|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
26-09-2007, 17:02 | #131 |
Reputacja: 1 | -Więc chodźmy, nie ma co tracić czasu. Te biedne dzieci z pewnością nie mają go zbyt wiele, a i jeśli tak dłużej będzie to rozpoczną się samosądy na większą skalę. Nie ma na co czekać, trzeba działać. Zwracał się do obecnych zważając jednak, aby nikt z przechdniów nie dosłyszał jego słów. -Tomie, nie chodzi nam aby cię opijać czy też doprowadzać do ruiny majątkowej. Choć nie jestem bogaczem to jednak mogę zwrócić to co zjemy i wypijemy. Raczej zależy nam na zdobyciu wiedzy, która mogłaby nam pomóc w odnalezieniu dzieci. Czy zechcesz nam pomóc? Spoglądał halflingowi głęboko w oczy, miał w zwyczaju bacznie się przyglądać rozmówcy nie tracąc zarazem czujności. Czujności, która pozawla przeżyć w dziczy.
__________________ Świerszcz śpiewa pełen radości, a jednak żyje krótko. Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym. |
27-09-2007, 16:11 | #132 |
Reputacja: 1 | Edgar wysłuchał słów Ruperta: -Ależ jesteś mściwy Edgarze, choć masz na pewno swoją słuszną rację. Pastwisz się nad naszym miłym kompanionem, nie widzisz jak mu oczy błyszczą na widok twojego bukłaczka. Poza tym to hardy jesteś. Z zębami na większego od siebie, jestem pełen podziwu. Niziołek uśmiechną się. -Nie znał pierwszej zasady. U nas szybko by się jej nauczył albo by już nigdy nie mógł mieć dzieci. Ja go potraktowałem łagodnie. Poczekał aż wszyscy powiedzą, że chcą iść do karczmy. -Chodźmy do karczmy a potem do Izydory a na końcu do Karla.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa zakalcem w ustach nie wyrośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi, w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |
27-09-2007, 17:05 | #133 |
Reputacja: 1 | Johann w milczeniu przysłuchiwał się rozmowie kompanów. Z zamyślenia wyrwały go dopiero słowa Edgara. -Tak myślę, że to rozsądne. Do tego czasu szczurołap powinien dojść do siebie po wczorajszym. Oczywiście o ile znowu nie zaczął pić.- w oczach najemnik pojawiła się determinacja. ""Wreszcie mam okazję go poznać. Tyle czasu szukałem kogoś odpowiedniego; dokładnie takiego jak on. Może uda mi się dowiedzieć czegoś użytecznego, czegoś o ich słabościach, czegoś co pozwoli mi ich zniszczyć. Mam nadzieję, ze mój trud nie okaże się daremny i nie będzie miał nic naprzeciw.""
__________________ Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie. Armia Republiki Rzymskiej |
28-09-2007, 21:08 | #134 |
Reputacja: 1 | Johann, Berthold, Rupert, Edgar -Działać to tu będziecie wy! Ja umywam ręce! Jedyne co to mogę odpowiedzieć na parę pytań ale łapać stwora i ratować dzieci nie zamierzam. – delikatnie odsunął się jakby w obawie przed nagłą rekrutacją w szeregi drużyny wysłanej na samobójczą misję – Szczerze mówiąc nie bardzo wierzę w tego potwora. Kapitan nie powiedział wam pewnie zbyt wiele, nieprawdaż? –uśmiechnął się jak zwykle z chytrością –Ale znajdźmy lepsze miejsce do pogawędki. Idźcie za mną – i ruszył jako pierwszy Poszliście prosto w dół ulicy. Minęliście dom Karla (Johann przyjrzał mu się bardzo dokładnie ale uznał że nikogo nie ma w domu) i wdzieliście z dala niebieską kamienicę Isadory. Niziołek szedł bardzo szybko mimo swoich