Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-04-2013, 19:15   #11
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Pierwsze rozdzielenie

- Mówisz, że powinniśmy się stąd jak najszybciej wydostać? - spytał Konrad. - Inaczej tam - wskazał na górę, gdzie - umownie - powinien się znaleźć prawdziwy świat - staniemy się kłamstwem? Czymś w stylu miejskiej legendy? - upewnił się. Layla zaczynała się już nudzić. Zmierzyła go surowym wzrokiem.

- Kiedyś nie miałeś problemu z uwierzeniem w moje słowa. Zmieniłeś się. A, już wiem - dorosłeś! - położyła nacisk na ostatnie słowo. - Tak, musicie się stąd wydostać jak najszybciej. Nie wiem czym się staniecie TAM, ale TU przestaniecie być sobą. Przestaniesz mieć swoje... właściwości.

- W takim razie odpowiedz mi na dwa pytania. Po pierwsze - w jaki sposób mamy to zrobić? Przebyć siedem gór, siedem rzek? Zwyciężyć olbrzyma? No i... - Konrad przyklęknął; ich oczy znalazły się na tej samej wysokości. - Co ty będziesz z tego mieć, Laylo? Przecież dla ciebie byłoby lepiej, gdybym tu został.

- Tak myślisz? Może byłoby lepiej... Ale wpadłam na lepszy pomysł. Po prostu zabierzesz mnie ze sobą. I będzie tak, jak dawniej. Ty i ja, w prawdziwym świecie. - Dziewczynka uśmiechnęła się słodko. - Musimy tylko dotrzeć tam, gdzie znajduje się rdzeń wszystkich kłamstw, do Podstawy. Tam będzie portal do waszego świata. Sama nie mogę z niego skorzystać... - uprzedziła pytanie Konrada.

Nagle ogłuszający piorun przeszył niebo tuż nad ich głowami. Huk był tak duży, że ziemia zadrżała. Zerwał się silny wiatr i podniósł ze spękanej ziemi kurz i drobinki piasku. Layla wyglądała na zaskoczoną i przestraszoną.

- Nie zdążyłam wam wszystkiego wytłumaczyć! Teraz już nie ma czasu. Szybko, wynosimy się stąd! Trzymajcie się blisko siebie! Idziemy w stronę tamtych wzniesień, może nam się uda. Ten świat nie jest stabilny i często lubi się zmieniać...

Felicja dotąd była ignorowana przez Konrada i dziwną małą dziewczynkę. Sama też bardziej była skupiona na połamanym psiaku, który z każdą chwilą garnął się do niej coraz bardziej. Teraz jednak coś zaczynało się dziać i nawet ta mała, która tylko z wyglądu przypominała kilkulatkę, zaczęła się bać. Czy mogło im tu grozić niebezpieczeństwo? Felicja wzięła Alphę na ręce, choć Layla próbowała protestować.

- Będzie nas spowalniał! Musimy się spieszyć, nie ma czasu!

Felicja była nieugięta i choć pies ważył trochę i był wystraszony, kobieta niosła go na rękach.

Wiatr przybierał na sile, wkrótce kurzu i piasku było w powietrzu tak wiele, że ledwo się widzieli. Po paru minutach rozszalała się prawdziwa piaskowa burza. Wiatr wył jak opętany, drobinki piasku smagały po twarzy i rękach niczym bicze, wciskały się do oczu, uszu i ust, spowalniały ruchy. Ani Felicja, ani Konrad nie widzieli już siebie na wzajem i nie wiedzieli gdzie się znajdują. Piach krępował ich ruchy, dusił i więził. Wydawało się, że to już koniec...



*
Felicja


Wciąż trzymała w ramionach psa, jakby był jej jedyną deską ratunku. Wtulała twarz w zmierzwioną sierść, która dawała nieco ochrony przed bezlitosnym piaskiem i próbowała iść dalej. Krok po kroczku. Podświadomie wiedziała, że jeśli zostanie w tym jednym miejscu, piasek po prostu ją zasypie. Tylko ruch może ją ocalić. Kroczek po kroczku, po kroczku i nagle... chlup!

