|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Sesja RPG | Narzędzia wątku | Wygląd |
11-05-2007, 10:12 | #51 |
Reputacja: 1 | Khel - Widzę, że spieszno wam do wojaczki. Pamiętajcie, że to wy walczycie w pierwszych rzędach. I wy właśnie jesteście odpowiedzialni za Nowego i za mnie. Nasze zadanie polega na ograniczeniu tego kontaktu do minimum, ale nie liczyłbym, że to wypali. Spojrzał na Zacka i dodał. - Mam nadzieję, że Zydar nie mylił się, co do ciebie. Mam również nadzieję, że nie przeszkadza ci fakt, iż jestem elfem, wiem, że wy ludzie macie z tym problem. Po chwili Khel zwrócił się do Vallesa - Valles nie krytykuj Falcona, szczególnie teraz jest to nam zupełnie niepotrzebne. Jeśli dożyjemy końca służby, to nie mam nic, przeciwko, ale teraz mi to przeszkadza. Każdy ma inny sposób na rozładowanie nerwów przed walką, ja na przykład modlę się do Vereny. Czy to też ci przeszkadza? Khel nie chciał być niemiły dla towarzysza, ale wolał wyjaśnić całą sytuację teraz niż w czasie bitwy.
__________________ "Gonna die in hell, gonna pay for all his sins" |
11-05-2007, 12:11 | #52 |
Reputacja: 1 | Wcale nie miałem zamiaru go krytykować. Nie przeszkadza mi to, o czym kto myśli, ale rozprawianie o kwiatkach tuż przed walką jest dla mnie nieco dziwne. - powiedział Valles. Nie chciałem żadnego z was urazić, jeśli tak jest - wybaczcie. Valles nie lubił być prowodyrem w sporach. To nie leżało w jego spokojnej w miarę naturze. Jeśli tak się działo, próbował jak najszybciej uspokoić zwaśnionych. Potrafię zrozumieć, że ktoś myśli o czymś innym. Każdy ma swój sposób... Docenię to. - spojrzał na Falcona i Khela. Miał nadzieję, że nie byli na niego źli. W czasie bitwy złość na towarzysza broni mogłaby doprowadzić do tragedii.
__________________ "Sousa kanashimi wo yasashisa ni Jibun rashisa wo chikara ni Kiminara kitto yareru shinjite ite Mou ikkai! Mou ikkai!" Ostatnio edytowane przez Mazurecki : 03-07-2007 o 01:26. |
11-05-2007, 15:39 | #53 |
Reputacja: 1 | Falcon - Hej przestańcie. Jeżeli chodzi o twoje pytanie - Falcon zwrócił się do Vallesa - nie interesuje się botaniką, ale miło jest pomyśleć sobie o czymś czego już możesz nie zobaczyć. Zwykłe kwiatki, ludzie których spotkałeś, Middenheim itp. Nie chce umrzeć z myślą, że ktoś się na mnie gniewa, albo że zginął mój towarzysz, któremu nie chciałem pomóc z uwagi na różnice poglądów Ostatnio edytowane przez lotwin : 13-05-2007 o 20:49. |
11-05-2007, 19:15 | #54 |
Reputacja: 1 | Khel popatrzył po towarzyszach i spuścił wzrok. - Przepraszam to moja wina nie ukrywam, że jestem zdenerwowany. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji. Zawsze mogłem wybierać co chcę robić i gdzie iść. Po prostu jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem. To tak jak z ptakiem, który całe życie spędza na wolności, a nagle pada ofiarą jakiegoś fanatyka, który więzi go w klatce. Podniósł głowę i spojżał na towarzyszy, dodając z uśmiecham. - A niech tam, nic nie jest w stanie sprawić, że odwrócę się od towarzyszy. Mówiąc to wyciągnoł otwartą dłoń w kierunku druhów.
__________________ "Gonna die in hell, gonna pay for all his sins" |
12-05-2007, 14:24 | #55 |
Reputacja: 1 | Zack Przywitał się z nowymi kumplami z drużyny. Będe musiał ich lepiej poznać, jeśli będziemy walczyć razem. - pomyślał. Na najblizszym postoju musze ich spytać jak się dostali do armii, i tym podobne. Szedł, słuchając kłotni kompanów. Sam nie lubił się kłócić, a tamci najwyraźniej to lubili. Dziewczynki, nie gryźcie się! Nie czas na spory! Lepiej nie być zdenerwowanym na kogoś na polu bitwy, to nic wam nie da! - powiedział Zack do reszty. Szledł dalej zakurzonym gościńcem, i rozglądał się. Już wiele takich zniszczonych pól widział. W końcu z całej drużyny miał najdłuższy staż w armii.
