Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-04-2015, 21:02   #121
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Gordon skulił się w kącie i próbował złapać oddech. Kurwa, co to jest do cholery? By się uspokoić zjadł dwa cukierki naraz. Połączone smaki cytryny i pomarańczy oraz spora dawka cukru i witamin trochę go uspokoiła. Ledwo się trzymał, żeby zupełnie nie ześwirować musiał znaleźć sobie jakiś cel. Na początek wystarczy "odszukać smartfona". Skup się na zadaniu Gordon i nie myśl za dużo. Jak idealny żołnierz który wykonuje rozkazy bez mrugnięcia okiem.
Macał bezradnie parę minut po podłodze, dopiero po paru minutach przypominając sobie że ma jeszcze drugą latarkę w powerbanku. Zaświecił na podłogę i odszukał telefon. Zgasił latarkę i znów odczekał chwilkę, upewniając się że pielęgniarze nie chodzą po mieszkaniach. Chciał porozumieć się z istotą, ale nie mógł się przełamać. Czuł się podobnie jak na rozmowie kwalifikacyjnej do sieci restauracji z naleśnikami - gdy już stanął przed komisją rekrutacyjną to na pytanie "dlaczego to właśnie ciebie powinniśmy zatrudnić?" nie mógł wydusić z siebie ani słowa, oprócz tego że "naprawdę lubię naleśniki". W końcu jednak zebrał się na odwagę i włączył latarkę. Nie poświecił jednak na Yogiego, o nie. Rozglądał się po pomieszczeniu, może znajdzie się tutaj coś użytecznego. Starając się nie patrzeć na rozmówce wybełkotał:
-Dddzzzień dobrrrryyy.... JJJJJJestem Gordonn - nie mógł powstrzymać szczękania zębami - ccczzzyyy ppaan mnnnie słyyyszy? JJJeeesst paann głoodny? Mmmam Snickkkersa... - dopiero jak już zadał pytanie to zdał sobie sprawę że mógłby mieć problem z nakarmieniem go tak by bestia nie ujebała mu ręki
 
Halfdan jest offline  
Stary 30-04-2015, 22:04   #122
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Erik wraz ze swoją ekipą złożoną z dwóch osób i jednej istoty wyglądającej jak osoba wkroczył na uświęconą ziemię. W starożytnych grobach spoczywali ostatni chowani nieboszczycy w tym zapomnianym przez wszystkich mrocznym krańcu świata. Trzy czaszki przypominały mu o figurce, którą posiadał w domu - trzygłowie małpiastym, a każda głowa małpy zasłaniała inne zmysły. Wiedział, że zamknięcie oczu nic nie da - wiedział, że Darth Harvest miał jak najbardziej realną moc. Nie rozumiał jedynie z jakiegoś powodu tamten wówczas zniknął - domyślał się jednak, że miało to związek ze śmiercią kogoś innego z grupy głupców, którzy przyszli tu za psychicznie chorymi nauczycielami.

Widząc Dartha Kosza bez dalszych ceregieli otworzył drzwi i wszedł do kościoła. Czas się pomodlić. Przynajmniej, gdyby wyglądało, że w środku nie doszło do zbezczeszczenia - jak jest czysto, nie ma śladów walki, krwi, nikt nie odwrócił krzyża jak w Egzorcyście: Początku. Natomiast, gdyby okazało się, że w kościele działy się bardzo złe rzeczy i dodatkowo byłyby tam jakieś mroczne istoty to powie: Co jest kurwa, kto na wpierdol? Tak czy inaczej plan zakładał wpakowanie się do budynku przez całą trójkę (i tą istotę noszącą twarz dziewczyny z autobusu) i zabarykadowania drzwi. Nawet jeżeli w środku był ktoś inny to pewnie byli mniejszym zagrożeniem niż Darth Kosz. No chyba, żeby byli większym - wówczas wypadałoby uciekać. Jak najbardziej szerokim łukiem ominąć Dartha i mieć nadzieję, że kogo innego złapie. A potem przegrać życie - pomyślał Erik - bo samemu stąd nie wyjdę żywy.

