Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-10-2009, 23:39   #51
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny

Cała ta sytuacja zaszła za daleko i w dodatku zrobiła to w sposób równie szybki jak wyciągnięcie gnata i strzelenie z niego. Jak mówili? Że będzie niebezpiecznie, że będzie ciekawie, że będzie emocjonująco. "Proszę się przygotować na każdą ewentualność. Bądźcie ostrożni." Nikt tylko do cholery nie wspomniał, że wszyscy będą nosili gnaty i zaczną nimi wymachiwać jak tylko się zrobi ciekawiej.
Zmierzyliście w ręku to co się dało. Nikołaj, przeładowałeś broń, wiedząc w podświadomości, że ten teatrzyk dopiero się zaczął. Colin, masz nóż i raczej się nie zawahasz z użyciem go, ale w porównaniu z palną bronią, to mała zabawka. Może gdybyś miał maczetę....
Mike nie masz za wiele. Pogrzebałeś w kieszeniach i w plecaku, jak już do niego dotarłeś. Masz scyzoryk, i linkę. Bierzesz wszystko. Nie zostawisz plecaka, bo i nie ma po co. Ale ostrze scyzoryka jest jeszcze mniejsze niż te Colina. Cholera...
Michael nie wiedziałęś co ze sobą zrobić. Rozpacz, chęć na powierzchnię, wina i obarczanie winą innych. A w dodatku ten cholerny Benz. Gdzie on do cholery?

Serb nie zamierzał czekać. Nikt inny nie uratuje Benza jeśli jest to konieczne. A nawet zdaję Wam się, że to im na rękę. Tylko kto jest tym "IM"? Kto wysłał Jacques'a? O co w ogóle tu chodzi?
Gdybyście przechodzili 2004 roku koło jednego ze sklepów sieci Lidl w Londynie, moglibyście usłyszeć jak pewien nie młody już mężczyzna błaga o przebaczenie...

********

- No, ku..., nie zrobiłem tego. - Tim wysilał się by nie spalić się ze wstydu. Był właśnie wyciągany przez dwóch funkcjonariuszy policji ze sklepu. Gdzie po nie udanej zapłacie kartą za alkohol (miał debet już od pół roku) chciał z nim nawiać. Dwaj policjanci gdy weszli do sklepu odrazu zorientowali się co jest granę. Tim Paterson był im znany. Gdy wyszli wszyscy jak jeden wpatrywali się w Tima. A Tim palił się ze wstydu mimo, że się starał nie wstydzić.
- To już... trzeci? Tak, trzeci raz panie Paterson. - Powiedział funkcjonariusz po prawej. - Trzeci u nas.
- Ale to nie ja... - Tim szedł ospałym krokiem. Czekały go jakieś 24 godziny trzeźwości.


Tak i taż się stało. 24 aresztu. Do domu przyszedł bardziej zmęczony. Wchodząc kopnął ze złości worek śmierci stojący na korytarzu. Swój worek śmieci. Kotka miauczała wygłodzona. Obuł się i ruszył po telefon zamówić pizze. Gdzieś zostało mu się kilka funtów, będzie wyżerka. Gdy tylko dotknął słuchawki telefon zadzwonił. Tim podskoczył strącając brudne talerze z regału. Drżącą ręką odebrał telefon.
- Tak...
- Tim Paterson? Jestem oficerem londyńskiej policji. Nazywam się Morse...

Rozmowa była rzeczowa i Tim zapomniał o pizzy. Kotka zdążył uciec przez uchylone drzwi. Gdy rok później wspominał tą rozmowę przeklinał ją na wszystkie strony i sposoby. Po rozmowie telefonicznej nie pił dobre dziesięć, może jedenaście miesięcy. Dostał robotę w firmie naprawczej. Firma była jedną z wielu zajmujących się serwisem różnych instalacji będących częścią metra. Pracowało w niej tylko dwóch pracownikiem. Z tym, że ten z drugiej zmiany nie istniał. 1 lipca 2005 roku Tim Paterson miał za zadanie umieścić "potrzebne moduły" w kilka wyznaczonych miejsc. "Problem z funkcjonowaniem starych" - usłyszał tego dnia rano w słuchawce. Pracodawca dobrze płacił i zawsze dzwonił jeśli było trzeba coś zrobić pilnego, bo normalnie to jeździł drezyną z monterami z innej firmy. Może gdyby był bardziej bystry rozpoznał by ten sam głos w u swojego pracodawcy i u oficera Morsa. Lecz nie był ani bystry ani spostrzegawczy. Dlatego też ponad rok zajęło mu zrozumienie co miało wspólnego te kilka instalacji 1 lipca z wybuchami 7 lipca. I czym tak na prawdę był atak terrorystyczny. A może nigdy nie zrozumiał...

********

Jak byście wiedzieli to co on, moglibyście powiązać fakty i zacząć się domyślać co jest grane. Lecz ani nie wiedzieliście co się dzieje na prawdę ani nie miało to pierwszorzędnej wartości. Teraz toczyła się walka o przetrwanie. Z tym, że, niechętnie to niechętnie, ale przenieśliście na drugi plan wasze obawy i instynktowną chęć ucieczki i poszliście szukać Benza. I co ważniejsze: w kierunku skąd padł strzał - a przynajmniej wam się tak wydaje.

Szliście w ciszy. Mike, ty postanowiłeś nie dać za wygraną i iść w do domu. Nic z tego. Kilka kroków z chłopakami a potem gdy droga do domu skręciła w prawo a Nikołaj poszedł w lewą odnogę, uznałeś, że oni może lepiej wiedzą. A może nawet jak uratujecie Benza to będzie szybciej. A może po postu lepiej z chłopakami. Nie ważne. Ważne, że o rozdzielaniu nie było w mowy w Twoim przypadku.

Szliście bez słowa, wpatrzeni w ciemność i nasłuchując jakiegokolwiek odgłosu. Lecz jedyne co do was dochodzi to kapanie. Wszędobylskie i wydobywające się chyba ze wszystkich kierunków. Tak jakby cała jaskinia płakała. Światła latarek miotały wszystko na co się napatoczyło. Dochodząc do miejsca gdzie był liść klonowy odeszliście w lewo. W prawo wprowadziło do wyjścia. Czy orientujecie się? Wychodzi na to, że na razie tak. Za komnatą z liściem dalej. Mike z utęsknieniem patrzy w prawy korytarz i idzie z wami. Michael się ciągnie przedostatni. Nikołaj z determinacją prowadził.

