Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-11-2020, 15:15   #91
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Korytarz, około południa, Alice + Tony

Całe przedpołudnie upłynęło Alice na pracy – wspólnie z Agnes - przy odgruzowywaniu ogrodu. Praca była dość prosta, skupiały się na odkręcaniu panelów i wyciąganiu starych kabli. Pozwalała zająć ręce, dać ujście nagromadzonej w ciele energii i uporządkować emocje – też dzięki temu, ze robiły to we dwie. Alice czuła, jak zacieśnia się jej więź pomiędzy nią a biolożką i to było miłe uczucie.

Jeszcze fajniejszym uczuciem, zwłaszcza w sytuacji takiej ogólnej beznadziei, którą Alice ostatnio czuła, była świadomość, że ma na coś – na kogoś – wpływ. Tony zwołał zebranie zespołu.

Złapała go na korytarzu, wyczaiwszy moment , kiedy był sam.
- Hej - zagaiła. - Słyszałam o zebraniu dla załogi… masz coś przygotowane, czy będziesz improwizował?
- Przedstawię po prostu sytuację, w jakiej się znaleźliśmy
- odparł Tony. - Wszystkie jej minusy i nieliczne plusy - dodał z krzywym uśmiechem.
- Ok - pokiwała głową. - Vicente jest strasznie wkurzony na ciebie. Będzie pyszczył. Miałeś o parafrazie na swoim kapitańskim szkoleniu?
- A co z tym parafraza ma wspólnego?
- zdziwił się Tony.

Alice przewróciła oczami.
- Chcesz się z nim kłócić? Przed załogą?
- Ja nie mam zamiaru z nim się kłócić
- odparł kapitan. - Wystarczy, że on zrobi nieodpowiednie wrażenie na pozostałych - dodał z przekąsem. - Ja tylko przedstawię fakty i ewentualne rozwiązania. Poczekam na ewentualne uwagi i podejmę decyzję. Jak przystało na kapitana. - Uśmiechnął się lekko.
Pokręciła głową. Tony znów za bardzo skupiał się na kapitanowaniu a za mało na załodze.
- Nie uda się. - stwierdziła.

- Bardzo możliwe, że Vicente będzie stawać okoniem, cokolwiek powiem - odparł. - Ale problem polega na tym, że siedzenie na Aurorze i czekanie na cud do niczego nas nie zaprowadzi. A już z pewnością nie zaprowadzi nas do domu.
- Ja to wiem i każdy to wie.. ale siedzimy tu razem. żadne z nas nie zna wyjścia, możemy je znaleźć tylko wtedy, jak zaczniemy współpracować. Tylko wtedy
- pomachała mu palcem przed twarzą, żeby przykuć uwagę i podkreślić wagę swoich słów. - Rozumiesz Tony? Nadążasz? Zespół? Współpraca?

Patrzył na nią, więc dopytała: - Jak sądzisz, co jest niezbędne do współpracy?
- Do współpracy przede wszystkim konieczna jest dobra wola wszystkich zainteresowanych stron
- stwierdził. A raczej wyrecytował fragment z wykładu, jak się Alice zdawało - Jeśli natomiast ktoś będzie uważać, że tylko on ma receptę na zbawienie, to wyjdzie z tego guzik z pętelką.
- I dokładnie o to chodzi.
– potwierdziła. - NIKT nie ma recepty. Możemy ją wspólnie znaleźć. Ale to się uda tylko wtedy, kiedy ludzi - w tym Vicente - uwierzą, że interesuje cię, co myślą.

Zajrzała mu w twarz.
- A interesuje cię?
- Czasami
- odparł. To uwodziło ją w Tonym, choć równie często wkurzało – zwykle mówił wprost to, co myślał. - Czasami ludzie opowiadają i myślą takie głupoty, że dość trudno się tym zainteresować.

Przez chwile przyglądała się mężczyźnie, jakby był wyjątkowo ciekawym okazem kosmicznej fauny.
- Słyszałeś o burzy mózgów? - zapytała w końcu.
- Raz nawet widziałem - powiedział. - Tyle tylko, że w tym przypadku wyobraźnia mnie zawodzi. - Uśmiechnął się lekko. - Dysponujesz całym workiem danych i związanych z nimi pomysłów?
- Nie ja. Załoga. Każdy z nas ma kawałek wiedzy, niewielki. Trzeba je zebrać razem, a potem szukać pomysłów. Grupa zawsze generuje więcej pomysłów niż pojedyncza osoba, więcej - zebrane razem nie tworzą prostej sumy, ale nową jakość. Nawet głupi pomysł może zainspirować inną osobę, ale tylko wtedy, gdy nie obawia się krytyki i oceny.

Pokiwała energicznie głową.
- To nasza jedyna szansa, Tony. Słuchać siebie nawzajem i zbierać pomysły. Bo inaczej… - zakreśliła dłonią krąg. - Nie będzie nic.

Wydawał się słuchać – ale z Tonym nigdy nic nie było oczywiste.
- Na razie chciałbym się dowiedzieć, jaki ty masz pomysł - odparł. - Choćby jeden. Malutki. Wtedy będę mieć choćby cień nadziei, że ta burza mózgów nie będzie stratą czasu. Oczywiście i tak spróbuję..
Uśmiechnęła się.
- Mam mnóstwo pomysłów, ale to wieczorem. A teraz - słuchaj ludzi. Nawet Vicente. nawet tych, co sądzisz, że są głupi. Wtedy - może - damy radę. jak załoga.
- Wysłucham każdego, ale i tak to ja podejmę decyzję.


- Oczywiście. W końcu jesteś kapitanem. Sir. A teraz proszę o zgodę na odmeldowanie się, Mam robotę.
- Spadaj...
- Uśmiechnął się.
Spojrzała mu w oczy.
- Blokujesz korytarz, Kapitanie. Sir – powiedziała, po czym przecisnęła się pomiędzy mężczyzną a grodzią dbając mocno o to, aby nie zahaczyć gołymi plecami o zimny metal ściany.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 13-11-2020, 09:32   #92
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Dzień 12, godz.11.25; Chris, Vicente.

Sanchez wszedł do hangaru, gdzie spodziewał się zastać syntka pracującego przy dropshipie. Niezmordowana, nie męcząca się, wiecznie zadowolona, chętna do pomocy maszyna zafascynowana snami i…
Informatyk ruszył wprost do Chris.

- Jak było? - spytał wprost.

Blondynka w roboczym kombinezonie odwróciła się do gościa w hangarze jaki zwykle był jej domeną. Najczęściej ona zajmowała się “Black Hawkiem” i przygotowaniem go przed czy po locie. Albo załadunku. Teraz też przyjaźnie uśmiechnęła się do informatyka.

- Cześć Vicente. Było w porządku. A co się u was działo jak nas nie było? - zapytała opuszczając wzrok na konsolę kontrolną na jakiej diagnozowała system promu.

- Myślałem - wyjaśnił, - o snach. Fascynują cię? Chciałabyś śnić?

- O snach? Ty? - blondynka podniosła głowę znad swojej konsoli i spojrzała z zaskoczonym rozbawieniem na rozmówcę, który widocznie w ogóle jej nie pasował do takich sennych rozważań. - Coś się stało? - zapytała tym samym tonem. - I pewnie, że chciałabym mieć sny. Zazdroszcze wam, że je macie a my nie. - Wzruszyła ramionami bo raczej nie dało się tego przegapić po tych jej odwiecznych pytaniach i rozmowach o snach. Wróciła do skanowania systemów dropshipa sprawdzając coś na panelu kontrolnym.

Haker wskoczył na fotel pilota i zaplótł dłonie. Pierścienie zagrzechotały uderzając o siebie.

- Gdy byłem chłopcem lubiłem śnić - powiedział melancholijnie wpatrując się gdzieś przed siebie. - Gdy cały statek zasypiał i było słychać tylko jednostajne, zwykłe szumy działającej aparatury, zwinięty w kłębek czekałem aż... Szczególnie lubiłem jeden. Wiesz - spojrzał na blondynkę, - że jak szczególnie mocno przed snem wizualizowałem sobie ten jeden, ulubiony, to zazwyczaj śnił mi się znowu i znowu, i tak bez końca. - Posmutniał wyraźnie. - No właśnie... Bez końca. - Jego głos znowu stał się twardy, pozbawiony nutki rozmarzenia. - Zawsze budziłem się w tym samym momencie. Nieważne jak bardzo chciałem by trwał dalej. Nigdy nie udało mi się zobaczyć jego zakończenia.

- Szkoda - przyznała współczującym tonem. Zastanawiała się chwilę. - Ale może jeszcze kiedyś ci się przyśni to zakończenie? - Uśmiechnęła się pocieszająco chcąc chyba znaleźć coś pozytywnego w takiej historii. - A dlaczego przypomniał ci się ten dawny sen? Znów ci się przyśnił? - pilot zwróciła uwagę na coś innego niż sam niedokończony sen kolegi.

- Nie - zaprzeczył. - Zdałem sobie sprawę, że to bzdura, że pragnę czegoś co nigdy nie będzie prawdziwe. Od tego czasu przestałem śnić. Ale... To co chciałem powiedzieć, to że mogłem w pewien sposób wpływać, kontrolować sen, a technika i medycyna cały czas idzie do przodu. Weźmy na przykład VR. Możemy zaprojektować świat, który sobie wymyślimy. Ludzie potrafią zapomnieć się w grach VR, w skrajnych przypadkach przestać odróżniać rzeczywistość od gry. Mógłbym wymyślić sobie zakończenie mojego snu i go zobaczyć. Byłoby to doznanie bardzo realne. Można powiedzieć, że wręcz namacalne.

- Chcesz… przenieść swój dawny sen do VR i go dokończyć? - Pilot zmrużyła brwi trochę chyba zagubiona w tym co mówił informatyk. Próbowała jednak się tego domyślić ale sądząc po jej braku pewności w głosie i spojrzeniu sama nie była pewna jak jej idzie.

Hiszpan pokręcił przecząco głową.
- Zmierzam cały czas do tego - wyjaśnił, - że to wszystko - zrobił gest ręką, - można by wyjaśnić tym, że dzieje się jedynie w naszych umysłach, że nie jest prawdziwe, że ktoś zaprogramował tą rzeczywistość, a my jedynie odtwarzamy w niej narzucone przez Mistrza Gry role. Grając wspólnie jemu tylko znany scenariusz. Rozumiesz?

Haker przyglądał się uważnie jej reakcji.

- Tak. Rozumiem. - Chris skinęła głową na znak, że teraz już załapała o co chodzi rozmówcy. Wróciła palcami i spojrzeniem do konsoli jaką trzymała i przez chwilę przesuwała coś palcem po krótkim sprawdzeniu. - I kto byłby tym Mistrzem Gry? I jakiej gry? Kiedy zaczęliśmy w nią grać? Po co ta gra? I jaka jest moja rola? - Podniosła głowę znad konsoli by spojrzeć na Vicente i zadać kilka pytań jednym tchem. - Znasz jakąś technologię co by aż tak symulowała rzeczywistość? Nie słyszałam o takiej. - Pokręciła swoją jasnoblond głową na znak, że nie zna takiej technologii. Zresztą Vicente też nie.

