Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-03-2012, 12:07   #81
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Dopłyńmy do brzegu, zostawmy im tratwę i spierdalajmy. - orzekł Owain, przyjrzawszy się zgrai na brzegu i jej jakże serdecznemu przedstawicielowi. Widmowe szkieletów, czy szkieletowa widma, które pojawiły się jakoby tam, skąd niedawno się zabrali zignorował. Nie był zabobonny, widział w życiu już wiele i trzeba było czegoś więcej, by się przestraszył.
Naparł na tyczkę, kierując ich zaimprowizowany pojazd w stronę brzegu.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 02-03-2012, 18:20   #82
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
-Mam nadzieję że wiecie co robicie - Lu miał złe przeczucia, zwłaszcza że pomysł Owaina wydał mu się do dupy. Uciekać przed zgrają myśliwych z pieskami to nie była dobra perspektywa, podobnie jak próbowanie wciśnięcia łapaczom kitu. Mnich miał dziwne wrażenie, że limit łgarstw skończył im się w płonącej karczmie, zresztą kto w tych stronach uwierzy żółtkowi? Lu przełknął ślinę widząc elfich niewolników, nie chciałby skończyć tak jak oni, podobnie nie chciał trafić do inkwizytorskiej sali tortur, zbyt długo przebywał w tej krainie żeby mieć jakiekolwiek złudzenia.
 
Komtur jest offline  
Stary 03-03-2012, 00:27   #83
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
-Amatorzy mocnych wrażeń co? Nie wiem jak was, ale mnie szczanie pod wiatr nie podnieca. -Spojrzał na brzeg z którego właśnie odpłynęli. - Tam jakieś wychudzone kutasy, a tu - wskazał przeciwną stronę rzeki. - półdupki zza krzaka. Same skurwielstwo. Pomachajcie im. Nurt znosi nas w ich stronę. - "Dlaczego to właśnie ja męczę się z tym jebanym badylem?!"- Co następne panowie? Przesłuchanie i ognisko? Doprawdy, macie dupy ze stali...

Zirytowany naparł na swoją tyczkę, by w ślad za Owain'em skierować tratwę na spotkanie z przeznaczeniem.
 
Glyswen jest offline  
Stary 03-03-2012, 17:42   #84
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
"Chujowo" - zwierzył się towarzyszom Claude spoglądając na nie mogących się doczekać towarzystwa Łapaczy. Dyskretnie przeładował kuszę. Jedną, drugą i trzecią. Poprawił rapier przy pasie, nóż w cholewie, nóż przy pasie i kołnierzyk, żeby nie wyglądać jak ostatni cham żrący byle pyzy ze smalcem.

"Na Północy dyskusje bywają burzliwe. Bądźcie panowie gotowi".
 
Panicz jest offline  
Stary 04-03-2012, 11:05   #85
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Długo to se nie pogadali. Faktem było, że argument w postaci naładowanych kusz mógł przeważyć wiele dyskursów, ale tym razem coś poszło nie tak. Najbardziej dowiedział się o tym sam kusznik. Claude nie miał pewności czy trafił dwóch czy trzech. Nie miał pewności czy trafieni wciąż chlipią w bolesnej męce czy już od dawna stukają do progu Jedynego. Pewny jednak był tego, że prędko po kuszę nie sięgnie. Raz, odebrali mu wszystkie. Dwa pętające go, jak i resztę kumotrów, pęta nie pozostawiały złudzeń. Trzy, pomimo tego że ręce miał za plecami i dłoni swoich zwyczajnie nie widział pewny był tego, że podkuty bucior który kilkukrotnie spadł na jego dłoń połamał mu paluchy. Reszcie oberwało się mniej, ale i tak skończyli w pętach. Powodów do radości krótko mówiąc mieli tyle co kot napłakał.

Tym straszliwszym zdawał się śmiech tyle co poznanego Davosa. Śmiech, którym raczył głośno wszystkich a który przypominał skowyt szaleńca…


***


- Gus?! Daleko jeszcze? – jadący łapacze gadali mało. Tyle co by pogonić oddział bądź obsobaczyć wynędzniałe na łańcuchach elfy których zryte kańczugiem plecy wskazywały na to, że krzyki to fraszka. Sporadyczne wymiany uwag wskazywały na to, że oddział jest karny i zna swą robotę jak mało co. Albo też, że tak jak i konie, ludzie byli zdrożeni. Elfów nikt o nic nie pytał.

- Pół mili, nie więcej. Kaplica już była. Tam ta ścieżka była, wiesz…

- Wiem… Dziś na postój staniemy pewnie. Tydzień na szlaku to dość.

