Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - DnD Wybierz się w podróż poprzez Multiwersum, gdzie krzyżują się różne światy i plany istnienia. Stań się jednym z podróżników przemierzającym ścieżki magii, lochów i smoków. Wejdź w bogaty świat D&D i zapomnij o rzeczywistości...


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-01-2024, 21:28   #21
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację

Thomas nie wierzył w omeny, jednak widok symbolu w oddali nie dawał mu spokoju. Zapisał w pamięci, aby przyjrzeć się symbolowi z bliska przy najbliższej okazji. Brak znaków cechowych nie martwił młodzieńca. To miejsce mogło być nie warte uwagi cechu.
- Jacyś nieweseli ci mieszkańcy - skomentował rolników schodzących im z drogi.
- Czyli wszystko w normie - podsumował. Miał w pamięci historię o wiosce szczęśliwych ludzi. Działał w niej złowrogi kult. Młody wolał unikać takich miejsc.

***

Młody mężczyzna od niechcenia sięgnął do talii kart. Rozłożył na stole, zamieszał i sięgnął po pierwszą z brzegu. Dama. Kolejną, również dama. Odkrył jeszcze dwie, wszystkie damy! Z szelmowskim uśmiechem spojrzał Oldze w oczy.
- Ta talia jest ustawiona, nie ma co grać! - wykrzyknął teatralnie.

***

Łotrzyk z zainteresowaniem przyglądał się przygotowaniom młodziaka. Czuł się, jakby był w jego skórze.
- Młody, pokaż im! Zagraj tę melodię o dziewce, co po łące skakała. To idzie jakoś tak - da, dam, tam, da da da. Dopomogę śpiewem! - zakrzyknął w stronę młodzieży, starając się dodać otuchy występującemu dzieciakowi. Miał nadzieję, że i ten wyskok Olga uzna za głupi. Lubił ją irytować.
 
Graygoo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-01-2024, 17:39   #22
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację


Brahma z delikatnym smutkiem patrzyła jak drzwi i okiennice zamykały się gdy tylko zbliżali się do jednego z budynków.
- Gdybym ja widziała naszą ekipę, sądziłabym, że cyrk przyjechał do miasta. Siłaczka, iluzjonistka i akrobata. - Genasi westchnęła - Jeżeli dobrze pamiętam opowieści, kiedy miasto jest tak nieprzyjazne obcym, oznacza, że ma kłopot ze znajomymi.

***

Mosiężnoskóra kobieta rozejrzała się po karczmie. Może jak z czasem przybędzie ludzi to uraczy to miejsce tańcem. W brzuchu jej delikatnie burknęło w proteście jakiekolwiek ruchu.
- Jasne, jasne. Najpierw zjemy. - spojrzała jednak na chłopaka na podeście. Uśmiechnęła się do niego, podchodząc powoli - Witam kolegę po fachu. Mogę pomóc z instrumentem? - wyciągnęła zapraszająco dłoń do blondasa.

 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-01-2024, 20:43   #23
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Wioska zdawała się być normalna, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Emilia nieustanne podróżowała i zatrzymywała się w wielu miejscach. Miała świadomość że ludzie bywali różni. Inaczej było na uczęszczanych traktach gdzie głównym źródłem dochodu byli przejezdni, ale ciężko było oczekiwać podobnej gościnności od mieszkańców wsi którą nękali bandyci. Inna kwestia, że ich ekipa była dość nietypowa, ale mieszkańcy Sundown zachowywali się wobec nich wyjątkowo neutralnie. Co ciekawe, wszyscy reagowali podobnie - nikt się nie wyłamywał.
Symbol który widzieli był w zasadzie jak każdy inny. Emilię zastanowiło czy we wsi są zwierzęta - szczególnie konie. Skoro ich wierzchowce czegoś się przestraszyły, to jak reagują miejscowe? Niestety nie dostrzegła żadnych koni. Owszem, widziała pasącą się krowę i usłyszała muczenie innej. Gdakanie kur i szczekanie psa też dotarło do jej spiczastych uszu. Zwierzęta tu były - pod tym względem Sundown nie odstępowała od norm.
To że nie śledziły ich ciekawskie dzieci mogłoby być nietypowe, ale niekoniecznie warte niepokoju. W wiosce z pewnością nie było niebezpiecznie.

W karczmie wyglądało to jeszcze lepiej, wystrój wiejski i zupełnie normalny. Jedynym co było wyjątkowe to barman. Może nie z postury, która właśnie pasowała do barmanów, ale z pochodzenia mężczyzna wyróżniał się z tłumu. Ważniejszym jednak było, że przyjaźnie witał nowoprzybyłych, którzy jak wiadomo byli źródłem dochodu każdego tego typu przybytku.
Emilia miała do niego kilka pytań, począwszy od noclegu i listów, przez bezpieczeństwo zostawionych na zewnątrz koni i wyjaśnienie ich wcześniejszego zachowania, na symbolu zachodzącego słońca kończąc. Oczywiście najlepiej przy kieliszku soku.
W kwestii dogadujących sobie dzieci, Emilia była po prostu zadowolona że jakieś były w wiosce. Lubiła dzieci. Osobiście nie miała zamiaru ingerować w ich wychowanie pouczającymi kazaniami - to należało do ich rodziców. Miała jednak zamiar nagrodzić muzyka brawami i miedziakami, aby utrzeć nosa nękającym go nicponiom.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 11-01-2024 o 17:12. Powód: Zwierzęta są w wiosce.
Mekow jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-01-2024, 22:05   #24
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Kiedy w końcu wszyscy zebrali się do drogi, podczas zjazdu w dół wzgórza Lucretia podzieliła się swoim wrażeniem odnośnie okazałych rozmiarów niespotykanego symbolu.
— Mam nieodparte przeczucie, że jest o wiele starszy od tej osady.

