Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-07-2013, 12:37   #41
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Podczas gdy mężczyźni przeszukiwali rozpadlinę Amber nadstawiała uszu, starając się wyłowić o czym rozmawiają i co tam się w ogóle dzieje. Spora ilość wrogich ktosiów i pułapki wcale jej się nie spodobały. Dobrze, że nie zeszła! Tylko że szybko okazało się, że i tu nie było wesoło. Nie dość, że ludzie Lanthisa zaczęli się przekopywać w ich stronę, to jeszcze pojawił się jakiś DUCH! No bo co innego obmacywałoby ją w tej norze? Mało im wściekłego elfa, wściekłych oczu, to na dokładkę będzie ich gonić jakieś wściekłe widmo!?

Amber wrzasnęła, kopniakiem zrzuciła na dół leżące obok niej rzeczy - nie przejmując się tym, że mogą spaść komuś na łeb - i najszybciej jak tylko mogła zaczęła złazić w dół, jęcząc z przerażenia. Jak ma zginąć to przynajmniej w towarzystwie.
 
Sayane jest offline  
Stary 15-07-2013, 07:48   #42
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Mimo wyraźnie zbliżającego się niebezpieczeństwa, nikt nie uciekł, ani nie przygotowywał się do walki. Wszyscy ruszyli w stronę uwięzionego w potrzasku kendera. Odgłos zbliżających się kroków zmotywował jedynie krasnoludów.
- I co będziemy tak stać, jak ostatnie cioty? - dopytywał się Ardal.
Nie uzyskawszy jednak od nikogo odpowiedzi, zaklął tylko po nosem, stanął pod ścianą i przygotował się do ewentualnej walki.
Rozwarcie potrzasku w pojedynkę pewnie byłoby niezmiernie trudne. Wspólnymi siłami poszło o wiele łatwiej i szybciej.
Gdy stado wystraszonych istot przebiegało tuż obok byłych niewolników, kender był już wolny.
Istoty, które nagle pojawiły się w podziemnych korytarzach przypominały wychudzone hieny, poruszające się na dwóch łapach. Każdy z osobników ubrany był w jakieś cuchnące łachmany oraz szczątkowy i przeważnie poważnie zniszczony pancerz. Puklerz, naramiennik, czy hełm.
Wystraszone istoty biegły przed siebie nie zważając na nic i na nikogo. Ich bieg przypominał paniczną ucieczkę zwierząt z płonącego lasu.
Co zwinniejsze i szybsze osobniki przeskakiwały po innych i gnały po ciałach swych współbraci naprzód.
Pomysł Paulusa z przesunięciem pułapki okazał się niezwykle trafny. Jeden z mniej uważnych osobników wpadł w potrzask i zawył przeciągle, gdy żelazne szczęki zmiażdżyły mu kość.
Jego wrzask nie wzbudził zainteresowania współbraci, a jedynie wzmocnił ich chęć ucieczki i paniczny pisk, jaki niósł się echem po korytarzach.

Po kilku chwilach wystraszone stado zniknęło w mrokach korytarzy, a grupa niewolników pozostała sam na sam z schwytanym w potrzask osobnikiem.
Pierwszy podszedł, a raczej pokuśtykał do niego kender:
- To przez ciebie podła maszkaro, mam zharataną nogę. I co ja teraz zrobię? No co? O kulach będę chodził? Kender o kulach?
- To nie ja - wysyczał, jak najspokojniej schwytany w potrzask osobnik. Słowa cedził przez zęby, tłamsząc jęki bólu.
- To Ghranish, to on rozkłada pułapki. Moja noga też jest zmiażdżona. - użalał się nad sobą - A wy coście za jedni? Czego tu szukacie? Ten długouchy was przysłał?
Nikt z obecnych nie zdążył odpowiedzieć na te pytania, gdy ponownie zatrzęsła się ziemia. Wstrząsy trwały kilka sekund i przewróciły wszystkich. Z sufitu posypały się mniejsze i większe odłamki skalne, ale na szczęście nikt nie został poważnie ranny.
Gdy wstrząsy ustały, gnoll popatrzył po grupie i rozdrażniony krzyknął:
- No co tak stoicie? Pomóżcie mi! Trzeba uciekać!
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 15-07-2013, 21:25   #43
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tupot przybliżał się. Aeron na wszelki wypadek cofnął się pod ścianę. To 'coś' - wielka stonoga albo stado pojedynczych istot - zbliżało się coraz bardziej i nie wyglądało, by widok światła rzucanego przez pochodnie robił na nich jakiekolwiek wrażenie. A jeśli coś biegło co sił, to rozsądek nakazywał zejść z drogi temu czemuś, chyba że chciało się zostać stratowanym.
No i dobrze zrobił, bowiem ci, co biegli, nie zamierzali się zatrzymać. Ba, pędzili jak szaleni i tratowali nawet swoich. Ktoś stojący im na drodze nie stanowiłby najmniejszej przeszkody.

