Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-12-2022, 16:52   #211
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Otwarte morze w pobliżu porzuconego parowca, przedświt 24 sierpnia 2595

Assegai odwrócił głowę w stronę Wanadu, kiwnął mu głową w wyrazie aprobaty dla zdecydowanej reakcji Neolibijczyka, chociaż Renton był pewien, że harap poczuje się zirytowany odmową kompana w temacie eskorty więźnia. Takie zachowanie Zbrojmistrza wydawało się sugerować, że Kuoro Wanadu był znacznie ważniejszym trybem w maszynerii neolibijskiej dyplomacji niż on sam demonstrował swoim powściągliwym zachowaniem.

- Mbeppo, fun ilu nipa ọkọ oju omi yii, beere lọwọ wọn fun iranlọwọ. Eyi ni awọn ipoidojuko. Iwọ yoo rin pẹlu ẹlẹwọn.

Assegai wyrzucił z ust serię zlewających się ze sobą słów w jorubie, gestykulując jedną ręką w kierunku harapa objuczonego ciężkim radiem. Twarz plemiennego wojownika ukryta była pod maską, toteż sierżant Renton nie mógł widzieć wyrazu jego twarzy, ale mowa ciała mężczyzny doskonale zdradzała jego niezadowolenie z otrzymanych rozkazów. A natychmiastowe zdjęcie z ramienia radia i włączenie urządzenia jawnie dowodziły jednoczesnego bezwzględnego posłuszeństwa względem Zbrojmistrza.

- Mbeppo wyśle do miasta ostrzeżenie i wezwie dodatkowe łodzie, a potem popłynie z więźniem i twoim żołnierzem, sierżancie - oznajmił Assegai - My zabierzemy dwa kutry oraz tylu marynarzy z trzeciego, ile można zluzować i wejdziemy na Mufasę. Nie ma po co tracić czasu, bierzmy się do roboty.

Myślę, że nie ma co odwlekać w czasie tej spektakularnej akcji. Napiszę osobno posta w komentarzach z kilkoma ważnymi sugestiami, abyście mogli przygotować jakiś PLAN, chociaż oczami wyobraźni widzę już (oraz wszyscy fauconi) jak Renton rzuca się z kutra do morza, dociera wpław do parowca i wspina się w górę po jego burcie z akaczem w zębach.

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-12-2022, 21:31   #212
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Trakt na wschód od Perpignanu, wczesne godziny 24 sierpnia 2595

Czujność frankońskiego grasanta zbiła z tropu Swarnego, który uważał się za biegłego w sztuce leśnych podchodów. Pollanin odniósł wrażenie jakoby znów się w swej pewności, butności zagalopował. Zapędził się w sobie samym w swej przemianie w tubylca. Nad to mu gorąc do głowy uderzał. Zważył wzrokiem postać Basiana. Dobrze to czy źle, że bystrzaka wybrał?

Przysiadł, kryjąc się za rozłożystymi korzeniami. Widok liczącej koło ośmiu osób grupy zmieszał go jeszcze bardziej niż własna niefrasobliwość, zaś fakt, że płacz niemowlęcia mógł być zaiste tym czym się manifestował, nie zaś śpiewem syreny zbił fantazje Yago do gęstego błota.

Czmychający w cieniach zdawali się nie zauważyć łowców, co dawało dwóm myśliwym przewagę. Swarny nie zamierzał łatwo wypuszczać raz osaczonej zwierzyny, a ludzie owi, jeśli nimi byli, ocenił: raczej uciekali, byli tresowani by być zwierzyną.

- Nie wyglądali na miejscowych, a przemytnicy nie zabieraliby dzieci. - upewnił się opinii Franka - Pójdziemy tropem. Może uda się ich podejść fortelem, kiedy się zbliżymy. Wybadać co za jedni. Te race wcześniej i to teraz. Co myślisz? Pójdziesz pierwszy boś udowodnił żeś bieglejszy w podchodach. Weź łuk. - wybrał dla siebie dubeltówkę, kierując się głupim sentymentem do broni palnej otrzymanej od Sanglierki.

