|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
19-02-2012, 14:25 | #171 |
Reputacja: 1 | -Taki huj. Tamtędy nie wejdziecie.-odgryzł się Twardy. Widział że zarzucili drzwi toną rupieci do tego był jeszcze potężny rygiel.A jeśli macie ochotą na walkę, zapraszam bocznym wejściem. Tu jestem i czekam, posmakujecie krasnoludzkiej stali. Warto umierać buntownicy? Odstąpcie i czmychajcie Do Felixa zaś szepnął -Wal do pierwszego który łeb wystawi. Jakby mieli broń strzelecką tych musisz unieszkodliwić najpierw. Bowiem oni bardziej dla ciebie niż dla mnie stanowić będą zagrożenie. Ludziny wyższe mnie nie trafią gdy przysłonią mnie nacierający wręcz. -Lordzie tylko ty nas panie jesteś w stanie wyprowadzić. Walczyć u twego boku byłoby zaszczytem. Jednak zmuszony jestem, prosić byś wkroczył do walki jedynie w ostateczności. Do tego czasu pozwól nam robić swoje. Zapracować na premię-uśmiechnął się. Panowie kto umie broń dystansowa, ładujcie ile wlezie. Strzelajcie nade mną w odsłonięte ludziny. Wilhelmie czas zapracować na rycerskie ostrogi albo pogrzeb z honorami.-powiedział Twardy jednocześnie pokazując Giermkowi drugi bok drzwi pozycję tuż obok jego. Był gotów na nadejście przeciwników jednocześnie gdyby pierwsi trzymali w rękach kusze był gotów skryć się za tarczą i częściowo bokiem osłonić się murem. By w razie potrzeby zasłonić sobą wejście a nie narazić się w pierwszej sekundzie na ostrzał. Od tego jak długo wytrzyma, zależało ile kupi czasu pozostałym kompanom. |
20-02-2012, 17:18 | #172 |
Reputacja: 1 | Zdrajczyni walczyła o wiele lepiej niż się spodziewał. Ale miało to więcej wspólnego z jej oddaniem mrocznym bogom niźli wrodzonymi umiejętnościami. Ciemność zawsze kusiła potęgą i udzielała jej chętnie, jednak cena zawsze przychodziła, częstokroć zbyt wielka aby ją spłacić. Potężne i zadziwiająco szybkie ciosy kobiety prawie zwaliły z nóg krzepkiego brodacza. Całe powietrze uciekło z jego płuc razem ze sporą ilością krwi. Przez chwilę w głowie waliło mu echo jego własnego serca, a wzrok osnuły czerwone i białe plamki. Khazad potrząsnął głową łapiąc głęboki wdech i krzywiąc się przy tym z bólu. Mało brakowało a kości jego klatki piersiowej wbiłyby się do wewnątrz. Na szczęście swoją odpornością od dzieciństwa przewyższał większość swych pobratymców. Tylko to uratowało go teraz od śmierci. Chrząknął, zacharczał i splunął pod nogi Idalgi mieszaniną flegmy i własnej krwi. -Zapłacisz za to...suko!- warknął, jednak nie tak głośno i butnie jak jeszcze parę chwil temu. Ale nie od parady nazywano go "Stalowym Czerepem". Szykował się do odparcia kolejnego ataku zdrajczyni, gdy nagle jej oręż i tarcza upadły z brzękiem na podłogę. Nie wiedział co to za czary, ale nie obchodziło go to, może atak w tym momencie nie był bardzo honorowy, lecz przeciwniczka sama pluła na honorową walkę. Ruszył więc do przodu i sapiąc głośno uderzył. Młot opadł na zaskoczoną przeciwniczkę, nie dając jej szansy na jakąkolwiek reakcję. Zachwiała się na nogach sama teraz spluwając na ziemię krwią, Ragnar przystąpił do kolejnego ataku, jednak nadzwyczajnie szybka kobieta uskoczyła do tyłu dobywając ukrytego sztyletu. Oczy Ragnara płonęły gniewem jaki może odczuwać tylko khazad. Walka jeszcze się nie skończyła, kolejne sekundy rozstrzygną potyczkę, kto umrze w walce, a kto przetrwa by żyć dalej. "Czerwony" był gotów umrzeć, dlatego nie było w jego ruchach wahania, musiał zabić zdrajczynię tu i teraz, kolejnym ciosem, zanim ta zdąży użyć jakiejś sztuczki. Albo ona, albo on. Innej drogi nie było. |
