Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-11-2022, 22:54   #181
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Rogatki Perpignanu, noc 24 sierpnia 2595

Światła na niebie pojawiły się i zgasły. Znów. Oczekującemu na oczywistą odpowiedź sierżanta Pollaninowi czas dłużył się niemiłosiernie. Zdążył odejść na bok, załatwić potrzebę, wracając do wozu łyk jeszcze na otrzeźwienie, albo na uspokojenie zamiast wzburzenie. Łąk i lasów smród, blisko drapieżnik, nie usłyszeli, znaczy coś go wypłoszyło, że się do ludzi zbliżył.

Kiedy powrócił, jakiś trep pakował mu na wóz swoich parchów, bądź co bądź ludzi gminu i czynu, raczej. Się upewnił Yago, a znał już nieco miejscowe zwyczaje milicji, czy aby owi na takich wyglądają, a nie piratów. Zmierzył każdego surowym okiem.

- Nie tłuc się, - skarcił - panienka zasnęła, tak żeście celebracje odprawy wydłużyli, że chuja będzie z oglądania jupitera, a to było kluczowe. -zwracając się z niespodziewanie w kierunku sierżanta wyciągnął z pochwy swój lekko gięty na końcu pióra falchion i wycelował w pierś.

- Jak mi tu będziesz z rekwizycjami wyjeżdżał to nic nie dostaniesz! Jeszcze ci serce wydrę. Tych panów podwiozę, bom jest dobry obywatel, ale nie śmiej mi tu z podobnymi rewelacjami wyskakiwać, chyba, że mamy wojnę. - ochłonął chwilę. - Monttpelierr, dowie się jak utrudniacie przejazd jego domownikom, a i szpitalnik się zjawi z chwostem sprawdzić czyście czyści!

Odpuścił, skierował się do wozu. Upewnił się, że panienka zasnęła i że jej wygodnie w kolasce. Sam zajął miejsce na końcu za plecami wszystkich, zaś powozić nakazał jednemu z rezysty.

Chwile ujechali zagadał:

- A długo służycie, a na jaką placówkę wracacie, a skąd pochodzicie, a jakich sierżantów znacie? - ot tak niby od niechcenia, niewinne pytania z tyłu. Choć jeszcze niedawno był znudzony, to na wozie z nieznajomymi znów czujny, zwierz dziki.

Kilku odpowiedzi zdawkowych wysłuchawszy zarządził krótki postój, pannę wybudził, otrzeźwił, na rauszu pozostawiając, ale już wyspaną. Na szczęście na tyle przejętą, by przykryło to strach i inne niedogodności. Wyjaśnił, że mają eskortę, ale trzeba mieć się na baczności. Sam z karabinem się nie rozstawał, na łuk założył cięciwę. - Wsiądziemy na konie, ale będziemy poruszać się z nimi jak to długo możliwe. Wypytaj ich pani o to gdzie i po co jadą.

Anja była w doskonałym humorze, szczególnie kiedy dostała lekarstwo z piersiówki Swarnego. W siodle trzymała się pewniej niż jej dziki towarzysz, ujmowała dostojeństwem i urokiem, schodziła z posągu wprost w ramiona prostaczków. Miała ten dar ujmowania serc ludzkich, którego brakowało Pollaninowi. Na jej pytania mężczyźni odpowiadali szczerzej niż by chcieli, a Yago miał oręż w pogotowiu.

Yago już poniżej pleców ma omawiane wzgórze, jedzie prosto do miejsca zdarzenia. Jak rozumiem oni jadą obiąć posterunek w miejsce bliskie naszej destynacji. Wóz im oddam [ bo na co nam], ale nie konie, o których pisałem wcześniej.
Kolejna sprawa to czy to naprawdę żołnierze Rezysty, a jeśli tak to co powiedzą o zdarzeniach minionej nocy. [Czy znów mam testować?] jeśli nie to co o tym świadczy? Wtedy to inna gadka!!!!!
Niecierpliwie czekam feedbacku i jakie mam testy dodać? Dominacja/cunning/perception? Może Primal?

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-11-2022, 03:03   #182
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Sierżant z kapralem brnęli po kolana w wodzie, zanim niesiony przez nich ranny jeniec trafił na pokład łodzi motorowej straży wybrzeża Perpignanu.

