Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-04-2014, 12:09   #141
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Każdy dzień z tygodnia spędzonego w zamknięciu wyglądał tak samo. Zbigniew leżał (lub siedział, gdy tylko rany na to pozwalały) na łóżku i tępo, nieobecnym wzrokiem spoglądał na zamek w drzwiach. Czy to była podpucha ze strony tych, którzy ich tutaj uwięzili? Skoro bezpośredni zleceniodawca najemników był po stronie porywaczy, to ci powinni sobie doskonale zdawać sprawę, że takie drzwi nie powinny być dla Wilka większym problemem. Co prawda większość swych zdolności magicznych poświęcał, by zatrzymać w swoim ciele własną krew, która jakoś sama z siebie nie chciała tam zostać, nawet pomimo opatrunków, lecz w końcu nie będzie musiał się tym przejmować. Wtedy te drzwi będą jedynie formalnością. Gorzej sprawa się miała z ich prywatnymi „ochroniarzami”. Czy będzie w stanie, tak jak za dawnych lat zatrzymać ostrze, które wbiło się w jego ciało? A może uda mu się użyć tego samego sposobu, jaki użył na Załusce? Tylko czy wtedy udało mu się go zabić? Nawet nie był tego pewny. Wiedział, że sam sobie nie poradzi.

Siódmego dnia Zbigniew wszedł w większą interakcję z otaczającym go światem. Do tej pory jedynie patrzył, jadł przyniesione posiłki, patrzył... Teraz też się patrzył. Jednak jego wzrok wskazywał, że umysł tkwił mniej więcej w tej samej czasoprzestrzeni co ciało. Spojrzenie pełne energii wbite było w twarz Jaromira.
– Uciekamy jutro? – ton głosu wskazywał, że nie było to do końca pytanie. Bardziej stwierdzenie z lekką dozą niepewności.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 19-04-2014, 17:09   #142
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Jaromir wyjątkowo w ostatnich dniach nie miał szczególnej ochoty do gawęd. Po części była to wina tego, że stał się dość popularny wśród tutejszych ludzi, za sprawą swoich niecodziennych uczynków. A właściwie jednego. A najgorsze, że sam nie za bardzo pamiętał, jakiego. To była właśnie druga składowa jego niechęci do dłuższych konwersacji. Dotychczas był człowiekiem, który mniej myślał, więcej robił głupot, tymczasem teraz zaczął się nad sobą zastanawiać. Nad tym, co się wydarzyło przy spotkaniu z Andrzejem, o więzieniu, spotkaniu z urzędasem, czy całej tej pieprzonej, już nieudanej wyprawie. Właściwie zaczynało mu być powoli wszystko jedno. Bo przecież jak on wróci do rodziny? Nawet, jeśli jakimś cudem udałaby się podróż z powrotem, to przecież nie pójdzie do nich, bo jeszcze znów poczuje to samo, co przy rozmowie z urzędasem i zeżre swoich krewnych. Tak samo był niebezpieczny we wszelkich innych skupiskach ludzkich.

- Tak. Tylko uważaj na mnie. - Odpowiedział zagadkowo Zbigniewowi. Nie wiedział, czy do jego uszu doszły pogłoski o tym, co zrobił kilka dni temu. Ale zawsze wolał go ostrzec, bo spodziewał się, że jak wpadnie w kolejny szał, to zapewne nawet nie będzie potrafił rozpoznać, kto jest sprzymierzeńcem, kto wrogiem. Ale zaczął myśleć, jak sprawić, by ponownie poczuć jutro to, co przy urzędniku. Na niewiele potrafił wpaść. Ale postanowił trzymać się na głodzie, ewentualnie zostawiając swoją rację żywnościową towarzyszowi oraz gdy przyjdzie do walki, to wąchać, niuchać. By poczuć krew. I świeże mięsko.
 