20-02-2012, 23:26 | #173 |
Reputacja: 1 | Teodor szybko odskoczył po zadnym ciosie ale wiedział że teraz już raczej jest tu jako wsparcie. -Idalgi poddaj się a wierz mi że będę się modlił do Grimniego z całych sił by przyjął cię ponownie do grona swoich wojowników - dał znak do pozostałych kuzynów by dali mu chwilę - Czemu odwróciłaś się od tak wspaniałego Boga który obdarzył cię wielką siłą i sprytam bo nie powiesz mi że od tak zostałaś tu dowódcą. Porzuć tych przeklętych bogów którzy cały czas cię okłamują, to oni zamroczyli twój umysł, wygoń ich z niego mogę ci w tym pomóc ale okaż dobrą wolę i poddaj się nam. - jego słowa były spokojne i skierowane tylko do niej cały czas łapał z nią kontakt wzrokowy i nie zamierzał go tracić. - Dobrze wiesz moje siostro że jak staniesz u boku tych przeklętych bogów staniesz ramię w ramię z zielonymi którzy zniszczyli niejedno ognisko rodzinne, nie jedna, nie dwie, ba nawet nie setki twoich małych kuzynów straciła życie przez zielonych a ty teraz najzwyczajnie masz zamiar walczyć po ich stronie - zrobił dłuższą przerwę by dać jeszcze jedną szansę na nawrócenie - Jeśli nie to choć z nami wspomóc obrońców jeśli masz zamiar pozostać przy swoich fałszywych bogów to tutaj będzie twój grób tymi słowami Teodor miał zamiar przekonać kuzynkę ale wiedział że to może niebyć takie proste i będzie się musiał z nią rozprawić przy pomocy reszty kompani. |
21-02-2012, 07:17 | #174 |
Reputacja: 1 | Cios, zastawa, cios. Topór krasnoluda błyskał opadając to na tarczę krasnoludki. Mimo, jego wysiłków żaden atak nie okazał się skuteczny. Czy krasnoludka miała fart czy plugawi bogowie ją wspierali tego Zirnig nie wiedział. Wtem jakoweś dziwne słowa jak tłusty dym pochodni zawisły w powietrzu, a tarcza i buława stuknęły o ziemię. Wsparcie? Widać nie tylko Idelga miła farta tej nocy. Teodor pokusił się o tyradę słów, które jednak miały wątpliwą szansę na przekonanie Idelgi. Zirnig korzystając z okazji odkopnął na bok buławę i tarczę leżące na ziemi. Niecierpliwie czekał na reakcję zdrajczyni. |
21-02-2012, 09:12 | #175 |
Administrator Reputacja: 1 | Sytuacja była z gatunku dobrych, ale nie beznadziejnych. Chociaż tamci mieli nad Katarzyną i Gottwinem przewagę i liczebną, i uzbrojenia, to owa para jak na razie nie została dostrzeżona. Mieli pewne pole manewru. Mogli na przykład zabrać kilka wartościowych przedmiotów i opuścić chyłkiem zamek. Mogli poczekać i odpowiednim momencie wspomóc obleganych. Lub oblegających. A mogli też zaszyć się w mysiej dziurze i liczyć na cud, umilając sobie oczekiwania igraszkami. - Są inne wejścia do tamtej sali? - spytał cicho Gottwin. Były. Z trzech istniejących wejść, dwa znajdowały się na tym samym korytarzu, na którym kłębili się strażnicy, trzecie zaś było od tarasu. Z parteru trzeba wejść na wysokość 2 piętra. Na upartego można było też na taras zeskoczyć z piętra wyżej. Przy odrobinie szczęścia można było nic sobie nie połamać. - Przemkniemy się do mojego pokoju, weźmiemy kuszę, a stamtąd pójdziemy na taras - zaproponował. - Mam wrażenie, że tam, razem z innymi, będziemy bezpieczniejsi. Cicho jak myszki przemknęli się za plecami strażników dobijających się do zamkniętych drzwi. |
21-02-2012, 13:01 | #176 |