Gwałtowne wycie ustało, wiatr ucichł, zmieniło się zupełnie otoczenie. Pod nogami poczuła chlupotanie wody. Alpha popiskiwał w jej ramionach. Kobieta otworzyła oczy i zobaczyła, że znajduje się w kanale, szerokim na około dwa metry. Wysoko w górze majaczyło zachmurzone niebo. Na końcu kanału, w wodzie, leżała kobieta...




*

Konrad


Nie rozumiał dlaczego Layla jest taka zdenerwowana. Nadchodząca burza wyprowadziła ją z równowagi. Dopiero kiedy rozpętało się prawdziwe piekło, zrozumiał dlaczego. Jeden fałszywy ruch, jeden postój i zdradliwe piaski pustyni nigdy nie dałyby im stąd odejść. Trzymał jej małą rączkę przez całą drogę i czuł się tak, jakby ta rączka idealnie pasowała do jego dużej dłoni. Chciał ją osłonić przed chłostającymi piaskami pustyni, ale w całym tym piekle ani nic nie widział, ani nie słyszał, ani nie mógł wykonywać żadnych manewrów. Czuł tylko jej dłoń.

Nagle Konrad potknął się, a rączka Layli wyszarpnęła się z jego uścisku. Poleciał jak długi - ale nie w morderczy piasek, tylko na twardą podłogę. Poczuł przenikliwy smród. Po burzy piaskowej nie było już śladu. Leżał na podłodze, w niewielkim białym pomieszczeniu. Pośrodku stało stalowe, szpitalne łóżko. Na nim kotłowała się brudna, nieprana chyba latami pościel. Na środku łóżka siedział staruszek i łypał na Konrada bystrymi oczami. Tylko one, w całej jego postaci, wydawały się żywe i zdrowe. Skóra na jego ciele była zrogowaciała i miejscami odchodziła płatami od ciała. Nie miał obu rąk i jednej nogi. Był krańcowo wychudzony, co podkreślała bardzo nieświeża, rozdarta koszula, odsłaniająca żebra i odleżynowe rany na ciele staruszka.

Layli nigdzie w pobliżu nie było widać.

 
Milly jest offline  
Stary 26-04-2013, 11:43   #12
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Konrad nie sądził, by pomysł zabrania Layli do "górnego świata" był pomysłem zasługującym na medal.
Co mała by tam zrobiła bez dokumentów? Bez metryki urodzenia?
Kto by się nią zajął? Konrad? Akurat ktoś by się na to zgodził. Urzędnicy zaczęliby piętrzyć miliony przeszkód mniej czy bardziej formalnych, a przeszkody rosłyby jak grzyby po deszczu.
No i co by powiedziała Ewa, gdyby jej szanowny małżonek przedstawił jej swą sześcioletnią (na oko) przyjaciółkę z dzieciństwa?
Pewnie by mu zarzuciła zdradę przedmałżeńską i skończyłoby się wielką awanturą. Na dodatek całkiem bez podstaw. A Konrad mógłby się założyć, że testy DNA wykażą jednoznacznie, że to właśnie on jest ojcem. Ale by wyszła zagwozdka naukowa gdyby wyszło, że dziewczynka nie miała wcale matki... No bo czemu nie? W końcu, jakby nie było, to on ją wymyślił. Jeśli, rzecz jasna, Layla nie była 'tamtą', wymyśloną Laylą, tylko jakimś tutejszym kłamstwem.

- Daleko mamy do tej całej Podstawy? - spytał, gdy ziemia pod ich nogami się zatrzęsła. Gdy patrzył na Laylę wierzył, ba, był wprost całkiem pewien, że cały ten świat może się zmienić, i to na znacznie gorszy. - Skąd wiesz, w którą stronę iść?

- Tutaj wszystko jest względne. Zaufaj mi, po prostu! Musimy się spieszyć!

Dziewczynka zaczęła poganiać Felicję i Konrada. Wyglądała na przestraszoną. Złapała mężczyznę za rękę akurat tuż przed rozpętaniem się tragicznej burzy piaskowej.

