Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Science-Fiction Chcesz odkryć w eonach Kosmosu Zapomniane Światy? Walczyć z wszędobylskimi Korporacjami, bądź być małym cyber–trybikiem w ich złożonej Maszynerii? Ostrzem świetlnego miecza wyrąbywać sobie swoją ścieżkę Mocy? To czy odważysz się przejść przez Wrota Wymiarów zależy tylko od Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-08-2023, 18:16   #31
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Prom Kosmiczny DEDAL

Pojazd wystartował z lekkim wstrząsem, ale według Eleny nie było to nic niepokojącego.
- Dedal zapadł się nieco w nadmorski piasek pod wpływem swojego ciężaru.- wyjaśniła z uśmiechem oceanolożka.- Ale nie ma się czym martwić, Dedal to prom badawczy a nie maszyna pasażerska. Takie prymitywne “lotniska” nie są dla niego problemem.-
To dobrze… bo dziewczyny miały sporo na głowie. Elena miała swoje próbki oceanu do zbadania. Vika… o wiele więcej do roboty. Trzeba było zbudować terrarium dla robaczka, pobrać próbki tkanki od niego. Zacząć hodować komórki macierzyste w oparciu o własne DNA na których będzie mogła testować, wartości odżywcze zdobytych liści. Oczywiście po obróbce mechaniczno-chemicznej symulującej układ trawienny. Analiza komórek miejscowych organizmów w celu zidentyfikowania i porównania miejscowych organelli z ziemskimi. Zbyt wiele roboty by Vika mogła od razu wykonać wszystkie swoje plany… nawet mając do dyspozycji tak długą dobę jaka panowała na tej planecie. Trzeba było to wszystko rozplanować na dłuższy okres i zatrudnić do pomocy… Elenę może? Ta miała mniej do roboty i chyba była chętna do pomocy.
Hichens zwróciła też uwagę biolożki na inną kwestię.
- Atmosfera planety może nie jest toksyczna, ale… zwiększone stężenie tlenu oraz… zapewne związki chemiczne pochodzenia organicznego w powietrzu.- dodała z ironicznymi uśmiechem. - Mam wrażenie, że dodały nam brawury i śmiałości… wywoływały euforię. Musimy starać się zachować rozsądek, gdy będziemy przebywać na planecie… zwłaszcza dłużej.-


LABORATORIUM/MEDLAB, POKŁAD 3


Obie kobiety napotkały tam Ciarkę i Mikhaila w medlabie. Mechanik był rozebrany od pasa w górę, a na jego umięśnionym i zarośniętym na torsie ciele… oprócz starych blizn, był widoczny potężny siniak. Geolog traktował go właśnie anestetykiem w sprayu. Wyglądało na to, że podczas gdy dziewczyn nie było wydarzył się jakiś wypadek na stacji.
- Co się stało?- spytała Elena, gdy obie weszły. A Janos syknął z bólu.
- Nic wielkiego… oberwałem kosmicznym śmieciem. Trochę boli, ale mogę ruszać ręką. I ogólnie czuję się dobrze.- po czym wyjaśnił.
- Jak małe dzieci. Zostawić ich na chwilę bez opieki. - westchnęła głośno Elena i zaczęła wszystkich rozstawiać po kątach.- Vika zajmij się pechowcem. Ja rozpakuję zdobycze i zacznę układać próbki. Oraz przygotuję sprzęt. Mikhail pomóż mi w tym. Vika poradzi sama. Janos… bądź grzecznym pacjentem.-
Tymczasem na mentalne polecenie Viki… z podłogi wysunęło się rozkładane łóżko i pierścień wielozakresowego skanera.


Mikhail co prawda miał pewną wiedzę na temat medycyny i urazów, ale to biolożka miała na stacji stanowisko medyka, a to oznaczało że miała pełny dostęp do urządzeń medycznych na statku. Pozostała część załogi zaś jedynie ograniczony.


KOMUNIKACJA I KONTROLA LOTÓW, POKŁAD 3


Vicente obserwował zbiorcze raporty, które pojawiały się na ekranie. Zapisy z czujników Dedala, informacje z czujników bazy i raport techniczny. Rutyna na każdej stacji czy statku międzygwiezdnym. W sumie programista nie musiał tego robić (choć powinien), SAM zgłaszał niepokojące komunikaty w chwili ich pojawienia się. A drobne problemy (takie jak uszkodzona dioda korytarzu na pokładzie 2) powinien załatwiać sam. I to robił, za pomocą swoich robotów. Jedynym, naprawdę ciekawym, raportem były zapisy Dedala.
Skład atmosfery i ciśnienie na różnych wysokościach. Zapisy temperatur. Wyglądało na to, że planeta… obecnie nazywana Elpis, ma całkiem zdatną do życia atmosferę. A temperatury, dzienne przynajmniej, są całkiem przyjazne życiu. I sądząc po ilości organicznych substancji w powietrzu, życie tam było bujne. Nie odkryto, nawet na poziomie powierzchni, lotnych substancji toksycznych. Wedle zapisów z misji, obie jej uczestniczki, nie paradowały tam ciągle w skafandrach kosmicznych… choć je nosiły chwilami.
Sam Dedal działał sprawnie, choć wedle jeden z raportów, dotyczył nieprawidłowości jednego z silnika. Problem wiadomy Janosowi. Zgłosił go podczas przeglądu, zastrzegając że usterka nie zagraża poważnymi problemami podczas lotu i zostanie usunięta przy najbliższej okazji… najlepiej podczas najbliższej misji na Elpis. Bowiem naprawa wymagała dobrania się do silnika od zewnątrz i Janos wolałby nie naprawiać go będąc w skafandrze kosmicznym.


OGRODY HYDROPONICZNE, POKŁAD 1


- dg, dokonaj identyfikacji

Polecenie Yaris sprawiło, że robot zamarł w miejscu na ciągnące się długo minuty. Wydawało się, że maszyna zawiesiła się. Dopiero po kilku minutach SAM poprzez robota zaczął mówić.
- Roślina nie znajduje się w katalogu roślin ziemskich, roślin ziemskiego pochodzenia i organicznych odpowiedników roślin z innych planet. Najbliższy organizmem fizjonomiczne przypominającym niezidentyfikowany obiekt jest kumkwat, Fortunella Swingle. Rodzaj małego drzewa lub krzewu należący do rodziny rutowatych. Wywodzi się z Chin… kraju istniejącego na ziemi także w obecnych czasach. Należy do niego 6 gatunków. Gatunkiem typowym jest Fortunella margarita Loureiro Swingle. Do Europy zostały one sprowadzone przez szkockiego zbieracza roślin Roberta Fortune'a. Kwiaty białe i pachnące, owoce małe, barwy pomarańczowej, pokryte cienką skórką…-
Dg zaczął cytować wikipedię albo katalog roślin i Yaris przypuszczała, że mógłby tak gadać przez wiele godzin cytując kolejne źródła, więc odruchowo przerwała mu ten monolog.
Dg znów spojrzał na owoc mówiąc.
- W celu poprawnej analizy i identyfikacji należy przeprowadzić analizę kodu genetycznego rośliny lub jego odpowiednika w odpowiednio wyposażonym laboratorium poprzez osobę uprawnioną do takich badań.-

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-08-2023, 15:14   #32
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Ofuczał się. Jak to miał w zwyczaju ofuczał się na wszystkich. Nie akceptowali go, więc stwierdził, że będzie ich unikać. Na tyle na ile było to możliwe na ograniczonej przestrzeni.
Zmienił swoją rutynę. Wstawał przed Ciarką. Pół godziny wcześniej szedł biegać, żeby nie wpaść na ringu na Elenę. Śniadanie zabierał ze sobą do kontroli lotów i resztę dnia spędzał na pracy robiąc sobie przerwę na lunch gdy nikogo nie było w części wspólnej.

Dłubał nad okularami dla Yaris. Sprawdził IP, z którego nadawał profesor, zlokalizował i przyjrzał się dokładnie temu miejscu. Czekał na odpowiedź GT w sprawie profesora. Śledził trajektorię meteorytów. Do tego grzebał w kodzie AI, analizował jego słabe strony, furtki przez które mógł wejść do środka. Przesączał przez firewalle niegroźne nakładki behavioralne. Przeglądał systemy monitoringu. Sprawdzał gdzie są kamery, czujniki ruchu, temperatury i dostępy do nich.

Nie narzekał na brak zajęć.

Wzorowy korposzczur.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-08-2023, 17:40   #33
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Mikhail, Janos, Viki, Elena