__________________ Niech moc będzie z wami! :ave: |
13-05-2007, 00:53 | #56 |
Szliście i rozmawialiście jeszcze kilka godzin. Falcon i Werter, najciężej chyba opancerzeni, najmocniej odczuwali skutki upału. Nikomu jednak nie spieszyło się zdjąć zbroi. Sytuacja w ciągu ostatniej godziny waszego marszu była tak napieta, że gdyby nie tupot waszych żołnierskich buciorów słychać było by poruszenia rudej wiewiórki na drzewie. W końcu zatrzymaliście się. Jakiś żołnierz chciał usiąść, odpocząć... -A ty co? Na wakacje kurrrwa przyszedłeś? Do szyku! A równo mi gównojadzie. Powiedział defilujący przed wami typ w czarnej zbroi. -Widzicie to czerwono-czarno-niewiadomo jakie tam przed nami. To jest chaos. Te szmaty zabiły tysiąc niemowląt. Teraz przyszła pora by im dać za swoje. Chcecie im dokopać kmioty? Co tam cicho? Chcecie zniszczyć te piepszone chaośnicze armie? Ochronić swoje domy? -TAAAAAAAAAAK JEEEEEEEEEEEST! Odpowiedzieli żołnierze. Każdy z was równiez krzyczał, lub przynajmniej udawał. Lepiej było się nie wybijac przed szereg. Spotkać się z batogiem tego tam rycerza zapewne nie było by miło... Czarny rycerz nie zdążył powiedziec już nic więcej, bo w tym momencie dosłownie wybuchł. On i jego wierzchowiec leżeli rozsmarowani na ziemi, na całym arze ziemi. Niezbyt motywujący widok, ale w tym czasie wroga armia zaczeła biec. Na przedzie kawaleria, dalej piechota. Kazali wam sie jeszcze wstrzymać. Staliście na wzgórzu. Powoli w tumanie kurzu zaczynały byc widoczne pojedyńcze sylwetki. Pół ludzie, pół skały, jacyś jaszczuropodobni, wojownik z czterema rekami w czarnej płytówce, która wydaje się również żyła swoim życiem... Jednym słowem zapowiadało się piekło. Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 14-05-2007 o 14:45. | |
13-05-2007, 20:58 | #57 |
Reputacja: 1 | Falcon - A więc to jest właśnie chaos - powiedział Falcon szeptem by usłyszeli go jedynie jego towarzysze. Wyciągnął miecz i czekał na rozkaz ataku. Przypomniał sobie jak sam walczył na arenie z rycerzem na koniu. Galopował na niego, a on wyczekiwał tego jedynego momentu żeby uderzyć i zwalić przeciwnika z konia. Tego jedynego momentu kiedy impet przeciwnika odbija się przeciwko niemu. - Panowie - powiedział znowu po cichu by usłyszeli go tylko towarzysze - Jeśli wyjdziemy z tego cało to zabieram was do karczmy. Jeśli jednak będzie nam odejść z tego świata, wiedzcie, że miło mi jest was poznać |
14-05-2007, 07:47 | #58 |
Reputacja: 1 | Khel Khel nie słyszał towarzyszy. Przypominał sobie wszystkie znane zaklęcia i koncentrował się na wichrach magii, które im bliżej północy się znajdowali, tym były silniejsze. Chaos nie przerażał go raczej, był przyzwyczajony, do różnorodności magii, a pędząca na nich armia nie była niczym innym jak watahą potworów zrodzoną z jaj czystej esencji. Wiedział, że bezpośrednią walkę z tymi bestiami będą toczyć żołnierze, a on sam jest w miarę bezpiecznym położeniu, jeśli takie istniało. Pierwsze zaklęcie, o którym pomyślał to, to samo, którego używał w obozie. Tym razem jednak miało za zadanie ogłuszyć przeciwników przerażającym piskiem, wybijając ich w ten sposób z rytmu. Jeśli się uda kompania zyska kilka sekund przewagi nad wrogiem. Jedyne, co musi zrobić to poczekać, aż dojdzie do bezpośredniego kontaktu wojsk. Przygotował już nawet dzwoneczek, który posłuży mu do rzucenia zaklęcia „odgłosy”.
__________________ "Gonna die in hell, gonna pay for all his sins" |
14-05-2007, 08:28 | #59 |
Reputacja: 1 | Zack Zack nie zastanawiał się długo. Wiedział, że jeżeli przyjdzie mu zginąć, zabierze razem ze sobą do grobu tyle armii Chaosu ile tylko zdoła. Zacisnął dłonie na swym łuku Athjimie i czekał na atak. Był tak skupiony, że gdyby odciąć Mu stopę, nawet by nie zauważył. Począł się rozglądać wokoło. -Ciekawe czy Oni też się denerwują-pomyślał. Stanął w lekkim rozkroku i wycelował w kłąb Rycerzy Chaosu. -Nie pozwolę aby te plugawe bestie zabijały niewinnych ludzi i pastwiły się nad bezbronnymi! Nie zaznam spokoju póki nie wyplenimy ich z kraju! Pośle ich na samo dno piekła!!-krzyknął Zack do swych towarzyszy broni i czekał na rozkaz ataku.
__________________ Niech moc będzie z wami! :ave: Ostatnio edytowane przez Bartuc : 14-05-2007 o 11:50. |
14-05-2007, 08:37 | #60 |
Reputacja: 1 | Ha! Przyszło nam stanąć do boju przeciw siłom Chaosu! - zawołał Valles, wyciągając Kruka z pochwy, a spod tarczy Trzech Kruków na plecach wydobył lekką kuszę. Czas bitwy, czas topora, czas krwi! Patrzył z nienawiścią na czarne roje Chaosu. Skupił uwagę na jednym, dwumetrowym gigancie, z ciężkim obosiecznym mieczem. To był jego cel. Miał zamiar zabić go, nie zważając na innych, choćby musiał przebijać się przez najgęstsze skupiska Czarnych. Trzymał Kruka w prawej dłoni, a kuszę w lewej. Był wystarczająco silny, by jedną ręką się nią posługiwać, choć strzelał wtedy wolniej. Pamiętacie co wam kiedyś mówiłem? Zanim was zabiją, wyślijcie do piekła jak najwięcej z nich! - wołał do kamratów. Za Imperatora!
__________________ "Sousa kanashimi wo yasashisa ni Jibun rashisa wo chikara ni Kiminara kitto yareru shinjite ite Mou ikkai! Mou ikkai!" Ostatnio edytowane przez Mazurecki : 03-07-2007 o 01:27. |