Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-01-2022, 23:08   #491
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
- Ja będę w stanie - odezwał się towarzysz Nadji - Wolrad - przedstawił się krótko. - Jeśli dobrze rozumiem zamysł naszej alfy to pośle mnie ona z wami abym mógł wam pokazać. Moja więź z Umbrą… światem duchów jest bardzo silna - w głosie Wolrada pobrzmiała ledwie dostrzegalna nuta dumy a może wprost pychy.

- Tak. Wolrad zostanie z wami. Powiedzcie zatem jakie kroki chcecie poczynić. Ja spróbuję zabezpieczyć naszych ludzi, żeby przeprowadzić jedno, szybkie uderzenie. Jednak musielibyśmy się pozbyć pierzastego maga. I musimy być pewni, że z katedry nic nie uderzy na nasze tyły.

Francisca z pewną ulgą zanotowała, że Nadja potwierdziła słowa Wolrada.
- Nie wiem na ile można ufać wampirom - Włoszka zmarszczyła nos - Katedra też chce zniszczyć Tryglava - chciała zagłębić się w pewne niuanse, ale to nie było coś czym mogła zaciekawić Nadję.
- Tyle, że dowiedziałam się o czymś jeszcze. Tryglav oprócz potworów i sług przyzywa też demony. Jednego z nich udało się Inkwizycji odesłać. Inne jednak ciągle są na wolności i czynią go jeszcze trudniejszym do pokonania… ciało tego którego udało się odesłać zabrał podstępem ghul udający zakonnika - Francisca pokrótce opisała jego wygląd - Nie jest to nasz sojusznik, choć jego towarzysze mogą się przydać… gdybyście go kiedykolwiek spotkali.
- Ptasznik też może być jednym z demonów. Ich moc przekracza znacznie moc tych, których posiedli. Jeśli twój towarzysz pozostanie z nami, cokolwiek się dowiemy będziesz wiedzieć i ty. Ja chcę znaleźć jego sojuszników i wyeliminować ich. Poza tym katedra, która chce zniszczyć Tryglava, też musi zapłacić swoją cenę.

- Nie ufaj żadnym wampirom. - Nadja niemal wysyczała to przez zęby. - Nigdy. Wszystkich ich trzeba zgładzić. Zabić, rozszarpać a najlepiej spalić. Czy masz coś co należy do tego ghula? Daleko odszedł?

Francisca wzdrygnęła się.
- Wąpierze - grymas przeszedł przez jej twarz - jednego zabiliśmy. Jeden unieszkodliwiony został nam skradziony. Nie zabijemy wszystkich na raz - uśmiechnęła się uprzejmie. - Trzeba po kolei - o tym, że te wampiry mogą się bronić i to raczej dość skutecznie wolała nie dodawać Nadji. W jakiś sposób imponowała jej prostota Wadery.
- On ma tą wampirzycę. Jest pół dnia drogi stąd. W domu zostawił kilka rzeczy. Jeśli chcecie Walter może was zaprowadzić. A Ptasznik jest gdzieś tam - wskazała na północny wschód - może uda mi się go lepiej wytropić, gdy będziemy gotowi. Ja mam spotkanie…

Wolrad odwrócił się na moment od rozmowy… węsząc. Wziął głęboki wdech nozdrzami nadymając potężną pierś.
- Mam jego trop - wrócił do rozmowy patrząc na Frankę - ale…- podszedł do niej bliżej. Bardzo blisko. Pochylił się nad nią łamiąc wszelki dobry smak i osobiste granice… obwąchując ją bezwstydnie. Włosy i ramiona, kąciki oczu a na koniec chwycił ją za nadgarstek i wzniósł do swej twarzy jej palce.
- Krew. I łzy. Świeże. Żadne nie twoje. Straciliście kogoś ze sfory?
- Mamy rannego
- Francisca spojrzała Wolradowi w oczy. Jeśli wilkołak umiał wróżyć z dna oka miał ku temu okazję. Trwało to jednak krótko. Skierowała wzrok na dłoń którą chwilę wcześniej Wolrad dotykał. Nie była pewna czy wysłanie wilkołaków na rycerzy oraz Eberharda nie skończy się jakąś katastrofą. Wadera nie przebierała w środkach.
- Wartościowy? - zapytał krótko Wolrad.
Francisca skinęła głową.
Wilkołak myślał chwilę i cofnął się trzy kroki znów stając tuż za Nadją.
- Czuję dużo krwi. Do tego te łzy. “Ranny” oznacza tu pewnie “umierający”. Przewidujesz współpracę na tyle ścisłą aby wspomagać ich w takich sytuacjach? - zapytał liderki ściszonym tonem na tyle, że do Franciski dochodziło jedynie co drugie, co trzecie słowo.
- Zabiliśmy chyba ich ahrouna - Nadia odpowiedziała równie cicho.
Wenecjanka wyglądała na zakłopotaną uprzejmością Wolrada. Najpewniej planowała swoje najbliższe spotkanie czekając co na osobności ustalą wilkołaki.
- Jeśli mają się nam przysłużyć muszą pozostać silni - dodała wadera.
Wilkołak kiwnął głową i zwrócił się do Francisci.
- Nie ważne jego rany… jeśli jeszcze dycha to postawię go na nogi, ale gdy ruszę za ghulem chcę wziąć ze sobą ronina - dodał rzucając krótkie spojrzenie Walterowi.
Francisca spojrzała na zakonnika, a potem na Wolrada i Nadję. Nie była jednak w stanie zadecydować, czegokolwiek za Waltera, mimo że z jakichś względów to ona została uznana za przywódcę watahy nawet przez niego.
- Nasz ranny jest w dobrych rękach, ale taka pomoc jest bardzo cenna - zmieniła jednak temat, lekko skłaniając głowę - Zbieg to ghul, a ciało wąpierza jest dalej niebezpieczne. Towarzysze ghula są przez niego oszukani i gdyby mogli poznać prawdę stanęliby po naszej stronie. Tak długo jednak jak ten może ich oszukiwać nie mogą się nam przydać. Ich życie może mieć jednak wartość w przyszłości - starała się mówić możliwie jasno. Potem jeszcze raz posłała pytające spojrzenie Waterowi.
- Brat jest potrzebny… - dodała.
- Jeśli będzie trzeba, jesteście zawsze witani jak bracia w siedzibie Inkwizycji. Brat Walter pokaże wam gdzie to jest, choć pewnie znajdziecie ją bez trudu. Ja muszę spotkać się z jednym człowiekiem - i drugim, dodała w myślach, ale wątpiła by jej towarzysze byli w stanie to zrozumieć.

Walter skinął głową.

Francisca uśmiechnęła się smutno do rycerza.
- Jeśli brat będzie przechodził koło siedziby proszę poprosić siostrę Annę o przybycie do Starej Karczmy. Najlepiej z jakimś człowiekiem od kanonika. Będę na nią czekać.