- Jak małe dzieci. Zostawić ich na chwilę bez opieki. - westchnęła głośno Elena i zaczęła wszystkich rozstawiać po kątach.- Vika zajmij się pechowcem. Ja rozpakuję zdobycze i zacznę układać próbki. Oraz przygotuję sprzęt. Mikhail pomóż mi w tym. Vika poradzi sama. Janos… bądź grzecznym pacjentem.-
Mikhail uniósł brew i spojrzał na pilotkę.
- Niestety, ale nie mogę Tobie pomóc, pierwsza pilot Eleno Hichens. - powiedział łagodnie, a w jego oczach widniał spokojny uśmiech.
- Niby czemu?- zapytała zdziwiona oceanolożka.
- Z dwóch powodów. - odpowiedział - Pierwszy, zgodnie z protokołem eksploracyjnym standardu EXCom-2991 przy badaniach exo-planet nadających się do zamieszkania, oraz planet posiadających florę, należy poddać pełnemu skanu, oraz badań krwi na obecność substancji organicznych i nieorganicznych wykraczające poza ziemskie normy, a mogących wpływać na funkcjonowanie fizyczne, i lub, mentalne badaczy…
- Czekaj panie… wszystkowiedzący…- wtrąciła Elena.- My nie sprawdzamy czy ta planeta się nadaje do zamieszkania. Już to zrobiła poprzednia ekipa. Nadano już planecie taki status. - machnęła ręką.- Dobra… zmiataj stąd jak się boisz zarazków.-
Odpowiedział jej łagodny uśmiech geologa.
- Twoje zachowanie odbiega od standardu zaobserwowanego w czasie sprzed ekspedycji. - oznajmił - Stąd przypuszczenie, że “coś jest nie tak”. Poza tym, nie mamy dostępu do badań poprzedniej załogi stacji.
- No i jest jeszcze drugi powód… - dodał tajemniczo - …ważniejszy.
- Twoja osoba zajmuje się glebą. Psychologię zostaw fachowcom geologu. Nie masz uprawnień do oceniania mojego zachowania. Jeśli ktoś ma, to ona…- Elena wskazała na Vikę i dodała pocierając czoło dłonią. - Jednym słowem… nie odzyskaliście banków danych skoro nadal nie mamy dostępu, a zdążyliście doprowadzić do wypadku. Czy poza gładkimi słówkami nic nie wnoszącymi do sytuacji potraficie się wykazać minimum kompetencji?
Janos zaś szepnął cicho do Viki.
- Jak już się wezmą za łby, to… poskładasz do kupy to co z nich zostanie?
- Tak… chociaż jeśli połamią sobie szczęki i nie będą mogli gadać, to… nie będę się spieszyła z leczeniem… - odparła Vika wywołując śmiech mechanika, kiwając z niezadowoleniem głową, słysząc kolejną kłótnię członków załogi, jednocześnie sprawdzając dane, jakie aparatura medyczna zdążyła już zebrać na temat stanu zdrowia Janosa.
- Ciężko odzyskać coś czego nie ma. - roześmiał się ubawiony geolog po czym dodał ze spokojem… i nieznacznym uśmiechem.
- Wracając do kwestii kompetencji to jestem w niej uzależniony od Ciebie ponieważ moja sfera działalności znajduje się poza stacją i jestem zdany na twoją kompetencję… a co do psychologii, obawiam się jej zbyteczności. Zmiany są nad wyraz wyraźne. Pozostaje mi nadzieja braku zaburzeń pamięci, abyśmy mogli wrócić do tej uprzejmej wymiany słów w późniejszym terminie. Najlepiej, jak substancje ulegną rozpadowi i zostaną wydalone przez organizm. Nie mniej, nalegam na pobranie próbki krwi.
- Pani doktor, pobieramy sobie próbki?- zapytała Elena zwracając się do Viki.
- Dla świętego spokoju, zróbmy to… - westchnęła z niezadowoleniem z drobiazgowości Mikhaila Vika. - Natomiast pana Pietroszenko prosiłabym o wstrzymanie się z wygłaszaniem uwag dotyczących stanu zdrowotnego, a zwłaszcza stanu psychicznego w obecności innych osób. Jest to pogwałcenie praw pacjenta. W przypadku pojawienia się wątpliwości na ten temat, prosiłabym o zgłaszanie mi, jako lekarce stacji, takich spraw na osobności, bez udziału osób trzecich.
Inżynier górnictwa spojrzał na biolożkę przyjaźnie.
- Oczywiście. - powiedział - Skoro prosisz. Choć przyznasz, że choć moje metody są dość prymitywne… - zawiesił głos i uśmiechnął się i nakazał SAMowi wysłanie następującej wiadomości do Viki.
- …to jednak obstawiam pewnego rodzaju stymulant w atmosferze planety. Zgaduję, że badanie odbyło się poza skafandrami?
Vika odczytała wiadomość, jednak zdecydowała się odpowiedzieć głosowo, a nie poprzez Sama.
- W atmosferze planety jest zwiększone stężenie tlenu… - powiedziała, patrząc na Mikhaila nieprzyjemnie. - Na dodatek panuje tam klimat tropikalny. Może to krótkotrwale wpływać na samopoczucie osób tam przebywających. Może należało więc, panie detektywie, najpierw po prostu zapytać, a nie kierować nas na badania?
- Hmm…? - uniósł brew - Zaledwie zwiększony tlen? Ah… wstępny skan… być może, jednak jako lekarz zapewne przyznasz, że ostrożny zawsze ubezpieczony… a ja? Cóż, wolałabym nie tracić przedwcześnie współbadaczy przez coś co tam może być, a czego nie zbadaliśmy.
- Może byśmy wrócili do mojej skromnej osoby?- przypomniał Janos unosząc zdrową rękę, a rozkładająca na stole zdobycze Elena podsumowała sytuację.- Nie załatwiliście banków danych, a wylądowaliście tu z urazem. Może więc my powinnyśmy nadzorować was podczas roboty, bo widać nie potraficie wykonać niczego samodzielnie geologu Mikhaile, dużo radzicie… ale wiecie co? My też mamy swój rozum, a statek i ta baza cholerne skany atmosfery. Przebadana ona była tysiąc razy, więc… dziękujemy za troskę, ale nic tam nas nie mogło zabić.-
- Czy pierwsza pilot Elena pamięta co powiedziałem o bazach danych? - zapytał Mikhail - Przypominam też przy okazji słowa pewnej mądrej osoby co mówiła, że tyranii to zło i niosą tylko nieszczęście… nawet dla całych planet. Sam jestem zwolennikiem samo-nadzorujących się zespołów… jednak zdaje sobie sprawę z pewnej korzyści płynącej z zewnętrznego spojrzenia na sprawę. Zatem jeśli będziesz kiedyś mieć jakieś sugestie z chęcią je usłyszę.
Spojrzał na Janos i lekko się do niego uśmiechnął.
- Jak się trzymasz? Vika postawi Ciebie na nogi szybciej niż ja.
- Dobrze…- stwierdził Janos z uśmiechem.- Już… nie boli tak bardzo.
- A ja może ze społecznego punktu widzenia, radziłabym najpierw przedstawić i omówić swoje sugestie, a nie najpierw kierować na badania? - odparła Vika. - To nie kolonia karna, mamy chyba tu współpracować, a nie wzajemnie się tylko sprawdzać i nadzorować? - Próbowała wrócić do odczytywania wstępnych danych o Janosie, ale ciągle ich rozmowa ją od tego odciągała.
- Skoro już trzymamy się radzenia, panie geologu. To ja radziłabym panu potrenować szarmanckość. Bo sama… ja słaba kobieta musiałam wszystko rozładować, wysłuchując bezużytecznej paplaniny. - wtrąciła Elena.- I tyle z pana pożytku jak na razie.-
- Skoro już jesteśmy przy szczerej i otwartej, spokojnej wymianie opinii to prosiłbym o stonowanie wypowiedzi i być może używanie magicznego słowa “proszę”, lub coś w tym stylu. - dodał geolog - Tam skąd pochodzę nie przyjmujemy rozkazów… chyba, że od bezpośrednich przełożonych. Sam uznaję, że wszyscy jesteśmy tu równi, ale jeśli na przykład Vika mi powie bym nie ruszał złamania, bo sama to zrobi, bo może widzieć, że jest gorzej niż się wydaje, to pomimo mojej wiedzy powstrzymam się, bo ona się lepiej zna. Jeśli na spacerze w pustce Janos mi powie co robić, będę się go słuchał, bo spędził tam więcej czasu niż ja. Jestem prostym człowiekiem i każdy z nas ma swoje kompetencje. W moich leży geologia, inżynieria górnicza, protokół… a protokół to coś co nas chroni jakby nie patrzeć.
- A skąd założenie, że tylko pan zna protokoły korporacyjne i biurokracyjne? - odparła Vika. - W jakiejś mierze również się na nich znam… chyba nawet nie gorzej, niż na samym leczeniu. Ale przede wszystkim, nie powinny one nam przesłaniać tego, że mamy tu zbudować zespół działający we wspólnym celu?
- Masz trochę racji… - odpowiedział z namysłem geolog - …dla mnie to też coś… innego. Tam skąd pochodzę całe społeczeństwo jest dość… sztywne, powiedzmy.
- Nie mniej, co z Janosem? - zapytał zmieniając temat - Kwestie naszej organizacji to temat rzeka, a pacjent czeka. Partacze spartolili robotę… i teraz mamy taką, a nie inną sytuację, co nie Janos?
- Tak, muszę zrobić mu skan barku i głowy… ale to, zgodnie z protokołem medycznym, jedynie przy udziale wymaganego do tego personelu, a spokojnie dam sobie z tym radę sama… - odparła Vika. - Także muszę was poprosić o opuszczenie pomieszczenia, by zapewnić pacjentowi odpowiednie warunki procedur medycznych… a żeby nie było tak sztywno, to pojednawczy przytulas na pożegnanie? - Podeszła bliżej do Mikhaila i wyciągnęła ręce, lekko się uśmiechając, a zapytany spojrzał na nią z niezrozumieniem.
- Zarazki z planety… -wtrąciła z ironicznym uśmiechem Elena wychodząc pierwsza. Pietroszenko natomiast nieznacznie się uśmiechnął i spojrzał na lekarkę.
- Chcesz mnie zepsuć, by już nie mógł żyć normalnie wśród swoich? - zapytał luźno.
- Każdy ma swoje środowisko, w którym żył… - biolożka lekko opuściła dłonie. - U mnie było widocznie znacznie mniej sztywne, niż u ciebie, ale skoro chcesz, bym to ja się dostosowała do twojego…
– I tak szybko tam nie wrócę… - odpowiedział jej z nutą nieznacznie ponurej nostalgi wyciągając trochę ręce dodając weselej - …na zgodę?
- Na zgodę i trochę zaufania… - odparła Vika, uśmiechając się i delikatnie przybliżając się do geologa, aż ich ciała napotkały się w uścisku, który dość szybko, by nie stawiać go w nieprzyjaznej mu sytuacji, zakończyła.
- Na dobry początek... - odpowiedział jej z delikatnym uśmiechem. Po czym zwrócił się do Janosa ruszając w kierunku wyjścia z MedLab’u - Zdrowiej, nieźle tam oberwałeś.
Janos tylko się uśmiechnął wesoło w odpowiedzi.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15-08-2023, 07:51   #34
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Mikhail, Elena


