Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-01-2012, 18:17   #291
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Ostermak. Piwnica pod domem burmistrza.

- On musi zapłacić! Musi! Oni wszyscy muszą zapłacić! Za Agnes! Za moją małą Agnes! -

Lipke był w amoku, kompletnie głuchy na rozsądne argumenty Gislana. Kuchenne ostrze drżało mu w dłoni, co i rusz kalecząc już i tak zmasakrowaną twarz Iskarioty. Za to pomysły Bruna dużo bardziej przypadły mu do gustu.

- Ogień? Ogień... Stos! Tak! Rozpalcie stos! Wielki stos! Spłoniesz w ogniu, słyszysz?! Stos! Rozpalcie stosy! Setki stosów! Spalić ich wszystkich! Tak! Idziemy! -

Bruno spojrzał porozumiewawczo na Gislana i obaj poszli przodem. Za nimi na górę wszedł Lipke, prowadząc przed sobą Iskariote. Krasnolud czekał tylko na właściwy moment. W końcu kto jak nie on, miał się znać na ochronie czyjegoś życia? Mijali właśnie drzwi do pokoju Agnes i Lipke zatrzymał się na chwilę, szklistym wzrokiem spoglądając na rzeczy martwej córki. Gislan natarł na niego gwałtownie, łapiąc za rękę trzymającą ostrze. Lipke nie był silnym przecinkiem, odleciał do tyłu i huknął o podłogę. Gislan złapał Iskaritoe i odepchnął go w przeciwnym kierunku, stając między nim i burmistrzem. Całą akcje wykonał na tyle sprawnie, że nikomu nic się nie stało.

- Zdrajcy! Podli zdrajcy! On jest mój! Na stos! Oddajcie mi go, albo... Albo wezwę straż! Ja tu jestem burmistrzem! To MOJE miasto! A Wy... Wy jesteście z nim w zmowie! Każe was spalić razem z nim! Oddajcie mi tego mordercę! -



Świątynia

~ Coś tu jest nie w porządku... ~ Haiz obserwował ze swoje pozycji skradających się Mierzwe i Dirka. Coś go niepokoiło. Nie wiedział dokładnie co, ale coś było nie w porządku. Instynkt ostrzegł przed niebezpieczeństwem a on już dawno nauczył się mu ufać. Co by to nie było, teraz już było za późno aby się cofnąć. Kozak z Dirkiem byli już prawie przy bocznej ścianie świątyni...

- Oż, zaraza... -

Dmuch zdusił przekleństwo w ustach, kiedy znów zaszeleściła trwa czy gałąź. Musiała o nie zawadzić. Tylko czym? Znieruchomiał na chwile, nasłuchując, czy jego niezręczność ostrzegła obozujących w świątyni, ale nic na to nie wskazywało. Obejrzał się na Dirka i dał znak, ze idą dalej. W końcu dotarli do ściany i wstali na nogi, przyklejeni do niej plecami. Uważając, aby nie było ich widać z wąskich okien, ostrożnie przesuwali się ku załomowi budynku. Dmuch zatrzymał się przy samy rogu, wychylił się ostrożnie, spoglądając w stronę ogniska.

~ Co jest do cholery? ~ po raz kolejny zaklął w duchu kozak. Siedzącego przy ognisku mężczyzny nie było. Ogień płonął, nad nim coś się gotowało w niewielkim garnczku, ale nikogo nie było widać. Spojrzał w stronę, gdzie byli ukryci jego kompani, ale stąd nie było ich widać.

Gdyby Mierzwa mógł dostrzec ich kryjówkę , to zobaczyłby nerwowo spoglądającego w ciemność Leo. Łowca już wiedział, co się święci, ale nie mógł w żadne sposób ostrzec dwójki swoich kompanów, nie zdradzając miejsca gdzie kryli się pozostali.

- Rączki z dala od broni, jeśli chcecie żyć. -

Kozak i Dirk w pierwszej chwili znieruchomieli, w następnej poczęli się nerwowo rozglądać za źródłem głosu.
- U góry Panowie. -

Jak na komendę obaj spojrzeli do góry i obaj mieli okazje obejrzeć wnętrza luf dwóch wycelowanych w nich pistoletów.