Kiedy biały z Czarnego Lądu został zabezpieczony pod pokładem, Renton rozebrał się od pasa w górę, aby wykręcić wodę z munduru.

Kapral Wilder odlawszy się za burtę z rufy, po dokładnym wytarciu karabinu w noszoną za pazuchą tkaninę, siedział spokojnie i czyścił bagnetem paznokcie, ostrzem brzeszczotu wydłubując brudy.

Concombre zaś stał obok Jehana i nabijał czarną faję po czym niepewnie jej skosztowanie zaproponował Rentonowi, gdyż tamten pogrążony w zamyśleniu przyglądał mu się uporczywie, acz bezwiednie.

Mathieu w pierwszym odruchu chciał odmówić, bo lubił popalać w zasadzie tylko po czymś głębszym, lecz szybko ucieszył się, że nie musiał żałować decyzji. Tytoń smakował doskonale. Przyjemnie drażnił gardło słodkawym posmakiem o aromacie trudnego do uchwycenia źródła. Zioła czy fermentowane owoce, a może nawet odrobina kakao? Mieszanka dodawała lekkiej głębi mocnej nikotynie.

Wzrokiem spode łba, ciągnął jak po sznurku światła zbliżających się z warkotem komów. Najpierw strzepnął zieloną marynarkę letniego munduru, a potem założył i niespiesznie zapinał guziki pykając z wiszącej przy brodzie fajki.

- Jak sze ten port naszywa? - mówił ni to do plutonowego fauconich, ni Jehana przegryzając ustnik. - Ten ża Fryki, dzie rzondzo żbuntowane białe niewojniki? Wiesie?

Mrużył przy tym oko, kiedy nocna bryza suchym ciepłym podmuchem z lądu zawiewała mu dym pod powiekę.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-11-2022, 21:00   #183
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Wybrzeże Franki koło Narbony, wczesne godziny 24 sierpnia 2595

Stojąc w towarzystwie Wildera i Baudelaire za relingiem kutra, sierżant Renton przyglądał się uważnie rozsypanym po plaży harapom. Czarnoskórzy wojownicy, zamknięci w przemalowanych własnoręcznie pancerzach Dawnych Ludzi, trzymający w dłoniach antyczne szybkostrzelne kulomioty lub wzmocnione stalowymi oczkami smycze potężnych hien, przemierzali szybkim krokiem linię brzegową i wspinali się na klif pokrzykując do siebie chrapliwymi głosami. Objuczeni wiele ważącym ekwipunkiem, mimo jego ciężaru poruszali się gibko i sprawnie, dowodząc sierżantowi zarówno fizycznej krzepy jak i doświadczenia w pokonywaniu przeszkód terenowych. Ich mowa ciała, początkowo agresywna i spięta, uległa rozluźnieniu, kiedy kilku z nich zbiegło z urwiska meldując coś harapowi stojącemu przed pierwszym z zaparkowanych na plaży komów.

Załoganci kutrów nie świecili reflektorami prosto w oczy Afrykanów, toteż Renton nie dostrzegał w ciemnościach nocy wszystkich szczegółów, ale zachowanie zwiadowców jawnie dowodziło tego, że przedkładali swe wieści harapowi w randze Simby. Ten wysłuchawszy ich słów uniósł zaciśniętą w pięść rękę, rzucił kilka niezrozumiałych słów, a potem ruszył poprzez mokry piasek plaży w kierunku kołyszących się na falach kutrów.

- Chce do nas przypłynąć? - mruknął Wilder wsuwając bagnet z powrotem w pochwę i łapiąc obiema rękami za reling - Wpław? Sierżancie, chyba macie konkurenta w sportach ekstremalnych.

Harap i przywołany przez niego mężczyzna, który dotąd trzymał się przy pojazdach weszli w wodę po pas nic sobie nie robiąc z przemoczonego odzienia, ale potem stanęli w miejscu trzymając długie kształty kulomiotów horyzontalnie na wysokości piersi. Lepiej obramowani elektrycznym światłem, stali się znienacka dziwnie znajomi.