Mimo górującego nad nią niepokojącego znaku odwiedzona wioska wydawała się dość prozaiczna. Typowa zabudowa i obojętne przyjęcie przez mieszkańców nie budziły zbytnich podejrzeń. Dziwiło jedynie, że tak kolorowa grupa przybyszy nie wzbudziła u mieszkańców większych emocji.

Perspektywa odwiedzin gwarnej karczmie pobudziły nieco inżynierkę. Lubiła tłoczne, pełne życia miejsca. Do tego w takich przybytkach zawsze można było usłyszeć ciekawe wieści ze świata i okolic. Po wejściu do środka jej grupa wzbudziła przelotne zainteresowanie, ale szybko wszyscy lokalsi wrócili do poprzednich zajęć. Lucretia natomiast chłonęła zmysłami energię i klimat miejsca o rustykalnym wystroju. Już miała zbliżyć się do nalanego, czarnoskórego szynkarza, gdy zauważyła, że grupa niewychowanych chłopców naigrywa się z równie młodego muzykanta. Poruszona dziewczyna szybko wpadła na pewien pomysł i zbliżyła się nastawiając swój minifonautograf, by nagrać wszystko, co powiedział główny prowodyr. Następnie nieco zmodyfikowała nagranie, usuwając pewne fragmenty poprzez zatarcie naniesionych linii. Na koniec zaś podkręciła wrażliwość odczytu.
Magical Tinkering

At 1st level, you've learned how to invest a spark of magic into mundane objects. To use this ability, you must have thieves' tools or artisan's tools in hand. You then touch a Tiny nonmagical object as an action and give it one of the following magical properties of your choice:

The object sheds bright light in a 5-foot radius and dim light for an additional 5 feet.

Whenever tapped by a creature, the object emits a recorded message that can be heard up to 10 feet away. You utter the message when you bestow this property on the object, and the recording can be no more than 6 seconds long.

The object continuously emits your choice of an odor or a nonverbal sound (wind, waves, chirping, or the like). The chosen phenomenon is perceivable up to 10 feet away.

A static visual effect appears on one of the object's surfaces. This effect can be a picture, up to 25 words of text, lines and shapes, or a mixture of these elements, as you like.

The chosen property lasts indefinitely. As an action, you can touch the object and end the property early.

You can bestow magic on multiple objects, touching one object each time you use this feature, though a single object can only bear one property at a time. The maximum number of objects you can affect with this feature at one time is equal to your Intelligence modifier (minimum of one object). If you try to exceed your maximum, the oldest property immediately ends, and then the new property applies.


Nieładnie było komuś dokuczać, dlatego postanowiła, że w niewinny sposób da urwisowi posmakować tego, co sam zgotował drugiemu. Podłożyła w pobliżu urządzonko i włączyła z opóźnieniem odtwarzanie. Stając niepozornie obok. Chwilę później z połączenia wyciętych fragmentów słów: „No co jest [nie]dojdo! Zagrasz w końcu, byś[my] m[ie]li [się] z czego pośmiać, czy tchórzysz” wyszło fonetycznie "Nie myję się!", odtworzone jako zapętlone nagranie deklamujące dane wstydliwe stwierdzenie wcześniej nagranym głosem niegrzecznego, korpulentnego rudzielca. Fiołkowooka pomyślała, że taki psikus przekieruje uwagę drwiących na przewodnika grupy i nauczy go nieco moresu, a przede wszystkim tego, by nie kpić ani nie naśmiewać się z innych.
 
Alex Tyler jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15-01-2024, 17:32   #25
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Tawerna Pijanej Czarownicy

Niezbyt głośny gwar gawiedzi. Dochodzący z zaplecza zapach smażonego mięsa. Lekki aromat piwa i wina. I ciepło niewielkiego paleniska znajdującego się przy jednej ze ścian. Czegóż więcej można by oczekiwać od karczmy po całym dniu podróży.

Usadowiwszy się przy stoliku nieopodal niewielkiej sceny, bohaterowie mogli chłonąć wszystkimi zmysłami dobroci gospody. Równocześnie stali się centrum zainteresowania wielu ciekawskich par oczu. Wyciągnięte przez Olgę karty zdawały się pozostawać niezauważone przez gawiedź, która rozproszona była przyglądaniem się ich właścicielce oraz jej towarzyszom. Jeżeli natomiast znajdowali się w pomieszczeniu jacyś potencjalni gracze, uwaga Thomasa o "ustawionej talii" skutecznie ich odstraszyła.

