Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-10-2023, 16:09   #91
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 18 - 2521.04.31; wlt; przedpołudnie

Miejsce: pd-zach Ostland; pogranicze z Hochlandem; rz. Wolf; Górski Bród; okolice brodu
Czas: 2521.04.31; Wellentag; przedpołudnie
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, sła.wiatr; chłodno (0)


Wszyscy






https://i.imgur.com/EDuxQI0.jpg



Otaczająca ich sceneria nie należała do przyjemnych. Ale w Lesie Cieni to była norma. Te mroczne dno zamglonego lasu jednak budziło naturalny niepokój a w umysłach rozkwitały różne imaginacje tego co może kryć się za tymi drzewami i w tej mgle. Zwłaszcza jak teraz mieli namacalne ślady brutalnej napaści a jeszcze gdzieś tu w okolicy miała krążyć jakaś czarownica jaka o mało nie pochwyciła jednego z nich.

- Ja jestem tylko kurierem. Ale przekażę twoje słowa szefowej. - odparła Greta zerkając z siodła w dół na Tobiasa jaki stanął przy jej kucu. Do rozmowy wtrąciła się świetlista milady i rozmawiała z pozycji znacznie okazalszego wierzchowca niż góralka.

- Nie wyciągajmy zbyt pochopnych wniosków Tobiasie. Jeśli by była ich cała masa już by nas zaatakowali i zapewne nie byłoby im łatwo ukryć się przed nami. Więc albo nie ma ich zbyt wielu albo została jakaś ich końcówka. - tileańska magister chyba chciała iść na przekór słowom myśliwego aby uspokoić imperialnych. Bo jej krajanie stali trochę dalej a i tak większość z nich niewiele mówiła w reikspiel. Zaś Greta dała w bok kucowi i ruszyła z powrotem w stronę drogi gdzie stała cała karawana. Nawet przez ścianę tego mrocznego lasu było słychać wytłumione ale jednak porykiwania zwierząt i bliżej niezidentyfikowane odgłosy. Zwłaszcza jak ktoś miał ucho zawodowego rangera na co dzień penetrującego leśną głuszą i podchodzącego dziką zdobycz. Jednak wiele głów odprowadzało odjeżdżającą na kucu dziewczynę dość tęsknym spojrzeniem.

- Mamy robotę do zrobienia. Musimy sprawdzić czy ktoś nie przeżył. A jeśli to faktycznie przewożono jakiegoś czarownika to go schwytać lub zlikwidować. Stefan, niech twój pies złapie trop i nas prowadzi. A wy miejsce oczy i uszy otwarte. Zapewne czeka nas starcie więc bądźcie gotowi. - zakomunikowała im świetlista dama i wydawała się być zdeterminowana aby rozwikłać tą zagadkę. Potem przeszła na tileański rozmawiając z oficerem kuszników. Ten kiwał głową i po chwili zaczął coś pokrzykiwać do swoich ludzi. Ci wrócili z kordonu ochraniającego to miejsce grupując się pośrodku a następnie z mozołem ale wytrwałością napięli swoje ciężkie kusze. Po czym porucznik Ferro podzielił ich na czwórki gdzie jedna szła przed, druga za konną rodaczką a trzecia ją flankowała. Stefanowi z racji na “obsługę” Azura przypadła rola na czele a Tobias sam mógł znaleźć sobie miejsce w tym szyku.

Pies Stefana jednak tak łatwo nie mógł znaleźć tropu. Kręcił się po całej tej scenerii, węszył, czasem gardłowo powarkiwał ale coś nie mógł znaleźć śladu. Kusznicy zaczęli szemrać między sobą i nawet któryś coś powiedział albo zapytał chyba do swojego dowódcy ale wtedy pies zaszczekał dwa razy i ruszył do przodu. Widać było, że złapał jakiś trop.

- Oby nas nie pognał za jakimś apetycznym zającem. - mruknął żartobliwie Ferro ale dał znak aby cała wycieczka ruszyła w ślad za czworonogiem i jego właścicielem.

Szli powoli. Kusznicy celowali ze swojej ciężkiej broni w mijane drzewa i mgłę. Mieli o tyle łatwiej, że mogli cały czas mieć ją gotową do strzału póki nie zwolnią mechanizmu napinającego. W przeciwieństwie do łuczników. Ci mogli zmagać się z napięciem łuczyska tylko krótką chwilę. W takich sytuacjach jak ta aby iść swobodnie mogli co najwyzej dzierżyć łuk w jednej dłoni a strzałę w drugiej. Lub po prostu w razie potrzeby sięgnąć po nią do kołczanu. Inaczej to wyglądało gdy chodziło o szybkostrzelność. Owszem Tileańczycy mogli posłać swojego bełta prawie natychmiast gdy uznali to za stosowne. Ale ponowne napięcie ich potężnej broni było dość długotrwałym procesem. Zwłaszcza w dynamicznej sytuacji. Tutaj ta broń nie mogła równać się zszybkostrzelnością łuku. Łucznik gdy mu zależało na szybkim ostrzale mógł wypuścić ze dwie czy trzy strzały zanim kusznik by przeładował swoją ciężką kuszę. Dlatego kusze były popularne we wszelkich fortyfikacjach obronnych gdzie nie groziło im choćby bezpośredni atak piechoty czy jazdy. Teraz jednak nie było co wybrzydzać i z czterech oddziałów jakimi dysponowała szefowa tylko kusznicy byli w miarę wolni aby ich posłać do pomocniczego zadania.

W pewnym momencie od tyłu doszły ich jakieś tileańskie słowa jakie zwróciły uwagę nie tylko Alezzii. Jak się odwrócili okazało się dotarł do nich Duivel i kilku mieczników. Elf już przebrany w suche rzeczy. Chyba wszystkim ulżyło, że to żaden wróg tylko sojusznicy z karawany.

Duivel zaś czując jak oblepia go lodowate ubranie jako po zetknięciu z wodą z bystrzycy zmieniło się w krepujące ruchy i wysysające siły mokre szmaty nie czekał aż Tobias opowie do końca swoją relację co mu się przydarzyło w głębi lasu tylko udał się w górę potoku w stronę brodu. Tam spotkał Gretę jaka jechała w przeciwną stronę, zapytała co się tam dzieje ale jechała dalej więc stracił ją z oczu. Gdy dotarł do brodu widział jak obserwuje go szefowa z wysokości swojego siodła, podobnie jak Meister i jego halabardnicy jakich mijał. Petra też zapytała co się dzieje w głębi lasu ale widząc, że jest cały przemoczony kazała mu wrócić jak się przebierze. Więc poszedł się przebrać. Musiał odnaleźć furmankę na jakiej większość piechociarzy wrzuciła swoje codzienne bety aby się nie obciążać w marszu a tam wyszperać swój plecak. Potem ruszył w nim gdzieś między krzaki i drzewa aby nie gorszyć postronnych swoją golizną bo nie wypadało. A gdyby trafił się ktoś bardziej pruderyjny niż większość mógłby nawet zrobić z tego jakąś aferę. Gdy się przebrał zrobiło mu się o wiele cieplej i przyjemniej. Tylko buty miał nadal mokre bo mało kto nosił zapasową parę. Mógł znów wrzucić plecak na furmankę i wrócić na czoło stojącej, bęczącej, rozmawiającej i rżącej karawany aby zdać raport szefowej. Ta zamyśliła się patrząc w dal w stronę regularnej bryły powozu jaki wciąż tkwił na środku bystrzycy z pół setki kroków od brodu.

- Jakieś obrzydliwe zwłoki? Fuj! Mam nadzieję, że niczego tam nie dotykałeś. Jeszcze tylko zarazy nam tu brakuje w szeregach. - skrzywiła się z niesmakiem i bystro obrzuciła elfa spojrzeniem jakby szukała czy przypadkiem już nie siąpi z nosa albo nie wyskoczyłu mu jakieś czyraki. Nie było to aż takie dziwne. Wszelkie plagi i zarazy co chwila przetaczały się przez ten ziemski padół i było to realne zagrożenie dla jego mieszkańców. Zapewne trudno by było znaleźć wioskę czy rodzinę w jakiej ktoś nie zmarł od jakiejś plagi jak nie w tym domostwie to nastepnym więc prawie każdy miał tego typu doświadczenia. A na taki pomór zwykle trudno było coś zaradzić to i nie było dziwne, że szefowa obawiała się takiego scenariusza w swoich szeregach. Nastepne pytanie jeszcze bardziej ją zdziwiło.

- Konia? Nie żartuj Duivelu. Konie są własnością naszego pana i on decyduje jak nimi rozdysponować. - więc nie była skłonna aby użyczyć mu któregoś z kupionych w Breder wierzchowców. Zresztą to nie byłoby także szybkie gdyż trzeba by wrócić do centrum karawany, tam wybrać któregoś, dobrać mu rząd jakie przewożono na wozach i jeszcze uzbroić to wszystko w jedną całość która w najmniejszym stopniu nie należała do złotowłosego elfa ani nawet do szefowej całej karawany. Ona tylko miała doprowadzić to wszystko do Lenkster i tam przekazać do dyspozycji ich pana. Zresztą w międzyczasie wróciła Greta i rozmówiła się z szefową. Znaleźli jakieś rozpołowione ciało, Tobias spotkał jakąś wiedźmę ale w ostatniej chwili udało mu się zwiać z jej matni, stracił łuk ale Stefan pożyczył mu swój. On też uważał, że to wszystko zasadzka jakichś grasantów wroga co przybyli tu odbić jakiegoś swojego więźnia przewożonego w zaatakowanym powozie. Tak czy inaczej Alezzia była zdeterminowana aby pójść ich śladem i sprawdzić czy ktoś nie przeżył lub zlikwidować zagrożenie na miejscu.

