Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-10-2012, 18:56   #431
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
W zasadzie trudno było marzyć o lepszym widoku na zdewastowany parowiec. I właśnie dlatego Luke poświęcił wolną chwilę, żeby zawczasu obejrzeć sobie najbliższe otoczenie mostka pod kątem ewakuacyjnych możliwości. Nie chciał wprawdzie lekkomyślnie tracić z oczu głównych aktorów makabrycznego spektaklu, ale jeszcze mniej chętnie przypłaciłby nadmierną ciekawość własnym zdrowiem albo życiem. A rozsądek i doświadczenie coraz natarczywiej podpowiadały, że w swej luksusowej, strzeleckiej loży w każdej chwili może stać się celem zmasowanego ataku.

Dopiero kiedy wybrał najszybszą drogę na dół i kilka potencjalnych kryjówek, spróbował jeszcze raz skusić los. Rozluźnił ramiona i mięśnie karku, i znów starannie wymierzył do Kishlera. Bo może bez ognistej osłony nie będzie już tak obojętny na strzeleckie popisy Summersa.
 
Betterman jest offline  
Stary 29-10-2012, 20:16   #432
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
HP Lovecraft's The Call of Cthulhu: Soundtrack Part 1 - YouTube




Harikawa

Krok po korku do kryjówki, jaką dawały zaciemnione miejsca pod pokładem parowca.

Smród spalonych cielsk rybostworów drażnił nozdrza Harikawy, powodował nieprzyjemne doznania. Tym bardziej postanowił szybciej skryć się pod stalową, przerdzewiałą konstrukcją.

Kiedy był już w pół drogi na dół poczuł gwałtowny i niespodziewany wstrząs. Pokład gwałtownie wyrwał mu się spod nóg i tylko swojej zwinności Harikawa zawdzięczał to, że ustał na nogach. Wpadł plecami na mokrą, śmierdzącą rdzą ścianę. Jakiś nit boleśnie odcisnął mu się na plecach.

Gdzieś z okolicy pokładu Harikawa usłyszał nagle potworny ryk. Wrak zakołysał się, zatrzeszczał niespodziewanie wystawiony na uderzenie gwałtownej fali. Harikawa znów wylądował na ścianie, tym razem na przeciwległej.

Uderzył w niego odór tak potworny, że wręcz nie do opisania. Jakby gdzieś w pobliżu ktoś rozerwał brzuch przegniłego wieloryba i wypruł mu cuchnące trzewia na pokład. Smród był tak przeraźliwy, że Harikawa o mało nie zwrócił zawartości żołądka.




Summers

Kishler.

Oko i ramię Summersa koordynują się na tym celu. Muszka i szczerbinka ustawiają się tak, jak powinny. Cel. Pal.

W tym samym momencie parowiec zakołysał się ponownie i pocisk zamiast trafić Kishlera w czaszkę, przeleciał nad jego głową.
Coś przykuło uwagę Summersa.

Eksplozja morskiej wody tuż przy dziobie, na którym Morijaba robiła swoje voo-doo. Wraz z rozbryzgiem wody nad powierzchnię oceanu wynurzyły się sploty macek. Potężnych, mięsistych. Summers nie był pewien tego, co widzi, bowiem strach – zwykłe ludzkie, zrodzone w zapomnianych zakamarkach duszy przerażenie – schwyciło go w swoje kleszcze.

To, co wynurzyło się przy Murzynce było esencją plugastwa, kwintesencją grozy, uspionym złem z głębin, przed którym ostrzegali się pradawni marynarze.

Żołnierz opadł na kolana, skrył głowę w ramionach.
Chciał zapomnieć widoku plugawej istoty. Wyrzucić ją z pamięci. Oczyścić umysł z grozy, która pojawiła się w jego życiu.

Ale nie potrafił.





Noltan

Miał go! Miał przeklętego Żółtka! Wymierzył broń i strzelił. Pocisk trafił bezbłędnie. Prosto w głowę, powalając na ziemię. Drugiego strzału Noltan już nie zdążył oddać.

Nagle bowiem poczuł się tak, jakby ktoś wyssał z niego całą siłę, całą energię. Ja człowiek, który przez kilkadziesiąt godzin walczył z wrogiem i nagle, w jednej chwili, wróg został pokonany, a ów człowiek mógł w końcu odpocząć.

Noltan poleciał twarzą do przodu, niczym worek łachmanów.
Nie widział już, jak człowiek – jaszczur podnosi się z ziemi i powoli, niczym zwiastun końca, rusza w stronę jego pozbawionego przytomności ciała.