Mikhail udał się do kajuty sobie poćwiczyć, aby zeszło z niego pobudzenie. Potrzebował myśleć klarownie… więc zajęło mu to blisko pół godziny. Prysznic i komunikat do S.A.M.a
- SAM, wyświetl mi lokalizację Eleny.
Przed oczami inżyniera pojawiła się mapa i czerwona linia prowadząca od jego lokalizacji do śluzy. Wyglądało na to, że oceanolożka jest w Dedalu. Nie myśląc wiele, udał się tam wiedziony ciekawością… oraz praktycznym zapotrzebowaniem.
Pani naukowiec siedziała oczywiście za sterami Dedala. Podłączyła jakiś pad do systemów statku i najwyraźniej ściągała z niego jakieś dane przeglądając je przy okazji na bieżąco. Zauważyła wchodzącego na pokład inżyniera, ale nie poświęciła mu wiele uwagi.
- Niektórzy mówią, że odpoczynek to rzecz święta… - powiedział - …inni, że służba nigdy się nie kończy…
- Vika zajęła MedLab by zająć się leczeniem Janosa. I nas wypędziła.- wzruszyła ramionami Elena. - Znudziło mi się czekać pod drzwiami, aż skończy.
- Trochę ją rozumiem. - przyznał Mikhail - Czasami cisza się przydaje. No, i jest naszym lekarzem, więc pewnie tajemnica lekarska i cały ten wywiad z pacjentem… nie ma co jej winić.
- Mhmm…- podsumowała krótko Elena zajęta przeglądaniem danych.
- Coś ciekawego? - zapytał z zadziornym uśmiechem.
- Nic. - wzruszyła ramionami oceanolożka.- Dokumentacja parametrów Dedala podczas lotu. Żadnych niespodzianek.
- Z mojego ograniczonego doświadczenia w pilotażu… to dobrze. - dodał z uśmiechem, po czym zapytał - Jak byśmy gdzieś lecieli, mogę się przyglądać? Z chęcią bym podszlifował moją wiedzę.

Elena spojrzała teraz wprost na mężczyznę. - Wiedzę? Nie przesadzasz przypadkiem ze swoim ego? To że potrafisz ruszyć drążkiem i od biedy mógłbyś robić za drugiego pilota, nie czyni cię odpowiednim kandydatem na pierwszego. A gapienie to żadna nauka. -
Obróciła się ku niemu dodając.
- Powiem to raz. Powiem wprost. I mam nadzieję że zrozumiesz. Nie wolno ci pod żadnym pozorem siadać za sterami Dedala. I startować nim. A już szczególnie nie wolno ci lecieć nim na planetę i z powrotem. Takie loty są niebezpieczne nawet dla prawdziwych pilotów. A tu nie ma marginesu błędu. Jedna pomyłka może skończyć się katastrofą.-
- Wiem i zdaje sobie z tego sprawę. - odpowiedział inżynier górnictwa - Nie mniej, jestem pragmatyczny. Mój skromny certyfikat ASP- 1002 to nic i zdaje sobie sprawę. Nie mniej, z Janosem nie jesteście tylko naszymi pilotami, ale i obstawę. Moje myśli są proste, poduczyć się, by być co najmniej choć trochę kompetentnym gdyby coś wam się stało i była potrzebna natychmiastowa ewakuacja. Stąd, najpierw przyglądanie się, a później być może asysta. Co prawda, pilotaż nie znajduje się w kręgu moich bezpośrednich zainteresowań, ale uznaję go za kluczowy element dalszego szkolenia. Pierwszym pilotem, kapitanem, nie będę, ale być na tyle kompetentny by asystować na wszelki, miejmy nadzieję nigdy nie pojawiający się, wypadek? Jak najbardziej.
- Nie mam wrażenia pragmatyczności. - wzruszyła ramionami Elena wracając do analizy.- Jak dotąd zauważyłam dopisywanie sobie wszechstronnych talentów. Najpierw był psycholog, który wiedział więcej o moim charakterze po ledwie kilku zdaniach niż moja współlokatorka. A teraz ambitny pilot z lokalnym certyfikatem.
Spojrzała na fotel obok.

- Tam siedzi drugi pilot. Jak nie ma Janosa, to ty możesz siadać. Byleś nie przeszkadzał.
- Uwierz mi, mam swoje wady i braki. - uśmiechnął się siadając w fotelu - Jak my wszyscy. Co innego, że jak każdy z nas opieram swoją wiedzę o doświadczenia… a moje doświadczenie mówi mi, że możemy zaoszczędzić sporo materiałów wybuchowych… - spojrzał na nią z ledwie uniesioną, uśmiechniętą, brwią - …zainteresowana?
- Ani trochę. - odparła krótko oceanolożka i machnęła ręką. - Ale kontynuuj.-
- Szkoda… - powiedział jakby zawiedziony, ale się szybko, choć nieco, rozpromienił - Jak wiesz czeka nas deszcz meteorytów? No, to jest całkiem niezła szansa, że przywali w jeden z księżyców. Jak się poszczęści… to będzie korzystnie.
- Poszczęści w czym… - stwierdziła kobieta i znów spojrzała na Mikhaila. - Przestań lawirować tylko przejdź od razu do rzeczy.
- W skrócie, to SAM obliczył prawdopodobieństwo kolizji meteorytów z księżycem i było niezłe jak na skalę kosmiczną. Jak przywalą, a my rozłożymy czujniki sejsmiczne, to będzie git, bo zaoszczędzimy na ładunkach wybuchowych. Zapewne wiesz jak korporacje podchodzą do oszczędności, szczególnie jak za nimi idą wyniki… może nowy moduł stacji pojawić się szybciej jak nam się poszczęści, nie?
- Hmmm…- odparła bez entuzjazmu Elena. - Jasne, mogę cię tam podwieźć, ale czujniki będziesz rozkładał sam. Nie cierpię środowisk o niskiej grawitacji.
- Dość nietypowe jak na pilota. - zauważył z ciekawością Pietroszenko.

- Atmosferycznego… poza tym zmiany grawitacyjne nie przeszkadzają mi, gdy siedzę na tym fotelu. Co innego skakać w skafandrze po kosmicznej skale. Nie mówię, że nie potrafię. Po prostu nie lubię. A i zgłoś taki lot SAMowi z wyprzedzeniem. Bądź co bądź Dedal jest jeden, a chętnych do przelotu może z czasem być więcej.- odparła kobieta spokojnym tonem.
- Hmmm - zamyślił się geolog - Co prawda to prawda… mam, aż, dwóch konkurentów do czasu Dedalowego… na pewno się jakoś dogadamy. Pytanie tylko… jak stoisz z czasem? Umawiamy się na jutro by wyrobić się z czujnikami?
- Na razie nic nie mam w planach. Poza analizą próbek morskiego płynu.- stwierdziła Elena.
- To jesteśmy umówieni. Wezmę tylko zapasowe zbiorniki tlenu. To precyzyjna robota jakby nie patrzeć.
- Może być.- odparła oceanolożka wpatrując się znów w ekran podręcznego pada.
- Jasne. - stwierdził wstając z fotela - Daj znać jak idzie z waszymi badaniami. W przeciwieństwie do mnie, macie szansę odkryć coś nowego i fascynującego. W mojej branży przyjmuje się, że wszystko już zostało odkryte.
- Dam znać.- potwierdziła Elena. - Ale najpierw Vika musi skończyć badać Janosa.

- Notatka na marginesie… - powiedział inżynier zatrzymując się przy śluzie - …nie wiem wszystkiego, ale tam skąd pochodzę jest w normie wymieniać się kwalifikacjami. Ułatwia to komunikację, sprzyja solidarności zawodowej, choć nie tylko i o wiele więcej. Rozumiem, że u was jest inaczej i nie mam innego wyjścia jak się dostosować. Tak więc proszę o… cierpliwość.
- Cóż… zważywszy na to jakie umiejętności i kwalifikacje oraz w jaki sposób próbowałeś je zaprezentować, to cóż.. w moich stronach nazywa się to konkursem mierzenia penisów. - stwierdziła cierpko Elena i zerknęła na tors mężczyzny. - Jestem pilotką, naukowcem i byłym żołnierzem… z całym pakietem umiejętności jaki wchodzi w ten zakres. I nie potrzebuję pokazywać, że jestem twarda, bo noszę przy sobie cały czas pistolecik. I zanim zaczniesz bredzić o protokołach, procedurach i innych takich, przypominam że to stacja badawcza i nie bojowa. A pistolet to nie broń, a rodzaj psychologicznej rekompensaty za jakiś niedobór. - uśmiechnęła się szeroko dodając. - Widzisz? Nie tylko ty potrafisz rzucać psychologiczną analizą wyssaną z palca.
Mężczyzna uniósł jedynie nieznacznie brew. Obojętną.
- Naprawdę? Przemyśl co powiedziałaś. W życiu nie wszystko jest takie jak się wydaje… szczególnie w wielkim kosmosie. - po tych słowach, zniknął w śluzie prowadzącej do stacji.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-08-2023, 19:23   #35
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Viki, Janos