Wciągnął w długi, wydatny, prosty nos zapach igliwia i kamfory, gleby i grzybów, doszukiwał się zapachu krwi, smaku iskrzyka. Niespodziewanie poczuł przemożny głód. Ruszyli ostrożnie.

Swarny chce sprawdzić trop i ocenić ilość, kondycję i wyposażenie czmychaczy. Jeśli się da to w dość krótkim czasie dogonić grupę.

 
Nanatar jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-12-2022, 14:48   #213
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Trakt na wschód od Perpignanu, wczesne godziny 24 sierpnia 2595

Szaser spojrzał na wyciągnięty w jego stronę łuk Polanina, pokręcił przecząco głową dając jasno do zrozumienia, że albo nie jest bronią zainteresowany albo wręcz nie potrafi się nią posługiwać. Yago skarcił samego siebie w myślach pojmując, że nawykli do samopałów Frankowie w przeważającej większości nie radzili sobie z prymitywnym orężem należącym do uzbrojenia wschodnich klanytów.

Ruszyli poprzez rozgwieżdżoną noc niczym dwa duchy, tym razem wiedząc już doskonale, w którą podążać stronę i czyim tropem. Nie mieli przy sobie latarni ani łuczyw, te zresztą od razu zdradziłyby tajemniczym wędrowcom pozycję ich tropicieli - zamiast tego Swarny przyklęknął pomiędzy drzewami i przymknąwszy oczy zaczął wodzić palcami po ziemi badając kształt i głębokość odciśniętych w miękkim gruncie śladów. Duże i mniejsze, głębokie i płytkie. Pozbawiony wsparcia najważniejszego zmysłu, Polanin nie potrafił jednoznacznie określić liczebności uciekającej w stronę północy grupy, ale badając tropy dotykiem utwierdził się w przeświadczeniu, że w jej skład wchodzili mężczyźni i kobiety, dorośli i dzieci.

- To dziwne - mruknął ledwie słyszalnie szaser - Nie mam pojęcia, kto mógłby się tędy przekradać, na dodatek w takim kierunku. Rodzinny klan wygnańców, może jakiś ścigany listem przestępca oraz jego najbliżsi? Albo ktoś, kto padł ofiarą rodowej zemsty. Z tamtymi flarami to ma nic wspólnego, bo co niby miałoby mieć?

- Co tam jest, w tym kierunku? - spytał Polanin - Bezdroża?

- Trochę farm, chyba nic więcej. Pastwiska jehammedan z Perpignanu, takie najbardziej wysunięte na pogranicze. A potem już tylko bezdroża, albo w stronę La Route albo bardziej na zachód w stronę enklawy Krzyża w Queribusie.

Bastian uniósł się lekko na piętach, wysunął głowę zza poskręcanego pnia starego świerku. Cienie oddalonych o ponad sto metrów nieznajomych zapadły się w kolejnym zagajniku wyznaczającym granicę sąsiadujących ze sobą łąk o wysokich po pas trawach.

- Zniknęli - szepnął niemal bezgłośnie Frank dotykając jednocześnie palcami ramienia Yago - Jak długo chcesz ich śledzić? Będziemy szli, aż coś się wydarzy czy zamierzasz nadepnąć im na odcisk? Coraz bardziej oddalamy się od szlaku, jeszcze nas wciągną w zasadzkę, bo w każdej chwili mogą się zorientować, że ktoś za nimi idzie. W tej ćmicy nie widać czy są uzbrojeni, w ogóle nic nie widać. Co robimy?
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-12-2022, 15:45   #214
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Otwarte morze w pobliżu porzuconego parowca, przedświt 24 sierpnia 2595

Wanadu ani myślał wtrącać się w rozkaz Assegai, chyba, że Zbrojmistrz miałby coś przeciwko udziałowi Neolibijczyka w rekonesansie na pokład Mufasy. Spokojnie szykował się do zwiadu, przeglądając medyczny kufer martwego szpitalnika i podbierając z niego sprzęt, który mógł się przydać w razie niespodziewanych komplikacji.

