Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-08-2012, 13:43   #81
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trzeba było uciąć ten jęzor i ruszyć w stronę dymu, pomyślał Ivor, gdy nagle przed ich małą grupką pojawił się duch wojownika i obrzucił ich wymówkami. A ty mogłeś się zjawić wcześniej, a nie teraz prawić morały, pomyślał pod adresem ducha.
Iść, czy zostać - oto jest pytanie. Odpowiedź trzeba było znaleźć szybko, bo portal się zamykał. Po tamtej stronie można było coś zdziałać przeciwko klątwie, po tej - nic. Wybór był prosty...
Niechętnym spojrzeniem obrzucił staruszka, który ewidentnie wprowadził ich w błąd, a potem chwycił swój worek i wskoczył w portal. Zbyt późno pomyślał o tym, że powinien zabrać ze sobą staruszka... Może ten wiedziałby coś o tych żądnych zemsty duchach.

Podróż skończyła się nadzwyczaj szybko.
Jako że portal się zamykał, rodziło się kolejne pytanie: czy trafili tam, gdzie powinni? Może duchy, których śladami podążali, też dotarły w to miejsce, a może podróż przyszłych pogromców duchów trwała relatywnie krócej i wylądowali gdzie indziej, niż duchy? Na to pytanie odpowiedzi nie było. Może trzeba było poszukać odpowiedzi tam, w dole. Co prawda banda obszarpańców, jaką stanowili, niezbyt pasowała do sielskiego widoku, jaki rozciągał się przed ich oczami, ale może mieszkańcy mają taki charakter, jak otoczenie.
Ciekawe było, jak ‘tubylcy’ przyjmą taką zróżnicowaną bandę. Dość dużo osób zdecydowało się przejść. Były nawet osoby, co do których był pewien, że już są od dawna na dnie.

- Witam. - Kapłan skinął głową. - Pamiętam cię ze statku. Ciebie też. - Spojrzał w stronę mężczyzny z wilkiem. Ivor, jeśli nie pamiętacie - przedstawił się. - Zdążyliście, że tak powiem, w ostatniej chwili
- A na twoje pytanie nie odpowiem
- mówił dalej - przynajmniej w tej chwili. Nie wiemy, dokąd miał nas przenieść ten portal. Musimy zejść na dół, by się tego dowiedzieć. Tylko nie wiem, czy się ucieszą na nasz widok.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-08-2012, 13:27   #82
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Może i Ivor nad dziwacznymi spotkaniami przechodził do porządku dziennego, Kal jednak miał z tym trochę większe problemy. Choćby dlatego, że ze spotkania dziadka w świątyni nie wyniknęło dla niego absolutnie nic dobrego.
-Skąd się tutaj w ogóle wzięliście? - zapytał nieznaną mu dwójkę osób z pełną subtelnością trebusza.
- Jak już mówiłem... - Zagaił Sandro pociągając kolejnego łyka z butelki - pobiegłem za tą oto panią, no i jestem. Iglak też jest, bo pobiegł za mną, a na wyspie znaleźliśmy się zapewne z tego samego powodu co i wy: statek, sztorm, fala i te sprawy.
-A pobiegliście za nami, bo? - całkiem możliwe, że Kalayaan był po prostu wściekły, że władował się w kolejną kabałę i chciał na kimś odreagować.
Mruk spojrzał na Kala, krzywiąc się i machając ręką.
- Pobiegli bo widzieli przejście, nic w tym dziwnego. Też bym się nie zastanawiał. Pamiętam ich mordki ze statku, pewnie wyrzuciło ich w innym miejscu. Lepiej zastanowić się jak najlepiej wypaść przed tutejszymi. Moje ubranie wygląda najlepiej, może prócz Rae, ale za to zbyt wielu języków to ja nie znam.
-Właśnie takie podejście, rób zanim pomyślisz, sprawia, że zamiast utknąć na wyspie znaleźliśmy się w znacznie lepszej sytuacji obłożenia jakąś cholerną klątwą. O ile naturalnie duch mówił prawdę. Na litość boską! - irytujący się Kal nie był jakimś specjalnie groźnym widokiem, wymachując trzymaną w ręce podartą koszulą i mamrocząc pod nosem coś, co pewnie było przekleństwami, gdyby nie urywał każdego w pół słowa.
Mruk natomiast wyglądał, jak osoba, która całkowicie przyzwyczaiła się do takiej marudy i dyskutuje z nim tylko dlatego, że akurat niewiele więcej ma do roboty.
- To po co szedłeś za nami, Kal, skoro uważasz, że wszystko robimy źle? - wyszczerzył się radośnie, on sam wyglądał na zadowolonego z tego, że wydostali się z wyspy. - Poza tym, od kiedy to bogowie są litościwi?
- Pierwsze słyszę o jakiejś klątwie, poza tym mówiłem dlaczego pobiegłem, nie za wami, za Pascal. To chyba normalne, że facet biega za kobietami, chyba że nie... Cóż, no w każdym razie natura akceptuje wiele dewiacji, nikt mi z tym winem nie pomoże? - Odpowiedział generalnie bez większych emocji, butelka zbliżała się już ku połowie.
- I myślisz, że teraz jest fajnie, bo wyrwaliście się z wysepki? - ton Mruka stał się ironiczny. - To mam złą wiadomość. Otwierając ten cholerny portal przypadkiem uwolniliśmy sześć jakichś duchów, które podobno są złe i teraz mamy je powstrzymać bo inaczej sami też będziemy źli czy cośtam.
Wzruszył ramionami, jakby na razie przynajmniej nie przejmował się tym zbytnio.
- Teoretycznie nie mam nic przeciwko takim warunkom - rzucił dyskretne spojrzenie na rudą kobietę z nowej grupki, po czym znów na Pascal - ale sześć duchów? Brzmi trochę jak fabuła bajki opowiadanej dzieciom przy ognisku. Nie mniej jednak, jak to się mówi w moich stronach: nie jesteśmy tu dla przyjemności i jak my nie damy rady, to kurwa kto? Inna rzecz, że zazwyczaj mówi się to jak ilość wódki przewyższa głowy pijących... No, w każdym razie jak nie chcemy zapuścić korzeni, powinniśmy ruszyć się, najpewniej do wioski, co? - Rzucił na koniec takim swoim ‘żarcikiem’ wynikającym z profesji.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 13-08-2012, 15:43   #83
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
No tak, zawsze mogło być gorzej, jak twierdzi popularne powiedzenie. Mimo uwolnienia cholernych duchów portal przeniósł ich w miejsce całkiem ładne i bezpieczne, znajdujące się cholera wie gdzie. Wątpił jednak, aby było to zupełnie przypadkowe miejsce, ktoś kiedyś musiał sobie w ten sposób pozostawić furtkę na ucieczkę, podejrzewał o to właśnie owe duchy, kiedy jeszcze duchami nie były. Nie miał nic przeciwko.
Ale ktoś inny pozostawił jeszcze inne zabezpieczenie, które skierowało na nich jakąś klątwę czy inne cholerstwo. Kierunek poszukiwań był więc jasny: trzeba było znaleźć kogoś, kto na klątwach zna się dobrze. Bo niby jak mieli znaleźć duchy?! Wcale mu się nie spieszyło do poszukiwań, nie sądził jednak, że ich okłamano. To nie pasowało, o ile staruszek mógł być desperatem to jak należało określić tego całego Pierwszego Bohatera? Zresztą, tamta historia miała zbyt wiele dziur, kapłan albo kłamał, albo to jego paskudnie oszukano.
Fajni mi bogowie.

