Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-01-2021, 21:41   #71
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Słysząc otwierając esie tajne drzwi, Semen zerwał się na równe nogi. Mniej więcej, bo był w jednym bucie. Pierwszym co rzucało się w oczy były sumiaste wąsy i barania czapa na głowie. drugim szabla w jednej i onuca w drugiej ręce. Cios jednym i drugim mógł byś śmiertelny, al eo ile żelazo dawał czystą śmierć, o tyle onuca nie zapewniała zbyt lekkiej drogi przed oblicze Morra.
- A kto pyta? - odparł pytaniem na pytanie kozak. Coś mu się kołatało, że nieładnie tak, ale nie godziło się spowiadać brodaczowi wyskującemu z szafy.
 
Mike jest offline  
Stary 27-01-2021, 11:59   #72
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Sven odsunął się od nowych "kompanów" w tym dziwacznym towarzystwie. Nawet nie odpowiedział siepaczowi na oskarżanie jego synów. Po części mieli rację. Pod nieobecność Svena nie miałby nawet żalu jakby jeden z drugim dostali kilka razy po pysku i jeszcze kopniaka, ale wieszać? Jakim, kurwa, prawem pod nieobecność ojca chcieli wieszać dzieci? Głupotę można zawsze wybić z głowy pięścią, ale żadnego wychowania dzieci nie mają z wieszania, bo jak następne będzie głupie to znów takie zabawy urządzi. A właściwie skąd im w głowach takie bezeceństwa i to jeszcze w okolicy tych skurwiały zboczeńców klasztornych, do których żadne dzieci miały się nie zbliżać? To po jakiego chuja mówił to swoim dzieciom wprost, a sugerował obcym dzieciom - żadne, kurwa, dziecko niech nie włazi do klasztoru! Ile razy można było to powtarzać, a i tak głupie łaziło, a potem narzekałoby jakby dupa bolała. Pasa ani pięści nie będzie żałował, ale przecież nie zabije i jeszcze do tego uratuje przed śmiercią małych zbrodniarzy. Kara będzie, ale jak już przetrwają cały ten ambaras.

Sven był ubrany trochę jak kupiec, a trochę jak wieśniak. Widać było, że zna się na modzie kupieckiej, ale równocześnie nie bardzo chciał się wyróżniać spomiędzy miejscowych. Miał neutralny wyraz twarzy i odrobinę leniwy, aczkolwiek czujny wzrok.

- Kurwa. Dziś wszędzie kogoś spotykamy. Żywych, martwych, skurwiałych. Coście, kurwa, za jedni i co robiliście w tajnym pomieszczeniu? Nawet nie wszyscy zakonnicy wiedzieli o nim. Który was tu sprowadził i po co? - stwierdził spokojnie stojąc w bezpiecznej odległości od wszystkich obecnych.
 
Anonim jest offline  
Stary 28-01-2021, 13:06   #73
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Medyk pamiętał gdzie Erazm, Mistrz Bibliotekarz trzymał spis ksiąg z klasztornej biblioteki. Sam pomagał go tworzyć. Jeśli ktoś pożyczał jakąś, poświadczał to na piśmie. Jak oddawał, kartę papieru niszczono. Albo wykreślano stare dzieło, a wpisywano tytuł nowego.
Wykorzystał zamieszanie, by ukradkiem sięgnąć po dokument, w którym stało stało jak krowie na rowie, że on Bombastus Hohenstein, zamieszkały tu i tu, pochodzący itd… zobowiązuje się oddać dzieło Mistrza Radamera z Righo „De humani…” do dnia tego i tego... Dzieło arabskiego Mistrza medycyny było bardzo nowatorskie, ale niewarte by za nie umierać. Zresztą, słowo medyka nie dym. Obiecał że odda, to oddał. Co prawda przy wyciąganiu potknął się i upuścił księgę tak, że znalazła się w rozsypanym stosie innych, tak że nie można było domyślić się, którą właśnie oddał, ale nadal nie rozwiązywało to wszystkich problemów. Spuścił zespół na chwilę z oka i oni znów są chętni by się bić...