Jednym z mężczyzn był neolibijski magnat, Kuoro Wanadu, towarzysz podróży Rentona z Pradeshu i powiernik wiadomości Gauthiera dla Jeracqa. Nie wiedząc właściwie czemu, sierżant nie poczuł większego zdziwienia na widok zawodowego myśliwego i jakoby członka poselstwa neolibijskiego konsulatu. Połączone kreskami kropki zaczynały generować pewien niekompletny jeszcze obraz, ale mimo jego luk Renton przyjął za coś oczywistego, że Wanadu zjawił się na plaży opodal Narbony po tym jak skrzyżował swe ścieżki z sierżantem w Pradeshu i w pałacu Pięści.

Czas miał pokazać jaką prawdziwą rolę Lwy Trypolisu zaplanowały dla tego człowieka.

A potem sierżant przyjrzał się uważniej mężczyźnie w pancerzu harapa i poczuł się nieco zaskoczony. Zaskoczony, ale nie zdziwiony. Każdy instruktor Rezysty stacjonujący w Perpignanie znał dane wywiadowcze ruchu oporu na temat Neolibijczyków w tym mieście - i każdy wiedział, kim był Afrykanin nie mający w zwyczaju nosić hełmu, ale w wyrazie szacunku dla tradycji wciąż zasłaniający swoją twarz maską, splatający włosy w pęki dredów i słynący z niebywałego kunsztu we władaniu tak myśliwską włócznią jak i wyborowym karabinem muricańskiego pochodzenia.

- Ja pierdolę, to naprawdę on? - powiedział Concombre wyciągając z ust fajkę - Assegai?

Assegai - Zbrojmistrz Perpignanu, wielokrotny zdobywca pasów pięściarskich Bordenoir, pogromca hybrispańskich bojowników i dowódca ochrony konsulki Elani - zapalił przymocowaną do lufy karabinu latarkę i pomachał nią w stronę motorowych łodzi.

- Tak - potwierdził Renton uświadamiając sobie, że wcale nie jest widokiem legendarnego harapa zdziwiony wiedząc, o co właściwie szła tej nocy stawka - Kto inny mógłby poprowadzić takie polowanie?

- Wchodzę na pokład! - zawołał w starannie akcentowanej mowie Franków - Wyślicjie po nas łódkę?

- Jednak nie wpław - mruknął pod nosem Wilder nie próbując ukryć szyderczej nuty w swoim głosie.

- Mówią, że zabił jednym ciosem pięści białego, który dotknął brudną ręką jego karabinu - odparł sucho szyper, mimowolnie kładąc przy tym wolną dłoń na przykrywającym pocięte odłamkami szkła biodro opatrunku - Nie dziwne, że nie chce zalać broni wodą.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-11-2022, 04:28   #184
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




Po słowach Concombre, kapral Wilder zrobił aprobującą minę, co nie uszło uwadze Mathieu.

- Taak. - mruknął.

Dźwięk dosłyszalnego poirytowania wyszedł ciut bardziej przeciągle, aniżeli by wolał po fakcie, bo sierżant nie bardzo rwał się rozwijać temat mokrej broni. A bynajmniej wcale sztucerów z morskiego dna!

Brak odpowiedzi obu Bordenoir na pytanie o wolne miasto portowe byłych niewolników wziął za to czym było. Brak odpowiedzi. Kto wie, może to tylko legenda przywieziona zza morza, tak znajoma w Perpignanie jak w Trypolisie historia małego rycerza na białym koniu z pierogiem na głowie?

- Wyślijcie szalupę moniteur Concombre. - sierżant szybko przeszedł do sedna. - Znamy z Baudelaire osobiście drugiego myśliwego.

Patrząc jak pilot płynie miarowo bijąc wiosłami o masywy spienionych wodnych grzbietów, Renton pogwizdywał melodię, którą niosła bryza w akompaniamencie szumu fal i ich plusku o burtę niczym rytmicznego klaskania, a co cudzoziemcy na łódce musieli słuchać podpływając, czy tego chcieli, czy nie.

Kiedy dobijali do Niezatapialnej Renton rzucił słowem znad relingu jak kołem ratunkowym.

- Panie Wanadu, cóż za spodziewane spotkanie.

