Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-01-2010, 10:29   #71
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Przynęta zadziałała doskonale, pokazała, że w jeziorze nie ma tylu ryb co myślał. Pokazała też, że na szczycie młyna tak naprawdę nikogo nie ma a światło latarni ma jedynie zmylić obserwujących. " Jeśli Miżoch działa już sam, to nie dziwota, że próbuje uzyskać każdy element przewagi. Młyn jest idealnym miejscem by wykończyć jednego po drugim..." dlatego i halfling postanowił zmienić nieco plany konkurenta. Obawiał się, że jak wejdą grupką do młyna to zostaną potraktowani takim samym wynalazkiem jaki leżał spokojnie w torbie halflinga. Wynalazek który często sprawdza się w akcji. Koktail Mołotowa, zwany w Imperium jako dech smoka, sprawdzał się świetnie w wielu okolicznościach. Na dotkliwe zranienie grupki osób był wręcz idealny, szczególnie dla kogoś kto był wyżej umiejscowiony.

Halfling dawno już się nie wspinał, był jednak do tego dobrze przegotowany, gdy "Grzeczny" wszedł do środka halfling wykorzystał to odwrócenie uwagi. Wystrzelił bełta z linką, po której następnie przeciągnął hak z liną. Młyn był na szczęście kamienny, Tupik z łatwością mógł wspomagać się krawędziami cegieł, lina po paru metrach piekła dłonie halflinga, ten jednak nie dawał za wygraną. Nie mógł. Musiał się śpieszyć, zanim coś przeszkodzi mu się wspinać, lub zanim akcja w środku zajdzie za daleko. Miał nadzieję, że na górze nie będzie czekać na niego przyczajony Piękny... szybciej by musiał schodzić niż wchodzić...

Zapalona lampa na szczycie była dla halflinga prawdziwym szczęściem. Dzięki niej nie musiał targać własnej - co przy wspinaczce nie ułatwiałoby zadania. Zresztą halfling pozbył się niepotrzebnych obciążeń - jak np kuszy, by sprawniej wspinać się po linie. Zapalona lampa umożliwiała szybkie podpalenie wybuchowych buteleczek, no ale przede wszystkim nie trzeba już było jej zapalać co niechybnie wiązało by się z hałasem i dodatkową stratą czasu. Nie zamierzał jednak od razu bombardować Miżocha, musiał przynajmniej wiedzieć gdzie jest i co knuje...
 
Eliasz jest offline  
Stary 17-01-2010, 00:11   #72
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Animositas szedł powoli jak zwykle trzymając się trochę z tyłu, wiedział że prawdopodobnie już tu nie wrócą i to go bardzo cieszyło, na horyzoncie majaczyła już sylwetka młyna, Animositas wiedział co to znaczy, więcej zabijania. Jak zwykle jedynym który miał jakiś plan był Tupik, Animositas nabierał przekonania jakoby tylko ten niziołek w tej grupie myślał. Do wykonania planu Tupik wybrał Grzecznego, to był dobry wybór trzeba bło mu to przyznać, grzeczny idealnie pasował do tej roli. Gdy Grzeczny wszedł do młyna Animositas upewnił się że nikogo nie ma w pobliżu młyna i ustawił się obok drzwi gotów wywarzyć je za pomocą młota.


Dwa lata temu.

Między drzewami biegła jakaś postać, widział ją młody akolita który wtedy przebywał poza Altdorfem wypełniając swoje powołanie. Właściwie nie widział jej a czuł obecność chaosu i słyszał pękającego gałęzie to oznaczało że ktoś uciekał, Animositas zaczaił się pod drzewem i gdy mijał go ogar chaosu ten zgniótł mu kręgosłup.

Mężczyzna który uciekał podszedł do Animositasa i powiedział

-Dziękuję za pomoc, jestem Berencjusz.