- Ah tak… No to się porobiło… - sapnęła szefowa i znów się rozejrzała dookoła starając się coś wymyślić. Sprawy od ciekawostki w postaci na w pół utopionego powozu niedaleko brodu przez jaki się przeprawiali z każdą kolejną wiadomością zaczynały się robić cięższe i mroczniejsze.

- Zawołaj Renate. - poleciła góralce i ta znów dała w bok swojego kuca i pojechała na koniec kolumny jaką osłaniali miecznicy. Po chwili wróciła z blondwłosą sierżant. Obie rozmawiały o zaistniałej sytuacji zastanawiając się czy i jak tak to ile sił wydzielić aby wesprzeć grupę blondłosej magister. Sprawa nie była oczywista bo priorytetem dla von Falkenhorst była ochrona głównych sił i zasobów karawany więc nie chciała osłabiać tej osłony. Zaś na tym brzegu dysponowała tylko halabardnikami Meistera i miecznikami Theiss. Ostatecznie po tej rozmowe zdecydowała wysłać kilku mieczników jako wsparcie dla sił wysłanych w głąb lasu. Więcej nie chciała ryzykować nie wiedząc czy siły jakie zaatakowały powóz wciąż się tu kręcą co mogła sugerować owa czarownica jaką spotkał Tobias i czy to nie jest jakaś podpucha aby zaatakować główne siły karawany.

- Divielu odnajdź grupę Alezzi i dołączcie do nich. Słuchajcie magister i Ferro, oni mają tam największe doświadczenie w takich sprawach. - szefowa w końcu znalazła zajęcie elfiemu zwiadowcy. I wraz z czwórką mieczników Theiss mieli odnaleźć i dołączyć do sił jakie już weszły w ten mroczny i mglisty las. Na niego spadła rola przewodnika dla mieczników. Ruszyli więc tak samo jak wcześniej czyli w dół bystrzycy. Dotarli do miejsca naprzeciwko na w pół zatopionego powozu z Kolegium. Po czym odbili w głąb lasu tędy co wciąż tu czy tam widać było końskie kopyta wierzchowca tileańskiej magister. Tak dotarli do dużej ilości śladów i rozpołowionego ciała. Zapewne o tym meldowała Greta szefowej. Musieli tu stać przez dłuższy czas bo tropów było sporo, zapewne też łącznie z grupą kuszników bo jeden konny i pieszy pewnie by tak nie stratowali tego miejsca. Tutaj Duivel musiał się trochę porkęcić aby znaleźć kierunek w jakim tamci poszli dalej. Jednak ponad tuzin osób jakie szły razem zostawiało na tyle wyraźny i świeży ślad, że szybko go odnalazł. I jak w piątke przez pół pacierza szli przez ten mroczny i mglisty las dojrzeli w końcu postacie przed sobą. To byli kusznicy jacy też ich zauważyli gdy odwrócili się do tyłu i dali znać tym przed sobą, że mają wsparcie od szefowej.

- Dobrze. Ale teraz cicho. Może uda nam się ich zaskoczyć. - odparła Alezzia uśmiechając się na te chociaż symboliczne posiłki jakie wysłała im Petra. Brakowało im kogoś od walki bezpośredniej więc czwórka mieczników była pod tym względem cennym wsparciem.


---



Trudno powiedzieć ile tak szli. Tak na odległość jak i na czas. Szli przez ten mroczny i mglisty las pełen nienaturalnej ciszy. Nawet te odległe odgłosy z karawany jakie niedawno jeszcze słyszeli chociaż trochę to już ucichły stłumione ostatecznie przez zwartą ścianę ponurych drzew. Te wydawały się mieć nienaturalnie wystające korzenie, szponiaste gałęzie i porośnięte były mchem jaki sprawiał wrażenie liszajów. A może to tylko przez te zdenerwowanie? Nie byli tu sami. Może faktycznie tak jak mówił wcześniej Tobias ktoś ich obserwował? W każdym razie Azur szarpał się na smyczy i często warczał. Nie zawsze dołał powstrzymać swoje emocje na tyle aby powstrzymać się od sczekania. To zdenerwowanie zwierzęcia było czytelne i widoczne dla wszystkich. I im też się udzielało. Pies był zdenerwowany bo wyczuwał zagrożenie. To jakie gdzieś tu było, otoczało ich ale wciąż nie było widoczne skryte za tymi omszałymi pniami i we mgle.

Ale nie byli tu pierwsi. Raz natrafili na świeżą oparzelinę w korze drzewa. Wyglądało jakby jakiś promień ognia trafił to drzewo i zadając mu świeżą ranę. Alezzia podjechała bliżej do tej wyrwy, dotknęła ją dłonią, przymknęła oczy i coś pewnie sprawdzała po swojemu. Gdy odsunęła się ponownie zwróciła się do otaczających ją piechurów.

- Magia. Tym razem nasza. Widzicie? Ktoś stawiał opór tym plugawcom, nie poszło im tak łatwo. - powiedziała jakby chciała im pokazać, że słusznie robią idąc komuś na pomoc. Chociaż inni pokiwali głowami to Edgaro mruknął pod nosem, że ciała żadnego nie znaleźli więc trupów z tego nie było. No i większość śmiertelników wolała nie mieć do czynienia z magią więc raczej nie zachęcało to soldatów aby podąrzali dalej w te magiczne kłopoty.

W pewnym momencie znów Azur zaczął szczekać i szarpać się na smyczy Stefana. Tak, że ten miał kłopot aby go utrzymać. Musiał złapać za smycz obiema rękami a karcenie psa icuszało go tylko na chwilę.

- Tam coś widać. Chyba jakaś polana. - odezwał się Ferro bo rzeczywiście widać było jakieś jaśniejsze szpary między drzewami co zwiastowało jakąś wolną od drzew przestrzeń.

- Ten cholerny pies wszystkich uprzedzi, że nadchodzimy. - zżymał się tileański tłumacz widząc i słysząc zachowanie czworonoga.

- Ucisz tego psa Stefan. Chyba się zbliżamy na miejsce. Czuję, że tam ktoś nieźle miesza. - Alezzia skrzywiła się na tego hałasującego zwierzaka a sama znów starała się skupić. Wpatrywała się intensywnie przed siebie jakby widziała coś innego niż tylko zbliżający się skraj mrocznego, zamglonego lasu i chciała się na tym skoncentrować.

- No pewnie, że miesza! Tylko nie tam a tu! - krzyknął Ferro patrząc mściwie na konną magister.

- O czym ty mówisz? - zdziwiła się blondynka kierując na niego spojrzenie swoich modrych oczu.

- To oczywiste! To wszystko ona! Ona jest z nimi w zmowie! To taka sama wiedźma jak inne! Spójrzcie co robi! Wyprowadziła nas w głąb lasu aby nas wystawić swoim plugawym kamratom! Prosto w zasadzkę! Tylko pies nie dał się nabrać to udaje, że go nie dostrzega! Jak tylko wyjdziemy w tą cholerną polanę to nas tam zmasakrują! Dawać chłopcy! Trzeba pozbyć się tę wiedźmy a potem wracamy do swoich! - krzyknął w reikspiel oficer Tileańczyków wskazując oskarżycielsko na Alezzię. Ta chyba wydawała się całkiem zaskoczona takimi oskarżeniami bo otworzyła usta ale chyba nie wiedziała co powiedzieć. Kusznicy widząc takie emocjonalne wystąpienie dowódcy zaczęli się dopytywać co się stało a zdezorientowany Edgaro zaczął coś dukać ale też chyba niezbyt wiedział co i jak im powiedzieć ani o tym myśleć. Czterech mieczników Theiss też ściskało miecze w dłoniach i patrzyło to na siebie, to na magiczkę, to na oficera kuszników.

Zrobiło się zamieszanie i rwetes na całego. Ale mimo wszystko Tobiasowi wydało się, że gdzieś tam z flanki, z dobry kawałek w głębi, na pograniczu widoczności dostrzegł jakiś ruch. A może to był dźwięk? Nie był pewien. Tylko to ujadanie psa i ludzkie krzyki skutecznie rozproszyły jego uwagę i nie potrafił teraz namierzyć co do i gdzie dokładnie mogło być. Może to tylko nerwy? Podobnie Duivel. Nie do końca był pewien czy mu się coś zdawało czy nie ale jakby coś usłyszał. Albo zobaczył. Tylko gdy tam znów przeczesywał teren to widział tylko krzaki, mroczne, wilgotne pnie porośnięte starym mchem i jak wszystko stopniowo kryje się we mgle. A gdy zrobił się ten harmider to odwróciło jego uwagę na tyle, że nie był już pewien gdzie to było i czy cokolwiek było. Każdy kolejny fragment lasu na jaki patrzył wydawał się taki sam jak sąsiedni. Zaś obecnie gdy oskarżenia porucznika zawisły w powietrzu zrobiła się niezła awantura.

- Zamknij tego cholernego psa! Albo każę go ubić! - krzyknął zdenerwowany porucznik bo Azur faktycznie ujadał już na całego i skutecznie absobrował Stefana jaki zmagał się z nim trzymając oburącz. Część kuszników wycelowała w Alezzię, część niezbyt ale chyba byli zbyt zmieszani aby pociągnąć za spust.

- Poruczniku proszę się opamiętać! Co pan wygaduje!? - odkrzyknęła w końcu nie mniej zdenerwowana Tileanka. Sama zmagała się z wierzchowcem jakiemu udzieliło się to zdenerwowanie a zwłaszcza ujadanie psa.

