Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-03-2023, 18:29   #41
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Yared rzucił ku swej Kej’kerni pełne niemej wymowy spojrzenie. “Słyszałaś go pani żono?”. Skoro krajan nie popędził z Żaglami to spodziewał się po nim jakichś słów wyjaśnienia, a może i przeprosin, a tu proszę. Trafił im się hardy ptaszek. Ba. Nawet nagana i pogróżka. Było w tym coś co, choć poważna, by nie rzec posępna mina niemłodego, wytatuowanego Redgarda tego nie zdradzała, wywołało gdzieś w kącie jego oka błysk rozbawienia.

- Milczącym nie wyglądasz na głupca panie Nazz. Przeciwnie. Nie rozwiewaj tedy tego wrażenia głupimi słowy. Bo nieopacznie wrogów sobie niepotrzebnych przysporzysz wśród kompanów.

Po czym zwrócił się do Kej'kerni po redgardzku.
- Jedno z nas powinno zostać przy nich pani żono. W razie gdyby głupcy wrócili.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-03-2023, 15:19   #42
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Zwierzęta nie mogły wybudzić się tak same z siebie - powiedziała Kej'kerni gdy już zostali sami. Długo też spoglądała w ślad za tym dziwnym Redgardianiem, który w tak nachalny sposób przypisał sobie zasługę uspokojenia piaskożerów. - Nie podoba mi się to.
- Tak. Nic nigdy nie wyrwało ich z mocy soli snu. Ale znów płyniemy. Czuję to. Na wszelki jednak wypadek zwiążmy im łapy przy tułowiach.
Co rzekłszy Yared wziął pęk lin i zaczął przygotowywać prostą uprząż, która kupi im nieco czasu w razie gdyby niewyobrażalne powtórzyło się.
- Większym zagrożeniem są ci ludzie - Redgardyjka poczekała aż jej wybranek przygotuję linę. We dwójkę musieli skrępować łapy gadów. - Pytania czy zrobili to bez wiedzy kapitana, co źle o nim świadczy czy za jego zgodą, co jeszcze gorzej o nim mówi?
- Przyszedłem prosto od kapitana i nie było ich na pokładzie. Ci morscy zbójcy śmierdzieli strachem i desperacją. Wszyscy poza naszym krajanem. On miał gniew.
- Gniewem czy głupotą?
Yared pokiwał głową w odpowiedzi.
- Głupim gniewem. - odparł bez cienia wzgardy - Niczym bezpański piaskożer w kagańcu obyczajów.
Porównanie to wywołało uśmiech na twarzy kobiety.
- Nie ubliżaj mój miły kuzynom naszych wierzchowców. Nie ich wina, że nie wszyscy nasi krajanie potrafią się z nimi obchodzić.
- Zatem może lepiej pójdę za nim nim głupio rozdrażni to co je wybudziło - odparł Yared - Zostań z nimi pani żono. Z kapitanem rozmówimy się później..
- Idź - Kej'kerni czule pogładziła wytatuowany policzek męża. - choć nie szkoda byłoby mi, gdyby to coś w rozdrażnienie pożarło go.
Intymny gest o ułamek sekundy przedłużył odejście mężczyzny, który nie rzekł jednak nic więcej zamykając w spojrzeniu to czego nie mogły wyrazić słowa. Po czym zniknął za drzwiami ładowni.
Kobieta doprowadziła męża wzrokiem. A gdy zniknął jej z oczu mogła przyjrzeć się zwierzętom. Chciałam mieć pewność, że nic im nie jest. Ranne piaskożery nie byłyby przydatne.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-03-2023, 19:51   #43
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Nefrytowa Gwiazda, 18. Pierwszego Siewu 2E 581

Niebiańskie błogosławieństwo Kyne wypełniło swoim oddechem żagle statku, rzuciło Gwiazdę w stronę ukrytego za widnokręgiem Stros M’Kai na podobieństwo uskrzydlonej nereidy. Morze burzyło się szaleńczą kipielą za rufą żaglowca, masywne macki potwora tłukły z furią w powierzchnię wody. Stłoczeni na pokładzie marynarze i pasażerowie odprowadzali wzrokiem coraz mniejsze cielsko bestii, daremnie próbującej ścigać napędzany boską mocą żaglowiec. Przerażenie załogi ustępowało zastępowane uczuciami przemożnej ulgi i radości. Część Żagli oddała się dziękczynnym modłom, pozostali jęli wymieniać się przechwałkami na temat swojej odwagi i trwogi kompanów.