Gnolle zapewne urządziły sobie mieszkanie w tych podziemiach. Tylko czemu banda uzbrojonych bestii wiała niczym stado przerażonych królików? Przed kim uciekali? A może przed czym? I jakie mieli układy z Lanthisem?

- Może go uwolnimy - zaproponował Aeron. Bynajmniej nie z dobroci serca - jeśli nam powie coś ciekawego? Pokaże drogę.

Paulus skinął głową, podobnie zareagowały krasnoludy, więc mimo wyraźnego protestu kendera i minotaura Aeron ruszył w stronę gnolla, by zadać mu kilka pytań.
Mimo ostrzegawczego drgania medalionu nie zdążył schwycić się ściany i, podobnie jak inni, znalazł się na kolanach. Wstał, gdy tylko ziemia przestała się trząść i podszedł do złapanego w potrzask gnolla.
- Jeśli nam odpowiesz na kilka pytań, to ci pomogę - powiedział.
Gnoll spojrzał na Aerona spode łba, zapewne niezbyt zadowolony z kolejności działań, ale skinął głową.
- Jak się zowiesz? - spytał Aeron.
- Jestem Trakash - odparł gnoll.
- A kto to jest Ghranish?
- To jeden ze stada. To on odpowiada za pułapki i obronę leża.
- Na kogo zastawiacie pułapki?
- Różnie. Na zwierzynę, na intruzów, ale przede wszystkim na wrogie stado.
To chyba znaczyło, że jest tu kilka takich stad. Niezbyt wesoła perspektywa.
- Skąd znacie elfa? - Aeron kontynuował wypytywanie.
- Dłubie on w naszej jaskini, więc trudno go nie zauważyć - stwierdził Trakash. - Szuka czegoś, czego nie powinien nigdy znaleźć.
- Przed czym uciekacie?
- Coś się dzieje. - Trakash był wyraźnie przestraszony. - Ktoś naruszył pieczęcie. Mówiły o tym przepowiednie, ale nie myślałem, że ja tego dożyję.
- Jakie przepowiednie? Jakie pieczęcie? - usiłował się dowiedzieć Aeron.
- Złe czasy nadchodzą, bardzo złe czasy. - Gnoll pokręcił głową. - Uwolnijcie mnie. Musimy uciekać.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-07-2013, 00:28   #44
 
Temteil's Avatar
 
Reputacja: 1 Temteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodze
W jednej chwili młody mężczyzna usłyszał coraz głośniejszy tupot jakichś istot.
Nie wiedząc na co on i jego towarzysze mogę napotkać, osunął się nieznacznie pod ścianę i wbił swój wzrok w pogrążony w mroku tunel.
Nagle zaczęły wybiegać z niego przypominające szakale stworzenia. Valerodennowi wydawało się że są to gnolle. Ale co robiły one pod ziemią? W jego stronach kojarzono je raczej jako brudne, barbarzyńskie istoty mieszkające na bagnach i rabujące podróżnych.
Mężczyzna z zażenowaniem patrzył jak co sprytniejsze i zwinniejsze gnolle gnały po ciałach swych braci nie zważając na zdrowie niczyje inne niż swoje.
Po chwili jeden z tych dziwnych stworzeń został złapany przez wcześniej przełożoną na inne miejsce pułapkę. Jego zawycie nie wzbudziło jednak zainteresowania czy to jego przyjaciół, czy rodziny o ile takową miał, lecz przyspieszyły i tak już ich błyskawiczne tempo ucieczki. Trzask i chrzęst który rozległ się po jaskini przypominał dźwięk łamiącej się kości. Gdy w mrokach innego tunelu zniknęło stado schwytanego osobnika, Valerodenn zbliżył się do poszkodowanego, o ile można go było tak nazwać.