- Nie, kurwa, nie, nie i jeszcze raz nie - warknął zirytowany cyrulik widząc, że atmosfera znowu gęstnieje, niczym powietrze w zimny nulneński poranek, kiedy dym z hut i fabryk płoży się nisko nad ulicami - Miałem pełną torbę driakwi i bandaży i miałem nadzieję ją tu napełnić, a nie do reszty opróżnić. Nikt mi jeszcze nawet kurwa nie zapłacił nawet za materiały, nie mówiąc o robociźnie, a tu kolejna jatka się szykuje? Mało Wam tego zielonego kurestwa na zewnątrz? - zapytał retorycznie.
- Ja jestem Bombastus Hohensteim, cyrulik i medyk i jeśli nie przeszkadza Wam, że przyszedłem poszukać tu medycznej wiedzy, żeby potem pomagać różnym takim jak na przykład Wy, to nie mamy powodu do sporu. Ten nerwowy to Sven, mało co by dzieci nie stracił, trzymajcie ostre przedmioty i liny z dala od nich to powinien Wam darować. A ten miły kozak z szerokich stepów, który przed chwilą przypomniał, że zanim się zapyta warto się samemu przedstawić to Semen. Innych znam jakby mniej, ale przez ostatnią minutę nie próbowali mnie zabić, w przeciwieństwie do tego czegoś, co rozrasta się naokoło - przedstawił wszystkich. No, prawie wszystkich - A poza tym będę teraz zajęty, muszę ocalić przynajmniej część bezcennej zgromadzonej tu wiedzy. Więc nie będę miał czasu na zszywanie kolejnych ran jakich się dorobicie. Przy okazji - widział ktoś w jakim stanie jest Izba Chorych? - zapytał.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 28-01-2021, 14:37   #74
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację
Hansa jak zwykle zakręciło w nosie. Podrapał się po szramie i pozbył zawartości nosa. Zsunął czepiec i podrapał się po łysinie rozmyślając.
Ehh. - westchnął smutno do siebie wydymając wargi w podkówkę. Mimo, że szczęście dopisywało Hansowi, to z charakteru był z niego ku... smutas, znaczy się.

Nadszedł czas działania. A przecież wiadomym było, że gdy się za robotę bierze to zawsze coś się spierdoli. Dlatego wolał aby za niego robili inni.

- Bombastusy i inne stusy, pomóżcie że nam ze sztabami. Pod nimi "tajemne" przejście skrpte. Pewnie i wyjść by się nim udało. - Rzekł głośno, jednak pozostał na miejscu. łom był w zasięgu ręki.
Mimo że intencje miał dobre, zawsze coś się psuło.
Zawsze..
 
Graygoo jest offline  
Stary 28-01-2021, 16:54   #75
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Dwójka zbrojnych zareagowała jak na zbrojnych przystało. Na widok wychodzących z sekretnego przejścia postaci dobyli mieczy, ale zachowali dość trzeźwości osądu, by powstrzymać się z atakiem. Zwłaszcza, że nikt więcej nie rzucił się sobie do gardeł. A szczególnie, że „nowi” wspominali o jakimś wyjściu, co w obecnej sytuacji zdawać się mogło nieocenioną informacją. Ten bardziej wygadany, który cały czas odzywał się za obu, i tym razem odezwał.

- Słuchajcie ludzie, musimy się trzymać siebie, bo choć może nie jesteśmy przyjaciółmi… - tu spojrzał spode łba na Svena i jego trzódkę. - … ale z całą pewnością nie mamy nic wspólnego z tym koszmarem, który zapanował na zewnątrz.

Jeśli chciał przekonać samego siebie, to chyba przekonał, bo nawet ostentacyjnie schował miecz a i swego towarzysza powstrzymał gestem. Wszyscy zgromadzeni w bibliotece mierzyli się wzajemnie wzrokiem. Nieufnym, lecz jednak pozbawionym wrogości.

Bombastus puścił mimo uszu zaczepkę nieznajomego, który najwidoczniej miał dużo do nadrobienia w przestrzeni dobrego wychowania. Jego wzrok pomknął ku komnacie z której wyleźli nowo przybyli. Tej, której ściany pokrywały regały zastawione grubymi grimuarami. Wielce obiecującymi.

- Tate… coś tam się za drzwiami… - Gunter odezwał się w chwili, kiedy wzrok wszystkich niemal spoczął na żelaznej klapie strzegącej wejścia do rzekomego „tajemnego” przejścia. Jednak to nie masywną klapę wskazywał chłopiec wyciągniętą przed siebie, drżącą ręką. Wszyscy spojrzeli na wskazywane przez niego, zawalone przecież, wrota. Oba skrzydła drgnęły ledwie zauważalnie, ale w ciszy i skupieniu w jakim się im przyglądali ruch ten nie mógł im umknąć. I wówczas dotarł do ich uszu dźwięk.