Szliście długo zakreślając kredą co chwila skały. Robiliście to prawie automatycznie i w odstępach prawie dwóch kroków. Bardzo nie chcieliście się zgubić. Strzał mógł się wydobyć skądkolwiek. Teraz już nie jesteście wstanie powiedzieć, nic. Lecz Nikołaj prowadzi aż do miejsca gdzie napotkał przypadkiem krew na jeden ze ścianek. To znaczyło, że dobrze idziecie. Tylko czy w dobrym kierunku? Tego nie wiedział nikt. Mogliście przeczuwać, ale nie wiedzieć.

Nagle coś usłyszeliście. I to nie było chlapnięcie. Światła waszych latarek zastygły (z resztą, tak jak i wy) świecąc przed siebie. Znowu to samo, znowu ten odgłos. Gdy wyszliście za winkiel zobaczyliście buta. A raczej obutą w niego nogę, bezwładnie leżącą na ziemi. Wyłaniacie się bardziej, by wiedzieć czyj to but.

Za winklem widzicie ciało Pitera J. Wescott'a - Brow'a i kucającego przy nim dr Benza.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 21-10-2009, 09:07   #52
 
michau's Avatar
 
Reputacja: 1 michau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłość
Mike spoglądał w szoku na to, co ukazało się mu przed oczami. Brown chyba nie żył i leżał na ziemi. Coraz mniej mi się tu podoba. Trzeba było wracać do domu.
W przypływie emocji podszedł do Benza i ryknął na niego:
- Kim ty do cholery jesteś, że tak sobie znikasz?- Mike spojrzał na leżącego na ziemi Browna.- Czy on nie żyje? Kurwa, zabieramy się stąd z powrotem, i to już- zakończył i patrzył tępo na Benza.
 
__________________
Fortune is fickle.
"Do not follow the Dark Side"
michau jest offline  
Stary 23-10-2009, 10:41   #53
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Michael miał dosyć wszystkiego. Chciał tylko wrócić do domu i nigdy więcej nie zapuszczać się w żadną okropną jaskinię. Najlepiej nawet się do nich nie zbliżać. Kolejny urlop z pewnością spędzi nad morzem i to z dala od wszelkich klifów.

Tymczasem zamiast do wyjścia musiał zagłębiać się dalej w jaskinię. Od chwili swojego wybuchu uspokoił się nieco i odzyskał zdolność trzeźwego myślenia. Wiedział, że bez Benza nie ma moralnego prawa skierować się na powierzchnię. Tyle mu zawdzięczał, a mimo to był gotów zastawić go na pastwę losu, byle tylko ratować własną skórę i gdyby nie Serb, z pewnością by tak uczynił. W końcu doktor na własne życzenie oddzielił się od grupy. I jeżeli coś by mu się stało byłoby to wyłącznie jego winą. To nie wina Jareckiego, że ceni swoje życie. Ma do tego pełne prawo.

W ten sposób młody historyk próbował sobie tłumaczyć swoje zachowanie, ale gdy ruszyli na poszukiwania Rodgera ochłonął i zdał sobie sprawę, że chciał opuścić przyjaciela. Przyjaciela, któremu przecież zawdzięcza niemal wszystko, chociaż wliczając w to również tę przeklętą wyprawę. Wstydził się swoich myśli i nie odezwał się już do nikogo.

W czasie wędrówki po znanych im już częściach jaskini natknęli się na przerażający widok. Benz klęczał przy ciele jednego z członków ekspedycji. I bynajmniej nie był to Francuz, którego zgon Michael przywitałby z ulgą. Niestety to był Brown.

Jarecki nie wytrzymał. Nogi się pod nim ugięły, a oczy same naszły łzami. Ludzie dookoła coś mówili, ale do niego nic nie docierało. Wiedział jedno: "Wszyscy zginiemy."
 
Col Frost jest offline  
Stary 26-10-2009, 18:00   #54
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Nikołaj spojrzał na ciało i Benza, chwilę stał jak zamurowany jednak gdy się odezwał głos miał względnie spokojny.
-Co tu się wydarzyło?
-Tak, nie żyje. - Benz widocznie postanowił zignorować poprzednie pytanie Mike. Spojrzał na Nikołaja. - Nie do końca wiem. Chodźcie. - Benz odwrócił się i ruszył wzdłuż korytarza.
-Czekaj. Co tu się dzieje? Znikasz nam z oczu a teraz, jeden z nas nie żyje. Biega tu dwójka ludzi z bronią... Wybaczcie, ze mną trójka.
-Dwójka ludzi biega z bronią, bo się w nią uzbroili! - uciął Benz widocznie zdenerwowany. - Myślisz, że mi się podoba widok jednego ze znajomych martwych?!
Benz spojrzał po ludziach. Potem na ciało Brown.
- Gdzie jest żołnierz, ten LeBlanc?
-Chciał nas zabrać na górę, bo "nasze zadanie się skończyło". Mi się to nie spodobało i wywiązała się strzelanina. Uciekł gdzieś ranny w rękę.

-Jak to chciał zabrać?... Gdzie żeście doszli? Znaczy nie był zadowolony z wyprawy? A jak się stało, że Brown jest tutaj a nie z wami?
-Tak samo jak Ty znalazłeś się tu a nie z nami. Zgasił latarkę i zniknął chwilę przed Tobą. Doszliśmy do jakiegoś miejsca z kablami, chyba bunkier z czasów drugiej wojny światowej. Nasz Przyjaciel wyjął pistolet, przyłożył dziennikarzowi nóż do gardła i kazał się wycofać bo nasze zadanie się skończyło. pewnie doprowadziłby nas do Williamsa i reszty garniaków. Czemu się oddzieliłeś?
- Oddzieliłem się niechcący. Zobaczyłem coś za czym poszedłem. Zanim się zorientowałem byłem już na tyle daleko, że z powrotem nie było możliwości wrócić. To mówisz, że przyłożył broń? Czyli Wils wiedział co tu znajdziemy. Dlatego nalegał by zabrać Leblanca.

-Tylko, że ja dalej nie wiem co znaleźliśmy...
-Chodźcie...
- Benz machnął ręką i ruszył wzdłuż korytarza.
-Poczekaj chwilę.
Nikołaj przyklęknął przy Brownie uważając na ranioną nogę i zaczął przeszukiwać rzeczy trupa. Pierwsze to znalazł to pistolet, jeden z modeli beretty, która była chyba w tej jaskini standardowym wyposażeniem. Sprawdził magazynek, jedna kula wystrzelona. Serb kontynuował przeszukiwanie, zapalniczka, latarka standardowy sprzęt. No prawie standardowy bo znalazł zapasowy magazynek do pistoletu. Wziął go i po chwili namysłu latarkę. Wstał powoli i złapał zdobyczny pistolet za lufę, wyciągnął go w stronę Colina.
-Mówiłeś, że byłeś w wojsku. Trzymaj. Pamiętaj, że LeBlanc nie wie, że mamy dwa pistolety.

