Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-01-2010, 23:48   #51
 
Puzzelini's Avatar
 
Reputacja: 1 Puzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwu
-Ash...- Głos Kastora ledwo do niej dotarł - Ashley, może lepiej jak je ubierzesz. To chyba nie czas, na...
Dziewczyna westchnęła teatralnie, na tyle głośno by Kastor który stał za jej plecami usłyszał. Zdjęła Jego ręce, ze swoich barków, po czym objęła się nimi w pasie. Oparła głowę o jedno z Kastora ramion i wystawiła twarzyczkę do słoneczka.
- Nie marudź - mruknęła cicho - To miejsce jak z moich snów... Jeszcze chwilkę...
 
__________________
Marihuana to jedyna trawa, która może skosić ogrodnika ;]
Puzzelini jest offline  
Stary 04-01-2010, 01:21   #52
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Na Skrzydło Śmierci! Tyle wody! - zdumiewał się Szepczący z Duchami, gubiąc się spojrzeniem w niezwykłym dla niego widoku fal pluskających w iście hipnotycznym rytmie. Najwyższego wysiłku jego woli wymagało to by nie pognać wraz z innymi ku miejscu przeplatania się żywiołów, by nie zedrzeć z siebie pancerza i nie wskoczyć do tej tajemniczej Wielkiej Wody, by nie rzucić się w drobny piach plaży. Przełknął to jednak. Przez te pół roku inni pokpiwali sobie z niego i jego gorliwości przy każdej próbie, teście i ćwiczeniu. A przecież ... to tak łatwe do zrozumienia... Łatwe, ale dla kogoś urodzonego na Świecie Równin - jego lud miał wielki dług wdzięczności wobec Mrocznych Aniołów. Dług wielki, zabarwiony goryczą i podszyty wstydem. Tak niewiele zabrakło by cały świat Ludu Równin obrócił się w niebyt pod ciosami wirusowych bomb Exterminatusu, a to wszystko przez słabość, ignorancję i brak czujności... Tylko poświęcenie wojowników Skrzydła Śmierci ocaliło planetę przez potworną grozą Genokradów. Jak tu dziwić się że marzeniem każdego chłopca, z każdego plemienia na Wielkich Równinach, jest wspięcie się jak najwyżej w szeregach Mrocznych Aniołów i dostąpienie zaszczytu przydzielenia jednej ze świętych zbroi Terminatorów?! Dlatego też Jerra zacisnął zęby i stał wraz z Gorkym i Samirem, mierząc tego ostatniego spojrzeniem złym, choć również i zawierającym niechętny szacunek. Samir miał swoje powody (o których nigdy nie wspominał) by być najlepszym w drużynie... Szepczący z Duchami szanował to, ale ... to nie Samir będzie najlepszy, dopóki Jerra żyje.

Przez chwilę zazdrośnie przyglądał się dziewczynom, przeniósł wzrok na Ashley i Kastora, zauważając w chłopaku jakieś dziwne emocje... Otworzył usta by odezwać się do nich, ale twardy głos sierżanta rozbrzmiał szybciej.
- Co tutaj się wyprawia? Czy wam się wydaje że jesteście na jakichś wakacjach... natychmiast do szeregu! Nie chciałbym być w waszej skórze jeśli cało wrócicie na skałę.

Szepczący z Duchami skrzywił się lekko i nachmurzył. Sierżant, oczywiście, osiągał znakomite wyniki w trakcie szkolenia, ale czasami...
- Bracie-Sierżancie - rzucił by nieco odciągnąć uwagę przełożonego od reszty drużyny - jaki kierunek marszu? Jakie tempo? Mamy czas na porządny zwiad czy gonimy przed siebie? - skrzywieniem ust dał znać co myśli o tym ostatnim...

Po wysłuchaniu instrukcji Jerra, korzystając z przywileju faktycznego dowodzenia zwiadem, rzucił do Ashley i Samira oraz reszty grupy:
- Idziemy w formacji klina. Ja na szpicy - w tym terenie będę do stu kroków przed wami, więc nie panikować jeśli zniknę z pola widzenia. Ashley - prawy bok, Samir - lewy, pięćdziesiąt kroków dopóki nie dojdziemy do innego terenu. Cisza radiowa, tylko nasłuch, porozumiewamy się gestami. Żadnego beztroskiego włażenia na szczyt wzgórza, pilnować odstępów w grupie głównej!
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 04-01-2010, 09:36   #53
 