- Nie miel ozorem byle czego. Będzie jak będzie. Wiesz…

- Wiem…


***


Skulone jak psy elfy leżały przywiązane obok koni. Łapacze dbali o nich jak o inwentarz. Były warte tej odrobiny starunku, który objawiał się w misce wody i ogryzionych, ciśniętych niczym psom kościach. Elfy zaś dzieliły się nimi uczciwie. Resztki cywilizowanych zachowań jeszcze z nich bat nie przegnał. O jeńców, poza powiązaniem ich w pary niczym pęta kiełbas, nie dbał nikt. A jeść też nie mieli sił wołać po tym co spotkało rozradowanego Davosa. Cóż, bat widać nie służył Łapaczom wyłącznie do dyscyplinowania nieludzi…


***


- Co to za księga? I czyja? – Starszy nad Łapaczami trzymał wyglądającą na bardzo starą księgę, którą wyjął z nawoskowanego, jutowego worka. Wywalone na kupę rzeczy złapanych zbiegów stały się pastwą Łapaczy niemal od razu, ale i tak kilka drobiazgów ich dowódca wziął na bok. Jak tubę z pergaminami Claude’a, jak właśnie księga wieziona przez Lu Kanga, jak pierścień z sakiewki Owaina i kilka innych pierdół. Księga poszła na pierwszy ogień. Spośród jeńców nie poznawał jej nikt.

- Komu ją mieliście oddać. Pytam po dobroci. Jeszcze. Wiem ja, żeście się wysrali pod huragan, ale jeszcze czas dupę obmyć. Albo blachą se obić, wedle woli. Arcybiskup już wam nie pomoże. On, jako i wy, w klatce żywot swój skończy. Jak szczęście mieć będzie. Nikt wam nie pomoże, ale jak zaczniecie gadać, to może się w łaski u kogo wprosicie. Może miast spalić na stosie za herezje pozwoli wam na Mur, kto wie? No więc czyja ona?

Odpowiedziało mu milczenie i błyszczące odbitym blaskiem wieczornego ogniska spojrzenie więźniów.

- Zastanówcie się. Macie czas do północy, bo wtedy po was przyjadą. Ja chcę wam pomóc, ale tamci…

Nie dopowiedział zdania, ale skrępowani jeńcy wnet się domyślili, że tamci pomóc nie będą chcieli. Do takich domysłów nie trzeba było być geniuszem. Odszedł kopniakiem uspakajając elfy, które ożywiły się wyraźnie.

Tak jakby wieczorne mgły na leśnej polance były czymś rzadkim…


***


Rżenie koni było ostatnim ostrzeżeniem. Przestraszone, czujące więcej niż by chciały zwierzęta ciskały się na siebie starając się wyrwać z trzymających je w miejscu pęt i wędzideł. Elfy skulone przywarły na ziemi wypatrując czegoś w okrytym mglistym całunem lesie. Łapacze zbili się w kupę. Przy ognisku, plecami do siebie. Jakby spodziewali się nie lichego starcia. Jeńcy…

Śmierć, którą widzieli na rzecznym brzegu, pojawiła się znikąd. W skulonej, zwierzęco podobnej sylwetce trudno było dostrzec człeka. Zwłaszcza gdy sadził na podobieństwo jakiej małpy podpierając się szponiastymi, zakończonymi pazurami łapami. Szczęknęły zwalniane spusty kusz, bełty z sykiem przecięły leśną polanę.

Chybiły. Spośród czterech pocisków tylko jeden rozorał bok pędzącej bestii. W ślad za którą z mgły zaczęły z różnych stron wyłaniać się kolejne…

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 04-03-2012, 20:06   #86
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
W przewidywaniu przyszłości jest zawsze duża doza niepewności i wydarzenia silniejsze acz odległe, przyćmiewać mogą osąd co do tych bliskich, czasem też dość ważnych. Grimm za szybko dał upust swej radości, myśląc o tym co spotka Łapaczy, którzy zamiast zastanowić się z kim mieli do czynienia postanowili od razu działać właściwym sobie sposobem. Pulsujący na udzie i ramieniu ból wywołany szybkim pociągnięciem nahajki sprawił jednak, że nawet jeśli wiedział, nie zamierzał się tym z nikim dzielić. Bat przypomniał mu też, że człekokształtni boją się tego czego nie rozumieją i wolał nie zdradzać się już z niczym więcej, by nie zostać ponownie zostawionym samemu "tak na wszelki wypadek...".

