Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-01-2007, 21:34   #41
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Za namową Bortasza chciałbym spróbować swoich sił O ile oczywiście dostanę taką szansę. Ze względu na swój krótki staż nie mogę wiele obiecać :P poza tym, że się postaram. Co do technicznej strony to wydaje mi się, że z pomocą Bortasza dam sobie jakoś radę. A tutaj mój pomysł na historię postaci produkowany przez ostatnie 2 godziny :P

Aleksander Schenker przyszedł na świat w 1980 w Nowym Yorku. Jego niemiecko brzmiące nazwisko sugerowało, że jeden z antenatów jego ojca musiał kiedyś wyemigrować do Stanów, jednak nikt nie potrafił powiedzieć kto dokładnie i jak dawno temu. Jego rodzice byli dość zamożni. Ojciec posiadał własną firmę handlową, a matka zajmowała się domem (choć ciężko tak nazwać wydawanie poleceń służącym) i niezwykle dużo czytała. Alex i jego o dwa lata starszy brat Michael wychowywali się zatem w dostatku. W zamian wymagano od nich jedynie aby uczyli się jak mogą najlepiej, by zabezpieczyć sobie spokojną przyszłość. O ile starszy z braci Schenker akceptował to całym sercem, o tyle młodszy miał nieco inne zdanie. Bardziej od edukacji interesowała go rodząca się w najmłodszych latach życia pasja - wyścigi samochodowe.

Już w wieku kilku lat poznał przyjaciela podzielającego jego fascynację. Odtąd Alex i James byli nierozłączni. Wspólnie oglądali czasopisma i filmy o tematyce sportów motorowych, zbierali plakaty. Później razem jeździli na różnego rodzaju imprezy motoryzacyjne, zloty, podziwiali zawodowców w akcji podczas zmagań na torach a także na ulicach. Szczególnie wyścigi uliczne przypadły im obu do gustu... We wszystkim z resztą mieli podobne zdanie i niemal zawsze się zgadzali. Można powiedzieć, że stanowili żywy przykład najprawdziwszej męskiej przyjaźni...

Będąc nastolatkiem Alex szybko zdobył prawo jazdy i coraz częściej pożyczał samochód ojca. Ten zaś, martwiąc się o to, że syn zaniedbuje szkołę a jednocześnie widząc jego zainteresowania, obiecał mu, że jeśli uda mu się osiągnąć bardzo dobry wynik na koniec pierwszego roku studiów kupi mu samochód taki jaki tylko sobie wymarzy... Nie trzeba było większej zachęty. Co prawda wiedza nie łatwo wchodziła mu do głowy (z wyjątkiem przedmiotów humanistycznych, do których miał pewne predyspozycje, zapewne odziedziczone po matce, która także zaraziła go swoim zamiłowaniem do książek) jednak nadrabiał to nieludzkim wysiłkiem i mnóstwem czasu spędzonym nad podręcznikami.

Ale opłacało się. W końcu 20 letni, czarny jak bezksiężycowa noc Ford Mustang stał się jego własnością. Stał się też czymś więcej - jego życiem. W tym czasie James także stał się posiadaczem samochodu. Co prawda nie był takim szczęściarzem i musiał na niego zapracować własnymi rękami, ale jednak. Teraz mogli już ścigać się po ulicach NY z dnia na dzień doskonaląc swoje umiejętności i coraz bardziej załażąc za skórę lokalnej policji. Dla Alexa oznaczało to koniec jakiejkolwiek nauki poza nieustanną pracą nad techniką jazdy. Wciąż zaglądał co prawda do książek, ala była to zwykle literatura piękna. Nigdy więcej w jego dłoniach nie znalazł się żaden podręcznik...

Całe noce za kierownicą, nie więcej niż 4 godziny snu dziennie, coraz rzadsze zaglądanie na uczelnie. Tak wyglądały jego kolejne dni. W końcu jednak taki tryb życia zaowocował usunięciem ze studiów. Nieuchronna stała się konfrontacja z rodzicami. Skończyło się na wielkiej awanturze, po której zdecydował się opuścić dom rodzinny.