Rozejrzał się raz jeszcze, przy okazji sprawdzając też stan pozostałych, ale portal nikomu krzywdy nie wyrządził. Tylko nie wszyscy przez niego przeszli, z własnego najwyraźniej wyboru. Mrukowi było ich żal, jedyna szansa, by się stamtąd wydostali, to taka, by Sil nauczyła się naprawdę potężnych zaklęć teleportacji. Nie zazdrościł jej towarzystwa, w którym została.
Tymczasem oni mieli swoje własne problemy. Włączył się do rozmowy, jednocześnie z lekkim zdumieniem patrząc jak mężczyzna z wilkiem u nogi opróżnia butelkę wina. Chyba musiał się nieźle zgrzać pędząc do tego portalu. Do powiedzenia też nie miał niczego ciekawego, więc Mruk szybko zwrócił swoje zainteresowanie w kierunku ludzkich osad widocznych jak na dłoni z miejsca, w którym się znajdowali.
- Nie możemy iść taką oberwaną grupą i błagać o pomoc. Potrzebujemy ubrań i jedzenia, a za darmo nie dostaniemy pewnie, o ile to co widać to nie jest świątynia Illmatera. Czy ktoś z was zna zaklęcie rozumienia mowy? Przydałoby się, gdyby tutejsi ludzie nie mówili we wspólnym handlowym. Musimy się też zastanowić co moglibyśmy sprzedać. Rubin raczej odpada, zbyt okazały. Broń? Nie wygląda jakby jej potrzebowali. Może te mikstury, ktoś kupi... - przyjrzał się najbliższym budynkom, nie dostrzegając w nich ruchu. - Pójdę przodem, z jeszcze jedną osobą. Pozostali niech trzymają się dalej, nie chcemy ich wystraszyć.
Wydawało mu się oczywiste, że łażenie dużą grupą będzie niepokojące, jak również to, że jest wystarczająco wygadany, aby sobie poradzić. Wziąłby ze sobą Rae, wyglądała na odpowiednio przestraszoną i zagubioną, ale mogla palnąć coś głupiego.
- Lepiej też nie mówić zbyt wiele o tym co się stało, zwłaszcza o klątwie. Zgubiliśmy się w górach i wykąpaliśmy w jeziorze, aby zmyć z siebie brud długiej wędrówki, chyba, że ktoś ma lepszy pomysł.
Nie czekając dłużej wziął worek ze swoim bardzo skromnym ekwipunkiem i ruszył w stronę budynków.
 