Nikołaj poszedł za Benzem, zatrzymali się w końcu na półce skalnej, Serb poświecił w dół. Jakieś szesnaście metrów niżej była jakaś większa przestrzeń. Benz wyciągnął dużą latarkę, którą nosił za pazuchą i zaświecił.
- Tam...
Zaświecił w dół. Słup światła ogarnął dość dużą powierzchnię dlatego też zobaczyliście jakieś pudła. Skrzynki, drewniane i stalowe, wyglądające na wojskowe. Na skrzynkach wielkie czarne swastyki. W tym świetle nie było widać za dużo. Ale widać były stojaki na broń. Stoły. Pełno dziwnych części.
Nikołaj schował colta za pasek i wyjął z kieszeni papierosy. Spokojnie odpalił jednego i się zaciągnął. Oparł się o ścianę, chwilę delektując się dymem.
-Poniemiecki bunkier w środku Anglii, bomba.
Benz tylko pokiwał głową. W milczeniu ganiał światłem latarki to z jednej to z drugiej strony.
Nikołaj zauważył, że po drugiej stronie "urwiska" były dwa wejście do tuneli. Samo urwisko wyglądało na obszerną komnatę z wielkimi (jeszcze wam nie widocznymi) wyjściami a wy stoicie jakby na balkonie komnaty.
-To co? Czekamy aż przyjdzie francuz z koleżką i go się pozbędziemy? Co w ogóle zrobimy?
-Nie wiem... jeśli to prawda co powiedziałeś. To wyjście wygląda stąd równe jest pojmaniu, aresztowaniu, albo zastrzeleniu nas.
-Więc? Ja bym dorwał jednego z tych skubańców... Jest pewien problem. Tylko dwóch z nas ma broń i potrafi z niej korzystać. Do tego jestem ranny... Ach... Jak dobrze znów mieć szesnaście lat...

W głosie Nikołaja można było usłyszeć coś dziwnego. Może smutek? Może tęsknotę?
-Dorwał, dorwał... – Rodger pokręcił głową. Dziwnie Benz wyglądał jakby tu przeżył z 10 lat. I włosy jakby bardziej posiwiały. - Nikołaju, nie wiem czy dobrym wyjściem jest dorywać kogokolwiek. Po za tym, to wcale nie musi być takie proste.
Po chwili zastanowienia dodał:
-Powiedziałeś, że gdzie poszedł LeBlanc?
-Nie powiedziałem. Poszedł w stronę tego pomieszczenia z kablami. Dostał w dłoń ale dalej szuka tego czegoś. Wydaje mi się, że poszedł takim ciasnym tunelem w tej komnacie z kablami. Wiesz co... Spuście mnie na dół na linach, sprawdzę co tam jest.
-Nie chciałem, tego mówić na głos... ale ja też chcę to sprawdzić...
-Nie chce tego mówić na głos... ale ja sobie poradzę w razie starcia Ty niekoniecznie. Jednak co na to reszta?
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 31-10-2009, 18:58   #55
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Colin przez dłuższą chwilę wpatrywał się w Benz'a, wreszcie udało im się go odnaleźć, szkoda tylko, że Brown miał mniej szczęścia. W każdym razie pojawiła się jakaś iskierka nadziei, może Rodger wyjaśni im co tutaj właściwie miało miejsce. Harlow przyklęknął przy ciele Brown'a, mężczyzna był postrzelony dwa razy w klatkę piersiową, nie miał żadnych szans.

- Co dokładnie zwróciło wtedy twoją uwagę Benz? - spytał w końcu Rodger'a.

- Ehh.. to nie jest łatwe do opisania. Była to gra świateł, jak mi się wydaje. Coś co przypomniało mi o dawnej sprawie. Bardzo dawnej. Teraz mógłbym powiedzieć, że był to "zajączek" świetlny. Z tym, że nie mam pojęcia jak powstał.

Colin pokiwał jedynie głową, spodziewał się nieco innej odpowiedzi, ale nie to było najważniejsze. Teraz, gdy był już z nimi Benz powinni podjąć decyzję i to dość szybko, bo wciąż byli w niebezpieczeństwie.

- Nie żył już kiedy go znalazłeś?

- Tak, już nie żył. Stałem tam - wskazał jakieś miejsce gdzieś za ścianami - przyglądając się temu co tam znalazłem, gdy usłyszałem strzały. Przybiegłem, już nie żył.

Colin miał już zamiar zadać Benz'owi kolejne pytanie kiedy usłyszał głos Serba.

- Mówiłeś, że byłeś w wojsku. Trzymaj. Pamiętaj, że LeBlanc nie wie, że mamy dwa pistolety.

Harlow chwilę się wahał nim wreszcie przyjął pistolet, minęło już trochę czasu nim ostatni raz trzymał w rękach Berretę, ale takich rzeczy się nie zapomina. Kiedy opuszczał SAS nie sądził, iż jeszcze kiedyś będzie zmuszony użyć broni, niestety los po raz kolejny sprawił mu niespodziankę. Colin nie bał się konfrontacji, Serb i Benz zapewne też, lecz w ekipie byli też ludzie, którzy nie przywykli do walki i to właśnie ich należało teraz chronić.

W końcu ruszyli dalej, prowadzeni przez Benz'a natrafili na koniec skalnej półki, niby nic, ale wystarczyło by Serb poświecił latarką nieco niżej a ich oczom ukazał się jakiś dawny skład wojskowy z różnymi skrzyniami oznaczonymi swastyką.

- Poniemiecki bunkier w środku Anglii, bomba.

- Nic dodać, nic ująć.


Znaleźli się w wielkim bagnie, chyba już nikt nie miał wątpliwości, iż całej ich wyprawie chodziło o coś więcej niż tylko głupie zwiedzanie jaskini. Ktoś próbował ich wykorzystać, ale plany nieco się pokrzyżowały.

- Benz, powiedz mi, że nic o tym nie wiedziałeś - rzucił do Rodger'a.

Benz pokręcił tylko głową. - Nie miałem pojęcia. Jeśli Wils wiedział, to zgrabnie to ukrywał. A myślę, że wiedział na pewno.

Coś podpowiadało Colin'owi, że Benz jednak mówił prawdę, zaufał mu i miał nadzieję, iż nie przyjdzie mu za to zapłacić.

- Wiesz co... Spuście mnie na dół na linach, sprawdzę co tam jest.

- Nie chciałem, tego mówić na głos... ale ja też chcę to sprawdzić...

- Nie chce tego mówić na głos... ale ja sobie poradzę w razie starcia, Ty niekoniecznie. Jednak co na to reszta?


