Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-11-2016, 10:32   #41
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Amna zafascynowana przyglądała się dogasającym płomieniom. Nie ważne ile razy widziała umiejętności psioników i tak zawsze było to dla niej zaskakujące. Pierwszym słowem jakie usłyszało było “chłopak”. Wtedy też zauważyła małą dziewczynkę. Powoli obróciła się w jej stronę i widząc mały pokaz otworzyła szerzej oczy. Czyżby naprawdę była tu jedyną osobą bez zdolności?
- Witaj… to naprawdę ciekawa zdolność.- Uśmiechnęła się do Pyrki. - Co znajduje się w wieży Marco, że mogłabym tam siedzieć?
- Dziwki - odpowiedziała dziewczynka, patrząc na Amnę w taki sposób, jakby mówiła o najbardziej oczywistej oczywistości i w głowie jej się nie mieściło, że ktoś może nie wiedzieć - To co, pokażesz? Ja ci pokazałam…
Amna cofnęła się lekko. Słowo dziwka kopnęło ją i w dziwny sposób zaczęło napędzać myśli w jej głowie. Uśmiechnęła się smutno do dziewczynki.
- Niestety nie jestem w stanie ci pokazać.
Poczułą jak powoli zaczyna się jej zbierać na wymioty. Nagle scena z lokum Marco, opowieść Michy i groźba kapłana…. a teraz te dziwki. Wpadła na stojącą obok Keiko. Świadomość tego, że w najlepszej sytuacji wyrucha ją Marco, w gorszej - że zrobią to wszyscy, którym pozwoli, albo całe cholerne miasto feniksa...Obejrzała się na Szept. Toż doktor była taka jak ona… bez mocy.
- Gdzie jest Alreuna? Co z nią zrobiliście?
Szept przez dłuższą chwilę obserwowała całą scenę, która się działa przy osmalonym lokum Michy, a potem przeniosła wzrok na dziewczynkę i na Amnę. Przyglądała się ich wymianie zdań. A potem, gdy to do niej padło pytanie, uniosła lekko brew
- Z tego co wiem, nic jej nie jest. - odpowiedziała szeptem dziewczynie. Tak. nie skłamała. Kobiecie nic nie było, nadal była w jednym kawałku i żywa. Czyż to nie dostatecznie wiele? Czarnowłosa przeniosła szare spojrzenie na małą dziewczynkę z lalą.

- Dziwki? - dopytała Keiko. - Doprecyzuj. Małe dziwy?
Dziewczynka odwróciła głowę w stronę Keiko. Jej oczy wyrażały bezgraniczne zdziwienie.
- Mama mówi, że dziwki służą do dawania dupy i spuszczania agrechy u Marco żeby mu czacha nie dymiała. Widać, że nie jesteście stąd. Mogę wam dużo pokazać... za pół procha. A za całego to mogę z lalki zrobić wam dziwkę. Będzie nawet jęczeć. Serio! - dziecko uśmiechnęło się promiennie.
- A - Keiko szybko się uczyła. - Seks. No tak. - zogniskowała spojrzenie na dziewczynce. - Dzieci nie powinny uprawiać seksu ani nawet oglądać, nie wiesz o tym? - pouczyła ją.
- Dlaczego? - mała wydawała się szczerze zdziwiona tym stwierdzeniem.
Keiko też była zdziwiona tym, że dziewczyna nie rozumie oczywistych oczywistości.
- Taka zasada - powiedziała więc tylko.
- Mama mówi, że jest tylko jedna zasada. Albo dajesz dupy albo rżniesz debili. No chyba że robisz to drugie, robiąc to pierwsze. To też spoko. - Pyrka powtórzyła matczyne mądrości, choć chyba sama ich nie rozumiała do końca - Muszę iść. Chyba że macie prochy. To wtedy mogę z wami gadać.
- Ja znam inne zasady - Keiko uśmiechnęła się, ale do swoich myśli, nie dziewczynki. - Oddaj mi lalkę!
Dziewczyna bez problemu wyrwała dziecku zabawkę. I gdy już miała pomachać nią zwycięsko, lalka zaczęła charczeć i wić się opętańczo, próbując się wydostać z uścisku Keiko.

Amna patrzyła na Keiko z lekkim przerażeniem. Tempo w jakim dziewczyna adaptowała się do nowych realiów przytłaczało ją. Cały czas czuła mdłości, stwierdzenie Szept, że doktor” nic nie jest”, wcale jej nie uspokoiło. Toż nawet Pyrka wiedziała, że “daje się dupy”. Powstrzymała się od rzucenia przekleństwa.
- Keiko przestań. Udowadnianie siły na dziecku jest bez sensu. - Czuła, że igra z ogniem. Tak bardzo nie była w stanie przewidzieć jak zareaguje jej towarzyszka. - Równie dobrze, możesz każdemu w tym mieście pokazywać swoje zdolności. Jeśli chcesz być na szczycie musisz pokonać tych silnych. - Ostatnie słowa dodała ciszej, sama się wahając.
Keiko gładko zignorowała słowa Amny, podobnie jak inne wydarzenia rozgrywające się obok. Z zaciekawieniem obejrzała swoją nową lalkę. Trzymała ją za szyję, na odległość wyciągniętej ręki.
- Będzie się nazywać AnaDruga - stwierdziła. Przeniosła spojrzenie na dziewczynkę. - Pożyczę ci moją AnaDruga, ale najpierw musi ze mną pograć w mnożenie. Niech mi podaje cyfry a ja będę mnożyć.