Licząc jednak, że większej ilości wrogów nie ma w środku po pierwsze należy zabarykadować drzwi, a po drugie poszukać jakiegoś dodatkowego oświetlenia niż jego latarka. I broni. I innego wyjścia - je też zabarykadować, chyba że to zejście do podziemi. Erik był świadom, że kościół może stać ponad bunkrem mieszczącym tajne laboratorium broni biologicznej.
 
Anonim jest offline  
Stary 01-05-2015, 03:18   #123
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Ponti miał zaprowadzić do kościoła, ale litości! Nie było tam mowy o żadnym pieprzonym cmentarzysku! Vill nie miała jakiś specjalnych ciągot religijnych. Jedyne, w co wierzyła, i w co wierzył jej tatuś, to pieniądze. Dawały i pozwalały wszystko. Reszta była nieistotna. Można by dolarami wyściułać nagrobki, nie byłoby ich tak widać, acz tyle kabzy niestety przy sobie nie miała.

Im dalej w las... Tym mina dziewczyny była coraz kwaśniejsza a odległość do Pontiego mniejsza. Czaszki nad bramą... Dziwne? Niepokojące? Trochę straszne? ~Nie! Tak napędzające strachu, że była telepiącą się galaretą obrośniętą ohydną gęsią skórką!

Łkliwy jęk wydobył się z niej wraz z pojawieniem się psychola. Przez gardło nie przecisnęły się słowa "kur*a, co się tu dzieje?". Jej dłonie całe w panice ciągnęły Pontiego za jego ramię, czy materiał tego, co miał na sobie, przekazując w domyśle "zrób coś, zrób coś, zrób coś, zrób coś!". Taki sygnał wystarczał... ~Przecież chłopak się domyśli!
 
Proxy jest offline  
Stary 03-05-2015, 13:48   #124
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
PETROVSKI, WARD, JORDAN

Kiedy trójka zamaskowanych napastników ruszyła w stronę grupki uczniów, nie czekali. Rzucili się do ucieczki, pozostawiając bardziej odważnych lub zwyczajnie głupszych kolegów przed czekającą ich walką.

Nie oglądając się za siebie. Nie wahając.

Za ich plecami, w ciemnościach, rozległy się pierwsze krzyki.

COLLINS, BROOKS,

Zostali we dwóch, nie licząc nieprzytomnej dziewczyny.

Plan Brooksa nie udałby się. Nie mieli już czasu na ucieczkę. Nie z Fox. Trojka psycholi dorwałaby ich po kilku krokach. To było oczywiste. Najpewniej nawet nie zdążyliby podnieść koleżanki z ziemi.

Collins wyszedł krok do przodu dając wyraźnie znak, że nie pozwoli tej trójce zabrać koleżanki. Serce waliło mu niczym młot. Ręce drżały. W gardle zrobiło mu się niespodziewanie sucho.

Obaj napastnicy skoczyli w jego stronę jednocześnie. Jeden z prawej, drugi z lewej. Brooks nie posłuchał. Nie uciekł. Ruszył szarżą z byka na jednego z gnojków. Coolins tymczasem zdzielił drugiego kijem, trafiając w bark. Spróchniała sztacheta rozpadła się na kawałki po silnym uderzeniu, jakie zaliczył przeciwnik.

Brooks uzyskał przewagę. Wywrócił zaskoczonego napastnika, ale odruchowo próbował go schwycić i zdzielić głową. Odcięte palce zapłonęły bólem. Przeciwnik wywinął się szybko, zwinnie, niczym piskorz. Tasak zatoczył krotki, śmiercionośny łuk. Ostrze gładko weszło w szyję Brooksa, do połowy. Z ust chłopaka trysnęła krew, ciało przechyliło się w bok. Wróg zrzucił je z siebie, zalewany fontanną krwi.