Inkwizycja znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Na przestrzeni ostatnich dni pojawiły się różne osoby mogące aspirować do dowództwa. Fyodor - zabity i rozszarpany przez wilkołaki. Walter - wilkołak nie mogący się pogodzić z tym, że poprzedniej nocy pożarł człowieka. Eberhard - zdrajca i oszust nie mający niczego wspólnego z doktorem nauk teologicznych za jakiego się podawał. No i Anna, która źle zniosła fakt, że jej ukochany miał rozszarpany brzuch i niemal umarł na jej dłoniach. Francisce zostawało zatem kierowanie tym bezgłowym ciałem z pozycji szyi. Jak dotąd, najlepiej przekonując ludzi (i teraz też wilkołaki), że właśnie wpadli na jej pomysł i chcą to zrobić.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 18-01-2022, 18:19   #492
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację

Podziemia...

Stłamszona, a jednak również wyczuwała jego obecność. Pływy niezdrowych emocji bijące ze źródła niematerialnej duszy. Psychotycznie zatrzaskujące uwagę na kracie oddzielającej jedyną drogę do wyjścia. Bojąc się stracić je nawet na mrugnięcie sprzed ziejących bezdenną czeluścią otworów w miejscu oczu. W wierze, że wtedy stanie się coś bardzo, bardzo złego. Niewypowiedziana groza zmuszająca do jednego działania, lecz paraliżująca przed wszystkimi innymi.


Nawia zaciskała palce, jeden po drugim, z pieszczotą obejmując pręty. Pochyliła się, zbliżając twarz ku metalowej ramie, malując na naciągniętym na niej cienistym płótnie portret swego bladego oblicza.

Jesteś uwięziony tak jak i ja? – pełne współczucia słowa nie brzmiały jak ludzkie i nie mogły zostać przez nich zrozumiane. Czy były w ogóle słowami? Może tylko rzewnym westchnieniem? Cichym szeptem pozwalającym dodać sobie otuchy. Bezgłośną pieśnią, objawiającą się szybciej wydychanym powietrzem. A może to wszystko jedynie przeciąg zawodzący w skalnych szczelinach, odbijający się świszczącym echem w pustych korytarzach, by ucichnąć na zawsze w mroku.
Choć nie widzę twych kajdan. Wskaż, a zniszczę je i znów będziemy wolni. Uciekniemy i nigdy nas nie złapie. Dość strachu. Nie bądź moimi… proszę – zawahała się, błaganie nie przychodziło jej łatwo.

Poczuła dotyk na swoim ramieniu.
Cokolwiek zrobiłaś zmienił się – wilkołak mówił niskim głosem. Widocznie jego postrzeganie świata duchów nie było tak stłumione jak jej.
Mam nadzieję, że to nie jest zły znak.

Wzdrygnęła się przy niespodziewanym kontakcie z surowo ciosaną dłonią.
Możemy tu trwać, my i on, w cieniu wielkiego strachu – odwróciła się o cal w stronę Dalegora. Stanowczo zbyt elokwentna jak na dziewczynę w tak młodym wieku, stanowczo zbyt lekko odziana, by materiał ledwie tuniki z powodzeniem odganiał nieprzyjemny chłód, który zdawała się ignorować.
Wykonując rozkazy nie zmieni nic. Pozwalając nam odejść, zdobywa nadzieję, że tyran upadnie, a kajdany wraz z nim. Czyż nie? – zawoalowane pytanie o siłę motywacji do walki z Welesem? I czy aby pełne skrajnych emocji duchy kiedykolwiek słuchały głosu rozsądku? Ten co prawda zmienił poziom wibracji. Gdyby na gorsze już teraz przecież podniósłby larum.

Ślepiec we mgle. Bolało podwójnie, zwłaszcza faworytę Zmierzchu przy ich zwyczajowej łatwości nawiązywania kontaktów ze światem niematerialnym. Spochmurniała, szukając ostatecznego potwierdzenia ukrytego w szeregu wskazówek, których zastosowanie mogłyby ochronić eteryczną skórę bezcielesnego przed gniewem ich oprawcy.
Gdy rzucą oskarżenia, mów że Złydzień cię zaatakował, że nic nie mogłeś zrobić. To wyjątkowo nieprzyjemny i krnąbrny duch. Na pierwszy rzut oka. Na drugi i trzeci też, ale lubię drania, ku swej zgubie. Kilka godzin przewagi nim wzniecisz alarm, tylko tyle potrzebujemy. Zgadzasz się? – kontynuowała posępną w brzmieniu cmentarną pieśń.

Cisza – podsumował Dalegor. Westchnął ciężko.
Wywalamy kraty?

Wilkołak spojrzał pytająco na inkwizytora, który jako jedyny zdawał się kompletnie nic nie widzieć.


Nic nam do stracenia – uwięziona wyraziła swe zdanie. – Jedynie zmrok może nas jeszcze uchronić, skryć przed pościgiem. By widzieć używa pochodni. Zmitrężmy ku zachodowi.
Dziewczyna wycofała się w znajomy kąt. Przysiadła przymykając oczy, pozwalając myślom płynąć swobodnie, powoli w stronę odległych krain. Tracąc zainteresowanie rzeczywistością.

Dalegor zaczął napierać coraz mocniej i mocniej na kraty. Po chwili ryczał przy tym, a jego ciało zaczęło obrastać futrem i zmieniać swój kształt. W nieludzkim wręcz ryku po czasie krótszym niż modlitwa Ojcze Nasz rozerwał kraty.


 

Ostatnio edytowane przez Cai : 18-01-2022 o 18:22.
Cai jest offline  
Stary 19-01-2022, 08:56   #493
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cytat:
“Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie»”
Ewangelia św Mateusza, rozdział 4, wers 17
Płock

Sobota 6 sierpnia. Około południa. Siedziba Inkwizycji.

Franicsca przyprowadziła Wolrada do dawnego domu kupca, który był teraz siedzibą Płockiej inkwizycji. Pierwsze co wilkołak poczuł to mdłości. Coś było mocno nie tak z duchami w tym miejscu. Może ci ludzie nie byli tak słabi, za jakich ich miał?

Francisca spieszyła się, dlatego bez tracenia czasu poszła wprost do pomieszczenia będącego kwaterą Gergego. W zasadzie wcale nie zdziwił jej fakt, że mężczyzna leży w pokoju zajmowanym przez zakonnicę.

Anna siedziała przy nim. Ściskała jego dłoń. W drugiej miał różaniec. Nie wyglądał na ciężko rannego. Wręcz przeciwnie napiął się cały, gdy Wolrad wszedł do pomieszczenia.


***

Płock. Po południu. Rzeczny port przeładunkowy.

Roch stał przy budce z miodem i piwem. Tak po prawdzie nie znosił tego drugiego, ale miód był wyjątkowo drogi tego lata. Niestety, odkąd nie było księcia na zamku to mało znamienitych osobistości przybywało do Płocka. W zasadzie nie było kogo okradać. A swoich przecież nie będzie kosić. Dlatego też pomagał przy przeładunku towarów. A teraz zasłużył na przerwę. Nie znosił ciężkiej pracy. Zwłaszcza, gdy za cały dzień od świtu zarobił sześć miedziaków, a piwo kosztowało go jeden. Mimo tego, że rozglądał się nerwowo i tak dał się podejść Francisce.

