Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-09-2015, 01:01   #221
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Poprosiła Emyly by wyszła. Chciała na osobności skontaktować się z Mistrzami.
Otworzyła bezpieczny kanał i czekała na połączenie. Do lężącego w centrum galaktyki Coruscant było bardzo daleko. Nim nawiązała połączenie minęło dobrych kilka minut. Przez czas oczekiwania zdążyła przyjąć najwygodniejszą pozycję na fotelu. Alkohol jeszcze szumiał jej w głowie. Tylko dzięki regeneracji Mocą była w stanie po tylu drinkach wciąż myśleć trzeźwo. Choć tamta drobna zemsta na Twileku do trzeźwych decyzji na pewno nie należała.
Wreszcie na pulpicie pojawiła się ikonka o odebraniu sygnału i oczekiwaniu na otwarcie kanału rozmowy. Wyprostowała się i usiadła normalnie. Potwierdziła połączenie.
Hologram wyświetlił jej Mistrza Attona rozwalonego na pufie do medytacji. Podpierał brodę jedną ręką, drugą miał zarzuconą za pufę.
- Hej Laurie, co tam? - wymamrotał. Musiało mu się strasznie nudzić.
Ze zdziwieniem spojrzała na hologram. Szczerze to spodziewała się kogo innego, ale nie chodziło tylko o to, że myślała, że Mistrz Aton był na swojej misji.
- Witaj Mistrzu - odparła - Kontaktuje się, żeby zdać częściowy raport i poradzić się. - odparła.
- Jesteś na Ord Mantell, prawda? - usiadł w pozycji wygodniejszej do rozmowy. - Mów śmiało.
Chwilę się zastanowiła.
- Wytropiliśmy już tego kto tu rekrutuje. Sprawdzenie kto go finansuje to już tylko kwestia czasu. Na razie stawiam na Czerkę, ale to nic potwierdzonego - zaczęła.
Zainteresowała go.
- O! To szybko ci idzie. Jakieś konkrety?
- Rekrutuje Randal Morn. Według bazy, którą zassaliśmy z tutejszego urzędu przybył na frachtowcu Scood. Frachtowiec miał wtedy ze sobą broń, ale legalną. Przynajmniej w papierach tak jest. - skrzyżowała ramiona przed sobą i mówiła dalej - No i mamy też baardzo nie potwierdzone informacje od jakiejś fioletowej Twilek, której Czerwoni podłożyli narkotyki na statek, że w najbliższych dniach Czerwony Kryat organizuje jakiś przewrót, podobno ściągnęli najlepszych ludzi jakich mogli dostać do tej roboty. Ich celem mają być Huttowie, ale zamierzają się rozkręcić. Mają mieć cięższe uzbrojenie. Dowodzi nimi Sladek, jeden z szefów ich organizacji. O tym Sladku nie mamy nic. Nawet jednego rekordu.
Wyprostował się i natychmiast spoważniał.
- O tym, że Czerwony Krayt planuje grubszą sprawę wiedzieliśmy. Wiedzą też o tym Huttowie, ale to temat na później. Nie pasuje mi natomiast to, o akcji za kilka dni. Jeśli rzeczywiście się tak pospieszą to będzie nam tylko na rękę, bo nie wierzę, żeby zdołali tak szybko zdobyć armię - podrapał się po brodzie. - Przyszpil tego Randala. Natomiast ten Sladek... Dopiszę go do listy Czerwonych, lecz na razie to jest jeden wielki znak zapytania.
Pokiwała głową.
- Mistrzu, czy "Żelazny Tony" coś tobie mówi? - zapytała - Bo tak jeszcze nazywali Sladka. A właśnie! O Tonym Sladku mamy jednak coś. Co prawda tylko jedną informacje, ale... Jest to stary news wyciągnięty z archiwum dotyczący brutalnego skoku na silnie zabezpieczony transport floty Republiki... - sięgnęła po datapad i zaczęła z niego czytać - Było to trzy lata temu. Brawurowa akcja miała miejsce tuż pod nosem sporej floty złożonej z czterech krążowników nad Havath Prime w systemie Muunilinst. Z opisu wynikało, że poćwiartowane ciała żołnierzy wyrzucono w przestrzeń kosmiczną, zanim zdetonowano ładunki wybuchowe zacierające ślady. Brak jakichkolwiek podejrzanych, śledztwo utknęło tam gdzie się zaczęło.
Zamyślił się.
- Mam wrażenie, że ten Tony mógł mi się obić o uszy - odparł po chwili. - Jeśli chodzi o ten napad, to takich w ostatnich latach było naprawdę sporo, ale postaram się też to sprawdzić. Może te kontakty Micala w armii się wreszcie na coś przydadzą.
Wyraźnie się zainteresowała się na wspomnienie przez Attona drugiego z Mistrzów.
- A co do tego Randala... - pozostała jednak w temacie - Zhar-kan zaproponował, że chce dać mu się zrekrutować i wyciągnąć informacje bezpośrednio. - powiedziała.
- Dobry pomysł. Jeśli na tyle mu ufasz - dodał.
- Ufam. Ale nie puszczę go samego - odparła na to padawanka z powagą w głosie - Jeśli mam się na to zgodzić to tylko jak pójdę z nim.
- Popieram - skinął głową.
Pokiwała głową ze zrozumieniem i lekką obawą w oczach. Szczerze to liczyła, że Mistrz zechce jej to wybić z głowy.
- A i jeszcze jedno. - machnęła ręką - Przepytywałam jednego gościa, którego osobiście zrekrutował Sladek. Wspominał on, że ma się spotkać z Tonym za dwa czy trzy dni. Może to jest termin kiedy chcą ruszyć na Huttów? - wzruszyła rękami.
- Na Ord Mantell Huttowie nie mają swojej siedziby. Musieliby przenieść dużo sił na raz, a to byśmy wychwycili. Może chodzić o coś lokalnie.
- Mamy z Zhar-kanem w takim razie "pomóc" im, żeby zabrali nas po tym na większą robotę? - wolała się upewnić.
- Im bardziej w centrum akcji będziesz, tym większy wpływ na to będziesz miała Laurienn.
- Rozumiem. - odparła zagryzając wargę. - To będzie wszystko. To zobaczenia później.
- Ok, dzięki za raport. Przekażę pozdrowienia twojemu Mistrzowi - zaśmiał się. - A tak przy okazji, jak się sprawuje mój blaster?
- Stary, ale niezawodny - nie mogła się nie uśmiechnąć. - Dzięki.
- Nie ma sprawy. Powodzenia.
Laurie zrobiła ręką niedbały wojskowy gest na odmeldowanie się. Zupełnie tak jak robił to Atton, gdy chciał dokuczyć Micalowi. Rozłączyła się.

