Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-08-2012, 22:59   #91
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Poczekaj. W żadnym wypadku nie powinniśmy ich spalić - powiedział Ivor, widząc do czego przygotowuje się Kal. - Po pierwsze, ich ciała to dowód, że ta śmierć nie jest naszym dziełem. Po drugie - nie znamy ich obrzędów pogrzebowych. Ale stos możemy rozpalić. Damy w ten sposób znać tamtym mieszkańcom, że coś jest nie w porządku. Sygnały dymne to dość szybki sposób przekazywania informacji. Wystarczy koc i pójdą w niebo osobne kłęby dymu.
Przy okazji dowie się o tym pół świata, ale to już inna sprawa.
- Ciała możesz przenieść do jednego z domów. Zamkniemy okna i drzwi, a pochowają ich inni.
Kal nie zareagował. Zachowywał się jakby nic nie słyszał, albo nie zrozumiał. Pascal i Sandra poparli Ivora. Teraz trzeba było tylko powstrzymać Kala...

- A te ubrania...
- zwrócił się do Mruka. - Z jednej strony to dobry pomysł. Z drugiej - jeśli je ktoś rozpozna, to będziemy prowadzić rozmowę zza krat. Wyglądamy nieciekawie, ale nie będziemy mieli na sobie kradzionych ubrań. Co się tyczy drugiej sprawy, tych duchów.Nie wiemy z całą pewnością, czy mamy do czynienia akurat z duchami. Mogą to być na przykład demony. No i fakt, że duchy nie mogą się materializować nigdy nie został udowodniony.
Raczej wprost przeciwnie, ale to nie była pora na dyskusje tego typu.

Nie wtrącał się do rozmowy Pascal z chłopcem. Nawet wtedy, gdy chłopiec powiązał (w całkiem nielogiczny sposób) słowo "wrócili" ze swoją siostrą Magdą.
- Masz rację, że musimy Eryka zabrać ze sobą - powiedział, gdy skończyło się wypytywanie chłopca. Oddalił się nieco od schowka, by chłopak go nie słyszał. - Ale nie dlatego, że jest 'ważny'. Nie możemy go tutaj zostawić. Może tam, w wiosce, znajdzie kogoś znajomego, albo kogoś, kto mu pomoże wyjść z tego wstrząsu. Może wtedy dowiemy się więcej.
- Jeśli chodzi o słowo 'wrócili'
- mówił dalej. - Bardzo możliwe, że wśród mieszkańców przetrwała pamięć o uwięzionych duchach, demonach, dawnych władcach, czy jak chcecie ich nazwać. Duchy wróciły, a oni je natychmiast rozpoznali. Jedna tylko osoba, matka Eryka, była na tyle bystra, by schować chłopca. Sama została na zewnątrz, bo ktoś musiał zamknąć schowek. I nie sądzę, by trzymali go tam, by chronić przed nim innych. Są na to lepsze sposoby.
- Proponowałbym zabrać ze sobą chłopca i podążyć śladem uciekiniera. Może wykorzystamy Momo, żeby Eryka nieco... oswoić. Momo jest bardzo przyjacielski. W tym czasie rozpalimy stos i dany sygnały dymne. Jak najszybciej.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 23-08-2012 o 19:54.
Kerm jest offline  
Stary 30-08-2012, 21:32   #92
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
- Nie możesz tego zrobić - powiedziała Pascal podchodząc do Kala. - Nie, dopóki nie poznamy ich zwyczajów. Skazujesz dusze tych ludzi na wieczną tułaczkę, jeżeli pochowasz ich niezgodnie z obrządkiem.
Równie dobrze jednak kobieta mogła mówić do ściany któregoś z domów, bowiem Kalayaan spoglądał jedynie na przygotowany już stos, a słowa nawet jeżeli do niego docierały, to nie dawał tego po sobie poznać.
- Hej - Pascal dotknęła ramienia mężczyzny i zajrzała mu w oczy - patrz na mnie. Nie możesz spalić tych ciał. To rodzina dzieciaka. Musi się z nimi pożegnać.
Spojrzenie dwubarwnych oczu Kala nie ogniskowało się jednak na twarzy dziewczyny, zamiast tego sprawiając wrażenie jakby utkwione były gdzieś w dali, za jej głową.
- Wygląda, jakby był w jakimś transie … - mruknęła Pascal i szarpnęła mężczyznę gwałtowniej.
- Słyszysz mnie?
Coś jakby błysnęło w jaśniejszym oku Kala, choć prawdopodobnie był to zwykły odblask światła. Niemniej zamrugał i spojrzał na szarpiącą nim dziewczynę, jakby jej w ogóle wcześniej nie widział.
- Czego chcesz? - wychrypiał.
- Nie możesz spalić tych ciał.
- Nie możesz ich spalić - poparł dziewczynę Ivor, chociaż jego motywy były nieco inne.
- Nie dość wam, że przez nas zginęli? - warknął Kalayaan. - Nie mam zamiaru ryzykować, że jutro sami zamienią się w duchy, albo inne potwory. Stracili już jedno życie, drugie mogą ocalić.
- Każdy człowiek, każda istota - poprawił się Ivor - zasługuje na pogrzeb zgodny z jego wiarą. Jeśli Eryk potwierdzi, że takie panują tu obyczaje, to słowa nie powiem przeciwko spaleniu ciał.
- Kto? - zdziwił się Kal. - Zresztą nieważne. Jak nie masz pod ręką żadnego kelemvoryty, spalę ciała. Bogów i tak nie obchodzą pogrzeby.
- Ale żyjących obchodzą - wtrąciła Pascal. - Dzieciak ocalał. Eryk. Powie, jakie mają obrządki. Ma prawo pożegnać się z rodziną. Chcesz go pozbawiać tego prawa? Kim jesteś, żeby o tym decydować?
 