To też był akolita sigmara ale nie miał nic do obrony i był zbyt słaby by przegnać ogara modlitwą, Animositas mu pomógł i zaprowadził do Altdoru, to jak się okazało nie było zbyt pomocne dla życia Animositasa. Ten bowiem choć od najmłodszych lat był wychowywany przez kapłanów to nie zgadzał się ze wszystkim co kapłani robili.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 17-01-2010, 12:51   #73
 
Azazello's Avatar
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
W środku starego młyna nie było dużo ciemniej niż na zewnątrz, więc oczy bardzo szybko przyzwyczaiły się do panującego tam mroku. Pozwoliło to wychwycić więcej elementów wnętrza. Najpierw masywne drewniane schody wiodące na drugie piętro, osoba, która nimi wychodziła znajdowała się bokiem do pomieszczenia wyżej. Levan szybko dostrzegł miejsce, gdzie przymocowane niegdyś były ogromne mlewniki i rozmielacze. Teraz zostały po nich tylko dziury. Wyobraził sobie ludzi pracujących tu, całych w bieli, dokładnie tak jak wyglądali oni w każdym miejscu na świecie niezależnie od odcienia skóry, czy to krasnoludy czy niziołki, wszyscy w młynie wyglądali tak samo.

Jest chłodna hen dolina,
Tam wodny chodzi młyn,
Zniknęła ma dziewczyna,
Co dom swój miała w nim.

Przypomniała mu się piosenka, którą często śpiewał Miquel, kiedy wypił zbyt dużo i wyciągał swą lutnię. Nie pamiętał niestety jak szła dalej, co przypomniało mu jak dawno nie widział przyjaciela.
Belki stropowe nie wyglądały najlepiej nawet w ciemności, ale sufit nie miał dziur. Dobrze, że podłoga była z kamienia więc Levan poruszał się bezgłośnie, co innego kloc Grzeczny, ale dawało to tę przewagę, że być może kieslevity nikt się nie spodziewał. Przywarł więc do ściany, która częściowo odgradzał schody od dolnego pomieszczenia i uśmiechnął się kiedy usłyszał słowa Grzecznego. Co jak co ale on woli porządnie obić komuś ryj niż bawić się w targowanie życiem i złotem. Nawet jeśli Miżoch to kupi, to będzie dalej nieufny. Levan doskonale słyszał, że Miżoch jest piętro wyżej, nie na samej górze. Oby tylko Tupik się tam dostał bez przeszkód, te jego koktajle mogą z łatwością wypłoszyć każdego z góry. Levan widział ze środka, że ich nowy przydupas z młotem zbliżał się do drzwi młyna. Nie widział natomiast bretończyka, miał nadzieję że zostanie on na zewnątrz na wypadek gdyby Miżoch chciał wyskoczyć z piętra, nie było to przecież aż tak wysoko. Dobrze gdyby przynajmniej krzyknął wtedy a ja już go dopadnę – przeszło mu przez myśl, ale nie miał zbyt dużych nadziei.
 
Azazello jest offline  
Stary 19-01-2010, 19:02   #74
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Wasilij cały czas obserwował okolicę. Wyglądało na to, że pod młynem nie czekała żadna paskudna niespodzianka. Było to dość dziwne, ale kislevita nie zamierzał narzekać. Stanął pod drzwiami do budynku. Wyglądało na to, że nikt nie miał zamiaru zdradzieckim atakiem zaskoczyć bandy Grabarza. Po kilkunastu minutach patrzenia w pustą przestrzeń większość osób zaczęłaby umierać z nudów i z czystej desperacji poszukałaby sobie innego zajęcia . Ale Wasilijowi taka chwilowa bezczynność nie przeszkadzała. Pół roku w wojsku całkiem nieźle go do niej przystosowało. Mimo to, kislevita postanowił wejść do młyna. Odwrócił się w kierunku drzwi i ostrożnie, starając się stąpać tak cicho jak to tylko możliwe. W końcu znalazł się w pomieszczeniu. Miał nadzieję, że dzięki swojemu ustawieniu będzie w stanie zarówno obserwować podejście do młyna, jak i zareagować, gdyby coś poszło z Miżochem nie tak. Teraz pozostawało tylko ufać talentom negocjacji "Grzecznego" i planowi Tupika. A kislevita miał wątpliwości co do obu.
 
Storm Vermin jest offline  
Stary 19-01-2010, 22:11   #75
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Tupik wspinał się ostrożnie, choć może określenie bardzo ostrożnie wydawało by się znacznie lepszym. W swoim życiu wspinał się nie raz i miał w tym spore doświadczenie, ale i tak teraz można było śmiało uznać ową wspinaczkę za wyczyn jego życia. Był niczym pająk czający się na muchę. Cichy, powolny i niestrudzony. Dzięki Grzecznemu miał tę przewagę, że Miżoch zajęty był czymś innym niż nasłuchiwanie odgłosów z zewnątrz. To dawało szansę. Lazł powoli, niestrudzenie, ale nieustannie zmniejszał dystans dzielący go od szczytu młyna. A z każdą pokonaną cegłą, z każdym pozostawionym w dole kamieniem wiedział, że bliższy jest do wyznaczonego sobie samemu celu. I co najważniejsze, że przybywa na czas. W dole wciąż panowała cisza, co oznaczać musiało trwające negocjacje...



