Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-08-2023, 07:29   #71
 
Dekares's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekares nie jest za bardzo znany
Miejsce: pn-wsch Hochland; północne pogórze; okolice m. Breder; las; pobojowisko karawany
Czas: 2521.04.25; Marktag; popołudnie - zmierzch
Warunki: ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, powiew; ziąb (0)

Droga do pobojowiska


Stefan wyrwał do przodu maszerującej grupy aby zrównać się z idącymi tam kupcami, po czym zagadnął do nich:
- Przepraszam że przeszkadzam ale chciałem z Szanownymi Państwem porozmawiać o tym co nas czeka, czy możecie powiedzieć ile mniej więcej może na nas czekać tych zielonoskórych? Jak byli uzbrojeni? Widzieliście jakiegoś ich wodza może?

Trójka kupców i wspólników popatrzyła po sobie pytająco. Każde z nich wydawało się inne. Chropowaty krasnoludzki metalurg, ciepła, pulchna niziołka i ubrany po kislevsku handlarz win.

- Wiela. I noc była to niewiela było widać. Wrzasku i biegania pełno. Nie było okazji im się przyglądać i liczyć. - odparł Simon w imieniu całej trójki. Pozostali potwierdzili jego słowa kiwając głowami. Im też widocznie nocna napaść i chaos walki nie pozwolił na rolę obserwatora. *

Stefan podziękował kupcom za ich zdawkową odpowiedź i wrócił do swojego miejsca w grupie i zaczął… bawić się podczas marszu z Azurem aby zagłuszyć coraz silniejsze obawy jakie Stefan odczuwał względem swojego udziału w ekspedycji biorąc pod uwagę jego wcześniejszą porażkę.

Obóz kupców
Widząc uciekająca z obozu kobietę Stefan wiedział od razu że muszą jej jakoś pomóc, tym bardziej zmroziła go sugestia elfa żeby wracać do reszty na jakąś naradę:
- Duivelu ta kobieta potrzebuje naszej pomocy, liczę na to że mi pomożecie - rzucił szeptem do pozostałych po czym nie oglądając się na nich ruszył przeciąć drogę ścigających, z łukiem gotowym do strzału i Azurem i nogi. Zatrzymując się tylko na sekundę żeby pociągnąć nogą po poszyciu leśnym aby zostawić jak jak największy ślad wskazujący w którą stronę poszedł.
 
Dekares jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19-08-2023, 09:35   #72
 
Mirekt13's Avatar
 
Reputacja: 1 Mirekt13 nie jest za bardzo znany
Polowanie na gobliny często przypominało polowanie na lisy. Masa psów hałasująca, zmuszająca do panicznej ucieczki w określonym kierunku - gdzie czekały już oddziały której wręcz masakrowały złośliwe istoty. Inaczej było kiedy gobliny były albo czujne albo miały przewagę liczebną - a najczęściej miały. Wtedy mała grupa przekradała się do ich obozowiska, robiła hałas i uciekała w kierunku własnych - przygotowanych- sił. I zmasowany atak łuczników i kuszników łamał pierwszy szereg goblinów, często i drugi licząc na złamanie także morale pozostałych. Z reguły się udawała ta sztuka. Śmierć herszta bandy istotnie to ułatwia. Najgroźniejszą istotą w zielonoskórej bandzie był bez wątpienia szaman. Jeśli takowy był należało zgładzić go w pierwszej kolejności, inaczej był w stanie samodzielnie zabić tuzin łowców jednym zaklęciem.
Tobias obserwował pole bitwy - szukał goblina w charakterystycznym stroju shamana - obwieszonego amuletami z kości i skóry. Albo co najmniej herszta.
W końcu dostrzegł goblina leżącego w trawie ubranego barwniej od pozostałych.
Niestety Tobias nie mógł ustalić kim dokładnie jest i czy w ogóle żyje, może tylko śpi pijany.
Widok powstającej osoby - najwyraźniej żywej - i jej ucieczka w las wybiła Tobiasa z rozważań. Sugestia elfa o powrocie do oddziału Tobias skwitował tylko kwaśną miną. Bezpieczeństwo własne nad życie towarzyszy, przyjaciół. Znał to uczucie, ukłuło go boleśnie, obiecał sobie że nie popełni błędu z nie tak dalekiej przeszłości.
Leć do szefowej Duivelu - niech atakują jak najszybciej.
Tobias przechwycił wzrok Stefana, skinął mu znacząco głową, jednocześnie wyjmując kilka strzał- Uratujmy kapłankę.
Puścili się w pościg za goblinami.
 
Mirekt13 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19-08-2023, 12:53   #73
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 13 - 2521.04.25; mkt; zmierzch

Miejsce: pn-wsch Hochland; północne pogórze; okolice m. Breder; las; pobojowisko karawany
Czas: 2521.04.25; Marktag; zmierzch
Warunki: ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, powiew; ziąb (0)



Wyprawa do obozu karawaniarzy



- Co za potwory! Wypiły moje wino! Jestem zrujnowany! - Simon załkał po raz kolejny. Właśnie podniósł kolejny antałek tylko po to aby się przekonać, że też jest pusty. Gobliny zresztą dobrały się i splądrowały wszystkie wozy. Zachowując się przy tym jak dzikie małpy i jakby za punkt honoru sobie stawiając aby wszystko zapaskudzić, połamać i rozwalić. Dwójka pozostałych kupców też nie miała zbyt szczęśliwej miny. Ludena ze smutnym wzrokiem chodziła i podnosiła z ziemi kolejną miskę, patelnię czy garnek jakie napastnicy porozrzucali po okolicy w jakimś dzikim szale. Na niekótrych były ślady ich noży, żebów i pazurów. A jeden czy dwóch próbowali użyć garnków jak hełmów a przynajmniej znaleziono je na głowie.

- Szkodniki. Same szkodniki. Dawno mówiłem, że trzeba się raz zebrać do kupy i wszystkich ich wybić co do nogi. Spokój będzie. - Hagrin złorzeczył na gobliny. Jako, że był metalurgiem to miał na swoim wozie sporo wyrobów i połsurowców metalowych. Teraz widział skrzynie rozsypanych w trawie gwoździ, płaty metalu podobnie i ogólny chaos w swoim wozie i wokół niego.

- Trzeba to będzie wszystko pozbierać. Uporządkować. - wybąkała Ludena a jako dobrotliwa i wrażliwa kobieta wydawała się być przygnębiona i bliska płaczu na widok tego spustoszenia jakie gobliny tu uczyniły.

Gobliny bowiem udało się rozbić i przepędzić. Zmasowany atak oddziałów Theiss wspartych jedną salwą kuszników Ferro skutecznie opanował teren obozu. Tileańczycy zdążyli tylko raz strzelić bo potem gobliny przy obozie już czmychały w las. Co prawda goblińskie wrzaski i ludzkie krzyki z pościgu za uciekającą kobietą rozbudziły większość zielonoskórych napastników. Bo gdy nadeszła Theiss z odsieczą to ci już byli na nogach. Skrzeczeli, wrzeszczeli do siebie, chwiali się i podskakiwali. Ale coś nie mogli się zdecydować na jakieś konkretne postępowanie. Więc jak Ferro dał rozkaz do salwy a krótkowłosa blondynka do ataku swoim miecznikom to gobliny właściwie nie stawiały oporu. Rzuciły się do koślawej ucieczki w las. Tylko te parę sztuk co byli zbyt pijani aby się sprawnie poruszać albo w ogóle się nie obudziło padło ofiarą mściwych mieczy i sztyletów. Oraz buzdyganu Simona i topora Hagrima. Spora część jednak uciekła w las.

A to, że w obozie coś się zaczęło dziać to Theiss, Ferro i Greta zorientowali się jeszcze zanim Duivel do nich przyszedł. Bo jak wrócił na drogę i już ich widział to też słyszał jakieś zduszone przez leśne odległości okrzyki i wrzaski. Chociaż na głównej drodze nie wiedziano co tam się dzieje w obozie i co je spowodowało. Gdy sierżant mieczników to usłyszała nie wahała się ani chwili.

- Damy radę! Ruszać się, za mną! - powiedziała gromko na swoich ludzi. I ci zwinęli dwuszereg i ruszyli raźnym tempem w stronę obozu. A tam właśnie zastali to zamieszanie jakie pomogli rozwinąć goblinom na swoją korzyść. Do prawdziwej walki więc właściwie nie doszło a obóz został opanowany.