***

Lasy wokół Płocka. Po południu.

Odżył. Wolrad męczył się udając człowieka. Ta forma nie czuła zapachu. Była jakby otępiała. Koślawa. I nie mogła wyć. Teraz, na czterech łapach czuł się prawdziwie wolny. I dziwił go Ronin. Wypierał się swojego wilka. Jechał za nim na koniu. Ubrany w te ich dziwne stroje. Z dziwacznym młotem. Myśli się w nim kotłowały. Ale skupiał się na tropieniu ludzi na wozie. A w zasadzie wampira. Mieli nad nimi ponad pół dnia przewagi.

***


Gdzieś…. Nie wiadomo kiedy.

Ogromny wilkołak ruszył w głębi jaskini drapiąc szponami o skały. Po chwili zaskowyczał z bólu. Prowadził go szał. I jak widać prowadził całkiem niedaleko.

Nawia pierwsza zobaczyła wydzielającego się wilkołka zaplątanego w sieć. Jego ciało było pokaleczone. Krwawiło, ale każde szarpnięcie się powodowało, że sieć wbijała się głębiej w rany. Do wnętrza wpadało światło słoneczne. Byli może z siedem metrów od wyjścia. Od wolności.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 09-02-2022, 17:05   #494
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Post wspólny (z Cai, Mi Raaz)

Potężne ciało lecz umysł krótki. Rzeczywistość na siłę starała się wepchnąć równowagę, gdzie nie była potrzebna. Niektóre jej aspekty nieprzyjemnie rezonowały z nadzwyczajnymi istotami. Jaki był powód? Zwiększenie szans Rozplewionych? Obruszyła się w poczuciu głębokiej niesprawiedliwości. Zdrady, odrzucenia przez świat, który sami tworzyli.

Targając za, i tak podniszczoną, koszulinę mniejszego z mężczyzn, przyciągnęła go w stronę światła. Uścisk miała mocny, podbudowany emocjami, bliskością wyjścia. Oblicze o rysach przyjemnych, harmonijnych, jakby spod pędzla dworskiego malarza. Bez żadnej skazy po chorobach, troskach czy niedożywieniu. Spojrzenie bystre, oczy ogromne, przesłonięte woalem wpół przymkniętych powiek. Ni to chroniąc przed rażącą jasnością po miesiącach zamknięcia w mroku ni w geście szelmowskiej niesfory. Usta pełne o kącikach zadartych nieznacznie ku górze w nieodłącznym, nikłym uśmiechu. Ułożyły się w ponaglające słowa.
Wybacz Waść bezpośredniość – uniosła przedramiona, pokazując magiczne symbole – Czy promienie słońca uproszczą wam zadanie?
- Daj mi chwilę -
wychrypiał Bogumysł po dość długim milczeniu i zabrał się do szacowania symboli, gdy tylko źrenice przywykły mu do światła.
Przyjrzał się z bliska i z daleka wyciętym na skórze ranom. Obrażenia nie należały do poważnych. Postrzępione brzegi tkanek wypaczały wygląd znaków, których inkwizytor nie potrafił trafnie zidentyfikować. Jedynym skojarzeniem kołaczącym w jego głowie był opis kręgu z kredy opisywanym na ziemi przed przywołaniem demona. Spostrzeżenie wywołało na Bogumyśle spore wrażenie. Natychmiast rozbolała go głowa a jego umysł zupełnie poplątał się w siatce lokalnych zależności - zbyt dużo bytów o naturze sprzecznej z boskim zamysłem, w który tak mocno wierzył, znajdowało się na tej niepozornej ziemi.
Po tym upadł bezceremonialnie twarzą na ziemię czego jedynym szczęśliwym akcentem okazała się jego miarowo unosząca się i opadająca na przemian klatka piersiowa.

Zwierzolud był cierpiący, a osoba, której pomocy oczekiwała osłabiona, niewiele przydatna. Nawia dotknęła ostrożnie siatki, uważając na łapy wiercącego się Dzikiego, od strony jego szerokich pleców. Materiał miękki i elastyczny. Jej nie palił. Zaczęła giąć go naprzemiennie w prawo i w lewo, sprawdzając czy aby go zerwie, wspomagając się przy tym prowizorycznym ostrzem wyszlifowanym o głazy.
Przestań się szarpać to zaraz cię wyplączę – podniosła głos, poirytowana ciągłymi niespodziankami i pechem, który od dłuższego czasu niezmiennie ją prześladował. – [i]Gdybyś udostępnił szpony i pozwolił sieć o nie rozcinać, wyszłoby rychlej, znacznie.[i]
Nawi rozcinanie srebrzystych sznurów poszło bardzo sprawnie. Widać, że zamknięcie nie pozbawiło jej ani zręczności, ani umiejętności posługiwania się bronią. Po chwili zostało wyjąć druty, które wbiły się głęboko w ciało. Sam Dalegor zaś zaczynał dyszeć ciężko i się uspokajać.
Materiał mógł być przydatny, gdyby musiała w przyszłości chronić się przed podobnymi zmiennokształtnymi istotami. Wyrwała z Dalegora, podniosła i zwinęła ile mogła, nie bacząc na jego ból i podejrzliwe spojrzenia. Związała skłębioną sieć odciętym fragmentem odzienia jak sznurem, którym to następnie obwiązała się w pasie, tworząc zgrabny tobołek.
Niedaleko – postąpiła naprzód bosą stopą bezpruderyjnie ukazując w rozcięciu brązowej tuniki nogę aż po same udo, tuż przed oczami leżącego wilkołaka. – Tym razem z namysłem.
Wypatrując kolejnych pułapek, zaczęła kierować się w stronę wylotu jaskini.

Dalegor miał wygląd męża. Nietkniętego dozą inteligencji, za to bardzo silnego. Mięśnie falowały pod skórą w spazmach. Głębokie rozcięcia widoczne były na lewym ramieniu, lewym boku i lewej nodze. Krwawiły.
- Boli.
W tunelu raczej nie było kolejnych pułapek, albo Nawia ich nie zauważyła. Poruszała się powoli, a na zewnątrz słyszała padający deszcz. Jej deszcz! Mag zabrał jej deszcz. Jej magię…
Na zewnątrz było coś jeszcze. Była pewna, że usłyszała kogoś. Głupio byłoby zostawić wilkołaka pod strażą jednego ducha i jednej pułapki. Tymczasem ich jedyną bronią był kawałek drutu i zaostrzona o kamień łyżka.