Obserwował jednak kątem oka reakcję Fauconich. Spodziewał się, że miejscowi, niechętnie, acz niechętnie ulegną ostremu tonowi Simby. Jedyną osobą, któa mogła zaoponować był sierżant, ale ten chyba nie miał ku temu specjalnych powodów. Wszak każda dodatkowa osoba w grupie abordażowej oznaczała większe bezpieczeństwo wszystkich, wliczjąc w to samego Rentona. Chyba że czarna wrona bardziej niż wycieczką na pokład frachtowca Elani, przejmował się losem zbiega, którego schwytał po brawurowej akcji. Wszak los niewolnika nie był pewny w rękach harapów. Mógł zostać przekazany bezpośrednio konsulatowi, czemu tak stanowczo oponował sierżant, a po drugie, bez medyka los jeńca stawał się bardziej ryzykowny. Cóż i w jednej i w drugiej kwesti miał zdecydować Anubis.
 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-12-2022, 17:42   #215
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


- Pośpiech jest wskazany przy łapaniu pszczół. - odrzekł tubalnym głosem sierżant w duchu poirytowany zmiennym jak kapryśna kobieta Zbrojmistrzem. - Mufasa jak mucha w melasie nigdzie się nie wybiera. Spieszy się tylko transport rannego jeńca.

Spojrzał na Concombre.

- Moniteur, słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzał. Widzę, że jesteście zbyt ranni, aby niepotrzebnie tutaj ryzykować. Popłyniecie z Niezatapialną, a w porcie upewnicie się, że Kashka przyjęła transmisje radiową, zwłaszcza, gdy się mijać z posiłkami nie będziecie w drodze. W pałacu z kapralem Wilderem złożycie raport. Jeńca oddacie pałacowym Diabłom, niech go nadworny cyrulyk leczy, bo więzień ma przeżyć do przesłuchania.

Przeniósł wzrok na bujające się falach obok pozostałe dwie łodzie i podniósł rękę podchodząc bliżej relingu burty.

- Zostajecie tutaj w odwodzie! - krzyknął do najbliższego szypra z Krakena nawiazując z nim kontakt wzrokowy. - Idziemy na rekonesans Mufasy! Czekacie na nasz sygnał do abordażu! Posiłki w drodze! A wy - polecił drugiemu z Bordeloise - płyniecie z Niezatapialną do portu!

Upewniwszy się, że Bordenoir przyjęli plan do wiadomości podszedł do sterówki.

- Podpłyń bliżej parowca. - ponaglił fauconiego tonem nie zostawiającym miejsca na opcję sprzeciwu. - Niech szykuje się do inspekcji Mufasy ze mną i Assegai kto jeszcze chce. Dwóch ludzi wystarczy.

Sam był już gotowy do kolejnej kąpieli.
Tym razem ze zdobycznym akaczem.

Nadzieje miał skrytą, że biały niewolnik przeżyje do przesłuchania. Potem Renton byłby pierwszym do rozprucia trzewi jeszcze za życia skurczysyna. Od dziury w dupie po mostek, żeby wysypanymi patrochami nakarmić zielone kraby. A resztą truchła głodne rekiny.




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 18-12-2022 o 22:20.
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-12-2022, 22:30   #216
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Trakt na wschód od Perpignanu, wczesne godziny 24 sierpnia 2595

Dziki wojownik odnalazł w pościgu spokój. Wszystko czego tak mu brakowało popijając szociki ze szlachcianką. Nie okazując emocji, ni mięśniem, ni grymasem, ruszył stanowczo do przodu.