Rahaela's Avatar
 
Reputacja: 1 Rahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputację
Rozrzedzony las zaczął gęstnieć zakrywając gałęziami i liśćmi promienie słońca. Trawa ustąpiła miejsca miękkiemu mchu, który lekko pluskał pod stopami żołnierzy. Jerra na początku trzymał się w wąskim szyku, mając co jakiś czas Ashley i Samira na oku. Jednak wraz z gęstniejącą florą stawało się to co raz bardziej trudne. Dżungla zachwycała rozmaitością zapachów i barw, kolorowe ptaki na drzewach, wszechobecne owady, barwne kwiaty oraz grzyby na ziemi. Jerra z każdym krokiem przyśpieszał bardziej niknąc wkrótce między rozłożystymi liśćmi krzewów.

Oddalił się już sporo, na odległość ponad 100 kroków, gdy usłyszał pękniecie gałęzi na drzewie za sobą. Obejrzawszy się za siebie zauważył olbrzymi spadający cień z świetlistymi punktami. Czasu na reakcje nie było praktycznie wcale, ale starczyło go na wygięcie się bardziej w tył. Srebrne szpony musnęły policzek rozrywając skórę, gorąca krew trysnęła w oczy zasłaniając świat czerwienią. Na ręce odezwał się ogniście rwący ból, który wymusił naciśnięcie spustu bolt pistoletu, a następne ostre cięcie wymusiło jego wypuszczenie. Pocisk eksplodował w mniejsze drzewo, które trzasnęło i spadło pomiędzy Marine, a bestie. Gałęzie drzewa odepchnęły chłopaka o parę kroków. Oślepiony własną krwią Jerra zdobył sekundę na oddech, jego dwa serca biły jak plemienne bębny, a krew huczała w głowie. Żołądek skurczył się, a zimny pot wstąpił na ciało. Przeraźliwy ryk bestii zwiastował jej kolejny rychły ruch...

Towarzysze w tyle usłyszeli huk pocisku z boltera, jedno z drzew na horyzoncie się zachwiało i zaczęło walić. Wkrótce potem dobiegł stamtąd dziki ryk płoszący ptactwo...

W tej turze uda się dobiec Samirowi i Ashley na tyle by zobaczyć co się dzieje między krzakami, reszta będzie trochę w tyle za nimi, broń palna nie sięgnie celu.
 
Rahaela jest offline  
Stary 04-01-2010, 10:33   #54
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Szepczący z Duchami niesłyszalnie odetchnął z ulgą gdy sierżant nie wniósł jakiegoś zdecydowanego sprzeciwu. Dzięki temu ma możliwość dyktowania własnego tempa marszu, co oznacza większe szanse na zachowanie własnej skóry w całości - nieprzypadkowo niektórzy nazywają człowieka na szpicy mięsem armatnim...

Ruszył do przodu, z bolterkiem w dłoni i mieczem na plecach. Spokojnie i metodycznie przeszukiwał teren, świadom tego że ten świat jest widziany przez niego po raz pierwszy. Od czasu do czasu kontrolował też sektory Samira i Ashley, zmarszczył czoło widząc że oślepiony słońcem Gorky wlecze się na końcu, nieco odstając. Wskazał sierżantowi wrażliwego na słoneczne promienie chłopaka, pokazał by ktoś patrolował też sektor z tyłu.

Z ulgą zanurzył się w wilgotny cień między drzewami. Gęstwina powinna obudzić większą jego czujność, ale nagrzewający się pancerz gnał go do przodu. Wkrótce miał tego pożałować...

Trrrach! Trzask gałęzi za późno przypomniał mu o tym że za bardzo skupił się na najniższym piętrze roślinności! Za późno też pociągnął za spust, tracąc chwilę na wyrwanie palca zza kabłąka, trzymanego tam by uniknąć przypadkowego strzału! Ból przeszył mu ciało gdy szpony bestii trafiły go wielokrotnie, rozpylona krew trysnęła naokoło!

- Aaaa! - krzyknął i zacisnął zęby gdy szok próbował unieruchomić mu kończyny. Zmusił się do ruchu, odskakując przed chłoszczącymi gałęziami walącego się drzewa. Ledwo widząc przez czerwień plamiącą mu oczy dostrzegł że ma jedynie sekundy nim bestia dopadnie go ponownie.

Pistolet! Za daleko!!! - zmusił się do myślenia, gorączkowo chwytając lewą, sprawniejszą dłonią za rękojeść miecza. Wyrwał go z pochwy i włączył na najwyższe obroty, desperacko mając nadzieję że zwierzę (jeśli jest to zwierzę...) bodaj na chwilę zawaha się wobec wyjącego mechanizmu napędzającego łańcuch.