Po zadaniu pytania przez gnolla, wszystko w okół zatrzęsło się znów. Mężczyzna przewrócił się na skalne podłoże, a z "sufitu" zaczęły lecieć mniejsze i większe odłamki skalne. Jeden z kamieni o mały włos, a nie zdzielił by go prosto w głowę, co z pewnością skończyło by się w tych okolicznościach śmiercią. I to dość nędzną. Nikt przecież nie chciał by umrzeć w tak nędzny sposób jak poprzez uderzenie kamieniem. Podobnie jak nikt nie chciał by utracić swojego życia zaledwie jednym "pocałunkiem" jakiegoś jadowitego węża. Każdy zapewne wyobrażał sobie że jego zgon będzie bardziej chwalebny. Cóż... Tak przynajmniej myślał o tym uciekinier.


Z uwagą słuchał przesłuchania które zamierzał przeprowadzić jeden z jego towarzyszy niedoli.
 
__________________
"Ani drogi do nieba, ani bramy do ziemi."
Temteil jest offline  
Stary 21-07-2013, 08:00   #45
 
Pan Błysk's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Błysk ma wyłączoną reputację
Słuchał. Niewiele więcej mógł zrobić w tej chwili. Niewątpliwie Trakash miał trochę racji, coś złego się działo. Na szczęście nie było żadnych przesłanek świadczących o tym aby były to mackowate mordy, więc nie było jeszcze najgorzej. Zwrócił się więc do obcego tymi słowy.

- Lud twój nie poznał jedności. Wiedz, że twe życie w naszych spoczywa rękach i z naszym losem jest związane. - Sięgnął do mocy właściwej jego rasie, a wzmocnionej treningiem i medytacją, i skupił ją na mechanizmie pułapki niszcząc go tak aby nikt już więcej w nią nie wpadł. - Teraz jesteś wolny. Poprowadzisz nas w bezpieczne miejsce czy podążysz za stadem?

Tak było lepiej niż przymuszać to stworzenie do służby. W każdym niewolniku istnieje zarzewie buntu. Buntu który wybucha i niszczy panów owych niewolników gdy się najmniej spodziewają.
 
Pan Błysk jest offline  
Stary 21-07-2013, 13:00   #46
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Zlazłszy na dół Amber z obrzydzeniem spojrzałą na złapane w paści zwierze. Nie dość, że kwiczało jak świnia, to śmierdziało dużo gorzej od tego - nota bene dość czystego - zwierzęcia. O-hy-da!