Nieco inaczej sprawy się miały podczas pościgu za kobietą ściganą przez gobliny. Ona chyba była ranna czy chora bo widać było pewną niezgrabność w jej ruchach. Ale i gobliny też chwiały się i potykały bardziej niż zwykle. A samą pogoń zdawały się traktować jak niezłą zabawę. Jednak mimo to zauważyły, że ktoś ruszył ich śladem. A Stefan z Tobiasem musieli się sporo nabiegać zanim dogonili ten nieco chwiejący się wyścig. Nie byli pijani ani zmęczeni co by ich opóźniało ale jednak już na samym początku tego pościgu ta pierwsza grupa miała sporą przewagę.

Podczas biegu łuku nie dało się właściwie użyć. Trzeba by zatrzymać się, wycelować i strzelić. I to tam do przodu, pomiędzy drzewa i krzaki do ruchomego i oddalającego się celu. A potem znów trzeba by nadganiać to co się straciło na zatrzymanie się. Strzał zaś nie byłby taki łatwy a wynik ewentualnego trafienia niepewny. Szybko się okazało, że plan Stefana aby przeciąć drogę goblinom odcinając ich od uciekinierki nie ma zbyt wielkich szans powodzenia. Musiałby dogonić pierwszego goblina, drugiego i tak aż do pierwszego. A potem się zatrzymać i ich zablokować. Z boku to byłoby jeszcze trudniejsze bo raz, że kątem oka tak jak on mógłby ich widzieć tak oni jego. A po drugie musiałby jeszcze mieć czas aby odbić w bok tak aby przeciąć im kierunek pościgu. Gdy obie strony były w ruchu to robiło się właściwie nierealne. Pozostawało po prostu biec za nimi bez większej finezji i spróbować dopaść po kolei. O ile bowiem na początku pościgu to gobliny stanowiły dość zwartą grupkę to im dłużej pościg trwał tym bardziej się ona rozproszyła. Jednak nie na tyle aby było co liczyć, że pozostałe nie dostrzegą starcia z jednym z nich za swoimi plecami.

W końcu Azur nie zdzierżył gorączki myśliwskiej i zaczął ujadać zwracając na siebie uwagę goblinów. Ci odwrócili się i dostrzegli także dwóch ludzi co ich ścigali. Podniosły wrzask. I zrejterowały dając dyla w las. Zdyszany Thobias jeszcze zdołał posłać za nimi strzałę czy dwie i nawet trafił któregoś w plecy ale to był koniec tego ganianego starcia z goblinami. W końcu obaj mieli okazję podejść do kobiety jaka też się zatrzymała. I w pierwszej chwili powitanie było kiepskie bo cała trójka ostro robiła bokami po tym biegu próbując złapać oddech.




https://i.imgur.com/HslZxL0.jpg


- Bardzo wam dziękuję. Już myślałam, że po mnie i złapią mnie te straszne gobliny. - powiedziała dziewczyna próbując uśmiechnąć się do swoich obu wybawców. Jak się wszystko uspokoiło można było wracać do obozu. A tam zastali już główną grupę która zdołała opanować rozpiżony obóz i przegnać lub wybić gobliny.

Uratowana dziewczyna nazywała się siostra Guendalina. Ale pozwalała sobie mówić “siostra Guen”. Siostra była nowicjuszką Rhyii i wiozła ważne listy od swoich przełożonych do Breder i Lenkster. Dlatego przyłączyła się do tej karawany kupców. Dla bezpieczeńśtwa. I to się sprawdzało aż do ostatniej nocy gdy napadła ich ta zgraja goblinów. Sama dziewczyna dostała w głowę i ją zemdliło. Jak się obudziła to wszędzie już panowały gobliny no i był dzień a nie noc. To dalej leżała udając nieżywą. Aż któraś z tych niezdar przypadkiem ją kopnęła i to w ten zraniony bok co wywołało jej orzyk boleści. A co dalej się działo to już trójka zwiadowców widziała na własne oczy.

Teraz też trójka ocalałych kupców ucieszyła się na widok młodej kapłanki. Simon się wzruszył, że objął ją na kislevską modłę a Guen nazywała go “wujaszkiem”. Ludena nie kryła radości i zaczęła cieszyć się z ocelenia młodziutkiej “dziewczynki” jak ją pieszczotliwie nazywała i biadolić nad jej ciężkim losem. Jedynie Hagrin okazał powściągliwość i zdawkowo rzucił coś, że dobrze się znów widzieć kiwając jej głową. Ale potem trójka kupców zaczęła obchód pobojowiska swoich wozów i obozów. Sprawdzali czy ktoś nie przeżył i czy kogoś nie brakuje. Paru osób nie było więc mieli nadzieję, że może im też udało się zwiać w nocnym zamieszaniu. I próbować pozbierać ten swój porozrzucany i uwalany majątek.

- Ale jeszcze z jeden dzwon dnia będzie. W sam raz aby wrócić do miasta. - odezwała się Theiss wymownie spoglądając w niebo. Rzeczywiście dzień się już kończył. Biorąc pod uwagę jak wiele im zajął marsz tutaj to akurat było w sam raz aby zacząć odwrót i zdążyć do miasta tuż przed nadejściem zmroku.

- Ale jak to odejść? I jak? Zostawić to wszystko? Pomiłujcie pani kochana, zostańcie z nami na noc. Rano pozbieramy co trzeba i wrócimy z wami do miasta. Teraz to sami widzicie jak to wszystko wygląda. Tylko na zmarnowanie tu zostanie. - Simon słysząc to poprosił dowódcę mieczników aby jednak zgodziła się pozostać tu na noc. Światła dnia faktycznie było już zbyt mało aby liczyć, że uda się przed zmierzchem uporządkować obóz i wozy. Zabrać lub pochować zabitych podczas nocnego napadu. Faktycznie by to pewnie parę dzownów na to trzeba było albo i z pół dnia. A teraz to najwyżej można by było po prostu zostawić to wszystko i wrócić do miasta. Było zrozumiałe, że kupcom to nie w smak ale Theiss niekoniecznie. Co było widać po jej minie.

- Szefowa mówiła, że jutro to ona jest umówiona z kupcami konie i wozy oglądać to jutro i tak nie będziemy wracać do Lenkster. - odezwała się Greta aby pomóc głównodowodzącej w podjęciu decyzji. Zdawała się współczuć poszkodowanym i żal jej było zostawiać ich tu samych. Zresztą wcześniej Duviel też coś podobnego usłyszał od szlachcianki w niebieskiej sukni. Jako najpoważniejszy kupiec na targu mogła dyktować warunki a i handlarze nie byli gotowi, że dzisiaj się zjawi ktoś kto będzie kupował na taką skalę. Więc umówili się, że resztę inwentarza i dobytku jakim von Falkenhorst była zainteresowana przywiozą do miasta jutro. Dlatego Petra nie obawiała się, że “wyprawa po wagon” jak to nazwała może opóźnić ich powrót do Lenkster. Chociaż chyba spodziewała się, że wrócą dzisiaj a nie jutro.

- No. Pani oficer to przemyśli. A tu coś dla lepszego myślenia. - Simon jowialnie podał kubek z jakimś płynem jaki nalał z ocalałej baryłki. Blondynka spróbowała i skinęła głową z uznaniem na znak, że jej posmakowało.

- Spieszyliśmy się i nie braliśmy prowiantu. A tu jak byśmy mieli zostać to dzisiaj kolacja i jutro śniadanie by się przydały. - rzuciła sierżant mieczników w stronę kupców.

- Jedzenie się znajdzie! Te pokraki nie zdążyły zapaskudzić wszystkiego. Tylko bym potrzebowała pomocy aby na tyle osób coś ugotować. - zawołała chętnie niziołka obdarzając wszystkich ciepłym, życzliwym spojrzeniem godnym swego ludu gdy chodziło o sprawy kuchni i jedzenia. Theiss wahała się jeszcze chwilę ale w końcu zdecydowała.