- Gdybyście robili więcej hałasu, mógłbym strzelać do was w ciemnościach. -

Głos należał do mężczyzny, który w nieprawdopodobny sposób „trzymał się” ściany świątyni, w miejscu gdzie łączyła się ona z szpiczastym dachem. Był przez to dobrze ukryty i niewidoczny z większej odległości. Tyle, ze „trzymanie się” było tutaj umowne, bo obie ręce miał wolne a w każdej wycelowany pistolet. Po chwili zaczął schodzić na ziemie, ani na chwile nie przerywając celowania. To co początkowo wzięli za rozwijającą się za nim linę, okazało się być chwytnym ogonem, za pomocą którego utrzymał się na budynku.

- Zapraszam do ogniska. Po tym całym czołganiu się po ziemi, na pewno jesteście zziębnięci. -

Cały czas trzymając ich na muszce nieznajomy poprowadził ich do ogniska i usadził przy ogniu. Siedzieli plecami do świątyni, więc nie widzieli co jest w środku. Sam usiadł trochę z boku. Pistolety schował za pasek.

- Tak na wszelki wypadek informuje, że moi towarzysze w budynku celują teraz w wasze plecy. Nie wykonujcie gwałtownych ruchów, bo są biedaczki ostatnio nerwowe. -

Mutant uśmiechnął się promiennie i za pomocą ogona, sięgnął po łyżkę i zamieszał gotującą się zupę, której przyjemny zapach drażnił nozdrza wszystkich zebranych.

- Nazywam się Wins, ale chyba nie czas teraz na uprzejmości. W skrócie sprawa wygląda tak. Ty - tutaj wskazał na Mierzwe - zostaniesz u mnie w gościnie. Posiedzimy sobie przy ognisku, zjemy potrawkę z królika, pogadamy. Nie chwaląc się, ale podobno gotuje świetną potrawkę z królika. W tym czasie twój towarzysz, pójdzie do reszty waszych kompanów i zaprosi ich do nas. W szczególności łowcę, który pewnie teraz gdzieś tam celuje do mnie z łuku. Dobry jest, ale nie dość dobry. Ale niech nie robi sobie wyrzutów, miałem świetnego nauczyciela.

- W każdym razie powiesz swoim kompanom, eee... -
- Dirk. -

Porywacz zwłok uznał, że przedstawić się nie zaszkodzi.
- Właśnie. No więc Dirk, powiesz swoim kompanom, że jeśli chcą jeszcze ujrzeć przyjaciela żywego, to zapraszam do siebie. Cała trojkę. Jesteście ludźmi von Antary, prawda? Nasz Pan mówi nam o was. Mówi też, że macie coś, co nie należy do was. Nie przypuszczałem, że was spotkam, ale cóż, czasami uśmiechnie się do mnie szczęście. W każdym razie, w zamian za to coś, oferuje życie tego tu kozaka, czwórki mieszkańców miasta i... Miłą pogawędkę. Może już zauważyliście a może nie, ale każdy ma tu swoje interesy. Ja też. Nie chce z wami walczyć, w ogóle nie chce tu być i tak na prawdę w dupie mam to wszystko. Ale żebym mógł się stad wreszcie wynieść, muszę mieć ten przedmiot. Albo muszę dostarczyć tych tam ludzi, gdzie trzeba. Choć wolałbym nie. Nie po to wcześniej narażałem dupę i to jak się okazało w dosłownym sensie, aby ich ocalić, aby teraz... No, nie ważne. W każdym razie albo twoi kompani Panie Dirk, przystaną na moją propozycje, albo my poczekamy tu do rana, aż przebędą nasi towarzysze i ruszymy z jeńcami dalej. Ze swe strony gwarantuje wam bezpieczeństwo. Mimo mej... aparycji. - tu Wins wesoło pomachał Dirkowi ogonem - nie jestem krwiożerczym barbarzyńcom i przeciwieństwie od was, nie zabije was, tylko dlatego, że jesteście inni niż ja.

- No, to by było na tyle. No zmykaj już. Tylko się pospieszcie, królik zaraz będzie. -


Wins odprowadził odchodzącego w ciemność Dirka wzrokiem, po czym skupił się na garnku. W miedzy czasie zagadał do Dmucha.