Zapatashura jest offline  
Stary 31-08-2012, 07:27   #93
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
- Żyjący nie pomogą ich duszom, jeśli dotknie ich nieśmierć - nie ustępował Kalayaan. I nie sprawiał wrażenia, jakby mógł zmienić zdanie w najbliższym czasie.
- Pozwól dzieciakowi pożegnać się z rodziną - naciskała Pascal.
Kal zacisnął gniewnie pięści, ale powiedział:
- Dobrze. Niech się żegna, ale potem ich palę. Gwarantuję ci, że mały nie będzie się cieszył, jak jego matka wstanie z grobu.
Pascal przypomniała sobie słowa Eryka, który mówił o “powrocie” siostry, i jego strach. Nie znała się na duchach ani na “nieśmierci”, ale w zachowaniu Kala mógł być jakiś sens... Pozostawało tylko mieć nadzieję, że stos pogrzebowy był obowiązującym tu rytuałem.
- Przyprowadzę go. - powiedziała do Kala, rzucając jednocześnie Ivorowi spojrzenie mówiące “pilnuj go”.
Odwróciła się i poszła do chaty po chłopca.
- Skąd pomysł - spytał Ivor - że mieliby się po śmierci zamienić w duchy, czy, jak to określiłeś, inne potwory?
Sandro przez chwilę przysłuchiwał się wymianie zdań Pascal i Ivora (aczkolwiek chyba się sobie nie przedstawiali) z jeszcze jednym ocalałym mężczyzną, który za wszelką cenę starał się spalić stos ciał w cholerę, rozwiązując czysto w teorii problem ich pochówku. Rozmowa jak słychać było, nie prowadziła do niczego konkretnego. Po minucie albo dwóch wędrowania myślami gdzieś w przestworzach (miał wrażenie, że to jakieś fatum nie chce sprawić by się dołączył), również postanowił dorzucić swoje kilka groszy.
- Może znielubicie mnie za to co zaraz powiem, przynajmniej w pewnej części, ale popieram naszego kolegę - wskazał kciukiem na Ivora - nie będzie żadnego palenia zwłok - mówiąc to starał się ustawić między paleniskiem, a domorosłym piromanem.
- Nie znam co prawda tutejszych obrządków pogrzebowych, wiem za to że palenie zwłok kłóci się z moimi przekonaniami i nie pozwolę na to, dopóki ktoś mi nie potwierdzi że tak, tutejsza wiara nakazuje palenia ciał - powiedział, wędrując wzrokiem na Ivora, Pascal (na której zatrzymał się sekundę dłużej z niemym pytaniem, w końcu z całej tej zgrai tylko ją zdążył jako tako poznać) i zatrzymał się na Kalu.
- Nie potrafisz udowodnić, że wstaną jako nieumarli, nie wiem skąd w ogóle taki pomysł przyszedł ci do głowy. Nie potrafisz nawet udowodnić, że wybili ich ci cali imperatorzy, a nie banda, chociażby Malarytów. Jeżeli chcesz zapewnić im spokojne po-życie, zadaj sobie odrobinę trudu i przejdź się do świątyni, tam pewnie znajdziesz kapłana wiedzącego co z nimi zrobić - eh, jeszcze nie zdążyli się nawet rozkręcić, a tu już konflikty.
- Bo większość ofiar nieumarłych przemienia się samemu w nieumarłych - Kal odpowiedział na pytanie Ivora. - A twoje przekonania mnie nie obchodzą - odparł krótko na uwagi drugiego mężczyzny.
- Ciekawe spostrzeżenie, ale dalej jest to tylko twoja teoria nie poparta niczym. Co do przekonań, w takim razie mamy zgryz bo ja też i nie mam zamiaru ustępować, dopóki nie przywleczesz mi tutaj kapłana z pochodnią, dopóty nie przyłożysz do stosu nawet zapałki - odpowiedział Sandro, mając szczerze mówiąc dość argumentowania się z kimś, do kogo ów argumentacja wyraźnie nie trafiała. On sam najchętniej by ich pochował, jednak nie jemu włazić w buciorach w czyjeś obrządki pogrzebowe.

Pascal wróciła do domu, gdzie Rae została z dzieciakiem, rozmawiając z nim spokojnie. Zamilkła nagle, widząc czarodziejkę i bez słowa odsunęła się nieco. Zaciekawiony chłopak ruszył za nią... i gdy tylko wyszedł na zewnątrz i zobaczył ciała, zbladł momentalnie. Załkał i rzucił się do przodu, oglądając martwych, zmasakrowanych znajomych. Wrzasnął i rzucił się do jakiejś kobiety, do której przytulił się, momentalnie brudząc się krwią.
- Zabiliście ich! Zabiliście! Potwory! Mamo!
Czarodziejka momentalnie poczuła, że zaklęcie przestało działać. Dzieciak łkał niepowstrzymanie.

Raczej nie wyglądało na to, że da się chłopakowi przemówić do rozumu, przynajmniej w tej chwili, mimo wszystko Ivor spróbował.
- Nie żyli już, jak tu przyszliśmy - powiedział. - I czym niby mielibyśmy ich zabić? Widzisz u kogoś z nas choćby nóż? Poza tym, gdybyśmy byli mordercami, to nikogo nie zostawilibyśmy przy życiu.
Pytanie Ivora było nieco nie na miejscu biorąc pod uwagę, że Sandro nosił na piersiach dwa skrzyżowane sztylety w kaburach. Nie wiedział, czy to co zrobi będzie mądre ale zwyczajnie serce łamało mu się na pół na widok zrozpaczonego dzieciaka.
- Hej mały, wiem że dla ciebie jesteśmy po prostu bandą obcych, ale sami nie wiemy co się tutaj stało. Bez względu na to obiecaliśmy sobie, a przynajmniej ja tak zrobiłem, dopaść odpowiedzialnego. Pomożesz nam? - Powiedział kładąc chłopcu dłoń na ramieniu.
“Pożegnanie...”- Kal nie spodziewał się po chłopcu jakiejkolwiek innej reakcji. Był mały, całe życie spędził pewnie w tym siole, a wszystko co o życiu wiedział, mógł się najwyżej nauczyć patrząc na zwierzęta. O ile gdzieś tu coś hodowali. Śmierć jest częścią życia, to potworny frazes głoszony przez kelemvorytów, ale teraz wiele by dał za kapłana boga śmierci. Ale nie było tu takiego, a i pewnie żadnego nie było w okolicy. Pod ręką był tylko kapłan Gonda, ale w tej sytuacji był zupełnie bezużyteczny. Podobnie zresztą jak sam Kal, ale on chociaż nie wahał się podejmować niepopularnych decyzji. Lepiej spalić zwłoki bez potrzeby, niż nie zrobić tego i skazać dusze na wieczną tułaczkę. Tymczasem pozostało tylko czekać aż pożegnanie malca się skończy.

Pascal nie tłumaczyła nic do chłopca - wiedziała, że teraz nie ma to sensu. Szok, niedowierzanie i rozpacz były pierwszym - nieodzownym - etapem żałoby. Gdyby ich nie doświadczył, gdyby po prostu spalili, albo ukryli ciała, chłopiec ciągle by ich szukał, nie pozwalając im mentalnie odejść. Nie miałby szansy pożegnać się, a potem żyć na nowo, już po żałobie.
Usiadła po prostu obok chłopaka. Lekko gładziła go po plecach.
- Płacz, Eryku - powiedziała - Płacz. Poczujesz się lepiej.
I tak było nieźle. Dzieciak nie uciekł do lasu, tylko rzucił się na zwłoki kobiety.