W pewnej odległości od nich stał Nikolai. Stylisko wielkiego topora miał ułożone na barkach, tak, że obosieczne ostrze odbijało światło na lewo od jego twarzy. Uwielbiał swoją moc. Z każdą chwilą czuł się silniejszy. Oto samymi tylko myślami zatrzymał spalanie dobytku Michy. W końcu odwrócił się i powolnym krokiem ruszył w stronę Szept, Amny i Keiko bawiącej się swoją zdobyczą. Swoje zimnoniebieskie oczy skierował na Szept i powiedział:
- Gdzie reszta naszego sprzętu i ci, którzy byli w helikopterze?
Do tej pory Szept przyglądała się obu pannom i dziewczynce. Zaraz jednak jej wzrok przesunął się na Nikolaia, kiedy ten podszedł i się do niej zwrócił. Pokiwała w jego stronę ręką, by pochylił się nieco, bo tak łatwiej będzie mu ją dosłyszeć i zaczęła szeptać
- Reszta rzeczy jest gdzieś na terenie całego Miasta. O ile już nie zużyta, to rozsiana wszędzie. Szukanie zajęłoby multum czasu. Proponuję porozmawiać Marco, czy zgodzi się, byście odebrali wszyściutko co wasze. Co to pozostałych z helikoptera, niełatwo orzec. O to też polecam pytać Głos Feniksa, znaczy Marco. - odpowiedziała mu taktycznie zajmując pozycję ‘nie wiedzącej’. Wolała bowiem nie ciskać w nich wymyślonymi historiami, gdy sam Marco mógłby je im później przeinaczyć i wyszedłby klops. Sama też powinna go dopytać w tej sprawie, na ile mogą sobie z młodzieżą w informacjach pozwolić. Czarnowłosa wyprostowała się i spojrzała w oczy Nikolaia, dając mu do zrozumienia, że to były jej odpowiedzi na jego pytania i że jeśli nie ma innych, to ona na razie poobserwuje dziewczęta. W końcu musiała mieć oko na resztę, skoro Micha była zajęta sfajczoną chatą, a zaszczany Salvador gdzieś przepadł…
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 29-11-2016, 20:38   #42
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Micha wytargała za chabety Magi, trzymając ją za koszulinę w jednej ręce, torpedowała jej policzki ciosami otwartej dłoni, poza “forthhendami” dawała jej też od czasu do czasu “backhandy”
- Dziwko bez szkoły, pokażę ci gdzie zimuje pieprz! - darła się na upaćkaną własną juchą cieknącą jej z noska i buźki Magi. W końcu rzuciła nią w stronę stojącego nieopodal w tłumie gapiów Gluta. Micha przeczesała włosy okrwawioną,ciężką ręką, spojrzała na Nikolaja i dziarskim krokiem z wciąż ponurą miną ruszyła w jego kierunku.
Położyła młodemu mężczyźnie rękę na ramieniu, bezceremonialnie odwracając go do siebie i… pocałowała go żarłocznie w usta ocierając się jednocześnie o jego tors.
- Dzięki! zajebiste to było! - powiedziała w końcu oderwawszy się od jego twarzy.
Nikolai otrząsnął się nagle, jakby ktoś chlapnął mu w twarz zimną wodą. To co się zdarzyło zaskoczyło go. Słowa Szept gdzieś uleciały. To co zrobiła mu ta blondynka było… przyjemne. Żeby nie stwierdzić bardzo przyjemne. Pewnie gdyby nauka jego mocy odbywała się przez całe życie, to mógłby opowiedzieć jak poprzez obniżenie energii układu zahamował utlenianie. Ale, że ponad połowę życia przespał, to powiedział jedynie:
- Eee, to nie było takie trudne - a na jego twarzy wykwitł grymas, w którym było coś przerażającego, a który sam Nikolai uznał za zawadiacki uśmieszek.
Micha przekrzywiła głowę z ciekawością obserwując twarz faceta.
- Heh… fajnie kozaczysz - oparła się o niego biustem trzymając pokrwawione w Magi ręce zarzucone na jego ramionach.
- Z kim spędzasz wieczór? i… gdzie? wiesz zabrałabym cię do siebie ale… - zerknęła na zgliszcza - trochę dupa wyszła.
Nastolatek czując na klatce ciężar piersi kobiety poczuł się dziwnie. Wziął głęboki oddech, ale uczucie nie chciało przejść. Jak wtedy przy Amnie…
Przełknął głośno ślinę. Dłoń zacisnęła się na stylisku topora tak, że knykcie aż pobielały. Zastanawiał się nad tym, czy Micha stoi na tyle blisko, żeby też poczuć to co on czuł teraz w spodniach.
- Eee - brnął ku wyżynom swej elokwencji Nikolai - nie wiem.
Micha wyszczerzyła się, stanęła na jednej nodze w ekscytacji.
- Kurwa ale ty dużo gadasz, normalnie romantyk! - powaliła się całym ciężarem na mężczyznę całując go namiętnie w usta, wślizgując się językiem “tam gdzie nikt jeszcze wcześniej nie był” prawiczkowata “toporność” ściskającego topór chłopaka nakręcała ją momentalnie.
- mhmmmm… - wymruczała odrywając wargi od Nikolaja, czując na udzie jego “stres” - wiesz, mogłabym ci pokazać taką super zajefajną moc…
Jakaś część Nikolaia chciała się oprzeć Misze. Jednak wszystko wskazywało na to, że jest to najprawdopodobniej najmniejsza część jego ciała w tym momencie. Lewa dłoń powędrowała mimowolnie na biodro blondynki. Zaczął oddawać pocałunki
- O kurwa… tak - Oddech Michy przyśpieszył, kątem oka obrzuciła okolicę. Miała poważną ochotę zeszmacić się z tym młodzikiem. Tylko może nie tak przy wszystkich.
- Ej, chuj z wieczorem, chodźmy na bok szybko, zobacz jak mnie rozgrzałeś - wsunęła sobie rękę Nikolaja pod bokserki i położyła na swoim pośladku, sama zaś wślizgła dłoń na tors chłopaka.
- Ale masz kaloryfer… dużo ćwiczysz?
Nie ćwiczył. Doktor Alreuna pwiedziała im, że ich ciała były utrzymane w dobrej kondycji dzięki masażom. Doktor Alreuna. z jakiegoś powodu właśnie w tym momencie o niej pomyślał.
- Czekaj… najpierw…. - wiedział, że chciał coś powiedzieć. Jeszcze chwile temu coś chodziło mu po głowie. Teraz czuł blisko siebie jej zapach. To utrudniało skupienie. Tak jak jej dłoń. Tak jak jej pośladki.
- Później - odsunął się i rozejrzał po towarzyszach. Czuł jak jego serce zaczęło walić. mocniej niż wtedy na “ringu” z Marco.
Micha ścisła nogi i przygryzła z wściekłości wargę. Poprawiła nerwowo popaćkane juchą włosy. Sama rozejrzała się po gapiach i wzruszyła ramionami. “Kurwa, chuja prawiczek, zgrywa się pewnie żeby dostała szału i błagała go by ją wyruchał, albo da ją wyruchać kolegom” Znów, Micha była w takim napięciu, że najchętniej łyknęła by teraz od razu jedną z piguł i odpłynęła. ale miała na tyle zdrowego rozsądku by nie leżeć tak rozkraczona na wypalonej ziemi. Z braku możliwości wyładowania energii skupiła uwagę spowrotem na Magi.
- Ty Zero… - zatarła ręce zbliżając się do dziewczyny.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 30-11-2016, 15:54   #43
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wycieczka

Reakcja Nikolaja na “zaloty” Michy zbyt bardzo przypominała Amnie, to jak Peter reagował na nią za pierwszym razem. Momentalnie posmutniała i przeniosła wzrok na Keiko, ciekawa jej reakcji na “nowe” zjawisko.
Szept obserwowała zakusy Michy do jednego z młodych. W sumie nawet jej się nie dziwiła, był silny i z pyska niczego sobie, nie jak ta cała hołota na ulicach Miasta. Czarnowłosa zerknęła na Amnę
- Zazdrosna? - zapytała przychylając się do dziewczyny i szepcząc.

Tymczasem Magi nawet się nie ocknęła. Z rozbitych ust ciekła i łuku brwiowego ciekła jej krew, która zalewała twarz. Ciężko było stwierdzić ile dziewczyna w takim stanie jeszcze pożyje. Na pewno niedługo jeśli nikt nie powstrzyma Michy.
Amna zaskoczona spojrzała na Szept. Powróciła wzrokiem do podnoszącego się z ziemi Nikolaja i się uśmiechnęła.
- Może odrobinę.
Dopiero teraz zauważyła, że Micha nadal leje tamtą dziewczynę.
- Czemu ona to robi? - Na chwile wróciły do niej wydarzenia z rana. - Nie będzie miała kłopotów jeśli ją zabije?

