Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-03-2013, 23:08   #301
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Ogr był nieledwie na wyciągnięcie ręki. Salarin zwijał się w unikach i zadawał rany ale też sam krwawił i cofał się. Szermierz walczył jak opętany i Gwardzista Boga nie wątpił że zanim by padł pod ciosami ogrów pociągnąłby przynajmniej jednego za sobą. Ale Baelraheal zdążył... Ostrze zaśpiewało gdy kapłan Pierwszego z Seldarine podniósł Laegmegila do ciosu. Instynkt weterana sprawił że na chwilę obejrzał się - ogry i wiedźma atakowana przez Rexx nie byli jedynymi przeciwnikami którzy mrowili się wewnątrz wioski.

Na ułamek sekundy się zawahał - to były wiedźmy i coś jeszcze. A Laona... Gdzie ona była?! Nie widział jej ani nie słyszał. Miał nadzieję że ukrywa się pod zasłoną iluzji albo schroniła się między chatami, ale i tak przy trójce przeciwników musiał coś zrobić żeby nie spadli im na karki i wyglądało na to że Salarin będzie musiał...

W tym momencie czarny kształt skoczył na plecy wiedźmy i widmo starcia jednocześnie z trójką sługusów Uzdrowicielki naraz rozmyło się do możliwości walki z pojedynczą annis. A Gwardzista Boga miał jeszcze kilka sekund na to by pomóc księżycowemu pobratymcowi! Przyspieszył i zamachnął się, ze skrętem bioder i zwielokrotniając siłę uderzenia ciężarem masywnego ciała.

Bestia była zajęta napieraniem na Salarina, zbyt głupia lub zbyt krwiożercza by odwrócić się na czas i kapłan ciął rękę władającą toporem z góry i niemalże od tyłu. Sztych rozpłatał przedramię i staw upuszczając rzekę krwi. Tego już nie można było zignorować. Ogr zaryczał i obrócił się ku czempionowi. Za późno!

Laegmegil z wyciem rozcinanego stalą wichru wgryzł się w tors barbarzyńsko przyozdobionego kawałkami kości olbrzyma. Baleraheal wymierzył pod twardymi jak żelazo żebrami bestii i głęboko ranił ją w brzuch, znowu krew chlusnęła. Ale wojownik Seere ciągle stał i już wznosił topór do ciosu! Nienawiść czerwona jak krew poprowadziła ostrze i czempion Corellona rozrąbał przeciwnikowi udo i ozdabiającą je czaszkę, ale ogr z naprawdę twardej, spaczeniem przesyconej gliny był ulepiony i nadal walczył! I wtedy rozpłomieniony bojem Pieśniarz Klingi go dopadł...

Perfekcyjne władanie bronią i zaciekłość w boju Salarina niewiele przypominały styl walki Baelraheala - ogromną siłę zaprzęgniętą do zadawania morderczo precyzyjnych uderzeń - ale dwa różne style walki dawały taki sam efekt. Pierwszy z ogrów runął na ziemię jak głaz, pocięty na sztuki i martwy jeszcze zanim dotknął zalanego krwią śniegu.
- Dobrze! - ryknął sługa Pierwszego z Seldarine - Wiedźmy atakują z prawej! - krzyknął do szermierza - Nie wiem co z Laoną!!! - spojrzał szybko w jedną i w drugą stronę, na jaszczura i na kota - jakiegoś przywołańca? - które ścierały się z wiedźmami. Nienawiść i żądza zemsty wprawiały Gwardzistę Boga w iście morderczą furię. Wycie lodowatego wichru od morza zadziwiająco splatało się z jego wściekłością. To jeszcze nie był koniec!

-=-=-=-=-=-

Rzuty Baelraheala:
Nasłuchiwanie - inkantacja Laony [12]
Atak na ogra O2 [36]
Obrażenia O2 [44]
Atak na ogra O2 [34]
Obrażenia O2 [45]
Atak na ogra O2 [28]
Obrażenia O2 - 46
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 19-03-2013, 23:19   #302
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Z ostatnimi słowami, ciało Florence zesztywniało, a szloch krasnoluda zmienił się w bolesne łkanie.

Bezradność i narastająca nienawiść targały sercem Thraina, zamieniając je w istne pobojowisko skąpane w cieniu przejmującej pustki.
Pozbawiony honoru, godności i wszelkich perspektyw w życiu trwał osierocony przez los pośrodku istnej nawałnicy nieszczęść.

Wbił wzrok w niebo wyzwalając z siebie wszelkie pokłady frustracji. Donośny ryk rozległ się wśród gorejących zgliszczy Mudstone.

Zrzucił z ramion płaszcz, po czym szczelnie otulił nim martwą lady Guaris, biorąc ją tym samym w swe objęcia. Wstał z klęczek przy wtórze strzelających kości i ruszył w stronę zniecierpliwionego Kuśki. Wyciągnął z plecaka liny, a następnie przerzucił przez siodło i przywiązał doń zwęglone zwłoki kobiety.

Klepnął w zad swego wierzchowca, zachęcając go do lotu.
Sam został na ziemi tępo spoglądając w znikającego w śnieżnej zamieci hipogryfa. Gdy ten stracił mu się z oczu, dobył zza pasa szeroki topór. Odwrócił się w stronę walczących gigantów. W jego oczach tliła się czysta nienawiść. Zacisnął mocniej dłonie na skórzanej rękojeści broni.
Lanca i tarcza leżały porzucone gdzieś w zaspie śniegu.

Skierował kroki wprost ku kotłującym się zbrojnym...
 