- Bang! Bang!! Bang!!! - niósł się z oddali dźwięk klasztornego dzwonu. Tego, który na najwyższej wieży zwykle wybrzmiewał wyznaczając kanoniczne godziny regulując tym samym żywot mnichów. Tyle, że żaden z nich nie był w stanie określić, czy jego dźwięk tym razem nie wybrzmiewa w innym celu. Jedno jednak było jasne. Gdzieś tam był ktoś, kto szarpał za sznur wprawiając w ruch ciężki spiżowy dzwon, którego dźwięk niósł się na wiele mil. Ktoś żywy. Może było to larum, wołanie o pomoc ostatnich żywych obrońców Opactwa Słusznego Gniewu.

Drzwi zadrżały pod ciężkim uderzeniem. Jedno ze skrzydeł zaznaczyło solidne pęknięcie, żywy dowód na to, że solidność wrót ocenili znacznie na wyrost. Jedna z podpierających wrota półek zadrżała pod siłą kolejnego uderzenia.

- Chyba powinniśmy skorzystać… - powiedział drżącym głosem Rajmund, zbrojny który nie tak dawno, w kapitularzu wpadł w szał. Teraz jego głos zdradzał, że znów jest bliski ataku. Ale dobyty miecz trzymał w pewnej garści. Jego kompan, ten bardziej opanowany, wysunął się do przodu przed dzieciaki, wyraźnie odgradzając ich od wrót, które rozbrzmiewały głucho pod ciężkimi ciosami czyjegoś oręża. Myśli jednak Rajmund skończyć nie zdążył, bo kolejne uderzenie wyrwało we wrotach solidną szczelinę. Szczelinę w którą wcisnęło się koszmarnie wykrzywione oblicze dziwacznie rozdętego, pulsującego zielenią z oczu, niedoszłego wisielca. Sven rozpoznał kowala Ditera i przez ułamek chwili zastanawiał się jak też Helga, jego żona może wytrzymać z tym jego zielonym, upiornym wzrokiem. Irracjonalność tej myśli dotarła do niego w chwili, kiedy potężne ramię Ditera wdarło się przez szczelinę do środka próbując odsunąć blokującą wrota belkę. Ramię o nieludzko rozsadzonych muskułach. Ramię, które z całą pewnością nie mogło należeć do Ditera.

- Ociec chodu! - krzyknął Thomas szarpiąc Svena za rękaw w chwili, kiedy wrota zadrżały pod kolejnymi ciosami podobnych do Ditera monstrów, które zgromadzeni w bibliotece widzieli przez szczelinę wybitą wcześniej. Było pewne, że pomimo solidnej blokującej oba skrzydła belki, wrota długo nie będą stanowić zapory przed koszmarem, który podążał ich śladem…


***



Proszę każdego z Graczy o rzut 5k100 i umieszczenie wyników rzutu w postach.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 29-01-2021, 07:11   #76
 
Leb Harr's Avatar
 
Reputacja: 1 Leb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputacjęLeb Harr ma wspaniałą reputację
Krasnolud słuchał tego natłoku słów, który wysypywał się ludzkich mord z narastającym gniewem, który z ledwością kontrolował. Wiecznie musieli tyle gadać, jakby nie można było myśli zawrzeć w jednym, prostym komunikacie. Takim, który zawierał by istotne informacje o które się pytano. Nie, oni musieli na około. I w dodatku odpowiadając na proste pytania stekiem słów zawierających zbędne na tą chwilę informacje. Mimo to Bigdebin zachował spokój. Zachował go w imię starej przysięgi, którą jego ród złożył prapradziadowi człeczka dziś rządzącego tym klasztorem. Który najwidoczniej popadł w większe tarapaty niż zdecydował się powiedzieć skoro sięgał po pomoc takich szumowin, które teraz stały przed krasnoludem. Zmierzył ich wszystkich ciężkim wzrokiem nie omijając jednego z tych z którymi siedział zamknięty przez brata Decimo w sekretnej komnacie. Tylko medykus potrafił się zachować, widać obyty i kultury nauczony bo przedstawił się jak go proszono, tyle że nawet on musiał przekazać tyle komunikatów, że Bigdebin musiał zweryfikować swoją dobrą ocenę jego osoby. Skazany na własny osąd obejrzał ich sobie dokładniej. Trójka zbrojnych z których jeden nieprzygotowany, jak to zwykle ludzie, ale za to z toporem. To krasnolud zaliczył mu na plus. Ale brak buta rzucał się cieniem na tej pozytywnej ocenie. Dwójka ludzkich szczeniąt niezdatnych do niczego. I czwórka nierobów z czego dwóch towarzyszących mu już od dłuższego czasu, ale przy nim milcząca. Rozgadali się dopiero jak otoczył ich wianuszek pobratymców. Chciał im właśnie odpowiedzieć. Jednym prostym, ludzkim słowem. Kiedy nagle ktoś lub coś uderzyło we wrota a po chwili uczyniło w nich wyłom.

