Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-12-2009, 13:42   #51
 
Morfidiusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwu
- Dwanaście kroków! To może dziadku do skroni sobie lufy podstawmy i Pani Verena osądzi czyja broń lepiej nabita będzie!! Dziewki w Nuln od dwudziestu konferować zaczynają. Myślałem, że bardziej męski jesteś starcze skoroś tak hardo do konfrontacji dążył.
30 i basta!!
Jak nie pasuje to zaniechaj!! I tak skończony jesteś. bardziej już swej marce nie zdołasz zaszkodzić.

Konstantin usiadł na jednej z ław marmurowych licznie wokoło dziedzińca stojących.
Ciągle butnym wzrokiem w oblicze starca wpatrzonym.
 
__________________
"Nasza jest ziemia uwiązana milczeniem; nasz jest czas, gdy prawda pozostaje niewypowiedziana."

Ostatnio edytowane przez Morfidiusz : 06-12-2009 o 13:46.
Morfidiusz jest offline  
Stary 06-12-2009, 13:54   #52
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
- 12 kroków powiedziałem. A panny w Nuln i tak od Ciebie pewnie lepiej strzelają. Pani Vereny w to nie mieszaj, bo ona może rozsądzić, kto lepszy w kunszcie pisania jest, a my w polu się będziem strzelać a nie przy stole. A tam Sigmar kule nosił będzie, a nie Pani Verena pióro w inkauście maczać.

Po tych słowach starzec wolno ku Konstantinowi zaczął zmierzać. Tylko zagubiony Lutfryd, który pierwszy raz fukcji sekundanta miał dostąpić stał jak wryty.
 

Ostatnio edytowane przez Irmfryd : 06-12-2009 o 14:50.
Irmfryd jest offline  
Stary 06-12-2009, 15:48   #53
 
Morfidiusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwu
- Pani Verena matką sprawiedliwości jest, więc sprawiedliwy osąd wydać w Jej domenie leży. Więc oszczędź mi twych uwag zjadliwych, gdyż słuchać ich dłużej nie zamierzam. O swoje oko się martw lepiej, a mojego w to nie mieszaj. Rankiem będzie wiadomo któż lepszym strzelcem się okaże.
Jednak wiedz starcze, iż nieważne jakie los rozwiązanie przyniesie - szacunku do siebie u mnie nie znajdziesz. Stoczyłeś się na dno i tam już sczeźniesz!! Nie zamiaruje na Ciebie więcej języka mego strzępić.

Poeta, kończąc ostatnie zdanie od Dareego się odwróciwszy do młodego ucznia się odezwał:
- Jam sam do zasad ustalania się zadeklarował wiec z Tobą młodzieńcze o nich prawić zamiaruję. Gdy trzecia klepsydra minie w sali biesiadnej będę Twej osoby oczekiwał.

Poeta, nie odpowiedział więcej na obelgi starca, jeno z duchu satysfakcje poczuł, gdyż gadanie dziada bez ładu i składu świadczyło o jednym - boi się. A i dobrze ma się bać. Konstantin uśmiechnął się w duszy. Nim dziedziniec opuścił, mijając obserwujące całe to zajście artystki, wypowiedział jeszcze tylko jedne zdanie, skierowane bardziej do siebie, niż do kogoś z zebranych:
- I on nas o opamiętanie prosił... litości...- z politowaniem pokiwał głową i do swych komnat ruszył. A o omówionym czasie z sekundantem rywala na spotkanie się udał.
 
__________________
"Nasza jest ziemia uwiązana milczeniem; nasz jest czas, gdy prawda pozostaje niewypowiedziana."

Ostatnio edytowane przez Morfidiusz : 07-12-2009 o 15:24.
Morfidiusz jest offline  
Stary 06-12-2009, 16:21   #54
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
- Na dno … Ty już go dawno dobiłeś. Twe nazwijmy to pisadła o tym świadczą. Już inkwizycja bada szczegóły dotyczące demonicy, którą żeś tak sugestywnie odmalował. Na stosie w ogniu piekielnym spłoniesz. Całe Nuln mówi o twej rozpuście ... Pan Rozkoszy hojnie obdarza tych, którzy deprawują niewiasty i nurzają się w rozpuście. Jak śmiesz więc wywoływać Verene bluźniercze … Obyś jutro nie uciekał przede mną jako teraz czynisz.