Informatyk wzruszył ramionami. Było widać, że zeszło z niego jakieś napięcie.

- To tylko takie rozmyślania. Musiałem je zwerbalizować, rozumiesz? Żeby… sam nie wiem. - Trzasnął otwartą dłonią w nogę. Wstał. - Potrafisz słuchać. Dziękuję Chris.

Odwrócił się i już miał wyjść, ale zatrzymał się w pół kroku.

- Czy mogę mieć osobiste pytanie?

Chris wyglądała jakby informatyk sprawiał jej kłopot ze zrozumieniem swoich intencji, motywacji i emocji. Zmrużyła oczy jakby nie była pewna o co mu chodzi. Ale gdy się zatrzymał już przy otwartym włazie bocznym dropshipa skinęła głową na znak zgody na te pytanie.

- Czy ty odczuwasz pociąg seksualny?

- Tak - odpowiedziała po krótkiej przerwie chyba znów zaskoczona takim pytaniem. Ale roześmiała się cicho rozbawiona takim pytaniem i odpowiedziała twierdząco.

Twarz Vicente wyrażała zdziwienie.
- Nie wiedziałem - odparł szczerze zaskoczony. - Czy tylko z Alice?

- To już chyba jest zbyt osobiste pytanie Vicente. - blondynka uśmiechnęła się pogodnie i łagodnie dając znać, że gdzieś tu zaczyna się jej strefa prywatności.

- Oczywiście - przyznał. - Uważaj tylko, żeby twoje stosunki z innymi członkami załogi, nie wpływały na relacje profesjonalne. Tego zazwyczaj ludzie nie potrafią rozdzielić - ostrzegł.

- Moje “stosunki z innymi członkami załogi”? - brew blondynki uniosła się do góry dając znać, że coś jej mocno nie gra w takim określeniu. - Co ty insynuujesz Vicente? Nie podoba mi się to co insynuujesz. - pilot zadała serię szybkich pytań zdradzających, że nie podoba jej się tok rozumowania informatyka.

Westchnął. Zdawał sobie sprawę, że jego sposób wyrażania się nie zawsze jest zrozumiały dla innych, chociaż wydawało mu się, że w towarzystwie syntka nie irytował się tak bardzo, przez co i wysławiał się bardziej zrozumiale.

- Miałem na myśli… że gdy w grę wchodzą uczucia, emocje, wtedy ludzie zachowują się nieprofesjonalnie. Popełniają błędy na które nie możemy sobie pozwolić.

- Jeżeli chodzi ci o uczucia i emocje to mów o uczuciach i emocjach. A nie o stosunkach. Bo to brzmi podejrzanie dwuznacznie. Jak oczernianie - poprosiła Chris nie życząc sobie widocznie takich porównań pod swoim adresem. - A uczucia i emocje są nierozerwalne z waszą osobowością. To wasza największa siła i słabość. Nasza do pewnego stopnia też bo zostaliśmy zaprojektowani na wasze podobieństwo. Więc nie dacie rady oddzielić uczuć od reszty. Ty też nie Vicente. Ale na razie nie zauważyłam by uczucia i emocji wpłynęły na czyjeś poczucie obowiązków. A ty Vicente? - pilot mówiła szybko i zdecydowanie widocznie tym razem nie mając wątpliwości co i jak ma zamiar powiedzieć.

- I niech tak zostanie - odparł, jakby pytanie w jego kierunku w ogóle nie padło. Najwidoczniej uznał też rozmowę za zakończoną, bo odwrócił się i wyszedł.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 13-11-2020, 10:28   #93
BG
 
BG's Avatar
 
Reputacja: 1 BG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputację
Ogród


- O, cześć Alice! - nawigatorka pomachała radośnie. - Naprawiamy dzisiaj?

- Pewnie - Alice też się uśmiechnęła. - A da się tam już wejść? Bo wiesz, trzeba wszystkie przewody posłać w kosmos i położyć od nowa.

- Zależy w czym chcesz wchodzić. Zaraz ściągnę środki, to nawet normalnie będzie można chodzić, tylko z uczuciem, że pogoda jest nadal mocno tropikalna. Mogę pomóc nosić przewody, czy coś w tym stylu. Będziemy musieli wszystko rozkopać, nie? - Zaczęła rozglądać się za jakimiś łopatami

- No właśnie widzę - Alice studiowała dane na terminalu. - Sauna. Brzmi nieźle, co? Potem jeszcze skoczymy na basen i będzie full wypas.
ściągnęła koszulkę , zostając w samych szortach i topie.
- Nie, przewody idą w korytkach. Trzeba ściągnąć panele powinien być do nich łatwy dostęp - znów stuknęła w terminal, sprawdzając plany - Tu, tu i tu widzisz? - pokazała Agnes. - Pod panelem będą przewody. Wyciągniemy je, albo wyciągarką, albo ręcznie, jak wyciągarka nie działa. I na koniec wprowadzimy nowe. Troche bedzie dłubaniny, ale to prosta robota. Dzieciak ze szkoły technicznej dałby radę. - trząchneła Agnes w ramię. - Idziemy? czy najpierw zapalimy przed robotą?

Agnes pokiwała głową.
- Niby poza cywilizacją, ale jednak tyle fajnych doświadczeń. Możemy nawet na stałe zmienić ogród w puszczę i będziemy sobie robić “sauny”. Nowy świat, nowe życie, nowe doświadczenia. - pochyliła się nad panelem. - Dobra, nie wygląda tak źle.Czekaj, czekaj, muszę jeszcze ten środek ściągnąć, żeby nas przypadkiem nie potruło.
Zaczęła klikać coś przy panelu, szukając, czy istnieje możliwość zdalnego załatwienia sprawy.
- Hmmm, włączyłam, ale trochę zejdzie czasu jeszcze. Czekamy?

Alice zajrzała Agnes przez ramię.
- Mamy godzinkę, jak widzę. To może śniadanie? Opowiem ci o moim eksperymencie przyrodniczym, może mi coś doradzisz.

- Zjadłabym coś. - Agnes poklepała się po brzuchu. - Muszę tylko, wymyśleć co. Może na miejscu coś zauważę ciekawego. Robisz jakiś eksperyment? Co testujesz?

Alice wepchnęła sobie koszulkę do tylnej kieszeni szortów. Zmieścił się tylko kawałek, reszta materiału zwieszała się na kształt asymetrycznego ogona.
- Zioło - powiedziała, kierując się w stronę messy. - Uniwersalny lek, ale! - uniosła wskazujący palec, dla podkreślenia wagi swoich słów - nie żadne chemiczne syfy. Czysta natura.
Zmarkotniała.
- No, tyle że na razie mam tylko nasiona. Parę. Nie mogę ich zmarnować, rozumiesz.
Potrzebna jest ziemia, wiatraki, lampy, nawóz .. Nie znam się na tym.

- Wiesz, zioło to dość obszerna etykietka. - nawigatorka skrzywiła się lekko. - Wiesz, co to konkretnie jest? I czy w miarę ufasz osobie, od której dostałaś ? Hmmm… Uznając, że wyrosną z tego mniej więcej typowe rośliny: chcesz sadzić u siebie w pokoju raczej nie w ogrodzie?

Alice spojrzała na koleżankę z uznaniem.
- Od razu widać, żeś specjalistka - powiedziała. - Nie. Tak. Tak. - powiedziała, a potem doprecyzowała: - Ufam mu jak bratu. Znaczy brat mi to dał, jak się zbierałam do odlotu. zapaliliśmy.. z nim i innymi kumplami. Dobre było, oj dobre. No i dał mi parę ziaren, na drogę. “Żebyś tam mała nie zapomniała o domu”. Tak powiedział. Sądziłam, że po prostu zasieję, ale to się wydaje bardziej skomplikowane.

- Ja bym zatem proponowała przetestować najpierw pojedynczo, sprawdzić, co wyrośnie. Miejmy nadzieję, że wyrośnie, bo nasiona też sobie z nami trochę czasu pohibernowały. Mogę przygotować odpowiednią ziemię. Co do konstrukcji technicznej jakiegoś ogródka w pokoju niezbyt się znam, ale na pewno trzeba by je jakoś odgrodzić i w odpowiednim czasie dostarczać światła. Temperatura pokojowa powinna wystarczyć… No i bardzo, bardzo dobrze wietrzyć pokój. Nie powinniśmy mieć za sobą jakichś chorób czy szkodników, więc raczej nic im nie zaszkodzi… Nawozy można potestować różne. Inne odmiany mogą mieć inne potrzeby. I zanim wypróbujesz na sobie efekty pracy dobrze byłoby zerknąć, co to jest, żebyśmy cię potem nogami do przodu z pokoju nie wynosili. - uśmiechnęła się krzywo Agnes.


Messa


- No proszę cię – weszły do messy, Alice skinęła głową obecnym i walnęła się na krzesło. – Serio sądzisz, że mój własny brat chciałby mnie otruć?
- Dobra, a po co te wiatraki? Zawsze mnie to fascynowało.

- Celowo może nie, ale wiesz, różne rzeczy sobie ludzie przekazują. - druga z kobiet wzruszyła ramionami i skierowała się w stronę jedzenia. - Cześć załogo, co polecacie dobrego? A wiatraki po to, żeby roślinki miały świeże powietrze oraz żeby się pod żarówkami nie przegrzały.

- W sumie - ma sens - pokiwała głową, zastanawiając się, co będzie jadła. Miała właściwie ochotę zapalić, ale przecież nie tu… Wzięła więc tylko kawę. Posłodziła .
- Czyli zwykła doniczka, ziemia, wiatrak, lampa, tak? na początek jedna sadzonka, gdyby brata wkręcili.... masz jakieś przyśpieszacze rośnięcia, czy coś? Ile to będzie rosło? Ze dwa tygodnie, nie?
- Na początek trzeba wziąć mniejszą doniczkę, potem się przesadzi. Jeśli dobrze ustawisz lampy to powinny rosnąć szybciej. Tylko trzeba to o odpowiednich godzinach włączać. Wtedy wyjdzie szybciej niż w naturze. Weźmie się nawozy to powinny rosnąć zdrowo. W dwa tygodnie powinno coś już być. - wyrzuciła z siebie Agnes, mając wzrok nadal wlepiony w talerze.

- Dzięki. Znasz się na tym, dobrze trafiłam - Alice wstała, zabierając swoją kawę. - Muszę zapalić.. Jedz. Za godzinę w ogrodzie, ok?

- Mhm, za godzinkę… - Agnes pokiwała głową i wgryzła się w prowizorycznie zrobioną kanapkę.*
<przeskok do “za godzinę” >


Ogród


Alice odłożyła trzymany w dłoniach panel, a potem nachyliła się, zeby zajrzeć do środka. Pociągnęła lekko przewód, który dał się wysunąć bez większych problemów.
Zamocowała jego koniec w wyciągarce i puściła urządzenie na minimalną moc. Po chwili kobiety usłyszały ciszy szum , a uszkodzony label, powoli, nawijał się na bęben.
Alice podeszła do kolejnego panela, tym razem zamek się zaciął, musiała wykręcić dwa nity.
- Nie masz wrażenia, że cała ta robota nie ma sensu? - spojrzała na Agnes. - Że tak naprawdę powinnyśmy się zajmować czymś kompletnie innym?