- Szkoda, że krzesiwa nie mamy, strzałę ognia byśmy posłali. Pozostań w cieniu, w razie problemów powrócisz do panienki i kamratów i zdasz im relację.

Yago wysforował naprzód, obchodząc grupę od zachodu, ale mniej już zważając na pozory, niepokój ściganych mógł stać się jego sprzymierzeńcem, prędko wyszukał odpowiednie miejsce konfrontacji, zapewniające w razie problemów jako taką kryjówkę. Niech by i ziemia się zatrzęsła, nie mógł odmówić sobie szarady.

Będąc odpowiednio blisko odbezpieczył zamek dubeltówki i grał strzelca bardziej polegając na przekonaniu do wiążących broń zaklęć pijanej panienki Durmont, niż własnych umiejętnościach. Wszystko to tylko wszak rekwizyty i przebranie, słowa dramatu najważniejsze, w Pollenie uwielbiano dramatyczne historie, to wsiąkało w kości, syciło krew szaleństwem i heroizmem.

- Stój, Halt, Arrêter, կանգ առնել! - bez wyrazu żadnego, przez co oczywistym się jawiło. - Jesteście na ziemiach Anji Corbeau. zachowajcie spokój to może zachowacie i głowy. - pozostał przy Frankińskim. Grając pewnego strzelca wziął na cel kobiety i dzieci. - Kto dowodzi? - Swarny nie ograniczał się do słów dramatu, czy choćby dykcji, ale wyrażał się całym sobą biorąc wychodnie skalne i stare buki za scenograficzny płaszcz.

Jakiś diablik postawił go na skałce ciętego w poły światłem wyszłego zza chmur księżyca, niczym lokalnego bożka wojny.

Yago w istocie może wygladać groźnie: Z dubeltówką gotową do strzału, łukiem przy boku, kołczanem, mieczem w skórzanej zbroi z naramiennikiem
Muszę zdać się na Frankijski, ten wydaje się naturalny w tych okolicznościach. Zresztą afrykańskiego pewnie nie zna.

Wejście Yago ma wywrzeć odpowiednie wrażenie. Że nie jest rządowy, że jest zbójem i zamierza rozmawiać z pozycji siły, a w istocie i oszustwa.
Anjia Corbeau, to wymyślona lokalna przywódczyni przemytników.
Jak nie zaczną strzelać to przejdziemy do dalszych negocjacji, oczywiście opartych na oszustwie i zastraszaniu. Wszystko opiszę.



Jak trzeba jakieś rzuty to daj znać. Dodam. Reszta jw.

 
Nanatar jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-12-2022, 05:01   #217
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Lazurowe Wybrzeże, nieopodal Narbony
24 sierpnia 2595


Statek-widmo nie zyskał przy bliższym spotkaniu. Jehan trwał przy burcie podczas opływania potężnego frachtowca, w skupieniu ślizgając zielonym spojrzeniem po czym tylko się dało, z palcami szponiasto wczepionymi w metalowo-drewniany element konstrukcji "Niezatapialnej". Jednym uchem wychwytywał słowa wyrzucane znajomymi tonami, kątem oka złowił spojrzenie Rentona rzucone w jego kierunku, ale wszystko to bladło chwilowo, zestawione z osławionym "Mufasą". Osławionym i opuszczonym.

Ich własny okręt zatrzymał się w końcu, silnik zamarł na parę chwil potrzebnych do organizacji abordażu. Wypatrzony brak szalup zaintrygował Jehana na moment, ale spojrzenie prędko zjechało w dół, za burtę i na czarną taflę. Oczyma wyobraźni Baudelaire widział tam plamę petrolu rozlewającą się i rozbijającą o podbrzusze "Niezatapialnej", gotową pożreć ich płomieniami w każdej chwili. Wszystkie instynkty Jehana krzyczały i płonęły równie żywo, co płomienie pod tyłkiem Rentona pod klifem i chłopak nie do końca zdołał ukryć nerwową inspekcję widnokręgu wokół, rozjaśnionego pierwszymi snopami jutrzenki. Spojrzenie nieco na dłużej osiadło na kierunku w stronę samego Perpignanu.