- Robiący wrażenie popis sztuki - u boku Elsinire wyrosła bezszelestnie Hlandria Sedri, wiodąca orszak dygoczących i łypiących wytrzeszczonymi ślepiami jaszczurów - Sądzę, że większość tych ludzi nigdy nie widziała równie efektownego czarowania. Moje uznanie, adeptko. Akademie Alinoru cieszą się zasłużoną reputacją. Nie od ręki i na zawołanie znalazłabym podobnie utalentowaną magiczkę wśród Dunmerów.

- Popis popisem, a klątwa klątwą - powiedział kapitan Gratius ściskając drewno relingu ukrytą w rękawicy dłonią - Trzeba będzie w Port Hunding złożyć sowitą ofiarę ze zwierząt albo jakiegoś niewolnika, aby przebłagać Hircyna, inaczej będzie nas ścigał na wodzie.

W oczach Cyrodiilczyka gorzał gniew, ale ujrzawszy wychodzącego na pokład Yareda Gratius porzucił altmerską czarodziejkę w jednej chwili nie czekając na jej odpowiedź, zszedł pospiesznie z rufy na spotkanie Redgarda.

Elsinire odprowadziła człowieka wieloznacznym spojrzeniem. Jej oczom mało co umykało, więc odnotowała w myślach pokorną pozę mlodego zaklinacza, który żarliwie dziękował za wstawiennictwo bretońskiemu magowi, ale w oczywisty sposób wzdragał się przed wyciągnięciem dłoni do adepta wciąż powleczonego połyskliwym pancerzem mocy.

- Pozwólcie do mojej kabiny, panie! - oznajmił gromkim głosem Gratius unosząc rękę w stronę nomada - Mus nam się rozmówić na osobności!

Świadoma bliskiej obecności pani rodu Dres i jej zawieszonego w powietrzu komplementu, Elsinire ujrzała jeszcze parę Żagli, którzy w przeciwieństwie do reszty marynarzy nie wiwatowali ani nie składali swoim bóstwom czci, tylko z położonymi na kordach rękami spozierali nienawistnie na cętkowanego khajiita.

Potrzebowała krótkiej chwili, aby przywołać ostre i wyraźnie wspomnienie dramatycznych wydarzeń sprzed kilkunastu uderzeń serca. Tak, była już pewna, że dwaj mówiący coś do rozumnego kota żeglarze byli tymi samymi ludźmi, w których chwilę wcześniej futrzany drapieżca mierzył z łuku. I chociaż była zbyt daleko, by usłyszeć ich słowa, miała niezbitą pewność, że khajiit nie usłyszał niczego przyjaznego.

Była tego równie pewna jak faktu, że groźne porykiwanie piaskożerów ucichło całkowicie w międzyczasie, a w ładowni zapadła dobrze rokująca cisza.

Młócący mackami wodę potwór był coraz bardziej w tyle, rzucając się w spienionej toni z żarłoczną, ale bezsilną wściekłością.

- Powinnyśmy to uczcić - oznajmiła Hlandria Sedri - Opić potęgę elfickiej krwi… być może w towarzystwie tego złotookiego Bretona. Wyznam, że jego wygląd cieszy me oko.