Keiko lekko trąciła Pyrkę, która przyglądała się wszystkiemu wokół, zamiast kazać lalce podawać liczby.
Czemu moja - podkreśliła słowo - AnaDruga nie chce się bawić?

W odpowiedzi Pyrka tylko prychnęła i odwróciła się, by obserwować Michę i Nikolaia. Mała dziewczynka nie wydawała się szczególnie zbulwersowana widowiskiem. Raczej zaciekawiona. Nie patrząc nawet już na eiko pstryknęła palcami - lalka w objęciach dziewczyny znieruchomiała.
- Chcesz, to sobie ją weź. Nie ona jest wyjątkowa, tylko ja.

Keiko momentalnie straciła zainteresowanie dziewczynką.
Usiadła po turceku i usadziła sobie lalkę na jednym kolanie.
Dobrze AnaDruga - zaczęła - teraz będziemy grać w mnożenie. Ty będziesz mówić liczby, a ja je będe mnozyć. Rozumiesz? - Tak Keiko - “odpowiedziała” lalka modulowanym głosem Keiko. - To świetna zabawa! 2387 x 4532. - 10 817 884. - 76 456 x 48. - 3 669 888.
Keiko całkowicie pochłonięta zabawą zanurzyła się w swoim świecie.

Szept zerkała na Keiko i Pyrkę, ale ponownie przyjrzała się Amnie, pochylając się do niej blisko
- Jeśli czegoś chcesz, czemu sobie tego po prostu nie weźmiesz? - zapytała szeptem czarnowłosa i skinęła na Nikolaia. A gdy Amna zapytała o Magi, Szept zmarszczyła lekko brwi
- Może i będzie miała. A może mieć nie będzie. Magi sama sobie zawiniła. - wyjaśniła niemal obojętnym tonem. Szept pogładziła dziewczynę po głowie
- Nie przejmuj się tym, że ktoś coś robi o ile nie robi źle tobie. A jeśli ty czegoś chcesz, bierz. Ale zawsze licz się z konsekwencjami. - powiedziała na koniec i wyprostowała się spoglądając na Michę. Czarnowłosa ruszyła w stronę ledwo żywej, tym samym pojawiając się wkurzonej właścicielce zjaranego wagonu na trasie
- Dość trupów, pamiętasz? - powiedziała cicho, ale z tej odległości słyszalnie dla Michy.

Amna poczuła się dziwnie gdy Szept nachyliła się do niej. Chciała powiedzieć, że nie tak została wychowana ale ugryzła się w język. Obraz jej matki, który nagle przeleciał jej przed oczami zniechęcił ją do jakichkolwiek rozmów na ten temat. Skrzyżowała ręce na piersi i odprowadziła kobietę wzrokiem gdy ta podeszła do Michy. Sama spokojnym krokiem ruszyła w stronę Nikolaja. Przez chwilkę przyglądała mu się po czym sięgnęła do jego twarzy i starła jedną z kropel krwi, która najwyraźniej spadła z włosów Michy.
- Jeśli nie mamy zamiaru biegać po mieście polecam wracając zahaczyć o tą studnię.

Młody Rosjanin skinął głową na znak, że zrozumiał i się zgadza. Choć trudno było nie zauważyć, że jest jakiś nieobecny. Jakby nadmiar symptomów z otoczenia wdzierający się do jego mózgu go jakoś wypalił. Gdy poczuł dotyk Amny na twarzy był kompletnie skołowany.
 
