Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-10-2017, 07:50   #51
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Takiego obrotu sprawy James się nie spodziewał - Butch ty klocku jeden! Naprawdę masz nadzieje, że potwór cię oszczędzi?! Pewnie swoich kolegów też sprzedałeś?! JESTEŚ ŚMIECIEM WSPÓPRACUJĄCYM Z WROGIEM A DO TEGO SŁABEŁUSZEM ELLIOT CI NA KOPIE! - Krzyknął i w złości cisną trzymaną do tej pory dynie w komodę, za którą chowała się dziewczynka. Nie myślał o tym, co robi był po prostu zły!

Co będzie, jeżeli komoda albo dywan zajmą się ogniem zaprószonym od świeczki? Czy narazi to życie zamrożonych dorosłych na dole? Może odstraszy kruka na dachu? Jimmi nie zastanawiał się na tym chwycił Emilii za rękę i czym prędzej wybiegł z domu Molly najlepiej od kuchni żeby zmylić kruka, dziada lub cokolwiek innego co wylądowało na dachu i zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami dotrzeć do warsztatu Mouserów.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 30-10-2017 o 13:39. Powód: Uszczegółowienie deklaracji pod koniec posta.
Brilchan jest offline  
Stary 31-10-2017, 12:02   #52
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Młoda Mouser chwilę wpatrywała się w starca z zaskoczeniem, by w końcu potrząsnąć głową w przeczącym geście.
- Toby został porwany! Przez dziada z worem! - wyrzuciła z siebie Elliot wpatrując się niego. - Co tu się dzieje!? O co chodzi z tym szaleństwem na zewnątrz!? - gorączkowała się.
- Toby porwany? Nie, nie, nie... mój wnuczek... - Staruszek mówił jakby do siebie, chodząc w kółko. Dziewczynki zauważyły, że utyka wyraźnie na jedną nogę i jest informacją strasznie przejęty. - Pod moim łóżkiem siedziało jakieś monstrum, ale chyba je przegoniłem... cieniste, pełzające - powiedział i usiadł na trzeszczącym krześle przy biurku. - Muszę to sobie wszystko poukładać... źle się dzieje, źle... - Przejechał dłonią po siwej brodzie. Wyglądało, jakby mocno się nad czymś zastanawiał, zupełnie ignorując obie dziewczynki.

Mouser odruchowo spojrzała pod łóżko, ale zaraz spojrzeniem wróciła na pana Gardnera.
- Wszyscy dorośli są jak posągi, nie ma z nimi żadnego kontaktu! - Elliot wyrwała się z kolejną informacją. - A dziad z worem chodzi już po miasteczku i łapie w niego dzieciaki! Pomaga mu w tym kruk wielkości źrebaka! Musimy znaleźć sposób, żeby z tym walczyć! - dodała na koniec w wielce bojowym nastawieniu.

April podeszła powoli do dziadka Toby’ego.
- Wcześniej tego dnia powiedział pan, że powinniśmy uważać - powiedziała w końcu, stając przy biurku i rozglądając się po pokoju. - Mówił pan, że Halloween to prawdziwa noc duchów i straszydeł. Wiedział pan o tym, co tu się dzieje?
Winter spojrzała na Elliot, potem przeniosła wzrok z powrotem na dziadka.
- Toby, zanim… Zanim to coś go porwało, kazał nam pana odnaleźć. Jest pan w stanie nam pomóc? Musimy go uratować i… I chyba całe miasteczko? - Zadając pytanie, April wróciła wzrokiem na Elliot.
- Toby... Toby to mój ukochany wnuczek… - Starszy mężczyzna wydukał z siebie słowa pełne bólu. - Obiecywał, że go nie skrzywdzi. Obiecywał! - Warknął, zaciskając dłoń naznaczoną plamami wątrobowymi w pięść. - To Barker... ten filantrop ze wzgórza... on za wszystkim stoi. Miałem mu pomóc wprowadzić jego plan w życie, w zamian obiecał nie skrzywdzić Toby'ego i pozwolić mi jeszcze raz spotkać się z moją ukochaną Eleanor. - Mężczyzna wyglądał, jakby zeszło z niego powietrze. Zwieszone ręce ciążyły mu między nogami a oczy wpatrywały się w jakiś niewidzialny punkt. Dziewczynki w mig załapały, że chodzi o nieżyjącą babcię przyjaciela. - Nie ma Toby'ego... nie będzie też zapewne Eleanor. Oszukał mnie! Oszukał! Musicie pomóc mojemu wnuczkowi... ja jestem już stary, ledwo chodzę, ale wy... wy dacie radę. Na pewno! - Popatrzył po Elliot i April błagalnym wzrokiem. - Toby zawsze mówi o was takim ciepłym głosem, pełnym uczucia. Musicie mu pomóc. Siła przyjaźni na pewno przeciwstawi się złym mocom! - Siwowłosy pan wykrzyczał ostatnie zdanie z pełnym przekonaniem.