Bogumysł dźwignął się z ziemi ponownie, tym razem nieco żwawiej. Zrobił kilka kroków naprzód, nie wierząc w to, że widzi wyjście.
- Poczekajcie, sprawdzę ino - rzekł czyniąc kolejne kroki w kierunku tunelu.
“O tak, mój deszcz. Chce obmyć się w mieniących kryształach. Drżąco odbijać w kałużach. Nacieszyć szumem kropel rozbitych na tysiące mniejszych. Przyglądać refleksom dalekich miejsc. Wsi Sierpc i niech mu korzenie zgniją!”
I jakże mogłabym pomóc? Ciągnąc na plecach, brodząc po kolana w błocie? – dziewczyna przykucnęła nad wilkołakiem – Zostawiając głębokie, łatwe w tropieniu bruzdy, ślady krwi. Ślamazarnie jak przez smołę?
Obwiązała rany pasami materiału by zmniejszyć ubytek krwi, chyba tak powinno się to robić. Z sapnięciem dźwignęła mężczyznę wchodząc mu pod ramię. Swoje ważył.
Ktoś jest na zewnątrz. Nie dam gwarancji, że nie najdzie potrzeba by się rozdzielić. Macie przyjaciół, których poruszy wasz los? Którzy przyszliby z pomocą, gdyby o nim opowiedzieć? Gdzie ich szukać?
- Udasz się wtedy do inkwizytorium w Płocku, odszukasz zakonnicę Klarę lub Włoszkę Franciskę. Uważaj zaś na uczonego Eberharda -
wyrzucił z siebie Bogumysł.
Dalegor uniósł głowę na te słowa, ale inkwizytor gestem dłoni skłonił go, by odpuścił sobie komentarze.
- Idę.

In-kwi-zy-torium… Nawia przesylabowała słowo o złowieszczej konotacji. Któż byłby lepszy w paleniu świętych drzew i niszczeniu kręgów herezji. Nie dając po sobie poznać nic a nic z tlącej się ekscytacji, ruszyła w ślad na mężczyzną.
Dalegorze, ty? – gdyby uznała, że lepiej trzymać się z dala od fanatycznych sług Jezu Chrysta i w innym miejscu budować sojusze.
- Dam radę - powiedział podnosząc się.
 
Avitto jest offline  
Stary 09-02-2022, 19:01   #495
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Wolrad wszedł do pomieszczenia nie rozglądając po nim. Na moment zmarszczył brwi rozważający czy Franciska doprowadziła go do właściwego rannego, ale… to pomieszczenie wyraźnie śmierdziało niedawną krwią i łzami.
- Szybko dochodzisz do siebie. Chyba będziecie cenniejszymi sojusznikami niż oceniałem… - rzucił jakby to miało cokolwiek wyjaśniać.
Gerge chciał coś odpowiedzieć. Było to po nim widać. Jednak zanim sformułował jakieś słowa rozkaszlał się, a grymas przebiegł jego twarz.
- Wróg mego wroga… znacie resztę. Więc postawię cię na nogi. Wstawaj rycerzu. Mamy wampiry do spalenia - powiedział Wolrad pochylając się i wyciągając rękę do rannego.
Anna patrzyła pytająco na Franciscę jakby oczekując wyjaśnień.

Włoszka uprzejmie skłoniła głowę.
- Brat… - zaczęła bardzo cicho - Wolrad postanowił pomóc. Potrzebujemy wrócić do sił siostro. Widzę, że brat jest w dobrym stanie, ale… - Francisca skierowała wzrok na mężczyzn i nie dokończyła zdania.

Gerge chwycił wyciągniętą dłoń Wolrada, a ten przyciągnął go do siebie, nie bacząc na chrząknięcia, czy grymasy bólu. Objął go niedźwiedzim uściskiem i zamknął oczy bezgłośnie ruszając ustami w rytm próśb o łaskę matki Gai. Przez chwilę w pomieszczeniu zapachniało mieszanką świerków, morskiego powietrza i sierścią. Kobiety odniosły wrażenie, że na moment ich sylwetki rozświetliło jasne światło. Gdy Wolrad odstąpił na brzuchu Gergego nie było śladu po rozcięciu. Ba, nie było nawet śladu po jakiejkolwiek opuchliźnie.

- Póki dychacie łatwo postawię was do pełnej sprawności. Nie ważne jaka rana, choćby wam fomor serce wyrwał i na waszych oczach pożarł to macie jeszcze kilka oddechów bym mógł wam życie oddać.

- Idę teraz zapolować na fałszywego zakonnika który zabrał ciało opętańca - kontynuował chwilę później - Czego się po nim spodziewać? On jest ghulem, dobrze zrozumiałem? - zapytał Wolrad zebranych, oceniając czy od razu odgryzie mu głowę czy będzie wystarczyło odebrać ciało które ze sobą wiózł.
- Myślę, że tak - zaczął Gerge. - Choć nie mam w tym temacie dużego doświadczenia. Bogumysł mógłby powiedzieć więcej. Albo Fyodor, świeć Panie nad jego duszą.


Jechali już kilka godzin. Koń zdawał się nie być specjalnie zmęczony. Jeździec w ogóle. Jednak z tropem stało się coś dziwnego. Rozmywał się. Jakby rozbiegał w różne kierunki. Wolrad zatrzymał się, a za nim zatrzymał się Walter, który natychmiast zeskoczył z konia i pochwycił swój młot.
- Co jest? - powiedział.
Wolard wyprostował się zrzucając z siebie wilczą sierść i stanął nagi w lesie.
- Nie czujesz? - spojrzał pytająco na Waltera i po chwili kontynuował - Rozdzielili się. Niemal na pewno w tamtą stronę zabrali ciało, ale… w tamtym kierunku też czuję swąd wampira. Tylko słabszy. Może obracali trupa, albo cokolwiek, ale obie grupy nim śmierdzą.
Wolrad mówiąc podszedł do drzewa i oznaczył je strumieniem uryny i zastanowił się dalej.
- Nie… to coś więcej. Oni mylą trop. Stosują inne metody. Nadnaturalne. Przączka by ich zeżarła! - zaklął Wolrad i polecił Walterowi czekać i pilnować go, gdy sam przyoblekł się z powrotem w wilcze futro i sięgnął swymi zmysłami za zasłonę dzielącą światy, a potem ją przekroczył. Po drugiej stronie już czekali na niego bracia i siostry. Duchy lasu. Niektóre skrzywdzone, inne strwożone, wszystkie zainteresowane Wolradem, często chętne do pomocy… a część do niej zdolna.

Ronin zdawał się nie wykazywać cech wilkołaka. Na nagie ciało Wolrada patrzył z jakąś mieszanką zdziwienia i obrzydzenia. Zsiadł z konia, ale nie ruszył za zasłonę wraz z wilkołakiem.

Po drugiej stronie Wolrad dojrzał sporo duchów. Najliczniejsze były duchy zwierząt. Dominowały wiewiórki, ale były i drapieżniki. Lisy. Borsuki. Ptactwo. I duchy drzew. Te ostatnie zdawały się przerażone. Zresztą ogólnie u duchów było coś wyraźnie nie tak.

Wolrad potrzebował niespełna kwadransa, żeby dowiedzieć się kilku niepokojących rzeczy. Po pierwsze ten, którego nazywali Eberhardem potrafił działać za zasłoną. Był tu w formie krwawego potwora. Siał strach. Duchy nadal się bały.

