatność na te obcą chorobę?
Może chociaż tym razem los rozda jej lepsze karty niż zwykle?
 
Eleanor jest offline  
Stary 23-05-2014, 00:06   #63
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
- Możesz mówić po francusku, albo niemiecku. Będę tłumaczył. - zaproponował Wyss.
- Pewnie proszę o zbyt wiele, ale czy działają telefony, internet? Nie wiecie co z Finlandią? - zapytał jeszcze Esko.
- Wszędzie chyba wyglądało to tak samo, choć może mrozy i małe zaludnienie Finlandii.. może tam trochę było lepiej - Hallestad odpowiadał cierpliwie, notując ostatnie wyniki. - Jest jeszcze jedna niezarażona osoba, część ma dużą odporność. Wolałbym na razie nie mówić wszystkiego.

Esko splunął. Nie zostawił w kraju nic, poza ojczyzną, mieszkaniem i pieniędzmi w banku, z którymi chciał potem ratować świat. Widać, jego przeznaczenie było inaczej i nie pieniądze miały tu odgrywać główną rolę. Fin tylko splunął ze złością po posadzkę.
"Cholera..." pomyślał "Co od Eksperymentu pewnie nie wiedzą nawet jaką im dali szansę...".

Cóż, prawa wiedzieć nie mieli, o ile padli na tą dziwną chorobę. Tak właściwie to nosili cały czas ciuchy z nieznanego źródła. Jeżeli były zakażone? Postanowił jak najszybciej się przebrać. I poszukać chociaż lekarskiej maseczki...
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 23-05-2014, 11:52   #64
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Nina przez dłuższy czas była w stanie tylko słuchać, przerażona do głębi obrazem, jaki tworzyła sobie w głowie. Przerażająca choroba, wyniszczająca znacznie bardziej niż jakakolwiek wcześniej w historii ludzkości. Niczym wyginięcie dinozaurów, tak era ludzi wydawała się dobiegać końca.

Rumuńczyk zdecydował, że pytania mogą poczekać za wyjątkiem jednego. Wyglądało wszystko na to, że dobrze wybrali. Żołnierze nie trzymali groźnie broni, wiatr był dość spokojny jak na wysokość na której się znajdowali, a z kolei i towarzysze robili się rozmowni. Kompleks na szczycie gór zapowiadał się dobrze. Nie mógł się doczekać by wybrać się na polowanie jakieś. Rozruszać kości po latach spędzonych w lodówce, raz jeszcze sprawdzić rękę i oko.
- Jak wyglądają nasze wyniki? - zapytał w końcu po chwili o sprawę, która go najmocniej ciekawiła ze wszystkich - Czy jestem dość odporny na to cholerstwo, by nie paść po paru dniach spędzonych na polowaniach i jak to coś w ogóle się roznosi?
Bisch przyjrzał się zapiskom na kartce i ze smutkiem popatrzył na Monique. Potem Leona. Wszystko co powiedział, przekazywał ponownie po niemiecku, chcąc się upewnić, czy dobrze zrozumieli a on dobrze przekazał. W końcu była to pewnie kwestia życia i śmierci.
- Obawiam się, że macie najsłabszą odporność. Nie zarazicie się przez sam oddech, jeśli nie będzie bliski, czy przez dotyk zarażonego, ale… będziecie musieli uważać. Ty także - skierował wzrok na Esko. Leon przy tej okazji zdążył zrobić się jeszcze bledszy, a czarnoskóra mocno zagryzała wargi. - Pozostali mają wyższą odporność, niestety nikt z was nie jest odporny całkowicie - zatrzymał spojrzenie na Tess. - Masz największą szansę uniknąć zarażenia. Co nie znaczy, że możesz być nieostrożna.
Westchnął i schował notatnik.

- Myślę, że moglibyśmy przenieść się do środka. Bez bezpośrednich kontaktów nie powinno wam nic grozić. Choroba przenosi się w bardzo różny sposób, największym wrogiem ludzkości stał się kolor niebieski. Lepiej unikać zabarwionych tak roślin, zwierząt, z bólem stwierdzam, że także ludzi - obdarzył tu żołnierza przepraszającym spojrzeniem. - Jeśli się boicie, warto nosić maseczki lekarskie, materiał uchroni przez pyłkami roślin i wieloma innymi rzeczami. Tu na tej wysokości powietrze jest czyste, ale po tych kilku latach i tam na dole zwykle nie jest groźne, jeśli unika się przechodzenia przez polanę z niebieskimi kwiatami na przykład. Z polowaniami… należy być ostrożnym. Wszystko co się złowi musi zostać przebadane i to na samym początku.