- Kontakt, jestem ranny! - uderzył we włącznik komunikatora. Odskoczył za pobliskie drzewo, by choć w ten sposób zyskać na czasie i zdążyć zetrzeć krew z oczu ledwo funkcjonującą prawą ręką! Jeśli jednak potwór rusza od razu, Jerra nie zatrzymuje się lecz przesuwa by drzewa jak najdłużej oddzielały go od przeciwnika, jednocześnie gorączkowo usiłując dojrzeć czym jest stworzenie i znaleźć jego słabe punkty!

- Ogień serca, ogień nieba! - dyszy pieśń śmierci trzęsąc się w objęciach bólu i adrenaliny błyskawicznie pompowanej do krwiobiegu, desperacko mając nadzieję że zwierzę nie rzuci się znowu całym impetem... Jeśli jednak - unika i tnie w nogę usiłując okulawić potwora, by choć na ziemi go spowolnić. Gdyby zwierzę atakowało "ostrożniej", starając się chwycić czy uderzyć samą łapą, Jerra odbija ciosy próbując wbić miecz w ścięgna czy większe naczynia krwionośne, cały czas starając się by jakieś drzewo stanowiło przeszkodę między nim a drapieżnikiem...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 04-01-2010 o 14:53. Powód: Dopisek
Romulus jest offline  
Stary 04-01-2010, 16:56   #55
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dżungla...już Kastor zdążył ją znienawidzić.

Była zielona i ładna, ale...było tu gorąco i parno. Kastor nie przywykł do takich temperatur i czuł że się udusi w swym pancerzu. Było mu niewygodnie, parne powietrze odbierało oddech, pancerz wysysał siły z każdym krokiem. Ravnos marzył, żeby go z siebie zdjąć, ale nie mógł. Szedł kilkanaście kroków za sierżantem Azraelem, na którego tutejszy klimat jakoś nie wpływał. A sam Ravnos czuł jakby się gotował żywcem w swojej zbroi.
Ale narzekanie na drogę i miejsce, chyba nie byłoby dobrym pomysłem. Azrael mocno się rozwścieczył tam na plaży, więc lepiej byłoby go nie drażnić bardziej.
No cóż...pozostało zająć czymś innym umysł, niż upał i robale, które upodobały sobie chyba Kastora. Więc rozmyślał o tym, co przydarzyło się na plaży...o tulącej się do niego Ashley.
O tym, jak ją obejmował w pasie. Było to miłe i zaskakujące doświadczenie.
I pozwalało zapomnieć o niedogodnościach obecnej sytuacji.

Strzał, a potem głos w komunikatorze...To szybko wyrwało Kastora z rozmyślań. Rozejrzał się sięgając po miecz. Zapachy dżungli nieco się zmieniły, oprócz zapachu gnijącej ściółki i kwiatów, czuć było też...krew. Dżungla była gęsta i ograniczała, a Kastor nie czuł się zbyt pewnie, trzymając bolter...więc wybrał miecz. Wolał nie postrzelić przez przypadek jednego ze swych towarzyszy. Ruszył w kierunku odgłosów walki trzymając się z prawej strony sierżanta. Wszak nie wiedzieli, na co przyjdzie się im natknąć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 05-01-2010, 00:53   #56
 
kaufi's Avatar
 
Reputacja: 1 kaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwu
Jerra, jak zwykle milion pytań, i choć czasami wydawał się taki dziecinny to był również bardzo zmobilizowany do tego żeby coś osiągnąć.

-Idziemy w formacji klina. Ja na szpicy - w tym terenie będę do stu kroków przed wami, więc nie panikować jeśli zniknę z pola widzenia. Ashley - prawy bok, Samir - lewy, pięćdziesiąt kroków dopóki nie dojdziemy do innego terenu. Cisza radiowa, tylko nasłuch, porozumiewamy się gestami. Żadnego beztroskiego włażenia na szczyt wzgórza, pilnować odstępów w grupie głównej!-

Czasami jednak jego zaangarzowanie było, no cóz, po prostu śmieszne.

-Uspokój się Jerra, nie jesteś jedyną osobą która była na wykładach. A teraz ruszajmy.-

Gdy tylko ruszyli i nikt nie patrzył uśmiech pojawił się na twarzy wojownika... ale tylko przez chwile.

***

Nagle sielankowy marsz przerwał pojedyńczy strzał, walące się drzewo no i wreszcie komunikat.