Glyswen jest offline  
Stary 25-03-2013, 11:39   #303
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tVGprrog_Ww[/MEDIA]

Mudstone
Baelraheal, Salarin, Laona i Esmerell

Z poturbowanego ostrzami ciała ogra w powietrze natychmiast wzbiła się zielona chmura. Błysk temu towarzyszący był jednak znacznie intensywniejszy niżeli w przypadku poprzednich poległych pod Mudstone. Stojące nad truchłem waleczne elfy na ułamek sekundy musiały zacisnąć swe powieki, bądź też odwrócić spojrzenie. Moment ten wykorzystał drugi, splugawiony mocą Alabashaaran ogr.
Z zimną jak otaczający ich śnieg obojętnością podeptał pokrwawioną plamę, składającą się na swego towarzysza broni, wybił się lekko w powietrze i uderzając oburącz znad głowy wcisnął stal topora w bark Baelraheala. Na zaskoczoną twarz kapłana rozlała się jego własna, ciepła posoka - to poczuł w pierwszej chwili. Niepokojące ciepło, na dręczonej już od dawna zimnem skórze. Ból, który zdawał się podpowiadać: "Właśnie pożegnałeś się ze swoją prawicą przyjemniaczku" pojawił się po chwili... A może w zaledwie ułamku sekundy? Zamarłe na chwilę serce ponownie poczęło wybijać bitewny rytm, a z każdym uderzeniem z głębokiej rany na barku wypływała kolejna porcja płynnego życia.

W tym samym czasie do swego zapewne ostatniego zrywu zebrała się półżywa Annis, stojąca w plamie własnej krwi naprzeciw Rexx.
Po atakach smoczycy z twarzy poczwary zniknął bojowy szał, w miejsce którego z obfitością podobną trądzikowi na facjacie młodzieńca co to nigdy pod kiecę nie zajrzał, pojawiło się przerażenie.
Ryknęła żałośnie, jak odstawiona od butelki alkoholiczka, wyrzucając żałośnie szpony do przodu... Tym razem, może za sprawą oddechu kostuchy na swym karku trafiła dużo celniej. Opatrzone szponami, oślizgłe łapy uderzyły prosto na pysk smoczycy niemal co wydrapując jej oczy. Złote łuski ponownie zdały egzamin, całkowicie niwelując ostrość szponów, jednak Rexx musiała sobie zdawać sprawę - paskuda była bliska zadania jej naprawdę poważnych obrażeń, które mogły zdefiniować jej los na resztę długiego, smoczego życia.

Mniej sprzyjająca była sytuacja przemienionej w czarnego jak noc kota Esmerell. Chociaż jej kły i szpony wbiły się głęboko w paskudne ciało Annis, wraz z ciałem wyrywając z jej piersi przeraźliwy okrzyk nie odebrało to wiedźmie woli walki... Chęci skosztowania krwi wrogów.
Leżąca pod wielkim kocurem bestia z zajadłością najgorszej fanatyczki wzięła odwet, wyciągając wpierw swe ramiona na boki, by następnie niemal jednocześnie wbić pazury w grzbiet pantery. Esmerell poczuła ponownie przeszywający ból, jaki potrafiły zadać te szpony. Obślizgłe dłonie porysowały kości skryte pod skórą, by następnie zacisnąć się i z kawałami mięsa, skóry i futra "odskoczyć" od ciała pantery. Na grzbiecie pozostała paskudna, wielka krwawa plama: odsłonięte, poszarpane mięśnie oraz wystające kości.

Druga z wiedźm całkowicie zignorowała problemy swej siostry, ruszając głębiej w pole bitwy pośród niskich, przysypanych śniegiem chat Mudstone. Nieświadoma bliskości Laony, przemienionej już w śmiercionośną hydrę, przebiegła za plecami złączonego w morderczym uścisku oręży Baelrahaeala, mknąc wprost ku niewyraźniej sylwetce drugiego z elfich obrońców Mudstone.
Tknięta byc może przeczuciem, a być może wyposażona przez naturę w dodatkowy zmysł na ułamek w pewnym momencie odskoczyła nieco w bok, wpatrując się w obszar, gdzie w tym samym momencie, spod płaszcza niewidzialności wypłynęła hydra. Jedna z wypełnionych zębiskami paszczy wbita była w zmarzniętą, twardą ziemię. Dokładnie tam, skąd sekundę temu uskoczyła Annis. Nieprzyjemny dla ucha odgłos pękających kości dosłyszeć mógł każdy w pobliżu... Cofająca się do pozostałych dziewięciu głowa nie, po niecelnym ataku, nie nadawała się już raczej do dalszej walki. Żuchwa zwisała bezwładnie w dół, eksponując pokruszone o twardą ziemię zębiska.
Ostatnia z wiedźm, szarżując, dopadła do swego celu. Nawet przywołana przez Salarina magia nie zdołała zniweczyć jej zapędów... W przeciwieństwie do zdolności samego pieśniarza. Siwowłosy bez większego trudu i mimo poniesionych już ran sparował rapierem pierwszy z ataków, zaś kolejnej z furii szponów, za sprawą zręcznego, tanecznego ruchu pozwolił minąć się z jego biodrem.





