Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-12-2011, 14:04   #1
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
[Pathfinder FR] Mroczne sekrety [18+]

Mroczne sekrety
Akt I


Sinqualyn

Aris bawiła się łańcuchem naszyjnika, który dostała dawno temu od jednego ze swoich kochanków. Bo choć była tylko niewolnicą to w zadziwiający sposób potrafiła dostawać to co chciała i kiedy chciała. Naszyjnik nie był ani magiczny ani zbyt okazały. Było jednak coś w jego stalowym łańcuchu i dużym krwawniku, skaczącemu teraz wesoło pomiędzy jej krągłymi piersiami, co sprawiło że kobieta upodobała sobie go nad wszelkie inne.

Sinqualyn zdawał sobie sprawę, że Aris go podpuszcza. Dzwonienie łańcucha i czerwony kamień przykuwały uwagę niemal każdej napotkanej osoby na piersiach kobiety. Jak zwykle starała się go, niby w niewinny sposób, wpakować w kłopoty – taka jej natura. Niestety tym razem nie mógł odpowiedzieć na jej zaproszenie – matka opiekunka oczekiwała go w swojej komnacie.

Rezydencja Del’Armgo należała do jednej z najbardziej luksusowych z Menzoberranzan. Korytarz, którym kroczył wraz z towarzyszką drowi mag był oświetlony magicznymi kryształami unoszącymi się przy suficie. Każdy kto posiadał odpowiedni pierścień– sygnet domu – mógł „wyłączać” i „włączać” owe magiczne kule. Matka opiekunka natomiast mogła za ich pomocą podobno nawet obserwować co się dzieje w rezydencji, przynajmniej według plotek (nikt nie śmiał ryzykować sprawdzając magię kul).

Wraz z Aris dotarli w końcu do komnaty matki opiekunki. Drzwi jak zwykle były zamknięte a przed nimi stała osobista straż Mez’Barris Armgo.

-Matka opiekunka oczekuje cię, Sinqualynie. Jednak sprawa ma się inaczej z twoją ladacznicą. – powiedział strażnik po lewej oblizując usta na co Aris niewinnie się uśmiechnęła.

- Poczekam, to… nie powinno zająć zbyt długo.- odpowiedziała cicho. Normalnie szlachta by ją skarciła od razu za odzywanie się bez pozwolenia, ale jej status asystentki Sinqualyna oraz prostata obydwojga strażników dawała jej w tej chwili swego rodzaju immunitet.

Strażnicy otworzyli drzwi sygnalizując, że wystarczająco długo już napatrzyli się na maga i może wejść, przy czym najpierw pozbawili go jego broni i torby z komponentami – standardowe procedury bezpieczeństwa.

Jak tylko mag wszedł do komnaty matki opiekunki strażnicy z trzaskiem zamknęli szybko drzwi, nie mogąc się doczekać najwidoczniej chwil spędzonych w towarzystwie Aris.

”Matka opiekunka zapewne da im reprymendę za trzaśnięcie drzwiami… ciekawe czy Aris im to wynagrodzi…”- rozmarzył się mag, ale szybko odpędził te myśli. Miał teraz widzieć się z Mez’Barris i będzie potrzebował pełnej koncentracji.

Drow ruszył powoli w stronę salonu gdzie czekała matka opiekunka. Ukłonił się. Gestem kazała mu usiąść na sofie naprzeciwko swojej. Tapicerka sof była wykonana z czarnej skóry płaszczowców dzięki czemu była jednocześnie gładka i elastyczna, dopasowując się do kształtów użytkownika. Cena tego typu luksusów była zbyt wysoka nawet jak na kieszeń niektórych domów z wielkiej ósemki – jednak nie dla drugiego domu Menzoberranzan.

- Jak wiesz, Sinqualynie, niedawno doszło do morderstwa matki opiekunki Mizzrym. I choć czuję wielki żal po jej stracieMez’Barris ledwo ukryła uśmiech rysujący się w kącikach jej ust - to nie możemy tracić czasu na przedłużające się opłakiwanie.

Sięgnęła po kielich na stolik pomiędzy sofami. Wzięła delikatny łyk czerwonego wina z powierzchni, które sprowadzali dla niej najemnicy z Bregan De’Arthe, i kontynuowała.