Zara jest offline  
Stary 25-04-2014, 00:13   #143
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Jaromir

Początkujący wilkołak miał spory problem. Posiłki przestawały mu smakować. Początkowo miał nadzieję, że to po prostu tymczasowy efekt niskiej jakości jedzenia, którą była szara, kleista breja. Od czasu do czasu można było znaleźć tam rodzynki. Po trzech dniach regularnego dodawania bakalii, zamiast tych słodkości Włochański w swojej kolacji znalazł rodzynkopodobne kamyszki. Był to niewątpliwie podstęp okaleczonego urzędasa, który od czasu incydentu mścił się jak tylko mógł. Oczywiście najgorsza, najbrudniejsza cela, ale to w końcu Cesarstwo Niemiec, więc na warunki lokalowe nie były utrudnieniem. Kubłów z nieczystościami nie wynoszono, w pewnym momencie zaprzestano nawet przynosić nowych. Sprowadzono także hałaśliwych sąsiadów. Jednego szaleńca drącego się non stop, i drugiego znacznie gorszego, którego notorycznym hobby było śpiewanie niemieckich pieśni narodowych. Urzędas z pewnością wiedział o lingwistycznych niechęciach narodu polskiego. Wąsacz posuwał się coraz dalej w swojej zemście. Od dwóch dni każdy posiłek był wzbogacany o ślinę dostarczającego go strażnika. Dodanie tego ostatniego składnika odbywało się oczywiście tuż przed konsumpcją.

Mało, że Ślązakowi posiłki przestawały smakować. Nie miał on także chrapki na swojego współlokatora. Widać wilkołaki też miały swoje preferencje co do spożywanych potraw.

Zbigniew

Rany się goiły szybko. Przed wyprawą wychodził by z tych wszystkich niedogodności jakie doznał podczas szlaku kilka miesięcy. Lecz jakaś tajemna siła, która obdarzała go również niewiarygodną sprawnością fizyczną pozwalała również na przyspieszone gojenie się ran. Po tygodniu takiej kuracji jaką sam sobie zafundował czuł się świetnie. Jednakże zauważył, że szybkość dochodzenia do siebie spada. Podobnie jego siła i zręczność. Było to niepokojące. Jego ciało nie chciało oddać nabytych umiejętności. Ta moc musiała pochodzić od ich wielce ważnego ładunku. Musiał odnaleźć tę skrzynię. Znaleźć, ubić aktualnych posiadaczy i zajrzeć do środka. Tam zapewne czyhała jeszcze większa tajemnica.

Jego nowy nałóg przejmował kontrolę nad świadomością, gdy usłyszał coś.

-Psst.

Jednym zgrabnym ruchem wstał z łóżka i przybrał bojową pozycję. Spojrzał na kompana. Chłopak trzymał w ustach własny kciuk. To plus fakt, że Jaromir ostrzegł go kilka godzin temu przed samym sobą oraz zasłyszane plotki o odgryzionym penisie jasno stwierdzały, że nie znosił pobytu tutaj zbyt dobrze.

-Psst

Szukał w ciemności postaci pstacza. Sama się wyłoniła spośród cieni. To była Gwen. A w jej ręce klucze do celi. Zamek zgrzytnął i drzwi na wolność otworzyły się ośmieszając niemiecki wymiar sprawiedliwości. Wskazała na śpiącego. Wilk podszedł na paluszkach i szarpnął go zdecydowanie. Nie musiał zasłaniać ust, kciuk świetnie pełnił rolę smoczka.

Wszyscy

Wyszli w trójkę nie odzywając się ani słowem. Uwolnili resztę drużyny: Fagnusa, Dantego oraz Merkurego, którego ewakuacja okazała się najtrudniejsza, albowiem zastali go w trakcie masturbacji.
Klucząc ciemnymi korytarzami co jakiś czas wymijali znokautowanych strażników. Szli długo, aż napotkali wyłom w murze. Walające się kawałki ściany świadczyły, że powstał niedawno. Wyszli na wolność.

Czwartek, 23 maja

Kurduple. Za mało spektakularną akcję odbicia więźniów stały krasnoludy. Ukrywali się w magazynie w obskurnej dzielnicy Frankfurtu nad Odrą. Już w Cesarstwie Niemieckim. Problem zamkniętej granicy był za nimi. Pozostało jednak dużo więcej problemów niż się rozwiązało. O najpoważniejszym mówił właśnie Lothar:

-Mamy pewne podejrzenia. Musimy wybadać sprawę, nie bójcie dupy zajmiemy się tym. Ale uwaga, sprawa się pokomplikowała. To nie będzie takie hop siup z odzyskaniem naszego ładunku. Istnieje spore ryzyko. Z drugiej strony jeśli teraz zrezygnujecie to okażecie się frajerami o których będą opowiadać szydercze historie we wszystkich knajpach Rzeczypospolitej. Żeście wędrowali kilka tygodni, wóz pchali, a pieniędzy za to nie ma. Zostawimy was z tą decyzją. A teraz musimy już lecieć. Nie naróbcie bigosu, szwaby was szukają.