Tymczasem Coolins nie dawał za wygraną. Natarł wściekle na drugiego wroga, próbując wepchnąć mu zaostrzony kawałek drewna w oko. Przeciwnik odskakiwał, obracał się, ale Coolinsowi przydały się treningi. W końcu znalazł swoją szansę. Doskoczył, wbił zaostrzony kawałek deski przez maskę, prosto w oko. Przeciwnik wrzasnął, upadł na plecy, drgając agonalnie przez kilka sekund, nim umarł.

W tym samym momencie „pan strzykawka” doskoczył do Coolinsa z tyłu i wbił mu palce zakończone strzykawkami w szyję.

Może i chłopak dałby radę się obronić gdyby nie sparaliżował go widok tego, co stało się z Brooksem. Mianowicie, kiedy on walczył z jednym z zamaskowanych napastników drugi najzwyczajniej w świecie odrąbał głowę Brooksa od ciała i stał nieruchomo, trzymając ociekający krwią czerep za włosy.

Toksyna ze strzykawki zadziałała momentalnie i Collins odpłynął tam, gdzie wcześniej Fox.


PETROVSKI, WARD, JORDAN

Krzyki za ich plecami ucichły bardzo szybko. To mogło oznaczać tylko jedno.
Zauważyli samochód. Czy raczej wrak. Stare, poskręcane kawałki metalu, czarny kształt. Na masce nadal dopalały się resztki łatwopalnej substancji z zapalniczki Warda. Nigdzie jednak nie widzieli policjanta.

Chociaż nie!

Był tam. Siedział za kierownicą. Zwęglony, człekokształtny, zapewne martwy już od dawna. Trup. Spaleniec. To nie mogła być ta sama osoba, z którą rozmawiał Ward. To nie mogła być ta sama osoba, która ich ścigała.
Przez chwilę rozglądali się na boki, ale poza zarysami zrujnowanych domostw ledwie widocznymi w ciemnościach niczego więcej nie widzieli, ani nie słyszeli.
Uciekli przed „trójką wesołych pielęgniarzy”, lecz co dalej? Dokąd teraz?

Potrzebowali planu.

Nagle wyraźnie zobaczyli, że rezydencja, przed którą zastrzelono nauczyciela i koleżankę rozbłyskuje w ciemnościach niczym latarnia morska. Ktoś zapalił wszystkie światła i rozsunął zasłony.

PRESTON

Monstrum na łóżku poruszyło się, szarpnęło gwałtownie bełkocząc coś niezrozumiale. Nerwowo.

Gordon rozejrzał się. Też nerwowo. Ale nic wartego uwagi czy przydatnego nie zauważył.

Pasy podtrzymujące potwora przy łóżku wytrzymały. Ktoś postarał się, by pacjent nie był w stanie samodzielnie opuścić łóżka.

Mężczyzna szarpał się dziko, wykrzywiając pozszywaną twarz w grymasie zwierzęcej furii. Ta dzikość, te szaleństwo spowodowało, że Preston poczuł się, jak królik w klatce z wygłodzonym wilkiem.

W końcu napad szaleństwa minął i stwór znieruchomiał. Za to w pomieszczeniu rozszedł się fetor, który ewidentnie towarzyszył wypróżnianiu się.

Nagle Preston usłyszał muzykę. Dźwięki pianina.

https://www.youtube.com/watch?v=B-9Pdu6oigQ

Dochodziły gdzieś z domu, wzmocnione przez jakiś system nagłaśniający.

- Świnko, świnko – na korytarzu gordon usłyszał głosy. – Idziemy po ciebie, tłuściutki prosiaczku.

- Tatuś czeka – dodał inny głos, ochrypły i brutalny. – Tatuś czeka!

- U…wooo…. lnij… - udało mu się zrozumieć charkot pozszywańca na łóżku. – Zaa… bii…ję…. Ich…ci…e…eee…bie.

Nie brzmiało to zachęcająco.

VILL, PONTI, WILLIANS, ORTIS

Ponti pchnął drzwi upewniając się po raz drugi, że główne drzwi są zamknięte. Musiał poszukać innej drogi, przez zakrystię. Ruszył więc przy murze kościoła, szybko, by umknąć zbliżającemu się właścicielowi tych paskudnych, potwornych oczu.