Sekal jest offline  
Stary 17-08-2012, 15:06   #84
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Rae, mimo bladości i resztek strachu, jaki wywołały w niej duchy, wyglądała na całkiem zadowoloną z takiego a nie innego obrotu sprawy. Przyglądała się uważnie Sandro, uśmiechając nawet nieśmiało i przygryzając wargę. Jej sukienka była prawie sucha, w przeciwieństwie do ubrań pozostałych, jako jedyna nie opuszczała przecież świątyni przez dłuższy czas. Sięgnęła po butelkę z resztką wina.
- Ja się chętnie napiję. - zbliżyła się do Sandro całkiem blisko, nie wyglądając zupełnie na skrępowaną. Ściszyła lekko głos. - A może ty zechcesz się mną zaopiekować?
Mrugnęła do niego dwuznacznie. Isha widząc to prychnęła z niezadowoleniem, a potem syknęła z bólu. Mimo zaklęć dwóch kapłanów nadal odczuwała ból. Zaklęcie Kala przyniosło jednak dodatkową ulgę, bowiem podziękowała mu krótko jeszcze przed wbiegnięciem w portal. Teraz wydawała się nie wiedzieć do końca jak powinna się zachować. O ile w dżungli czuła się swobodnie, tutaj już nieco mniej. Patrzyła na osadę, myśląc o czymś intensywnie.
- Ludzie z miast patrzą na mnie dziwnie, podobno przez moje ubranie. Prymitywy. Zawsze muszę dać komuś po mordzie. Mogę się trzymać w pewnej odległości dopóki czegoś się nie dowiecie.
Alex przysiadł na piętach, dokładnie tam, gdzie otworzył się i zamknął portal. Przesuwał dłonią po trawie.
- Ciekawe, czy stąd pochodzą. Czy ktoś pamięta obalonych tyranów. Przemknęły tędy bez zastanowienia, jakby znały to miejsce, lub działały zupełnie bez zastanowienia.
Sandro zdawał sobie sprawę, w jak bardzo poważnej sytuacji się teraz znalazł. W chwili obecnej i to w zależności od jego odpowiedzi ważyła się pozycja drużynowego jebaki, której mimo zaszczytnego tytułu, on sam obejmować nie chciał. Poza tym uroda kobiety, mimo że na pewno wysokich lotów, średnio do niego przemawiała. Była ładna, owszem, ale druid gustował w kobietach mających w sobie to ‘coś’, ten czynnik X nazywany w naturze najczęściej chemią, od którego zimny dreszcz przebiegał po plecach i ciepło robiło się w spodniach przy samym kontakcie wzrokowym. Coś takiego w jego mniemaniu posiadała Pascal, spokój zaś z jakim znosiła nową sytuację dodatkowo mu zaimponował.
~ No i wyjdź tu człowieku z sytuacji z twarzą... ~ Pomyślał, uśmiechając się niewinnie do Rae.
- Tego... Na pewno, jeżeli zajdzie taka potrzeba, ale to chyba nie miejsce i czas na takie rozmowy, co? Mamy jakiś sześciu imperatorów do złapania - odpowiedział dość bezradnym tonem, drapiąc się po głowie i chowając teraz już pustą butelkę do kołczana.
- Skoro już dopuszczono mnie do głosu to ja mogę iść do wioski, ale najpierw chciałbym się rozejrzeć odrobinkę po okolicy. Jak się pewnie domyślacie, gadanie zawsze szło mi jakoś tak... Bez oporów. Jakby się rzucali, to przypuszczam, że obecność Iglaka ostudzi ich temperament w razie czego - odpowiedział Mrukowi kucając i rozglądając się po okolicy.
- Lepiej pooglądaj te roślinki... właśnie wychlałeś butelkę wina, niezależnie od tego jak mocną masz głowę, zaufania społecznego tym oddechem to nie wzbudzasz. - Mruk wyglądał na osobę nie w pełni zadowoloną z aktywności nowego “członka” ich “grupy”.
- To gadajcie sobie sami, chciałem pomóc - odpowiedział, mając dziwne przeczucie że badanie roślinek nic mu nie powie nowego, ot taki impuls z niebios.
- W razie konieczności zrozumiem, co do nas mówią - powiedział Ivor - ale to działa tylko w jedną stronę.

***

Budynków, do których się zbliżali, było łącznie pięć. Stanowiły najprawdopodobniej jedno gospodarstwo, bowiem jedno wyraźnie wyglądało jak stodoła, inne z wielkimi drzwiami przypominało wozownię, wszystko utrzymane w bardzo dobrym stanie. Nie widzieli wciąż żadnych oznak ruchu, mimo, że nadciągali z zupełnie odłsłoniętego terenu, tutejsi mieszkańcy powinni zobaczyć ich grupkę bardzo szybko. Albo tak się nie stało, albo tamci ukryli się w domach, niepewni nie wyglądającej zbyt dobrze grupy.
Zanim dotarli do zabudowań, najpierw Momo a potem Iglak zaczęły węszyć, coraz bardziej niespokojne. Sandro natomiast, badając tutejszą roślinność, dostrzegł ślady pędzącego cwałem wierzchowca. Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie krople krwi znaczące trasę, którą przebył, które to też zaniepokoiły zwierzęta.
Teraz już zaczęli mieć powody przynajmniej do lekkiego niepokoju.
I przybywało ich ciągle.

Drzwi stajni były otwarte, leżał w nich martwy koń. Jego śmierć musiała być gwałtowna i bardzo brutalna - wszędzie było pełno krwi, a wnętrzności zwierzęta wypruto i rozwleczono... aż do następnego ciała, tym razem ludzkiego, znajdującego się w głębi stajni. Mężczyzna leżał twarzą do ziemi, ale nawet w takiej pozycji dało się zauwazyć, że postąpiono z nim tak samo jak ze zwierzęciem. Wszędzie cuchnęło śmiercią i nie tylko zwierzęta nie chciały się zbliżać do tego budynku. W wozowni wciąż stał wóz, ale to co musieli sprawdzić w dalszej kolejności to trzy domy mieszkalne
W nich było jeszcze gorzej. Drzwi dwóch z nich były otwarte na oścież, a większość powierzchni pokrywała krew znajdujących się w środku ofiar. Krew była na podłogach, ścianach, wszystkich sprzętach i nawet sufitach. Rae, która nawet nie wchodziła, zwracała właśnie zjedzony dawno temu ostatni posiłek, targały nią bardzo silne torsje. Inni wcale też nie wyglądali lepiej. Mieszkańców tego miejsca zamordowano z wielką brutalnością. To co się na nich rzucilo miało niesamowitą siłę i niespotykaną wręcz brutalność. Ludzie natomiast wyglądali tak, jakby zupełnie się nie bronili. Część pewnie spanikowana, kilka osób wyraźnie próbowało uciekać, ale wszystkie ślady wskazywały na to, że udało się tylko tej jednej osobie na koniu, której ślady i krew dostrzegli wcześniej. Były inne tropy prowadzące drogą w kierunku jeziora, ale obie tropicielki zgodnie twierdziły, że są zbyt spokojne na ucieczkę, przyznając jednocześnie, że jeden z nich wygląda na świeży.