Wschodnie wały
Ignus, Tallmir i Thrian

Początkowo ledwie słabe drgania ostatecznie, kiedy konnica dotarła bliżej rzeki, przemieniły się we wszechogarniające wibracje. Każdy w pobliżu poczuł jak wpływające przez stopy w górę, rytmiczne drżenie ogarnia wnętrzności, wymusza na sercu nowy rytm pracy.
Pędząca wprost na pozbawione szyku oddziały ogrów ściana włóczni budziła coś w rodzaju niepokoju ale i przyjemnej, podnoszącej na duchu nadziei, osiągającej swe szczyty w momencie zetknięcia się tych dwóch, zbrojnych mas.
Chociaż ogry prezentowały się potężnie, nawet ich umięśnione ciała nie mogły oprzeć się rozpędzonej, ciężkiej konnicy i długim lancą. Gdyby w tym momencie zwrócić swe spojrzenie ku wydarzeniom pod Mudston, być może poczułoby się współczucie wobec zielonoskórych? Z rykiem, wymachując beznadziejnie maczugami padali niczym klocki domina pod wbijającą się coraz głębiej w ich formację konnicy.
- Za królową, za Moonshae!- usłyszał nagle za swymi plecami pozostający na tyłach Ignus, na co towarzyszący mu chłopi aż podskoczyli. Od strony północnych wałów nadbiegała gromada zbrojnych. Ludzi, których pancerze jak i klingi ociekały krwią.
Kilku ludzi natychmiast otoczyło teurga, wystawiając w jego kierunku swe miecze.
- Nie rzucaj się elfie, a nie zostanie Ci wyrządzona żadna krzywda.- warknął jeden z nich- blond włosy mężczyzna o długiej, polepionej krwią brodzie.
- Czykajta pany! Łon wolczył z niomi, pomogoł!- zaprotestował jeden z chłopów chwytając rękaw szaty Ignusa i w iście matczynym geście przyciągając go siebie.
- Rozkazy lorda Ghaalena, zamilcz wieśniaku!- odpowiedział gniewnie wojownik, powracając czujnym spojrzeniem do Ignusa. - Złóż broń. Nie grozi Ci już niebezpieczeństwo ze strony ogrów.

-Tallmir!- ryknął nagle Gustav, wskazując skinięciem głowy na nadbiegających od strony nasypu zbrojnych. Natychmiast doskoczył do Mbarneldorczyka, omijając ogrze truchło poddane dekapitacji za sprawą elfiej stali.
Kilku z wojowników otoczyło ich natychmiast, pozostali zaś ruszyli ku przedzierającym się przez rzekę ogrom.
- Sir Bronith? Oddajcie broń, wasz towarzysz również!
Gustav cały czas miał w pamięci słowa Florence... Poszukiwali go za sprawą oskarżenia i listu gończego wydanego przez koronę, teraz poruszaną niczym pacynka obślizgłymi palcami Uzdrowicielki. Natychmiast przycisnął swoje plecy do pleców Tallmira wystawiając Widmowe ostrze.
- Jesteśmy po tej samej stronie żołnierzu. W oczach Tempusa jestem równy tobie i nie pojmuję czemuż miałbym składac przed tobą broń, którą ściąłem wrogów korony, ludzi i Moonshae. Tak samo jak elf, który w boju bratem mi się stał.- warknął rycerz.
- To rozkaz lorda Ghaalena.
- Gdzie twój pan?
- W boju.
- żołnierz wskazał na ludzi walczących już na skutej lodem rzece.
- Nie żąda się od sługi Tempusa złożenia broni. Powinieneś to wiedzieć... Chcesz mego ostrza bardziej niż śmierci kolejnych wrogów? Przyjdź po nie, bądź odstąp.


Inny los nie spotkał również prowadzonego gniewem Thriana. Zaślepiony pragnieniem krwi, ogrzej krwi nieco później zorientował się w obecności nowych gości na zroszonej krwią ziemi wymarłych szlachciców z rodu Guarsis. Najpierw wielu zbrojnych zwyczajnie go minęło, pędząc z uniesionymi mieczami i toporami ku rzece. Dopiero po krótkiej chwili dwóch stanęło na jego drodze przemawiając stanowczo.
-Kimkolwiek jesteście krasnoludzie, złóżcie broń. Ta bitwa skończyła się dla was. Z rozkazu lorda Ghaalena proszę... Zaprzestańcie walki i udajcie się z nami.



=-=-=-=-=-=-=
Mudstone:

O2 atak1->Baelraheal 39
O2 atak2->Baelraheal 26
O2 obrażenia-> Baelraheal 23

Annis1 atak1->Rexx 34
Annis1 atak2->Rexx 33

Annis2 atak->Esmerell 34
Annis2 atak2->Esmerell 34
Obrażenia:
8
8
Rozpruwanie: 18

Atak okazjonalny Laona->Annis3: 1- krytyczna porażka.

Annis3 szansa na atak Salarin: 34% - udane

Annis3 atak->Salarin
20
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 25-03-2013, 15:54   #304
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Elf spojrzał z lekkim zmieszaniem na uwalanego we krwi wojaka. Żołnierz wyrwał go z głębokiej kontemplacji pod tytułem bezradności, nie zmieniało to jednak twardego postanowienia Ignusa dotyczącego uzyskania większej mocy magicznej bez względu na środku, jakie w tym celu będzie musiał przedsięwziąć.

- Widzisz, żebym jakąś posiadał? - Zapytał ironicznie podpierając się jedynie na kosturze, cała ta bitwa dała mu się ostro we znaki. Zatrzymał się na moment, gestem dłoni dając wieśniakowi do zrozumienia, że postara się pociągnąć tę kolejną batalię, tym razem słowną, osobiście.

- Jeżeli łaska mości wybawco, racz odzywać się grzeczniej do tego oto wieśniaka. W odróżnieniu do was on BYŁ tutaj w chwili głównego uderzenia i przelewał krew mimo ograniczonych środków, być może bez nich nie dalibyśmy rady utrzymać tej pozycji. Poza tym popraw mnie, ale tak samo jak i ja jesteś tu gościem, czyż nie?