Reszta podążyła za nim, w ciemność. Chłód kościelnych murów przeszywał ich dreszczem. Podobnie jak widok nagrobków znajdujących się z boku, prawie o wyciagnięcie ręki. Ta bliskość cmentarza przerażała ich, bali się tego, co mogło czaić się w mrokach.

Ponti ujrzał drzwi do zakrystii. Były tam, gdzie spodziewał się je zastać. Dotarł do klamki – ciężkiej i mosiężnej – i pchnął drzwi. Otworzyły się z przeraźliwym skrzypnięciem.

Chłopak zamarł, ale nie tracił czasu. Wszedł do ciemnego wnętrza spodziewając się najgorszego.

Jednak najgorsze nie czekało na nich nie w kościele, lecz na zewnętrz.
Nagły świst łańcuchów przeszył powietrze., gdy Willians, Ortis i Vill szykowali się, by wejść za Pontim. Z ciemności wystrzeliły metalowe ogniwa, które oplotły się wokół ramion i nóg Williansa. Gwałtowne szarpnięcie wywaliło chłopaka na ziemię. Łańcuchy napięły się, kiedy niewidzialny napastnik stojący gdzieś pomiędzy nagrobkami zaczął ciągnąć zaskoczonego sportowca powoli w ciemność.

Potni nie zareagował. Ujrzał bowiem kogoś. Jakąś niewyraźną postać stojącą w głębi zakrystii.

- Jeśli chcecie przeżyć, szybko wchodźcie do środka – wyszeptała postać.

Ciemność rozproszył blask zapalanej świecy. W jej blasku Potni i tylko on dostrzegł postać w kapturze. Spod mnisich szat wynurzyły się wytatuowane ręce i postać zdjęła kaptur ukazując równie wzorzystą twarz.



- Jestem Angela, a ty?

Te zwyczajne pytanie nagle wzbudziło niepokój w Potnim.

Na zewnątrz znów krzyknął Willians.
 
Armiel jest offline  
Stary 06-05-2015, 00:21   #125
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Petrovski specjalnie mocno się nie zdziwił, że nie wszyscy poszli z nim. Silniejsi otrzymywali prawo przetrwania i tyczyło się to zarówno tężyzny fizycznej jak i możliwości umysłowych, a Collins i Brooks poprzez brak tej drugiej cechy, utracili w całości tę pierwszą.
Biedaczki... przynajmniej można było uczyć się na ich błędach i żerować na czasie.
- Co to za chata? - mruknął Victor, który wcześniej nie miał przyjemności doświadczyć na własnej skórze, gościnności tutejszego rezydenta. - Na zewnątrz nie jest najlepiej. Może tutaj, kurwa, spróbujemy. Wygląda na miejsce, gdzie można znaleźć jakąś, kurwa, broń. Może i nawet kogoś normalnego? - zaproponował reszcie mając szczerą chęć w końcu się gdzieś "schować" zebrać myśli, usiąść i pomyśleć. Może przeczekać do rana. Nawet gdyby mu powiedzieli, że to tutaj jakiś staruch zaskoczył tępego nauczyciela strzałem w plecy, to i tak miał zamiar spróbować swoich sił przeciw tępemu staruchowi, by zabrać mu dom i dobrą miejscówkę.