Yoshinobu

Była boginią życia i śmierci. Tak przynajmniej się czuła. Zdążyła powstrzymać tego Amerykanina przed kolejnym zabójstwem.

Widziała jak Kyou podnosi się z ziemi. Powoli. Ciężko. Rana na głowie zasklepiała się w fascynujący, mistyczny sposób.

Przedstawiciel pradawnej rasy potomków czarowników z Lemurii i zatopionego Mu wstał.

Spojrzał na korytarz, gdzie stała Sakamae i przeniósł wzrok na nieprzytomnego żołnierza.

- Wytnę mu serce i rzucę chigi na pożarcie.

Nie miała pojęcia czym były te chigi, ale pogarda w tonie głosu Kyou świadczyła, że czymś plugawym.

- Jestem ci winien jedno życie, Pani Oddechu Życia.

Stwór ruszył chwiejnie w stronę Noltana.





Boone, Dean, Dempsey

Żadna ze stron nie miała zamiaru ustąpić. Żadna nie miała zamiaru dać za wygraną.

Boone ruszył na Demspeya – Czerwia czując, jak jego wnętrzności płoną. Jak mięśnie pulsują mu pod skórą, jak wypełnia je jakaś dziwna, potworna siła. Moc domagająca się ujścia. Moc domagająca się uwolnienia.

Dempsey również to poczuł. Podarował żołnierzowi jeden z przedmiotów. Zapewne nie tak miało być, lecz podarunek został przekazany. W gniewie. Jako broń. Czy to miało znaczenie? Być może, bo czuł budzącą się w zranionym żołnierzu moc. Groźną. Straszną. Energia wzbierająca w Dempseyu znów się przebudziła. Znów dała o sobie znać. Nie był bezbronny. O nie! Ale jego siła tkwiła zupełnie gdzie indziej, niż siła budzącego się przed nim jednego z Miliona Umiłowanych. Jednego z Miliona Zapomnianych.

Sally uniosła broń. Rewolwer trzymała w płonącej dłoni, bo drugą kurczowo zaciskała na lusterku. Ciężkim, chyba nawet cięższym z każdą kolejną sekundą, kiedy miała je w dłoniach. Nadal czuła bolesne fale energii przeszywające jej ciało, w miejscu, gdzie skóra stykała się z przedmiotem. Jakby zwierciadło szykowało się na kolejny atak. I wtedy zrozumiała. Tego przedmiotu nie można było ukraść lub zdobyć na drodze przemocy. Można je było tylko otrzymać od któregoś ze strażników. To była jedyna droga, aby przedmiot nie zabił tego, kto chciał go posiąść. Aby nie skierował swoich mocy przeciwko tej osobie. A mógł zabić. To wiedziała. Uniosła broń i dopiero w tej chwili zorientowała się, że ręka jej nadal płonie.
Ogień dostał się do wnętrza broni, do komór, w których znajdowały się pociski. Proch zapłonął i rewolwer eksplodował rozdzierając dłoń Sally na kawałki. Znów nie poczuła bólu. A potem z fascynacją i przerażeniem jednocześnie, ujrzała, jak z pokiereszowanej dłoni unoszą się płomienne palce, jak zraniona ręka znów staje się cała i kompletna.
Lustro w jej drugiej dłoni zadrżało. Atak miał nastąpić za chwilę.
 
Armiel jest offline  
Stary 30-10-2012, 09:19   #433
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
przy asyście Armiela :)

Nadal trudno jej było uwierzyć w to, co się stało, ale leżący w drzwiach nieprzytomny marine ponad wszelką wątpliwość dowodził, że to wszystko stało się naprawdę.

Pani Oddechu Życia...

Spojrzała na swoje dłonie i zamyśliła się na chwilę. Czy ta moc będzie działała również w drugą stronę? Czy będzie mogła leczyć?

- Jestem ci winien jedno życie...

- W takim razie oszczędź dla mnie tego żołnierza - nie chciała, żeby ktokolwiek więcej zginął na tej wyspie.

Zatrzymał się, zawahał, spojrzał w jej stronę. Po chwili pokłonił nisko. Z szacunkiem.

- Jego życie jest twoje - powiedział spokojnie i odwracając się ruszył w kierunku wyjścia z budynku.