-Kontakt, jestem ranny!-

No i jest... pierwszy kontakt. Sirżant podniósł rękę pokazując reszcie za nim żeby stanęli po prawej i lewej stronie, następnie jego dłoń skierowała się do komunikatora.

-Ashley i Samir, bieg łukiem w kierunku drzewa, najpierw się spotkajcie a potem ruszać do przodu. Jerra idziemy po ciebie.-

Gdy tylko skończył mówić, wydał komęde do przodu, i z szotgunem w ręku poprowadził skład w kierunku zwalonego drzewa.
 
__________________
"because, if you confess with your mouth that Jesus is Lord and believe in your heart that God raised him from the dead, you will be saved."

Rom 10:9

Ostatnio edytowane przez kaufi : 05-01-2010 o 00:56.
kaufi jest offline  
Stary 05-01-2010, 01:15   #57
 
Puzzelini's Avatar
 
Reputacja: 1 Puzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwu
Gdy padły instrukcje co do poruszania się, Ashley skinęła Długowłosemu głową, z wielkim zapałem... Ten zapał jednak tłamszony przez upał i ciężar ekwipunku zmalał nieco z czasem jak poruszała się między drzewami.

Najpierw strzał, a później walące się drzewo. Dziewczyna podbiegła szybciej kilka kroków do przodu.
- Kontakt, jestem ranny! - na paniczny głos Jerry, Ashley aż przystanęła wpatrując się w miejsce, gdzieś gdzie jeszcze niedawno zniknął Jej z pola widzenia.
-Ashley i Samir, bieg łukiem w kierunku drzewa, najpierw się spotkajcie a potem ruszać do przodu. Jerra idziemy po ciebie.-
- W drodze do celu - odpowiedziała, przeskakując kolejne wystające konary na jej drodze...
 
__________________
Marihuana to jedyna trawa, która może skosić ogrodnika ;]
Puzzelini jest offline  
Stary 11-01-2010, 22:21   #58
 
Rahaela's Avatar
 
Reputacja: 1 Rahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputacjęRahaela ma wspaniałą reputację
Samir i Ashley biegli co tchu dużymi susami przeskakując co większe krzaki i przeszkody. Gdy tylko było coś widać zza krzaków Samir nacisnął na spust pistoletu wystrzeliwując niecelną serię dwóch pocisków z pistoletu. Reakcja towarzysza uratowała by może Jerrego przed nieprzyjemnym ciosem od bestii.


Neofita ledwie nadążał parować mieczem ciężkie uderzenia pazurami. Cios za ciosem mocniej obciążał mięśnie ręki. Czarny potwór miał dwie pary łap na przodzie oraz był dwa razy większy od chłopaka co mogło się skończyć w każdej chwili bardzo paskudnie. Jednak pociski Samira wybuchły na tyle blisko by spłoszyć zwierze i opalic mu futro na plecach. Kotowaty spojrzał wściekle na nadbiegające posiłki i potężnymi susami zniknął w dżungli. Paskudne rany zaczynały powoli krzepnąc na policzku, dzięki implantom w ciele chłopaka. Ranna ręka wciąż jeszcze krwawiła i bolała przy ruchu.

Wkrótce nadbiegła cała drużyna zabezpieczając najbliższy teren...
 
Rahaela jest offline  
Stary 12-01-2010, 01:09   #59
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Szepczący z Duchami rozmazał krew po twarzy, w samą porę by zobaczyć zbliżającego się drapieżnika! Stwór, sam w sobie śmiertelnie groźny i szybki, miał jeszcze jedną cechę która niemalże zmroziła krew w żyłach Zwiadowcy - dwie pary przednich kończyn, zupełnie jak ...
- Genokrad!!! - krzyknął czym prędzej w ciągle włączony komunikator - uważajcie, może być ich więcej, atak z góry! - wrzasnął, wiedząc że może przypłacić to życiem jeśli zmierzający mu na pomoc oddział zatrzyma się i przyjmie bardziej zdatną do obrony pozycję.

- No chodź!! - wrzasnął wyzywająco, gdy nienawiść pokonała lęk i ból. Zwierz czym prędzej spełnił jego życzenie i wyjący miecz łańcuchowy zderzył się z pazurami, odrywając kawałki materii ze szponów, odbijając uderzenia wyprowadzane przez potężne ciało. Chłopakowi nie starczało czasu na cokolwiek innego poza rozpaczliwymi blokami. Może gdyby prawe ramie było sprawne i przy dwuręcznym chwycie, starcie wyglądałoby nieco inaczej, ale ciężar miecza w jednej dłoni, jeszcze do końca nie nawykłej do takiego obciążenia... Jakiś momentalny przebłysk kazał mu zmienić kierunek uderzenia i zablokować szczególnie podstępny, wypruwający wnętrzności atak. Zęby miecza szarpnęły szponami mięsożercy i wgryzły się w wierzch łapy, upuszczając nienaturalnie lśniącej krwi. Zwierzę zawyło i cofnęło poszarpaną kończynę, jego morderczy zapał nieco ostygł.

