Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-01-2014, 14:03   #61
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
Sytuacja była mniej napięta niż kowal się spodziewał. Po krótkiej walce z ghoulami, którą stoczyli najemnicy Olaf musiał dekapitować jednego z nich. Każdy sylvańczyk wiedział, że to jedyne skuteczne lekarstwo na ugryzienie poczwary z lasu. Waren utrzymywany na łańcuchu jedyne co w międzyczasie robił to warczenie. Nauczony był, że bez wyraźnego polecenia w lesie nie można szczeknąć ani zawyć aby nie ściągnąć większej ilości potworów.

Jak tylko Ganred zauważył, że nie muszą zabijać żadnego innego najemnika w obronie swoich, odetchnął z ulgą. Nie podobała mu się ta cała wyprawa ale swoich bronić będzie. Nie mógłby spojrzeć rodzinie któregokolwiek z wieśniaków wiedząc, że był tam i nie zrobił wszystkiego aby pomóc. Tak też miecz trzymał ciągle ręce aby w razie niebezpieczeństwa móc go użyć.
 
__________________
"Widzieliście go ? Rycerz chędożony! Herbowy! trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!"
SyskaXIII jest offline  
Stary 25-01-2014, 20:20   #62
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
Dante stał nad rannym Arabem, czując wyrzuty sumienia. Zmusił się do odrzucenia tego uczucia. Obcy sam złamał jedno z podstawowych praw, które rządziły na traktach w całym Imperium, a także poza nimi, więc płacił teraz za to cenę. Gdy jeden z tutejszych postanowił pozbawić życia rannego, odwołał się do następnego z praw szlaków. Wiadomym było, że rannego można zostawić przy życiu tylko, jeśli ma się pewność, iż nie będzie zawadzał i zagrażał życiu innych. Istniały wyjątki od tej zasady, zależne od okoliczności, ale to nie był jeden z nich.
Z dalszych rozmyślań na ten temat wyrwał go krzyk Lyndis. Szybko ruszył za Niedźwiedziem, który wyglądał tak, jakby miał rozszarpać Borysa gołymi rękami.
-Co tu się dzieje?!
Ton jego głosu mówił bardzo wyraźnie, że lepiej przemyśleć odpowiedź. Bicz, który ciągle znajdował się w jego ręce, zdawał się podkreślać jego słowa, choć w rzeczywistości, zwyczajnie zapomniał go schować.
-Nic jej nie jest?
Zwrócił się tym razem do Niedźwiedzia.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 26-01-2014, 02:13   #63
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Borys nie miał zamiaru ponownie jej gonić, więc gdy drgnęła momentalnie chwycił żylastą dłonią za poły płaszcza przyciągając ją do siebie i ukrywając jednocześnie chwyt przed wzrokiem nadchodzących.
Ciepło jej oddechu padało wprost na rozsznurowaną koszulę. Najemnik, który był w nie jednej sytuacji nie potrafił poradzić sobie ze sprzecznymi sygnałami jakie dawało mu jego ciało i umysł. Oba dążenia nie pozwalały mu dać jej odsunąć się choć na cal. Usztywnił dłoń czując bijące pod płaszczem serce szlachcianki.

Mężczyzna mógł przyjrzeć się twarzy młodej panny. Obrócona do światła twarz rysowała się bardzo wyraźnie i jak zawsze nie była w stanie schować niczego. Cała dygotała, jej mimika drżała tak jakby od ściskanych emocji rozdzierało ją od środka. Wszystko układało się w dość rozpaczliwy efekt końcowy.

