Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-12-2008, 11:19   #171
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Niewiadomo, co kierowało ruchami Bunga. Udało mu się cudem uniknąć trafienia żrącymi wymiocinami czarnoksiężnika. Ulubiony przedmiot ojca cyrkowca, zamienił się w smętną parodię poskręcanego metalu. Ileż to razy ojciec opowiadał o swoich przygodach siedząc przed kominkiem i ostrząc wysłużony kord.

To tak nie może pozostać.

„Sigmarze dziękuję ci za Twą pomoc. Twa łaska mnie opromienia, ty jesteś mym przewodnikiem w tych ciemnościach i zepsuciu.”

Cyrkowiec już chwilę po tym jak struga uderzyła obok niego stał pewnie na nogach. W jego ręku wyćwiczonym w cyrku ruchem pojawił się topór.

- Zamkniesz się wreszcie potworze, mam dość twojego gadania na Morra.

Cyrkowiec zadał cios znad głowy.

- Sigmarze, Morrze wspomóżcie moją rękę w walce z tym czarnoksiężnikiem.
[trafienie w czarnoksiężnika PS: -1]
[czarnoksiężnik obrażenia: 7]

Cios topora spadł na prawą nogę czarnoksiężnika rozcinając ją.
Trzymany w lewej ręce sztyletem Bungo cały czas zataczał kręgi w oczekiwaniu na atak Rudrigera.

Odrzucona ciosem Rdzawa, prawie na skraju śmierci, wylądował naprzeciw ucznia czarnoksiężnika. Oszołomiona raną i dziwnym zachowaniem tego człowieka rzuciła się susami na Mangusta.
[szarża na ucznia: 0]
[obrażenia: 7]
Odbiła się od wysuniętej do przodu nogi ucznia czarnoksiężnika i długim skokiem dosięgła jego twarzy głęboko się w nią wgryzając. Pozstała tam jako upiorna dyndająca i szarpiąca się ozdoba.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 07-12-2008 o 22:05.
Cedryk jest offline  
Stary 07-12-2008, 12:40   #172
 
Van der Vill's Avatar
 
Reputacja: 1 Van der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumny
Pędzący przed siebie Rudiger usłyszał słowa swojego pana równie wyraźnie, jakby tamten szeptał je mu do ucha. Niezwykłe! Westchnął w trakcie biegu. Przed sobą widział już tego wymoczka, cyrkowego trutnia, machającego czymś większym niż on sam. Niedoczekanie!

[Rzut w Kostnicy: 92]
Użycie ostatniego PS na przerzut
[Rzut w Kostnicy: 49]

Wpadł w Bunga, a w jego oczach lśniło... piękno. Jak gdyby oglądał teraz dzieło, najwspanialszy twór własnych rąk. Błysnęły zęby i klinga miecza.

[Rzut w Kostnicy: 9]
 
Van der Vill jest offline  
Stary 07-12-2008, 13:20   #173
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Cyrkowiec dostrzegł to, na co czekał już od dłuższego czasu. Cios Rudigera niechybnie zmierzał ku niemu. Lewa ręka jak wąż wystrzeliła w kierunku zagrożenia, miecz został skierowany ku ziemi celnym uderzeniem sztyletu.
[Parowanie z wykorzystaniem PS udane: 32]

W korytarzach rozległ się śmiech chłopaka. Jego głos dotarł chyba do wszystkich.

- Zdechniecie tak jak wasz pan, prędzej czy później. Jeśli będzie taka wola Sigmara jeszcze dzisiaj.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 07-12-2008 o 22:06.
Cedryk jest offline  
Stary 07-12-2008, 14:21   #174
 
Maciekafc's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znany
Czarnoksiężnik został po raz kolejny trafiony przez Bunga, niziołek ucieszył się w duchu.

" Weź się w garść i zabij go!"

Niespodziewane pojawienie się czarownicy, ani przyłączenie do walki dwóch byłych towarzyszy nie przeszkodziły niziołkowi. Już powoli Milo zaczął ładować procę pociskiem, gdy jego uwagę zwrócił mag odzywając się:

- A ty mój mały niziołku. Widzę w tobie potencjał. Na pewno chcesz ginąć w tych kanałach? Spójrz na swego towarzysza, ledwo żyje. Chcesz tak jak on rozstać się z tym światem? Wybaczam ci twoje postępki, bowiem wiem, że to ten zły Bungo cię do tego wszystkiego namówił. Daruję ci twoje życie, obiecuję, że nic ci się nie stanie. Przystań na tą propozycję. Życie jest zbyt cenne żeby je tracić.


Zapanowała cisza.

"Głupcze, zgódź się, wizja fortuny i bogactwa stanie się realna!"

Na twarzy hobbita zagościł wielki szczery uśmiech z wyrazem ulgi.

-Niedoczekanie panie czarodzieju.

Na nowo zmotywowany złodziej załadował kamyk, chwycił za rzemienie i wystrzelił w kierunku czarnoksiężnika.


[Rzut na US: 68](+10 za osaczenie)

[Rzut na US z PS: 66]

Dramat małego człowieka nieprzerwanie trwał. Z pewnością był teraz on najbardziej nieszczęśliwym niziołkiem w Altdorfie. Pocisk przeleciał z dala od celu nie robiąc nikomu krzywdy.

"Nasz koniec niechybnie nastąpi.."
 