Po czym opuścił pomocną dłoń jak solidną linę ku afrykańskiemu arystokracie, aby z łatwością wspiął się na pokład.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-11-2022, 10:11   #185
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Wybrzeże Franki koło Narbony, wczesne godziny 24 sierpnia 2595

- Witaj sierżancie. Niepodziewane w rzeczy samej. - Kuoro uśmiechnął się przyjacielsko, ale także z satysfakcji, bo grymas na twarzy Assegai nie umknął jego uwadze. Harap musiał się poczuć urażony, że to nie jego, a właśnie neolibijczyka witano na pokładzie łodzi jako pierwszego. Oczywiście Kuoro nie miał zamiaru zaogniać sytuacji, nieświadomie stworzonej przez sierżanta, który pomimo swojego pochodzenia niec nie wiedział o swoich korzeniach. Dlatego odwrócił sie do harapa spokojnie mówiąc w Yourubie:

- Emi ko mọ boya o mọ ara rẹ, ṣugbọn eyi ni Sajenti Renton lati koju, ma ṣe jẹ ki awọ ara rẹ tan ọ. Òrúnmìla ló funfun ju albino lọ. - po czym dodał już w France i nie czekając na reakcję wojownika delikatnie wypychnął go przed siebie aby mógł uścisnąć prawicę z czekającym na pokładzie olbrzymem: - Poznajcie się: Sierżant Renton z Rezysty. Simba Assegai, zbrojmistrz Perpignanu, przywódca Szesnastu!

Weszli na pokład, jak nakazywała tradycja nie przymując żadnej pomocy, która zostałaby odebrana jako brak szacunku i oczywista obraza. Harap agresywnie rozglądał się po pokładzie zbryzganym krwią, a załoganci kutra przezornie unikali jego wzroku. Wanadu jednak czuł się bardziej spokojnie. Domyślał się, że łódź została ostrzelana zapewnie z wybrzeża, bo ludzie Assegai donosili o znalezionych łuskach. Ostrzał musiał być całkiem skuteczny, śądząc po śladach krwi, ale też domniemywał, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Ludzie Simby przeczesali już wybrzeże, i raczej nie groziło im, przynajmniej z tamtej strony żadne niebezpieczeństwo. Neolibijczyk widział wściekłość jaka narastała w zbrojmistrzu, że został wyprzedzony przez wrony w polowaniu.

Kuoro spytał szybko:

- Co tu się stało?

Ktoś z załogi zaczął szybko i dośc nieskładnie opowiadać o ataku na łódź i wyczynie Rentona. Wanadu nie mógł nie odpuścić takiej okazji, do udobruchania Assegai:

- Olọrun ajákọ ṣe ojúrere wa! Ola Lviv ni igbala Assegai. O jẹ ẹjẹ Afirika ti o gba awọn talaka wọnyi la lọwọ iku ti ko ṣeeṣe. Ronu boya Renton yẹ fun Akacz, ẹniti o fi ọwọ ara rẹ gba lati ọwọ ọta.

- Macie rannych? - spytał na koniec.
- Nie wiem czy się znacie, ale to jest sierżant Renton z rezysty i niech nie zwiedzie cię jego kolor skóry. Jest wroną bielszą niźli albinos.

- Bóg szakal nam sprzyja! Honor Lwów został uratowany Assegai. To afrykańska krew ocaliła tych biedaków przed niechybną śmiercią. Rozważ czy Renton nie zasłużył na Akacza, którego wyrwał własnymi rękoma z łap wroga.

Zakładam, że Wanadu jeszcze nie dostrzegł Jehana.

 

Ostatnio edytowane przez 8art : 14-11-2022 o 14:27. Powód: dodalem jedno zdanie o bogu-szakalu w wypowiedzi Kuoro
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-11-2022, 05:42   #186
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Lazurowe Wybrzeże, nieopodal Narbony
24 sierpnia 2595


Jeniec odniesiony na pokład, trzymany pod strażą. Jego dobytek przeniesiony z klifu przez Jehana, czujnie i czule trzymającego rzeczy przy piersi niczym noworodka. Pierwsze ryczące plamy komów i wymiany w yorubie w oddali. Pozostało tylko czekać na bliskie spotkanie trzeciego stopnia z harapami, którym wcale nie było spieszno dotrzeć do podnóż klifu, gdzie na morskiej tafli bujały się perpignańskie kutry. Jehan czekał tak cierpliwie, jak tylko potrafił, siedząc na deskach pokładu oparty o chłodną ścianę sterówki, dziobiąc tylko irytującą nitkę u rękawa, która wyrwała się i odstawała koląco od dzierganego odzienia.