- Nie chcę tak skończyć - nawiązała do tylko przez siebie znanego tematu - Nie wytrzymam kolejnej chwili w tym lesie… Nie chce… - zaczęła się tłumaczyć prawie nie płacząc, choć oczy całe lśniły od zbierających się w oku łez. Chciała mówić dalej, nabrała nawet do tego powietrza natomiast jej usta parę razy zabrały się za układanie słów, lecz bez większego wydźwięku. W końcu jedna łza wyrwała się i spłynęła po jej policzku - Ja wcale nie chciałam jechać... Na prawdę. Zmusili mnie... - przerwała nabierając drżąco powietrza - Jeszcze nigdy w życiu tak się nie bałam - przyznała tłumacząc się dalej - Byłam przecież blisko. Miałam muszkiet, wystarczyło wycelować... ale nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam ruszyć ręką - zebrane przy oczach przez ten czas kropelki uwolniły się, jakby umawiając się jednocześnie, spływając wszystkie po policzkach - Najgorsze jest to… - zaszlochała cicho, drżąc lekko - Najgorsze jest to, że i tak nie możemy wrócić…

Więcej powiedzieć nie zdołała przez pojawienie się dwóch mężczyzn. Lyn cofnęła się o krok puszczona przez kłusownika. Stała nastroszona od strachu, we łzach, ściskając palcami zapięć swojego płaszcza. Początkowo bała się, że dojdzie do kolejnych rękoczynów. Na szczęście obeszło się bez dodatkowych przykrości. Pytanie swojego ochroniarza, który dopiero po krzyku łaskawie ruszył się i zaszedł zobaczyć co się z nią działo, nie odpowiedziała słowami. Otworzyła lekko usta, ale znowu po paru podejściach ułożenia do słów obeszło się bez większego wydźwięku. Kiwała przy tym lekko głową na boki, nawet nie w geście odpowiedzi na zadane pytanie lecz w geście wyrażenia niemocy odpowiedzenia na nie w sensowny sposób. Będąc świadoma swego załzawionego stanu odwróciła nieco twarz od wpatrujących się w nią osobników. W następnych chwilach policzki odezwały się pieczeniem i zaróżowieniem. Przyłożyła do uderzonej skóry wierzch dłoni, by ukoić fizyczny ból. Psychika potrzebowała odrobiny prywatności.

- Jak się trzyma? - zapytała w obawach, po dłuższej chwili, mając na myśli poszkodowanego.
 
Proxy jest offline  
Stary 26-01-2014, 15:54   #64
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Niedźwiedź nie wiedział co zrobić z płaczącą Lyndis. Nie był przyzwyczajony do opiekowania się damami, cóż z tego, że znał etykietę, skoro na nic mu się ona teraz nie przyda. Stał i zastanawiał się co właściwie winien jej powiedzieć. Był wojownikiem, na dodatek żyjącym od jakiegoś czasu w izolacji od społeczeństwa. Ciężko mu było znaleźć słowa na taki wybuch emocji.

- Cieleśnie jest dobrze. – zwrócił się do Dantego i wytarł pot, który lał się z niego jak z cebra. – Gorzej z duchem. Pani Lyndis doznała najwyraźniej szoku. Sylvania to nie miejsce dla niewiast.

Spojrzał znów na Borysa, ale… nie, nie potrzebne były kolejne awantury. Czuł wyrzuty sumienia, ze nie był ciągle przy swojej podopiecznej. Ale co miał zrobić? Stać jak kołek, gdy ważyły się losy jednego z nich? Wydawała się być bezpieczna, tymczasem zagrożenie nadeszło od wewnątrz. Nie był pewien co jej odpowiedzieć, gdy zapytała o Araba. Postanowił jednak wyrzec prawdę.

- Skróciliśmy jego męki. Nie było innej możliwości.. – zwrócił się do reszty. – Mości panowie, trzeba go pochować, najlepiej pod jakimś głazem, jeśli udałoby się znaleźć. Nie możemy ryzykować, że jego splugawione ciało wróci do żywych. .
 
MrKroffin jest offline  
Stary 26-01-2014, 18:41   #65
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Borys podniósł dłonie na wysokość barków sygnalizując Niedźwiedziowi, że nie jest jego intencją jakakolwiek konfrontacja. Wykonał spokojnie kilka kroków wycofując się tyłem z bezpośredniej bliskości Lyn i jej dwóch ochroniarzy. Dopiero z dystansu zmrużył swoje brązowe oczy i złapał spojrzenie dziewczyny. - Zginiemy, tak jak powiedziałaś - wydawało się mówić spojrzenie kłusownika - Zginiemy jeśli mnie nie posłuchasz...

