Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-03-2012, 21:47   #21
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Przemowa elfa przed karczmą wyraźnie nudziła Horacego. Niby posłuchał, co pracodawca miał do powiedzenia, ale bez większego zainteresowania. Pieniądze, które były zaliczką wziął i przeliczył, a następnie schował do swojej sakiewki. Pomyślał tylko, że jak na zaliczkę, to trochę za mało. Może niedługo dostanie kolejną, na co liczył. Tyle co dostał teraz zarobiłby bez większych trudności grając po karczmach. Jednak nie pieniądze skłoniły go do wzięcia udziału w wyprawie, toteż nie marudził.

Podróż do Imperium brzmiała zachęcająco. Nizioł nie mógł doczekać się, aby zobaczyć tamtejsze krainy, pograć w miejscowych gospodach i być może zasłyszeć nowe pieśni. Horacy słyszał z plotek, że Imperialni grajkowie wyznaczają często nowe trendy w dziedzinie muzyki. Warto zapoznać się więc z tym, co u nich gra. Niebezpieczeństwa podróży nie bał się, traktował wyprawę raczej jako dobrą zabawę.

Kiedy usłyszał, że pierwszym celem będzie Altdorf, stolica Imperium, aż pisnął z podniecenia. Był pewien, że z tej wyprawy przywiezie wiele nowych utworów, którymi będzie bawił ludzi w karczmach przez długi czas.

Kiedy elf skończył mówić wszyscy weszli na wóz. Horacy uczynił to samo znajdując sobie wygodne miejsce w powozie. Większość drogi brzdąkał na swojej mandolinie, popalał fajkowe ziele lub rżnął w karty z każdym, kto wyraził chęć do gry. Upały nie doskwierały mu tak bardzo, ze względu na mniejszy rozmiar. Po prostu skrył się w cieniu plandeki i obwiązał sobie głowę chustką, którą zamoczył w zimnej wodzie. Dzięki temu cały czas dopisywał mu humor. Starał się też jeść tak często jak tylko się dało.

Kiedy zatrzymali się na nocleg, Nizioł zeskoczył z wozu. Brnął przez trawę wesoło. Postanowił rozścielić sobie koc pod jakimś drzewkiem blisko miejsca na ognisko. Zaoferował, że jeśli zajdzie taka konieczność, to może przygotować posiłek, ponieważ zna się co nieco na gotowaniu. Następnie zaczął jak zawsze grac na swoim instrumencie.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Z1klIcr0d5E[/MEDIA]
 
Mortarel jest offline  
Stary 30-03-2012, 22:17   #22
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Nuda. Piekielna nuda doskwierała Pieterowi jak nigdy. Bardziej niebezpiecznie już chyba w grobie. Cyrulik był skrajnie zażenowany i zaczynał żałować, że się porwał na taką wyprawę. Ten czas mógłby dużo lepiej być spożytkowany w Marienburgu, gdzie mogłby nawet dorobić się jakiejś sławy, a tak co? Utkwił na jakimś pustkowiu z bandą tępaków z heroicznym elfem głuptakiem na czele. Towarzystwo w większości było nieciekawe. Elf chyba jest jakimś niedorozwojem - myślał Pieter - Kretyn najpierw mówi, że potrzebuje ochrony do niebezpiecznej wyprawy, a potem zabiera ze sobą karłowatą włazidupę niziołka? Paranoja jakaś... I ten kanałowy śmieć... Nathander, hę... Sporo dałbym żeby wziąć takiego pod nóż, ciekawe czy wewnątrz też ma wszystko lekko podgniłe...

Rozważania tego typu były praktycznie jedyną rozrywką Pietera podczas podróży. Z ulgą powitał widok ciemniejącego nieba. Nawet arogancja głupiego elfa mu nie zepsuje odpoczynku. Zbył bezsensowne pytanie 'pracodawcy' i poszedł nad pobliski strumień się odświeżyć. Zadbał o to, aby plamy krwi na jego szacie pozostały nienaruszone, wszak ilość krwi i innych dziwnych substancji na szacie lekarza świadczy o jakości jego usług...
 