- Jebać - warknął Victor w stronę Warda. Wytrzymał konfrontację z ożywionymi kukłami, zmutowanymi kosiarzami i psychopatycznymi mordercami, czemu miałby się bać jakiegoś starucha kryjącego się w starej chacie. Bez gnata byłby niczym, a Victor liczył na efekt zaskoczenia.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 08-05-2015 o 18:16.
Fearqin jest offline  
Stary 06-05-2015, 17:49   #126
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ktoś zapalił wszystkie światła w tym dziwnym i strasznym domu. Na szczęście cała grupa wraz z Wardem stała w mroku. Niestety ożywienie w domu wzbudziło jego dodatkowy niepokój. Nie było dobrze. Coraz więcej dziwnych rzeczy miało miejsce w tej zatęchłej dziurze. Victor chciał podążyć do niego, co dla Thomasa nie było najlepszym wyjściem:
-Viktor to nie jest najlepszy pomysł. W jednym opuszczonym domu już próbowaliśmy się schronić. Niestety nie był to najlepszy pomysł zważywszy że z sufitu zaczęła skapywać krew. Poza tym to chyba tam udali się nasi towarzysze na początku. I to tam nasz nauczyciel oberwał kulkę w łeb. Chcesz być następny? Trzeba wynieść się z tego miejsca. Może samochód działa nadal, albo jest tam broń? Podejdźmy we dwóch i zobaczymy. Skwarkę wyjebiemy z siedzenia jak coś. Pomogę Ci - zaproponował chłopak czekając na odpowiedź Petrovskiego.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 06-05-2015, 20:40   #127
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Szukają go! Preston szybko schował się za łóżkiem stwora, tak żeby nie było go widać gdy stanie się w drzwiach. Wystawał mu brzuch. Śmierdziało niemiłosiernie. Spojrzał na zapięcia od pasów. Kurwa, przecież nie wypuści potwora, on zje też i jego. Nie bez powodu go tutaj przywiązali. Gordon przez chwilę siedział tak w ciemnościach. Usłyszał pracę jelit i nie był pewien czy to potwór czy on sam. W pewnym momencie doszedł do niego dźwięk otwieranych drzwi.
Tonący brzytwy się chwyta, tak i Preston nie miał wiele do stracenia. Spanikował, szybko złapał za pasy i zaczął oswobadzać Yogiego. Gdy był już w połowie, zdał sobie sprawę że te drzwi to tylko jego wyobraźnia. Ale było już za późno, potwór i tak się wyrwie. Poluzował pasy do końca. I szybko zjadł pół Snickersa na ukojenie nerwów. Drugą połówkę włożył w ręce potwora.
- Tooo jakk prosszę pannna? Zaaczaiiimy się na nnnnich pprrzzyyy drzwiiiach???
 
Halfdan jest offline  
Stary 06-05-2015, 20:48   #128
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Jest źle, jest źle, bardzo kurwa źle.

Dla własnego zdrowia psychicznego i spokoju sumienia postanowiła nie odwracać się w stronę chłopaków walczących z zamaskowanymi postaciami.
Pewnie gdyby ją zawołali, krzyczeli, bardzo potrzebowali pomocy mogłaby się złamać, przezwyciężyć egoizm i wolę przetrwania starając się pomóc.
Oddalała się od nich szybko, zaciskając pięści i połykając łzy. Modliła się o to, żeby niczego od niej nie chcieli.
Nie wiedziała czy jest tchórzem czy odważnym człowiekiem, który postępuje racjonalnie bo chce przeżyć.
Rozmyślanie przerwał rozbłysk światła na posiadłości, z której uciekła jakiś czas temu.

- Nie myśl nawet o zbliżaniu się do tego domu! - powiedziała stanowczo do Viktora. - No chyba, że chcesz zginąć - rzuciła i podbiegła do Thomasa.

