Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-03-2015, 17:19   #151
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Po krótkiej dyskusji, towarzysze podjęli decyzję – szalony mędrzec zbyt dobrze wpisywał się w nastrój miasta, aby się nim nie zainteresować. Tym samym kolejny raz ich kroki skierowane były ku Dzielnicy Urzędniczej i jedynego w swoim rodzaju burdelu. Szczyt wspaniale oświetlał Sigil, wyciągając na jaw wszystkie jego brudy i nieczystości, co niestety psuło jakikolwiek romantyczny aspekt spaceru, a i do pogawędek specjalnie nie nakłaniało. Gdy już przekroczyli progi Przybytku Zaspokajania Żądz Intelektualnych czuli się trochę zmęczeni, ale i podekscytowani perspektywą odkrywania zaginionych planów. Ileż bowiem istot w multiwersum mogłoby się poszczycić takim osiągnięciem? Garstka pewnie, choć gwoli ścisłości warto było założyć, że garść ta należałaby do giganta.
Melody jak zawsze ucieszyła się na widok brata, ale szeroki uśmiech zaraz przerodził się w grymas. Dziewczyna rezolutnie zauważyła, że choć wraz z koleżankami cieszy się z faktu, iż Dotian wpada od czasu do czasu, a nawet przyprowadza znajomych, to jednak wypadałoby, żeby klientela za rozmowy i zaciągnie języka płaciła. I tym samym z mieszków śmiałków wyparowało pięćdziesiąt złotych krążków, ale w zamian za nie wysłani zostali do pokoju Olgi, która ponoć miała okazję poznać mężczyznę mianem al Zahan.

Na wielu światach materialnych zaskakująco powszechne wśród ludzi są spekulacje skąd się w ogóle biorą krasnoludy. Ale po zobaczeniu Olgi, każdy pełnokrwisty mężczyzna sam wymyśliłby przynajmniej kilkanaście sposobów.

1

Burza rudych loków otaczała okrągłą twarz, której rogowe okulary nadawały aury tajemniczości. Nie oszukujmy się jednak – u krasnoludki wzrok przyciągał ogromny biust, któremu nie była w stanie sprostać żadna bluzka. Zamiast przejmować się tym drobiazgiem, dziewucha jeszcze bardziej podkreślała swe walory, unosząc je dzięki gorsetowi. A ponieważ seksapilu nigdy za mało, samcze zmysły kusiły jeszcze okryte kabaretkami nóżki. Twinklestara przed gapieniem się ratowała jedynie obecność Estel i fakt, że już miał okazję pogapić się na rudowłosą przy wcześniejszych wizytach.
-Al Zahan - parsknęła Olga, z bardzo silnym, krasnoludzkim akcentem, z którego była dumna. -Ćwok a nie chłop żodyn. Dacie wiara, że z taką cycatą dziewuchą jak ja, on ino godoł o klejnotach? Żeby to chociaż klejnoty w galotach były, ale ni... kamulców mu się zachciało. I metalurgii i kamieniarstwa – pokręciła z niedowierzaniem głową. -No, acz po prowdzie, to sam się na tym zno jak fachman, dawnom nie godoła żech ze specem. Ale do czechmona z tym – machnęła ręką.
-Ten wasz al Zahan czuprynę ma czorną, z warkoczami, gymbę zarośniętą i zmazaną, a oczy bielutkie jak jajco. No blank jak eladrinka, ino barwa nie ta – wskazała na Aedd'aine. -A dom, tom słyszała, że ma w Dzielnicy Gildii, kole Gymnazjonu. Chatka mała, ceglana.
Informacje może i nie były warte całych pięćdziesięciu monet, ale przynajmniej towarzysze mieli lepszy punkt zaczepienia niż na początku. Gimnazjon był wielkim gmaszyskiem, do którego trafić było łatwo, a ceglana chatka sugerowała budowlę tak prostą, że aż powinna rzucać się w oczy. Pożegnali zatem Olgę i ruszyli w dalszą drogę.




2

Jeszcze przed Wojną Frakcji, Wielki Gimnazjon był główną siedzibą Szyfrów: frakcji, która wierzyła, że prawdziwe zjednoczenie z wszechświatem jest możliwe jedynie przez zjednoczenie własnego ciała i umysłu. Nie wgłębiając się w zawiłości tej idei, trzeba było faktotom przyznać, że nie szczędzili brzdęku na stworzenie miejsca spokojnej kontemplacji. Olbrzymi gmach Gimnazjonu zbudowany był ze złotego i różanego marmuru, zaś w jego wnętrzu mieściły się baseny, sale treningowe, łaźnie i sauny, stoły do masażu i szezlongi do relaksu, ogromny portyk w którym odbywały się kiedyś instruktażowe seminaria, a także centra muzyki i sztuki, a nawet cele do medytacji. Rozmach Szyfrów okazał się prawdziwym błogosławieństwem dla istot, które przejęły kontrolę nad gmachem, gdy Pani Bólu usunęła większość faktoli, w przeciwnym przypadku giganci musieliby się schylać we wszystkich komnatach. Zamiast tego górskie olbrzymy rozwinęły prężny interes, oferując wszystkim krwawnikom pragnącym treningu lub relaksu najlepszą ofertę, choć za solidny brzdęk.
W porównaniu z tą architektoniczną perełką mały, ceglany, parterowy domek był praktycznie niczym. Niemniej posiłkując się pytaniami i sprzecznymi wskazówkami uzyskiwanymi od lokalnych trepów, towarzysze faktycznie odnaleźli miejsce zamieszkania al Zahana. Sprawiało ono dość przygnębiające wrażenie, wszystkie ściany obrośnięte były kolcokrzewem, a okna zamknięte na głucho i zasłonięte. Zaiste posiadłość godna mędrca. Nie zostało nic innego, jak grzecznie zapukać i mieć nadzieję, że ktoś łaskawie otworzy. I faktycznie, drzwi stanęły otworem, ale same z siebie, nie był bowiem zamknięte. Zaskrzypiały żałośnie i odsłoniły praktycznie puste wnętrze – ot jakiś koślawy stolik, niezasłane łóżko pod ścianą, dwa krzesła. W kącie straszyła odrapana szafka wypełniona zestawem cynowych naczyń. Aedd'aine wystrój przypominał Ul, ale brakowało mu charakterystycznego smrodku. Po uważniejszym rozejrzeniu się, towarzysze stwierdzili, że chatka wyglądała na od dawna nie odwiedzaną, warstwy kurzu były praktycznie nienaruszone, z jednym jedynym wyjątkiem walającego się na ziemi, poprutego dywaniku. Nie trzeba było eksperta-włamywacza, by domyśleć się, że rzucona na ziemię szmata miała coś ukrywać i zaprawdę tak właśnie było. Na środku podłogi skryta była klapa, siłą rzeczy prowadząca do piwnicy. Poszukiwacze przygód zgodnie stwierdzili, że skoro są już na miejscu, to szkoda byłoby się cofać. Otworzyli zatem zejście, a ich oczom ukazała wirująca mgła, która (co podejrzane) zdawała się szeptać. Jakby się jednak w nią nie wsłuchiwać, nie dało się rozróżnić żadnych słów, ani nawet konkretnych, odrębnych dźwięków. Efekt musiał być magiczny... tyle tylko, że nie był. Ani Garion, ani Estel nie wyczuwali bowiem żadnych emanacji magii. To jednak tylko wzmogło ich ciekawość, a nawet dało trochę nadziei. Wyglądało bowiem na to, że mędrzec wcale nie był zwykłym bzikiem. Ostrożnie, jedno po drugim, towarzysze zagłębili się w tajemniczy wir.
Dziwne dźwięki nasiliły się, ponadto mgła była bardzo chłodna. Przez uderzenie serca wszyscy poczuli się jakby nic nie ważyli, lecz kiedy mgła się rozwiała, grawitacja upomniała się o swoje. Było to o tyle przerażające, że Aedd'aine, Twinklestar i Kanciasty pojawili się w wielkiej bibliotece, tuż przy suficie, a podłoga rosła im w oczach, gdy na łeb na szyję zmierzali w jej kierunku.