Gdy i geolog i oceanolożka opuścili MedLab Janos podrapał się po karku stwierdzając po chwili. - No to oddaję się w twoje zwinne paluszki pani doktor.
- Cóż, zacznijmy może jeszcze od wywiadu… lekarskiego… - Vice z lekkim trudem przychodziło słuchanie o niej i mówienie o sobie jako o lekarce, bo jednak do aż takiego stopnia zaawansowania jej brakowało… ale jednak Janos nie potrzebował operacji przeszczepu serca, a raczej dość prostej pomocy medycznej, a z tym zdecydowanie mogła sobie dać radę ze swoimi umiejętnościami. - Co dokładnie się stało? I gdzie boli?
- Bolał mnie bark i oberwałem w wizjer hełmu. Więc trochę głową mi wstrząsnęło. Głowa nie boli, bark znieczulony.- wyjaśnił Ciarka przyglądając się Vice i zaśmiał dodając.- Wybacz, że tak się przyglądam. Nie przywykłem do lekarek bez wojskowych kitli i obowiązkowych okularów na nosie.
- Czyli ten ból w barku nie wynika z jakiegoś urazu? - zdziwiła się Vika. - Mów, a ja w tym czasie sama sprawdzę urazy miernikiem aktywności neuronów… wybacz, ale jesteś pierwszym moim pacjentem tutaj, więc muszę nieco sama zapoznać się z aparaturą… a wpatrywanie się we mnie mi nie przeszkadza, ja byłam w przeciwieństwie do Mikhaila wychowana w dość otwartym społeczeństwie. - Uśmiechnęła się biolożka, która zresztą nosiła dość odsłaniający strój i nie zamierzała specjalnie ubierać fartucha do badania pacjenta, o ile sobie tego nie życzył, jak mogłaby się pewnie spodziewać po geologu.
- W sumie tyle słów padło, a wy nadal nie wiecie co się stało.- zaśmiał się Janos i wzruszając ramionami dodał.- Cóż… poszliśmy po te banki danych, których w ogóle tam nie ma. I podczas tego sprawdzania, walnęła w mój bark źle zamocowana osłona i w hełm też ale nie pękł.-
Strój Viki najwyraźniej nie był dla niego problemem skoro wodził za nią wzrokiem.- Bolało mocno, ale mogłem ruszać ręką… w ograniczonym stopniu.-
- Okej… a chorujesz na coś przewlekłego? Bierzesz na coś leki? No i… jakie masz wszczepy i mutacje? - zapytała Vika. - Wybacz za tyle pytań, ale… potrzebne mi jak najwięcej informacji o pacjencie, zanim zdecyduję o metodzie leczenia… - Wytłumaczyła się z pytań, choć była też ciekawa tego, na ile zmodyfikowane było ciało Janosa.
- Jeśli chodzi o leki to zestaw suplementów związanych z moim wiekiem. Żadnych chorób, żadnych mutacji. Wszczep przedramienia, C-Chip, filtr powietrza w oskrzelach, cyber oko z rozszerzeniami widzenia.- zaczął wyliczać Janos i zamyślił się.- Kurka… zapomniałem, czy były jakieś inne pasywne wszczepy. Dawno temu poddałem się augmentacji, standardowy pakiet wojsk inżynieryjnych. Nie pamiętam już wszystkiego co tam było.
- Hmm… skoro nie masz pewności, to… pozwolisz, że później zrobię od razu pełny przegląd, skoro już tu leżysz na kozetce? - zapytała, póki co skupiając się na odczytach czujnika z barku.
- Dobrze.- Janos posłusznie położył się na kozetce obserwując działania lekarki, która przekonała się o wyraźnej nadaktywności nerwów w okolicy barku wywołanej jego uszkodzeniem.
- Super, no ale na razie trzeba skupić się na uszkodzonych miejscach… teraz bądź chwilę nieruchomo. - Wskazała Vika, po czym zwróciła się do SAM-a. - SAM, zrób dokładny skan barku oraz mózgu.

Kozetka ruszyła w kierunku pierścienia powoli przesuwając się w nim. W tym czasie przed oczami Viki pojawiły oddzielnie kolejne obrazy. Rentgen czaszki, szyi i górnej części ciała, skan ultrasonograficzny tych części ciała, rozkład temperatur i kilka innych obrazów oraz wykresów. Wynikało z nich, że mózg i czaszka nie doznały żadnych urazów, kilka mięśni było naciągniętych, kość barkowa wybita. Kilkaset mikrouszkodzeń tkanki… te jednak naturalnie zaleczą się w przeciągu kilku dni. I tyle.

Wystarczyło więc nastawić bark i stosować znieczulenia do czasu aż wszystko całkiem się zaleczy.
- Trzeba nastawić bark… - powiedziała Vika do Janosa po analizie wyników badania, po czym dodała, zaczynając konfigurację robotycznych ramion do wykonania zadania. - Mam nadzieję, że nie boisz się drobnych zabiegów wykonywanych przez roboty? - Zapytała z lekkim uśmiechem.
- Ma’am… te ozdoby na twarzy nie wzięły z siedzenia za biurkiem. Mam doświadczenie z bólem i z chirurgicznymi robotami.- odparł ze śmiechem Janos wskazując palcem na blizny i dodał z łobuzerskim błyskiem w oku.- Ale nie pogardzę przytuleniem dla otuchy.
- Na to liczyłam, żeby na coś się przydać, haha! - odpowiedziała śmiechem biolożka. - Maszyny są już od ludzi precyzyjniejsze w procedurach medycznych, ale ciągle daleko im przynajmniej do tego, by zapewnić odpowiedni komfort psychiczny pacjentom! - Po czym, żeby nie być gołosłowną, tuż przed zabiegiem, lekarka rzeczywiście przytuliła swego pacjenta.
- Gadanie… roboty to, komputery tamto… Lekarz zawsze jest potrzebny. Zwłaszcza, gdy same roboty czy komputery zawiodą.- zaśmiał się Janos tuląc dziewczynę mocno do swojej owłosionej klatki piersiowej.- Medyk to podstawa oddziału. Jego anioł stróż… a tej krewkiej ekipie anioł stróż jest szczególnie potrzebny.
- Och… - Vika nieco się zaczerwieniła, zarówno od bliskości mężczyzny, jak i jego miłych słów o jej fachu. - No, ale tyle póki co wystarczy, SAM jest już gotowy do nastawiania barku… dla ciebie to powinno być bezbolesne, zresztą pewnie wiesz. - Lekarka podniosła się od pacjenta, by dać miejsce robotycznym ramionom do wykonania zabiegu nastawienia wybitego barku.
- Oddaję się cały w zwinne pani rączki. - odparł Janos, a dwa robotyczne ramiona zaczęły nastawiać bark zgodnie z parametrami wyznaczanymi przez Vikę. Ciarka lekko syknął przy tej operacji i trochę się spocił, ale jego parametry życiowe były w normie.
- Och, wcale tak łatwo nie zniosłeś zabiegu, jak mówiłeś, haha… - zaśmiała się lekko i serdecznie Vika. - Strach pomyśleć, jak byś to zniósł, gdyby nie moje działanie tuż przed zabiegiem! - Dodała analizując wszystkie odczyty aparatury, które wskazywały, że powinno być już dobrze.

Janos usiadł na kozetce przyglądając się biolożce i jej postaci.
- Nastawianie kości nigdy nie jest przyjemne. Złamania są gorsze…- Ciarka poruszył ręką sprawniej. - Czy mam jakiś temblak nosić, albo usztywnienie…
Znów zerknął na nią pytając. - Jakim cudem jesteś lekarką? Mogłabyś spokojnie robić karierę jako modelka.
- Po pierwsze, to nie jestem lekarką, a biolożką… znam się na medycynie, ale nie jest to mój podstawowy zawód. - wyjaśniła Vika niezbyt zadowolonym głosem. - Po prostu oszczędzają tu na wyspecjalizowanej załodze… a co do modelki, to przesadzasz… - Dodała skromnie.
- Wyglądasz trochę jak młodsza siostra pin-up girl którą zawiesiłem w pokoju.- odparł z uśmiechem Janos.- Więc chyba nie przesadzam.
- Czyli jak tamten plakat ci się znudzi, to mam zapozować do kolejnego? - zaśmiała się Vika.
-Ooo… to jest ciekawa opcja. - zamyślił się Janos i podrapał po karku. - Trzymam cię za słowo więc.
- A fotograf z ciebie dobry? - dopytała Vika, szukając w medycznej bazie najlepszej dostępnej w bazie maści, którą mogła posmarować bark mężczyzny, by przyspieszyć procesy regeneracyjne.
- Nie wiem… nie próbowałem jeszcze. Ale okiem mogę zachować całe serie migawek.- odparł Janos obserwując pochyloną nad spisem leków biolożkę. Ta w końcu wybrała w replikatorze odpowiedni środek i mentalnie uruchomiła proces produkcji. Maszyna zabrała się za tworzenie leku.

A Janos przesłał jej “fotkę”: pochylona na replikatorem Vika, z lekko wypiętymi pośladkami i uniesionym delikatnie puchatym ogonem. Hmm… nic dziwnego, że się na nią tak gapił. Jej strój opinał jej ciało prowokująco.
- Ej no, zdjęcie miałeś mi zrobić, jak tamten plakat ci się znudzi! - z ewidentnie udawanym oburzeniem odparła Vika. - Poza tym musiałabym się odpowiednio ubrać, jakoś zapozować…
-To możemy dogadać. I strój i na pozy.- odparł z uśmiechem Janos nie odrywając od niej wzroku.- Trzeba będzie usztywnić bark?
- Nie… stawów ruchomych, o ile nie są mocno uszkodzone, nie ma sensu unieruchamiać. Zastosuję jakąś maść przyspieszającą regenerację i przez kilka dni staraj się nie nadwyrężać tego barku i powinno być dobrze. - Poinstruowała go Vika, oczekując na przygotowanie maści przez maszynę.
- Nie ma sprawy. Jeśli jednak będę mógł się jakoś odwdzięczyć… lub w czymś pomóc.- zaoferował się Janos, podczas, gdy replikator wydrukował lek.
- Przecież nie raz będzie okazja… jak będziemy latać na planetę, to będziesz mnie chronić, nie? - odparła, jednocześnie uznając, że lek wetrze już własnymi dłońmi… w końcu mogła to zrobić przynajmniej tak samo dobrze, jak robot.
- Nooo… strzelać umiem. Bić również.- wypiął dumnie tors Janos czekając na jej działania.
- Och, no nie wątpię… z takim silnym ciałem… - z podziwem w głosie powiedziała to Vika, sięgając dłonią w rękawiczce z nałożonym lekiem do barku Janosa i wcierając w niego maść.
-Cóż…- odparł mechanik nie bardzo wiedząc co zrobić z drugą ręką gdy była tak blisko. Nie wiedział też gdzie ma patrzeć i reagował pozytywnie na jej bliskość. Bardzo pozytywnie.- … na poligonach się wiele nauczyłem i wytrenowałem…. ciało.
- Też ćwiczyłam swoje ciało, ale bardziej pod kątem zwinności… no ale to nie na poligonach… - odpowiedziała biolożka, kończąc wcieranie lekarstwa. - No, gotowe. Chyba zmieszało też składniki przeciwbólowe i kojące, więc powinieneś mieć przyjemne odczucie w barku.
- Zdecydowanie przyjemne…- stwierdził Janos gapiąc się w niemal podetknięty mu pod nos dekolt. A jego dłoń odruchowo spoczęła na biodrze lekarki. Był nieco… rozkojarzony widokami.
- Pamiętasz, jeszcze obiecałeś mi, że mogę zrobić przegląd twojej augmentacji, by dokończyć twój opis profilu pacjenta… - z uśmiechem powiedziała Vika, nie odtrącając jego dłoni.
- Jestem cały twój pani doktor…- odparł żartobliwie Janos, po dłuższej chwili dyskretnie odsuwając dłoń od jej ciała, zdając zapewne sprawę z niestosowności takiego zachowania. Mruknął cicho nieudolnie starając się, by nie posłyszała. -Gorąca taka i bliziutko… nie ułatwiasz mi życia.
- Teraz ty nie mów, że coś jest nie tak z moją temperaturą… - zaśmiała się biolożka.
- Ehmm… ja tam nie potrafię jej mierzyć oczami, czy też porównywać charakterów.- odparł Ciarka próbując obrócić to co mu się wymknęło w żart. - Ale może to wina laboratorium… jakoś się tak bardzo ciepło zrobiło.
- To jak ci się zrobiło ciepło, to zdejmij spodnie… - powiedziała lekarka, po chwili zdając sobie sprawę, jak to mogło zabrzmieć i leciutko się czerwieniąc. - Do badania augmentacji, oczywiście… pewnie masz wzmocnione spodnie z jakimiś stelażami metalowymi, które utrudniają badanie i skanowanie.
- Możesz trochę się odsunąć?- zapytał nieco speszony głosem mężczyzna, zerkając na lekarkę, która tkwiła między jego nogami od czasu, gdy zaczęła wcierać lek w skórę.
- Skoro muszę… - z teatralną niechęcią zrobiła to Vika, znów zaczynając ustawiać medyczny skaner tak, by wykrywał i identyfikował augmentacje na ciele.