Zapadła się w fotelu. Zdawała sobie sprawę, że to będzie cholernie niebezpieczne. No i nie mogą zabrać HK, bo nie zostawi Em samej na statku.
Dłońmi wystukiwała na podłokietnikach jakiś zasłyszany w kasynie rytm.
Intensywnie myślała jak się za to zabrać. Śpiąca się przez to zrobiła.

Wstała z fotela i wyszła z kabiny pilota.
- Gdzie Zhar-kan? - zapytała stojącą pod drzwiami siostrę. Młoda zdecydowanie podsłuchiwała całą rozmowę. Laurienn skrzyżowała tylko ramiona przed sobą i westchnęła teatralnie.
Emily wzruszyła ramionami bezsilnie, ręką wskazała kierunek siostrze.
Padawanka minęla HK, który coś majstrował przy swojej broni.
- Jak zepsujesz to wywal. Nie waż się dawać broni Emily do naprawy - skomentowała to, ale nie była w tym złośliwa.
Odtorzyła drzwi i światło wdarło się do pokoju w którym medytowal Sol.
- Mamy zgodę na akcję - odparła stojąc w progu. - Odpoczniemy jeszcze kilka godzin i bierzemy się do pracy. Em zostanie pod ochroną HK, więc nie będziemy musieli się o nią martwić.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 09-09-2015, 18:11   #222
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Przy współpracy z MG

Padawan z uwagą przyglądał się vidowi. Powiedział do Nelii:
- Na razie czekamy i oglądamy, co dalej. Ciekawi mnie przebieg ich rozmowy.
- Mhm - odparła, ale wstała i podeszła do lodówki. Wyciągnęła stamtąd schłodzone napoje i rzuciła jeden padawanowi. Jon złapał napój w locie i od razu otworzył.
- Dzięki. Świetna robota z tymi kamerami.
- Ha! Wiem! - zrobiła pewną siebie minę.
Quarren tymczasem nerwowo krążył po biurze, wyglądając co chwilę z pokoju. Wreszcie wrócił jego pracownik.
- Panie, on zaraz będzie.
- I dobrze - mruknął zły.
Nie minęło pieć minut, a do gabinetu rzeczywiście wszedł obcy w kaputrze, którego wcześniej widział Jon.
- Witam panie Jen'Kins - powiedział grzecznie, a obserwujacy ich ze Nefarena wreszcie poznali nazwisko biznesmena. - Czy zmienił pan zdanie odnośnie mojej propozycji?
- Wal się na ryj! Mam ci do powiedzenia jedno - pochylił się nad nim, a jego macki aż drżały z emocji. - Nie masz pojęcia kogo ja znam. Jeśli w ciągu godziny nie Czerka nie odblokuje przeznaczonego dla mnie transportu to wasza korporacja będzie się mogła ewakuować nie tylko z Mon Calamri ale i całego systemu Calamriskiego!
Obcy był ewidentnie zaskoczony, ale w żadnym wypadku się nie przestraszył tych gróźb.
- Nie rozumiem o co panu może chodzić, ale widzę, że nie jest pan skłonny przystać na naszą propozycję.
- Po moim trupie!
- Dobrze, przekażę pańskie uwagi moim mocodawcom, może jeszcze zmienią zdanie.
- Oby poszli po rozum do tych swoich pustych łbów!
- Przekażę - skinął głową. - Bezzwłocznie ruszam to przekazać.
- Ruszaj dupę, ale to już!
Przedstawiciel Czerki wstał, skłonił się i wyszedł. Gdy zostali sami, Jen'Kins podparł się pod biodra i powiedział chełpliwie.
- Widzisz Hann? Z tymi łajzami to trzeba twardo. Widziałeś jak spieprzał w podskokach?
- T-tak p-panie - sługa wydawał się być przerażony.
Jon szeroko otworzył oczy ze zdziwienia. Był pod wrażeniem umiejętności "negocjacji" Quarrena.
- Wiedziałem, że ten Jen'Kins ma charakter, ale nie podejrzewałem, że aż taki. Znaczy, myślałem, że to przez alkohol, ale na trzeźwo jest jeszcze lepszy.
Zastanowił się teraz, co dalej. Zdecydował dalej biernie przyglądać się rozwojowi wypadków - w końcu Quarren dał przedstawicielowi Czerki godzinę. Zobaczymy, co się stanie po upływie czasu. Zwrócił się też z prośbą do Nelii:
- Dałabyś radę wyszukać tamtego kolesia od Czerki w jakiejś bazie danych na podstawie twarzy? Czy potrzebujesz do tego materiału z dysku pamięci kamery?
Spojrzała na niego z politowaniem.
- Wskaż mi, w której bazie danych mam szukać, daj jakiś zajebisty sprzęt to się tym zajmę. W tych warunkach nie ma szans.