- Widzicie! Wiedźma próbuje uciec! Brać ją zanim zwieje! - krzyknął triumfalnie Ferro widząc krzątaninę konia. Czy kobieta zamierzała zwiać czy tylko próbowała zapanować nad koniem to w gorączce awantury nie było pewne. W obu wypadkach i tak ją otaczali kusznicy, miecznicy i zwiadowcy więc oba manewry zaczynałyby się podobnie. Któryś z kuszników podbiegł i próbował złapać wodze jej konia, inny uniósł kuszę i już jakby miał strzelać ale jeszcze się zawahał.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-10-2023, 16:18   #92
 
Dekares's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekares nie jest za bardzo znany
Stefan przemieszczał się chaotycznym krokiem, dyktowanym ruchami Azura na czele oddziału. Niemal całą swoją uwagę poświęcał na śledzenie śladów i obserwowanie swojego psiego towarzysza. Pozostawiało go to poważnie odsłoniętego na ewentualny atak ukrytego wroga, ale ufał swoim sojusznikom, że osłonią go przed takim atakiem, a przede wszystkim w to, że węch Azura wykryje każdego, kto spróbuje go zaatakować zanim to nastąpi. Otaczający las był straszny, ale był także dla niego domem, w którym wraz z rodziną i przyjaciółmi spędził więcej czasu polując, zbierając zioła i bawiąc się niż we własnym domu na skraju Lenkster.
Bynajmniej nie oznaczało to, że był odprężony i beztroski, od najmłodszych lat przekonał się na własnej skórze, że Las Cieni to śmiertelnie groźne miejsce. Starał się uspokoić swoje myśli cichą modlitwą do Młotodzierżcy, ale w przeciwieństwie do innych sytuacji modlitwa nie przynosiła mu ukojenia i koncentracji. Zamiast tego jego myśli atakowało wspomnienie z dzieciństwa, do którego starał się jak najrzadziej wracać. Wspomnienie tego jak jako ośmioletni chłopiec wybrał się z będącym w tym samym wieku Frycem nad strumień, a przynajmniej tak powiedzieli swoim rodzicom. W rzeczywistości wybrali się na znacznie dalszą wyprawę w głąb lasu. Słyszeli od starszych dzieciaków w okolicy fantastyczne opowieści o znajdujących się tam dziwach i chcieli zostać bohaterami, którzy znajdą ukryty tam skarb. Nie zostali bohaterami, zamiast tego Fryc stał się… głównym daniem dla panoszącej się w tamtej części lasu Bestii. Monstrum, które dopadło swoimi mackami jego przyjaciela, było najszkaradniejszym stworem jakiego w życiu widział, trwało to najwyżej jedno uderzenie serca, zanim odwrócił się i rzucił do panicznej ucieczki, pomimo tego obraz bestii chaosu będącej połączeniem jakiegoś gada, dzika i o zgrozo najpewniej człowieka, prześladowało go w snach do dzisiaj.
Idąc teraz z Azurem na smyczy czuł się przez chwilę zupełnie jakby znowu był małym chłopcem i jakby znowu mieli za chwilę z Frycem skręcić za tamto wielkie drzewo…
- Na Sigmara, otrząśnij się! - wyszeptał do siebie stanowczo, szarpiąc się z coraz bardziej pobudzonym psiskiem, rozejrzał się dookoła i w końcu przegnał z umysłu ostatnie majaki swoistego koszmaru na jawie. Usłyszał wtedy za sobą okrzyki poruszenia w ich grupie, które spowodowały, że obrócił się z Azurem na smyczy i choć do końca nie rozumiał co się dzieje, ruszył szybkim krokiem w kierunku dyskusji, która coraz bardziej alarmująco wyglądała na kłótnię. Mijając pierwszą czwórkę kuszników będących po wyrazach ich twarzy i ruchach ciała równie zagubionych w sytuacji jak on, rzucił do nich w reikspiel:
- Popilnujcie go dla mnie, dzięki! - równocześnie zanim najbliższy z nich w ogóle zorientował się, że Stefan jest obok, wcisnął mu do ręki smycz Azura nakazując temu zostać na miejscu i ruszając truchtem w kierunku Edgaro. Nie wiedział, co się tutaj do końca wyprawia, ale wiedział, że trzeba zapobiec jednej rzeczy, panice:
- Powiedz swoim chłopakom, żeby się opanowali i pomóż mi go uspokoić! To pewnie ta wiedźma z lasu miesza nam w głowach, rozumiesz!? Chce żebyśmy pozabijali się między sobą! - powiedział niemal do ucha tłumacza.

O ile Stefanowi udało się podstępem i dzięki zamieszaniu wcisnąć smycz w dłoń jednego z tileańskich strzelców to nie mógł być pewien czy ten go w ogóle utrzyma i czy będzie chciał. Bowiem pies nie czując w pobliżu swojego właściciela szarpał się tak samo jak przed chwilą ale wątpliwe było aby obcy kusznik miał podobną motywację jak jego pan w tym aby go utrzymać w miejscu. Zwłaszcza jak pewnie nie rozumiał w reikspiel. Chwilowo jednak utrzymywał szarpiącego i ujadającego psa na smyczy.

- Kazałem ci przymknąć tego cholernego psa! - krzyknął do Stefana rozjuszony porucznik. Po czym zaczął coś mówić podniesionym tonem pewnie po tileańsku czego obywatel Imperium w ogóle nie zrozumiał ale chyba chodziło o Azura. O jakiś rozkaz.

Edgaro zaś popatrzył niepewnie na Stefana. Jego też rozpraszała ta nagłość i niepewność sytuacji. Oraz te wszystkie krzyki i psie ujadanie. Zbyt wiele się działo na raz i za szybko. A tu jeszcze Stefan coś mu szeptał na ucho.

- No coś ty… Przecież to nasz dowódca. - żachnął się gdy widocznie po chwili wahania wierność wobec oficera i oddziału nie była tak łatwa do przezwyciężenia nawet w tak gardłowej i niespodziewanej sytuacji. Zwłaszcza gdy mówił mu to ktoś spoza tego oddziału o niezbyt wielkim autorytecie ani wyznaczony na dowódcę czy kogoś znaczniejszego.

- Proszę się wszyscy uspokójmy i porozmawiajmy! - Alezzia próbowała zapanować nad koniem jaki w tym chaosie awantury też się miotał na wszystkie strony. Jeden z kuszników złapał jej konia za uzdę i próbował wyhamować jego znarowienie. Jakie miał zamiary względem magiczki trudno było ocenić. Część jego kolegów wodziła już napiętymi bełtami w kobiecą sylwetkę ale jeszcze nie strzelali. Rozległ się skowyt Azura po czym pies umilkł gdy jeden z Tileańczyków kopnął go w bok. Oficer wciąż ponaglał swoich ludzi ale po chwilowym spacyfikowaniu ujadania znów zwrócił się do swoich ludzi pokazując na szarpiącą się z koniem magiczkę. Dało się rozpoznać rozkazujący, zdeterminowany ton. Któryś z jego ludzi doskoczył do boku wierzchowca, złapał Tileankę za ramię i zaczął ją ściągać z siodła. *



---

Mecha 17

Przekonywanie Edgaro (OGŁ + Przekonywanie vs SW)

Stefan 30
Ranga 2 -25
Edgaro 35
Ranga 3 -20

rachunki: 50+30-25=+5; 35-20=+15; 50+5-15=40

rzut: https://orokos.com/roll/992521 36

40-36=-4 > remis > bez efektu, zastanowienie, brak zdania/decyzji
 
Dekares jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-10-2023, 05:28   #93
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
Miejsce: pd-zach Ostland; pogranicze z Hochlandem; rz. Wolf; Górski Bród; okolice brodu
Czas: 2521.04.31; Wellentag; przedpołudnie
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, sła.wiatr; chłodno (0)

Duivel dotarł do karawany wkrótce po rozmowie z Tobiasem, który opowiedział mu o swoich doświadczeniach w lesie. Elf wysłuchał wszystkiego, ale nie czekał co wyniknie z rozmowy z Alezzią, tylko od razu ruszył w kierunku karawany. Był przemoczony i zdecydowanie musiał zrzucić z siebie mokre ubrania. Poza tym dowiedział się, że Tobias nie miał już swojego łuku, więc postanowił dostarczyć mu swój stary łuk, który był w bardzo dobrym stanie. Udał się do miejsca, gdzie większość piechociarzy przechowywała swoje codzienne rzeczy na furmankach. Od razu znalazł swój plecak i poszedł się przebrać w ustronnym miejscu. Następnie przeszukał inne wozy i w końcu znalazł łuk, który wydawał się być w takim samym stanie . Zabrał go ze sobą, włożył na plecy. W świeżych ciuchach czuł się o wiele lepiej. Po wysłuchaniu nowych wytycznych, udał się z czwórką mieczników w kierunku grupy z Alezzią i kpt. Ferro, które na pewno już się połączył.

Bardzo szybko dotarli do miejsca w którym Duivel rozstał się z magister i Tobiasem. Patrząc na ponury las, Duivel nie mógł oprzeć się uczuciu niepokoju. To miejsce wydawało się być przesiąknięte tajemniczą i niebezpieczną aurą. Las Cieni w którym się praktycznie wychował, przysparzał mu podobnych uczuć i zawsze był pełen zagrożeń, ale obecność magii i tajemniczych zjawisk tylko potęgowała tę atmosferę. W swoich rodzinnych stronach głównie napotykał zwierzoludzi, albo po prostu kłusowników w lesie, a nie karety kolegium magii podpalone i ze szponami jakiejś bestii na sobie. Jednak to właśnie jego doświadczenie z leśnymi obszarami na północy Ostlandu pomogło mu utrzymać chociaż trochę spokojniejszy umysł w obliczu tej mrocznej scenerii. Także łatwo podjął trop Alezzi, a następnie już po licznych śladach ruszyli prędko do całej grupy. Chwilę musiał tylko stracić na odkrycie w którą stronę ruszyli, gdyż wydeptany okrąg wokół miejsca gdzie leżał rozpołowiony trup było dość spory.