Zezem spojrzała na Zielonopyska. Wcale jej się nie podobało, że tak łatwo uwolnił poczwarę, zwłaszcza że ta wcale nie odpowiedziała sensownie na propozycję Loczka.
- Dokąd uciekacie? Na powierzchnię? Wyprowadzisz nas tam? I co to za przepowiednia? - łamanie pieczęci nieprzyjemnie skojarzyło jej się z minotaurzym radosnym aktem zniszczenia. Nie żeby relief wyglądał na pieczęć (choć wisior już prędzej), ale z drugiej strony wcześniej kopalnia też nie wykazywała chęci do podrygów. Poza tym, jak dla niej to złe czasy nadeszły jakieś dwa tygodnie temu. Mocniej chwyciła swój "oręż" chętna zmotywować gnola do współpracy.
- No gadaj! I przebieraj nogami, możemy przecież równocześnie iść i gadać, a LANTHIS PRZEKOPUJE SIĘ JUŻ PRZEZ ZAWAŁ! - ostatnie słowa wywrzeszczała uświadomiwszy sobie, że widok gnola sprawił, iż zapomniała o dużo większym zagrożeniu. Bądź co bądź wściekły elf stanowił dużo bardziej okrutną wersję śmierci niż głaz spadający na głowę.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 21-07-2013 o 13:02.
Sayane jest offline  
Stary 23-07-2013, 08:06   #47
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Gnoll został uwolniony, ale jakoś nie okazywał nadmiernej szczęśliwości i wdzięczności z tego powodu. Jedynym wyrazem, czy też formą podziękowania za uwolnienie była większa wylewność ze strony jeńca. Kuśtykając poprzez mroczne korytarz zaczął swoją opowieść.
- Ten Lanthis to zjawił się tutaj kilka miesięcy temu. Od razu się nam nie spodobał. Rada mówiła, że mogą być z nim kłopoty i mieli rację. Przybył tutaj z grupą zbrojnych i zaczął budować najpierw obozu, a później zajął się odbudową zamku Crudaka. A potem zaczął zwozić na wyspę niewoników i wkroczył na nasze tereny. Rył w ziemi niczym jakiś oszalały kret. Wydobywał kamień na odbudowę zamku, ale także jak się szybko okazało szukał czegoś. Zaczęliśmy się zastanawiać czego on też może tutaj szukać. I dopiero wtedy stary Shilasth przypomniał sobie legendę, która kiedyś krążyła wśród naszego plemienia. Ponoć wieki temu wyspa była zupełnie inna. Porastały są gęste i pełne zwierzyny i runa leśnego. Przez wyspę płynęło kilka małych rzek, a plaże pokrywał żółty niczym złoto i delikatny, jak jedwab piasek. I wtedy trafił tutaj on Crudak. Człowiek o sercu przesiąkniętym złem, człowiek podły, brutalny i nikczemny. Na domiar złego był potężnym magiem. To właśnie dzięki niej zniewolił tutejszą ludność do poddaństwa i pracy na jego rzecz. Zniewoleni ludzie pracowali na polach, w kopalniach i na morzu i wszystko, co wyhodowali, co upolowali lub złowili oddawali Crudakowi. To oni też wnieśli wysoki zamek na wzgórzu w którym zamieszkał okrutny mag. Mijały lata, a wyspa z każdym kolejnym rokiem zmieniała swe oblicze. Stawała się coraz bardziej brzydka, ponura i zdeformowana. Teraz nie ma już nikogo, kto pamiętałby zielone lasy, czy krystalicznie czyste rzeki. Teraz jest tylko mrok i szarość. Ludzie widząc, co się dzieje z ich rodzinną wyspą postanowili działać. Zorganizowana święto na którym planowana przygotować zasadzkę na Crudaka. Mag do końca nic nie podejrzewał i dlatego też udało się go schwytać. Przez długie godziny trwały debaty, co też zrobić teraz ze znienawidzonym magiem. Jedni chcieli go natychmiast zabić w jak najbrutalniejszy sposób i inni zamknąć w jakimś podziemnym więzieniu. Jednak miejscowi magowie obawiali się, że dusza tak potężnego maga, którego czyny zmieniły krajobraz wyspy może nadal pozostać na wyspie. Długo myślano, co począć. Wtedy jeden z magów znalazł w księgach Crudaka opis rytuału, który pozwalał uwięzić duszę w magicznym krysztale. Rytuał był długi i męczący kilkunastu ludzi biegłych w sztukach magicznych przez wiele godzin recytowało formułę zaklęcia. Crudak cały czas się bronił, ale w końcu uległ zmęczony i jego dusza została wessana przez kryształ. Ludzie zeszli do najgłębszej części jaskini i wykuli pieczarę w której zamknęli kryształ, a drzwi do niej zapieczętowali w magiczny sposób. Shilasth opowiedział na to wszystko nie dawno, a gdy to mówił przypomniał sobie coś jeszcze. Ponoć Crudak zarzekał się, że zrobi wszystko, by wrócić i zemścić się na tych, którzy przyczynili się do jego upadku. Ponoć ma się to stać, gdy... - gnoll imieniem Trakash zamilkł i zatrzymał się na chwilę - Hmmm... - powiedział po krótkiej przerwie - W sumie nie pamiętam. Wiem tylko, że było tam coś o pieczęciach, trzęsieniu ziemi i jakimś amulecie. Jak chcecie wiedzieć więcej będziecie musieli zapytać Shilastha.