Tymczasem Quarren palił papierosa za papierosem, co chwilę zerkając w terminal. Tuż przed upływem terminu, jaki wyznaczył Czerce w pomieszczeniu pojawił się jego pracownik.
- Panie, kontaktował się ze mną ten człowiek Czerki. Twierdzi, że szefostwo zrozumiało swój błąd i chcą zaproponować znacznie lepsze warunki niż do tej pory.
- No to na co czeka? Dawaj go tu!
- Panie, on teraz jest zajęty rrozdysponowaniem sprzętu dla swoich ludzi w kwadracie H3, to ta polana niedaleko północnej bramy, bardzo przepraszał, ale prosił, żeby pan tam podskoczył to załatwione będą wszelkie formalności... - sługa drżał lekko, ale w sumie zawsze był wystarszony w obecności swojego szefa.
- Hmpf - prychnął. - Policzę im za tą fatygę dodatkowo! Mój śmigacz gotowy?
- T-tak p-panie.
- Dobra pilnuj biura, będę wkrótce wrócę. Jak się wszystko dobrze ułoży to pomyślimy o podwyżce - poklepał go po plecach.
- D-dziękuję najmocniej panie!
Jen'Kins wyszedł na zewnątrz. Sługa został sam w biurze. Po chwili jednak podniósł do ust komunikator i wyszeptał:
- Połknął haczyk, za chwilę będzie na miejscu.
No bez jaj. Naprawdę się na to nabrał? Jon zerwał się jak oparzony, odłożył picie na stół i zaczął wydawać rozkazy:
- Nelia, złap jakąś broń i kamerę. Kojarzysz gdzieś wypożyczalnię ścigaczy w okolicy?
Jon mówił w biegu, biegnąc do swojej kajuty. Wparował do środka i szybko włożył do kieszeni kredyty. - Masz tę kamerę?!
- Nie panikuj tylko myśl spokojnie, przecież ją tam zamontowałam! - warknęła na niego.
- Drugiej nie mamy?! Kurwa! - wybiegał już z kajuty gdy pacnął się w głowę i zawrócił. Wbiegł z powrotem do pokoju, zlokalizował swój miecz świetlny i za pomocą telekinezy przyciągnął go do siebie, po czym znowu wybiegł. Włożył go za pasek. Czuł się pobudzony - minęło sporo czasu odkąd ostatnio walczył, a i tak wtedy miał za sobą tłum najemników, a nie tylko Nelię. Przydałby się tu teraz Aaron, ale wyszło jak wyszło.
- Dobra, plan jest taki: jedziemy blisko tej polany, zsiadamy i idziemy po kryjomu obczaić sytuację. Jak będzie tam więcej niż paru zbirów dajemy sobie spokój, ale oczekiwali tylko jego, to może będzie ich mniej. W każdym razie nie wychylamy się. Jeśli się spóźnimy i ci od Czerki zdążą go zabić albo będę mieli przewagę liczebną, wycofujemy się. Jak będzie ich dwóch, góra trzech, wykorzystując element zaskoczenia podejmujemy walkę. Grunt to nie rzucać się z motyką na słońce - jak nic nie będzie dało się zrobić, wracamy do osady i myślimy co dalej. Zawsze możemy przycisnąć tego Hanna. OK, ruszajmy!
 