Aiko jest offline  
Stary 01-12-2016, 14:00   #44
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Amna pomachała mu dłonią przed oczami.
- Ziemia do Nikolaja… jest tam kto? - Uśmiechnęła się i cofnęła. Zerknęła na znęcającą się nad jakąś dziewczyną Michę i stojącą jej nad głową Szept, po czym przeniosła wzrok na gadającą z lalką Keiko. - To jakiś dom wariatów.
Ciężka ręka Michy zawisła w powietrzu.
- No niby tak… - rozejrzała się po okolicy i pozwoliła by Magi zsunęła się na ziemię. Bimbrowniczka skupiła całą uwagę na Szept.
- Ale wiesz… mało żarła… - rzuciła wzrokiem na swoją ruinę. - zaraz będziemy się o nie zabijać sami. Może lepiej zacząć teraz? - wzruszyła ramionami.
- Bez przesady. - wyszeptała czarnowłosa, po czym pokręciła głową. Wskazała ręką na jej chatę
- Jak nie masz gdzie, przenieś to na razie co zdatne do mnie, jest najbliżej, a i tak musimy pogadać o tym z Marco. Łap ją za chabetę. Jej się oberwie od niego, nie ci za nią. - wyjaśniła dalej wskazując na Magi. Po czym zerknęła na młodzież i machnęła na Amnę ręką, żeby podeszli… Szept miała nadzieję, że dziewczyna pojmie, bo nie chciało jej się tak latać i tłumaczyć wszystko na okrągło. Dlatego tak lubiła swoje zajęcie, jako strażnik mogła i na gesty z odległości dogadać się z pozostałymi.
- Jest - Nikolai odpowiedział Amnie.
- Musimy znaleźć Daio i Alreunę - ścisnął mocniej swój topór i ściszonym głosem dodał: - Musimy też zrobić coś z Twoją mocą.
W tym momencie Nikolai zauważył gest Szept i podszedł do bawiącej się Keiko.
- Chodź. Powinniśmy wracać do River i Robina.
Keiko posłusznie podniosła się na nogi i ciągle gadając do lalki poszła za Nikolajem.
Amna podeszła do Szept.
- To jakie teraz mamy plany?
- Nie znaleźliśmy całej broni. Generalnie mało co znaleźliśmy -
Nikolai podrapał się po głowie - powinniśmy poszukać reszty załogi śmigłowca.
Spojrzał na dziewczyny i dodał:
- Nie powinniśmy się rozdzielać na tak długo z rodzeństwem. River powinna się już obudzić.
- River się nie obudzi -
zaczęła Keiko, ale przerwała, aby zbesztać lalkę: - Nie teraz, AnaDruga! Przeszkadzasz nam. - Przeniosła spojrzenie na Nikolaja. - Przeciez wiesz. Słuchałeś tego samego, jak spaliśmy. Nie można tak długo spać i nie jeść, i nic nie robić. Poza tym… - Keiko szukała słów. - Każdy coś ma w środku, ona nie.
Gdy młodzież przyszła, Szept popatrzyła po nich
- Póki co, wrócimy do Świątyni. Porozmawiamy z Marco. Dowiemy się co dalej. Może być? - zerknęła na Michę przy tym ostatnim.
- Chuj, niech tak stanie - zgodziła się Micha ściskając wściekle pięść, powodując sprasowanie leżącej przed nią puszki - Chce mi się ruchać, ale nie pod studnią i nie z całym miastem - dodała.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 02-12-2016, 09:44   #45
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Błądził. Otwierając oczy nic nie widział. Zamykając przeciwnie. Ból promieniujący ze wszystkich członków skutecznie tępił świadomość. Dźwięki rozjeżdżały się ze sobą krzyżując ze wspomnieniami. Dziwny świst. Kruk. River. Marco…
W tym całym bólu czuł też coś innego. Palce mrowiły go od jakiegoś dziwnego nieznanego mu wcześniej uczucia. Jak tej nocy. Gdy ją obejmował. Nieprzytomną. Bezbronną. Gdy wiedziony rozbudzonymi przez tamtą kobietę instynktami błądził w ciemnościach dłonią po nagiej skórze River. Jego River. Jego jedynej, ukochanej River… Ale to mrowienie było mocniejsze. Też pochodziło gdzieś z głębi. Ale było bardziej namacalne. Jakby czas lepił się do jego opuszków, gnąc się i ciągnąc zupełnie swobodnie i naturalnie. Jak jakiś sen pamiętał Marco. Głos Feniksa kruszył jego kości, ale ku swojemu zaskoczeniu Robin nie pozostawał mu dłużnym. Zagarniając z otoczenia pełnymi garściami kwanty czasu tłukł nimi w mężczyznę ile sił. Ale ciemność i tak zapadła. Wraz z bólem. Zagubieniem. I samotnością. River nie żyła. A w nim nie było już nawet odrobiny siły by chcieć się temu faktowi sprzeciwić. Mógł tylko leżeć. I wodząc jedną dłonią po podłodze i oddając się spokojnemu wyobrażeniu, że nadal czuje ciepło i nagość siostry. Drugą po swoim kroczu skupiając się już tylko na jednym doznaniu. I pewnie by to kontynuował gdyby nie ten świst. Jedyny dźwięk, który w tych ciemnościach był ciągły i miarowy. I nie mógł być wspomnieniem.
- Czy ktoś tu jest?
- Witaj chłopcze. -
usłyszał znajomy męski głos. Co prawda teraz nie brzmiał władczo, była w nim też jakaś świszcząca nuta, mogąca wskazywać na chorobę lub wysiłek, jednak i tak Robin rozpoznał go bez problemu. Generał Daio - człowiek przez którego się tu znaleźli.
- Pan… - Nie wiedział dlaczego, ale nie zezłościł się. Ten, który ich tu przywiódł był tutaj. Tuż obok. A Robin mimo to był nadal zupełnie spokojny - Dzień dobry, panie generale. W jaki sposób numer 12 może się dziś przysłużyć Novum?
- Nie żartuj chłopcze. -
odpowiedział tamten. Wydawało się, że mówi przy tym z jakąś dziwną trudnością. - Jak sobie radzicie?
- Dostatecznie panie generale - odparł niezrażony prośbą Robin. Coś go w tym świszczeniu niepokoiło, ale nie na tyle, by zrezygnować z przyjemności - Stan osobowy drużyny w stanie operacyjnym: 3. Wypoczęci, acz rozbrojeni. Status pozostałych: Numer 19, zaginął. Numer 12, uwięziony. Numer 13…
Spokój… Teraz to czuł. Spokój był sztuczny. Narzucony. Był jak żelbetonowa tama na którą naparła teraz cała cholerna Amazonka.
- Numer 13… nie żyje.
- A Alreuna? I pozostali? -
zapytał Daio.
- Nie wiem - Robin odpowiedział dopiero po chwili.
- Więc nie na wiele mi się przydasz. - westchnął generał.
- A pan, panie generale? - spokojne pytanie ponownie zabrzmiało dopiero po chwili wypełnianej jedynie przez ten chorobliwy świst.
- Wiedzą, że więcej ze mnie nie wycisną. Pewnie zdechnę. Albo gorzej.
- Ja pytałem -
odparł powoli chłopak - czy pan się na wiele komuś przydał.
Ton jego wypowiedzi nie sugerował o dziwo zarzutu. Raczej zrezygnowaną ciekawość.
- To dopiero czas pokaże. - odparł zagadkowo starszy mężczyzna - Słyszałem plotki o psionikach “samosiejkach” ale nie wierzyłem im. A teraz... teraz jest za późno na wszystko. Wiem, że nie mam prawa, ale chciałem cię o coś prosić. Ci ludzie... naukowcy. I Alreuna. Oni są ważni. Ważniejsi niż ty, ja, wszyscy z Novum. To oni odbudowują naszą rasę. Jeśli ktoś przeżył... choćby ta dziewczyna, Amna. Ona potrafi więcej niż myśli. Alreuna natomiast... jest dobrym człowiekiem. Dla was też była dobra. Zawsze. Nawet gdy groziłem, że ją odsunę od projektu, dbała o was.
Robin parsknął śmiechem.
- Zabawne. Czas pokaże…
Czy naprawdę dorosłość była taka dziwna? Ktoś sobie coś wymyśla i już na zawsze w to wierzy? Marco w siłę. Arleuna w dobro. Daio w przetrwanie. Może to rzeczywiście jest takie proste? Ależ ten spokój jest przydatny. Normalnie by się zezłościł na generała za te bzdury godne typowego czarnego bohatera. A teraz się nad nimi zastanawiał.
- A wie pan panie generale, że Atol chyba przeżył?
Jakoś teraz ten wniosek wydał mu się oczywisty. I ciekawiło go jakim znajdzie go generał perorujący nad imperatywem odbudowy rasy.
Mężczyzna milczał. Odezwał się dopiero po chwili.
- To już nie jest Atol.
- Czyli nie na wiele się już panu przyda... - pokiwał głową w ciemności Robin. Zaraz jednak dodał - Co to za prośba generale?
- Chroń Alreunę. I pozostałych, jeśli dasz radę. Oni są naszą przyszłością.
Tym razem to chłopak milczał. Zastanawiał się. Czym teraz już bez River może być ta “nasza przyszłość”. Do tej pory było to jasne. Uwolnią się od Projektu, Novum, czy miasta Feniksa i dowiedzą się co się stało z ich tatą. Proste. Nigdy nie chciał być narzędziem w niczyich rękach. Już podczas Projektu niektórym się zdawało, że będzie. W Novum chyba wszystkim się tak zdawało. Miasto Feniksa uwieńczyło ten ciąg. Nieprzydatność River, a raczej jej szkodliwość w postaci zabitego starucha, przyniosła jej śmierć. A teraz generał znowu swoje. Najważniejsza jest przyszłość rasy.
Uniósł się jęknąwszy z bólu ze swojej pozycji i ostrożnie podpełzł w kierunku, z którego dobiegał głos Daio.
- Generale… jest pan tu?
Macał ostrożnie rękoma przed sobą.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 04-12-2016, 23:36   #46
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
Odeszła. Zabrała rzeczy i go porzuciła. Nie tak to powinno wyglądać. Przecież co Bóg złączył...

Głupia.

- Nie.
Salvador pokręcił głową, przeszedł od jednej ściany do drugiej.
- Nie. Nie. Nie.
Zawrócił. Przeczesał nerwowo włosy. Krążył jak pantera po ciasnej klatce, wyłamywał palce. Nawet wydawało mu się, że czuje piżmo. Czuł też genitalia Alreuny, mocz i pleśń.
- Nie. Nie. Nie. Nie. Nie.
Strzelił spojrzeniem w podłogę, w sufit, oparł się o krzesło, wziął świszczący, głęboki wdech.
- NIEEEEEEEE!!! NIEEEEEEEEE!!!
Roztrzaskał krzesło i w szale kreślił dłońmi linie po sprzętach. Sięgnął do PSI po łączenia, po klasy, wzorce i same idee. Odrzucił to, co użytkowe, aż została forma taka, jak ją rozumiał. I wtedy ją rozbił. Roztrzaskał ramy, a to, co wypłynęło, było tylko galaretą konwencji. Przeciekło między palcami.

