Zacznijmy od tego, że kto nie widział oryginalnego "Hellraiser (1987)", stracił w swoim estetycznym i kulturowym życiu wszystko co powinno być podstawą tworzenia groteskowej osobowości fana stylistyki horroru. Przyznam się, i to po wczorajszym, srogim mentalnym laniu, obejrzałam po raz pierwszy w całości pierwszą część tej kultowej serii zapoczątkowanej w 1987 roku.
Świadoma kultowości obrazu i swojej nonkonformistycznej postawy podeszłam do niego z dużą rezerwą i ogromną dozą krytycyzmu. Przejechałam się jednak na swoim życiowym sceptycyzmie i dałam się porwać fali krwi i rozszarpanych ludzkich szczątków bijącej z prawie każdej sceny artystycznego przekazu Clive Barkera.
Nie umiałam oprzeć się kilku rzeczom: groteskowej stylistyce gore, świetnemu, spójnemu i przemyślanemu w każdym aspekcie scenariuszowi, genialnej grze aktorskiej oraz tak dobrze wykreowanemu, że aż dualistycznie odbieranemu, światu przedstawionemu z pogranicza bujdy i obłędu. No i jeszcze Cenobici, wiem, że nick i avek Pinheada jest już zajęty, ale może moje ostatni granie niemową było zapowiedzią wielkich zmian w życiu i przemianuję się na "Open Throat", bo oczywiście "Deep Throat", nie brzmi zbyt regulaminowo.
Może z ostrzeżeniem o spoilerze wspomnę co mi się nie podobało -
happy end. Kto w ogóle robi happy endy w horrorach? Przecież nie ważna jest satysfakcja filmowej postaci, a jedynie głębokie przeżycie artystyczne odbiorcy-widza.
Do tego dochodzą efekty specjalne jak z painta, ale film ma już 33 lata i był nakręcony z budżetem zaledwie miliona dolarów. Wierzcie mi, przy takim rozmachu produkcji powyższa kwota naprawdę niczego nie urywa.
Słowem podsumowania - niesamowicie ciężko oceniać jest klasykę, na której wzrosło całe mnóstwo odłamów popkulturowych i nawet kontrkulturowych. W związku z tym, choćby się nam nie podobało, to nie mamy prawa grzebać takich obrazów jak pierwszy "Hellraiser: Wysłannik Piekieł", możemy jedynie powiedzieć, że nie czujemy ich lub ich nie rozumiemy. Znać po prostu wypada.
Co tu dużo mówić - mi się podobało, choć miałam wrażenie, że już widziałam niektóre sceny i to pogłębione o szczegóły, na które nie wystarczyło czasu w 93 minutach oryginalnego dzieła.
Przypomnę P. S.'em, że zostało jeszcze 9 sequeli Hellraisera i ponoć każdy kolejny jest jeszcze gorszy od poprzednika. Sadomasochizm i masochizm w zasadzie stanowi puentę obrazu piekła w serii, której uległam, dlatego wyglądajcie mnie coś koło 31.10 z podsumowaniem całości cyklu.
__________________ "Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
Ostatnio edytowane przez rudaad : 28-10-2020 o 13:23.