Czy Layla była wiarygodną przewodniczką? Pamiętając wszystkie kawały, jakie razem wymyślali, Konrad wcale nie był tego taki pewien. Ale nie dało się ukryć - nikogo z ‘tubylców’ do wynajęcia w charakterze przewodnika nie było, przynajmniej w pobliżu.
Pobiegł, jak mógł najszybciej, za ciągnącą go z całych sił dziewczynką. Nie miał wątpliwości, że w tumanach niesionego wiatrem pyłu nie miałby szans ani na odnalezienie Layli, ani na odszukanie drogi do Podstawy.


Może powinien być do tego przyzwyczajony? W końcu to nie pierwszy raz zapadał się pod ziemię. Ale nie... Gdy Layla puściła jego rękę (albo na odwrót; nie potrafiłby odpowiedzieć na to pytanie) znowu zaczął się zapadać pod ziemię. I wcale nie było łatwiej ani przyjemniej, niż za pierwszym razem.
Lądowanie było równie twarde, jak poprzednio.


Szpital?
Konrad odruchowo rozejrzał się, czy czasem nie znajduje się w pokoju zamkniętym na głucho, z drzwiami bez klamki i kratami w oknach. Gdyby powiedział komuś o tych zdarzeniach, a może omamach, jak nic znalazłby się w zakładzie zamkniętym.
Chociaż co to za omam, który pozostawia na człowieku mnóstwo piasku?
Tu na szczęście, chociaż okien nie było wcale, drzwi miały klamkę, a na dodatek były otwarte. A zatem nie było to wariatkowo.

- Poprosić może pielęgniarkę? - spytał. Powitanie w stylu “Dzień dobry” zdało mu się, w przypadku tego kaleki, nieco nie na miejscu.
“Chorych nawiedzać”, obiło mu się kiedyś o uszy, ale czy to był taki akurat przypadek? I czy nie powinien mieć kwiatów czy pomarańczy?
- Nie było tu czasem takiej małej dziewczynki? - zadał drugie pytanie, nieco po niewczasie przypominając sobie o Layli.

- Pielęgniarkę? Nie, dziękuję - wycharczał kaleka i zakrztusił się. - Khe... khe... Czekałem na Ewę. Nie było tu nikogo od bardzo dawna. Cieszę się, że przyszedłeś Konradzie.

Kolejna osoba, która go znała. O kolejną osobę za dużo.
- Znamy się? - spytał, chcąc rozwiać ewentualne wątpliwości. Layli też nie poznał.
Tylko mi nie mów, że jesteś mną za ileś tam lat, dodał w myślach.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-04-2013, 15:03   #13
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Co się stało? Czuła się taka zagubiona… Gdzie był Konrad? Gdzie zniknęła dziewczynka? Felicja wtuliła policzek w sierść Alphy. Ręce jej już drętwiały, lecz teraz tak samo pies potrzebował jej, jak i ona jego. Nie chciała zostać całkiem sama.

Jakby w konsekwencji jej niewypowiedzianych myśli, pojawiła się przed nią leżąca kobieta. Nie wyglądała dobrze... Czyżby kolejna ofiara tego dziwnego świata?

- Przepraszam... proszę pani... czy pani jest przytomna? – zapytała Felicja, stając nad obcą i przyglądając jej się.

Na dźwięk głosu kobieta gwałtownie otworzyła oczy i drgnęła. Alpha szczeknął cienko. Teraz, gdy Zabłocka postawiła go na chwilę na ziemi, stał się niespokojny. Nieznajoma była wyraźnie wystraszona, skuliła się i nerwowo badała zdezorientowanym wzrokiem wszystko dookoła. Felicja zauważyła zaschniętą krew pod jej nosem. Kobieta była jedynie w samej podkoszulce, przemoczonej i zbyt dużej, jakby należącej do mężczyzny.

- To nie on... to nie on... - powiedziała ni to do siebie, ni to do Felicji. - Kim ty jesteś...? Co tu robisz...? Nie jesteś taka jak on...