3

Dotian zadziałał instynktownie, aktywując moc swego magicznego pierścienia. Magia zadziałała natychmiast, obejmując swym efektem nie tylko właściciela, ale także odłamka i eladrinkę. Cała trójka zwolniła, a przerażające spadanie zamieniło się w spokojne, leniwe opadanie. Mijali jedną po drugiej kondygnacje owalnej sali wypełnionej zdałoby się nieprzebranymi ilościami ksiąg i manuskryptów. Na samym dole, opodal przewróconego regału i stosu rozrzuconej makulatury stał mężczyzna. Włosy miał w nieładzie, proste, ciemno-szare szaty wymięte były na wszystkie strony i poprzekręcane. Lewe ramię zwisało mu bezwładnie pod dziwnym kątem, zaś prawą dłonią w roztargnieniu ciągnął się za brodę.


4

Al Zahan odwrócił się na pięcie w spazmatycznym ruchu, jakby zauważył przybycie nieproszonych gości dopiero, gdy ci stanęli bezpiecznie na kamiennej posadzce. Przekrzywił na bok swoją głowę, z palcami dłoni wciąż wplecionymi we własny zarost. Trudno było odgadnąć komu się przygląda, oczy bowiem miał śnieżnobiałe, pozbawione źrenic, jakby zupełnie ślepe. Zachowywał też wyczekujące milczenie.


__________________________________
1 - grafika koncepcyjna z gry Dragon Commander
2 - grafika z podręcznika Factol's Manifesto
3 - źródło jest mi nieznane
4 - avatar ze strony Avatars Fantasy - Drakonis -
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 16:49.
Zapatashura jest offline  
Stary 08-04-2015, 02:54   #152
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca Wspólna


Odłamek rozejrzał się po zbiorach zgromadzonych na półkach dookoła niego. Faktycznie zdawało się, że przepastne zasoby mogły zawierać okruchy zapomnianej wiedzy. Jednak znalezienie konkretnych informacji mogłoby zająć nieco czasu. Możliwe że więcej niż miał Dotian w swojej śmiertelnej formie.

- Witaj, szukamy al Zahana, czy to może ty? - Przesłał swe myśli bezpośrednio do mężczyzny, ale również i swych towarzyszy.
Estel, zaskoczona nagłym spadaniem, obiecała sobie więcej nie wchodzić bez zaproszenia do dziur w podłogach czyichś domów, choć z drugiej strony nie sądziła, by właściciel tej biblioteki usłyszał ich pukanie. Ukłoniła się mężczyźnie z gracją ale nie odezwała skoro Garion już zaczął mówić. Przyglądała tylko dyskretnie zastanawiając czy osobnik stojący przed nimi rzeczywiście jest ślepy.
Kanciasty nawykł do telepatii na tyle, że używał jej instynktownie. Tym razem jednak przekonał się, że nie zawsze jest ona bezpieczna. Gdy tylko nawiązał więź z umysłem nieznajomego, jego własny umysł zalała fala chaotycznych, poplątanych obrazów, tak intensywnych, że sprawiały fizyczny ból.
-Nie wiem co o mnie słyszałeś fragmencie bramy ale nie jestem już członkiem konkregacji nie udzielę ci pomocy - wyrzucił się z siebie potok słów, zachrypłym, zmęczonym głosem. Nie było w tym zdaniu pauz, ani żadnej modulacji głosu, przez co trochę trudno było go zrozumieć. Nie patrzył też wprost na żadnego z przybyłych, nawet jeśli wypowiedź kierował do Gariona.
- To bolało. - Rzucił odłamek dźwięcznym głosem. - Słyszałem tyle, że posiadasz ogromną wiedzę i być może wiesz jak dotrzeć do zaginionego planu Mechanusa. O jakiej kongregacji mówisz? - Garion zastanawiał się kim była ta istota, lub czym. W jej głowie zdawały się siedzieć szaleństwo i chaos. Jednak czy faktycznie tak bylo?
Spadanie wyjątkowo sympatyczne nie było, ale grunt że wszyscy znaleźli się na podłodze cali.Wojownik przypatrywał sie wszystkiemu, jednak negocjacje pozostawiał madrzejszym oraz bardziej wydadanym. Dlatego właśnie skupiał się raczej na oglądaniu olbrzymich zbiorów, niźli negocjacjach.

Biblioteka miała średnicę przynajmniej trzydziestu stóp i liczyła sobie sześć kondygnacji. Nie wszystkie regały i półki były pełne, a prawdę mówiąc wiele było kompletnie pustych, ale i tak al Zahan musiał mieć w swoich zbiorach tysiące ksiąg. Zebranie takiej kolekcji musiało zająć całe dekady, a może i nawet wieki, jeśli Annabell miała rację i dziwak pojawił się w Sigil ponad sto lat temu. A to oznaczałoby, że nie mógł być człowiekiem.
-O jakiej kongregacji mógłbym mówić? - zapytał i przekręcił głowę w kierunku Aedd'aine, co sprawiło że cała jego lewa ręka zatrzęsłą się bezwładnie. -Odłamek przybyłby tutaj tylko z powodu wynaturzeń - stwierdził pewnie, kompletnie ignorując wspomnienie o planie Mechanusa.
- O jakich wynaturzeniach pan mówi - Zapytała zaciekawiona Estel. Jeśli istniały jakieś aberracje w Sigil, o ile sama Klatka nie była jednym, wielkim wynaturzeniem, to dobrze byłoby o nich wiedzieć.
- Wszystkich, mackowatych, stworzeniach z krawedzi szalenstwa, apostolami chaosu, klinami bramy. O nich tez chetnie sie dowiem ale… moze pózniej, jesli wiesz gdzie moga byc w okolicy. - Umysl istoty faktycznie mógl sie zdawac jakby byl dotkniety przez wynaturzenia w duzym stopniu. - Póki co jednak, szukamy Mechanusa i przejscia do niego. - Rzucil Garion, rozgladajac sie jednak bacznie dookola.
Dziwak przez parę chwil nerwowo ciągnął swoją brodę i mrugał oczami, z trudem przetrawiając słowa Kanciastego.
-Zgubiliście Mechanusa ja go nie mam - wyrzucił ni to pytanie, ni odpowiedź. Dotianowi bardzo przypominało to paplaninę Nye’a, ale prawnik był przecież chaosytą, a ten tutaj chyba zwykłym szaleńcem.
- [i]Ale może wiecie gdzie można go szukać? Zapewne wiecie bardzo wiele rzeczy.[/] - Spróbowała kapłanka.
Odłamek zastanowił się czym może być ta istota. Człowiekem nie była na pewno. Ślepe, mleczne oczy, sylwetka humanoida i chaos psionika w głowie. W zasadzie czysta psioniczna energia jeśli się nad tym chwilę zastanowił. Oraz fakt, że jego fizyczny wygląd, mimo wieku, który dla człowieka byłby zaawansowany, na nim nie odcisnął żadnego śladu. - Jesteś elanem? - Gdyby było to możliwe, zjeżyłby się cały. - Odszedłeś sam, czy reszta roju została wybita? - Zapytał szybko.
-Oczywiście że jestem elanem nie przybywałbyś do mnie gdybym nie był - im dłużej trwała konwersacja, tym bardziej słowa al Zahana zbijały się w jeden ciąg zgłosek. -Moja generacja mnie odrzuciła - cóż, trudno było się im dziwić. Elani byli bardzo dziwnymi istotami. Nie rodzili się, lecz jeśli wierzyć plotkom, byli przemieniani z ludzi za pomocą starożytnego rytuału, aby walczyć z wpływami Dalekiej Krainy - miejsca poza znanym Multiwersum. Garion słyszał jednak, że przemienieni elani byli fizycznie niemal doskonali - al Zahan miał złamane ramię, głos sugerował jakąś infekcję, albo uszkodzone struny głosowe, nie wspominając już o zapuszczonej twarzy. Podobno ciała tych istot były w pełni podporządkowane ich umysłom. Czyżby szaleństwo odciskało swe piętno?
Tak, czy inaczej umysł rzekomego mędrca znów odbiegł od tematu planów.
-Do niedawna nie wiedziałem czym jesteś. Jednak nie ciebie szukałem. Chociaż może to szczęśliwy zbieg okoliczności. Szukamy wejścia do planu Mechanusa, który osunął się ze znanych planów w czasie wstapienia Asmodeusza. Wiemy że zgromadziłeś ogromny ksiągozbiór, co zresztą widać, czy wiesz może gdzie jest to wejście i mógłbyś nam pomóc się tam dostać? - Garion starał się spokojnie przebić przez nalot szaleństwa. Zaś wojownik liczył na to, że mu się po prostu uda. Bowiem cóż innego mógł zrobić, skoro czuł się bardzo dziwacznie na terenie owej specyficznej biblioteki.
Gospodarz znowu zamilkł na jakiś czas, a kiedy ponownie otworzył swe usta, wylał się z nich prawdziwy bełkot. Zlepki słów, które zmieniały wątek tuż przed tym, jak dało się wywnioskować z nich jakikolwiek sens. W jednej chwili zdawał się tłumaczyć coś o Otchłani, w następnej mówił o sferze materialnej, tylko po to by rozgadać się o zębatkach. Potok luźnych myśli i skojarzeń. Twinklestar chyba miał rację, chcąc najpierw odwiedzić Lissandrę. Bez żadnego ostrzeżenia al Zahan oderwał się od ziemi i zaczął lewitować, coraz wyżej i wyżej, aż zniknął za barierką trzeciej kondygnacji swej biblioteki. Towarzysze mogli usłyszeć rumor spadających książek i podekscytowane okrzyki. Nigdzie jednak nie widzieli żadnych schodów, ani drabin, aby samemu móc wejść na górę. Ta dość krępująca sytuacja przeciągała się długie minuty, aż bez ostrzeżenia al Zahan pojawił z powrotem na parterze, materializując się z powietrza przy akompaniamencie głośnego trzasku. W ręce trzymał pojedynczy, stosunkowo cienki tom, z którego zapięciem bezskutecznie próbował poradzić sobie jedną dłonią.