Słowa Pascal wcale nie podziałały uspokajająco, być może nawet wręcz przeciwnie. Czując jej dotyk, dzieciak zawył straszliwie i chwycił leżący na ziemi kamień, rzucając się na czarodziejkę. Ta, zaskoczona, odepchnęła go z trudem, ale to nie było wszystko. Wściekły i nie zastanawiający się już nad niczym chłopak rzucił się na nią raz jeszcze i nawet jak został już rozbrojony i unieruchomiony, rzucał się i gryzł, wrzeszcząc prawie bez przerwy.
- Zabiliście ich! Zabiliście!
Pascal wstała i otrzepała się.
- Trzeba go pilnować, żeby nie uciekł - powiedziała. Nie chciała wiązać dzieciaka, to by pogłębiło szok. - Macie coś na sen? - zapytała innych.
Walnąć w łeb i spokój, pomyślał z przekąsem Ivor. Niestety jego zestaw zaklęć nie obejmował tego typu czarów.
- Może w którymś z domów byśmy znaleźli jakieś zioła? - powiedział.
- Na razie przydałby się jakiś koc, albo pled... - powiedziała Pascal - zawiniemy go ciasno, to powinno pomóc mu się uspokoić. W każdym razie - nie możemy go przytrzymywać w nieskończoność, a wiązanie go sznurem nie jest dobrym pomysłem.
- Może wiadro wody na łeb, żeby ochłonął? - zaproponował Ivor, na którego przypadła kolej przytrzymania Eryka. - W to chyba lepsze od zawinięcia w koc... A koc się przyda, żeby go potem wysuszyć - dodał.
- Póki się nie uspokoi, choć trochę, to moje czary na nic... Myślisz, że zalanie go wodą coś zmieni? - zapytała Pascal i na powrót kucnęła przy dzieciaku - Eryk - powiedziała stanowczo - przestań wrzeszczeć i słuchaj. Albo ten niedobry pan przyniesie wodę i ci naleje na głowę.
Kalowi chyba znudziło się przyglądanie metodom wychowawczym, którym poddawany był chłopak, bo poszedł do jednego z domostw.
Chłopak nie wrzeszczał już, bardziej raczej warczał, prawie bez chwili wytchnienia próbując się wyrwać z uścisku domniemanych morderców własnej rodziny. Jego oczy były tak pełne nienawiści, że nawet największy optymista zastanowiłby się, czy da się to szybko załagodzić. Słowa Pascal całkowicie zignorował, choć warknął po nich nieco głośniej i szarpnął się mocniej.
- Sugestie? - zapytała Pascal patrząc na pozostałych. - Macie jakiś pomysł, co z nim zrobić?
Najbardziej pociągająca - dać w łeb, żeby się uspokoił na długo - raczej nie mogła być zrealizowana. Dlatego też Ivor nie od razu odpowiedział na pytanie Pascal.
- Przynieś tę wodę - powiedział po chwili do Sandro. - Duże najlepiej. I może kawał liny. Przywiążemy go do jakiegoś płotka. Może w końcu zrozumie, że skoro jego nie zabiliśmy, to innych też nie.
- Tego, woda poszła na Rae, musiała się obmyć po tym jak zwróciła i przepłukać usta, czy coś - wtrącił nieśmiało druid, to była ta chwila w której postanowił nie mieć dzieci, a właściwie nie tyle nie mieć, co ich nie wychowywać.
- W każdym razie, bo przypuszczam że osoba która zostawiła te ślady ciągle się przemieszcza - ściszył głos tak, żeby usłyszeć go mogli tylko stojący obok Ivor i Pascal - zamknijcie dzieciaka w komórce, żeby nie ściągnął nam ogona na plecy, ja z Iglakiem pójdę za tropem, potrafię poruszać się tak, by nie zostawiać śladów... Mniej więcej. Wy zaś obejdziecie to miejsce dookoła i wejdziecie w drzewa, idąc tamtędy za mną. Jeżeli ktoś tu przylezie i mały powie mu o grupce najemników, to pewnikiem wieśniacy nie polecą za samotnym tropem... No, mam nadzieję że nie polecą.
- Pomysł jest dobry, ale najpierw musimy rozwiązać problem ciał i dzieciaka.
Kalayaan nie potrzebował dużo czasu, by znaleźć to czego szukał. Po paru minutach wyszedł na podwórze z jakimś flakonem w jednej dłoni i hubką z krzesiwem w drugiej.
-Chłopak chyba już się pożegnał - zwrócił się do Pascal. - Powinniście go stąd zabrać.
- Wybij sobie z głowy ich spalenie - powiedział Ivor. - Eryku, chcemy ich pochować, żeby zwierzęta się nie dobrały do ich ciał. Jak to się robi u was?
- Nie pozwolę ich spalić - powiedziała zdecydowanie Pascal stając między Kalem a stosem ciał.
- Niech mu ktoś, kurwa, zabierze to krzesiwo. Tak, ciała zdecydowanie trzeba pochować, jednak kopanie dołu na kilkanaście ciał... To przynajmniej kilka godzin roboty zakładając, że mamy potrzebne narzędzia. Jeżeli w międzyczasie w okolicy pojawi się ktokolwiek... Nawet głupi pastuch chcący sprawdzić co u jego znajomych, mamy na karku wszystko co potrafi trzymać w ręku widły, a mieszka w promieniu kilometra, dwóch. Podejrzenie pada na nas, w chwili obecnej złapanie tego kogoś, kto zostawił ślad to nasza jedyna poszlaka do udowodnienia niewinności, poszlaka która z każdym słowem jest coraz dalej - odpowiedział Sandro, mając nadzieję że uda mu się wreszcie nakłonić pozostałych do wyruszenia.
- To mu zabierz - mruknął Ivor, zajęty przytrzymywaniem chłopaka.
- I co wam do ciężkiej cholery da ich pochowanie? Spokój sumienia? - Kal stracił cierpliwość. - Z grobów mogą wyleźć, spaleni będą mieli spokój. Nie dociera to do was, czy co?
- Mnie jest wszystko jedno, jak zostaną pochowani - Pascal wzruszyła ramionami - Ale im, ich krewnym, a przede wszystkim ich Bogom nie jest. Czy tak trudno to pojąć?! Skąd przyjechałeś, że masz za nic Bogów?
- Wiem o bogach więcej niż ty. To wy możecie skazać ich dusze na potępienie, jeśli powstaną jako nieumarli. Stos nie zrobi im różnicy - nie ustępował Kalayaan, choć z każdą mijającą chwilą rosło w nim przekonanie, że mówi do ściany.
- Wiem jedno - Bogowie oczekują od nas szacunku. Chowając tych ludzi w niewłaściwy sposób obrazisz Bogów, a im - Pascal wskazała na ciała - zamkniesz drogę do Bogów. Kim jesteś, żeby decydować o ich duszach? - kobieta nie przesunęła się nawet o milimetr odgradzając stos.
- Dobra, mam wrażenie że rozmawiam z idiotą. Jeżeli o mnie chodzi, zrobisz sobie z tymi ciałami co tylko chcesz, dopóki mnie nie będzie w pobliżu, przy okazji może ktoś cię nawet na tym nakryje. Baw się dobrze, ja się stąd zbieram... Iglak, noga - powiedział zrezygnowany, gwizdnął na wilka i poszedł w stronę świeżych jeszcze śladów.
- Pascal, idziecie? - Zapytał w liczbie mnogiej zdając sobie sprawę, że nie przedstawił się tutaj z właściwie nikim.
- Zwariowałeś? - oburzyła się Pascal - Pomóż mi go najpierw spacyfikować. Może wilk go popilnuje?
- Bogowie oczekują modłów, a trup się nie modli - warknął Kal w kierunku Pascal. - Jedyny bóg, który przejmuje się losem zmarłych to Kelemvor, a on o ile mi wiadomo, wpuszcza na swój plan wszystkie dusze. Więc oszczędź mi swoich wierzeń, posłuchaj tresera i zabierajcie się stąd.
- Nie przywykłam nikogo słuchać - odwarknęła Pascal, co może nie do końca było prawdą, raczej jej postanowieniem na przyszłość. - A ciał nie spalisz. W każdym razie - póki dzieciak nie pozwoli.
- To jest twój wspaniały plan? Pozostawić decyzję zrozpaczonemu dziecku, które sama przyciągnęłaś na widok zmasakrowanych ciał? - Kalayaan aż nie nie mógł uwierzyć w to, co słyszał.
- Eh, kurwa mać... Chcesz tu umrzeć, Pascal? Jeżeli ktokolwiek nas tutaj spotka, od razu obwini nas... Szczególnie biorąc pod uwagę scenerię w jakiej wszyscy się znajdujemy. To dla ciebie naprawdę takie ważne? - Zapytał Sandro, tracąc powoli cierpliwość do tego wszystkiego.
- Decyzję MY podejmiemy, dzieciak tylko da podpowiedź, jakie są zwyczaje. Nie możesz skazać dusz tych ludzi na wieczną wędrówkę. A co do Eryka - przeniosła wzrok na szarpiącego się niemrawo chłopaka - może to wygląda okrutnie, ale jeśli by nie przeżył pożegnania, to potem nie potrafiłby żyć dalej.
- Czy ty do ciężkiej cholery, słyszysz co ja mówię? - Kal był o krok od krzyków. - Zamordowali ich nieumarli. Jakby to byli ludzie, to byłoby tu pobojowisko i ślady kradzieży. Ofiary nieumarłych zazwyczaj same stają się nieumarłymi, a wtedy do żadnych zaświatów się nie dostaną. Jeśli ich zakopiesz, nic im to nie da, jeśli ich zostawisz tym bardziej. Spalenie gwarantuje, że się w nic nie zmienią i ich dusze będą miały spokój. Czy to tak trudno pojąć?
- Jacy nieumarli? Nie masz pewności.. może to była prosta zemsta?
- Nie, nie mam pewności. I właśnie dlatego nie mam zamiaru ryzykować. Szczególnie, gdy przed chwilą widziałem żądne krwi duchy, a teraz widzę trupy. Nie wierzę w takie przypadki.
- Żądne krwi duchy? Co ty bredzisz?
- Trzeba było nie wskakiwać na ślepo w portale - odciął się krótko Kal.
- Duchy są niematerialne. Nie potrzebują krwi ani niczego, co materialne - powiedziała Pascal. A raczej zacytowała jedną ze swoich nauczycielek.
- Brawo, dlatego niczego nie zabrały, poza ich życiem. A brak ciała jak widzisz, wcale nie przeszkadza w zabijaniu.
- Nie wiesz, co mówisz - Pascal potrząsnęła głową - skoro są niematerialne, to nie tykają materii. Materia ich nie interesuje. A te rany tutaj...