Słowa Konstantina przywołały zamyślonego Lutfryda.

- Eee … Ty mi tu nie rozkazuj, jak mój Mistrz powie tak uczynię. A Ty lepiej sekundanta poszukaj, bo z Tobą nie chce gadać … bluźniercze. Uczeń spojrzał na starca oczekując pochwały.
- A jeśli jeszcze raz mojego Mistrza obrazisz to obiecuje Ci, że będziesz miał dwa pojedynki a nie jeden. Prawo zakazuje walki w tym zamku, ale jeśliś gotów to wyjedźmy za mury już teraz. Sprawdzimy czy miecze do pochew nie przyrdzewiały.

Starzec nie zmienił kierunku, usiadł na marmurowej ławce, którą przed chwilą Konstantin zajmował. Komuś obserwującemu z góry tę scenę mogłoby przyjść na myśl, że jakowaś gra w szachy się tu odbywa, gra w której właśnie hetman zbił gońca.
 

Ostatnio edytowane przez Irmfryd : 06-12-2009 o 16:27.
Irmfryd jest offline  
Stary 06-12-2009, 18:39   #55
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Strasznych zaiste oskarżeń i obelg świadkiem był stary zamkowy dziedziniec i były obserwujące całe zajście z dużych wysokości ptaki. Szczęściem nie było przy artystach już nikogo ze straży, która dawno już siedziała w swoich kamiennych schronieniach, gdy po raz kolejny naprawdę straszliwe i poważne zarzuty zawisły w powietrzu. W niektórych miejscach same takie słowa mogły zapewnić wizytę inkwizytorów u obu takich "rozmówców", ze wszystkimi tego, niezbyt fortunnymi dla tych nieszczęsnych ludzi, konsekwencjami.

Teraz jednak słyszały to panny, które z dobrego wychowania aż zasłoniły sobie usta w obliczu tak bluźnierczych zdałoby się słów i niesamowitych insynuacji... Arwid Daree rzucał je mocnym głosem, potrząsając laską, w ślad za idącym już śmiałym krokiem Konstantinem. Ten szedł dumnie, nie zatrzymywał się już, uznawszy że jakie by nie nowe obelgi pod jego adresem zostały skierowane, i tak już pomsta za nie dopełni się jutro o świcie.
Lutfryd zawtórował jeszcze swojemu mistrzowi, ale ostatnich jego zdań Hoening już nie słyszał, bowiem znikł już za potężnymi, wysadzanymi żelaznymi sztabami drzwiami.

Tak to oczywiście do zgody nie doszło, a straszne słowa wyryły się wszystkim w pamięć, i długo jeszcze o nich potem myślano...Oczywiście, nadeszły i inne zdarzenia, bowiem takie rzeczy zawsze mają swoje następstwa... Teraz jednak w powietrzu pachniało pojedynkiem, ostatecznym rozstrzygnięciem waśni, dreszczem ekscytacji w obliczu możliwej śmierci.

Kapitan nie miał nic przeciwko temu, więc za prośbą Konstatina z szacunkiem zgodził się być sekundantem tak znacznej osoby jeden ze strażników, jeden z tych których poeta spotkał przed drzwiami Jaspera. Wieczorową porą sekundanci spotkali się u kapitana, gdzie odbyły się ostatnie negocjacje. Nie doszło do ugody, więc kapitan korzystając z przysługującego mu prawa ustalił odległość na 20 kroków. Sekundanci zostali pouczeni przy tym o obowiązującym protokole i ich udziale w całym rytuale. Następnie sekundanci wrócili do pojedynkujących się i przekazali im wszystkie ustalenia. Wszyscy, łącznie z zaproszonymi na miejsce artystkami mogącymi być świadkami zdarzenia, mieli stawić się godzinę przed świtem na dziedzińcu, gdzie będzie oczekiwał ich Werner Schwarzenberger, czyniący honory kierującego pojedynkiem.