- Podobno jestem tu przez przypadek.
- zaczęła ostrożnie, przyglądając się swojej rozmówczyni. Zastanawiała się czyżby ona również była “kłamstwem”?

- Szukam wyjścia, a jednocześnie chciałabym pomóc temu psiakowi - wskazała Alphę.

- Stąd nie ma wyjścia! To koszmar... to koszmar...


Kobieta wpatrywała się w głąb korytarza za plecami Felicji. Tunel tonął w mroku. Nagle poruszyła się gwałtownie i rzuciła się w stronę Zabłockiej. Alpha warknął i nie pozwolił jej się zbliżyć, więc stanęła w pół kroku.

- Cicho! Słyszysz? Słyszałaś go? - nerwowo zerkała wciąż w korytarz. - Mamy mało czasu! Ty jesteś tu przez przypadek? Ja też! Ja wcale nie chciałam... Mamy tak mało czasu zanim on tu wróci! Ty jesteś taka jak ja... Pomóż mi... Ja nie chciałam tu zostać... nie zdążyłam...

Kobieta bełkotała, wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy: potargane włosy, zaschnięta krew na twarzy, brudna i przemoczona podkoszulka, zaschnięta krew i brud na rękach i nogach.

Felicja zmarszczyła brwi. Ufała Alphie i jego reakcjom. To zwierzęta nie potrafiły kłamać, ludzie zawsze coś… knuli. Z drugiej strony, czy mogła odmówić pomocy osobie, która wyglądała jak obiekt przemocy rodzinnej? Nie, obojętność nigdy nie była wyjściem.

- Dobrze, chodźmy. – rzekła, biorąc Alphę znów na ręce. Tym razem psiak przyjął to ze spokojem – Pójdziesz jednak przede mną. Nie znamy się i nie mogę Ci całkiem wierzyć. Jeśli chcesz zdobyć moje zaufanie opowiedz mi po drodze kim jesteś i co wiesz o tym miejscu, dobrze? Może z tych informacji pozbieramy do kupy jakąś sensowną teorię. Chciałabym też odnaleźć moich poprzednich towarzyszy…

Ruszyły przed siebie.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 07-05-2013, 23:47   #14
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Felicja


- NIE!!! - kobieta wrzasnęła i odskoczyła jak oparzona od Felicji. Wcześniej wyglądała na ledwie przytomną, bełkotała, nie do końca wiedziała co mówi. Nagle oprzytomniała i wyglądała na naprawdę przerażoną.

- Nigdzie nie idę, rozumiesz?! Nigdzie! Tam! Nie! Pójdę!

Wskazywała ciemniejący w mroku korytarz kanału. Najwyraźniej było tam coś, czego bardzo się bała. Trwało chwilę zanim opanowała najwyraźniej ogarniającą ją panikę lub też histerię. W końcu przywołała Felicję do siebie.

- Wiem jak tu trafiłaś. Ja też kiedyś byłam Kłamcą. Ja też dowiedziałam się, że tutaj mogę wszystko! To było wspaniałe, cudowne... - dziewczyna zaszlochała - cudowne uczucie, już o tym wiesz, prawda? Kiedy kłamałam, działy się niesamowite rzeczy, mogłam tworzyć iluzje i miraże do woli... Zaczęłam spotykać swoje dawne kłamstwa. Ja nigdy nie myślałam, że wyrządzam komuś krzywdę zmyślając. Ja nie jestem, ja nie byłam złą osobą! Chciałam im to wszystko wynagrodzić, więc robiłam to o co poprosiły, kłamałam, kłamałam, kłamałam... aż nagle okazało się, że jest już za późno! Za późno na przejście do domu! Wtedy... już nie miałam swojej mocy i... - Po policzkach dziewczyny spływały łzy, zanosiła się od płaczu i nie mogła przestać. - Wylądowałam tutaj, obok mojego największego kłamstwa... Ja naprawdę nie wiedziałam, że zrobię mu krzywdę, jeśli go o to oskarżę! Ja miałam wtedy szesnaście lat, on mi się tak podobał, ale nigdy na mnie nie spojrzał! Wolał inną! Więc tak, nazmyślałam, nakłamałam, bo zawsze byłam Kłamcą! Powiedziałam, że mnie zgwałcił! Zaplanowałam wszystko ze szczegółami, żeby nie mógł się wywinąć!

