Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-07-2015, 16:35   #221
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Kolejne złe przeczucie i kolejne trafienie. Vill nie wiedziała, czy cieszyć się z pojawienia się Pana Badziewny Kadr, czy Pani Jestem Tak Wolna Że Zaczną Zapylać Mnie Kwiaty. W takich warunkach wymieszały się kwestie lubienia, czy dopier*alania komuś. Każda żywa osoba po swojej stronie była tak na prawdę potrzebna. Siła kupy ludzi była potrzebna. Do zrobienia było jeszcze dużo a wszystko było tak na prawdę samym początkiem. Spalili dopiero pierwsze serce...

Grupa ścigających zombie była niczym innym jak sukcesywnie zbliżającym się naciskiem od rozszarpania na kawałki. Trzeba było spieprzać i robić to w kierunku, który obrała cała reszta. Bez zbędnego odzywania się i wchodzenia między nakrzykiwania chłopaków. Nigdy wcześniej też nie przyszło Terze palić w biegu... Szybkim biegu. Średnio miałoby to sens, dlatego też nie planowała kontynuować tego na siłę. Tląca fajka mogła przydać się do podpalenia czegoś większego, a może nawet do odcięcia się od tłumu trupów. Tera potrzebowała znaleźć coś większego, co mogłoby zająć się żarem oraz mieć nadzieję, że rzucona podpałka rozchajcuje się w coś konkretniejszego.
 
Proxy jest offline  
Stary 17-07-2015, 17:53   #222
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Drużyna pierścienia powiększyła się o kolejne dwie dusze. Jordan i Ward… Ortis nawet cieszyła się widząc ponownie ich blade gęby. Z trójki uchodźców zrobiła się piątka, zwiększając tym samym szanse na wykonanie misji, przeżycie do świtu i cała resztę pozytywnych aspektów dnia dzisiejszego...a raczej nocy żywych trupów. Romero byłby dumny.
- Kaplica w lesie, krąg na kukurydzianym polu, ołtarz w domu Ekkosza, ofiarny kamień w lesie i kościół, z tym że to ostatnie już załatwione. Zaczęliśmy od dupy stron...jak zawsze. Ostatni kamień diabeł ma w piersi. - Lilian wyburczała potwierdzenie dla słów Pontiego - Trzeba mu będzie zrobić torakotomię...chyba że ktoś ma inny pomysł.

Dziewczyna biegła za Eric'iem, starając się za wszelką cenę go nie zgubić. Kawalkada żywego truchła powoli acz sukcesywnie podążała ich śladem...a może nie były to żywe trupy, lecz opętane jełopy, coś na podobieństwo gówniary z Egzorcysty? Na dwoje babka wróżyła, a Lillian nie zamierzała tego sprawdzać. Pogoni zdecydowanie źle ze świecących oczu patrzyło. Mając w pamięci Wiliansa i świniogłowy koszmar kwiczący swego czasu we wnętrzu bożego przybytku, wolała zachować rozsądny, zdrowy i dający szansę na dociągnięcie do świtu dystans. Z minuty na minutę robiło się coraz gorzej. Jakie atrakcje los zaplanował dla bandy nastolatków na następny pół godziny? To pytanie pozostawało bez odpowiedzi, lecz jedno było pewne.
Wkrótce przekonają się o tym boleśnie na własnej skórze.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 18-07-2015, 10:08   #223
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
COLLINS, FOX

Szybko, trzymając linii drzew, przedostali się na tyły domostwa.
W kilku zakratowanych oknach na tyłach rezydencji paliło się światło, dzięki czemu dość dobrze widzieli zarośnięte podwórze i nieco dalej coś, co wyglądało jak sad.