Elliot zrobiła wielkie oczy słysząc słowa starego człowieka. Odsunęła się od niego o krok spoglądając na niego z odrazą.
- Jak... Jak pan mógł?! - wycedziła przez zęby Mouser. Dziewczyna zaraz przyjęła bojową postawę. - Co to był za plan? Jak on to sprowadził na miasteczko? Jak można to odkręcić?! - zasypała starca potokiem pytań. - Kim jest Eleanor? - dorzuciła kolejne.
- A czy ty nie zrobiłabyś wszystkiego, żeby jeszcze choć raz zobaczyć i porozmawiać z osobą, którą kochałaś przez sześćdziesiąt lat swojego życia? - Dziadek uniósł się, nie tylko głosem, ale i z krzesła. Zbyt energiczny ruch sprawił, że syknął, łapiąc się za nogę i znów usadowił się w siedzisku. - Brakuje mi mojej żony, chciałem jej raz jeszcze powiedzieć to, co powinienem był mówić codziennie, za jej życia. Barker obiecał zostawić Toby'ego… - Mężczyzna wyraźnie się wzruszył, po chwili odetchnął ciężko i kontynuował. - On ma jakąś maszynę... maszynę, która sprowadza najgorsze koszmary. Nie wiem, po co mu to potrzebne, ale Hollow Creek się zmieniło i nie sądzę, by tylko na tę jedną noc. Musicie coś z tym zrobić, dzieciaki. Sam, gdybym miał sprawność z Wietnamu, pogruchotał bym temu oszustowi kości... ale nie mam takiej sprawności. Nie jestem w stanie mu się przeciwstawić… - Pokręcił głową, spuszczając wzrok.

Elliot gniewnie zmrużyła oczy.
- Poświęciła pan wszystkich w miasteczku. Nic nie jest tego warte - warknęła i podeszła bliżej. - Gdzie ma tą maszynę? Dlaczego dorośli są unieruchomieni tylko pan nie? - wypytywała go dalej.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 31-10-2017, 14:32   #53
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
- Nic nie wiesz o życiu, młoda damo… - mruknął starszy mężczyzna, celując w nią chudym, pomarszczonym palcem wskazującym prawej dłoni. - Dorośli są unieruchomieni, bo tak chciał Barker... a że ja mu pomagam, wciąż mogę działać. Niestety, coś spod łóżka chciało mnie dopaść, więc chyba ten oszust nie traktował naszej współpracy poważnie. Maszyna powinna być w jego posiadłości, ale nic więcej nie wiem…

Elliot na szybko połączyła kropki. Wielki dom na obrzeżach miasteczka, pies Butter i służąca, która pewnie jest całkiem oddana swemu szefowi. Trochę ciężka sprawa, ale przecież uwielbiała nowe wyzwania. Zwłaszcza, gdy chodziło o przyjaciela.
Elliot z irytacji kopnęła w najbliżej stojący mebel by wyładować się.
- Jak możemy z tym walczyć? Z tymi stworami, które wypełzły na miasteczko? - fuknęła. - Czy broń palna pomoże? Czy da się pokonać teraz dziada z worem? Uwolnilibyśmy Tobiego... Ale musi pan jakoś nam pomóc! - warknęła zła.

- Czemu Barker porywa tylko dzieci? Po co unieruchomił dorosłych, skoro ich też mógłby porwać? Dorośli też mają lęki… - odezwała się April. - Musimy dostać się do jego posiadłości, Elliot. Jestem pewna, że tylko tam dostaniemy wszystkie odpowiedzi.
April znów spojrzała na dziadka Toby’ego.
- Pomoże nam pan, prawda? Tylko tak będziemy w stanie uratować Toby’ego i innych. Niech pan to zrobi dla swojego wnuczka i dla pani Eleanor… Potrzebujemy jakoś odwrócić od siebie uwagę Barkera, żeby móc dostać się do jego posiadłości, a pan jest jego współpracownikiem. Na pewno jest jakiś sposób!

- Nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania, dzieciaki. Nie mówił mi wszystkiego - odrzekł dziadek Toby'ego. - Broń palna powinna pomóc na te straszydła... tak mi się wydaje… - Zawiesił się na chwilę, gdy April poprosiła go o pomoc. - Dobrze, ale zaprowadzę was tylko na tyły jego posiadłości, tam jest drugie wejście, powinno być otwarte. Z moją chorą nogą nie będę miał szans, jeśli coś zacznie się dziać. Mam nadzieję, że uratujecie Toby'ego i powiecie mu, że jest mi bardzo przykro. - Mężczyzna opuścił wzrok.