Ryder jest offline  
Stary 02-04-2012, 00:33   #23
 
pawelps100's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumny
Po zatrzymaniu każdy z członków drużyny poszedł w swoją stronę, jednak przedtem po krótkiej dyskusji każdy przystąpił do swoich obowiązków. Po odpowiednim oporządzeniu koni Marathir zniknął w ciemnościach, podobnie jak Nathander i fanatyk Sigmara. W czasie swojego spaceru wspięli się na szczyt najbliższego wzgórza i ujrzeli niekończące się pasma wzgórz, które były pozbawione nawet jednego drzewa.

W tym samym czasie Ulli i Reinhard poszli w stronę dużych roślin, które wyglądały na drzewa. Ale po bliższym obejrzeniu okazało się, że były to duże krzaki, które wszelako mogły dać trochę drewna.
Za to niepowodzeniem skończyły się próby znalezienia wody Eckhardta- ziemia była bardzo wysuszona, co wymownie przekonało górnika, że teren ten od dawna nie zaznał deszczu. Na szczęście w wozie była zapasowa beczka wody, która w zupełności zaspokoiła pragnienie wszystkich zainteresowanych.

Z kolei hafling ze skromnych zapasów zgromadzonych w wozie stworzył danie, które ludzie uznają za dobre, choć wśród pobratymców uchodziłoby za zaledwie przeciętne.

Po wykonaniu wszystkich czynności wszyscy szykowali się do snu w większym bądź mniejszym oddaleniu od obozu- poza Nathanderem, który nie znalazłszy odpowiedniego drzewa, schronił się w wielkim krzaku jakieś 100 metrów od obozu. Reszta, idąc za głosem rozsądku została blisko wozu. Viraelel szykował się do objęcia warty, gdy nagle z ciemności wynurzył się Marathir. Oświadczył wszystkim, że z ukrycia przepatrzył najbliższe okolice i że w promieniu 10 kilometrów od nich nie ma żywej duszy.
Cała noc upłynęła spokojnie. Czujny słuch i wzrok najpierw Viraelela, a potem Marathira nie zauważył żadnego niebezpieczeństwa.

Następnego dnia z samego rana elf zbudził wszystkich ,po czym po krótkim posiłku zagonił resztę do wozu. Okazało się, że konie wydobrzały i że można ruszać w dalszą drogę. Tylko Nathander miał problemy, albowiem okazało się, że zasnął niedaleko mrowiska i został pokąsany. Przez następny dzień bolało go całe ciało.

Marathir pojechał nieco na północ, by potem wzdłuż rzeki Reik dotrzeć na miejsce. Następne trzy dni również minęły spokojnie i z dala od ludzi, bowiem elf unikał gospód. Dlatego drużyna nocowała pod gołym niebem. Upał nie ustawał, ale trzeciego dnia podróży wędrowcy zapuścili się w lasy, które zapewniały więcej chłodu, z kolei obecność rzeki zapewniała orzeźwienie.

Ale trzeciego dnia pogoda się zmieniła. Pojawiły się chmury, niebo zrobiło się ciężkie, a powietrze duszne i wilgotne.

Reinhard
Jadąc na koniu, miałeś dziwne wrażenie, że ktoś cię obserwuje. Ilekroć napadało cię to przeczucie, zatrzymywałeś się, przeszukując wzrokiem linię lasu, ale nic nie dostrzegałeś. Tylko krótko przed rozpoczęciem burzy zatrzymałeś się i w głębi lasu wydawało ci się, że widziałeś coś, co przypominało z wyglądu człowieka. Jednakże wtedy zaczęło grzmieć i wóz ruszył, więc i ty pojechałeś dalej.