Pytanie sierżanta wpuścił jednym uchem, a wypuścił drugim, wzruszając tylko ramionami, bardziej zaabsorbowany dumaniem nad innymi rzeczami. Ostatnie takie rewelacje, o zrzuceniu afrykańskiego jarzma, słyszał splecione z Tunisem, ale nie pokładał w nich za wiele wiary. Plotki o niewolniczych rewoltach co i rusz przybywały do Perpignanu - jak nie Tunis, to Konstantyna; jak nie Konstantyna, to Algier; jak nie Algier... I tak dalej. Baudelaire nie łudził się, że te wywalczone chwile wolności były tak ulotne, jak wiosenny śnieg. Barbarzyński proceder niewolnictwa wzbudzał w nim odrazę, jakżeby nie mógł - uczynienie z kogoś swojej własności było kardynalnym grzechem w skromnym zestawie przykazań Jehana, ale nie łudził się by to status quo miało ulec zmianie. Wolny port w Afryce zarządzany przez byłych niewolników? Dobre sobie. Dla Baudelaire'a to było tak wiarygodne, jak rzekome plany Hybrispanów, by wysadzić w powietrze Przesmyk Gibraltarski i tym samym wskrzesić umierające Morze Śródziemne.

Z zadumy i skubania rękawa wyrwało go dopiero poruszenie na brzegu oraz dwie sylwetki Afrykanów oddelegowanych do dyplomacji. Poruszył się i Jehan, wyginając ciało i spoglądając nad relingiem niczym czający się do skoku kot, ciekaw kto zacz. I aż zaparło mu dech w piersiach, gdy Concombre słowami potwierdził, że Baudelaire jednak nie nawdychał się na klifie petrolowych oparów.

"Kolejna, kurwa, legenda," Bordenoir zaśmiał się w duchu.

Zaiste dziwne bywały koleje losu, bo oto w przeciągu dwóch dni zaledwie Jehan widział na bliską odległość czwartą już osobę urastającą do legendarnej rangi. Zielone oczy aż rozszerzyły się w zaskoczeniu i tylko cud sprawił, że chłopak zapanował nad szczęką, nie pozwalając jej opaść. Gauthier, Veracq, Lefebvre, teraz Assegai - kogo jeszcze zepchnie w jego stronę los? Tego Jehan nie wiedział i nawet nie myślał o tym. Jednego był jednak pewien - Zbrojmistrz Perpignanu był zdecydowanie najprzystojniejszą legendą, jaką widział. Baudelaire pozwolił sobie na chwilę otwartego podziwiania Assegaia, reflektując się dopiero wtedy, gdy zarejestrował jego towarzysza.

Zaskakujący był fakt, jak mało zaskakująca była tutaj obecność Wanadu. Jehan zmarszczył na chwilę brwi, ale głębszą analizę tejże myśli zostawił sobie na później. Wpierw eskorta konsulatu po audiencji, teraz towarzystwo Zbrojmistrza - Bordenoir poczuł ukłucie podejrzliwości, kim tak naprawdę był Kuoro Wanadu. I po co tak naprawdę pojechał wtedy do Pradesu. Oraz, co ważniejsze, na czyje polecenie. Elani? Trypolisu? Jehan westchnął. Lista tajemnic do odkrycia i zagadek do rozwikłania puchła w zastraszającym tempie. Podniósł się ze swojego miejsca, wygładzając ubranie i ściągając kaptur z głowy. Tak znamienitych gości wypadało powitać z należytą dozą kultury oraz szacunku. Co też uczynił, przybierając wyrobiony przez lata, neutralnie uprzejmy uśmiech i splatając dłonie za plecami, wyprostowany niczym struna.

- Ti o dara aṣalẹ, oluwa Wanadu, oluwa Assegai - Jehan skłonił się nawet przy powitaniu. Głębiej przy tym drugim imieniu, rzecz jasna.