- Dobra to zostaniemy. Ale do obiadu. Obiad już chcę jeść w Breder. - rzuciła do trójki kupców wywołując ich wdzęcznie uśmiechy i zapewnienia. Potem wezwała do siebie Gretę. Kazała jej wracać do miasta i zawiadomić szefową co się wydarzyło i, że zostają tu na noc. Góralka pokiwała głową i ruszyła po swojego kuca.

W sprawie kucy Gebirgsjaeger wyjaśniła Duivelowi jak to jest. Otóż właścicielem wszystkich kucy jest margraf bo to nawet teraz wszystko kupowane za jego karliki. Ponieważ górskich oddziałów jest więcej niż kucy to zwykle dosiadają ich ci co akurat jadą na patrol albo trasę. Większość kucy jakie mieli do tej pory to właśnie ruszyli wraz z Petrą i Inez do Lenkster. I dlatego też margrafowi a na miejscu jego wysłanniczkom tak zależało aby kupić jak największy tabun. Zwłaszcza, że na wojnie zużycie koni wszelakich jest o wiele większe niż gdy wojny nie ma. Więc żaden z górali nie ma swojego kuca. Te są przydzielane do w zależności od potrzeb i zadania. Chociaż najczęściej na takim zadaniu ona czy jej koledzy jadą na tym samym wierzchowcu co może postronnym sprawiać wrażenie, że należą do nich.

- Póki jeszcze coś widać to spróbujcie rozejrzeć się za końmi. Kilka te porkaki zarżnęły ale reszta musiała zwiać. Może gdzieś się tu kręcą. Jak znajdziecie jakiegoś to dobrze, jak nie to wracajcie zanim się ściemni. - Theiss wiedząc już, że zostaną tu na noc wezwała do siebie trójkę zwiadowców i dała im kolejne polecenie. Rzeczywiście przy tej końcówce pochmurnego i dżdżystego dnia była jeszcze okazja coś zdziałać zanim zacznie naprawdę zmierzchać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-08-2023, 08:48   #74
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
Duivel gdy zobaczył Stefana i Tobiasa wracających z młodą kobietą podszedł do nich
- Panowie, raz już jednego musieliśmy wyciągać z bagien wraz z Kolesnikovem, teraz zaalarmowaliście cały obóz. Dobrze, że te gobliny były z tych bardziej płochliwych. Gdybyśmy zaatakowali wioskę tych śmierdzieli jak jeszcze spali, to może byśmy nawet złapali kilka goblinów, a te z pogoni i tak pewnie by wróciły albo uciekły słysząc co tu się wyprawia. No, ale dobrze, tym razem uratowaliście totalnie nieznajomą opuszczając towarzyszy broni... - popatrzył na kapłankę i zwrócił się do niej wciąż będąc uśmiechniętym
- uratowało Cię dwóch mężnych wojaków z Górskiej Marchii Falkenhorst, pewnie już zdołaliście się nieco poznać ukłonił się i odszedł od grupki.
.
Elf raczej nie był skory do mieszania się w sprawy, które kompletnie go nie obchodziły. Oczywiście cieszył się, że dziewczyna przeżyła bo nie wyglądała na pomiot Chaosu, ale podobnie by się cieszył gdyby na jej miejscu był jeleń i to on zostałby uratowany.
-------------------
Duivel wysłuchał rozmowy Grety, Theiss i kupców. Gdy jedna z koleżanek udawała się po swojego kuca, brodaty elf podszedł do niej, gdyż ta miała mu opowiedzieć w końcu o zwyczajach panujących wśród żołnierzy z Gebirgsjaeger. Odprowadził ją, podziękował za wyczerpujące wyjaśnienia i lekkim skinięciem głowy pożegnał i życzył bezpiecznej drogi. Natychmiast wrócił do środka obozowiska, a obecnie raczej pobojowiska, gdyż Theiss zwołała do siebie trójkę zwiadowców. Po wysłuchaniu rozkazów elficki łowca znalazł zwrokiem kapłankę i podszedł aby chwilę porozmawiać. Spytał jak się znalazła wśród kupców, gdzie zmierza i jakie ma plany na dalszą podróż. Gdy siostra Guen skończyła streściła ostatnie wydarzenia z jej życia, Duivel popatrzył jej głęboko w oczy, uśmiechnął się szeroko pokazując swoje uzębienie i zwrócił się do niej
- Widzisz jak świetnie się składa! Jutro na obiad udajemy się do Breder, będziesz mogła załatwić swoje sprawunki, a kolejnego dnia cała wyprawa wyrusza do Lenkster aby połączyć się z resztą armii. Po prostu trzymaj się nas młoda damo- lekko skinął głową jak to miał w zwyczaju rozmawiając z kobietami. Szczególnie z pięknymi kobietami.
Mundo-naru już wcześniej zaplanował propozycję dołączenia do wyprawy, gdyż kapłanka zawsze jest mile widziana w szeregach armii. Szczególnie gdy posiada się tylko jednego maga i niewiele osób potrafiących zająć się rannymi. Zbieg okoliczności jeszcze chciał, że Guen udaje się do Lenkster, także propozycja zdaję się nie do odrzucenia.
-------------------
Duivel chodził wokół obozu bacznie obserwując wszelkie ślady na ziemi. Zabrał ze sobą swój łuk i oba kołczany, ale tym razem odstawił szablę i wziął zamiast tego trochę paszy dla konia aby zachęcić go do powrotu. Zataczał coraz większe kręgi aby wychwycić końskie ślady, najlepiej takie które obok nie miały śladów krwi. Ranny koń raczej nie przydałby mu się, a zresztą leśne zwierzęta też czasem zasługują na łatwy łup. Nawet jeśli nie ma tu w pobliżu niedźwiedzi czy wilków, to ostatecznie znajdą się jacyś miłośnicy truchła. W końcu natknął się na obiecujący trop. Znalazł odciski należące łacznie do trzech koni i około siedmiu goblinów. Rozejrzał się szybko po okolicy, gdyż już odszedł kawałek od obozu. Było bezpiecznie na pierwszy rzut oka, więc prędko ruszył po śladach. Nie minęł nawet pacierz, a doszedł do konia, ale już od kilku chwil widział ślady krwi na poszyciu leśnym. Niestety w ciele nieszczęsnego zwierza wciąż tkwiły prowizoryczne dwie włócznie, a z jego szyi wylała się rzeka krwi, gdyż łeb mu odcięto/odrąbano (bardzo niezdarnie). W głębi duszy pomodlił się do elfich Bogów aby potraktowały tego konia jak leśne zwierzę. Szedł dalej i na szczęście po krwi nie było już śladu. Jedne ślady ewidentnie należały do jakiegoś konia wierzchowego, gdyż po stylu biegu widać było, że był szybszy. Drugi zapewne juczny bądź nawet pociągowy. Ślady w pewnym momencie się rozdzieliły. Łowca stanął wytężył swój wzrok i słuch bacznie obserwując okolicę. Odnalazł go! Duży, masywny koń stał sobie przy niewielkiej leśnej sadzawce, pił wodę i machał intensywnie ogonem odganiając się od prawdopodobnie różnych owadów. Duivel spokojnie podszedł do niego wyciągając paszę, którą zapakował w worek na sznurku (znalazł go w obozie na ziemi między zakrwawionymi szatami, a popękanym dyszlem od fury). Koń nie nadawał się do jazdy, także czekała ich ciut dłuższa droga powrotna niż początkowo zakładał, a było już prawie ciemno. Elf dał zwierzęciu jeść, na początek z ręki, a gdy ten załapał (a zrobił to od razu), przełożył mu worek przez głowę, tak aby koń mógł jeść podczas podróży. Na szczęcie krok łowcy był szybki więc wrócili do obozu w dobrym czasie. Choć było już bardzo ciemno, znalazwszy Theiss powiedział do niej, że gdzieś tam trochę dalej niż on zaszedł, powinien być jeszcze jeden koń, szybszy i na pewno wierzchowy. Jednak już po zmroku nie chciałby iść sam (mimo widzenia w ciemności), gdyż licho nie śpi. Może rano się po niego udać, ale to może być już za późno dla tamtego konia.
-------------------
Duivel dosiadł się do reszty przy ognisku. Nie było go przez przynajmniej jeden dzwon, także jedzenie już było gotowe, a Ludena wciąż jeszcze szykowała kolejne porcje, tak aby każdy miał co do ust włożyć. Jako, że łowca był na krótkiej indywidualnej wyprawie, dostał swoją porcję królika od razu gdy usiadł przy sporym palenisku. Potrawa była idealnie zrobiona i elf poczuł się przez chwilę jak w domu. Podczas posiłku odpłynął w myślach. Słyszał strzelające drwa z ogniska, pohukiwanie sowy w oddali, a także rozmowy i śmiech swoich towarzyszy. Po posiłku poprosił o napój z baryłki jaki wcześniej podano oficer Theiss. Następnie oddał się rozmowom o wszystkim i o niczym z resztą wyprawy....
 