Przez ostatnie dni zdecydowano, że trzeba trochę oszczędzać konie, ale po usłyszeniu pierwszego huku pioruna, który najwyraźniej uderzył niedaleko, Marathir postanowił przyspieszyć. Dlatego pojazd, a Reinhard za nim przyspieszył i pojazd szybko ruszył po drodze, po jednej stronie mając linię lasu, a po drugiej szuwary i sitowia, otaczające rzekę Reik.
W końcu po jakimś czasie pojazd minął niewielką skarpę, i wjechał dalej.

Nathander Zender
W pewnym momencie dziwnie się poczułeś, zupełnie jakbyś był w wielkim niebezpieczeństwie. Krzyczałeś, by zwolnić, ale elf cię nie słuchał. Im dalej jechałeś, tym bardziej wrażenie to potężniało, napełniając cię strachem. A może to tylko pioruny, których huk rozbrzmiewał coraz głośniej? Ale strach coraz bardziej potężniał w twoim ciele, więc prosiłeś elfa by ,się zatrzymał.

Nagle pojazd stanął- widać elf posłuchał Zendera albo…

Okazało się, że drogę blokował barykada zbudowana z drewna. Widząc co się dzieje elf krzyknął, by wszyscy dobyli broni i wysiadali, ale w tej chwili wydarzyło się parę rzeczy jednocześnie.

Ze szczytu skarpy świsnęły dwie strzały, wbijając się w Marathira. Jedna trafiła go w głowę, powodując u niego chwilową utratę koncentracji, a druga dosięgła korpusu, ale odbiła się bezsilnie od jego zbroi. Po krótkiej chwili oszołomienia, z krwią ociekającą z głowy wydobył swoją broń: w jednej ręce miecz, a w drugiej sztylet z dziwnym zębami po jednej ze stron.

Gdy elf walczył z bólem, ze skarpy zeskoczyła jeszcze trzecia postać, zrzucając Reinharda z konia, który uciekł spłoszony hałasem. Po chwili zaskoczenia giermek wydobył broń, zmierzył postać wzrokiem i zamarł. Przypominała ona człowieka, ale jeden szczegół odróżniał ją od reszty- zamiast rąk miała obrzydliwe, fioletowe macki. Tylko uśmiechnęła się do niego szyderczo, potem powoli zaczęła się zbliżać do niego.

Reszta drużyny ujrzała, jak z sitowi nad rzeką oraz od strony barykady wyłoniły się inne odrażające stwory będące dawniej ludźmi. Jeden miał w rękach pazury, drugi nienaturalnie wielkie uszy, trzeci zamiast ust miał dziób jak u ptaka, czwarty wyglądał normalnie, ale z tyłu leniwie zwisał mu ogon.
Obrazu dopełnił okrzyk, który dotarł z tyłu- stamtąd bowiem w towarzystwie dwóch mniejszych podobnych do wodza istot podążało prawdziwe monstrum.



Przypominało ono hybrydę człowieka i zwierzęcia, gdyż jego kończyny wyglądały jak u istot nieludzkich. Przerażającego wyglądu dopełniały wielkie rogi sterczące mu z głowy.

Zakrzyknął złowrogo w dziwnym języku, który w Michaelu wywołał wściekłość. Tak, słyszał on w przeszłości podobne krzyki wydobywające się z ust pomiotu Chaosu. Po tym okrzyku mutanci z wrzaskiem ruszyli do natarcia, a zwierzoludź w towarzystwie świty pogalopował w stronę drużyny.