Która zaś figura miała rzeczywiście upaść na szachownicy, miało wyjaśnić się wraz z pierwszymi promieniami słońca...
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "

Ostatnio edytowane przez arm1tage : 06-12-2009 o 19:14.
arm1tage jest offline  
Stary 07-12-2009, 06:29   #56
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
Liselotte słuchała i patrzyła w milczeniu na obrzucających się oskarżeniami artystów. Wreszcie gospodarz rozstrzygnął wyzwanie i poprosił, by dokonała wyboru tytułu. Spojrzała po współbiesiadnikach. Wzrok, zda się, wyprany z wszelkich emocji, spoczął na wciąż czerwonej twarzy Hoeninga i przewiercił go na wskroś. Zajrzał w zmrużone gniewnie oczy Arwida. Gdy cisza poczęła się nieprzyjemnie przedłużać, zerknęła ku Aravii - i wreszcie przemówiła.

- A zatem mnie przypadła rola języczka u wagi, skorom żadnej własnej propozycji nie przedstawiła. Trudny to wybór, zwłaszcza wobec sporu, jaki podzielił dwóch spośród pomysłodawców i przez który wybór mój za opowiedzenie się po jednej ze stron poczytan być może. Jeśli sądzicie, szlachetni panowie, że tego właśnie wymaga od was honor - wasz to wybór. - W spokojnym głosie tym lepiej słychać było powściąganą nutę dezaprobaty. - Ja mojego spróbuję dokonać bezstronnie. Niech mi Verena wybaczy, jeśli źle wybrałam... Oprę się na jednym z pomysłów pani Aravii. Opowieść nasza zwać się będzie - W poszukiwaniu świtu. Dla tych zaś prostych, co prosić o nią będą wędrownych minstreli, i którym zwyczajniejszego tytułu trzeba - O tych, co szukali świtu.


Wbrew oszczędnej dezaprobacie, którą skwitowała konflikt, nie mogła przestać o nim myśleć, gdy już została sama w swym pokoju. Niepokój wędrował wzdłuż nóg, ciepłymi smugami oblepiał plecy, dziwnym, mdląco-słodkim posmakiem dotykał ścian gardła. W głowie rodził obrazy krwi, śmierci, gniewu i pogardy - takie, które mogły stać się prawdą i nazbyt już fantastyczne.
Nawet cowieczorną modlitwę odśpiewała ciszej niż zwykle, matowym głosem.
Najgorsze było to, że wcale nie była pewna, czy obrazów, podsuwanych przez wyobraźnię, na pewno się boi - czy w jej niepokoju nie ma aby nuty podniecenia...
Wreszcie, mając dość, posłała do kuchni po zioła i najzwyklejszą księżycówkę. Garść melisy, trochę mięty i wkrótce przed pieśniarką stała mikstura na sen i spokój. Nie był to, co prawda, łyczek - w połączeniu z winem, które popijała na uczcie, by nie wyschły usta, uniemożliwiając śpiew, dawało to ilość, którą nie każdy mężczyzna by zdzierżył.
Szczupła dziewczyna wypiła mieszankę bez wahania. Do dna. I wreszcie, ukoiwszy swe demony, zasnęła.

Rano wstała rześka jak ptaszek. Słońce było już, co prawda, dość wysoko na niebie, ale nic to. Zdążyła, by wysłuchać ustaleń przed pojedynkiem.
A także obelg, którymi obrzucili się skłóceni.
Cieszyła się, że stoi w cieniu, skąd nie widać jej twarzy - nie była pewna jej wyrazu, skoro jedno z jej wieczornych wyobrażeń wchodziło w życie, bogatsze nawet, niż sądziła.
 
__________________
jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama.

Ostatnio edytowane przez Rhaina : 07-12-2009 o 20:02.
Rhaina jest offline  
Stary 08-12-2009, 21:23   #57
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Z bezbrzeżnym zdumieniem wysłuchała prośby Konstantina. Jej opowieść aż taki oddźwięk miałaby mieć?

Niedobrze. Niebezpieczne to.