Na słowa Alezzi, elf ciepło się uśmiechnął i zwrócił się bezpośrednio do niej
- Petra wysłała mnie i tych mężnych mieczników do pomocy i skinął głową w jej kierunku
Rozmowa z tego się nie wywiązała, ale to głównie dlatego, że trzeba było być cicho. Po przywitaniu, od razu ruszył do Tobiasa aby wręczyć mu łuk.
- ja mam nowy, ten już mi się nie przyda. Miałem dać Ci później, ale bierz go i nie dziękuj, zrobisz to po walce... powiedział bardzo cicho, niskim tonem jak na siebie
Szli dalej, a atmosfera gęstniała. Coraz więcej oznak używania magii nie wprawiało ludzi w optymizm, a i Duivelovi zniknął uśmiech z twarzy. Będąc już w grupie, starał się iść blisko magini światła, wciąż wpatrując się mocno w las. Czy coś tam było, czy coś się ruszało? Dość ciężko było wywnioskować, gdyż pies Stefana mocno ujadał, a i koń Alezzi coś zaczął dziwnie łbem kręcić. W ten sposób utiwerdził się we wniosku, że coś tam się czai na nich. Kiedy awantura rozpoczęła się między Alezzią a porucznikiem Ferro, Duivel był pewien, że sytuacja niebezpiecznie wymyka się spod kontroli. Sam nie miał żadnych wątpliwości co do poczynań jedynej magini w drużynie. Już chciał się wtrącić w kłótnie, ale nagle jakby coś zobaczył między drzewami. Cała sytuacja była jednak na tyle chaotyczna, że nie mógł się skupić na celu i stracił go z oczu. Coś jeszcze usłyszał, ale gdy się odwrócił w kierunku swoich, było już bardzo źle, niektórzy kusznicy celowali ze swoich broni do Alezzi...
- Edgaro tłumacz!!- krzyknął tak aby tileańczyk i cała reszta go słyszeli- coś w lesie się na nas czai! Nie celujcie w Alezzię, to Wasza wybawczyni z bagna i obecny dowódca z rozkazu Petry! Celujcie w las, pokażmy, że się będziemy bronić!!- sam wyciągnął łuk, napiął cięciwę i celował w las, jednocześnie kontynuował mowę i podszedł bliżej magini okazując jej wsparcie. Nasze zwierzęta pierwsze coś wyczuły stąd ich ujadanie i nerwowość.. Edgaro, na Sigmara, na Myrmiidę, dotrzyj do rozsądku swych braci powiedział już w taki sposób aby na pewno usłyszał go wybrany przez elfa tłumacz
 

Ostatnio edytowane przez Cioldan : 07-10-2023 o 06:56.
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-10-2023, 10:25   #94
 
Mirekt13's Avatar
 
Reputacja: 1 Mirekt13 nie jest za bardzo znany
Tobias sprawdził łuk otrzymany od Duivela. Był całkiem dobry, napiął go maksymalnie i mruknął z zadowoleniem. Kiwnął elfowi głową w podzięce.
Nie był zadowolony z decyzji, która miała rozdzielić całą grupę, był przekonany że gdzieś tam czeka na nich pułapka - nie bez powodu czarownica próbowała go tam zwabić. Nie miał jednak wyboru, musieli tam pójść - rozkaz to rozkaz. Mieli przynajmniej czarodziejkę po swojej stronie, przynajmniej taką żywił Tobias nadzieję. Droga przez ciemny i zamglony las była powolna, strach udzielał się wszystkim, ludzie próbowali sobie dodać otuchy, żartami, choć śmiech był wyraźnie wymuszony. Pies długo szukał tropu, lecz gdy już go znalazł ciężko było go utrzymać, parł naprzód, bez przerwy ujadając. Niektórzy próbowali go uciszyć, jednak nie było w tym sensu.
- Ktokolwiek na Nas czyha, doskonale wiedział gdzie się znajdujemy -pomyślał Tobias.
Nagle wybuchł chaos, kiedy Ferro rzucił Swoje oskarżenia wobec Alezzi. Wszyscy rozglądali się po sobie, nie wiedząc co czynić. Rozkaz szefowej brzmiał jasno - być posłusznym czarodziejce i przywódcy kuszników. A teraz Ferro oskarżał czarodziejkę o zdradę. Bez żadnych podstaw, wręcz wybuchł nagle. Tobias ostrzegł jakiś ruch po swojej prawej stronie - coś usłyszał, jakby krótki dźwięk. I od razu przed oczami stanął mu obraz czarownicy wykonującej ruch i wypowiadającej zaklęcie. Oczy Tobiasa rozszerzyły się ze zgrozy i jedna myśl pojawiła się w jego umyśle.
- Czy mógł zostać zaczarowany? Czy czarownica przejęła nad nim kontrolę?
Tego zwiadowca nie wiedział, musiał jednak działać, inaczej za chwilę stracą jedyną osobę, która jest w stanie ich ochronić przed magią czarownicy.
- Ferro!! Ty durniu! Będziemy bezbronni bez niej, kiedy czarownica rzuci na Nas czary! A może to Ciebie ona zaczarowała i jesteś w jej mocy?!
Rzekłszy to stał teraz ze strzałą wycelowaną w udo żołnierza. Nie zamierzał go zabijać - w razie jeśli rzeczywiście był pod czyjąś kontrolą.
- Widziałem ruch po Naszej prawej - to tam jest Nasz prawdziwi wróg! Nie tutaj!
 
Mirekt13 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-10-2023, 13:09   #95
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 19 - 2521.04.31; wlt; przedpołudnie

Miejsce: pd-zach Ostland; pogranicze z Hochlandem; rz. Wolf; Górski Bród; okolice brodu
Czas: 2521.04.31; Wellentag; przedpołudnie
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, sła.wiatr; chłodno (0)


Wszyscy





https://i.imgur.com/BjWkP62.jpg


Byli na dnie Lasu Cieni. Tu gdzie w zimnym błocie leżały przegniłe liście z poprzednich sezonów a na korze drzew rósł pradawny mech i grzyby jakich nie tknęła siekiera ani ogień cywilizowanej istoty. A wszystkie dalsze detale stopniowo tonęły we mgle. Zaś na tym dnie rozlegały się krzyki kłótni, szarpanina i zamieszanie. Jakikolwiek porządek poszedł w całkowitą rozsypkę gdy co chwila ktoś próbował przekrzyczeć pozostałych i zwrócić na coś uwagę. Do tego koń jaki był w centrum sceny szarpał się, rżał i był zdenerwowany, podobnie jak trzymany na smyczy pies jaki po kopniaku jaki oberwał chwilowo ograniczał się do powarkiwania i skomlenia. Wydawało się, że wszyscy chcą wszystkich coś zapytać, powiedzieć, przekonać czy zwrócić uwagę. W grupie zapanował chaos.

Stefanowi nie udało się przekonać Edgaro aby ten przedsięwziął jakieś kroki przeciwko swojemu dowódcy. I to takiego z jakim podróżowali, maszerowali, głodowali, marzli i przelewali krew od dawna. Widać było, że tłumacz ma wyraźne opory aby przeciwstawić się rozkazom swojego zwierzchnika. Zanim się zdecydował Duivel zaczął do niego krzyczeć o celowaniu w las i wypominać sytuację na bagnach. Tłumacz zwrócił uwagę na niego ale też stał niezdecydowany. Tobias nie zwrócił się bezpośrednio do niego tylko właśnie do porucznika tileańskich kuszników. Co pewnie nie było zrozumiałe dla większości z nich bo reikspiel nie był ich mocną stroną. Właśnie dlatego tylko porucznik i tłumacz byli pośrednikami między obiema stronami. A teraz porucznik wykrzykiwał rozkazy aby pojmać zdradliwą wiedźmę a tłumacz stał niezdecydowany jak powinien zareagować. Spojrzał tam gdzie pokazywał łucznik i krzyknął coś krótko po tileańsku do swoich kamratów.

Cokolwiek po tileańsku powiedział porucznik to wyraźnie go zrugał. Podobnie jak swoich ludzi. Dało się rozpoznać zdecydowany, rozkazujący ton nawet w obcym języku. Jeden z kuszników wycelował swoją ciężką broń w Tobiasa, drugi podszedł i złapał go za ramię krzycząc coś do niego rozkazująco. Widocznie chciał aby ten przestał celować w ich porucznika. Dwóch kuszników wycelowało swoje ciężkie kusze w Tobiasa krzycząc coś do niego. Widocznie nie spodobało im się, że celował do ich dowódcy albo to i on im tak kazał. Zaczęła się szarpanina.

Nie inaczej było ze Stefanem i Duivelem. Otoczyli ich tileańscy towarzyszce jakim blokowali dostęp do Alezzi. Nie dali rady się rozdwoić ale chyba jeszcze nie było woli przelewania krwi bo Tileańczycy złapali ich za ramię czy kaftam chcąc ich przewalić, odsunąć czy rozbroić ale jeszcze nie użyli długich noży i pałek jakich uzywali do samoobrony czy bezpośredniej konfrotnacji. Krzyczeli coś po swojemu ale ani elf ani Ostlandczyk nie rozumiał ich języka tak samo jak tamci ich. Było ich jednak za mało aby sobie poradzili z kilkoma przeciwnikami na raz.

- Co tu się do cholery dzieje?! - krzyknął któryś z mieczników widząc już scenę rodem z zamieszek na małą skalę. Cała czwórka miała zdezorientowane miny nie wiedząc o co tu chodzi gdy już część kuszników zaczęła się zmagać ze zwiadowcami, porucznik krzyczał po tileańsku i w reikspiel, że magini ich zdradziła i prowadzi w pułapkę, tłumacz ledwo spróbował coś tłumaczyć na tileański zaraz został w żołnierskich słowach postawiony do pionu a część, mniejsza część kuszników też stała biernie rozglądając się dookoła gdzie przed chwilą pokazywał Edgaro ale bardziej przykuwała ich uwagę awantura gdzie epicentrum była magini i ich porucznik.