---

Kurt sam zakończyłby męki Albheima gdyby nie uczynił tego Sylvańczyk. Wojny graniczne nauczyły go, że poświecenie jednostki może ratować resztę grupy, w tym przypadku oszczędzając czas i zasoby konieczne na pomoc, która miała niemal żadne szanse powodzenia.
Dopiero gdy żylasty wieśniak chwycił swoją kosę i skierował się w drogę powrotną pociągając za sobą towarzyszy postanowił działać zastępując im drogę.

- Gdzie! - w tonie głosu można było wyczuć zupełny brak przekonania najemnika, czyny świadczyły jednak o tym iż nie zamierzał pozwolić wieśniakom na samowolne odłączenie się do grupy.

Wydarzenia działy się dla niego szybko, może nawet trochę za szybko. Póki tyczyła się walka, działał instynktownie, teraz gdy ostał się sam z Eusebiem a cała reszta baronowej kompanii skupiła się w innym miejscu, nie do końca wiedział jak reagować. Uszczuplanie ich sił nie mogło być jednak dobrym pomysłem i póki nie znał reakcji swojego brata wolał na to nie pozwalać.

Wzrok Olafa powędrował powoli w górę by spotkać się z tym, któremu nie dość było jeszcze rozlewu krwi.
- K' Volkenplatz. Von. Chceta ići, ne moj stvar. Zrżič sebe chceta? To niko ne izašdzie. Noć zlo, w deń trebamo.
Chłop nie brzmiał na zastraszonego, bardziej na gotowego do przebicia się siłą.

Nie trzeba było być rachmistrzem, by ocenić, że wieśniaków było w tej konfrontacji więcej niż Kurta, a mężczyzna nie mógł mieć pewności, czy pozostali ludzie barona staną za jego plecami. Bardzo szybko dochodziło do niego, że zatrzymując ich niepotrzebnie wyrwał się z czymś o co nikt go nie prosił, teraz jednak odpuścić byłoby porównywalne z wycofaniem się przed wieśniakami. Było ich wszak tylko pół tuzina.

Potężny topór powędrował lekko do góry opadając do lewej dłoni Kurta, tak by długością styliska zagrodzić na najszerszy fragment drogi. Nie bronił jednak wąskiej górskiej ścieżynki, ale stał otoczony lasem, mogli ominąć go po prostu skręcając w dowolną stronę i okrążając go poza zasięgiem styliska. Mogli nawet rozdzielić się umożliwiając mu zablokowanie jedynie jednego, góra dwóch z grupy. Obie strony wiedziały jednak, że chodzi o zasadę a nie faktyczną trudność. Wieśniacy czuli się silni w kupie, Kurt zaś czuł frustrację całą sytuacją, a stojącą przed nim grupa wydawała się doskonała, by skupić na niej wszystkie emocje których nie musiałby sam opanowywać.
 
Akwus jest offline  
Stary 26-01-2014, 19:53   #66
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Otto przyzwyczajony do zwyczajów panujących w okolicy nawet nie odwrócił głowy od dobijanego śniadego cudzoziemca, co musiało być zrobione to musiało być zrobione. Usłyszał jak Konrad i Olaf zbierają się do powrotu do wioski, postąpił krok i złapał Olafa za ramię, kiedy ten się odwrócił spojrzał mu w oczy a następnie na ciało, dając mu do zrozumienia, ze uważa że odrąbanie głowy nie wystarczy, odpiął od pasa sakiewkę z kołkiem, czosnkiem, pędami dzikiej róży, głogiem i tarniny a także żelaznym gwoździem. Wolał zrobić wszystko tak jak należy, wyznający prawdziwą wiare powracali z grobów, wolał nie ryzykować dowiadywania się co sie dzieje z innowiercami.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 26-01-2014, 21:15   #67
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Volkenplatz
30-ty Vorgeheim
Świt