Janos tak jakoś wstydliwie zsunął się z kozetki i niespiesznie zsunął z siebie buty, a potem spodnie i skarpetki. Pozostając w bokserkach, które obecnie niewiele mogły ukryć przed wzrokiem biolożki.
Wzrok lekarki na początku skierował się w wiadome miejsce mężczyzny, ale starała się szybko otrząsnąć i przejść do pełnego skanu jego ciała, wprowadzając do dokumentacji medycznej Janosa informacje o jego “zapomnianych już z dawnych czasów w wojsku augmentacjach”.
Dopalacz adrenaliny, wyłączony już obecnie lokalizator, kilka wzmocnień żeber i kręgosłupa, oraz dodatkowy pancerz skórny tu i tam. Najwyraźniej to był standardowy pakiet. Trzeba przyznać, że organizm Ciarki trzymał się dobrze… może przez to cieszył się on niezłym wigorem?
To wymagało dogłębnych badań i analiz. Oraz wyjątkowo skrupulatnych działań. Do tego Vika potrzebowała czasu, koncentracji oraz współpracy Janosa. Na szczęście to wszystko miała w tej chwili. Więc z entuzjazmem zabrała się do roboty zajmując się testowaniem organizmu mechanika… w celach medycznych, oczywiście.
 
Jenny jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-08-2023, 21:46   #36
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Ogrody

Yaris przez chwilę zastanawiała się, gdzie jej dg ma wyłącznik, twardy reset zwykle pomagał. Czekała, coraz bardziej zniecierpliwiona. Potem zaczęła oglądać dokładnie swojego robopsa - w końcu wiedza, jak takie ustrojstwo się wyłącza ręcznie mogła być użyteczna, nie? Obmacała urządzanie i znalazła coś, co mogły być wyłącznikiem, ale zanim to wcisnęła, dg zaczął gadać.
Z gadaniny wynikło jedno – nie miał pojęcia, czym roślina mogła być.
- No, to jest już nas dwoje – pomyślała.
Dg zaproponował, w jaki sposób powinna przetestować roślinkę – nie znała się na tym zupełnie, trzeba było poszukać pomocy.
- dg, znajdź Vikę – powiedziała.

Yaris i Vika

- Hej - Yaris uśmiechnęła się do biolożki. - Potrzebuję pomocy z roślinkami. Ty chyba najlepiej się na tym znasz…
- Mam nadzieję… -
odparła nieco niepewnie Vika, ale również się uśmiechnęła do kucharki. - Cóż, sama odkryłam na planecie roślinę, której nie znam i muszę ją zbadać… ale od tego tutaj jestem, więc pokaż, o czym mowa.
- Jest dziwna
– opowiadała Yaris , kiedy szły w stronę ogrodów. – SAM zawiesił się prawie, szukając na jej temat informacji. Ale w sumie nic nie wie. A co najciekawsze – była ukryta. Ktoś ustawił ją tak, żeby nie było jej widać.
- Rzeczywiście ciekawe…
- zdziwiła się Vika, że coś, co znajdowało się na statku, było taką zagadką dla SAM-a. - Mogę przebadać to w laboratorium, o ile oczywiście jest wystarczająca jej ilość, by część przeznaczyć do badania?
- Tak, to spora roślinka. Przypomina małe drzewko mandarynkowe. -
weszły do ogrodów i Yaris poprowadziła biolożkę w kąt pomieszczenia.
- Widziałaś kiedyś takie owoce? - odsunęła inne doniczki, którymi zasłoniła "swoją ' roślinkę.

- Nie, nie widziałam… - szczerze odparła Vika, przyglądając się mocno owocom. - Chociaż wyglądają raczej typowo, jak na owoc rosnący w standardowych, ludzkich warunkach. Natomiast bez badań nic więcej o nim nie powiem. Musiałabym pobrać próbkę.
- Nie ma sprawy
- powiedziała Yaris, podając Vice jednorazowe rękawiczki. - Be my guest.

Vika przyjęła rękawiczki, wyciągnęła próbki laboratoryjne i pobrała owoc do pierwszej, do następnej biorąc kawałek liścia i łodygi, a do ostatniej nieco odkopując ziemię, spróbowała nie naruszając zbytnio rośliny pobrać nieco korzenia.
- Wybacz, że tak traktuję tą roślinę, ale żeby coś się dowiedzieć, raczej nie wystarczy sam owoc… - Vika wyjaśniła pobieranie materiału z kilku różnych elementów rośliny.
Yaris słuchała z uprzejmym wyrazem twarzy.
„Dziewczyna sądzi, że jestem niedorozwinięta” przemknęło jej przez myśl.

Kolejne próbki trafiły do odpowiednich fiolek. Oczywiście wszystko to wymagało dogłębnej analizy, ale naocznie Vika mogła stwierdzić, że roślina opiera się na ziemiopodobych schematach budowy. Nic dziwnego zresztą. Organizmy tego typu rozwijające się w podobnych warunkach sięgają po podobne rozwiązania. Jeśli pochodziła z planety powinna potrzebować atmosfery bardziej nasyconej tlenem, choć z drugiej strony… może właśnie niedobór tlenu trzymał ją w ryzach?

- Cóż, z tutejszą aparaturą, pewnie zajmie mi kilka do kilkunastu godzin przebadanie próbek… - przekazała Yaris, nie mówiąc jej póki co najbardziej podstawowych wniosków, bo pewnie ta mogła się sama tego domyślać, a musiała w ramach badań laboratoryjnych przygotować trochę komórek macierzystych do testowania na wypadek toksyn i zrobić analizę odpowiednika DNA.
-Jasne – uśmiechnęła się Yaris. – zawsze tez można tez znaleźć jakieś zwierzę, lub inny obiekt, podać mi próbkę i sprawdzić.. och, z żartowałam, oczywiście.


Kiedy biolożka wyszła Yaris jeszcze raz popatrzyła na drzewko. Na próbkach się nie znała, ale pozmieniać warunki roślince mogła. To wydawało się bezpieczniejsze, niż faszerowanie innych galaretką z owocków.
Na razie zdecydowała się spróbować rozmnożyć roślinkę. Zapozna się ze sposobami sczepienia drzewek.. temat nie powinien być specjalnie obszerny. Innym pomysłem było zreplikowane pojemnika, gdzie doprowadzi rurkami szklanymi lub stalowymi – potrafiła spawać –powietrze z tlenem o stężeniu panującym na planecie. Zawsze też można było zabrać roślinkę na samą planetę.. ale na razie nie chciała się z nią rozstawać.

- dg, przygotuj mi materiał na temat rozmnażania drzew i krzewów. Oraz szczepienia owoców na innych roślinach. Streszczenie. I oszacuj możliwości zastosowania procedury w stosunku do roślinki.
Planowała zapoznać się materiałem w czasie przygotowywania obiecanych wcześniej blinów.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-08-2023, 18:29   #37
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Trzy i pół doby przed uderzeniem


Lab/MedLab, POKŁAD 3


To była kupa roboty. Samo zaplanowanie harmonogramu badań zajęło Vice dłuższą chwilę. Przygotowanie komórek macierzystych wyhodowanych z własnego DNA zajmie kilka dni. Niemniej zacząć należało teraz, jeśli chciała zyskać “królika doświadczalnego” do dalszych badań. Kolejną ważną sprawą było zbudowanie terrarium dla złapanego stworzenia. Tu bardzo pomocna była zarówno Elena, jak i zwerbowany to tego projektu Janos. Nie wymagało ono wielu skomplikowanych urządzeń. Parę czujników i regulatorów było już w laboratorium, Płyty wzmocnionego plastoszkła obramowane stopem aluminium ładnie komponowały się ze żwirkiem, a dwa subsoniczne emitery symulowały pływy morza. Które morzem się okazało także pod względem chemicznym. Badania próbek Eleny wykazały że głównym składnikiem oceanu na Elpis jest woda. Słona co prawda, acz to zasolenie wahało się pomiędzy 3 a 8%. To było mało. W dodatku oprócz NaCl, sporu też krzemianów mimo ich małej rozpuszczalności, co sugerowało sporą aktywność wulkaniczną ukrytą pod oceanem.
Krzem, jak się okazało, miał duże znaczenia dla miejscowego ekosystemu. Głównie z powodu tego, że azot był na Elpis co najwyżej makroelementem. Krzem pełnił ważną rolę w komórkach miejscowych organizmach budując nośnik informacji dla kolejnych pokoleń… miejscowy odpowiednik DNA opierał się na wiązaniach polimerów krzemowych.