Powiedział co wiedział i odwrócił się na pięcie, aby się oddalić. Ewidentnie nie chciał odpowiadać na niewygodne pytania.
 
__________________
Nosce te ipsum.

Ostatnio edytowane przez Boreiro : 18-05-2014 o 11:55.
Boreiro jest offline  
Stary 27-04-2014, 01:16   #144
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
- Jakbym kurwa miał co innego do roboty. - Powiedział do siebie Jaromir, uzewnętrzniając swe myśli po wysłuchaniu krasnala Lothara. Znajdowali się w obcym miejscu, wśród ludzi, z którymi nie mogli by się dogadać, w dodatku byli poszukiwani, a dom znajdował się bardzo daleko. Z tym, że Ślązak całkiem niedawno uznał, że do domu póki co raczej nie może nawet wrócić. Więc choćby nawet chciał, to i tak nie miał nic innego do roboty, niż pomóc tym zawszonym konusom. Jedyne, co pragnął zrobić, to jakoś rozprawić się z Andrzejem. Ale nawet nie wiedział jak. Więc dobrze, że miał trochę więcej czasu na pomyślunek.
 
Zara jest offline  
Stary 28-04-2014, 16:44   #145
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
– A wy gdzie się wybieracie, dupki? – ton głosu Zbigniewa sugerował, że nie miał na myśli określenia krasnoludów w poznańskiej gwarze. – Myślicie, że ot, tak możecie se wziąć dupę w troki i idź w pizdu?
Wilk był zły. Pamiętał widok spieprzających z pola walki krasnoludów. Nie wiedział czy przez to przegrali, ale z pewnością właśnie to przyczyniło się do porażki.
– Za kogo wy nas kurwa uważacie, psie syny? – duma najemnika zaczęła krzyczeć w mężczyźnie. – Nie jesteśmy byle zbirami, którzy odpuszczają z pierwszej lepszej okazji. Jesteśmy najemnikami, do chuja!
Manteufel zaczął powolnym krokiem zbliżać się do krasnoludów.
– Nie mam zamiaru zrezygnować. I nie pierdolcie głupot o psuciu nam reputacji. Z pewnością więcej osób posłucha o siedmiu tchórzliwych krasnoludach, którzy spierdolili z pola walki tylko przy dwukrotnej przewadze wroga. – najemnik spojrzał z góry na dowódcę kurdupli. – Więc gadać co tu się do kurwy nędzy dzieje, co wieziemy i kto chce nas zabić. I nie machaj mi tym swoim toporkiem, bo zanim się skapniesz, będzie wbity w twoje jajca.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 06-05-2014, 22:42   #146
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Zbigniew

Po błysku w oczach Margruka można było rozpoznać, że coś kombinuje, ale ostatecznie westchnął, a jego stara pomarszczona twarz przybrała wyraz poczciwego staruszka, na którego spadły niezasłużone trudności życiowe.

-Tak po prawdzie... - przerwał patrząc smutnym wzrokiem głęboko w oczy najemnika - to sam kurna nie wiem. Mieliśmy przewieźć jakieś magiczne pieruństwo w tej skrzynce. W krótkiej instrukcji, jaką dostałem było tylko napisane, żeby pod żadnym pozorem nie zmieniać składu drużyny. Nawet, gdyby ktoś chciał tutaj za darmo robić to mieliśmy odmówić. A nawet wystrzegać się takich kombinatorów. Korzystać z mniej uczęszczanych szlaków. I nie mam pewności ale niestety chyba wszystkie te trudności, które mamy nie są przypadkowe. No wiesz... karczma, wilki, bandyci na moście. Długo przewożę różne rzeczy, ale takich numerów to jeszcze nie było. Co byś jeszcze chciał wiedzieć? A, nasza... ekhem... taktyka podczas starcia z tymi kitajcami. Uznaliśmy po prostu, że byli za dobrzy. I, że my lepiej działamy w ukryciu. Gdybyś miał tyle lat co ja też wolałbyś ciche i przemyślane działania, niż chaotyczną walkę. Ech... - westchnął cały sobą, a Wilk miał wrażenie, że znajduje się w takim życiowym punkcie, który niejedna młoda kobieta określiłaby słowami "Mam doła"

Na końcu rzekł klasyczne "Jestem na to za stary"


Nic więcej nie powiedział. A Manteufel nie naciskał. Naszły go prorocze myśli, że niedługo albo umrze i te wszystkie wiadomości staną się nieważne albo dowie się wszystkiego od kogoś bardziej poinformowanego w tej pokręconej intrydze.