Z zakrwawionych budynków nie dało się już ani korzystać, ani nawet czegoś wynieść. Wszystko było przesiąknięte krwią i zapachem śmierci, tak wyczuwalnym, że aż namacalnym. Pascal przez skórę czuła tutaj także wpływ magii, być może to jej użycie sprawiło, że miejsce wyglądało aż tak źle. Ich żołądki skręcały się, próbując się opróżnić, a im samym niemal narzucono myśl o jak najszybszym opuszczeniu tego miejsca. Krew była bardzo świeża, tak świeża, że mieli wrażenie, że wydarzyło się to chwilę temu... a napastników nigdzie nie było widać. Nie wyglądało to także na rabunek, więc sprawca, a raczej sprawcy tego wszystkiego, narzucali się sami.
Pozostał jednak jeszcze jeden budynek, z którego nie dochodził odór śmierci. Otworzyli drzwi, wchodząc do cichego, czystego wnętrza, jakże innego od pozostałych. Po pobieżnym przeszukaniu parterowego budynku okazało się, że jest pusty, co też mogło spowodować, że intruzi do niego nie wtargnęli. Były tu podstawowe sprzęty, trochę jedzenia, ubrań i wszystkich innych rzeczy, jakich potrzebuje chłopska rodzina. Znaleźli także kilkanaście posrebrzanych i miedzianych monet, których jednak żadne z nich nime potrafiło umiejscowić konkretnym miejscu Faerunu.

Gdy już kończyli przeszukiwanie, Mruk uniósł nagle dłoń, usłyszawszy coś niepokojącego. Wskazał w dół, a stojący w kuchni Ivor dostrzegł przez chwilę białko wpatrującego się w nich oka. Bardzo dobrze i sprytnie ukryta piwniczka byłaby niedostrzgalna, gdyby nie owa szczelina, przez którą ktoś przez chwilę wyglądał. I nawet wtedy odnalezienie dźwigni otwierającej klapę okazało się trudne i czasochłonne, ale w końcu podłoga przesunęła się nieco. Gdy światło słoneczne wpadło do środka, ktoś cofnął się jeszcze głębiej do murowanego, doskonale przygotowanego i zaopatrzonego pomieszczenia. Było tu jedzenie, woda, nafta wraz z lampami, również kilka narzędzi i innych przedmiotów. Jak na miejsce wyglądające na dostanienie, istnienie takiego schowka wydawało się wręcz dziwne.
A w jego rogu kulił się rozdygotany chłopak, na oko maksymalnie dziesięcioletni, ubrany w proste ubranie i wyraźnie zbyt przerażony, aby chociaż na nich spojrzeć.
 
Lady jest offline  
Stary 19-08-2012, 17:32   #85
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przybyli zbyt późno, by móc cokolwiek zrobić dla któregokolwiek z mieszkańców gospodarstwa. Jeśli oczywiście zdołaliby cokolwiek dla nich zrobić. Może po prostu podzieliliby ich los, który trudno by było nazwać godnym pozazdroszczenia. Ktoś musiał bardzo nie lubić tutejszych mieszkańców. Albo paru ktosiów. Uwolnione niedawno duchy z wyspy? Być może, skoro nie pozostawiły żadnych śladów prócz rozlicznych ran, świadczących o tym, że mieszkańcy nie umarli ze starości ani ze strachu.
- Gdybym był duchem, czekającym przez wiele lat na okazję do zemsty - powiedział Ivor - to z pewnością nie uznałbym swych rachunków za wyrównane. Zastanawia mnie tylko, czy teraz zrobią sobie chwilę przerwy, czy też będą kontynuować swą działalność od razu.
A pole do tej kontynuacji znajdowało się bardzo blisko.
- Może powinniśmy jak najszybciej tam zejść? - Spojrzał na znajdującą się w oddali świątynię.

Różnica między wnętrzem ostatniego budynku, a poprzednio odwiedzonymi, była kolosalna. Całkiem jakby sprawcy go nie zauważyli.
Chowając do plecaka kawał chleba, sera i kiełbasy Ivor rozglądał się dokoła. Skoro napastnicy nic tu nie ruszyli, to może warto by stąd zabrać jakieś ubrania? Ale wtedy mógłby się znaleźć jakiś mądrala, który ich oskarżyłby o ten napad. Co i tak mogłoby ich nie ominąć.
Wziął do ręki jedną z leżących na szafce monet. Jako syn kupca miał do czynienia z monetami z różnych stron świata, ale takich nigdy nie widział. Odłożył monetę.
- Nigdy takich nie widziałem - powiedział.