Nieco strąceni z toru wojacy popatrzyli po sobie niepewnie, po czym już inny, stojacy po lewej Ignusa dał krok do przodu.
- Nie mundruj się yfl, tylko współpracuj. To rozkaz lorda i jynczenie nic tutaj ni da... Rzuc badyla i poddaj się. Odprowadzim my cię w bezpieczne miejsce i tom poczekosz, co lord Ghaalen postanowi.

- To trochę dziwny zwyczaj przybywać na czyjeś ziemie i żądać czegokolwiek od ich mieszkańców, czyż nie? - Kontynuował magus w przeczuciu, że posiłki mogą niekoniecznie być tak dobrym wsparciem, jak się wydawało. Kątem oka rzucił dalej, na Gustava i Tallmira, oni znajdowali się w podobnej sytuacji.
~ Wracaj, Rexx u nas nie dzieje się dobrze ~ wydał mentalne polecenie, musiał przeciągnąć rozmowę zanim kilkaset kilo dyplomacji przybędzie mu na pomoc.

***


Tymczasem w centrum wioski walka trwała w najlepsze, z trzech nacierających annis i dwóch skażonych ogrów, jeden gryzł glebę (konkretniej jego kawałki), zaś dwie wiedźmy ledwo trzymały się na nogach. Smoczyca wyczuła jak zaklinaczka polimorfowała się w postać dziewięciogłowej bestii przechylając szalę zwycięstwa na stronę obrońców, z drugiej zaś strony pozostawała ciężko ranna elfka w postaci drapieżnego kota. Rexx miała w planach błyskawicznie rozerwać annis na strzępy i ruszyć na odsiecz Esmerell, w tym momencie otrzymała jednak mentalne polecenie od teurga rozkazującego jej wracać. Rozejrzała się dookoła, miała nadzieję że Laona wesprze w walce kocicę, wiedziała również że Ignus nie wezwałby jej jeżeli sytuacja by tego nie wymagała.

Paszcza złotej ponownie wystrzeliła w przód, tym razem jednak niecelnie. Było to bez znaczenia, ponieważ już zamachnęła się skrzydłami unosząc się w powietrze, uderzenie na odlew przejechało jedynie po jej łuskach nie czyniąc żadnych szkód.

***

- Miał ty kiedy nad sobą zwierzchnika, a? Rozkaz to rozkaz ylfie... Winc ni gadaj tylko bądź grzeczny.- i pozostali wojownicy dali niepewny krok do przodu, zaciskając pierścień wokół teurga.

- Tu się pojawia problem, człowieku. NIE JESTEŚ moim zwierzchnikiem, nigdy nie byłeś i zapewne również nie będziesz - tym razem to elf zrobił krok przed siebie zasłaniając wieśniaka i prostując się dumniej.

- Naprawdę chcesz próbować pojmać nas siłą? Pomyśl przez chwilę, w kilka osób jeszcze chwilę temu odpieraliśmy armię ogrów, a fakt że nie posiadam żadnej broni powinien dać ci odrobinę do myślenia - Odpysknął już mniej grzecznie, zachowanie żołdaków zdecydowanie było niepokojące.

- By cię czort...- mruknął gniewnie. - Chopaki, bierzemy go.
- Nie wiesz na co się porywasz, czlowieku... - Mruknął ciszej pod nosem spoglądając w niebo. Jeszcze raz obrzucił wojska pogardliwym spojrzeniem, po czym wyszeptał powoli formułkę zaklęcia. Śnieg dosłownie przed stopami wojsk zmienił zabarwienie na czerń, kryształki lodu wręcz skrzyły się od nekromantycznej energii tworząc pewnego rodzaju psychologiczną barierę dla (jak Ignus miał nadzieję) niezbyt inteligentnych żołdaków. Jedyna powierzchnia czysta od ponurej energii zaklęcia obejmowała teurga, wieśniaka i niewielki obszar obok niego...

Ów obszar w mgnieniu oka znalazł dla siebie przeznaczenie, dokładnie w chwili w której wylądowała na nim ciągle powiększona zaklęciem smoczyca, stając na tylnich łapach i rozpościerając skrzydła.

- Cofnij się żołnierzu, i wydaj rozkaz swoim że tych z placu boju też mają zostawić w spokoju - tym razem to Ignus rozkazywał, ryk uchlapanej w czarnej krwi annis smoczycy zaś był żelaznym argumentem dla niedobitka z Mudstone.

Żołdacy w tej samej chwili odskoczyli do tyłu jakby pchnięci niewidzalną mocą. Z przerażeniem przyglądali się to smoczycy, to sobie wzajemnie wystawiając w żałosnej pozie miecze do przodu.
- T...Trzymac szyk. - wydukał dowodzący. - Pohamuj swą bestię elfie... Nie chcemy nikomu wyrządzic krzywdy.

- I tutaj nasze cele się zbiegają, człowieku. Rzecz w tym, że po pierwsze ja nie mam zamiaru dać się zakuć w kajdany i zdać na wolę waszego pana... Nie po tym jak przewalczyłem tutaj swoje życie. Po drugie jak macie zamiar rozbroić ją? - Wskazał na smoczycę.

- Obetniecie jej łapy i wyrwiecie kły? Życzę powodzenia. Trzecia rzecz... - Wskazał na skrzący się śnieg.

- Jedyna strona, która będzie pokrzywdzona należy niestety do was. Widzisz, zaklęcie mnie otaczające wyssie życie z każdej istoty, która wejdzie w ten śnieg...