Przez kilka dni pomieszkiwał u Jamesa, a później z pomocą przyjaciela udało mu się znaleźć skromne choć przytulne mieszkanie. Podjął także pracę w zakładzie samochodowym bymieć z czego żyć. Po niedługim czasie udało mu się jednak odnaleźć bardziej dochodowe źródło utrzymania. Zaczął brać udział w ulicznych wyścigach, w których stawką były dość pokaźne sumy pieniędzy. Nie brakowało mu talentu, tak więc wkrótce mógł zrezygnować z pracy, a nawet przeprowadzić się w nieco ciekawsze miejsce. Wciąż jednak żył skromnie, większość pieniędzy inwestując w swój samochód. Nie dało się ukryć, że był dla niego wszystkim.

Był jednak w jego życiu okres, gdy był w jego życiu pojawiło się coś, co na jakiś czas zajęło w jego sercu miejsce czarnego Mustanga. A właściwie to był ktoś... Miała na imię Kate i wydawała mu się ideałem kobiecego piękna. Myślał o niej jak... o Mustangu wśród kobiet. I istotnie była piękna. Była wysoką, śliczną brunetką o czarnych oczach i wspaniałej figurze. Zadurzył się w niej do tego stopnia, że gdyby poprosiła go aby skończył z wyścigami... miałby bardzo trudny orzech do zgryzienia.

Szczęście jednak nie trwało długo. Nie było mu łatwo przyjąć do wiadomości, że Kate jest w ciąży z innym. Wiadomość o tym, że wkrótce się pobierają także była dla niego szokiem. Jednak prawdziwe załamanie przeżył dopiero wtedy, gdy poznał odpowiedź na pytanie: Kto pozbawił go tej radości... Był to James. Ten sam, z którym łączyła go długoletnia i jak się wydawało nierozerwalna przyjaźń. Ten sam, na którego zawsze mógł liczyć i któremu sam zawsze był gotów pomóc. Ten sam, z którym gotów był się podzielić własną duszą...

Alex został zupełnie sam. Od tamtego feralnego dnia przestał wierzyć w miłość do kobiety. Przestał wierzyć w przyjaźń z człowiekiem. Nigdy więcej z nikim się nie związał. Oczywiście nie licząc ukochanego Forda. Nic ani nikt nie znaczyło dla niego więcej od jego samochodu.

Los nie był dla niego łaskawy. Zaledwie po kilku tygodniach od tamtej rozmowy z Kate, dotarła do niego wieść o śmierci rodziców. Zginęli w jakiejś katastrofie lotniczej. Dopiero na pogrzebie zrozumiał, że jednak gdzieś w głębi serca tęsknił trochę za nimi. Brakowało mu ich bliskości i wsparcia. A teraz... było już za późno. Gdy odczytano ich ostatnią wolę nie był zaskoczony. Jako wyrodny syn nie dostał od nich ani grosza, a całą fortuna przypadła Michaelowi, który, jak się okazało, ukończył prawo i został współwłaścicielem dużej kancelarii adwokackiej. Ze swoim rodzonym bratem nie chciał nawet rozmawiać.

Nic już nie trzymało Alexa w Nowym Yorku. Postanowił wyjechać. Nigdzie nie zagrzał długo miejsca, a jego pobyt wyglądał zawsze podobnie. Tylko kilka dni, poznanie miejscowego "mistrza kierownicy", rzucenie wyzwania, wyścig, wygrana. Przekonanie miejscowych do ścigania się z nim przychodziło mu bez trudu. Był w końcu człowiekiem oczytanym a ponadto, posiadał bogaty zasób słów a ponadto zdolność zjednywania sobie ludzi. Mimo to, rzadko z niej korzystał. Żadnych zażyłości z ludźmi. Gdy czuł się odrobinę samotny korzystał z usług pań lekkich obyczajów. Gdy czasem ogarniała go nostalgia zaglądał do kieliszka. I kolejne dni mijały przynosząc zapomnienie o przeszłości i żadnych nadziej na lepszą przyszłość.

W jego życiu nastąpił jednak kolejny zwrot. Gdy przybył do Los Angeles nie wydawało się wcale inne niż pozostałe miasta, które odwiedził. Kolejny wielki burdel - jak zdarzało mu się myśleć. Wkrótce usłyszał o godnym siebie przeciwniku. Z tego co się o nim dowiedział mógł wnioskować, że czeka go zacięta walka.