Po około godzinie marszu grupa doszła do rozległej jaskini w której znajdowała się wioska gnolli. Prymitywne chaty zbudowane z chrustu, gliny i suchych liści ustawione były po kole wokół dużego ogniska. Przy ognisku siedziało kilkudziesięciu przedstawicieli tej rasy. Gdy grupa weszła do wioski wszyscy się podnieśli i spojrzeli złowrogo na przybyszy.
Trakash szybko wyjaśnił kim są obcy i co zrobili. Kilku gnolli z siwymi czuprynami na głowie szeptał coś między sobą i w końcu jeden z nich rzekł:
- W podzięce za wasz czyn możecie się przespać wśród nas i zjeść coś. My w tym czasie naradzimy się.

Wycieńczeni pracą, ucieczką i całą serią dziwnych zdarzeń niewolnicy przystali na tę propozycję. Gdy w końcu po wielu godzinach harówki w kopalni i morderczej ucieczce usiedli na plecionych matach, opadło ich całkowite zmęczenie i senność. Co poniektórzy zdążyli jeszcze zjeść gotowanego mięsa przyniesionego przez gnolli. Było ono łykowate i strasznie twarde, a na dodatek w ogóle nie przyprawione, ale spełniało swoją podstawową funkcję, zaspokajało głód.

Wszyscy zapadli w sen, ale nie wszyscy mogli go nazwać błogim i spokojnym.

Po przebudzeniu cała grupa została zaprowadzona do największej chaty, gdzie na podwyższeniu będącym po prostu uklepaną ziemią, siedziało trzech starych gnolli. Najstarszy z nich o siwej sierści i postrzępionym lewym uchu rzekł:
- Jestem Shilasth, starszy rady plemienia. Rada nasza długo debatowała, co z wami zrobić. Powinniśmy was zabić, gdyż naruszyliście nasze terytorium i sprowadziliście nam na głowę naszego wroga. Uratowaliście też jednak jednego z naszych, więc niejako odkupiliście swoje winy. W innych okolicznościach zapewne wyprowadzilibyśmy was na zewnątrz, ale obecnie to zbyt niebezpieczne. Ludzie Lanthisa przeszukują kopalnie i próbują się dostać tutaj. Dlatego też jedyne, co możemy zrobić w tej chwili to pozwolić wam zostać u nas lub puścić was wolno i pozwolić szukać wyjścia na własną rękę. Wybór...
Do chaty wbiegł młody gnoll, który od progu zaczął krzyczeć:
- Posłaniec, posłaniec od Wirtanów! Szybko!
Cała rada jak jeden mąż rzuciła się do wyjścia zostawiając zdziwioną drużynę. Nie mając innego wyjścia oni także wyszli na zewnątrz.
Ujrzeli tam, jak wszyscy członkowie stada gromadzą się wokół posłańca, a właściwie dwóch. Po krótkiej wymianie zdań gnolle, zaczęły coraz głośniej mówić i warczeć na siebie.
- Oddajcie ich! - krzyknął jeden z posłańców ubrany w luźne szaty i podpierający się na sękatym kosturze - Oddajcie po dobroci!
- Oni są nasi! To my ich znaleźliśmy.
- Może i tak, ale na naszym terytorium! Oddajcie ich po dobroci, albo pożałujecie!
- Pożałować to możecie wy, tak jak ostatnio, hłe, hłe ,hłe - zaśmiał się piskliwie Shilasth.
- Co mam przekazać Rishtanowi? - zapytał posłaniec.
- Żeby się pocałował w swoja wyleniałą dupę.
Warcząc złowrogo posłańcy opuścili wioskę i ruszyli w stronę jednego z korytarzy.
Shilasth oraz innego gnolle odwróciły się w stronę grupy i zaczęli się powoli zbliżać.
- Wygląda na to, że jednak będziecie musieli z nami zostać. Jesteście chyba cenniejsi niż myśleliśmy.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 23-07-2013, 12:35   #48
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Uwolnienie gnolla popchnęło wydarzenia w końcu w jakimś konkretntym kierunku - kierunku wyjścia. Paulus z ciekawością przysłuchiwał się opowieści Trakasha. W końcu wszystko zaczęło się składać w jeden obrazek... Tylko dlaczego z nimi w roli głównej?!? Szlag jasny. "Wiem tylko, że było tam coś o pieczęciach, trzęsieniu ziemi i jakimś amulecie." Jasne, cudownie, pewnie. Ze złością kopnął leżący na kamiennym korytarzu kamień i echo kilku odbić podążyło w głąb tunelu... I tak było ich słychać z daleka...
Trzęsienia ziemi już były, amulet też był, zły mag był (choć - pomimo wszystko - wyobrażenie Lanthisa jako ciemiężyciela wyspy - wywołało w Paulusie krzywy uśmiech); brakowało tylko pieczęci... Chociaż może również były, tylko ich nie rozpoznali... Brakowało jeszcze jednego... ludzi.