- Hmmm... Lubisz królika z cebulą czy bez? -
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 10-01-2012 o 18:19.
malahaj jest offline  
Stary 10-01-2012, 20:32   #292
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mierzwa doczołgał się do murów zrujnowanej świątyni nieco zasapany.

"Nie powinienem się cholera przeciążać. Nie gdy przed paroma godzinami o mało co nie wyzionąłem żywota" - zganił siebie w duchu. "Jeszcze mi szwy się porozchodzą albo co gorsza... atak przydarzy".

Rozważania nad stanem swego wątłego zdrowia przerwał mu dotyk chłodnej ściany zabudowań. Byli z Dirkiem prawie na miejscu.
"No to teraz się zacznie jazda" - pomyślał i bezwiednie napiął mięśnie, gotów do akcji.

I rzeczywiście zaraz się zaczęło, lecz niedokładnie w taki sposób w jaki Dmuch przewidział.


*


Po chwili zdumienia siedział sobie przy wesoło buzującym kociołku z potrawką królika z gadatliwym odmieńcem, który umilał mu fakt zostania zakładnikiem mierząc do niego z pistoletu.

- Że jak... kurwa... że potrawka królika? Z cebulą? - wydukał.

Mutant nadal patrzył wyczekująco:

- W sumie.. Tak może być z cebulą. Poproszę - wyjąkał wreszcie zdumiony kozak. Wyraźnie nie mógł dojść do siebie. Taka sytuacja zdarzyła mu się pierwszy raz w życiu. Nigdy nie gadał z mutantem. Jakoś się nie zeszło... No i nie było jakoś o czym.

Chwilę czasu obaj mężczyźni milczeli, gdy Dirk znikał w najlepsze w ciemnościach idąc do schowanych kamratów. W tym czasie Dmuch rozważał słowa plugawca o jego kompanach skrytych z tyłu. "Prawda to, czy łże skurwiel" - zachodził kozak w głowę.

- A Twoi... -zagadnął wreszcie mutanta . - Yyy... towarzysze nie głodni?

Tamten zbył pytanie milczeniem mieszając w garnczku. Swoją drogą kozak nie liczył, że uzyska odpowiedź na swe pytanie.

"Jak to mówią, gdy wpadłeś między wrony..."- pocieszał się w duchu patrząc w ogień.

Wzruszył wreszcie ramionami. "Przynajmniej siedzę przy ognisku". - uznał.

Minuty mijały. Dmuch westchnął głośno nasłuchując bacznie odgłosów rzekomych towarzyszy plugawca z tyłu. Nic takiego nie usłyszał.


W końcu wyszczerzył gębę w paskudnym uśmiechu i przyjął od Winsa drewnianą michę potrawki z królika.

- Dzięki Ci odmieńcze - otaksował bezceremonialnie ogon Winsa. - Widzisz mam dzisiaj diabelskiego pecha, choć dzień zapowiadał się naprawdę udanie. Na początku moi kamraci odkryli te Wasze cacuszko. Później ubiliśmy część Waszej bandy w pobliskim lasku blisko traktu. Jeden z nich zwał się "Rączka" czy jakoś tak. Później myśliwy Sokole Oko ustrzelił jakiegoś cudaka w kapeluszu, który śledził tę naszą walkę - kozak przerwał na moment i spojrzał szczerze w facjatę Winsa.

- Tylko Bestii jakoś nie spotkaliśmy.

- Wracaliśmy tedy do Ostermak, co by otrąbić zwycięstwo i tak wpadliśmy na Wasz trop. Resztę cholera znasz. Eeech... psi los. Choć przyznam, że chwacko się sprawiłeś tam na murze. Doborowa sztuczka. Ale nie bój nic dostaniecie Wasz pakuneczek.