Ostatnio edytowane przez Cioldan : 25-08-2023 o 11:26.
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-08-2023, 03:19   #75
 
Dekares's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekares nie jest za bardzo znany
Stefan przystanął przy uciekinierce starając się złapać oddech i obserwować otoczenie w poszukiwaniu zagrożeń, choć to było dość trudnę biorąc pod uwagę wielką urodę dziewczyny zachęcającą do bezwstydnego gapienia się na nią. Ostlandczyk postarał się zdusić w sobie to słabość po czym przemówił do kobiety uspokajającym głosem:
Spokojnie Pani, nie pozwolimy żeby te potwory zrobiły Ci krzywdę, Czy jesteś ranna? Możesz iść?
Upewniwszy się, że gobliny uciekły Stefan zaoferował dziewczynie pomocną dłoń w marszu do obozu i potrzebną pomoc medyczną.
Idąc W stronę pobojowiska Stefan spojrzał z nieukrywaną sympatią na Waldera i szepnął do niego:
Dziękuje, że poszedłeś ze mną Tobiasie - Stefan chciał powiedzieć znacznie więcej ale nie był to czas ani miejsce na wylewność.

***

Docierając do obozu Stefan poczuł ulgę widząc że ich siły odniosły zwycięstwo, Stefan niemal instynktownie zaczął rozglądać się po towarzyszach broni czy ktoś nie potrzebuje pomoc medycznej. To zainteresowanie innymi skupiło jego uwagę na tyle że nie zauważył zbliżającego się Duivela i jego bezczelna tyrada zaskoczyła go tym bardziej. Słuchał z absolutnym niedowierzaniem niewiarygodnie bezczelnego elfa który miał czelność oskarżać ich o porzucenie towarzyszy.
Stefan nie wiedział jak ale udało mu się wbrew wszystkiemu opanować i pomimo ogarniającej go furii zachować pozorny spokój do tego stopnia że po za tym że pobladł to jego zdenerwowanie okazywało się tylko drgającym nerwowo kącikiem ust. Zmierzając do obozu zastanawiał się jak ma postąpić z Duivelem po tym jak ten uciekł przed walką. W końcu był mu dłużny za uratowanie życia, słowa elfa dały mu proste rozwiązanie tej sprawy, choć nie takie na jakie liczył . Kiedyelf skończył mówić do kapłanki Stefan odpowiedział:
Drogi Duivelu nie obawiaj się, nie mamy w żadnym wypadku zamiaru porzucać kogokolwiek z naszych towarzyszy - przemówił Prawie, że przyjaznym, lekkim tonem - Mieliśmy w końcu dzisiaj pokaz tego że to ktoś “inny” niż ja i Tobias całkiem sprawnie porzuca towarzysz w obliczu wroga i wieje na tyły… - Stefan pozwolił wadze wypowiedzianych przez niego słów wybrzmieć po czym dodał lodowatym tonem:
- Pomogłeś mnie uratować na bagnach i bynajmniej o tym nie zapomniałem… dlatego nie skończyłeś dzisiaj ze strzałą w plecach, ale następnym razem nie liczyłbym na taką pobłażliwość.

Po tych słowach spoglądał przez chwilę na elfa surowym wzrokiem po czym zwrócił się do kapłanki, zupełnie już lekkim tonem.
Choćmy Siostro jak sądze czekają tam na nas osoby które się bardzo ucieszą na Pani widok.

***

Słysząc rozkazy Theiss Stefan od razu podszedł do niej i uprzejmie poprosił o głos:
Przepraszam Pani sierżant ale pozwolę sobie zasugerować że jeśli mamy tutaj zostać na noc aby uratować te wozy to sugerowałbym, żę powinniśmy poprosić Panią Gręte aby poprosiła nasza dowódczynie o przysłanie koni do wozów rankiem. Może nam się udać znaleźć jakieś konie , ale to hazard i na pewno nie będzie ich dość. Kupujemy sporo koni, niech zaczną zarabiać na siebie jak najszybciej.

***
Po rozmowie z Theiss Stefan udał się z Azurem na poszukiwanie zaginionych koni , dzięki świetnemu węchowi psa stosunkowo szybko znalazł w gęstwinie przestraszoną ale w pełni zdrowa klacz z którą wrócił do obozu gdzie zajął się pomaganiem innym w zajmowaniem się zabitymi(w tym sprawdzaniu czy wszystkie gobliny na pewna sa martwe, porządkowaniu rzeczy, szykowaniu posiłków i przygotowywania się do obrony na noc. Nie omieszkał także starać się pomagać uratowanej kapłance i poznać ją jak najlepiej:
Mam nadzieje że listy które Siostra wiezie nie zostały rozszarpane przez zielonoskórych? Szkoda by było tyle podróżować na nic - zagadnął kapłankę przyjaźnie przy ognisku.

Nie omieszkał także zbliżyć się do Tobiasa z uśmiechem na twarzy i kubkiem zmajstrowanego trunku dla Waldera oraz porcją wody dla siebie:
Twoje zdrowie Tobiasie, zdrowie towarzyszy na których można liczyć w walce!
 
Dekares jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-08-2023, 17:11   #76
 
Mirekt13's Avatar
 
Reputacja: 1 Mirekt13 nie jest za bardzo znany
Tobias posłał dwie strzały w kierunku uciekających goblinów i był niemal pewien że przynajmniej raz trafił zielonoskórego pokurcza. Dziewczyna zwalniała, zmęczona i najwyraźniej ranna. Kiedy cała trójka zdała sobie sprawę, że po goblinach nie ma już śladu, zatrzymali się dysząc ciężko. Tobias spojrzał na czerwoną ze zmęczenia twarz i osłupiał. Była tak podobna do jego siostry, do tego była w wieku jakim byłaby teraz Arienne gdyby żyła. Gdy wraz ze Stefanem - już po przywitaniu się - wracali ostrożnie do swych towarzyszy, którzy najwyraźniej rozprawili się z goblinami - bowiem odgłosy walki już przycichły - zerkał na nią z ukradkiem z niedowierzaniem. Kiedy przyłapała go dwa razy na tym, że się w nią wpatruje, zarumieniła się lekko, być może mylnie uznając że Tobias poczuł do niej afekt.
-----------------------
Nie mógł przestać na nią zerkać, kiedy na ziemię sprowadził go Duivel i Tobias niemal przecierał oczy (i uszy) ze zdziwienia słuchając o 'porzuceniu towarzyszy by ratować nieznajomą niewiastę' najwyraźniej będąc niezadowolonym z podjęcia tej decyzji. I to jeszcze mówił to przy tej niewiaście. Tobiasa po prostu zatkało.
-Jeżeli czyjeś życie ryzykowaliśmy ze Stefanem - to tylko Nasze własne - zdołał tylko wykrztusić z siebie Tobias.
Po odejściu elfa, obaj ze Stefanem spojrzeli po sobie, najwyraźniej mając takie samo zdanie o zaistniałej właśnie sytuacji. Choć Tobias uważał, że Stefan trochę przesadził z tą strzałą w plecach.
Dopiero po chwili Tobias rozejrzał się po pobojowisku. Żołnierze z którymi nie tak dawno ramie w ramie walczył ze zwierzoludzmi, wyglądali na zadowolonych z Siebie - I słusznie! - pomyślał Tobias klepiąc z uznaniem po ramieniu jednego z żołnierzy Theiss. Ten rozpoznając Tobiasa przyjął z zadowoleniem ten gest pochwały, skinął ku kapłance i rzekł do Tobiasa - Ja to chyba w złej formacji służę - powinienem zostać - jak Wy - zwiadowcą. Takie ładne sztuki znajdujecie po lasach.
Tobias pozdrowił pozostałych żołnierzy zadowolony z roboty jaką wykonali. Nie był do końca zadowolony z decyzji o pozostaniu na noc, ale przyjął ją i zaczął rozglądać się za drewnem na opał. Miał zamiar wykorzystać wieczór na rozmowę z młodą akolitką a myśląc o niej nie mógł zapomniej o ukochanej siostrze.
-----------------------
Ślady zaprowadziły Tobiasa jednego ze spłoszonych koni. Krępy, ciemnokasztanowy wałach stał między drzewami skubiąc trawę, zupełnie nie zważając na zbliżającego się zwiadowcę. Pozwolił do siebie podejść i z zadowoleniem przyjął drapanie otwartą dłonią po czole - aż przymknął oczy z zadowolenia. Tobias chwycił za uzdę i zaczął iść w kierunku obozu. Z przerażeniem spojrzał na tylną nogę konia, mylnie w pierwszej chwili biorąc to co widział za ranną bądź złamaną nogę. Urwana w łokciu ręka goblina nadal zamykała się na nodze wałacha.
- Już cię od niej uwalniam, spokojnie
-----------------------
Tobias siedział obok Guendaline, kiedy podszedł do nich Stefan z dwoma kubkami, podając mu jeden z nich i rzekł - Twoje zdrowie Tobiasie, zdrowie towarzyszy na których można liczyć w walce!. Tobias pokiwał z aprobata głową, po czym rzekł spokojnie do niego.
-Dzięki, bracie!
A kiedy gdzieś tam zobaczył sylwetkę Duviela dodał:
Nie oceniaj Duivela zbyt surowo Stefanie. I nie oczekuj od niego ludzkich odruchów. Jest Elfem - nie posiada ich.
 