Gdy rudowłosy łotrzyk krzyknął z aprobatą w stronę młodego grajka, ten z jeszcze większą nerwowością próbował nastroić lirę. Chłopak zdawał się przeżywać w tym momencie złe chwile. Stres sceniczny, z którym boryka się większość początkujących bardów, był widoczny gołym okiem. A najwyraźniej dostrzegała go oczywiście Brahma.

Kiedy mosiężnoskóra kobieta zbliżyła się do chłopca, ten wydawał się kompletnie przerażony. Gdy Brahma odezwała się do niego, chłopaka początkowo zatkało, jednak po chwili, patrząc pod nogi, wyciągnął ręce z instrumentem w jej stronę i powiedział:

- T-tt-tak. M-mm-może nawet ch-chciałabyś spróbować zagrać? N-nie chciałbym popsuć w-wwam wieczoru swoją kiepską grą - wykrztusił nie bez problemu.

- Mówiłem, że to tchórz! - krzyknął rudowłosy grubasek i wybuchnął śmiechem, kompletnie nie przejmując się pojawieniem się mosiężnoskórej. Gdy cała trójka przestała rechotać, widać było, że gagatek chciał rzucić kolejną ciętą ripostą. Jednak wtedy w całym pomieszczeniu rozbrzmiał głos chłopaka.

"Nie myję się! Nie myję się! Nie myję się! Nie myję się!"

Zakłopotany rudzielec zaczął szukać winowajcy, jednak kiedy dwójka jego towarzyszy wraz z kilkoma innymi gośćmi karczmy zaczęła się głośno śmiać, jego twarz przybrała barwę purpury. Gagatek początkowo podjął się próby opanowania zebranych, lecz gdy to nie pomogło wstał i prędko wybiegł z karczmy. Krzyknął jedynie na odchodne:

- Jeszcze tego pożałujecie!

Lucretia mogła czuć się dumna z powodzenia swojego planu. Chociaż teraz to ona i jej urządzenie stało się głównym punktem uwagi zebranych. Dwójka towarzyszy rudego prześladowcy straciła całkowicie zainteresowanie grajkiem, wpatrując się teraz z zaciekawieniem w maszynę wydającą głos ich kolegi.

Stojąc nieco z boku, fiołkowooka nie mogła nie zauważyć jeszcze jednej z ciekawych, lecz nieco bardziej wyróżniających się ozdób gospody. Dwa skrzyżowane miecze o długich, zakrzywionych ostrzach wisiały na ścianie nad sceną. Nic nazbyt nadzwyczajnego mogłoby się początkowo wydawać, jednak jej sprawne oko wynalazcy zwróciło uwagę na pewien szczegół. Choć oba miecze wyglądały na identycznie wykonane, to na jednym z nich ewidentnie widać było znak czasu – miejscowe przetarcia, rdzę - natomiast drugi wyglądał, jakby wczoraj wyszedł spod młota kowala! Dziwny kontrast stanowiły między sobą oba miecze.

Tymczasem, do stolika przy którym usadowieni byli bohaterowie podszedł w końcu barman.

- Nie chciała wioska przyjść do suwerena, suweren przyszedł do wioski - powiedział czarnoskóry mężczyzna, uśmiechając się szeroko. - Zwę się Geddi. Geddi Al-Ghumari. Co mogę podać? Mam piwo, wino, a dla koneserów mocnych trunków, mój specjał, likier śliwkowy Al-Ghumariego! A jakbyście byli głodni, moja córka właśnie przygotowuje pieczeń baranią.
 
Hazard jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-02-2024, 15:40   #26
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację


- T-tt-tak. M-mm-może nawet ch-chciałabyś spróbować zagrać? N-nie chciałbym popsuć w-wwam wieczoru swoją kiepską grą - wykrztusił nie bez problemu.
Genasi delikatnie przyjęła instrument i zaczęła go stroić. Spojrzała na młodzina.
- Nie przejmuj się tymi chłystkami. - skinęła głową na młodocianą lożę szyderców - Każdy kiedyś zaczyna, a najlepsi artyści osiągają szczyt nie dzięki dobrej widowni, ale mimo złej. - pobrzdąkała kilka razy lutnią i wróciła do nastrajania jeszcze jednej struny - Ja bardziej tańczę niż gram, więc odmówię, ale jeżeli będę mogła ci zaakompaniować po tym jak zjem, to będę zaszczycona. - oddała instrument początkującemu bardowi - Gdybym ja się poddała za każdym razem gdy się potknęłam przy tańcu, nigdy bym tu nie była. Uwierz mi, ćwiczyłam na statku, przy wysokich falach. - uśmiechnęła się do młodziana zachęcająco.
- D-dziękuję - odparł chłopak, niepewnie przyjmując od mosiężnoskórej instrument z powrotem. - D-do artysty mi daleko. Oczywiście ch-chciałbym nim kiedyś zostać i… wyjechać stąd, ale chyba brak mi talentu. T-trochę się wstydzę grać przy prawdziwej artystce, p-pewnie miałaś okazję słyszeć już grę wielu w-wspaniałych bardów. Mo-moja gra przy tym, to raczej się nie-nie umywa.
- Słyszałam wielu bardów, to prawda. Słuchałam raz całej orkiestry. Często jednak tym wielkim brakuje ducha i serca, które mieli za młodu. - uśmiechnęła się ciepło - Graj sercem i najlepiej jak możesz, skupiaj się na tej widowni, która ci jest przychylna. Nawet jeżeli z całego miasta tylko jednej osobie spodoba się twoja gra, graj dla niej, reszty nikt nie zmusza, aby słuchali.
- D-dziękuję za te słowa, Pani - odrzekł młodzieniec, kłaniając się nisko. - Cz-czy zdradziłaby mi Pani swe imię?
- Brahma. - odparła genasi, nie chciała wywołać w chłopcu paniki swym pełnym przydomkiem. - A twoje?
- Ryland - odparł chłopak nieśmiało.
- Słodkie. Zagraj coś miłego dla ucha. - poklepała młodziana po ramieniu i wróciła do reszty grupy.