Widac było, iż żólnierzowi zabrakło języka w gębie. Z miną przypominającą srajacego goblina przyglądał się teurgowi, by za wskazaniem jego dłoni przenieśc je na smoczycę.
- Idź z nami. Sam... Bez kajdanów. W bezpieczne miejsce... - spojrzał w stronę rzeki. - Nasz pan rozkazał nam przejąc walkę tutaj. Sam czeka na północy wioski. Udaj się tam z nami, przed jego obliczę a wszystko zostanie wyjaśnione. - tym razem odezwał się ten, któremu przyszło mówic jako pierwszemu. Po wypowiedzeniu tych słów przełknął głośno ślinę, spoglądajac z nadzieją w elfa.

- Tak więc się stanie, mam nadzieję że moich towarzyszy obowiązuje to samo prawo? Sir Bronith jako rycerz Tempusa nie odda swojej broni bez walki, a Rexx o dziwo troszczy się o niego niemal tak samo jak o mnie samego, jeżeli rozumiecie co mam na myśli - odpowiedział, spoglądając na rycerza i elfa.
- Jeżeli chcecie pomóc, w centrum wioski dalej toczy się walka. Moglibyście podesłać tam kilku swoich - machnięciem ręki rozproszył zaklęcie i w akompaniamencie smoczycy udał się za wojskami, wspierając zmęczone już i obolałe ciało na kosturze. Cokolwiek tamci by nie mówili, byli ludźmi, ludziom zaś się nie ufało. Rexx nie opuszczała go nawet na krok.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 25-03-2013, 17:14   #305
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu

Esmerell nie interesowało, co dzieje się dookoła. Nie rejestrowała żadnych zmian w otoczeniu. Była tylko ona i jej cel. Jeżeli zdoła pokonać wiedźmę, pozostali będą mieli o jednego wroga mniej na głowie. Jeden przeciwnik wobec setek, które musieli już zabić... Dobre sobie. Kompletnie bez znaczenia. Ale i to pozostawało w tej chwili daleko poza obszarem jej zainteresowań. Gdzieś podświadomie wiedziała, że może to wszystko przypłacić życiem. Błaha namiastka walki, która odbyła się w przystani, nadszarpnęła jej siłami i wytrzymałością. To co obudziło się w niej dało jej wolę przeżycia, pchnęło ku czynom, których nie wykonałaby będąc w pełni własnej świadomości. Jednak rozmyślanie o tym teraz było bezcelowe...

...i nie na miejscu, co dobitnie oznajmiły zimne pazury zagłębiające się w gęstym futrze pantery. Niestety na sierści się nie zatrzymały. Esmerell znała je już doskonale. Znała też ból, który towarzyszył ich wdzieraniu się w ciało. Choć forma była inna, ból pozostawał ten sam. Tak samo dojmujący, zapierający oddech i odbierający życie. Dwa uderzenia i szarpnięcie. Znajomy schemat. Strugi krwi spływające spod pazurów annis. Mieszanka jęku, skowytu i bardzo ludzkiego krzyku wydobyła się spomiędzy kocich szczęk. Niemal czuła, jak pazury otarły się o kości, rozrywając skórę i mięśnie. Kolejny karmazynowy wzór ozdobił śnieg zalegający wokół.

Ale to nie był koniec. Kocica zachwiała się, walcząc z otępiającym zmysły bólem i ogromną utratą krwi.
~ Miałaś być martwa. ~ grało jej w pamięci, budząc jakąś przewrotną radość w ledwo żywym ciele.
Wciąż żywym, choć wiedźmom szło całkiem dobrze upuszczanie jej krwi. Nie zamierzała pozostać dłużna. Kocia łapa wystrzeliła do przodu, nie dając annis czasu nawet na zasłonięcie się. Wielkie pazury przedarły się przez łachmany skrywające ciało wiedźmy i zatopiły się w miękkiej tkance, malując podłoże kolejnym rozbryzgiem krwi.

Kocica z trudem złapała równowagę po tak szybkim i trafionym ataku. Plecy rwały ogniem, mimo lodowatego powietrza. Płuca z trudem wciągały kłęby zimna, dławiąc się jękiem bólu. Jednak była zdolna wyprowadzić jeszcze to jedno uderzenie. Ostatnie. Choć wiedźma próbowała się bronić, pazury kota siłą potężnego zamachu przełamały jej obronę. Trzy krwawe wykwity pojawiły się na pysku annis, a jej oczy zgasły, napawając Esmerell poczuciem triumfu i dzikiej radości. Nie miała już jednak siłyświętować. Odwlekła się na kilka kroków w bok, byle dalej od walki, która toczyła się w pobliżu. Padła w zaspę śniegu. Czarna sierść zniknęła w białym puchu. Pełna nadziei, że dla niej to już koniec, wróciła do własnej postaci...

=-=-=-=-=-=
Pazury => Annis - 29 - trafienie
Obrażenia => Annis - 13
Pazury II => Annis - 26 - trafienie
Obrażenia => Annis - 14

Esmerell zadaje annis w sumie 27 obrażeń
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 26-03-2013, 00:50   #306
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Walka dobiegła końca. Kawalerzyści nie patyczkowali się z przeciwnikiem jeno jak nóż w masło wjechali w nieuformowany odział ogrzej piechoty. Gdyby chociaż piki przygotowali, bądź w ciasny szyk się zebrali tarczami osłaniając bok swego kompana, może zielonoskórzy mieli by jakieś szansę w tej nierównej walce. Nierównej? Tak. Bo choć nawet i słabowity ogr znacznie przewyższał wagą, wzrostem i najważniejsze siłą większość z ludzkich żołnierzy, to jednak taka siła równać się nie mogła rozpędzonym wierzchowcom, ostrym lancom, a przede wszystkim taktycznej przewadze. Bo wiedzieć trzeba, że nawet stado owiec jest w stanie rozgromić watahę wilków, jeśli tylko mądra sowa poprowadzi ich oddziały. Czy jakoś tak to szło.