Nie okazując zmieszani ni frasunku, odrzekła niezobowiązująco – Przemyślę to. Odkąd usłyszałam, że wszystko może stać się prawdą, z większą uwagą przędę swe opowieści. Odpowiedź dam ci jeszcze przed pojedynkiem..., który zaprawdę niepotrzebny jest. Nie ze względu na czające się zewnętrzne zło, wasz honor, na rozlew krwi nawet, ale na bezsens pozbawiania świata tak zacnych umysłów. Dwa zwalczające się geniusze, toż to samozagłada dla intelektu.
Wam w szranki iść, jeśli już, słowne raczej. Dlaczego takiego wyzwania sobie nie postawiliście? Wiem, wiem, co mi rzekniesz. Prawdziwi mężczyźni, honor, męskość i odwaga... Taak. Wiem dlatego już nic nie mówię. Lecz czy nie powinniście być ponadto? - Nie oczekując wcale odpowiedzi, uśmiechnęła się blado i nacisnęła klamkę drzwi swej komnaty. - Dobrych snów Ci życzę, mistrzu Hoening.

Trudno jej było zasnąć. Jeszcze trudniej uwierzyć, że tak światłe umysły, mogły poddać się instynktowi kogutów. Zasypiała, szukając wciąż odpowiedzi, jak zaradzić konfliktowi.

Termin pojedynku się zbliżał, a w jej głowie kołatał się nieśmiały acz karkołomny pomysł. Mając niewiele do stracenia, postanowiła go jednak zrealizować. Kazała przynieść sobie kilka kart pergaminu i nakreśliła odręcznie do każdego z artystów zaproszenie na wspólną wieczerzę, wieczorem dnia poprzedzającego walkę.

„ Drodzy towarzysze słowa,

Wiem, że czas to iście trudny, sytuacja niezwykła i przykra, lecz nie zapominajmy o celu, który nas tu zjednoczył. Zdarzenia ostatnie wielkie emocje na mej osobie odcisnęły, pomysłów wiele na opowieść i zapytań wobec naszej bytności tutaj przyniosły. Nie bądźmy sobie wilkami, jako ludzie potężni w swej umysłowości, nie brnijmy w zdradliwe zaułki konkurencji czy pierwszeństwa. Zanim jutro o świcie stanie się to, co stać się musi, zechciejcie wyświadczyć mi wielki zaszczyt i na wieczerzę, przygotowaną pod moim poruczeniem zachciejcie przybyć. Tuszę, że przysmaki bretońskie i nowe szczegóły z życia Mealisandre, które pragnę wam wyśpiewać, nie spotkają się ze wzgardą, o zacni sztukmistrzowie słowa.

Kłaniam się nisko i gorąco oczekuję po zachodzie słońca, w przeddzień pojedynku, w komnacie w której zazwyczaj się spotykamy.

Aravia.”


W obliczu ostatnich wydarzeń, wierzyła, że nikt nie odmówi jej zaproszeniu, choćby po to, by być na bieżąco z tym, co się dzieje na zamku.

Zachód słońca miał pokazać, czy się myliła.

Sama ułożyła menu kolacji. Towarzyszyła kucharzowi w przygotowywaniu potraw rodem z jej stron. Nadzorowała przystrojenie stołu i układ zastawy. Każdy szczegół musiał być po jej myśli. Służba dziwiła się, lecz nie oponowała. W końcu wszystko było gotowe. Ostatnim muśnięciem poprawiła marszczenie obrusa i odchylający się w nieodpowiednią stronę kwiat w wazie.
Usiadła zadowolona z siebie, sprawdzając jedynie czy jej ukochana lutnia znajduje się w pobliżu.

Czekała.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 09-12-2009, 01:53   #58
 
Morfidiusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwu
Wsłuchany w dźwięki szumiącego wiatru, cichutkim szeptem rozmawiającego z nieokiełznaną zwierzyną dzikiej puszczy odczytał wiadomość od młodej artystki.
Poeta, ważąc każde odczytane słowo, przechadzał się po komnacie. Strapiony wizją ostatnich wydarzeń opadł na potężnym, pokrytym puchowymi poduchami, marmurowym parapecie.
Niebo, zasnute ciężkimi chmurami, nie przepuszczało promieni słonecznych nadając sylwetce zamku złowieszczy charakter. Może to nie ciemne chmury, a atmosfera panująca w siedliszcza?? A mieli tu tworzyć dzieło życia. Dzieło, które stać się miało prawdą – jak wielokrotnie powtarzał Vautrin. Niewyjaśniona śmierć Jaspera i Jasper jako bohater.
I ta uporczywa chęć Arwida, z jaką dążył do jutrzejszej konfrontacji. To ostatnie naprawdę było zastanawiające. Czym kierował się stary mistrz, czy kierowała nim żałość, iż utracił swą wenę?? A może kierowały nim inne pobudki??