Ostatnio edytowane przez Maciekafc : 08-12-2008 o 19:13.
Maciekafc jest offline  
Stary 08-12-2008, 16:41   #175
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
- Co się ze mną działo, o złe duchy świata, co się dzieje - mówiła czarownica sama do siebie. Nie wiedziała co się działo z jej umysłem przez około 5 minut. Czuła się bardzo źle i całe ciało ją paliło od wewnątrz. Jej serce pulsowało a paznokcie bolały tak jakby chciały same odlecieć. Czuła też magię, która ją przenikła wiele razy podczas prób bólu.

"Szczury, wszędzie są szczury!" - krzyczała Baba Jaga w myślach widząc maź, szlam na jej ramionach rękach. Czuła, że brodawki i piegi zaczynają wypuszczać włosy na twarzy.

To kolejna z kolei mutacja czarownicy. Poczuła w pewnym momencie ból w krzyżu, która natychmiast pociągnął ją w dół, teraz aby móc normalnie chodzić musiał żyć w pozycji pochylonej. Kolejne następstwo przemiany.

Zobaczyła ciągnącą się walkę pomiędzy zwolennikami czarnoksiężnika a jego przeciwnikami. Była pewna tego do której grupy się przyłączy. W końcu to jej brat mógł zostać wreszcie pokonany. Ujęła kamień w rękę i rzuciła z całej siły w czarodzieja.

[Rzut w Kostnicy: 78]

Niestety nie trafiła, to był błąd bo ściągnęła na siebie wzrok czarodzieja. Miała nadzieję, że nie zwróci na to uwagi w dalszych częściach walki
 

Ostatnio edytowane przez Maciass0 : 08-12-2008 o 16:46.
Maciass0 jest offline  
Stary 08-12-2008, 20:33   #176
 
Renegat's Avatar
 
Reputacja: 1 Renegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwu
Po napadzie histerii jaki opętał czarodzieja, Mangust powoli wrócił do siebie. Sytuacja ulegała zmianie z sekundy na sekundę. Mistrz coraz ciężej walczył z napastnikami. Widać było, że ledwo zipie. Tym zwłaszcza po ciosie cyrkowca.

"Co to za człek! Ma więcej szczęścia niż rozumu. W końcu jakby troszkę pomyślał to by nie rzucał się na silniejszych"

Gdy Mangust szykował siędo kolejnego ataku, Spod jego nóg wyskoczył ten szmaciany zwierzak. Odbił się od jego nogi i rzucił na twarz. Udało mu się to perfekcyjnie, gdyż po chwili dyndał z brody Mangusta jak olbrzymi, włochaty kolczyk.

"Kuuurwa! Za jakie grzechy mnie to spotyka! Mam już dosyć!"

Czarodzieja opętała istna furia. Nie panował już nad swoimi emocjami i ruchami. Instynktownie chciał zabić pana tego gryzonia.

[Rzut w Kostnicy: 70]

[Rzut w Kostnicy: 4]

[Rzut w Kostnicy: 2]

Oczywiście niepowodzenie było wiadome. Z powodu gniewu i wizji zemsty, czarodziej nie mógł odpowiednio spleść wiatrów magii. Nawet któregokolwiek. Gniew nie ustawał, a nawet zmagał się coraz bardziej.
 
Renegat jest offline  
Stary 09-12-2008, 20:53   #177
 
RavenOmira's Avatar
 
Reputacja: 1 RavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetny
Sytuacja nabierała rumieńców. Śmierć cyrkowca wydawała się przesądzona ponadto wyglądało na to, że również niziołkowi nie zależy na dalszym egzystowaniu na ziemskim padole. Żeby było jeszcze ciekawiej kątem oka dostrzegł ta spruchniałą babę, która czymś rzuciła.

"A tej co?"

Po krótkim namyśle Berg doszedł do wniosku, że tylko on (nie licząc stada bahorów) nie bierze udziału w walce. Ale jaki był sens ingerowania? Ktokolwiek by nie wygrał korzyści dla niego będą nikłe. Chociaż wepchnięce miecza w dupę tego przychlasta w płaszczu wydawało się całkiem kuszącą perspektywą...

Wtem jedno z dzieci zawyło z bólu. Berg uważnie przyjrzał się krzyczącemu szczeniakowi. Uśmiechnął się pod nosem...podszedł do brzdąca i chwycił go za kark, z trudem powstrzymując śmiech.

- Oj, bidny robaczku...nie masz oczka. czekaj pomogę ci... - i nim skończył mówić, błyskawicznym gestem wyjął sztylet, i właściwie jednym ruchem pozbawił dziecka drugiego oka, na co to ryknęło przeraźliwie, niczym zarzynane prosie - Teraz lepiej...buhahahahaha!!!
 
__________________
"Rzeczy trudne wymagają czasu. Rzeczy niemożliwe wymagają trochę więcej czasu"
RavenOmira jest offline  
Stary 13-12-2008, 13:32   #178
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
***