- Jakie to żałosne. - stwierdził Heinrich nie kryjąc obrzydzenia. Młody mężczyzna u jego stóp skamlał niczym dziewczę nad utraconym misiem. - Chciałem Ci zaoferować jeszcze jedną szansę, ale wygląda na to, że nie nadasz się do nawet tak prostego zadania. Zwyczajnie brakuje Ci jaj, wieśni… - Błysnął sztylet, który niczym torpeda powędrował w kierunku krocza żołnierza. Doświadczony w walkach Heinrich rzucił się instynktownie do tyłu unikając ciosu, lecz trzymający jego nogę Kmietek nie miał zamiaru go puścić. W efekcie zwalisty mężczyzna upadł z łomotem na twarde deski. Serce biło młodzieńcowi jak oszalałe, wiedział, że zginie jeśli puści nogę swego oprawcy, chciał raz jeszcze zadać cios, lecz jego twarz spotkała się z ciężkim butem, a właściwie rzecz ujmując; z podeszwą leżącego na ziemi Heinricha. Dostał w ten sposób kilka razy, aż poczuł jak nos ustępuje i łamie się zalewając lico strumieniem krwi. Żołnierz wykorzystując przewagę podniósł się z ziemi najszybciej jak to było możliwe, uniósł swój miecz wysoko ponad głowę z zamiarem przebicia na wylot oszołomionej ofiary, lecz nagle poczuł potężny wybuch bólu w prawym kolanie. Oślepiony Kmietek rąbnął sztyletem na ślepo trafiając w ścięgno kolanowe. Heinrich ryknął z bólu, chciał ciąć w dół, lecz stracił równowagę i niczym ścięty przez drwala dąb uderzył o drewnianą podłogę. Brał udział w niejednej bitwie, pokonał niejednego zaprawionego w bojach wojownika, lecz nikt nigdy nie zadał mu tak potwornej rany. Doświadczony żołnierz zaczął turlać się w poprzek po podłodze, aż znalazł się pod ustawionym pod ścianą stołem. Wystawił miecz w jedyną szparę między dwiema frontowymi nogami nie chcąc w ten sposób dopuścić do siebie młodzieńca i wydarł się głośno. - Christof! Pomóż! - Oślepiony własną krwią Kmietek rzucił się w kierunku drzwi na czworaka, ledwo co widział, ale akurat chatkę Ewki znał na pamięć. Wymacał klamkę i po chwili poczuł pod sobą przyjemne kłucie trawy. Otarł dłonią krew z oczu, tylko po to by ujrzeć stojącego nad nim barona z wycelowanym w jego głowę pistoletem skałkowym. Poczuł jak odpływa mu krew z twarzy, chciał krzyczeć, lecz z gardła wydarło się jedynie niewyraźnie chrząknięcie. Baron nie wystrzelił, lecz zamiast tego uderzył go na odlew ciężkim pistoletem. Kmietek stracił przytomność.