- Dokąd idziesz, Panie Cuchnących Rozlewisk? Nie chcesz otrzymać swojego daru? - zdziwienie kobiety było wyraźnie słyszalne w jej głosie.

- Moja druga część weźmie ją od strażnika. Jeśli ten przetrwa walkę. Teraz jesteśmy zbyt blisko siebie. Zbyt zagrożeni. Muszę się oddalić. Zagwarantować sobie bezpieczeństwo. Ten Zapomniany na dole. Nie zginie. Jego cień można zranić. Jego już nie, póki cień pozostaje w ukryciu. Każde z Umiłowanych ma swoją siłę i swoją słabość. Ja, kiedy stałem się Umiłowanym, stałem się jednością z Kyo.

***

W tym momencie Sakamae zorientowała się, że od jakiegoś czasu coś niepokojącego usiłuje się przebić do jej świadomości. Ron. Jej najbliższy towarzysz miał kłopoty. Jedyna osoba, dla której jeszcze się nie poddała i dzięki której nadal żyła. Na której jej zależało...

Cień.
Jak znaleźć cień?


Jeśli Kyou miał rację, sytuacja była mało optymistyczna. Japonka nie zamierzała jednak stać bezczynnie i czekać aż wszystko zrobi się samo. Udało jej się oszczędzić człowieka, ale to nie był jeszcze koniec walki.

Kobieta odwróciła się na pięcie i popędziła tam, skąd czuła energię pozostałych. Po drodze spojrzała tylko przelotnie na Kyo, mając nadzieję, że pójdzie za nią.
Zwolniła tylko na moment, na drabince prowadzącej do tunelu. Było ciemno, ale nie miała wątpliwości że tam są. Czuła...

***

Jak w ciemności odnaleźć cień?
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline  
Stary 01-11-2012, 15:22   #434
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Przez tropiki przez pustynię...

Zrozumiała to.
Lusterko.
Nie można go ukraść ani zdobyć przemocą.
Czy miało własną wolę? Czy raczej ktoś nałożył na nie zabezpieczenie?
Zaklęcie?
Nieznaną technologię?

- Toczył zając wielką dynię...

Sally odwróciła się od walczących w tunelu mężczyzn i z całej siły cisnęła przedmiot wgłąb ciemnego labiryntu nim przeszyło jej ciało kolejną dawką elektrowstrząsów.

- Toczył toczył dynię w dół...

Ogień okalający jej dłoń rozpełzł się po jej ciele aby ześlizgnąć się na ziemię i pokrywać kolejną połać podłogi ognistym ruchliwym gobelinem. Gdzieś tam, za jej plecami leżało lusterko. Ukryte teraz pośród hipnotyzujących batów płomieni.

- Pękła dynia mu na pół...

Pas ognia zatrzymał się tuż przed nosem mężczyzny, tak aby żar buchnął mu prosto w plątaninę macek.
Sally czuła gorąc, swąd palonego ciała ale bólu już nie.
- Tędy...
Z całym immpetem na jaki stać było jej wychudzone obolałe ciało tupnęła nogą.
- nieeeeeee....
Uformowała w palcach kulę ognia, która pęczniała zachłannie do rozmiaru dyni.
-...przejdzieeeeesz!
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 01-11-2012 o 15:25.
liliel jest offline  
Stary 01-11-2012, 15:25   #435
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
W jednej chwili skończył się ból, strach i przeczucie że umrze tutaj z dala od rodziny. Z dala od domu. Przecież tu tutaj był jego dom. Zacisnął pięści i poczuł jak mięśnie wypełnia obca, podniecająca siła. Odrzucił nóż, to przecież tylko zabawka! Teraz urwie mu łeb gołymi rękami! Postąpił krok do przodu, szaleństwo, Siła i moc wyrywała się z niego. Przecież o to ciągle się modlił do swego malutkiego boga. Panie daj mi Siłę, czy nie tak?

Nie. Nie! To nie tak. Siła była potrzebna by przetrwać, zabijać żółtych, obmierzłe, śmierdzące gooki, tak jak ta suka na górze. Zatrzymał się, spojrzał na swoje ręce wyciągając je do oczu i obracając. Dotknął brzucha, tłumiąc gniew i szaleństwo wczepione w jego trzewia ze wszystkich sił. Skulił się, zwarł w sobie, spojrzał na Sally otoczoną płomieniami, na pełgające po ścianach cienie, które nie docierały do niego, a oświetlały od tyłu koszmarną sylwetkę Przeciwnika. Tego który wbił mu ten ząb w brzuch. Wiedział że jak będzie się opierał tamten zabije go bez trudu. Było warto? Tkwić jeszcze w iluzji, że pozostanie sobą jeszcze przez parę chwil?