Reputacja: 1 | Udało im się. Dotarli do wielkiej sali tuż przed zdrajcami. Parę chwil po tym, jak wpadli z Roderykiem do środka, wejście zabarykadowano a wszyscy poczęli gotować się do boju. - Schowaj się gdzieś, panie - rzekł do wieszcza, po czym do reszty dodał -Niech te tępaki tu przyjdą, poznają co znaczy pchać się drwalowi pod topór! Twardy, chodź no! Naszemu rycerzowi zostaw bardziej honorową walkę, żeby nikt czego złego na niego nie powiedział. Tacy goście wymagają gwardii powitalnej, co to to racja! Staniemy po obu stronach tych wrót, a kiedy znudzi im się czekanie, poznają odpowiedż na zagadkę "Co to jest? Błyszczy i szkodzi na zęby." Ha! To mi wyszło, co nie? - zaśmiał się gromko po czym ustawił się w gotowości tuż za prawym skrzydłem drzwi. Chciał robotę, to ją dostał. Już mdło mu się robiło od tych szlacheckich umizgów. Czas pokazać, na co go stać. Wyrąbie ich jednego za drugim, przekupnych skurwysynów. Niech no jaki wyściubi nochala zza drzwi... |
21-02-2012, 13:55 | #177 |
Reputacja: 1 | - Wybaczcie me Panie, znów pomocy mej potrzebują, znów! Szybko schowajcie się tam też. Przy mnie bezpieczne będziecie! Później dokończymy - Krzyknął swym piskliwym głosem i pobiegł za kompanami. Wbiegł do komnaty zaraz za dziewczynami i spostrzegł, że Felix i Twardy do obrony gotowi są już. – Już jestem me drogie towarzysze. Bić, ubić, zabić wrogów – krzyczał, wyciągając swoje Victorie. Chętnie też stanąłby za krasnoludem, ale przy jego wzroście, Twardy musiałby legnąć na ziemi, co chyba odpadało. Stanął więc nieco z boku, przy czarodzieju, tak by nie wystrzelić krasnoludzkiemu kompanowi zaraz przy uszach, ale i tak by nie być w pierwszej linii obrony, ewentualnego ataku. Stanął i spokojnie wycelował oba pistolety prosto w drzwi. Ręce nie drgały, ani trochę. Nie ma możliwości by nie trafić! - Teraz moje drogie, ubijemy nędznych złych! |
21-02-2012, 20:25 | #178 |
Reputacja: 1 | Na odpowiedź Lorda Felix warknął po cichu jak wilk. Nie podobało mu się, że dostaje opieprz za parę słów. Takiemu to w życiu nie można powiedzieć, psia ich mać, tfu! Nie obrażając psów. - A czy ja Lordzie mówiłem cokolwiek o głupocie czy tchórzostwie? Po prostu twierdzę, że nie macie ochrony na zamku tylko jakiś szmaciarzy, tak to jest jak baba jest kapitanem straży. A moje słownictwo to mój sposób wyrażania się i już. Z tym jest jak z dupą, każdy ma swoją... - tą oto puentą zakończył rozmowę z Erykiem. Na słowa maga przekręcił oczyma. Na wejście niziołka i jego bohaterskie teksty nie przewracał już gałkami, bo mogłyby wypaść... Po prostu westchnął i kopnął jeden ze stołów, taki z najszerszym blatem, aby zrobić sobie osłonę w razie przeciwników z bronią dystansową. - Te ! Dawit chodź tu, ustaw sobie jakieś podwyższenie i robimy ogień zaporowy... Felix zaprowadził ulubionego sługę Twardego "do stołu". Palnął go w łeb, tak aby ten się przygarbił. - A Ty cipo podawaj strzały. grotem w dół, w lewej ręce te ze szmatami, w prawej bez... |
21-02-2012, 22:39 | #179 |
Reputacja: 1 | Ragnar, Zirnig, Gracjan, Teodor Kiedy Teodor odmówił swoją wspaniałą przemowę jego rasowa kuzynka zagrzmiała śmiechem. Stała dość daleko o grupki agresorów by być gotową do odparcia ewentualnych ataków. Dopiero teraz ci bardziej spostrzegawczy członkowie grupki mogli przyjrzeć się dokładnie sztyletowi krasnoludki. Był krótki i lekko zakrzywiony. W jego górnej stronie ostrza znajdowały się liczne, drobne ząbki. Broń była dziwnie szaro-czarna jakby z nieznanego materiału, zaś w jego rękojeści skromne światło kilku pochodni odbijał zielony kamień. Idalga pokręciła głową z niesmakiem -Błagam oszczędź nam wszystkim tej mdłej gadki...