Scenka dla piątki BG na pokładzie, bo Kej’kerni jest jeszcze przy gadach. Dunmerka próbuje zawiązać konwersację z Elsinire, Morayne jest zasypywany podziękowaniami przez Lucana, kapitan prosi (czy raczej wzywa) Yareda na pokoje, khajiit zbiera dyskretne groźby, które opiszę dokładniej w komentarzach i tylko Nazza nikt nie wydaje się zauważać, ale on ma tak od maleńkości…

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-03-2023, 13:17   #44
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Malowany nie okazał wdzięczności za okazaną pomoc i dobrą radę, chociaż Nazz z Anvill dał mu chwilę na refleksję. Może chwila była za krótka? A może po prostu wszyscy dzikusi z piasków oblekali arogancję w słodkie słowa? Tego jeszcze nie rozgryzł ale w parze jeźdźców było coś nienaturalnego, co go drażniło. Lepka warstwa miodu na krowim placku. Tak, to chyba to. Z wierzchu wygląda i pachnie ładnie, lecz jak wetknąć w niego palec to się klei i zaczyna śmierdzieć.

Pokład zaatakował go ostrym światłem i zanikającym rozgardiaszem, i cień niemal natychmiast go odnalazł, lub jak kto woli, Redgard skrył się w cieniu. Coś tutaj musiało się wydarzyć, całkiem niedawno, ale dało się też wyczuć ustępujące napięcie, które niechybnie oznaczało zażegnanie niebezpieczeństwa. Dużego niebezpieczeństwa, sądząc po modłach dziękczynnych jakim oddali się niektórzy z Czerwonych i po wzburzonej wodzie za rufą, z której raz za razem niknąc w oddali coś się wysuwało, by zaraz zniknąć pod wodą.

- Klątwa klątwą... trzeba będzie... przebłagać Hircyna.

Gratius najwyraźniej nie był jednak zadowolony ze sposobu rozwiązania problemu. Chwilę później jednak jego zainteresowanie przeniosło się z dwóch elfek na dzikusa, który wyłonił się na pokładzie tuż za Szarym.
Szedł za nim? Z refleksją, która przyszła po niewczasie? Nie. Nie wierzył i nie był tego bardzo ciekaw a jego uwagę przykuła zaraz inna scenka.

- Ty kurwi zwierzu! Parchaty kradzieju!

Nazz, z uśmiechem błąkającym się w kąciku szarych ust, podszedł bliżej, by w mroku rzucanym przez nadbudówkę przyjrzeć i przysłuchać się uważniej dwójce Czerwonych ubliżających sierściuchowi. Usadowiwszy się wygodnie na drewnianej podłodze siegnął po fajkę i już po chwili słodki dym wypełnił jego płuca i mgła zobojętnienia przydusiła płomień w jego głowie.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-03-2023, 15:48   #45
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Yared zatrzymał swe kroki na widok kipiącego w oddali wężowiska.
- Bogowie…
W istocie nie sądził, że dane mu będzie zobaczyć coś co swym majestatem dorówna ognistej burzy pustyni. Jako człek względnie bogobojny, zdawał sobie sprawę z potęg, które łypią na świat mniej, lub bardziej przychylnym okiem. A i jak każdy Redgard znał dogmat o zmierzchu bogów, których jakoby ocean wraz z nieśmiertelną Yokudą pochłonął. Nie dziwnym więc było, że głębiny skrywały niemniej, a pewnie i więcej sekretów niż piaski Alikru. Ani dziwnym, że bliskość bestii, mogła przemóc nawet sole snu.
W dalszej kolejności jego spojrzenie powiodło po załodze i pasażerach. Ogólna radość była wyczuwalna. Ale i skupienie tych kilku osób, którym za ową radość należała się zapewne wdzięczność. Wyglądało na to, że Nord pospołu z Altmerką nadali okrętowi bezpieczną odległość od owego monstrum, które ich siły nie mogło przemóc.
Więcej czasu na rozeznanie się w sytuacji Yaredowi nie dano, bowiem kapitan zwrócił się ku niemu. Ucieszyło to Redgarda, bo i on miał sprawę do niego z zajściem w ładowni związaną. Skinął więc kapitanowi i ruszył za nim pewnym krokiem nawykłym już z grubsza do kołysania rozpędzonego holku.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-03-2023, 21:13   #46
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Nefrytowa Gwiazda, 18. Pierwszego Siewu 2E 581

