Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-08-2020, 09:44   #251
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Wyglądało jeszcze gorzej niż było wcześniej. A oni musieli się stąd wydostać. Nie pora była na utrudnianie sobie życia i próby walki, zwłaszcza że tylko jeden miał broń palną a w tej sytuacji nie trafił by pewnie nawet z przyłożenia.
- Odchodzimy kawałek od nich i spróbujemy się przekraść pod tymi drutami. - zadecydował cofnąwszy się i zmuszając się do wyrzygania złej zawartości żołądka. To powinno mu dać choć trochę czasu i jaśniejszy umysł. - Pojedynczo przechodzimy nisko przy ziemi, do czołgu a potem już zabawa naszego speca od mechaniki. - nie było sensu dalej czekać. Musieli oddalić się od tych dwóch strażników o jeszcze kilka, kilkanaście metrów. Zyskać na czasie i niewidoczności.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
Stary 14-09-2020, 23:22   #252
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 86 - IX.21; śr; noc

Czas: IX.21; śr; noc
Miejsce: obóz mutantów, okolice czołgu
Warunki: ciemno, mgła, mżawka, chłodno, gryzący dym


Marcus



To było szaleństwo! Tam ktoś strzelił, ktoś oberwał, ktoś upadł, ktoś krzyknął, ktoś pluł i kaszlał. Żółcią, krwią, śliną. Wszystko działo się na raz, wszyscy wrzeszczeli i poganiali się nawzajem. Oczywiste było, że nie uda się sprzątnąć cichaczem czegoś wielkości czołgu spod nosa strażników. Oczywiste było, że ktoś kto się znajdzie w czołgu będzie raczej nie do ruszenia. Nie było oczywiste na jakim etapie strażnicy zorientują się, że mają intruzów w ogródku i co dalej się stanie. A chociaż piątka uciekinierów starała się zachować jak najdyskretniej to zdradzały ich charczące oddechy i kaszel. Sprawa się sypła praktycznie na samym początku, ledwo Marcus przekradł się przez zasieki. Czy usłyszeli jego, dostrzegli czy kogoś z jego towarzyszy już właściwie nie było istotne.

Obie masywne postacie w skafandrach antyskażeniowych podniosły krzyk i lufy. Padł strzał. I zaraz potem szybkie kolejne strzały z Carbine Bruce’a. Nawet nie było wiadomo czy trafił czy nie. Grunt, że zmusił tamtych do szukania osłony, któryś zaczął krzyczeć nie wiadomo czy z bólu czy na alarm. Reszta towarzyszy Marcusa już otwarcie rzuciła się przez te zasieki i dalej do czołgu. Wspinali się na pancerz ponaglając i pomagając sobie nawzajem. Najważniejszy był Stanley. Bez niego nie było co marzyć o uruchomieniu bydlaka na gąsienicach. Pozostali podjęli walkę o to by mógł się dostać do maszyny która nadal śmierdziała bagnem w którym była pogrążona od dziesięcioleci.

Strzały Bruce’a pozwoliły im podjąć bezpośrednią walkę. Na pięści i kopniaki. Zmagać się z karabinami tamtych. Tamci byli silniejsi od każdego z nich. Marcusa jeden cios strażnika powalił na ziemię. Ale zanim tamten zdążył go dobić wystrzałem czy rozbić głowę kolbą któryś z chłopaków go zaabsorbował na tyle by wojownik z Kill One zdążył się podnieść z ziemi. Zapluty, zakaszlany, zakrwawiony swoją i nie swoją krwią. Ale wciąż jeszcze oddychający przez świszczące toksycznym powietrzem płuca.

Walkę przerwał upragniony odgłos zapuszczanego, ciężkiego silnika. Ciemna, masywna sylwetka na gąsienicach ryknęła mechanicznym życiem a gorące powietrze z rur wydechowych owionęło walczących. Potem już był istny chaos. Ktoś wrzeszczał, ktoś wyciągnął do Marcusa rękę by go wciągnąć na kadłub maszyny, ktoś upadł, ktoś został. I ruch. Najpierw na kadłubie, trzymając się by nie spaść po drodze. I uczucie potęgi. Gdy wielotonowa bestia z impetem przejechała przez zasieki który im sprawiły tyle kłopotów jakby były z mokrego papieru. Stan się darł by wsiadali do środka. Jakoś się zmieścili. Chociaż było ciasno i śmierdziało bagnem jeszcze bardziej niż na zewnątrz. Było prawie ciemno. Zwłaszcza jak zamknęli właz w wieży.