Jedna zagadka rozwiązana, teoria sprawdzona i udowodniona. Cóż z tego, jak odkrycie tylko przyniosło więcej pytań? Jehan tkwiący na metaforycznym rozwidleniu nie dał się jednak pochłonąć niemocy decyzyjnej, odsuwając od burty i przesuwając w stronę Rentona. Nie mógł sobie odmówić postawienia stóp na osławionym "Mufasie". Poza tym, świt pokrzyżował mu kiełkujące plany. Pewnych rzeczy nie lza było czynić w świetle dnia.

Za daleko od Truchła i za blisko miasta na korsarzy — mruknął ni to sam do siebie, ni to do oficerów Rezysty obok których stanął. — Ale i tak, cuchnie pułapką.

Jakby dla zaakcentowania własnych słów, chłopak poprawił mizerykordię wciśniętą w rękaw i uchwyt torby przewieszonej przez tors. Pułapka, nie pułapka, nie zamierzał przepuścić okazji.

Nawet jeśli wizja spaceru wąskimi korytarzami opuszczonego frachtowca wykręcała mu trzewia.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-12-2022, 10:46   #218
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Przy burcie porzuconego frachtowca, przedświt 24 sierpnia 2595

Słysząc stanowcze słowa sierżanta ręce podnieśli jak jeden mąż wszyscy marynarze, wpatrzeni w czarnoskórego olbrzyma urzeczonym wzrokiem. Jeśli Mathieu Renton nie zdawał sobie wcześniej sprawy z tego jak wielkie wywarł na fauconich wrażenie, ich natychmiastowa reakcja ostatecznie mu to uświadomiła. Ci zaprawieni w morskich bojach Bordenoir byli gotowi skoczyć za nim w ogień tak samo jak on skoczył poprzez płomienie na ścianę klifu!

- Tam może być jeszcze bardziej niebezpiecznie, sierżancie - powiedział Concombre - Jeśli nie chcecie całej drużyny, weźcie przynajmniej z czterech moich chłopaków do kompletu. Z wami czterema to już ósemka i wszyscy z samopałami.

Sierżant skinął głową w odpowiedzi, spojrzał z góry na załogę kutra obdarzając ją błyskiem śnieżnobiałego uśmiechu.

- Duch odwagi godny synów prawdziwej Franki! - oznajmił z praktykowaną przez lata emfazą - Oddałbym prawą rękę i ten zamorski karabin za takich zuchów w szeregach Rezysty. Żałuję, że nie możecie pójść z nami, kapitanie, ale przez wzgląd na waszą odniesioną w boju ranę nawet bym wam na to nie zezwolił. Macie na sobie brzemię ważniejszego obowiązku.

Renton spojrzał znacząco na skrępowanego niczym baleron więźnia oraz przywiązane do relingu ciało tragicznie zmarłego Szpitalnika.

- Czterech spośród ochotników, wy sami ich wybierzecie - dodał odwracając głowę z powrotem w stronę górującego nad kutrem pokładu Mufasy - Podpłyniemy pod dziób od tej burty. Nie traćmy czasu.

Concombre potrzebował kilku sekund, aby podjąć decyzję, strzelił palcami.

– Robieurre, Boateng, Leoncour, Chiapa - rzucił tonem wystarczająco twardym, aby pominięci przy wyborze fauconi nie odważyli się głośno zaprotestować. Czterech wywołanych z nazwiska Bordenoir przeskoczyło na dziób kutra z wilczymi uśmiechami, sprawdzając ułożenie rewolwerów w olstrach i kładąc pomiędzy nogi metalowe drabinki z hakami.