Cofnął się jeszcze krok, ogień wokół Sally pęczniał hucząc w korytarzu. Chwiał się na nogach, podniósł nóż. Ludzka broń. Znajoma. Normalna.
- Zostaw ją. Po prostu odwróć się i odejdź. Wracaj na górę do swoich żółtych suk.
 
Harard jest offline  
Stary 02-11-2012, 17:48   #436
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
To było fascynujące i przerażające zarazem. Na jego oczach budził się kolejny z Miliona Umiłowanych, jeden z darów został wręczony i na pewno nie w taki sposób w jaki Ron to sobie wyobrażał. W gniewie, która była jego zasługą budziła moc która wzbudziła w nim lęk jakiego do tej pory jeszcze nie doświadczył. W nim także wzbudziła się moc, ale znał już ten stan, nie otworzył się a nią, w tym miejscu mogło już nie być odwrotu.

Płomienie buchnęły za jego plecami. Obejrzał się zobaczył ścianę ognia a w nim stojącą Sally.

Witaj Sakamae - w jego głowie rozbrzmiał znajomy głos - Twoja obecność napawa mnie szczęściem, ciesze się, że nic Ci nie jest - wysłuchał jej z uwagą. Zaskoczeniem dla niego był fakt, że i Sally była jedną z nich - Też myślę, że lusterko jest Dla Pani Lotosu, jeśli ja nie będę mógł to zrób wszystko aby trafiło do jej rąk. Spróbuję Sakamae.

Odpowiedział im obojgu.
Nie jesteśmy waszymi wrogami, jesteście nam Braćmi, jesteście tak jak my jednymi z Miliona Umiłowanych. Ta wyspa jest naszym więzieniem i aby powrócić do domu dary muszą zostać wręczone - mówił spokojnie, uspokajająco wręcz - rozłożył ręce pokazując że nie ma w nich broni - nie zamierzam jej krzywdzić, chcę tylko dar dla Pani Lotosu.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline  
Stary 02-11-2012, 18:31   #437
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Odór i wstrząsy świadczyły o jednym. Coś się wydarzyło, coś ważnego.
Yametsu mógł uciekać, ale dokąd?
Do morza? Po tym co się ostatnio w nim stało?
Nadal był mokry, po tym jak pupilki murzynki go podtopiły. Nadal odczuwał niechęć do powtórzenia tego doświadczenia. Pozostało mu ukryć się w okręcie, choć i ta opcja wzbudzała w nim nieprzyjemne dreszcze.
Harikawa znalazł się między młotem a kowadłem.
Ucieczka jednak nie wchodziła w rachubę, zamierzał zostać na statku, mimo smrodu i strachu.
Ruszył w kierunku skąd dochodził smród, by sprawdzić która bestia wygrywała starcie. Morijaba czy Kishler.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 02-11-2012, 20:19   #438
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację



Harikawa

Wrócił. Wbrew sobie i swoim wcześniejszym decyzjom ruszył w powrotną drogę na pokład parowca. Niczym liść noszony przez wicher przemian.

To, co ujrzał na własne oczy spowodowało, że znów zapragnął skryć się pod pokładem, ukryć przed pradawną grozę, która wyłoniła się z odmętów oceanu. Potworna istota, zrodzona w szalonym umyśle obłąkanego bóstwa. Z mackami i przelewającym się cielskiem unoszącym na wodzie tuż za dziobem. Ruchliwe macki pochwyciły Kishlera, rozerwały na strzępy. A Murzynka tańczyła w strugach krwi, również odmieniona nie do poznania.

Umysł Hairkawy nie wytrzymał i mężczyzna pogrążył się w otchłani otępienia.




Noltan

Noltan otworzył oczy, czując leży na podłodze. W głowie mu lekko szumiało, a przed oczami wirowały mu na przemian ciemne i czerwone plamki, ale żył.

Znajdował się w korytarzu, w którym stoczył wcześniej walkę z człowiekiem – jaszczurem. Z miejsca, w którym leżał dostrzegł plamy krwi – zapewne jego własnej – na ścianie i posadzce. Widział też swój rewolwer, który upuścił.
Usiadł, próbując zebrać myśli w jedną, spójną całość. Ale nie bardzo wiedział, co takiego się wydarzyło, że znalazł się na podłodze. Wyglądało na to, że najzwyczajniej w świecie … zemdlał. Może z upływu krwi?