I nie pomylił się. Gdy stanęli w szranki pierwszy raz poczuł, że walczy jak równy z równym. Jego Mustang zaciekle walczył z Corvettą przeciwnika. I nagle stała się rzecz straszna i niespodziewana. Gdy z szaleńczą prędkością pędził mijając rząd zaparkowanych na poboczu aut, nagle jedno z nich eksplodowało z niezwykłą siłą. Później była już tylko ciemność... i... tajemnicza postać, którą zobaczył. Był to jakiś starzec, który jakimś cudem wyciągnął go z wraku. A później... opatrzył? Przecież tylko dotknął jego boku, z którego sączyła się krew. I znów utrata przytomności...

Jakimś cudem nie tylko udało mu się przeżyć katastrofę, ale też tuż po zderzeniu przebudził się. Niestety jego stan fizyczny nie napawał optymizmem. Liczne złamania kończyn i żeber, pęknięta podstawa czaszki, obrażenia wewnętrzne z urwaną śledzioną włącznie oraz co najgorsze poważne uszkodzenie kręgosłupa i paraliż od pasa w dół... Lekarze dawali mu niewielkie szanse na to, że przeżyje nie mówiąc już o tym, że według nich nigdy już nie będzie chodził. A jednak Alex zakpił z medycyny. Nie tylko nie umarł, ale też w nieprawdopodobnym tempie wracał do zdrowia. Z czasem odzyskał władzę w nogach. Gdy po niecałych dwóch miesiącach chodził o własnych siłach i nie narzekał na żadne dolegliwości, jednogłośnie uznano, że to cud. Lekarze z różnych zakątków kraju przybywali by go obejrzeć. Jego twarz ukazywała się w gazetach i telewizji. W końcu jednak nadszedł dzień by opuścić szpital i spróbować wrócić do normalnego życia.

Idąc ulicą zatrzymał się przed jedną ze sklepowych wystaw i spojrzał na swoje odbicie w szybie. Dość wysoki 27-letni człowiek, o kilkudniowym zaroście oraz nieco przydługich, potarganych włosach. Przeciętnie zbudowany. Jednak nie martwił się swoim wyglądem. Oto widział bowiem przed sobą człowieka bez domu, pracy, pieniędzy, bez perspektyw i pomysłów na życie. I, co najbardziej go bolało, bez samochodu. Jego Mustang odszedł bezpowrotnie. Dopiero teraz w pełni to zrozumiał i po jego policzkach spłynęły pojedyncze łzy... Dziwne. Nigdy wcześniej nie płakał. Ani wtedy gdy Kate zdradziła go z Jamesem, ani wtedy, gdy opuścił swój dom. Nie zapłakał nawet na pogrzebie rodziców. A teraz ?

Co gorsza zdawał sobie sprawę, że coś jest z nim nie tak. Czuł się dziwnie... tak samo jak wtedy gdy tak szybko wracał do zdrowia. Zdarzało mu się unosić drobne przedmioty spojrzeniem. Czasami widział siebie i swoich rodziców w domu, zupełnie jakby tam był i ich obserwował. Często widział też siebie pędzącego w czarnym Fordzie Mustangu. Wszystko to działo się na jawie, jednak przez jakiś czas tłumaczył się, że są to tylko sny. Później przyszło mu do głowy, że to jakieś urojenia. Jednak to co działo się wokół niego stawało się coraz dziwniejsze i bardziej niepokojące. Za wszelką cenę chciał się dowiedzieć co to takiego...

W razie czego kartę postaci postaram się dostarczyć w ciągu kilku dni
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 18-01-2007, 23:15   #42
 
Bortasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Bortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputację
No i mamy piątego do kompletu. Tak swoją droga dobrze że umiesz prowadzić bo moja postaci potrzebuje szofera :P
 
__________________
Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać.— Cyceron
Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha. Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał.— Paulo Coelho
Bortasz jest offline  
Stary 19-01-2007, 08:06   #43
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Krakov - bardzo fajna HP.

John mógłby cię odnaleść i sprowadzić do domu i pod opiekę Francis. Jaką Tradycję zakładałeś? Pewnie Verbena? ;>
 
Rhamona jest offline  
Stary 19-01-2007, 10:13   #44
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Pamiętajcie, że to grupa - a więc może (albo powinna się) składać z różnych osób, tzn. wykonujących działania w innych zakresach, posiadających różne role.