 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-03-2024, 20:21   #27
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Post wspólny.

- Nie chciała wioska przyjść do suwerena, suweren przyszedł do wioski - powiedział czarnoskóry mężczyzna, uśmiechając się szeroko. - Zwę się Geddi. Geddi Al-Ghumari. Co mogę podać? Mam piwo, wino, a dla koneserów mocnych trunków, mój specjał, likier śliwkowy Al-Ghumariego! A jakbyście byli głodni, moja córka właśnie przygotowuje pieczeń baranią.
- Witaj szanowny Geddi. Jestem Thomas, a to moje, eee... panie - z rozmachem wskazał na towarzyszki. - Jesteśmy bardzo głodni, także pieczeń i Twój likier znakomicie się nadadzą. A w międzyczasie. Mógłbyś nas uraczyć opowieścią o tym co taka nietypowa osoba taka jak Ty, Panie Geddi, robi w tej zabitej dechami wiosce?
- Wystarczy po prostu Geddi, “szanownych Panów” prędzej szukać na książęcym dworze, a nie w mojej gospodzie. Chociaż, kto wie, może kiedyś jakiś szlachcic zagości w te progi - odpał karczmarz. - Ja, nietypową osobą? Haha - zaśmiał się głośno, a jego tubalny głos rozniósł się po całym przybytku. - Bez obrazy, ale przy was, mógłbym być nawet słoniem, a i tak więcej uwagi skierowane byłoby ku wam… I waszemu dziwnemu urządzeniu - ostatnie słowa dodał, spoglądając na Lucretie i minifonautograf.
- Ale zanim przejdziemy do opowieści - kontynuował. - Powiedzcie, co zamawiacie. Ty, chłopcze, pieczeń i likier. A wy drogie Panie?
- Pieczeń i likier brzmi dobrze - powiedziała Olga, która teraz chowała swoją talię kart. Miała żal do Thomasa o to, że odstraszył innych potencjalnych graczy. Naprawdę liczyła na jakąś rozrywkę. Tymczasem musiała zadowolić się likierem i pieczeniom.
- Dorzuć też dzban piwa, bo likier pewno zbyt luksusowy, żeby nim baraninę przepijać. I nie mów nam już więcej “drogie panie”, bo jako rzeczesz, lordów tu nie ma, ale kurew też.
Olga wysupłała z sakiewki kilka monet.
- Przespać się tu można? Długa droga za nami. Konie musiałyby z dzień lub dwa odsapnąć, bo już się wyrywne zrobiły niemal przed samym miasteczkiem.
Przed kolejnymi słowami Olga wzięła głęboki wdech.
- A może byłaby szansa na balię z ciepłą wodą? Mam wrażenie, że śmierdzę gorzej niż mój koń. Kąpiel byłaby wybawieniem.
Karczmarz zmieszał się na komentarz na temat “drogich pań”, w odpowiedzi jedynie kiwając głową w kierunku Olgi, na znak przeprosin.
- Likier, piwo, więcej baraniny. Co jeszcze? - zapytał pozostałych. - Wyrywne się zrobiły, mówicie? To chyba problem nie tylko waszych wierzchowców - powiedział, na moment przybierając poważny wyraz twarzy. Jednak zaraz się zreflektował, uśmiechnął, jak na dobrego karczmarza przystało i kontynuował.
- Tak, mam dwa pokoje dwuosobowe i jeden trzyosobowy na górze. Balię z ciepłą wodą myślę, że da się zorganizować za dodatkową opłatą. Moja córka się wszystkim zajmie.
— Właściwie obojętne mi co pan poda, ale na pewno bardzo chętnie skorzystam z możliwości kąpieli — powiedziała pogodna Immenvale. — A przy okazji, mógłby mi pan wytłumaczyć, o co chodzi z tymi dwoma mieczami?
Wskazała głową karczemną ozdobę.
— Czy ten kontrast między nowym a starym posiada jakąś szczególną wymowę symboliczną?
- Chyba powinienem znaleźć na zapleczu gdzieś drugą balię. Dajcie mi znać, jak będziecie miały zamiar udać się do pokoi, to moja córka zacznie szykować wam kąpiele - odparł Geddi. Jednak późniejsze słowa Lucretii zbiły go z tropu. Zaczął przyglądać się uważnie mieczom na ścianie przez dłuższą chwilę.
- Nowe i stare? Oba kupiłem w tym samym czasie, lata temu, kiedy jeszcze byłem wojownikiem i poszukiwaczem przygód. Ale faktycznie, ten drugi jakby lepiej się trzymał… - zdziwił się, jakby dostrzegł ten fakt po raz pierwszy.
— Może jest zaklęty? — zastanowiła się na głos inżynierka. — Emilio, możesz to sprawdzić?
- Naturalnie. Magia często zatrzymuje efekty, jakie czas odciska na sprzęcie - odpowiedziała z uśmiechem elfka, po czym spojrzała na omawiane miecze.