Ostatnio edytowane przez Mirekt13 : 27-08-2023 o 17:14.
Mirekt13 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-08-2023, 20:46   #77
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 - 2521.04.26; bkt; wieczór - południe

Miejsce: pn-wsch Hochland; północne pogórze; m. Breder; karczma “Kozi łeb”; główna sala
Czas: 2521.04.26; Backertag; południe
Warunki: ciepło, gwar rozmów, sucho, jasno; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, d.sil.wiatr; chłodno (0)



Wszyscy



- O. Tam jest. - jak to zwykle bywa zaraz po wejściu do karczmy dobrze było się zatrzymać i rozejrzeć kto jest w środku i w ogóle jak wygląda sytuacja. Tak też było jak krótkowłosa Theiss weszła do “Koziego łba” jaki szefowa obrała sobie od przedwczoraj na kwaterę. Więc siłą rzeczą tutaj biło serce grupy zaopatrzeniowej tworzonego mieszanego regimentu górskiego margrafa. Wojownicza blondynka z mieczem u pasa zatrzymała razem ze swoimi towarzyszami i rozejrzała się. Ale pod jedną ze ścian wypatrzyli znajome twarze i sylwetki. Więc razem z sierżant mieczników skierowali się w tamtą stronę. Szefowa zaś chociaż zwykle była całkiem bystrooka w pierwszej chwili ich nie zauważyła, że się zbliżają bo absorbowało ją co innego.

- Ja nie wiem jak one chodzą w tych długich sukniach. Jak Inez z tym sobie radzi? Przecież to byle co i się wszystko brudzi. - gderała zirytowana, zadzierając nieco swoją długą, niebieską suknię w jakiej wczoraj chodziła po targu szukając zaopatrzenia dla ich regimentu. A dziś widać było tego ślady. Chodzenie po błocie zostawiło zwłaszcza dół sukni w ciemnobrązowych zaciekach jakich nie dało się tak łatwo oczyścić. Co prawda można było oddać suknię do prania ale podwładni Petry nie byli pewni ile ona takich eleganckich kreacji zabrała ze sobą w drogę bo właściwie wczoraj pierwszy raz widzieli ją w sukni. Wreszcie wyglądala jak szlachcianka. A nie jak zwykle gdy chodziła w skórzanych spodniach i kubraku bo wtedy łatwo można było ją wziąć za jakąś najemniczkę czy kogoś w tym rodzaju. Mogła jeszcze oddać suknię do prania ale wtedy musiałaby albo ubrać nową albo swój podróżny zestaw.

- Mam to gdzieś. Idę ubrać spodnie. W sukni i tak słabo jeździ się konno. - zdecydowała w końcu z zauważalną dozą irytacji na te wymogi względem błękitnokrwistych dam do jakich powinna się stosować. Alezzia co siedziała obok przyjęła to z oszczędnym uśmiechem starając się ukryć swoje rozbawienie.

- Tak, konno lepiej spodnie założyć. Zresztą wczoraj i tak już pewnie wszyscy poznali cię jako wielką panią co nie przyjechała po jakiś koszyk jabłek. - powiedziała magister jakby chcąc osłodzić te ubraniowe rozterki młodej szlachcianki. Wtedy jednak Petra podniosła głowę i zorientowała się, że wróciła Theiss i jej grupa.

- O jesteście. Wyglądacie jak zmokłe kury. Głodni jesteście? - odezwała się szybko taksując pstrokatą grupkę jaka towarzyszyła sierżant mieczników. Ale zaprosiła ich do stołu i przywołała kelnerkę aby przyniosła dodatkowe porcje. Bo ona sama i jej towarzysze to chyba właśnie skończyli swój obiad.

Zaś nie tylko Theiss była zmarznięta i przemoczona. Pogoda od wczoraj raczej nie uległa poprawie. I tylko wczoraj wieczorem było względnie pogodnie chociaż czuło się chłodną wilgoć w powietrzu. Gdzieś o północy się rozpadało więc jak się obozowało w lesie to nie było zbyt przyjemnie. Zwłaszcza, że chyba sama Theiss nie spodziewała się nocować poza miastem. Ale na szczęście z pomocą krytych wozów i kupców jacy udostępnili także jakieś brezenty i koce dało się to jakoś przetrwać. Druga połowa nocy była po prostu wietrzna i wilgotna ale już nie padało. Nad ranem nawet się rozpogodziło ale wiatr jaki bez trudu zamiatał całkiem grubymi gałęziami nie osłabł więc było zimno, dżdżysto i błotniście. W takich warunkach jedli śniadanie. A potem jak pomagali kupcom porządkować obóz to znów zaczęło mżyć. Może nie tak mocno jak w nocy ale ta wiosenna słota byla dokuczliwa. Zmoczyła i wychłodziła ich mocno i nawet to, że jak wracali już do miasta to przestało w końcu padać było niewielkim pocieszeniem. Zresztą pogoda mocno przydusiła dobre humory z wczorajszego zwycięstwa nad goblinami. Dziś zarówno Theiss jak i jej wojacy byli od rana dość marudni i chcieli jak najszybciej wrócić do miasta, ogrzać się, wysuszyć i zdjąć coś ciepłego. Tobias też czuł, że go niewidzialne palce ugniatają w skroniach i nasadzie nosa jak zapowiedź jakiegoś przeziębienia. Ale i Stefan czy Duivel też nie wstali zbyt wypoczęci chociaż do tej pory jakoś to rozchodzili przez tą pierwszą połowę dnia. Nie było więc dziwne, że zaproszenie do stołu i obiadu, w suchej i ciepłej izbie większość bardzo się ucieszyła z gościnności szefowej.




https://i.imgur.com/j6SQHzV.jpg


- No i jak? Sprawdziły się koniki? - zapytała zaciekawiona. Nie było dziwne, że o to pytała. Wczoraj widocznie Greta przekazała propozycję Stefana szefowej gdy wracała do miasta z wieściami, że grupa Theiss zostanie w obozie na noc i wrócą jutro. Ale ani Stefan, ani pozostali nie wiedzieli jak von Falkenhorst potraktuje tą prośbę. Dopiero dziś rano jak drogą nadjechała Greta na czele pół tuzina świeżo kupionych koni było wiadomo. W końcu wczoraj jeszcze nie wiedzieli czy w ogóle uda się odnaleźć jakieś konie a nawet jeśli to w jakim by były w stanie. Ostatecznie tuż przed zapadnięciem wczesnej, wiosennej nocy trzech zwiadowców wróciło na raty i z różnych kierunków prowadząc tego czy owego konia. Ale w tym momencie to konna góralka już pewnie była w Breder.