- Chyba wszyscy jesteśmy ciekawi - wypowiedział się Harlow - Ale skoro już ktoś ma tam schodzić to chyba jednak powinienem to być ja - spojrzał na Serba - Ty jesteś ranny, a Benz najlepsze lata ma już za sobą. Dam sobie radę, wy lepiej zostańcie i dopilnujcie by nikomu więcej nic się nie stało.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline  
Stary 09-11-2009, 13:30   #56
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny

No to teraz już nic nie wiedzieliście. Generalnie można podsumować całą sytuację jednym słowem: gówno. Zalecane także było by dodać kilka epitetów, jak: wielkie gówno. Najgorsze jest to, że jak jeden, jesteście tego świadomi. A perspektywy klarujące się przed wami nie są wcale pozytywne. Możecie błądzić po podziemiach nie wiedząc czego szukacie i co do tej pory znaleźliście (tutaj, zagrożenie jest dość realne i nosi berette 92-f). Można też wyjść na zewnątrz, i z tego co wam się wydaje, wpaść w łapska "złych" ludzi. Jak jest nikt nie wie na pewno. Gdyż dawno już zaczęliście porzuciliście nadzieję, że to zwykłą wyprawa geologiczno-geograficzna. O nie, tego byliście już pewni. To wielkie gówno.

Stoicie nad urwiskiem. Na dole rozciąga się wam jama. Przed wami nicość. Światło jest słabe. Chociaż jak na te warunki to i tak dobrze. Ale świecąc dookoła widzicie że z waszej perspektywy nie ma żadnego zejścia na dół bez użycia liny. Jesteście po prostu na półce skalnej. Śmiałek mógłby próbować wspinaczki, a raczej zespinaczki, na dół. Na dole wydaje się być równo. Wręcz wyrównana nawierzchnia jak wam się zdaje. Stoją pudla, skrzynki, stojaki, płyty, wiele różnych części, jakieś stoły i szafy pancerne jak i takie na broń czy ubranie. To wszystko widać z góry jak się odpowiednio poświeci.

Jak już wyjaśniło się w rozmowie z Benzem, doktor nie ma pojęcia na co trafiliście, ale ma ochotę się dowiedzieć. Nie wszyscy z was podzielają tą chęć. Michael, Ty nawet nie wyszedłeś na półkę skalną. Siedziałeś i zastanawiałeś się co Twój tyłek robi w takim zakichanym miejscu. A mogłeś siedzieć teraz w suchym i ciepłym muzeum i się cieszyć z nudnej roboty. Twoje chęć przygody uleciała wraz z echem wystrzałów, które nie dawno słyszałeś. Czyżbyś aż tak nie brał pod uwagę niebezpieczeństw ruszając na wyprawę w nieznane?

Mike, jeszcze nie ochłonąłeś. Tyle niewiadomych i tyle pytań bez odpowiedzi. Tyle emocji. A wszystko to w Twojej głowie niczym huragan. Wychodząc na taras skalny byłeś zły. Byłeś wściekły. Czy zdolny byłbyś rzucić się na dr Benza? Sam tego nie wiesz. Natomiast gdy zapłonęły latarki, gdy światło ukazało ukryte za kurtynami mroku skrzynie i inne przedmioty, jak zobaczyłeś czarne swastyki na blado czerwonym tle, odechciało Ci się szarżować. Zrozumiałeś, że to grubsza sprawa. Może to dlatego, że jesteś jedynym dziennikarzem w tym gronie? Tu jest coś wielkiego i wisi w powietrzu. Czyżby wisiał tu Pulitzer?

Colin, zaproponowałeś, że to Ty zejdziesz, na dół. Rozważnie, jak się wydaję. Nikołaj zmierzył Ciebie wzrokiem, który przez chwilę miał znaczyć: "Oj, sam nie pójdziesz". Ale po chwilkę napięcie zelżało. Kiwną tylko głową z aprobatą i zaczął grzebać w plecaku. Ty natomiast już linę miałeś w ręku i wzrokiem szukałeś miejsca do przymocowania. Mogłeś użyć oczywiście pneumatycznego spit'a. Ale nie chciałeś zwracać na was uwagi. Kto wie gdzie ten Leblanc jest i co zamierza. Znalazłeś kilka powyginanych formacji skalnych nadających się w sam raz do służby w formie haka holowniczego.

Gdy Colin się podczepił i zaczął schodzi, Ty, Nikołaju, wziąłeś drugą latarkę i szperałeś badawczo słupem światła we wszystkich kontach. Nic nadzwyczajnego. O ile już samo istnienie takiego miejsca nie jest nadzwyczajna. A jest. Ale nic co by mogło zagrażać Colinowi. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Nie zauważyłeś też śladów niedawnej obecności kogokolwiek. To dobrze. Może będzie wam dane zjeść tu wam wszystkim.

Zejście było dość proste. Nie sprawiało Tobie problemu. Mimo wszystko jak dotknąłeś stopami podłoża odetchnąłeś z ulgą. Jesteś na miejscu. Odpiąłeś się i poszedłeś się rozejrzeć. Pierwsze co rzuciło Ci się w oczy były skrzynie. Z żelaza, z drewna, z drewna obite blachą, przeróżne. Różnorodna była też ich wielkość i zawartość. Wszystkie, natomiast, miały namalowane czarne swastyki. Po lewej stronie stoją stanowiska z szafkami, stołami i stojakami. Wszędzie leży porozrzucana z różnych przyczyn broń i kupa sprzętu. Od różnych maleńkich i zdeformowanych przez czas i wilgoć, po wielkie niewiadomego pochodzenia i przeznaczenia.

Na przeciwko miejsca gdzie stoisz widać, dwa otwory. Dwa tunele. Jeden wielkości człowieka z plecakiem. Drugi pozwalający przenieść przez niego nawet czołg. O średnicy może nawet z 4-5 metrów. Wszystko co było kiedyś żelazne jest pokryte rdzą albo nawet rozsypane na wskroś. Wszystko oprócz 3 pudeł wielkości małego samochodu, które ustawione są byle jak pod jedną ze ścian. One są zbudowane z jakiegoś innego materiału. To rzuca się od razu w oczy. Po chwili zobaczyłeś też szczątki człowieka w rozpadającym się mundurze. W ogóle jeden wilki bajzel.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 20-11-2009, 18:42   #57
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
W kilka chwil Colin przygotował się do zejścia, przez cały czas zachowywał pełną koncentrację, choć akcja nie okazała się zbyt trudna. Harlow rozejrzał się dokładnie, gdy tylko jego stopy dotknęły ziemi, teraz wszystkie pudła zdobione swastyką miał na wyciągnięcie ręki. Większa ich część była już mocno przegniła, niektóre prawie się już rozsypywały, toteż Colin mógł dokładnie przyjrzeć się ich zawartości, a było na co popatrzeć. Wszelkiej maści broń długa, amunicja, miny oraz stare materiały wybuchowe, gdzieś pojawił się chyba nawet granatnik przeciwpancerny panzerfaust. Harlow nie mógł oderwać wzroku od tego wojskowego sprzętu, wciąż jakby nie dowierzał w to co widział.