- No to teraz chodźmy do warsztatu mojego taty. Tam znajdziemy broń i poczekamy na resztę - po tych słowach Mouser klepnęła April w ramię i to całkiem mocno. Jednak zadowolony uśmiech na twarzy jej wskazywał, że jest ona zadowolona, że koleżanka przekonała starca do pomocy.
- Bierzmy też stąd wszystko co się przyda. Ktoś mówił o soli. Może też macie święconą wodę? Albo srebrną zastawę, z której da się wziąć noże? - zapytała Elliot i ruszyła do wyjścia z pokoju.

April uśmiechnęła się do Elliot. Może nie udało im się jeszcze rozwiązać całej tej sytuacji, ani nawet pokonać potworów, ale były na dobrej drodze.
- Broń palna... - mruknęła Winters, kiedy w trójkę schodzili na parter domu, kierując się do kuchni. - Myślę, że mój tato mógłby nam pomóc. To znaczy wiem, że pewnie jest teraz unieruchomiony jak pozostali dorośli, ale... Wydaje mi się, że trzyma w domu rewolwer. No i na posterunku jest pełno broni. Możemy spróbować się tam udać po warsztacie waszego taty - zasugerowała April. - Chyba że nie będzie czasu. Zresztą, zobaczymy...
 
Pan Elf jest offline  
Stary 31-10-2017, 20:59   #54
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację

denerwowany Jim cisnął dyniowym lampionem, z którego wypadła świeczka i w mig zajęła ogniem długie włosie dywanu rozciągającego się na większości podłogi. Dwóch pomagierów Butcha od razu skoczyło, żeby ugasić niewielki ogień, skacząc po nim, a Jimmy'emu i Emily nie trzeba było dwa razy powtarzać, że teraz jest najlepszy moment na ucieczkę. Zostawili krzyczącego coś za nimi Butcha i płaczącą Molly, zbiegli jak wystrzeleni z procy na dół i wypadli przez drzwi na mrok i chłód ponurej, halloween'owej nocy.

Wsiedli na rowery i odjechali, odwracając się za siebie po kilku metrach. W mdłym świetle sączącym się z pokoju Molly dostrzegli jedynie rozmyty, spory kształt wskakujący zręcznie przez okno w dachu. Daliby głowę, że to był dziad z worem, który pochwycił Toby'ego. Oni na szczęście byli już bezpieczni. Przynajmniej na razie. Narzucając szybsze tempo, ruszyli do warsztatu ojca Emily, by podzielić się najnowszymi rewelacjami z pozostałymi.


- Sól i zastawa powinny być w kuchni, święconej wody nie mamy, ten dom to nie kościół, młoda damo - powiedział dziadek Toby'ego i chwytając za laskę opartą o fotel w rogu pokoju, ruszył z wolna za dziewczynkami, które rwały się już do działania.

Zbiegły na dół, nie czekając na starszego pana i zaczęły przetrzepywać kuchnię w poszukiwaniu rzeczonej soli i noży. Zastawa znalazła się od razu, sól wyciągnął z górnej szafki kredensu dziadek, bo żadna z dziewczynek tam nie dosięgała. Zapakowały potrzebne rzeczy do torby i ruszyły w drogę do warsztatu ojca bliźniaczek

Na zewnątrz było jeszcze gorzej, niż wcześniej. Wiał zimny, przejmujący wiatr i zdawało się, że świece w dyniowych lampionach nie rzucają już tak wiele światła, jak ostatnio. Było mrocznie i niepokojąco. Dziewczynki musiały co jakiś czas zwalniać, bądź zupełnie przystanąć, by dziadek Toby'ego mógł się z nimi zrównać, choć po chwili takiego marszu i tak gubił rytm. Jego noga zdawała się być dużo bardziej kontuzjowana, niż Elliot i April się wydawało.

W końcu jednak, nie niepokojeni przez żadne straszydła, dotarli do warsztatu pana Mousera. Przydomowy biznes szedł świetnie, czego świadectwem była masa samochodów zaparkowanych na specjalnie wyznaczonym do tego placu przed głównym budynkiem warsztatu. Nie było się czemu dziwić, gdyż ojciec Elliot był najlepszym mechanikiem w miasteczku, w dodatku potrafił zadbać o swojego klienta, dlatego wszyscy do niego wracali. Gdy dziewczynki pojawiły się w zaciemnionym garażu, ujrzały pana Mousera stojącego nieruchomo przy wyważarce do kół, z nałożoną już na maszynę oponą, którą miał się zająć. Wygladał niczym figura woskowa, zajęta pracą.
- Ja tutaj zostanę... - powiedział zasapany dziadek Toby'ego, przysiadając na krześle pod ścianą. - Odpocznę trochę...

Nieopodal ujrzeli drugiego z mężczyzn - pulchnego Steve'a, który był jednym z pracowników ojca El i dziewczynka doskonale go znała. On natomiast pochylony był nad otwartą maską jednego z wozów i również zastygł w tej pozie. Po krótkiej chwili El i April wbiegły tylnym wyjściem z warsztatu do domu bliźniaczek, mijając w korytarzu mamę dziewczynek niosącą gdzieś stertę papierów, po czym wbiegły na piętro. Elliot od razu skierowała się do pokoju, w którym wiedziała, że ojciec trzymał broń. Dużo broni. Część była wielka i nieporęczna, ale Hanka Solo znalazła w końcu coś odpowiedniego dla siebie.