I pomyśleć, że zabierając się do tworzenia pełen weny, pełen wewnętrznej energii, która tryskała na około poety udzielając się biesiadnikom, rad był ze współpracy z taką osobą jak Daree. Aż żal serce ściskał patrząc na to, kim stał się ten niegdyś wielki mistrz słowa…
Na samą myśl, od czego się to wszystko wywiązało. Skromnej uwagi. Słusznej uwagi. Nikt nie spodziewał się po starcu takiego nietaktu, takiego braku profesjonalizmu. Te czcze gadanie i całościowo niemające sensu oskarżenia. To jak traktował tych, których kunszt tworzenia przewyższał jego ramowość. Dlaczego tak naskoczył na piękną Aravię, która swą bohaterkę uczyniła namacalną. Tchnęła w nią życie. Jak artysta, niegdyś jeden z najwyśmienitszych, może być zazdrosny o czyjś dar…tego Konstantin zrozumieć nie potrafił.
Jeszcze w drodze na dziedziniec próbował doszukać się powodu, dla którego mieli by dostąpić pojedynku. Dla którego mieli stanąć naprzeciw siebie z chęcią pozbawienia życia…Nie potrafił.
Nie raz dane mu było się wadzić, nie raz stawał do pojedynku o honor pięknych dam, o swój własny. Wtedy było inaczej okazja była inna, ale obecnie?? Nie przybyli tu się wadzić, a w każdym razie nie w ten sposób. Ze smutkiem zgadzał się z Aravią, ale było już za późno…

Jeszcze dziś idąc, kierując swe kroki na zamkowy dziedziniec, skory był do kompromisu. Ze względu na większe dobro zamierzał odstąpić, opowieść była najdroższym priorytetem.
Jednak to, co usłyszał na dziedzińcu wyjaśniało wszystko… Daree tylko szukał pretekstu, aby efektownie odejść z tego świata. Szkoda tylko, że wciągał w to swego ucznia… biedny chłopak, jakim urokiem obdarowanym został, że nie zauważa tego, ku czemu jego mistrz dąży… Te paszkwile, które poeta ostawił bez komentarza, tak poważne zarzuty, których człowiek o zdrowych zmysłach pomyśleć by nie śmiał nie pozwoliły na krok w tył.


Konstantin wstał. Powoli zasiadł za dębowym biurem stojącym stabilnie na lwich łapach, podjął pióro i maczając w inkauście kreślił słowa skierowane ku pięknej artystce.

Droga Aravio,

Zaszczytem dla mej osoby będzie w zgotowanej przez Panią wieczerzy uczestniczyć.
Z wielką radością fakt owy przyjmuję, iż dalszych losów Mealisandre zaszczytu poznania dostąpić mi przyjdzie. Rad jestem o Pani, że los zwaśnionych leży Ci na sercu i próby zjednawczych spróbować zamiarujesz. Z szacunkiem, jakim darzę osobę Twą, słuszność zamysłom Twych racji przyznaję. Cel, który nas w zamczysku zgromadził jedynym słusznym zdawać się powinien. Z tym większym smutkiem na Mistrza Daree spoglądam, iż z takim uporem konfrontacji oczekuje. Gdyby nie zniewagi, których ohydne treści nadal kołatają w mej głowie skory byłem od tak drastycznych metod odstąpić. Jednak partię Mistrz Daree rozegrał mistrzowsko, nie dając sposobności na inne apogeum.

Pani, do stóp Twych padam i o przebaczenie proszę, iż świadkować tej farsie było Tobie dane.
Aby te nierozważne kłamstwa z ust starca płynące gorszej kabały na Twe oblicze nie sprowadziły.

Z niecierpliwością zgotowanej wieczerzy wyglądam.