- Szczególnie biorąc po uwagę… kłopotliwe okoliczności tej tragedii. Słój z alchemicznym ogniem, i jak sama substancja, są niepokojąco podobne do tych, których używali niewolnicy podczas rewolty… - na chwilę zamilkła pozwalając magowi przemyśleć jej słowa.

- Z tego, i innych powodów, pragnę abyś udał się wieczorem z tym sygnetem – wyciągnęła srebrny pierścień z fałd jej skromnego stroju. Na sygnecie spoczywał czarny kamień z białą runą – symbolem ich domu.


- Z tym pierścieniem wpuszczą cię do rezydencji Baenre gdzie spotkasz innych przedstawicieli wielkich domów, którzy stworzą… nadzwyczajny komitet w celu sprawdzenia zagrożenia. A zagrożenie może być… niepokojące, biorąc pod uwagę zamieszanie wśród wielkich domów podczas ostatniej rewolty…- Mez odnosiła się do zdrady Agrach Dyrr i Sinqualyn wiedział już, że jego zadaniem będzie też obserwacja innych przedstawicieli komitetu, nie tylko poszukiwania zagrożenia wśród niewolników.

- Po audiencji masz wrócić do mnie i opowiedzieć czy coś ciekawego zdarzyło się podczas tego… spotkania. – zakończyła i gestem pokazała drzwi oznajmiając, że to wszystko czego mu potrzeba.

Drow wstał i uprzejmie się ukłonił na pożegnanie. Ruszył do drzwi. Za nimi strażnicy wyglądali na bardzo zmęczonych, ich zbroje nieco niechlujnie nałożone, a Aris oblizała powoli środkowy palec prawej dłoni uśmiechając się kokieteryjnie w stronę maga.


Kelnozz

Minęło zaledwie parę tygodni od kiedy Kelnozz widział po raz ostatni matkę opiekunkę. Było to w dzień kiedy oficjalnie został zaadoptowany przez dom Melarn, który to zresztą stanowił mieszankę paru domu i praktyka ta nie była dla nich niczym nadzwyczajnym. Jednak Kelonozz był. I właśnie dlatego go adoptowano. Jego zdolności by bardzo cenione wśród członków domu jako iż sądzono że z czasem może dorównać Gromphowi, który również specjalizował się we wieszczeniach.

Idąc korytarzem rezydencji Melarn czuł w sobie sporą dumę. Z niewielkiego domu udało dostać mu się do wielkiej ósemki. A teraz matka opiekunka wezwała go na audiencję.

Straż wpuściła maga bez zbędnych ceregieli, matka opiekunka pospiesznie machnęła ręką gdy drow przymierzał się do ukłonu – ”Nie chce marnować czasu, musi to być coś pilnego” – pomyślał drow. Gestem wskazała mu krzesło, na którym posłusznie usiadł.

- Nie mam czas na przydługie audiencje, samcze, ale sprawa jest nagląca, więc postanowiłam wykorzystać ten twój talent o którym wszyscy tak mówią.- zaczęła, w jej głosie wyraźnie było słychać pośpiech.

- Matka Opiekunka Mizzrym już nie żyje, a ci którzy ją zabili użyli ognia alchemicznego bardzo podobnego do tego podczas rewolty niewolników. Skoro jesteś tak inteligentny jak mówią to zapewne wiesz do czego zmierzam? – pytanie było retoryczne i mężczyzna rzeczywiście wiedział że jeśli jej przerwie spotka go kara. Audiencja nie była taka jak się spodziewał, ale mimo wszystko ciężko mu było ukryć podniecenie.

- W każdym razie, Matka Opiekunka Baenre „poprosiła” o przedstawicieli każdego z wielkich domów do komitetu, który zajmie się tą sprawą. Ufam więc, że dzięki twojemu wkładowi nasza ukochana Quentel dowie się jak bardzo by zyskała na sojuszu z nami.Zhinda oblizała usta wypowiadając te słowa.

-Nie zawiedź mnie, samcze, a sowicie cię wynagrodzę. – dodała kładąc sygnet z czarnym opalem i runą jego nowego domu. - To znak, że jesteś moim reprezentantem, dzięki niemu wpuszczą cię do rezydencji Baenre wieczorem, gdzie odbędzie się narada. Przygotuj się dobrze, twoi… towarzysze na pewno to zrobią. – gestem kazała mu wyjść.