Co do gangu - w mieście istnieje pewna nazwa na grupę z różnych Tradycji lub grupę, która składa się z członków Technokracji i Tradycji (co inni mówią o innych mieszankach...). Takie coś nazywa się la pandilla (z hiszp.). W Los Angeles magowie i zwykle trzymają się razem, ale w odróżnieniu od tych magów z innych miast, walczą między sobą i snują wiele intryg i chodzi tu tylko o Węzły.

Dlatego Tradycje - jakie wolicie. Role - najlepiej byłoby dopasować. To już wiadomo.
 
__________________
Soulmates never die...
Solfelin jest offline  
Stary 19-01-2007, 19:44   #45
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Rhamona, Dzięki Akurat nie Verbena, a Kult Ekstazy...

Tak, myślę, że właśnie tak byłoby najlepiej W końcu ktoś mi musi wytłumaczyć co się ze mną stało, opowiedzieć o Magyi etc...
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 19-01-2007, 23:12   #46
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Jeremiasz urodził się w rodzinie emigrantów z Niemiec w Tel Awiwie. Od dzieciństwa kochał majsterkować i najbardziej drażniło go gdy nie posiadał narzędzi za pomoc którymi mógł zrobić coś co bardzo chciał, czego nowego by się nie nauczył czuł się ciągle ograniczony tym że czegoś nie jest w stanie np skonstruować prostymi jak mu się wydawało metodami. Wzorowa edukacja w szkole i studia techniczne w Tel Awiw stanęły dla niego otworem. Nie skończył ich ponieważ bardzo szybko jego talent został zauważony i złozono mu ofertę przeniesienia się do akademii wojskowej z której to oferty skorzystał ochoczo. Obowiązkowa służba wojskowa zakończona pomyślnie i droga do kariery w przemyśle zbrojeniowym stanęła już otworem, rozpoczął nauki w akademii. Spore osiągnięcia i praca nad rządowymi projektami dla Izrael Militaristic Industries. Po 3 latach sprawy zaczęły się komplikować. Zaczęły się zgłaszać do niego podejrzane osoby z dziwnymi, nierealnymi projektami oferując w zamian "prace nad o wiele ciekawszymi rzeczami niż te którymi sie obecnie zajmuje". Z początku myślał że próbuje go zwerbować jakaś obca firma czy nawet obcy wywiad. Zainteresowany jakiego typu były by to "o wiele ciekawsze rzeczy" podjął niezobowiązująca współpracę i po jakimś czasie zaproszono go by przedstawić mu "pewne dokumentacje". Dokumentacji ta okazał się fragmenty Kitab Al Alacir a owi ludzi kabała Synów Eteru. Przebudzenie przyszło szybko gdyż już od jakiegoś czasu Jeremiasz był go bliski. Szybko dowiedział się że firma dla której pracuje jest opanowana przez Technokrację która stara się rekrutować takich jak on, w zasadzie najprawdopodobniej udało im się dotrzeć do niego w ostatnim momencie zanim by się nim zajęli. Po prawdzie dotarli do niego zbyt późno. Technokracja szybko trafiła na trop całej kabały i rozbiła ja w pył, przy życiu pozostał tylko Jeremiasz, uznany z racji nikłej dotychczasowej indoktrynacji za zdolnego do "reedukacji". Zostaje on wysłany do umbralnego konstrkutu, kompleksu laboratoriów i warsztatów gdzie trzymano i zmuszano do pracy jemu podobnych. Technokratyczni magowie wyprali mu mózg z większości osobistych wspomnień, jednak by nie niszczyć jego wiedzy pozostawili je po prostu ukryte i niedostępne dla jego świadomości. Nie pamięta ile czasu spędził w tym więzieniu. Był trzymany w kriogenicznych komorach a z pełnego koszmarów snu budzono go tylko na trwające nieokreślony czas okresy pracy. Ironia losu był fakt że tak naprawdę Jeremiasz był zadowolony w pewnej mierze ze swojej sytuacji - mógł dosłownie cały swój czas poświęcić pracy o jakiej marzył. Pracował nad technologiami o jakich do tej pory nie śnił że przyjdzie mu doczekać ich zaistnienia. Tutaj rzeczywistość nie sprawiała problemów a jego geniusz nie był ograniczony niczym. Kilka projektów w których brał udział dziś już zostaje dopuszczanych przez Technokrację do użytku przez Masy, on miał do nich dostęp całe lata temu. Kochał swój nowa "pracę", nienawidził