Ciemne, niewysokie drzewa ustawione w równych szpalerach. Pomiędzy pobielonymi pniami snuła się lekka mgiełka, ledwie widoczna w świetle padającym z góry. Tuż przy pierwszych drzewach do sadu ujrzeli jeszcze jakąś niewielką szopę, przy której stały równo ustawione w sterty drewniane szczapy. Zaraz obok szopy stał zdezelowany, starodawny traktor pamiętający chyba jeszcze czasy wojny secesyjnej, chociaż jakoś żadne z nich nie bardzo był w stanie sobie przypomnieć, czy w tamtych czasach mieli już traktory. Na pewno jednak maszyna była stara i niesprawna.

I był ktoś jeszcze. W wejściu do szopy ktoś leżał. Widzieli nogi wystające z ciemnego wnętrza, rozrzucone bezwładnie na boki.

Z rezydencji, przez otwarte okna, dobiegały ich uszu zduszone jęki, krzyki bólu i znów muzyka, dochodząca gdzieś z podziemi. Nieco stłumiona, ale rozpoznawalna i przywołująca złe wspomnienia.

Musieli być gdzieś w pobliżu korytarza z pełzającymi cieniami. Może nad nim? Czyżby tamten tunel w rezydencji prowadził właśnie gdzieś pod sad?
Nagle usłyszeli trzask gałązki, gdzieś za ich plecami w parku, który przeszli kilka chwil temu.

Loretta odwróciła się szybko i ujrzała jeszcze jakąś paskudną twarz kryjącą się za pniem jednego z drzew.


Najwyraźniej któreś z okropieństw Old Harvest znów trafiło na ich trop.


VILL, PONTI, ORTIS, WARD, JORDAN


Biegli za Pontim, który skręcił gdzieś w bok, pomiędzy drzewa i krzaki, wyprowadzając ich pomiędzy dwoma zniszczonymi domami Old Harvest.

Mimo, że mieścina nie była zbyt duża, to czasami mieli wrażenie, jakby się w niej gubili, jakby tracili orientację, albo jakby układ domów czy ich ogólny wygląd ulegał istotnym zmianom, za każdym razem jak przechodzą koło wcześniej mijanego miejsca. Wybita szyba pojawiała się znów pomiędzy ramami, świeża farba łuszczyła się płatami, w dachu pojawiała się dziura, znikał płot lub jakiś element otoczenia. Było to chyba bardzie przerażające niż postępująca za nimi nieustępliwie fala „zmarłych”.

Ponti prowadził tak, by nie weszli w opar, z którego z niemałym trudem wydostali się Ward i Jordan, chociaż nie było to łatwe, bowiem upiorna mgła-dym zdawała się zajmować coraz więcej przestrzeni, pochłaniać coraz więcej domostw.

I w końcu zorientowali się, że biegnąc ca Pontim wpadli w pułapkę. On sam zorientował się w tym też zbyt późno.

Dom burmistrza był zaledwie dwa budynki dalej, ale pochłonięty przez mgłę. Podobnie jak budynki po lewej i prawej stronie od nich. Zostało im tylko jedno miejsce pozbawione dymu – droga, którą przyszli, ale na ich oczach opar rozlał się i na nią.

Zostali zamknięci w pierścieniu dymu, tuż przy jednej rozlatującej się ruderze.

Ward i Jordan nie byli pewni, ale wydawało się im, że było to te samo domostwo, w którym skryli się jakiś czas temu i z którego wygoniły ich Halasy na piętrze i krew skapująca z sufitu.

Dym nie zatrzymał się jednak. Napływał w stronę piątki nastolatków domykając wolną przestrzeń. Wyraźnie słyszeli też dobiegające z niego odgłosy „zombie”. Musieli nadciągać z każdej strony.

Było tylko kwestią czasu, aż dym pochłonie wszystko – także ich. Nie chcieli myśleć , co się wtedy stanie.

Co było lepsze – uciekać w opar – ja to zrobili wcześniej Jordan i Ward – próbując przebiec obok ścigających ich pokrak, wymknąć się lub ukryć gdzieś we mgle? Tylko czy to dawało szanse na przeżycie.

A może powinni zostać przed domem licząc na to, że uda się im jakoś obronić przed oparem i tymi, których skrywał?