- Może panu pomogę? - Zaoferowała się eladrinka podchodząc ostrożnie do mężczyzny, by go nie przestarszyć.
- Może jednak coś znalazł. Może już nie walczy z wynaturzeniami i powinno się go zniszczyć jako jedno z nich, ale można z tym poczekać. Umiałabyś go doprowadzić do idealnego stanu? - Zapytał czarodziej czarodziejkę, kierując myśli wyłącznie do niej.*
- Jeśli to klątwa mogę spróbować modliwą, jeśli po prostu jest szalony… - Rozłożyła ręce. - żadna magia wtedy nie pomoże.
- Właściwie chyba ciętko wygląda sprawa - westchnął wojownik przyglądający się działaniom włodarza wspaniałej biblioteki.
- Nie mam pojęcia, na razie poczekajmy czy pomoże nam w znalezieniu Mechanusa. Może się jeszcze przydać. Mimo że już nie walczy z wynaturzeniami. - Zakończył swoje dociekania czarodziej, kierując je do kapłanki i wojownika.
Dziwak nie protestował, gdy eladrinka pomogła mu otworzyć zakurzoną księgę. Jej karty pokryte były głównie skomplikowanymi figurami geometrycznymi, dziwnie wyglądającymi formułami i niewielką ilością zrozumiałego tekstu. Al Zahan z trudem przerzucał karty za pomocą swego kciuka, aż w końcu dotarł do informacji, której potrzebował.
-Wszystko w multiwersum zatacza kręgi - zaczął bez związku, ale co szybko dało się zauważyć, mówił wolniej, składniej, słowa układały się w logiczne ciągi zamiast nieprzerwaną paplaninę. -Gwiazdy krążą po nieboskłonie, światy materialne po swych orbitach, nawet plany mają swoje trajektorie. Filozofowie nazywają to prawem pierścieni.
Niektóre cykle są jednak o wiele bardziej złożone, aż do stopnia, w którym wyglądają na niedeterministyczne. Portale w Sigil przed wstąpieniem arcydiabła były z zasady statyczne, wedle danych szacunkowych raptem trzecia ich część się przemieszczała. Prawdopodobnie ich zakotwiczeniem była i niezmiennie jest Pani Bólu. Nawet jeżeli niektóre plany zostały wyrzucone ze swych zwyczajowych trajektorii, Sigil wciąż jest centrum i wciąż ma swoją kotwicę. Należałoby zatem znaleźć miejsce, które dobrze rezonuje z Planem Mechanusa w stanie, w jakim się on aktualnie znajduje, a gdzieś wokół lokalnego punktu equilibrium musi przemieszczać się portal
- zawiesił głos i zatrzasnął księgę.
-Szukałbym w okolicach wieży zegarowej przy Kuźni - nagle znowu wyrzucił z siebie słowa na jednym wdechu, a cała logika i profesorska retoryka rozwiały się jak dym.
- Och… dziękujemy bardzo za pomoc. - Oczy Estel rozszerzyły się w wyrazie bezbrzeżnego zdumienia ale grzecznie ukłoniła się w podziękowaniu.
- Dziękuję, zastanawiałeś się nad kotwicą dla swojego umysłu? Zorganizowany tekst dobrze ci zrobi, a fizyczność być może da się naprawić. Forma tworzy granice treści, a treść może posiłkować się formą. - Rzucił na głos i przemieścił się z miejsca gdzie stał, do miejsca w którym opadli, rozszczepiając się na tysiące fragmentów.
Eladrinka rozejrzała się lekko zagubiona.
- Czy może nam pan jeszcze pomóc stąd wyjść? - Zwróciła się do gospodarza wskazując na siebie i Dotiana.
Dziwak popatrzył nierozumiejącym wzrokiem na Aedd'aine, jakby pytanie było kompletnie od czapy. Żeby dać temu dowód, bez trudu oderwał się od ziemi i uniósł w powietrzu, tak samo jak wtedy, gdy szukał księgi. Naturalnie to, że w pokręconym umyśle al Zahana droga do wyjścia była prościutka jak igła, nie zmieniało tego, że dla eladrinki i wojownika była kręta jak korkociąg. Spróbowali zatem nakłonić gospodarza, by popatrzył na świat z ich perspektywy. Nie było to łatwe, szczególnie że dziwak uparcie twierdził, że latanie to wyłącznie kwestia woli. Upór szaleńca poruszył jednak coś w pamięci Twinklestara. Mężczyzna faktycznie spróbował samą swoją wolą oderwać się od podłogi... i ku jego zdziwieniu, tak właśnie się stało! Biblioteka zachowywała się po tym względem bardzo podobnie do Żywiołowego Chaosu, w którym świadczył swe usługi jako najemnik. Tam również grawitacja była jedynie sugestią, której wcale nie trzeba było się poddawać. To oczywiście stawiało pod znakiem zapytania, czy jeszcze znajdowali się w Sigil, czy też wir mgły przeniósł ich gdzieś indziej.
- Widocznie wyobraźnia starczy - mruknął wspominając dawne czasy. - Chcesz się ruszać, to się ruszasz. Słuchajcie - zwrócił się faeruński wojak do towarzyszy - [i]może złapmy się za ręce, bowiem wcale nie byłbym przekonany, iż najmniejsze pragnienie niespecjalnie zgodne rozrzuci nas i zamiast szukać wyjścia bedziemy jeszcze szukać się jakoś wzajemnie.
Liczył na to, że tak poruszając się odkryją wreszcie jakieś sensowne wyjście, aczkolwiek przemieszczanie się siłą woli podobało się wojownikowi. Przypominało przeszłość oraz dawało kolejne możliwości. Obawy Dotiana okazały się wkrótce nieuzasadnione, cała trójka miała wolę (albo wyobraźnię) dość silną, by bezpiecznie dotrzeć do sufitu, pod którym zbierała się dziwaczna, szepcząca mgła, dzięki której dostali się do biblioteki. Na szczęście działała w dwie strony i po zagłębieniu się w niej towarzysze znowu znaleźli się w ceglanym domku w Dzielnicy Gildii.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 02-05-2015, 21:54   #153
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca Wspólna


- Może mieć rację, jesli Mechanus osunął się gdzieś a portale rezonują, tak jak chociażby te między karczmami. Punktem zaczepienia normalnie byłaby Wieża Zegarowa czy Kuźnia. Obecnie jednak szukałbym go w tunelach pod nimi. Rozejrzał się dokładnie po okolicy, próbując ją dokładnie zapamiętać. Miał zamiar wrócić do al Zahana, sam, wypytać bardziej o kongregację, a przede wszystkim o inne odłamki. Może podjąć konieczne kroki jeśli zajdzie potrzeba. Na razie jednak toczone chaosem stworzenie mogło jeszcze być przydatne. - Wizyta u czarodziejki teraz? Jeśli ich teorie by się potwierdzały, pozwoliłoby nam to pozwolić dokładniej określić miejsca poszukiwań. - Przekazał reszcie czarodziej. Równie dobrze przecież elan mógł chcieć wpakować Kanciastego w miejsce bez powrotu.
- Możemy spróbować z czarodziejką. Podejrzewam, że tez może mieć jakieś potrzebne nam informacje. - Zgodziła się eladrinka.
- Wobec tego czarodziejka. Sprawdźmy najpierw wszystko, potem zobaczymy, co nam wychodzi - stwierdził wojownik.
- No to ruszajmy jej poszukać. - Podsumował odłamek i wyszedł z domku nie pasującego absolutnie wystrojem do okolicy.