- Geddi, pokoje akurat dla nas, jeszcze jakiś bezpieczny nocleg dla koni potrzebujemy. A powiedz czy wino masz mocne? Z jakich owoców? - spytała właściciela przybytku.
- Zaklęty? - Geddi wyglądał na zszokowanego. - Nigdy nie przyszłoby mi to nawet do głowy… No, eee, konie to naprzeciwko w stajni Eddiego, tfu, Willa można zostawić. Zajmę się tym później… Wino, ee, mam dość delikatne białe wino z jabłek i… Czerwone z winogron, mocne… - karczmarz odpowiadał dość nieobecny, przyglądając się z zaskoczeniem poczynaniom Elfki.
Ta skoncentrowała się na wiszących na ścianie mieczach, delikatnie machnęła rękami, a z jej ust wyleciały niezrozumiałe dla nikogo słowa w języku magii. Emilia zaczęła dostrzegać nagle unoszące się w pomieszczeniu prądy magii. Było ich tu zdecydowanie więcej, niż uprzednio na drodze. W oczach rudowłosej magiczne nici, niczym lina spleciona z magii, wiła się między stolikami i gawiedzią. Śledziła tą nić dokładnie. Zgodnie z jej przeczuciami, swój koniec, a raczej początek, miała właśnie w owym mieczu o nieskazitelnym ostrzu.
Emilia jeszcze bardziej skoncentrowała się na broni, próbując odgadnąć jego naturę. W żadnym razie nie wyczuwała w nim zła. Choć dobra również nie. Magia iluzji? Nie. Zbyt wyraźna. To musi być najzwyklejsza i najbardziej typowa dla magicznych przedmiotów magia transmutacji. W dodatku całkiem silna.
Elfka jeszcze przez chwilę przyglądała się broni, gdy powoli prądy magii zaczęły zanikać w jej oczach, a czas zaklęcia dobiegł końca.
Chwilę później, do uszu zebranych zaczęły dochodzić delikatne dźwięki liry, a Brahma wróciła do grupy, zakończywszy rozmowę z początkującym grajkiem.
- Miły chłopak, ale zahukany… O! - zawołała widząc właściciela przybytku - Patrzcie państwo. Kolega z południowych krain. - skłoniła się delikatnie bardka - Brahma yr Jyhaina el Sawaya yi Valta. Oby piasek zawsze pieścił twe stopy, nieznajomy. - przywitała karczmarza - Dawno nie widziałam nikogo z rodzinnych stron. - uśmiechnęła się i zerknęła na dwa miecze, którym przyglądała się grupa - Piękne, chociaż szkoda, że rdzewieją na ścianie.
- Ah - zdziwił się karczmarz. Z pewnością widział wcześniej mosiężnoskórą, jednak zamieszanie w kwestii mieczy widocznie go pochłonęło i oderwało od rzeczywistości. Mężczyzna również odpowiedział ukłonem. Niezgrabnym ukłonem, który w oczach Brahmy mógł świadczyć o raczej mało szlachetnym wychowaniu południowca. Tam skąd pochodziła, tego typu formalności były wpajane dzieciom już od najmłodszych lat. I to nie tylko szlachcicom, ale również większości mieszczan.
- Geddi Al-Ghumari. Niech ma oaza będzie Ci bezpieczną - odpowiedział w tradycyjny dla ich kultury sposób. - Ja również od dawna nie widziałem żadnego południowca. Co mogę podać? Jak już wspomniałem Pani towarzyszom, mam piwo, wino, pieczeń baranią, jednak Ciebie z pewnością bardziej zainteresuje likier, tworzony według szlachetnej tradycji Wolnych Zatok. Niegdyś Wolnych Zatok… Tam według prawa mogli wytwarzać go jedynie członkowie konfraterni Czerwonej Róży, ale tutaj, na całe szczęście, tamtejsze prawo nie obowiązuje.
Thomas wyczulony na niedopowiedzenia i prawdopodobne kłamstwa zwrócił uwagę na niepewność w głosie karczmarza. Wtrącił się, zanim Brahma zdążyła złożyć zamówienie.
- Stajnia zmieniła właściciela niedawno? Czy też coś innego stoi za Twoją pomyłką, Geddi? - zapytał prosto jak strzała lecąca do celu.
- Ach, Eddi to ojciec Willa, często mi się mylą po prostu - odparł karczmarz, nie przykładając do tej pomyłki większej wagi.
- Dzieci szybko dorośleją i gdy ich rodzicom jest już ciężko często przejmują opiekę nad gospodarstwem - zauważyła Emilia, chcąc zbagatelizować sytuację i uspokoić Thomasa. I tak dowiedzą się szczegółów na miejscu jak pójdą tam z końmi.
- Dla mnie poproszę kielich białego wina. Macie jakieś jarzynki do pieczeni? - spytała.