króciutkich nóżek. Za kramem z butami skręciliście w prawo. Weszliście do niezwykle ciasnej i ciemnej uliczki. -Spokojnie. Droga jest prosta ale uważajcie na bo można się poślizgnąć – odparł Tom Jedyne co słyszeliście to leciutki szum wody i dźwięk waszych kroków lekko brodzących w spływającej deszczówce. Po paru minutach wyszliście z uliczki i dotarliście do rozwidlenia drogi. Rupert jako pierwszy zauważył że wasze buty są ubłocone ale ciemne błoto ma czerwono-rdzawe zabarwienie…widząc niepokój Ruperta Edgar i Johann przyjrzał się ubłoconemu obuwiu. „Czyżby to…krew?”- pomyśleli Rupert, Edgar i Johann. Berthold był zbyt pochłonięty chęcią dotarcia do „soczku Bruna” aby zwrócić na to uwagę. Niziołek przystanął przed rozwidleniem i rzekł -W lewo – spojrzał na was i dodał z autentycznym zdziwieniem –Coś się stało? Giles Gospodarz z niezwykła zręcznością chwycił zwitek papieru. Szybko go przeczytał i schował za pazuchę. -Mam nadzieje że go nie czytałeś? – widząc oburzony wzrok blondyna burknął lekko niewyraźnie -Dzięki –po czym rzekł –Mam na mię Karl. I żaden ze mnie bohater czy wybawca. Szczerze mówiąc gdyby zaatakowali cię jacyś wsiowi durnie palcem bym nie kiwnął. Ale tam w uliczce musiałem zareagować –przymrużył oczy i pociągnął jeszcze jednego łyka „Ognistej” -To coś to nie żaden truposz. Ożywieniec waliłby na oślep nie zważając na to że masz zbroję. To co cię zaatakowało to cholernie przebiegła bestia. Większość ludzi popełnia jednak błąd nie doceniwszy ich. Z reguły to ich ostatni błąd. To co tak cię urządziło to jeden z tutejszych Skavenów. Nie wiem czy słyszałeś coś tych czarcich synach? Ocenił sytuację po pierwszym ciosie i skierował atak na najsłabiej chronione punkty. Widzi w całkowitych ciemnościach więc on nie miał problemu z trafieniem. Są grubo skórne i potężnie umięśnione więc twoje ciosy i tak były dosyć udane. Z tego co udało mi się zauważyć to uciekł kulejąc z moim bełtem w plecach. A cuchną tak potwornie gdyż żyją i pławią się w ściekach. Ale już niedługo będą się tu panoszyć. Zarżnę każdego po kolei patrząc jak dławią się własną krwią –twoje zmęczone oczy spotkały się z jego pełnym nienawiści i zdeterminowania wzrokiem -A ty co? Bawisz się w zbawcę Schwarzdorfu? –rzekł z kpiną –Dobrze ci radzę: daruj sobie rycerzyku. I tak wszyscy zginiemy…tak jak Heidi… – oczy Karla stały się nieobecne a jego twarz posmutniała postarzając go o jakieś 10 lat.
__________________ Logic will get you from A to B. Imagination will take you everywhere - Albert Einstein Problemy z komputerem i Internetem – przepraszam wszystkich. Wkrótce się odezwę. |
29-09-2007, 22:56 | #135 |
Reputacja: 1 | Johann spojrzał na niziołka, nie podobało mu się jego zachowanie. Niby nie było jakiegoś szczególnego powodu, żeby nie lubić Toma ale mimo to... było w nim coś, co denerwowało człowieka. Zazwyczaj nie miał nic przeciwko tej rasie ale w tym wypadku było inaczej. ""Trudno, nie mamy wyboru. On może wiedzieć coś co nam pomoże. Niepokoi mnie to błoto. Może to okoliczna ziemia jest brunatna i stąd ten kolor?"" Najemnik spojrzał na swoje buty i rdzawe błoto, które na nich zostało po czym spojrzał na ziemię, żeby porównać kolor. -Błoto zawsze tutaj jest czerwone?- zapytał niziołka.