- zwróciła się do Teodora -Myślicie, że to koniec? Że wygraliście bitwę?- wejrzała na Ragnara, jakby to on w walce okazał się najgodniejszym przeciwnikiem. Wszak przetrzymał grad jej ciosów. -Udało się wam zwyciężyć tylko małą potyczkę. Czy upadłam? Nie. Wręcz przeciwnie. Dopiero zostanę wzniesiona. A wy? Będziecie tego świadkami... Ha ha ha!- zaśmiała się złowieszczo. Kompani wejrzeli na siebie podejrzliwie. Gadania dość miał Ragnar. Stalowy Czerep splunął w bok i ruszył do ataku by dokończyć sprawy, ale niespodziewanie do dzieła przeszła Idalga. Kobieta uniosła energicznie swój sztylet i nagle pchnęła się nim prosto w pierś, zatapiając ostrze prosto w serce. Zbladła i zadrżała, po czym upadła na kolana. Krew obficie płynęła z rany. Z jej ust popłynęła stróżka posoki. -Khornie! Idę do Ciebie!- krzyknęła -Agrhhhaaaaa!- zawyła po chwili. Jej głos dziwnie się zniekształcił a z oczodołów i otwartych w krzyku ust wydobyło się oślepiające, jaskrawe, światło, by sekundę później zniknąć wraz z upadkiem krasnoludzkiego truchła na twarz. -To by było na tyle...- skomentował stojący nieco z tyłu Gracjan. Yerg, Twardy, Dawit, Felix, Wilhelm Gregor odciął się od przekrzykiwania się z grupą agresorów za drzwiami. Cichy szept w nikomu nieznanym języku brzmiał niczym pieśń barda z odległego kraju, który mówił w tylko sobie znanym dialekcie. Każdy, kto tylko na niego spojrzał wiedział, że przygotowuje się do rzucenia jakiegoś zaklęcia. Trudno było stwierdzić, co będzie to za czar, ale jego pierwsze efekty już dało się poczuć w postaci chłodnego przeciągu szalejącego w sporej komnacie. Kolorowe, haftowane obrusy na stołach powiewały z każdą chwilą coraz mocniej i z większą intensywnością. -Von Walter! Otwieraj, bo nie pomogą Ci nawet twoje przydupasy!- krzyknął ktoś za drzwiami. -Wchodźcie i próbujcie!- odwarknął unosząc miecz, w gotowości do boju. Nastała krótka chwila ciszy, która skończyła się otwarciem drzwi z hukiem. Jeden z napastników ledwie zrobił krok przez próg, wtedy to Gregor uwolnił kumulowaną energię. Jego oczy zalśniły srebrzystym blaskiem a drzwi na taras trzasnęły z hukiem. Wicher zawirował w centrum grupki agresorów przewracając ich jak suche liście na gościńcu. Próbowali wstać, podnieść się, złapać równowagę, jednak moc zaklęcia była znacznie silniejsza niż komukolwiek mogło się zdawać. Byli wystawieni strzelcom jak na tacy, jednak silny wiatr, który wirował jak prawdziwe tornado mógł zmienić tor lotu pocisku, czy była to strzała, czy też ołowiana kula... Gottwin Mężczyzna czekał na odpowiedni moment. Widział zza rogu jak agresorzy wybierają jednego z grupy by wyłamał drzwi. Osobnik wziął rozpęd i uderzył z całej siły wbiegając do komnaty. Nagle, niespodziewanie silny podmuch wiatru wzburzył jego włosami i ubraniem. Gdy wejrzał na miejsce, gdzie stała grupka strażników zamkowych dostrzegł każdego z mężów leżącego bezbronnie jak dziecko na ziemi. Widział swoją szansę, jednak wiatr był tak silny, że uformowany w wir był aż widoczny gołym okiem. Gottwin był świadomy, że jeśli zbliży się tam za bardzo, może skończyć jak strażnicy zamku.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |
22-02-2012, 10:15 | #180 |
Reputacja: 1 | Twardy tylko spojrzał, czekał aż wiatr zacznie ustawać by zebrać żniwo śmierci. Gregor widać miał dużą moc. Przyda im się to albowiem to dopiero początek. |