Zdanie raportu zostawił żołnierzom. Był poza łańcuchem jakiegokolwiek dowodzenia, natrętnym cywilem, i nie zamierzał wpychać się między zbrojnych trzech frakcji.

Poza tym, lubił pozostawać w cieniu.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-11-2022, 04:46   #187
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




Renton spokojnie obserwował zachowanie Neolibijczyków.

Agresywna mowa ciała Zbrojmistrza Perpignanu, o którym słyszał niejedno, intrygowała sierżanta. Inaczej wyobrażał sobie żywe legendy. Przede wszystkim zachowanie Afrykanina sugerowało, że nie potrafił panować nad emocjami, co czyniło go niewiele tylko bardziej cywilizowanym od dzikich barbarzyńców Pollenu i przy nim Yago Swarny wypadał dużo lepiej.
Nadmierna pewność siebie była słabością, a okazywana pogarda w gestach i spojrzeniu, umniejszała autorytet zamiast go wspierać.

Sierżant widział w swoim życiu wielu żołnierzy, wojowników, dowódców i liderów. Assegai zdawał się należeć do tych, którzy szacunek wymuszali strachem zamiast go otrzymywać naturalnie w zamian za darmo. Za taką kadrą oficerską podwładni nie skakali w ogień, a jedynie ślepym rozkazem. Choć nie zamierzał dać po sobie poznać, czuł że pierwsze wrażenie głęboko odciśnie piętno w postrzeganiu słynnego Assegai. Czasem lepiej, dla żywych legend, aby pośmiertnie stawały się nieśmiertelnym mitem niż rozbitym o kant przyziemności kruchym śmiertelnikiem.

Szacunek jednak należało oddać randze i autorytetowi wojownika, jakkolwiek prywatne miał sierżant refleksje. Z tego powodu nie drgnął ani jeden pogardliwy mięsień na twarzy czarnoskórego olbrzyma.

Z rozmowy w yorubie zrozumiał tylko pojedyncze słowa. Wanadu mówił zbyt szybko do pobratymcy.

- Macie rannych? - spytał Kuro na koniec zwracając się do reszty w mowie Franków.

- Mamy dwóch zabitych. - odpowiedział rzeczowo Neolibijczykowi.

Przemilczał swoje obrażenia. Popatrzenia nóg dokuczały, lecz przecież mogło być o wiele gorzej.

- I jednego rannego jeńca Rezysty. Wzięliśmy go do niewoli po walce. Transportujemy teraz bezzwłocznie do Perpignanu na przesłuchanie. Póki jeszcze żyje. Miał przed atakiem obcięty język. Chciał odebrać sobie życie. Jest nadal w szoku. - wyjaśnił krótko i spokojnie bez zmrużenia okiem jakby komunikował oczywistości, że każdy dzień zaczyna się wschodem słońca.

 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 20-11-2022 o 04:53.
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-11-2022, 23:28   #188
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację

Wybrzeże Franki koło Narbony, wczesne godziny 24 sierpnia 2595

Assegai wspiął się na pokład kutra z pomocą zwisajacej z relingu linki, nawet nie zaszczycając spojrzeniem wysuniętych w jego stronę dłoni. Nie tak rosły i wysoki jak sierżant Renton, bynajmniej nie był ułomkiem, toteż spoglądający w stronę obu mężczyzn Jehan nie mógł się powstrzymać przed wrażeniem, że widzi stojące naprzeciwko siebie czarną panterę i czarnego niedźwiedzia.

Dwa drapieżniki o odmiennych odruchach, ale obydwa śmiertelnie niebezpieczne po sprowokowaniu.

Kiedy Kuoro Wanadu wyrósł u boku rozglądającego się po pokładzie harapa i zasypał go gradem słów wypowiadanych w afrykańskiej mowie, Baudelaire nadstawił jeszcze chciwiej ucha, obiecując sobie solennie w myślach, że przy najbliższej okazji poprawi swoją znajomość yoruby. Przy obracaniu się w towarzystwie tak znacznych Afrykanów brak wprawy w posługiwaniu się ich mową zaczynał Jehanowi doskwierać niczym tkwiący w bucie kawałek wulkanicznego żwiru.