- A miecz faktycznie ma w sobie pewną magię - dodała, w połowie zdania odwracając się lekko do Immenvale. Więcej chciała powiedzieć, jak znajdą się już na osobności, ale nie miała zamiaru nikogo okłamywać.
W ramach odpowiedzi konstruktorka uśmiechnęła się i skinęła jej głową.
- Bogowie, mama nigdy nie pozwalała mi na Różę. Bardzo poproszę. - oznajmiła Genasi - Większość zakazów społecznych upadła po powstaniu, jakie zorganizowała Elthiri. Baranina brzmi wybornie.
- Miecz ma w sobie jakąś magię?! - niemalże krzyknął zaskoczony karczmarz. - Niesłychane… Przez tyle lat tu wisiał, a ja nic…
Przez chwilę karczmarz wpatrywał się w broń, z zaskoczeniem, ale i dumą. Po chwili zwykły uśmiech wrócił na jego usta.
- Dziękuję za te informacje. Będę miał do Ciebie z pewnością więcej pytań o tą całą magię w tym mieczu - zwrócił się do Elfki. - Ale oczywiście w pierwszej kolejności obowiązki. No więc mamy tak: po likierze dla was, dzban piwa, lampka białego wina dla Pani, dla wszystkich pieczeń. Oczywiście jarzynki do niej mamy, co prawda nie są najświeższe, zeszłoroczne, dopiero za trzy dni wraz z rozpoczęciem naszego dorocznego Festiwalu Urodzaju oficjalnie zaczną się siewy, ale dla Pani postaram się wyciągnąć z moich prywatnych zapasów jak najlepsze. Już wysyłam córkę, by przygotowała dla was pokoje i oczywiście mam w pamięci, by przygotować balię do kąpieli. Czy czegoś jeszcze sobie życzycie?
Kiedy po chwili ciszy żaden z podróżników nie odparł nic, Geddi kiwnął głową i ruszył w stronę baru. Po chwili zniknął za drzwiami prowadzącymi na zaplecze.
Równocześnie bohaterowie mogli teraz nieco wyraźniej usłyszeć melodię wygrywaną na lirze przez młodego chłopaka. Choć początkowo dźwięki wydawały się niezgrabne i niepewne, to po chwili grajek złapał rytm, a przyjemna muzyka wytworzyła wesołą karczmianą atmosferę.
- Siadajmy - zachęciła towarzystwo Emilia, zbliżając się do jednego z wolnych stolików. Krzeseł nie brakowało dla nikogo, więc nie musieli kombinować. Sama elfka wybrała takie miejsce, aby przez okno mieć jako taki kontakt wzrokowy z uwiązanymi przed budynkiem końmi. Wygodnie było odwiesić torbę z ramienia i odpocząć na krześle, dzięki czemu uśmiechnęła się zadowolona.
- Co sądzicie o karczmarzu? - zapytał Thomas teatralnym szeptem. - Mnie wydaje się podejrzany. Na pewno coś ukrywa! - powiedział przyciszonym głosem, ale jednak z ekscytacją. Jego palce poruszały się nerwowo, szukając zajęcia. - Olgo, rozłóż karty i nie bocz się na mnie, chętnie zagram. - zagaił w kierunku pólorczycy.
— Nie wiem, wydaje się uprzejmy i usłużny — stwierdziła Lucretia, która w zasadzie nie zwracała szczególnej uwagi na zachowanie mężczyzny.
Olga bez słowa wyjęła talię kart. Sprawdziła położenie czterech dam, a potem zaczęła szybko tasować.
- Karczmarz jak karczmarz. On chce naszych pieniędzy my jego jadła. Thomasie zaczynasz popadać w jakiś dziwny strach. Za chwilę będziesz bać się swojego cienia - powiedziała Olga, patrząc po kolei na każdego przy stole z niemym pytaniem o to czy rozdać karty.
- Jest tuż za tobą - przestrzegła Emilia, - twój cień - dodała ze szczerym uśmiechem, zanim Thomas zdążył się odwrócić.
Rosalie po krótkim wahaniu skinęła jej głową.
— Może tym razem wygram — stwierdziła z nutką optymizmu.
- Coś kręci… - stwierdziła genasi - Ale raczej nic niebezpiecznego. Pewnie zbieg i złodziej. - wzruszyła ramionami - Ja nie kuszę losu, kończą mi się ubrania, żeby dać pod zastaw naszej Oldze.
- Zagramy bez hazardu, dla przyjemności - powiedziała elfka i skinęła głową potwierdzająco. Gry w karty trenowały umysł , a jednocześnie były dobrą zabawą, więc zwykle chętnie się przyłączała.
