|
Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-11-2019, 18:03 | #51 |
Reputacja: 1 |
|
24-11-2019, 18:05 | #52 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
24-11-2019, 21:35 | #53 |
Reputacja: 1 | Pokład Anabelle, delta Rhone |
25-11-2019, 07:09 | #54 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
25-11-2019, 22:11 | #55 |
Reputacja: 1 | Statek Anabelle. Wybrzeże Toulonu Anabell lekko kołysała się na redzie czekając na swoją kolej, by w końcu móc wejść do portu i zacumować w Perle Południa. Niemal jak kobieta unosząc zmysłowo na sobie poruszającego się w nadawany przez nią rytm kochanka, tak falująca łódź bujała dziedzicem. Abdel stał wpatrzony w Toulon a magia miasta zadawała się już na niego działać mimo dzielącej ich odległości.Klejnot Południa Wzywał go odmiennością świata, nowością oraz całą gamą rzeczy, których nigdy nie mógł by uświadczyć Montepllier. Dziedzicowi miasto to, nagle zdało się istnym , pępkiem świata i molochem w w porównaniu do jego rodzimego miasta. W Toulonie był zaledwie raz. Wówczas żyła jeszcze jog matka a on sam był małym chłopcem. pamiętał światła, ogrom wody i... niewiele więcej. Niedługo po tej wyprawie na jaką zabrał ich ojciec jego matka zachorowała i szybko zmarła. Krótko potem ojciec został głową rodu i wziął sobie nową małżonkę, która wydała na świat Leę. Sporo wody upłynęło w mglistym i bagiennym Montpellier by czas zatoczył swe koło stawiając go już jako dorosłego i odpowiedzialnego młodzieńca z poważną misją ważną dyplomatyczną w pięknym jak klejnot Tulonie. Śpieszną misją, podobno. O... nie prędko stąd wyjadę. Jest tysiąc i jeden powodów, które mogą mnie tu zatrzymać, a ja nie zamierzam gnać szybko w jakąś dzicz pełną feroamancerów, tylko po to by zadowolić stetryczałego straca siedzącego na stolcu w tym bagnie, w Montpellier. Tu dopiero jest świat! Tu jest wielkość, przepych i tysiące możliwości dla mnie. Szelmowski uśmiech wykwitł na twarzy dziedzica. - Kapitanie, ile zazwyczaj trwają procedury oczekiwania na wejście do portu? Czy spodziewa się Pan, że zawiniemy jeszcze przed nocą?- Zapytał obserwując jak jeden z olbrzymich statków, posiadający afrykańską banderę, właśnie niezgrabnie wychodził z portu prowadzony przez trzy kutry.
__________________ "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein |
27-11-2019, 18:01 | #56 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
27-11-2019, 21:15 | #57 |
Reputacja: 1 | Terres Putain, Tulon Nathan Barthez stał z założonymi za plecy rękami na skraju opłacanej przez ród Sanguine przystani. Helwet znał doskonale z widzenia motorową łódź Ventricule, toteż na czas rozpoznał nadpływającą od strony Portu Lagagne jednostkę. Bez trudu zidentyfikował również młodego mężczyznę stojącego na dachu kokpitu, wpatrzonego w panoramę Tulonu na podobieństwo przyjmującego honory możnowładcy. Reszta pasażerów zdążyła w międzyczasie zebrać się na dziobie i rufie łodzi, a ich liczba zgadzała się z grubsza z rachunkami Bartheza. Uwaga Alpejczyka pozostawała skupiona na osobie Abdela Sanguine. Barthez bardzo rzadko miewał zaszczyt obcowania z dziedzicem rodu i w duchu wielce sobie rzadkość tych kontaktów chwalił, młody szlachcic uchodził bowiem za prawdziwie modelowy przykład arystokracji Montpellier - stawiającej służbie absurdalnie wysokie wymagania, nieświadomie okrutnej dla plebsu, niezbicie przeświadczonej o swym boskim prawie do władania światem. Mający za sobą diametralnie