Twój uniżony sługa
Konstantin



Poeta wyciągnął się w swych wygodnym fotelu obracając się ku kominkowi. Wlepił spojrzenie w języki ognia jaskrawo hasające po nadpalonych polanach. Westchnął ciężko podłapując przelotną myśl. Obrócił się ku blatowi, na którym spoczywały pergaminy. Poderwał kolejną pusta stronicą i przyłożył do niej pióro.

Mistrzu Daree,

Nie ukrywam, iż po dzisiejszym zajściu wielką animozją Cię darzę. Gratulacje. Osiągnąłeś zamierzony cel. Przykro mi, że bezmyślnie jeno dla Twej fantazji ściągnąłeś biedę na barki goszczących tu artystek.
Nie przeczę, iż tylko szczere przeprosiny i odwołanie tych dzisiaj rzuconych oszczerstw uchroniłoby Cię od jutrzejszego finiszu.
Nie tak powinna się kończyć historia wielkiego mistrza.

Wieczorna porą z zaproszenia Pani Aravii skorzystać zamiaruję. A Ciebie zaklinam na wszystko, co dla Ciebie cennym jest - nie zakłóćże zgotowanej przez Nią uroczystości.
Uszanuj Jej wolę i odłóż waśń do jutrzejszego świtania, gdzie swoich racji bronić będziemy.
Do tego czasu waśni zaniechaj jak i ja zaniechać zamierzam. Niech ta ostatnia wspólna wieczerza dobrotliwie minie i pozwoli dobrze zapamiętanym pozostać.

K.


Hoening długo spoglądał w kawałek spisanego pergaminu. Poskładał listy i zalakował pieczęcie. Przywoławszy gońca wręczył mu listy, a na dalsze negocjacje wysłał strażnika wyznaczonego przez kapitana.

Konstantin ogarnął wzrokiem komnatę. Skierował wzroki ku łożu, gdzie w fałdach szkarłatnej, atłasowej pościeli spały beztrosko dwie młode niewiasty. Mężczyzna cichutko, niczym kot, przekradł się przez cieniutkie kotary zwisającego baldachimu. Niewiasty z dezaprobatą witały zmagania swojego nestora, który po słodkim przywitaniu wymamił je z łożnicy słowami:

- Lamparciątka! Gotować najlepszy przyodziewek, Pan dziś na wytworną wieczerzę się udaje.
 
__________________
"Nasza jest ziemia uwiązana milczeniem; nasz jest czas, gdy prawda pozostaje niewypowiedziana."

Ostatnio edytowane przez Morfidiusz : 09-12-2009 o 09:49.
Morfidiusz jest offline  
Stary 09-12-2009, 15:11   #59
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
Mistrz Arwid siedział rozparty w fotelu. Spuszczona głowa opadająca na pierś, przymknięte powieki, zwisająca z oparcia dłoń z odwróconym kielichem z którego wolno skapywały krople wina.
Jego umysł był w innym świecie. Czym bliżej nadchodziło ostateczne tym częściej nawiedzały go wspomnienia przeszłości. Twarze władców Arabii wykrzywione w grymasie po podaniu trucizny przez najbardziej zaufanych, ubrania przesiąknięte krwim potem, głowy nadziane na włócznie, gobliny rozszarpujące zwłoki na polu bitwy, kły wbijające się w mięso, szarpiące za ramiona, potrząsające ...

- Mistrzu Arwidzie!! Mistrzu Arwidzie!! Dłonie Lutfryda potrząsały Daree za ramiona.
Starzec otrząsnął się z letargu, głośno złapał powietrze, zakasłał. Upuścił kielich, dłoń zaczęła błądzić w poszukiwaniu laski, następnie szybko uniosła się w geście obrony.

- Mistrzu to ja, Lutfryd. Listy przyniosłem, właśnie strażnicy stojący za drzwiami mi je wręczyli.
- Listy? Od kogo?
- Eee … jeden jest od Pani Aravi … a drugi od … Hoeninga.
Lutfryd patrzył na twarz Mistrza z oczekiwaniem.

Arwid wstał, podszedł do stołu, przystawił lampę.
- Zobaczmy więc co w nich jest. A Ty Lutfrydzie przygotuj mi zioła, te na uspokojenie, bo myślę, że po liście Konstantina ich zażycie będzie wskazane.