Co więcej zdał się też okultystą. Odczynił jakiś rytuał, który przeniósł ślad wampira na jednego z wojów. I wtedy się rozdzielili. Wóz pojechał dalej, z fałszywym tropem. Zaś mniejsza grupa puściła się na wschód konno. Wampir już nie był w beczce. Był związany niczym tobół podróżny i przytroczony do siodła. Wolrad wiedział już gdzie podążać. I wiedział już kilka nowych rzeczy o swym przeciwniku.

Na wschód znajdowała się wielka domena Trygława. Martwy las. Tam będzie musiał skupić się nie tylko na tropieniu, ale i na przeżyciu.

Gdy wyszedł z Umbry Walter oporządzał konia.

Wilk przebudził się z transu, kichnął i powstał na ludzkie nogi.
- Kim jest ten kogo ścigamy? - zapytał - drzewa są przerażone jego osobą. Był po drugiej stronie. Widziany jako krwawy potwór. I zabiera ciało do domeny kauduna… coś mi mówi, że nie ważne ryzyko śmierci, nie będziesz chciał przeoblec się w crinosa, dobrze myślę?

 
Arvelus jest teraz online  
Stary 10-02-2022, 12:54   #496
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Tymczasem Bogumysł dotarł na skraj jaskini i zobaczył obozowisko. Naliczył czterech strażników, ale wiele wskazywało, że kolejni czekali w namiocie chowając się przed deszczem. Wilkołak był poraniony. Nawia odcięta od źródła mocy. Czwórka zbrojnych mogła być wielkim problemem.

Dziewczyna ukradkiem wysunęła głowę zza Bogumysła stojącego w przejściu, chcąc wychwycić cóż to za cuda absorbują jego uwagę. Jak wysunęła, tak i szybko schowała. Cofnęła się w głąb jamy, by wypowiadane słowa nie zaalarmowały straży, mimo że rozpruwana krata tego nie uczyniła. Deszcz musiał ograniczać ich zmysły.
Możemy spróbować się prześlizgnąć lub biec co sił w nogach. Lepiej jednak przeczekać do nocy, niedługo zmierzcha.


[MEDIA]https://mir-s3-cdn-cf.behance.net/project_modules/1400/e426b3105831447.5f81e126c60f2.jpg[/MEDIA]

Dalegor jęknął.

– Bez trwogi, acan – szepnął inkwizytor, chwytając Dalegora za muskularne ramię.
Ściągnął go kilka kroków w głąb jaskini.
– Uklęknij. Módlmy się. Pater noster, qui es in caelis…
Słowa cichej modlitwy wypełniły cuchnące wilgocią pomieszczenie. Dwaj mężczyźni na tle gliniastej ziemi wyglądali ponuro. Wokół nich pojawiła się para. Szeptali tak kilka minut, aż jeden z nich cicho syknął.
Jedna z najgłębszych ran na klatce piersiowej zdała się zasklepić, ale nadal zostały broczące krwią rozcięcia na ramionach i nogach.

– Dziękuję. – wydyszał ciężko wilkołak w na wpół ludzkiej formie.

Pocierając podbródek, Nawia z zaciekawieniem obserwowała zabiegi kapłana. Całkiem intrygujące. Nie miała wcześniej okazji na żywo doświadczyć cudu uzdrowienia, tak należałoby chyba sklasyfikować fenomenum wpływania na rzeczywistość mocą wiary. Wyglądał jak magia chaotycznego niewyszkolonego umysłu, próbującego tkać niepotrzebnie okrężnym sposobem. Zaklęcie modlitwą do Nadistoty. Prawdziwej, bądź urojonej. Tego nie była pewna. Szukała świadectw. Wpływu Boga na świat nie można było dłużej ignorować. Bez różnicy czy siedział na niebiańskim tronie, czy tylko w ludzkich głowach.

– Nie mamy wielkiego wyboru, Dalegorze. Nie możesz walczyć w tym stanie. Nie możesz tu też zginąć, bowiem nikt inny nad twoim rodem nie zapanuje – zaczął Bogumysł szeptem.

– Dam sobie radę – zapewnił wilkołak.

– Nie wątpię, wpierw jednak rozgoń tych kmieci przed nami. Jeśli tylko przechwycę ich broń zdołam obronić się sam. Wtedy zbiegnę wraz z panienką w przeciwnym kierunku. Ty gnaj do domu, uporządkuj co trzeba. My udamy się do Płocka. Jeśli nam się powiedzie, na drugą niedzielę od teraz spotkamy się w zajeździe, pierwszym, który z Płocka do Broku jadąc natrafisz. Dobrze jednak radzę, byś acan dotarł tam w konwencjonalnym stroju, nie zaś jedynie w futrze. Możliwe, że szukając sojusznika znajdziemy się w niebezpieczeństwie.
 
Cai jest offline  
Stary 10-02-2022, 22:29   #497
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca czuła nieszczególny zapach bijący od pracującego mężczyzny. Jak większość z nich nie zwrócił uwagi na przeciętną kobietę otuloną płaszczem do momentu, gdy nie odezwała się do niego uprzejmym głosem:
- Niech będzie pochwalony…

Roch niemal natychmiast odwrócił się całym ciałem. Brak jednego oka wymuszał pełen obrót głowy. Gdy ich spojrzenia się spotkały, złodziejaszek się rozluźnił. Ze strony kobiety nie widział żadnego zagrożenia.
- Niech będzie… - powiedział z niewielkim ukłonem.

Kobieta skinęła głową.
- Paskudna robota. Zwłaszcza przy takiej pogodzie, a wy przecież lepszy fach w rękach macie, niż tylko krzepę do noszenia beczek - obrzuciłą wzrokiem składowisko. Francisca mówiła spokojnie, lekko słyszalnym głosem.

- Macie dwie rzeczy, które mogą mi się przydać. Za obie zapłacę, pozwolą wam jakoś związać koniec z końcem, a może nawet i coś lepszego wypijecie przed zimą - kobieta brodą wskazała na kufel.

- Pierwsza to klucz. Wiecie, o którym kluczu mówię. - Francisca zamilkła na chwilę - Druga to wiadomości. Słyszałam, że wzrok macie sprawniejszy niż by się wydawało, prawda? Wszystko co usłyszę, nikt tego z tobą nie powiąże… ale jeśli zaczniesz za mną węszyć różne rzeczy mogą się zdarzyć. Możemy sobie pomóc, możemy też utrudnić sobie życie. Wybór należy do ciebie.

Roch zdawał się lekko dygnąć ze strachu, gdy Francisca wspomniała o kluczu. Słuchał jednak z uwagą.

- Potrzebuję informacji o tutejszym biskupie i jego plebanii, Adwagu i ogromnym mężczyźnie, który mu służy, Honzo i ludziach ze znakiem wilka oraz o Mirze, córce Chwaliboga. Każda rzecz może się przydać - westchnęła - i każda ma swoją cenę - w jej ręce błysnęła na ułamek chwili srebrna moneta.