I to uczucie potęgi. Gdy maszyna niezbyt szybko bo pod tym względem nawet obładowana furgonetka jadąca dziurawym asfaltem pod górkę wydawała się wozem wyścigowym. Prędkość na pewno nie była atutem tego pojazdu. Za to siła i odporność już jak najbardziej. Słyszeli jak jakieś strzały, nawet serie z ciężkiej broni jakie mogły skosić całą grupkę napastników, grzechoczą o pancerz. I nic. Było to frustrujące. Ale nic nie mogło im zrobić. Nawet coś wybuchło. Może granat, może dynamit, może jakiś koktajl czy bomba rurowa. Ze środka może Stan tylko miał pojęcie co się dzieje na zewnątrz. Ale był zbyt zajęty prowadzeniem maszyny by robić za spikera. Ale coś te wybuchy nie zatrzymały czołgu.

- Uwaga! Będzie trochę trzęsło! - krzyknął w pewnym momencie żołnierz armii nowojorskiej. I faktycznie zaraz potem dodał gazu i coś uderzyło w czołg. A może to czołg w coś wjechał. I zaraz potem ponownie. Ale pozostali nie mieli pojęcia co to mogło być. Inne wizjery nie działały a przy tej strzelaninie jaka rykoszetowała po maszynie strach było głowę wystawić ponad głaz. Ktoś chyba nawet tam wskoczył. Słyszeli kroki na kadłubie. I chyba próbował otworzyć właz. Ale chyba w końcu zrezygnował a może spadł. Trudno było powiedzieć. W każdym razie te odgłosy ustały. Jeszcze na sam koniec chyba oberwali z miotacza. Płynny ogień był groźny. Wlewał się do przedziału silnikowego i groził zagotowaniem silnika. Stan bez skrupułów wygnał ich na zewnątrz by ugasili płomienie własnymi kurtkami i tymc o im wpadło w ręce. Okazało się, że wciąż są dość blisko ogrodzenia, w zasięgu strzału ale za jakimś domem. Więc udało im się stłumić ogień zanim tamci ze staranowanej bramy zorganizowali jakąś kontrakcję dla zatrzymania ukradzionej maszyny.

Potem znów mogli się schronić w bezpiecznym wnętrzu wojskowej maszyny a ta znów ruszyła. Wyrwali się z matni. I mieli czołg. Chociaż tak na świeżo to byli zbyt wykrwawieni, zmęczeni i na bezdechu by się z tego cieszyć. Ale gdzieś pod czaszką świtała myśl, że właśnie wracają do swoich główną, pancerną wygraną.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 19-09-2020, 17:22   #253
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Do diabła dlaczego wziął tą robotę? I to za taką stawkę. Nie, nigdy więcej, chyba że będą mu płacili co najmniej trzy razy tyle... - te myśli przemykały mu przez głowę gdy jakimś cudem nie zginął w walce z jednym z uzbrojonych w karabin przeciwników. Bez broni, zatruty, ranny i nie na swoim terenie. Wczołgał się do środka maszyny, w której mrugały od czasu do czasu jakieś żarówki, oświetlając wnętrze.

Potęga, odporność, na innych może i robiła wrażenie, ale Marcus inaczej to widział. Pierwszy raz siedział w takim czymś, otoczony metalem, nie widząc co się dzieje na zewnątrz. Kuląc się od grzechotu rykoszetujących pocisków, czy też eksplozji na kadłubie. Nie widząc przeciwnika, nie mogąc zareagować. W pewnej chwili rozpaczliwie się rozglądając ujrzał rękojeść karabinu zamocowanego w kadłubie. Chwycił go i nacisnął spust, czuł odrzut broni i chwilowo się uspokoił strzelając póki broń nie zamilkła po kilkunastu sekundach. Nie wiedział że pociski w ogromnej większości posłane półkolem nie wyrządziły większej szkody komukolwiek, nie wiedział też że kilkanaście pocisków podziurawiło jeden ze stojących pojazdów i dwójkę lokalnych będących obok niego.