A może powinni skryć się w domu? Tylko czy to było rozsądne? Drzwi nie zatrzymałyby długo stworzeń, a już na pewno nie zatrzymałyby mgły. W budynku co prawda mogli liczyć na poczucie bezpieczeństwa, ale nie mieli pojęcia, co może czaić się w jego ciemnym wnętrzu.

Cokolwiek zamierzali zrobić, musieli decydować się szybko!
 
Armiel jest offline  
Stary 21-07-2015, 12:06   #224
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Krąg mroku zacieśniał się coraz bardziej. Ward walczył ze swoim strachem, co jakiś czas mocniej zaciskając dłoń na ręce Suki. Pistolet. Dwie kule. Tylko dwie kule. Co to może dać przeciw hordom potworów kryjących się w tej upiornej mgle.

Dom. Krew ściekająca z sufitu. Tak nie odległe wspomnienie, wciąż żywe w umyśle ucznia, wciąż go prześladowało. Jednak czy mieli inny wybór. Ponti miał rację. Trzeba spalić Old Harvest.

-Do domu. Nie mamy wyjścia - rzekł Thomas robiąc krok w jego stronę. Pistolet niemiłosiernie ciążył mu w dłoni. Wybór miał jednak prosty. Albo zginie albo przeżyje.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 22-07-2015, 20:43   #225
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Naprawdę szybko. - powiedział Erik i wszedł za Wardem spokojnym krokiem. Z latarką w jednym ręku, a świecznikiem w drugim rozglądał się czy komuś nie przyładować w łeb... - W łeb i zabić! - powiedział jeszcze do siebie, a potem zaczął układać różne stosunkowo łatwopalne rzeczy pod ścianą, żeby zrobić kolejne ognicho. Miał nadzieję, że reszta zajmie się barykadowaniem (barykadę też się spali w odpowiednim mmencie), ale jakby zapomnieli to im przypomni. Co kryje się w ciemnościach? A kogo to obchodzi skoro zaraz
- ...święty płomień... - opanuje to miejsce. Jakby ktoś miał jakieś oporyh, jakby ktoś gadał jakieś głupoty o jedynym bezpiecznym miejscu to powie bez ogródek i miażdżącą logiką:
- To nie jest bezpieczne schronienie. Ciemność otacza to miejsca, a na ciemność najlepsze jest światło - ogień stworzy dość światła, żebyśmy zobaczyli w mroku bezpieczną drogę ucieczki. Oczywiście skierujemy się do domu skurwysyńsko złego czarnoksiężnika, żeby go spalić. Przy odrobinie szczęścia sam się zajmie od tego domostwa. Poza tym barykada nie powstrzyma fali nieumarłej samoobrony chłopskiej. - później już zajął się własnym bezpieczeństwem mówiąc rzeczy w stylu:
- [i]Niosąc ciężar patrz czy droga przed tobą jest wolna.
- Ty odpowiadasz za wypadki, bo lekceważysz bezpieczeństwo i higienę pracy.
- Stój! Palce nie odrastają! Dociskaj mięso popychaczem!
Sam oczywiście nienagannie przestrzega zasad BHP. Jak trzeba coś przestawić to nie upuszcza latarki tylko raczej odkłada świecznik do kieszeni albo za pas.

Ach i jakby była jakaś zmiana planów i wszyscy by w szoku gdzieś więcej biegali to Erik pobiegnie z nimi - w sumie głównie z Ortis. Po prostu dla Erika najlepszym w tym momencie pomysłem jest podpalenie tego wolnego od dymu przybytku, a później ucieczka do domu szatana. Erik zdaje sobie sprawę, że Ward prowadzi w pułapkę.
 
Anonim jest offline  
Stary 22-07-2015, 21:46   #226
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
- Fuck! - powiedziała szybko do Jima - znowu jakiś cholerny potwór, za drzewem w odległości jakichś 30-40 kroków. Pilnuj go, a jakby atakował wal czym popadnie. Idziemy do szopy, trzeba znaleźć coś łatwopalnego - może w traktorze jest jeszcze paliwo? Albo w szopie będzie nafta czy siano, albo chociaż stare szmaty? Spalimy wszystko w tym cholernym mieście.