Jednak wydarzenia jakie nastąpiły chwilę potem całkowicie go zaskoczyły. Choć powinien być przygotowany na takie zachowanie ludzkich wojowników, poprzez zmęczenie i euforię po wygranej batalii, Tallmir całkowicie stracił czujność i dał się otoczyć wrogiemu, jak się okazało, mu wojsku. I choć przewaga liczebna nie dała by możliwości jakiejkolwiek ucieczki, duma elfa nie pozwalała mu zarzucenia wiary, że gdyby tylko spróbował chwilę przedtem, na pewno udało by mu się ukryć wśród śnieżnych zasp czy pagórków krwawego ścierwa.

- Taa, a czegóż można było się spodziewać po wdzięcznych ludzkich szumowinach - wycedził przez zęby w swym ojczystym języku. Oto właśnie stali ludzie przed jakimi ostrzegał go nie jeden elfi nauczyciel czy doświadczony łowca. Sam Wielki nie raz napominał by nigdy nie ufać tym zdradliwym kundlom i zawsze, ale to zawsze mieć się na baczności, a najlepiej to w ogóle unikać takich jak ci właśnie wojownicy co w chwale i glorii chcieli pojmać swych sojuszników niczym łotrów winnych morderstwa czy gwałtów i napadów.
- Co najwyżej, możesz nas prosić byśmy schowali swą broń i udali się za tobą - rzekł akcentując każde słowo i używając już nie swego ojczystego dialektu, tylko mowy podłej, którą to ludzie byli by w stanie zrozumieć. - Czyż nie tak winno traktować się braci boju co wspólnie przelewają krew w bitwie powstrzymując tegoż samego wroga? Czy czasem nie winniśmy na równi, ramię w ramię iść obaj z honorami, jak i razem w szranki przeciw ogrom szliśmy? Czy może swych sojuszników traktujecie gorzej niż te szumowiny które zrosiły krwią swą te pola - wskazał wzrokiem miejsce przeszłej batalii. Miecze opuszczone spokojnie i skierowane w dół zdawały się drzemać niepokojone, jakby nie miały powodu, by kogokolwiek kąsać. Jednak chwyt był na tyle pewny, jakby o ten powód nie trudno było się postarać.
- No!- warknął Gustav.- Odpowiedz żołnierzu!
- To... To rozkaz lorda. Chce być pewien waszych zamiarów...Zatem w geście dobrej woli.- popatrzył przejęty po towarzyszach otaczających Tallmira i rycerza.- Złóżcie broń i udajcie się z nami.
- To gwałt na starych obyczajach... - rzekł cicho jakby tylko dowódca miał go usłyszeć. - Pewny naszych zamiarów? - dodał już głośniej i pewnym siebie tonem - A jakże może nie być pewny garstki obcych, co nie mając żadnego interesu czy powodu stanęli wytrwale naprzeciw siły nękających te ziemie? Broniąc zaciekle wioski, której nazwy nawet nie byłem w stanie wymówić? - wyrzut w jego słowach był nazbyt odczuwalny. - Zresztą... wielki to musi być władca i generał, skoro nie widzę go na czele żołnierzy, a mimo tak licznej obstawy, chce odebrać godność tym dzięki którym jego wojska nie zastały spalonych ziem i zimnych już ciał pomordowanych ziomków.
- Uważaj na słowa elfie...- mruknął groźnie jeden z ludzi stojących za plecami siwowłosego.
- Trzymać szyk! -przywołał go do porządku dowódca.- Lord Ghaalen walczył na północnych wałach i teraz oczyszcza je z resztek szumowin, jak nazwałeś ogry. I musisz wybaczyć...Ale różne plotki o elfach krążą wśród naszego ludu, sir Bronith zaś ścigany jest królewskim nakazem. Za gest dobrej woli ze strony naszego lorda niech uznany będzie fakt, że chcemy sprawę załatwić z wami spokojnie, tak dla was jak i dla nas.
- Taaak - powiedział elf z ironią lecz nie wiadomo czy chodziło mu o plotki dotyczące elfy, czy też może nazwanie ich zachowania spokojnym. - Pójdźmy na kompromis. Udamy się do twego władcy - rzekł nie nerwowym tonem patrząc oficerowi w oczy. Zresztą sama wizyta u dowódcy odsieczy była wielce długouchemu na rękę. Wypadało wszakże podziękować wybawicielowi, choćby i zwykłym skinieniem głowy. - Jednak broń nasza, spokojnie zwisać będzie u boku naszego. Rzecz jasna, możesz mieć moje słowo, że nie będzie dobyta jeśli i me życie w zagrożeniu nie będzie. To wydaje się być... “najspokojniejszym” rozwiązaniem nieprawdaż? Istnieje też drugi sposób... Niezbyt przyjemny zarówno dla ciebie, jak i dla nas. Możecie wszak, otoczeni zionięciami tamtej smoczycy, starać się nas obezwładnić... może nawet zabić. Jednak armia ogrów temu nie podołała, więc i wy możecie mieć problemy.
Żołdacy na słowa Tallmira pobledli lekko, spoglądając ku wysokiej sylwetce smoczycy nieco dalej.
- Dobrze... Zatem. Niech się stanie, udajcie się z nami proszę przed oblicze lorda Ghaalena.
- Rozsądnie - rzekł ze szczerym uśmiechem chowając ostrza do pochew. Wiedział, że klingi zapewne płakały teraz rzewnymi łzami, gdyż ogrza krew zasychała na ich idealnych ciałach. Domagały się pieszczot i oporządzenia, jednak nie było na to czasu. Musiały poczekać. - Prowadź... Zatem.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 27-03-2013, 23:09   #307
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację

Pole bitwy to jeden wielki chaos i Gwardzista Boga po raz kolejny na własnej skórze poczuł tę prawdę. Nawet magiczne osłony i boska łaska nie powstrzymały potwornego ciosu zadanego w chwili słabości, w momencie odwrócenia wzroku od manifestacji mocy Alabashaaran - wyrwania duszy z porąbanego na części ciała ogra. Ból eksplodował w umyśle kapłana a jego nienawistny ryk zamienił się w charkot gdy ogromny topór rozorał mu bark. Ale nie tylko słudzy Uzdrowicielki potrafili walczyć mimo ran. Słudzy Corellona również.

Olbrzym był już osłabiony, ostrze Salarina dotkliwie zraniło go w ramię, ale to nie wystarczyło. Cokolwiek sprawiło że wydawał się niemal niewrażliwy na upływ krwi i obrażenia, miało potężny wpływ. Odzyskujący równowagę elf miał przerażającą, mdlącą pewność że wie czym było to “coś”.

Zaryzykował. Runął naprzód i mimo własnych ran precyzyjnie wbił sztych w pachę ogra tuż pod uniesionym ramieniem, mając nadzieję na uniknięcie twardych jak żelazo żeber i zadanie śmiertelnych obrażeń. Laegmegil wniknął głęboko … i zazgrzytał na jakiejś kostnej wypustce. Czempion ledwo wyrwał miecz, a ostrze wyszło w powodzi krwi. Odpowiedzią był ryk.

Odporność olbrzyma była zatrważająca, a Gwardziście Boga z bólu zaczynało brakować tchu i precyzji uderzeń. Kolejny cios, zamaszysty i wyprowadzony z zajadłością demona, rozrąbał szyję i obojczyk. A bestia ciągle stała! I zatoczyła toporem łuk do kolejnego potężnego uderzenia...

- Corellonie! - Baelraheal wydyszał błaganie do Ojca Elfów i wezwaniu czempiona odpowiedział narastający w jego umyśle śpiew - śpiew stali, śpiew błogosławionego Sahandriana, broni Pierwszego z Seldarine. Laegmegil pomknął w górę i opadł, pchany nienawiścią i ogromną siłą. Miecz zadźwięczał od boskiej mocy której był przekaźnikiem.

Rozpłatał wykrzywioną w szaleńczym ryku twarz, podobną beczce pierś i powęźlony, blady jak u topielca brzuch. Ogr runął jak ścięte drzewo, jeszcze nie martwy, ale już pokonany. Gwardzista Boga obrócił się momentalnie. Jaszczurka Ignusa uciekła, ale Laona w bojowej postaci hydry już ją zastąpiła i wraz z Salarinem walczyła z wiedźmami zadając annis bezlitosne ciosy. Baelraheal rzucił się ku ciału Kyrilli z rozpaczą w sercu i z krwią lejącą się z ran.

-=-=-=-=-=-

Rzuty Baelraheala:

Atak na ogra O1 [38]
Obrażenia [42]
Atak na ogra O1 [24]
Obrażenia [46]
Atak na ogra O1 (ugodzenie) [25]
Obrażenia (ugodzenie) [56]
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 29-03-2013, 20:53   #308
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Zielone światło na moment oślepiło pieśniarza. Któż to wie czy to nie on skończyłby z toporem w barku gdyby ogr wybrał jego. Jednak z nieznanych powodów przeciwnik ruszył w kierunku Baelraheala, który nawet pomimo niesamowitej wytrzymałości przeciwnika poradził sobie z nim bez większych problemów.

Najgroźniejsi przeciwnicy padli, elf dostrzegł w porę jedną ze szkaradnych potworzyc jakie widział już wcześniej. Stawiał czoło trójce z nich, jedna nie była dla niego żadnym wyzwaniem. Salarin był obolały i zły, chciał usunąć ją z drogi raz na zawsze „Za często używam tej mocy…” mignęło mu przez myśl, lecz nic więcej się nie pojawiło.
Pieśniarz błyskawicznym ciosem skrócił prawą łapę wiedźmy powyżej wysokości łokcia. Annis zaryczała, lecz zaraz po tym kolejny cios pozbawił ją drugiej ręki. Przez chwilę czuł się niczym rzeźnik wykonujący wyrok. Błyskawicznie skrócił dystans i nakazał tarczy przedzwonić w szczękę przeciwnika. Sługa Alabashaaran przewrócił się na plecy, a elf dobił go szybkim sztychem w korpus.

Salarin podniósł się czując metaliczny posmak krwi w ustach, splunął czerwienią w pobliski śnieg krzywiąc się nieco z powodu odniesionych ran. Spojrzał po pozostałych, walka była zakończona.
Widzisz… Glys? Żyjemy”

----
Mechanika:

Atak 1 - 27
Atak 2 - 22

Obrażenia 1 - 29
Obrażenia 2 - 27
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie
Bronthion jest offline  
Stary 29-03-2013, 21:47   #309
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Nieobecny wzrok krasnoluda krążył po krwawych zaspach i dziesiątkach zwłok kotłujących się na ziemi. Odór strachu, posoki, gówna i stęchlizny. Nieodłączni towarzysze śmierci. Musiała minąć dłuższa chwila nim głucha cisza, która zapadła w głowie Thraina, została gwałtownie rozdarta przez triumfalne okrzyki. Ludzie pojawili się znikąd. Tuziny zbrojnych. Wszyscy zakuci w stal i uzbrojeni po zęby. Na przedzie wśród śnieżnej nawałnicy majaczył hufiec kawalerii.
Bitwa skończona? I to to ma być chwalebny koniec? Gdzie fanfary na cześć poległych? Gdzie przejmujący skowyt niewiast? Gdzie łzy?