Obracał w rękach miskę z potrawką gotów w każdej chwili chlusnąć nią w gębę mutantowi, gdyby nadarzyła się ku temu okazja.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 10-01-2012 o 20:35.
kymil jest offline  
Stary 11-01-2012, 18:27   #293
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Człek uśmiechnął się lekko pod nosem widząc reakcję burmistrza na jego argumenty. W zasadzie sam na jego miejscu, przyjąłby je do siebie. Kiedy ruszyli w stronę drzwi wszystko potoczyło się błyskawicznie. Gislan zrobił swoje z wyśmienitym wręcz skutkiem, tak że po chwili poraniony powierzchownie prorok leżał u stóp Brunona. Najemnik pochylił się i pomógł mu wstać, trzymając go za ubranie. Przypominało to eksmisję nieprzytomnego pijaczyny przez wykidajłę w karczmie.
-Zajmij się nim szybko i sprawnie. Niech pośpi do czasu jak pod murami nie ustąpi wrzawa. Dogonisz mnie. Ja będę już szedł do bramy z tym śmieciem...- wejrzał z pogardą na Iskariotę -Tamci na murach pewnie srają ze strachu, gdzie żeśmy się podziali i przede wszystkim co z tą gnidą.-
Jak powiedział, tak też zrobił. Łowca nagród pokręcił głową. Powoli zaczynała boleć go głowa. Od dosłownie kilkudziesięciu godzin porządnie nie odpoczął, porządnie nie zjadł, ani nawet nie wymoczył się w ciepłej wodzie. Szlag by to trafił. Jak nie urok to sraka, jak nie Iskariota to bestia...

Gdy tylko dotarł pod bramy wejrzał na kompana, dając mu do zrozumienia, że ciągle ma wątpliwości czy oddanie Iskarioty na pewno jest dobrym pomysłem. Brodacz jednak chyba nie miał zamiaru zmieniać wątpliwości. Ściągnął kuszę, którą miał przerzuconą przez szyję na skórzanym pasku, po czym chwycił lewą ręką za kark Iskariotę.
-Otwierać bramy! Na co czekacie?!- krzyknął na głos. Obrońcy murów chyba nie myśleli, że sam jeszcze będzie otwierał bramy. Kuszę trzymał w prawicy, w razie czego. Miał zamiar trzymać Iskariotę na celu tak długo jak się będzie dało.
-Nie otwierajcie jej na oścież, tak tylko żebyśmy dali radę się prześliznąć i w razie czego była możliwość prędko ją zamknąć. Bądźcie w pogotowiu, strzelcy na górze też...- zwrócił się do jednego z mężczyzn.

Bruno spojrzał na Gislana i skinął mu głową.
-Dobra. Ale jak tylko zrobią jakiś krzywy ruch, to zabieramy go z powrotem, a jeśli się nie będzie dało... To mu rozwalę łeb.- rzekł po czym ruszyli, przez lekko uchyloną bramę by spotkać się z jedynym żyjącym jeszcze ochroniarzem proroka, który trzymał przy sobie pobitego Jotunna. Nie odchodzili za daleko. Ledwie kilka metrów, które można było szybko pokonać. Kuszę miał wycelowaną w bok, aby ewentualnie zabić czarnego kapłana.
-Przyprowadź krasnoluda, a ja dam wam jego!- krzyknął...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 12-01-2012, 14:51   #294
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Świątynia

- Dobry wybór! -
Pochwalił kozaka Wins.
- Cebula nadaje charakterystyczny smak i armat. Trzeba tylko uważać, aby nie przesadzić. O tyle... Będzie w sam raz . -
Mutant zamieszał jeszcze parę razy w garnku i rozlał na miski sobie i Mierzwie. Sam spróbował pierwszy, aby kozak nie miał jakiś podejrzeń, co do poczęstunku.
- I jak? -
Zapytał gdy byli mniej więcej w połowie posiłku.
- Eee... dobre.. -
- A w smaku? -
Dmuch spojrzał na niego niepewnie, ale Wins szybko odpowiedział za niego.
- Wybacz. Taki mały żarcik. Moimi kompanami się nie przejmuj. Zresztą i tak nie potrafią docenić dobrej kuchni. -
Wins machnął ogonem w stronę wnętrza świątyni, co prawdopodobnie było odpowiednikiem lekceważącego gestu dłonią.
- Co zaś się tyczy twej opowieści, to kiepsko blefujesz przyjacielu. Gdybyście spotkali Doktora, to spotkalibyście i Bestie a gdyby jakimś cudem udało wam się go zabić, to nie siedziałbyś tutaj ze mną. Ona ścigała by was aż do śmierci. Wątpię abyście byli wstanie ją zabić a nawet jeśli, to pewnie nie bez strat własnych. Twoje ubranie co prawda wygląda jakbyś zarzynał wieprzka halabardą, ale nie jesteś ranny. Twój tworzysz też. Co do reszty, to przypuszczam, że też mają się nieźle, inaczej nie ryzykowalibyście starcia z nami. -