Ultra lekki Taurus, jak mówiła zawarta w pudełku ulotka, idealny dla kobiet. Prawie kobietą już była, więc wszystko się zgadzało. April dostała niewielkiego Rugera z magazynkiem, który El załadowała, jakby robiła to od zawsze. Zeszły uzbrojone na dół i choć wiedziały, że nie powinny zabierać ze sobą broni, to sytuacja była wyjątkowa i bez niej z pewnością byłoby im ciężko uratować Toby'ego i inne dzieciaki.

Gdy wróciły do garażu, dziadek Toby'ego pochrapywał, niczym stara lokomotywa, więc dziewczynki obudziły go, a ten w pierwszym odruchu zaczął wymachiwać im laską przed nosami.
- Prze... przepraszam... chyba mi się oko przymknęło na sekundę - odparł, odchrząkując, wyraźnie zmieszany.
Całą trójką czekali więc na Emily, Jima i Butcha oraz jego minionów. Gdy po dziesięciu minutach na miejscu pojawiła się jedynie zdyszana dwójka przyjaciół, April i El wiedziały, że coś poszło nie tak.



Jimmy i Emily od razu wyjaśnili pozostałym, co wydarzyło się w domu Molly, skąd ledwo udało im się uciec. Butch nigdy nie był po ich stronie, teraz nie mieli już wątpliwości. Nie zastanawiając się długo, ruszyli z dziadkiem Toby'ego w stronę znajdującego się na obrzeżach Hollow Creek domostwa filantropa Wesa Barkera. Nie było czasu do stracenia, gdyż Butch i pozostali na pewno chcieli ich schwytać, zwłaszcza, że wiedzieli, iż udają się do warsztatu Mousera. Mimo wszystko April chciała sprawdzić, co z tatą, dlatego zboczyli nieco z trasy a dziewczynce kamień spadł z serca, gdy zobaczyła ojca siedzącego przy biurku nad jakimiś dokumentami. Oczywiście wyglądał jak kolejna figura woskowa spotkana tego wieczoru.

Podróż dłużyła się ze względu na ledwo co człapiącego dziadka Toby'ego, jednak w końcu dotarli na miejsce, zachodząc rezydencję od tyłu, gdzie prześlizgnęli się przez otwartą furtę i skryli za krzakami. Dom z tej perspektywy wyglądał posępnie i złowróżbnie. Sprawiał, że żołądki dzieciaków stały się dziwnie ciężkie a w ustach im zaschło. W mig przypomnieli sobie wszystkie horrory dziejące się w starych, wiktoriańskich domach i aż nie chcieli myśleć, co mogą zastać w środku.


Do drzwi na tyłach domu wiodła zarośnięta trawą wąska, szutrowa ścieżka. Przyjaciele zostawili dziadka przed bramą i pochyleni ruszyli w stronę wejścia, co jakiś czas kryjąc się w krzakach, gdy zawodzący wiatr niósł ze sobą dziwny dźwięk, jakby gdzieś nieopodal czyhała umęczona zjawa pragnąca pochwycić dzieciaki. Gdy zdawało im się, że wszystko pójdzie gładko, ich oczom ukazał się leżący przed drzwiami Butter, amstaff Barkera. Pies pochrapywał, zatem musiał solidnie spać. Metr od niego znajdowały się niewielka, żółta piłka i podniszczona, szmaciana ośmiornica - najpewniej zabawki, którymi lubił się bawić. Oprócz tego, w świetle lamp przy wejściu, dzieciaki dojrzały, że jakieś trzy metry od śpiącego psa, jedno z niewielkich okienek prowadzących do ciemnej piwnicy jest uchylone do wewnątrz. Z tej odległości jednak -i przy dość marnym mimo wszystko świetle - nie byli w stanie stwierdzić, czy daliby radę wszyscy się tam wślizgnąć.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 05-11-2017, 16:51   #55
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Zapakowała torebkę soli do plecaka mrużąc gniewnie oczy do staruszka, dając mu do zrozumienia, że sama by sobie poradziła ze zdjęciem tego z wysokiej półki. Z zastawy stołowej wzięła wyłącznie widelce i noże. Je również schowała do jednej z kieszeni swojego plecaka. Smutnym spojrzeniem obdarzyła talerz z babeczkami, który stał na kredensie. Niewiarygodnym dla El było to, jak niewiele dzieliło ich od tamtej radosnej chwili gdy wychodzili, by udać się na farmę po dynie, do tego szaleństwa, które mieli teraz wszędzie wkoło.