__________________ Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie. Armia Republiki Rzymskiej |
30-09-2007, 09:17 | #136 |
Reputacja: 1 | Berthold dopiero teraz zauważył czerwone błoto. "O mać.. cóż to może być? krew powiadasz? krew Heidi? Tom kopuluje z potworami... nie nie nie!! może to jakiś karbid, cegła czy inny materiał" - Mor rozmyśliwał badając dziwne błoto, a nóż może je gdzieś już widział, wszakże nie jedno przeszedł; a i na swoją spostrzegawczość i wiedze na temat tropów mógł liczyć! -W lewo – spojrzał na was i dodał z autentycznym zdziwieniem –Coś się stało? -Błoto zawsze tutaj jest czerwone?- zapytał niziołka. -Porozmawiamy o tym na miejscu, w porządku? - przerwał Berthold spoglądając na niziołka i człowieka. -Myśle że sok pana Bruna poszerzy nam horyzonty - powiedział powoli jakby zastanawiał się nad każdym wypowiedzianym słowem. "Musze ich mieć wszystkich? Co nie? żeby wykonać misje... wtedy na pewno błoto będzie czerwone" - uśmiechnął się delikatnie i przyglądał co na to reszta jego towarzyszy.
__________________ Gdybym nie odpisywał przez 2 dni.. plsss PW:) -"Na horyzoncie widzisz szyb kopalni" -"Co to za rasa szybko-palni?" Czego pragnie eMdżej?! |
30-09-2007, 10:48 | #137 |
Reputacja: 1 | Edgar w milczeniu szedł za resztą. Weszli w zaułek. Myślał z zamyślenia wyrwał go głos Johana. -Błoto zawsze tutaj jest czerwone? -Porozmawiamy o tym na miejscu, w porządku? - przerwał Berthold -Myśle że sok pana Bruna poszerzy nam horyzonty - powiedział powoli jakby zastanawiał się nad każdym wypowiedzianym słowem. Edgar wyciągną procę, nałożył na nią kamień i rozkręcił. -Dobrze Rupert pilnuj Toma, coś kręci. Johan pilnuj wyjścia. Ty alkoholiku myśl choć raz o czymś innym niż wódce. Edgar przestał rozkręcać procę a zaczął się skradać przy ścianie w kierunku w którym zmierzali.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa zakalcem w ustach nie wyrośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi, w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |
30-09-2007, 11:34 | #138 |
Reputacja: 1 | Giles spojrzał z współczuciem na gospodarza. „Więc to jest ten znany szczurołap Karl dziwne tak dobrze mieszka, ale nic dziwnego jeśli jest jakimś starszym cechu czy co.” - Śmiem wątpić Karl, wszystkich nie zabijesz a słyszałem trochę o tych stworach ale zawsze wkładałem to pomiędzy bajki jakimi raczyła mnie moja niania. Z tego, co słyszałem najwięcej ich żyje w Tilleii. Są trochę mniejsi od człowieka wyszkolony żołnierz łatwo z nimi sobie daje radę tylko, co z tego najczęściej jest ich więcej. A to bydle było wyższe ode mnie słyszałem jednakowoż, iż jakieś potwory im towarzyszą większe od nich, ale i głupsze pewnie na coś takiego się natknąłem. – rozejrzał się po pokoju jego wzrok spoczął na portrecie. Zakłopotany chwilę pomyślał, poczym odchrząknął. - Proponuję połączyć nasze siły to da szanse na zabicie wszystkich tych stworów, bo pewnie je podejrzewasz, że stoją za tymi uprowadzeniami i morderstwami. – rozejrzał się po pokoju - nie masz przypadkiem gdzieś jakieś beczułki piwa bo w gardle mi zaschło i przepłukać je czymś chciałem.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |
01-10-2007, 18:07 | #139 |
Reputacja: 1 | Tuż po wyjściu z ciemnej uliczki, Rupert dostrzegł co dokładnie ma na swoich butach. Dla pewności swej oceny, przejechał palcem uzbrojonym w rękawiczkę po bucie, po czym zaczął się przyglądać. "Skrzepy krwii w takim miejscu. Ciekawe gdzie jest źródło?" Obudziły się w nim instynkty tropiciela, rozpalił pochodnie, ponieważ w tej uliczce jest za ciemno dla ludzkich oczu. Przyświecając sobie pochodnią szukał śladów na podłożu, ścianach. Miał zamiar przeszukać dokładnie całe przejście, nie zwykł ignorować niczego, a zwłaszcza ważnych śladów. "Czyżby była tu w pobliżu rzeźnia? A może odbyła się tutaj walka..." -Tomie -zwrucił się do halflinga na tyle głośno aby ten dosłyszał - czy w pobliży tego miejsca nie znajduje się czasem jakaś rzeźnia lub garbiarnia? Wyczekując odpowiedzi nie przestawał poszukiwać śladów, które mimo czasu i przemarszu ich wszystkich mogły się zachować choćby w strzępach.