===========================


Ciemność wnętrza młyna zdawała się nieprzenikniona, jednak chłopcy Grabarza, którzy weszli do środka wiedzieli, że z każdą chwilą ich wzrok przyzwyczai się coraz bardziej do panujących ciemności a wówczas wychwyci ciemniejsze i mniej ciemne plamy szarości, wyłowi poruszające się na granicy percepcji cienie i złowi błysk białek ich zleceniodawcy. Niestety działało to w obie strony.



- Mówisz, że chłopaki są niedaleko? - głos Miżocha dochodził teraz jakby z innej strony. Musiał w ciemnościach zmienić położenie. Był skurwiel cichszy od Tupika a na takiego nie wyglądał. Teraz zdawało się, że stoi gdzieś w okolicy schodów. Tyle, że w górze. Wypatrywały go żądne odkrycia jego położenia drapieżne oczęta chłopców Grabarza. - A dokładnie, to gdzie? Bo z tego co myślę...


=============================


Niziołek był ledwie kilka kamieni od szczytu, kiedy lina, którą się asekurował, zadrżała. Zadrżała w sposób zewnętrzny. Tupik w jednaj chwili poczuł zimny dreszcz na plecach. „Jest ich dwóch!” zrozumiał w jednej chwili. Nie było czasu na decyzję, bo koszmar upadku z wysokości trzech kondygnacji strzelistego młyna przemknął przez świadomość nizołka. Musiał coś zrobić. Napiął się i gwałtownie skoczył...


To były ledwie cztery ruchy ramion a już był w górze przeskakując przez gzyms wierzchołka. Ręce paliły go od wspinaczki, ale za to nie spadł! Wylądował od razu turlając się w bok. By nie być w jednym miejscu. Jednak miast ciosu usłyszał gwałtowny łopot skrzydeł, kiedy spłoszony ptak zerwał się do lotu. „Kurwa!” zaklął, w myślach, ale nieszczęście już się stało. Potrącona skrzynia zatrzeszczała uderzając w ścianę, trzasnęły jakieś deski. Miżoch musiał to usłyszeć. Cud od Boga, że stojąca na drugiej skrzyni latarnia nie została przezeń strącona i że nie zaprószyła ognia. Tupik błyskawicznie omiótł wzrokiem dach i dostrzegł skórzany wór leżący przy latarni oraz masę rupieci, które zdawały się tu być na swoim miejscu. To, oraz otwartą klapę w podłodze wiodącą w dół. Po chwili zaś doszły doń odgłosy z dołu. Które znacznie zagęściły jego ruchy...


==================================



Akolita ze swoim wielkim młotem stał pod ścianą młyna asekurując swoich nowych kompanów. W każdej chwili wszak Miżoch mógł dostać jakieś posiłki i lepiej było mieć oko na tyły. Jednak Animositas cały czas nasłuchiwał. Wiedział, że od tego co się w tej chwili dzieje w młynie zależeć może jego przyszłość. Jednak z drugiej strony wciąż nie był pewien, czy właściwie obrał stronę konfliktu. Raz, że zawdzięczał z Mathieu Miżochowi życie a dwa, że przystał do bandy łotrów. Co prawda przystawał do nich by zabić człowieka podejrzanego o czczenie bóstw Chaosu, jednak od tamtej decyzji pozmieniało się wiele. Teraz zaś stał z bronią gotów użyć jej przeciwko temu, kto zlecał zabicie kultysty. Co prawda podobno również chciał zabić i jego, ale na to miał tylko słowo zbira. Jak wyglądała prawda nie było pewne czy dowie się kiedykolwiek. A wybierać musiał teraz. Dla czystości sumienia wiedział, że musi wybrać dobrze...


===================================


-... to przybyłeś tu sam. Prawda? Sam. I chciałbyś zdradzić tego kurdupla. Cóż, możemy się dogadać. Zapal latarnię i zamknij drzwi. Pogadajmy. - głos Miżocha zdawał się zbliżać i oddalać, kroków jednak nie było słychać. Tylko jakieś skrzypienie i cichutki, jakby na granicy percepcji, szum.