- Co zaś się tyczy „Rączki” i jak to nazwałeś „naszej bandy”, to mam nadzieje, że mówisz prawdę. Sam od dawna miałem na to ochotę, więc wypada mi tylko Ci podziękować. Mam nadziej, że Kruga, ich herszta też utłukliście. Straszny był z niego skurwysyn. Słowem wyjaśnienia zaś, to oni nie byli z „Naszej bandy”. Nie uogólniaj proszę. Ja też kiedyś znałem kozaka z twoich stron, który lubić dymać owce po pijaku. Mimo to nie uznaje, że Ty też jesteś z „jego bandy” i nie alarmuje lokalnych pasterzy, nieprawdaż?

- I nie nazywaj mnie odmieńcem. To niegrzeczne. Zwłaszcza, że poczęstowałem cię królikiem. Dokładkę? -
 
malahaj jest offline  
Stary 12-01-2012, 18:29   #295
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gislan nie miał wyboru, nie mógł zostawić oszalałego Lipke na wolności. Szybki lewy sierpowy opadł na skroń burmistrza i powalił na ziemię nieszczęsnego człowieka. Krasnolud związał Lipkego powrozami, które do tej pory więziły Iskariotę.

Gislan jeszcze raz spojrzał na skrępowanego człowieka, a potem pędem ruszył za Brunem, który powlókł proroka. Dogonił ich już przy bramie. Poluzował sztylet w pochwie założył kastety i skinął Brunowi że jest gotów. Po chwili stali znów za bramą, gotowi do wymiany lub walki na śmierć i życie.

- Za nim dokonamy wymiany, musimy wymusić na nich przysięgę, że nie zaatakują nigdy miasta, ani jego mieszkańców, dobrze? - krasnolud zwrócił się do towarzysza o potwierdzenie, choć dobrze znał jego zdanie na ten temat. Gislan wiedział, że wykonanie przysięgi lub nie, będzie świadczyć o prawdziwych intencjach Iskarioty i jego ludzi, bo ostatnio miał co do tego wątpliwości.
 
Komtur jest offline  
Stary 13-01-2012, 22:17   #296
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Ostermak

Po opuszczeniu przez Bruna, Gislan sprawienie i w swoim stylu rozmówił się z burmistrzem. Lipke szybko przekonał się, że czasami od siły argumentów, ważniejsze są argumenty siły. Widać Ostermak zbyt krótko miał status miasta, aby jego władze zasłużyły sobie na odpowiedni szacunek i respekt. Strach pomyśleć co krewki krasnolud zrobił by z włodarzami Aldorfu czy Middenheim!

Do łowcy i wleczonego przez niego Iskariote krasnolud dołączył prawe przed samą bramą. Mieszkańcy miasta wytrzeszczali oczy na Bruna i jego więźnia w czasie ich pochodu. Jedni patrzyli z ponurą satysfakcją na zmasakrowane przez burmistrza oblicze kapłana, inni ze strachem w oczach. Póki co jeszcze nikt nie odważył się rzucać w Iskariote zgniłymi owocami czy innym nawozem. Być może wyglądało by to inaczej, gdyby Bruno poinformował ich, że już niedługo mogą nie mieć ku temu okazji...

Pod samą bramą zobaczyli, że poczyniono już cześć przygotowań, które zalecił łowca, jeszcze w czasie swej ostatniej wizyty na murach. Pod bramą przygotowano wozy i skrzynie, gotowe do zrobienia odpowiedniej barykady, na murach stali strażnicy, w większości mieli kusze w dłoniach. Kilku ludzi Larsa organizowało oddział mężczyzn z miasta na głównym placu. Bruno tylko skrzywił się widząc, że mieszczanie praktycznie nie posiadają broni, o pancerzach nawet nie wspominając. Mieli za to mnóstwo strachu w oczach. Jedyna pociechą było to, że ci za murami prezentowali sobą jeszcze gorszy obraz. Tyle, że było dziesięć razy więcej...