Ostatecznie nikt nie zrezygnował i cała kompania bawiła się dalej.

Piątek, 24 maja

Świt


Wilk obudził Wilka. Piski i skrobanie o drzwi prowadzące do magazynu wyrwały ze snu wściekłego najemnika, który zaspany i wściekły nie rozpoznał swojego kompana. Już chciał przegonić jakiegoś kundla żebrzącego o jedzenie, ale ten pies nie był zwykłym czworonogiem. Bandyta! Wrócił. Znalazł pana.

Wieczór

Wszyscy


Elita w końcu na coś się przydała. W ich przestępczej dzielnicy oczywiście znajdowały się przestępcze dziuple. Cała drużyna właśnie przekradła się do jednej z nich. Strażników przekupiono, a gdy ich czujność osłabła z powodu wytężonego planowania na co wydadzą niespodziewaną wypłatę, dostali kolejną niespodziankę: soczysty nokautujący cios.

Ciężką było się powstrzymać przed gwizdnięciem z zachwytu. Mieli szczęście. Magazyn wypełniony był po brzegi sprzętem. Uzbrojenie, pancerze, jakieś magiczne duperele. Wszystko znajdowało się tam w obfitości. Było tam tego tyle, że można by wyposażyć małą armię.

Krasnoludy prezentowały tok myślenia wyrażony przed jak twierdzili odwieczne krasnoludzkie porzekadło (a tak naprawdę zmyślone na poczekaniu) Nie można okraść złodzieja. Plan był prosty. Uzbroić się jak najlepiej. Bardziej przedsiębiorczy członkowie wypray zauważyli także, że w razie niepowodzenia misji można by także spróbować opylić i zrekompensować sobie poniesione koszta.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 10-05-2014, 20:25   #147
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
„Wszystko dobre, co się dobrze kończy” czy jak to stare przysłowie brzmiało. Zbigniew się z tym w pełni zgadał. A raczej zgadzał się z tym, bo Bandyta do niego wrócił. Nikt jakoś nie kwapił się informować najemnika, że zwierzęta nie mogą uczestniczyć w wyprawie. Być może dlatego, że wszyscy mieli w tym momencie w poważaniu zalecenia Załuski, który to w ogóle ciul i zdrajca, a może po prostu uznali, że wszelki sprzeciw w tej sprawie może poważnie zagrażać ich zdrowiu, jeśli nie życiu.
Zwierzę do reszty kompanii miało stosunek różny. Na Jaromira warczało, przy Dantem kładło po sobie uszy. Merkurego i krasnoludy olewało i to niemal dosłownie. Jedynie Gwen została przez niego przyjęta przyjacielsko. Czemu zresztą nie ma się co dziwić. Pomijając walory wizualne (na które wilk i tak nie zwracał uwagi), jedzenie trzymane przez elfkę za plecami niejednego skłoniłoby do stania się dla niej miłym.

A później było jeszcze lepiej. W dziupli złodziei Zbigniew czuł się jak w raju. W pierwszej kolejności mężczyzna położył swoje łapska na dwuręcznym mieczu, którego rękojeść ozdobiona była kilkoma zapewne cennymi kamieniami. Uzbroiwszy się tak w trudną do obalenia siłę perswazji, ruszył na poszukiwanie innych łupów. Jego uwagę przykuła zbroja. Wyglądała jak zrobiona z kości jakiegoś zwierzęcia.