W spowitej mrokiem kamiennej komnacie stała postać kobiety, której sylwetka oświetlana była ogniem tlącym się w kominku. U jej stóp spoczywał we śnie borsuk. Nie był to typowy borsuk z umaszczeniem sierści czarno-białym, lecz brązowym. Borsuki w wierzeniach niektórych ludów uważane są za symbol wytrwałości i odwagi. Ten akurat wytrwale spał u stóp swojej pani, należy dodać, że była ona niespotykanej urody. Jej młode, piękne oblicze częściowo pokrywał mrok pomieszczenia. Jej wzrok był przenikliwy, zdradzał ponadprzeciętną bystrość umysłu. Kobieta odziana była w szaty zielonego kolory, które w blasku ognia zdawały się przybierać złoty kolor. Połyskiwały one blaskiem odbitych iskier i płomyków. Borsuk mruknął cicho, na co jego pani pochyliła się nad śpiącym zwierzęciem głaszcząc je po głowie. „To trwa za długo” Pomyślała, zaciskając delikatne ręce na swojej złotej harfie. „Co ten pajac wyprawia. Jak śmie wystawiać na próbę moją cierpliwość?!”. Nie minęła chwila, gdy palce kobiety zaczęły szybko poruszać się po strunach harfy. Piękna melodia napełniła pomieszczenie, kamienne ściany i posadzki potęgowały dźwięk, który zdawał się wibrować dookoła, napełniając każdą przestrzeń komnaty melodią. Borsuk otworzył oczy i uniósł lekko pyszczek. Spojrzał spokojnie na swoją panią. Jej palce automatycznie wygrywały dźwięki. Gęsta mgła spowiła jej postać.

***

Walka dziadka, Mangusta i Rudigera przeciwko Bungowi i Milowi przechodziła w fazę końcową. Dziadek przeklinał w myślach swoją opieszałość i pewność siebie. Nie docenił, bowiem młodego cyrkowca i pomagającego mu niziołka. Myślał, że jest na tyle potężny, że może pozwolić sobie na zabawę ze swymi przyszłymi ofiarami. Jednak niespotykanie silne ataki, które dosięgły go ze strony cyrkowca i niziołka sprawiły, że dziadek przeląkł się przegranej. Nie bał się śmierci, bowiem całe jego życie toczyło się wokół „ostatniej podróży”, jednak bał się przegranej i to z takim przeciwnikiem.

Modlitwy wznoszone przez Cyrkowca do swego patrona najwidoczniej przyniosły efekt. Sylwetka Bunga w przesłoniętych krwią oczach dziadka zaczęła świecić dziwnym poblaskiem, widocznym tylko dla istot, obdarzonych mocą wyczuwania wiatrów dostrzegania wiatrów magii. Bungo wykonał kolejny atak, więc przyszła pora na ruch dziadka. Lecz ten, zamiast atakować stał niczym sparaliżowany, wbijając swój wzrok w ciemności tunelów.
Mangust też spojrzał w stronę, w którą wbijał wzrok dziadek. Jednocześnie odczuł na swej skórze dreszcz dziwnej energii, która zdawała się emanować z ciemności tunelu. „Co to do licha?”
Dziadek osunął się na ziemię, czyniąc ruchy rękoma, jakby chciał się przed czymś zasłonić. Pełzł w stronę ściany jaskini, jak gdyby chciał się przed czymś ukryć, wydając z siebie błagalne jęki. Bungo i Milo dostrzegli w tym swoją szansę. Kiedy już mieli zadać ostateczny cios, poczuli, że nie mogą się ruszać. Zdawali się zastygnąć w bezruchu, zatrzymać w czasie i przestrzeni. Tego samego, dziwnego uczucia doświadczyli wszyscy. Jakby niewidzialne liny spętały każdego od stóp do głów. Błoto zalegające na podłodze zaczęło bulgotać, wydzielając bliżej nieokreślone opary. Cząsteczki oparów niczym delikatna mgiełka przywierały do waszych ciał, oplatając was przedziwnym piętnem. Nikt nie wiedział, co się dzieje, jedynie dziadek zdawał się mieć pojęcie o tym, co was zaraz czeka, bowiem wykrzykiwał raz za razem błagalne prośby, skierowane do bliżej nieokreślonego kamienia w ścianie jaskini.

Przepiękna melodia dotarła do waszych uszu. Była ona tak cudna, że wasze serca od razu napełniły się spokojem i bojowy zapał zniknął z waszych dusz. Ale co to, w melodii ł to zaczynają pojawiać się nuty fałszywe, złowrogie, jak gdyby grający celowo burzył jej spokój, wtrącając takty fałszywe, chaos i zaburzenie rytmu. Znaczna siła płynęła z tej melodii, bowiem wasze serca powoli napełniły się niepokojem i złowrogim oczekiwaniem na nieznane.

W pewnej chwili błoto i szlam u stóp dziadka wzburzyło się, jak gdyby mały gejzer znajdował się pod nim i w tej właśnie chwili wypluwał strumień szlamu i błota, który rozrastał się i przybierał rozmiary oraz sylwetkę ludzką. Nie minęła chwila, kiedy błoto ukształtowało się na wzór rzeźby człowieczej, naturalnych kształtów i rozmiarów wielkości. Zaczął także nabierać kolorów, a po chwili wszyscy dostrzegli, że tonie jest już błoto, a przepiękna kobieta odziana w zielonkawe, błyszczące szaty. W jej rękach lśniła zaś złota harfa. Kobieta przemówiła:

- Czekam na ciebie z niecierpliwością Hektorze, a ty w tym czasie wycieczki po kanałach sobie urządzasz?! – jej głos był spokojny, jednak władczy i karcący.
-Pani, wybacz, wybacz mi, nędznemu słudze twemu!- zakrzyknął Hektor
- A twe zadanie?- syknęła kobieta, unosząc powieki, które odsłoniły zielonkawe niczym o gada oczy, ze źrenicami w kształcie półksiężyców.
-Mam! Pani moja! Mam o co prosiłaś! Dostałem się do siedziby księcia i wykradłem to…- dziadek spojrzał w stronę swej skórzanej kurtki, jako, że nie mógł się poruszać. Kobieta wykonała gest ręką, widocznie zneutralizowała rzucone przez siebie zaklęcie, bowiem dziadek upadł na ziemię, normalnie poruszając wszystkimi kończynami. Jednak pozostali byli nadal unieruchomieni.
-Proszę, p-proszę.- nerwowo rzekł dziadek przetrząsając wszystkie kieszenie w swojej skórzni.- Oto jest!- rzekł z niejakim zachwytem w głosie, wyciągając zawiniątko wielkości pięści. Odwinął stare szmaty i kawałek papieru, które owijały przedmiot, skrywany skrzętnie przez Hektora. Kiedy zdjął ostatnią warstwę szmatek, blask o niespotykanej intensywności napełnił jaskinię. Wyglądało to tak jak promień słoneczny, który niespodziewanie dostał się przez jakąś szczelinę do tuneli i napełnił pobliski obszar dziennym blaskiem. Kiedy oczy wszystkich przyzwyczaiły się do takiego światła, okazało się, że na dłoni dziadka spoczywa coś w rodzaju szlachetnego kamienia, bądź kryształu.
-O pani, nawet nie wiesz ile poświęceń i trudu wymagało ode mnie zdobycie tego kamyka. Spójrz tylko na mój wygląd. Ja w śmierdzących łachach, bez broni, w więzieniu.


Jednak kobieta nie słuchała wywodów dziadka, jej oczy zachłannie garnęły światło dobywające się z kamienia. Wpatrzona w blask kryształu niczym w obrazek zakrzyknęła:
-Daj mi go! Daj natychmiast!- dziadek wręczył jej kamień –Spisałeś się dobrze Hektorze, nagrodzę cię za to. Wracajmy.- rzekła do niego.
-Pani, proszę, weź także moich pomocników, pomagali mi w walce, jeden z nich jest moim uczniem.- rzekł błagalnym głosem dziadek, wskazując na Rudigera i Mangusta, kłaniając się niemal do ziemi.
-Dobrze- padła odpowiedź.

Błoto zabulgotało, dziwny wiatr napełnił jaskinię, blask kryształu zniknął, kiedy został schowany w szatach kobiety, która zresztą po chwili zamieniła się na powrót w błoto i szlam rozlewając się na posadzce. Liczne bąbelki pojawiły się u stóp Hektora, Mangusta i Rudigera.
-Jeszcze się z wami policzymy, ale nie tym razem- syknął dziadek zapadając się pod ziemię. Mangust i Rudiger poczuli szarpnięcie za kostki, zobaczyli, że błoto ich wsysa, po czym i oni wniknęli w szlam.

***.

Czar unieruchamiający przestał działać i wszyscy poczuliście, że odzyskujecie możliwość swobodnego ruchu. Bungo dzięki swym modlitwom odzyskał częściowo siły, poczuł także, że wraz ze zniknięciem dziadka można swobodniej oddychać, jak gdyby ktoś zdjął ciężar z piersi. Jego rany zagoiły się częściowo dzięki jego modlitwom (Żyw 5), także Milo odzyskał ducha i siły.
W koncie jaskini siedział Berg, któremu zaistniałe wydarzenia były nie na rękę. Zrozumiał chyba, że nie zajmowanie żadnego stanowiska, jest najgorszą z możliwych dróg. Trzeba się określać, albo niczego mieć się nie będzie. Oczywiście dostrzegł aluzję do walki, w której nie opowiedział się po żadnej stronie. W innym kącie natomiast znajdowała się Baba Jaga, która to dziwnymi i niezrozumiałymi okrzykami doprowadziła chyba do jakiejś wewnętrznej przemiany w swoim ciele. Szczerze, niewiele was to teraz obchodziło.
Nagle usłyszeliście hałas z jednego z tunelów, chyba z zachodniego, jeśli nadal orientujecie się w kierunkach, kierunkach wasze zmysły was nie zawodzą. Przestraszyliście się, że jedna walka ledwo się skończyła, a być może przyjdzie wam stoczyć kolejną. Wtem zgasły ogniki, które przyzwał mangust i zapanowały wręcz grobowe ciemności. Siedzieliście cicho wpatrzeni w tunel, dało się słyszeć oddech każdego z was, bicie waszych serc. Z tunelu, w który się wpatrywaliście błysnęło w oddali światełko, które z każdą chwilą przybliżało się do was. Kiedy było już na tyle blisko, że mogliście w jego świetle dostrzec dwie postacie, jakby z ulgą odetchnęliście, że byli to ludzie a nie szczury.




-Kto tu jest?- krzyknął jeden z nich rzucając pochodnię w waszą stronę, tak, że rozświetliła jaskinię a jej blask odsłonił wszystkich z was, także tych, którzy liczyli na ukrycie się w jakiejś skalnej szczelinie.
- Ludzie! – krzyknął drugi z nich. Usłyszeliście szczęk dobywanej broni. – Idziecie z nami! W imię Imperatora aresztujemy was! – krzyknął drugi. Dwoje mężczyzn weszło w światło pochodni. Dostrzegliście, ze byli to dwaj rycerze. Bungo poznał twarz jednego z nich, zdało mu się, że widział go na placu na chwilę przed porwaniem. Rycerz walczył wtedy z upiorami. Jedna z postaci wydobyła coś z kieszeni, po chwili rozległ się dźwięk gwizdka.
- Nie ruszajcie się, a nikomu nic się nie stanie. Chcemy was stąd wyprowadzić.- słowa te brzmiały wiarygodnie, zwłaszcza, ze dostrzegliście herb Altdorfu na ich zbroi. Byliście dość zdziwieni tą sytuacją.