I nagle to usłyszał. Cichy szmer, wirowanie. Dochodził z sali, w której znajdował się ten dziwaczny kryształ. Ktoś go wołał po imieniu. Nie widząc za bardzo, co jeszcze mógłby takiego zrobić, na chwiejnych nogach Robert podszedł do pomieszczenia i zerknął do środka. To, co zobaczył, spowodowało, że włoski na karku stanęły mu dęba.

Stali tam wszyscy zabici i zaginieni z jego oddziału. Półprzeźroczyste, pokrwawione widma otaczające kryształ korowodem. A za nimi, w nieskończonej procesji, widział setki, nie – nawet tysiące! – bladych, obszarpanych, okaleczonych, zmasakrowanych.

- Chodź do nas – nawoływały duchy Noltana. – Otwórz się na nasz gniew. Wchłoń go w siebie. Jak broń. Jak narzędzie zemsty.

Szeptały duchy kusząco.




Yoshinobu, Boone, Dean, Dempsey

Czwórka jakże podobnych do siebie istot, bo ludźmi już nazwać się nie dało, stała w mroku tunelu. Wpatrywali się w siebie rozdzieleni płomieniami stworzonymi przez Sally. Boone’a nie dziwiło już pojawienie się Japonki, którą zastrzelił przed chwilą. Wszak widział już tutaj zmarłych wracających do życia. Widział stokroć paskudniejsze rzeczy, stwory i istoty.

Czy znów staną do walki ze sobą? Czy rozejdą się we dwie strony? A może znajdą nić porozumienia zainicjowani mentalnym przesłaniem Dempseya?
Losy całej czwórki mogły potoczyć się na różne sposoby i tylko oni byli ich kowalami. Tylko oni decydowali, co zrobią, jak zrobią.

Ale Wyspa Zapomnianych Demonów też żyła swoim życiem. Nie pozwalała o sobie zapomnieć.

Impas został przerwany. Równowaga została zachwiana.

Tunel, w którym stali, zadrżał gwałtownie. Usłyszeli, że jego ściany trzeszczą. Ujrzeli, jak przechodzi przez nie jakieś drżenie. Ujrzeli osypującą się ziemię, piasek, większe grudki a nawet kamienie.

Wyspa, poruszyła się. Ziemia zadrżała im pod nogami.

Czy znów na wyspie budziła się jakaś moc? Podobna do Ciemności, do Mgły i do tego, co Anna i Patryk nazwali Rozdarciem?

Czuli, że w tunelu gromadzi się jakaś siła, której za chwilę nie powstrzymają.




Harikawa i Summers

Jak się znaleźli w tym miejscu? Nie mieli pojęcia. Nie mieli również pojęcia gdzie jest, ”to miejsce”.

Znajdowali się na skraju dżungli. Leżeli obaj, w poszarpanych, sztywnych do soli i krwi mundurach, pośród zgniłych liści palmowych.

Pierwsze, co poczuli, to zapach ogniska. Dymu. Drugie, to zapach rybiego śluzu. Pośród przegniłych liści leżały napuchnięte, psujące się ryby. Ich odór był przytłaczający.

Widzieli siebie nawzajem. I widzieli ją Morijabę. Jej czarna skóra była czysta. Umyta. Ciało znów wyglądało jak ciało człowieka. Ale nie zdjęła maski. Chyba już nie mogła.

- Obudziliście się – zagulgotała prawie zrozumiale.

Mackowate odrosty na jej twarzy poruszyły się wzbudzając w nich popłoch. Za bardzo przypominały stwora, który pomógł jej na parowcu.

- Mam dla was dwóch pewną propozycję – dorzuciła do ognia jakiś liści. W niebo wzbiła się kolejna smuga tłustego dymu. – Wszyscy jesteśmy więźniami na tej wyspie. Ale chyba udało mi się znaleźć wyjście z tej pułapki. Pozwolę wam uciec ze mną, ale będziecie musieli mi pomóc. Zawrzemy przymierze. Pakt. Mam jednak pytanie do was. Czy któryś z was widział może gdzieś świątynię z trojgiem drzwi. Kishler ... wiedział, że taka tutaj istnieje. Lecz nie potrafił jej odnaleźć.
 