Tak szybko jak krew wzburzyła w żyłach Khajiita, tak równie prędko I'ne ostudził emocje, kiedy tylko kalmar został w tyle młócąc bezradnie powierzchnię morza, niczym rozczarowane kocie. Pozostał tylko niesmak słonej wody na futrze. Tyle się rozejrzał May by zorientować kto pozostaje na pokładzie, poza swoimi kajutami. Miedzy ukłonami na sterówce, groźbami z boku i zapachem dymu słodkim, pas zdjął, się otoczeniem zdawał nie przejmować, a i ono poza kilkoma durniami nie interesowało się Mayem, miecz schował w jaszczur, uznając zagrożenie za przeszłe. Zabrał i porzucony wcześniej łuk i strzały, upewniwszy się, że żadnej nie brakuje, wrócił leniwie ku rozchodzącym się do swych zajęć marynarzom. Wciąż z chudym sztyletem w kierunku majtków.

- Tylko niech rybę zabiorą, są Mayowi winni. Rybę i życie, mógł strzelić, a oszczędził. - wyszczerzył kły, delikatnie nimi kłapiąc. - Będzie sushy!

Zdawałoby się kompletnie już niezainteresowany sprawami innych, odwrócił jeszcze ucho lewe by dosłyszeć elfie szczebioty, te były melodią nie tylko słów śpiewnych, ale i emocji ukrywanych, jedwabiem delikatnych. Zdawałoby się ulotnych, w istocie mocnych i niebezpiecznych jak pajęcza pułapka. Uwodziło to Khajiita, dobrze byłoby się przy takiej pajęczynie zaczaić, tym lepiej im bliżej, tym bardziej niebezpiecznie, tym zdobycz większa.

Warknął wchodząc pod pokład. Żelazne żądło schował w wybranej wcześniej skrytce, podobnie jak łuk, który rozluźnił, strzały jak swoje. Te kilka drobiazgów, które zgromadził, w miejscach strategicznych psiknął, by zapach dezorientował złodziei. W tunice, pod, którą ukrył pas z nożami, wyszedł znów na pokład pokazać się chwilę tyko, wskoczył na reję, jedną drugą, rozejrzał i dyskretnie znów na pokład i pod niego. Bezszelestnie miedzy ładunkiem i kojami, trudno mu było robić za cień, ale jasne futro naznaczone ciemnymi cętkami i pasami, tańcząc z mrokiem i wpadającym światłem wystarczyło za kamuflaż.

Kiedy już wywąchał, które to koje jego grozicieli, zabrał po drobiazgu, nic nie znaczącym, nic wartym. Znów w górę na szczyt żaglowca. Marynarza przegonił złym wzrokiem i imieniem. Z tego punktu obserwował pajęczyce nici tkające. Czas, by futro oczyścić nadszedł. Do przyjemnych nie należało zważywszy na sól. Fukał May i pluł, spoglądając to w dół na pokład, to na kraniec świata okolony lazurową tonią.

Jeśli ktoś na pokładzie zaplanuje kolację na wieczór, ze szczególnym naciskiem na koleżanki i kolegów graczy, to May dołączy. Nie wiadomo skąd, ale się pojawi i będzie podżerał.
zaskoczę was: Najlepiej ryba.

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-03-2023, 21:04   #47
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Kajuta kapitana Gratiusa, 18. Pierwszego Siewu 2E 581

Aventus Gratius pchnął drewniane drzwi nadbudówki, wszedł do jej środka i wspiął się po kilku szerokich schodkach do pomieszczenia położonego pod samym szczytem rufy. Dowódca Nefrytowej Gwiazdy wręcz kipiał mieszaniną gwałtownych emocji stanowiąc całkowite przeciwieństwo nieludzko wręcz opanowanego Redgarda. Naznaczona klanowymi tatuażami twarz nomada mogła śmiało naśladować kamienne podobizny yokudańskich przodków wykute w skalnych masywach Alik’ru, była bowiem perfekcyjnie niewzruszona i skrywająca niczym pancerz myśli mistrza miecza.