- Ferro! Uspokój się! Nie jesteś sobą! Chodź do mnie i porozmawiajmy! - krzyknęła Alezzia. Zduszonym i urwanym głosem bo zmagała się jednocześnie z uspokajaniem wierzchowca i tym jak jeden z kuszników co ją złapał na początku próbował ją ściągnąć na dół. W pewnym momencie wyrwała do przodu. Czy dała w bok ostrogami czy koń ją poniósł nie było wiadomo. Porucznik krzyknął coś triumfalnie i rozkazująco. Ze dwóch kuszników co wciąż miało swoją broń gotową do strzału zwolniło cięciwy i dwa bełty pomknęły za swoją ofiarą. Bez trudu ją doścignęły i coś na moment w sylwetce blondwłosej magini rozbłysło a zaraz potem rozległ się jej krzyk boleści gdy oba pociski trafiły w cel. Kobieta padła na grzbiet i szyję swojego wierzchowca ale szybko zniknęła im między drzewami gdy pochłonęła ją mglista kotara. Porucznik krzyknął z radości widząc tak skuteczny ostrzał swoich ludzi.

- Co wy robicie!? - krzyknął dla odmiany zdumiony miecznik. Widocznie dla niego i kolegów ta sytuacja rozwijała się zbyt szybko i nieprzewidzianym kierunku. - Brać go! - krzyknął do swoich kamratów pokazując mieczem na Ferro. We czterech ruszyli w jego kierunku ze zdecydowanymi minami. Któryś z kuszników co do tej pory był raczej bierny coś zaczął mówić uspokajającym tonem unosząc do góry dłoń w jakiej nie trzymał swojej kuszy. Drugi pokazywał coś w stronę lasu ale, że mówił w swoim języku imperialni go nie zrozumieli. Nagła zmiana sytuacji chyba zaskoczyła sporo z nich. Jeden z Tileańczyków wciąż trzymał za ramię Tobiasa ale dość machinalnie jakby sam stracił równowagę co teraz powinien robić. Drugi co strzelił zamiast do niego to do odjeżdżajacej Alezzi teraz wsadził but w stopkę i kręcił korbą aby ponownie napiąć cięciwę. Ci co do tej pory szarpali się z Duivelem i Stefanem też na chwilę odpuścili gdyż zniknęło im z widoku centrum tej sceny czyli blondwłosa magini na koniu a w zamian czwórka mieczników szła wprost na ich dowódcę.

- Może wszyscy powinniśmy się uspokoić i przemyśleć sprawę! Nie działajmy pochopnie! Wszyscy jesteśmy po tej samej stronie! - Edgaro przemógł swój stupor i krzyknął po imperialnemu i po tileańsku. Uniósł nieco puste dłonie do góry w uniwersalnym, pokojowym geście.

- A o czym tu rozmawiać? Ta wiedźma wiodła nas w pułapkę! Dobrze, że się jej pozbyliśmy! Teraz trzeba iść jej tropem i ją dobić zanim się uleczy swoją plugawą magią! - krzyknął porucznik Ferro w reikspiel. I zaraz też po tileańsku. Kilku jego żołnierzy raźno pokiwało głowami ale większość z obu nacji nadal miała niepewny lub wątpiący wyraz wymalowany na twarzach.

- O czym ty mówisz?! Jaka pułapka!? - krzyknął jeden z mieczników co zatrzymali się przed Ferro na kilka kroków. Ale wciaż stali z obnażonymi mieczami i tarczami. W efekcie kusznicy niejako naturalnie zaczęli ustawiać się tak aby chronić swojego dowódcę i w razie czego móc ostrzelać napastników. Chociaż mało który celował w swoich towarzyszy.

- Tam na nas czekają! Ci co napadli na tej powóz! Czekają ze swoją plugawą magią! Taką jakiej się nie oprzemy! Widzieliście co zrobili z powozem i załogą?! To samo zrobią z nami! Na taką magie nasze miecze i kusze nie dadzą rady! Ta zdradliwa suka była z nimi i wiodła nas na zatracenie! - krzyczał porucznik z pasją pkazując gdzieś w kierunku gdzie zniknęła odjeżdżająca magister.

- Ale panie poruczniku… Przecież ona była z nimi tam na bagnach a potem leczyła naszych… - Edgaro odważył się aby zwrócić na to uwagę swojemu wkurzonemu dowódcy.

- No pewnie, że tak! - zawył porucznik jakby zirytowany, że nie rozumieją tak oczywistych rzeczy. - Musiała się maskować! Tego przecież od niej oczekiwano, że tak postąpi! No i była sama wśród całej armii! Jak każdy szpieg! Ale teraz wreszcie zyskała okazję aby nas oddzielić i działać razem ze swoimi prawdziwymi kamratami! Dogadała się jakoś z nimi! Przecież nocowaliśmy całkiem niedaleko od tego miejsca! Cholera, mogła nawet jakoś przez tą swoją magię się z nimi dogadać! Przypomnijcie sobie kto pierwszy dojrzał ten powóz w potoku i chciał tam pojechać? No!? A teraz? Na pewno też musiała wiedzieć, że jedziemy w pułapkę i co? I nic nie powiedziała! Bo jest z nimi! Chce nas wystawić! A potem wróci do karawany i powie, że tylko jej się udało przeżyć! Wszyscy będą jej współczuć i się litować i cieszyć się, że jej się udało bo taka ładna i biedna to kto by jej nie współczuł! A potem znów kogoś wystawi albo załatwi w inny sposób, sama albo ze swoimi plugawymi wspólnikami! - porucznik krzyczał z pasją jakby był święcie przekonany, że ma rację. Najpierw w reikspiel potem po tileańsku. Zaś żołnierze jednej i drugiej nacji stali niezdecydowani nie widząc znów co o tym myśleć. Bo sporo z tego co mówił Tileańczyk się zgadzało co do faktów. A, że sprawa rozchodziła się o magię jaką i jedni i drudzy podchodzili nieufnie jak pies do jeża to nie byli pewni jak to działa i co jest albo nie jest możliwe. Czwórka mieczników co jeszcze przed chwilą miała ochotę pojmać porucznika teraz stała nerwowo trzymając broń w dłoniach ale nie byli pewni co należy dalej robić. Kusznicy i ci co wcześniej posłuchali swojego oficera i ci co tak mniej też głowili się nad tą sytuacją. Patrzyli po sobie pytająco i żaden nie kwapił się do tego aby coś powiedzieć albo zrobić.

- I dlatego teraz musimy ruszyć jej śladem, odnaleźć ją i zrobić z nią porządek zanim zwieje na dobre albo wywinie nam jakiś numer. Zbierajcie się ruszamy. - porucznik nieco ochłonął i wrócił do swojego normalnego tonu jakim zwykle wydawał rozkazy. Sytuacja jednak była na tyle niecodzienna, że wszyscy nadal patrzyli po sobie jak zwykle gdy każdy czeka aż to ktoś inny się wykaże czymś pierwszy zwłaszcza jak mogły wyniknąć z tego jakieś konsekwencje.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-10-2023, 07:37   #96
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
Miejsce: pd-zach Ostland; pogranicze z Hochlandem; rz. Wolf; Górski Bród; okolice brodu
Czas: 2521.04.31; Wellentag; przedpołudnie
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, sła.wiatr; chłodno (0)

Duivel był w szoku. Nigdy nie widział by w wojsku tak bezprawnie wymierzyć karę, bo ktoś sobie coś ubzdurał. Nie tak się załatwiało sprawy. Może nie trzeba by było czekać aż do powrotu do Lenkster, ale wydaje się, że Petra mogłaby osądzić Alezzię na podstawie oskarżeń Tileańczyka. Słuchał tłumaczeń, ale nie był w stanie uwierzyć jak odpłynął dowódca kuszników... Może to magia? Jako elf powinien choć trochę być wyczulony na wiatry magii, jednak nigdy nie był szkolony, a gdy już był starszy zafascynował się strzelectwem i totalnie odpuścił sobie lekcje z szermierki czy magii właśnie. Jedyne co zawdzięcza swojemu pochodzeniu to brak strachu przed magami i maginiami. Stąd od początku był pod wrażeniem di Lucci. Gdy Tileańczycy skończyli przemawiać, elf zwrócił się do Edgaro i kapitana Ferro
-Dobra chwila ciszy! Musimy sprawdzić czy nic nie czai się w krzakach! Chwila ciszy!!! Proszę - nie dawał po sobie znać jak mocno jest wstrząśnięty zaistniałą sytuacją.
Gdy wszyscy na chwilę ucichli, starał się rozejrzeć po okolicy i wnikliwie zbadać teren przy pomocy swych zmysłów. Jednak gdy zaczął się ponownie ruch w ich grupie Duivel podszedł do kapitana Tileańczyków.
- słuchaj, byliście równi rangą, więc to Petrze powinieneś powiedzieć o swoich urojeniach czy swojej prawdzie jak wolisz. Jest tu trzech zwiadowców, wszyscy znaliśmy Alezzię dłużej niż Ciebie i ani razu nie przeszło nam przez myśl, że mogłaby nas zdradzić. W akcji ratowniczej na bagnach odegrała kluczową rolę obok Renate, a Ty robisz takie rzeczy... Powinniśmy ją odszukać i wszyscy wrócić do naszej kapitan aby zdecydowała czy jest podstawa do posądzenia ją o zdradę. elf mówił spokojnie, starał się nie zaogniać konfliktu, choć w głębi duszy chętnie by wystrzelił swoją strzałę prosto w oko parszywego Ferro
Po czym zwrócił się do całej reszty
-dobrze, jak kapitan mówi, odszukajmy Alezzię. Tylko ja proponuję postawić ją przed obliczę Petry i to ona osądzi co dalej...
Chciał już podjąć trop i w końcu ruszyć, ale stwierdził, że jeszcze zwróci się do Stefana i mieczików.
- Panowie, w tej sytuacji nasze konflikty powinny pójść w niepamięć. Powinniśmy odnaleźć Alezzię i po drodze przekonać Edgaro by przemówił do rozsądku reszcie kuszników o słuszności doprowadzenia magini przed obliczę Petry, ja na przykład tak delikatnie zasugeruję, że może ich kapitana coś na bagnach opętało
 