Nagle zjawił się cały oddział straży, widocznie dźwięk gwizdka był umówionym sygnałem. Zobaczyliście, ze nie był to byle, jaki oddział. Bywaliście czasem na miejskich paradach i z tego, co pamiętaliście złote elementy na płaszczach strażników wskazywały na oddziały pałacowe, złożone z elitarnych wojowników. Strażnicy szybko was otoczyli, nie byli zbyt zszokowani na widok dzieci, jak gdyby się spodziewali zastać tu także tych szkrabów.
- A teraz w drogę! Wracamy! I żadnego gadania!- padły rozkazy. Poczuliście nacisk mieczów na waszych plecach, bez gadania wykonaliście polecenie.


***


Mangust i Rudiger

Obudziliście się w komnacie. Ze zdziwieniem spostrzegliście, ze jesteście czyści i pachnący a co najdziwniejsze spoczywacie na dwóch wielkich łożach z baldachimem w jedwabnej pościeli. Kiedy ze zdziwieniem usiedzieliście i wymieniliście porozumiewawczo spojrzenia, spostrzegliście, że na środku komnaty znajduje się suto zastawiony stół. Dopiero teraz uświadomiliście sobie, jak głodni jesteście. Pobiegliście też niemal od razu do stołu, przednio zakładając jedwabne szlafroki na wasze ciała.
Stół uginał się od ciężarem jedzenia. Pieczenie, szynki, sery, ciasta, pieczywo, wina, piwo, zakąski, kaczki, świniaki, króliki, szarlotki, owoce. Dawno nie mieliście takiej uczty.
Kiedy skończyliście jeść i pić dostrzegliście dzwoneczki przy waszych talerzach. Użyliście ich i po chwili drzwi komnaty otworzyły się, a do Sali weszły przepiękne kobiety, skąpo ubrane.
- Czego sobie życzysz panie?- zwróciły się zarówno do Mangusta i Rudigera, a jedna była piękniejsza od drugiej.


Po południu zostaliście zaproszeni na wieczorną ucztę. Spotkaliście się także z dziadkiem, który powiedział, że dzięki dobrotliwemu sercu jego i zarazem waszej pani, ten oto pałac, w którym się znajdujecie jest do waszej dyspozycji. Nie poznaliście początkowo dziadka, był ogolony i odziany w cudowne szaty, przeplatane złotymi nićmi i drogimi kamieniami. Wasze szaty były niewiele uboższe.

Okazało się, że w pałacu znajduje się zarówno biblioteka, jak i też zbrojownia z salą ćwiczeń. Do waszej dyspozycji był cały kordon służących. Mogliście najbliższy czas spędzać na przyjemnościach, lub rozwijaniu waszych umiejętności, czy to pod okiem Hektora w bibliotece, czy też fechtmistrza w sali treningowej.

Rudiger:
1200 PD (ucieczka z lochów, walka ze szczurami, Bungiem i Milem, odgrywanie postaci)

Mangust:
1500 PD (ucieczka z lochów, walka ze szczurami, Bungiem i Milem, odgrywanie postaci)

***


Bungo, Milo, Baba Jaga, Berg

Strażnicy prowadzili was tunelami. Kiedy wyszliście na powierzchnię okazało się, że jesteście w lesie, całkiem niedaleko jednej z bram Altdorfu. Czekał już na was konwój, odwieziono was do siedziby strażników, gdzie poddano was przesłuchaniu. Pytano o to jak znaleźliście się w lochach, co robiliście w tunelach oraz co wiecie na temat księcia złodziei. Po przesłuchaniach nie puszczono was wolno. Otrzymaliście zakaz opuszczania koszar. Przydzielono wam skromne prycze w jednej z piwnic, na szczęście mogliście swobodnie poruszać się w obrębie murów siedziby strażników. Ważne, ze mieliście co jeść i pić, oraz że byliście bezpieczni. Kazano wam czekać na dalsze polecenia, pozwolono wam brać udział w szkoleniach strażników, aby wypełnić wam jakoś czas. Po kilku dniach zaczęliście nienawidzić tego miejsca, te same żarcie, mury, żołnierska atmosfera. Ale nie mogliście nic zrobić. Możecie ablbo spędzić czas na pryczy w piwniczce, albo brać udział w zajęciach strażników.


Bungo:
1500PD (ucieczka z lochów, ratunek dzieci, walka ze szczurami, Hektorem i jego sługami, odgrywanie postaci[długość i jakość postów])

Milo
1500PD (ucieczka z lochów, ratunek dzieci, walka ze szczurami, Hektorem i jego sługami, odgrywanie postaci)

Baba Jaga

700 PD (ucieczka z lochów, odgrywanie postaci)

Berg
1200PD (ucieczka z lochów, walka ze szczurami, odgrywanie postaci)

***


( Informacja: Rozdzielając PD, kierowałem się ogólną długością i jakością postów, częstotliwością pisania, zaangażowaniem w fabułę itp. Proszę o nadesłanie zaktualizowanych KP na maila xxxx@xxx , umiejętności i cechy nabyte za TE punkty, proszę o zapisanie kolorem niebieskim, aby odróżniały się od umiejętności i cech poczatkowych)

PS. Proszę się teraz wykazać, napisać ładne, długie posty, w których opiszecie przeżycia waszych bohaterów, oraz proces nauki nowych umiejętności, życie w pałacu bądź w kwaterze strażniczej, najlepiej chronologicznie i po kolei. Pozdrawiam
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 03-09-2015 o 00:27.
Mortarel jest offline  
Stary 18-12-2008, 23:30   #179
 
Renegat's Avatar
 
Reputacja: 1 Renegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwuRenegat jest godny podziwu
Mangust był u kresy wytrzymałości nerwowej, gdy niespodziewanie sytuacja zaczęła ulegać zmianie. Z głębi tunelu dostrzegł coś dziwnego - wiatry magii były jakieś inne, a także mógł dostrzec jakąś niewidzialną poświatę. Z początku był przerażony.