Kajutę cyrodiilskiego korsarza urządzono ze zbytkiem charakterystycznym dla miękkich południowców, nawykłych do wygód oraz przywiązanych do niepraktycznych pięknych przedmiotów mających podkreślać samym swoim wyglądem wysoki status społeczny właścicieli. Yared darzył taką filozofię życia mieszaniną pobłażliwości i niezrozumienia. W kurzawie piaskowej burzy, pod rozpalonym żarem słońca niebem, na jałowych kamienistych płaskowyżach rzeczy takie jak pięknie zdobione gliniane amfory z Elsweyru, wzorzyste miękkie poduszki i tkane z pietyzmem kobierce wychodzące spod rąk rzemieślników w Anequinie, mosiężne kadzidła z południowego Bangkorai czy olejne obrazy były bezwartościowym balastem, wręcz śmiertelnie niebezpiecznym obciążeniem, które na pustyni niosło zgubę - podobnie jak wypolerowane na błysk meble z popielatego drewna z Vvardenfell, pochodzącego z lasów rosnących wyłącznie na wulkanicznych ziemiach Dunmerów.

Nawet przepiękna biżuteria i srebrne naczynia wykonane przez jubilerskich mistrzów z miast na północnym wybrzeżu Hammerfell wzbudziły jedynie przelotne zainteresowanie nomada, bo chociaż dowodziły kunsztu swoich twórców, wśród klanów wędrujących po pustkowiach Wielkiej Pustyni pełniły najczęściej rolę środków płatniczych przy niedoborze drejków.

Cyrodiilczyk obszedł wielkie biurko z polerowanej popielnicy, które najpewniej przyśrubowano do podłogi, usiadł za nim w obszytym czerwoną satyną fotelu rozpierając się w nim butnie i spoglądając ze zmarszczonymi gniewnie czołem na Redgarda.

Yared świadomy był faktu, że brak zachęty do zajęcia miejsca przez gościa był jedną z kilku mało subtelnych form obrazy stosowanych przez ludy Cesarstwa. W pustynnym namiocie gest taki w zależności od okoliczności mógł się zakończyć demonstracyjnym zerwaniem międzyklanowego spotkania, ścięciem głowy aroganckiego rozmówcy bądź nawet wypowiedzeniem honorowej zwady całemu plemieniu, ale Yared nie sądził, aby Gratius zdawał sobie z tego sprawę.

Zaprawdę, pustynnych nomadów i morskich piratów dzieliła przepaść kulturowa równie wielka jak bariera odgradzająca Nirn od Aetheriusu.

Owa ignorancja pchała Gratiusa do kolejnych być może wręcz niezamierzonych uraz, ponieważ zaraz za nomadem do kajuty kapitana weszli dwaj inni żeglarze. Oczekujący rozmowy w cztery oczy Yared zachował stoicką minę, chociaż jego spokój ducha zaczął się nieco kruszyć. Zachwiana równowaga głosów na Wielkiej Pustyni zwykła uchodzić za deklarację zamiaru zakrzyczenia oponenta, co równoznaczne było z pomniejszą honorową zniewagą.

Lecz pobłażliwa łagodność Yareda w stosunku do bezmyślnych południowców ponownie nie pozwoliła Redgardowi na dobycie miecza i odpowiednie do wagi urazy ukaranie dowódcy Gwiazdy.

- Wydaje mi się, że jesteś mi winien wyjaśnienia - powiedział Gratius wyciągając z biurka karafkę wypełnioną wiśniowej barwy płynem i odkorkowując ją niecierpliwie - W temacie ładowni, rzecz jasna.

- W temacie ładowni wymagane są nie tylko wyjaśnienia, kapitanie - odpowiedział z niewzruszonym spokojem Yared - Nieodzowna okaże się również odpowiednio sowita rekompensata.

Unoszący karafkę ku ustom Cyrodiilczyk wstrzymał dłoń w połowie drogi, spojrzał na mistrza miecza wzrokiem, w którym błysnęły iskry chciwej ciekawości. Wyraz ożywienia pojawił się również na brodatych obliczach dwóch kompanów kapitana, opartych pozornie niedbale o ściany po obu stronach drzwi i przysłuchujących się rozmowie. Yared kojarzył ich z widzenia; wiedział, że ten większy zwał się Draugding i pełnił rolę pierwszego oficera na żaglowcu, zaś mniejszy uchodził za jego syna bądź młodszego brata i wołano nań Ading.