Próbki z krzaczka przebadane pobieżnie potwierdziły że roślina to Fortunella Swingle, zwana też kumkwatem. A te zmiany na jej owocach wynikały z zarażenia rośliny specjalnie spreparowanym wirusem mającym nadpisać kod DNA komórek wzbogacając je o sekwencję pochodzącą planety. Nie wyglądało na szczególnie udany sukces. Wirus zaraził tylko część komórek, głównie owoce i liście. I w dodatku nie wszystkie komórki uległy zmianie. Vika mogła twierdzić, że Yaris znalazła jakiś niedokończony eksperyment poprzedniej biolożki. Dalsze badania… musiały jednak poczekać. Vika była skonana ogromem prac jakie zrzucono na jej barki. A przecież jeszcze tyle było przed nią. Może przydałoby się złożyć podanie o asystenta.

Kwatera 1D, POKŁAD 1



Było tego… dużo.



Szczepienie drzewek owocowych wymagało wiedzy, talentu i praktyki. Oraz oznaczało dużo materiału do opanowania. Przed Yaris było więc wiele nauki. Na szczęście czasu też miała dużo. W końcu musiała gotować dla ledwie paru osób. To zajmowało ledwie parę godzin. Problemem był brak “materiału do ćwiczeń”. Niewiele roślin w ogrodach osiągało rozmiary pozwalające na eksperymenty ze szczepieniem roślin. Także dziwna roślinka była jeszcze za mało rozrośnięta na takie eksperymenty.
Na razie… niemniej Yaris miała całą planetę na eksperymenty ogrodnicze. Cóż, przydało sobie znaleźć jakieś hobby dla zabicia czasu.

Kwatera 1A, POKŁAD 1


Mikhail został sam w kwaterze. Vicente wyniósł się zostawiając ją całą dla inżyniera. Trudno było ocenić czy był dobry czy zły rozwój sytuacji. Tak czy siak Mikhail po załatwieniu sobie transportu mógł spokojnie rozplanować zakładanie czujników. Wymagało to poza skafandrem kosmicznym, specjalistycznego wiertła do tego odwiertów. Te akurat były. A on sam mógł zaplanować ich wykonanie. Samotnie zajęłoby to od półtora godziny do dwóch. Wliczając w to uzupełnienie tlenu w skafandrze. No i byłaby to spora harówka. Same odwierty może i nie były niczym trudnym, podobnie jak umieszczanie czujników, ale obszar do oznakowania był spory, co oznaczało długi marsz w niskiej grawitacji. Ale czego nie robi się dla nauki? I zysku.


Dwie doby przed uderzeniem


Szlak joggingowy, POKŁAD 1


Vicente, zmienił nieco swój harmonogram i skupił się na pracy. Wyników której nieszczególnie mógł poznać od razu. Informacje o tym gdzie znajdują się raporty trafiły już do firmy i przechodziły przez drogę biurokratyczno-prawną. Równie długą co przylot statku kosmicznego tutaj. Efekty tego pewnie się z czasem pojawią. Ale póki co musiał być cierpliwy, podobnie jak w przypadku zamówionych części. Przylecą pewnie one kolejnym transportem, jeśli zarząd je zamówi. Niestety, kolejny transport nieprędko się zjawi. Wszak dopiero co uzupełniono zapasy bazy. Trzeba było czekać kolejne tygodnie czasu miejscowego.
Vicente zmienił swój harmonogram, ale nie nawyki. I na to pewnie liczyła Elena, gdy napotkał ją na trasie biegowej.
Oparła o ścianę spoglądała na niego i zapytała wprost.
- Długo jeszcze planujesz się dąsać na nas i na cały świat?




Półtorej doby przed uderzeniem


Alarm obudził wszystkich gdzie pośrodku czasu nocnego. Alarm zawył na całej bazie i pojawił się przed ich oczami. SAM domagał się ich obecności w centrum komunikacyjnym powołując się na Międzyświatowy Protokół Ratunkowy, a konkretnie punkt 36, podpunkt 3A. Zorientowani w kwestiach prawnych wiedzieli że ten podpunkt zobowiązywał wszystkie stacje do niesienia ratunku zarejestrowanym pojazdom kosmicznym. Ale tylko zarejestrowanym. Te pozbawione oficjalnej sygnatury były… opcjonalne. Tym bardziej że albo były to okręty pirackie, ale szmuglerzy, albo inne jednostki zaangażowane w nielegalną działalność.

Centrum komunikacji i kontrola lotów, POKŁAD 3


Na ekranie centralnym pojawiły się liczby, oraz obraz meteorytów… a wśród nich jeden duży błyszczący obiekt w kształcie smukłej łzy, poruszający się wraz nimi w kierunku powierzchni planety.
- O godzinie 12 czasu nocnego statek międzygwiezdny wyszedł z hiper-prędkości w okolicy naszej bazy. Na żądanie stacji zidentyfikował się jako Galactic Mirage, gwiezdny jacht klasy Origin, należący do magnata informacyjnego Sorena Wilds’a. Weryfikacja sygnatury była poprawna, AI statku zgłosiło przelot przez system bez planów zatrzymania się na naszej stacji. Z nieznanych mi powodów.. gwiezdny jacht wleciał z dużą prędkością w rój meteorytów. Z początku manewrował między nimi bez problemu, choć nieco chaotycznie, co sugerowało kierowanie przez czynnik ludzki. Potem uderzył w niego meteoryt, wytrącając go z kursu… i wyłączając kontakt z AI statku. Chwilę potem zamiast tego włączył się awaryjny system statku i na wszystkich częstotliwościach Galactic Mirage zaczął nadawać sygnał SOS. Statek jak dotąd oberwał 12-ma meteorytami, co niewątpliwie doprowadziło do poważnych uszkodzeń jednostki. Niemniej odległość statku od stacji jest zbyt odległa na to, bym mógł ocenić skalę uszkodzeń. Niemniej obliczyłem, że poruszając się z obecną prędkością i po obecnej kategorii, Galactic Mirage wejdzie w maksymalny zasięg* Dedala w ciągu 25 godzin, a w zasięg operacyjny** w ciągu 33. - opowiadał SAM poprzez towarzyszącego im Numer 2.

*- Dedal może polecieć w jedną stronę, ale nie będzie miał paliwa na powrót
**- Dedal będzie miał paliwo na lot w obie strony, plus zapas na około godzinę lotu



 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-09-2023, 06:50   #38
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Księżyc, wcześniej

Mikhail miał dłuższą rozmowę z Eleną. Prom był duży i krnąbrny... więc nie dało rady inaczej jak kilka dłuższych spacerów w próżni. Samotnie, bo Elena miało nisko grawitacyjną niechęć. Zdarzało się i tak, i nie było jak to obejść.

Ostatecznie, wytypował i wyegocjował pięć lądowań na księżycu optymalizując czas i paliwo, oraz ryzyko. Całkiem niezły wynik, nie ma co i od razu zabrał się do swojej pracy. Odwierty, umieszczanie czujników sejsmicznych i wiele innych mniej ciekawych czynności. Jak wstępne pomiary, komunikacja z S.A.M.em i katalogowanie przebiegu pracy...

W ten, zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Dostrzegł krater... inny niż wszystkie. Co więcej, był sztuczny. Stosowne oględziny potwierdziły jego podejrzenia. Nie dość, że był sztuczny... jak po wybuchu ładunków wybuchowych, czy innego trafienia rakietą to jeszcze był stary. Ślady kosmicznej korozji jasno wskazywały, że miał ze sto lat! Sto lat... to by oznaczało, że ten krater był starszy od odkrycia planety!

Udokumentował znalezisko w pełni. Ze zdjęciami, nagraniami, oraz odnotowaniem dokładnych ko-ordynatów. Więcej, zebrał próbki z krateru do ewentualnych dalszych badań. Może nie był stricte chemikiem, ale chemia i geologia to były pochodne kierunki. No, i miał Janosa...

Po dokończeniu pracy na księżycu nie zostało nic poza powrotem na stację. Już podjął się zamalowywania śladów znaków firmowych poprzedniej firmy... teraz zostało to dokończyć. Normalnie zleciłby to komuś innemu. Oj, zleciłby, ale wątpił by ktoś poza Eleną i Janosem umiał poruszać się w próżni. Niegodna robota jak nic, ale nie lubił jak praca zalega. I to jak...
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-09-2023, 15:27   #39
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Wcześniej.

Nieruchliwe korpo. Biurokratyczny kolos, dla którego mocny kopniak w dupę to nic nie znaczące szturchnięcie. Informacja wpuszczona w system mogła zginąć w korporacyjnych trybikach. Dlatego Sanchez, nauczony doświadczeniem, wolał działać sam, nim wierzyć, że ktoś zrobi to, co zrobić powinien.

Według oficjalnych źródeł Uniwersytet im. Hojo Bankoura wybudowany w niecce po uderzeniu meteorytu był postępową placówką naukową, w której pierwsze skrzypce grały katedry związane z budownictwem. Miał najsłynniejszych architektów i inżynierów na planecie. I jego wychowankowie zapełniali etaty związane z budowanie struktur lądowych i kosmicznych. Miał również trzy filie położone w sąsiednich systemach gwiezdnych.
Na forach głośno było od niepotwierdzonych plotek, z których wyłaniał się obraz podupadającej uczelni. Większość starej kadry naukowej się wykruszyła, a ich następcy nie byli już tak błyskotliwi.
W księgach hipotecznych widniało też kilka świeżych długów, a na stronie rządowej wniosek o dotację państwową. Poza tym... Vicente znalazł kilka afer obyczajowych, jeden pożar który strawił kilka budynków, pogłoski o duchu jednego z profesorów nawiedzającego starą serwerownię. Takie tam duperelki. Ogólnie uczelnia była przeciętna i nie wyróżniała się niczym szczególnym na tle innych placówek naukowych.