Asekurowana przez pozostałe dwie łodzie Niezatapialna podpłynęła do burty frachtowca, wytraciła przy niej prędkość stukając odbijaczami w rdzawy kadłub kolosa. Ludzie Concombre podnieśli wspólnymi siłami segmenty połączonych ze sobą drabinek, zahaczyli najwyższy z nich o linki relingu i nie czekając na dalsze rozkazy jeden po drugim wspięli się na górę wślizgując się pod barierkę.

Renton rozluźnił się nieznacznie, kiedy nie usłyszał żadnego wystrzału, żadnego ostrzegawczego okrzyku. Sekundę później jeden z fauconich wychylił się za reling pokazując ludziom w dole uniesiony kciuk. Mathieu odnotował w myślach, że załoganci Concombre znali się na swojej robocie i że w oczywisty sposób nie był to ich pierwszy abordaż. Poprawiając pasek akacza ruszył w stronę drabinki, ale zatrzymał się po kroku czując na ramieniu uścisk czyjejś ręki.

- Cisza nic nie znaczy - powiedział Assegai wyciągając w stronę olbrzyma drugą rękę, w której dzierżył parę łukowatych magazynków - Kiedy wrócimy do miasta, mam zamiar rzucić ci rękawicę w ringu, Wrono. Byłby wstyd, gdyby jakiś białas odstrzelił ci zad w międzyczasie. Wygrasz w ringu, nie będziesz musiał oddawać.

Jeden po drugi pozostali mężczyźni wspięli się na pokład frachtowca, z nieco pobladłym, ale nadrabiającym ten kolor dziarską miną Jehanem na samym końcu. Wspinaczka po drabince uświadomiła młodzieńcowi jak wysoko ponad poziom wody wyrastała należąca do Elani bryła stali, ale dopiero stając na jego pokładzie Baudelaire poznał prawdziwe rozmiary pełnomorskiego statku.

Usytuowane na pokładzie nadbudówki, pomosty, żurawie załadunkowe oraz cała reszta nieznanej młodzieńcowi aparatury tworzyła metalowy labirynt, w którym mogła się ukryć cała armia skrytobójców, a wyrastający ponad nie blok mostku błyszczał rzędem przeszklonych okien, w których szkle odbijały się pierwsze promienie wschodzącego słońca.

Czterej fauconi utworzyli półokrąg przy punkcie wejścia na pokład, kucając z rewolwerami w dłoniach i rozglądając się bacznie na wszystkie strony. Jehan wzdrygnął się świadomy przejmującej, wręcz przeraźliwej ciszy panującej na Mufasie. Do jego uszu docierał jedynie chlupot uderzających o kadłub fal i okazjonalne skrzypienie masywnej konstrukcji. Nie słyszał odgłosów pracującego napędu ani tym bardziej ludzkich głosów, co czyniło atmosferę na statku namacalnie wręcz upiorną.

Jeden z załogantów - krępy brodacz pokryty mnóstwem klanowych tatuaży - odwrócił się w stronę towarzyszy wbijając spojrzenie na przemian w Rentona i w Assegai.

- Maszynownia nie pracuje - powiedział coś, co było oczywiste dla Jehana - Zejdziemy najpierw tam i sprawdzimy kotły czy chcecie zabezpieczyć mostek? Czy wolicie się rozdzielić, panie sierżancie?

Wbrew obawom nas wszystkich (moich również) nikt nie zaatakował Was podczas momentu abordażu. Jesteście na górze, wokół żywej duszy. Kutry na dole cały czas w gotowości. Czy Concombre ma już odpływać czy jeszcze zaczekać? Czy chcecie mu zrzucić drabinkę abordażową, wciągnąć ją czy zostawić na burcie? Inne ważne kwestie, o których powinienem wiedzieć?