- O rekompensacie miałem dopiero wspomnieć - oznajmił korsarz - Lecz skoro już zaczęliśmy o tym rozmawiać, zamieniam się w słuch.

- Piaskożery są naszą własnością i znajdują się pod naszą opieką. Biorąc pod uwagę to, co stało się w ładowni, gotowi jesteśmy uznać wraz z moją panią-żoną, że jedynym akceptowalnym zadośćuczynieniem będzie obcięcie lewej dłoni żeglarza, który zachęcał resztę załogi do ich zabicia. Mając na względzie dobre relacje pomiędzy nami, kapitanie, nie tylko poprzestaniemy na tym warunku, ale nawet odstąpimy od własnoręcznego wymierzenia kary w geście dobrej woli. Możecie to zrobić sami, my tylko się upewnimy, żeście nie poprzestali na jednym palcem.

W kajucie zapadła przenikliwa cisza - tak nieskazitelna, że Yared gotów był przysiąc, że słyszy w niej chlupot wody wciąż młóconej mackami odległego już potwora. Uderzenie serca później przerwał ją głośny trzask miażdżonego szkła, kiedy Aventus Gratius zgniótł rękawicą dzierżoną w dłoni karafkę.

- Czyś ty całkiem ochujał, człecze? - wybąkał Cyrodiilczyk, wbrew pozorom wcale nie gniewnie, lecz głosem pełnym bezbrzeżnego zdumienia.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 29-03-2023 o 21:24. Powód: korekta kilku małych literówek
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-03-2023, 12:52   #48
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Mimo iż znaczenie cyrodilskich przekleństw było Yaredowi znane, tak ich kontekst już nie zawsze był dlań zrozumiały. I choć można było się domyślić, że skoro ochujenie jest niepożądane to należało ocipieć, tak zniżanie się do cyrodilskich form dyskusji i niszczenia naczyń (które to nie uwłaczało wyłącznie kobietom i wyłącznie w bolesnym połogu) przekroczyło możliwości Redgarda. Lubił jednak porządek i mimo iż kapitan statku spadł w jego oczach do poziomu owadożernej surykatki, tak nadal był on najwyższym rangą i statusem człowiekiem na ich środku transportu.
- Zapewne kapitanie nie jesteś tego do końca świadomym, bo miałeś na pokładzie ważniejsze sprawy, ale twój człowiek dopuścił się w ładowni tchórzostwa, złamania rozkazów i świadomego, bezmyślnego narażenia twojego statku na katastrofę zatonięcia, przed którą szczęśliwie wraz z mą panią żoną zdążyliśmy nas uratować. Do tego, a dla mnie i ponadto, podniósł rękę na świętość, której znaczenia nie będę tłumaczył bo nie starczyłoby na to tych klepsydr które zostały nam do portu. Dość rzec, że było powiedziane, że jedynymi opiekunami piaskożerów jesteśmy my. I tylko nam wolno się do nich zbliżać. Jeszcze przed załadunkiem. Człek twój, kierowany trwogą, podjął decyzję o zabiciu zwierząt, za których bezpieczeństwo pan ręczyłeś. Z pewnością nie potrzebujesz panie takiego załoganta. Odjęcie lewicy jest stosowną karą. A kaleki i mało wartościowy korpus, można korzystnie złożyć w ofierze monstrum, które nam się objawiło. Ale to już dla nas bez znaczenia. Ten człowiek nam uchybił i domagamy się u ciebie kapitanie sprawiedliwości.
Co rzekłszy Redgard wymownie kciukiem wysunął ostrze miecza na cal z pochwy, ale zaraz też puścił rękojeść. Oznaczało to, że sprawę traktuje bardzo, ale to bardzo poważnie i ostrze nie zostanie schowane na powrót póki nie zasmakuje krwi. Skupił się jednak na swoim zmyśle słuchu, bo widząc z jakim barbarzyństwem ma do czynienia, nie mógł wykluczyć, że dwóch rębajłów po bokach nie spróbuje czegoś głupiego. Dlatego też i bacznie obserwował kapitana, czy jakiego znaku im on nie da.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31-03-2023, 00:31   #49
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Gniewne spojrzenie kapitana Aventusa Gratiusa obchodziło Theodoryana tyleż samo, co niknący już w oddali monstrualny kształt morskiego żmija, ciskający się we wszystkie strony i pieniący wodną taflę w napadzie wściekłości godnym najbardziej rozchwianych furiatów czy też rozpieszczonych berbeci po raz pierwszy poznających słowo “nie”. Breton odprowadził bestię spojrzeniem, w myślach jeszcze przeliczając po raz ostatni prędkość “Gwiazdy”. Upewniwszy się, że to niebezpieczeństwo nie będzie w stanie ich doścignąć, przeniósł ciężar uwagi na pokład, gdzie już zaczęto poddawać się nieprzepartemu przypływowi ulgi bądź wznosić modły do Bóstw.