Va’laer

Va’laer był nieco poddenerwowany sytuacją, w której się znalazł. Nieco dziennie przychodzi do ciebie list od kwatermistrza Bregan z wiadomością, że masz udać się do matki opiekunki Vandree. Matki opiekunki zawsze oznaczały kłopoty, a te z wielkich domów wielkie kłopoty. Co prawda profesja jaką posiadał Val wiązała się z ciągłym ryzykiem, ale polityka… polityka miała dużo większe konsekwencje niż polityczne zabójstwo. Gdyby chodziło o zwyczajne zabójstwo to wystarczyłby list ze szczegółami. Fakt, że Fiirnelchciała go zobaczyć i porozmawiać w cztery oczy nie wróżył nic dobrego.

Przed wejściem do komnaty matki domu straż sprawdziła czy nie posiada przy sobie żadnej broni – i oczywiście zawiodła. Żeby jednak nie urazić matki, a zapewnić sobie jej przychylność, ostentacyjne pokazał im to czego zapomnieli wyciągając schowaną broń.

-Chyba czegoś zapomnieliście? – powiedział na tyle głośno, aby matka opiekunka usłyszała za drzwiami jego słowa. Strażnicy gniewnie chwycili za broń i otworzyli drzwi.

Drow ukłonił się, a matka opiekunka skinęła. Wskazała krzesło.

-Witaj mistrzu Va’lear. Mam nadzieję, że dzisiejsza wizyta nie była dla ciebie zbyt uciążliwa? – spytała drowka. Zabójca wiele słyszał o domu Vandree, i choć czuł podziw dla ich osiągnięć to wiedział że wielu zapłaciło słoną cenę na te sukcesy – głównie ci, którzy nie należeli do Vandree.

-Na pewno słyszałeś o tragedii jaka spotkała matkę opiekunkę Mizzrym? – spytała ukazując perfekcyjnie niewzruszoną twarz. Jedynie w kącikach źrenic drow mógł dostrzec krwiożercze szczęście drowki. Szybko odwrócił wzrok spoglądając na pierścień na stolik przed nim. Srebrny pierścień posiadał opal z białą runą przedstawiającą dom Vandree.


-Ah, tak – pierścień- uśmiechnęła się niczym sęp.

- Jest dla ciebie – oficjalny sygnet, który czyni cię przedstawicielem domu Vandree!- dodała uradowana. - A jeśli się sprawdzisz… cóż, być może oprócz zapłaty staniesz się członkiem naszego zacnego domu? – zaczęła bawić się kosmykiem włosów, który delikatnie opadł na jej krągłe piersi.

-Widzisz, jako nowy dom wśród ośmiu najzacniejszych domów nasze zasoby są… ograniczone, z tego też powodu jesteśmy zmuszeni wynająć najemników do reprezentowania nas w komitecie. Jakim pewnie się zastanawiasz?- jej perfekcyjny uśmiech był równie niebezpieczny jak jad pajęczej wdowy.

- Szanowna Matka Opiekunka Baenre, ze względu na szczególne okoliczności powiązane ze śmiercią matki opiekunki Mizzrym, poprosiła radę o stworzenie grupy, która zajmie się dochodzeniem. Udasz się dziś wieczorem do rezydencji Baenre z sygnetem i tam dostaniesz dalsze instrukcje i oczywiście wrócisz tu aby opowiedzieć mi o wszystkim co tam zaszło.-

-Nie traćmy więcej czasu zatem! Uczyń mnie dumną, samcze, a kto wie… może twoja nagroda nie ograniczy się tylko do złota i tytułów.- uśmiechnęła się i gestem wskazała drzwi.

Lairel

Wybór Zeld jako nowej matki opiekunki był… pyrrusowym zwycięstwem. Duża część domu była za wyborem Yaris, która była niezwykle utalentowaną kapłanka Lolth, ale dzięki delikatnym sugestiom i łapówkom nie została ona wybrana. Zeld co prawda nie była pierwszą osobą, którą wybrałaby Lairel na matkę opiekunkę, ale większość zdecydowała. Zeld była szanowana i posiadała wiele znajomość dzięki faktowi, że była instruktorką kapłanek pierwszego roku. Dzięki temu posiadała wiele informacji o bardzo wstydliwych tajemnicach już pełnoprawnych kapłanek. Jedyny problem z Zeld była taki, że Lairel nie znała jej za bardzo. Kapłanka przez większość czasu przebywała w akademii i tylko sporadycznie pojawiała się w rezydencji Mizzrym.