Wszak lampa nie była tylko przedmiotem w oczach Salvadora. Była derywatem [tej] lampy .

Zniszczył lampę, zniszczył jej szczątki, zniszczył wszystkie swoje myśli lampy dotyczące. Tak, by nikt nigdy nie mógł już jej odbudować.

A później zniszczył prawie wszystko inne. Nie było to równie dobre uczucie, jak rozszczepienie żywej osoby, ale zawsze coś. Miał dreszcze. Salvador zawsze wiedział, że jego moc przybrała taką a nie inną [formę] z jakiegoś powodu.

Ochłonął dopiero wtedy, gdy w jego ręce znalazła się książka. Pogładził palcami wytartą okładkę.
- No, malutka, niczemu nie jesteś winna.

Usiadł w zrujnowanym pokoju, rzucił książką przez ramię. Zresztą nawet gdyby próbował ją zniszczyć, nie był pewny, czy to możliwe. Książki nie były tak proste, jak, dajmy na to, ludzie. Oparł brodę o pięść, zaczął myśleć.

Alreuna się znajdzie. Nie może wydostać się poza miasto, a w samym mieście nie da rady pozostać niezauważona. Salvador bardziej się martwił o to, że coś jej się stanie, aniżeli że faktycznie ucieknie. Nie. Alreuna nie mogła ot tak zerwać tego, co ich połączyło. Ale jej śmierć - owszem, to skuteczny sposób.

Doktor z pewnością będzie chciała spotkać się z dzieciakami. Wystarczy być cały czas w ich pobliżu i w końcu się odnajdzie.

No a Marco? Marco się wścieknie. Pieprzyć go. Trzeba odciągnąć jego uwagę. Alreuna mogła mieć pomoc, zresztą wszystko wskazywało na to, że faktycznie ją miała. Do tego ten pożar u Michy... Być może nie przypadek. Dywersja. Marco bardziej przejmie się zdrajcą, niż jedną kobietą bez PSI.

Salvador wstał, otrzepał spodnie z pyłu. Odruch, bo przecież nie doprowadził ich tym gestem do lepszego stanu. Ruszył do Marco biegiem.

- Marco, lekarka uciekła - nie, to nie był dobry start.

- W Mieście Feniksa jest zdrajca - lepiej! Tak należy przedstawić sprawę. A później go znaleźć. Przy odrobinie szczęścia porażka Salvadora przyniesie mu jeszcze profity. Chociażby satysfakcję z polowania.
 
Mivnova jest offline  
Stary 07-12-2016, 15:47   #47
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

NA HERBATCE U MARCO


Kiedy weszli do Świątyni – Szept i Micha od razu zauważyły, że coś jest nie tak. Marco siedział rozpostarty na czerwonym fotelu, patrząc wprost na nich i nie ruszając się. Obok niego, trzymając dłoń na oparciu stała Ona – Bezimienna, o której nawet same Dzieci Feniksa nie wiedziały zbyt wiele. Nie wiedziały nawet czy jest jedną z nich.

Bezimienna na pewno była zwykłą samicą, gdy została przyciągnięta przez zwiadowców wraz z grupą nomadów. Jako jedna z młodszych i ładniejszych oczywiście trafiła do haremu Marco. Ponoć była jeszcze dziewicą, choć w to ciężko wierzyć. Też o kwestii tego czy Marco z nią spał, czy zobaczył od razu w niej coś „wyjątkowego” krążyły sprzeczne pogłoski. Wiadomo tylko, że tamtej nocy w haremie zginęły wszystkie dziewczyny z wyjątkiem jednej – Bezimiennej. Od tego czasu jako jedyna poza Głosem Feniksa zamieszkała w pałacu, gdzie ponoć przebywał sam Feniks. Wielu myślało, że jest niemową, jednak dziewczyna po prostu nie zwykła odzywać się, gdy musiała. A musiała tylko wtedy, gdy Marco jej kazał.

Stała teraz wyprostowana, przyglądając się psionikom z twarzą bez wyrazu. Co bardziej uważni obserwatorzy mogli zwrócić uwagę na lekką opuchliznę jej policzka, jednak najbardziej w jej postawie uderzała dziwna łagodność we wzroku. Jakby w tej dziewczynie w ogóle nie było agresji.

Kiedy, lepiąc się do Nikolaia, Micha opowiedziała Kapłanowi o pożarze zapasów, a pozostali wtrącili swoje 3 grosze, mężczyzna wreszcie się poruszył. Skinął na Bezimienną i szepnął coś do niej. Potem wstał i wyszedł z pomieszczenia kierując się ku wejściu do wieżyczki.

Kiedy odchodził, Keiko coś uderzyło w jego wyglądzie. Coś… znów miała wrażenie, że się znają, a oddalająca się sylwetka Marco to rodzaj deja vu. Tylko skąd mogła go pamiętać? Czy AnaDruga mogła to wiedzieć?

- Ten pożar to znak od Feniksa.
– rzekła Bezimienna lekko zachrypniętym, ale przyjemnym dla ucha głosem - Żyliśmy zawsze skromnie, ale tak wiele wydarzeń ostatnio miało miejsce, że… Głos Feniksa uznał, iż mamy prawo je uczcić. Przede wszystkim wasze przybycie, o legendarne Dzieci z Novum. Liczymy, że do nas dołączycie, a wieczorem podczas wielkiej wieczerzy Marco zapyta każdego z was o decyzję w tej sprawie. Po drugie… Kapłan chce złożyć ofiarę Feniksowi, by pobłogosławił jego najnowsze plany. Po trzecie, niestety, będzie to też pożegnanie. Wasza przyjaciółka nie przeżyła. Zmiany w jej umyśle były tak potworne, że dotknęły też naszego wieszcza Kruka. Za nich będziemy pić i jeść, gdy tylko słońce zajdzie. Dla nich będziemy też śpiewać i tańczyć – i oby sam Feniks nas usłyszał. – zakończyła z wyraźną ulgą, że to już koniec przemówienia, które miała wygłosić.
- Do tego czasu, chcieliśmy was prosić, byście pomogli w przygotowaniach do święta. Może, gdy bliżej nas poznacie, zrozumiecie czemu żyjemy, jak żyjemy. Może też… poznacie się bliżej. – dodała, patrząc na Nikolaia i Michę. – Nim jednak nas opuścicie, Marco prosił, by ta z was, która jeszcze nie pokazała swej mocy została i dołączyła do niego na wieży. Ty jesteś Amna, prawda?


W trakcie rozmowy do sali świątynnej wpadł również Salvador – wciąż w tych samych przesiąkniętych zapachem szczyn spodniach.

- Dobrze, że jesteś – powiedziała mu BezimiennaMarco nie może teraz z tobą rozmawiać, ale jako że wyprawia dziś wieczorem ucztę, masz obowiązek zadbać, by każdy członek Elity otrzymał Lekarstwo przed nastaniem zmierzchu.