*

Szczęknęły zwalniane spusty kusz, bełty z sykiem przecięły leśną polanę.

Chybiły. Spośród czterech pocisków tylko jeden rozorał bok pędzącej bestii. W ślad za którą z mgły zaczęły z różnych stron wyłaniać się kolejne ignorując jeńców jako pomijalne zagrożenie i od razu kierując się w stronę ciasnego kręgu Łapaczy, z których każdy zdołał już dobyć swojego żelastwa.
Davos wiedział jak potoczyć się powinno spotkanie, nie wiedział jednak czego chcieliby jego towarzysze, a ponieważ byli pierwszymi którym dziś powierzył swój los wolał działać po ich myśli. Dopiero gdy wysłannicy śmierci przemknęli koło nich dopadając do centrum potyczki odwrócił głowę do d'Arvilla - Mogę nas uwolnić, ale potrzebuję szlacheckie słowo, że nie zostawicie mnie za sobą, cokolwiek by się nie stało. I nie skrzywdzicie - dodał uśmiechając się szeroko.
Wzrok Clauda wyrażał coś pomiędzy brakiem zainteresowania słowami Grimma, a brakiem wiary w możliwość realizacji jego deklaracji.
- No skoro nie słowo, to zapewnienie choć? - Próbował dalej Grimm - Deklarację jakąś? Wstępną?
Wydawało się, że szlachcic przejrzał jednak Davosa i nie spieszył się do składania jakichkolwiek obietnic. Grimm nie mógł już jednak zwlekać, bo czas walki miał szybko dojść końca. Zapierając kolana o Clauda targnął się energicznie w bok starając się odrzucić ciało jak najdalej w stronę przysadzistego grabu rosnącego kilka jardów od nich, na samej granicy obozowiska. Ostatnie dwie długości ciała przebył niczym larwa rytmicznie opierając się na zmianę na kolanach i twarzy. Grimm pomimo plucia co ruch wdzierającym się do ust piaskiem starał się nie spuszczać z oczu celu swego pokracznego marszu, a rozszerzone dużo mocniej niż to wymuszać powinna ciemność nocy źrenice zlewały się niemal z wąską obwódką ciemno brązowej, niemal czarnej siatkówki.
Pierzasta końcówka bełtu wbitego na wysokości ludzkiego pasa rysowała się wyraźnie na tle jaśniejącej od blasku ogniska kory grabu. Wystarczyło tylko wspiąć się do niej, by skorzystać z mieniącej się krawędzi grotu.
Łatwiej jednak powiedzieć niż wykonać, szczególnie gdy drugi raz z rzędu tego samego dnia jest się skrępowanym tak, że ciężko ruszyć którymkolwiek członkiem a dłonie i kostki łączy ciasno okręcony sznur. Gdy oparł się policzkiem o podstawę grabu wiedział, że jest już blisko i mimo iż pęta mocno krepowały ruchy rozpoczął mozolną wspinaczkę do wyzwolenia. Kora miała tą zaletę, że przynajmniej nic nie pchało się do jego ust gdy łapał powietrze próbując jednocześnie zdmuchnąć z oczy kawałki mchu. Widok sterczącego w końcu o cal od twarzy bełtu ucieszył go i gdyby nie obawa przez zaalarmowaniem którejkolwiek ze stron wykrzyknąłby z radości chcąc pochwalić się swoim sukcesem. Pozostawało już tylko wyciągnąć wbity w drewno grot...

Pozbawiona wyrazu twarz śmierci, która wyłoniła się zza drzewa dokładnie na wysokości jego twarzy wydawała się jeszcze mniej przenikniona niż twarz d'Arvilla, z którym przed chwilą Grimm próbował zawrzeć pakt. Brak wyrazu potrwał jednak zaledwie jedno uderzenie serca, bo za chwilę stwór ryknął rozwierając szczęki i tworząc się jeszcze bardziej odrażającym. W odpowiedzi Davos, choć wolał odsunąć się jak najdalej, również krzyknął szczerząc swoje żółto czarne kły. Walka na oddechy okazała się wyrównana.
Dzielący ich drzewiec bełtu, dający choć iluzoryczną barierę przez śmiercią zniknął w nim Grimm zdołał mrugnąć wyrwany przez jego przeciwnika jednym szybkim ruchem i ciśnięty w bok. Davos uśmiechnął się do stwora starając się wydać możliwie przyjaznym, nie bardzo miał ochotę dowiadywać się, czy ten poradziłby sobie ze skrępowanym przeciwnikiem...