równocześnie swoich "pracodawców". Pokazano mu jak używać narzędzi o jakich marzył, dano mu warsztat z snów, poczym powiedziano że ma ograniczyć się do tworzenia rzeczy które potem będzie można kopiować bez natchnienia i geniuszu przelewanego w dzieło tak jak on to robił, jakimiś przyziemnymi metodami. Z czasem stan w którym utknął zaczął go nie tyle męczyć co nudzić, ponownie czuł się ograniczany. Zdecydował że ucieknie prze najbliższej okazji. Nie majac poczucia czasu w naszym rozumieniu nie wie ile przyszło mu czekać jednak okazja w końcu się nadążyła. Kiedy pod "opieka" grupy Hit Marków wysłano go wraz z kilkoma Technokratami w w celu testów kolejnych nowych broni. Za "poligon" wybrano biedne dzielnice jakiegoś amerykańskiego miasta w których właśnie toczyły się jawne wojny gangów więc ich działania łatwo będzie zatuszować. Pech dla Technokratów - a dla Jerrego niewątpliwie szczęśliwy zbieg okoliczności - chciał że gang w walce z którym chciano przetestować nowe Aparaty miał w swoich szeregach magów Tradycji. Walka była długa i mimo sporych strat Tradycjonalistom udało się zmusić HitMarki do odwrotu, Jerry używając Aparatu po którymś z jego "pracodawców" otworzył Bramę do Konstruktu - tylko że nie raczył jej zamknąć kiedy wszystkim udało się wycofać. Nie wiedzieć czemu siły Tradycjonalistów nie ruszyły w pogoń i za jawna zdrade (ucieczka wtedy oznaczała egzekucje na miejscu, pozostawieni bramy oznaczało że HitMarkom nie uda sie może uciec przed odwetem Tradycjonalistów, niestety tamci coś nie wkraczali...) już miał zostać zlikwidowany kiedy do Konstruktu wpadli jacyś jeszcze inni magowie i walka zaczęła się na nowo. Widząc że jakiś Hitark właśnie chce kogoś zastrzelić pozbyli się go chyba w imię rozbudowanej zasady że wróg twojego wroga niekoniecznie jest ale może być twoim sprzymierzeńcem, a najwyżej jego też możesz zlikwidować nie licząc sie ze wejdzie w sojusz z tym pierwszym. Jeremiaszowi udało się uciec po swoje Narzędzia i w ferworze walki wydostać z swojego więzienia. Na zewnątrz czekali na niego jego przypadkowi wybawcy.
Rozpoczął się nowy okres w jego życiu. Wspomnienia wracały powoli, nie wyniszczane zabiegami jego oprawców. Niewiele mu pozostało z jego ukochanych narzędzi, ale jego Geniusz nie zamierzał się ograniczać ziemskimi zasadami które potrafił już naginać w zadowalającym zakresie. Najbardziej martwiły go teraz dwie sprawy. Jak zachowa sie jego organizm po takim czasie przebywania w Umbrze, oraz to że Paradoks będzie go teraz ograniczał nie tylko w trakcie testów kolejnych prototypów, ale we wszystkim co będzie robił...



kolejna wersja już bardziej składna chyba
 
Ratkin jest offline  
Stary 21-01-2007, 12:26   #47
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Zbierajcie się w grupę. Każdy element omówiony? Bo Karty Postaci już mam.
 
__________________
Soulmates never die...
Solfelin jest offline  
Stary 21-01-2007, 12:35   #48
 
Bortasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Bortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputację
No z tego co się orientuje to grupa wyglada tak. Rhamona, mnie wyzwala z ciszy. Ja Krakov, załatwiam że chodzi i ratuje go z wypadku a potem wszyscy wspomagamy Ratkin, w ucieczce z konstrukta. Tylko Esco zrezygnował zdaje się.
 
__________________
Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać.— Cyceron
Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha. Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał.— Paulo Coelho
Bortasz jest offline  
Stary 21-01-2007, 16:54   #49
 
Esco's Avatar
 
Reputacja: 1 Esco ma wyłączoną reputację
Bortasz, chciałbyś :P Mam już karte i właśnie pisze historie postaci :P
 
Esco jest offline  
Stary 22-01-2007, 00:16   #50
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
No to pochwal się Esco jak reszta kim grasz
 
Ratkin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172