Kobieta wyjęła zza paska niewielki woreczek, na widok którego oczy Szept, Salvadora i Michy błysnęły. Sądząc po objętości, musiało być tam z 30-40 tabletek!



ROBIN


Daio nie odpowiadał. Robin podpełzł jeszcze bliżej w jego stronę. Ta cisza go niepokoiła, ale nie chciał okazać strachu.

- Generale?

Choć w lochu panowały niemal nieprzeniknione ciemności, powoli z cienia wyłaniała się sylwetka przywiązanego do żelaznego pręta mężczyzny. Dopiero gdy chłopak znalazł się obok niego, zrozumiał czym są ciemne plamy na ciele, a w szczególności na twarzy, Edeńczyka.

[MEDIA]http://img14.deviantart.net/247c/i/2005/162/8/0/torture_by_conin.jpg[/MEDIA]

Powiedzieć, że Daio dostał niezły łomot to za mało. Z połamanego nosa wciąż sączyła się krwista galareta, wciekając w przesiąknięty już, niezdarnie założony tampon. Szczęka mężczyzny wydawała się nieco nie na miejscu – stąd pewnie dziwne brzmienie jego głosu. Kiedy zaś Daio uniósł głowę, Robin dostrzegł, że w miejscu, gdzie powinno być lewe oko mężczyzny ziała teraz ciemna pustka.

- Ja już z tego nie wyjdę. – powiedział ochryple – Ale ty wciąż masz szanse. Daj im to, czego chcą. A potem uciekaj. Znajdź pozostałych i uciekaj dzieciaku, jeśli nie chcesz skończyć jak ja.



LIAM

Liam ruszył natychmiast, nie wychodząc z ukrycia. Musiał niepostrzeżenie wejść do środka i dokładał w tym celu wszelkich starań, trzymając się nie tylko cieni, ale również przemykając za głazami oraz złomem znajdującym się przed wejściem. Robił również wszystko, by zachować ciszę. Przyspieszał nieco podczas wrzasków i zwalniał, kiedy ustawały.

"Najpierw wejść niezauważonym do środka, a potem… potem się zobaczy."

Mimo kręcących się wszędzie strażników, Liam przemknął aż pod samą bramę. Teraz wystarczył moment zamieszania i…

- Stój! Coś ty za jeden? – usłyszał męski głos z wieżyczki.

Oczy wszystkich strażników oraz ich wcześniejszej ofiary zwróciły się na psioika. Stojąc w przesmyku, był teraz widoczny jak na dłoni. Nie zdążył nawet zareagować, gdy z góry spadła na niego ogromna siatka, przypominająca sieci rybackie, które kiedyś widział, krępując jego ruchy i uniemożliwiając czmychnięcie z pola widzenia.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 07-12-2016 o 15:50.
Mira jest offline  
Stary 13-12-2016, 11:59   #48
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Amna na chwilę poczuła ulgę gdy zobaczyła, że Marco się oddala. Jednak gdy kobieta przeniosła wzrok cała nadzieja umarła. Wsunęła dłonie do kieszeni by powstrzymać ich drżenie. Już wiedziała co znajduje się w “wieży” Marco i co robi się z takimi jak ona. Ale jaki tak naprawdę miała wybór? Przyglądała się uważnie stojącej przed nią kobiecie, ona na pewno też była psionikiem. Skoro była tutaj… na pewno potężnym.
Jest tutaj tylko dlatego, że miała pomóc się psionikom wydostać z miasta. Zacisnęła pięści w kieszeni. Jakby nie patrzeć się udało.
- Skoro Marco o to “poprosił” - Ruszyła za kapłanem nie spoglądając na resztę wycieczki. Obawiała się, że w jej oczach mogłaby pojawić się prośba o pomoc i nie wie co byłoby gorsze: czy gdyby jej pomogli, czy gdyby nie zareagowali.

Micha zacierała ze szczęścia ręce, po czym położyła dłonie na ramionach Nikolaja i podskoczyła do góry owijając nogi wokół jego bioder
- Będzie, będzie zabawa, będzie się działo! - świergotała wciskając mimowolnie dekolt w twarz mężczyzny. Salvo ma cały worek lekarstwa! hulaj dusza! Micha była w tak dobrym nastroju iż wręcz nie mogła znieść widoku zestresowanej dziwnie Amny.
- Ej żółta coś taka przydżumiona? trzymaj kawałek popraw se humor! - wyciągnęła z kieszeni kawałek piguły który został jej po pertraktacjach z Glutem, zaraz wszyscy mieli się napigulić więc takie małe czarity Michy nie nadwyręży, przecież i tak buchnęła prochy znikającemu zanim go wykończyła.

Keiko odprowadziła wzrokiem Marco, gdy wychodził - patrzyła zresztą na niego cały czas, z fascynacją na buzi, zapomniała nawet o gadaniu z AnaDruga. Nie potrafiła nazwać tego, co czuła, nawet nie próbowała, ale wiedziała jedno - Marco był jak matematyka. Dlatego gdy Amna chciała za nim iść, zaprotestowała z gwałtownością, która ją samą zadziwiła.
- Nie możesz! Nie pozwalam! Ja chcę iść! - złapała Amnę za rękę. Skoncentrowane się zabrało jej pół sekundy - Śpij - powiedziała, posyłając niepohamowaną senność w stronę dziewczyny.
I faktycznie Amna osunęła się na ziemię, uśpiona. Keiko pobiegła za Marco, nie oglądając się na innych.