Ci z więźniów, którzy śledzili jego dotychczasowe wysiłki nie pokładali w nich specjalnych nadziei i kolejno każdy próbował zdziałać cokolwiek na własną rękę. Dopiero ciśnięty przez stwora bełt, który wbił się niebezpiecznie blisko pachwiny Owaina zmienił trochę postrzeganie sytuacji.
 

Ostatnio edytowane przez Akwus : 04-03-2012 o 20:17.
Akwus jest offline  
Stary 04-03-2012, 22:50   #87
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Na tratwie było ciasno, ale między Łapaczami, kiedy przyszło już do kaleczenia się nawzajem, okazało się jeszcze ciaśniej. Tropiciele nie chcieli rozmawiać. Może nie byli w nastroju, a może ogólnie byli nieśmiali i kiepsko szły im konwersacje z obcymi. Tak czy inaczej, ścięli się z piątką wędrowców. I chociaż swój okup we krwi musieli zapłacić – a nie była to cena promocyjna – to ostatecznie i tak swego dopięli. Co Claude odczuł wyjątkowo boleśnie. Nie dość, że oberwał jakimś ciężkim żelastwem w tył głowy to czuł jeszcze, że prędko paluchami w żadnej białogłowie nie pogmera.

* * *

Może miał rację. Chuj wie, gdzie tu teraz w głuszy, między dzikimi stworami a bandą oprychów-stróżów prawa znaleźć nadobną sikorkę. No, ale racji nie miał, co do paluchów. Paznokcie były porozbijane i w ogóle widok był mało apetyczny, ale kości chyba mimo wszystko przetrwały. Tyle, że będąc zasznurowanym na amen ciężko było się z tego cieszyć. Co dzień to kolejne wiązanie. Co za skurwiała okolica.

"Szybciej Owain, naprzód zuchu!" – zachęcał towarzysza d'Arvill. Najemnik miał to szczęście, że koło kutasa wbiła mu się strzała czy coś takiego i ogólnie mógł uwolnić i siebie i wszystkich i w ogóle los świata był w jego rękach. No i Claude czekał. Czekał niecierpliwie, bo opuchnięte paluchy aż go świerzbiły, żeby wyczarować oprawcom jakiś kurewsko nieprzyjemny sposób na zakończenie dnia. I życia. Tak, brzmiało to kurewsko pretensjonalnie i efekciarsko, ale życia też. I w ogóle miał zamiar być wobec nich nieuprzejmy i wycinać im wnętrzności.
 
Panicz jest offline  
Stary 05-03-2012, 21:55   #88
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
~ Było blisko ~ pomyślał Owain, wyrywając wbity tuż obok niego bełt. Obrócił go zręcznie w dłoni i jął piłować więzy, dźgając się co chwilę w nadgarstki i przedramiona. Kilka razy trafił też związanego ze sobą Claude'a. Wreszcie liny na rękach puściły i Owain, teraz już znacznie szybciej, porozcinał resztę.
Następnie uwolnił ręce szlachcica i wcisnął mu w nie bełt, po czym rzucił się do swoich rzeczy. Wyciągnął z nich miecz i rozejrzał się wokół, szukając dowódcy Łapaczy.
Dostrzegł go po drugiej stronie polany, gdzie dorzynał właśnie jednego ze stworów, który, na swoją zgubę, zbyt entuzjastycznie oddał się mordowaniu Łapacza.
Owain pognał tam sprintem, licząc, że zdoła go ukatrupić, nim się odwróci. Potwór rozstał się jednak z życiem o wiele za szybko, jak na tak paskudną kreaturę i dowódca w ostatniej chwili odwrócił się i zdołał nawet sparować cios Owaina. Zasłona była jednak zbyt słaba, a impet awanturnika zbyt mocny i w rezultacie wybił mu miecz z ręki. Łapacz odskoczył i wyciągnął nóż, ale to było za mało. Owain dopadł do niego, zmylił szybką fintą i odrąbął wyciągniętą w niepotrzebnej zasłonie dłoń. Kopnął wrzeszczącego, obalając go na ziemię i przygwoździł potężnym pchnięciem. Łapacz przez chwilę darł piętami ziemię i umarł.
Owain pochylił się i zerwał mu z pasa sakiewkę. Otworzył ją, lustrując zawartość, wyciągnął poszukiwany sygnet i schował go do kieszeni. Sakiewkę schował do drugiej, po czym wrócił do towarzyszy, obracając się co chwilę i rozglądając na wszystkie strony z uniosnym mieczem gotów do walki.
Pokraki póki co nie rzuciły się na nich. Póki co. A prawie już skończyły z Łapaczami.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 07-03-2012, 18:06   #89
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Tym razem Lu nie był nieprzytomny i mógł odpowiednio napinać mięśnie podczas krępowania. Pozostało tylko czekać na odpowiedni moment by się uwolnić, a ten w sumie nadszedł dość szybko. Trupo-podobne stwory zaatakowały obozowisko łapaczy, a Lu dzięki kilku ruchom ciała pozbył się niewygodnych sznurów. Owain też sobie nieźle poradził i w czasie gdy on szukał swojego pierścienia, mnich odzyskał worek z księgą. Zamieszanie jakie zrobiły truposze nie było bez wpływu na to w jaki sposób Lu odzyskał swoją własność i tylko dzięki latom spędzonych na treningach zdołał uniknąć morderczych pazurów. Wracając do reszty związanych towarzyszy, zdołał zabrać umierającemu łapaczowi miecz. Chwilę później dzięki temu ostrzu kompani byli już wolni. Nieuzbrojeni ale wolni biegiem dopadli koni. Lu gdy był już przy skulonych elfach, zatrzymał się na moment i rzucił im miecz, miał nadzieję, że zrobią z niego użytek i uwolnią się. Później sam zastanawiał się skąd się u niego wziął taki szlachetny gest, w końcu zdechli by tam zabici przez umarlaki i tak czy siak łapacze straciliby swych tropicieli. Może to był jakiś ludzki odruch w tym szaleństwie, a może przeznaczenie. W każdym bądź razie Lu miał teraz inne zmartwienie. Wystraszony koń o mało co nie odgryzł mu głowy, a trupiaki zorientowały się, że właśnie ucieka im kolacja.
 