- W takim przypadku będziecie musieli mnie przeszkolić w tym całym badaniu i rozpoznawaniu objawów chorobowych - powiedział Aleksiej jak gdyby była to jakaś oczywistość - Jakoś nie uśmiecha mi się opcja przywleczenia ze sobą zarażonego mięsa.
- Mamy ze sobą nieco żywności. Powinna być czysta, bo zabraliśmy ją z kompleksu, ale może lepiej przebadajcie wszystko. - Powiedziała Tess. - Może rzeczywiście lepiej będzie stąd wyjść i porozmawiać w cieplejszym miejscu. Twoje odpowiedzi wywołują tylko coraz więcej pytań i szybko nie zdołamy dowiedzieć się wszystkiego.

Nina cicho, drżącym szeptem, przekazała mało przyjemne wieści Monique. Sama odetchnęła z jakąś dziwną ulgą. Jakby spodziewała się, że zaraz ktoś powie, że jest zarażona i pozostało jej kilka godzin życia. Uścisnęła mocniej ramię czarnoskórej, dodając odwagi im obu.
- Tess ma rację. To jest coś, czego nie da się zgłębić szybką wymianą zdań. Ja bym bardzo chciała wiedzieć dlaczego chcieli wszystkich ściągnąć do miast… i jak one teraz wyglądają. Moja rodzina mieszkała w Bernie…
Nie, Inler, weź się w garść! Zacisnęła zęby i poruszyła się w kierunku drzwi. Żadnych złych scenariuszy. Przeżyli eksperyment, chociaż nikt go nie nadzorował od wielu lat. Może inne cuda także się zdarzą.
 
Lady jest offline  
Stary 26-05-2014, 11:12   #65
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Bisch poprowadził ich do wejścia, poprzedzany przez niemego żołnierza. Otwarte drzwi helikoptera wpuściły zimne powietrze, lecz tak jak ktoś zauważył, wiatry nie były tu tak bardzo porywiste, żeby człowiek nie był w stanie się swobodnie poruszać. Mógł to być też po prostu dobry dzień, z jakiegoś powodu w końcu zdecydowano się na lot.
Cienkie i stare ubrania nie dawały w pełni rady, ale przecież do przejścia był tylko krótki kawałek. Zeszli po schodkach, mając wrażenie, że wchodzą do piwnicy.
- Solidna konstrukcja - pochwalił się Hallestad. - Mało napraw.
Przeszli krótkim korytarzem, przedsionkiem można by rzec i weszli do przestronnego, okrągłego pomieszczenia, którego jedną ze ścian stanowiły spore, tworzące półkole okna. Obecnie niezbyt czyste, za to ciągle szczelne i całe. Krajobraz za nimi rozciągał się piękny. Białe szczyty gór w połączeniu z zieloną doliną poniżej, cudowny widok na pocztówkę.
Nie byli w stanie się obecnie na tym skupić. Myśli o zagładzie prawie całej ludzkości prześladowały ich umysły.

Miejsce, w którym mogli się rozgościć, wyglądało dokładnie tak jak główna sala schroniska górskiego. Przy czym zamiast stołów porozstawianych po całym tym miejscu, tutaj zostały one połączone w jednen. Pozostałe umieszczono z boku, jeden na drugim, żeby zajmowały jak najmniej miejsca. Krzeseł przy tych złączonych było dwanaście. Czy to oznaczało, że dokładnie tylu ludzi przebywało w tym miejscu?
Kontuar i bar były puste, drzwi na zaplecze otwarte. Wciąż znajdowała się tam kuchnia, z której prawdopodobnie korzystali mieszkańcy, o ile mieli co jeść i na czym to jedzenie przygotować.
- Mamy generator, ale paliwo trudno dostępne. Rzadko korzystamy. Och, a to Rose - wskazał na wychodzącą z zaplecza kobietę, która przyglądała się im ciekawie i słysząc swoje imię skinęła głową.
- Guten tag
- Nie mówi po angielsku. Proszę, usiądźcie.
Głowy same im skręcały. Żołnierz odszedł gdzieś w dalszą część kompleksu zanim zdjął maskę, ta kobieta była więc pierwszą, której mogli się przyjrzeć. Wydawała się zwyczajna, oprócz niebieskawej skóry na prawie całym widocznym ciele.