- Dość, Pascal chodź - Sandro położył kobiecie dłoń na ramieniu i spróbował lekko nacisnąć, sugerując że pozostali zdążyli się już dość poważnie od nich oddalić.
- Masz do wyboru albo zostawić go samemu sobie, albo go tutaj zabić. O ile podeptał nie tylko twoje zasady, tak idąc po śladach bierzemy pod uwagę konfrontację z tym czymś, co zabiło tych ludzi. Nie chcemy tracić sił na tego półgłówka - powiedział tak stanowczo, jak tylko był w stanie. Teraz pozostała kwestia druga, na myśl o której czuł się jakby ktoś zasadził mu potężnego kopa w klatkę piersiową.
- Eryk, chodź, nie możesz zostać tutaj sam... Z nim - obwieścił stając przed chłopcem i spoglądając na niego. Podniósł go na proste nogi (i musiał naprawdę hamować się przed tym, by go przytulić) i wziął za rękę nie zważając na jego protesty. Nie miał zamiaru wywlekać tutaj tej historii, ale on sam spędził dzieciństwo w sierocińcu, nie znając ani rodziców, ani matczynej miłości. Sytuacja Eryka była zaś dużo gorsza, Sandro generalnie nie miał większego pojęcia co stracił, on tak, a zostawienie go tutaj samego mogło tylko pogorszyć sytuację.
- Co do ciebie... Nie rozumiem zasad, którymi się kierujesz, jednak nie mam zamiaru teraz nad tym dyskutować. Mam za to nadzieję, że uszanujesz moje. Zostajesz tutaj sam, jeżeli zbliżysz się do mnie na bliżej jak piętnaście metrów, zaatakuję cię. Jeżeli pójdziesz za nami, zawrócę i zaatakuję cię. Jeżeli jeszcze raz zbeszcześcisz zwłoki w mojej obecności - zabiję cię i z twoimi zrobię to samo, przynajmniej nie przemienisz się w nieumarłego. Cokolwiek zabiło tych ludzi, stoisz z tym mniej więcej na równi - warknął zapominając na chwilę, że chłopiec stoi (chcąc-nie chcąc) obok niego.
- Zabierajmy się stąd, zanim komuś przyjdzie do głowy obwinić za to nas, Iglak chodź, pilnuj - rozkazał wilkowi wskazując na Eryka.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 01-09-2012, 19:29   #94
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Kornik, Mru i Isha oddalali się od sioła bardzo szybko, pozostawiając za sobą kłócącą się grupę. Żadne z nich nie zamierzało wypowiadać się za lub przeciw speleniu zwłok, tracąc czas na jałowe dyskusje i przepychanki.
- Ich dusze dawno opuściły ciała, nie rozumiem co próbują osiągnąć tym sporem. - Isha podsumowała to krótko, skupiając się na badaniu tropów. - Jeździec kierował się do lasu, dziwne. Musiał mieć pewność, że nie da rady uciec korzystając z samej prędkości wierzchowca, drzewa musiały go spowolnić.
Mając aż dwie tropicielki i trop, który podążał prosto, nie próbując zgubić ewentualnych tropiących, podążanie za nim nie było żadnym problemem. Szybko dotarli do ściany lasu, zagłębiając się pomiędzy zwykły, liściasto-iglasty las, do jakiego przyzwyczaili się w ciągu swojego życia. Jeździec, a być może jego koń, wydawali się tutaj krwawić bardziej, aż w końcu znaleźli martwego wierzchowca. Czarny wałach leżał na ziemi w kałuży krwi, martwy już, ale wciąż niemal gorący, zgrzany po szaleńczej ucieczce. Na jego ciele widać było takie same rany, jakie znaleźli na ciałach zabitych wieśniaków.