Popis popisem, a klątwa klątwą. Trzeba będzie w Port Hunding złożyć sowitą ofiarę ze zwierząt albo jakiegoś niewolnika, aby przebłagać Hircyna, inaczej będzie nas ścigał na wodzie.

Theodoryan szczerze wątpił w to, aby Pan Łowów kłopotał się z polowaniem na byle jaki okręt nic nieznaczących korsarzy i zamierzał szczuć go swoimi wężowidłami, nie do końca ograniczając swoją reakcję na słowa Gratiusa - brew uniosła się w wyrazie sceptycyzmu na parę chwil. Prędko jednak dalszy rozwój wydarzeń wymógł na sobie uwagę czarownika, wiecznie (i wręcz patologicznie) świadomego najmniejszego detalu swojego otoczenia. Kapitan pikujący ku Yaredowi “Panmężowi”, Hlandria Sendri wyrastająca jak chwast przy boku Minorne i dwójka Żagli najpewniej odgrażająca się Ine’Mayowi.

”Kruche ego samozwańczych samców alfa,” Morayne westchnął w myślach na ten widok.

Wystarczy — Breton uciął dziękczynną litanię Lucana, unosząc dłoń. Pozwolił splecionej w połyskliwą powłokę magice rozpłynąć się migocząco w eter. — Następnym razem słuchaj się moich poleceń, to będzie wystarczającą podzięką.

Starszy Vespanius wreszcie pojawił się na pokładzie, zerkając nerwowo na wszystkie strony. Theodoryan przeniósł spojrzenie na zaklinacza, opuszczając dłoń i oplatając palcami lewy nadgarstek, tym samym przybierając swoją zwyczajową pozę, do której zdołał już przyzwyczaić załogę i pasażerów “Gwiazdy”.

Falxie, pilnujcie lepiej swojego syna. Nieomal skończył jako obiad morskiego żmija — oznajmił. Rozejrzał się po pokładzie, by po chwili gestem zaprosić zaklinacza na stronę, pod sterburtę. Nie, żeby mogli liczyć na większą prywatność gdziekolwiek na trójmasztowcu, ale to miejsce przynajmniej minimalizowało ilość osób, które mogły usłyszeć kolejne słowa czarownika, wypowiedziane półgłosem. — Polecam zabezpieczyć syna, Falxie. Zanim dobijemy do Stros M’kai, ci zabobonni ludzie mogą po raz kolejny chcieć uczynić z Lucana ofiarę dla Hircyna. Następnym razem może mnie nie być w pobliżu, aby wstawić się za nim. Szczęśliwie na pokładzie nie brakuje najemnych ostrzy.

Skinął znacząco głową w stronę orsimerów. Historia Wysokiej Skały i Orsinium była, łagodnie mówiąc, burzliwa i poprzecinana okresami wojen - zarówno zimnych jak i gorejących w pełni - dzięki którym wojownicza wprawa orków była doskonale znana nawet w dalekich krańcach Tamriel.

Czasami sama reputacja stanowiła doskonałą broń odstraszającą.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 15-04-2023 o 01:06.
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31-03-2023, 17:40   #50
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Kabina kapitana, 18. Pierwszego Siewu 2E 581

Gratius oderwał pełne niedowierzania spojrzenie od oblicza Redgarda, wbił wzrok w starszego ze swoich przybocznych.