Agnes stała obok, przypatrując się pracy i czekając na okazję do pomocy.
- Która robota? - zmarszczyła brwi.

- Ta tutaj - Alice zatoczyła dłonią koło. - Tu trzymasz, tu mocujesz - pokazała Agnes, jak obsługiwać wyciągarkę. - Minimalna moc. Ta cała dłubanina… Powinniśmy się skupić na naszej sytuacji. Nie martwi cię to wszystko?

- Tutaj? - zapytała nawigatorka niepewnie dotykając urządzenia. - Nasza sytuacja… No utknęliśmy. Może wrócimy, może nie. Ciężko stwierdzić. Skupiamy się na tym wszystkim aż za bardzo. Połowa osób chodzi poddenerwowana. Czy coś się zmieni, jeśli zaczniemy się zamartwiać?
Wzruszyła ramionami i podeszła do kolejnych kabli.
- Mamy przynajmniej opcję, żeby jedną rzecz doprowadzić do względnego porządku. - wskazała głową ogród. - Cieszenie się chwilą, czy coś w tym stylu.
Uśmiechnęła się lekko.

Mocująca się z kolejnym panelem Alice pokiwała głową.
- Jest dużo racji w tym, co mówisz. W sumie ci zazdroszczę - ja nie potrafie tak.. odpuścić. Ciągle chodzę nakręcona.

- Może i dobrze… Przyda się kilka osób, które będą nas wszystkich szturchać i motywować. Myślisz, że możemy coś zrobić? - zapytała Agnes

- W sensie? Co zrobić? Poza ogrodem, oczywiście.

- Żeby wrócić…

Alice odłożyła panel delikatnie na podłogę ogrodu. Wytarła dłonie w koszulkę, wyciągnęła papierosa, ale zaraz potem schowała go z powrotem.
- Moim zdaniem, my już stąd nie wrócimy - powiedziała miękko. - Być może uda nam się odkryć, co stało się na stacji, ale to nie będzie już dla nas, jako załogi i statku, miało żadnego znaczenia.
Sięgnęła po kolejny panel.
- Przykro mi, Agnes.

Nawigatorka przez chwilę się zatrzymała, jakby musiała przemyśleć to stwierdzenie.
- No to… Zostajemy tutaj. Damy sobie radę. Nawet problem z głowy, bo ja się bardziej zastanawiałam, czy mamy jeszcze do czego wracać. - zaśmiała się nerwowo i przez chwilę po jej twarzy przemknął cień jakichś negatywnych emocji.

- A może się mylę - Alice zerknęła kątem oka na koleżankę. - Skoro raz przeskoczyliśmy w czasie, to uda się powtórzyć? Może znów się cofniemy i wrócimy do naszych czasów? Chciałabyś?

- Mamy całe życie, żeby się przekonać, czy miałaś rację. - uśmiechnęła się. - Wiesz, lubię latać, ale jakoś bezpieczniej czułam się z myślą, że zawsze mam do czego wracać. Rodzina, znajomi, te sprawy. Dobrze, że przynajmniej was mam ze sobą.

- Tak, dobrze widzieć, że nie jestem w tym sama. Nikt nie jest - podniosła się, objęła Agnes i przytuliła ją. - Nikt z nas nie jest.
 
BG jest offline  
Stary 13-11-2020, 23:15   #94
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Czas: Dzień 12; 7:00
Miejsce: Archimedes, centrum
Odgruzowywanie przejścia i wycinanie fragmentów rur, kabli i porozrywanych wybuchem ścian dało się Ryanowi we znaki. Nie dał jednak za wygraną, może jego ciało nie było tak silne jak przed kriosnem,ale to nie był powód, żeby się poddać. Aby zapomnieć o zmęczeniu ochroniarz maksymalnie skupił się na pracy. Wyciąć kable. Przenieść rury. Przerzucić fragment ściany. Usunąć ceowniki. Zadanie, następne i następne. I tak aż do końca, kiedy pojawił się upragniony prześwit i pusta przestrzeń do eksploracji centrum. Niestety, wtedy w komunikatorach dal się słyszeć glos kapitana, kategorycznie nakazujący powrót. Ryan mimo to chciał jeszcze pozwiedzać newralgiczne miejsce na Archimedesie. Szybko spojrzał na wskaźniki tlenu. „Dam radę. Tylko kilka korytarzy. Potem będę szybko przeciskał się przez złomowisko w korytarzu.” – pomyślał. Jednak z drugiej strony… Nie był sam, tylko z towarzyszami. Nie mógł ich narażać. Razem przyszli, razem powinni wrócić. Gdyby coś się stało, bo Ryan myślał tylko o sobie i chorobliwej ambicji eksploracji…
- Chodźmy na Blackhawka. Jeszcze tu wrócimy z pełnym zapasem tlenu – zdecydował.
Ochroniarz chciał pójść dalej korytarzem, zbadać samo centrum.

Czas: Dzień 12; 14:00
Miejsce: Aurora, kajuta Ryana
Ochroniarz obudził się, porozciągał, zrobil poranny rozruch i włączył holo. Z czeluści twardego dysku komputera wywołał schematy systemów obronnych, jakie były stosowane do ochrony przejść do stref o wysokim certyfikacie bezpieczeństwa. Może i Archimedesa zbudowano po ich wylocie, jednak systemy w swojej istocie nie zmieniały się tak bardzo. Miały wykryć i unieszkodliwić. Trzeba było znaleźć ich słaby punkt. Odłączyć zasilanie i zniszczyć baterie, zagłuszyć czujniki lub też zneutralizować sposób ataku. Cały układ był tak solidny jak najslabsza jego część. Ryan chciał porównać co było stosowane i per analogiam wywnioskować z czym mogą mieć do czynienia na Archimedesie. I jak dać sobie z tym radę.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 14-11-2020, 12:18   #95
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mesa, 15:00 (wszyscy)

Tony spojrzał na zgromadzonych członków załogi, po czym podszedł do ekranu, na którym widniał obracający się powoli "Archimedes".
- Parę słów na temat tego, co na razie wiemy - powiedział, a obraz stacji zastąpiony został szeregiem dat.
2523 - start "Aurory" z Pegasusa
2573 - (mniej więcej) czas obecny dla "Aurory"
2575 - budowa "Archimedesa"
2591 - (październik) ewakuacja "Archimedesa"
2591 - (listopad) logi z kapsuły
2611 - (mniej więcej) czas obecny dla "Archimedesa"
- Zostaliśmy przeniesieni do układu Antaresa i zajęło to około pięćdziesięciu lat. Jak to się stało - nie wiemy. Efekty dla nas i dla naszego statku są niewielkie, prócz dwóch rzeczy: ogród zamienił się w dżunglę, a nasze paliwo zniknęło.
- Ile i jakie mamy możliwości? Moim zdaniem niewiele.
- Najprostsze to nie robić nic, prócz utrzymywaniu Aurory w dobrym stanie, od czasu do czasu poddawanie się hibernacji, i oczekiwanie na pomoc, która prędzej czy później nadejdzie. Raczej później, jako że Antares niezbyt się nadaje do kolonizacji, więc możemy liczyć najwyżej na jakąś ekspedycję naukową.
O innej możliwości miał zamiar powiedzieć później.
- Oczywiście możemy spróbować założyć kolonię, mieć dzieci, potem wnuki - mówił dalej. - Mi ta idea nie odpowiada, bowiem wolałbym wrócić do domu, nawet gdyby ten dom miał się zmienić przez te lata. Poza tym... jesteśmy tylko ludźmi, a w tak małym gronie może dojść do tego, że nie będziemy mogli na siebie patrzeć i rzucimy się sobie do gardeł. W przenośni albo, co gorsza, dosłownie.
- Czy ktoś chce zostać w tym układzie do końca życia? Zostać badaczem, zwiedzić cały układ i zostawić w ten sposób przysłużyć się ludzkości? Albo polecieć dalej, do innych gwiazd?

- Jeśli naprawimy wszystkie usterki Aurory i ruszymy w stronę domu, to zajmie nam to parę tysięcy lat... Wszyscy wiemy, jak daleko jest Pegasus i z jaką prędkością może się poruszać Aurora. Łatwo policzyć. Ale bez paliwa raczej tej prędkości nie osiągniemy.
- Czy jedna osoba, korzystająca z hibernatorów, zdołałaby przeżyć taką podróż? Nie wiem... ale na pewno nie wszyscy.
- Nie sądzę, by ktoś z nas zdołał wymyślić, jak przerobić Aurorę, by nasz statek zdołał podróżować, bez Bram, z prędkością większą od światła.
- Możemy poszukać, na satelicie, ewentualnych członków załogi Archimedesa - mówił dalej, a na ekranie pojawił się wspomniany Antares 99. - Osobiście wątpię, by ktoś zdołał przeżyć w warunkach tak różnych od ziemskich, ale kto wie... Może komuś się udało wylądować. Problemy są dwa. Czy faktycznie przeżyli oraz czy zdołamy ich znaleźć. Powierzchnia satelity to parę milionów kilometrów kwadratowych, a jeśli wkopali się pod powierzchnię, to trzeba by mieć dużo szczęścia, by znaleźć ich lub to, co po nich zostało. Można spróbować ich wywoływać przez radio, ale to też nie jest pewne, czy da to jakiś efekt.
- Czy ktokolwiek z nich będzie wiedzieć, jak mamy wrócić na Pegasusa? Wątpię, ale kto wie.
- Moim zdaniem jedyną realną szansą na powrót jest rozgryzienie sekretu Archimedesa - mówił dalej.
Na ekranie ponownie pojawiły się daty.
- Jakimś cudem Archimedes wyruszył później, niż my, a znalazł się tutaj ładnych parę lat przed nami. No i jeszcze te niezgodności czasowe. Czas i przestrzeń są względne, to wiemy, ale w tym momencie odczuliśmy to na sobie. Ale o tym za chwilę...
- Wiemy, że daleko stąd, w gwiazdozbiorze Korabia, na Archimedesie wydarzyła się jakaś awaria, na skutek której ci, co znajdowali się na pokładzie, zostali wybici przez systemy obronne. Ci, którzy znaleźli miejsce na dropshipach, kapsułach i tak dalej zostali wymordowani niczym nosiciele jakiejś zarazy. Albo niczym ci, co dysponowali nieodpowiednią wiedzą. Nie ma świadków, Archimedes zniknął, cisza i spokój i Zeus nie ma kłopotów.
- Jeśli chcemy się dowiedzieć, co się stało na Archimedesie, to musimy zbadać stację.
- Jeszcze jedno... Nie liczyłbym na pomoc ze strony korporacji Zeus - powiedział. - Im, jak widać, świadkowie nie są potrzebni, więc jeśli ktoś z nich tu przyleci, to zapewne nie będzie zachwycony naszą obecnością. Ale to moje prywatne zdanie.