Jedno, wyjątkowo natrętne pytanie nieustannie drążyło dziurę w umyśle brodacza - Co teraz? Czym wypełnić pustkę?

Kilku żołnierzy parsknęło coś w swoim barbarzyńskim języku. Początko Thrain nie rozumiał do końca o co im chodziło, wszak myślami był w innym miejscu. W końcu zdecydował się przerwać niezręczną ciszę i zaczął bez pośpiechu...
-Dowodzę obroną Mudstone w imieniu Lorda Guaris. Jesteście na ziemiach należących do... - Przez chwilę bił się z myślami. Krzepki Lud nie klęka przed żadnym człowiekiem. - mojego suzerena. Nie mam więc najmniejszej ochoty składać broni w wasze ręce. Prowadźcie do swojego dowódcy nim uznam was za intruzów i zrobię użytek ze swego topora.


"Choć po prawdzie szkoda stali na takie ścierwa."

Dwójka piechurów popatrzyła po sobie przywołując na twarz delikatny, kpiący uśmiech.
- Krasnolud w imieniu lorda Guarsis, a? A masz no jaki dowód na to kochanieńki?

-Jasne. Wolicie żebym toporkiem poprawił wam ten parszywy uśmiech na ryju, czy iście po lordowsku, lancą pogrzebał w dupie? - Krasnolud mówił z nad wyraz spokojnym głosem. - Na chuja Moradina! Czy wy macie łajno we łbie? Słyszeliście tępe pały co do kurwy nędzy wcześniej mówiłem?! Ruszcie te zasrane tyłki i prowadźcie do dowódcy nim stracę cierpliwość!

Żołdacy popatrzyli po sobie niecy zbici z tropu. Wściekł krasnolud, kim by nie był, raczej nie należał do ich wymarzonych uciech tego i tak wielce ciężkiego wieczoru.
- Zdajcie broń, zabierzemy was przed obliczę lorda Ghaalena.

-Chędoż się. Krasnolud nigdy nie rozstaje się ze swą bronią. -Widząc nerwowe zachowanie zbrojnych, mocniej zacisnął obie dłonie na toporze, ostentacyjnie opierając go o bark.
- Już jesteście panie podobnym do dziewoi, której ktoś świeże ciasto podebrał z kuchni... W takim stanie przed oblicze mego pana, z bronią w ręku puścic was nie moge. - zaprotestował nadspodziewanie pewnie młody wojonik, plując z bulwersacji na prawo i lewo.

-Uważaj gdzie plujesz szczylu, bo zaraz ufajdasz sobie spodnie. Coś kurwa powiedziałem. Albo prowadzisz mnie do swojego dowódcy, albo ów dowódca pofatyguje się do mnie. Trzecia możliwość jest bardziej bolesna. Wybieraj.
- Pożałujesz tych slów karle...- warknął drugi z żołnierzy. - Pójdź za nami, jednak nie licz na łaskawe słowa od naszego pana. Nie po słowach, które ześ wybełkotał spod tej zawszonej brody.
-Nie podoba Ci się moja broda?! -Krasnolud fuknął, tupnął i warknął, a niema groźba zawisła w powietrzu. - Z łaski swojej mości gówniarzu zawrzyjcie dupę, którą macie za twarz. Nie potrzebuję adwokata. Z twym przywódcą będę rozmawiał sam.
 

Ostatnio edytowane przez Glyswen : 29-03-2013 o 21:51.
Glyswen jest offline  
Stary 30-03-2013, 19:22   #310
 
Puzzelini's Avatar
 
Reputacja: 1 Puzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwu
Przez krótką chwilę, oszołomiona Laona zbierała się w sobie po utracie sprawnej głowy, ale nie był to dziś pierwszy raz. Sztuka jaką uprawiała była trudna i wymagała dużo wysiłku do opanowania aż tylu perspektyw - ale nie poddawała się, wszak jeszcze dziewięć głów pozostawało sprawnych!

Otrząsnęła się szybko i równie szybko zareagowała. Jak zawsze. Była przyzwyczajona do szybkiego reagowania gdy plan gry się nieoczekiwanie zmieniał... A zmieniał się.

Annis ginęły niczym piórka porwane przez wiatr. Czarny kot czy to pantera zajmowała się jedną ... ale to Salarina pleców miała pilnować. Może nie do końca tak brzmiały jego słowa, ale bez problemu można by było odwrócić te stwierdzenie, wszak byli ... przyjaciółmi, czyż nie? Jedna z głów wypatrzyła “wolną” przeciwniczkę, którą odsłoniły jej skrzydła odlatującej Rexx. To był czas by zdecydowanie się odwdzięczyć za - na szczęście - nieudane natarcie - głowy hydry automatycznie odwróciły się w tamtą stronę...



Kostnica[34]
Kostnica [obr. 15]
Kostnica [26]
Kostnica [obr. 14
Kostnica [24]
Kostnica [obr. 10]
Kostnica [30]
Kostnica [obr. 18]
Kostnica [26]
Kostnica [obr. 13]
Kostnica [38]
Kostnica [obr.16]

Kostnica [20]

Kostnica [35]
Kostnica [obr. 17]
Kostnica [25]
Kostnica [obr. 19]
 
__________________
Marihuana to jedyna trawa, która może skosić ogrodnika ;]
Puzzelini jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172