Mimo to, Mizz’ri ceniła uwagi kapłanki i często wymieniały się korespondencją. Co więcej, z tego co usłyszała Lairel, Zeld często pomagała lub utrudniała życie nowym kapłankom wedle życzeń Mizz’ri.

Nowa matka opiekunka na pewno będzie chciała sprawdzić lojalność swoich podopiecznych, dlatego Lairel nie zdziwił fakt, że została wezwana na audiencję.

Komnata matki opiekunki zaledwie po jednym dniu zdążyła się zmienić. Pojawiło się więcej symboli Pajęczej Królowej, zmniejszyła się ilość przekąsek a meble wydawały się być mniej luksusowe niż te które posiadała Mizz’ri. Zeld była zdecydowanie bardziej minimalistyczna i oddana Lolth niż jej poprzedniczka.

Drowia skrytobójczyni ukłoniła się delikatnie.

-Usiądź, dziecko.- rozkazała głosem protekcjonalnym, nie znoszącym sprzeciwu.

- Tragedia jaka wydarzyła się naszej wspaniałej matce opiekunce musiała tobą na pewno wstrząsnąć, szczególnie że tak wiele was łączyło… – aluzja była aż nader widoczna.

-Niestety, obowiązkiem matki opiekunki, który teraz na mnie spoczął, jest odłożenie osobistych spraw na bok gdy nasz dom jest zagrożony.- dodała.

-Atak na czcigodną matkę opiekunkę Mizz’ri nie był przypadkiem, ani też zapewne wynikiem zdrowej konkurencji wśród naszych sióstr. Szanowna Opiekunka Matka Quentel Baenre podejrzewa, że zamieszane w to są te same siły, które przyczyniły się do rewolty wśród niewolników i oblężenia miasta. Zaproponowała wystawienie grupy składającej się z przedstawicieli wielkich domów w celu zbadania sprawy i unieszkodliwienia zagrożenia.

-Jak się już zapewne domyśliłaś, jeśli wierzyć słowom twojej byłej patronki o twojej inteligencji, wybrałam ciebie. Udasz się do rezydencji Baenre z tym sygnetem – wskazała srebrny pierścień z czarnym opalem z runą domu Mizzrym – i zapoznasz ze szczegółami. Potem wrócisz i zdasz mi relację.


- Zanim wyjdziesz, aby się przygotować chcę zaznaczyć, że wiele słyszałam o twoich… zdolnościach i z tego powodu mam nadzieję, że znajdziemy sposób w jaki obie możemy na nich skorzystać. – gestem wskazała drzwi.

-Możesz iść.

Azdrubael

Wśród drowów rósł niepokój. Azdrubael z łatwością wyczuł jak bardzo się zmieniła atmosfera w mieście po zaledwie jednym dniu po zabójstwie Mizz’ri Mizzrym, której to imię strasznie bawiło go. Przechodząc ulicami miasta i uliczkami Bazaru nasłuchiwał historii o kolejnej rewolcie niewolników, choć inny zbywali je że to po prostu wewnętrzne zagrywki polityczne domu. Azdrubael wiedział jednak lepiej. Zeerith kazała mu się przejść po ulicach i dowiedzieć czegoś – a to oznaczało, że nie była to zwyczajna polityka kapłanek z domu Mizzrym.

Niestety wstępne dochodzenie bardzo znudziło Azdrubaela, a i większość informacji nie była niczym poza zwykłymi plotkami niewartymi uwagi. Zeerith na szczęście kazała mu względnie szybko wracać, więc chętnie tak uczynił.