Zbigniew wyczuwał od niej nutkę magii. Była to magia zachęcająca do włożenia pancerza. Mężczyzna, pomimo że samemu posługiwał się magią, nie ufał jej w najmniejszym stopniu. Dopiero po rozmowie z Merkurym na temat bezpieczeństwa zbroi i sprawdzeniu wytrzymałości poprzez potężne uderzenie mieczem, Wilk odział się w nową ochronę. Była niezwykle lekka, wręcz lżejsza od zbroi skórzanej. Jednak coś mężczyźnie mówiło, że będzie mógł czuć się w niej bezpiecznie.
Zbrojenia na tym nie poprzestały. Najemnikowi udało się znaleźć dwie automatyczne kusze oraz kilka kołczanów bełtów. Jednoręczny miecz (również o zdobionej rękojeści) i jednoręczny topór zamieniły te, które zostały mu zabrane. Nowym elementem w ekwipunku była tarcza. Ta nie była zdobiona kamieniami, lecz kolcami. Do tego jeszcze kilka sztyletów, których sądząc po ozdobach, przeznaczeniem nie było tkwienie w czyimś ciele, kilka oczywiście prostszych i zapewne bardziej śmiertelnych ostrzy, kilkanaście pierścieni (wszystkie trafiły do różnych zakamarków ubrania Zbigniewa) i płaszcz podszyty futrem. Do tego jeszcze udało mu się wygrzebać gdzieś w zakamarkach magazynu nieduży naszyjnik w kształcie podkowy. Od niego również biło magią. Merkury uznał, że magia ta miała przynieść na niosącego ozdobę szczęście. Najemnik i tym razem zaryzykował, zawieszając sobie świecidełko na szyi i chowając pod ubranie.
– To, kogo idziemy zabić? – zwrócił się do krasnoludów, gdy w pełnej krasie wyprostował się. Bliżej było mu do chodzącej fortecy, z wystającymi tu i ówdzie ostrzami, niż do najemnika jakim był dotychczas. Życie nauczyło go jednak jednego. Jak coś ci dają za darmo, to bierz, ile możesz.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.

Ostatnio edytowane przez Karmazyn : 23-06-2014 o 18:16.
Karmazyn jest offline  
Stary 12-05-2014, 00:05   #148
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Jaromir wiedział, że gdy przyjdzie do walki, to i tak na gówno się zda, jak przez całą dotychczasową misję. Jedyne, na co może liczyć, to ewentualna przemiana, ale czy akurat poczuje głód w odpowiednim momencie? Wątpił. Gdy wszyscy zbierali co lepsze, cięższe, większe kąski, on tylko wziął ze sobą jakąś stosunkowo lekką, dosyć szybkostrzelną kuszę, jakiś nieco dłuższy sztylet na wszelki wypadek i ewentualnie jakiś bardzo leciutki pancerz. Nic, co mogłoby spowalniać jego ruchy w zakradaniu się na tyły wroga, czy taktycznym odwrocie. Na magii się nie znał, toteż wolał się nie tykać, bo jeszcze by coś zepsuł. A na pewno nie miał zamiaru pytać jakiegokolwiek złamasa ze swojej drużyny, bo co morda obecnie zdawała mu się bardziej podejrzana, w czym najbardziej nad wszystkimi górował Andrzej, któremu najchętniej już teraz wystrzeliłby bełta pod żebro. Ale jako, że szykowali się do jakiejś cholernej walki, nie mógł osłabiać sił swoich teoretycznych sprzymierzeńców. W praktyce, miał już to wszystko w rzyci, że nie miałby szczególnych oporów przejść na stronę przeciwnika, jeśli coś by mu zapłacili, zaoferowali. W przeciwieństwie do Zbigniewa, nie obchodziło go też, z kim miał walczyć. Po prostu wlekł za ekipą, jak to cały czas miało miejsce.
 
Zara jest offline  
Stary 24-05-2014, 02:29   #149
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Dante znalazł kunsztownie wykonaną broń o krwistoczerwonej klindze. Wywinął nią kilka niewprawnych młynków. Mimo ewidentnego braku ogłady w sztuce walki mieczem, zachował szkarłatne ostrze. Coś mu się w nim bardzo spodobało. Ponadto nie zabrał nic więcej. Wyglądało na to, że do walki chce przystąpić za jedyną osłonę mając znoszone więzienne portki.



Nowy "nabytek" Dantego

Merkury obłowił się na potęgę. Przebierał wśród fatałaszków jak kapryśna żona arabskiego maharadży wyposażona w złoty list kredytowy, na który, dzięki poświadczeniu szwajcarskiego banku można było kupować bez umiaru. W końcu, gdy siła perswazji reszty drużyny, zaczęła przybierać coraz to bardziej bokserskich argumentów młody mag w końcu zdecydował się na pewien model. Ubraniowe cacko od włoskich projektantów, wyszyte z materiałów starannie wyselekcjonowanych przez niewidome dzieci, które swoimi niezwykle czułymi koniuszkami palców wybierały jedną partię spośród setek testowanych. Szata z punktu widzenia przydatności w walce była zwykła szmatą. Sytuację znacznie poprawiała zbroja, która mimo, że nie pokrywała całego ciała to dzięki zaklętym w niej skomplikowanym formułą chroniła nosiciela przed podstępnymi atakami wroga. Rogi wykonane były z kości słoniowej pokrytej cieniutką warstwą złota odbijały pryszczate oblicze niczym lustro. Na twarz założył kościaną maskę, która pozbawiała Merkurego z wyglądu rudego chudzielca, a nadawała złowieszczego przeczucia, iż