Ostatnio edytowane przez Cioldan : 14-10-2023 o 20:57.
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-10-2023, 15:37   #97
 
Mirekt13's Avatar
 
Reputacja: 1 Mirekt13 nie jest za bardzo znany
Gdy jeden z ludzi Ferro zbliżał się do Tobiasa, ten skierował grot strzały w kierunku mężczyzny, który się natychmiast zatrzymał, wpatrując się w łucznika. Wtem, dwóch z ludzi porucznika wycelowało w Tobiasa swoje ciężkie kusze, na co zwiadowca wyprostował się i zdjął z cięciwy pocisk i schował go do kołczanu. Uniósł dłonie w pojednawczym geście, jednocześnie robiąc kilka kroków w tył, w kierunku grubego pnia drzewa, który w razie czego mógłby posłużyć mu za osłonę.
Tobias rozważał Swoje opcje - sytuacja była beznadziejna. Szefowa przekazała dowództwo dwojgu obcokrajowcom, co samo w sobie zwiadowca uważał za wyjątkowo głupie rozwiązanie i jeżeli to przeżyją to nie omieszka podzielić się z nią tą refleksją. Teraz ta dwójka jest po dwóch stronach barykad, nie można więc być posłusznym ani żołnierzowi ani czarodziejce. Tobias widział więc tylko jedno wyjście z sytuacji.
Kiedy Ferro triumfalnie wykrzykiwał do Swych ludzi, i kiedy bełty kusz trafiły czarodziejkę Tobias - wykorzystując zamieszanie - zanurkował między drzewa i ruszył pędem z powrotem, nad rzekę. Nie mógł brać udziału w polowaniu na czarodziejkę, nie mógł też jej pomóc. Mógł zaś spróbować powiadomić Szefową i sprowadzić posiłki.
 
Mirekt13 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-10-2023, 15:47   #98
 
Dekares's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekares nie jest za bardzo znany
Widząc Tobiasa rzucającego się w krzaki, Jeager w pierwszej chwili miał ochotę ruszyć za nim, powstrzymała go jednak obawa przed tym, co porucznik zrobi z resztą żołnierzy, ich czarodziejką i Azurem. Wiedział, że bez niego pies pewnie zostanie zabity na rozkaz porucznika i nie miał zamiaru do tego dopuścić. Jednocześnie nie chciał pozwolić, aby wśród żołnierzy doszło do walki, ponieważ był pewien, że właśnie o to chodzi ich prawdziwemu wrogowi.
- Ej, widzicie to! Tam się coś rusza! - krzyknął do dwóch najbliższych kuszników, aby odwrócić ich uwagę, bo mogliby zobaczyć oddalenie się Tobiasa. Wyciągnął rękę wskazując punkt oddalony jak najdalej od uciekającego Tobiasa.

____________________________________________


Słuchając bzdur porucznika, z każdą chwilą Stefan nabierał przekonania, że mają do czynienia z magią wroga, którą przejęto nad nim kontrolę. Jednocześnie pomny słów tłumacza o celowaniu w las, wyjął szybko swój łuk i kiedy elf wołał o ciszę, zaczął szukać celu w obszarze lasu, który im wskazywano.
- Z całym szacunkiem, ale to, co Pan wygaduje poruczniku, nie ma żadnego sensu, zgadzam się z Duivelem - znajdźmy naszą magiczkę i pod strażą zabierzmy ją do obozu, tam może sobie ją Pan oskarżać o co Pan tylko sobie chce przed oficerami, którzy mają prawo wydawać nad nią wyrok. Do tego czas... - Stefan sprężył się, napiął wycelowany w kierunku lasu łuk, wypuścił strzałę i sięgnął od razu po kolejną.
-Mam Cię, Wiedźmo! - powiedział głośno i z satysfakcją, jednocześnie myśląc do siebie:
- Ciekawe co teraz wymyślisz, pokrako?
 
Dekares jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-10-2023, 21:06   #99
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 20 - 2521.04.31; wlt; przedpołudnie

Miejsce: pd-zach Ostland; pogranicze z Hochlandem; rz. Wolf; Górski Bród; okolice brodu
Czas: 2521.04.31; Wellentag; przedpołudnie
Warunki: - ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, sła.wiatr; chłodno (0)



Grupa por. Ferro



Najpierw Duivel a później i Stefan starali się rozstrzygnąć sytuację na swoją korzyść. Tak aby jakoś wykaraskać się z tego zamieszania. Jednak żaden z nich nie był dowódcą, ani oficerem ani nawet sierżantem. Obaj byli prostymi, szeregowymi żołnierzami bez większego autorytetu. Do tej pory z trójki zwiadowców tylko dzięki temu, że Petra na ostatnim apelu w Breder wyróżniła dwóch z nich to stali się dla ogółu wyprawy jakoś rozpoznawalni. Co czasem dało się poznać po pozdrowieniach czy uśmiechach podczas marszu przez ostatnie dwa dni. Ale to było za mało aby być czynnikiem przeważającym. Mogli jedynie liczyć na to, że w tak niecodziennej sytuacji i ogólnym zamieszaniu ktoś ich posłucha.

Jak się okazało prośby elfa aby się uciszyć i nasłuchiwać nie posłuchał chyba nikt. W sporej mierze zapewne dlatego, że i tak musiał krzyczeć aby w gwarze rozmów ktoś go usłyszał. A ponadto zdecydowana większość zebranych była Tileańczykami jacy nie rozumieli w reikspiel tak samo jak on nie rozumiał po tileańsku. Czterech mieczników stało w pobliżu porucznika z mocno zdezorientowanymi minami nie wiedząc co sądzić o tym wszyskim. Jak tu porucznik czyli ich wspólny dowódca mówił o zdradzie ich blondwłosej magiczki i prowadzeniu w pułapkę. A jej odjazd okrzyknął rejteradą przed słuszną sprawiedliwością. Też byli prostymi żołnierzami od wykonywania rozkazów jakie wydała im Theiss a tej tutaj z nimi nie było. Zaś od szefowej dostali rozkaz aby udali się za Duivelem i dołączyli do grupy Alezzi i Ferro. Ale ledwo co dołączyli to wybuchła ta awantura właśnie pomiędzy tą dwójką i teraz mieli miny jakby woleli się w to nie mieszać a w ogóle to wrócić do swojego oddziału. Tileańczycy coś mówili między sobą po swojemu, momentami wyglądało to wręcz na kłótnię i niezbyt to sprzyjało obserwacji terenu dookoła. Zresztą jak obaj zwiadowcy zaangażowali się w przekonywanie porucznika i reszty do swojego punktu widzenia to i niezbyt mieli okazję do rozglądania się po okolicznych drzewach i krzakach.

Zniknięcia Tobiasa w tym zamieszaniu chyba nikt nie zauważył. A jeśli nawet to nikt nie robił o to rabanu. Za to gdy elf a potem Ostlandczyk starali się mu zwrócić uwagę syknął do nich zjadliwie.

- Jak śmiesz!? Jestem oficerem i waszym dowódcą! A wy jesteście moimi żołnierzami! Macie wykonywać moje rozkazy! A mówię, że mamy odnaleźć tą cholerną wiedźmę! - powiedział do nich nie znoszącym sprzeciwu tonem. Zresztą całkiem szybko zakończył to całe demokratyczne malkontenctwo. Wykrzyczał po tileańsku pare rozkazów i kusznicy najpierw zgromadzili się przy nim a potem podobnie jak podczas niedawnego marszu podzielili się na trzy grupy.

- Hej wy! Kto u was dowodzi? - zwrócił się w reikspiel do czwórki zdezorientowanych mieczników. Ci po chwili wahania niejako wybrali jednego ze swoich bo widocznie nie było wśród nich formalnego dowódcy byli zbyt sobie równi rangą. - Bardzo dobrze. Jak się nazywasz? Hugo? Bardzo dobrze. Weź swoich ludzi i idźcie za pierwszą grupą. Miejcie oczy o uszy na baczności. Ta wiedźma może kryć się wszędzie i stosować jakieś podłe sztuczki. Jak ją zobaczycie albo coś podejrzanego to dajcie znać. Edgaro pójdzie z wami. - porucznik Ferro widocznie nie był oficerem tylko za piękne oczy bo szybko znalazł zajęcie dla imperialnych mieczników. A ci widząc wreszcie jakiś znajomy, wojskowy dryl chyba odetchnęli z ulgą, że sytuacja wróciła do normy i całkiem chętnie zajęli miejsce w szyku.