Powrót z końmi bardzo ucieszył trójkę kupców. Zwłaszcza jak rozpoznali swoje. Może oprócz Hargima, ten miał pecha także i w tej sprawie. Dlatego Simon i Ludena obiecali mu, że może wziąć do swojego wozu tego trzeciego.

Właściwie wieczorem to humory raczej dopisywały. Odnieśli zwycięstwo nad goblinami, przegonili je precz, niektóre dopadli i ukatrupili odzyskując panowanie nad obozem. Ku uciesze napadniętych kupców. No może nie do końca się cieszyli. Zwłaszcza Kislevita i krasnolud nie ukrywali utyskiwań na swój podły los i wielką stratę jaką odnieśli. Lulenda też ale ją angażowało gotowanie dla tylu osób więc było jej mniej widać i słychać. Theiss oddelegowało dwóch wojaków do pomocy. Wszyscy zaś cieszyli się na wieść, że udało się uratować służkę bożą. Do tego całkiem ładną i młodą. Jak jeszcze Simon machnął ręką i wytoczył jedną ze swoich ocalałych baryłek to zrobiło się całkiem wesoło. Chociaż Kislevita pospołu zdawali się markotnieć i smutnieć z każdym kolejnym kufelkiem ale reszty to raczej nie dotyczyło.

Nawet wieczór jakby na przekór właśnie zakończonemu dniu okazał się pogodny chociaż chłodny. Wcale się nie zapowiadało na regularny deszcz jaki spadł krótko po północy. W tym wieczornym towarzystwie dominowali mężczyźni więc trójka kobiet w naturalny sposób rzucała się w oczy i koncentrowała na sobie uwagę.

Lulenda zdawała się być ucieleśnieniem stereoptypów o swojej rasie. Jak już skończyła gotować i usiadła na pieńku czy kamieniu to okazała się wesoła, bezpośrednia i skora do żartów. Dla wojaków wydawała się być po trochu dobrą cioteczką co o nich dba a trochę młodszą siostrą która jest taka kochana, że aż chce się nią opiekować.

Theiss też dała się poznać na dwójnasób. Z jednej strony była w tej grupie najstarsza stopniem więc zastępowała Petrę w roli szefowej co w naturalny sposób skałaniało resztę do okazania respektu i pewnego dystansu. Ale też wydawała się być swojską, żołnierską duszą jaka je, pije i śpiewa sprośne piosenki razem z resztą swoich wojaków. Chociaż jednak ostatecznie nie zdradzała tendencji do zbytniej fraternizacji ani i nikt z jej wojaków na to się nie poważył. Ale jako kompan do uczty czy pijatyki wydawała się w sam raz.

Najwięcej zaciekawienia chyba jednak budziła siostra Guendalina. Po części zapewne dlatego, że była dla reszty grupy Petry nowa. Ale zapewne niebagatelny wpływ miała też jej uroda, młodość, życzliwość no i status służki bożej. Ona sama siedziała spokojnie i była oszczędna w ruchach i śmiechach. Stefan miał okazję sprawdzić dlaczego. Miała potężny siniak na żebrach i w ogóle wyglądała jak ofiara pobicia. Co zresztą miało miejsce ostatniej nocy. Tyle, że jej szczęście w nieszczęściu polegało na tym, że straciła przytomność i legła bez ruchu. A jak się ocuciła miała na tyle trzeźwości umysłu aby dalej udawać nieżywą. Miała nadzieję, że gobliny się w końcu wszystkie upiją albo odejdą albo doczeka zmroku i spóbuje się wymknąć. Wszystko to szlag trafił gdy jeden z nich niechcący potknął się o nią i to tak nieszczęśliwie, że kopnął ją w ten zraniony bok przez co krzyknęła z bólu. Widząc, że już i tak ją odkryto zerwała się i rzuciła w las. Ale po nocy i dniu leżenia nieruchomo ciało miała zesztywniałe i odwykłe od ruchu a do tego rany od pobicia ją spowalniały.

- Już myślałam, że mnie te pokraki dopadną. Ale niespodziewanie usłyszałam ujadanie psa za sobą. Jak się przestraszyłam! Myślałam, że to te gobliny skądeś wzięły jakiegoś psa. Bo wcześniej u nich żadnego nie widziałam ani nie słyszałam. Dopiero jak one zaczęły wrzeszczeć i uciekać to się zorientowałam, że to coś nie tak. I jak się zatrzymałam aby sie odwrócić to zobaczyłam tych dwóch zacnych kawalerów. - nowicjuszka Rhyi wskazała na swoich dwóch wybawców obdarzając ich ciepłym i życzliwym uśmiechem jakiego zapewne w tym momencie nie jeden z wojaków im pozazdrościł.

Na jakieś flirty i amory siostra Guen niezbyt miała ochotę. Podziękowała za ratunek i kolację ale poszła do wozu “cioteczki” jak nazywała Lulendy jako jedna z pierwszych od ogniska. Była obolała od nocnej napaści i leżenia potem przez większość dnia nieruchomo na gołej ziemi drżąc z chłodu i obaw aby te goblińskie pokraki jej nie odnalazły jako żywą. Chciała ogrzać się i odespać to wszystko. Spała tak mocno, że rano nie pokazała się przy śniadaniu i niziołka wyjaśniła, że śpi jak zabita i nie chciała jej budzić. Dopiero kołysanie wozu w drodze do Breder wybudziło dziewczynę. Ale tylko wyjrzała przez kozła na drogę a, że mżyło i ogólnie było nieprzyjemnie to znów schowała się pod olejakową budę.

A jeszcze wieczorem Theiss wysłuchała propozycji Stefana co do umocnień obozu ale większość z nich uznała za zbyt niepraktyczną jak na czas i siły jakimi dysponowali. Zgodziła się tylko na zapalenie wokół obozu kilku ognisk. Te jednak pogasły podczas nocnego deszczu bo z trudem dało się utrzymać to jedno przy jakim tkwiło dwóch pechowców z jej oddziału jacy akurat mieli wartę. Sama blondwłosa sierżant zaś nie robiła żadnych wyrzutów żadnemu z trójki zwiadoców za ich zachowanie na tym rozpoznaniu obozu na jakie poszli. A nie sprawiała wrażenia takiej co by z tym czekała gdyby miała do któregoś z nich jakieś pretensje albo chciała jakieś wyjaśnienia.

- A pułapki jak chcecie to zastawiajcie. Ale gdzieś dalej abyśmy idąc za potrzebą sami się w nie nie wpakowali. - skomentowała jeszcze pomysł z zastawianiem sideł i wnyków. Więc im nie zabroniła ale jej ludzie na tym się nie wyznawali, z kupców też nikt się nie zgłaszał do tej roboty jak jeszcze i sam Stefan przyznawał, że nie jest to jego mocna strona to właściwie zostało zapytać o to dwóch pozostałych zwiadoców.

W każdym razie rano okazało się, że gobliny nie próbowały żadnej nocnej akcji odwetowej. I po śniadaniu można było próbować odzyskać z obozowiska co się da. Theiss w zamian za kolejne dwie baryłki Simona zagoniła swoich ludzi do pomocy. Trzeba było pozbierać dobytek z powrotem na wozy. Tylko tego przewalonego nie dali rady postawić na koła. Dopiero potem, jak Greta z kolegami przypędzili te parę koni. To je zaprzęgli do lin i udało się z głuchym gruchnięciem postawić ten wywrócony wóz. A, że to wszystko było w błocie a potem jeszcze mżawce to była to ciężka, brudna, zimna i niewdzięczna praca. Udało się jednak wykonać wczorajszy wieczorny plan czyli wrócić razem do Breder mniej więcej na obiad. Już w naziemnej części miasta Theiss rozpuściła swoich wojaków z powrotem do karczm dając im wolne a sama z czwórką uratowańców poszła do “Kozła” gdzie urzędowała szefowa. A ta właśnie była ciekawa jak to poszło z tymi końmi, obiecanym wozem no i cała resztą.