"Cóż to mo... Co ten stary pacan wyprawia! Pojebało go! Zaraz wszyscy zginiemy!"

Dziadek także zauważył "to coś" w tunelu. Jednak na jego odczucie rzucił się on na kolana i zbliżał do ściany tunelu. Wszystko było jednoznaczne - wiek dał mu o sobie znać i widać nadeszła pora, gdy traci zmysły. Przyszłość Mangusta zdawała się być bardzo prosta.

"Przez tego pryka zaraz zabiją go Ci obrońcy dobra, a co za tym idzie ten sukinkot co zabija dzieciaki dołączy się do walki po ich stronie. W końcu zawsze idzie na prościznę. Za grosz honoru."

Niziołek i cyrkowiec zaczęli szarżę. Mangust już widział dziadka leżącego w kałuży własnej krwi. Jednak wtedy po raz kolejny los zadziwił czarodzieja. Wszystko znieruchomiało. Cyrkowie i niziołek zastygli w bardzo dziwnych pozach i wszystko wyglądało na to, że na dziadek odczuwał to co oni. Nawet Mangust nie mógł poruszać swoimi kończynami. Próbował rzucić zaklęcie - jednak nawet tego nie mógł uczynić. Wszystkie wiatry magii po prostu zniknęły! Takie coś przydarzyło mu się pierwszy raz.
Błoto zaczęło dziwnie bulgotać i zaczęła wydobywać się para.

"Czyżby to przez te ohydne opary straciłem czucie? To jakaś trucizna? Ale gdzie do cholery podziały się wiatry!?"

Nagle przy staruszku błoto zaczęło bulgotać coraz mocniej i podnosić się powoli. Zaczęło formować się na kształt człowieka. I tak się stało. Z błota "powstała" kobieta. Na pierwszy rzut oka przypominała niebiańskiego anioła. W ręku trzymała harfę.

"To ona wywołała te jakże piękne dźwięki, które tak idealnie odwzorowują jej urodę. Czemu dopiero teraz mogę ją zobaczyć... Jest przecież idealna..."

Gdy kobieta w pełni się zmaterializowała, przemówiła do dziadka. jak się okazało ma na imię Hektor - bynajmniej tak odnosiła się do niego piękna nieznajoma. Kobieta chciała coś od niego. Można było zauważyć, że dziadek czuł ogromny respekt wobec kobiety. Wykonywał jej każdy rozkaz.
Wyciągnął z kieszenie zawiniątko, które po odpakowaniu rozświetliło tunele niesamowicie rażącym światłem. Przedzierało się nawet przez zamknięte powieki.
W końcu blask znikł - nieznajoma ponownie zapakowała źródło światła i schowała do kieszeni. Pochwaliła Hektora i na jego prośbę miała zabrać go stąd. Ten jednak pamiętał o poświęceniu wiernego sługi Mangusta oraz Rudigera i poprosił o miejsce także dla nich. Kobieta zgodziła się, błoto zawrzało pod ich stopami, po czym stracili świadomość. Jedyne co poczuli, to możliwość ruchu kończynami.


Mangust obudził się niezwykle wypoczęty. Wszystko wydawało się takie piękne. Nie odczuwał lepkości swojego prześmierdłego ciała, wszystko pięknie pachniało. Do jego nozdrzy dobiegł zapach jedzenia. Natychmiast osunął się z łóżka, ubrał szlafrok i zauważył obecność jego towarzysza Rudigera. Właśnie wstawał z łóżka położonego zaledwie parę metrów od łoża czarodzieja.
Pokój był ogromny. Na środku stały stoły zastawione po brzegi jedzeniem, o którym nawet za czasów szlacheckich mógł tylko pomarzyć. Głód tak mu doskwierał, że pędem rzucił się na jedzenie.
Gdy zaspokoił apetyt, zauważył dziwne dzwoneczki stojące przy jego talerzu. Kompan miał podobny. Gdy rozległ się dźwięk, drzwi do pokoju otworzyły się i do wnętrza wstąpiły piękne kobiety.

"W końcu jakieś kobiety. Już dosyć miałem tego smrodu męskich ciał. Teraz można się zabawić. Chyba nie potrzeba mi już nic więcej" - Mangust wyraźnie się ucieszył, co można było bez problemu wyczytać z jego twarzy.

-Panie, zapraszam do mnie- po czym wskazał na swoje łoże.
-Kolega wybaczy, muszę zająć się towarzyszkami- po czym jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył

Najwyraźniej Rudriger przymierzał się do tego samego.