Assegai nie odpowiedział słowem na uprzejme powitanie Jehana, ale młodzieniec dostrzegł przelotny błysk w jego oczach będący zapewne wyrazem niechętnego uznania i aprobaty dla lingwistycznych talentów młodego Bordenoir.

Concombre zaczął opowiadać w nieco niedokładny sposób o szczegółach zasadzki na klifie, budząc tym wywodem wyraźną ciekawość neolibijskiego myśliwego i zniecierpliwienie harapa. Kiedy szyper skończył, Wanadu znów coś powiedział, a wytężający słuch Jehan wyłapał w jego słowach zwroty takie jak „sierżant, honor, krew, zasługa” - co wydawało się przydawać tej wypowiedzi ogromnie pozytywnego wydźwięku.

- On a sanra, okunrin dudu ti ko tọ si pẹlu ẹjẹ funfun ti ko si si ọpa ẹhin - odparł natychmiast Assegai odwracając głowę w stronę Rentona i po raz pierwszy poświęcając mu nieco więcej uwagi - O jẹ iyalẹnu pe ko rì. A gbọ́dọ̀ gbá a mú ká sì fi òkúta ọ̀fọ̀ gbá awọ ara rẹ̀ ká lè ro bo- òkùnkùn ṣe jinlẹ̀ tó.

Harap mówił bardzo szybko i z ciężkim akcentem, toteż w przeciwieństwie do wcześniejszego wywodu Kuoro teraz Jehan zrozumiał zaledwie kilka prostych słów takich jak „cud, musimy, skóra, czerń”.

Czasami jednak nawet szczątkowa znajomość języka wystarczała, by móc z dużym prawdopodobieństwem trafności zrozumieć sens zdań i wszystko wskazywało na to, że zarówno Assegai jak i Wanadu pozostawali pod ogromnym wrażeniem postawy sierżanta Rentona.

- Kto zginął? - zapytał Neolibijczyk przechodząc na mowę Franków i spoglądając uważnie w stronę przestrzelonych okien sterówki.

- Fauconi, który własnym ciałem zasłonił kapitana Concombre - oznajmił Renton nie widząc niczego zdrożnego w wywołaniu u szypra uczucia dumy z ostatnich chwil młodego załoganta - Oraz gość pałacu, czerwonokrzyżowiec.

- Famularz Draz? - Kuoro Wanadu nie zdołał ukryć zaskoczenia, najwyraźniej wciąż mając w pamięci niedawny wspólny posiłek w sali jadalni regenckiego pałacu - Jak to się stało?

- Jeniec - Assegai uniósł władczym gestem rękę - Gdzie jest ten jeniec? Chcę go zobaczyć.

- Za sterówką - powiedział sierżant Rezysty - Jest w dość kiepskim stanie na swoje własne życzenie, ale dobra wiadomość jest taka, że daleko nie ucieknie. Proszę za mną.

Pozwalając sobie na przebłysk czarnego humoru w uwadze o uciekaniu więźnia Tulończyk nie pomyślał jak szybko przekona się o prawdziwości swojego twierdzenia. Spętany, a przede wszystkim ciężko okaleczony strzelec z klifu nie miał prawa zmienić swojej pozycji, a mimo to na widok wyłaniających się zza sterówki trzech czarnoskórych postaci jego wychudłym ciałem szarpnął spazm tak silny, że przez ułamek chwili sierżant spodziewał się, iż więzi skrytobójcy pękną umożliwiając mu skok za burtę kutra.

Zrodzony z niewyobrażalnej paniki zryw mięśni musiał się łączyć z równie niewyobrażalnym bólem, pod wpływem którego jeniec niemal natychmiast stracił przytomność. Assegai stanął nad nim w rozkroku przyglądając się przez chwilę nieruchomej postaci, potem zaś schylił się i złapawszy nieprzytomnego człowieka za bark odwrócił go w bok zauważając ciemnoczerwony kształt dziwnego tatuażu.

Kuoro Wanadu wciągnął oddech przez zęby wydając z siebie cichy świst i przybierając zmartwiony wyraz twarzy, który w opinii Jehana byl autentycznie szczery. Assegai warknął coś niezrozumiale pod nosem kładąc wolną dłoń na pochwie swojego myśliwskiego noża.