- Adwag to dla mnie za wysokie progi. Wiem, że ma tego swojego sługusa, ale unikam. Nosi się z wielką siekierą, myślałby kto, że to drwal. Ale ponoć człowieka przerąbał w pół bez wysiłku. - Francisca nie miała zamiaru tego potwierdzać, ale przed oczami na chwilę stanął jej rozcięty Gerge. Ten sam, który teraz zbierał się do życia i zapewne swoją sprawność będzie już mógł przywódcy Inkwizycji zaprezentować po zachodzie słońca.

Roch rozejrzał się wokół i ruszył na nieco większe ubocze. Choć nikt ich nie słuchał kieszonkowiec zdawał się nad wyraz ostrożny.

- Nie zadzieraj z Żelaznymi Wilkami. Ich macki sięgają na wszystko w Płocku. Nie ma ich wielu, ale wiedzą wiele. Sam płacę im dziesięć od sta za wszystkie zarobione - przewrócił oczami - na wpół legalnie pieniądze. Nie daj się zwieść pozorom. Honzo jest uśmiechnięty, zabawny. Poderżnie ci gardło z uśmiechem na ustach gdy mu się nie spodobasz. A ta Mira? Wydaje mi się, że chodzi o taką młodą brunetkę. Niedawno przybyła do Płocka. Wypytywała o Honzo, ale nie wiem więcej. Musiałbym popytać tu i ówdzie… a dziś potrzeba srebra, żeby ludziom języki rozwiązać. A skoro już przy tym jesteśmy, to idzie ciężka zima. Trudno będzie wyżyć. Musiałbym zapasy zrobić. Chętnie sprzedam klucz, jeżeli cena będzie godna.

Kobieta idąc lekko zachwiała się na śliskiej powierzchni i chrześcijański odruch Rocha, aby ją lekko podtrzymać zakończył się dotknięciem ich dłoni, z których jedna pozbyła się czterech srebrnych monet. Francisca miała jednak słabe pojęcie o cenach kluczy do prezbiterium tysiące staj od cywilizacji. Uśmiechnęła się niepewnie, niezręcznie ukrywając zakłopotanie. Jej głos jednak był spokojny.

- Dobrze - westchnęła - Informacje o Mirze są dla mnie coś warte. Zwłaszcza to, czy nie podszywa się czasem pod mężczyznę. Inne ciekawe wieści z miasta i okolic również. Wszystko ma swoją cenę - lekko skłoniła głowę - klucz również. Godna cena… - kobieta zamyśliła się.

Roch skinął szybko głową.
- Pięć denarów - powiedział cicho Roch. - Pięć denarów i klucz przyniosę dziś wieczorem w umówione miejsce. Na zebranie informacji o Mirze potrzebuję kilku dni. Może dwa, może trzy. Muszę postawić kilka napitków. Zobaczymy kto będzie chętny do rozmowy.

Kobieta kiwnęła głową po krótkiej chwili. Tak jakby zastanawiała się, czy cena jest odpowiednia.
- Niech będzie. Dziś tuż przed zachodem słońca do Starej Karczmy przyjdzie młody mężczyzna w szarym płaszczu. Zamówi piwo, ale po krótkiej chwili wyjdzie na zewnątrz i będzie tam czekał. Da wam pieniądze, wy dacie mu klucz. Za kilka dni znajdę was w sprawie Miry. Nie róbcie nic głupiego, a dobrze wam będzie. Z Panem Bogiem.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 11-02-2022, 12:35   #498
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Gdzieś w lesie.

Walter mówił powoli. Mówił językiem ludzi. Było to żałośnie powolne. Kilka warknięć, mchnięcia ogonem… i cała historia przekazana byłaby dużo szybciej bez tych okropnych deskryptorów tak typowych dla ludzi, a nic nie wnoszących do sensu historii.

- Mieliśmy go za jednego z Czerwonych Braci. Zakonu sięgającego do zakazanej wiedzy, żeby zwalczać wrogów Pana. Ja poznałem Eberharda gdy był młodym mężczyzną. Spragnionym wiedzy. Zajmował się przede wszystkim istotami określanymi przez anglosasów mianem Fey. Wróżek. Jego zdaniem istniał cały świat za zasłoną, świat pełen duchów.

Wolrad zastanawiał się dlaczego ten wilkołak mówi w tak dziwny sposób? Umbra była mu nieznana?

I wtedy sierść zjeżyła się na jego karku. W zasadzie w ludzkiej formie były to włosy, ale uczucie nie do pomylenia. Jego wewnętrzny wilk zawył. Duchy uciekały z okolicy. Uciekały bardzo szybko. A do nich coś się zbliżało.

W oddali słychać było dźwięk łamanego drzewa. Jednak coś podpowiadało Wolradowi, że walka w fizycznym świecie będzie najmniejszym problemem. Niebo szarzało, a jeżeli nie uda im się zatrzymać Eberharda przed zmrokiem, to będzie mieć po swojej stronie jeszcze wampiry.

***


Gdzieś w lesie, wiele godzin drogi dalej…

Bogumysłowi trudno było się przyzwyczaić do dźwięku łamanych kości i rosnącego futra. Normalnie człowiek nigdy nie słyszy jak rosną włosy, bo i normalne włosy nie rosną na tyle szybko. Tymczasem Dalegor rósł. Jego kości z trzaskiem wydłużały się. Całe ciało porastało futro. I nagle skoczył. Sześć? Dziesięć metrów? Odbił się i wylądował między namiotami. Tylko jeden zdążył wyciągnąć włócznie przed siebie, jednak potwór złamał ją machnięciem łapy. Jakby od niechcenia.

Tymczasem inkwizytor i dziewczyna przypadli do koni. Były osiodłane. Strażnicy szykowali się do odjazdu?

Niebo szarzało. Zachód słońca oznaczał powrót pierzastego maga, a on już raz ich wszystkich złapał.

***


Płock.

Czas mijał. Inkwizycja miała swoiste zawieszenie broni z wampirem z katedry. Co gdy czas upłynie? Czy stanie przeciw nim? Manipuluje ludźmi. Ma w swych rękach biskupa. Czy naprawdę był mniejszym złem niż prastary Trygław tworzący potwory? Walter z nowo poznanym wilkołakiem nie wracali, za to Gerge był już na nogach. Witold oddawł się modlitwom, jakby miało to uchronić jego anioła od wessania w tajemnicze lustro. Czy mądre było zapuszczanie się do katedry, która była jego domeną? Myszkowanie na zakrystii? Klucze miała mieć jeszcze tego wieczora.

Anna siedziała za stołem obłożona notatkami. Każda kobieta w inkwizycji umiała pisać i czytać. Był to niewątpliwy atut pracy dla tejże instytucji.

- Dobrze, że jesteś siostro. Myślę, że tej nocy pojawi się drugi z siedmiu demonów Trygława. Nie wiem jeszcze gdzie, dlatego lepiej, żebyśmy się nie rozdzielali.

Przez głowę przeszło jej jedynie, że Walter i Bogumysł są poza miastem.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 18-02-2022 o 07:10.
Mi Raaz jest offline  
Stary 17-02-2022, 16:57   #499
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
W pogoni...