Mouser nie skomentowała uwagi pana Gardnera na temat posiadania przez nich święconej wody. Sama była pewna, że w jej domu rodzinnym była przynajmniej jedna taka buteleczka, którą zapakowała im babcia z Teksasu. Ona zawsze przy okazji wizyty w tamtych stronach dawała im różne prezenty na powrót. Zabranie najpotrzebniejszych rzeczy nie zajęło im wiele czasu i już wkrótce znaleźli się przy drzwiach, by wyjść z domu Gardnerów.

Na zewnątrz zrobiło się dużo bardziej przerażająco niż to Elliot pamiętała. Możliwe, że gdy pędziła na rowerze do domu Tobyego była tak tym zaaferowana, że nie docierała do niej ponura atmosfera jaka opadła na miasteczko. Teraz, serce podchodziło dziewczynie do gardła i ten krótki kawałek drogi jaki mieli do pokonania z jednej posesji na sąsiednią, jeszcze nigdy w życiu nie trwała tak długo.

El poprowadziła April i staruszka do tylnego wejścia do warsztatu, którym to często panna Mouser skracała sobie idąc na spotkanie z mieszkającym po sąsiedzku przyjacielem. Blondynka sprawnie poprowadziła między labiryntem półek z narzędziami, które stały na zapleczu przez które musieli przejść. Elliot zatrzymała się dopiero gdy zobaczyła ojca. Zacisnęła mocno zęby, podeszła do niego i uściskała go, by już po chwili, bez słowa pójść dalej.

Warsztat przylegał jedną ze ścian do domu państwa Mouser, więc bezpośrednio z jednego budynku można było przejść do drugiego. W korytarzu minęli mamę Elliot, która najpewniej niosła jakieś testy z ostatnich sprawdzianów albo też zwyczajnie pomagała mężowi z dokumentacją jego firmy. El nie omieszkała również ją przytulić po drodze.
Do pokonania zostały już tylko schody i zaraz dziewczynki znalazły się w gabinecie rodziców. Był to spory pokój, z którego wchodziło się do mniejszego pomieszczenia. Elliot wpierw zatrzymała się przy biurku zawalonym papierami i segregatorami, wyciągnęła z szuflady klucz i nim otworzyła dodatkowe pomieszczenie.

Było ono prawdopodobnie lepiej wyposażone niż zbrojownia posterunku policji Hallow Creek, ale mimo to pan Mouser lubił marudzić, że tęskni mu się do kolekcji broni jaką zostawił w rodzinnym domu.
W tej domowej zbrojowni najwięcej było pistoletów, ale też znaleźć tu można było karabiny myśliwskie i strzelby. Elliot miała okazję strzelać z każdej tej sztuki i znała doskonale opowieści pozyskania jaka towarzyszyła każdemu egzemplarzowi. Dlatego wiedziała, że większość broni jest dla niej za silna, przez co nie byłaby w stanie bezpiecznie z niej korzystać. Najpewniej prędzej by sobie krzywdę zrobiła niż jakikolwiek pożytek z tego był.

Wyciągnęła więc te pistolety, które miały najsłabszy odrzut. Jeden załadowała nabojami i schowała do kabury, uprzednio pozbywając się z niej zabawkowego pistoletu. Do plecaka wrzuciła opakowanie zapasowych naboi do Taurusa. Drugi pistolet, Ruger, dostała April, bo Mouser z góry założyła, że skoro jej ojciec, policjant, ma na co dzień do czynienia z bronią, to jego córka też wie jak jej używać. Proste założenie poczynione przez wychowaną w Teksasie dziewczynę.

Na odchodne Elliot wszystko pozamykała i schowała klucz tam skąd go wyciągnęła. Musiały już tylko zabrać starca i wrócić do warsztatu, by poczekać na powrót pozostałych.

Tam Elliot zdecydowała się zabrać ze sobą łom leżący w kącie. Wujek Stan w końcu powiadał, że nie ma takich drzwi, których nie da się otworzyć łomem. Choć był zakałą rodziny i czasem siedział w więzieniu to jednak w obecnych okolicznościach nawet jego porada wydawała się być przydatna.


Olbrzymim zaskoczeniem było gdy w progu ujrzeli zdyszanego Jima i Em. Elliot od razu doskoczyła do nich pytając co się stało z pozostałymi. To co opowiedział Jim sprawiło, że po plecach Hanki Solo przeszedł zimny dreszcz. Dziewczyna aż otworzyła usta z wrażenia. Zdała sobie sprawę, że zostawiła swoją siostrę na pastwę losu. Elliot zrobiła się blada jak ściana. Zaklęła szpetnie.

- Przepraszam Em... Przepraszam Jim... Że was zostawiłam.. - jęknęła na koniec długiej i kwiecistej wiązanki, i od razu objęła siostrę z całych sił. - Jak tylko go spotkam to strzelę go w łeb łomem - zarzekała się.