Gwen długo szukała czegoś dla siebie i ostatecznie jej się powiodło. Pośród tych militarnego ekwipunku odnalazła osiemnastoczęściowy zestaw kuchenny ze srebra. Pancerz skórzany i elegancki zestaw sztyletów wybrała o dziwo szybko, jeśli weźmiemy pod uwagę charakterystyczne dla płci pięknej niezdecydowanie zakupowe. Może ten stereotyp nie działa, jeżeli chodzi o kradzież.

Fagnus pozrzędził trochę, że mały wybór, ale gdy już założył pełną zbroję płytową wydawał się być w lepszym nastroju. Po włożeniu hełmu ciężko było się rozeznać w jego humorze, ale wyglądał jakby urósł o dobre półtora łokcia(ludzkiego) i podwoił masę. Pancerz miał grubość porównywalną do długości od nadgarstka do palca serdecznego(także ludzkich). Znowu zaczął przeklinać na czym świat stoi, gdy przyszło mu wybierać broń. Jego ukochane ustrojstwo rażące metalowymi odłamkami wystrzeliwanymi w witalne organy przeciwnika za pomocą wybuchającego prochu zostało zarekwirowane przez szwabów. Przechadzając się od topora do młota nagle klasnął w dłonie i podskoczył. Popędził, choć to duże słowo w przypadku chodzenia w tak klamotnej zbroi, w kierunku skrytych pod naręczem włóczni skrzyń. Znaleziskiem była jego własna broń. Fagnus wyzywał niemieckich urzędasów, zapominając o fakcie, że gdyby nie ich ciągotki do lewych interesów to dzisiaj mógłby strzelić sobie co najwyżej piwko.

Reszcie krasnoludów, zwanej także elitą, co w zależności od użytej tonacji mogło być oddaniem szacunku lub kpiną, poszło szybko i sprawnie, niemal jakby robili to nie rzadziej niż co tydzień. Chociaż ich oręża oraz uzbrojenia nikt nie przejął to oni także częściowo wymienili ekwipunek. Żaden nie pokwapił się na tak wielgachną zbroję jak Fagnus, raczej wybierali drobne ulepszenia jak ostrzejszy topór, cięższy młot albo bardziej modne obuwie.

29 maja, Czwartek

Wszyscy

Chociaż od czasu obrobienia paserskiego magazynu minął zaledwie tydzień, to kompania zdążyła już zmienić kryjówkę cztery razy. Lothar powtarzał, że śledztwo jest w toku i w każdej chwili można się spodziewać wymarszu. Rzeczywiście zauważono obniżoną aktywność elity na polu spożywaniu trunków wysokoprocentowych. Często gdzieś wychodzili, wydawali się czasem jakby smutni, a czasem nawet zestresowani. Reszta drużyny ze względów bezpieczeństwa zostawała w środku. Ze względu na panującą falę upałów wytrzymanie całego dnia wewnątrz budynku było udręką. Komfortu fizycznego uczestników nie poprawiał Wilk, który razem z Bandytą musztrował dwa razy dziennie kompanię. Wszyscy zauważyli coś niepokojącego, że pomimo wysiłków i przelanego podczas ćwiczeń potu ich umiejętności stale się pogarszają. Absolutnie nie było to winą przetrenowania. Po prostu jakby stracili swój talent do bitki, który niemal każdy z nich odkrył podczas wyprawy.