EDIT

***

Mangust cały swój czas chciał spędzić na naukach w tutejszych bibliotekach pod czujnym okiem arcymagów. Jego plany nieco uległy zmianie. Teraz miał lepszy cel od poskromienia tajemniczych magów, choć ten plan odszedł tylko na drugie miejsce. Teraz chciał za wszelką cenę pozbyć się tego szmatławca z kanałów i cyrkowca.
Mangust mógł teraz w spokoju zastanowić się nad całą sytuacją jaka zaszła w kanałach. Jedyną niejasnością jaka nie dawała mu spać była ta idiotka - ta sama, która zaprosiła go do tej rudery zwanej jej domem. Z początku postronna kobieta, nagle zaczęła rzucać w niego kamieniami. A może z początku tylko stwarzała wizje bezstronnej osoby a w głębi snuła jakiś chytry plan? Przecież widać było że oszalała. Ale czemu zależało jej akurat na zranieniu Mangusta? Czy to przypadek, czy ukryte wewnętrzne chęci? Mangust każdego wieczoru zasypiając przy innej kobiecie rozmyślał nad tym. Teraz wolny od trosk przypomniał sobie o jego rodzeństwie. Rodzeństwie które składało się z jednej siostry. Siostry, której już nawet nie pamiętał. Maił nadzieję, że kiedyś spotkają się i będzie mógł się nią opiekować do końca życia. Był pewien, że tak jak on trafiła ona do dobrej, szlacheckiej rodziny i żyła w pełnym dostatku tak jak on.

Każdy dzień zaczynał się podobnie. Obfite śniadanie z Rudigerem, potem ich drogi rozchodziły się w różne strony. Mangust chodził raz do Hektora, raz do Wertha. Obaj byli potężnymi magami, jednak każdy z nich specjalizował się w odmiennej ścieżce magii. Rudiger wspominał coś mistrzu Tiligriano. najwidoczniej poszedł on w stronę tężyzny ciała.

"Co Ci ludzie widzą w potędze mięśni? Oczywiście paru takich się przydaje ale bez przesady. Umysł jest wszystkim. W końcu dzięki niemu możemy zmusić kogoś do czegoś nawet się do niego nie zbliżając... Większość z tych mięśniaków to idioci... Wystarczyło spojrzeć na tego debil... jak mu tam było... z resztą mniejsza z tym pacanem. Przynajmniej oby Rudiger nie stracił zbytnio głowy. Wierze w niego" - za każdym razem gdy wspominał tego pajaca nie mógł się powstrzymać się od lekkiego uśmiechu.

Nadszedł dzień, gdy po raz kolejny pobierał nauki u Hektora.
-Manguście, nasza Pani postanowiła wyposażyć najlepszym ekwipunkiem swoich wiernych poddanych. Was, tzn. Ciebie i Rudigera postanowiła obdarować szczególnie, za waszą determinację, oraz stawienie się po stronie sprawiedliwości gdy ten mały ludek i ten śmieszny człowiek z wyrośniętym szczurem próbowali mnie zgładzić. Kazała mi przekazać Ci tę oto szatę-

Oczom czarodzieja ukazała się piękna tunika.

Prezentowała się niesamowicie. Wywarła ona na czarodzieju podobne wrażenie, jak piękna nieznajoma w kanałach. Oczom rzucał się szczególnie jaskrawa poświata szaty, oraz piękne złocenia, które wskazywały niewątpliwie na na najwyższą jakość wyrobu.

-Widzę, że zaniemiałeś? Nic dziwnego, coś takiego jest starannie tkane i umagiczniane przez najlepszych tkaczy i magów tego świata. Dostałeś w tym momencie coś, czego pozazdrości Ci nie jeden arcymag. Jak widzisz sam, nasza Pani potrafi poznać się na najlepszych i obdarować ich wedle ich umiejętności. Jednak to nie wszystko. Szata ta będzie Cię chronić niczym zwykła zbroja, nie ciążąc i nie krępując twoich ruchów. Pozwoli Ci to rzucać czary bez jakichkolwiek dodatkowych komplikacji jakby to było przy normalnej zbroi. Ale i to nie jest koniec prezentów. Kazała mi, bym przekazał Ci tę oto sakiewkę oraz ten piękny kostur-

Mangust zaczął węszyć węszyć w tym wszystkim jakiś tajemny podstęp.
"Kto przy zdrowych zmysłach dałby nieznajomemu takie cenne przedmioty?! Na pewno jest jakiś haczyk, tylko jaki?"

Mangust wziął sakiewkę niepewnym ruchem. Najwidoczniej Hektor to zauważył, bo zaśmiał się lekko i ruchem głowy oznajmił, by Mangust nie krępował się i wziął darowane rzeczy.
Kostur był przepięknym dziełem sztuki. Liczne żłobienia i złocenia wskazywały podobnie jak w przypadku szaty na najlepsze pochodzenie. Stal błyszczała w promieniach słońca, gdy Mangust powoli przyglądał się każdej części oręża. Sakiewkę postanowił pozostawić póki co w spokoju. Nie wypadało po tym wszystkim badać jej zawartości. Liczył jednak, że znajdzie w niej fundusze potrzebne na wytropienie błaznów których szuka.

-Wasza łaska jest przeogromna. Chyba zanadto przeceniliście moje możliwości i zasługi, ale dziękuje za te dary. Na pewno przydadzą się one w walce w imię naszej Pani, Hektorze. Chciałbym podziękować jej za to osobiście. Czy mógłbyś mnie do niej zaprowadzić?-

-Na ten moment nie mogę tego zrobić. Naszej Pani nie ma teraz wśród murów tej budowli. Jednak jak tylko się pojawi, przekażę jej Twą prośbę. Teraz idź i oswój się ze swym nowym nabytkiem. Jutro natomiast chcę Cie widzieć na dalszych szkoleniach. Musisz czym prędzej uczyć się coraz nowszych tajników magii, bo wkrótce będziemy ich potrzebowali. Bywaj-

Mangust kiwnął głową na potwierdzenie i odszedł. Cały czas zastanawiał się nad celem, jaki miały podarowane przedmioty. Nadal nie mógł uwierzyć, że posiada w swoich rękach tak potężną relikwię jaką jest owa szata. Gdy wrócił do komnaty zastał ją pustą. Wyłożył pieniądze z sakiewki i je przeliczył.