Nastała chwila na złapanie oddechu przez Em i Jimma, w trakcie której Elliot i April opowiedziały co sprawiło, że koszmary wyszły na ulice miasteczka. Elliot nawet podkreśliła wskazując palcem na osobę, która w tym wszystkim pomogła.
Na koniec Mouser podeszła do małej lodówki stojącej w kącie warsztatu. W niej znajdowało się sporo puszek z piwem i napojami, jak również przekąski.

- Jak mamy iść do paszczy potwora to przynajmniej wezmę kiełbasy. Każdy pies uwielbia ją. Paskud Barkera może da się przekupić nią - wyjaśniła Elliot, pakując do plecaka dwie małe zamknięte torebki z suszoną wołowiną.


- O... I to też się przyda... - uśmiechnęła się szatańsko, gdy wypatrzyła malutką buteleczkę Tabasco. Była ledwo ruszona, bo i niezwykle ostra była jej zawartość. -Dobra, Jim, weź latarkę i scyzoryk - stwierdziła wskazując palcem gdzie leżą wspomniane przez nią przedmioty.


Do domu Barkera Mouser nie miała zwyczaju się zbliżać. Szczerze mówiąc, to teorie jakie snuł o tym miejscu Toby skutecznie sprawiały, że trasy Elliot omijały to miejsce, nawet gdy dziewczynie gdzieś się śpieszyło, a najkrótsza trasa wiodła przy tej posesji. Tym razem jednak nie było innego wyjścia jak zakraść się do wnętrza tego nawiedzonego budynku. I choć teraz wszystko w koło również było już nawiedzone, to te domostwo nadal wyróżniało się posępnym wyglądem na tle reszty.

Szybko okazało się, że mają dwie drogi do przebycia. Jednej strzegł cerber, a co do drugiej to ciężko było ocenić czy się zmieszczą. Elliot oczywiście miała swój pomysł jak zaradzić pierwszy problem.
- Mogę skarmić psa Jerky usmarowanymi Tabasco - zaproponowała szeptem, opierając sobie łom o bark. - Zje je, wystarczy, że liźnie i nie będzie w stanie myśleć o niczym innym jak znalezieniu wody. Wtedy otworzymy drzwi i on ucieknie do ogrodu. Dom będzie dla nas
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-11-2017, 23:37   #56
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
- Dzięki - powiedziała posępnie April, kiedy Elliot wręczyła jej pistolet do ręki.
Dziewczynka obejrzała przedmiot dokładnie. Nie podobało jej się wcale, że musiały korzystać z takich środków. Broń palna to nie zabawki i dobrze o tym wiedziała, ojciec już wiele razy o tym mówił. Tym można było wyrządzić prawdziwą krzywdę, a nawet zabić...
Nie powiedziała jednak nic więcej. Przyjęła pistolet. Nie zamierzała z niego korzystać, chyba że nie miałaby innego wyjścia. W końcu była tylko kilkunastoletnią dziewczynką, nie dorosłym zabijaką.

Ucieszyła się widząc, że jej ojciec był cały. Co prawda był tak samo zamrożony, jak wszyscy inni dorośli, jednak w pewnym sensie czuła, że był bezpieczny. Na pewno bardziej bezpieczny niż ona i jej koledzy.
- Wyciągniemy was z tego, tato - powiedziała, kładąc dłoń na jego nieruchomej dłoni. Złożyła jeszcze pocałunek na jego policzku, po czym oznajmiła, że mogą już opuszczać posterunek.

- Dobra, rób jak uważasz - wyszeptała April, kiedy wpatrywali się w psa Barkera. - Jak się przedrzemy już do środka musimy pozostać niewykryci. Zapewne pani Prudence tam się kręci. Jak już wejdziemy, to spróbuję przekraść się dalej i sprawdzić jak się miewa sytuacja. W najgorszym wypadku odwrócę jej uwagę, a wy przekradniecie się do tej maszyny.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 07-11-2017, 09:21   #57
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
immy nie był przekonany co do pomysłu Elliot z kiełbaskami, jednak dziewczynka wyjaśniła mu, że psy dają się nabrać na takie zagrywki, a i Butter nie wyglądał na zbyt inteligentnego, co mogło im nieco ułatwić zadanie. Przygotowawszy wszystko, wyszli z krzaków i ruszyli najciszej, jak mogli w stronę drzwi pilnowanych przez śpiącego amstaffa. Elliot udało się go wyminąć, Jimmy'emu i April również. Niestety, gdy Emily przechodziła obok, pies otworzył nagle oczy, zerkając na nią najpierw z zaskoczeniem, a potem z agresją, gdy poderwał się na cztery łapy i przyjął pozycję bojową, warcząc.