Nikolai zatopiony we wdziękach blondynki odnajdywał w sobie uczucia o jakich nie miał pojęcia leżąc kilka lat w hibernacji. Poświęcił sporo silnej woli, żeby nie wypuścić styliska topora. Dłoń Rosjanina wysunęła się powoli w spodenki Michy. Zęby delikatnie przejechały po piersiach dziewczyny w niemej obietnicy nadchodzącego ugryzienia….
I wtedy do Nikolaia dotarł nagły wybuch Keiko. Odchylił głowę od jędrnego biustu dziewczyny. W jego mina przywodziła na myśl głodnego pas oderwanego od… michy.
- Co się dzieje?
Spojrzał na opadające ciało Amny. W głowie pojawiło się tysiąc myśli. Przecież to on był odpowiedzialny za nich wszystkich. Co oni robili? Dlaczego Keiko uśpiła Amnę? W końcu spojrzał na wczepioną w niego blondynkę.
- Czy możesz mnie puścić?
Kobieta zsunęła się z mężczyzny.
- Jasne, Kola.
- Keiko
… - powiedział Nikolai do odchodzącej dziewczyny. Wiedział, że nie powinna tam iść sama. A jednak w pamięci miał jak w zamknięciu pokazała mu nowo poznane uczucia. Jak później miał problem z podniesieniem się z podłogi. Z tym facetem z miasta też sobie poradziła. Koleś posikał się w spodnie. Coś mówiło Rosjaninowi, że nie jest to już ta sama bezbronna dziewczyna, którą musiał za rękę wyprowadzić z sali ćwiczeń gdy włączał się alarm.
- ...uważaj na siebie - dodał w końcu i przyklęknął przy Amnie chcąc ją obudzić.
Szturchnął delikatnie jej ramię.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 13-12-2016, 12:38   #49
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Szept widząc Lekarstwo poczuła przyjemny dreszcz, który przebiegł jej wzdłuż kręgosłupa. Rozproszyło ją to na tyle, że niemal przeoczyła całą tę sytuację z Keiko i Amną. Zwrócił wzrok w stronę oddalającej się dziewczynki.
Marco chciał Amny. Szła Keiko. Zrobi mu to różnicę? Na pewno nie będzie najbardziej zachwycony. Za wzorem Nikolaia, czarnowłosa istotka przyklęknęła przy Amnie, na przeciw niego
- Micha. Jak to małe narobi nam kłopotów? - odezwała się cicho i skinęła na kierunek, gdzie oddalała się Keiko. Szept zastanawiała się chwilę. Zmarszczyła lekko brwi, po czym sama również lekko potrząsnęła ramię Amny. Dobrze by jednak było, żeby ta i tak udała się na górę. A jeśli dobrze pojęła, dziewczyna tylko usnęła.
Amna przebudziłą się i nieprzytomnie rozejrzała po okolicy, jakby powoli docierało do niej co właściwie się stało. Po dłuższej chwili otworzyła szeroko oczy.
- Gdzie jest Keiko?
- Wydaje mi się, że poszła zamiast ciebie do Marco. Może przygotował dla ciebie możliwość pokazu mocy na zombie? - Nikolai wyraził zwątpienie. Z drugiej strony zagranie na czas mogło wyjść tylko na korzyść Amny.
Amna spojrzała na NIkolaja z niedowierzaniem.
- Puściłeś ją tam? - Dziewczyna sprawnie podniosła się z podłogi. - Wieża to burdel jest tylko jedna rzecz jaką się tam robi. Może ktoś powinien cię poinstruować. - W jej głosie dało się usłyszeć złość. Bała się o dziewczynkę. Nie ważne, że była psionikiem… bardzo silnym psionikiem. Zerknęła niechętnie na Michę i ruszyła w stronę drzwi do wieży.
Nikolai rozejrzał się po reszcie. Nie powinni się rozdzielać. A nie było z nimi przecież Robina. Też gdzieś tam był. Ci, którzy mieli ich pilnować najwyraźniej zainteresowani byli tajemniczym “lekarstwem”. Ścisnął stylisko topora i ruszył w ślad za dziewczynami.
Na drodze jednak stanęła mu Szept
- Dokąd się wybierasz? - zapytała go spokojnie i spojrzała porozumiewawczo na Michę, żeby również ruszyła się, bo inaczej może się zrobić mało optymistycznie. Choć akurat ból, to nie było coś, czego czarnowłosa nie lubiła… Przyglądała się z uwagą Nikolajowi, zmuszona zadzierać głowę.
Amna momentalnie się zatrzymała słysząc Szept.
- Czy problemem będzie, ze Nikolaj pójdzie tam ze mną? Chciałabym zauważyć, że Keiko i tak tam poleciała, a wy nie ruszyłyście nawet palcem.
Sept zmrużyła ślepia
- Tak. Miałaś iść tam ty. Nikt inny. Mała pobiegła, ale jej się może upiec. Nie wiem czy jednak Marco by się nie zirytował, gdyby i reszta nie posłuchała… - odpowiedziała spokojnie kobieta.
- E! słuchajta… - Micha pomachała konspiracyjnie rękami.
- Najpierw się napigulmy a potem będziemy myśleć.
Amna podeszła do Nikolaja.
- Cóż… może się i tak zirytować, że przyszedł tam ktoś inny. Może powinniście skorzystać z pigułek póki wam ich nie zabrał? - Dziewczyna wsunęła dłoń w dłoń Nikolaja. Bała się… nie chciała iść tam sama. Zerknęła na znajdujące się za nimi drzwi do wieży. Oby Keiko nic nie było…
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 13-12-2016, 21:53   #50
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Robina z początku w ogóle nie interesował stan generała. Niby kojarzył to świszczenie z jakimiś obrażeniami, ale były one dla niego sprawą całkowicie trzeciorzędną. Sprawa pierwszorzędna dotyczyła jego, a niego tego… człowieka. Widząc jednak ogrom zniszczeń poczynionych na ciele generała Daio, Robin mimowolnie przełknął ślinę. Złamane kości się zrastają. Przecięta skóra się zabliźnia. Stłuczenia się goją. To co jednak uczyniono generałowi miało w sobie posępną nieodwracalność. Taką, że nawet on wiedział, że tych obrażeń się już nigdy nie zaleczy. I to mimo echa spokoju wywoływało nieprzyjemny dreszcz w młodym, silnym i o dziwo zdrowym ciele psionika. Nie miało jednak wpływu na nastawienie chłopaka.
- Panie generale… - nachylił się do mężczyzny - Nie wiem co się stało z Alreuną. Ale Amna żyje. I obiecuję panu. Zniszczę ją. Tak jak pan, pana syn i Marco zniszczyliście moją siostrę. Zniszczę was wszystkich.
Co rzekłszy złapał oburącz generała za szyję i zacisnął mocno. To mu jednak nie wystarczało. Postarał się, żeby generał tę krótką w rzeczywistości chwilę odczuwał przez wiele długich godzin.
Widział jego narastające przerażenie, widział szaleństwo w oczach.
- Pooot...potttffórrrr... - wycharczał Generał w ciągu chwili, która jemu samemu zdawała się godziną zapętlonego bólu i cierpienia. Walczył jednak mimo to, szamotał się, choć był okaleczony i nie miał szans z młodym chłopakiem w pełni sił fizycznych.Robin przyglądał się swojej ofierze.
Wreszcie oczy Daio straciły blask, a jego ciało upadłoby zapewne na ziemię, gdyby nie krępujące je więzy.
Ręce drżały mu jakby palone febrą. Palce poruszały się mimowolnie kierowane sprzecznymi sygnałami. Ciężko dysząc, chłopak opadł na zimną podłogę i odsunął się w najdalszy kąt celi. Tam zaś otulony zupełnymi ciemnościami, poza czyimkolwiek wzrokiem, zwinął się w embrionalny kłębek. I łkał cicho.
Nie umiał powiedzieć ile czasu minęło. Na pewno przestał płakać. Może nawet przysnął. Z apatii wytrąciło go szuranie w drugim kącie celi. Po chwili usłyszał głuchy kaszel. Daio wciąż żył. Najwyraźniej tylko stracił przytomność.