__________________ Świerszcz śpiewa pełen radości, a jednak żyje krótko. Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym. |
01-10-2007, 20:40 | #140 |
Reputacja: 1 | Johann, Berthold, Rupert, Edgar Tom popatrzył na was jak na obłąkanych -Co z wami? Błoto jak błoto. To wy nigdy nie chodziliście po takich zapyziałych uliczkach? Cieszcie się że nie macie jelit, gówna albo śladów mózgu na butach. Myślicie że gdzie ludzie wyrzucają swoje jakieś nieczystości, odpadki i tego typu rzeczy – odparł jakby mówił do dzieci. Jedynie do Ruperta przemówił a raczej odkrzyknął poważnym tonem -Nie, nie ma. I bez tego smród jest okropny. Możecie sobie wyobrazić co tu się działo jak nie było kanalizacji. Popatrzył jak Edgara szykuje procę. Tom zrobił się czerwony na twarzy. Oj niedobrze… -Tak mi dziękujecie za gościnę. Nikt nie będzie mnie pilnował jak jakiegoś kryminalisty! Dosyć tego. Chciałem być dla was miły ale skoro tak to odpier****** się! Nici z alkoholu i co najważniejsze nici z mojej pomocy! Żegnam was. Palanci… - wymamrotał i pobiegł w prawo na rozwidleniu. Rupert Jedyne co znalazłeś to spora kałuża krwi (chyba ludzkiej) na bruku i pare mniejszych (innego zabarwienia) nagle urywających się w połowie drogi. W uliczce było niebywale brudno. Wszędzie sterty śmieci, jakieś gnijące szczątki ptaków czy czegoś co je przypominało a gdzieniegdzie leżały wyplamione szmaty. Wolałeś nie myśleć czym je ubrudzono…Dzięki bogom ta uliczka jest nie oświetlony. Giles -Twoja niania miała nieco racji. Ale w Schwarzdorfie dobre tereny znalazły sobie te bydlęta. Rosną jak na drożdżach-uśmiechnął się gorzko –W dodatku ta cholerna kanalizacja! Ładny domek sobie znalazły te padalce. – Karl zauważył wzrok Gilesa spoczywający na chwilkę na portrecie małej dziewczynki. Wstał podszedł od kufra i wyciągnął jakąś zmyślnie ukrytą butelkę. Podał ci ją i znów zasiadł przy stole. -Mam tylko to. Pewnie jakieś kocie szczyny ale skoro nie chcesz gorzałki… Przez chwilę milczał myśląc o czymś. -Podejrzewam, podejrzewam ale wydaje mi się że one coś knują. Coś gorszego. O ile to możliwe. Na razie mam tylko poszlaki i przypuszczenia –wymownie poklepał się w miejscu gdzie schował zwitek papieru –ale niewątpliwie coś knują –spojrzał ci głęboko w oczy. Było w nich tyle bólu…Wydawał się być lekko obłąkany i niepoczytalny. Czyżby mówił prawdę? Czyżby te skaveny coś knuły? -Naprawdę chcesz mi pomóc?- spytał cię i w jego oczach pojawiła się iskierka nadziei
__________________ Logic will get you from A to B. Imagination will take you everywhere - Albert Einstein Problemy z komputerem i Internetem – przepraszam wszystkich. Wkrótce się odezwę. |