Komtur jest offline  
Stary 07-03-2012, 19:55   #90
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Właściwie to nie było, aż tak źle. Spuchnięty nos i obolała lewa nerka. Ot zwykłe stłuczenia. Solo mógł mieć powody do dumy, wszak konwersacja z łapaczami podczas wycieczki tratwą okazała się nad wyraz "spokojna i przyjacielska".... Przynajmniej tak uważał. Claude z pewnością miał odmienne zdanie w tej kwestii, ale akurat jego przepadek był kliniczny. Czasem błędy rachunkowe niosą ze sobą przykre konsekwencje... Nie od dziś przecież wiadomo, że 10 to więcej niż 4...
Ale nie czepiajmy się ludzkich słabostek.

-Panie Lu... Lucek. O! Patrzcie no. Ładne imię. Nie mogliście się tak od razu nazwać?

Żółtek zdawał się całkowicie pochłonięty swymi nadgarstkami.

-Mnie tez uwiera ten sznur. Obawiam się, że obtarcia pozostawią szpecące rany.

Ciągłe milczenie cudzoziemca, przerywane od czasu do czasu jękiem zarzynanego łapacza, zdawało się coraz bardziej irytować barda.

-Może i macie racje. Już bardziej szpetnych rąk mieć nie możecie. Coście z nimi właściwie robił? W szprychy jakie wsadzali? Zresztą nieważne.

Zażenowany poziomem elokwencji swego towarzysza, obrócił wzrok w stronę gorejącej jatki. Posoka tryskała na prawo i lewo, nadając jędrnej trawie coraz to insze oblicze. Cały spektakl zdawał się jedną, wielką przemyślaną wizją artystyczną.

-Tak sobie myślę Lucek, że jeśli nie ruszymy dupy to będzie z nami krucho. Masz jakie pomysły? - W sumie mógł zrobić użytek ze swego ukrytego ostrza w bucie, ale po prawdzie więcej roboty byłoby z jego ponownym schowaniem. Wszak nie będzie biegał z prętem wystającym z trzewika.

-Co... - nie zdążył. Skośnooki pierdziel w jakiś magiczny sposób zrzucił z siebie więzy i skoczył w pobliskie krzaki.

-A ja? Hej! Ty mały kutasie! Poczekaj! - Zbawienie przyszło nagle z rąk Owaina. Solo pohamował swój narastający gniew, po czym ocenił obecną sytuację. Tak właściwie to nie było źle. Miał ze sobą 4 żywe tarcze i kilka minut na ewentualną ucieczkę.

Bez większego pospiechu zabrał się za rekonkwistatę swego skradzionego dobra. Bez względu na sytuację, w życiu obowiązują pewne priorytety. W tym przypadku było to m. in. lutnia i pewna paczuszka.
 
Glyswen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172