Kolejny jest offline  
Stary 09-09-2015, 23:01   #223
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
- Dobrze. - odpowiedział arkanianin nie otwierając oczu. Światło przedostające się przez otwarte drzwi go raziło. Czasem zastanawiał się jak wygląda świat widziany normalnymi oczami. - Przyłączysz się? - spytał.
- Czemu nie... - Laurienn wzuszyła ramionami. Zamknęła za sobą drzwi. Chwilę stała wpatrując się w ciemność. Dopiero jak dostrzegła linie ostrożnie zbliżyła się do Sola. Usiadła obok, oparła się plecami o ścianę. Czuć było od niej lekką woń alkoholu i papierosów.
- Skupmy się na naszym zadaniu. - zaproponował najemnik. Dłonią pogładził wiboostrze, ostrożnie badał jego długość, ciężar i krzywizny. Nie był jeszcze do niego przyzwyczajony. - Jaki cel wyznaczyła nam rada? Mamy się zrekrutować i jakiś czas towarzyszyć Czerwonym, czy tylko wyciągnąć Randala?
- Mamy się wkręcić najbliżej centrum akcji jak to tylko możliwe - odparła bez emocji - Pójdziemy wprost do Randala. Na bezczela każemy mu nas zrekrutować. W razie czego użyje mojej niezawodnej argumentacji... - westchnęła. - Gorzej już będzie z dylematami moralnymi na drodze do zdobycia zaufania Kryata by dostać się wprost do Sladka…
- Jeśli rzeczywiście zaczynają od Huttów to nie widzę problemu. Potem będzie można ich zaskoczyć i zniszczyć od środka.
- Tak, ale problem jest taki, że według mojego źródła informacji, to najpierw chcą odwalić coś tutaj… - pogładziła dłonią po cieniutkiej czerwonej linni, która ledwo zauważalnie błyszczała na jej ramieniu. Ale tylko ona widziała te linie. Po alkoholu jakoś łatwiej przyszło jej dostrzeganie ich. - Za dwa lub trzy dni od teraz…
- Możliwe że chodzi o jakieś miejscowe interesy Huttów. Gdyby było inaczej to proponuje pojmać Sladeka, albo Randala, a resztę wybić. Przynajmniej tylu ile bezpiecznie damy radę. - przyjrzał się twarzy Laurienn, która w jego spektrum widzenia zdawała się płonąć. - Wszystko w porządku? Wyglądasz na spiętą.
- Ja spięta? Weź przestań - prychnęła - Spięta to mogłam być jak uciekłam z Akademii - odparła, ale w głosie była wyczuwalna obawa - To pewnie przez ten alkohol. Spicie postawnego Twileka nie jest prostą sprawą... - westchnęła.
- Nieprzeciętny wyczyn. W szczególności dla osoby o twojej masie. - mrugnął porozumiewawczo. Dopiero po sekundzie zorientował się że Laurienn nic w tych ciemnościach nie widzi. - Sama wiesz jak się moja przygoda z alkoholem skończyła. - na chwilę zamilkł. - Masz miecz świetlny? - spytał w końcu. Nigdy nie widział by się nim posługiwała, albo nosiła u pasa jak robili to inni jedi.
- Oszukuje w piciu - odparła - Specjalizuje się w mocach defensywnych takich jak leczenie, regeneracja, ukrywanie... mieszanie ludziom w głowach... No i jak przy piciu skupie się na regeneracji to nikt nie ma ze mną szans - roześmiała się. - Potrafię też stworzyć barierę ochronną, która ostatnio wytrzymała odłamki z granatu. - rozgadała się - No a miecza nie mam i nie chce. Wiesz, kiedyś to małe dzieciaki szły do Akademii to przez ten czas każdy mógł nauczyć się machać mieczem. Nie uważam, żebym przez te 4 lata nauczyła się używać miecz świetlny na tyle, by samej nie odciąć sobie ręki. - pokręciła głową - Wolę blaster. Treningi z Mistrzynią Brianną bardziej trakuję jak czas na testowanie swoich mocy wspomagających. Inaczej to bym uważała je jako czas stracony. Po prostu mi brak talentu jaki miała Arthoria. - wspomniała swoją koleżankę, która obecnie była uznawana za zaginioną.
- Granat? Imponujące, nigdy nie widziałem takiego zastosowania Mocy. I szkoda że nie masz miecza, brakuje mi partnera do ćwiczeń. - naprawdę liczył że uda mu się z Laurienn wyciągnąć nieco wiedzy o walce mieczem świetlnym. Brianna już odmówiła mu szkolenia. Brakowało mu Rycerza. - Trudno, może kiedy indziej. - mruknął i zaczął pogrążać się w transie.
- Wiesz, jak to kiedyś powiedział Mistrz Atton moim rodzicom, Jedi to nie tylko siepacze z mieczami - spoważniała - Moc można wykorzystywać na różne sposoby. Ograniczanie się do samego bojowego stosowania jej jest marnotrawstwem - powtórzył słowa innego Mistrza.
- W pełni się z tobą zgadzam, Rycerz również preferował nieofensywne metody, ja lubię cień i ciszę. Nigdy nie widziałem żeby stworzył barierę blokującą wybuch granatu. - odparł. - Ale warto być przygotowanym na różne sytuacje. Osobiście nie cierpię blasterów, są głośnie i nieporęczne. Ale potrafię się nimi posługiwać, bo sytuacja może tego wymagać. To samo dotyczy wyrzutni rakiet czy działek pokładowych. Jeśli będzie taka potrzeba to dam radę zhakować prosty system bezpieczeństwa, albo podłożę ładunki wybuchowe. A miecz świetlny to niezwykły atut, nawet jeśli jest wykorzystany jako zwykłe narzędzie. Czego dowód wielokrotnie widziałem na własne oczy.
- Walczyłeś razem z jedi w wojnach mandaloriańskich? - zapytała padawanka z zaciekawieniem.
- Tak, już o tym kiedyś wspominałem. Służyliśmy w jednym oddziale. I jak myślisz kto nauczył mnie medytować?
- No wiem, pamiętam. Ale wtedy nie chciałeś o tym rozmawiać - odpowiedziała wprost - To musiał być jednym z tych, którzy wbrew Radzie ruszyli za Revanem. Jak Mistrzyni Surik. - rozmarzyła się.
- Mhm… Był wielkim człowiekiem. Szkoda tylko że nie dożył końca wojen. Zginął od działa orbitalnego. Tak jak reszta mojego oddziału. Tylko ja zdążyłem wpaść do okopu. Skremowałem go, stopiłem prochy wraz z jego mieczem świetlnym i zakopałem na jego rodzimej plancie. Zawsze mówił że chciał tam na starość wrócić…