W kanale zapadła na krótką chwilę głucha cisza. Nieznajoma już nie płakała, wpatrywała się tylko pusto w brudną wodę. Najwyraźniej wyrzucenie z siebie całej tej historii podziałało na nią oczyszczająco.


- Teraz on, moje największe kłamstwo, moja kara, przychodzi tu codziennie i gwałci mnie. Stałam się częścią własnego kłamstwa. - Nagle spojrzała z nadzieją na Felicję. - Ty przecież możesz mu się przeciwstawić, jesteś z innego świata. Tylko ty możesz teraz mi pomóc. Proszę cię... Błagam! Spotkaj się z nim, napraw moje kłamstwo...

*

Konrad


- Znamy się? - pytanie Konrada zawisło w ciężkim powietrzu, wypełnionym odorem śmierci i rozkładu. Jak może pachnieć śmierć? - przemknęło Konradowi przez myśl i chyba właśnie dotarło do niego, że kiepskie kryminały nie kłamią. Ten zapach naprawdę istnieje. Można go poczuć w pobliżu starca niemalże pozbawionego skóry, kaleki pozbawionego nóg, z którego ran zainfekowanych zapewne gangreną sączy się ropa. Jedno było pewne - staruszek umierał i niewiele życia już mu pozostało.

Mimo to oczy umierającego kaleki pozostawały czyste i pogodne. To właśnie spojrzenie - a nie rany i odór starca - sprawiało, że Konrad czuł ciarki na całym ciele. Czyste spojrzenie, które nie pasuje do tej twarzy.

- Tak jakby znamy się - odpowiedział starzec. - Nazywam się Alfred. Wujek Alfred. Jestem twoim kłamstwem, które włożyłeś w usta swojej żonie Ewie. Pozwól, że ci przypomnę.

Staruszek musiał zrobić przerwę, by zaczerpnąć tchu. Uśmiechał się, choć ten uśmiech nadawał jego twarzy upiornego wyrazu. Gdyby nie życzliwe spojrzenie, Konrad byłby pewien, że ten stwór na pryczy zaraz się zerwie i dopadnie jego szyi.

- Pamiętasz, kiedy parę lat temu nie chciałeś jechać do swoich rodziców na święta? Kazałeś wtedy zadzwonić swojej żonie do matki i powiedzieć, że wujek Alfred jest ciężko chory. Ma raka. Ona musi jechać na drugi koniec Polski i zaopiekować się nim, a ty nie chcesz jej zostawiać samej, więc pojedziesz z nią. Ewa nigdy nie miała chorego wuja Alfreda, to było kłamstwo. Wtedy powołałeś mnie do życia. A twoja żona jeszcze dwukrotnie później pogarszała mój stan... ale nigdy, nigdy do mnie nie przyjechała... - Głos mu zadrżał, a oczy zaszły mgłą. Znowu musiała minąć chwila nim kontynuował:

- Nie, nie mam wam tego za złe. Tak naprawdę jestem ci wdzięczny, Konradzie. Jesteś Kłamcą, ale i stwórcą - powołujesz do istnienia byty własną wolą. Gdyby nie ty, nigdy nie miałbym szansy żyć. A tak... może moje życie składa się z bólu, cierpienia i jest bardzo marne, ale jeszcze żyję! Być może jestem osamotniony w moich poglądach... ale ja zawsze byłem typem myśliciela. Rozważałem moją egzystencję w godzinach bólu i mogłem dojść tylko do jednego wniosku - że moje życie musi mieć jakiś sens tutaj. Że mogę się tobie na coś przydać. I mogę odpowiedzieć na twoje pytania. Ale najpierw to ty musisz coś dla mnie zrobić. Musisz wykonać zadanie, po jednym na każde spotkane kłamstwo. Moje zadanie brzmi: przynieś mi gumę balonową w kształcie kulki, którą sprzedają w szklanych automatach na monety. Koniecznie czerwoną! Dopóki tego nie zrobisz, nie odpowiem na twoje pytania dotyczące tego świata. To jest twoje zadanie.