Vicente stał z tyłu, oparty o szafkę, z założonymi rękoma. Wysłuchał całego wykładu kapitana. Spotkanie w tym stylu było czymś nowym na Aurorze. Czyżby A.J. miała aż taki wpływ na Tony'ego i przemówiła mu do rozumu? Pytanie tylko, czy West miał zamiar zacząć słuchać, czy była to tylko kolejna sposobność by przedstawić swoje, jedynie słuszne racje. No cóż. Warto było rzucić karty i powiedzieć - sprawdzam. Odkleił się od mebla i usiadł przy stole na swoim miejscu.

- Każdy z nas chce wrócić - zaczął spoglądając na zebranych. - Tak myślę. Ja chciałbym, tyle że nie w postaci gluta. Nie wiemy co się stało. Odpowiedź może być na Archimedesie, w Centrum, ale... - zrobił suspens, żeby zaakcentować kolejne słowa, - moim zdaniem powinniśmy działać rozważnie. Minimalizować ryzyko. Obmyślać każdy kolejny krok, nim go zrobimy. Coś tam poszło - wskazał palcem zniszczoną stację widoczną na holo, - kurewsko nie po ich myśli. A my nie wiemy co. Jeśli ktoś, jeśli my… - Wziął oddech, skoncentrował myśli. - Możemy uruchomić, wypuścić coś, może już to zrobiliśmy, co już się nie da wyłączyć czy zamknąć. Minimalizowanie ryzyka - powtórzył patrząc po zebranych. - W tej chwili odradzałbym włączanie zasilania w kolejnych sektorach, czy w centrum. Nie wiemy w jakim stopniu zaawansowania technologicznego był Archimedes. Nie wiemy co mogą oznaczać słowa “system ich wykasował”. Lepiej spędzić tutaj kilka dni, tygodni, miesięcy dłużej niż zostać przemienionym w gluta. - Zaplótł z powrotem ręce, odchylając się w krześle. - To jest moje zdanie.

- Popieram Vicente. - odezwał się Jericho. - Nie powinniśmy włączać stacji z dwóch przyczyn. Pierwszą, są mechanizmy obronne stacji. Jakie? Nie wiemy. Ale możemy się dowiedzieć i spróbować je wyłączyć. Ryzykując. Albo spędzić nieco czasu i zrobić to może bezpieczniej? Mamy to wielu specjalistów, czasem czas sam podsuwa rozwiązanie. Drugi powód jest taki, że Archimedes też jest zasilany jądrowo. Fakt, że chodzi na zasilaniu awaryjnym świadczy o tym, że jego pręty jądrowe, te zasilające stacje są niewygaszone. To zrozumiałe, bo jeśli baza została zaatakowana, lub zdarzyła się tam jakaś katastrofa, system sam przeszedł w tryb awaryjny. Nie da się tak po prostu wyłączyć silnika jądrowego. To nie jest przecież zwykłe urządzenie z byle bateryjką. Z chęcią przyjrzałbym się tym prętom i ocenił, czy da się je zastosować w silniku Aurory to raz, a po drugie jeszcze bardziej interesuje mnie ich stan. Po tylu latach mogą być już nieźle wyczerpane. Czy to jednak wystarczy? - Jericho zamyślił się przez chwilę - Wiecie, że najważniejszym dla nas pytaniem jest to, gdzie zgubiliśmy te pięćdziesiąt lat? - zapytał patrząc na pozostałych członków załogi.

- Na to pytanie próbuję znaleźć odpowiedź już od kilku dni. Mam dwie teorie, ale żadna nie jest pewna. Zbadałem nawet ostatnio zużycie elementów silnika, ze szczególnym uwzględnieniem przewodów, komory reaktora, obudowy i tak dalej - Jericho nie zamierzał robić wykładu z fizyki, bo wiedział, że lawina naukowych informacji może jedynie skomplikować i tak dosyć trudny proces decyzyjny.
Jericho ogólnie się zmartwił słysząc wykład Tony`ego. Cienko to wyglądało, bo najwyraźniej nie mieli niemal żadnego planu. W każdym razie Jericho musiał jednak przekazać to, co udało mu się zbadać - Wykluczam teorię dylatacji czasu. Chodzi o prawdopodobieństwa rozpędzenia statku do prędkości nadświetlnej. Po pierwsze, automat sterujący korygował by kurs, a system byłby aktywny, więc nie byłoby tego blackoutu. Co więcej, silniki zużywałyby paliwo, więc w ciągu pięćdziesięciu lat świetlnych podróży, dawka pochłoniętego przez elementy silnika promieniowania byłaby wyczuwalna przez czujniki. W obecnej chwili stan silnika jest niemal taki, jaki był tuż po starcie - Jericho nałożył okulary, i zerknął w notatki, przekładając kartki - Nie można wykluczyć anomalii grawitacyjnej w postaci czarnej dziury, i przeskoku czasoprzestrzennego w osobliwości. Blackout przy promieniowaniu z takiej osobliwości jest wielce prawdopodobny, bo nie wiemy jak urządzenia elektroniczne reagują na promieniowanie Hawkinga. Jeśli nawet automat sterujący podniósł moc silników w reakcji na siłę grawitacji z osobliwości, i nie dał rady skorygować kursu, nie musiał robić tego na tyle długo, by badanie wykryło jakąś większą dawkę promieniowania. Co więcej, jest teoria, w której po przekroczeniu pewnego punktu w czarnej dziurze, czas i przestrzeń może się załamać, tworząc tunel prowadzący do białej dziury. Statek, lub obiekt wychodzący z drugiej strony tunelu może zostać z niej wyrzucony z ogromną prędkością. - Jericho przez chwilę się zamyślił - Ta teoria, słabo poznana przez fizyków da się jednak obliczyć matematycznie, i w teorii, można to wykorzystać do przeniesienia statku na dużą odległość - Jericho obrócił kartkę. Miał ich jeszcze całkiem sporo - Niestety dochodzimy tu do kolejnego problemu. Brak paliwa. Wszystkie dane wskazują, że paliwo zostało zabrane. Skoro nie ma śladów jego zużycia, problem jest nie tylko w tym, co się z nim stało, ale również kto je zabrał. I jak. I czy jest jeszcze na pokładzie na przykład. Może to, i prawdopodobnie oznacza, że mieliśmy w czasie owego czasoprzestrzennego skoku i blackoutu włamanie na statek. Tą ewentualność chciałbym potwierdzić i wyjść jak najszybciej na burtę statku. Muszę osobiście przejrzeć plomby ładunkowe, zabezpieczenie luków i dokładnie zbadać poszycie statku - Jericho odkreślił kolejny punkt na swoich notatkach. Chwilę myślał jeszcze nad kilkoma stwierdzeniami Tony`ego.
- Komentarz do pozostałych pomysłów sobie daruję. Aurora ma zbyt poważne problemy by w tej chwili cokolwiek kolonizować, odkrywać czy badać. Jesteśmy statkiem frachtowym. Dawno powinniśmy być w systemie Gliese, i dawno powinniśmy rozliczyć się z ładunku. Być może mamy na pokładzie intruza. Eksplorowanie raczej bym odpuścił w tej sytuacji - zdjął okulary i oparł się głębiej w fotelu - Poważnie myślisz, by tu zostać i po prostu czekać na pomoc? Wykorzystam każdą okazję i sprawdzę każdą teorię by wrócić do domu - stanowczo stwierdził Jericho, patrząc poważnie na kapitana.

- Przedstawiłem tylko te możliwości, jakie przyszły mi do głowy - odparł Tony - ale nigdy nikomu nie powiedziałem, że mam ochotę tu zostać. Wprost przeciwnie.

Alice rozejrzała się po gromadzonych. Nikt na ten moment nie wydawała się chętny do wypowiedzi, więc odezwała się ona.
- Tony przedstawił rzetelny opis naszej sytuacji. – powiedziała, uśmiechając do lekko do kapitana. – Zebrał fakty. To ważne, żeby wiedzieć, na czym się stoi, to przywraca poczucie bezpieczeństwa i sprawstwa. Oczywiście, nikt z nas nie ma na ten moment pomysłu, jak wydostać się tego szajsu. Mamy za mało informacji.
Już wcześniej, żeby zająć dłonie, wyciągnęła swoją metalowa papierośnicę. Teraz bawiła się zamkiem, zamykając i otwierając na powrót gadżet.
- Dlatego rozwiązanie tajemnicy stacji wydaje się najistotniejsze, może nam wskazać kierunek działań. Oczywiście, wiąże się to z ryzykiem. Jestem gotowa je podjąć, ale też zgadzam się z Vicente - przeniosła spojrzenie na hakera - ostrożność i rozwaga są w tym momencie kluczowe. Dodałabym sprawny przepływ informacji. Bierne czekanie nie ma sensu, z tym chyba wszyscy się zgadzamy.
Przesunęła spojrzeniem po zgormadzonych.
- Co więcej – nikt z nas nie znajdzie drogi wyjścia samodzielnie. Jesteśmy zespołem, powinniśmy działać jako zespół. Animozje nas osłabiają.
Odczekała moment.
- Chcę przeżyć, ale przede wszystkim chcę wrócić do domu. To moja główna motywacja. I teraz wracamy do paliwa – zawiesiła wzrok na Jericho - Jeśli możemy gdzieś je znaleźć, to właśnie na stacji.

- To, co na razie wiemy, wiemy dzięki wyprawie na Archimedesa i po kapsułę - powiedział Tony. - Powinniśmy wrócić do kapsuły i pobrać próbki ciał. Może coś tak znajdziesz, Seth. A może będzie to strata czasu.
- Drugim, ewentualnym, tropem są koloniści - spojrzał na Vicente - na satelicie. Szansa jeden na kilka milionów, ale jeśli zagonisz komputery do przeglądania tego, co przekazały sondy, to może wskażą jakieś w miarę prawdopodobne miejsca.
- Kolejna rzecz do sprawdzenia, to sektor ósmy - mówił dalej. - To, ponoć, najważniejszy sektor, oznaczony zapewne tajne przez poufne. Tam przeprowadzano badania. Problemem jest stan sektora, ale może znajdziemy jakieś resztki sprzętu, z którego coś uda się wydobyć.
- Jakim cudem Aurora wykonała skok w przestrzeni nie wiemy i,jak na razie, wiedzieć nie będziemy. - Zmienił temat. - Nie wiemy, kto i jak wykradł nam paliwo, nie wiemy jakim cudem ogród zamienił się w dżunglę. Ale pozostaje pytanie, czy rozwiązanie tych zagadek przybliży nas do rozwiązania kwestii powrotu do domu.

- Być może nie przybliży - przyznał rację Westowi Sanchez, - ale lepiej robić coś nic nie robić nic. - Uśmiechnął się do Zeevy, która zapewne miała odmienne zdanie na ten temat. - Wszyscy przecież do dropshipa się nie zmieścimy. Jeśli zaś chodzi o Antaresa 99 to analiza komputerowa skanów z sond nic nie wykazała. Może to błędny trop - skrzywił się, - lecz jeśli nie mamy innych zajęć dla sond, prosiłbym o kontynuację skanowania księżyca. Nie głupim byłoby też poszerzyć zakres i wysłać kilka sond w dalsze rejony. W tej chwili skupiamy się tylko na stacji. Oczywiście zgadzam się, że Archimedes jest w tej chwili najważniejszy ale też nie widzę powodu dlaczego sondy miałyby być bezużyteczne.