Armiel jest offline  
Stary 03-11-2012, 12:22   #439
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
”Moc” – pomyślał Noltan – ”Moc, która mogła by dać mi szanse na ucieczkę z tego miejsca…

O niczym innym już nie marzył. W ręku miał rewolwer który podniósł zbierając się z posadzki i nóż. Cały zakrwawiony, głodny, obolały. Nie marzył o niczym innym, jak tylko stąd uciec. Wylądować w swoim domu, zobaczyć się z siostrą. Znaleźć sobie przyszłą panią Noltan, ustatkować się…

Tylko obawiał się jednej rzeczy. Tego, czy będzie w stanie kontrolować tą moc. Lecz te duchy, te zjawy… Zjawy nie mogą być złe. Są straszne, lecz nie mogą być złe. Walka jaką prowadził sam ze sobą w sobie, nie mogła trwać wiecznie.

Westchnął, opuścił głowę i skierował się w stronę zjaw, w stronę kryształu.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 06-11-2012, 11:54   #440
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny: abishai & betterman & MG

- Co się stało z Kishlerem? -spytał Harikawa. Bardziej co prawda interesowało go to co się się stało z Morijabą, ale... bał się poznać odpowiedzi na to pytanie. Nie podobał mu się też pomysł zawierania “paktu z diabłem”, ale chyba nie mieli wyboru.- I co to za przymierze chcesz z nami zawrzeć ? Na czym ono ma polegać?
- Kishler nie żyje - powiedziała Morijaba nie bez satysfakcji w głosie. - Także dzięki waszej pomocy. Przymierze? Ochronicie mnie w drodze do świątyni i w niej samej. A ja otworzę wam przejście. Na Ziemię. Bo wiecie, nie jesteśmy na naszym świecie. Ta wyspa. Ona istnieje poza czasem, przestrzenią i znanym nam, ludziom, wymiarem. Jest więzieniem dla ... pewnych sił. Najbliższym słowem na to czym są te siły, byłoby chyba słowo “bogowie”. To ... kolebka bóstw i “bogów”. Tych większych i tych zupełnie małych. Każdy, kto tutaj się znajdzie, na tej ... wyspie, prędzej czy później albo umrze, albo stanie się jednym z tych bogów. Jednym z tych demonów. Kishler - nazista i Kyou - Japończyk, wiedzieli o tej wyspie. Znaleźli drogę dzięki pewnemu z niej uciekinierowi. Demonowi na tyle silnemu, że wyrwał się, przez przypadek lub przez spryt, do świata. Tam został odnaleziony i wykorzystany podczas bluźnierczego rytuału. Aby wskazał drogę sojusznikom.

Budziło się pytanie - skąd ona tyle o tym wie. Ale odpowiedzi jakoś Harikawa nie chciał poznać.
- Zaprowadził tutaj Kishlera i Kyou. Wraz z ich sługami i pomniejszymi czarnoksiężnikami. A oni zaczęli szukać sposobu, aby połączyć moce wyspy z ludzkimi ciałami. By ... stworzyć żołnierzy niepokonanych i niezniszczonych. Aby rzucili ich wrogów na kolana, wgnietli w proch i błoto, zrobili z ich kości swoje legowiska. Ale ... nie przewidzieli jednego. Że wyspa i te siły, które ją stworzyły, nie zechcą drugi raz wypuścić coś, co raz już ją opuściło. Że zrobią wszystko, aby utrzymać milion umiłowanych i milion zapomnianych w tym przeklętym, zapomnianym miejscu. Kishler prawie wyrwał się na wolność. Kyou pewnie ma swoją własną drogę. On, w odróżnieniu od Niemca którego powstrzymałam, nigdy nie był człowiekiem.

Zamilkła. Dorzuciła liści do ognia.

- Więc... czy pomożecie mi zgładzić Kyou? Znaleźć świątynie z drzwiami i opuścić to więzienie? Czy staniecie się moimi ... sojusznikami w zamian za sposobność opuszczenia tego miejsca?

-Żadnej maski nie założę, o żadnej świątyni nie wiem. Ale Kyo... hmmm... pomogę zgładzić Kyou.- stwierdził po namyśle Yametsu.- Taki sojusz zawrzeć mogę.
- Maska to rzadkość. Miałam szczęście, że ją tutaj znalazłam. Dzięki temu udało mi się pokonać Kishlera. Gdyby nie twój milczący kompanion, pewnie bym zdechła tam, przy łodzi podwodnej, którą tutaj mnie przywieziono.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 06-11-2012 o 16:31.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172