- Tak właśnie to wygląda. - Bisch stanął przy oknie. Znowu mówił naprzemiennie po angielsku i niemiecku, korzystając ze swojego naturalnego języka kiedy brakowało mu słów. - Obce organizmy w ciele, nie potrafimy ich usunąć. Jesteśmy w stanie tylko dodawać czerwonych krwinek za pomocą zdrowej krwi. Nikt z nas nie skończył nawet medycyny. Ja na przykład zajmowałem się pogodą, przed tą katastrofą - uśmiechnął się smutno do wspomnień. - Zaczęło się prosto, od informacji o chorobach. Tak się to na początku objawiało - niczym grypa, ludzkie ciało reagowało na nieznane organizmy chaotycznie i gwałtownie. Już wtedy sporo osób zmarło. Wydawało się, że znaleziono szczepionkę, wezwano ludzi do większych miast, aby zaszczepić. Być może nawet przez chwilę działała. Ja tam nie byłem, ale Harold opowiadał. Niektórzy zaszczepieni reagowali inaczej. Ich wygląd nie zmieniał się za bardzo. Głównie tracili białka oczu, ich wargi stawały się niebieskie. Zmieniały się głównie umysły. Coś jakby... sztuczna inteligencja kreująca nową rasę, trzymającą razem i zwalczająca nas, ludzi. Albo kilka inteligencji, bo słyszałem, że grupy potrafiły ze sobą walczyć. Ciężko to wytłumaczyć, robimy co możemy, żeby trzymać się od nich jak najdalej. Dlatego unikamy lotów, kiedy nie ma absolutnej konieczności. Niestety zaczęły kończyć się nam zapasy...

Przerwało mu gwałtowne otwarcie drzwi. Do środka wbiegł zdyszany starszy mężczyzna o autentycznie niebieskiej skórze, czyniącej go podobnego do Papy Smurfa. Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie działo się naprawdę. Na dodatek jego spojrzenie zdradzało duże zdenerwowanie i chyba strach.
- Idą! - wysapał po niemiecku. Na chwilę zatrzymał się zaskoczony widokiem nowych, niezarażonych twarzy. Widząc spokój Bischa kontynuował. - Co najmniej dziesięciu, weszli na ścieżkę. Ominęli przeszkody! Są zdeterminowani, musieli widzieć lądujący helikopter!
- Cholera... - Rose dotknęła swojego serca, a Hellestad szybko wstał.
- Idź przygotuj dzieci. Powinniśmy odlecieć czy spróbować ich odeprzeć? Widziałeś ich broń? - spytał nowo przybyłego, który pokręcił głową. Kobieta oddaliła się pospiesznie.
- Za daleko, ale nie możemy założyć, że nie mają karabinów... Dotrą tu najpóźniej za pół godziny...
Podniesione głosy wywołały z głębi kolejną osobę. Ich pilot okazała się być płci żeńskiej. I co więcej, wyglądała na całkowicie zdrową. Musiała słyszeć wystarczająco wiele, bo od razu przemówiła.
- Musimy ich zaatakować, nie jesteśmy przygotowani na ucieczkę - powiedziała po niemiecku z obcym akcentem i płynnie przeszła na bardzo dobry angielski. - Umiecie walczyć? - pytanie skierowała do ocalałych z eksperymentu.
Leon tylko trwożnie pokręcił głową.
 
Sekal jest offline  
Stary 03-06-2014, 17:52   #66
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Zbiorowy cz. I - GD