Brama otworzyła się z jękiem i przez wąską szparę wyszli na podgrodzie. Bruno kątem oka zobaczył, że strażnicy na murach, mają broń gotową do strzału. Na bramie stał Lars z łukiem w dłoni. Przed sobą widzieli gęsty tłum obdartusów ze swoim nowym przywódcą na czele. Wrogie okrzyki ustały z chwilą otwierania się bramy, teraz wszyscy obserwowali co się będzie działo. Widząc, że prowadzą Iskariotę, ruszył ku nim jego pomagier, z dwójką innych mężczyzn podtrzymujących za ramiona Jotuna. Zmasakrowany brodacz był praktycznie przez nich ciągnięty. Zatrzymali się mniej więcej w połowie drogi, upuszczając krasnoluda na ziemie. Ten znowu wylądował na klęczkach między nimi.

Trzymany przez Bruna i Gislana Iskariota był co prawda w lepszym stenie niż Jotun, ale o samodzielnym marszu nie było mowy. Cięcia zadane przez Lipkego, były płytkie i w gruncie rzeczy niegroźne, ale kapłan krwawił jak zarzynane prosie a twarz miał jak klient pijanego golibrody-sadysty. Gislan spił go tak skutecznie, że prawdopodobnie nie czuł bólu, ale za słaniał się na nogach i bredził coś niezrozumiale.