- Zgadza się, jestem tu sam. I chcę się za Karla rozliczyć. Sam se zapalaj latarnię. Ja zamknę drzwi. Nie chciałbym by ktoś nam przeszkadzał. - głos Grzecznego był pewny. On sam również był pewny. Pewny, że zrobi wszystko, by skurwiela Miżocha zatrzymać wewnątrz młyna. A druhowie z którymi szedł na niejedną akcję, byli tuż obok. Miżoch był ich.


- Zatem pozwolisz, że pozbędziemy się tych nieproszonych gości...- ton głosu Miżocha nie uległ zmianie ani o jotę. Jednak Levan i Mathieu już byli w ruchu. Wasilij, być może z powodu wcześniej otrzymanej rany, spóźnił się o ułamek chwili. To wystarczyło. Coś szczęknęło, powietrze przeciął świst i Wasilij poczuł uderzenie w bok. „Znów kurwasz!” zaklął w myślach, ale teraz już był w ruchu. Tyle, że Miżoch, który doń strzelił, musiał mieć pod ręką kilka naładowanych kusz, albowiem za pierwszym bełtem pomknęły następne.



- Jest u góry! - ryknął Grzeczny rzucając w bok wór i ruszając długimi susami po schodach. Ciemność uniemożliwiał wyłowienie z jej otchłani sylwetki skrytego strzelca. Który słał bełt za bełtem w odstępach czasu tak krótkich, jakby miał trzy pary rąk. Szczęściem z wystrzelonych pocisków trzy skrzesały skry na kamieniach ściany i posadzki młyna. Jeden gdzieś głucho łupnął. I tylko jeszcze jeden trafił. Biegnącego Grzecznego. Który zaklął szpetnie w chwili, kiedy dostrzegł kiwający się niczym wahadło, na zwisającej ze środka sufitu linie, cień.


- Nad wami, na środku, na linie! - Ryknął na całe gardło nie zastanawiając się jak Miżoch może strzelać wisząc na linie. Bez cienia wahania skoczył na wielkie koło zębate i balansując na nim dla zachowania równowagi, nie zwracając uwagi na ranę po bełcie w swoim ramieniu. Szczęściem lewym. Kiwający się w jego ręku korbacz utrudniał balansowanie, ale i tak Grzeczny dotarł do miejsca z którego mógłby próbować sięgnąć Miżocha. Musiał się tylko wychylić i zaryzykować. Tylko czemu tamten nie strzelał...?


- Żegnaj skurwysynie... - zabrzmiało jak sentencja kapłana Morra. A zaraz po niej zaterkotał mechanizm spustowy wycelowanej weń z bliska kuszy...
 
Bielon jest offline  
Stary 19-01-2010, 22:35   #76
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Animositas stał przy drzwiach i nasłuchiwał jakiś odgłosów z wenwnątrz, wydawał się spokojny ale taki nie był. „Czy robię dobrze? Zawdzięczam Miżochowi życie, w dodatku zlecił zabicie kultysty. Tamci też nie są tak źli na jakich chcą wyglądać. Ale z drugiej strony jeśli nie zabiję Miżocha ten na pewno mnie zabije, już raz spróbował a Tupik prawie na pewno tego nie zrobi. Miżoch zlecił zabójstwo kultysty, ale nie dlatego że ten był kultystą tylko z jakiegoś osobistego powodu. Nie mogę się zdradzić” Gonitwa myśli pędziła w głowie Animositasa z szybkością gnomiego sterowca.


Nagle usłyszał jakieś hałasy w środku, postanowił nie zwlekać, ciosem młota wywalił drzwi z framugi, wpadł do środka i uderzył młotem pierwszego przeciwnika którego napotkał, młody akolita biegł w stronę hałasów odparowując ciosy młotem i od czasu do czasu uderzał jakiegoś przeciwnika, miał wrażenie że źródło hałasów się zbliża ale nie był tego pewien.

W końcu dobiegł do jakiś drzwi i uderzył w nie młotem mając nadzieję że trafił do tego pokoju do którego chciał trafić.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 20-01-2010, 00:05   #77
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Wspinaczka zdawała się trwać tygodniami. Tuż przy końcu serce niemal nie wyskoczyło halflingowi z piersi. Był pewien, że drab ukryty na szczycie latarni zamierza przeciąć linę. Był niemal pewien, że już po nim. Musiał działać szybo, byle tylko nie spaść...