Loretta gadała w drodze do szopy starając się słowotokiem ukryć coraz większy strach. Może znajdą coś, co nada się na broń, a jak nie to będzie rzucać polanami. Polana? Wystarczy dobrze je czymś podlać, a zapłoną jak stos ofiarny! Wskazała Jimowi stertę drewna.

Miała tylko nadzieję, ze trup leżący w drzwiach nagle nie wstanie jak w jakimś pieprzonym horrorze. Zresztą, nawet by się nie zdziwiła. Zaśmiała się krótko histerycznym chichotem.

Albo im się uda, albo.... nie...
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 22-07-2015, 22:50   #227
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Scylla i Charybda.

Chyba tak zwały się owe dwa mityczne stwory, zamieszkujące morską cieśninę. Samo założenie pasowało jak ulał do aktualne sytuacji Ortis. Oto ona i reszta znaleźli się w pułapce bez wyjścia: otoczeni plugawym oparem, z pogonią na karku. Przed sobą mieli ruderę mogącą odstraszyć nawet najbardziej zatwardziałego weterana bezdomności. Ruderę ku której ruszył Ward z Pontim. Lillian spojrzała spode łba na tego drugiego i splunęła pod nogi. Więc przyjdzie jej umrzeć w otoczeniu wariatów... w sumie żadna nowość. Całe życie przypominało jej niekończąca się wizytę u domu opieki społecznej na końcu której uśmiechnięta fałszywie pielęgniarka pokazała dziewczynie jej własny pokój. Z tabliczką Old Harvest na drzwiach wyposażonych w klapkę bezpieczeństwa i judasza.

Byle dostać się do środka, zabarykadować drzwi i zyskać chwilę na złapanie oddechu. Może melina miała tylne wyjście lub piwnicę z osobnym wjazdem na chatę?

Ruszyła za Ericiem, jak Alicja za białym królikiem. Prosto do nory z najgorszych koszmarów.

Pytania...na razie mieli tylko pytania. Potrzebowali na gwałt odpowiedzi, a stojąc pośrodku ulicy, lub goniąc za cieniem we mgle niewiele znajdą prócz śmierci.

Ta była jakoś wpisana do pakietu startowego...ale nikt nie narzekał.
Póki istniał choć cień szansy na ocalenie, warto walczyć.
Nadzieja ponoć zawsze umiera ostatnia.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 23-07-2015, 05:11   #228
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
- Ponti, ty poje*ie! Miałeś mnie prowadzić z dala od tego wszystkiego! Nie wpieprzać w to bardziej! Ani nie wpieprzać w pułapki bez wyjścia! - wydarła się na niego z jazgotem.

Cała przemiana myślenia poszła się paść, gdy poziom odczuwanego bezpieczeństwa drastycznie stopniał. Gdyby były do tego sposobności, Vill przygotowałaby jedną ze swoich sławetnych awanturek, jakie uprawiała z Sarkis. Żmijcze wyrzucanie z siebie wszystkich zarzutów, jakie można było sobie dointerpretować, było podstawowym ruchem. Wyciąganie starych brudów, które wytłumaczono sobie po drodze, było zagraniem dodatkowym. Natomiast udowadnianie, że przyjaźń między nimi nigdy nie istniała, a to co było to jedynie na pokaz - ruchem szachującym.

Jaki ruch pozostał jej w takiej sytuacji? Prócz dalszego wywlekania swoich frustracji na chłopaku i powrocie do oryginalnej Tery Vill - nic konkretnego. Sama bała się odłączyć od grupy. Nic konkretnego również się nie zmieniło, by nagle uzależniona od innych osoba, radziła sobie, gdy grupa zawiodła. Podążać i chować się w "tłumie" było jedynym mechanizmem obronnym. Niech reszta zajmuje się wszystkim.
 