Kolejnych kilka minut minęło bohaterom na pogaduchach o niczym ważnym i grze w karty - którą oczywiście wygrała Olga, nie dając innym nawet cienia szans. Po chwili do ich stolika podeszły młode mulatki, z tacami pełnymi alkoholu i jedzenia. Rozdały wszystkim, uśmiechając się w serdeczny i niewymuszony sposób. Bardzo łatwo dało się rozpoznać w ich twarzach rysy karczmarza. Na sam koniec drgnęły lekko i zaczęły obsługiwać pozostałych gości.
W międzyczasie bohaterowie mogli dostrzec, jak Geddi podszedł do ściany i zdjął z niej owy magiczny miecz. Gdy trzymał go w rękach, przyglądał się mu z niedowierzaniem wypisanym na twarzy, kręcąc głową. Ktoś z gości na ten widok zaśmiał się i krzyknął:
- A co to Geddi? Stępił Ci się nóż do krojenia baraniny? Tylko nie zrób sobie krzywdy! - na co zamyślony karczmarz nic nie odpowiedział i zniknął na zapleczu.
W międzyczasie jednak Thomas i Lucretia dostrzegli, że ktoś im się przygląda… Poprawka. Ktoś im się przygląda w bardziej intensywny sposób niż reszta gawiedzi. Nim jednak zdołali podzielić się tą informacją, owy natrętny obserwator zbliżył się do nich sam.
Był to szczupły mężczyzna w średnim wieku, którego krótkie i gęste, brązowe włosy zaczęły miejscami przybierać barwy szarości. Miał twarz o łagodnych rysach, jednak wielkie wory pod oczami nieco psuły jego wizerunek. Nosił na sobie białe, kapłańskie szaty, zaś z szyi zwisał mu srebrny naszyjnik. Zawieszony na nim srebrny wisiorek przedstawiał kłos pszenicy.
- Przepraszam za najście - powiedział, stanąwszy przy ich stoliku. - Nazywam się Ojciec Matthias, jestem lokalnym kapłanem. Przepraszam za moje natręctwo, nie wiem, czy jesteście tu jedynie na jedną noc, czy może zamierzacie spędzić w wiosce trochę czasu, ale chciałbym zaprosić was do odwiedzenia świątyni Theien, naszej lokalnej bogini Siewów, Urodzaju i Żniw, w której urzęduje.
- Ależ nie ma problemu, ojcze. Siadaj tu z nami, porozmawiamy. - rzekł Thomas, dostawiając krzesło z sąsiedniego stolika. - Cóż wartego zobaczenia znajduje się w tej świątyni? - zapytał z młodzieńczą ciekawością.
Emilia nawet bez zaproszenia gotowa była zwiedzić wioskę następnego dnia, o ile ich ekipa nie postanowi wyruszać od razu. Świątynie i kaplice zwykle wyglądały wspaniale, więc zareagowała z przychylnym uśmiechem, czekając aż człowiek o imieniu Ojciec, odpowie na pytanie Thomasa.
Brahma uśmiechnęła się do kapłana, odsuwając krzesło, aby ten mógł usiąść.
- Skoro niedługo macie ten festiwal, to pewnie masz pełno roboty, usiądź i odpocznij. - zawołała do Barmana - Ghedi, jeszcze jedna porcja baraniny proszę. Mamy gościa, przy stole!
— Tak, tak, zapraszamy panie Matthiasie! — przytaknęła fiołkowooka.
Ojciec Matthias uśmiechnął się na zaproszenie i przysiadł na krawędzi ławy.
- Bardzo dziękuję, ale podziękuję za baraninę. Jadłem raptem chwilę temu, a zaraz muszę wracać do świątyni. Powinienem jeszcze dziś dopełnić kilku niecierpiących zwłoki obowiązków. - Twarz kapłana lekko spochmurniała, gdy wspominał o owych “obowiązkach”. Następnie spojrzał w stronę Thomasa. - Nasz kościółek nie jest nazbyt wyjątkowy niestety, ma już swoje lata, dach przecieka… Ale cóż, to nie budynek stanowi kościele, a jego wyznawcy.
Następnie zwrócił się do Brahmy.
- Tak, przy naszym festiwalu zawsze spada na mnie wiele pracy, a w tym roku… - urwał na chwilę. - W tym roku towarzyszą mu wyjątkowo nieprzyjemne okoliczności.
- Chętnie zobaczę świątynię, i jej dach, może uda mi się go uszczelnić - zaoferowała Emilia.
- A jakież to okoliczności cię smucą? - spytała.
— Też mnie to nieco ciekawi — oznajmiła momentalnie zaintrygowana inżynierka. — Ciężko mi uwierzyć, że coś nieprzyjemnego mogłoby mieć miejsce w tak sympatycznym miasteczku.
Kapłan uśmiechnął się gorzko na te słowa.