Zdecydował się na skok, był to jego najbardziej ryzykowany skok w życiu...ale i nigdy nie był też zmuszony do takich wyczynów. Na szczęście udało mu się, wolał sobie nie wyobrażać co by było gdyby nie dał rady.
"Kurwa" zaklął siarczyście w myślach, nie było jednak czasu na myślenie. Nahałasował i to strasznie. Był pewny, ponownie, że ktoś za chwilę wylezie przez otwartą klapę. Czyż nie po to była otwarta? "Lampa" - przemknęło halflingowi niczym błyskawica, czyż nie po to wdrapywał się całą drogę by jej użyć? Teraz nie był pewny czy użyje jej tak jak zamierzał, ale nie było czasu na rozpalanie koktaili. Ktoś mógł za chwilę wyskoczyć z otworu a jedynie przewaga wysokości dawała halflingowi jakiekolwiek szanse na skuteczne posłużenie się latarnią. Chwycił ją i niczym lampart doskoczył do klapy. Nie brał zamachu, jednak trzymając lampę oburącz zamierzał cisnąć ją na przeciwnika...
O ile był tam jakiś przeciwnik...
 
Eliasz jest offline  
Stary 24-01-2010, 08:10   #78
 
Trojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
Matt „Grzeczny” Burgen



Dostał i zachwiał się pod siłą uderzenia pocisku a wszedł przecież niezbyt czysto. Miał, kurwa, szczęście. Szczęście! Miżoch dyndał sobie na swojej huśtawce kpiąc z wszystkiego i strzelając z jakiejś piekielnej maszyny do każdego z nich równo dzieląc pomiędzy chłopaków. A skryte podejście, podstęp i plan wzięły w łeb. Tak bywało nazbyt często. Jednak Grzeczny w końcu od czegoś sławę swoją zyskał. Bezkompromisowy skurwiel dążący do celu niczym lawina, łamiący na swej drodze wszystko. Nie do zatrzymania. Nawet takim urządzeniem co Miżoch miał w łapie. Matt dzierżąc korbacz w prawicy zakręcił nim lekko równoważąc nim swój balansujący na wielkiej zębatce ciężar. Miżoch trafił go już drugi raz!



- Dupa! Myślałeś, że starczy raz mnie trafić? Może dwa!? Chodź tu skurwielu i sprawdźmy kto lepszy! - ryknął Matt na całe gardło widząc, że nie sięgnie Miżocha. Sam zaś chwiał się już mocno. Tyle, że tym razem nie był to wpływ pocisków, choć te czuł przy każdym ruchu a wraz z nimi wypływające zeń powoli życie. To było stosowanie dziwnej, acz skutecznej zwykle, taktyki Tupika w praktyce. Blef. Tyle, że Mizoch nie był w ciemię bity a to jak działał wyraźnie dowodziło jego pewności siebie. To była jakaś szansa.



- Młody zapal światło! Przy schodach masz wszystko! - ryknął jeszcze Grzeczny do giermka nie doczekawszy się odpowiedzi Miżocha. Wolałby widzieć całą sytuację w pełnej krasie, zwłaszcza, że na schodach słychać było przed chwilą jeszcze czyjeś kroki. Czy Miżoch był więc sam? Czy też miał pomocnika. I czy jednego? Pytań rodziło się mnóstwo a czasu pozostawało coraz mniej. Teraz bowiem Miżoch na linie kołysząc się zwrócony był w inną stronę i strzelał z tej swojej diabelskiej kuszy do chłopaków, szczęśliwie chybiając. Jednak lada chwila zwrócić miał się ku Grzecznemu a ten wiedział, że jeśli dostanie jeszcze raz lub dwa, to już w tym młynie zostanie. Nie wiedział ile ma czasu, ale wiedział co może jeszcze zrobić. Zatknął trzonek bezużytecznego na razie korbacza za pas i poczekał aż lina z Miżochem zbliży się doń możliwie najbliżej.



I skoczył.
 