odmienną przeszłość Barthez musiał się przygotować na prawdziwe starcie autorytetów, pamiętny tego, że to na jego barkach spoczywały niewdzięczne obowiązki dowódcy ochrony ekspedycji. Czterech mężczyzn na pokładzie Anabelle nosiło charakterystyczne czerwone płaszcze Sangów. Alpejczyk wiedział, że zostali przydzieleni do tej misji przez samego Lavelle, co poświadczało o ich profesjonalizmie i lojalności wobec Sanguine - lecz Helwet szczerze powątpiewał, aby byli w pełni przygotowani do odmiennych warunków działania w suchym jałowym Purgare. W opinii Bartheza wynajęci w Tulonie ochroniarze posiadali znacznie więcej praktycznej wiedzy od Sangów, nie mógłtego jednak w żaden sposób podkreślić w obecności błękitnokrwistych - nie tylko Abdel, ale zapewne również Leon i Lea nie przyjęliby dobrze krytyki kompetencji żołnierzy Sanglierów. Tym bardziej, że przyrodnia siostra dziedzica oraz jego kuzyn sami nosili od święta czerwone płaszcze Sangów. Barthez ubrany w oliwkowe spodnie z kieszenieniami cargo, wysokie buty I obszerną bluzę w kraciasty wzór, skrywającą lekki pancerz. Czapeczka z daszkiem I torba na szelkach nazywana nadupnikiem dopełniała obrazu najemnika. Trzymał w ręku barwionego na beżowo shotguna, a przy pasie miał przytroczoną resztę arsenału: ciężki pistolet w plastikowej kaburze, wąski miecz, nóż, a opierał się na bojowym nadziaku, którym można było rołupać łeb mamutha . Było to zupełnie niepotrzebne, mógł tu przyjść w ubrany bardziej odświętnie I pewnie nawet bezbronny, ale Helweta uznał, że podkreśli to jego autorytet. Nie krył przed samym sobą, że taka mała manipulacja I epatowanie zagrożeniem ułatwi niełatwe logistycznie zadanie ochrony dziedzica I jego rodziny. Stał bez ruchu, spokojnie przyglądając się rozładunkowi Annabelle. Malownicza grupa ludzi jaka wysypywała się niepewnym krokiem z trapu na nabrzeże nie napawała optymizmem. Większość z tych ludzi nie znała normalnego życia. Byli w zasadzie niewolnikami na dworze Sanguine i rzadko kiedy opuszczała teren rezydencji, nie mówiąc już o wyprawie do Tulonu, czy podróży do oddalonego o dni jazdy purgaryjskiego Bergamo. Dodać należało podróży, która mogła być bardzo niebezpieczna. Od napaści grasantów, alpejskich rozbójników, po nieprzewidziane warunki pogodowe. Helweta zadbał o bezpieczeństwo tak bardzo jak tylko mógł. Najął stosowną ilość zbrojnych, woźniców i nie rzucających się w oczy wozów, choć zapewne nieprzygotowana do podrózy rodzina z Sanguine ze świtą nie będzie w stanie pozostać niezauważona. Barthez byłby czujny podróżując do Bergamo tylko z grupą swoich ludzi, a co dopiero pilnując zbieraniny żółtodziobów. Większość z nich będzie zapewne ślepo posłuszna, przerażona widmem czychających na podróżnych śmiertelnych niebezpieczeństw. Wystarczy, że znajdą się tylko w pobliżu Dumasa, który z wrodzoną sobie charyzmą wyolbrzymi każde ryzyko jakie może skrócić życie nieostrożnego podróżnego. Na szczęście widać było pośród schodzących i takich, którzy wyglądali na takich co z niejednego pieca chleb jedli. Taki Bastien, którego spotkał przelotnie kilka razy w Montepelier, Sangowie czy choćby dziedziczka Angeline. Dziewczyna już na pierwszy rzut oka odstawała od reszty rodziny. Trzeźwo i czujnie rozglądała się z pokładu łodzi. Zupełnie Tak jak oczekiwał od swoich ludzi Barthez. Gdyby urodziła się w innej części miasta byłaby Sangiem pełną gębą. Albo stała pośród moich najemników... A tak co, zmarnuje się. Pewno stary