Doświadczenia zbyt wielkiego w tej dziedzinie raczej nie miał, ale mógłby się założyć, że wpatrujące się w niego oko raczej nie należało do demona. Cóż z tego, skoro klapy podnieść się nie dało, a z kolej Ivor nie potrafił zamienić się w obłoczek i przeniknąć przez szczelinę. Pewnie i lepiej, skoro w końcu udało się podnieść klapę.
- Może któraś z was z nim porozmawia? - zaproponował, spoglądając z góry na przerażonego, wciśniętego w kąt piwniczki chłopaka. - Kornik? Rae?
 
Kerm jest offline  
Stary 20-08-2012, 10:20   #86
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Idąc w kierunku gospodarstwa nożownik starał się maksymalnie dopasować dwa pasy z kaburami, w których trzymał swoje sztylety. Te przystosowane były do tych dodatkowych kilku centymetrów dawanych przez pancerz, bo sam Sandro zbyt umięśniony raczej nie był. W myślach analizował kilkadziesiąt ostatnich godzin i sytuację, w jakiej go to wszystko postawiło.
~ Psia mać ~ skomentował w głowie jako podsumowanie małej zawartości procentów w elfickich winach, miał ochotę uciąć swój problem ucieczką w alkohol. Chociaż na chwilę móc zapomnieć o tym, w jak wielkim gównie się znalazł. Może na zewnątrz sprawiał wrażenie kogoś beztroskiego, jednak wewnątrz przeżywał pewne rzeczy dużo mocniej. W pewien sposób cieszył go fakt, że oprócz niego praktycznie nikt nie zna się tutaj na subtelnych niuansach flory, przez co też nikt nie zauważył że oglądając okoliczne roślinki szukał w nich również tych o działaniu narkotycznym. Może to i dobrze, mogło im się to średnio spodobać. Z zamyślenia wyrwał go dopiero impuls silnej emocji odczuwanej przez Iglaka.

- Co się stało, przyjacielu, coś poczułeś? - Zapytał, dopiero chwilę później dostrzegł ślady kopyt i towarzyszącą im krew, co też zaalarmowało wilka i psa, najwidoczniej pupila kogoś z grupki. Pierwsze co przyszło im zbadać to stajnia, Iglak stanął najeżony kilka metrów od drzwi cicho powarkując. Mężczyźnie żołądek podszedł do gardła na widok masakry dokonanej na zwierzęciu i człowieku. Pozostali co prawda średnio wyrażali chęć wejścia do środka (co najdobitniej wyrażała Rae, zwracając posiłek), Sandro jednak średnio zwracał na to uwagę. Zdecydowanym ruchem dobył bliźniaczych sztyletów i wszedł do środka, mimika obu zamordowanych stworzeń przedstawiała przerażenie, coś musiało ich zagonić do wewnątrz. Druid uklęknął najpierw przy koniu, później przy mężczyźnie, obu zamknął oczy i przetarł twarze kawałkiem oderwanego rękawa koszuli.
- Oby matka natura była dla was łaskawa w kolejnym życiu, bracia - szepnął, po czym schował broń i dołączył do pozostałych. Sandro nie wierzył w żadnych bogów, w swych wierzeniach czcił przyrodę i cykl reinkarnacji. Wewnątrz domu wcale nie było lepiej, zmasakrowane ciała zostały pozbawione życia w sposób szybki i bardzo precyzyjny, nikt nie zdążył nawet wybiec na zewnątrz. Nożownik pozwolił pozostałym sprawdzić dom, sam podszedł do będącej w dość złym stanie Rae.
- To wino to nie był chyba jednak dobry pomysł. Poczekaj sekundkę... - Powiedział, po czym wszedł do środka w poszukiwaniu jakiegokolwiek naczynia. Gdy takowe już znalazł, wyszedł z nim na zewnątrz i postawił przed wymiotującą kobietą.
- Nie, to nie na wymiociny - roześmiał się widząc, że Rae odruchowo chciała złapać balię i do niej narzygać. Sięgnął do woreczka znajdującego się u pasa i wyjął z niego kilka igiełek sosnowych. Koncentrując się na materii balii rozrzucił po niej igły, które w przeciągu sekund rozpuściły się i zamieniły w zwiększającą swoją objętość wodę.
- Przemyj się jak już skończysz, a resztę najlepiej wypij. Musisz uzupełnić wodę w organizmie, Iglak zostań tu i pilnuj - polecił najpierw kobiecie, potem wilkowi. Odwrócił się w kierunku domostwa, uśmiech kreowany do uspokojenia Rae zniknął, Sandro wewnątrz był cholernie zły. Chciał dorwać autora niecodziennej szopki i ukarać go, tak dla zachowania równowagi.

Koniec końców udało się znaleźć kogoś, kto masakrę przeżył. Niestety ze względu na swój wiek i potworności, które dane mu było dostrzec chłopiec nie był w stanie mówić.
- Myślę, że dzikie zwierzęta możemy od razu wykluczyć. Od razu wyczuły by zapach chłopaka, nie znam się na tym może za bardzo, ale cięcia są cienkie i dokładne, bardzo podobne do tych zostawianych przez moje noże - zasugerował. Zdecydował się nie zagadywać dzieciaka, faktycznie lepiej mu zrobi rozmowa z kobietą. No, nie tylko jemu...
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 20-08-2012, 10:32   #87
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Westchnął i odsunął się nieco od odkrytego schronienia. Nie chciał straszyć małego, nie wiedział w końcu nawet czy mówi w jakimś znanym chłopakowi języku. To mógł być spory problem, w końcu monet rozpoznać nie umieli, tutejsi mogli posługiwać się tutejszym dialektem. To co tędy przeszło nie miało rzecz jasna żadnych z tym problemów, w końcu nie zamierzali rozmawiać. Mruk nie sądził, aby chłopak cokolwiek widział, ale nie zaszkodziło zapytać. I wybór kobiet także wydawał się w tym przypadku lepszy, więc on sam wrócił się na podwórze, wcześniej zabierając kawałek sera z kuchni i wypełniając nim burczący żołądek. Trupom i tak już się nie przyda.