Trop prowadził dalej, skrawiony i pełen połamanych gałęzi, jakby uciekinier z trudem utrzymywał się na nogach i potrzebował do tego wszystkiego, czego mógł się złapać. Zwolnili tempo, zachowując ostrożność i jak największą ciszę. Po kilkunastu następnych metrach usłyszeli stłumiony jęk, a chwilę później dotarli na skraj polany, na której leżał uciekinier, a raczej jak się okazało - uciekinierka. Kobieta leżała twarzą do ziemi, obok niej leżał łuk, a przez plecy przewieszony miała kołczan. Nie mogli zobaczyć twarzy, ale nawet z tej pozycji nie do końca pasowało do wyglądu mieszkańców pobliskiego sioła. Nad nią natomiast unosiła się ledwo widoczna zjawa, której teraz mogli się przyjrzeć nieco dokładniej, przunamniej na tyle, na ile pozwalała jej niematerialność. Za życia istota była ludzkim mężczyzną, smukłym i o pociągłej, naznaczonej okrucieństwem twarzy. W dłoni trzymała cienki, smukły miecz, którym przecinała ciało leżącej i mocno już pokrawionej kobiety. Bardziej poczuli niż usłyszeli śmiech istoty, radosny, złowieszczy i pełen przyjemności, czerpanej z zadawania cierpienia.

Nagle zobaczył ich, a może wyczuł, bowiem odwrócił się błyskawicznie, a na jego nierzeczywistej twarzy pojawiła się wściekłość i zaskoczenie.
~ Ona należy do mnie! Wszystko to należy do mnie! Jestem Alauron Trzeci Straszliwy, a wy odejdźcie, lub poznacie mój gniew! ~
Nie mieli pojęcia jak długo nie żył ten człowiek, ale zapewne nie był to krótki czas. Nie zapomniał zupełnie kim był i wciąż czuł się tym władcą. Głos, który usłyszeli w swoich głowach, jawnie o tym świadczył. Nie wydawał się sądzić, aby mogli nie posłuchać jego rozkazu... w czym bardzo się mylił. Isha warknęła, a potem zakrzyknęła w swoim języku, unosząc włócznię i rzucając się do ataku. Zjawa wyszła jej naprzeciw, a kiedy drzewce broni przeniknęły przez nią, stała się o wiele wyraźniejsza i cięła mieczem, pozostawiając wąską, wyraźną i krawiącą ranę na barku Ishy, która krzyknęła i przetoczyła się, znów odwracając się do przeciwnika, szybko przybierającego ledwo widzialną postać, w której najwyraźniej był odporny na wszelkie ataki zwykłą bronią.
~ Co?! Chcecie walczyć?! Zniszczę was! ~

***

Pochłonięci swoją sprzeczką i próbą uspokojenia, albo przynajmniej kontrolowania wyrywającego się chłopaka, przestali zwracać baczną uwagę na otoczenie. Między zabudowania wrócił Alex, który widząc co się dzieje, skrzywił się nieprzyjemnie, ale nie powiedział nic odnośnie tematu sporu. Wskazał natomiast jezioro, znad którego wydawał się wracać.
- Trop prowadzi prosto do jeziora, są nawet stopy na piasku. A potem się urywa. Nie wiem kto wyszedł z tego sioła, ale wlazł prosto w wodę i nigdzie nie widziałem, aby z niej wyszedł. Może przycumowana była tam jakaś łódź, ale nie ma tego śladów, a obejście to kwestia kilku minut. Nie rozumiem tego.
Pokręcił głową, ale potem wskał na kierunek przeciwny do tego, z którego sam przyszedł. Zbliżały się stamtąd dwie osoby, para, sądząc po tym, jak trzymali się za ręce. Jeszcze młodzi, mający może po piętnaście lat ludzie. Zbliżali się już do zabudowań, gdy ich dostrzegli, zatrzymując się i nie wiedząc co zrobić.
O dziwo, pierwszy z reakcją wyrwał się Eryk, krzycząc głośno.
- Magda! Uciekaj, oni nas wszystkich zabiją!
Ktoś zasłonił mu usta, ale tamci musieli to usłyszeć. Nie ruszyli się jednak. Zanim zdecydowali się na ucieczkę, na zewnątrz wyszła Rae i zbliżyła się do tamtych nieco, unosząc dłonie. Jej młody wiek i niewinny wygląd nieco złagodziły sytuację.
- To nieprawda, nie bójcie się. Nikomu nie zrobimy krzywdy, a jeśli zechcecie nas wysłuchać to opowiemy co się stało. Eryk ciągle jest w szoku.
Zbliżała się ciągle. Młody chłopak wystąpił naprzód, zasłaniając dziewczynę, ale Rae podchodziła bliżej, mówiąc spokojnie i tłumacząc tamtym co się stało, chociaż nie słyszeli co mówiła. Teraz wyglądała tak, jak gdyby wcześniej tylko udawała głupiutką podlotkę. W końcu para ruszyła się, podchodząc do stosu ciał. Chłopak wyrwał się i wpadł w ramiona Magdy, szlochając. Dziewczyna drżała cała, ściskając z całej siły swój długi warkocz brązowych włosów. Poznała swoją rodzinę, ale szok jeszcze nie minął. Chłopak był ulepiony z twardszej gliny, albo... nie pochodził z tego sioła, bo mimo, że widział ciała, trzymał się nieźle i chyba był w stanie rozmawiać. Teraz z bliska wyglądał nieco starzej, na siedemnaście, może osiemnaście lat, chociaż nie był mocno zbudowany ani wysoki.
- Czy to prawda? Czy... czy to co ich zabiło ruszyło ..ddalej?
 