-Równe 100 złotych koron. Nie tyle ile myślałem, ale i tak powinno starczyć. W końcu mam tutaj też rzeczy bezcenne...-
 

Ostatnio edytowane przez Renegat : 21-12-2008 o 22:38.
Renegat jest offline  
Stary 19-12-2008, 13:44   #180
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Oddech Miasta na plecach.

Baba Jaga nie rozumiała zaistniałej sytuacji, która odbywała się wokół niej. Widziała jakąś damę, która mówiła coś do starca. Zazdrościła jej mocy i piękna, które utraciła kiedyś Eowita. Teraz tylko zło przepełniało jej serce. I pragnienie władzy.

"Kiedyś będziesz wyglądać tak jak ja, zeszmacisz się. Pochłoniesz zło i będziesz brzydka. Haha" - myśli rozpierały Babę Jagę.

Postacie znikły, zamiast nich przybyła gwardia imperialna miasta Altdorf. Widziała ludzi z halabardami. CHciała uciekać, ale wciąż efekty magiczne działały na nią, dlatego nie mogła się ruszyć z miejsca. Wiatry magii splotły ją i uwięziły.

- Bierzcie te truchło, tylko nie dotykajcie, jest całe w tym błocie. Popychajcie to halabardami - powiedział dowódca oddziału na widok w pół skrzywionej Baby Jagi.

- Kiedyś cię znajdę, hi hi - odpowiedziała mu sycząco wiedźma. Jej paznokcie, całe brudne chciały złapać kapitana. Odskoczył i zbił jej ręce z wielkim zbrzydzeniem. - Odejdź, kimkolwiek jesteś, brać ją mówię!

Zabrali każdego z bohaterów, którzy walczyli z magiem i jego sługą, bratem Baby Jagi. Byli blisko zabicia czarnoksiężnika, nekromanty. Miał on wiele wspólnego z Babą Jagą, ale nie mieli tych samych celów. Dziadek był sługą owej pani, był królem złodziei, a czarownica była wolna, była panią swojej woli, chociaż duszę zaprzedała diabłu, który dał jej moc zniszczenia kosztem jej siły witalnej i fizycznej.

"Byłam tak blisko, dlaczego nie rzuciłam się na niego i nie zabiłam. Siostry, znowu zawiodłam. Czy wybaczycie mi kiedyś moje błędy?" - kolejne ubzduranie Baby Jagi kręciło się w jej głowie.

Myślała, że ma moc, że ma jakieś wsparcie w kręgu czarownic Stareg Świata. Dlaczego jej umysł działał w ten sposób, dała sobie miano guślarki, która pod wpływem przeżyć i widoku demonów przemieniła się w czarownicę. Czy to aby na pewno się stało, czy to nie kolejne posunięcie się choroby psychicznej? Być może Baba Jaga miała znaleźć się przed jej ostatnim wyjściem z domu w szpitalu dla chorych psychicznie w Altdorfie. Czujny obserwator, mógłby zaobserwować psychodeliryczne zmiany w życiu Baby Jagi, ale nie wie czy są one prawdą, czy imaginacją, wyobrażeniem samej postaci. Kolejne epizody w historii biednej dzielnicy stolicy Imperium miały nam ukazać całkowitą krystalicznie czystą prawdę...

***
W pewnej pryczy obitej po części starym materiałem wypełnionym szmatami i przemoczone moczem więźniów Baba Jaga kolejny dzień spędzała na czekaniu na rozwój sytuacji w której się znalazła. Pisk, jaki wydzierał się spod obcieranych starych i zbutwiałych paznokci o ścianę był nie do zniesienia. Nie raz Baba Jaga dostawała butem lub ręką od współwięźniów. Nikt jej nie tolerował w tym miejscu. Nie wychodziła z celi, wiedziała że niektórzy w tym czasie mogą ćwiczyć, lecz ona skulona w środku celi bała się przyszłości. Przypomniała sobie wilgoć jaką czuła jako małe dziecko na całym ciele w przemoczonych ubrankach, kiedy to błąkała się po ulicach Altdorfu. Widziała wtedy tego Mangusta, który dorastał w bogatej rodzinie. Wtedy to zadawała sobie ból właśnie przez obdzieranie paznokci po ściane murów, aż do krwi albo odpadnięcia paznokci. Psychika małej Eowity została zniszczona już w czasie dzieciństwa. Aż do dzisiaj, aż do pobytu w więzienu czuła ten ból niesprawiedliwości. Starsza dziewczynka musiała pozostać sama, a młodszy brat miał rodzinę. Niewybaczalne...


***
Widziała też Bunga, Milo i Berga, którzy dzielili z nią cele więzienną. A była ona dość obszerna żeby pomieścić jeszcze większą ilość złoczyńców. Siedziała na sienniku. Musiała ich przekonać do walki przeciw znienawidzonemu bratu:

- Wy co niszczycie tego maga, wiedzcie, że gorsze zło powstaje przez tego chłystka co Mangustem się zwie. Tak tak.... - przeciągnęła swą mowę - tego powinniście wpierw zabić, hihihi - zaśmiała się po cichu.

Po chwili kontynuuowała mowę, która zaciekawiła innych, ale patrzyli na nią z obrzydzeniem.
- Musimy stąd uciec, oni nas osądzą na śmierć. Musimy uciekać, hihi... Znam was, ty - wskazała na Bungo - radź co mamy robić
 
Maciass0 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172