Alice wyskrobała nieco ziemi zza panokcia.
- Wygląda na to, jakbyśmy lecieli przez bardzo długi czas… dlatego skończyło i się paliwo a ogród zmienił w dżunglę.
- Seth - popatrzyła na nich - macie zapis odczytów z naszych ciał przed wejściem do zamrażaki ? Da się porównać tamte zapisy z tymi z dzisiaj i ustalić, ile czasu minęło ?
- Około 50 lat - powiedzieli Seth. - Była już o tym mowa .


Agnes przez dłuższy czas tylko słuchała, co reszta ma do powiedzenia. Najwyraźniej nie do końca zgadzała się z częścią stwierdzeń i w końcu postanowiła również podzielić się spostrzeżeniami.
- Prawda jest taka… Że nic nie ma sensu. Nie mamy ani jednej logicznej teorii. Wszystko ma przeogromne dziury informacyjne. Ja najbardziej ufam mojej symulacji, która podaje, że minęło pięćdziesiąt lat. Gwiazdy i planety raczej zachowują się przewidywalnie w przeciwieństwie do reszty. Więc minęło pięćdziesiąt lat, osiągnęliśmy kilkakrotne prędkości światła, nasz statek wygląda normalnie i zwiedzamy stację, która dopiero zostanie zbudowana. - nawigatorka westchnęła i rozłożyła ręce. - Ciężko wymyślić coś sensownego, kilka tuneli czasoprzestrzennych po drodze? I nas i inne statki i stacje po prostu przerzuca? Kosmici robią na nas testy? Bez sensu to wszystko.
Wstała i zaczęła chodzić w tę i z powrotem.
- Co do sond, mogę ustawić tak, żeby sprawdzić jeszcze wnętrze, jak wyglądają sprawy pod powierzchnią, nie bardzo widzę sens w dalszym mapowaniu tych samych miejsc w ten sam sposób, bo nie uzyskamy żadnych nowych informacji. A co do dalszej okolicy, to trzeba sprecyzować, co sprawdzamy i czy sondy tam dolecą, czy musielibyśmy się przenieść bliżej.

- Agnes, nie neguję, że statek przebył pięćdziesiąt lat. Faktem sprawdzonym jest jednakże zużycie elementów napędowych statku. Nie nastąpiło. Inaczej mówiąc, upływ czasu jak najbardziej był, statek jednak nie spalał paliwa. Gdzieś jednak zniknęło, i dopóki nie upewnimy się, że nie zostało zabrane ze statku, czyli nie nastąpiło złamanie zabezpieczeń, to nie powinniśmy planować żadnych akcji na zewnątrz jednostki. - Jericho był pewien tego, co mówi. - Tony, jeśli nie wiemy jak paliwo zniknęło, czy jak wyrosły nam chaszcze na pokładzie i wciąż rosną, nie uważasz, że to jest jakby priorytet? Każde wyjście na stację to ryzyko. Stacja jest rozpieprzona w drobny mak, na orbicie latają szczątki. Duże i małe. Latanie tam w tam iz powrotem to proszenie się o jakiś rozpędzony fragment. Przy takich prędkościach… - pokręcił głową - ...za duże ryzyko. Może moglibyśmy rozejrzeć się po układzie? Poszukać tych kolonistów, lub innych członków załogi? - zaproponował.

- Ehmmm… - zgodził się Vicente nieznacznie skinąwszy kwatermistrzowi głową.

Życie ma to do siebie, że zawsze kończy śmiercią, pomyślał Tony, a gdyby nasi przodkowie mieli podobnie zachowawcze, jeśli by nie rzec tchórzliwe, podejście do zagadnienia, to do teraz siedzielibyśmy na tyłkach na Matce-Ziemi. Tego jednak nie powiedział, bo Vicente z pewnością wpadłby w szał.

- Nie mówiłem o tym, by sondy po raz kolejny przeskanowały satelitę, tylko o tym, by komputery raz jeszcze wszystko sprawdziły przesłane przez sondy dane. Nikt tego nie musi nadzorować - powiedział Tony. - I nie, nie uważam, że ogród i zniknięcie paliwa to priorytet. Jak już powiedziałem, ani jedno ani drugie nie otworzy nam drogi do domu, chyba że za rękę chwycisz tego, co za tym stoi.
- Poza tym nie są to zadania, nad którymi miałby pracować cały tłum ludzi - dodał.
- Alice, sprawdzisz przy okazji, jak daleko można by dolecieć, mając do dyspozycji dropship - powiedział. - Będziemy wiedzieć, czy jest sens szukania kogokolwiek poza tym satelitą.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-11-2020, 19:33   #96
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Post wspólny

- Tajes - odpowiedziała Alice, stukając w teminal, żeby sprawdzic dane.. - Jeszcze dwie sprawy: warto ustalić, czy pręty w reaktorze są oryginalne, czy to te - zaginione - z magazynu.
- I druga sprawa, delikatniejsza: Chris. - spojrzała na syntka i Vicente - Wiem, że robiłeś diagnostykę. Ale twoja pamięć Chris wydaje się najlepszym źródłem wiedzy na temat tego, co nas spotkało. Być może ktoś użył ciebie - to dość proste w przypadku syntków, nie byłby to pierwszy przypadek - do sabotażu. Być może mieliśmy intruzów, kiedy leżeliśmy w zamrażarkach, być może już nawet się raz nawet obudziliśmy, a potem ktoś majstrował przy naszej pamięci.
- Twoja pamięć Chris może być kluczem. Świadoma pamięć, ale też te kawałki, które zostały nadpisane, lub wykasowane. Ale ślad zawsze zostaje, prawda Vicente?
- Może być też tak, że nie mówisz wszystkiego. Ktoś ci to nakazał – najprawdopodobniej Tony, jako kapitan. Lub ktoś z zewnątrz. Może być też tak, że kłamiesz, lub coś zatajasz, bo sądzisz, że nas w ten sposób chronisz
- To nic osobistego, Chris, wiesz o tym. Po prostu rozważam różne opcje. .

- Rozumiem nie gniewam się. To nawet zabawne. - Chris machnęła dłonią na znak, że nie ma Alice za złe takiego pytania. Uśmiechnęła się łagodnie jakby rzeczywiście dostrzegła w tym coś zabawnego.

- Nie mam w pamięci żadnych danych które by wyjaśniały jak się tu znaleźliśmy. Mam w pamięci każdą sekundę do wylotu z Pegasusa. Łącznie z tym jak ustawiam wam aparaturę kriogeniczną a 3 doby później sama wchodzę do swojej kapsuły. A potem jak system mnie wybudza i wychodzę ze swojej kapsuły, przyjmuję raport komputera i zaczynam procedurę wybudzania. - powiedziała patrząc najpierw na Alice a potem i na resztę zgromadzonej w mesie załogi.

- To co się działo na statku możecie sprawdzić w systemach bezpieczeństwa. Gdzie byłam i co robiłam. A jeśli nie dowierzacie mnie czy skanowi Vicente nie widzę przeciwskazań, jak chcecie mogę udostępnić wam swoje dane komisyjnie. - odpowiedziała pogodnie i bez skrępowania patrząc po kolei na całą załogę.

- Ale zapewniam was, że włamanie się i shakowanie takiego modelu jak mój bez odpowiednich procedur nie jest takie proste. Zwłaszcza ta by nie zostawić śladów w oprogramowaniu i zachowaniu. Możecie zapytać Vicente. - machnęła dłonią w stronę informatyka.

- Nie wiem zresztą czemu by to miało służyć. Ani co to by miało mieć wspólnego z tym jak się tu znaleźliśmy. - pokręciła na koniec głową by dać znać, że nie widzi związku pomiędzy tymi dwiema sprawami.

- Opcja z intruzami na naszym statku wydaje mi się bardzo wątpliwa. - dopowiedziała jeszcze nawiązując do tego o czym wspomniała inżynier pokładowa. - Jak by się dostali na pokład? Kiedy? Gdzie? W porcie w “Pegasusie”? Bo potem to nie wiem jakby mogli dostać się do środka. - pokręciła głową na znak, że nie bardzo wierzy w taką możliwość. - I jeżeli nawet założyć, że już się dostali. To gdzie oni są? - uniosła brew zerkając znów na Tony’ego, Agnes, Jericho i resztę. - Jedyne zdatne miejsce do życia dla ludzi jest tutaj. W przedziale załogowym. To nie jest aż tak duża przestrzeń by kogoś przegapić obcego. A reszta? Na 10 ładowni w 9 mamy gaz albo rudę. W 10-ej są różności. Nie ma tam tlenu, powietrza, spż, temperatura jest niewiele wyższa niż na zewnątrz. Nie da się tam przeżyć. Trzeba by zainstalować jakąś ogrzewaną bazę z tlenem i spż. Albo hibernatory. Ale to zużywa energię. Potrzebny byłby generator lub musieliby się podpiąć pod nasze kable. Przez calutki czas. - wzruszyła ramionami znów sprawdzając jak reszta reaguje na ten wywód.

- I znów zakładając, że jakoś się dostali i są i mają tlen i energię jakich nie wykrywamy. To ich czipy powinny zostać zarejestrowane przez system bezpieczeństwa. Jeśli ich nie mają, wydłubali je sobie no to i tak system powinien to nam zgłosić, że ma dziwną aktywność w miejscu gdzie nie ma nikogo z załogi. - przypomniała jak działa system i procedury bezpieczeństwa i na tym i na innych statkach i bazach.

- A jeżeli już się raz budziliśmy od wylotu z Pegasusa to musiałoby to zostać w rejestrach hibernatorów. Nawet zakładając, że ani ja ani nikt z was nie pamięta tego kompletnie. Was można uśpić jakimiś środkami farmakologicznymi. Mnie nie. Tak czy inaczej nie znalazłam żadnego śladu w rejestrach hibernatorów, że coś się działo od czasu jak was zamroziłam w Pegasusie. Ale jak chcecie to sami sprawdźcie. - rozłożyła dłonie na znak, że nie ma nic przeciwko temu by ktoś oprócz niej sprawdził te logi z hibernatorów.