- Ja się przebiorę w coś normalnego i jadę do sąsiedniej wioski. Tam ponoć mają ciekawe wozy i konie i paszę. Może coś się z tego wybierze. Ale nie wiem czy zdążę wrócić na noc to może dopiero jutro. Na jutro też jeszcze jestem umówiona więc nie wracamy do Lenkster. Najprędzej pojutrze. Ale bądźcie w pogotowiu bo sami widzicie jakie hece się tu zdarzają. Nie było was to nie wiem czy słyszeliście. Ale podobno najeźdźcy podeszli już pod Wolfenburg. Nie wiadomo jak wielu i czy na pewno ale tak mówią. Więc musimy się tu obkupić w co się da bo w Ostlandzie lepiej nie będzie. - obwieściła im akurat jak kelnerki zaczęły znosić parujący, zamówiony obiad. Ona sama życzyła im jeszcze smacznego po czym wstała i odeszła od stołu kierując się ku schodom na piętro gdzie miała swój wynajęty pokój.


---


Mecha 14


Pogodoodporność (ODP): wszyscy
Surwiwal +10: Tobias, Stefan, Duivel
wędrowiec +10: Tobias
zimno -5: wszyscy

Tobias 40 + 10 + 10 - 5 = 55; rzut: https://orokos.com/roll/989207 56; 55-56=-1 > remis = 0 nie jest lekko ale ostatecznie może być

Stefan 40 + 10 - 5 = 45; rzut: https://orokos.com/roll/989208 28; 45-28=+17 > ma.suk = jakoś to będzie 0

Duivel 35 + 10 - 5 = 40; rzut: https://orokos.com/roll/989209 24; 40-24=+16 > ma.suk = jakoś to będzie 0
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-09-2023, 20:47   #78
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
Miejsce: pn-wsch Hochland; północne pogórze; okolice m. Breder; las; pobojowisko karawany
Czas: 2521.04.25; Backertag; ranek
Warunki: ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, powiew; ziąb (0)

Duivel z samego rana podszedł do wozu gdzie spała młoda kapłanka. Miał zamiar ją nieco podleczyć, aby szybciej odzyskała siły. Jako, że ciągle spała, po chwili krzątania się i krótkiej pogadance z Lulendą, elf wyszedł nie wiedząc czy udało mu się choć trochę poprawić stan Guendaliny. Następnie sprawdził czy wciąż widać ślady po których wczoraj poszedł w głąb lasu w poszukiwaniu koni. Niestety deszcz padający prawie całą noc, pokrzyżował plan łatwego pozyskania kolejnego konia. Nie miałby problemu w trafieniu do miejsca gdzie ślady po dwóch koniach rozdzielały się na dwie osobne ścieżki, ale dalej byłoby już obecnie trudno o znalezienie ogara. Z braku jakiegoś sensownego zajęcia dołączył do wojaków Theiss porządkujących obóz. Spytał też każdego kupca o towary którymi handlują. Gdy tamci odbywali pogawędkę obok wozu Lulendy, zaczepił ich
- Słuchajcie, nie oczekuję oczywiście jakiś nagród, ale Simon doskonale wie, kto zaprowadził go do Petry. Jedyne co to liczę na jakieś zniżki na towary które macie. Ewentualnie, jeśli macie jakieś znajomości w Breder, to przydałby mi się jakiś ponadprzeciętny łuk. Jeszcze lepiej byłoby posiadać rumaka, ale z wielkiej wyprzedaży oczywiście. Oczywiście nie liczę na nic, ale twierdzę, że zawsze lepiej spytać. Tak samo jakby Simon nie opowiadał swej historii, to raczej nikt by nie uratował tych zapasów- łucznik ukłonił się, a na twarzy wciąż widniał lekki uśmiech. Chwilę jeszcze z nimi postał i podziękował za kolację i śniadanie sporządzoną z ich zapasów.
W końcu mogli ruszyć w drogę powrotną, a elf wsiadł na jeden z wozów, żeby zachować jak najwięcej zdrowia podczas podróży powrotnej w deszczu.

Miejsce: pn-wsch Hochland; północne pogórze; m. Breder; karczma “Kozi łeb”; główna sala
Czas: 2521.04.26; Backertag; południe
Warunki: ciepło, gwar rozmów, sucho, jasno; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, d.sil.wiatr; chłodno (0)

Elf ucieszył się na propozycję Petry aby zasiedli do stołu i zjedli coś ciepłego. Na obiad trzeba było jeszcze chwilę poczekać, także po zapytaniu szefowej o konie, łucznik odczekał aż ktoś odpowie i następnie podszedł do von Falkenhorst i poprosił ją na słówko. Stanęli na chwilę bliżej schodów, tak aby nikt inny ich nie słyszał.
- Droga szefowo- zaczął elf jak zwykle, ale po tych słowach uśmiech na jego twarzy zniknął
- Dopiero co, razem z Kolesnikovem, uratowałem życie Stefanowi. Tym razem zostaliśmy wysłani na zwiady właśnie ze Stefanem i Tobiasem. Nagle jedna dziewka z obozu zaczęła uciekać, ale pobiegło za nią kilku goblinów, dzięki czemu zyskaliśmy przewagę nad grupą która została w obozie. Poinformowałem chłopaków, że biegnę do Renate aby szybko zdać jej relację i żebyśmy szybko przejęli obóz. No, a Stefan oznajmił, że biegnie ratować tamtą dziewkę. Z tym, że podczas ich misji ratunkowej zaalarmowali gobliny pozsotające w wiosce, umożliwiając im przegrupowanie. Mieliśmy szczęście, że były pijane i wyjątkowo bojaźliwe, bo tamte z pogoni za Guendoliną, uciekły mimo przewagi liczebnej. W każdym razie do sedna. Gdy skrytykowałem Jaegera za pochopną reakcję, ten zagroził mi strzałą w plecy. Nie znam ludzkich standardów, ale nie pomyślałbym, że osoba której ratuje się życie, może zagrozić wybawcy haniebną śmiercią. Chcę poinformować, że jeśli ten podły człowiek wykona jeszcze jakieś pogróżki w moją stronę to wyzwę go na pojedynek, albo po prostu zareaguje od razu jeśli będzie trzeba.- Duivel ewidentnie nie był zadowolony z sytuacji w jakiej się znalazł, ale gdy tylko skończył ten temat, uśmiech mu wrócił na twarz
- Tobias zachował się fair, pobiegł za towarzyszem w gorącej wodzie kąpanym. A i zapomniałbym, ale ta cała Guendalina jest kapłanką i wybiera się do Lenkster z jakimś poselstwem czy listem. Myślę, że można spróbować ją zwerbować, przyda się ktoś taki przy armii. Już nie zawracam głowy, bo idzie jedzenie. Elf odszedł od Petry i zasiadł przy stole.
Duivel z przyjemnością patrzył jak podają im posiłku jeszcze parujące z ciepła. Wysłuchał przykrych informacji o postępach sił chaosu i zaciekawił się planami Petry. Póki jadł, nie wtrącał się z zasady do żadnej z rozmów. Chciał w pełni nacieszyć się posiłkiem, a jak na chudą istotę, potrafił wcisnąć w siebie zaskakująco dużo jedzenia. Tym razem jednak zaproponował Petrze, że może z nią się wybrać do wioski, jeśli potrzebowałaby egzotycznej ochrony. W swoim życiu wielokrotnie trudnił się właśnie jako ochroniarz, więc propozycja wyszła naturalnie. Wrócił do jedzenia.
===============
EDIT:
Po skończonym obiedzie, dosiadł się na chwilę do Lulendy, Hagrima i Simona. Zaczął opowiadać, że jest pierwszy raz Breder, ale swego czasu często jeździł pod granicę Ostlandu i Hochlandu jako ochroniarz karawany kupieckiej. Jego wujek zawsze dbał, aby jego towary były zabezpieczone w samym Ostlandzie. Za granicą przejmowała ich inna grupka śmiałków do ochrony. Gdy wspomniał imię swojego wuja, okazało się, że Simon słyszał o nim, nawet chyba czymś handlowali, ale nigdy nie spotkał Albwina osobiście. Elf spytał jeszcze do kiedy zostają w Breder i kulturalnie oraz z taktem przypomniał, że miłoby było jakby użyli kontaktów i znaleźli jakiegoś zdrowego rumaka w bardzo dobrej cenie. No, ewentualnie jakiś świetny łuk. Zobaczył, że Petra już skończyła jakieś narady w swoim pokoju i zbiera się do wyjazdu do wioski. Pobiegł do wozu na którym przyjechał, zabrał swoje rzeczy i dołączył do małej wyprawy szefowej...
Rzuty: ogólny - 39, na wyleczone PZ jeśli spełniłby ogólne wymagania - 2
link