- Dawajcie proroka i zabierajcie tego karła! -
 
malahaj jest offline  
Stary 13-01-2012, 23:00   #297
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Bruno spojrzał kątem oka na Gislana, a następnie na ich jeńca. Zakrwawiony Iskariota nie był już tym wielkim i zacnym czarnym prorokiem, którego szanowano albo się go lękano. Teraz był zwykłym śmieciem, nic nie wartą gnidą, która w każdej chwili mogła zdechnąć. Bruno, nie wspominał krasnoludzkiemu towarzyszowi, iż zamierza prędzej czy później wytropić Iskariotę i zabić go, by w przyszłości nie sprawił żadnego problemu. Oczywiście, o ile ich przeciwnicy złożą przysięgę i Iskariota nie będzie musiał umrzeć za kilka chwil. Bruno zasadził jeńcowi solidnego kopniaka w nogi, tak, że ten od razu przewalił się na twarz. Był ciągle spity i nie bardzo panował nad swoimi ruchami. Łowca nagród nastąpił mu na plecy jedną nogą celując kuszą między łopatki.
-Przysięga!- krzyknął robiąc poważną minę -Przysięgnijcie na naszych bogów i waszych bogów. Przysięgnijcie na honor waszych ojców i cnotę waszych sióstr! Przysięgnijcie, że odejdziecie w pokoju nie zmuszając nikogo do przelewu krwi!- wejrzał na Gislana -Kiedy przysięgną, rusz po Jottuna. Ja będę Cię osłaniać, kiedy oddadzą go bez problemu, zaciągnę do nich te ścierwo.- skierował wzrok na kapłana -Musisz prędko zaciągnąć Jottuna za bramy, bo oni mogą coś kombinować...- dodał na koniec tak by tylko krasnolud to słyszał.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 13-01-2012, 23:18   #298
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Jak dotąd Siegfried nie zdawał sobie z tego sprawy, ale chyba nie lubił jaskiń i ciasnych korytarzy. Czy on wyglądał na jakiegoś cholernego krasnoluda? Tylko krasnoludy łażą pod ziemią! Te korytarze były ciasne, niskie i w ogóle brzydkie. Nie przypominały korytarzy Kolegiów Magii. Samopoczucia maga bynajmniej nie poprawiał fakt, że po drodze spotkali kilka trupów i dało się dosłyszeć ryk Bestii dochodzący z dolnych jaskiń. Zniechęciło go to również do magicznego rozświetlenia swego kostura.
Głównie z tych powodów nie odzywał się przez całą drogę, okazjonalnie wydając z siebie prychnięcie na widok trupa czy innej obrzydliwości. Niemalże skakał z radości gdy poczuł na twarzy podmuch wiatru - wydawało mu się, iż idą przez tunel całymi godzinami i nigdy się nie skończy. Ale nie, nie mogli wyjść! Znów się musiał ktoś tłuc! Zaczynało to już nużyć młodego szlachcica. Najchętniej to by poszedł spać.
- Musimy zbadać tę sprawę - odezwał się znużonym głosem czarodziej. - Ktoś atakuje von Kytkego, a my nie mamy pojęcia kto. To mag czy jakiś trzeci gracz? Mieliśmy zabić czarnoksiężnika, a jak na razie łazimy na ślepo po jakichś podziemiach. Musimy zdobyć informacje. Dlatego właśnie powinieneś ruszyć na zwiady, drogi... ee... - "Jakże on się zwał?" - Elfie. Drogi elfie. Idź, bądź czujny i nie daj się złapać. Zobacz co oni tam robią, a potem wróć i zdaj nam relację. - "W czasie gdy my będziemy z rosnącą obawą oczekiwać na twój powrót". - Jeśli zauważę, że znajdziesz się w tarapatach przywołam czar, który zmyli przeciwników - zapewnił na koniec.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 14-01-2012, 00:26   #299
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Teraz zostało tylko kląć, lub milczeć słuchając Dirka. Czy to na niego, Mierzwe lub Leo. Na pierwszych dwóch za to, że dali się złapać na Heinza za brak ostrzeżenia. Gdyby wiedział trochę wcześniej może odwróciłby ich uwagę.
-A niech to wszyscy diabli.- Skomentował- Nie zostaje nam chyba nic innego niż pójść i rozmawiać. Może uda nam się coś uzgodnić.
Wypytał krótko jeszcze o ważne informacje i ruszył zabierając naładowaną kuszę. Używać jej nie zamierzał więc idąc miał ją wycelowaną w niebo, w końcu ponoć celowali kozakowi w plecy a nie chciałby ich sprowokować. Idąc na miejsce wybrał może nie najszybszą drogę ale najlepszą dla jego zamiarów. Chciał w marszu przyjrzeć się świątyni i wypatrzyć strzelców.
-Słyszałem, że zapraszasz nas jako gości i chcesz rozmawiać. Więc nalej mi proszę tego co gotujesz i porozmawiajmy, jak cywilizowane osoby.
Odłożył kuszę, tarczę cisnął pod obok kozaka. W końcu to w niego celują, może zdąży się zasłonić. Oraz zdjął plecak.
-Jeżeli brakuje wam misek mam własną.Wygrzebał miskę i łyżkę, po otrzymaniu potrawki pochwalił kuchnię gospodarza i przeszedł do rzeczy.
-Chciałeś rozmawiać co proponujesz i czego chcesz w zamian panie...?
 
Matyjasz jest offline  
Stary 14-01-2012, 04:46   #300
 
dambibi's Avatar
 
Reputacja: 1 dambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znany
Zaufał kozakowi , bo sam nie miał lepszego pomysłu , kto by się jednak spodziewał że ten zdziwaczały odmieniec potrafi chodzić po ścianach? I to bez użycia rąk! Trzeba przyznać że los płatał im nie lada figle.

-No więc Dirk, powiesz swoim kompanom, że jeśli chcą jeszcze ujrzeć przyjaciela żywego, to zapraszam do siebie. Cała trojkę.
Nie było wątpliwości - Wiedzą o nich wszystko , nie mają szans na jakikolwiek element zaskoczenia.

Dirk udał się w kierunku kryjówki drużyny i pokrótce objaśnił im co jest na rzeczy. Następnie udał się z powrotem do ogniska , zajął miejsce bokiem do bramy , pomiędzy Mierzwą a Winsem i poprosił o swoja porcję potrawki po czym podziękował kucharzowi. Jednakże będzie się ociągał z rozpoczęciem jedzenia , poobserwuje trochę kozaka , i jego reakcję na posiłek. Poczeka aż trochę wystygnie.
 
dambibi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172