Wziął pierw do ręki list Aravi, otworzył…
Drodzy towarzysze słowa … wolno czytał Daree, z każdym słowem jego twarz przybierała coraz łagodniejszy wyraz. Gdy skończył, kąciki ust podniesione były w geście uśmiechu.

- Lutfrydzie weź pióro, inkaust i pergamin … będziesz pisał.

Droga Aravio
Jak zauważyłaś czas jest trudny, a sytuacja którą z Mości Hoeningiem wywołaliśmy przykrą jest nie tylko dla nas ale i dla Ciebie. Nikt nie lubi być świadkiem scen jakowe się między nami rozegrały. Jednakże miałem powód żeby tak postąpić, jesteśmy z jednego miasta i wiele na swój temat wiemy. Przyjmij więc moje przeprosiny i wiedz, że nie będziesz już świadkiem moich z Konstantinem sporów.
Aravio mądrej głowy to aż miło posłuchać. Widzę, że troska przez Ciebie przemawia. Troska o coś znacznie większego niż o to co może się jutro wydarzyć. Wiedz także, że moja krytyka utożsamiania siebie z kreowaną postacią także przez troskę podyktowana była. Jesteśmy już jakiś czas na tym zamku, a kolejne wydarzenia nakazują czujnym być, zarówno w miejscach po których się stąpa jak i słowach, które się mówi oraz zapisuje.
Czuję się zaszczycony Twoim zaproszeniem. Przybędę na wieczerze chłonny zarówno przysmaków jak i nowych szczegółów z życia Mealisandre.


Przyszedł czas na drugie pismo. Arwid wziął je do ręki, długo w palcach obracał spoglądając w ogień. Nagle wyrwał się z zamyślenia, zerwał pieczęć:

Mistrzu Daree, Nie ukrywam… Starzec w ciszy, powoli czytał list Konstantina. Odłożył list, ważył w myślach słowa, po czym zaczął dyktować:

Mości Konstantinie
Żałuje, że całe zajście nie odbyło się w innym miejscu, w innym czasie, bez udziału osób postronnych. Jeśli chcesz szukać winnych całego zajścia, spójrz na sprawy obiektywnie. Obaj jesteśmy Nulneńczykami, obu nas to miasto na świat wypuściło, obaj sławę jemu niesiemy, obaj jego honorowymi obywatelami jesteśmy. Ale Nuln jest duże, ma wiele oczu i wiele uszu. Nie wszystkie są życzliwe. Jeśli jedna osoba o czymś mówi, jest to plotka, ale jeśli wielu ją powtarza często staje się prawdą, jako że w każdej plotce jest ziarno prawdy. Nie dbasz Konstantinie o swą reputację, nie możesz więc dziwić się, że Nuln aż huczy na Twój temat. Jesteś bardem, artystą, powiesz że wszelkie uciechy idą więc w parze z taką profesją. Może i masz rację, ale to co się między nami stało jest owocem … owocem z Nuln, który razem z Tobą tu przybył.
Może nie powinienem na plotce się opierać, swój osąd wydając, ale jeśli ich wiele? … Plotka jest jak złowiona ryba - im większą ma wagę, tym bardziej cieszy przy stole. W jednej jeno sprawie mogę bić się w pierś i głowę opuścić. Potka wymaga udowodnienia. A ja nie jestem Sędzią abyś przede mną stawał. Zdaliśmy się więc na Sąd Boski.
Szkoda mi jeno opowieści, którą mieliśmy tu razem tworzyć. Opowieści, której podwaliny już zbudowano, której ciekaw jestem jak dalej się rozwinie.
Spotkamy się na wieczerzy wydanej przez Aravię. Nie obawiaj się o wieczerzę, gdyż ja do Ciebie urazy już nie czynię. Bo aby problem rozpoznać musiałbym sięgnąć głębiej … do Nuln … do uniwersytetu. Teraz jeno żałuję, że dwa razy odmówiłem pracy na uniwersytecie bo poznałbym Cię wtedy lepiej i teraz wiedział ile te plotki są warte.