- Za nim to wszystko się stało uprawiałem sporty walki i uczęszczałem na strzelnicę… - powiedział nieco niepewnie, czy aby jego “weekendy” na strzelnicy okażą się w czymkolwiek przydatne i czy Esko nie zostanie wyśmiany - Głównie pistolety i karabinki sportowe… Jestem mechanikiem i nauczycielem techniki, nie żołnierzem. Przykro mi.
- Byłem kłusownikiem prawie całe moje życie... -odparł krótko i rzeczowo Aleksiej jednocześnie wzruszając ramionami. Ile by dał żeby w tej chwili móc zapalić.. - ...dajcie mi karabin to nie podejdą blisko.
- Nigdy nie trzymałam broni w ręku - Nina pokręciła głową. - Przeszkolenia nie liczę, bałabym się nacisnąć spust celując do człowieka. Zwierzęcia także. Nie zostałam zmuszona do przekroczenia tej bariery… Mogę za to pomóc zająć się dziećmi - zaoferowała po niemiecku, słowa kierujac do Bischa.
Wyss wzruszył ramionami. Jeżeli się bał, to robił wszystko, żeby tego nie okazać.
- A wyglądamy? - Odparł. - Przeszedłem szkolenie wojskowe… jakieś dwadzieścia parę lat temu. Umiem obsługiwać SIG. - Przez chwilę spojrzał na podłogę zbierając myśli. - Jestem bankierem, do cholery.
- Umiem strzelać. - Powiedziała Tess - Radzę sobie także w walce bezpośredniej. Najlepiej na noże.
- Każdy kto umie strzelać może się przydać - kobieta włożyła na głowę hełm pilota. - Jestem Hannah, to Derek - wskazała na wchodzącego do pomieszczenia niemego żołnierza. - Kilka lat temu był informatykiem. Teraz to się nie liczy, a wyłącznie umiejętności. Mamy mało broni i jeszcze mniej amunicji. Harold przyniesie co jest. Wystartujemy i spróbujemy przepłoszyć. Kto czuje się pewnie w strzelaniu z karabinu na dalsze odległości, może lecieć z nami.
- Wolę wam nie marnować i tak szczupłych zapasów amunicji. Zostanę tutaj, postaram się ich odeprzeć przy bramie… - rzucił Esko niezbyt pewnie.

Kiedy to wszystko miało się zacząć, kiedy założył na ręce gumowe rękawiczki oraz maskę na usta, podszedł do okna. Był z niego widok wręcz zapierający w dech w piersi. Mógł się nim przez tą chwilę nasycić. Za chwilę miała się tu rozegrać bitwa na śmierć i życie, a Esko myślał o tym jak to będzie odebrać komuś życie. Starał się traktować przyszłych przeciwników przedmiotowo i przekonywał się do tego w myślach. To nie są już ludzie, mówił.
Widoku długo nie podziwiał. Skupił się po chwili, chowając za ścianą tak by widzieć pod pewnym kątem drogę w kierunku drzwi.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 07-06-2014 o 14:32.
SWAT jest offline  
Stary 03-06-2014, 22:29   #67
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Tess z rezygnacją patrzyła na wydarzenia które działy się wokół. Spokojne, bezpieczne życie, które sobie wymarzyła, decydując się na eksperyment, zostało pogrzebane pod gruzami tego nowego, nieznanego świata.
- Zatem idę z wami Hannah. Zobaczmy co da się zrobić z tym problemem.. - odparł spokojnie Rumuńczyk na słowa pilotki.
- Zostanę i będę osłaniała wejście tutaj. Wolę raczej broń bardziej precyzyjną niż karabin. Mniej się przy niej marnuje amunicji, a skoro nie ma jej za wiele, warto wziąć to pod uwagę.
Wyss spojrzał na pozostałych z niedowierzaniem.
- A ja po prostu nie będę strzelał do ludzi. Nie jestem mordercą.
- Oh, nie zgodziłbym się moja droga, broń długa jest bardziej precyzyjna niż krótka - odpowiedział z uśmiechem Aleksiej. - Swoją drogą będę musiał skombinować jakiś łuk, o amunicje do niego nie tak trudno jeżeli wie się jak ją zrobić.
Tess popatrzyła na Aleksieja zupełnie poważnie:
- Owszem, jeśli mówimy o broni snajperskiej z pewnością. Jednak karabin ma dla mnie zbyt duży odrzut, by mówić o precyzji.
Rumuńczyk tylko uśmiechnął się pogodnie w odpowiedzi, zapewne była to kwestia doświadczenia, co zresztą wolał pominąć, uznając dalszą dywagację na temat odrzutu i celności za zbyteczną.