Jaromir

Pierwszej nocy po przestępczej wizycie w magazynie Włochańskiego obudził rwący ból zębów. Po około pół godzinie męczarni najpierw jeden, potem drugi górny siekacz wypadł. W ich miejsce rosły już następne. Jaromir ponadto zmagał się z częstymi bólami głowy. Owłosienia na całym ciele pociemniało i zgęściało. Mimo wszystko przy spojrzeniu w odbicie wody nie widział w sobie ani krztyny wilka, wilkołaka czy innego wilko-paskuda. Innych się o to nie pytał.
Gorzej było w kwestii charakteru. W tak pozornie krótkim czasie Ślązak zaczął miewać napady agresji. Gdy druga osoba także reagowała nerwowo gniew potęgował się. Dzięki Bogu nie czuł już chętki na ludzkie mięso.
Zauważył, że Dante spogląda na niego ukradkiem. Widział w tych spojrzeniach złość, ale akrobata nigdy nie okazał tego bezpośrednio. Często jednak uciekał od reszty w jakieś odosobnione miejsce. Niemal przestał rozmawiać pozostałymi członkami drużyny. Jednak na treningach stawiał się regularnie. Szło mu nawet najlepiej ze wszystkich, czasem nawet Jaromirowi zdawało się, iż jego tajemniczy obserwator się powstrzymuje.

Wszyscy

Późny wieczór

Do opuszczonej karczmy stanowiącej ich tymczasowe schronienie wpadł Lothar i zarządził natychmiastowy wymarsz. Zaczęło się.

30 maja, Piątek

Świt

Och, jak przyjemnie podróżowało się bez konieczności pchania topornego wozu z cholera wie czym. Ta podróż nie trwała jednak długo. Kilka chwil po wschodzie słońca dotarli do celu.

W zapyziałej piwnicy podmiejskiej dzielnicy Frankfurtu stali przed omszałą, kamienną bramą, której wejście promieniowało niebieską poświatą.


Teleporter

Nikt z członków drużyny się jeszcze nie teleportował. A przynajmniej nikt nie podzielił się taką wiedzą z innymi. Chudy brodaty jegomość, którego krasnoludy przedstawiły jako renomowanego eksperta albo bardziej międzynarodowo dżunior teleportejszyn menadżer stał z założonymi rękami i kwaśną miną.

- No już, ładować się. Nie płacą mi za wasze wglapienie się w to maleństwo
Zerknął czule na bramę, po czym znów skierował niechętne spojrzenie na klientów.

-No śmiało, przechodzić na tamtą stronę. Przeniesienie nastąpi dopiero, gdy wasz szefuńcio uiści opłatę, a ja wyłączę runy bezpieczeństwa. Pewnie macie kilka pytań. Tak to bezpieczne. Podróżowanie za pomocą teleportacji to najbardziej bezpieczny sposób komunikacji. Oficjalnie nie stwierdzono, jeszcze żadnej śmierci. Owszem zdarzają się tajemnicze wypadki, ale raczej rzadko i na pewno nie u nas. Jeśli chodzi o to, to ludzie po prostu znikają. Prawdopodobnie rozpadają się w jakiś pył, który sprawie, że zawsze o tej porze roku dostaję alergii. Dlatego postarajcie się dotrzeć cało i zdrowo. Pewnie chcecie wiedzieć, jak większość, jak wygląda skok. Też bym chciał wiedzieć, ale ja tylko programuję naszą małą. Okej, w ramach behape powiem wam jeszcze, żebyście nie stali w rozkroku na wejściu, bo mogą być problemy… No, to tyle. Ustawiłem koordynaty, według rozkazów na Pocz…

Przerwał w pół słowa na widok zaciekle gestykulującego Lothara.

-Ekhem, no właśnie tam. Wszyscy w środku? Świetnie. Pieniążki poproszę.

Pękaty worek z monetami zmienił właściciela.

-No to jazda!

I cały świat pogrążył się w błękicie.

Czas nieznany

Miejsce: Pocz…

Jaromir


Krasnoludy powiedziały, że po tamtej stronie od razu przejdą do akcji. Margruk udzielał wyjątkowo lakonicznych odpowiedzi na temat miejsca oraz okoliczności ich pojawienia się na wrogim terenie. Jaromir podejrzewał, że czynił tak nie z powodu poufności tych informacji, co dlatego, że sam gówno wiedział.

Oślepienie jaśniejącym szybko błękitem trwało krótko. Chwilę później tyłek Włochańskiego rąbnął w coś twardego. Głowa miała lżejsze lądowanie, trafiając w jakąś chłodną maź. Palcami wyczuwał jakąś ciecz. Czyżby… Nie. Była za zimna. Pod plecami czuł wbijające się mu w skórę przedmioty. Drugim zmysłem jaki poinformował Ślązaka o aktualnej miejscu pobytu był węch. Pachniało ucztą z drobną domieszką drogich perfum. Wzrok przesyłał obraz do mózgu, lecz ten wciąż nie mógł się otrząsnąć po teleportacji. W końcu zrozumiał gdzie się znajdował. Na szwedzkim stole mając jedną dłoń w dzbanie z piwem, drugą w winie, potylicą trafił w półpłynną surówkę. Nie to najbardziej frapowało wówczas Jaromira. Gorsze były spojrzenia jakieś setki ludzi, wpatrującej się w niego jak w obrazek. Uczestnicy balu, wytwornie ubrane towarzystwo, jak jeden mąż podziwiało Włochańskiego z kawałkami pomidora we włosach.