Proxy jest offline  
Stary 23-07-2015, 18:34   #229
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
COLLINS, FOX

Fox poprowadziła ich w kierunku szopy co chwila oglądając się za ramię, by sprawdzić, czy widziana kątem oka maszkara nie próbuje jakiś sztuczek.
Nie próbowała.

Mężczyzna w wejściu wydawał się dziwnie znajomy. Kiedy podeszli bliżej rozpoznali w nim … tego samego jegomościa, którego widzieli umierającego na Halu wejściowym w rezydencji!

Dokładnie ten sam mężczyzna. Loretta wiedziała, że nigdy nie zapomni tej twarzy.

Mężczyzna był martwy. Leżał w kałuży ciemnej krwi, zabity najprawdopodobniej jakimś narzędziem rolniczym.

Upewniając się, że to nie sztuczka zajrzeli do szopy.

Pierwszym, co ujrzeli był strój robotnika rolnego wiszący w rogu. Z daleka przypominał zaczajonego człowieka, ale było to tylko złudzenie. Poza tym widzieli też jakieś nieoznaczone beczki, deski, skrzynie, worki i puszki poustawiane na ziemi lub na półkach.
I coś jeszcze. Półkę z narzędziami rolniczymi – grabkami do pielenia, haczkami, sierpami. Wszystko zakurzone i wyraźnie od dawna nie używane.

I rewolwer! Ciężki rewolwer, z którego denat do nich strzelał. Broń leżała kilkadziesiąt centymetrów od zabitego mężczyzny ledwie wystając spod półki, pod którą się wtoczył.

I nagle zobaczyli kogoś jeszcze. Stracha na wróble idącego powoli w stronę szopy. Jakby doskonale wiedział, że ktoś się w niej ukrywa.
Strach wyglądał … strasznie. Jak żywcem wyciągnięty z jakiś kiepskich horrorów.


VILL, PONTI, ORTIS, WARD, JORDAN

To wydawało im się najlepsze miejsce do ucieczki. Zrujnowany dom.
Wbiegli do niego wszyscy, ale kiedy Potni w ten swój szalony sposób zaczął wydawać polecenia, ale było ich zbyt mało i zabrakło im czasu, by dobrze przygotować się do obrony.

Natarli przez drzwi. Natarli przez okna z tyłu budynku.

Wyłamali zbutwiałe deski, połamali okiennice. Kilku nabiło się na kawałki szkła, ale to nic nie dało.

Wtargnęli do środka wymachując łapami, gryząc, szarpiąc ubrania.
W domu zapanował chaos!

Ponti próbował ich okładać świecznikiem wrzeszcząc coś o ogniu i oczyszczeniu. Coraz bardziej tracący kontakt z rzeczywistością – jak wydawało się reszcie. Dziewczyny broniły się rozpaczliwie, przegrywając jednak z liczebnością wroga. Ward strzelił próbując trafić dupka, który chwycił Jordan za włosy ciągnąc w kierunku rozdziawionej gęby.

Huk broni przerwał atak. Napastnicy, jak za sprawą magicznego zaklęcia, rzucili się do ucieczki. Przez rozwalone drzwi, przez roztrzaskane okna.
Po chwili zrobiło się pusto i cicho.

W powietrzu unosił się zapach zgnilizny po „żywych trupach”.

Dziewczyny dygotały, stojąc w poszarpanych ubraniach. Vill straciła rękawy, Ortis jakiś atakujący rozerwał bluzę tak, że przez dziurę widać było jej biustonosz. Jordan straciła trochę włosów wyszarpniętych przez maszkarę i rękaw koszuli oraz jedną z kieszeni.

Najgorzej oberwał Ponti.

Jak się okazało nie od potworów lecz od Warda. Wystrzelona w zamieszaniu kula trafiła chłopaka w brzuch. Ponti siedział pod ścianą, po której osunął się nie mając szans ustać na nogach. Dłonią przytrzymywał ranę, z której lała się krew.

Dużo krwi.