Laurienn pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Powiem ci, że miałam dużo szczęścia w tym, że do Akademii trafiłam dopiero jak miałam te 14 lat… - westchnęła - Gdyby Zakon Jedi zabrał mnie wcześniej… Tak jak była Wojna Domowa Jedi to bym skończyła tak jak wszyscy… - wzdrygnęła się na tą myśl.
- 14 lat? Bardzo późno, zazwyczaj najstarsi przyjmowani uczniowie mieli 4-5. Wojna domowa… Pamiętam te wydarzenia. Proponowano mi dołączenie do nowego imperium Sithów. Miałem dostać własną jednostkę, ale odmówiłem. Nawet obiecywali że obudzą moje połączenie z Mocą. Coś związanego z przekazywaniem energii innych istot. Rycerz miałby obiekcje. Jakoś udało mi się od nich wykręcić i przeczekać burzę. - najemnik schował miecz do pochwy i położył dłoń na ramieniu Laurienn. - Proszę, nigdy o tym nikomu nie mów. Nawet Mistrzom. Mogliby… Źle to odebrać.
Wzdrygnęła się czując dotyk na ramieniu. Odruchowo odsunęła się.
- Dobrze, ale myślę, że akurat moi Mistrzowie by to zrozumieli - uśmiechnęła się - Tylko Mistrz Mical i jego Mistrzyni doświadczyli tego jak dawniej działał Zakon, a on odszedł, a ona została wygnana przez Radę. Znaczy w odwrotnej kolejności… Nie chciałabym być Jedi w tamtych czasach. Dla mnie całą winę powstania Mrocznych Jedi ponosi tylko i wyłącznie dawna Rada Jedi - odparła z pełnym przekonaniem.
- Część winy na pewno, ale czy całą? Łatwo obwiniać innych nie znając wszystkich wydarzeń. Ja tak jednoznacznie nie wskażę winnych. Zresztą Mroczni też mieli nieco racji. Czasami trzeba czynić zło w imię większego dobra. Problemem jest tylko określenie co rzeczywiście jest większym dobrem.
- "Nie ma emocji" podstawowa bzdura, która stała jako fundament Zakonu - prychnęła - Nie twierdzę, że Sithowie są bez winy, ale czego spodziewać się po grupie ludzi, której całe życie kazano wypierać swoje emocje. Nie ma nic bardziej destruktywnego dla wrażliwego na moc niż tłamszenie w sobie emocji. Gdyby Rada nie traktowała przedmiotowo Jedi to by do tego nie doszło. A zakazane były nie tylko negatywne emocje. Miłość była tak samo zła, bo według nich prowadziła do pasii, a od niej blisko do gniewu. Nie da się nie mieć emocji. Po prostu się tak nie da…
Wybuch Laurien był nagły i zaskakujący. Sol ostrożnie zaczął dobierać słowa. - To nie jest łatwy temat. W szczególności dla osoby odciętej od Mocy, jak ja… Ale mam wrażenie że nauki Zakonu z czasem zostały wypaczone. Nie chodzi o brak emocji, tylko o ich zrozumienie. Umiejętność przesiania ich, oddalenia gdy już je opanujemy. Trzeba znaleźć balans. Równowagę między gniewem i spokojem. Różnicę między pożądaniem a miłością. Nie można wychylać się zanadto w żadną stronę. Przynajmniej tak rozumiem nauki Rycerza. - zamilkł na chwilę. - Spójrz na to co stało się z Jonem. On nie panował nad emocjami. Dał się ponieść, wychylił w drugą stronę.
Laurie pokręciła przecząco głową.
- Jon dobrze zareagował. Dał ujście swoim emocjom w kontrolowany sposób. Czy ty jak ciebie coś wścieknie to nie masz ochoty po prostu w coś uderzyć albo kopnąć? - zapytała.
- Kontrolowany?! - prychnął - Wyssał życie ze wszystkiego w promieniu dobrego metra, szczęście że nikt do niego nie podszedł. Nie panował ani nad sobą, ani nad tym co robił. - założył maskę i włączył światło. - Nigdy nie doświadczyłaś prawdziwego gniewu. Prawdziwej furii. Szału wyrywającego kontrolę. Bezbrzeżnego smutku i niemal wiecznej samotności. Świadomości własnej bezużyteczności. Uczucia w głębi umysłu że jesteś tylko eksperymentem. Pierwszym z nowej linii produkcyjnej. Modelem do poprawek. - przerzucił miecz przez plecy. - Wiesz jak to jest radzić sobie z czymś takim? Wiesz jak pracuje się w kopalniach od drugiego roku życia? Wiesz jak to jest zobaczyć światło po raz pierwszy gdy masz lat dwanaście? Dowiedzieć się że istnieje coś więcej niż ciasne jaskinie, diamenty i nieskazitelne ubrania nadzorców? - otworzył drzwi. - Spróbuj udźwignąć to i nie stracić zmysłów. Wrócę za godzinę. Muszę pobiegać. - Wyszedł ze statku i przeszedł do truchtu. Wybiegł poza lądowisko i zaczął biec. Potem sprintować. Utrzymał mordercze tempo, po czym zaczął zwalniać, w końcu wrócił do marszu. Zamiast pójść na pokład statku postanowił wdrapać się na dach lądowiska. Powinien mieć stamtąd dobry widok na okolicę i był wystarczająco blisko by reagować na ewentualne zagrożenia. Uruchomił komunikator - Emily powiedz Laurienn że jestem w pobliżu. Gdyby mnie do czegoś potrzebowała niech da znać przez komunikator.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 09-09-2015, 23:57   #224
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Zdecydowanie nie powinnam gadać na te tematy po pijaku - westchnęła gdy oburzony arkanianin opuścił pomieszczenie.
- A skąd miałam wiedzieć... - mruknęła do siebie podnosząc się na nogi. Ziewnęła i przeciągnęła się. - Może powinnam mu spróbować wykasować z pamięci tą rozmowę... - zastanowiła się. - Lepiej nie będę tego robić po pijaku...
Nieśpiesznym, lekko kołyszącym się krokiem ruszyła do kajuty, którą zajmowała z siostrą.
- Kiedyś wszystko było takie proste - mówiła do siebie idąc korytarzem - Jedynym zmartwieniem było nie oberwać na treningu z Brianną, albo jak zrobić kawał Vladowi... - po drodze zdecydowała się wstąpić po butelkę wody. Regeneracja regeneracją, ale suszyć ją będzie jak teraz nie nawodni się.
Odkręciła butelkę i wypiła kilka łyków mijając HK, który chyba coś schował za plecy... Nie zainteresowało ją to.
Dotarła do kajuty, rozebrała się i wparowała pod prysznic.
- Dorosłość jest do bani... - mruknęła do siebie, gdy woda spływała jej po włosach i ciele.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 10-09-2015, 22:36   #225
 