Trojan jest offline  
Stary 24-01-2010, 11:41   #79
 
Moldgard's Avatar
 
Reputacja: 1 Moldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemu
Gdy tylko rozgorzała burza bełtów, Mathieu sięgnął po miecz pokryty jeszcze od ostatniego starcia warstwą zaschniętej krwi, odskakując zarazem pod ścianę młyna zabezpieczając się przed pociskami. Po raz kolejny gotowy był zabijać, jednak przeciwnicy nie przybywali, musieli ukryć się w wyższych kondygnacjach budynku.

Czekał obserwując to drzwi to schody prowadzące na górę po których ruszył Matt. Usłyszawszy jego słowa rzucił się aby jak najszybciej spełnić prośbę. W półmroku wypatrzył lampę, którą pierwotnie miał odpalić "Grzeczny". Giermek odłożył miecz na skrzynie aby ciągle go mieć pod ręką w razie nieprzewidzianych niebezpieczeństw których ta noc była pełna. Odpalenie zajeło chwile gdyż nerwy nie były dobrym doradcą w takich momentach. Ale udało się... gdy tylko pokazał się płomień Bretończyk uniósł lampę tak wysoko na ile pozwalał mu jego wzrost, nie zapominając o mieczu, który wylądował w prawej ręce wojownika.
 
__________________
Quick! Like a Shadows we must be!

Ostatnio edytowane przez Moldgard : 24-01-2010 o 11:44.
Moldgard jest offline  
Stary 26-01-2010, 09:34   #80
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tego to się Tupik nie spodziewał... Właściwie to się spodziewał, ale zdążył już o tym zapomnieć. Stanął jak wryty gdy w sylwetce ukrytej w mroku pod drabinką rozpoznał Pięknego. W tej chwili oddał strzał, sięgając po kolejnego bełta miał zamiar go pewnie ponowić " niedoczekanie twoje" przeleciało Halflingowi przez główkę. Gdyby miał czas zastanawiałby się co tutaj robi Piękny. Prawdopodobnie zaraz po spotkaniu z Harapem, musiał wyjść i udać się wprost do Miżocha. Może Bury chciał by Piękny miał na niego oko... To było całkiem prawdopodobne. Teraz jednak Piękny ustawiony za skrzynkami na najwyższym piętrze młyna był nie tylko przeciwnikiem. Był też skarbem na jakim zależało obecnie wszystkim. Niestety, na własne nieszczęście natknął się na Tupika. Mały halfling chciał Pięknego dorwać żywcem, ale słusznie obawiał się, że sam po prostu nie ma z nim szans. Może i udałoby się go ogłuszyć - w końcu był zajęty...no ale mówimy o Pięknym, a do niego raczej ciężko się podkraść. "Zresztą jak mi się nie uda to mi flaki wypruje, zanim chłopaki zdążą pomóc..." Z tą niemiłą perspektywą zrezygnował z dwóch opcji jakie rozważał. Najpierw chciał się podkraść, ale stara drabina gwarantowała trzeszczenie, rozważył też skok na Pięknego z obuchem w dłoni. Bał się jednak że wyleci z bariero-skrzynie jakie poustawiał Piękny i spadnie na sam dół młyna, ewentualnie że nie stoczy się na dół, ale Piękny przeżyje uderzenie... Każdy z tym planów miał wady, halfling sięgnął więc po swoją wcześniej przygotowaną broń. Wydawać się by mogło, iż nieco guzdrał się u góry. Gdyby jednak ktoś naprawdę zmierzył mu czas od doskoczenia do klapy po rzut płonącym koktailem, wówczas ze zdziwieniem orzekłby że minęła zaledwie chwilka.

Zaskoczenie halflinga minęło bowiem szybko, wcześniej przewidywał, że Piękny może być u Miżocha, teraz te przypuszczenia sprawdziły się. Sięgnął po butelkę do jednej z kupieckich kieszeni. Odkąd miał ten wymyślny strój kupca, właściwie nie potrzebował plecaka, a wyjmowanie czegokolwiek zajmowało ułamek sekundy. Schylił się, żeby światło latarni nie zdradziło go Pięknemu, popalił nasączoną naftą szmatkę - która zwieńczała butelkę z łatwopalnym płynem, po czy rzucił ją wprost na Pięknego. Nie mógł nie trafić...
Przez myśl przemknęło mu jeszcze, że chyba dotrzyma obietnicy złożonej Pięknemu jeszcze u Harapa. "Chyba już nie będziesz taki śliczny"...
 
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172