Postanowił raz jeszcze zbadać trupy, ale wtedy ser natychmiast podszedł mu do gardła, więc zadowolił się patrzeniem na wejście do stajni i zastanawianie się nad tym wszystkim. Niewiele wiedział o duchach, ale kilka rzeczy mu i tak nie pasowało, więc wygłosił wątpliwości na głos.
- Wydawało mi się, że duchy nie mogą zadawać fizycznych ran. Ci tutaj wyglądają, jakby ktoś ich pokroił, a potem się jeszcze nad nimi pastwił. Jak to możliwe, jeśli to ci, których szukamy?
Przerwał na chwilę, przyglądając się śladom pozostawionym przez uciekającego jeźdźca i węsząc bardzo podobnie do wilka tej nowej gaduły.
- Czy może być tak, że wraz z przelewaną krwią i zabójstwami odzyskują materialność? To by wyjaśniło dlaczego temu tutaj udało się uciec. I dlaczego w drugą stronę odchodzą ślady człowieka.

Wyprostował się, rozglądając. Nie miał pojęcia czego dowiedzą się od ocalałego dzieciaka, ale tak czy inaczej nie powinno to zbytnio wpłynąć na ich decyzję.
- Powinniście skorzystać z okazji i zabrać kilka ubrań. Zdecydowanie lepiej tak, niż chodzić jak banda, wyglądająca jak rozbitkowie ze statku pochłoniętego przez paskudny szturm. - wzruszył ramionami, nie mając zamiaru ich do tego zbyt mocno nakłaniać. - Ja bym ruszył za tym uciekinierem. Nie spieszy mi się do tej wioski, jeśli dotarły tam te duchy czy cokolwiek co zrobiło tę rzeźnię. Przydałyby się informacje. A jeśli ludzie tam sami się nie ocalą, to w naszym obecnym stanie i z obecnym ekwipunkiem i tak nic nie poradzimy. Weźcie pod uwagę, że duchy wypadły z portalu tylko chwilę przed nami a i tak zdążyły zrobić to wszystko i zniknąć zanim się pojawiliśmy na tamtym wzgórzu. Nie widzę szans ich dogonić.
Nie był jednak całkowicie pewien, więc jego głos również nie był aż tak przekonany do pomysłu szukania uciekiniera. Tyle, że uważał, że to lepsze od pościgu za nieznanym.
 
Sekal jest offline  
Stary 20-08-2012, 12:07   #88
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Już zbliżając się do sioła można było zauważyć, że coś jest nie tak. Cisza. Żadnych hałasów, rżenia koni, gdakania kur- nic.
Na widok rzezi do której doszło w stajni, Kal nawet się nie zdziwił. Od tygodni wszystko szło źle, czemu więc nagle uśmiech Tymory miałby odgonić grymas Beshaby? Opanowanie mężczyzny szybko jednak obróciło się wniwecz, gdy ujrzał zabitych w domach. Wtedy dopiero zrozumiał co się stało. Nawet nie wiedział kiedy zwymiotował pod własne nogi. Torsje targały nim tak mocno, że pewnie upadłby we własne wymiociny, gdyby nie oparł się o ścianę.
To nasza wina” - był przekonany.”-To nie może być przypadek. To duchy. To te cholerne duchy”. A on nie zrobił na wyspie nic, żeby powstrzymać resztę. Przecież nie wierzył w bajdurzenia starca, mógł protestować przeciw jego słowom. Nie posłuchaliby go oczywiście, ale przynajmniej miałby wymówkę, że krew tych wszystkich ludzi nie jest na jego rękach. Taka wymówka bardzo by mu się w tej chwili przydała.
Jeszcze przez chwilę poruszał się jak w letargu, idąc za resztą, ale w drugiej chacie zastygł w bezruchu, gdy pozostali przeszukiwali sioło. Zarżnięci jak owce, nawet się nie bronili. Może próbowali uciekać, ale nie mieli szans. Niczym nie zawinili, niczego nie zrobili źle, ale i tak umarli.

Nawet nie wiedział, kiedy podszedł do pierwszej kobiety i wziął ją na ręce. Świeża krew wsiąkała w jego ubranie, ale nawet tego nie zauważył. Wyniósł ciało przed chatę i ułożył delikatnie na ziemi. Brązowe, martwe oczy spoglądały w niebo, więc Kal zamknął jej powieki. Podniósł się i powlókł z powrotem, po kolejne ciało. I tak jedno po drugim, jedno po drugim, wszystkie dziesięć. Jak w transie, nie słysząc, nie widząc niczego, co nie było tuż przed nim, nie wypowiadając ani słowa. Drewna w siole było dosyć – stołki, taborety, proste meble. Dość, by przynajmniej przygotować dla wszystkich tych ofiar stos. Chociaż tyle był im winien.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 20-08-2012, 19:39   #89
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Kornik uderzyła się, mocno i dosyć boleśnie w głowę. Nic wielkiego jej się nie stało, ale przysiadłą na trawie i chwilę dochodziła do siebie pozostawiając na głowie innych ciężar konwersacji i pomysłów co by tu robić. A także pierwsze reakcje na nowych towarzyszy. To było dziwne: dwójkę zostawili, dwójka im przybyła. Gdyby rudowłosa jeszcze tylko wierzyła w takie rzeczy…

Gdy doszła do siebie zrobiło jej się trochę przykro; żałowała Luntka i Sil. Tak oczywiście to był ich wybór, ale czy ktoś tak… hm… nie w pełni sprawny umysłowo jak paladyn powinien podejmować takie decyzje samodzielnie? Czarodziejka miała głowę na karku i była samodzielna, ale rycerz..