Następnie jego uwagę przykuły trzy skrzynie, które na tle pozostałych wyglądały wciąż całkiem solidnie oraz szczątki jakiegoś nieszczęśnika ubranego w faszystowski mundur. Na dodatek w pomieszczeniu pełno było elementów, które ni jak nie pasowały do wnętrza jaskini: wystające w różnych miejscach kable, na podłodze rozrzucone były zaś jakieś części pomp, być może tłoki. Nieco dalej znajdowały się natomiast dwa tunele, jeden z nich mógł mieć nawet około 5 metrów średnicy. Widać było, że ciągną się w miarę równolegle.

- Benz, Benz dobrze mnie słychać? - spytał przez radio - Wygląda na to, że natrafiliśmy na całkiem spore składowisko broni, można by tym sprzętem obdzielić nie jedno muzeum. Odnalazłem też dwa kolejne tunele, które prowadzą wgłąb jaskini, skontaktuje się z wami, gdy już je sprawdzę.

- Słychać w miarę dobrze. - przerwał Benz na chwilę, by skomentować to krótkim: "teraz to działa", i rzekł: - Widzimy, widzimy, co prawda nie widać stąd co tam masz na dole, ale rzeczywiście, jest tego od groma. Co to za pudła, te takie metaliczne?

Przez chwilę było słychać szelest pazłotka i ciamkanie (widocznie Benz coś jadł) i po chwili dodał:

- Nie wiem czy dobrym pomysłem jest byś szedł zobaczyć, co tam jest w tych tunelach.

- Jeszcze nie wiem, spróbuję je jakoś otworzyć
- rzekł Colin przyglądając się uważniej skrzyniom - Co do tych tuneli, to nie ma się czego obawiać, nie będę szedł zbyt daleko, chce się tylko trochę rozejrzeć.

- Nie zatrzymamy Cię, ale wolę, żebyś nie szedł tam sam. Mam nadzieję, że damy radę do Ciebie zejść. Chyba wszyscy chcemy zobaczyć, z czym mamy do czynienia.

Harlow podszedł bliżej by lepiej przyjrzeć się skrzyniom, wyglądały na lite, wykonane raczej z jakiegoś aluminium niż żelaza, o czym świadczyć mógł chociażby brak jakiejkolwiek rdzy. Na ich krawędziach Colin dostrzegł rysy połączeń. Miał zamiar jakoś podważyć wieko, ale odpuścił po kilku próbach. Kiedy już miał zostawić sprawę skrzyń na później, zauważył zaczepy, które przytwierdzały wierzchnią cześć pudła do podłoża. Owym podłożem okazał się jakiś stary wózek na kompletnie zniszczonych kółkach.

Harlow skupił całą swoją uwagę na podważeniu klamer, nie było to wcale takie łatwe, gdyż były one zadziwiająco solidne i ustępowały dość powoli, prawie się rozsypując. W dodatku ostatnia z nich nastręczyła mu o wiele więcej problemów nim wreszcie puściła. Cała akcja szła mu wyjątkowo opornie, lecz w końcu udało mu się zajrzeć do środka, po uprzednim postawieniu jakiegoś złomu pod krawędź.

Otworzył szeroko oczy w zdziwieniu, ujrzał jakiś wirnik w centralnej części przedmiotu, mnóstwo kabelków, cewki (dużą i jakieś mniejsze), tranzystory lampowe - duże i małe, do tego diody i dziwnie wyglądające elektroniczne części. Wszystko to zamknięte w szklanej kopule jak jakiś wielki stary tranzystor. Harlow nie znał się w ogóle na elektronice, więc nie miał też pomysłu, do czego mogło służyć to urządzenie, w każdym razie uznał, iż powinien powiadomić o swym znalezisku pozostałych.

- Benz... musicie to zobaczyć - odezwał się znów przez radio - Komnata jest bezpieczna, możecie schodzić, ja na wszelki wypadek rozejrzę się jednak po tych tunelach.

Rzucił ostatni raz okiem na komnatę, jakby upewniając się czy rzeczywiście nic jego towarzyszom nie grozi, po czym ruszył w stronę szerszego tunelu. Jakoś instynktownie wciąż trzymał dłoń blisko pistoletu, nie miał zamiaru za daleko się zapuszczać, to miał być tylko krótki zwiad.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline  
Stary 25-11-2009, 21:20   #58
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Michael stał tylko z boku, albo wlókł się na szarym końcu, gdy ekipa pomaszerowała w głąb jaskini. Rzeczywistość przycisnęła go do ziemi i gdy wydawało się, że zaczynał dawać sobie z nią radę, ponowiła atak, który już dobił go zupełnie. Przestał wierzyć, że jest w stanie wyjść z tego cało. Nie wierzył, że ktokolwiek zdoła. Byli w nieznanej jaskini, która zdawała się być jakąś drugowojenną bazą o nieznanym przeznaczeniu, a ludzie, którzy są przy jedynym, znanym im, wyjściu raczej nie wypuszczą ich za piękne oczy. To już koniec.

Grupa dotarła do jakiejś półki skalnej. Benz, Radović i Harlow ustalili, że na dół zejdzie ten ostatni. Jarecki, niepewny co może się kryć w mrokach, nawet nie zbliżył się do miejsca, w którym stali pozostali. Wolał znaną sobie część jaskini. Obserwując plecy towarzyszy zastanawiał się nad swoim położeniem. Był już właściwie martwy i chociaż nie chciał się z tym pogodzić, wciąż, jakby na siłę, to sobie wmawiał. Ale czy rzeczywiście tak chce umrzeć?

* * * * *

- I właśnie wtedy pomyślałem, że to już koniec. Szkopy waliły do nas jak do kaczek. Mieli namierzony właściwie każdy metr kwadratowy podejścia i nie było sposobu, by się do nich dostać, jeżeli nie wystawiałeś się na strzał. Ale wiesz co? Nikt się nie załamał. Wszyscy jak jeden mąż ruszyliśmy przed siebie. A wiesz dlaczego tak się stało? Bo byliśmy braćmi, towarzyszami broni i przyświecał nam jeden wspólny cel.

- Walki za ojczyznę? - spytał Michael.

- Tak, to oczywiście też. Ale przede wszystkim chcieliśmy wypić w spokoju kawę. A właściwie kawopodobną ciecz. Ale przedtem trzeba było pokazać Niemiaszkom kto to rządzi...