Zaskoczyło go to. Nawet bardzo. W ciągu tych wielu chwil, które minęły zdążył już kilka razy zmienić nastawienie od żałowania do solennego postanowienia spełnienia obietnicy, którą złożył umierającemu i na odwrót. Były chwile gdy marzył o tym by się obudzić znów w ośrodku obok River by okazało się, że to nieprawda. Były gdy wyobrażał sobie jak ukaże Marco. Były też jak po prostu planował zupełnie spokojnie co powie gdy przyjdą po niego. I to były te ostatnie. Gdy zaakceptował tę część siebie, która zadusiła generała. A teraz ten po tych wszystkich psychicznych udrękach, które Robin przeszedł plamiąc sobie ręce jego krwią, ośmielił się nadal żyć?
Chłopak podniósł się na równe nogi. Kaszlenie oznaczało życie. Ale szuranie… ono oznaczało ruch. Psioniczna moc spłynęła po jego karku i ramionach do opuszków palców, które chciwie zebrały z otoczenia kwanty czasu.
Czekał w bezruchu.
Nic się jednak nie wydarzyło w ciągu najbliższej minuty. Szuranie nie przemieszczało się.
- Jesteś tu... chłopcze? - usłyszał w końcu jeszcze bardziej zachrypnięty głos Edeńczyka. Po tych słowach mężczyzna rozkaszlał się.
- Tak? - odpowiedział zdziwiony. Zaraz jednak opadł na podłogę - A pana nie ma. Zabiłem pana. I mam przywidzenia.
Kaszel przeszedł w coś, co miało być śmiechem, ale brzmiało co najmniej upiornie.
- Chciałbym. Niestety, nie masz rąk zabójcy. - po chwili dodał - Jeszcze.
Psionik nieufnie podążył wzrokiem za źródłem nieprzyjemnej imitacji śmiechu. Miał do wyboru dwa założenia. Pierwsze, że to jakiś podstęp. Ułuda. Owszem. Nie sprawdził pulsu. Nie upewnił się w swym postępku. Wiedział jednak dokładnie co zrobił generałowi. Wiedział, że nie żałował siły na zaduszenie tego człowieka. Że włożył w ten czyn całą złość na tego człowieka. Że dał mu to na co zasłużył. To co więc słyszał było niczym innym jak marą. Duchem. Klasycznym duchem zabitego nikczemnika.
To założenie jednak było o tyle również wygodne, że wykluczało to drugie. Że był nieudacznikiem. Że nawet nie umiał zabić bezbronnego człowieka zdanego na swoją łaskę. Człowieka, którego szczerze nienawidził.
Dlatego pozostał przy pierwszym i niezrażony tonem generała i jego słowami pozostawał na swoim miejscu.
- Z tego co pamiętam, to pan chciał ze mnie zrobić zabójcę. Pamięta pan? Tamtą albinoskę? Więc jeśli pan naprawdę żyje to marnie by to świadczyło o pana wysiłku.
- Zombie to nie ludzie. - warknął generał - Dorośnij chłopcze. Nie wszystko jest białe albo czarne. Czasem trzeba zrobić coś strasznego... żeby ocalić bliskich. Pewnie... pewnie mnie też uznajesz za potwora. Cóż, linia jest cienka. Bardzo... cienka.
- Tak. - potwierdził psionik - Uważam pana za potwora. W niczym pan nie jest lepszy od Marco, Atola, czy dziewczynki zombi. Od tej ostatniej nawet gorszy, bo ona nie ma wyboru.
Wstał trochę niezdecydowany i ostatecznie uznał, że należy upewnić się. Czy to zmysł słuchu mu płata figle i jedyne co zobaczy w przeciwległym kącie to zwłoki, czy może… tam naprawdę przemawia do niego nadal żywy człowiek.
- Pan naprawdę żyje?
W jego głosie bynajmniej nie dało się wyczuć choć odrobiny nadziei. Raczej niedowierzanie. I irytację samym spostrzeżeniem. I tym, że będzie musiał to powtórzyć.
- Najwyraźniej. - powiedział mężczyzna spokojnie, jakby bez żalu - Pamiętaj na przyszłość, że po utracie przytomności, powinieneś jeszcze trzymać ucisk przez 15 sekund. A pół minuty to przy takich bydlakach jak ja, którzy mają trochę grubsze karki niż... chłoptasie, którym się wydaje, że coś znaczą, bo są wybrykami natury.
Dość już miał tej gadaniny generała. Ten człowiek nie wzbudzał niczego innego poza jego złością. Każde jego słowo było obrazą. A każde rzężące charknięcie zdawało się Robinowi coraz bardziej obrzydliwe.
Podszedł i kopnął generała w brzuch. Tak jak wcześniej duszenie przyszło mu to łatwo. Naturalnie niemal.
- Nie ma pan pojęcia ile warta była moja siostra! - warknął wściekle po czym kopnął ponownie i ponownie biernie wyładowując złość na korpusie starego żołnierza - Ani pan ani ta pana dobra wróżka Alreuna! Pan w niej widział… narzędzie! Alreuna… chore dziecko! A River… River...
Wspomnienie siostry ponownie sprawiło, że opadł z sił i osunął się na kolana obok swej ofiary po czym pochylił głowę.
- River była wyjątkowa. To ona zawsze mówiła, że powinniśmy z wami współpracować. To ją bardziej interesowało dobro tej waszej rasy… Pan pewnie nawet nie wie, ale uratowała życie Alreunie. Byłem tam. I Atol był. Miażdżył psioniczną siłą ciało tej pana cudownej cioci Alreunki. Powiedział… “ciekawe za kim tatuś bardziej zapłacze”. I tylko River zdołała go powstrzymać. Nikt inny. A teraz… sama zginęła w ten sam sposób.
Na tyle, na ile pozwalały więzy, mężczyzna zwinął się w pozycję embrionalną, chcąc uchronić się instynktownie od bólu.
- Zginęły miliony... - wycharczał - srał pies... na ciebie... i twoją siostrę... potworze!
“Potworze”. To właściwie było najgorsze w tym wszystkim. Robin rzeczywiście czuł się potwornie. Czuł się odarty. Z bezpieczeństwa. Z pewności. Ale też fizycznie z ciała. Jakby ktoś wyszarpnął z niego kawał mięsa. Trudno było mu się dziwić. W ciągu jednego dnia stracił River i miał na rękach krew prawdziwego człowieka. Znienawidzonego, ale jednak człowieka. Do tego człowiek ten nie umarł. Żył wbrew chłopięcej logice. I zrządzeniem złośliwego losu, w tej całej boleści i samotności jaka trawiła Robina, wskrzeszony generał Daio był jedyną osobą, do której chłopak mógł się zwrócić. Coś w nim tego bezgranicznie chciało. Uklęknąć i objąć tego okropnego człowieka. Schować zawstydzoną twarz w połach przesiąkniętej krwią wojskowej marynarki. Uciszyć w jego cieple i rytmie bijącego nieugięcie serca to straszne wrażenie, że od teraz jest i zawsze już będzie sam. A ten jakby wiedząc o tym każdym słowem gnębił Robina coraz bardziej…
Ponownie położył dłonie na szyi generała wbijając jego wzrok mówiący bezgłośnie “Dlaczego?”.
Do pierwszego uduszenia wystarczyła mu poczucie wymierzenia sprawiedliwości na potworze. Tak samo jak Nikolai sprawiedliwie obciął głowę dziewczynce. Może z tą różnicą, że Robina dodatkowo wspierała podsycana w sercu nienawiść. Ale psionik był wtedy górą, karą był śmierć, a ofiarą Daio.
Tym razem… wszystko się pozmieniało. Tym razem to generał był sprawcą. Robin ofiarą. A karą samotność.
Nie popełnił błędu tym razem i dotrzymał do końca śliską od krwi generalską szyję. A gdy tym razem było już naprawdę po wszystkim, wtulił załzawioną znowu twarz w tors mężczyzny i zamknął oczy próbując wyśnić inną rzeczywistość.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172