A potem nastała "cisza" jeśli nie liczyć grzmotu tej maszyny którą jechali. Marcus skulony i oszołomiony siedział w rogu czołgu. Dawno nie czuł tego uczucia, nie sądził że jeszcze kiedyś będzie mu je dane odczuć. Bezsilność i strach z dzieciństwa... to nie było coś czego pragnął w tej chwili odczuwać. Chciał się wyrwać z tej maszyny, ale wiedział że tylko tutaj jest "bezpieczny" więc siedział i czekał aż kierowca dowiezie ich w normalne miejsce, poza bagna i trujące powietrze...
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
Stary 20-09-2020, 19:05   #254
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 87 - X.22; sb; wieczór - koniec

Czas: X.22; sb; wieczór
Miejsce: Montgomery, warsztat O’Briana
Warunki: ciepło, głośno, muzyka, odgłosy baru


Marcus



Było miło, ciepło i przyjemnie. W jednym z narożników pustej hali grała orkiestra którą lady Amari zamówiła specjalnie na tą okazję. Jadła i picia też było pod dostatkiem. Stały stoły i ławy rozstawione w dzień przez jakichś pracowników. Przez większość dnia szykowano tą imprezę. Chociaż zanosiło się na nią od kilku dni. Kilka dni temu konwój różnorodnych wozów dotarł do celu przeznaczenia. Do Montgomery co było jakby na dalekich peryferiach ojczyzny Federatów. Zatrzymali się właśnie w warsztacie O’briana. Widocznie milady miała to już zaplanowane i przygotowane dużo wcześniej bo gdy konwój zajechał do miasta i przed wrota warsztatu wszystko było już gotowe.

Warsztat zresztą też wyglądał jak uforyfikowany budynek zdolny pomieścić liczną załogę. Nad poziomiem gruntu był jakiś budynek pełniący rolę bazy dziennej. Mało kto dobrowolnie spędzał czas w mrocznych podziemiach. Ale właśnie tam był dawny parking a obecnie warsztaty i trzon bazy. Było na tyle dużo miejsca by pomieścić nawet ciężkiego tira z lawetą na której był przykryty plandekami olbrzymi kształt. Odrzwia się zamknęły no i byli bezpieczni. Wreszcie się udało! Minęło jakieś 2 miesiące od pamiętnego festynu w Nice City gdzie większość konwojentów spotkała się po raz pierwszy i ze swoich powodów postanowiła dołączyć właśnie do stronnictwa milady Amari. Podążanie ku miejscu gdzie powinien być czołg, odnalezienie go i zdobycie zajęło z miesiąc. I kolejny miesiąc na przetransportowanie do tutaj.

Przez te dwa miesiące mnóstwo osób przewinęło się przez skład konwojów. Jedny byli epizodycznie jako doraźna pomoc w jakimś zadaniu czy etapie podróży a inni byli na dłużej. Część zginęła, część zniknęła, oberwała albo odeszła z dalszej trasy z różnych powodów. A na ich miejsce werbowano kolejnych. Niewielu zostało z początkowej ekipy jaka przyłączyła się do Federatów w Nice City. Właściwie poza wojownikiem z pobliźnioną twarzą do jakiej chyba już się wszyscy przyzwyczaili to została tylko parka z Detroit i niewielu więcej. Z osady zagubionej w trzewiach dżungli dołączyła jeszcze Marisa. Ciekawość świata u niej zwyciężyła i jako jedyna z osady Johansena dotrwała do samej mety.