Lissandra mogła cieszyć się fatalną opinią wśród urzędników Klatki i bardzo dobrą opinią pośród trepów, ale żadna z tych opinii nie zawierała jednej, kluczowej informacji – gdzie można było czarodziejkę spotkać? Czy miała gdzieś swoją siedzibę, albo kręciła się po karczmach i tawernach? Żadne z trójki tego nie wiedziało, a i Annabell jedynie o Lissandrze wspomniała, ale nie dała żadnych wskazówek. Ponieważ jednak centaurzyca pokrywała koszta, bez skrupułów można było wynająć jakiegoś wodziciela i jemu zlecić odszukanie czarodziejki, samemu rozsiadając się w gospodzie na obiedzie. Rozwiązanie to miało liczne zalety, może trochę mniejsze dla Gariona, który wszak nie jadał, ale z drugiej strony łażenie na chybił trafił po Sigil specjalnie go nie ciągnęło.

Efekty pojawiły się już po dwóch godzinach i smacznym deserze. Trochę zziajany, młody wodziciel oznajmił, że napotkał Lissandrę w Dzielnicy Kupieckiej, gdzie robiła jakieś zakupy. Umówił ją z Dotianem, Estel i Garionem za pół godziny w małej karczmie opodal Wielkiego Bazaru. Akurat na przejazd dorożką, szczególnie że ich ceny i tak nie były wygórowane (w przeciwieństwie do ekskluzywnych powozów, ale jakaś tam jednak drobina przyzwoitości sprawiła, że nie chcieli nadwerężać kiesy ducha ponad miarę).
Na miejscu byli punktualnie, ale odnalezienie czarodziejki w karczmie nie nastręczało trudności, nawet jeżeli nie rzucała się w oczy, jak swego czasu Milori. Po prostu ludzi w przybytku było mało, kobiet siłą rzeczy jeszcze mniej, a Lissandra zwyczajnie rzucała się w oczy.



Młodość miała już za sobą, ale wciąż zaliczała się do dam, które zwykło określać się jako dostojne. Była wysoka, bez mała sześć stóp, a sylwetki mogły jej pozazdrościć dziewczyny o połowę młodsze. Nawet jej dekolt prezentował się atrakcyjnie, choć rozsądek podpowiadał, że była to raczej zasługa świetnie skrojonej sukni, niż jędrności. Gęste, blond włosy okalały smukłą twarz o wyraźnych kościach policzkowych. Zmarszczki pokrywał makijaż oraz wymyślny tatuaż. Cała jej kreacja utrzymana była w barwie lawendy, jedynie z drobnymi odskoczniami kolorystycznymi. W skrócie, choć młódką nie była, wciąż mogła się podobać i nawet złośliwcy nazywaliby ją czarodziejką, a nie starą wiedźmą.