- A co do hakowania syntków to nie jest taka prosta sprawa. Dalibyście się zeskanować albo zahipnotyzować obcemu na ulicy? Nie sądzę. Też bym nie dała do siebie podejść komuś ze sprzętem do hakowania. Jedyna opcja jaką widzę to przez uprawniony personel z odpowiednimi kwalifikacjami co może sobie pozwolić na takie badanie. A jedyny uprawniony personel z odpowiednimi kwalifikacjami siedzi tutaj. - wróciła jeszcze do tego pomysłu, że ktoś by miał w niej grzebać by nią sterować. I wskazała na Vicente. Co jako członek załogi jako jedyny miał komplet umiejętności i uprawnień by Chris go dopuściła do siebie na tyle by sprawdzić sobie oprogramowanie. A właściwie to była jedna z niewielu opcji wgrać syntkowi jakiś program.
- A co z oprogramowaniem kapsuł? Przecież były czynne. Może prościej byłoby wpierw sprawdzić, czy w ogóle je ktoś otwierał przez te pięćdziesiąt lat? - zasugerował Jericho.
- Kapsuły mogę sprawdzić, bo tego nie weryfikowałem - przyznał informatyk. - Jeśli chodzi zaś o Chris - złapał jej wzrok, - to ja jej wierzę, ale jeśli Tony uzna to za konieczne, przeprowadzę niezbędne testy.
- Ja uznaję za niezbędne i proszę o zapisanie tego w logach. - powiedziała Alice i dodała, zerknąwszy na terminal: - Co do dropshipa: dla 8 osób starczy tlenu na 36 h, na 1 osobę to na 288 h. Można zwiększyć ten czas wywalając wszystko i ładując dodatkowe butle tlenowe. Można też wysłać samą Chris - czego nie rekomenduję - ew. posłać dropshipa na automacie Ale ogólnie marnie to widzę. Ogólnie dropship raczej nie doleci z żywą załogą przez te parę dni, tydzień czy dwa do najbliższej planety. Sam dropship, jeżeli użylibyśmy go jako urządzenia do przekazania wiadomości od nas, ma szansę.
- i nie - spojrzała na Chris - nie uważam, żeby moje sugestie odnośnie ciebie były zabawne. I bardzo dziwię się, że użyłaś tego deprecjonującego słowa. Chyba że to świadoma strategia, mająca na celu zbicie nas z tropu.

- Przepraszam, nie chciałam nikogo urazić. - zaczęła pilot patrząc najpierw na inżynier a potem na resztę. - Po prostu jak się znajdzie gdzieś jakiegoś trupa a jest jakiś SP w pobliżu to podejrzewa się go w pierwszej kolejności. Już taka tradycja chyba. - wzruszyła ramionami by wyjaśnić co jej się wcześniej wydało takie zabawne. - A z dropshipem potwierdzam. Jak nie mam lecieć sama to raczej nie ma co liczyć, że doleci się na sąsiednią orbitę. - potwierdziła diagnozę Alice w sprawie latadełka.
- Nie zamierzam nigdzie wysyłać naszego dropshipa - powiedział Tony. - Miałem na myśli tylko i wyłącznie potencjalnych uciekinierów z Archimedesa. Jeżeli dojdzie do tego, że zaczniemy zwiedzać układ, to tylko Aurorą.
- Czy na pokładzie są jacyś... obcy? Dopóki ich nie znajdziemy, są tylko hipotezą, nad którą nie warto się zbytnio zastanawiać, ale... jeśli ktoś potrafił przerzucić Aurorę aż tutaj, to pod względem techniki bije nas na głowę. Kosmici, ludzie z przyszłości... nie warto sobie tym zawracać głowy, chyba że ktoś chce książkę napisać. W wolnym czasie.
- Jeśli chodzi o badanie Chris... - Kapitan spojrzał na Alice, potem przeniósł wzrok na Vicente, by na końcu zatrzymać spojrzenie na syntku. - Możemy to zrobić, zaraz po zakończeniu tych rozmów. Najpierw Chris, potem hibernatory.

- Ehmmm… - potwierdził Sanchez.

Zeeva odstawiła blaszany kubek i zagasiła peta o blat.
- Z mojej strony takie pytanie: jak stoimy z systemami podtrzymywania życia, na ile starczy nam zapasów jedzenia i ogólnie, “rzeczy” jeśli czegoś potrzebujemy by zabezpieczyć się na kilkadziesiąt lat biologicznego życia jakie nam pozostało to czego, a jeśli nam tego brakuje to jak i skąd możemy to zdobyć? To czy zaczniecie pieprzyć się jak króliki z nadzieją na zasiedlenie jakiś osranych planet, czy podróżować do domu by stać się tam atrakcją w muzeum jest drugorzędne - do każdej przyszłości potrzebujemy bowiem tlenu, żarcia, energii i tak dalej, więc chyba wypadałoby się skupić na tym.

- Zostawmy na chwilę kwestię naszych zapasów - powiedział Tony. - Jest jeszcze jedna możliwość powrotu do domu. Znacznie szybsza. Nie zajęłoby to nam pięćdziesięciu lat.
- Zwróćcie uwagę na to, że Archimedes nie tylko wykonał błyskawiczny skok w przestrzeni, ale i cofnął się w czasie o kilkadziesiąt lat. Może to nie Zeus wysłał stację z dala od zasiedlonego świata, ale to Archimedes uciekł w czasie i przestrzeni? Jeśli na stacji znajduje się odpowiednia aparatura, to mamy szansę wrócić do siebie, w nasze mniej więcej czasy.
- Jeśli natomiast chodzi o zapasy, to skoro na Archimedesie mieszkali ludzie, to musieli jeść, musieli mieć źródła energii, tlenu i tak dalej. Owszem, nie jest to bezpieczna praca, więc zajmą się tym ochotnicy. I nie będziemy się spieszyć.

Zeeva wyciągnęła kolejnego papierosa
- To ja, za pozwoleniem, idę na rekonkwistę…

- Ja również. Zgłaszam się do plądrowania Archimedesa i do pobrania próbek ciał z kapsuły - zgłosił gotowość do akcji Ryan. Latanie dropshipem, desant, przeszukiwanie, wyłączanie zabezpieczeń, zbieranie próbek - taką robotę rozumiał. A słysząc rozmowę o dylatacjach czasu, czarnych dziurach i tym, że Archimedes będzie tu dopiero za około 40 lat… tylko pokiwał głową.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 14-11-2020 o 19:36.
Azrael1022 jest offline  
Stary 15-11-2020, 02:20   #97
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 19 - Dzień 13 20:30

Czas: Dzień 13; 20:30
Miejsce: “Archimedes”; centrum
Skład: wszyscy


- Proszę, jak ktoś chce jeszcze kompotu to zaraz przyniosę. - Chris znów przy kolacji pełniła rolę sympatycznej kucharki i kelnerki. Jako, że sama właściwie nie musiała jeść jak jej koledzy i koleżanki z krwi i kości to starała się aby mogli zająć się tylko jedzeniem i sobą nawzajem. A sama starała się zapewnić miłą i rodzinną atmosferę na jaką mogła zapewnić od siebie. Skoro była w kuchni i mesie to już widocznie skończyła przegląd “Black Hawka” po dzisiejszej trasie na “Archimedesa” i z powrotem. Kończył się kolejny roboczy dzień i to jeden z tych co ostatnio angażowały całą załogę frachtowca. Nawet jeśli byli podzieleni na mniejsze zespoły i pracowali od zakamarków frachtowca po opuszczone rejony zdewastowanej stacji.

- Wrzuciłem próbki co przywieźliście na pożywkę. Coś powinno być widać po 24 h. Ale na razie nie znalazłem tam nic nadzwyczajnego. - Seth zaczął dyskusję patrząc na grupkę jaka pod przewodem Ryana buszowała dzisiaj także po kapsule ratunkowej z trupami trzech jej załogantów. Pokładowy medyk odebrał te próbki w swoim labie i wziął pod lupę. Ale jak najlepiej wiedziała Agnes czasem trzeba było po prostu poczekać. Wrzucało się próbki na pożywkę i sprawdzało co z tego wyrośnie. Jak coś było w stadium zarodników i przetrwalników, do tego w śladowej ilości to i współczesna aparatura mogła to przegapić czy pomylić z innymi drobinami. No ale jutro w tą porę co by się miało wylęgnąć z tych próbek to powinno dać się wykryć. Na razie brat Zeevy nie znalazł nic niepokojącego w tych próbkach.

Sama Agnes większość wczorajszego i dzisiejszego dnia spędziła z Alice. Inżynier pokładowa okazała się bezcennych wsparciem dla zniszczonego ogrodu. Przede wszystkim była tą która potrafiła zidentyfikować problem i wiedzieć jak go rozwiązać. Miała też chwytne dłonie co nawet dzisiaj potrafiły w takich detalicznych i pracach okazać swoją wyższość nad automatami. Zwłaszcza jak chodziło o czynności jakie nie dało się odgórnie zaprogramować.

Dla Alice zaś Agnes była solidnym wsparciem. Technicznie większość prac była dość prosta ale czasochłonna bo każdy kawałek rury czy przewody trzeba było złapać, wyjąć, wywalić a nowy pobrać z magazynu, ułożyć, dopasować, zasklepić. To większość tych rzeczy mogła zostawić Agnes sobie zostawiając końcowy etap spasowania i przeprowadzenia kontroli końcowej. I tak powstał im całkiem zgrabny duet który w dwa dni wymienił całą instalację podłogową w ogrodzie. Więc jak dzisiaj brudne i spocone zamykały za sobą drzwi do ogrodu zostawiały za sobą znajomy pomruk wentylatorów. Temperatura dalej była wysoka, jakieś 35*C na termometrze. Z tą wilgocią w powietrzu był to istny tropik. Ale już znośny dla człowieka. A skoro znów działała wentylacja, aparatura dostarczająca wodę i składniki odżywcze to już teraz powinno być z górki. Może już jutro będą tam takie warunki jak w Pegasusie. Będzie można tam wejść i popracować przy samym ogrodzie albo po prostu wejść i posiedzieć.

Widok co prawda był dość smętny. Pestycyd zostawił po sobie suche gałęzie jakby była jakaś późna jesień. Ale ze sprawną instalacją można było już teraz myśleć o zwykłych pracach ogrodniczych. Takich z sadzeniem, przeszczepianiem, wycinaniem tego co już zbędne i tak dalej.

W ogrodzie znów znalazły trochę tych małych, dziwnych kulek. Tego “pieprzu” co wcześniej badali i Agnes, i Vicente, i Seth. Alice też to się w pierwszej chwili kojarzyło z ziarenkami pieprzu. Chociaż dość elastyczne, dało się ugniatać w palcach jak kulka styropianiu. Trochę jak jakiś elastyczny wypełniacz by zawartość paczki się nie stłukła czy coś podobnego. Chociaż inżynier nie kojarzyła żadnego “czarnego styropianu”.

Sam Vicente też miał sporo roboty. I jako informatyk i jako robotyk. Większość dzisiejszego dnia zeszło mu na sprawdzaniu robota inżynieryjnego jaki miał wesprzeć eksplorację zdewastowanej stacji. Pękaty korpus był wielkości małego pojazdu. Trochę większy od astronauty. Za to dużo cięższy. Pewnie zająłby większość ładowni dropshipa. Tyle, że na frachtowcu mieli tylko jednego takiego robota. Ale do ciężkich prac przy przebijaniu się przez gruz zdewastowanej stacji, wycinanie otworów w plastali włazów i ścian mógł być bardzo przydatny. A na frachtowcu w tej chwili i tak nie było dla niego zbyt wiele do roboty. Jak zresztą wspomniał mu Dragos jego małe drony też by się przydały na stacji. Ot mogły wlecieć w te różne zakamarki by wiedzieć co tam jest dalej. Bo może gdzieś nie dało się wejść albo nie było sensu jeśli nie było tam nic ciekawego albo po prostu ślepy zaułek. Tak, miał sporo roboty jako robotyk. Jako informatyk też.

