|
Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-11-2023, 05:26 | #121 |
Reputacja: 1 | Jedyn z człowiekuw łumiał po snotlińsku! Coś gadał ło trudnych rzeczach, ło czarach, ło tym, że nie wiadomo i ło tym, że nie bendzie długo działać. Cienszko było to tak łogarnonć bez powtórzenia. Ale powiedział też "nie walczmy". To szło pojonć. Tyle, że Przykurcz już nie walczył, tylko siem chował. Wienc to nie do niego było. Ale skoro nie chciał łon walczyć to chyba można było przestać siem chować i wrócić do łulubionego zajencia poszukiwacza, czyli do jekspolorowania jaskinióf. Wylaz wienc snotling ze swojej kryjówki i zaczon liźć w stronem łotwartych drzwiów, tych co bliży niego byli, co by łobaczyć co tam je. A może noże? A może kamyki? Jedno i drugie dobre! Chociaż to dziwne, że dobre, a do jedzenia siem nie nadaje... Ale to już temat dla fizjologóf, czy jenszych myśliwych.
__________________ Cóż może zmienić naturę człowieka? |
05-11-2023, 11:08 | #122 |
Reputacja: 1 | Yb zajonca do świczki prziłożył. Świczka mała była, a zajonc duży. Na snocki rozum to nizbyt dobrze było. - On siem cały nad świczkom nie upiecze. Mogem ci oddać połowem tego, co siem uda. - rzek, co mu siem zdało - Szpikulca nam nie trzeja, na widelec wsadzem. |
05-11-2023, 21:00 | #123 |
Reputacja: 1 | A tam taka robota i dogadywanie siem z innymi. On tu chciał krzesiwo, a dostaje mały płomień nad świeczkom. Co mu ze świeczki. Jak zgaśnie to drugiego skrenta już nie zapali. Bez sensu. - Wsadź se te świeczkem. Płomień nad świeczkom nie jest wart pociongniencia. Płomień i świeczka zwyczajne, nie tylko ty je umiesz zrobić. A moje zioło z czarziela magicznem i tylko ja jem umiem zrobić. To siem nie opłaca. Trartex pomyślał, że krzesiwo tak, czy siak może zdobyć. Musi poczekać aż Snar siem czymś zajmie i w tedy mu je zajumać. Ot, powrót do starych dobrych czasów. Aż siem złodziejowi lata młodzieńcze przypomniały, znaczy się nie żeby tak dawno, ale na pewno to nie było wczoraj, czyli w piontek, a jak nie w piontek to znaczy, że bardzo dawno. Wienc nie teraz, ale jak siem nadarzy dobra okazja to Trartex sobie krzesiwo przywłaszczy. _________ Dziwne to rzeczy siem stały, ale człowiek przemówił po snotlingowemu. I to bardzo brudno, nie tak czysto, gdyby siem go nauczył, ale tak brudno gdyby on sam snotling był i siem urodził w ich jamie. Człowiek mówił, aby nie atakować, aby razem pracować. Trartex zawsze mówił, że w kupie siła, wienc i on dobrze mówił. Ale ten drugi to kłamca, wienc jemu wierzyć nie można. Co innego ten czarodziej, który może i jakiego przodka snotlinga ma? Trartex nie mógł się powstrzymać, aby zrobić eksperymenta i sprawdzić, czy on to czysty człowiek, czy może brutny i snotlinga w sobie ma. - Tfardy, weź siem go zapytaj, tego czarodzieja znaczy, czy on niedzielem jakomś przeżył? Tylko nie takom ze skrenta, ale normalnom niedzielem. Sam Trartex nie poprzestał na samych pytaniach, a zbliżył się do czarodzieja, aby obwonchać go z każdej strony i zobaczyć, czy jest w nim choć trochem zapachu snotlinga. |
06-11-2023, 06:27 | #124 |
Reputacja: 1 | Hurra! Sprawa rozwiązana! Agresywny człenio odstąpił. Czardziej naumił się mówić po snotowemu! Czarem i na chwilę ale naumił! Ale sprytny ten czardziej! Tfardy nawet odtańczył mały taniec zwycięstwa ciesząc się że mediacyje siem udały. Tfardy przetłumaczył pytanie o niedzielę i podrapał się po głowie. - Niedzielem? A to co niezwykego w niedzielem? Ludziki mniej pracowadź i chodzidź na miecze, pidź, bidź siem i do swoich boguf siem duszo modłować. - odpowiedział Thartexowi po snotowemu ze swojej perspektywy. |