Bum! Bum! Dwa bolty eksplodowały nieopodal walczących i drapieżnik zwrócił głowę ku przybywającym. Jerra dostrzegł swą szansę ale opadający miecz przeciął jedynie konar w deszczu drzazg, gdy bestia niczym płynny metal odwróciła się i skoczyła w głąb lasu. Szepczący z Duchami ruszył za nim, ku miejscu gdzie na ziemi poniewierał się jego pistolet boltowy, ale zanim tam dobiegł, kota (?!) już nie było widać. Jerra zapomniał się i chwycił bolterek prawą dłonią, ta jednak, śliska od krwi, nie utrzymała ciężaru i pistolet upadł ponownie.

Neofita zawył w furii i zaciskając zęby powtórnie podniósł broń. Ręka drżała gdy unosił pistolet do strzału, a cały trud poszedł na marne bowiem dżungla skutecznie zamaskowała drapieżnika...

Szepczący z Duchami wpatrywał się gniewnie w ścianę lasu gdy drużyna przybiegła na miejsce. Dopiero teraz chłopak odwrócił się i spojrzał na przybyłych wcześniej. Domyślił się komu zawdzięcza ratunek. Pierwsze co jednak to podbiegł do sierżanta:
- Nie wiem co to było, spadło na mnie z drzewa i ... - odetchnął głęboko, spróbował wytrzeć policzek krwawiącym jeszcze mimo komórek Larramana przedramieniem, o mało co nie wypuszczając z uszkodzonej ręki bolterka, i ciągnął już głosem, który i tak tylko jemu może wydawać się opanowany i spokojny - Bracie-Sierżancie, to coś miało dwie pary przednich łap i jedną tylnych, zupełnie jak Genokrad. Ale było pokryte sierścią, nie chityną i wyglądało podobnie do lwa wzgórzowego - nieświadomie użył określenia w natywnym języku Świata Równin. Spojrzał ze zgrozą na sierżanta - nie wiem czy nie dotknął mnie jęzorem, jeśli to był Genokrad to ... mógł mnie zarazić ... - dreszcz przeszedł ciało chłopaka, gdy uświadomił sobie potworną groźbę zakażenia materiałem genetycznym Tyranidów, groźbę o której nawet po wiekach od wydarzeń na Świecie Równin snujący legendy jedynie szepczą. - Muszę znaleźć odłamki z jego szponów, do przebadania... - mówił automatycznie, gdy szok zaczynał przejmować go w swoje władanie. Zapomniany w kurczowo zaciśniętej garści miecz łańcuchowy ciągle wył, mieląc powietrze...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 12-01-2010 o 11:25.
Romulus jest offline  
Stary 13-01-2010, 23:38   #60
 
Puzzelini's Avatar
 
Reputacja: 1 Puzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwu
Biegła co tchu, omijając, bądź przeskakując pułapki jakie postawiła przed nią dżungla.
- Genokrad!!! Uważajcie, może być ich więcej, atak z góry! - Gdy usłyszała w uchu ostrzeżenie, byli już niemal przy drzewie. Dziewczyna rozejrzała się, wyszukując jakiegoś złowieszczego poruszenia i wtedy Samir wystrzelił dwa pociski... Ashley spoglądnęła w kierunku którym celował Neofita i zobaczyła jak wielka bestia odwraca się i ucieka a Jerra niczym w szalonym transie, próbuje... o...bolter mu wypadł... Zmrużyła oczy podchodząc kilka kroków do Długowłosego. Z dala od Niego powstrzymywał ją wciąż włączony, najpewniej nerwowym zaciskiem miecz łańcuchowy oraz mieszanka furii i gniewu na jego twarzy.
To pierwsza taka sytuacja... Cholera wie co mu strzeli do głowy!
- Sytuacja opanowana - jej głos zadźwięczał w uchu każdego z drużyny - Choć nie do końca mogę powiedzieć co z Jerrą. Sierżant zobaczy...
 
__________________
Marihuana to jedyna trawa, która może skosić ogrodnika ;]
Puzzelini jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172