Sprawdził te logi z hibernatorów. Ale nie znalazł tam żadnych śladów ingerencji z zewnątrz. Wyglądało jak zgodnie z czasem pokładowym najpierw cała ósemka załogi pakuje się do swoich komór jeszcze w Pegasusie. Potem Chris uruchamia aparaturę kriogeniczną i funkcje życiowe powoli zamierają przez 3 kolejne doby. Aż pod koniec tej 3-ciej doby gdy wszystkie światełka wszystkich komór świeciły się na zielono a procedura była zakończona sama Chris pakuje się do swojej komory i powtarza tą procedurę. Ale u SP nie trwało to tak długo jak u ludzi dlatego i zamrozić i odmrozić było bez porównania krócej i łatwiej. Dlatego właśnie często to SP pełniły funkcję osoby odpowiedzialnej za kriogenikę tak jak Chris u nich.

Potem się nic specjalnego nie działo z tymi hibernatorami. Aż nastąpił ten blackout. A po nastąpiła procedura odmrażania. Czyli podobnie jak z zamrażaniem tylko w odwrotnej kolejności. Najpierw komputer główny wybudził Chris. A ta gdy opuściła swoją komorę rano 1-go dnia odpaliła procedurę wybudzania reszty załogi. A 3 doby później procedura dobiegła końca, żel kriogeniczny został odessany i z kabin zaczęli wynurzać się zamroczeni i zdezorientowani załoganci. To już pamiętał osobiście.

Ale żadnych śladów ingerencji w hibernatorach. Przynajmniej w oprogramowaniu i pamięci. Ale Chris i Seth pobrali próbki żelu i substancji odżywczych. Twierdzili, że tutaj też nie ma śladów innego mrożenia i rozmrażania. Więc nawet gdyby ten blackout jakoś wykasował ślady cudzej ingerencji przy hibernatorach to chyba nie powinien wpłynąć na te fizyczne próbki. A te wydawały się pasować do ok 5 dekad uśpienia.

No i był jeszcze system bezpieczeństwa i logi głównego komputera. Tam na kamerach też widać było na własne oczy to co tak bezosobowo pokazywały logi hibernatorów. Najpierw krzątanina przy zamrażaniu w Pegasusie, potem czasem jak Chris tam śmiga na przyspieszonym tempie sprawdzając coś przy kabinach i na samym końcu jak sama włazi do swojej kabiny. To samo już tutaj przy wybudzaniu. A, żeby oszukać te logi trzeba by się włamać do głównego komputera “Aurory”. Co dało się zrobić właściwie tylko z mostku albo zapieczętowanych pomieszczeń z hardware systemu. Co by oznaczało, że najpierw obcy musiałby się tam znaleźć. Czego znów nie potwierdzały zapisy z obu tych pomieszczeń. Ani korytarzy jakimi obcy musiałby się dostać do tych pomieszczeń. Wyglądało więc, że lot zaczął się w Pegasusie standardową procedurą zamrażania i podobnie się zakończył w Antaresie. Co prawda wybudzanie było bardzo ciężkie ale technicznie odbyło się zgodnie z procedurami. I Vicente nie znalazł żadnych śladów ingerencji z zewnątrz. Nawet ingerencji kogoś z załogi gdyby wykluczyć udział obcych osób.

Podobnie pamięć osobista Chris nie przyniosła jakiegoś przełomu. Pilot udostępniła swoją pamięć od początku przepustki w Pegasusie po 5-ty dzień po przebudzeniu już w Antaresie. Czyli do momentu gdy cała załoga już była wybudzona i spotkała się pierwszy raz w komplecie na pierwszym posiłku w mesie. To co działo się wcześniej i potem zatrzymała dla siebie. Jeśli nie chciał szturmem brać jej zabezpieczeń i gwałcić jej zaufania to ten zapis musiał mu wystarczyć. Zwłaszcza, że raczej nie przegapiłaby próby takiej kradzieży danych. To była właśnie trudność między hakowaniem bezcielesnego komputera a zaawansowanego SP-ka prawdopodobnie z własną samoświadomością. Odpadało wiele sztuczek jakie zwykle działały na komputerach. Zaczynając, że do każdego komputera wystarczyło się podpiąć odpowiednią konsolą a przy świadomym androidzie już samo to było nie lada wyzwaniem jeśli tego sobie nie życzył. Chris pozwoliła mu zbadać swoje zapisy no ale na udostępnionym wycinku który był najbardziej podejrzany.

W kopii tej pamięci nie znalazł nic co by świadczyło, że blondynka dała komuś ingerować w zasoby swojej pamięci. Nie znalazł nowego oprogramowania, ukrytych komend, pluskiew jakie mógł zostawić inny haker ani nic takiego czego by już nie sprawdzał wcześniej. Ostatnie zapis o przeglądzie kogoś z zewnątrz był sprzed paru dni. Gdy on sam sprawdzał stan Chris jak zniosła tą niecodzienną podróż. Przedostatni był z Pegasusa. Też przeprowadzony przez niego samego. Rutynowa kontrola przed lotem, jak oni sami odwiedzali Seth przed i po locie. I nic więcej.

Z nagrań osobistych Chris też w większości było widać było znajome twarze i wnętrza z “Aurory”. To pierwsze wspólne śniadanie po przebudzeniu. Wcześniej dość dramatyczne wybudzanie gdy z punktu widzenia kamer Chris było widać jak cała załoga słania się, wstaje, upada, ślizga się i znów mdleje w komorze kriogenicznej. Jak Chris jako jedyna co była wtedy na własnych nogach podtrzymuje kogoś pod prysznicem, podnosi na nogi, pomaga wyjść z komory, prowadzi do kajuty, odwiedza z posiłkiem w tej kajucie czy mówi coś, że będzie dobrze pomagając komuś wstać z tej śliskiej, pełnej rozchlapanego żelu podłodze. Niewiele z tego przebudzenia Vicente pamiętał. Reszta żywej załogi też nie. Ale blondynka miała wtedy kupę roboty by ich doprowadzić do porządku.

Wcześniej były nagrania jak sama Chris odpina się z aparatury kriogenicznej i wychodzi z niej. W porównaniu do tego jak budzili się jej koledzy to prawie bezboleśnie. Potem prysznic by zmyć z siebie ten kriożel i kontrola kapsuł hibernatorów. I tak przez 3 doby nic specjalnego się nie działo Chris kursowała między hangarem i dropshipem, mostkiem, kuchnią i hibernatorami przygotowując statek na przyjęcie swojej załogi.

Wcześniejsze nagranie pokazały zasypianie w hibenatorach. Potem te dwa tygodnie lotu z portu do bramy co też pamiętali osobiście. Teraz widzieli samych siebie widzianych cyberoczami Chris. Przy rutynowych zajęciach i rozmowach przed rutynowym lotem. A potem sama przepustka w porcie. Znów przewijały się te same wnętrza i twarze z frachtowca. Ale i nowe. Te z portu, z barów, urzędów, sklepów, ulic, klubów i to jak Chris spędzała swój wolny i służbowy czas przez dwa miesiące jakie spędzili w Pegasusie od przyloty, przez konserwacje sprzętu, statku, rozładunek, załadunek aż wreszcie przygotowania do kolejnego lotu na Deneb.

Niektóre rzeczy były wręcz nudne do oglądania. Ot kolejna rozmowa służbowa z kimś załogi, z celnikiem, urzędnikiem czy paplanina o niczym jaką zapomina się już pół dnia potem. Przynajmniej ludziom. A niektóre były całkiem ciekawe jak przygody Chris w klubach czy pokojach hotelowych na przepustce. Ale nie znalazł nic co by wskazywało na ingerencję z zewnątrz w pamięć czy oprogramowanie ich specjalistki od kriogeniki.

A taka ingerencja powinna zostawić jakiś ślad. Coś co można było przegapić przy rutynowej kontroli ale raczej powinno wyjść na jaw jak taki ekspert jak Sanchez specjalnie szukał i wiedział czego szukać. SP miały wiele zalet w stosunku do śmiertelnych ciał. Nie musiały spać, jeść, pić, oddychać. Nie były im tak groźne wykrwawienia, nie czuły bólu chociaż mogły go odgrywać. Więc jak człowiek stracił kończynę to mógł się wykrwawić w parę minut. Syntek zakładał blokady uszczelniające i bez mrugnięcia oka mógł funkcjonować dalej. Latami jeśli by było trzeba.

A jednak i SP miały swoje słabości. Istniały specjalne rodzaje broni przeciwko robotom, elektronice czy mocno “zadrutowanym” cyborgom takich jak Zeeva. I taką broń co niewiele robiła ludziom dla nich była groźna albo i śmiertelna. Nie znalazł bowiem żadnego momentu ani w hardware ani software Chris by świadomie dała się rozpruć i podpiąć jakiemuś obcemu hakerowi. Tak jak mówiła wczoraj w mesie jedyny haker jakiemu dała się zbadać to Vicente. Mógł ktoś mimo wszystko wgrać jej takie dane. Ale wcześniej musiałby się do niej zbliżyć. Co ostatecznie jak pokazywały nagrania z klubów i hoteli nie było takie niemożliwe. Ale po zbliżeniu SP powinien poddać się badaniu specjalną aparaturą. Taką jaką stosował i Vicente. Jeśli SP nie miał na to ochoty trzeba było go zmusić. Co dało się zrobić przy pomocy odpowiedniej broni. Taka broń jednak zostawiała ślady i fizyczne i wewnętrzne. Od zewnątrz to mogły być coś jak oparzenia od elektrod tam gdzie trafiły obezwładniacze. Albo opuchlizna na skórze przy obszarowym działaniu. Chris nie miała żadnych takich śladów. A samo obezwładnienie powinno zostawić ślad przeciążenia w obwodach i pamięci CPU. Pamięć powinna się jarzyć na czerwono przeciążeniami jak kokpit myśliwca podczas walki manewrowej i to po trafieniu. Żadnych takich stanów alarmowych nie znalazł. Ani w jej przewodach i lokalnych nośnikach pamięci rozsianych po jej ciele ani w CPU. Sama pamięć CPU jeszcze mogła być sprokurowana i wgrana by widać było to co teraz było widać. Ale powinien znaleźć ślady takiej operacji, zwłaszcza teraz jak grzebał w samym kodzie a nie znalazł. Jakby jakoś to jednak trafił na kogoś lepszego od siebie i jednak by nie wykrył teraz takiej operacji zostawały jeszcze te lokalne nośniki danych pomocnicze. By je sfałszować trzeba by każdy jeden wydłubać i wgrać to samo co w CPU. A to powinno znów zostawić ślady na powłoce wewnętrznej czyli na skórze i mięśniach pod nią. A tu znów Chris nie miała żadnych takich śladów. Więc chociaż przebadał ich pilot dogłębnie i na wylot nie znalazł żadnego śladu cudzej ingerencji w jej pamięć i oprogramowanie. Ale znalazł też coś ciekawego. Wewnętrzne zapisy CPU od momentu zaśnięcia w kriokomorze do momentu wybudzenia nie pokazywały nic specjalnego. Pasowało to do praktycznie wyłączonego syntka podczas kriosnu. Ale były. Zupełnie jakby CPU Chris nie uległo blackoutowi jaki spotkał wszystkie inne komputery na statku. A sam zapis trwał 53 nudne lata. Więc teraz pokazywał 2576 rok. Co mniej więcej się zgadzało z tym co udało się oszacować innymi sposobami.