- Ludovic - Bisch przejął dowodzenie, najwidoczniej to wcale nie żołnierze pełnili główną rolę w tym miejscu. - Biegnij na pozycję, obserwuj ich i informuj nas.
Niebieskoskóry mężczyzna skinął głową i szybko wybiegł, wracając na zewnątrz.
- Jeśli chcesz iść, to na swoją odpowiedzialność. Dzieci potrafią być nieprzewidywalne, a są chore - kontynuował Hallestad, ostrzegając Ninę. Jego oblicze stało się połączeniem strachu i smutku. - Prawdopodobnie prędzej czy później staniesz się nim, niestety - zwrócił się do Wyssa. - Lub zginiesz. Pytanie czy to, przed czym się bronimy, to jeszcze ludzie...
Przez drzwi wewnętrzne schroniska wyszedł Harold, niosąc kilka sztuk uzbrojenia. Sam miał swój karabin, ale poza tym była w tym wysłużona strzelba myśliwska z lunetą, shotgun oraz trzy pistolety. Śledzony przez ich spojrzenia położył to wszystko na stole.
- Nie ma za wiele amunicji. Bisch wie gdzie jest reszta, ale te sztuki są najlepiej utrzymane. Ja i Derek lecimy z Hannah.
Pani pilot już wyszła na zewnątrz, zakładając i zapinając swój hełm.
Esko w końcu odczepił swój woreczek ze skarbami, rzucając go obok rozstawionej broni. Lecz za nim chwycił broń, musiał zapytać.
- Nie zarażę się od broni? Macie jakieś maski, rękawiczki gumowe?
- Broń jest czysta - odpowiedział mu Jansen. - Przez dotyk się nie zarazisz. Bisch, przynieś im maseczki, będzie pewność, że przypadkiem nie włożycie sobie nic do ust - wydawało się, że się lekko uśmiechnął pod swoją własną maską, której nie zdjął, albo ponownie założył przed powrotem do uratowanych. Hallestad skinął głową i zniknął na zapleczu, a żołnierz postawił na stole jeszcze torbę z amunicją. Faktycznie nie wyglądało na to, by mieli jej wiele.
Fin sięgnął bo tą broń, którą widział lub miał okazję strzelać z niej na strzelnicy. Sig Sauer P226 był uważany w pewnych kręgach za toporny, lecz on go lubił i nie raz wyrabiał na nim dobre wyniki. Zwolnił magazynek i zanurzył rękę w torbie z amunicją, szukając kalibru 9 mm. Potem rozpoczął się proces uzupełniania magazynków.
Tess wzięła kolejny pistolet. Nie miała pojęcia co to za typ. Nigdy nie interesowała się nazwami broni. Najważniejszy był fakt, ze za ich pomocą można było zastraszyć lub wyeliminować przeciwnika. Sprawdziła czystość broni i załadowała magazynek. Wyszukała też kolejny na zapas. Czekała na wyznaczenie jej pozycji. Nie miała pojęcia z którego miejsca nadchodzili przeciwnicy ani gdzie należy się na nich zaczaić. Założyła tez jedną z masek, które zabrali z laboratorium. Rzeczy, które zabrała ze sobą do helikoptera, postawiła na długim stole. Potem się zdecyduje co z nimi zrobić. Jeśli oczywiście będą mieli jakieś “potem”.
Szwajcarka zadrżała na słowa Bischa. Walczyła ze sobą przez kilka chwil, aż wreszcie sięgnęła i założyła na twarz maseczkę.
- Ile jest dzieci? Mają się gdzie schronić? - spytała żołnierza. - Ja mogę zawadzać w walce, wolałabym być w miejscu gdzie jeśli nie pomogę to chociaż nie zaszkodzę.
Rumuńczyk stał cicho wpatrzony w stos broni który to powoli się uszczuplał, by w końcu sięgnąć po znającą już swoje lata strzelbę myśliwską z lunetą. Tak, to było coś w czym czuł się najlepiej. Chwile później szukał amunicji której znalazł trochę i już przeładowywał broń.
- Gotów - było jedynym co powiedział po czym ruszył w kierunku śmigłowca.
- Ten kompleks to nie bunkier, ale dzieci będą bezpieczne póki ich tu nie wpuścimy - Harold odpowiedział na pytanie Niny. Swoją broń miał już gotową, czekał tylko na Aleksieja. Gdy ten zgłosił gotowość, wskazał na drzwi.
- Powinni podejść od okien, ustawcie barykadę z mebli. Jeśli ominą okna, pilnujcie drzwi - poradził pozostającym w środku.
Amunicji nie było wiele, po 2-3 magazynki dla każdego. Nie było więc mowy o marnowaniu jej.
Należało się przygotować. Na zewnątrz wirniki helikoptera zaczynały już pracować.
Tess spojrzała na broń w swojej ręce.
„A miało być tak kurwa pięknie!” Pomyślała „Dom na plaży w jakimś egzotycznym kraju. Hamak i palmy i rudy kot do towarzystwa.” Westchnęła kierując się do miejsca z którego najlepiej było strzelać do osób zbliżających się do tego miejsca. „Człowiek nigdy nie ucieknie od swojej przeszłości” Tyle razy słyszała te słowa i zdążyła jej już mocno znienawidzić. Nawet kriosen na dekadę nie mógł m=niczego zmienić. Przemoc była zawsze w jej życiu, jest i teraz i pewnie będzie już zawsze. Nigdy od niej nie ucieknie.
 