Trzymali się razem i przeżyli, nie można opuszczać sprawdzonego składu.
- Ja ci pomogę - zaproponowała przyklejając się do ramienia chłopaka.
- Nie zostawiaj mnie samej - dodała już bardzo cicho.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 07-05-2015, 20:28   #129
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Kurna, i tyle po moim wspaniałym planie przetrwania tego. - Ponti przez chwilę kontemplował krzyk jego największego sojusznika w tym bagnie - Williansa.
- Przepraszam na chwilę. - powiedział Ponti do tej nowej dziewczyny i zamknął drzwi uważając, żeby nie chwyciły go jakieś macki, łańcuchy, czy inne czorty, diabły. Jak zrobiło się ciszej - to znaczy trochę mniej słyszeli krzyki niedawnego sojusznika - Ponti był gotów podjąć rozmowę z nową typiarą.
- Jestem Erik, przepraszam za mojego kolegę, myślałem, że nie da się złapać przez tamtych. - wypowiadając te słowa całkiem uspokoił się. Nie ma się co przejmować tymi, którzy odeszli nawet jeżeli ich krzyki sugerują, że jeszcze żyją. - Także mówisz, że tu jest bezpiecznie? Oni tu nie wchodzą? - wolał upewnić się, czy słusznie nie barykaduje drzwi. Wydawało mu się, że należało trochę odsapnąć i przygotować się na kolejną bieganinę, choć w sumie... to chyba Harry powiedział w Kuli, że cała ta bieganina do niczego nie prowadzi. Owszem uciekli raz przed Darthem Harvestem, ale wtem - niezaspecjalnie ich gonił. Cokolwiek tu żyło nie było materialne, a te ludki, te łańcuchy, sierpy, młoty - to wszystko było manifestacją czegoś. Czegoś z rzeczywistości, którą aktualnie odwiedzają. No, ale była też Angela - przyjazny, kurna, duszek. I Ponti nie zamierzał się stresować rozmową z dziewczyną, sądząc po stanie skorodowania jej skóry to raczej nie chciał zaciągnąć jej do łóżka, a to nie była pierwsza randka, w której coś może nie wyjść.
- Przepraszam za pytanie, ale mogłabyś powiedzieć który mamy rok? Nie wydaję mi się, żeby to miejsce utrzymywało kontakt z resztą świata i dlatego pytam. A tak w ogóle jaktam ci dzień minął? Ta noc jest jakaś... długa. - Erik przyglądał się temu zżartemu przez czas miejscu, ale starał się niczego nie dotykać. Wzrokiem szukał jakiegoś ewentualnego uzbrojenia, ale i to było zbędne w starciu z tymi Bytami Spoza Czasu przebranymi za ludzi. Erik odrobinę niepokoił się, że jeden z nich stał obok i wciąż był ubrany w strój dziewczyny, ale nie zamierzał nic na ten temat mówić. Erik Ponti nie miał zamiaru ukrywać niczego przed Angelą i ogólnie jej zaufać. Jakkolwiek mogła być jedynie sarkastycznym żartem Bytów Spoza Czasu to jednak wolał mieć do czynienia z kimś z kim można rozmawiać niż z tymi którzy tylko mordują. Jak to było? Skoro krwawi to można to zabić - Dutch z Predatora, a Erik Ponti by powiedział: skoro rozmawia to można się zakolegować.
 
Anonim jest offline  
Stary 07-05-2015, 21:34   #130
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Lillian znalazła się w kropce: z jednej strony miała dług u Williansa, z drugiej bardzo nie chciała umierać. Kto normalny by chciał?! Nie należała do bohaterów, ani wbrew wyglądowi do emo-ciot, tnących się bombkami za świąteczną choinką i płaczących nad bezsensem własnej, pozbawionej radości i rozumu egzystencji...albo za brakiem świątecznego indyka - cholera wiedziała czego tak naprawdę chcieli. Zresztą, kogo to tak naprawdę obchodziło?

Liczyła się teraźniejszość i życie, wciąż zagrożone i wystawione na niebezpieczeństwo. Realna groźba paskudnej śmierci działa na wyobraźnię, w końcu chyba każdy młody człowiek odwiedził kiedyś najdalsze zakamarki internetu w postaci sekcji “b” 4chana - dawało to poniekąd dość wymowny obraz tego, co stanie się w Dżejem już za chwil kilka.
-Kurw...przepraszam - Ortis zacisnęła pięści i opuszczając nisko głowę wleciała do kościoła, nim Ponti zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Przez całą przemowę ostatniego chłopaka z paczki milczała uparcie, zagryzając wargę i gapiąc się z uporem na własne, ubłocone do granic przyzwoitości buty. Tak nie powinno być, pojebane to wszystko.
Czuła się paskudnie, ale wciąż żyła.
Czy to nie liczyło się najbardziej?
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172