Lady jest offline  
Stary 02-09-2012, 08:58   #95
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mówić do niektórych to niczym rzucać grochem o ścianę. Tak było z Kalem, który nie uznając żadnych argumentów chciał spalić wszystkie ciała. Tak było z Erykiem, który uznał ich za morderców, zapewne krańcowo głupich. Jeden i drugi był jednakowo męczący.
Wsadzić go do tej piwniczki, pomyślał, nie widząc sensu dalszego szarpania się z chłopakiem. Niech sobie czeka, aż go ktoś uwolni.
Nim zdążył przedstawić swą propozycję (a tym bardziej wprowadzić ją w czyn) pojawili się nowi goście.
- Gdy się tu zjawiliśmy - powiedział - oni wszyscy już nie żyli. Eryka znaleźliśmy w ukrytym pomieszczeniu. Mówił, że gdy matka go ukryła to mówiła, że wrócili. Myślał, że chodzi o jego siostrę. - Ivor spojrzał na dziewczynę, do której przytulił się Eryk.
- Jesteśmy przekonani, że to, co ich zabiło, ludzie, duchy, demony, nie wiem, poszło dalej. Czyżbyś wiedział, kto lub co mogło ich zabić? Czemu pytasz, czy to coś poszło dalej?
 
Kerm jest offline  
Stary 04-09-2012, 11:24   #96
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Mruk skupił się całkowicie na śladach i tym, co one mogły oznaczać. Spór o palenie ciał zostawił za sobą, uznając go za nieistotny. Do cholery, przecież nie rozmawiali o żywych osobach tylko o stygnących zwłokach. Gdy on zdechnie to będzie miał absolutnie gdzieś kto co zrobi z jego ciałem. Jemu będzie już zbędne.
Uciekinier z kolei, to było coś rzeczywistego, coś co jeszcze mogli uratować, o ile ten człowiek będzie odpowiednio szybki. Tylko czy można zgubić ducha, jeśli to faktycznie były duchy?
Tropienie zostawił kobietom, ale podążał tuż za nimi, próbując domyślić się jak wiele krwi uciekający już zgubił. Pociągnął nosem.
- Nie wiem jak wy, ale ja wciąż czuję zapach krwi. Pieprzone świry.
Tyle lat uwięzienia spaczyłoby każdy umysł, nawet najbardziej odporny. Jeśli ci uwięzieni byli na dodatek tyranami, to sytuacja wyglądała wręcz tragicznie. Popatrzył na Ishę i Kornik, przez chwilę podziwiając ich zgrabne ruchy, a potem wyrzucając z głowy pytanie, czy w razie czego uda im się choćby zranić to coś.

Gdy odkryli końskiego trupa, Mruk zaklął cicho. Nawet nie musiał sprawdzać ran, aby wiedzieć, że uciekinier został dogoniony. Wierzchowiec nie był zwierzęciem pociągowym przyzwyczajonym jedynie do powolnego ciągnięcia ciężaru. To był dobry, szybki koń. Nie znaleźli śladów pogoni. Wniosek mógł być tylko jeden.
Pakowali się prosto na ducha, zjawę, której mogła nie imać się broń, którą dysponowali. Uśmiechnął się drapieżnie do dziewczyn, a w jego dłoni zmaterializowało się krótkie ostrze, takie samo jak to, którym śmiertelnie zranił Nil'onga. Ruszyli dalej, najostrożniej jak umieli, docierając do polany. O dziwo okazało się, że wcale mogli nie przybyć tu zbyt późno.
Nieumarły wyczuł ich i nie było już mowy o zaskoczeniu. Zresztą, jak zaskoczyć coś niematerialnego?
Isha wyrwała się trochę za szybko, atakując bezskutecznie potwora, który jednakże najwyraźniej odsłonił się na krotką chwilę. Nie trzeba było więcej do tego, aby spróbować.
- Z trzech stron! Atakujcie, gdy zamierzy się na kogoś innego!
Było pewne, że atakowany przez ducha może tylko próbować unikać. Ale pozostała dwójka mogła wtedy próbować zranić przeciwnika. Mruk gwizdnął.
- Ej, ty! Musiałeś być strasznie słabym tyranem skoro tak cię załatwili! Pewnie nawet żadnego bachora nie miałeś czym spłodzić!
Wyszczerzył się do niego, celowo prowokując atak. Miał nadzieję, że dziewczyny zareagują wystarczająco szybko, aby ta cholera nie zdążyła go poszatkować.
 
Sekal jest offline  
Stary 05-09-2012, 17:48   #97
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
- Ciekawe czy ciągle będą się kłócić jak już wrócimy…
Wyraziła swoją wątpliwość rudowłosa i to była jedyny komentarz jaki miała. Bo co tu więcej gadać? Zamiast strzępić ozór po próżnicy skupiła się na śladach, co do przesadnie trudnych nie należało. Plamy krwi znaczyły drogę przed nimi niczym drogowskaz zapraszający do jatki i Kornelię raz po raz przechodził zimny dreszcz. Cała radość z wydostania się z wyspy już dawno uleciała i została zastąpiona zimnym strachem, który był niczym obrzydliwy pająk przechadzający się po kręgosłupie. Na szczęście nie był to jeden z tych paraliżującym lęków, o nie. Czując, że jest u siebie, w swojskich lasach, dziewczyna parła do przodu mając nadzieję, że znajdą uciekiniera jeszcze żywego. Mimo, że rozsądek podpowiadał zgoła co innego.
Rozsądek wziął całkowicie nogi za pas, gdy tylko zobaczyli upiora. Kornik stanęła osłupiała słuchając przechwałek potwora i przez ułamek sekundy zastanawiając się, czy ucieczka nie była by dużo, dużo lepszym pomysłem. Ale na to było za późno; Isha ruszyła, a dziewczyna stanowczo nie zamierzała zostawiać towarzyszki. Mocniej chwyciła znaleźne ostrze i ruszyła do ataku, gdzie na skraju świadomości rejestrując okrzyk Mruka.

- Uważaj Momo! Nie daj się capnąć! A ty…

Ładne obelgi poszły w las, kiedy Mruk szybciej wykrzyczał swoje. Niech będzie, jak chce być celem rudowłosa naprawdę nie zamierzała mu wchodzić w paradę. A „pastucha konnego” wykorzysta innym razem.
Teraz nadszedł czas na skupienie, taniec, unikanie ciosów i atak, gdy tylko morderca zmiarkuje cios na kogoś z nich.
 