Wiele wysiłku to kosztowało całą ekipę. Dotrzeć w nieznane trzewia parnej, tropilanej dżungli po to by odnaleźć ślady po wydobyciu głównej zdobyczy. Odkrycie zagionionego w dżungli miasta nad brzegami Mississippi a w nim osady odmieńców przez których Marcus wraz z towarzyszami na własne życzenie dostał się do niewoli. Ale zostali uwolnieni przez myśliwego Johansena gdy osadę ktoś w nocy zaatakował. Dzięki nowojoerskiemu technikowi jakiego też uwolnili mogli odnaleźć i uruchomić czołg którym wydostali się na zewnątrz. I o świtaniu dołączyli do reszty swojego konwoju. Przy okazji odkrywając, że stoczył on nocną, zażartą walkę z odmieńcami którzy widocznie chcieli ich podejść jak Teksańczyków i Nowojorczyków z tydzień albo dwa wcześniej. Ludzie Federatów nie dali się podejść i wywiązała się nocna walka. Nie wiadomo jakby się skończyła gdyby nie to, że mutanci słysząc odgłosy nocnej walki ze swojej bazy przerwali ją i wycofali się. To był jeden z powodów dla których uwięzieni przez mutków nie bardzo mogli liczyć na pomoc kolegów. A kto zaatakował osadę tego się nie dowiedzieli. Nie spotkali żadnego z napastników a po wydostaniu siebie i czołgu z osady nad rzeką nikt już tam nie wracał.

Przetransportowanie wielotonowego bydlęcia przez bezdroża po jakich lżejsze samochody miały problem to też była mordęga. Czy to budowa olbrzymich tratw przy każdej, jednej przeprawie czy zorganizowanie ciężarówki z lawetą jaka mogła zabrać stalowe bydlę na siebie. A wszystko w tropikalnym zaduchu i błocie po kolana z nocnymi atakami odmieńców. Insekty i gorączka tropikalna też zebrały swoje żniwo sprawiając, że każda, najmniejsza rana nie chciała się zagoić. Ta sama gorączka i osłabienie z powodu odniesionych ran powaliła też i Marcusa. Niewiele z tego pamiętał. Doszedł do siebie już w Nice City. Gdzie Federaci lizali rany i zbierali siły przed następnym etapem. Część osób się wykruszyło część twarzy w konwoju wojownik z Kill One musiał poznać na nowo. A potem znów w drogę. Tym razem na wschód. Ku wielkiej rzece i jej toksycznym oparom. Przez prom jaki przez cały dzień przewoził kolejne pojazdy na wschodni brzeg. I dalej, przez równiny południa aż do tej mety w Montgomery.

Tutaj wreszcie mogli się poczuć jak u siebie. Przynajmniej Federaci. Warsztaty albo były ich placówką albo z innych względów czekali na nich nowi ludzie, już wysłani z włości milady Amari i jej sojuszników. Co dodatkowo wzmocniło ochronę głównej zdobyczy. Oni też po weekendzie mieli dalej przetransportować lawetę z czołgiem już do owych rodzimych włości.

Co do zakontraktowanych pracowników no to milady okazała się honorową kobietą. Zostali zwolnieni z wszelkich obowiązków więc właściwie mieli wolne i mogli zregenerować siły po tej wyprawie. Zgodnie z obietnicą wypłaciła każdemu należność w złocie i bżuterii. A jak to mieli okzję sprawdzić przez drogę to nawet po końcu świata blask złota nadal otwierał serca, umysły, drzwi i ramiona. Mało kto pozostawał na nie obojętny. Jak nie dla estetyki to jako inwetycję w pewny gambel na wymianę. Każdy z kontrakorów więc otrzymał swoją złotą dolę. Marcus, Vesna i Alex jedne z największych. W końcy byli na tej wyprawie od samego początku do samego końca. A milady doceniła ich specjalne zasługi w tej wyprawie więc nawet wypłaciła im specjalny bonus. Teraz Marcus okazał się właścicielem niewielkiej złotej fortuny jaką mógł wymienić na naprawdę wiele potrzebnych mu rzeczy.

A zakontraktowani pracownicy dostali też dodatkowa ofertę od milady. Mogli oczywiście zabrać swoje złoto i iść w swoją stronę. Mogli też zastanowić się czy nie chcieliby przedłużyć swojego kontraktu u milady. Jak świadczyły obciążone złotem i biżuterią plecaki, torby i kieszenie to potrafiła być całkiem dochodowa współpraca. A milady potrzebowała takich sprawdzonych ludzi o wielu talentach. Tym razem chodziło o ten czołg. Ale przecież będą i inne wyprawy. Ale mieli parę dni do namysły. W końcu konwój milady ruszał w stronę jej włości dopiero po weekendzie. A na razie była zabawa, muzyka, wino, kobiety i śpiew!



---



K O N I E C
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172