- Niestety, nawet najcichsze i najsympatyczniejsze wioski czasem nawiedza zły omen… A być może zwłaszcza do takich przybywa - rzekł pełen powagi. - Niestety, dwa dni temu miała miejsce tragedia. Nasz lokalny czarodziej, Arris, zginął. Jego ciało znaleziono nieopodal Wiedźm z Doliny… Tak nazywamy ruiny, a w zasadzie kamienny krąg, znajdujący się na obrzeżach wioski. Może mieliście okazję go mijać lub przynajmniej dostrzec z oddali. Tak czy owak, Arris był dość ekscentrycznym starym człowiekiem, ale zawsze był miły i uprzejmy dla wszystkich. A okoliczności jego śmierci są… po prostu niepokojące. Nie miał na sobie żadnych ran, jednak groza i przerażenie zachowało się na jego twarzy. Nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić, co takiego musiał zobaczyć przed śmiercią… W dodatku dwie skały tworzące krąg zniknęły. Ludzie w wiosce twierdzą, że to zły omen, zwłaszcza, że wszystko to stało się tuż przed festiwalem. Niektórzy powiadają, że widzieli jakąś mroczną postać na granicy lasu. Mówią o złych duchach. Wszystkich w wiosce ogarnął niepokój. Nawet zwierzęta zdają się to wyczuwać…
— To brzmi naprawdę niepokojąco, proszę pana — oświadczyła empatycznie konstruktorka. — Może powinniśmy sprawdzić te pogłoski i okoliczności śmierci biednego Arrisa? Co wy na to?
Spojrzała pytająco na przyjaciół.
- Tak, zdecydowanie powinniśmy to sprawdzić. Skoro nikt z mieszkańców się do tego nie kwapi - argumentował młodzian. - Ojcze, czy Arris miał rodzinę, ewentualnie przyjaciół, którzy mogą wiedzieć, czy czarodziej odkrył coś niepokojącego w ruinach? - pytanie, chociaż okraszone troskliwością, miało drugie dno.
- Nie. Arris przybył do wioski wiele lat temu, kupił małą chatę na uboczu wioski i większość czasu spędzał właśnie w niej. Rzadko angażował się w życie wioski i nie kwapił się, by nawiązywać z kimkolwiek jakieś relacje. Ale jeżeli faktycznie chcielibyście nam pomóc rozwikłać tę tajemnicę, to śmiało możecie przeszukać jego dom. I tak już nikt tam nie mieszka - odrzekł kapłan.
- Można tak? - Emilia nie tyle spytała, co zdziwiła się na głos. Dopiero w drugiej kolejności zadała prawdziwe pytania.
- Kiedy to się stało? Będzie ceremonia pogrzebowa, czy już była?
- Trzy dni temu. A ceremonia ma odbyć się jutro w południe - odparł kapłan.
- A czy jest w wiosce rycerz? Ktoś zbrojny, mianowany kto odpowiada za porządek? - Emilia zadała kolejne pytanie. Wszak mijali patrol gwardii, więc wydawało jej się, że wieś podlega pod odpowiednią strukturę społeczną.
- Nie, niestety nie ma tu nikogo takiego. Raz na kilka dni wioskę odwiedza patrol straży księstwa, jednak nie zostają tu zazwyczaj na długo. Wypiją jedno piwo w karczmie, upewnią się, że wszystko w porządku i ruszają dalej. Byli tu raptem dzień temu, jednak nie wyglądali, jakby przejęli się naszą sprawą. Choć oczywiście obiecali, że przekażą raport komu trzeba - powiedział kapłan, jednak po jego tonie bohaterowie mogli odczuć, że nie pokłada w tym wielkich nadziei.
Straż powinna poważniej traktować takie sytuacje; Emilia zastanowiła się nad tym przez krótką chwilę, jakoś nie mogąc się zdobyć na szczery uśmiech. Spojrzała następnie na swych towarzyszy.
— Posiada pan klucz do domostwa Arrisa? — zapytała Lucretia. — I skoro pogrzeb ma się odbyć dopiero jutro, to może moglibyśmy zerknąć na ciało denata? Niektórzy z nas znają się na magii, może uda im się dostrzec coś, co państwu umknęło?
- Tak, mam gdzieś klucz u siebie, jutro mogę go wam dać - odparł kapłan. Następnie zamyślił się nieco i zaraz kontynuował. - Jeżeli to miałoby pomóc rozwiązać sprawę, to oczywiście. Chcielibyście zobaczyć ciało jeszcze dziś czy jutro? Tak jak mówiłem, pogrzeb ma się odbyć w południe, a więc jutro musielibyście przyjść o poranku.
- Lepiej nie odkładać na potem. Proponuję pójść zaraz jak zjemy - powiedziała Emilia. Oglądanie zwłok było bardzo nieprzyjemne, ale elfka zdawała sobie sprawę z konieczności i nie miała obiekcji.
Thomas skinął głową zgadzając się z przedmówczynią. Cieszył się brakiem jedzenia. Czuł, że miałby kłopot z przełykaniem w tym momencie.
— Tak, nie ma co zwlekać — przyznała Rosalie.
 
Mekow jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172