- Co stało się z ludźmi, którzy uwięzili Crudaka? - zapytał kiedy gnoll zakończył swoją opowieść i przez chwilę szli w ciszy - Czy wy już w tedy mieszkaliście na wyspie?

- Ludzie... w sumie to nie wiem do końca. Chyba zostali na wyspie. Wiem, że jest jakaś osada głęboko w lesie. My jednak rzadko wychodzimy na powierzchnię.


Propozycja pozostania w podziemnej wiosce nie wydawała się Paulusowi sensowną - zbyt śmierdziała kolejną niewolą i kolejnym bieganiem po korytarzach w skałach, ale - primo - nie za bardzo było jak się z niej wywinąć; secundo - był zbyt zmęczony, aby się jakoś specjalnie targować. Wizja miejsca, gdzie można usiąść i choć na chwilę zamknąć oczy była zbyt kusząca...

Jednak zanim pozwolił swoim powiekom opaść na oczy starał się poskładać łańcuch z oskardem w jedną całość, kiedyś widział taką broń; zresztą - na bezrybiu i rak ryba... Czymś trzeba się było bronić...

W końcu zmęczony zwinął się w kłębek i zasnął. Znalazł się w pomieszczeniu przypominającym grotę oświetlona blaskiem kilkunastu pochodni. Mniej więcej w środku pomieszczenia, wokół kamiennego ołtarza zebrała się grupa zakapturzonych postaci, które odprawiały jakiś rytuał, recytując jakąś formułę magiczną, a nad ich głowami unosiła się jakaś gęsta mgła. Po chwili mgła zawirowała i została wciągnięta w ołtarz.
- Witaj bracie. - w umyśle Paulusa zgasły ostatnie wrażenia senne i przebudzony usiadł na posłaniu.
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 23-07-2013 o 13:02. Powód: update
Aschaar jest offline  
Stary 24-07-2013, 09:44   #49
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Oto co znaczy znaleźć się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Najpierw znaleźli się w łapach Lanthisa, potem trafili na przeklętą wyspę, a na koniec wplątali się w jakąś przepowiednię. Na dodatek miał z tym coś wspólnego jakiś potężny mag.
Czysta radość. Jakby bogowie nie mieli nic innego do roboty, jak bawić się ich życiem.

W każdym razie opłaciło się uwolnić Trakasha.
Nie dość, że dotarli do wioski, zamiast się błąkać na ślepo po korytarzach, to jeszcze zostali poczęstowani strawą i mogli się przespać w jednej chat.
Nagroda za dobry uczynek.


Aeron otworzył oczy.
Dokoła było ciemno. Żadnych ludzi, żadnych duchów.
Najwyraźniej uwolniony gnoll nader obrazowo zrelacjonował przebieg uwięzienia Crudaka, bowiem sen Aerona zakłócony został przez ciekawą wizję - scenę uwięzienia ducha. Maga zapewne.
Czy to tego medalionu szukał Lanthis? Miałby wtedy do dyspozycji dwa. Nieźle.
Z pewnością jednak nie był to medalion, który znalazł się w posiadaniu Aerona.
Ale kto tam miałby wejść jako ten, którego nazwali bratem? Jakiś członek zgromadzenia, który spóźnił się na ceremonię?
Jednak zastanawianie się nad tym nie miało sensu. Mógł to być zwykły, nic nie znaczący sen. A nawet jeśli to była wizja z przeszłości, to i tak rady na przyszłość nie dawała.
Oby tylko duch Crudaka nie wydostał się z medalionu... Po tylu latach siedzenia w więzieniu musiał być niezbyt szczęśliwy.
Z tą mało optymistyczną myślą krążącą po głowie Aeron zasnął.