Jednocześnie z sygnałem do ataku rozległ się kolejny huk pioruna i zaczął delikatnie padać deszcz.
 
pawelps100 jest offline  
Stary 02-04-2012, 08:59   #24
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Nathander nagle zaczął czuć się dziwnie i nie były to ukąszenia mrówek, gdyż to już minęło. Czuł niebezpieczeństwo, a zwykle, gdy je czuł miał rację. Instynkt, zawsze mu ufał, gdy egzystował w jaskiniach i kanałach. Ten instynkt nigdy go nie zawiódł i dzięki niemu też, jechał w tym wozie. Ale zawsze dbał o siebie i robił co chciał. Mógł zapobiec niebezpieczeństwu, a teraz…
- Zwolnij wóz! Wyślij zwiad! Jesteśmy w niebezpieczeństwie – Zeder nie zwykł odzywać się w wozie, a teraz nagle zaczął krzyczeć. Jednak jego nawoływania zostały zignorowany przez elfa. ~Pieprzony, w dupę jechany ignorant!~ pomyślał, jednak powtórzył tylko - Zawróć wóz, puki nie będzie za późno elfie! – bez efektu znowu.

Nagle pojazd stanął, od razu dobiegło wszystkich wezwanie do wyciągnięcia broni.
- Pieprzony, mówiłem! Ostatni raz nie słuchasz mnie, gdy przeczuwam niebezpieczeństwo. Nie mam zamiaru zginąć przez ignorancję! – wykrzyczał, było widać że wyraźnie jest zdenerwowany, a to tylko zwiększało grozę wywoływaną przez jego twarz. Nie dodał nic więcej, gdyż nie było na to czasu. Z pewnością ‘porozmawiają’ gdy/jeśli przeżyją.

Wyskoczyli z wozu, Nathander kątem oka zobaczył, strzałę wchodzącą w łeb elfa. ~ło ciężko będzie pogadać z nim jednak. Ma za swoją głupotę. Jak on w ogóle jeszcze stoi?~

Zeder, szybko rzucił jednym z noży w stwora, który zaatakował Reinharda. Sam go minął z zamiarem przejścia za barykadę. Tam miał zamiar się rozpoznać w sytuacji i jeśli byłaby możliwość, to ruszyć na łuczników, dostając się na skarpę i zachodząc ich od tyłu. A jeśli nie, to obejść barykadę i również od tyłu zajść wrogów. Taktyka miała być, normalnie stosowaną przez niego. Szybkie, ciche zabójstwo od tyłu, z nienacka, unikając otwartej walki. Czyli jak najbardziej skuteczne eliminowanie przeciwników, zabójczymi cięciami z zaskoczenia.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 06-04-2012 o 10:42.
AJT jest offline  
Stary 02-04-2012, 12:27   #25
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Ulli w dalszym ciągu starał się służyć pomocą współtowarzyszom. Naniósł drewna, przyniósł wody, nie migał się od wart. Bliższych kontaktów jednak z nikim nie zawarł. Najwięcej rozmawiał jak do tej pory z Rainhardem, gdyż ten współorganizował życie wyprawy. Inicjował wyjścia po opał lub wodę.

Z Nathanderem za to miał najmniej do czynienia i chyba ku obopólnemu zadowoleniu. Osobnik ten był skryty i zachowywał się dziwacznie. Potwierdził tą nie najlepszą opinię o sobie wrzeszcząc na powożące elfy by zwolniły, lub się zatrzymały. Ku jego zdziwieniu wóz rzeczywiście po jakimś czasie stanął. Usłuszał okrzyki bojowe mutantów i zwierzoludzi i świst strzał. Znak nieomylny, że trzeba szykować się do walki. Jak inni wyszedł z wozu i zobaczył mutanta z ptasim dziobem wychodzącego z nadrzecznych szuwarów. "To będzie mój pierwszy cel." -pomyślał.
Błyskawicznie wyjął z jednej kieszeni kastet, zza pasa zaś nóż i ruszył szarżując na mutanta. Miał zamiar ogłuszyć go ręką uzbrojoną w kastet i dokończyć dzieła nożem. Potem chciał dozbroić się w jakąś broń ręczną i zaatakować następny najbliższy cel.
 