Nadiana jest offline  
Stary 06-09-2012, 08:37   #98
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
A pieprzyć to” - pomyślał Kal i ruszył raźno do stosu. Strzępienie ozora nic nie dawało, a czas był zbyt cenny żeby go marnować.
- Poczekaj, proszę - Pascal ponownie przytrzymała Kala za ramię - Daj mi trzy minuty. Trzy minuty.
- Dałem wam już mnóstwo czasu, w zamian nie usłyszałem żadnego sensownego argumentu. Na co mam teraz czekać?
- Może tak na to, co powie rodzina zamordowanych, bo twój jedyny argument o decydowaniu małego właśnie sam się obalił. Chłopak wygląda na pełnoletniego, on zadecyduje w jaki sposób ich pochować, nie krępuj się, myślę że on i dziewczyna będą zafascynowani twoją bajką o powstawaniu z martwych - warknął Sandro do domorosłego piromana.
- ...Albo się polimorfował - wyjaśnił tonem, jakby było to dziecinnie proste - teoretycznie taka sztuczka jest nawet w moim zakresie. Dopóki pozostali nie wrócą, proponuję udać się tam razem... Może wspólnie uda nam się do czegoś dojść - odpowiedział Alexowi, przy wypowiadaniu ostatnich słów przeniósł spojrzenie na Kala, jakby chcąc mu dać do zrozumienia że w jego pojmowaniu - razem nie obejmuje jego skromnej osoby.
-A więc tracę czas, słuchając was - stwierdził, odtrącając Pascal.
- Ej! - zaprotestowała kobieta - Posłuchaj rodziny Eryka.
- Nie ty tu rządzisz - poparł ją Ivor, gotów czynnie się włączyć do powstrzymywania Kala przed podpaleniem stosu.
- Iglak, pilnuj... - Rozkazał druid swojemu podopiecznemu, aczkolwiek brzmiało to dość dziwnie w odniesieniu do sterty trupów.
Pascal skinęła aprobująco głową, a potem podeszła do chłopaka, młodego mężczyzny, który przyszedł z Magdą.
- Jak ich znaleźliśmy, to już nie żyli - powiedziała - a matka ukryła Eryka. Chcemy ich pochować, ale nie znamy waszych zwyczajów. Czy dopuszczacie palenie zmarłych?

Oboje patrzyli z niepokojem na to co się działo, chociaż wciąż znacznie większe emocje wywoływały trupy. Dziewczyna drżała, wciąż blada, ale chłopak pokręcił głową na pytanie Pascal.
- Zazwyczaj ich grzebiemy... Ale... - przełknął ślinę - w tym przypadku... nasi bogowie nie mają nic przeciw temu. Kto.. kto ich zabił?
- Nie mamy pewności, ale nasz towarzysz - wskazała na Kala - sądzi, że nieumarli. I że oni też mogą powstać jako nieumarli. Spalenie wydaje się dla nich najbezpieczniejszym rozwiązaniem. Nie chcieliśmy jednak tego robić wbrew waszym Bogom.
-Słyszałeś? - warknął Kalayaan w kierunku Sandro. -To odwołaj swojego psa i przestań mi wreszcie przeszkadzać.
- Zamknij się, i nie rozkazuj mi jak nie chcesz być kolejną spaloną tutaj osobą - odpysknął mu Sandro, skierował wzrok na chłopaka, po czym na Ivora i Pascal - to jak, pozwalamy mu palić zwłoki, a sami idziemy nad jezioro?
- Nie... nieumarli? - chłopak cofnął się kilka kroków, przytrzymując Magdę za rękę. - Jeśli... jeśli tak uważacie, to zróbcie tak.
Nie wyglądał na przekonanego, widział przecież kłótnię. Dziewczyna nagle zaczęła szlochać, szok ustępował miejsca żalowi. Spróbowała skoczyć do rodziców, ale chłopak ją zatrzymał. Podeszła do nich Rae, wskazując na “czysty” dom.
- Chodźcie, nie musicie na takie rzeczy patrzeć. Potem zaprowadzimy was do tamtej wioski po drugiej stronie jeziora. Macie tam znajomych?
Chłopak pokiwał głową. Wyjaśnił przy okazji fakt, że trzymał się znacznie lepiej od przyjaciółki.
- Mieszkam tam, wraz z rodziną. Zaopiekujemy się Magdą i Erykiem. Czy... czy oni mogą wrócić?
-Oni mogą już być w kolejnej wiosce. Lepiej nie traćcie więcej czasu i udajcie się tam od razu - poradził Kalayaan, chociaż jakoś wątpił by ktoś go miał posłuchać.
- Iglak, chodź... - Polecił wilkowi druid, po czym samemu skierował swe kroki w stronę jeziora.
Pascal poszła w ślady druida.
- Jak się można jak najszybciej tam dostać? - spytał Ivor, zwracając się do chłopaka. - I może byście poszli z nami?
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 08-09-2012, 14:07   #99
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Dobra, to do roboty” - zdecydował Kal. Oliwy może i nie znalazł dużo, ale powinna wystarczyć by podniecać ogień do czasu, aż zajmie się drewno. Dziesięć osób, których jedyną zbrodnią było to, że mieszkali w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Dłonie drżały Kalayaanowi, gdy krzesał iskry. Pierwsze płomyki były drobne, ale tak jak podejrzewał oliwa szybko przemieniła je w pełnoprawne płomienie. Dalej natura radziła już sobie sama.


Mężczyzna oddalił się od stosu. Może i magia chroniła go przed upałem rodem z tropikalnych wysp, ale żar buzującego ognia to coś zupełnie innego. Nie zmawiał żadnych modlitw, nie miał pojęcia jakich bogów czcili żyjący tu ludzie.
Nasi bogowie nie mają nic przeciw temu”- mówił tutejszy chłopak. 'Nasi bogowie'. Bardzo dziwny zwrot, jeśli się nad tym zastanowić. Nie Chauntea, nie Lathander, tylko 'nasi bogowie'. Kto tak mówi?
Do swojej bogini też nie miał zamiaru się teraz zwracać. Jeszcze by pomyślała, że to ofiara ku jej czci, a to na pewno by się nie skończyło dobrze. Za smród palonych ciał pewnie podziękowałaby mu huraganem... oczywiście, o ile w ogóle zwróciłaby uwagę na swojego prostego sługę. A w to wątpił.
Kiedy oczy zaczęły go boleć od jasnego światła płomieni, spuścił wzrok i zauważył jak bardzo umorusany jest w krwi. Koszula była nią wprost przesiąknięta. Zerwał ją z siebie i cisnął w płomienie. I proszę – ostatnia koszula. Tym samym nie miał już zupełnie niczego. Tak jak lata temu, w innym życiu.