Research nie odpowiedział mu na główne pytanie, ale Hiszpan się nie zniechęcał. Wiedział, że cierpliwe poszukiwania w końcu mogą przynieść oczekiwane rezultaty. Włączył nakładkę przekierowującą na losowy serwer w innym układzie po czym zalogował się do DarkNeta pod fałszywym nickiem. Wiedział, że w ten sposób jego prawdziwe IP oraz tożsamość pozostaną praktycznie nie do wykrycia. Poszukiwania trwały.

Dwie doby przed uderzeniem
Szlak joggingowy, POKŁAD 1

Nie spodziewał się jej spotkać w trakcie swojego treningu. Zaskoczyła go.

- Nie wiem o czym mówisz - burknął.

Nie zatrzymał się, ale zwolnił, dając jej czas by go dogoniła.

- Dobrze wiesz. - kobieta ruszyła za nim, biegnąc nieco z tyłu. - Chowasz się przed nami jak odludek. Nie przypadliśmy tobie do gustu… trudno… - wzruszyła ramionami Elena. - … nie musisz tu nikogo lubić. Niemniej siedzimy na tej stacji razem i będziemy siedzieć przez następne kilka lat… miejscowych. Uważam, że twój foch trwa już wystarczająco długo i może… czas go zakończyć.

Biegła za nim bez wysiłku i zmęczenia. Przewaga związana z cybernetycznymi protezami.

- Wydawałeś mi się mimo wszystko inteligentny i rozsądny. Nie każ mi zmienić zdania o tobie przeciągając tą całą sytuację. W końcu wszyscy tu jesteśmy dorośli.

Zatrzymał się nagle, aż Elena wpadła na niego.

- Wy nie przypadliście mi do gustu?! - krzyknął. - To Pietroszenko podważa moje kompetencje, przy was wszystkich sugeruje, że mam problemy umysłowe, a wy co robicie? Może pojedynek na noże to rozstrzygnie? Może apteczkę przyniosę? Pierdolę taką współpracę! Nie, nie odebrałem tego jako żartu! Nie, nie mam ochoty tak się integrować! Robię swoje i robię to dobrze. Jeśli masz zastrzeżenia do mojej pracy, to proszę je przedstawić, ale nie zamierzam się pokazywać tam gdzie mnie nie chcą.

Odwrócił się nagle i pobiegł dalej w swoją stronę.
Kobieta ruszyła za nim, niespecjalnie przejęta jego przemową. Biegnąc dodała sarkastycznie.

- A czego niby oczekiwałeś? Że staniemy za tobą murem? Może z pochodniami i widłami? Pietroszenko to tylko jeden facet. Nie potrafisz sobie poradzić z jego pretensjami ? Ja jestem delikatną… no dobra, byłam kiedyś delikatną kobietą, a i tak potrafiłam sobie poradzić z przemądrzałymi gnojkami ze sztabu, którzy myśleli że znają się na mojej robocie lepiej ode mnie. O mój biedaku, Pietroszenko podważył twoje kompetencje… i co z tego? Ten facet nie stoi wyżej od ciebie. Jego opinie są tylko jego opiniami. A i nie jesteś jedynym któremu sugerował jakieś problemy psychiczne. Ale ja jakoś nie marzę się po kątach z tego powodu. Daj spokój… nie każę ci być miłym dla każdego, a zwłaszcza dla niego. Po prostu… czas zacząć zachowywać się normalnie, a nie jak obrażona na cały świat primadonna.

Biegnąc potarła czoło w irytacji.

- Przez was obu czuję się jakbym znowu była w studenckim akademiku.

Hiszpan zwolnił. Nie ze względu na Elenę, lecz z potrzeby złapania oddechu, po czym przeszedł w szybki marsz.

- Pochodnie i widły? - Zwizualizował sobie i mimowolnie się uśmiechnął. - Byłoby miło chociaż trutka też by się sprawdziła... Ale na poważnie… - Stanął i otarł czoło z potu. - Ten zarozumiały gnojek, któremu się zdaje, że zjadł wszystkie rozumy świata działa mi na nerwy. Nie oczekiwałem może, że weźmiecie moją stronę ale podjudzanie i wyszydzanie całej tej sytuacji, mnie najzwyczajniej w świecie wkurwiło. To było nie fair. Ja mu się nie będę wpierdalać w grzebanie dołków w ziemi, więc niech on mi się nie wpierdala w moją robotę. Nie mam zamiaru z nim dyskutować na żaden temat i słuchać jego słabo zamaskowanych uszczypliwości - zrobił znak cudzysłowu przy ostatnim wyrazie. - Jasne?

Oceanolożka spojrzała badawczo i stwierdziła starając się starannie dobierać słowa.

- Patrząc z boku… wasza dyskusja była bardzo… niedojrzała.- Westchnęła wzruszając ramionami. - Przyznaję, że gdybym wiedziała jak kruche są ego was obu bardziej ważyłabym słowa.-
I uśmiechnęła się dodając ironicznie. - No to mamy na stacji karierowicza z ambicjami. Da się z tym żyć. Wystarczy wyhodować sobie grubszą skórę. Po prostu ignoruj jego porady i uwagi i nie daj się sprowokować. Lub naucz się odcinać mu. Obrażanie się na cały świat, a w tym przypadku… całą ekipę nie jest najmądrzejsze. Zwłaszcza że w zasadzie Janos i Vika w zasadzie nie angażowali się w tą całą sytuację.

Wzruszył ramionami. Nigdy nie czuł się samotny. Miał swoją pasję i Ceskę. Nie potrzebował ich.

- Masz rację - westchnął. - Okej… Nie spodziewaj się fajerwerków ale postaram się, jeśli ci na tym zależy. Idę wziąć prysznic bo śmierdzę. - Już miał się odwrócić i odejść ale dodał jeszcze, - Dzięki Elena. Doceniam. - Bo tak chyba powinien.

- Nie spodziewam się fajerwerków.- odparła na pożegnanie oceanolożka z uśmiechem na twarzy.- Wystarczy mi normalność.

Dwie doby przed uderzeniem.
Śniadanie. Część wspólna.

W ramach "normalności" Vicente po odświeżeniu się w kabinie parowej zszedł do części wspólnej na śniadanie. Skinął głową Elenie, siedzącej przy stoliku razem z Viką, w teatralnym ukłonie zamiatając nieistniejącym kapeluszem podłogę. Usiadł przy wolnym stoliku (nie zamierzał od razu się komukolwiek narzucać) i położył na blacie pudełko, którym zaczął się bawić. Złapał wzrokiem kucharkę.

Yaris podeszła do Hiszpana, uśmiechając się lekko.

- Owsianka? - zapytała. - Czy może szakszuka?

- Szakszuka? - Vicente uniósł brwi a pudełko przestało krążyć wokół swej osi. - A co to?

- Pomidor zapiekany z jajkiem. Mogę doprawić na bardzo ostro. Lubisz na ostro?

Zbył milczeniem oczywistą aluzję do seksu.

- Chętnie spróbuję. Może być na ostro. Mam coś dla ciebie - zastukał palcem w pudełko i podsunął dziewczynie.

- Świetnie. Za 10 minut jestem.

Wróciła, jak obiecała, postawiła przed Vicente parujący talerz, pachnący mocno wędzoną papryką i kolendrą.

- Smacznego - usiadła obok. - Lubię patrzeć, jak inni jedzą. To dla mnie? - sięgnęła po pudełko.

- Tak - przytaknął sięgając po widelec i przyglądając się jednocześnie jak dziewczyna wyciąga z pudełka okulary w grubej oprawce. - Dzięki temu - powiedział przełknąwszy pierwszą porcję szakszuki, - SAM nie będzie ci mówić w głowie, tylko szeptać do ucha, a tutaj - wskazał czarny punkt z przodu okularów - jest projektor, który wyświetli obraz, na przykład na ścianie. Załóż - zaproponował. - Na prawdę dobre - wskazał jeszcze na talerz. - Nie smakuje jak ta papka, którą tutaj wcześniej jadłem.

Yaris wyciągnęła okulary z pudełka i przyjrzała się im podejrzliwie.

- Nie chciałabym być niewdzięczna - zaznaczyła na wstępie. Włożyła okulary na nos i rozejrzała się dookoła. - Czy dobrze rozumiemy, że zamiast mówić mi w głowie będzie obok? - Ściągnęła je, potarła nasadę nosa, przez chwilę szukała miejsca, gdzie by mogła je odłożyć, ale zamiast tego zagięła zauszniki i zahaczyła urządzenie za dekoltem sukienki.

- Nie byłam precyzyjna. Nie znam się za dobrze na technologii... Założyłam, że dg będzie to wszystko mógł robić. Wyświetlać i mówić. Przepraszam, że zmarnowałam Twój czas.

- To byłoby bardziej skomplikowane - widelec zawisł w pół drogi do ust. - Chociaż nie niemożliwe. Tak myślę. Ale do tego potrzebowałbym ściągnąć oprogramowanie twojego pupila i dostać go na kilka dni, żeby przetestować to i owo. Myślałem, że tak będzie prościej.

- Rozumiem, że nie chciałeś mnie obrazić - znów podniosła okulary i tym razem założyła je na głowę, tworząc coś na kształt fancy opaski. – Okulary oznaczają, że ktoś pochodzi z najpośledniejszej kasty. Lub jest skrajnie zaniedbany. Zabieg korekty wzroku jest stosunkowo niedrogi... nawet biedniejsze osoby są w stanie zaoszczędzić na niego w parę miesięcy. Zwykle do 6 miesiąca życia dziecko ma zrobione wszelkie korekty w tym zakresie.

- Oczywiście rozumiem, że tu nie chodzi o korektę medyczną… ale Bogowie nie lubią ingerencji technologicznej w ciało. Niepotrzebnej ingerencji. I tak jestem już skalana tym... - zamachała dłonią w okolicy karku. - Po prostu dajmy sobie z tym spokój.

Vicente nie wydawał się szczególnie poruszony rozczarowaniem kucharki, pomimo, że poświęcił okularom sporo czasu. Bardziej zdawało się go intrygować samo rozwiązanie zadania, jakby znajdował w tym jakąś sposobność do sprawdzenia się.