- A wy dwaj! - zwrócił się do obu zwiadowców w reiskpiel. - A gdzie jest ten trzeci? - widocznie zorientował się, że jednego z nich nie ma. Powiedział coś po tileańsku do Edgaro ale ten wzruszył ramionami i pokręcił głową, że nie wie. Dostał krótką, żołnierską odpowiedź więc tym razem gorliwie pokiwał głową a oficer zwrócił się ponownie do obu zwiadowców. - Mam nadzieję, że nie zapomnieliście po czyjej jesteście stronie i środki dyscyplinarne nie będą potrzebne. Walczymy z tym samym wrogiem. A ta wiedźma wiodła nas w pułapkę. Gdyby to był jakiś szpieg czy któryś z tych dzikusów z północy można by się bawić w to co mówicie. Ale nie z czarownikiem. Widziałem co oni potrafią. Jeden gest, jedno słowo i całego oddziału nie ma. Tylko kusza lub łuk może załatwić sprawę zanim zdążą to zrobić. Dlatego liczę na was chłopcy. Wszyscy na was liczymy. - powiedział do nich całkiem po przyjacielsku. Poklepał po ramieniu jakby chciał im dać znać, że wcześniejsze słowa jest gotów puścić w niepamięć i złożyć na karb zamieszania. Po czym kazał im dołączyć do reszty grupy tyle, że z przodu. Jednak kazał też aby jeden z jego ludzi wciąż trzymał Azura na smyczy. Tak na wszelki wypadek aby pies nie przeszkadzał w tropieniu wiedźmy.

Ruszyli całkiem raźno w stronę w którą chyba odjechała Alezzia. Szli podobnie cicho jak poprzednio. Przez ciemny, ponury las gdzie wiekowe drzewa stały od pradawnych czasów a ich korę pokrywały mchy i różne narośla. Więc dość łatwo zauważyli światło pomiędzy drzewami. Od przodu grupy podniósł się szmer zaniepokojonych głosów jaki szybko rozlał się na resztę oddziału. Bowiem szybko się okazało, że to światło się do nich zbliża.

- Trzymać broń w pogotowiu! Nie dajcie się zaskoczyć! - krzyknął oficer w reikspiel ale większość rozkazów wydał w swoim rodzimym języku. Dwie przednie grupy ustawiły się wtedy po bokach mieczników tworząc mini oddziały gotowe na przyjęcie wroga. Trzecia zaś stanowiła rezerwę i miała pilnować tyłów.

Szybko okazało się jednak, że źródłem światła jest konny jeździec. A jeszcze chwilę później, że to zaginiona Alezzia. Tylko jakby jechała wewnątrz sporej, świetlistej kuli. Konna jechała spacerowym tempem wprost naprzeciwko całej grupy jakby w ogóle nie spodziewała się kłopotów z ich strony. Albo jakby ich nie widziała.

- Sparare! - krzyknął w uniesieniu dowódca. I chociaż chwilę jego ludzie się zawahali dając magiczce podjechać kilka konnych kroków to jednak kilka cięciw świsnęło i bełty pomknęły w kierunku celu. Ku zdumieniu chyba wszystkich te ześlizgnęły się od świetlistej kuli jaka otaczała magiczka i pomknęły gdzieś w nicość lasu a jedna to się wręcz rozstrzaskała. To zrobiło na żołnierzach wrażenie bo z pewną obawą spojrzeli na oficera. Ten chyba też był zaskoczony widokiem i w pierwszej chwili nie wiedział co powiedzieć. Ale krzyknął coś w końcu i kusznicy zaczęli ładować broń ponownie.

- Herr Leutnant, jej się chyba tak nie da. - ośmielił sie zauważyć któryś z mieczników. A tymczasem Alezzia skróciła dystans do może tuzina kroków gdy zatrzymała się przed ustawioną naprzeciwko linią.

- Soldati! - krzyknęła magiczka głosem zaskakująco głębokim i donośnym. To słowo było podobne do imperialnego ale dalej mówiła po tileańsku. Więc imperialni zwiadocwy i miecznicy niezbyt mieli możliwość rozumieć o co tu chodzi. Ale widzieli co się dzieje. Ich tileańscy koledzy zerkali na przemian to na nią to na swojego oficera słuchając tych słów uważnie. A reakcje były różne. Powątpiewanie, niedowierzanie, obawa. Tylko niezbyt było wiadomo na co to wszystko. Zwłaszcza jak porucznik nie stał bezczynnie tylko krzyczał swoje ponaglając swoich ludzi. Miecznicy znów stali zdezorientowani nie wiedząc co się dzieje i co powinni robić.

- Żołnierze Imperium! - niespodziewanie tileańska magister przeszła na reikspiel. Tak nagle, że miecznicy spojrzeli na nią zaskoczeni i zaciekawieni. Mimo wszystko dało się u niej wyczuć akcent południowca. - Nasz porucznik stał się ofiarą podłej magii! Nie jest winny tego co teraz mówi, myśli i robi! Pochwyćcie go proszę ale nie czyńcie mu krzywdy! - krzykneła tym nadnaturalnie czystym i donośnym głosem. Miecznicy spojrzeli po sobie, odwrócili się niepewnie do swoich tileańskich towarzyszy a odległości nie były duże.

- Nie dajcie się jej okłamać! Wszystko powie aby nas skłócić! - krzyknął rozjuszony porucznik. - To ją trzeba dopaść i zamknąć jej kłamliwą gębę! Dalej! Ruszajcie! - krzyczał Tileańczyk pokazując swoim tasakiem na konną postać.

- Z całym szacunkiem herr leutnant… - zaczął Hugo i czy dał jakiś znak swoim towarzyszom czy nie ale całą czwórką rzucili się na oficera. Mieli do przebiegnięcia tylko kilka kroków ale i tak jeden z kuszników co wcześniej nie strzelił do Alezzi chciał to zrobić teraz ale w ostatniej chwili Edgaro strącił mu kuszę i ten nie wystrzelił. A po chwili pojedynczy Tileańczyk został zaraz obezwładniony i powalony przez czterech imperialnych przeciwnikiem.

- Nie zabijajcie go! - krzyknęła jeszcze magiczka ale dała w bok wierzchowca i podjechała bliżej. Po chwili sytuacja zdała się być opanowana na tyle, że stanęła obok szamoczączego się Ferro przygniecionego do ziemi przez czterech mieczników.

- Cały jest! Ale strasznie wierzga! Dajcie linę! - krzyknął Hugo jaki zmagał się z upartym porucznikiem.

- Przytrzymajcie go. - powiedziała świetlista dama już zwyczajnym głosem. Tak samo ta świetlna aura wokół niej rozproszyła się i znikła. Zeskoczyła z siodła i uklękła przy tej grupce szarpiących się ze sobą mężczyzn. Wyciągnęła dłoń nad twarzą porucznika i przybrała skupiony wyraz twarzy. Kusznicy wydawali się skonsternowani. Wcześniej byli gotowi walczyć o swojego porucznika ale postawa Edgaro oraz ich krajanki nieco ich zbiła z pantałyku. A teraz gdy wyglądało na to, że ona coś robi tajemnego to wszyscy zamarli w oczekiwaniu nie wiedząc co się stanie ale przeczuwając, że coś istotnego.

- Tak. Porucznik dostał udaru i gorącej krwi! Nie jest w pełni sobą! Trzeba go związać i poczekać aż mu przejdzie! - ogłosiła magiczka wszem i wobec. Najpierw w reiskpiel a potem po tileańsku. Wszyscy popatrzyli na siebie a następnie zaczął sie chaotyczny gwar rozmów w obu językach. Zwłaszcza tileańskim bo miecznicy byli zajęci krępowaniem porucznika. Teraz było to łatwiejsze bo ten po jednym słowie magiczki zasnął.



Tobias



Stefan starał się odwrócić uwagę reszty gdy Tobias się urywał. Chociaż łucznik widział, że i tak parę głów odwróciło się w jego stronę i widziało jak się oddala. Ale żaden z nich nie zdecydował się jakoś interweniować. A potem już nie mieli szans bo się urwał w głębiny lasu. Przynajmniej na tyle aby ich stracić z oczu. Ale na słuch to jeszcze słyszał odgłosy awantury nawet jak już nie był w stanie rozróżnić słów. Znalazł się sam pośród tego mglistego i mrocznego lasu. Gdy ochłonął i uznał, że oddalił się wystarczająco musiał się zastanowić w którą stronę się teraz udać. Gęsty las i mgła niezbyt sprzyjały orientacji w przestrzeni. Ale po chwili wydawało mu się, że wie w którą stronę powinien iść. W końcu gdyby szedł na wschód to powinien dotrzeć do bystrzycy prędzej czy później a tam już prosto było dotrzeć do drogi i reszty karawany. A jakby udał się na północ to też powinien dojść do drogi jaką podróżowali do tej pory. Więc ruszył. Jednak dość szybko usłyszał jakieś odgłosy. Po chwili zorientował się, że to chyba odgłos kopyt. Jakiś koń lub coś podobnego powoli szło przed siebie. Jak się podkradł zorientował się, że to zaginiona niedawno magiczka. Jechała w siodle, potrząsnęła głową i mamrotała coś do siebie. Koń chyba go wyczuł bo parsknął i zastrzygł uszami zwracając uwagę jeźdźca.

- Tobias. - powiedziała magiczka gdy wyszedł i jej się pokazał. - Podejdź proszę. Nie chcę krzyczeć. - poprosiła go mocno chrypiąc. Gdy się zbliżył dostrzegł krwawe zacieki w plecach tam gdzie tkwiły wystrzelone bełty. I generalnie wyglądało, że ledwo trzyma się w siodle.