Ramp's Avatar
 
Reputacja: 1 Ramp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumny
Cholera, nie spodziewał się, że jego plan aż tak zadziała. Rakhgul’e wychodziły na zewnątrz jak mrówki z mrowiska. Niezliczone gromady tych stworów musiały nie wytrzymać smrodu tych granatów gazowych. Pozostali najemnicy posłuchali polecenia Martella. To co działo się później, przechodziło najśmielsze oczekiwania. Stojąc przy wejściu do ruin, mogliby oglądać ich martwe ciała od dołu. Pomysł z oddaleniem się był jak w mordę strzelił. Tak jak wcześniej planował, rozwalał większe skupiska Rakhgul’i granatami wybuchowymi. Tyle że przybywało ich więcej i więcej. Zdarzały się wyjątki, które podeszły na tyle blisko, aby móc walczyć z nimi wręcz. Niby wszystko okej, ale większa część grupy nie była przystosowana do walki bronią białą. Jeden z pozostałych najemników miał starcie z Rakhgul’em, ale drugi najemnik odstrzelił mu łeb. Kolejnych parę fal Rakhgul’i padało jak szmaty, ale ostatnia, przynajmniej nie całkiem ostatnia, tylko ta, podczas której Rakhgul, który odczepił się od grupy, skoczył do Aaron’a i wszedł z nim w zwarcie. Jednym słowem, miał przejebane, nie tak to sobie wyobrażał. Wyobrażał sobie to tak.
W to miejsce strzeli jednym granatem, w miejsce kilka metrów obok, drugim. Potem chwile poczeka na następne fale stworów i tak aż do ostatniego zapchlonego Rakhgul’a.
To się kurwa przeliczyłem..
- Za dużo ich jest! – krzyknął do pozostałych.
I w tym momencie jeden Rakhgul uderzył go swoim cielskiem, o mało nie przewracając. Twardy jest, nie tak łatwo go przewalić. Z lekkim zamachem huknął prawym podbródkowym Rakhgul’a i sięgnął nad prawą nogę, gdzie miał schowany za pasem blaster. Wyciągnął go i podkładając pod brodę stwora uśmiechnął się i nacisnął spust.
Następnie chciał chwycić granatnik i oddalając się od tego miejsca ostrzeliwał gromady nadbiegających Rakhgul’i.
- Jest ktoś ranny? – rzucił z zapytaniem przez zestaw komunikacyjny do pozostałych członków grupy. Gdyby ktoś był ranny to chciał do niego podejść i ‘naprawić’ co miał zepsute.
 

Ostatnio edytowane przez Ramp : 10-09-2015 o 23:10.
Ramp jest offline  
Stary 11-09-2015, 14:28   #226
 
Czeremcha's Avatar
 
Reputacja: 1 Czeremcha nie jest za bardzo znany
Cholera jasna! Zawsze pod górkę! Co by się stało, gdyby choć raz w moim życiu poszło dobrze? Szkoda czasu na użalanie się, trzeba wziąć się w garść - pomyślała Betszeba. Kiedy juz wreszcie jako tako udało jej się ułożyć to cholerne życie, jak zwylke coś musiało pierdyknąć. Zrobiła szybki przegląd sytuacji - była w gównie po uszy. Do pracodawcy, nie ma już po co wracać. Przez chwilę rozważała pościg za fioletową, ale tpwar i tak przepadł. Eh. Postanowiła zrobić to, co zwykle w takich sytuacjach - przeczekać gdzieś. Rozważała właśnie różne sposoby ewakuacji, gdy zarejestrowała, że ten społecznik w masce oddalił się szybkim krokiem. Jeszcze mi za to zapłacisz - pomyślała w duchu. - Nawet dam Ci na to szanse. Zebrała się w sobie i spokojnym, niespiesznym lrokiem ruszyla w stronę statku. Oparła się o niego plecami i czekała.
 