Istota stworzona do czynienia rzezi. Nawia wspominała krwawe obrazy sprzed… chwili, godziny. Nie była w stanie z całą dokładnością stwierdzić. Przypadłość istot dla których upływ czasu nie miał wielkiego znaczenia. Tygodnie ludzkiego świata potrafiły przeminąć na jednej tylko myśli. W drugą stronę również. Złożone plany czasami zajmowały ledwie mgnienie. Czego była pewna to Zmierzch. Nadchodził i wypełniał ją lekkością przemijania. Błędy przeszłości, nietrafione decyzje, upokorzenia, krzywdy traciły moc. Oto jest koniec.

Gałęzie smagały jej twarz. Deszcz zalewał oczy. Wiatr targał włosy. Wierzchowiec niósł w nieznane, trzęsąc na wybojach. Potykając kilkukrotnie omal nie zrzucił niedoświadczonego jeźdźca z grzbietu. By zmniejszyć losowość nieprzyjemnych wydarzeń, spróbowała porozumieć się ze zwierzęciem, jako i wcześniej z duchem. Przytulona do grzywy wypytywała czy zna miejsce gdzie jest dużo ludzi i ich drewnianych domostw. Prosiła by wiódł ich właśnie tam i był dla niej wyrozumiałym rumakiem.

– Zatrzymaj się – rzucił Bogumysł przed siebie do Nawii.
Następnie zsiadł z konia trzymając mocno lejce. Wsparł się na zdobycznej włóczni.
– Będziemy jechać długo. Być może nie dotrzemy do celu przed świtem. Widziałem w jukach jedzenie, pomodlę się i wtedy się posilimy. Będziemy ścigani a ja nie znam blisko miejsca, które zapewniłoby nam wytchnienie.

Na słowa Bogumysła zwolniła bieg. Koń robił szybko bokami. Skarżył na przesiąknięte wodą pęciny, ból rozmokniętych kopyt, które mógł uszkodzić byle kamień. Poklepala pocieszająco bok głowy zwierzęcia.
Dobrze zatem – rozejrzała za miejscem, gdzie mogliby się schować i odpocząć. – Potem spróbuję cię naprowadzić, powiedzieć co powinieneś zrobić, by zrzucić ze mnie więzy. Wyjaśnię znaczenie poszczególnych symboli, może wtedy się uda – zeskoczyła z siodła.

Wygląda, że bardzo forsuje pozbycie się pieczęci, ale mam dobre powody. Pierwszy – z nimi jestem bezsilna wobec czarownika. Drugi – przez nie Weles czerpie moc ze źródła, które powinno pozostać przed nim zamknięte, dla dobra nas wszystkich.

Długo szeleszczały wymawiane przez mężczyznę, pochylonego nad zawiniątkiem z chlebem i suszonym mięsem, słowa modlitwy. Wznosił do Boga prośby, by ten uchował dwójkę zbiegów od cierpień choroby. Był pod wpływem znacznych emocji, modlił się w dwóch językach.

Mijały cenne minuty, jednak nic widowiskowego się nie działo. Bogumysł wyglądał jednak, jakby wiedział, co robi. Za pomocą narzędzi z juk rozpalił mały ogień, przy którym ogrzał nieco strawę. Płomienie okropnie dymiły. odlożył więc żywność na bok. Ostatnim co zrobił nim zaprosił Nawię do posiłku było składanie modłów nad wrzuconym do ognia pozostałościami małego zwierzęcia, które znalazł niedaleko pod drzewem.

– Jedzmy. Chwała Panu – inkwizytor zaprosił dziewczynę do skromnych ale ciepłuch racji podróżnych.

Mhhmmh... – dziewczę walczyło z większym kęsem. Owy sposób chwalenia Pana byłby całkiem znośny. Jednak z wiedzy, którą posiadła nie na radości przeżywania i zachwycania się dziełami „Jego” stworzenia, oddanie miało polegać. Grzech, kara, cierpienie, pokuta, poddaństwo. Wymysł kapłanów, wycierających twarz Jedynym lub faktycznie surowy z niego tyran. Uwielbiający, by się przed nim płaszczyć, padać na kolana. W podobnym ujęciu mógłby zabrzmieć jak Fae. Z Zimowego Dworu… z Dworu Lata… z ery zanim one powstały… Czy to w ogóle możliwe? Któryś z Zapomnianych, stary i pierwotny…

Siedziała dłuższą chwilę w bezruchu, nawet nie mrugając oczami, pogrążona w rozmyślaniach. W końcu wróciła do żywych, czego objawem było powolne obracanie między zębami na wpół obgryzionej kości.

Przypadkiem spotkała osobę, której próśb Bóg usłuchał, a skoro został obdarzony przychylnością musiał spełniać oczekiwania. Zrodził się dobry sposób by wykluczyć nadmiar pośredników i zafałszowane zapisy. Wyciągać wnioski na podstawie bezpośrednich obserwacji. Słów, czynów, kontaktów z Potęgą. Musiała przyznać, że się bała. Transcendentalna moc w chwilach objawień przytłaczała i to nawet teraz, gdy pieczęcie czyniły ją podobną śmiertelnikom. Bliżej prawdy mogła się już jednak nigdy nie znaleźć.

Zaczął padać deszcz.
 
Cai jest offline  
Stary 17-02-2022, 20:22   #500
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Pan obdarzył cię szczególną łaską. Nieczęsto modlitwy, nawet bardzo gorliwe, dają namacalne świadectwo boskiej ingerencji. Misja, którą wykonujesz musi być mu nadzwyczaj miła.
- Najwyraźniej - odparł inkwizytor delektując się jak nigdy stwardniałym chlebem.

Czyścił szkliwo skórką od chleba między kolejnymi zdaniami.
- Nie wiem, jakie są jego zamiary. Ostatnio spotykają mnie dziwne rzeczy, a ta okolica zdaje się być przez Niego nieco zapomniana. Tylko to tłumaczy, że na raz zjawiła się tu tak szeroka reprezentacja Sług Bożych. Nie martw się, że znaleźliśmy się w jednym więzieniu. Uciekliśmy i nie pytam, jak się tam znalazłaś.

Spadające z nieba krople były duże i nie zwiastowały długotrwałego opadu. Bogumysł rzucił okiem na spalone truchło. Pozostały popiół przygasał w styku z wilgocią.
Możesz, jeśliś ciekaw. Moja droga wiedzie do pewnej okolicznej wsi, ale jeśli podążę nią sama, najpewniej znowuż skończę w lochu – beztrosko, nieprzystająco do całej powagi sytuacji. – Świat nam się ostatnio mocno skomplikował – Nawia westchnęła przeciągle.
I choć wojny toczą się na wielu frontach, jeden z nich się zazębia. Pomóżcie mi pokonać potwora ze wsi Sierpc – ostro, z determinacją. – Wydał mnie Welesowi, gdy próbowałam powstrzymać jego działalność. W zamian ofiaruje się pomóc w walce z jednym z waszych przeciwników, choćby miałby nim być nawet ów wspomniany przeklętnik.
- Niewiasta, byt nieodgadniony - skonkludował inkwizytor i uśmiechnął się opiekuńczo.