Komnaty Zeerith Xorlarrin były bogate i luksusowe. Aksamitne zasłony, meble otapicerowane skórą płaszczowców – i sama Zeerith ubrana w lekką, półprzezroczystą suknię. Była wygłodniała. W jej oczach jarzyło się pożądanie i Azdrubael bez wahania pozwolił jej je rozładować. Jej krągłe piersi z trudem mieściły się w zwinnych dłoniach mężczyzny. Oddech na szyi rozkosznie go łaskotał, pot lejący się z ich ciał sklejał ich lepiej niż nie jeden gnomi klej. A gdy fala rozkoszy rozeszła się po ich ciałach mężczyzna poczuł przyjemne ukłucie jej paznokci wbijający się w jego ciało.

- Przyznam, że chyba nigdy mi się to nie znudzi… ale do rzeczy – czego się dowiedziałeś. – i Azdrubael opowiedział jej o wszystkich plotkach i historiach jakie usłyszał. Drowka zrobiła grymas niezadowolenia.

-Nic wartego uwagi. – wstała i ubrała się, była wyraźnie zirytowana kochankiem.

-Nie mamy zatem wyboru, ani też nic co moglibyśmy dodatkowo zaoferować. Niech tak będzie, Azdrubaelu, udasz się dziś wieczorem do domu Baenre z tym sygnetem – wskazała na srebrny pierścień z opalem i runą domu Xorlarrin.- Tam spotkasz reprezentantów innych domów i razem zajmiecie się tą… tajemnicą.- wciąż była wściekła. Mężczyzna też zaczął się ubierać.


-Nie zawiedź mnie, bo choć jesteś dobry kochankiem to nie jedynym.- drowki zawsze były kapryśnymi kochankami.

Shizzar

Minęło zaledwie kilka miesięcy od kiedy Shizzar pojawił się w Menzoberranzan. Z początku starał się nie rzucać w oczy, obserwując i nasłuchując. W końcu jednak przykuł uwagę domu Faen Tlabbar i został przez niego zaadoptowany.

Shizzar był mnichem Sczerniałej Pięści, zakonu oddanego Lolth. Kiedy więc matka opiekunka Ghenni’Tiroth Tlabbar dowiedziała się o niezwykłym gościu natychmiast zaprosiła go do siebie, aby przetestować jego zdolności. Po udanych teście, matka opiekunka dała możliwość Shizzarowi przystąpienie do domu, aby uczył jej podwładnych swojej sztuki. Shizzar przystał na to, ale w zamian chciał mieć możliwość założenia własnego klasztoru.

To już mniej się spodobało matce opiekunce, która wolała mieć tę sztukę tylko dla siebie. Jednak, jeśli Sizzar byłby lojalny wobec domu to jego uczniowie z innych domów mogliby być delikatnie manipulowani przez Ghenni’Tiroth – z tego powodu matka opiekunka obiecała, że przemyśli sprawę jeśli mnich wykaże się lojalnością.

Shizzar wiele robił, aby pokazać swoje oddanie i w końcu dostał szansę na którą czekał.

- Usiądź –- rozkazała matka opiekunka. Przybył do niej jak tylko usłyszał, że wzywa go na audiencję.

-Tak, matko opiekunko – odpowiedział i usiadł.

- Przez ostatnie miesiące wykazałeś się sporą inicjatywą i oddaniem domu, i choć to zaledwie parę miesięcy to nadarza się okazja, aby przetestować twoją lojalność w stopniu, który może mnie przekonać do udzielenia ci pozwolenia i środków na ten twój klasztor, dziecko.Shizzar poczuł jak zaczyna się ekscytować, ale natychmiast zdusił to uczucie. Słowa matki opiekunki oznaczały bowiem że ma wyruszyć na niebezpieczną misję.

- Matka Opiekunka Mizzrym nie żyje i podejrzewamy heretyków i inne plugastwa. Dlatego, szanowna matka opiekunka Quentel Baenre poprosiła radę o zwołanie grupy reprezentantów, którzy zbadają tę sprawę. I jak się domyślasz, wybrałam ciebie. – wskazała na srebrny pierścień z opalem z runą jego domu.


- Weź go i udaj się wieczorem do rezydencji Baenre. To znak że ja ciebie wysłałam. Tam dowiesz się szczegółów. Nie zawiedź mnie, bo choć twoje usługi są przydatne to równie przydatne mogą być dla bogini w zaświatach. – dodała i wskazała drzwi.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 26-12-2011 o 19:56.
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172