Bigdebin „Żelazna Dłoń” Durendin był z pewnością marudą. Może był również krasnoludzkim rasistą a z pewnością nie znosił obcych. Ale jedno można było o nim rzec na pewno. Byle czego się nie bał. Widząc dziwaczną bestię próbującą wedrzeć się do biblioteki jednym ruchem wyjął swój dwuręczny topór, dar ojca jego ojca. Ciężka broń zaważyła w sękatej krasnoludzkiej prawicy. Ruszył do przodu mijając szczeniaki i zbrojnych. Stając w pierwszej linii. Jak to zwykle Durendinowie mieli we zwyczaju. Widząc jednak, że bestie wciąż jeszcze zmagają się z wdarciem się do bibliteki uniósł topór i zaatakował tnąc łapę, która próbowała odwalić blokujące drzwi podpory. Wkładając w cios całą swoją siłę oraz gniew skumulowany zamknięciem go na tak długo z jakimiś ludzkimi łachmytami.


----------

5K100: 02, 23, 81, 44, 17
 
Leb Harr jest offline  
Stary 29-01-2021, 09:39   #77
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Wyleźli z szafy, stając twarzą w twarz z nieznajomymi. Dziwna to była zbieranina, ale ich własna wcale nie lepsza. Na słowa Weissa Jorg tylko przytaknął.
- Prawdę mówi mój towarzysz. Trza nam uchodzić przez klapę w podłodze, a nie gadać i się zastanawiać, co dalej - poparł pomysł Hansa.

Nad wybraniem właśnie takiego wyjścia nie trzeba było długo debatować, bo jedna z desek w drzwiach puściła, a w wyrwie Schmelzer ujrzał paskudnie zielone oko i kawałek gęby kogoś, kto wcześniej musiał być żywym człowiekiem. Momentalnie zaschło mu w gardle, gdy wspomnienia sprzed kilku miesięcy wróciły jak uderzenie młotem. Szybko odrzucił je od siebie, bo trzeba było działać, a nie rozpamiętywać. Nie chciał nawet spoglądać w stronę drzwi.

I jeszcze to bicie dzwonu. Może ktoś potrzebował pomocy, a może nie. Jorg nie zamierzał tego na razie sprawdzać, aż takim głupcem nie był, żeby próbować przebić się na zewnątrz. Na razie byli w potrzasku i trzeba się było stąd wynosić. Bigdebin, jak to krasnolud, postanowił przybohaterzyć i ruszył na łapę próbującą odsunąć zasuwę, ale Schmelzer nie zamierzał się do tego czegoś zbliżać. Zbyt wiele złych wspomnień.

Podszedł do klapy w podłodze i spojrzał na pozostałych.
- Trza się stąd zwijać i ja zamierzam to zrobić. Hans, pomożesz z klapą? - Przykucnął przy niej i zaczął ją oglądać w poszukiwaniu jakiegoś uchwytu, w najgorszym razie zamka albo kłódki. I na to miał swoje sposoby, więc nie było najgorzej.

5k100: 32, 15, 74, 42, 18

 
Quantum jest offline  
Stary 29-01-2021, 10:14   #78
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Semen zaklął i wsadziwszy za pas onucę, w końcu był optymista i założył (poza butem) że uda się mu umknąć i jeszcze onuca się przyda.
- Otwierajta klapę, a ty pyskaty - warknął do żołnierza - dawaj, obalimy jeszcze jedną szafę na wrota.
Nie czas tu było na bohaterstwo, jak tylko droga będzie wolna Semen planował opuścić to niegościnne domostwo. Widoków na odzyskanie kasy nie miał zbyt wielkich, ale żywy miał szanse zarobić ponownie, martwemu bogactwo się już nie przyda.