Jakakolwiek wspomniana czarodziejka była, być może stanowiła przepustkę do wykonania zadania. Podeszli do niej.
- Dzień dobry. To Estel oraz Garion - Faeruńczyk wskazał na swoich kompanów - moje imię brzmi Dotian. Poszukujemy wiedzy, którą pani być może posiada i chciałaby się z nami podzielić - zagaił wojownik, po czym oddał pałeczkę mądrzejszej części drużyny.
Eladrinka ukłoniła się i uśmiechnęła lekko.
- Miło mi poznać, pani reputacja jest niezwykła.
-Moja reputacja jest kiepska, dzięki jadaczkom urzędasów - zbyła od razu słowa eladrinki. -Skoro jednak moja fama mnie wyprzedza, to przedstawiać się nie muszę - uważnie przyjrzała się całej trójce rozmówców, na każdym zatrzymując wzrok na kilka uderzeń serca, nim zapytała -a czego ode mnie oczekujecie?
- Jak dla mnie niechęć ze strony urzędniów, to całkiem dobra rekomendacja. - Stwierdziła spokojnie Estel. - Zastanawiamy się czy nie ma pani może jakichś informacji na temat portalu do Mechanusa. - Dodała po chwili odpowiadając na zadane pytanie.
- Tak, bierzemy pod uwagę że ostatnimi laty się nieco zgubił i osunął z powierzchni planów. - Przekazał w myślach odłamek. Miał nadzieję że tym razem nie natknie się na podobny chaos myśli jak u elana.
- Słyszeliśmy, że mogłaby nam pani pomóc w tej własnie sprawie - dodał Faeruńczyk.
Lissandra aż zagwizdała, w sposób zupełnie nie przystający damie.
-Mechanus - powtórzyła powoli, jakby rozsmakowując się tym słowem. -Bardzo egzotyczne pytanie o wyjątkowo mało egzotyczny plan. A przynajmniej kiedyś był mało egzotyczny. Apoteoza prawa i porządku - rzuciła kilka ogólników, choć sprawiała wrażenie, jakby mogła powiedzieć znacznie więcej... jedynie nie chciała. -Nie jesteście pierwszymi, którzy pytają o Mechanusa, a ja znam portal, który powinien tam prowadzić, oraz klucz który go otwiera - zawiesiła głos w sposób sugerujący nadciągające 'ale' -ale o ile mi wiadomo, nikt stamtąd nie powrócił od wieku.
Kapłanka spojrzała po towarzyszach.
- A może wiecie Pani także więcej o samym Mechanusie obecnie? - Zapytała. - Gdyż jesteśmy dość zdeterminowani, by się tam dostać.
- Czy ewentualnym sensownym założeniem nie byłoby przesunięcie całości planu podczas osunięcia i zmiany jego natury, z pełnego porządku na coś bardziej chaotycznego? Mniejsza jednak o to, skoro przesunięty jest plan, to czy możliwe jest by portal prowadził zupełnie gdzie indziej, lub powrót z Mechanusa był równiez niejako okrężny? - Zapytał spokojnie Odłamek, był gotów zarzucić przynętę stwierdzenia że mówi o portalu w pobliżu wieży zegarowej.
-Ależ portale bardzo często prowadzą w różne miejsca - odparła odłamkowi. -Jestem jednak rozsądnie pewna, że portal który znam prowadzi właśnie tam - zająknęła się przez chwilę, nim zaczęłą kontynuować -tyle tylko, że nigdy z niego nie skorzystałam, a tych co skorzystali nigdy więcej nie spotkałam.
W związku z tym, pani Estel, nie mam pojęcia jak wygląda teraz plan porządku. I pan Garion może mieć rację, portal który prowadzi tam może być jednostronny. Na miejscu musielibyście znaleźć inną drogę powrotu.
- Wątku chaosu czarodziejka nie podjęła. Zresztą, towarzysze naoglądali się już chaosu u al Zahana.
- i]Tak jak powiedziała moja towarzyszka, planujemy się tam dostać, ale nie na łapu capu. Oprócz znajomości portalu oraz klucza może zna pani także kogoś, kto miałby jakieś informacje na temat obecnego planu[/i]? - wojownik spytał, bowiem dostali wprawdzie trzy źródła ewentualnej informacji, jednak być może Lissandra poleciłaby jakieś kolejne. Podczas takiej ekspedycji im więcej się wyleje potu podczas przygotowań, tym łatwiej powinno być na samej wyprawie. Oczywiście póki co, nie poruszał kluczowego pytania: ile pani za to chce, co pani ma? Zakładał, że to raczej zrobią lepsi od niego negocjatorzy.
-Już mówiłam, że nigdy więcej nie spotkałam nikogo, kto skorzystał z portalu - czarodziejka rozłożyła ręce, ale Estel miała wrażenie, że coś ukrywa. Coś w tonie Lissandry, albo uciekającym w bok spojrzeniu.
Eladrinka zmrużyła oczy na chwilę.
- Coś jednak pani wie… - Powiedziała łapiąc spojrzenie kobiety. - I to nie tylko o lokalizacji portalu… Ten kto wrócił nie był już taki sam? Czy może przeszedł ktoś zupełnie inny? Zapłacimy za informacje, proszę nie martwić ale chcielibyśmy wiedzieć choć w przybliżeniu czego możemy się spodziewać.
Czarodziejka westchnęła ciężko.
-Kolejny raz powtarzam, że nigdy więcej nie widziałam, ani nawet nie słyszałam o nikim, kto przeszedł przez portal - powiedziała miarowo. -Ale mogę faktycznie domyślać się kto mógł takich spotkać, albo utrzymywać z nimi kontakt… a przynajmniej próbują nawiązać kontakt - rozejrzała się nerwowo dookoła i skineła na odłamka, nie chcąc wypowiadać kolejnej myśli na głos. -Stowarzyszenie Porządku.
- Stowarzyszenie Porządku. - Powtórzył myśl kobiety towarzyszom. - A na stowarzyszenia patrzą obecnie tutaj nawet cięższym wzrokiem niż na ciebie, a zatruwanie życia i psucie reputacji przez urzędników to nic w porównaniu od wizyty dabusów lub czegoś dużo gorszego. Przestają być istotami myślącymi? - Zainteresował się odłamek, Mechanus w obecnym stanie zdawał się być bardziej niebezpieczny niż mogło się zdawać, nawet biorąc pod uwagę jego zaginięcie.
-Słucham?- spytała głośno kobieta, wyraźnie nie rozumiejąc o co chodzi Garionowi.
- Mówisz o pozostałościach frakcji, zgadza się? - Upewnił się ciągle rozmawiając jedynie w myślach czarodziej.
Skinęła głową na potwierdzenie.
- Wiesz może gdzie można ich znaleźć? Pewnie w rejonach starej siedziby, ale raczej się nie afiszują za bardzo. - Podpytał Garion.
-Odeszli z Klatki całe wieki temu, jeżeli mają gdzieś tajną siedzibę, to nic mi o niej nie wiadomo - pozwoliła odłamkowi kontynuować telepatyczną rozmowę. -Ale dość już opowiedziałam w ramach reklamy i ostrzeżenia. Jeżeli chcecie wiedzieć gdzie jest portal, czas pomówić o zapłacie.
- Wobec tego ile chciałaby pani otrzymać za taką drobną informację? - spytał wojownik.
-Pół tysiąca złotych monet - oznajmiła po krótkiej chwili wysoce wygórowaną cenę. -Skoro wszystkie moje ostrzeżenia nie zrobiły na was wrażenia, to znaczy, że zależy wam na tej informacji. A to z kolei oznacza, że jest dla was dużo warta.
- Oczywiście, ale z kolei ty masz na tą akurat informację bardzo wąski rynek zbytu, żeby nie powiedzieć nieistniejący. Trzysta pięćdziesiąt brzmi sensowniej. - Odparł odłamek, co prawda wydatki pokrywać miała centaurzyca, ale trzeba było zachowywać się jak na miejsce przystało. W końcu byli w Klatce.
-Nie mam też dużej konkurencji, a wy nie wybraliście mnie przypadkowo - od razu skontrowała Lissandra. -Czterysta pięćdziesiąt.
- Ej szanowna, to miało być trzysta pięćdziesiąt mniej, a ty mówisz czterysta pięćdzisiąt? Może krasnoludzkim targiem. Dwieście. Co ty na to? To dobra oferta, zaś dwieście mieć lepiej niż nic, sama chyba przyznasz - wyciągnął dłoń wojownik. - Zaś co do przypadkowości. Rozmawiamy z grupą osób licząc na informacje od wszystkich. Nie jest pani ani pierwsza spośród nich, ani ostatnia. Jeśli mocno siedzi pani w branży, to wie pani, że informacje dotyczące Mechanusa posiada pewne dosyć interesujące grono. Pani także. To prawda, zależy nam na informacjach także od pani, ale też możemy się bez nich obejść, jeśli nie obniży pani ceny.
Po twarzy czarodziejki przemknął gniewny wyraz, na chwilę zniekształcając szlachetne rysy. Lissandra chyba nie była nawykła do tonu, jakim zwrócił się do niej mężczyzna.
-Trzysta pięćdziesiąt, albo szukajcie informacji u tych innych - jej słowa były na granicy syku.
Estel kompletnie nie umiała się targować, najchętniej zgodziłaby się na pierwszą kwotę, więc do tej pory nie odzywała się ale widząc co się dzieje zabrała w końcu głos.
- Nasz przyjaciel troszkę przesadził… - Uśmiechnęła się przepraszająco. - Trzysta pięćdziesiąt za te informacje, to dobra kwota.
- Absolutnie tak, dlatego ją zaproponowałem, sztuka, klejnoty, magiczny pył czy złoto? - Zapytał bezpośrednio odłamek, chciał to załatwić jak najszybciej, najwyraźniej kobieta zareagowała dość emocjonalnie na propozycję Dotiana.
-Waluta nie robi różnicy, brzdęk to brzdęk - padła chłodna odpowiedź. Czarodziejka uważnie przeliczyła otrzymaną zapłatę, nim miarowym tonem wyjaśniła gdzie można znaleźć przejście do Mechanusa. -Ze wszystkich miejsc w Sigil, Mechanus po planarnych perturbacjach zdecydował połączyć się z najbardziej zniszczonym miejscem w całej Klatce. Portal znajduje się na Żużlach - wymieniła nazwę najpodlejszego rewiru Ula, który przed wiekami został niemal zrównany z ziemią w trakcie inwazji tanar'ri i baatezu. -Konkretnie mówiąc, we framudze drzwi niegdysiejszego lombardu. Dość łatwo odnaleźć gruzowisko, jest porośnięte kolcokrzewem i ma tylko jedną stojącą ścianę. Kluczem, z tego co udało mi się ustalić, jest mechaniczna zabawka. Pozytywka, gnomi automaton. Co uda wam się zdobyć. Powinno zadziałać.
- A nie słyszałaś o jakimś w okolicach wieży zegarowej przy Kuźni? - Zapytał odłamek. Obecnie mieli wieści o jednym ponoć działającym portalu, o ile czarodziejka dobrze ich pokierowała, oraz poszlaki drugiego. Pytanie które informacje były prawdziwe. Garion jakoś wolał nie sprawdzać ich słuszności u trzeciego wspomnianego źródła.
-Kuźnia jest terenem prywatnym, nie można się po niej ot tak pałętać. Ale dziękuję za śpiewkę. Nieomieszkam sprawdzić - odparła Lissandra z chytrym uśmiechem.
- A wiadomo gdzie kiedyś znajdował się portal, zanim wszystko się poprzestawiało? - Zapytała jeszcze Estel mająca ciągle wrażenie, że coś im umknęło. Natomiast przygryzający wargi wojownik siedział już cicho. Aczkolwiek uważał, że jego wyskok mocno przytemperował panią magiczkę oraz odpowiednio ustawił cenę. Jednak inne kwestie lepiej, żeby załatwiali kompani, znacznie bardziej reprezentacyjni.
Kobieta zastanawiała się przez chwilę, czy w ogóle odpowiadać na pytanie eladrinki, skoro otrzymała już zapłatę, ale najwyraźniej zadecydowała, że tak.
-Historycznie wiem o dwóch portalach. Jeden faktycznie znajdował się w Kuźni. Drugi w budynku sądu.
Kapłanka pokiwała głową z namysłem.
- Dziękujemy, pani. Wszystkiego dobrego. - Skłoniła się lekko i spojrzała pytająco na towarzyszy.
Należało przedyskutować sprawę, czy sprawdzać inne źródła czy pokręcić się przy już zasłyszanych miejscach. Eladrinka nie wiedziała czemu ale wierzyła, że al Zahan nie kłamał, choć jego informacje mogły pochodzić sprzed osiągnięcia boskości przez Asmodeusza…
- Dziękujemy - powtórzył wojownik. Jego spojrzenie wyraźnie mówiło, że powinni sobie już stąd pójść.Według niego zostało im chyba jeszcze kolejne źródło do sprawdzenia, aczkolwiek pytanie brzmiało, czy je wykorzystać, czy teś sobie odpuścić.
- Czy któremukolwiek z was chce się iść do tego nieumarłego? Mamy dwa punkty zaczepienia, proponuję znaleźć tą gnomią pozytywkę czy nawet dwie, a następnie sprawdzić wierzę zegarową, na koniec dopiero zachodząc do Ula. - Przedstawił myślami swoje rozumowanie dwójce towarzyszy. - Ul jednak lepiej odwiedzić jak się już na to nieco przygotujemy, głównie na to, żeby nieco pobładzić po Mechanusie. - Rzucił czarodziej jakby bycie zagubionym na planie, który się podobno zgubił, a jak twierdzili eksperci, nikt z niego nie wrócił, a przynajmniej nie w pełni zmysłów, było czymś normalnym.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 08-05-2015, 22:16   #154
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Pierwszym miejscem, które przychodziło na myśl, kiedy chciało kupić się gnomią zabawkę, był dla kompanów Wspaniały Bazar. Niby wciąż miał tam swój namiot przebrzydły ifryt, ale nie mógł być na tyle głupi by spróbować ich atakować wśród świadków. Byłoby to złe dla interesów, poza tym Synowie Łaski nie spojrzeliby na taką samowolę łaskawym okiem. Dlatego bez obaw zagłębili się między stragany i przeróżne kramy, podpytując co mniej podejrzanych osobników, czy nie widzieli gdzieś gnomiego sklepiku. Udało się trafić na trop już po kwadransie i wkrótce oczom Estel, Gariona i Dotiana ukazał się szeroko uśmiechnięty fey, z włosami samowolnie sterczącymi na lewo i prawo, pachnący olejem i odrobiną siarki. Nie szczędził swego gardła zachwalając przeróżne automaty swego autorstwa, jedne mające jakieś praktyczne zastosowania, inne jak stojący na jednej łapce kot, były zaś jedynie durnostojkami.