Ulli jest offline  
Stary 02-04-2012, 18:27   #26
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Życie Reinharda można było opisać następująco: dzieciństwo, służba w drużynie ojca, służba w drużynie wuja. Pierwszy raz znalazł się w sytuacji, w której tak wiele zależało od niego. Tu nie rządziły ścisłe zasady hierarchii wojskowej i obyczaju rycerskiego. Tu, kiedy popełni jakiś błąd, nie dowiedzą się o nim jego prawnuki w formie pijackiej opowieści na uczcie. Reiklandzki stan rycerski ród swój wyprowadzał od bohaterów z drużyny Sigmara, i tak, jak uważnie przechowywał wiedzę o dokonaniach przodków zarówno bohaterskich, jak i miałkich, równie wnikliwie i pamiętliwie podchodził do żyjących współcześnie.

Tu było inaczej. Był wolny. Ta radość sprawiała, że lekce sobie ważył niedociągnięcia w sztuce wojennej, popełniane przez drużynę w trakcie obozowania i podróży. Życie jednak postanowiło im dać surową lekcję w tym zakresie.

Chretien był poczciwym podjezdkiem, ale jego wiek nie sprzyjał odwadze. Dzięki surowemu wychowaniu Reinhard zignorował ból potłuczonego ciała, stając na nogi i dobywając broni. Przed sobą dostrzegł potwora, jako żywo mogącego gościć na okładce księgi z opisem abominacji Chaosu.
Poczwara napawała się chwilą, marnując czas na szydercze grymasy w kierunku giermka.

Błąd, który ten wykorzystał na rozpoczęcie szarży. Z imieniem Młotodzierżcy na ustach i szybką modlitwą o pomoc w prowadzeniu miecza Reinhard natarł na stwora, pragnąc potężnym cięciem rozpłatać jego łeb.
 
Reinhard jest offline  
Stary 02-04-2012, 19:24   #27
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Rupert jechał wozem próbując nabić swoją fajkę zielem do palenia, kiedy nagle poczuł silne szarpnięcie. Spojrzał na elfa, który trzymał lejce a widok, jaki zastał zmroził mu krew w żyłach. Z głowy długouchego sterczała strzała! Po prostu wbiła mu się w łeb.
-Aaaaaa!- Zakrzyknął Nizioł upuszczając fajkę i tytoń na podłogę wozu.
Jednak po chwili było jeszcze dziwniej. Elf mimo strzały w głowie dobył broni i zamierzał walczyć. To tylko utwierdziło Horacego w przekonaniu, że elf głowę ma pustą i chyba pełną sieczki skoro przyjął strzałę "ot tak" i bez większych rewelacji.

Jednak nie było czasu na snucie domysłów odnośnie tego, czy ich pracodawca posiada mózg i być może o tym nie wie, co by tłumaczyło to, że nie przejął się strzałą, czy też w ogóle go nie ma. Horacy postanowił działać. Z procą gotową do strzału wyskoczył z wozu na ścieżkę.

Przez to całe zamieszanie upadł jednak po niewłaściwej stronie pojazdu. Nagle okazało się, że wszyscy stoją osłonięci powozem, a on sam wylądował naprzeciwko dwóch łuczników. Dobrze, że widział jedynie ich sylwetki i nie dostrzegł w pierwszej chwili z czym ma do czynienia inaczej niechybnie uciekałby gdzie pieprz rośnie. Zamiast tego zakręcił procą nad głową i wzniósł wojenny okrzyk:

-Aiii-aii-ai!- Wycelowawszy w głowę pierwszego z łuczników (Ł1), zwolnił sznurek procy uwalniając pocisk. Kamień poszybował w kierunku oponenta.
Miał nadzieję, że trafi, bowiem rzadko chybiał. Wiedział z doświadczenia, że uderzenie kamieniem wystrzelonym z procy może być śmiertelne, szczególnie jeśli trafi się w głowę, która najczęściej jest najsłabiej chroniona.
 