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-12-2022, 17:40   #219
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Przy burcie porzuconego frachtowca, przedświt 24 sierpnia 2595

Renton wziął dwie zakrzywione trzydziestki zerknawszy czy były pełne.

- Dziękuję ci Assegai. Cięższy karabin lepiej leży w dłoniach. A jeśli szkoda ci pestek, to konsul Elani lub Rada Żurawi na pewno odda ci za każdą pustą łupinkę zużytą w obronie Mufasy. Osobiście tego dopilnuję składając wniosek o dozbrojenie Zbrojmistrza.

Jeden od razu wymienił, a drugi wsunął w kieszeń kevlaru na piersi.

- I zbierać wszystkich łusek nie trzeba, bo na świadka biorę pana Kuoru Wanadu, że było równo sześćdziesiąt nabojów.

Wyzwanie do walki bokserskiej olał milczeniem tak samo jak każdą inną zaczepkę barową, kiedy się komu wydawało, że to dobry pomysł swoich sił próbować z Rentonem w mordobiciu. I to tylko dlatego, aby pogrzać się w wielkim cieniu olbrzymiej postury sierżanta, wokół której więcej napompowanych mitów krążyło. Prawdziwych, czy przerośniętych, bez znaczenia. Koniec końców, nie potrzebował zorganizowanej walki ku uciesze gapiów, aby komuś w mordę dać. A zachowanie Assegai, jakkolwiek irytujące, bardziej pobłażliwie rozśmieszało niż faktycznie wściekało sierżanta, który swoją wartość znał. I udowadniać przed nikim, a już samym sobą nie musiał niczego jeśli chodziło o jego czarną osobę. Co innego zdobywać cele i wyzwania… które nie były durne.

Assegai zapewne należał jednak do tych, którzy niewiele więcej różnili się od małp, które widział na afrykańskich obrazach i rycinach. Biły się w piersi, robiły groźne miny i chyba dlatego, że gołodupce nosiły malutkie fujarki.

- Przeczesujemy w kierunku mostku kapitańskiego. Trzeba go sprawdzić. Potem resztę pokładu aż po rufę - Renton podjął decyzję dawszy gestem znak dla Concombre, żeby tamten był już w drodze do Perpignanu.

- Drabinkę zostawiamy z tobą - wskazał na Jehana, który zdawał się w oczach Rentona przejawiać najmniejszą wartość bojową i… był najmłodszy, więc jego życie było poniekąd cenniejsze. - Dasz znak reszcie do abordażu zanim zejdziemy pod pokład. Odwód zabezpieczać będzie wtedy pokład, a ty Jehanie dołączysz do nas w wyprawie do wnętrza trzewi tego molocha.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 30-12-2022 o 17:49.
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-01-2023, 19:17   #220
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Frachtowiec-widmo
24 sierpnia 2595


Jehan znał "Mufasę" jak każdy perpignańczyk. Tak jak w przypadku każdego miastowego jednak, znajomość ta była niezwykle przelotna i z tak zwanego "widzenia", Wrony nie miały prawa wstępu na pokład okrętu flagowego konsul Elani. Nie licząc, rzecz jasna, niewolników Neolibii służących Lwom w porcie oraz miejskich dygnitariuszy. Niejeden infobroker - z którymi młodego Baudelaire'a łączyły już bardziej zażyłe relacje - w oka mgnieniu dałby sobie uciąć dłoń, a przynajmniej parę palców, by dostąpić owego "zaszczytu" wstąpienia na pokład potężnego frachtowca, obejrzenia go z bliska, dokładnego zbadania każdego pojedynczego centymetra metalowej konstrukcji. Jehan nie musiał poświęcać kończyn, by chwycić tą okazję, ale instynkty krzyczące "to pułapka!" zaczynały również szeptać, że wszystko się może jeszcze zdarzyć.