Zanim Konrad wyszedł, wuj Alfred zamamrotał ni to do siebie, ni to do niego:
- Poradzi sobie, jest Kłamcą, potrafi używać kłamstw...
 
Milly jest offline  
Stary 01-06-2013, 15:37   #15
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Felicja przez chwilę wpatrywała się w swoją rozmówczynię w milczeniu. Gwałcona raz za razem… to brzmiało naprawdę strasznie! Jednocześnie jednak na dnie duszy bohaterki tliła się bardzo brzydka myśl… Czy raczej pytanie:

„A co, jeśli ona sama jest sobie winna? Przecież sama przyznała, że napastnik jest jej kłamstwem.”

Odetchnęła ciężko. Decyzje, decyzje, decyzje… Skąd ich tyle się wzięło? I wszystkie trzeba było podjąć na ślepo. Jakby złośliwe bóstwo usłyszało jej narzekania na szarość dotychczas znanego świata i postanowiło ukarać ją, wciągnąwszy w swoją chorą grę.

„Bądź graczem. Nigdy pionkiem” – w głowie odezwały się słowa ojca. Kochany tata... nieraz patrzył jak upada, ale zawsze stał w pobliżu na wypadek gdyby sama nie potrafiła wstać.


- Jeśli Ci pomogę, czy wskażesz mi wyjście stąd? – rzekła rzeczowym tonem do towarzyszki - Albo przynajmniej sposób na uleczenie Alphy? - po chwili dodała - I skąd mam wiedzieć, że sama nie kłamiesz?

Dziewczyna spojrzała smutno na Felicję. Wyglądała teraz tak żałośnie i bezbronnie, że miało się ochotę ją przytulić. Wciąż jednak w umyśle Zabłockiej odbijał się dźwięk ostrzegawczego dzwoneczka.

- Ja już nie mogę kłamać... – powiedziała obca kobieta - Jeśli mi pomożesz, ja pomogę tobie dostać się do Podstawy, gdzie jest portal do twojego świata. Tu nie warto zostawać...

- A co z psiakiem?
Felicja mimo woli uśmiechnęła się, widząc wpatrzone w siebie, szczere oczy Alphy - Nie zostawię go.

- Nie wiem... Ale przecież dopóki jesteś Kłamcą możesz wszystko. Może będziesz mogła też go zabrać? Na razie możesz go zostawić ze mną... dopóki, no wiesz...


Odgłos dzwoneczka przybrał na sile.

- Każdy jest kowalem własnego losu. Może uznasz, że jestem okrutna w tym momencie, ale ja nie jestem Kłamcą, jak mniw nazywasz. Idę przed siebie i jeśli nie wskażesz mi drogi do tego portalu, po prostu cię tu zostawię. Ciebie mogę, Alphy nie opuszczę, dopóki nie upewnię się, że dostał właściwą opiekę. Nie znoszę jak niewinni cierpią za wykroczenia innych…

To powiedziawszy, Felicja sapnęła ciężko, podnosząc psa na ręce. Ten wdzięcznie oblizał jej policzek. Ruszyli dalej… z nową towarzyszką lub bez.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 01-06-2013, 18:41   #16
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Korytarz był długi (w zasadzie nie było widać jego końca) i śnieżnobiały - zarówno ściany jak i podłoga wyłożone były kafelkami, pulsującymi przerażającą wprost sterylnością. Niesamowite wrażenie zwiększał całkowity brak ludzi - jedyną żywą istotą na całym korytarzu był tylko Konrad.
Drzwi, znajdujące się po lewej i prawej stronie korytarza, były zamknięte. Podobnie jak kolejne. I następne. I jeszcze jedne. Konrad szedł przed siebie, jego kroki odbijały się głuchym echem.

Korytarz wreszcie się skończył schodami prowadzącymi w dół, jednak tuż przed nimi posadzkę przecięła smuga światła, padająca zza lekko uchylonych drzwi. Jedynych otwartych.
Ciekawość zwyciężyła i Konrad zajrzał do środka.