 
Mike jest offline  
Stary 30-01-2021, 13:29   #79
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Dzwony. Przeklęte dzwony rozdzwoniły się akurat, gdy tak miło odbywała się rozmowa w bibliotece, a ledwie ułamek mocy koszmaru z lasu wdzierał się do budynku. Jakby zebrani w bibliotece wiedzieli kto dzwonił to pewnie pomogliby, ale postanowili nie ryzykować wychylać nosa z rzekomo bezpiecznej przystani. Jeszcze przed kilkoma chwilami nie wiedzieli o starożytnej magii chroniącej budynek zakonu (a wcześniej, przed wielokrotnymi remontami i zmianami struktury, twierdzę), ale już dowiedzieli się, że potwory bez problemy przebiły się przez wejście i za chwilę wleją się na korytarze.

I wtem usłyszeli skowyt, który wydał z siebie coś co przejęło i tak okrutnie przemieniło ciało biednego Ditera. Sven dobrze pamiętał jak kiedyś rozmawiał z kowalem o historii współczesnej i ze zdumieniem odkrył jak starannie Diter zbierał wszelkie informacje i łączył je współpracując przy tym z jednym klechą, który pomagał mu w spisywaniu. Diter chwalił się, że choć jest na wpół analfabetą to stworzył coś co przynajmniej pod względem spisywania faktów przypominało kronikę. Kronikę plebsu i ich spraw. Niestety historia okolicznych ludzi została brutalnie przerwana przez jakieś sprawki zakonu, a wykończona przez atak koszmaru nie z tego świata.

Osobą uderzającą w dzwon był Albrecht Speer. Kanalia i moczymorda, a do tego zboczeniec, a jednak człowiek wiedzący najwięcej o podziemnych tunelach, do których osoby z biblioteki zamierzały się władować. Wszakże pracował dla zakonników jako fachowiec od budowlanki. Sprowadzili go z dalekiego Nuln (no dobra, sam się sprowadził przedstawiając odpowiednie dokumenty, które ku zdziwieniu szefostwa okazały się prawdziwe - pomimo wysokiego stanowiska w gildii musiał uciekać po spłodzeniu o jednego bękarta za dużo w nie rodzinie, z którą zadzierać nie powinien). Towarzyszyła mu grupka osób, a w tym i ciężarna Matylda, słynąca ze swojej życzliwości wiejska kobieta. Nawet taki skurwiel jak Speer znajdował się pod jej czarem i prędzej poświęciłby życie niż ją zostawił i pozwolił jej umrzeć.

Niestety ataki w mury zmienionych drzew wygoniła tą trzódkę z ukrycia. Nikt z nich nie był wojownikiem, a już jeden z nich został przemieniony w zielone coś, które zabiło dwójkę dzieci. Teraz cała trójka oblegała pozostałych w pomieszczeniu z liną od dzwonu. Niestety ze względu na dziwną strukturę to pomieszczenie nie miało okien i miało jedno wyjście... chyba, żeby ktoś wciągnął się po linie na piętro wyżej. Jedynym kto to mógł osiągnąć był Speer. Przeklinał sam siebie w duchu, że akurat teraz obudziły się w nim uczucia i wyrzuty sumienia.

Tymczasem Sven pomógł reszcie w otwieraniu przejścia do podziemi.

Kości: 15, 79, 36, 55, 40
 
Anonim jest offline  
Stary 31-01-2021, 12:16   #80
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Bombastus usłyszał ten dziwny ton i rytm i już nie miał wątpliwości kto gra na dzwonie. Pamiętał ten hymn "Wielki ten młot Pana" odegrany przez brata Arona, gdy był raz w klasztorze. Był niemal pewien, że to on znów gra. Pamiętał, bo była to piękna, harmoniczna melodia... która jednak nie miała urwać się w połowie i zacząć nagle od nowa. Najwyraźniej ktoś tu się upił. I nie był to raczej brat Aron, nie z jego wątrobą.
Tymczasem w środku robiło się niebezpiecznie. I , ku zdumieniu medykusa, wokół aż zaroiło się od bohaterów. Hohenstein zamierzał trzymać się z dala zarówno od nich jak i od walki. Sięgając po mniej kontrowersyjne dzieło "O wódkach ziołowych" i rękopisy ojca Anzelma, klasztornego aptekarza i pakując je do plecaka cieszył się może z tego, że dla odmiany nie uciekają od razu, niemniej natychmiast po tym ustalił jak i którędy. Nie był bohaterem. Bohater to ktoś, przez kogo giną inni. Zwykle jego towarzysze. Rolą medyka jest coś dokładnie przeciwnego.


 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172