Po chwili ciszy wstał i nabrał w dłoń wilgotny pył z martwego stworzenia. Wnosząc prośby o zdrowie i pomyślność z pełnym przekonaniem wtarł go sobie w twarz. Nawet nie mrugnął, gdy zwrócił się do Nadii.
- Wstań i przyjmij Boże błogosławieństwo, dziewczyno.
Nawia otworzyła szeroko oczy, niedowierzając co też inkwizytor wyczynia. Zrobiła krok w tył, odsuwając się od jego umazanych tłustym brudem rąk.
A cóż to za gusła? – zaprotestowała z obrzydzeniem. – Fuuuuj, nie będę się nacierać zmokniętą w deszczu, śmierdzącą padliną. Zabierz Waść ode mnie te uświnione łapy.
Wykrzywiona w zniesmaczeniu, dla pewności jeszcze mocniej zwiększyła dystans.
Śmiem stwierdzić, że Jedyny musi cechować się sporym poczuciem humoru, skoro każe swoim kapłanom nacierać się brudem. Przy jego potędze, błogosławieństwo mogłoby spokojnie pominąć rytualizm, zwłaszcza *tak* niegustowny – dodała punkt do hipotezy, że chrześcijański Bóg to jednak szyderczy Fae.
Bogumysł cicho się roześmiał.
- Co by to było, gdybyś dziewczyno zobaczyła kiedyś Środę Popielcową! Cieszy mnie jednak twoja reakcja. Ciężko wydatniej przyznać się do pogaństwa.
Zrobił krok ku Nawii, serdecznie rozkładając ręce.
- Dociekanie prawdy to ciekawe zajęcie, zwłaszcza w materii skomplikowania świata. Dlatego nie pytam o nią na szlaku, który trudny jest i niebezpieczny. Po wizycie z Płocku udam się do Sierpca. Niezależnie od tej deklaracji ponawiam: przyjmij Boże błogosławieństwo. Ja wierzę i działa, więc nie mam prawa wątpić, by w twoim przypadku było inaczej. Nie będzie cię dotyczył głód czy choroba - dodał.
Nie oddaje czci Perunowi, Marzannie, ani świętym drzewom – Nawia podrapała się po głowie z namysłem czy kapłan użył określenia w znaczeniu “niechrześcijanin”, czy “wyznawca Starych Bogów” – I zdarzało mi się oglądać pokutników znaczonych popiołem we Wstępne Środy – kontynuowała. – Nie stanowili odrazy dla mych oczu. Nie w sposób, jaki czyniły to procesyje odzianych w włosiennice flagelantów, których ciała tryskały krwią i fragmentami skóry.

Dziewczyna przestała się wycofywać. A niechaj mu będzie. W obecnym stanie nie powinno się przecież nic złego wydarzyć. Żadnego Echa, żadnego Wypędzenia.
Na rytuał bliższy drugiemu nie dam się jednak namówić, choćbym miała pozostać syta do końca świata – czekała na lepki dotyk zimnego błota na twarzy.
Wedle rozumu, za wyrządzone krzywdy należałoby zadośćuczynić poszkodowanemu… gdy się ich żałuje. Uszkadzanie swego ciała, pokazywanie wokół jaki to marny i niegodny jestem, czemu i komu miałoby się przysłu… khee – dociekanie prawdy pozostawało silną skłonnością, której nawet szlak nie był w stanie do końca zdusić. Gorzki popiół wciskany między zaciśnięte w wąską kreskę usta miał tę moc.
Bogumysł był zadowolony.
- W porządku. Co mówiłaś o tych pieczęciach na twym ciele? W ciemności zdało się, że nosisz tatuaże jako i chąśnicy.
Nawia zajrzała w głąb siebie, bacząc cóż się zmieniło. Mrowienie. Strumień ciepła płynący wzdłuż arterii. Lekkość w sercu.
Azali mogę już przemyć oblicze? – nie czekając na odpowiedź, zebrała w dłonie wodę z powierzchni kałuży i oblała nią twarz. Ponowiła kilka razy, by pod koniec przetrzeć rękawem. Pozostawiła rozmazany, cienisty pas na wysokości czoła. Zdawała się zawczasu nie dostrzec, że materiał jej ubioru znalazł się w stadium równie znaczącego ubłocenia.
Taaak… – zbierając myśli, przeszyło ją wspomnienie. Uwiązana do ławy szarpała się z bólu, gdy wypalano runy na jej przedramionach. Z worem na głowie, związanym sznurem ciasno na szyi, nie widziała kto. Ledwie łapała oddech, pełen swądu palonego mięsa.
By je zdjąć, należy mieć na względzie kolejność – przejechała palcem wzdłuż pierwszego z symboli. – Pieczęć wywodzi się z kabały, jest wzmocniona arabską magią – starała się mówić w sposób w miarę prosty i zrozumiały. – Jej zadaniem jest blokować wędrówkę pomiędzy światami. Uwięzić ofiarę w Olam HaAsia – Świecie Działania, wedle terminu judaistów. Na jednej z jego niższych Sfirot, warstwie. Jak widzisz nie stawiają oni wysoko w hierarchii miejsca, w którym się obecnie znajdujemy.

- Co się stanie, gdy się ich pozbędziesz? - dopytał Bogumysł, niezupełnie świadom, co właśnie usłyszał.
Będę znów pełna – Nawia nie wiedziała jak wyrazić przeciwieństwo obecnego stanu rozerwania. – Nie obawiaj się. Nie zagrozi ci z mojej strony żadna umyślna szkoda, tobie ani twoim zakonnym pobratymcom, jeżeli otrzymam w tym względzie wzajemność. W czasie przymierza użyje całej swej wiedzy i umiejętności, by pokonać waszego wroga, jeśli wcześniej pomożecie mi w podobny sposób uporać się z moim.
Dziewczyna stała wyprostowana, wpatrzona w dal, jej oczy odbijały ostatnie promienie słońca, a wypowiadane słowa przybrały uroczysty ton.
Nie zwodzę w jego sprawie - nie jest on człowiekiem, wykorzystuje mieszkańców wsi Sierpc, a oni czczą go na podobieństwo boga. Za złamanie słowa, niechaj nie będę w stanie kroczyć więcej wśród ludzi, a ciebie Bogumyśle, za to samo, niechaj spotka kara przewidziana w Piśmie dla wiarołomców.
Odetchnęła, uśmiechnęła się lekko.
To jak? Pomoc w pozbyciu się pieczęci uznaję za zgodę – mrużąc wesoło powieki, wyciągnęła przed siebie ręce.
Inkwizytor przełknął ślinę. Mówił sprawdzając, czy konie są odpowiednio spętane i uwiązane.
- To może trochę zająć. Spróbujmy, póki widno. Uklęknijmy.
Nawia postąpiła wedle wskazania. Poprawiła tkaninę tuniki, która w trakcie niesfornie przesunęła się za kolano. Wygładziła ją jeszcze nonszalancko, aby nie urągać powadze chwili.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 18-02-2022 o 21:45.
Avitto jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172