Eleanor jest offline  
Stary 05-06-2014, 23:04   #68
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Aleksiej był jedynym, który zdecydował się lecieć, oprócz dwóch ludzi udających żołnierzy i pilotki. Wsiedli do środka kiedy jeszcze wirnik się rozkręcał, uderzając w nich bardzo szybkimi falami zimnego powietrza. Harold nie zamknął drzwi, krzycząc do Hanny.
- Kieruj nas na tę stronę! Trzymaj się na długi dystans dopóki nie dowiemy się czym dysponują!
Rumun mógł sprawdzić swoją dłoń. Luneta należała do myśliwskich, wydawała się całkiem sprawna. Sam karabin również, ktoś o niego dbał od czasu do czasu. Czas nie działał na niego najlepiej, podobnie jak miejsce przechowywania, ale mógł liczyć na kilka czystych strzałów. Dwadzieścia dokładniej mówiąc, tyle bowiem miał pocisków.

Unieśli się w górę, helikopterem szarpnęło w bok. Nie mieli w co uderzyć, może prócz starego masztu radiowego - umieszczona na wierzchołku góry stacja nie miała w bezpośredniej bliskości nawet drzew. Szybko obrali odpowiedni kierunek i obniżali lot, wypatrując wroga. Jeden z żołnierzy miał lornetkę i przyłożył ją do oczu. Nie trwało to długo. Ogólnodostępna ścieżka faktycznie wydawała się być tylko jedna. Pokryta była skałami, w kilku miejscach zawalona, chyba przy użyciu ładunków wybuchowych. Mimo tego wróg, kimkolwiek lub czymkolwiek był, zbliżał się i Jansen szybko go dostrzegł.

Wskazał kierunek i wkrótce nawet gołym okiem dało się zobaczyć pnące się w górę postacie. Filatov dzięki lunecie mógł przyjrzeć się temu bliżej. Było ich dwunastu, albo dwunastka, nie rozróżniał płci. W ubraniach, które mieli na sobie, wydawali się zwyczajnymi ludźmi. Czterech posiadało broń długą, dwóch niosło na plecach "rury" niepokojąco przypominające ręczną broń przeciwlotniczą bądź przeciwpancerną. U pozostałych nie dostrzegł widocznej z daleka broni.
Śmigłowcem szarpało. W tej chwili byli także z boku wiatru, wystrzelony pocisk na pewno zboczy z trajektorii i będzie trzeba brać poprawkę. Lub zmienić pozycję.
- Trafisz coś z tej odległości?! - Harold wywrzeszczał mu prawie do ucha, tylko w ten sposób mogli się słyszeć. Do przeciwników mogło być jeszcze ze czterysta metrów. Dostrzegli już śmigłowiec. A dosłyszeli pewnie znacznie wcześniej. Ci z bronią na plecach zaczęli ją zdejmować.

***

W sali starego schroniska górskiego panował minimalnie większy spokój. Wiatr wył gdzieś za oknami, tu jednakże było w miarę ciepło, sucho i spokojnie. Można by rzec, że dawało tu ułudę bezpieczeństwa, wypaczało prawdziwą rzeczywistość. Ta leżała na stole w postaci broni i amunicji. Część wyszła, licząc na to, że uda się powstrzymać przeciwnika zanim zbliżą się na bliższą odległość. Mimo to, ci co umieli sprawdzali i ładowali broń, nie bawiąc się w prognozowanie. Jeśli nawet nikt z nich nie strzelał do ludzi.

Bisch wrócił, przynosząc dodatkowe maseczki, pozwalające filtrować wszelkie obce organizmy. On sam był "czysty", a innych chwilowo w pomieszczeniu nie było, ale Leon i tak zaraz jedną na swoją twarz nałożył, podbiegając do okien i sprawdzając je.
- Uchyla się co drugie! A nie, nie wszystkie działają!
Hallestad wziął ze stołu strzelbę, ładując ją czerwonymi nabojami ze śrutem. Nie odzywał się teraz, a jego twarz ściągnięta była w zmartwieniu, strachu i gniewie. Podobnie trochę jak Monique, która podjęła nagle jakąś decyzję i wzięła ostatni z pistoletów, podchodząc z nim do Tess.
- Apprends-moi!