Tak to była ulubiona opowieść Antoniego Jareckiego.

* * * * *

Michael zdawał się zupełnie tracić kontakt z rzeczywistością. Wybudziło go dopiero włączenie się radia:

- Benz, Benz dobrze mnie słychać? Wygląda na to, że natrafiliśmy na całkiem spore składowisko broni, można by tym sprzętem obdzielić nie jedno muzeum. Odnalazłem też dwa kolejne tunele, które prowadzą wgłąb jaskini, skontaktuje się z wami, gdy już je sprawdzę - to był Colin. Zszedł na dół i zdawało się, że znalazł coś ciekawego. Szczególnie słowo "muzeum" wybudziło młodego historyka, który nawet podszedł do półki skalnej by spojrzeć w dół.

- Słychać w miarę dobrze. - przerwał Benz na chwilę, by skomentować to krótkim: "teraz to działa", i rzekł: - Widzimy, widzimy, co prawda nie widać stąd co tam masz na dole, ale rzeczywiście, jest tego od groma. Co to za pudła, te takie metaliczne?

- Nie wiem czy dobrym pomysłem jest byś szedł zobaczyć, co tam jest w tych tunelach - dodał doktor po krótkiej przerwie.

- Jeszcze nie wiem, spróbuję je jakoś otworzyć - rzekł Colin przyglądając się uważniej skrzyniom - Co do tych tuneli, to nie ma się czego obawiać, nie będę szedł zbyt daleko, chce się tylko trochę rozejrzeć.

- Nie zatrzymamy Cię, ale wolę, żebyś nie szedł tam sam. Mam nadzieję, że damy radę do Ciebie zejść. Chyba wszyscy chcemy zobaczyć, z czym mamy do czynienia.

Potem nastała dłuższa cisza przerywana tylko jakimiś odgłosami z dołu. Prawdopodobnie Harlow próbował dobrać się do jednej ze skrzyń. Wtedy, ku jego samemu zdziwieniu, Michael spytał:

- Może do niego...

- Benz... musicie to zobaczyć - przerwał mu Colin przez radio - Komnata jest bezpieczna, możecie schodzić, ja na wszelki wypadek rozejrzę się jednak po tych tunelach.

- Może zejdę pierwszy? Skoro i tak jest bezpiecznie? - spytał niepewnie Michael.

Skoro i tak ma umrzeć to przynajmniej nie jako zapłakany mazgaj. A może przed śmiercią uda im się odkryć pochodzenie tego wszystkiego i cel przeznaczenia? Jarecki podczas studiowania różnych dziejów zauważył, że najlepszym lekarstwem na strach jest fanatyzm, a on był fanatykiem historii.

Benz tylko kiwnął głową. Michael powoli zaczął schodzić zastanawiając się jednocześnie czy da radę wspiąć się z powrotem, w razie potrzeby. Wolał jednak, przynajmniej na razie, się tym nie przejmować, a raczej skoncentrować się na obecnej czynności, która ze względu na jego brak doświadczenia, sprawiała nieco kłopotu.

Wreszcie zszedł na dół. Przywitała go nieprzenikniona ciemność. Zapalił latarkę i rozejrzał się dookoła. Harlowa nie było w komnacie. Najprawdopodobniej poszedł kawałek dalej, sprawdzić czy wszystko w porządku. Jarecki skierował wzrok w górę. Kolejny członek ekipy rozpoczynał schodzenie, jednak nie można było stwierdzić który.

Młody historyk zabrał się za to, na czym znał się najlepiej. Dookoła niego było mnóstwo skrzynek, których zawartość mogła być bardzo interesująca. Dwie pierwsze zdawały się potwierdzać przypuszczenia. Niemcy, bądź ktoś kto chciał by wyglądało to na niemiecką robotę, zamierzał zbudować tu podziemną bazę. Być może do tajnych eksperymentów z bronią, może pełniącą rolę fabryki, a może kompleks służący również do ataku, jak niemiecki kompleks w Pas de Calais, skąd można było odpalać rakiety V-2? W każdym razie w skrzyniach było pełno części, najprawdopodobniej zapasowych, ale być może nie zdołano zbudować wszystkiego przed zakończeniem wojny i części pozostały w skrzyniach.

W innych skrzyniach Michael znalazł broń, mnóstwo broni. Leżały tu dziesiątki MP-44, Kar98k, MP-40, Gewehr 43, pistoletów Luger czy Walther, a nawet kilka Panzerfaustów. Szczególną uwagę Jareckiego zwrócił jednak prosty VG 1-5. Co tu robił karabin Volkssturmu? Można było zrozumieć broń przeznaczoną dla wojska, ale Volkssturm? Przecież nie angażowano Volkssturmistów do pilnowania obiektów wojskowych. Tym bardziej znajdujących się za granicą. Czyżby jednak była to jedna wielka mistyfikacja? Ale kto zadałby sobie tyle trudu i przede wszystkim w jakim celu?

Jeszcze dalej zebrana została wszelkiego rodzaju amunicja. Co ciekawe były tam również naboje 7,92 x 57 mm Mauser w taśmach, czyli wykorzystywane do karabinów maszynowych MG-34 i MG-42, ale KM-ów nigdzie nie było. Naukowiec odłożył jednak tą sprawę na bok, gdy zauważył zwłoki dwójki ludzi. Oboje mieli na sobie brązowawe mundury, a na lewym ramieniu opaskę ze swastyką, oraz drugą, na której widniał jakiś napis. Michael schylił się do pierwszego nieboszczyka, by odczytać ten napis. Wiedział, że nie jest to wojskowe umundurowanie, a litery układające się w słowa “Arbeitet fur O.T.”. Organizacja Todt, tylko potwierdziły jego opinię. Nie byłoby niczego dziwnego w obecności członków O.T. w takim miejscu, gdyby znajdowało się ono na kontynencie, a nie na Wyspach. No i dlaczego ci ludzie tutaj zginęli? Prawdopodobnie na miejscu nie będzie można stwierdzić co było przyczyną zgonu.

Historyk przypatrzył się obu ciałom, a raczej ich szczątkom. Nie zostało bowiem z nich za wiele. Jeden z nich zdawał się oficerem, o ile Michaela pamięć nie myliła, według jego pagonów, był to Frontführer, odpowiednik podporucznika. Drugi osobnik, który był w jeszcze gorszym stanie, zdawał się być Truppführerem, czyli plutonowym. Na ziemi leżał też hełm, prawdopodobnie należący kiedyś do Frontführera, z namalowaną swastyką i napisem “Org. Todt”. Poza tym w ich wyglądzie nie było niczego nadzwyczajnego.