- Gdybyś zdecydowała się na rozwiązanie z pupilem, musiałbym wpierw mu się przyjrzeć, ściągnąć odpowiednie nakładki, a później zostawić go u mnie na kilka dni - przypomniał.

- Nie - odpowiedź była zdecydowana. - To mój dg.
- Ciesz się posiłkiem - delikatnie odłożyła okulary do pudełka i przesunęła w stronę Vicente. - Wracam do moich obowiązków.

- Szkoda - Vicente przysunął pudełko do siebie. - Gdybyś zmieniła zdanie to wiesz gdzie mnie szukać. A szaszuka na ostro… Świetna!

Mikhail wszedł do części wspólnej. Jak zwykle w pełnym umundurowaniu klasycznego korposzczura. Widząc administratora danych uśmiechnął się sam do siebie i ruszył ku niemu.

- Vicente… wiele wody minęło w młynie, jak się czujesz? - zapytał pogodnie.

Informatyk nie przerwał jedzenia i nie oderwał wzroku od Yaris, siedzącej ciągle przed nim.

- Tęskniłeś? - spytał nie przejawiając zainteresowania odpowiedzią.

- Na pewno tęsknił - zapewniła Yaris, która właśnie podniosła się od stolika. Przeniosła spojrzenie na Mikhaila - Owsianka?

- Zawsze - odpowiedział z lekkim uśmiechem geolog nie do końca wiadomo do którego pytania pił i spojrzał na administratora danych.

- Cieszę się Vicente, że już emocje zeszły. Potrzebujemy Ciebie rozsądnego jak S.A.M. Zrozum mnie dobrze, była między nami wyraźna różnica, ale widać mogłem się mylić.

- Nie było sprawy - skwitował informatyk, chociaż wiedział, że była i nie bardzo wierzył w przemianę Rosjanina. Ludzie po prostu ot tak się nie zmieniali.

- Tak przy okazji, Mikhaile… - odezwała się Vika, która dłuższą chwilę analizowała coś z otrzymanych od S.A.M.a danych. - Dotarły do mnie wyniki badań, o które… poprosiłeś, abyśmy razem z Eleną wykonały po powrocie z planety. Wykazują jedynie podwyższoną w niewielkim stopniu serotoninę, co musi być związane z większym niż zwykle nasyceniem tlenem krwi, jako że tym charakteryzuje się powierzchnia planety. Żadnych obcych substancji we krwi badanie nie wykazało. - Rzuciła sucho, ukradkiem uśmiechając się do Eleny, która również wyniki badań mogła usłyszeć dopiero teraz. Elena zaś odpowiedziała Vice podobnym uśmieszkiem.

Pietroszenko uśmiechnął się do Viki.

- Czyli moje obawy były bezpodstawne, na całe szczęście. Dziękuję Vika.

Inżynier spojrzał na informatyka z łagodnym uśmiechem.

- Naprawdę? Ciekawi mnie czy jesteśmy na tej samej stronie, Vicente. Sam spędziłem trochę czasu rozmyślając o naszej scysji… i z chęcią poznam również i Twoje wnioski. Jak to mówią, komunikacja jest kluczem, a że trochę spędzimy tu razem na tym odludziu to co nam szkodzi szczerze i otwarcie wyrażać swoją opinię i wysłuchać drugiej strony? Nawet jeśli czasem będziemy potrzebować chwili by wszystko przemyśleć, ale takie jest życie, co nie?

- Szczerze... - administrator wstał i wrzucił naczynia do recyclera, który połknął je z cichym syknięciem, - to nie mam nic do dodania od ostatniej... scysji. Wszystko już powiedziałem i nie mam ochoty bawić się w kolejne słowne przepychanki, które do niczego nie prowadzą.

- Czyli nic się nie zmieniło i wcale “nie było sprawy”? Szkoda. - stwierdził luźną ręką geolog - Jak coś to znajdziesz mnie gdzieś tutaj siłą rzeczy. Zrobisz jak uważasz, choć to jest ta kluczowa różnica między nami jak dla mnie. Dla mnie emocje to defekt, rzecz zbędna. Mogę się mylić, ale zdaje mi się, że emocje są integralną częścią ciebie, Vicente… i pragną zrozumienia, akceptacji i wysłuchania. Dusząc je tylko sobie szkodzisz, ale jak chcesz.

Vicente uśmiechnął się.

- Czas płynie mój drogi - powiedział zagadkowo. - Woda zresztą też.

Ukłonił się raz jeszcze w kierunku stolika Eleny i wyszedł.



 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 16-09-2023 o 15:40. Powód: Doklejone
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-09-2023, 22:31   #40
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Dwie doby przed uderzeniem.
Śniadanie. Część wspólna, ciąg dalszy.

- Wtedy przemilczałam sprawę, ale skoro ciągle to w nas siedzi i dalej wpływa na atmosferę wewnątrz załogi… - zaczęła Vika. - To chciałabym wyrazić swoje zdanie, że uważam tamte uwagi w stronę Vicente i dotyczące wszelkich pojedynków celem udowodnienia swojej pozycji, nawet jeśli były w żartach, za bardzo nie na miejscu. I wcale nie dziwię się zachowaniu Vicente. Co do emocji, to pragnęłabym zauważyć, że każdy z nas zapewne pochodzi z innego środowiska, innej planety, więc różnice w zachowaniu są normalne i nie powinny stanowić obiektu wytykania, pouczania. Doceniam próbę omówienia sprawy, ale twój dobór słów Mikhaile, być może nie jest optymalny względem odczuć Vicente i nie sprzyja porozumieniu. Radziłabym to wziąć pod uwagę.

- Cóż, wszyscy pochodzimy z różnych, wręcz znacząco się różniących środowisk. - przyznał łagodnie geolog - Może mój dobór słów nie jest idealny… jednak przyznasz, że aby dialog był udany musi być dwustronny. Jest to coś na co czekam i mam dużo czasu. Bardzo dużo czasu w spokoju ducha, ponieważ to wyraźnie wyczuwalne dla mnie cierpienie… nie jest moje.

- Wybacz, ale ja uważam, że to ty jesteś większą przeszkodą w porozumieniu się między wami - wzdychnęła Vika.

- Naprawdę? To… ciekawe. - powiedział inżynier w zamyśle - Rozwiń myśl. Co mi umyka?

- Nie chciałabym się szczególnie wypowiadać za niego, ale skoro i tak zaczęłam… - na chwilę przerwała Vika, układając sobie w głowie, jak wyrazić swoje myśli. - Wydaje mi się, że Vicente poczuł się urażony twoją rozbawioną reakcją czy sugestiami pojedynku po jego poważnie brzmiącej analizie dotychczasowej sytuacji. W środowisku naukowym, w którym ja się wychowałam, coś takiego zostałoby odebrane zapewne w podobny sposób. Jeśli więc nawet nie zamierzasz wypowiedzieć korporacyjnych przeprosin w stylu “przepraszam tych, którzy poczuli się urażeni”, to moglibyście po prostu nie wracać do tamtego tematu, co chciał zrobić Vicente. Rozdrapywanie ran, a nawet wchodzenie w nie głębiej… nie wydaje mi się, że przybliża do porozumienia.

- Hmm… -zamyślił się Mikhail - …jestem w stanie to zrobić, choć wątpię by podziałało. Powiem jak to wygląda z mojej strony.

Uśmiechnął się nieznacznie, choć w tym uśmiechu nie było nic z uśmiechu.

- Vicente… Jest wrażliwy, bardziej niż zepsute dziecko. Jakby to łagodnie powiedzieć pamiętając, że jest dorosły… słaby. Tak słaby, że nawet zwykłe słowa go ranią. jest to problematyczne, choć nie to jest największym problemem. Prawdziwym problemem jest to, że to wszystko dusi w sobie, a to jest czymś o wiele gorszym. Prowadzi do zepsucia. Erozji Ducha. Podsyca mroczne zapędy. Nie mniej zrobię jak sugerujesz. Nawet jeśli w moich stronach Obóz Terapii Rehabilitacyjnej byłby lepszą z zaledwie dwóch alternatyw jego… stanu.

- Mam wrażenie, że minąłeś się z powołaniem, wiesz, tak naprawdę to stanowisko lekarza stacji jest dostępne, ja jestem tylko tymczasową lekarką? - odparła Vika z niezadowoloną miną. - Bardzo szybko stawiłeś diagnozy, zwłaszcza, że biorąc pod uwagę wasze relacje, niewiele byliście w stanie ze sobą porozmawiać. Owszem, może przydałaby się nieco większa powściągliwość w wyrażaniu przez niego emocji, ale jeszcze większa powściągliwość przydałaby się w wydawaniu szybkich opinii, a właściwie nawet diagnoz.

- Nie wiem czy wiesz, ale wcześniej również był bardzo emocjonalny… - odpowiedział z ponurym grymasem - …i agresywny, nieznoszący sprzeciwu, wręcz despotyczny.

- Choć mam doświadczenie jako laborant i asystent medyczny to dość szybko zreflektowałem się, że to nie ścieżka dla mnie. - te słowa padły już neutralnie - Cieszę się, że to ty jesteś naszą lekarką.

- Zauważ, że on dotarł tutaj jako pierwszy i spędził tu sporo czasu samotnie… może potrzebuje po prostu trochę czasu na przystosowanie się do nas? - spokojnie odparła Vika. - Każdy też inaczej reaguje na przydział na taką misję, nagły przylot na obcą stację, oderwanie od dotychczasowych obowiązków, rodziny, znajomych i tak dalej. Po prostu chciałabym, już nie tylko jako lekarka stacji, żebyśmy po prostu wszyscy żyli tutaj w co najmniej koleżeńskich relacjach, dali sobie szansę. Spróbuję też z nim porozmawiać, a skoro jestem lekarką, to też bycie psycholożką stacji to moje zadanie. Dasz mu szansę? - Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze do Mikhaila i spojrzała pytająco.

- Cały czas daje mu szanse. - odpowiedział z lekkim uśmiechem geolog - Nie widzę powodu, abym w tym momencie zaprzestał.
 
Jenny jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172