- Co tam się wydarzyło na dole? - warknął odzyskując rezon ze złowróżbną szybkością - Draugding, o czym ten szaleniec opowiada?

- Ich gadziny zaczęły się budzić ze śpiączki - odparł rosły mężczyzna głosem dźwięczącym gniewną irytacją - Juillen usłyszał ryki jak łatał dziurę w stępce, pobiegli wszyscy na górę akuratnie jak jeden z tych chwostów pazurami podłogę orał. Juillen chciał nas ratować ubijając te bydlęta, ale szczęściem dla wszystkich inny Redgard, ten mruk ze schowka na miotły, rzucił na bestie zaklęcie, co je w mig uspokoiło.

- Czyli nikt gadów nawet nie drasnął? - upewnił się kapitan spoglądając na Yareda wzrokiem, w którym nie było już ani niedowierzania ani zaskoczenia, tylko zwyczajna złośliwość.

- Ani jedna łuska im z grzbietu nie spadła - odezwał się Ading postukując paznokciami w rękojeść przypadanego do boku rzeźnickiego tasaka - Ani jedna parszywa łuska.

- Zatem zamiar nie został poczyniony, a to oznacza, że kara też miejsca mieć nie będzie. Juillen obrotny jest w magii druidów, był ich uczniem na Systresie i wart jest dużo złota. Same jego ręce kosztują więcej niźli wam naliczyłem za przewóz tych stworów, koczowniku - Gratius uniósł znacząco palec - Cieszcie się oboje, że nie wyrzucę was za burtę razem z tymi gadzinami, bom jest po prawdzie sprawiedliwy i niełatwo mnie rozgniewać… choć prawie się wam udało. Tyle mam do powiedzenia w waszej sprawie, Redgardzie.

Cyrodiilczyk rozparł się w krześle, przetarł mokry od rozlanego wina blat biurka rękawem dając tym gestem do zrozumienia, że zakończył rozmowę.

- Kapitanie, w jednym temu czlekowi mus przyznać rację i warto go wysłuchać - odezwał się niemal natychmiast Draugding, budząc swoimi słowami mieszaninę zdziwienia i konsternacji nie tylko u Gratiusa.

- Tobie też pustynny skwar wypalił mózg? - sarknął kapitan opluwając drobinkami śliny w porywie wzburzenia większą część blatu - O czym ty mówisz?

- O ofierze dla Pana Łowów - uśmiechnął się zaskakująco przyjaźnie Draugding, przez cały czas wpatrzony w naznaczone tatuażami oblicze Yareda - Ma rację ten człowiek chcący uchodzić za mistrza miecza, że okaleczony korpus wystarczy na ofiarę. A w najgorszym przypadku może nawet wystarczy odcięta lewa ręka, podle życzenia tego tu koczownika. Tedy jeśli chce sprawiedliwości, niechaj ją wywalczy. Mój topór naprzeciwko twojego miecza, Redgardzie. Któren z nas dłoń postrada albo nogę albo nawet głowę, odda ją na żer morskiej bestii. Ty przeciwko mnie, w solnym kręgu na pokładzie. Rzucam ci wyzwanie!

Aventus Gratius pochylił się do przodu w krześle, a w jego oczach zalśniły iskry drapieżnej ekscytacji. Okryte rękawicami dłonie uderzyły o siebie wydając dźwięk wilgotnego klaśnięcia.

- Takiej sprawiedliwości nie lza stawać na drodze - powiedział Cyrodiilczyk - Jeśli żeście nie są podszyci tchórzem, panie Redgardzie, dam wam szansę na odebranie Draugdingowi dłoni. Jeśli sobie z tym poradzicie. Ale możecie stracić własną, więc nie naciskam.

Trzy pary błyszczących pożądliwie oczu wbiły się w twarz redgardzkiego mistrza miecza niczym szklane sztylety, niecierpliwie wyczekując odpowiedzi nomada.

Nie planowałem co prawda tak pasjonującego wątku pobocznego, ale to prawda, że doświadczeni gracze nigdy nie zawodzą!


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172