1

Wyszczerzone kocisko przypadło jednak do gustu eladrince, spełniało też chyba wymogi na klucz portalu. Szturchnięta zabawka wydawała bowiem z siebie przeróżne stuki i zgrzyty, zawsze wracając do punktu równowagi. Na wszelki wypadek towarzysze zakupili także pozytywkę, wychodząc z przekonania, że lepiej mieć o jeden klucz za dużo, niż za mało.
Będąc też w centrum handlu Sigil Kanciasty uznał, że warto byłoby poszukać zwoju z rytuałem analizy portalu. Wszak nawet, jeśli szaleniec miał rację co do lokalizacji portalu, wciąż trzeba było poznać aktywujący go klucz... ba, trzeba było się przekonać, czy w ogóle prowadził tam, gdzie się spodziewali. Owszem, taki wydatek był trochę kosztowny, lecz dla czarodzieja był zwyczajną inwestycją.


2


Drugim przystankiem miała być Kuźnia, ale tutaj rodził się pewien problem. Był to prywatny teren, a ostrzaki które tam pracowały były dość skrytymi istotami. Mało prawdopodobne wydawało się, aby ot tak pozwoliły trójce obcych kręcić się po okolicy i wtykać nos w każdy zakamarek. Konieczny był jakiś podstęp. Ponieważ tajniki wytwarzania noży, gwoździ i widelców nie znajdowały się na liście zainteresowań Estel, Dotiana ani Gariona, a jedynie stara wieża zegarowa, czarodziej zaproponował podszycie się pod komisję budowlaną. Wszak wieża była bardzo stara i obiektywnie rzecz biorąc w marnym stanie. Na pewno jakiś urzędas by się tym zainteresował. Tyle tylko, że zamiast zawracać głowę ciężko pracującym przedstawicielom miejskich władz, trio rzuciłoby na nią okiem samo. To niemal ich obywatelski obowiązek.
Wymagający tylko jakichś lewych papierów.



Ul był parszywym miejscem i z całej trójki jedynie eladrinka regularnie go odwiedzała. Mieszkające tu istoty dzieliły się z grubsza na te, które wyciągały rękę po jałmużnę i na te, które wyciągały rękę by coś ukraść. Zresztą często zdarzało się, że ta druga ręka biła pierwszą i odbierała datek dla siebie. Dlatego też nawet tak doświadczeni i zaprawieni poszukiwacze przygód jak Twinklestar, Aedd'aine i Kanciasty musieli się mieć tutaj na baczności. Na szczęście kapłanka znała bezpieczniejsze ulice i skwery, którymi można było się poruszać bez groźby utraty zdrowia i mienia.


3

Kapłanka znała również różnych bardzo ciekawych bzików zamieszkujących Ul. Na przykład Kinola. Kinol był podstarzałym, siwiejącym krasnoludem i nie cierpiał przydomka Kinol, ale nigdy też nie podzielił się swym prawdziwym imieniem, a nos miał duży, więc... Tej łatki pozbyć się już nie był w stanie. Krasnolud był fałszerzem i miał do tego prawdziwy talent. Jego ziomkowie mogli sobie być górnikami, wojownikami albo kowalami, ale on sam nie znosił uczciwej pracy. I potrafił naprawdę ciężko harować, aby nie musieć pracować uczciwie. Lewy brzdęk, podrobiony papier – jeżeli ktoś czegoś takiego potrzebował, Kinol umiał to zrobić. Mieszkał sobie w zrujnowanej chacie, a obok drzwi wejściowych wydrapane nożem widniały znaki „OOX”. Dla Odłamka i Twinklestara nic one nie znaczyły, ale po spędzeniu długiego czasu w Ulu, kapłanka orientowała się trochę w wyskrobankach, a ta konkretna oznaczała właśnie trepów takich jak Kinol. Zlecenie, jakie mieli poszukiwacze przygód okazało się być całkiem łatwe i krasnolud zobowiązał się je wykonać w godzinę za całkiem sensowną garść brzdęku. Dawało to im też chwilę, aby zbadać miejsce o którym mówiła Lissandra. Choć miejsce to mieściło się na Żużlach, a to oznaczało, że nie dało się wykluczyć iż cała trójka już nie wróci po papiery. Ani nic innego.
Jeśli Ul był koszmarem, to Żużle były piekłem. Niegdyś nawet dosłownie.

Otóż piosnka niosła, że przed milleniami Żużle były takim samym syfem jak cała reszta Ula, chata zbita na chacie i jeden biedak śpiący na drugim. Ale bez żadnego powodu w samym centrum osiedla otworzył się ogromny portal prowadzący w sam środek pola bitwy Wojny Krwi. Przez dwa miesiące baatezu i tanar'ri prowadzili walki w Sigil, tworząc okopy z ceglanych chat, budując ogniska i stosy z drewnianych. Na każdego zabitego demona i diabła przypadał tuzin martwych, postronnych trepów. Kiedy portal zaczął się zamykać, a obie strony odwiecznej wojny opuściły Miasto Drzwi, z okolicy zostały jedynie zgliszcza. Tam gdzie kiedyś był Ul, teraz zostały Żużle. Nic, tylko popioły, ścieki i płonące śmieci. Choć upłynęły od tamtego zdarzenia całe tysiąclecia, uliczki dalej zasłane były kośćmi ofiar. W okolicy prosperowały tylko szczury i pająki, wijąc sobie jamy i gniazda wśród kolcokrzewu. Ziemia wciąż trzęsła się od czasu do czasu, uniemożliwiając jakiekolwiek próby odbudowy i ponownego zasiedlenia okolicy. Nie żeby ktoś chciał się tam w ogóle zbliżać. Po tanar'ri i baatezu zostały na pamiątkę vargouille i dretche. No i Kadyx. Ale o Kadyxie lepiej było w ogóle nie myśleć.
Zasadniczo wyglądało to tak, jakby obrażona na Dotiana czarodziejka posłała całe towarzystwo na pewną śmierć, ale po pierwsze – trio wcale nie było tak łatwo zabić, a po drugie w Żużlach faktycznie znajdowało się domostwo pasujące do opisu Lissandry.