Jarecki zauważył jakąś gazetę. Dziwnym trafem wcześniej ją przeoczył. Na wszelki wypadek jej nie podniósł, gdyż mógłby ją niechcący zniszczyć. Zresztą była już nadgryziona zębem czasu. Obrazka, bądź fotografii nie dało się odczytać. Michael nie zauważył też nigdzie daty. Pozostawał tytuł: “Deutchland braucht Kerle!” oraz hasło głoszące “Pracujemy dla Niemiec – Organizacja Todt”. Stawało się jasne iż było to propagandowe pismo organizacji, ale co robiło po drugiej stronie kanału Le Manche?

Michael miał kilka teorii, ale najpewniejsza wydawała mu się ta, że Rudolf Hess, prawa ręka Hitlera, gdy przybył do Wielkiej Brytanii w 1941 roku, załatwił coś o czym historia milczy. Być może z samym Churchillem, a być może tylko z księciem Hamiltonem, przeciwnikiem politycznym premiera? Czy był to swego rodzaju sojusz z Aliantami czy wręcz przeciwnie? Wiele wysoko postawionych osób w Niemczech było przeciwnych Führerowi, ale czy Hess również? Czy zastępca Hitlera mógł chcieć zdradzać Brytyjczykom najnowsze zdobycze niemieckiej technologii i pokazywać w tym miejscu? A może chodziło o pozbycie się Churchilla i była to baza wypadowa do dokonania zamachu stanu? Być może Abwehra działała tak nieudolnie na Wyspach by odwrócić uwagę MI5 od tego miejsca?

Jarecki postanowił, że na razie nie zdradzi swoich przypuszczeń nikomu. Było o wiele za wcześnie by szerzyć teorie spiskowe. Jednak nie ulegało wątpliwości, że cała sprawa musiała być poważna. Michael zajrzał jeszcze do metalowych szafek, które były ustawione pod ścianą. Tam również znajdowała się broń. Wzrok historyka przykuł zawinięty w ręcznik przedmiot. Okazało się, że to pistolet Walther i pięć magazynków do niego. Mężczyzna spojrzał na schodzącego towarzysza. Był jeszcze dość wysoko, zresztą zajęty myślą by nie spaść, nie miał jak zobaczyć co robi Jarecki. Harlow również jeszcze nie wracał. Michael sprawdził pistolet, działał. Schował więc magazynki do jednej z obszernych kieszeni w spodniach, a pistolet do wewnętrznej kieszeni kurtki. Upewnił się, że wybrzuszenie nie jest zbyt widoczne i znów spojrzał na schodzącego osobnika. Ten był już prawie na dole.
 
Col Frost jest offline  
Stary 30-11-2009, 20:43   #59
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Nikołaj zaciągnął się papierosem po raz ostatni i zrzucił go na dół. Wbił wzrok w ciemność.
-Co teraz zrobimy Rodger?
Michael właśnie zbierał się do zejścia, Benz odprowadził go wzrokiem.
-Dasz radę zejść?
-Jak mnie tam spuścicie. Nie o to pytałem. Co robimy? Będziemy się ganiali po tych jaskiniach nie wiadomo po co? Nie lepiej w miarę spokojnie wrócić na górę?

Benz spojrzał uważnie na niego, próbował chyba wyczytać jego intencje jednak mrok to skutecznie uniemożliwiał.
-Nie wiem - westchnął i spuścił wzrok. - naprawdę nie wiem, ja nie chcę wracać. Chcę się dowiedzieć o co tu chodzi. Nie wiem czy się dowiemy tutaj... - Benz spojrzał w górę tak jakby mógł coś tam dojrzeć. Pomasował kark. - Wils to uknuł i jeśli wyjdziemy to możemy tu nie wrócić.
-Jeśli zejdziemy dalej możemy nie wrócić. Czemu by nie spróbować chociaż się cofnąć i połączyć radiostacją z Wilsem. Niech chodź jeden z nas to zrobi.
-Z Wilsem? Nie wiem tylko po co?
-By spróbować wrócić. Co nam da jak odkryjemy co robili tu naziści? Tak czy siak będzie trzeba wrócić tą samą drogą.

-Tak, masz rację. Nawet nie ma co marzyć, że jest drugie wyjście. Tylko nie wiemy o co tu chodzi. Czemu po coś takiego wysłał z nami tutaj tego kolesia ze spluwą. A może temu Leblancowi się poprzewracało...
Nikołaj spojrzał na twarz przyjaciela, w mroku widział tylko jej kontury, doktor stał zapatrzony gdzieś w dal.
-Nie, on chciał nas dostarczyć na górę. W jednym kawałku. Zastanów się nad tym a tym czasem schodzimy...
Nikołaj postąpił kilka niepewnych kroków, Rodger złapał go za ramię i odwrócił. Mechanik syknął z bólu i zmiął w ustach przekleństwo.
-Uważasz że powinniśmy wracać?
-Uważaj do cholery. Zastanawiam się nad tym ale nie chcę czynić niczego pochopnie. Na tę chwilę mamy dwie szanse, wycofać się i starać wyjaśnić sprawę, obiecać milczenie lub położyć łapę na tym czego szukają i wtedy handlować. O ile coś takiego istnieje...

-O ile - przyznał Benz przytakując głową. - Ty pierwszy.
Nikołaj tylko skinął głową i obwiązał się liną. Najchętniej by naćpał się morfiny lub chociaż znieczulił się wódką, niestety wiedział, ze przytępienie zmysłów może go kosztować życie. Jak już będzie na dole ma zamiar użyć jakiegoś karabinu w charakterze kuli, a że przy okazji wpadnie mu do kieszeni parę naboi...
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 01-12-2009, 22:26   #60
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Jaskinianaturalna pusta przestrzeń w skale o rozmiarach umożliwiających jej penetrację przez człowieka. Najliczniejsze są jaskinie krasowe, grawitacyjne, tektoniczne, lodowcowe, wietrzeniowo-erozyjne lub pseudokrasowe.


Jesteście w czwórkę na dole. Dr Benz, Colin, Michael i Nikołaj. Podeszliście do skrzyni wielkości samochodu. Do tej otwartej przez wcześniej przez Harlowa. Dr Benz zanim jeszcze wziął się za sprawdzanie co i jak jest pod tą skrzynią rozejrzał się świecąc po jaskini. Już chyba nie można nazwać tego jaskinią. To już komnata. Kto wie jak to wyglądało 60 lat temu? Może były tu kafelki na ścianach? Spojrzał na przed siebie gdzie leżała dziwna lśniąca skrzynia. Teraz powiedziałby, że jest to duraluminium, ale przynajmniej aluminium. Ale nie wiedział czy takiego rodzaju materiały były dostępne w latach skąd pochodziła ta cała reszta. Nie wiedział też na co patrzy.