Mogli przyjrzeć się lepiej otoczeniu, biorąc pod uwagę jego obronność. Były tylko jedne drzwi wejściowe, solidne, ale także odczuwające już efektu działania czasu i gwałtownej w tym miejscu pogody. Dało się zrobić barykadę ze stołów lub schować się za kontuarem, lecz było to wszystko, co oferowało to pomieszczenie. Było jeszcze wejście na zaplecze, kuchnia i łazienki nieopodal. No i wejście dalej wgłąb kompleksu.
- Za tymi drzwiami jest przejście do stacji meteorologicznej, magazynu i położonej najniżej małej sekcji mieszkalnej, którą trochę przerobiliśmy. Tam Rose zajmie się dziećmi. Jeśli tu przyjdą, nie możemy ich tam dopuścić. Do stacji jest drugie wejście, solidne i zamknięte, ale nic nie wiadomo. Ktoś nie chcący strzelać mógłby się tam udać. Gdyby coś się działo może szybko wrócić i nas powiadomić. Lepiej być przygotowanym, nie możemy liczyć, że powstrzymają wszystkich z helikopt…

Nie dokończył, bo drzwi wejściowe otworzyły się i wpadł do środka przerażony Ludovic. Nawet jego niezwykle niebieska skóra nie mogła zamaskować bladości. Przyciskał rękę do piersi, jakby chciał uspokoić próbujące się wyrwać na wolność serce.
- Idą z drugiej strony! Wspięli się po skale! Zaraz tu będą! Widziałem tylko kilku i uciekłem...
 
Sekal jest offline  
Stary 05-06-2014, 23:59   #69
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Rumun nie odpowiedział, za to zwilżył palec i sprawdził skąd wieje wiatr by wziąć na niego poprawkę. Kierunek, siła, odległość. Chwilę później przyłożył broń do barku i przez lunetę zaczął mierzyć do jednego z dwóch niosących brań ciężką, zapewne wyrzutnie. To było tylko czterysta metrów, niewiele. Tuląc broń do siebie wyszeptał.
- No dobra maleńka, pokaż z czego jesteś zrobiona.
Wdech, wydech, korekta na wiatr i palec pociągający spust wysłużonej, ale zadbanej broni myśliwskiej. Huk, przeładowanie, obserwacja czy kolejna korekta będzie potrzebna. Miał nadzieję że nie będzie.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 07-06-2014, 11:43   #70
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Wyss wziął ze stołu jedną ze strzelb. Nic nie zmieniło się od jego ostatnich słów. Nie miał zamiaru uczestniczyć w tym piekle, które za pewne za chwile miało się rozpętać. Nie miał pojęcia dlaczego pozostali tak łatwo przyjęli do wiadomości, że jedyną rozsądną opcją będzie wspomóc ich porywaczy i z zimną krwią mordować ludzi, z którymi tamci byli skonfliktowani.
Nie wierzył w to, że nadciągający zarażeni byli w jakimkolwiek stopniu inni niż, ci z którymi utknął w ośrodku. Po prostu ludzie, którym tamci odmówili schronienia i pożywienia. Wiedział jednak, że jeżeli tamci wtargną do ośrodka mogą zacząć mordować bez pytania, jak się tu znalazłeś i po której stronie jesteś.
- Jeżeli tu zostaniemy - odezwał się pierwszy raz od jakiegoś czasu obserwując broń. - tamci w końcu wejdą do środka, a to że ich mordujecie - wskazał na Ludovica z obrzydzeniem na twarzy - nie stawia nas w najlepszej pozycji w razie negocjacji. - Pospiesznie rozdał pozostałym broń, która została. - Pójdziemy wszyscy. Jeżeli pojawimy się na klifie, zanim na niego wejdą, to nie będą mieli szans się na niego wspiąć. Podczas wspinaczki są bezbronni.- Złapał za klamkę drzwi prowadzących na zewnątrz. - Strzelimy kilka razy nad nimi i zmusimy do ucieczki.
Miał wielką nadzieje, że zdążą tam na czas.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172