Do akcji wkroczyła przygotowana El, wyciągając z niewielkiej torebki dwa kawałki suszonej wołowiny wymazanej tabasco.
- Dobry Butter, grzeczny! - Zaczęła machać mięskiem przed sobą.
Pies od razu zwrócił na nią uwagę i oblizał się, siadając na tylnych łapach i czekając na smakołyk, jak zahipnotyzowany. Zdawał się już zupełnie nie zauważać przestraszonych dzieciaków, skupiając wzrok tylko na jedzeniu. El tylko na to czekała. Leniwym ruchem rzuciła Butterowi wołowinę, a ten klapnął wielkimi szczękami, niemal od razu połykając dwa kawałki.
Chwilę potem zaskomlał, odchrząknął, zrobił kółko wokół własnej osi, trąc energicznie przednią łapą o kufę, jakby chciał w ten sposób pozbyć się ostrej przyprawy z pyska. Było już jednak za późno. Dysząc ciężko i piszcząc, z wywalonym jęzorem czmychnął szybko za dom i przyjaciele tyle go widzieli. Pomysł Elliot po raz kolejny przyniósł oczekiwane rezultaty.

Nie ociągając się, szybkim krokiem znaleźli się przy drzwiach, które okazały się być otwarte, co tym bardziej ich ucieszyło. Zniknęli w środku a ich oczom ukazał się długi, ponury korytarz oświetlony kilkoma lampami.


Wiszące na obu ścianach portrety jakichś ludzi zdawały się wodzić za nimi oczami, gdy ostrożnie, z niepokojem ruszyli w stronę znajdujących się na końcu dwuskrzydłowych drzwi. Co rusz słyszeli dziwne skrzypienie pod sufitem, jakby po piętrze ktoś właśnie przechadzał się z wolna. Atmosfera tego domu była ciężka i przytłaczająca. Dotarli do sąsiednich drzwi i znaleźli się w skąpanej w półmroku kuchni. Przechodząc stamtąd dalej, wyszli do dużego, przestronnego holu, z którego wiodły schody na piętro.

Zastanawiali się, co dalej, gdy nagle drzwi wejściowe otworzyły się gwałtownie i do środka wtoczył się z wolna wielki, zakapturzony mężczyzna z pękatym worem na plecach. Dzieciaki szybko przykucnęły w mroku, kryjąc się za jednym z mebli. "Krampus", jak nazwał go Jimmy na szczęście ich nie dostrzegł, ruszając po schodach na piętro. Wyglądało na to, że miał ze sobą kolejną "dostawę" dzieciaków dla Barkera. Deski skrzypiały głośno przy każdym kolejnym kroku wielkiego mężczyzny. Przyjaciele poczekali, aż tamten na dobre zniknie na górze i wyszli ostrożnie zza kredensu, rozglądając się po holu. Po obu stronach od wejścia odchodziły dość szerokie korytarze i to właśnie w tym bliżej schodów Elliot i April jako pierwsze dostrzegły coś posępnego. Coś, co zmroziło im krew w żyłach i sprawiło, że przeszył je dreszcz strachu.


To coś, co pojawiło się na korytarzu, z wyglądu przypominało panią Prudence, ale z pewnością już nią nie było. Wygięty groteskowo na bok stwór, z lekko uniesionymi rękoma ruszył w stronę dzieciaków, wydając z siebie paskudne, charczące pomruki. Emily pisnęła krótko i natychmiast zasłoniła sobie usta dłońmi. Nie mogli przecież zaalarmować nikogo na piętrze, prawda? A stwór zbliżał się do nich z niebywałą gracją, jak na kogoś wyglądającego niczym zombie.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 08-11-2017, 22:50   #58
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Plan zadziałał. Toby byłby z niej dumny, a i sama się ucieszyła zadowolona, że na coś przydały się jej zabawy z kuzynostwem. Mogli wejść w paszczę potwora. Elliot zacisnęła mocno dłonie na łomie, przytulając go do siebie. Wnętrze domostwa było jeszcze gorsze niż jego zewnętrzny wygląd. Mouser starała się nie mrugać, w obawie, że coś przeoczy i jakaś mara wyskoczy na nich choćby z mijanych obrazów. W tej chwili spodziewała się już wszystkiego, łącznie z zombiakami z Nocy Żywych Trupów, gdzie rodzeństwo przyjeżdża na cmentarz, odwiedzić grób matki, a tam zmarli zaczynają ich ganiać po cmentarzu. Na samo wspomnienie blondynce zrobiło się jeszcze zimniej. Szczęśliwie dla nich, całej czwórce udało się skryć na czas i dziad z worem ich nie dostrzegł. Hanka Solo musiała się postarać, żeby zwalczyć w sobie odruch by rzucić się na istotę w czarnej szacie. Serce biło jej jak szalone.
Blondynka odetchnęła z ulgą, kiedy kroki dziada z worem wyraźnie się od nich oddaliły. Jako pierwsza wychyliła się zza kredensu by sprawdzić jak wygląda ich sytuacja.

Z początku było cicho.

By zaraz stało się coś przerażającego.