Czeremcha jest offline  
Stary 11-09-2015, 19:47   #227
 
Grozkazza's Avatar
 
Reputacja: 1 Grozkazza nie jest za bardzo znany
- Orhurcohra scraoa - warknął Grozkazza.
- Chyba nigdy się nie przyzwyczaję do twojego słownictwa - odparł SG1-A-U.
- Aooo rhroanoo rhro ufrhroao akrcoocaowo rrwarorhro oaooc cahwo whahwo ufshworhraanoo – warczał wracając pospiesznie ze skał. Czekała go daleka droga, a doskonale wiedział, że jego śmigacz nie pociągnie jego i jego zdobyczy. Zaczął przerzucać cały ekwipunek ze swojego śmigacza na nowo zdobyty pojazd. Odgłosy drugiego pojazdu pomału stawały się coraz głośniejsze.
Szybko zwinął w namiot dwójkę ludzi i zarzucił na tył. Pobieżnie zatarł ślady walki i nie zwlekając podstawił swój poprzedni środek transportu pod skały, wyciągnął baterię paliwową i zabrał ją ze sobą. Po sprawdzeniu stanu baterii w nowym statku postanowił je wymienić, ale stare zachować na wszelki wypadek. Położył je pod siedzeniem pasażera. Teraz wygodnie zasiadł w nowym pojeździe.
Pomyślał – Czy to nie będzie dziwne, że podróżuje w nocy? W sumie za dnia jest tak gorącą, że w tym futrze nie idzie wytrzymać. To będzie idealna przykrywka. Odpalił śmigacz i ruszył w stronę portu.
 
Grozkazza jest offline  
Stary 11-09-2015, 22:23   #228
 
Krzat's Avatar
 
Reputacja: 1 Krzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znany
Jechał na wysokich obrotach, nie zwalniając choćby na chwile. Wszystko przez te dziwne lecz przyjemne pobudzenie, które pchało go do przodu. Uczucie, które ogarniało całe jego ciało, a umysł wprowadzało w osobliwy trans nie dopuszczający doń możliwość porażki. Jaroo nie był pewien czy sam przywołał tą determinacje czy wyłoniła się sama dzięki sprzyjającym warunkom. Nie zastawiał się na tym. Był jej świadom i miał zamiar ją wykorzystać. A mimo tego że mijało coraz więcej czasu nie opuszczała go, wręcz odwrotnie. Umacniał się w niej, jakby nie tylko on tego chciał ale i gwiazdy. Pierwsi i ostatni władcy galaktyki.
Dodatkowo maszyna, którą miał do dyspozycji nie utrudniała zadania. Za każdym razem gdy zwiększał gaz pojazd jeszcze odrobinę przyspieszał. Choć nie za darmo, bo już był bliski przekroczenia 300% zużycia energii ponad optymalną wartość. Chociaż były to marginalne jednostki to jednak o wielkim znaczeniu. Wszystko teraz miało znaczenie.
Były trzy, a potrzebował jedną żywą osobę. Miał zamiar rozwiązać to w najprostszy sposób. Szybko i precyzyjnie.
 
Krzat jest offline  
Stary 14-09-2015, 21:55   #229
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Najemnik niemal zaczął się wspinać gdy zauważył kobietę opierającą się o Nilusa. Skierował się w jej kierunku, jedną dłoń opierając lekko o blaster zawieszony u pasa.
- Mogę w czymś pomóc?
Kobieta podążyła wzrokiem za jego dłonią, nie wykonała jednak żadnego ruchu.
- Spokojnie. Nie mam złych zamiarów. Szukam pracy.
- Czemu pytasz mnie? Wyglądam jak potencjalny pracodawca? Sam mam problem ze znalezieniem roboty.
- No coż, szkoda. W takim razie będę musiała poszukać gdzie indziej... Może wrócę do Randala Morna, chociaż szczerze nienawidzę tej karmy dla Banth.
- A dobrze płaci? -
spytał Sol nie kryjąc zaciekawienia.
- Parszywie. I do tego prowadzi ciemne interesy. A Ty nie wyglądasz na kogoś, kto chciałby się w nie mieszać.
Najemnik wyraźnie się skrzywił. - Robię to co konieczne. Porozmawiamy na statku? Razem z moją szefową? - spytał i wskazał trap, dając do zrozumienia żeby kobieta poszła przodem.
Betszeba przytaknęła i nieśpiesznie skierowała się w wskazanym przez mężczyznę kierunku.

Zhar-kan poprowadził ją na mostek, po drodze zgarniając HK. - Proszę, przypilnuj pani, ja pójdę po Laurienn.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 17-09-2015, 19:18   #230
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Zonju V, pustnia Sharnid
Łowca nagród wjechał pomiędzy skały praktycznie w tej samej chwili, w której łowca niewolników je opuszczał. Jaroo szybko zlustrował pozostałości obozowiska i ruszył za uciekającym. Grozkazza dusił ile fabryka dała, ale ten dwuosobowy śmigacz zbierał się bardzo powoli. Duros szybko wpadł na jego ogon.
Dwie maszyny mknęły przez kamieniste pustkowie. Wookie co chwilę odwracał się by skontrolować ścigającego. Widok nie zachwycił go. Fanga był coraz bliżej. Był wyraźnie szybszy.
Nagle SG1-A-U się wtrącił.
- W tej ciemności niezbyt dobrze widzę, mógłbyś mi wreszcie wymienić optyki, ale chyba on daje nam międzyplanetarny znak, by się zatrzymać i pohandlować.
Rzeczywiście, łowca nagród podnosił rękę w charakterystycznym geście. Jak na razie nie tknął żadnego ze swoich blasterów, ale broń łowcy niewolników też leżała pod ręką.