4

Pojedyncza ściana, resztki dachu jakimś cudem trzymające się na spróchniałych podporach, a wszystko bujnie porośnięte kolcokrzewem. Roślinność zresztą, choć parszywa, wyraźnie lubiła dawny lombard. Chwasty porastały ziemię, a w zagłębieniach, zbierając wilgoć, egzystowały mchy i grzyby. Życie zawsze znajdowało sposób. Niestety te konkretne jego formy nie zasługiwały na drugie spojrzenie, a dłuższe przebywanie na miejscu jedynie zapraszało kłopoty. Zatem nie marnując czasu odłamek podszedł do widocznych drzwi i położył w nich gnomi automaton. Na reakcję nie trzeba było czekać długo. Ruiny zabłysnęły zielonkawym światłem, a we framudze pojawiła się nieprzejrzysta, zielona ściana mocy zza której dobiegał irytujący szum. Nie sposób było dostrzec co znajdowało się po drugiej stronie. Niby można było wyłożyć trochę brzdęku i odpawić rytuał analizy portalu, ale raz, że na pewno ściągnęłoby to zaciekawione potwory, a dwa, że Lissandra do tej pory mówiła prawdę. W razie wątpliwości bezpieczniej raczej było ponownie złożyć jej wizytę. Dlatego też cała trójka wróciła do Kinola, odebrała zamówione fałszywki i skierowała się do Niższej Dzielnicy.


Tego dnia w Niższej unosił się smog mięsny, przyprawiający Dotiana i Estel o nudności. Eladrinka myślała, że smród niedomytych mieszkańców Ula będzie najgorszą rzeczą, jaką przyjdzie jej wąchać w najbliższych czasie, ale w dziedzinie odorów Niższa zawsze trzymała palmę pierwszeństwa. Uschniętą i bardzo smętną, ale jednak palmę. Dotarcie przed bramy Kuźni, nad którą unosił się ciężki dym palonego drewna i węgla okazało się być ulgą dla ludzkiego i eladrińskiego nosa. Owszem, dalej śmierdziało, ale przynajmniej żołądek nie próbował się wyrwać na zewnątrz i uciec.
W tym miejscu należałoby sprostować, że cała trójka nie stała przed jakimiś tam bramami. Te konkretne w pełni zasługiwały na wielką literę i zaszczytny tytuł Bramy. Oba skrzydła mierzyły w szerz dobre dwadzieścia stóp i dwa razy tyle wzwyż, dorównując rozmiarem niektórym okolicznym tawernom, a ich zawiasy był grube jak ramię orka. Wejścia pilnowało dwóch ostrzaków w kolczugach, przez których kółeczka przebijały się naturalne kostne wypustki tych przedziwnych humanoidów.


5

Trzeba było zaryzykować i wprowadzić plan w życie. Estel, z racji urodzenia ciesząca się największą charyzmą i społecznym szacunkiem wysunęła się do przodu z papierami i oznajmiła dumnie, że cała grupa przybyła na inspekcję wieży zegarowej. Strażnicy nie wydawali się szczególnie przekonani, przytomnie stwierdzając, że remontami i inspekcją budowli jak Klatka długa i szeroka parały się zawsze dabusy. Kapłanka nie dała się jednak zbić z pantałyku, a nawet odwrócił kota ogonem dając ostrzakom do zrozumienia, że inspekcja wykonana przez dabusy to ostatnia rzecz, którą chcą mieć w swojej Kuźni. Wskazała też na Gariona, opisując go jako golema naprawczego (którą to obelgę Kanciasty przyjął z pełnym godności milczeniem), i na Twinklestara, który miał pełnić rolę jej ochroniarza w cieszącej się nie najlepszą sławą dzielnicy. Jeden ze strażników obejrzał pobieżnie dokumenty, ale nie znalazł niczego, czego mógłby się przyczepić, zatem dał znak wolną ręką i ogromne Bramy stanęły otworem.

Główny plac Kuźni wyglądał tak, jak każdy plac przy wielkiej fabryce - był zawalony przeróżnymi rzeczami. Część to zwykłe śmieci, inna część to hałdy węgla, reszta to zwały nieprzetopionej rudy i masa skrzyń. Wzrok uciekał jednak ku gigantycznej hali kuźni, której kominy górowały nad całą dzielnicą. Musiały mieć z dwieście stóp wysokości i kopciły jak samo piekło. Hałas jaki wylewał się ze środka był niemal ogłuszający, nieustanne stuki, łomoty i syk pary. Na szczęście nie musieli do niej zachodzić, celem wyprawy była wszak wieża zegarowa.


6

Sama w sobie była wysoka, około stu stóp, ale przy ogromie Kuźni zwyczajnie znikała, wtapiała się w tło. Na tle zaciągniętego smogiem nieba odcinała się wyjątkowo mrocznie i faktycznie aż prosiła się o uwagę jakiegoś inspektora. Wszędzie stały wokół niej rusztowania, każda ściana nosiła ślady prowizorycznego łatania, a spośród czterech zegarowych tarcz działała tylko jedna. I przyciągała gołębie jak magnes. Durne ptaszyska krążyły wkoło niej jak ćmy przy świecy, choć trudno było sobie wyobrazić gorszy nieboskłon niż nad dawną siedzibą Bogowców. Chłonięcie widoków trzeba było jednak sobie darować, bowiem trójka przyciągała podejrzliwe spojrzenia pracowników, nienawykłych do wizyt obcych. Nie chcąc dać nikomu czasu na zadawanie pytań ani kolejną kontrolę sfałszowanych papierów poszukiwacze przygód ruszyli ku wejściu do wieży.
Parter był istną rupieciarnią, pełną desek, sznurów, gwoździ i kół zębatych. Trzeba było uważnie patrzeć pod nogi by nie wbić sobie czegoś w stopę. Drewniane schody również nie wyglądały zachęcająco. Skrzypiały niepokojąco pod naciskiem, a im wyżej się zachodziło, tym częściej widziało się dziurawe stopnie. Kolejną rzeczą, którą widziało się tym częściej im wyżej się zawędrowało, było gołębie guano. Przeklęte, latające szczury zrobił sobie z tego miejsca wychodek!
Pomieszczenie zegarowe u samego szczytu schodów mogło robić za podręcznikowy przykład łamania zasad bezpieczeństwa i higieny pracy. Ogromne, niczym nie zabezpieczone zębatki i przekładnie, zwisające z sufitu łańcuchy i brak barierek, które chroniłyby przed spadkiem na dół. Gdyby trafiła tu prawdziwa kontrola miejska, ostrzaki miałyby pewnie niemały problem… albo przynajmniej sowity wydatek na łapówkę. Dotiana, Estel i Gariona interesowało jednak tylko jedno - czy znajdował się tu portal do Mechanusa. Nie szło jednak tego sprawdzić inaczej, niż przez magiczny rytuał w który przytomnie zaopatrzył się odłamek. A kiedy wszystkie magiczne glify i wzory zostały wyrysowane, a inkantacje odprawione, efekt spełnił oczekiwania. Jedna z zegarowych tarcz świeciła się w oczach czarodzieja, a jego umysł poczuł spokój i porządek. Psychiczna sygnatura planu była uporządkowana, ale i niepowstrzymana. Podobna w swej sile do tych, które odczuwał w Księżycowych Wrotach i Arvandorze, ale drastycznie inna jeśli idzie o odczucia. Ponieważ Kanciasty nigdy w Mechanusie nie był, nie mógł jednoznacznie stwierdzić, czy portal prowadził właśnie do niego. Ale skrawki informacji, które posiadał, wyraźnie na to wskazywały.
A zatem towarzyszom udało się znaleźć nie jedno, a dwa przejścia do dawno zaginionego planu. Nie lada osiągnięcie jak na jeden dzień poszukiwań. Trochę kosztownych, to prawda, ale Annabell i tak miała pokryć wszystkie wydatki. A skoro już o duchu mowa, warto było jej przekazać dobre wieści i dowiedzieć się, co było przedmiotem jej zainteresowania. Choć ostatecznie ta rozmowa mogła zaczekać. Przeciwszczyt luminescencji zbliżał się coraz bardziej i Sigil pogrążało się w mroku. Żadne z trójki nie było przesadnie strachliwe ani przesądne, ale można było spędzić noc w milszy sposób niż na rozmowach z trupami.