Abordaż nie zajął długo i nie nadwerężył za bardzo kondycji młodego Bordenoira. Miejski dachowiec przyzwyczajony do uliczek, wychowany wedle naturalnych predyspozycji do prędkiego przemieszczania się - zarówno w pionie, jak i poziomie - nie posiadał tak imponującej sylwetki jak Renton czy Assegai i nie rzucał codziennie wyzwania szwom, ale pozory bywały wszak błędne. Atletyzm zbudowany na prędkości i mobilności plasował Jehana w innych kategoriach wagowo-sportowych, ale "inne" wcale nie znaczyło "gorsze". Zwłaszcza przy abordażu, gdzie objuczeni bronią żołnierze zmachali się i spocili zanim buty uderzyły o deski pokładu, a młody Bordenoir wspiął się na "Mufasę" bez widocznego wysiłku, przesadzając barierkę burty jak najlepszy traser.

I tyle by było z pozytywnych kwestii, bo gdy ciężkie buty - nieodłączny element jehanowego stroju... "wyjściowego" - stuknęły o pokład, chłopak napiął się jak struna i takim już pozostał.

Nienaturalna cisza wrzynała się pod skórę gorzej niż multum igieł przy torturach; ciemność jaka spowijała "Mufasę", rozpraszana jedynie światłem latarni grupy abordażowej, potęgowała tylko tą całą nienaturalność. Jehan nigdy nie widział tak pustego okrętu. Co dopiero tego okrętu, który zawsze był centrum życia, gdy przybijał do portu w Perpignanie. A teraz... Teraz był tylko metalowym, pustym szkieletem na czarnej tafli Morza Śródziemnego, pozbawionym załogi i dwóch szalup, stękającym posępnie w metalicznym tonach narzucanych przez fale rozbijające się o wzmacniane podbrzusze. Nic więc dziwnego, że młody Bordenoir trzymał się żołnierskich obrzeży, kryjąc się za żywymi tarczami i czyniąc z siebie mniejszy cel potencjalnego ataku.

Przeczesujemy w kierunku mostku kapitańskiego. Trzeba go sprawdzić. Potem resztę pokładu aż po rufę. Drabinkę zostawiamy z tobą. Dasz znak reszcie do abordażu zanim zejdziemy pod pokład. Odwód zabezpieczać będzie wtedy pokład, a ty Jehanie dołączysz do nas w wyprawie do wnętrza trzewi tego molocha.

Padł stanowczy rozkaz, kierunek działania został narzucony. Jehan miał ochotę zazgrzytać zębami czy wzdrygnąć się na wspomnienie podpokładu, ale ograniczył się jedynie do krótkiego kiwnięcia głową, że rozumie komendę. Naciągnął tylko mocniej kaptur na głowę, kryjąc jasną grzywę i podciągnął chustę na szyi, upewniając się że materiał zakrywa niższe partie twarzy. Zielone spojrzenie błysnęło w świetle latarni, prześlizgnęło z ciekawością po dalszych zakamarkach pokładu i jeszcze dalej, ale chłopak ani myślał zignorować polecenia sierżanta. Postąpił tylko parę kroków dalej, lekko stawiając kroki i zlewając się z cieniami panoszącymi wokół.
"Dlaczego nie ubierasz się na czarno, skoro chcesz się skradać po nocy?" Alban nigdy nie grzeszył nieśmiałością.

"Czerń odstaje od cieni," odparł Jehan pouczającym tonem. "Inne ciemne kolory sprawdzają się o wiele lepiej. Ciemnoniebieski lub szary na przykład."
Baudelaire potrząsnął głową, przepędzając nagle wyrywające się na front myśli wspomnienie, mimowolnie wciskając dłoń w środek swojej torby i zaciskając palce na rękojeści przygarniętego rewolweru, dla kurażu. Nie pozostało mu nic innego, jak pilnować drabinki niczym gloryfikowany cieć i czekać na sygnał Rentona do dalszego działania.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172