···

Zbudziły go zimne krople wody i łagodny powiew wiatru. Chciał się ruszyć, lecz poczuł jak coś stawia mu opór. Otworzył oczy i ujrzał krępujący go sznur tak mocno związany, że aż ręce mu posiniały. Podniósł głowę do góry czując tępy ból w karku i na twarzy. Spojrzał w bok i napotkał przerażone spojrzenie Ewki - jego ukochanej kobiety, która teraz była naga, związana i brutalnie pobita. - Suka nie chciała mi się oddać, ale i tak dostałem to czego chciałem. - powiedział Christof dostrzegając pełne gniewu i troski spojrzenie młodzieńca. Znajdowali się na małym porośniętym kłosami pszenicy wzgórzu mieszczącym się na granicy lasu. Stąd do wioski było z pół kilometra i wyglądało na to, że baron celowo chciał uniknąć świadków. Pogoda z każdą chwilą pogarszała się; z nieba powoli opadały pojedyncze krople mroźnego deszczu pod którymi siedząca ze skrzyżowanymi kolanami Ewka co chwila wzdrygała się z zimna. Dalej na horyzoncie widać było ciężkie burzowe chmury nieuchronnie zbliżające się do Volkenplatz, zdążyły już całkowicie przesłonić wschodzące słońce. - Ładnie załatwiłeś mojego strażnika. - stwierdził baron z niesmakiem. - Teraz zajmuje się nim ten stary dziwak, ale wątpię by już kiedykolwiek wrócił do siebie. - Christof trzymał w ręku taki sam muszkiet, którym posługiwała się w lesie Lyndis. - Nie jesteśmy tu jednak, by rozmawiać o Heinrichu, ani by podziwiać piękno tutejszej pogody. - stwierdził ładując pierwszą kulę. - Mało tu macie atrakcji dla takich rozrywkowych ludzi jak ja, ale niestety dla was jestem pomysłowym człowiekiem i wymyśliłem ciekawą grę, w którą możemy się wszyscy razem pobawić. - uśmiechnął się obrzydliwie odsłaniając szereg pożółkłych zębów. - Nie sądzę jednak by wam przypadła do gustu. - dotknął ręką włosów Ewki, która aż wzdrygnęła się, a z jej oczu pociekły strugi łez. Nie krył z tego powodu satysfakcji. - To gra o życie, a zasady są proste; przetnę krępujące wasze nogi liny, policzę do pięciu, a wy w tym czasie zaczniecie uciekać w stronę lasu. Wy będziecie zwierzyną, a ja myśliwym… niezłe, co? - Christof wyciągnął za pasa krótki sztylet i rozciął sznur Ewce, która boso zaczęła biec w stronę drzew, lecz dalej miała skrępowane ręce. - Cholera, chciałem jej tą chustę z ust ściągnąć, by móc delektować się jej płaczem, ale co poradzę… - wzruszył ramionami. - Teraz kolej na Ciebie, bohaterze. - podszedł do Kmieta, ściągnął mu knebel i przeciął wiążący go sznur.
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 26-01-2014 o 21:35.
Warlock jest offline  
Stary 26-01-2014, 21:39   #68
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Eusebio z niechęcią patrzył na wieśniaków, którym spieszno było do domostw. Widzieli w nim zwykłego najmitę, mimo że wyraźnie pokazał , iż służy tylko Młotodzierżcy. Krew zawrzała w żyłach wojownika.

Noc zapowiadała zdobycie chwały i uznania w oczach Boga, a ci tchórzliwi sylvańczycy, odchodząc chcą go jej pozbawić! Nie mógł na to pozwolić. Sigmar nie po to wprowadził go na tę ścieżkę, by fanatyk zawracał, cofając się z przeznaczonej mu drogi....

Chwycił ponownie za korbacz. Przeszedł koło wieśniaków, potrącając niedbale barkiem jednego z nich. Stanął obok rosłego Kurta.