Budynek zadrżał wyraźnie.

Usłyszeli szepty. Śmiechy. Jakieś radosne okrzyki. Jakby dochodziły gdzieś, z innego czasu lub miejsca.

Ward stał blady. Oniemiały. Rozdygotany.

Ponti oddychał, lecz krew w ustach nie rokowała zbyt dobrze. Czoło chłopaka rosił pot.

Vill szlochała. Wyglądając przez okno nie widziała już „zombie”. Zarówno opar, jak i story znikły, jak senny koszmar i majak. I tylko poszarpana odzież na dziewczynach wskazywała na to, co przed chwilą zaszło w tym miejscu.

Miasteczko wydawało się być "czyste", pytanie na jak długo.
 
Armiel jest offline  
Stary 26-07-2015, 10:50   #230
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Erik Ponti osunął się na posadzkę. Pierwszy raz w życiu otrzymał postrzał. Bolało. Trochę. Wypluwając trochę krwi spojrzał na Warda i powiedział:
- Mieli rację w TVP, żeby na was uważać. Erik Ponti tolerancji mówi: nie! - czuł, że umierał, ale nie poddawał się. Śmiechy dobiegające z planu astralnego jedynie go rozsierdziły i zmotywowały do dalszych, fascynujących działań.
- Vill, zluzuj pawiana. Przecież ten węgierski czarownik zrobił tutaj najlepszy szpital w powiecie. Może nawet lepszy niż ten z Na dobre i na złe. - i podniósł kciu. Spróbował wymacać swoje plecy czy kula wyszła. Dobrze by było jakby wyszła, choć nie fajnie być przedziurawionym na wylot. Gdyby wyszła to można ładnie pozszywać ranę. Takie rzeczy już robił, choć nie znał się na pierwszej pomocy - znał się jednak na robieniu jajecznicy i wiadomo, że jak ogień zetknie się z białkiem to biało zetnie się. To samo dzieje się z tkankami ludzkimi - po przypaleniu ładnie rana przestaje krwawić bo skorupa ze spalonej krwi i skóry skutecznie tamuje... tyle, że jeżeli chodzi o krwawienie zewnętrzne. Erik nigdy nie miał wewnętrznego, a tylko na jakimś filmie widział (pewnie MacGyver... albo raczej jakiś western), że jak w strzale wytniesz korytko, wrzucisz tam proch strzelniczy, podpalisz i pociągniesz to ładnie zatamuje się też krwawienie wewnętrzne. Ale tam typ miał bark przebity strzałą, więc to inna historia.

- Nie stójcie tak kurwa jak pipy tylko pomóżcie mi. Old Harvest samo się nie spali. Zapierdalać i zrobić barykadę przy schodach, a następnie podpalić ją. - spojrzał na swoją ranę - A jak któreś zna się do pierwszej pomocy to zróbcie coś z tą raną. I nie martwcie się, że tamci wrócą w najbliższym czasie - rana odniesiona przeze mnie spowodowała zwarcie w strukturze czasoprzestrzennej tego miejsca, a jako, że wszystko jest sprzężone z medycznymi eksperymentami czarnoksiężnika to pewnie już karetka po mnie jedzie. W szpitalu ludzie umierają, więc wolałbym nie iść z sanitariuszami, ale ważniejsze jest podpalenie tej budy.

Czujnie spojrzał na Ortis i dodał:
- Fajne cycki.

Później już tylko gorliwie modlił się do Boga (w sensie: do Trójcy Świętej) o łaskę, odpuszczenie grzechów, a także o wzmocnienie w celu walki z Cthulhu, Nyarlathothepem, Shub-Niggurath i Yog Sothothem i ich sługami.

Jakby ekipa miała zostawiać Erika to krzyknie do Warda, żeby zostawić mu broń palną. A jakby odmówił to krzyknie, że ma nadzieję, że wyrzuty sumienia zostaną z nimi do końca życia, a potem będą smażyć się w Piekle.

 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 26-07-2015 o 11:22.
Anonim jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172