- Pomóż mi zejść. - poprosiła wyciągając do niego dłoń. I prawie przy tym wpadła mu w ramiona tak była bezwładna. - Dziękuję. Ale to nie wszystko. Mogę się uleczyć. Ale najpierw trzeba się pozbyć tych bełtów. Musisz je wyjąć. Inaczej magia niewiele pomoże. - powiedziała słabym ale zdecdywowanym głosem. Usiadła na jakimś zwalonym pniu i czekała aż łucznik zrobi swoje. Aby nie krzyczeć wyjęła sztylet i zacisnęła zęby na jego rekojeści. A potem on musiał odstawić tą brutalną, prawie rzeźniczą robotę. Nie było innej rady, musiał wyszarpać jeden bełt a potem drugi. Na szczęście to były bełty do przebijania pancerzy i nie miały zadziorów jakie osłabiały by ich siłę przebicia. Dlatego wyszły mniej więcej gładko. Wyjmowało się to jak patyk wbity w głęboko w mięso. Tylko tym razem to nie było pieczyste tylko ciało żywego człowieka. Do tego kobiety. Widział już czemu Alezzia tak charczała. Bełty musiały przebić płuca. Stąd kłopoty z oddychaniem. Potwierdziło się to gdy wyszarpał pierwszy bełt i razem z krwią pojawiła się krwawa piana. Z drugim to samo. Aż się serce mogło krajać gdy słyszało się stłumione krzyki kobiety zaciskającej zęby przy każdym szarpnięciu. Albo jak się widziało jak gorączkowo zaciska palce na porosłej mchem korze. Jak palce zostawiają tam zdawałoby się szponiaste ślady. Jednak wreszcie było po wszystkim. Pewnie trwało krócej niż się wydawało. Ale oboje byli tym zmęczeni. Magiczka oddychała ciężko i była cała spocona z wysiłku. Zresztą on też.
- Dziękuję. - odparła po chwili gdy złapała oddech. A on wciąż widział jak przy każdym oddechy krwawa piana bąbluje przy wlocie obu ran i nowa fala krwi oblewa jej nieskazietelnie czystą do tej pory sukienkę jakiej tak bardzo zazdrościła jej Petra. Ale magini wzięła się w garść. Powiedziała parę dziwnych słów. Wokół ran pojawiło się kojące światło. Zdawało się, że zasklepia ono rany, krew i piana znika. Po chwili oddech Tileaski stał się znów czysty i równy.


- Niewiele brakowało. Ale bez ciebie nie dałabym rady. - powiedziała uśmiechając się do niego z wdzięcznością. Wstała z pnia i wydawała się w o wiele lepszym stanie niż przed chwilą. Tylko świeże, krwawe zacieki na plecach świadczyły, że w ogóle przed chwilą była ranna.

- Nie spodziewałam się tego wszystkiego. Chociaż chyba powinnam. Przed tym właśnie musiał ostrzegać mnie mój mentor w Kolegium. Tylko zaskoczyło mnie to wszystko i spodziewałam się czegoś innego. - powiedziała zamyślonym tonem patrząc gdzieś w las. Włożyła sztylet do pochwy i zastanawiała się chwilę.

- Co tam się teraz dzieje? - zapytała wskazując gdzieś w las skąd mniej więcej przyszedł Tobias. A gdy wysłuchała nawet skróconej relacji o tej awanturze jaką dopiero co tropiciel zostawił za sobą pokiwała głową.

- Nie wiń proszę za to porucznika. Coś mu musiało się stać. Coś nadnaturalnego zapewne ale pewność będę miała jak go zbadam. Dlatego chciałam z nim porozmawiać. Może to jakiś demon, może ta wiedźma co ją spotkałeś, może jeszcze coś innego… No nieważne, teraz to próżne gdybanie. Póki go nie będę miała na wyciągnięcie ręki to nie będę tego wiedzieć. - powiedziała dzieląc się swoimi przemyśleniami z prostym łucznikiem jaki w tej chwili był jej jedynym towarzyszem.

- Tam coś jest. Na tej polanie. Coś nadnaturalnego. To wszędzie tu jest. W powietrzu i w drzewach. Ślady użycia potężnej magii. Dlatego tak trudno wyczuć pojedynczy trop. Ale wyczuwałam coś jak się zbliżaliśmy. Tylko za słabo aby wiedzieć co to może być. Ale zgaduję, że coś istotnego skoro ta wiedźma albo jej wspólnicy nie chcą abyśmy tam dotarli. Dlatego bez względu na to co się stanie z Ferro musimy dotrzeć na tą polanę. - odparła magiczka już całkiem spokojnym i pewnym siebie tonem. Westchnęła, wyjęła z małej torebki przy pasie ozdobną chusteczkę i zaczęła przecierać najpierw twarz a potem włosy. Musiała być wyperfumowana bo Tobias wyczuł ten zapach gdy stał blisko niej. Całkiem przyjemny i kobiecy.

- Wrócę tam. Tym razem będę lepiej przygotowana. - oznajmiła składając chusteczkę na zadbane, równe części i wsuwając ją z powrotem do przypinanej do pasa kieszeni. - A ty… - spojrzała na łucznika i obrzuciła go spojrzeniem z góry na dół jakby starała się ocenić na co go stać.

- Poprosiłabym cię abyś spróbował przemknąć się do tej polany i zobaczył co tam jest. Ale jak nie chodzi o zwierzoludzi czy orków tylko coś nadnaturalnego to nie mam sumienia cię o to prosić. - powiedziała chyba całkiem szczerze jakby sama biła się tutaj z myślami. - A właściwie to co tutaj robisz sam? - zapytała jakby dopiero teraz zwróciła na to uwagę. Jak jej powiedział o swoim planie zawiadomienia szefowej to pokiwała głową i znów przez chwilę trawiła coś w swojej jasnej głowie.

- Myślę, że z Ferro sobie poradzę. Też jestem Tileanką. I mam parę swoich sztuczek. Nie wiem czy jest sens ściągać tu resztę. Wolałabym to załatwić naszymi siłami. Albo poradzimy sobie albo to jest i tak zbyt potężne aby do tego startować. Jednak te machlojki tej wiedźmy dają mi nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone i chcą coś przed nami ukryć na tej polanie. - powiedziała w końcu gdy się namyśliła co dalej powinni robić. Chociaż się wahała to jednak ostatecznie uznała, że nie warto ściągać do tej akcji więcej oddziałów.

- Ja na pewno zwrócę ich uwagę. Więc ty spróbuj się gdzieś zaczaić i mieć wszystko na oku. Może wypatrzysz coś nietypowego. - powiedziała zwracając się do zwiadowcy tak jakby wpadła na pomysł jak mógłby się przydać. Wsiadła na konia samodzielnie i świeże rany już jej nie dokuczały. - Ale jeśli nie czujesz się na siłach możesz wracać do karawany. Tylko niech Petra nie wysyła tam więcej ludzi póki nie sprawdzimy co tam się dzieje. - rzuciła mu już siodła dając mu ostatecznie wybór jakby nie chciała go mieć na sumieniu. - Aha. Nic nie mów o magii, demonach i opętaniach. To zawsze tylko wywołuje strach i zamieszanie. Najwyżej Petrze możesz powiedzieć. - powiedziała jakby przypomniała sobie o tym w ostatniej chwili.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-10-2023, 19:03   #100
 
Mirekt13's Avatar
 
Reputacja: 1 Mirekt13 nie jest za bardzo znany
Nikt za Tobiasem nie pobiegł, za co był łucznik wdzięczny Bogom. Poruszał się ostrożnie ale w miarę szybko, chcąc dotrzeć do głównego oddziału jak najszybciej. Wszystko się pogmatwało, dowódca był przeciw dowódcy, żołnierz przeciwko żołnierzowi i nijak nie dało się z tym cokolwiek zrobić. Odgłos kopyt sprawił że zamarł. Kiedy określił kierunek z którego dobiegają odgłosy ostrożnie ruszył w tamtym kierunku, z łukiem w ręku i strzałą na łęczyńsku. Widok rannej Alessi był zaskoczeniem. Ledwo trzymała się siodła, jej krew spływała po końskim boku. Zwiadowca nie namyślał się ani chwili i ruszył w jej kierunku, chowając przy tym strzałę do kołczanu. Czarodziejka rozpoznała Tobiasa i przez chwilę zobaczył on w oczach Alezzi jakby ulgę. Pomógł jej zejść z konia oraz usiąść na zwalonym drzewie, a kiedy poprosiła go o wyjęcia bełtów stanął za nią i wyjmował je ostrożnie jeden po drugim. Współczuł kobiecie słysząc jej zdławione krzyki kiedy wyjmował ostrza z jej ciała, była jednak dzielna, a kiedy skończył usłyszał jak mimo zmęczenia, cicho ale pewnym głosem wyrecytowała jakieś słowa w nieznanym dla Tobiasa języku i pojawiło się jasne światło w miejscu ran które zaczęły się zasklepiać.
I pierwszy raz w Swoim życiu, Tobias miast czuć strach i niepewność, poczuł ulgę i nadzieję, że jest coś co stoi na przeciw siłom mroku i zniszczenia. Alezzia dostrzegła jego spojrzenie i uśmiechnęła się, dziękując zaraz łucznikowi za pomoc. Tobias streścił , co wydarzyło się miedzy napadem na jej osobę a ucieczką zwiadowcy, podzielił się również Swoimi przepuszczeniami dotyczącymi zachowania porucznika Ferro. Pokiwała głową w zrozumieniu, po czym spojrzała hardo w kierunku, z którego przyjechała.
- Muszę tam wrócić.
Tobias wpatrywał się w nią zdumiony. A kiedy wspomniała o zwiadzie w kierunku polany, widział już że tam pójdzie, mimo jej późniejszych słów. Kiedy widział tą siłę i determinację w jej oczach, poczuł przypływ odwagi i być może trochę tej siły, którą teraz czarodziejka emanowała.
- Udam się ku tej polanie Meine Damen.
I tak jak zaproponowała - siedział przyczajony, czujny obserwując jej śmiały powrót do oddziału porucznika. Świetlista dama nie dała się tym razem zaskoczyć. Chroniona przez Swoją magię i już po chwili Ferro był pochwycony i bezbronny.
A Tobias mógł udać się w kierunku polany. Lecz nie przed tym jak dyskretnie ukazał się pozostałej dwójce zwiadowców, powiadamiając ich o swoim celu, posługując się przy tym językiem gestów który bez trudu rozpoznali.
 

Ostatnio edytowane przez Mirekt13 : 20-10-2023 o 19:10.
Mirekt13 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172