Pokój to typowy gabinet lekarski - pośrodku biurko, obok leżanka, kilka szafek, wszystko urządzone bardzo oszczędnie i surowo, ale nowocześnie. Konrad poznał ten gabinet dopiero, kiedy zobaczył przy biurku lekarza. Bywał tu dziesiątki razy, głównie po lewe zwolnienia. Doktor Kręczat wstał, uśmiechnął się na widok swojego pacjenta i wyciągnął w jego kierunku rękę.


- A witam, witam panie Nadolski! - Uścisnął mu dłoń i wskazał krzesło. - Proszę siadać. Właśnie przeglądałem pana dokumentację. Trzeba przyznać, że uzbierało się tego trochę.

Na biurku leżała teczka, a w niej pokaźnych rozmiarów plik papierów. Konrad rzucił okiem - to zapisy z nieistniejących wizyt domowych oraz wizyt w prywatnym gabinecie. Lekarz wpisywał kilka nieistniejących objawów i wypisywał zwolnienie na parę dni. Alergia, przeziębienie, kolka nerkowa - zwykle nic na tyle poważnego, by chorować tygodniami. Kręczat brał za to parę stówek, a Konrad miał trochę spokoju.

- Co tym razem wpisujemy? Napad astmy, czy może grypa żołądkowa?

- Recepta na gumę do żucia
- odparł Konrad. - Koniecznie okrągła, czerwona, balonowa.
Zaczął sobie powtarzać w myślach, że nic go już nie zdziwi - nawet słoń w karafce.
- Witam, doktorze - dodał, może nieco po niewczasie.

- Słucham? - Lekarz dopiero teraz przyjrzał się Konradowi uważniej. Wstał, przyłożył dłoń do czoła mężczyzny i krytycznie spojrzał na jego niezbyt porządne ubranie, które przecież przetrwało burzę piaskową. - Ależ pan ma rozpalone czoło, świecące oczy! Przepraszam, nie zauważyłem. Myślałem, no wie pan, że będzie tak jak zawsze.

Doktor Kręczat zbadał jeszcze puls Konrada, pokręcił głową i zapisał coś w swoich notatkach.

- To nic poważnego, jest pan chyba naprawdę przemęczony. Czy nie za bardzo się pan przepracowuje? Przepiszę witaminy i dam kilka dni zwolnienia. Niech pan jedzie do domu i porządnie się wyśpi.

- Zwolnienie nie jest mi potrzebne, doktorze - odparł Konrad. - Wprost przeciwnie nawet, w tym momencie w żaden sposób nie mógłbym go teraz wziąć. Ale recepta na witaminy... Może być. To się zawsze przyda. A gdzie jest najbliższa apteka?

- Tam gdzie zawsze, na parterze
- odpowiedział lekarz. - Myślę jednak, że zwolnienie naprawdę się panu przyda.

W trakcie gdy dr Kręczat wpisywał coś do swoich dokumentów, Konrad usłyszał dzwonek swojego telefonu. To SMS od szefa:

“Gdzie jesteś? Pilna robota. Klienci już czekają. Wracaj do biura!!!”

Okazało się, że na telefonie jest też kilkanaście nieodebranych telefonów: od szefa i sekretarki.

- A nie mówiłem? Za dużo pan pracuje. Na świecie rocznie ginie kilka tysięcy osób z powodu przepracowania. Niech pan jedzie do domu i porządnie się wyśpi. Szczerze mówiąc źle pan wygląda.

Lekarz wręczył Konradowi recepty oraz zwolnienie i odporowadził go do drzwi. Kiedy wychodził, uścisnął mu porozumiewawczo dłoń. Korytarz zaludnił się i nabrał kolorów. Wyglądał dokładnie tak, jak korytarz w przychodni, do której Konrad zawsze chodził. Pacjenci czekający na swoją kolejkę, uśmiechnięte pielęgniarki w recepcji, wszystko tak jak zawsze.