Ponownie też przeprowadzono kontrolę włazów i luków frachtowca zarządzoną przez kapitana. Ale pamięć głónego komputera nie alarmowała żadnymi naruszeniami powłoki. W Antaresie nie było żadnych naruszeń powłoki statku póki załoga nie zaczęła wypuszczać sond i dropshipa w przestrzeń by zbadać dryfującą stację. A wcześniej ostatnim ruchem było zamknięcie się włazu osobowego nim odbili w porcie Pegasusa. A tak to 100% hermetyczności. Nikt nie wchodził nikt nie wychodził.

Jericho na prośbę Alice sprawdził pręty które mieli teraz załadowane do reaktora. Na wypadek gdyby komputer się mylił, kłamał, sensory w reaktorze mówiły nieprawdę lub uległy awarii można było jeszcze z pomocą robotów i wysięgników pobrać kawałek pręta do zbadania. Coś co czasem się przeprowadzało to kontroli jakości czy z innej okazji. Robot pobrał niewielki kawałek pręta uranowego i wrzucił go do pojemnika na próbki gdzie można było go zbadać. Próbka okazała się mieć zbliżone właściwości do tego co mieli w pamięci komputera o prętach załadowanych przed podróżą na Deneb. Wyglądało więc na to, że to wciąż są te oryginalne pręty jakie zatankowali na Pegasusie. I zdradzały to co Jericho odkrył już wcześniej czyli, że są wręcz nienaturalnie świeże i soczyste świadcząc, że właściwie nie były używane. Co było o tyle pozytywne, że ta porcja prętów mogła wystarczyć frachtowcowi na lata, może nawet na dekady. Przerażającą większość mocy reaktory zużywały bowiem na rozpędzenie i wyhamowanie statku do tych kosmicznych prędkości. A gdy statek zmieniał się w stacjonarną bazę nie opuszczającą systemu gwiezdnego to nagle miał całkiem sporo energii do wykorzystania.

Na kolacji ekipa eksploratorów “Archimedesa” mogła się pochwalić tym co im się udało zwiedzić dzisiaj na stacji. Ta droga jaką przedarli się przez zawalone przejście poprzedniej nocy pozwoliła się dostać do centrum. Właściwie przelecieć bo tam już właściwie panował stan nieważkości. Mroczne, zimne zakamarki, tam zawalone, tu zdewastowane, gdzieś się coś rozlało, próbowało palić, czasem było przebicie i atmosfera uciekła na zewnątrz. Ale chociaż było trochę straszno to ostatecznie poza tym biernym oporem jaki stawiał chyba każdy kosmiczny wrak nic złego im się nie przytrafiło. Za do dotarli do samej głównej sterówki. Tej która zarządzała całą stacją. Ale odbili się od pancernych drzwi.

Pancerne drzwi i ściany. Tak jak to sprawdził wcześniej Ryan. Tutaj musiały być zbudowane podobnie. Takim ręcznym przecinakiem jaki mieli ze sobą mogli tylko lakier opalić. Może ten robot inżynieryjny co go Tony kazał przygotować Sanchezowi. Może by dał radę. Tak, zwłaszcza jakby patrzeć tak z perspektywy paru dni. To chyba w końcu powinien się przepalić przez te drzwi. Z informacji jakie znalazł Ryan wynikało, że to centrum dowodzenia to praktycznie niezależne pomieszczenie. Z własnym generatorem, spż i systemem komunikacji co mogło działać niezależnie nawet jakby straciło kontakt z całą resztą połączeń ze stacją. Pancerne ściany były jak burty statku to nawet robotem nie było się łudzić, że się przepali. To już potrzebny byłby sprzęt taki jak w stoczniach. Albo głowica bojowej torpedy stworzonej do przebijania pancerzy. Jedynym słabszym elementem wydawały się drzwi. No ale słabszym nie znaczy słabym jak dysponowali tym co mieli.

Była jeszcze rury i przewody techniczne. Te co normalnie łączyły centrum z resztą. Normalnie nie dało się nimi wejść do środka. Ale jak znalazł w komputerze jakiś przypadek, że na jednym statku zablokowana tak załoga wywaliła otwór po swojej stronie i wydostała się nimi na zewnątrz. Nie był ekspertem od ucieczek z wraków ale wydawało się, że jak znajdą odpowiednie przewody czy rury to jest szansa, że uda się dostać do środka. Chociaż pewnie bez plecaków więc czas działania w skafandrze byłby ograniczony.

Przez niewielkie okienko w jednym z drzwi wydawało się też, że przy jednej ze ścian jest jakaś plama cienia. Bez światła nie było widać wiele więcej. Mogła to być jakaś plama czy ślady dymu na jasnej ścianie. Ale mogła też być dziura. Jak tak to mogła być na tyle duża by przez nią próbować przeleźć. Tylko nie wiadomo czym to było i jak dziura to czy jest na wylot. Jak to ostatnie to w którymś z sąsiednich pomieszczeń się kończy.

I była jeszcze jedna opcja. Przywrócić zasilanie. Wtedy stanie się światłość tak jak w 12-ce. Teoretycznie gdyby wróciła energia powinny działać też komputery. I te do hakowania drzwi do centrum i te w samym centrum. A, żeby przywrócić zasilanie trzeba było obudzić reaktor. Drogę do reaktora udało im się odnaleźć. Spory był. Nowszej generacji niż ten co mieli na “Aurorze” no ale to trudne nie było bo i “Aurora” od dawna nie pachniała farbą fabryczną po wyjściu ze stoczni. Bez działających komputerów nie dało się skontrolować w jakim stanie jest reaktor “Archimedesa”. Na oko centrala sterująca wydawała się być w porządku. Ale co jest w samym reaktorze nie było wiadomo. Nie było też widać co jest w magazynie paliwa. Chociaż zamknięte klapy poszczególnych sektorów sugerowały, że powinny być tam gotowe do użycia pręty paliwowe. To niosło ze sobą jednak realne ryzyko. Bez energii obiekt właściwie mógł stosować tylko bierny opór. Ot, grubość i wytrzymałość ścian, włazów, trudność dostępu i czasem jakiś gruz utrudniający fizyczny dostęp a czasem wyrwa w ścianie czy korytarzu pozwalajaca na skrót. Ale gdyby system odzyskał zasilanie to i systemy bezpieczeństwa też by ożyły. Co wtedy by zrobiły tego do końca nie było wiadomo.

Więc kolejny posiłek w mesie znów stał się okazją aby się spotkać w większej grupie, pogadać co się komu przytrafiło i zaplanować zadania na dzień kolejny.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 15-11-2020 o 02:56.
Pipboy79 jest offline  
Stary 23-11-2020, 00:30   #98
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
- Jak widzicie na modelu porównawczym – Ryan wskazał tunel techniczny i przewody wentylacyjne na hologramie – w jednym przypadku było możliwe wyjście z centrum bez potrzeby przebijania się przez pancerne drzwi. Jeżeli na Archimedesie jest podobny układ zabezpieczeń, a jest szansa, że tak, to można ominąć blokadę czołgając się tunelem. Może bez dodatkowego tlenu, ale zawsze coś. I jeżeli trzeba by było coś przepalać, to tylko ściankę działową, a nie ochronny pancerz. Tak mi się wydaje, że centrum to musi być sieć pomieszczeń o ograniczonym dostępie, ale jednak – dostępie. A skoro tak, to można tam wejść na kilka sposobów. Żaden budynek czy też stacja nie są na 100% bezpieczne. Trzeba się wykazać pewną elastycznością w kontaktach z klientami, serwisantami, obsługą i odwiedzinami wyższego stopniem personelu. Musimy teraz wykorzystać tą elastyczność. I poszukać obejścia pancernych drzwi. Przejrzę zapisy z sond, które mapowały korytarze i spróbuje wyśledzić, gdzie mogą być wejścia do tunelu technicznego czy przewodów wentylacyjnych. Najwięcej powie nam wizyta na Archimedesie, ale warto wiedzieć jak najwięcej już przed wylotem. I tak myślałem o dodatkowych butlach z tlenem, jeżeli nie wszystkie miejsca w Blackhawku będą zajęte.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 23-11-2020, 16:35   #99
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tony nie przerywał Ryanowi, gdy ten dzielił się ze wszystkimi swoimi przemyśleniami. Przemyśleniami - zdaniem Tony'ego - całkiem trafnymi.

- Zorganizować wieksze zapasy tlenu na Archimdesie powinniśmy - powiedział, gdy Ryan skończył mówić. - Dropship przywiezie je bez problemu, a dalej przeniesiecie je sami. Założycie bazę i przygotujecie się do szturmu na centralę.
- Pozostaje do rozwiązania kwestia zapasowych butli z tlenem podczas prac w tunelach technicznych - mówił dalej. - Trzeba to rozwiązać, inaczej wyprawa kanałami odpada. A dokładniej - zostaje na jakiś czas odłożona, aż nie wyczerpiemy innych możliwości.
- Gdy wrócicie, na Archimedesa poleci druga grupa. Zbada to, co zostało po sektorze ósmym, a potem przeszuka stację pod kątem zapasów.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-11-2020, 21:45   #100
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Myślę, że warto spróbować odpalić generator na Archimedesie – rzuciła Alice w przestrzeń messy. Nie odzywała się do nikogo konkretnie, po prostu przedstawiała pomysł. Kropelki wody spływały jej z jeszcze lekko wilgotnych, upiętych wysoko włosów.

Ostatnie dwie dobry spędziła na łączeniu kabelków w ogrodzie. I Usuwaniu suchych badyli. W saunie. Prawdziwie fascynujące zajęcie.

W sumie była to miła praca, mimo że niespecjalnie angażująca intelektualnie to pozwalała odsunąć myśli o tym, że resztę swojego życia spędzi dryfując nie wiadomo gdzie, bez nadziej na cokolwiek, poza kolejną pogawędką z Agnes, czy odprężającym seksem pod prysznicem u Tonego (jako że był kapitanem, miał największa kajutę, a co za tym idzie największy.. prysznic , co stwarzało różne możliwości. A Alice coraz gorzej znosiła samotne noce, kiedy miała za dużo czasu na rozmyślania).

Oczywiście, z punktu widzenia samopoczucia załogi, odbudowa ogrodu była zadaniem ważnym i istotnym, jednak jako taka nie przybliżała ich do niczego. Alice chciała zająć się czymś, co wymagało większych umiejętności niż obsługa wyciągarki. Jej mózg też wymagał pożywki.

- Chciałabym się tym zająć. W każdym razie – rzuciłabym okiem na ten reaktor – stwierdziła.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172