Mortarel jest offline  
Stary 03-04-2012, 07:21   #28
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Codzienna rutyna konwojowa opanowała Go całkowicie. Cały czas same czynności. W nocy czuwanie, w dzień droga. Opieka nad zwierzętami, utrzymanie broni w nienagannym stanie oraz bezustanne ćwiczenia pozwalały być nadal sprawnym. Jedyne, czego mu brakowało to jego starego składu ze straży. Nie mógł pogodzić się z myślą, że tak się zżył z ludźmi. No i nie mógł pogodzić się z tym, że teraz będzie jemu ich brakowało. Wydaje się, że aktualny najemnik( jak się w myślach określa) nadal jest przepojony drylem strażniczym. W myślach przyznał przed sobą, że jest jeszcze młody i dlatego nowe doświadczenia tak mocno oddziałują na niego. Teraz musiał zebrać jak najwięcej doświadczeń płacąc jak najmniej.

***

Zasadzka nie była zaskoczeniem, była wielzaskoczeniem jakby powiedzieli niektórzy. Elfi najemnik uważał, że mają skautów na tyle dobrych by nie wpieprzyć się jak #$%* w przerębel. Tak to teraz wyglądało.
Szybki rzut oka, tamtych było więcej i na lepszych pozycjach. No i nie mieli idioty za szefa. Vi obiecał sobie w duchu że jak przeżyję to je$%^* swojemu szefowi. W chwilach takich jak ta zaczynała brać u niego górę natura wojownika. Zaczynał myśleć wg innych zasad niż normalnie. Tak samo zaczynał przeklinać. Matka gdyby się dowiedziała pewnie by dostała apopleksji.
- To przez tego miejskiego ćwoka – Mruknął w eltharin pod nosem jakby na usprawiedliwienie przed mamą. Wywadało mu się że tak powinien zrobić. Nie pomyślał że za chwilę będzie zabijał co również jego rodzice nie pochwalali. Na szczęście nie tracił na to czasu.

Obok był Pieter, uśmiechnął się do niego. W końcu to tamten był większy więc powinien mu pomóc przeżyć.
- Pieter, zdejmuję tego dużego. Uważaj na moje szypy byś mi nie połamał – tak jakby to miało teraz jakieś znaczenie. Ale niektórzy byli cholernie pragmatyczni.
Łucznik stanął przy wozie tak by był chroniony ze swojej lewej strony. Wyćwiczonym, szybkim ale opanowanym ruchem wyciągnął dwie strzały z kołczanu. Pierwszą wbił w ziemie tuż przy nodze. Drugą nałożył na cięciwę, podniósł łuk nad głowę i zaczął go opuszczać w dół zwiększając stopniowo naciąg. Wszystko działo się w ułamkach sekund. Promień strzały zatoczył kąt o prawie pionowego do poziomego względem ziemi. Zatrzymał się na chwilę szczerząc się grotem w stronę największego zwierzoludzia(zawodnik nr 2). Po czym z jękiem cięciwy pomknął w stronę głowy przeciwnika(całe kombo opisuje specjalność Strzał mierzony oraz celowanie ), gdy strzała była już w drodze Viraelel miał już drugą w ręku i załadował powtórnie.

 
__________________
[o Vimesie]
- Pije tylko w depresji - wyjaśnił Marchewa.
- A dlaczego wpada w depresję?
- Czasami dlatego że nie może się napić.

Ostatnio edytowane przez Vireless : 03-04-2012 o 08:26.
Vireless jest offline  
Stary 03-04-2012, 13:14   #29
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Przez podróż Eckhardt o dziwo... milczał ... znów gapił się na kamienie, spał, jadł i tak w kółko. Nie zaznajomił się z żadnym z członków kompanii. Ci sami, którzy go irytowali samą obecnością nadal go denerwowali w ten sam sposób. Górnik w dodatku dostrzegł, że ten cały Michael wziął może dziwnie wyglądającego Nathandera na ubocze. Pewnie dostał kazanie, że to jak wygląda kara za grzechy... chuj mu do tego jak wygląda. Niech na swoją parszywą mordę zobaczy...