- Do widzenia - powiedział Konrad i zamknął za sobą drzwi. Jakimś dziwnym trafem nikt z tłumu tu obecnych nie rzucił się od drzwi doktora Kręczata.
Konrad oparł się o ścianę i zaczął przeglądać wiadomości, które dotarły do niego nie wiadomo kiedy. Przy okazji sprawdził godzinę. Ku jego niekłamanemu zdumieniu zegarek wskazywał dokładnie dwunastą. Ku jeszcze większemu zdumieniu data wskazywała na dokładnie trzy dni od feralnego wyjazdu Konrada do Katowic. Coś tutaj zdecydowanie się nie zgadzało. Poza tym ludzie zachowywali się normalnie, przychodzili na umówioną godzinę, panował ruch jak zwykle.

- Przepraszam? - Konrad zobaczył przed sobą uśmiechniętą twarz młodej pielęgniarki. - Zapomniał pan tego zabrać z recepcji. Czy wszystko dobrze? Czy źle się pan czuje? - Pielęgniarka trzymała w ręce neseser Konrada.

- Dziękuję - odpowiedział Konrad, uśmiechem maskując zaniepokojenie. - Doktor powiedział, że to przemęczenie - wyjaśnił. - Jeszcze raz bardzo dziękuję.
- Może mi pani powiedzieć, gdzie jest najbliższa apteka? - spytał.
Nie apteka była mu w głowie, ani, tym bardziej, telefony od sekretarki i szefa. Wycięło mu z życiorysu trzy dni, a co gorsza stale tkwiło mu w pamięci spotkanie z Laylą. Poczuł się nagle jak bohater niskobudżetowego filmu. Istne przejścia między światami - raz jest w krainie kłamców, a zaraz potem - w normalnym świecie.
Jeśli jest w owym normalnym świecie. Problem na tym polegał, że nie miał okazji przekonać się, jak jest naprawdę. Stan ubrania przemawiał za tym, coś jest nie tak...
Konrad raz jeszcze podziękował pielęgniarce, a potem wyszedł na ulicę.



Świat wyglądał całkiem normalnie.
Wiosna w pełni. Znajoma ulica, znajomy ruch na wspomnianej ulicy, spieszący się ludzie, pędzące samochody, nawet strażnicy miejscy, którzy zatrzymali jakiegoś nieszczęśnika wyglądali normalnie.
To był sen? Kiepski, realistyczny, ale tylko sen, z któego się obudził z trzydniową przerwą w życiorysie?

Kupiona w kiosku gazeta była po pierwsze - tutejsza, po drugie - miała aktualną datę.


Wiadomości w środku też były aktualne - ten sam rząd, ta sama opozycja, te same kłopoty. Nic ciekawego.
Cóż, prasa to nie jedyne źródło informacji.
Konrad skręcił w lewo na najbliższym skrzyżowaniu, potem jeszcze raz. Pamięć go nie myliła. Kawiarenka internetowa, z której korzystał kilka razy, stała tam gdzie powinna.


Niestety - Internet okazał się tyle samo wart, co prasa codzienna. Gorzej - nie dość, że komputer uparcie głosił, że od katastrofy w Katowicach minęły trzy dni, to jeszcze zdawał się twierdzić, że żadnej katastrofy nie było.
Konrad zaklął pod nosem, uśmiechnął się mile do panienki szefującej w kawiarence i wyszedł.

Po dobrej pół godzinie do Konrada wreszcie uśmiechnęło się szczęście. W niedużym spożywczym sklepiku stało TO:


Dopiero piętnasta z kolei guma była czerwona. Uczynna (choć nieco zdziwiona ilością kupowanych gum) sprzedawczyni nie dość, że pozbyła się garści złotówek (które automat łapczywie połykał), to jeszcze użyczyła torebkę foliową, żeby gum nie trzeba było nieść luzem.
Konrad schował gumy do nesesera, podziękował sprzedawczyni i poszedł odwiedzić wujka Alfreda.
W końcu chorych należy odwiedzać. Najlepiej z prezentami. Zamówionymi wcześniej.
Przynajmniej się okaże, czy wujek istnieje. I będzie można wrócić do domu.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172