Dziwne urządzenie nie wiadomego pochodzenia i jeszcze bardziej niewiadomego przeznaczenia. Coś na kształt wielkiego tranzystora. Jakby z gwintem. Benz nie znał się na elektronice ale podejrzewał, że raczej to nie znalazło się tutaj w tym samym czasie co reszta. Rozejrzał się dookoła. Poświecił na skorodowane prawie doszczętnie koła przytwierdzone do tych samych pudeł. A może się znalazło...
Koła wyglądały na bardzo doświadczone przez czas i wilgoć. A co bardziej się rzuciło w oczy Benza, były to koła przystosowane do jazdy po torach. Szurnięciem buta Benz odkrył także, że koła stoją na dawno już zasypanych, i chyba jeszcze bardziej zniszczonych szynach. Mimo to wciąż widocznych.


[Schematycznie]

Poświecił latarką wzdłuż torów, które jednak szybko stracił z oka. Musiały być zasypane. Spojrzał jeszcze raz na cudo jakie znaleźli. Zastanowił się co to może być. Nic mu jednak do głowy nie przyszło. A jeśli to o to właśnie chodzi Wilsowi? Pokręcił głowa nie mogąc zebrać myśli... Tyle wrażeń jak na jeden dzień.

Colin, postałeś chwilę przyglądając się temu cudeńku i wróciłeś do korytarza, z którego przed chwilą wyszedłeś słysząc Benza i resztę a gdy Jarecki był już na dole i zamykał szafkę. Gdy już tam wróciłeś potknąłeś się lekko. Szyna. Jak jest jedna jest pewnie i drugą. I tu też się nie myliłeś. Druga idzie równolegle, obie prawie całkowicie zasypane i skorodowane. Ruszasz ich tropem oglądając się czy reszta idzie za Tobą. Jeszcze nie ale wiesz, że pójdą.


[Brak światła]

Zauważasz, że wzdłuż na górze idą kable a koło nich rury. Nie wiesz gdzie sięgają od strony którą wszedłeś. Chwilę badasz przekrój latarką. Ręka nie drży (lata praktyki) więc nawet widzisz szczegóły. Idziesz powoli do przodu. gdy się odwracasz widzisz słupy świateł za Tobą. To muszą być oni. Ciężko jest Ci rozróżnić sylwetki. Idziesz dalej. Po chwili korytarz stanowczo skręca w prawo. Lekko się rozszerza. Nie zauważyłeś kiedy ale teraz są już dwie pary szyn.


[Brak światła]

A sam korytarz jest umocniony. Wszystko: strop, boki. Zastanawiasz się nad poczekaniem na resztę. Jaki chyba wózek z rurami i różnym zerdzewiałym sprzętem stoi na prawym torze. Obchodzisz powoli i skręcasz razem z tunelem kolejno to lekko w prawo to lekko w lewo.

Benz z Nikołajem chwilę oglądają te "coś" pod aluminiową skrzynką. Światła w waszych latarkach już nie działają jak powinny. Nikołaju, znalazłeś jakiś karabin i jakoś kuśtykałeś. Może lepiej jakiś kawałek rury? Benz pokazał Ci szynę.
- Tam biegnie. - wskazał snopem światła na tunel, w którym już coraz słabiej widać błysk latarki Colina. Zatem ruszacie. W trójkę i powoli, bo przecież nie będziecie katować Serba. Nagle słyszycie za wami kroki i sapanie. Ktoś biegł...

Mike. Uznałeś, że koniec tego siedzenia. Zszedłeś powoli na dół, akurat wtedy by zobaczyć, ze światła oddalają się i kierują w stronę jakiegoś tunelu. A gdzie Twoja latarka? Na szczęście jest jeszcze jedna na hełmie, o której zapomniałeś. Włączasz ją w dobrej chwili by zobaczyć, że Nikołaj celuje w Ciebie ze colta a Benz trzyma nóż w ręku.
- Je, spoko chłopaki. - rzuciłeś pojednawczo, ale swoje serce właśnie zacząłeś przeżuwać. Czujesz podwyższone tętno w uszach. Nikołaj ściągnął broń do pasa i spojrzał na Ciebie jak na idiotę. - No, co?!

No to szliście w czwórkę. Colina jeszcze widzieliście, a raczej światło z jego latarki. Macie wrażenie, że jakby słabsze. Przechodzicie kolejno, korytarzami z jednym torem potem niezauważalnie przechodzicie w dwa tory i mijacie po prawej jakiś zdezelowany wózek napakowany złomem. Światło Colina dalej ciągnie się gdzieś z przodu gdy, Michael, na coś wpadłeś.
- Spójrzcie. - wołasz świecąc na prawą ścianę.


[Brak światła i tej drabinki na końcu, czy co tam jest. Tunel kończy się drzwiami.]

Widzicie ziejący duży otwór rozpoczynającego się korytarza. Był inny. Był wymurowany. Niczym bunkier, przeleciało wam przez myśl. No to macie. Po lewej Colin myślący pewnie, że cały czas za nim idziecie. A prawej korytarz zachęcający do wejścia. - O ile cokolwiek, może zachęcać tu do wejścia. Benz długo się nie zastanawiał (inaczej mogliście stracić Colina z oka):
- Ja idę za Colinem. Jak ktoś tam chce leźć to niech się szybko decyduje. - Odwrócił się w stronę głównego tunelu i złapał za krótkofalówkę. - Harlow, poczekaj, mamy tu ciekawe znalezisko.
Szum i po chwili głos Colina:
- Ja też.

Michael, długo nie myśląc ruszyłeś w prawo. Miałeś dobrą sprawną jeszcze latarkę. Benz natomiast ruszył w stronę Colina. Michaelu, idziesz jakieś 50 metrów. Tak Ci się wydaje. I dochodzisz, do drzwi.

********

Colin, szedłeś aż zacząłeś się potykać, raz, drugi, przyzwyczajony do równej powierzchni jaką zastałeś w tunelu. Patrzysz pod nogi. Gruz, kamienie i jakieś różne części. Świecisz dalej gdy dochodzisz nagle do wniosku, że to już koniec wędrówki. Nigdzie dalej nie pójdziesz. Tunel jest zawalony. Nagle słyszysz jęk. Obracasz się w stronę odgłosu i widzisz waszego niedoszłego oprawce. Jacques Leblanc leży na ziemi. Oczy ma zamknięte - to jedyne co widzisz przez pierwszy ułamek sekundy, który zdecydował o pojawieniu się Beretty w twoim ręku.

Odzywa się nagle krótkofalówka, to Benz mówi, że znaleźli coś fajnego. Ty także coś fajnego znalazłeś.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172