Burza, barykada, zasadzka. Phi... przeżył zasadzkę szczuroludków w kopalni i wyszedł z podziemi cały to teraz nie wyjdzie. Nienawidził takich istot. Po prostu go obrzydzały. Może nie aż tak jak te dwa ciołki w kompani, ale podobnie. Bycie po części zwierzęciem, a po części człowiekiem... macki zamiast rąk... bardzo niepraktyczne.
Na tyłach w końcu pojawił się jakiś godny przeciwnik. Niech się słabeusze co się uczą machać bronią zmagają z tymi na przedzie. Eckhardt ruszył z kilofem złapanym dwurącz na największego.
- Chodź bestyjko - szepnął.
W tym momencie elfia strzała przeleciała obok niego. Co ten długouch robi? Nie może stanąć w uczciwej walce tylko na dystans musi wysyłać te swoje patyczki? Phi...
Górnik ruszył na chyba dowódce. Po drodze już sobie wyobrażał co zrobi z ciałem tego, którego pokona. Przecież to właśnie przez takie zwierzaki jego przyjaciele zginęli. Teraz on będzie mścił swoich towarzyszy.

Gdyby ktoś stanął przed Eckhardtem w czasie jego szarży mógłby zauważyć szaleńczy błysk w jego oczach. Górnik cały czas gadał do siebie. Cały czas chciał usłyszeć jak kości mutantów pękają.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 03-04-2012, 22:59   #30
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Podróż mijała początkowo spokojnie a Sigmarita o dziwo milczał pochłonięty różnymi traktatami teologicznymi. Studiował je w milczeniu i uwadze, toteż zbytnio nie miał możliwości by zbratać się ze swoimi towarzyszami. Marsowy wyraz twarzy wystawał z poza ksiązki i wydawało się że taki sielankowy nastrój tej podróży pozostanie do końca.
Jednak trzeci dzień okazał się przełomowy bowiem pogoda się zmieniła. Pojawiły się chmury, niebo zrobiło się ciężkie, a powietrze duszne i wilgotne. Nathander zaczął coś szeptać o niebezpieczeństwie lecz elf go zignorował. Ten błąd przypłacił.. życiem a z mroków wyłoniły się postacie. Ksiażka upadła na ziemię a Tobias zacisnął zęby i warnknął dziko.
Rozejrzał się po towarzyszach, którzy sięgnęli po broń i sam uczynił to samo. Potężnu korbacz leżał idealnie w dłoni fanatyka, a płaszcz którym się okrywał na co dzień opadł na ziemię. Potężnie umięśnione ciało Tobiasa idealnie współgrało z zabójczą bronią.

Gdy dostrzegł największego ryknął z radości. Istota przypominała hybrydę człowieka i zwierzęcia, gdyż jego kończyny wyglądały jak u istot nieludzkich. Przerażającego wyglądu dopełniały wielkie rogi sterczące mu z głowy.

Tobias czuł jak gotuje się w nim krew. Czuł jak staje się równie potężny, a jego rękę prowadził Sigmar. Oto on Tobias de Love, niegdyś szlachcic a teraz pokorny sługa Młotodzierżcy mógł odwdzięczyć za uratowanie mu niegdyś życia. Nie wiedząc co to strach, nie wiedząc co to ból i przerażenie Tobias popędził na największą istotę. Liczył, że wraz z Eckardtem pokona pomiot chaosu. Miał też nadzieję, że gdy to ścierwo padnie martwe u jego stóp wrogowie rozpierchną się niczym mrówki ze strachu.
Głownia korbacza połyskiwała złowrogo a Fanatyk krzyknął:

- Za mną dzieci Sigmara.. odeślijmy pomioty do najczarniejszych otchłani. Zabić ich i nie brać jeńców
– gniew nim zawładnął bowiem w końcu jego poszukiwania tych co zboczyli ze ścieżki prawości nastąpił
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172