-Was ist das? – rozległo się pytanie przerywające ciszę.

Zbigniew

Wilk przezornie zamknął oczy, lecz to nie pomogło. Blask światła zalał widziany przez niego świat. Co dziwne nie wyczuwał, żeby to światło było pochodzenia magicznego. Po chwili poczuł, że toczy się w dół. Ciężko był zintegrować wszystkie zmysły po tak osobliwym doświadczeniu. Udało mu się w ostatnim momencie. Złapał się krawędzi jak ostatniej deski ratunku. Ostry brzeg gzymsu rozcinał skórę dłoni. Zwisał, zaczepiony, jedną ręką z dachu wysokiego budynku. Otrząsnął się, chwycił się drugą ręką i bez problemów udźwignął własną masę ciała.

Oddychając głęboko rozejrzał się po okolicy. Pierwszym dość oczywistym faktem był, że był wieczór. Czyżby ta maszyneria zeżarła im trochę czasu? Dotknął swojej brody. Zarost był dokładnie taki sam jak przed skokiem. Dziwne…

Znajdował się na dachu jakiegoś pałacyku. Kompletnie nie znał się na takiej architekturze, więc nie mógł określić czy nadal znajduje się po Cesarstwie czy może już w kompletnie innym miejscu świata. Na dziedzińcu stał… Ich wóz. A na nim skrzynia, którą miał już okazję kiedyś widzieć. Skarb był kompletnie nie pilnowany. Zresztą w całej okolicy Manteufel nie zauważył żywej duszy. Musiał póki co działać sam. Mógł zostać na dachu, czekając na rozwój sytuacji. Mógł spróbował dostać się do budynku, albo zejść na dół.
 
__________________
Nosce te ipsum.

Ostatnio edytowane przez Boreiro : 20-06-2014 o 05:58.
Boreiro jest offline  
Stary 28-05-2014, 22:06   #150
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Zbigniewowi niespecjalnie podobało się, że został rozdzielony z pozostałą częścią kompanii. Co prawda samemu był trudniejszy w wykryciu, lecz samemu miał mniejszy potencjał bojowy, niż w grupie. Ponadto będzie musiał dodatkowo uważać przy każdym zakręcie, by przez przypadek nie wbić ostrza we własnego towarzysza.

Najemnik jeszcze raz rozejrzał się po otoczeniu. Czy ktoś spodziewał się, że będą starać się odbić wóz i przygotował pułapki na ich powitanie? Bezpośrednie pójście po ładunek mogło być głupim pomysłem. To, że mężczyzna nie widział wcale strażników, jeszcze nie oznaczało, że ich tutaj nie było. Mogli być schowani w jakichś kryjówkach. Wilk nie miał zamiaru jednak spędzić w tym miejscu za dużo czasu.
Sprawdził naciągnięcie w obydwu kuszach i chwycił jedną w dłoń. Ostrożnie ruszył przed siebie, szukając jak najcichszego sposobu dostania się do środka.

Zbigniew, pomimo że miał spore doświadczenie w byciu bandytą, nie miał jakoś okazji rozwinąć swoich umiejętności, jeśli chodzi o włamania. Wiedział, że w normalnych warunkach chodziło o to, by dostać się do środka możliwie niezauważonym, ukraść to, po co się przyszło i zniknąć. Życiowe doświadczenie nauczyło jednak Manteufela, że takie gadanie ładnie brzmiało tylko w trakcie gadania, a nie wprowadzania w czyn. Na obcym terenie, bez wcześniejszego rozeznania, będzie się musiał poruszać niczym po bagnach. W każdym miejscu, w każdej chwili może wpaść w pułapkę, zarówno mechaniczną, jak i żywą. Będzie musiał uważać, będzie musiał być bezwzględny... Zapowiadała się ciekawa noc, której na pewno nie będzie mógł przespać.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172