Że nie warto nikomu wyrządzać przysług okazało się następnego ranka. Okazało się, że Paulus dobrze zrobił, szykując wieczorem oręż do ewentualnej walki, jako że niespodziewanie z roli honorowych gości zostali zdegradowani do roli zakładników.
Zamienić jedną niewolę na drugą? Mało optymistyczne, chociaż aktualna zapewne będzie lżejsza, niż poprzednia.
A co, jeśli gnolle postanowią ich oddać w ręce Lanthisa? W takim przypadku lepiej by było jak najszybciej zrezygnować z tej gościny.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-07-2013, 14:31   #50
 
Temteil's Avatar
 
Reputacja: 1 Temteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodze
W zamian za uwolnienie schwytanego całkiem przypadkowo gnolla, mężczyzna uraczony został widokiem dość prymitywnej wioski tychże stworzeń pod ziemią i plemienną historią o jakimś Crudaku, mrocznym magu który rzekomo miał być uwięziony w medalionie, noszonym na szyi przez jednego z jego towarzyszy ucieczki. Dusza jakiegoś pradawnego maga miałaby być uwięziona w tym amulecie? Może to dla tego ten elfi mag z szukał go z taką zapalczywością? Ale po co mu on? Czyżby Lanthis chciał wchłonąć jego moc? Wszystkie fragmenty tej dziwnej „układanki” zaczęły się w końcu układać w całość... Ale najgorsze było to że teraz on był w to wszystko wplątany...Cóż...nigdy z resztą nie lubił nudy ale nigdy przez myśl mu nie przeszło że będzie kiedyś tkwił na jakieś wyspie z kilkoma plemionami gnolli i jakimś szalonym czarodziejem.

Na szczęście pozwolono grupie zatrzymać się na jakiś czas w prowizorycznie wyglądającej wiosce. Pozwolono im odpocząć i zjeść obrzydliwe, nie przyprawione mięso. Oczywiście Valerodenn nie spodziewał się że pożywienie będzie doprawione kminkiem, szafranem czy gałką muszkatałową, lecz gnolle jako „dobrzy” gospodarze powinni postarać się chociażby o jakąś miętę czy rozmaryn który zapewne bez problemu można było znaleźć gdzieś w pobliżu... Nie zamierzał jednak marudzić i starał się przełknąć niedobre mięso by całkowicie nie opaść z sił, bowiem w niewoli u Lanthisa nie można było się doszukać jakiegoś specjalnie sycącego jedzenia... Chyba elf nie trzymał się zasady „Najedzony pracownik to wydajny pracownik”...

Po wypełnieniu swego brzucha mięsem wątpliwego pochodzenia Valerodenn złożył swą głowę na plecionej macie i zamknął oczy by choć na chwilę odpocząć. Sen jednak jeszcze bardziej go zmęczył... Nie był to koszmar lecz pewnego rodzaju poczucie winy które nawiedzało go nawet podczas odpoczynku. We śnie znalazł się całkiem sam pośród wszechobecnej mgły gdy nagle na horyzoncie pojawiła się jakaś postać. Zbliżała się powoli z każdą chwilą coraz bardziej odsłaniając swój wygląd. Był to jego brat...Tak, ta osoba która zginęła z jego ręki. I choć był to wypadek, mężczyzna nigdy nie potrafił sobie tego wybaczyć. Zawsze gdy starał się o tym zapomnieć, pojawiał się sen który znów mu o tym przypominał. Prawie każda więc noc była dla niego katorgą. Gdy inni odpoczywali, on budził się zlany potem i obwiniając się o śmierć tak bliskiej mu osoby chodząc po okolicy...Tak było i tym razem.
 
__________________
"Ani drogi do nieba, ani bramy do ziemi."
Temteil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172