- Wykrakałaś... - wydusiła przerażona Elliot ni to do April, na którą od razu spojrzała, ni to do własnych wspomnień filmu z żywymi trupami. Na widok pani Prudence, w pierwszym odruchu Mouser zaczęła się cofać, chcąc uciekać. Ale tego nie mogli zrobić, bo wszystko poszłoby na nic. El czuła wielki opór by sięgnąć po broń i gorączkowo zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu czegokolwiek co mogło ich uratować.

- Zasłony! - syknęła do przyjaciół i od razu doskoczyła do okna. Trzymając łom pod pachą, chwyciła się mocno grubego materiału i szarpnęła, zrywając kotarę z karnisza. - Trzeba narzucić na nią i związać! - naprędce wyjaśniła o co jej chodziło.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 10-11-2017, 15:26   #59
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Emily wciąż zakrywała usta dłonią, kiedy Eliot, jako pierwsza ruszyła do działania. Gorączkowo myślała nad jakimś rozsądnym rozwiązaniem, tak by nikomu nie stała się krzywda i tak by nie narobili za wiele hałasu. Nie wiadomo było czy dziad z worem nie usłyszy ich jeśli postanowią zrobić coś głośnego. Koszmarna Pani Prudence na pewno zwróci uwagę na ruch jaki wykonała Elliot w kierunku okna i zasłony, to było rozsądne, ale jeśli miało dojść od skutku i wypalić, ktoś musiał odciągnąć uwagę zasuszonej i połamanej staruszki. Em wiedziała, że siostra boi się ususzonych trupków, więc musiała być przerażona, Więc to ona tym razem powinna być dzielna za nie obie. Dlatego, wyszła ze swojej kryjówki i pomachała w kierunku "staruszki"
- Tutaj! Widzisz mnie! - odezwała się półkrzykiem, starając się być dostatecznie cicho, by głos nie poniósł się po domostwie, ale na tyle głośno by brzydula ją usłyszała i zwróciła na nią uwagę. Chciała by pani Prudence skupiła się na niej, dając El i reszcie czas, na zerwanie zasłon i złapanie staruszki z zaskoczenia.
 
Lunatyczka jest offline  
Stary 10-11-2017, 17:44   #60
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
April była pod wrażeniem, że wszystko szło im zgodnie z planem. Zdziwiła się, że z taką łatwością pozbyli się pierwszej przeszkody na drodze do domu Barkera, jaką był jego pies.
Zastanawiała się przez chwilę czy to Elliot była jakimś geniuszem planowania, czy może coś lub ktoś nad nimi czuwał, że wszystko szło tak gładko.

Kiedy znaleźli się już w środku, April odetchnęła z ulgą. Zamknęli za sobą drzwi, więc pies Barkera już niczym im nie groził. Troszkę jej się żal zrobiło zwierzaka, miała nadzieję, że miał gdzieś tam miskę pełną wody. W końcu to nie była jego wina, że taki był, tylko jego właściciela. Ostatecznie zaczęła żałować, że nie spróbowali jednak przekraść się obok. Była pewna, że przynajmniej jej by się to udało bez problemu, a nie ucierpiałoby na tym żywe stworzenie.

W domu panowała okropna atmosfera. April miała gęsią skórkę. Gdyby nie fakt, że w ich rękach spoczywały losy całego miasteczka, pewnie nawet by się tutaj nie pojawiła. Z drugiej strony - byli tylko grupką jedenastolatków, co więc mogli zrobić? Już sam fakt, że ona i Elliot miały przy sobie prawdziwą broń palną był czymś kompletnie absurdalnym.

Wszelkie wątpliwości rozwiały się, kiedy na ich drodze pojawiła się pani Prudence lub to, co się z nią stało przez dziwne eksperymenty Barkera. Była potworem. Pokracznym monstrum, które mimo wszystko poruszało się bardzo szybko i z dziwną, groteskową gracją.

April pisnęła cicho. Widok był zgoła przerażający. W co oni się wpakowali? Stawali przeciwko prawdziwym potworom! Przecież nie byli bohaterami! Nie mieli super mocy. Nie byli nawet pełnoletni. Byli dzieciakami, które wolne popołudnia spędzali na grach planszowych lub zabawach wyobraźnią.

Elliot pierwsza rzuciła się do działania. Jak na przerażoną dziewczynkę zachowywała całkiem zimną krew i rozsądek. April, choć pokraczna karykatura pani Prudence nie wywoływała w niej panicznego strachu, wciąż stała sparaliżowana, pogrążona w swoich rozmyślaniach.

Dopiero po chwili postanowiła wykorzystać fakt, że Emily zdecydowała się odwrócić uwagę pokraki od swojej siostry.

- Jimmy, teraz masz okazję się popisać - powiedziała do chłopca, dając mu do zrozumienia, że może pomóc Emily w odwracaniu uwagi staruchy swoim tanecznym występem.

Winters podbiegła do Elliot i pomogła jej z kotarą, by następnie zarzucić ją na panią Prudence.
 
Pan Elf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172