Rozważania te musiała zostawić, rozlane mleko i te sprawy. Należało zająć się klątwami, co do których Kornelia była sceptyczna, obcymi terenami, które napawały ją optymistycznie swojską roślinnością i Momo, który z ciekawością patrzył na nowego psa, który pojawił się w pobliżu.
- Nie podchodź Momo, to wilk. Wilki z reguły są niezbyt przyjazne, ten łazi za człowiekiem, więc raczej krzywdy ci nie zrobi, ale spokojnie. Zaprzyjaźniaj się powoli.

Drogę do wioski zajęło jej pilnowanie psa i patrzeniem z podziwem na basiora. Bardzo lubiła te zwierzęta, ale jakoś nigdy nie było okazji by podziwiać je bliżej. Już, już miała podejść, gdy zobaczyła konia. Żołądek dziewczyny wykonał fikołka i niemal podszedł do gardła, ale opanowała torsje. W końcu widywała już martwe zwierzęta, nie raz i nie dwa sama je zabijała i oprawiała. Mimo wszystko miłe to jednak nie było.

A potem dojrzała ludzi. Stała w progu patrząc tępo na pomieszczenie i czując rosnącą dawkę przerażenia, złości i żalu. Patrzyła tak i patrzyła, aż nie usłyszała śmiechu.
Ten dźwięk tutaj był jak skrobanie po szkle, wdzierał się w uszy i raził poczucie wszelkiej moralności.
- Zamknij się idioto – warknęła ze złością, którą wolała by wylać na winnych tej masakry. Nie odwróciła się by sprawdzić kto się śmiał; weszła do piwniczki zaraz za Pascal uspokajając się. Chłopaka nie należało więcej straszyć.
 
Nadiana jest offline  
Stary 22-08-2012, 00:11   #90
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Pascal aż zachłystnęła się z oburzenia, kiedy Sandro wyciągnął bukłak.

- Rozmiękaliśmy w tej cholernej dziurze całą noc, a ty nie raczyłeś pochwalić się, ze masz wino? – warknęła do niego – Chowałeś je na lepsze okazje, jak rozumiem?

Pamiętała twarze pozostałych ze statku. Większości z nich, w każdym razie. Z ich wypowiedzi wywnioskowała, ze są tu już od jakiegoś czasu, jakby ją i Sandro przerzuciło w następnej turze. A może po prostu dłużej byli nieprzytomni?

Rzeźnia. To było pierwsze skojarzenie, jakie pojawiało się w głowie Pascal, kiedy weszli do osady. Widziała, jak funkcjonowała rzeźnia dostarczająca mięso do zakonu, gdzie terminowała. Tu czuła to samo. Zapach śmierci i strachu.

Nie wymiotowała. Choć tyle. Na chwiejnych nogach szła za pozostałymi.

Dzieciak w piwniczce był przerażony, normalnymi metodami nic by się z niego nie dało wyciągnąć. Gdyby miała kilka godzin na zdobycie jego zaufania, jakieś słodkie ciasto, owoce.. pewnie by się jej udało. Ale nie mieli czasu.

Zbliżyła sie do chłopca. Przykucnęła i spojrzała w jego puste oczy. Na twarzy było tylko przerażenie, nic więcej. Patrzył gdzieś poza nią, niezdolny do współpracy. Kobieta wyszeptała cicho kilka słów i przesunęła dłonią przed twarzą chłopca, nie dotykając go jednak ci, którzy potrafili wyczuwać magię, poczuli by jej dotyk.
- Spójrz na mnie - powiedziała miękko. - jestem Pascal. A ty?
Chłopak zamrugał nagle oczami, unosząc wzrok. Wciąż drżał ze strachu, ale niemal od razu przestał to być strach przed Pascal, chociaż niepewnie popatrywał też na innych, kręcących się w okolicy.
- Ja... Ja jestem Eryk... Jesteś moją przyjaciółką?
Jego głos drżał, a słowa z trudem przeciskały się przez gardło.
- Tak - potwierdziła Pascal patrząc chłopcu w oczy. - Wszyscy jesteśmy twoimi przyjaciółmi. . Bardzo się czegoś przestraszyłeś, prawda Eryku? - wzięła go za rękę.
Nie wyrwał się jej, ale też nie wyglądał na przekonanego do tego, aby opuścić bezpieczną w jego mniemaniu kryjówkę.
- Ttak. M-mama mnie tu schował-ła, a..a pottem były krzyki... czy ma-mama jest ttutaj?
- Nie widziałam jej
- Pascal pokręciła głową. Nie chciała oszukiwać chłopca, ale też nie mogła powiedzieć mu prawdy.. w każdym razie nie teraz. Póki zauroczenie nie przestanie działać. Potrzebowali się dowiedzieć jak najwięcej - Widziałeś coś? Kogoś? Zanim mama cię schowała? Ona tez się musiała czegoś przestraszyć, prawda? Wiesz czego? - nie zmuszała chłopca do wyjścia z kryjówki.
Chłopak pokręcił głową, niepewny co do odpowiedzi.
- Ja nic nie widziałem... ale mam-ma powiedziała, że... “wrócili”. Myślałem, że chodzi.. że chodzi o moją siostrę...
Pascal zrobiła zdziwioną minę. - Mama kazała ci się schować, bo twoja siostra wróciła? Nie rozumiem, Eryku...- spojrzała na chłopca, a na jej twarzy malowało się zmartwienie.
Dzieciak nie był pewien, niepewnie pokręcił głową.
- Nie... nnie wiem... ale przez mmoją siostrę wszyscy... wszyscy by tak nie krzyczeli, prawda? Nnic się nnie stało Magdzie, prawda?
- Twoja siostra jest niemiła dla innych? I dlatego mama cię chowała? Nie pierwszy raz, prawda? Ta kryjówka wygląda jak mały domek. - przerwała na moment, zastanawiając się - Magdy też nie spotkałam. Kim ona jest?