I dla Jehana i dla sierżanta Rentona stało się w jednej chwili jasne, że obaj Afrykanie doskonale wiedzieli, czym ów tajemniczy kolorowy tatuaż był. Albo co oznaczał.

- Zabieramy tego człowieka ze sobą - powiedział harap puszczając bark wciąż nieprzytomnego jeńca - Przenieście to ścierwo do szalupy.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-11-2022, 13:00   #189
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




Renton stał u wezgłowia jeńca i położył ciężką a wielką dłoń jak ręka Goliata, pewnego nienaturalnie olbrzymiego aberranta z dorzecza Rhône, na ramieniu rannego dociskając go tam gdzie leżał na prowizorycznym łożu polowym.

Sierżant osiągnął w zasadzie wszystko i więcej niż planował jadąc rowerem do portu. Rozkazy dane wypełnił i spokojnie mógłby wrócić aby zdać raport kapitanowi. Jednak reakcja białego Afrykanina na widok Neolibijczyków potwierdzała wcześniejsze przypuszczenia. Nie będzie zresztą jakiś obcy Harap na występach gościnnych pomiatał synami Franki!


- Nie. - rzekł w końcu krótko swoim tubalnym barytonem w rutynowym tonie warczenia żołnierskich rozkazów.

Patrzył na poranione szrapnelami i kulami bezwładne ciało śmiertelnego wroga.

- To jest ciężko ranny więzień regenta Veracqa. Płynie prosto do pałacu pod strażą Rezysty i Bordenoir. Niezatapialna opłaciła krwią zdobycz z klifu. To nie jest wasza zdobycz. Spóźniliście się. - stwierdził fakty.

Podniósł spojrzenie i patrzył beznamiętnie w oczy Assegai.

- Miejsca starczy wszystkim. Płyńcie z nami jeśli taka wasza wola. Będzie szybciej niż lądem.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-11-2022, 21:29   #190
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Wybrzeże Franki koło Narbony, wczesne godziny 24 sierpnia 2595

O ile słowa Assegai doprowadziły Kuoro do stresującego przełknięcia śliny, to riposta Rentona spowodowała, że Neolibijczykowi stanęły włosy dęba. Tutaj musiała polecieć krew i Wanadu nie miał wątpliwości, że z pokład kutra zaściele jeszcze jedna postać i instynkt podpowiadał mu, że będzie to ciało sierżanta. Nim ktokolwiek zdążył zareagować Wanadu wepchnął się brutalnie między obu wojowników wrzeszcząć głośno:

- Pax! Nie trzeba więcej krwi! Sierżancie Renton do rzyci z tym kto go upolował! Stanowczo w imieniu konsulatu Trypolisu informuje, że niewolnik jest bezsprzecznie własnością obywatela Trypolisu i fakt, że znajduje się na pokładzie Niezatapialnego, nie czyni zeń człowieka wolnego, ani nawet więźnia Veraqua, a dodawszy do tego, że pokład łodzi stanowi eksterytorialny obszar Perpignanu, respektującego układy handlowe i polityczne z Trypolisem, powoduje, że jeśli nie chcecie wywołać dyplomatycznego kryzysu, zbieg powinien trafić niezwłocznie pod jurysdykcję konsulki Elani... ALE! - Wanadu wziął głęboki wdech kątem oka obserwując jak grymas zadowolenia z twarzy Assegai znika z każdym kolejnym słowem wypowiadanym przez Neolibijczyka:

- ALE, niewolnik z całą pewnością nie przeżyje podróży do Perpignanu w komie. Jako medyk oceniam jego stan jako bardzo ciężki. Właściwie nie jestem pewnien czy przeżyje na pokładzie łodzi, ale drogą morską przynajmniej są jakieś szanse. Assegai, jeśli konsul Elani i Anubianie chcą mieć jakikolwiek użytek z jeńca, a nie z trupa, to musi on pozostać na pokładzie łodzi do momentu powrotu do miasta. Zostanę na łodzi i postaram się go utrzymać żywego, aby mógł zostać skazany w majestacie prawa po powrocie do Perpignanu.
 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172