Odczekał, aż stos się dopali i upewnił się, że z ciał zostały tylko prochy. Teraz przynajmniej byli bezpieczni i mogli czekać na osądzenie w królestwie Kelemvora. Kto wie, może tam spotka ich trochę więcej sprawiedliwości, niż na tym świecie?
Dłuższe siedzenie w wymarłej wiosce nie miało chyba większego sensu, toteż po przeszukaniu domów w celu znalezienia jakiejś koszuli na grzbiet, Kal ruszył ku wiosce na drugim brzegu. Portal nie mógł prowadzić tu przez przypadek. W okolicy musiały żyć chociaż legendy o tyranach, choć on sam nie obraziły się za jakieś racjonalne, historyczne zapiski. Coś takiego wymagałoby jednak ogromnego uśmiechu Tymory.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 08-09-2012, 22:22   #100
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Duch szybko zrezygnował z ponownego ataku na Ishę. Słowa Mruka obróciły go natychmiast, a na jego widmowej twarzy malował się grymas absolutnej wściekłości. Nie był to typ, który dobrze panował nad nerwami.
~Nędzny robaku! Będę bawił się twoim martwym ciałem! ~
Dziewczyny nie zastanawiały się długo, zajmując pozycje z tyłu nieumarłego, Momo biegł tuż obok Kornik, zupełnie nie znając się na taktyce, ale przynajmniej czekając, aż pani każe mu zaatakować. Najwyraźniej nie do końca zdawał sobie sprawę z istnienia tu jakiegoś wroga. Zjawa zaatakowała, zmuszając mężczyznę do rozpaczliwego uniku. Stała się w tym momencie znacznie wyraźniejsza, ale na zbyt krótko. Obie kobiety zareagowały z lekkim opóźnieniem, przez co ich broń bez przeszkód przeniknęła przez wroga, który nie ustawał w swoich atakach, zmuszając zwinnego Mruka do wykonywania dziwacznych ruchów. Ale nie mógł unikać wszystkiego. Jeden z ciosów zahaczył jego lewe ramię, drugi przeciął poważnie udo, sprawiając, że mężczyzna przewrócił się i odturlał, klnąc przy tym.
To była ta okazja. Duch stał się wyraźniejszy na dłuższą chwilę i w tym właśnie momencie obie dziewczyny trafiły, a Momo doskoczył, już za późno. W ich jaźni rozległ się jednak wrzask bólu i zaskoczenia.
~ Co?! Niieeeeee! Nie teraz!
Zaatakował raz jeszcze, tym razem Kornik, ale Mruk dobrze wyczuł moment, ciskając swoją krótką bronią, która przecięła zjawę, zbyt wściekłą i nieostrożną. Kolejny krzyk, a potem istota błyskawicznie zmieniła kierunek, uciekając w las. Nie mieli szans jej dogonić.
~Wrócę! Wrócę i zniszczę was wszystkich! - był trochę monotematyczny.

Rana mężczyzny była dość poważna. Mężczyzna musiał ją opatrzeć, chociaż nie mieli tu wielkich możliwości, to powstrzymanie krwi było niezbędne. Isha tylko zacisnęła zęby, ale cios, który otrzymała był znacznie słabszy. Gorzej było tylko z nieznajomą, której pierś poruszała się już bardzo słabo, a oddech zanikał. Nie było wśród nich kapłana, ci woleli kłócić się na środku sioła, ale Mruk przypomniał sobie o miskturach, które ocalały z rozbitego statku. Sil dwie z nich zidentyfikowała jako lecznicze i teraz wlali zawartość jednej z nich do ust nieznajomej, resztką płynu smarując co poważniejsze rany. Oddech się wyrównał, rany przestały krwawić i zasklepiły się częściowo. Kobieta otworzyła oczy, a potem usiadła, nie do końca zdając sobie sprawę z tego co się wydarzyło.


W pierwszej chwili, gdy ich dojrzała, chciała sięgnąć po broń, ale do jej świadomości w końcu dotarło, że są materialni. Wtedy też poczuła ból, krzywiąc się i nie próbując wstać.
- Zdaje się, że mam u was bardzo duży dług, za uratowanie życia. Jestem Lena... czy zjawa sobie poszła?

***

Zostawili Kala i jego ognisko, które już prawie skończył przygotowywać. Nie chcieli tego oglądać, ani oni, ani dzieci, które odciągnęli z pomocą chłopaka. Alex tylko narysował na ziemi dużą strzałkę wskazującą na wioskę, do której się udawali. Magdę przez długi fragment podróży niemal trzeba było nieść, ale podtrzymywana przez swojego chłopaka powoli dochodziła do siebie. Szybko doszli do jeziora, a potem poszli jedyną sensowną drogą - okrążając je tak jak prowadziła utwardzona droga.
Odległość nie była ogromna. Szybko zbliżyli się do świątyni, najbardziej widocznego budynku, przekraczając po drodze malowniczy, niewielki mostek. Okazało się też, że w lesie również są budynki, a większość wioski rozciąga się dalej, wzdłuż brzegu i za wzgórzem.
- Manti to spokojna miejscowość. Prawie nigdy nie mieliśmy tu większych problemów.
Chłopak wydawał się dumny, że żył w tym miejscu. Szybko minęli pierwsze zabudowania, zdziwieni brakiem ludzi, ale gdzieś z niedaleka dobiegał do nich pewny głos.

Dotarli do niewielkiego placyku, który zwykle musiał służyć za targ. Teraz na podwyższeniu stały dwie postacie, otoczone przez tłum mieszkańców. Jeden z mężczyzn był raczej pulchny i niski, drugi duży, wyraźnie silny, zaprawiony w cięzkiej pracy. To on przemawiał. I to on był mokry. Magda i Eryk wyrwali się nagle i popędzili przed siebie.
- Tato! Tato!
To zwróciło uwagę na całą ich grupę. Nie przentowali się najlepiej. Jakaś kobieta podbiegła do chłopaka.
- Mika! Kto to...
Nie dokończyła, bowiem mokry człowiek na podwyższeniu, którego dwójka dzieciaków nazwała ojcem, skierował na nich palec.
- To oni! Oni wszystkich zabili! Pojawili się znikąd, niczym bestie, a ten ogień, który widzicie to pewnie pozostałość po uczcie jaką sobie zrobili! Widziałem jak zabijają Adriannę, rozcinają jej brzuch i wyciągają wnętrzności ze śmiechem! Łapać ich! Zabić! Oni nie mieli litości!
Ciężko było szybko się zorientować co tu się faktycznie wyprawiało, ale ten człowiek miał coś takiego w oczach... że aż przechodziły ciarki.
Większość ludzi nie miała tu broni, ale była też ósemka strażników, chyba niezbyt wyszkolonych i wyposażonych tylko we włócznie w przypadku pięciu i krótkie łuki w przypadku trzech z nich. Byli jednak zdeterminowani, podobnie jak tłum dookoła.
A zabijanie tych ludzi niewątpliwie nie poprawi ich reputacji, o ile walkę przeżyją. W tym momencie teraz nie było także możliwości rozmowy. Próba ucieczki bądź poddania się także nie były bezpieczne, ale pozwalały mieć nadzieję.
 
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172