06-11-2023, 07:54 | #125 |
Reputacja: 1 | Przykurcz uznał, że czas zbadać co siem znajduje dalej, za niezbadanymi drzwiami. Gdyby snoty czenściej oddawały siem myśleniu, to może by siem zastanawiał, czy ten amulet, co sprawiał, że on nieustraszonym był, to nie do końca był dobrym pomysłem. No bo jednak, bez niego to by do otwartych nieznanych drzwi, w obcym miejscu, gdzie na każdym kroku czyhajom ludzie albo inne potwory, nie podszedł prawda? Tymczasem on to zrobił. Co wiencej, szedł w stronem światełka, jakie przez te drzwi siem przedostawały. Snoty wiedziały, że iść w stronem światła nie jest dobrze, bo jak jest światło, to je dobrze widać i som celem, łupem i żerem. No i właśnie. Gdy tylko zbliżył siem do tych drzwi, z drugiej ich strony nadbiegła wielka postać. Nie widział wyraźnie, no bo szedł pod światło. Ale słyszał jej gardłowy okrzyk bojowy, nein!!! i widział, że gwałtownie wymachuje renkoma. Może czymś planował w niego rzucić, a może czarował? Ścisnoł mocniej, trzymany w renku kilof. Dostrzegł jeszcze, że po drugiej strone drzwi łonka jakowaś jest. Może znalazł wyjście z tego miejsca, a to był ostatni strażnik, którego mieli pokonać? _________________________ Nein! - krzyknoł człek, gdy Czmych ruszył zaganiać zajonce do zagrody. Gdyby snot nie wiedział lepiej to mógłby pomyśleć, że człek jest o coś zły. Ale wiadomo, pewnie chciał mu pomóc w zaganianiu zwierzont. Szkoda, co przepatrywacz nie miał ze sobom lassa, albo chociażby liny, toby zwierza raz, raz powyłapywał. A jaki to byłby widok! On na swoim wierzchowcu zaganiajoncy stado! Zajonce pierzchły przed nim dokładnie w przeciwnom stronem, niż chciał je zagonić, ale niezrażony poganiał Ryjka dalej. Przez moment zawahał siem, gdy zbliżyli siem do dziwnego światała, ale skoro zajonce mogły tamtendy biec, to i oni mogli! Szkoda tylko, że te kicajce nie uciekały wszystkie w jednom stronem, jeno w różne! A do tego człek zupełnie bez sensu biegł w drugom stronem niż Czmych! Jak mieli zajonce zagonić, jak on właśnie stanoł w drzwiach, w które zajonce miały trafić? I jeszcze machał renkami. Za to jego bystre oczy zauważyły ciekawom rzecz na zamknientych drzwiach, które właśnie mijał. Ktoś na nich wyrył nożem jakieś znaki. Snot znał tego typu symbole. Sam potrafił rozpoznać takie, jakie pozostawiali drwale. Te jednak były inne, dla niego niezrozumiałe. _________________________ Lepsza świeczka niż nic, dumał sobie Yb oskórowujonc zajonca i krojonc go na małe kawałki. Takie, coby siem nad świeczkom przypalić mogły. Jakby szpikulec jakiś miał, to kawałki miensa z ziemniakami nanizać by mógł i taki to szaszłyk powoli zrobić. Ale wpadł mu do głowy inszy pomysł. Jakby gdzieś znaleźć wody, toby jej do garnka mógł nalać i ugotować w nim ziemniaki i udusić mienso. Wtedy nawet ta świeczka może by starczyła, zanim siem cała wypali. Bo jak bendzie to robił jak do tej pory, to lewo mało co zajonca siem upiecze. Od biedy może i bez wody dałoby radem, jak siem tłuszcz wytopi? No bo w sumie wody to nigdzie tutaj nie widział. Nagle zachciało mu siem pić. A nic do picia nie miał. Rozejrzał siem wokół. Tfardy