Taris, Olaris
Jon czekał z niecierpliwością przed Nefarenem. Baldan pobiegła po śmigacz i dłuższy czas jej nie było. Wiedział, że liczyła się każda sekunda. Miał już ochotę tam po prostu pobiec, kiedy wreszcie usłyszał charakterystyczne buczenie maszyny. Nelia nie zatrzymała się, tylko zwolniła, dając szansę padawanowi na skok.
Był tym zaskoczony, ale od razu zrozumiał jej intencje. Wybił się z obu nóg i wylądował na fotelu pasażera. Nie utrzymał jednak równowagi i głową wpadł w krocze najemniczki.
- Znów się tam pchasz? – prychnęła, ale na twarzy zagościł jej uśmiech. Czerwony na twarzy usiadł na swoim miejscu.
- Skup się chłopak, nie wiem co tam zastaniemy.
Wyjechali z kosmoportu i po chwili byli za granicami miasta. Kwadrat H3 był poza uczęszczanymi trasami, dodatkowo odgradzał go powalony budynek dawnego górnego miasta. Nelia podjechała pod samą ścianę i tam wyłączyła śmigacz.
- Ten silnik wyje jak wściekły rankor, usłyszeli by nas. Przekradniemy się tędy – zaczęła się wspinać na budynek. Nie miał wyjścia, ruszył za nią. Była zdecydowanie bardziej zwinna, dwa razy musiała go podciągnąć.
Chwilę później byli po drugiej stronie. Przed nimi otwierała się wspomniana wcześniej polana. Na jej środku był śmigacz i dwie osoby. Jakiś najemnik, którego pierwszy raz Baelsz widział na oczy i ten zakapturzony mężczyzna, z którym umówiony był quarren. Sam przedsiębiorca leżał u ich stóp. Nie miał żadnej rany na ciele.
- Ogłuszony – szepnęła Baldan. – Zabiorą go i wrzucą w gniazdo rakghuli. Idalna wymówka bo ciała i tak nikt nie znajdzie.
Kiedy spojrzał na nią pytająco, wzruszyła ramionami.
- Sama bym tak zrobiła. Pytanie, co teraz zrobisz ty, mój młody Jedi.

Ord Mantell, Nilus
Przed Betszebą wyrósł prawie dwumetrowy droid.

Wzięła by go za jakiś mode protokolarny, gdyby nie nowoczesny karabin wystający zza jego pleców.
- Stwierdzenie: Nie możesz sobie sprowadzać kolejnych nędznych organików. Mogą być zagrożeniem dla mojej pani! –sięgnął za plecy, ale w tym samym momencie z idącego łukiem korytarza wyszła wchodząca w wiek nastoletni dziewczyna.
- Przestań HK, nie przesadzaj – machnęła ręką i oparła się o niego. – On jest bardzo podejrzliwy, bo ostatnio dwójka najemników chciała nas… No w każdym razie – uśmiechnęła się do droida, widać darzyła go straszną sympatią. – Witam na moim statku – zaakcentowała to. – Dopiero go urządzam, dlatego tak na razie tu pusto – próbowała się tłumaczyć.
- Pouczenie: Moja pani jest zdecydowania zbyt ufna – wtrącił droid.
- Oh, przecież przy tobie mi nic nie grozi, prawda?
- Wymijające stwierdzenie: Proszę nie przesadzać, zawsze trzeba na siebie uważać – wyraźnie go zagięła, bo aż odwrócił swój stalowy łeb, żeby nie napotkać jej spojrzenia.
Tymczasem Laurienn, nadal odpoczywając pod prysznicem, usłyszała nawoływania Zhar-kana.
Dziewczyna zakręciła wodę i sięgnęła po ręcznik. Wytarła się nieśpiesznie, owinęła tym ręcznikiem i wychyliła się do kajuty.
- O co chodzi? - zapytała.
Najemnik szepnął.
- Informator z Czerwonego Krayta się przypałętał. Czeka z HK w magazynie.
- Ok, daj mi chwilę
- odparła pośpiesznie. Szybko narzuciła na siebie ubranie, przetarła mokre włosy ręcznikiem. Przeczesała włosy by nie wyglądać jak straszydło i dopiero mogła wyjść.
Kiedy razem z Solem weszli do magazynu, zauważyli HK, uparcie wpatrującego się w sufit, uwieszoną mu na ręce Emily i obserwującą to wszystko z lekkim zdumieniem Betszebę.
- No już, nie bądź taki skromny.
- Stwierdzenie: Nie mam zaprogramowanego pysznienia się swoim zdolnościami, choć rzeczywiście są imponujące. – wyprostwał się dumnie. - Stwierdzenie: Chyba już spełniłem twoją prośbę, więc możemy przejść do przesłuchania? – zwrócil się w kierunku Zhar-kana i starszej z sióstr Hayes.

Taris rejon 14, kwadrat TS12
Mózg rakghula ochlapał jego pancerz. Przetarł twarz i umiejętnie strzelał w największe skupiska stworów. Cztery dobrze trafione pociski załamały natarcie. Miał teraz chwilę, żeby się rozejrzeć. Dorn zrobił użytek ze swojego wspomaganego pancerza i rozgniótł czaszki potworów. Opancerzony mandalorianin ciął wibromieczem dobijając ostatniego z rakghuli. Ten gość z karabinem stanął obok Aarona i dyszał ciężko. Nie oberwał, ale robiąc uniki sporo się nabiegał.
- Trzeba zejść i dobić resztę – mruknął mandalorianin. Wszyscy byli co do tego zgodni. Zaczęli przeładowywać swoją broń, kiedy koleś obok Martella klepnął go w udo i wskazał na Dorna.
Mężczyzna miał na udzie ślad po ugryzieniu.
- Trzeba będzie go zlikwidować po zakończeniu misji – szepnął.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172