- Kiedy, zapytaj go kiedy - szepnęła cichutko Kornik zdobywając się na słaby uśmiech w stronę chłopca - Ile czasu minęło od kiedy jest tutaj schowany.
To by przynajmniej rozwiązało sprawę czy stoją za tym te przeklęte duchy.

Pascal skinęła ledwie dostrzeganie głową, na znak, że usłyszała Kornik, a potem gestem ręki dała jej znak, żeby się cofnęła. Nie mieli dużo czasu, nie mogli ryzykować, że chłopak się spłoszy i znów zamilknie.

Jej słowa chyba spłoszyły chłopaka, albo zupełnie przestał rozumieć o co jej chodzi. Pokręcił głową energicznie.
- Niedobra? Magda nie była niedobra, nie mów tak!
- Przepraszam, nie pomyślałam...
- powiedziała uspokajająco Pascal - Przecież to twoja siostra, a ty jesteś mądrym i dobrym chłopcem. Wiesz, jak długo tu czekasz, w tej kryjówce?
Pokiwał głową.
- Niedługo. Przyszłaś prawie zaraz po krzykach... tak mi się wydaje... Czy moja siostra wróciła? Gdzie są inni?
- Poszukamy ich. Za chwilę.
- pochyliła się do chłopca.- Popatrz na mnie. Widzę, że jesteś bystrym chłopcem. Eryku, po co zbudowaliście tą kryjówkę? Tylko ty sie tu chowałeś, czy inni też?
Wzruszył ramionami, wciąż zdenerwowany, ale trochę mniej. Tyle, że wciąż nie wyglądał za okno, gdzie Kal już tworzył stos martwych ciał.
- Nie wiem. Rodzice nigdy mi nie mówili, chowaliśmy tu często jedzenie, bo jest zimniej niż na dworzu.
- Eryku - Pascal ujęła chłopaka za ramiona i delikatnie obróciła pilnując, żeby patrzył na nią, a nie rozglądał się na boki - Skup się. To bardzo ważne. Mówiłeś, że mama powiedziała “wrócili” i kazała ci się schować. “Wrócili” oznacza klika osób, przynajmniej dwie. Kto wrócił?
Pokręcił przecząco głową.
- Ja... ja nie wiem... nie widziałem nic...
- A wcześniej? Skoro “wrócili” to znaczy , ze wcześniej już byli, tak? Ktoś przychodził do was? Groził?

Wciąż kręcił głową, nie mając pojęcia o co jej chodzi.
- Wszyscy wrócili wcześniej, na obiad. A potem mieli wracać na pole. Nikt inny nas nie odwiedzał ostatnio...
- A Magda? Zastanawiałeś się, czy to przez nią może krzyczeli...Czy ona gdzieś poszła?

Znów przecząco pokręcił głową.

Wyglądało na to, że albo zauroczenie przestaje działać, albo rzeczywiście dzieciak już nic nie wie. Pascal dopytała go jeszcze o rodzinę, a potem powiedziała
- Poczekaj tu na mnie, Eryku. Nie idź nigdzie. – i wyszła na zewnątrz.

Rozejrzała się po swoich nowych towarzyszach. Nie była pewna, kto z nich dowodzi grupa – a ktoś taki musiał być. Ivor? Przywitał się z nimi, zaraz po przejściu portalu, ale może po prostu wynikało to z jego uprzejmości, a nie przywódczej roli? Bo chyba nie ten marudzący i złorzeczący z blizną na pół twarzy… czy ten trzeci, najbardziej racjonalny z nich? Bo chyba nie ta ruda dziewczyna ani tamte dwie mizdrzące się do Sandro…

- Nie możemy tu zostawić tego dzieciaka – powiedziała patrząc na Ivara. Przez chwilę szukała słów, w które mogłaby ubrać swoje przeczucie. Nie miała przecież żadnych dowodów na poparcie swojej tezy. – On jest .. w jakiś sposób.. ważny. Tylko jego schowali, a przecież mogło się schronić więcej osób. Może to jego szukali? Podobno przeprowadził się tu z rodziną niedawno, zza gór, nie wie jakich.
Streściła rozmowę z chłopcem.
- On dopiero zaczyna dojrzewać. Czasem takie dzieci mają moc, nad która nie panują. Wokół nich dzieją się różne rzeczy, których nie pojmują. Chcę powiedzieć, że może to jego przed kimś chowali, a może ta kryjówka była miejscem odosobnienia, gdzie zamykano go, żeby innym nie wyrządził krzywdy. Nie wiem. Ale wydaje mi się ważny. Nie powinniśmy go zostawiać.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172