 

Ostatnio edytowane przez Cioldan : 08-09-2023 o 08:18.
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-09-2023, 19:41   #79
 
Mirekt13's Avatar
 
Reputacja: 1 Mirekt13 nie jest za bardzo znany
Tobias późno się położył. Po powrocie do miasta był zmęczony i przemoczony, ale znalazł czas by napić się ze Stefanem i pogadać. O sytuacji z Duivelem, o kapłance, ogólnie o życiu. Mogli wypić trochę za dużo. Na pewno Tobias.
Zaprowadzę go na górę do jego pokoju- rzekła do Stefana karczemna dziewka. Objęła Tobiasa i oboje udali się do pokoju Tobiasa.
Chłodny wiatr otworzył uchylone okno w pokoju Tobiasa. Spało mu się całkiem dobrze, chwilę mu zajęło przypomnienie sobie wydarzenia poprzedniego wieczora. Tobias wydawał się całkiem rześki mimo wszystko. Umył się i zszedł na śniadanie. Spokój jaki panował w miasteczku był nie na miejscu według Tobiasa. Wszyscy zachowywali się jakby hordy Chaosu nie zbliżały się nieubłaganie, z Archaonem Wszechwybrańcem - Niech Sigmar go przeklnie - na czele. Wieść o nadchodzących oddziałach Imperatora Karla Franza dotarła tu i dodała otuchy mieszkańcom Breder. Nawet wieści o otaczaniu Wolfenburga przez wroga nie wywołało jakiegoś wielkiego poruszenia.
Co za głupcy! Myślą że żołnierze będą wszędzie i odeprą każdy atak. - pomyślał Tobias.
Co będzie z mieszkańcami tego miasteczka jak już udamy się z powrotem do Ostladu? Czy grasanci wroga podejdą tu i zaczną zabijać, gwałcić i plądrować bezbronnych Hochlandczyków?
Tobias pogrążał się w ponurych myślach…
------------------------------------
Petra patrzyła Tobiasowi prosto w oczy. - Siadaj Herr Walder - rzekła oschle, ale może się Tobiasowi tylko tak wydawało. Wiedział że rozmawiała już z Duivelem ale nie wiedział co elf przekazał szefowej odnośnie ich zwiadu. Tobias opowiedział ze szczegółami całą sytuację od momentu podejścia bod miejsce zasadzki goblinów. Pominął jednak reakcję elfa w momencie kiedy kapłanka usiłowała zbiec napatnikom.
- Uważam że decyzja o udaniu się za goblinami goniącymi Guendaline była jak najbardziej słuszna. Prawie na pewno dziewczyna nie przeżyłaby gdybyśmy ze Stefanem zostawili ją na pastwę zielonoskórych. Musieliśmy podjąć ryzyko zaalarmowania resztę goblinów, jednak w mojej ocenie było on niewielki z racji stanu do jakiego doprowadziły się same gobliny. No i ryzyko opłaciło się. Nasze oddziały były zmobilizowane i gotowe na walkę, gobliny nie, dlatego będę bronił naszej decyzji. I postąpił bym dziś tak samo.
Petra przenikliwie patrzyła na Tobiasa, który pod naporem tego spojrzenia wręcz wstrzymał oddech. Miał nadzieję, że jego spojrzenie nie zdradza słabości.
- W porządku Tobiasie, możesz odejść, przyślij mi Herr Jeagera z łaski Swojej.
-Tak jest.
Tobias widział gdzieś Stefana na zewnątrz i skierował go do szefowej.
------------------------------------------------------------------
Słońce wyszło i ogrzewało twarz Tobiasa gdy ten udał się na targ szukając sprzedawcy strzał. Chciał uzupełnić kołczan i zakupić dodatkowy. Czuł że będzie ich potrzebował więcej niż posiada obecnie. Dużo więcej.
 
Mirekt13 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-09-2023, 14:07   #80
 
Dekares's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekares nie jest za bardzo znany
Miejsce: pn-wsch Hochland; północne pogórze; okolice m. Breder; las; pobojowisko karawany
Czas: 2521.04.25; Backertag; ranek
Warunki: ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, powiew; ziąb (0)


Jeager wstał wcześniej od większości, zmówił poranną modlitwę i zabrał się szybko do dalszego przeszukiwania okolicy obozu w świetle poranka. Niestety pomimo szczerych wysiłków swoich i Azura nie znaleźli żadnych obiecujących śladów zapowiadających możliwość odnalezienia dzięki nim dalszych zaginionych kupców bądź ich koni. Po tym zajął się pomaganiem w przygotowywaniu śniadania dla reszty oddziału i pomagał kupcom porządkować pobojowisko. W pewnym momencie pomagał krasnoludzkiemu handlarzowi wnieść szczególnie ciężki pakunek z jego dobrami na wóz, sugerował mu wcześniej aby wnosić rzeczy na wóz partiami ale ten się uparł żeby wszystko wnosić na raz co o mało nie skończyło się tym, że skończyliby obydwoje przygnieceni ciężkim kufrem. Kiedy w końcu umocowali mandżur do wozu Stefan odezwał się do Hagrina:
- To wszystko pańska robota Panie Hagrin?

--------------------------------------------------------------------------------------

Miejsce: pn-wsch Hochland; północne pogórze; m. Breder; karczma “Kozi łeb”; główna sala
Czas: 2521.04.26; Backertag; południe
Warunki: ciepło, gwar rozmów, sucho, jasno; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, d.silny.wiatr; chłodno (0)

Stefan z chęcią skorzystał z gościnności szefowej oferującej im darmowy ciepły posiłek. Zbliżając się do stołu przy którym mieli spocząć nie omieszkał wysforować się odrobinę do przodu i odsunąć krzesła dla siostry Guendaliny i Lulendy.

Słysząc zapytanie o to jak spisały się konie rzucił wesoło:
- Świetnie się spisały! Gdyby nie one musielibyśmy porzucić większość dobra z wozów albo nałapać sobie w lesie tych goblinów i je zaprząść do wozów.
Więcej w dyskusje o samej akcji wolał się nie wdawać zostawiając to Pani sierżant.
Widząc podły stan Tobiasa zdecydował że będzie go musiał odwiedzić z rana z dwoma wywarami z ziół, jednym na kaca i drugim na przeziębienie, nie wiedział czy będzie posiadał wszystkie potrzebne do tego zioła więc postanowił szybko skończyc posiłek sprawdzić to i udać się na obrzeża miasta aby zebrać potrzebne zioła zanim nad miastem zajdzie słońce, tak czy tak wolał pobyć trochę sam biorąc pod uwagę informacje o podejściu Wroga pod Wolfenburg, miasto w którym przebywała jedna z jego sióstr.
Zaczął się zbierać gdy zobaczył oddalającego się od szefowej Duivela.
Zebrał się w sobie i choć nie miał tak naprawdę na to większej ochoty podszedł do elfa aby się z nim ponownie rozmówić. Postarał się aby słyszało ich jak najmniej osób, a najlepiej aby jeśli ten się zgodzi oddalili się od stolika, po czym powiedział:
- Nie zmieniłem zdania co do tego co się ostatnio wydarzyło i postąpiłbym dokładnie tak samo... ale w rozmowie z Tobą pozwoliłem sobie na zbyt wiele Duivelu i za ten mój cięty język chciałbym abyś przyjął moje przeprosiny - mówiąc ostatnie słowa wyciągnął do elfa rękę na zgodę.


--------------------------------------------------------------------------------------
Po wyjściu z karczmy Stefan owinął się podróżnym kocem i udał się w kierunku obrzeży miasta, jednak już po kilku krokach przypomniał sobie, że powinien zajrzeć do jeszcze jednego miejsca więc zmienił kierunek swojego marszu na dom rodziny w którym starał się przed wymarszem pomóc chorej kobiecie. Powinien zajrzeć do nich, w końcu możliwe, że będzie musiał nazbierać i ziół dla tej chorej.
 

Ostatnio edytowane przez Dekares : 10-09-2023 o 14:09.
Dekares jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172