i Przykurcz mieli manierki przytroczone do pasa. A ludź do dzbanka jakiejś cieczy też nalał. Snar w swoich szpargałach też dużo butelek miał, ino nie wiadomo, z czym. Zadumał siem i po okolicy joł rozglondać. Na ścianie wisiała maczuga. Całkiem duża. A maczuga drewniana była. Gdyby jom tak zdjonć i z niej ognisko zrobić? - Nic dziwnego, że ludź z tobom nie chce handlować! - krzyknoł Snar do odchodzoncego Trartexa. - Najpierw chce handlować, a potem sobie idzie! I jezdeź głupi jak ork! Najpierw muszem świeczkem zapalić, bo zajonca inaczej nie bendzie, a potem mogem handlować krzesiwem! Bo jak najpierw przehandlujem krzesiwo, to potem świeczki nie zapalem! Ale teraz to sam sobie wsadź te zioło do dupy! Może odkryjesz nowe zastosowanie? - zezłościł siem aptekarz. Głupi ten złodziej. Chciał mu przehandlować krzesiwo, a ten siem obraził i poszedł. Trartex na razie odszedł. Póki co, nie było okazji, by mu krzesiwo ukraść. Może ludziowi, co to fajkem palił dałoby siem podwendzić? Może teraz, jak bendzie go obwonchiwał? Ludź pachnoł dziwnie, nie po snotlingowemu. Ale kto go tam wie... miał w twarzy jakieś podobieństwo do Trartexa. - No... niedziel dużo przeżyłem - odpowiedział czarodziej niespokojnie siem oglondajonc, gdy złodziej go obwonchiwał z każdej ze stron. - Ale powiedz, jak udało wam się otworzyć drzwi? - Rudgar zapytał Tfardego, już po ludziowemu, wskazujonc najpierw na przejście do pomieszczenia z organami, a potem na te drugie otwarte drzwi, do niezbadanego pomieszczenia. - A mnie zastanawia ten klawesyn w pokoju obok - dodał bard. To ludź miał tu gdzieś syna? zdumiał siem Tfardy. Sam nie miał dzieci, nawet takich nie klawych. _________________________ Przypisy: |
06-11-2023, 20:20 | #126 |
Reputacja: 1 | Drzwi zainteresowały Czmycha na chwilę, ale jako że był w swoim żywiole, to zainteresowanie nimi szybko z niego uleciało. - Iiiii-haw! - zawołał dumnie i popędził Ryjka. Jeden z zajoncuf mu się co prawda zawieruszył, ale przecież zdąży po niego wrócić. Pozostałom trujke, zamierzał zapędzić w kierunku człowieka. Jego krzyki i machanie renkami wydały się Czmychowi głupie z początku. Będąc jednak z natury pozytywnie usposobionym snotlingiem uznał, że najwidoczniej człowiek pokazuje mu swoją osobą cel. Zamierzał więc zatoczywszy kółko z zajoncami ruszyć z nimi na otwarte drzwi. Ależ to będzie piękna ucieczka z pułapki!
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
07-11-2023, 19:56 | #127 |
Reputacja: 1 | Przykurcz dzienki jamuletu był niełustraszon! Szed dziarsko do pomieńszczenia dzie ktoś wołał "nein". Co to mogło znaczyć? Może jeść? Albo to czyjeś imiem jest i łon go woła? A może to znaczy, że łon kamyka znalaz?! Tego nie można było nie sprawdzić! Fajnie tak było siem niczego nie bojać. Kiedyś to słyszonc takie łodgłosy Przykurcz pewno stanołby w miejscu i siem bojał. A czego siem tu bojać? Najwyżej niedziela bendzie. A ta jak siem łokazało też nie taka straśna bo przecież jom Przykurcz też przeżył, jak go rycerz żywcem pożar. W sumie to skoro niedziela już była to co je tera? Co je po niedzieli? Poniedzielnik! Czyli tera, w ten pienkny poniedzielnik, Przykurcz wejdzie do komnaty dzie ktoś mordem piłuje i zobaczy czy łon ma kamykóf. Jak ma i jak łon jakiś nieduży to może mu ich siłom zabierze, a jak duży to czeba bendzie siem za coś zamienić, albo podśtempem łodebrać.