Dwa pisma leżały na stole. Arwid wstał z fotela, podszedł, wziął oba do ręki. Wyglądało jakby ważył w dłoniach oba pergaminy. Następnie usiadł, wziął pióro, umaczał w inkauście i Arwid Daree na każdym nakreślił. Następnie podpis piaskiem posypał, zdmuchnął resztę pyłu, złożył, lakiem zalał i herb na każdym odcisnął.

- Zaniesiesz Lutfrydzie oba pisma. Aby mu się nie pomyliło jeszcze imiona odbiorców Mistrz nakreślił.
- Czy podać zioła Panie … te na uspokojenie?
- Sam je lepiej wypij, bo widzę jak nogami przebierasz.
Żartował Mistrz.
 

Ostatnio edytowane przez Irmfryd : 09-12-2009 o 15:26.
Irmfryd jest offline  
Stary 09-12-2009, 16:08   #60
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
- Ostatnia wieczerza…- pomyślała nie wiadomo dlaczego Aravia, w zamyśleniu obserwując pustą jeszcze salę, wspaniale przygotowaną na uroczystą kolację. Ale w samej rzeczy, choćby dla jednego z jej uczestników mogła być to wieczerza w życiu ostatnia…

Jej wzrok padł na równiutko ustawione wazony pełne kwiatów, wykrochmalone obrusy, pedantycznie porozkładaną zastawę stołową, malowaną w kolorowe esy-floresy. Porzucając niewyraźne odbicie swojej twarzy w wypolerowanym do granic ludzkich możliwości talerzu, przeniosła spojrzenie na jeden ze sztućców. Leżał nierówno… Pod kątem dziewięćdziesięciu stopni do innych sztućców… Co u licha?! Przecież nie mogła go tak zostawić!

Potarła czoło… Była jednak dość zmęczona, całe popołudnie spędziła w kuchni, osobiście doglądając wykonania jej życzeń przez zamkowe kuchty, sama uczestnicząc w gotowaniu i doprawianiu bretońskich przysmaków, tak by każdy z gości był oczarowany. Było tam gorąco jak w piekle, a teraz Aravia ledwo zdążyła wyjść z łaźni, wśliznąć się w wytworny strój i popędzić na górę, by jako wydająca przyjęcie zgodnie z protokołem osobiście powitać drogich gości.

Okiennice zawarto już szczelnie, by wieczorny ziąb nie dawał się nikomu we znaki, dekorując je nawet ozdobnym bluszczem. Za nimi zapadł już mrok, co nawet trudno było zauważyć, ponieważ od popołudnia dzień był tak zasnuty chmurami, że niewiele różnił się od nocy. W sali jednak, przeciwnie, rozpalony kominek tworzył przytulną atmosferę, łagodząc nieco chłód bijący od ogromu pomieszczenia przytłaczającego niemal swą wielkością przesiadujących tu ludzi. Dodatkowo rozstawione wszędzie, w ilości większej niż zazwyczaj, światło świeczników o dwunastu świecach każdy, odbijając się w wielkich srebrnych pucharach dawało dodatkowy piękny poblask, i wrażenie świątecznego wręcz nastroju…

Przybyli wszyscy zaproszeni, punktualnie.

Aravia witała wszystkich osobiście, z tak naturalną swobodą odprowadzając ich z uśmiechem na miejsca, że goście mieli nieodparte wrażenie, jak gdyby cały zamek należał tylko do niej. Wszyscy zajęli swoje krzesła, z uznaniem rozglądając się po sali i wymieniając dyplomatycznie drobne uprzejmości, ale powstrzymywano się na razie od poważniejszych tematów. Wszyscy odebrali staranne wychowanie, więc znając protokół czekali na oficjalne rozpoczęcie wieczoru przez Aravię.

Kobieta podeszła na swoje miejsce rozdając uprzejme uśmiechy, a potem wyprostowała się, dzierżąc w dłoni swój srebrny puchar. Oczy wszystkich zgromadzonych gości przeniosły się właśnie na nią, a ciche prowadzone dyskretnym szeptem rozmowy przy stole ucichły jak za ucięciem noża…

Pierś Aravii uniosła się, gdy kobieta wzięła głęboki oddech…
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "
arm1tage jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172