- Oddaliście się na służbę baronowi! - powiedział twardo. - Ja służę komuś znacznie wyższemu! Sigmar złączył nas w jakimś celu. Ten bór to siedliszcze zła i chaosu. Pomóżcie nam je wyplenić! Bo kiedy bestie i upiory wyjdą z lasu waszym śladem, będzie za późno! Nie obronicie sami swoich rodzin! To noc czynu! - jego głos nabrał mocy, a ciało emanowało siłą. Spoglądał na grupę, a zwłaszcza na ich nieformalnego przywódcę, który zbierał się do odejścia.
- Jeśli ktoś ma inne zdanie podważa tym samym boskie wyroki... Niech tedy samojeden wystąpi przed szereg! Jeśli mnie pokona w uczciwej walce, udowodni, iż Pan odwrócił się od swego pokornego sługi...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 26-01-2014 o 21:51.
Deszatie jest offline  
Stary 27-01-2014, 00:19   #69
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Ralf miał już serdecznie dość tej całej zabawy w łażenie po lesie. Ględzenia tych cholernych przyjezdnych miał dość jeszcze bardziej. Nie myśląc za wiele, stanął przy Olafie, dając jasno do zrozumienia, jaki ma zamiar. Na samych czynach jednak się nie skończyło.
– Oddanie się na służbę baronowi? Dobre sobie. - Mężczyzna splunął na ziemię. Jego spojrzenie zatrzymało się na twarzy Eusebia. Nie patrzył na niego jednak w swój zwyczajowy sposób – jak na równego. Patrzył z pogardą. - Nie obronimy naszych rodzin, mówisz? W takim razie oświeć nas ciemne masy, w jaki sposób mamy to zrobić, gdy będziemy wyglądać tak… - banita wskazał dłonią na bezgłowe ciało araba - lub jak ta szlachcianka, co od waszego barona uciekła. Nie idziemy wypleniać zła. Możesz być wierzący, możesz być niewierzący, szlachcic, chłop, mieszczanin. Dla stworzeń tego lasu wszyscy jesteśmy równi. Wszyscy jesteśmy mięsem.
Ralf przerwał przemowę. Wykonał kilka głębokich wdechów, by odgonić zdradliwą pokusę rzucenia się na fanatyka. Wiedział, że nawet gdyby wygrał, nic tak naprawdę by na tym nie zyskał. Miał dla kogo żyć. Perspektywa śmierci w imię boga czy obowiązku wobec jaśnie chędożonego możnowładcy nie pojawiała się nawet w najgorszych snach.
- Domagasz się od chłopów, których większość z was uważa za zbyt głupich, by zrozumieć otaczający ich świat, uczciwej walki? Mamy zaryzykować naszym życiem w sprawie jakiegoś zafajdanego jaśniepana, co to się za wszechmogącego uważa? – banita ponownie splunął, wyrażając pogardę jaką darzył barona i jemu podobnych. - Grozisz nam, stojąc na naszej ziemi, twierdząc, że podważamy boskie wyroki. Skąd niby mamy pewność, że są one boskie? Uwierzyć obcemu na słowo, że sam Sigmar chce, byśmy tutaj zginęli? Idź i przynieś pięć świeżych głów tych stworów. Wtedy przynajmniej ja uwierzę. Chociaż wątpię, że uda ci się to zrobić bez armaty.
Ostatnie słowa sprawiły, że na przez twarz mężczyzny przemknął grymas najbardziej nasuwający na myśl strach. Powiedział trochę za dużo.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 27-01-2014, 00:45   #70
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Konrad zatrzymał się gdy Kurt przeciął mu drogę. Nie wiedział co ma dalej robić. Do walki stawać nie chciał, bał się ran, ale nie miał zamiaru dać manipulować przez najemników. Fanatyk zresztą też nie zachęcał do powrotu. Po przemowie Ralfa Konrad poklepał go po ramieniu. Wiedział że dobrze Ralf mówi.
Flus splunął pod nogi fanatyka by dać do zrozumienia, gdzie ma jego słowa
- Ledwo przyleźliśta do nas a już myślicie że znacie las. Bestie i upiory, jak mówicie, wolą jak się im w lesie nie przeszkadza. To ich las. Tak było i tak będzie. Ruszyłem w ten cholerny las, bo wszyscy ruszyli, ale sami widzicie - zwrócił się bezpośrednio do Eusebia - jak to wyszło. Wasz baron wysłał was tu, byście odwalili za niego gównianą robotę. Nikt z nas żadnego wampira nie widział dziś a już jest trup, już jest załamanie i strach. Wędrówka dalej nie ma sensu. Kto jak kto, ale ja dalej nie idę i wam radzę też zawrócić. Nikt was na tym zadupiu nie połata jak wampir wam urżnie łapę albo dwie. Parę ghuli jak nas poszkodowało, a przeca taki wampir ma całą armię zdechlaków na kiwnięcie ręką! Ludzie, wycofajmy się póki możemy.
Konrad powiedział co myślał. Nie wiedział czy najemnicy wolą swoje żywota czy brzęk monet w kabzie ale przynajmniej nie będzie miał wyrzutów sumienia że nie ostrzegał.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172