__________________ Cóż może zmienić naturę człowieka? |
08-11-2023, 14:14 | #128 |
Reputacja: 1 | Złodziej nie rozumiem Trafdego. Jak to co dziwnego w niedzielem? Przecież do momentu aż Trartex nie wynalazł swoich skrentów z czarziela, to żaden snot nie miał pojencia jak wyglonda niedziela. To właśnie jemu snoty zawdzienczajom poznanie niedzieli. Bendzie musiał udać siem do króla Krowulca po jakimś nagrodem za takie odkrycie. Ale Tfardego trzeba bendzie obserwować. Może on nie snot, skoro jemu niedziela zwyczajna. _______ Snar jednak nie był do niczego. Podsunoł mu dobry pomysł. Wsadzić se ziele w tyłek. Tego nie próbował. Musi wienc co przetestować. Tylko może nie na swoim tyłku. Co to to nie, to byłoby niebezpieczne. Bendzie musiał później znaleźć chentnego snota. A jak nie chentnego to głupiego, bendzie łatwiej takiego namierzyć. ______ Ludź jednak okazał siem być nie snotem. Ludź miał inny zapach. Ale on podobny był. Może to dlatego. Przecie Trartex samego siebie też nie czuł, a czuł inne snoty, wienc skoro on podobny do Trartexa to dlatego on nie może wyczuć w nim smrodu snota. Ale jak on tak zajenty rozmowom z Tfardym, to warto zobaczyć co ma w kieszeniach. Na pewno krzesiwo, bo jakoś zapalił, a może jeszcze jakie inne skarby. Jak siem uda to Trartex siem wzbogaci, a jak człowieki go nakryjom to odda i powie, że tylko chciał zobaczyć co człowieki majom, czy może coś przyda siem do otworzenia organów, bo jego sprzenty nie dały rady. Zresztom musi tam wrócić i je otworzyć. Tak swojom drogom, to dziwna sprawa. Snot okazuje siem być może nie być snotem, bo jemu niedziela zwyczajna, a tu człowiek okazuje siem być może nie ludziem, a snotem. Jakaś dziwna tak jaskinia. |
08-11-2023, 16:46 | #129 |
Reputacja: 1 | Maczuga! To siem palić dobrze mogło! Yb uznał, że to dobry pomys i nie widział, jak on na to wcześnij nie wpad. Może dlatego, że z boku była, to cinżyj na niom przipadkiem wleźć. Ta świczka to ino siem wypalała, a nic z tego ni wychodziło. Maczuga mogła siem też zaczarowana i nie-palonca okazać, jak tamta skrzinia, to trzeba szibko to zrobić, bo inaczij to nawet świczka zgaśnie i już nic z tego nie bendzie. Ale zanim siem do maczugi ruszył, to na inkszy pomys jeszcze wpad. A na pomys cinżej było wpaść, bo to ino tak udawanie. A gdyby tak minso w futro owinonć i futro podpalić? Lepij by wtedy nawet smakowało i pewnie chrupało też lepij. |
08-11-2023, 18:34 | #130 |
Reputacja: 1 | - My sie obudzili tam o, tam gdzie zamknięte - wskazał Tfardy kierunek gdzie była pierwsza komnata - I tam być lustera i stolik ze świecuszkami i z ksiengo. My myszkować po pokoju, ale nic nie wskóradź. W końcu znaleźć klucz w skrytka i otworzyć nim drzwi. Wtedy pojawić się jakaś maszkara - z przodu ptak, z tyłu kot. Dużo. Większy niż człek. To my uciec. O tam gdzie znaleźć... Kaspara i tom wielko skrzynie ze stołkiem przy niej. W stołku coś być kłującego co zabijać. Hmmm... No i potem dziać się co się dziać teraz. - zreferował Tfardy drapiąc się po głowie. - Dobrze może i tutaj poszukać czego? Choć chopaki chyba wszystko poszukali w tym pokoju? - Tfardy był tak skupiony na gadaniu z człekami i snotami że nie zwrócił uwagi co jeszcze się działo wokół. Tak. To chyba nie było gupie. Tfardy rozejrzał się po komnacie i zaczął ją przeszukiwać na wypadek jakby koledzy zapomnieli. A nawet jeżeli nie to i tak to zrobi, bo a nóż jakiś karaluch wyszedł z zakamarka gdy zrobiło się trochę spokojniej. |