Sanguine wyda ją kiedyś za jakiegoś obleśnego starucha, żeby zbić polityczny kapitał. - nie miał wątpliwości co do tego co się wydarzy. Skinął na tragarzy, żeby zajęli się bagażami, z przerażeniem uznając, że i tak jest ich zbyt mało, aby poradzić sobie z całkowicie irracjonalną ilością cargo z jaką podróżowali Sanguine. Z trapu zdzedł ponury jak zawsze Bastien i jego dwóch towarzyszy, braci Grimm. To trio Barthez spotkał już kilkukrotnie w przeszłości w bardzo różnych okolicznościach. Wyczuł, że Bastien nie wyrażał chęci do rozmów, więc tylko szorstko przywitali się ściskając prawice. Grimmowie byli bardziej wylewni, ale zdążyli tylko wymienić kilka zdawkowych słów, nim z łodzi zszedł sam Abdel ze świtą. Bastien z bliźniakami ulotnili szybko o kilkanście kroków. Helweta spodziewał się kłopotów, po nienawykłym do podróży arystokracie. A mieszanka niepotrzebnej brawury, niewiedzy przyprawionej arogancją I co najgorsza władzą mogła być bardzo niebezpieczna. Skłonił się tylko niezbyt głeboko i przywitał dziedzica bardzo zdawkowo: - Witam w Toulonie wasza miłość... - aż prosiło się aby spytać jak przebiegła podróż, ale Alpejczyk, ani nie miał ochoty spoufalać się z dziedzicem, ani nie uznawał za stosowne powiedzieć coś więcej niepytany. Zresztą ludzie pokroju Abdela czy Leona, nie należeli do rozmówców z którymi mógł rozmawiać swobodnie i komfortowo, Choć Helweta potrafił zmieniać skóry jak rękawiczki i dogadać się z niemal każdym. Jeśli tylko chciał oczywiście... Wskazał dłonią kierunek w którym była wynajęta rezydencja. Ostatnio edytowane przez 8art : 27-11-2019 o 21:18. |
28-11-2019, 19:38 | #58 |
Reputacja: 1 | Terres Putain, Tulon - Witam w Toulonie wasza miłość... - powiedział Barthez Abdel nie zwrócił by uwagi na najemnika gdyby ten się nie odezwał pierwszy. Dopiero po tym poznał z kim ma do czynienia. Szczerze mówiąc spodziewał się kogoś wyglądającego inaczej, ale nie dał po sobie poznać zniesmaczenia strojem szefa jego ochrony. Zamiast tego uśmiechnął się przyjaźnie i skinął głową na znak przywitania. Nie dał jednakoż do ucałowania swego sygnetu z kilku powodów. Między innymi dlatego by nie dać możliwości oddania hołdu jaki mieli prawo okazać członkowie rodu Saguine jakiemuś zwykłemu przybłędzie - Helwecie. - Witam, monsieur Barthez. Wiele dobrego słyszałem o panu. Proszę, dać mi chwilę bym rozprostował nogi na stałym lądzie nim ruszymy dalej, chcę się przyzwyczaić do tego, że w końcu przestało bujać. - To mówiąc rozejrzał się ciekawie po portowej dzielnicy. Wszystko było tak fascynująco nowe i czekające na odkrycie. Kiedy mówiono o Toulonie jak o częściach ciała to czasami i z rzadka, Terres Putain było porównywane do przyrodzenia. Abdel wciągnął w nozdrza zapach tego miejsca, powoli ale głęboko. Faktycznie tak było. Zapach był przyjemnie znajomy. Ciepły i duszny za razem. Łącząc w sobie także przyjemną nadmorską wilgoć oraz... zapach rybich łusek, w symfonię zapachu który wprowadzał dziedzica w nader dobry nastrój tego wieczora. - Mam nadzieję, że tragarze nie zapomną o niczym ze statku... - dodał po chwili zamyślenia, potrzebował bowiem swojej pozłacanej toaletki jak nigdy by zaprezentować się godnie światu.
__________________ "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein Ostatnio edytowane przez Surelion : 28-11-2019 o 21:17. Powód: literówki |
28-11-2019, 21:19 | #59 |
Reputacja: 1 | Pokład Anabelle port Tulon |
29-11-2019, 21:31 | #60 |
Reputacja: 1 |
|