_________________________
1 - mechaniczny kot autorstwa M1KESa
2 - stockowa grafika znaleziona na portalu pinterest
3 - grafika z podręcznika Neverwinter Campaign Setting, 4 ed.
4 - zdjęcie stockowe z portalu colourbox
5 - nie udało mi się znaleźć źródła
6 - grafika koncepcyjna z gry Thief
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 16:50.
Zapatashura jest offline  
Stary 30-05-2015, 10:08   #155
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Praca wspólna


Krótka dyskusja i towarzystwo uznało, że spotkają się następnego dnia rano i udadzą do Annabell. Estel bardzo takie wyjście odpowiadało, gdyż i tego wieczoru czekał ją koncert w Sztylecie i Firkinie. Musiała zatem wrócić do siebie, przebrać się i udać do gospody. Przeprosiła więc panów, zapraszając na swój występ, gdyby nie mieli nic innego do zdziałania i szybkim krokiem ruszyła w stronę Dzielnicy Urzędniczej.
Pobyt w Sztylecie i Firkinie, jak zwykle miał swoje dobre strony, gdyż Sever stawiał jej zawsze obfitą kolację po skończonym występie. Kapłanka przyjmowała posiłki z wdzięcznością, ponieważ pozwalało jej to oszczędzić dodatkowe pieniądze na potrzeby Ula. Urozmaiceniem wieczoru było pojawienie się nowego eladrina wśród gości. Wszystko wskazywało na to, że był świerzakiem, wypadałoby zatem wyjść mężczyznie z pomocną ręką, tym bardziej, iż zaczynał już budzić niezdrowe zainteresowanie niektórych stałych bywalców ale nim Estel skończyła grać nieznajomy opuścił lokal. Mogła mieć tylko nadzieję, że sobie poradzi. Reszta nocy minęła bez niespodzianek i następnego dnia kapłanka stawiła się pod domostwem centaurzycy o umówionej godzinie.
Odłamek zaś wieczorem zajął się zbieraniem jakichkolwiek informacji dotyczących Mechanusa, przynajmniej tych bardziej oficjalnie znanych. Głównie by poznać możliwe niebezpieczeństwa, środowisko i tym podobne, o ile dało się takie rzeczy znaleźć w miarę łatwo na temat planu, który zaginął ponad wiek temu. Potem zaś stawił się w umówionym miejscu i czasie, by spotkać się z resztą.
Poszukiwania Gariona były krótkie, ale owocne. Wiek to dużo czasu dla ludzi albo sferotkniętych, ale choćby dla elfów to znośny przedział czasu. Informacji o Mechanusie zachowało się bardzo dużo. Onegdaj był on planem absolutnego porządku, światem zębatek i przekładni, niczym w jakimś ogromnym zegarze. Władcą tej domeny był niejaki Primus, ale źródła sprzeczały się ze sobą w kwestii tego, czym Primus był. Jedne nazywały go bogiem, inne przyrównywały do bytów takich jak Dendar, pożeracz światów, albo Kezef, wieczny łowca; jeszcze inne twierdziły, że był jednym z Przedwiecznych, istot panujących nad żywiołami. Czymkolwiek by jednak nie był, kontrolował całą mechniczną rasę zwaną modronami. Jednego przedstawiciela tych konstruktów czarodziej miał okazję samemu widzieć u Annabell. Na znalezienie większej ilości informacji nie starczyło czasu, ale w razie możliwości do źródeł można było powrócić.


Tego dnia kompani zastali ducha w wyjątkowo dobrym nastroju, a przynajmniej na to wskazywały dźwięki, które dobiegły ich uszu po przekroczeniu progów domostwa. We wszystkich wszak wieczornych opowieściach duchy potwornie zawodziły, a tymczasem centaurzyca śpiewała jakąś skoczną piosnkę, której wersy niosły się wśród pustych pokoi i korytarzy. Dotian kojarzył trochę mowę centaurów, przez co rozumiał ogólny kontekst słów. W skrócie chodziło o miłość, ale gdyby wykorzystać więcej słów, to niestety z okolicy trzebaby odgonić dzieci. Piosnka była bowiem cokolwiek nieprzyzwoita.
Po narobieniu wymaganego przez etykietę hałasu, aby zwrócić uwagę gospodyni, że wcale nie jest już sama, przezroczysta sylwetka Annabell spłynęła przez sufit ku gościom.
-Och, dzień dobry - przywitała się. -Nie spodziewałam się tak szybkiego powrotu z waszej strony.
- Dzień dobry, pani Annabell. - Eladrinka uśmiechnęła się widząc centaurzycę w dobrym nastroju. - Mieliśmy sporo szczęścia. Udało się nam znaleźć dwa portale najpewniej prowadzące do Mechanusa.
Duch roześmiał się w głos, co brzmiało trochę jak rżenie.
-Aż dwa? A ja myślałam, że zaginione plany są trudne do odnalezienia.
- Dwa portale, jeden nawet z kluczem, chociaż to fakt, łatwe nie było, ani tanie, ale skoro pokrywasz koszta, poszło znacznie łatwiej. Jednak teraz pytanie, czego dokładnie szukasz w Mechanusie, jedynie jednego z Modronów? - Zapytał Odłamek. Co prawda duch był kolekcjonerem podobno, ale na co była jej mechaniczna działająca istota właśnie stamtąd, nie miał pojęcia.
- Dobrze też byłoby sprawdzić jeszcze, czy te portale rzeczywiście dokądś prowadzą.. - Estel zerknęła na Gariona. - Byłbyś w stanie to zrobić?
- Ten z wieży nie jest ślepym portalem, sygnatura wydaje się być odpowiednia, pełna ładu i porządku. Natomiast tego w Ulu nie badałem w ogóle, jak pamiętasz, raczej nie mieliśmy na to zbytnio czasu, ani nie miałem przygotowanego rytuału. Jednak aktywował się i zdaje się że gdzieś prowadzi, a gdzie dokładnie, to nieco inna sprawa. - Odparł Odłamek próbując ułożyć na szybko to co już wiedział
- Wiem, że nie było czasu, ale to może moglibyśmy go jeszcze sprawdzić? I zastanawiam się czy Mechanus po tych wszystkich zawirowaniach w dalszym ciągu jest światem ładu i porządku…
- Taki właściwie zawsze był, natomiast nawet jeśli nie, to niewielka zmiana chyba by mu się przydała. Chociaż pewnikiem modrony miałyby inną opinię - stwierdził przysłuchujący się rozmowom wojownik. Annabell również przysłuchiwała się wymianie zdań, ale z podekscytowania informacjami jakie przynieśli jej towarzysze aż przebierała kopytami.
-Modrony, właśnie - wtrąciła się. -Otóż nie, nie szukam modrona, jednego przecież już mam - pokręciła głową. -Słyszałam jednak o pewnym unikalnym przedmiocie, który podobno istnieje na planie Mechanusa. Nazywają go telekomunikatorem - ostatnie słowo wypowiedziała powoli, jakby nie chcąc niczego przekręcić w dziwnym terminie. -Ma on pozwalać na przesyłanie myśli na odległość. Trochę jak telepatia mości Gariona.
- Trochę jak telepatia? - Odłamek zaczął się zastanawiać na co duchowi takie urządzenie, skoro była martwa, tym bardziej w świetle tekstu, na który natknął się na niebiańskich wyspach, o ekstrakcji wspomnień z mchu. - O jak dużym zasięgu mówimy, jak rozpowszechnione w Mechanusie było to urządzenie przed poślizgiem i jak wyglądało? - Czarodziej przeszedł do rzeczowych pytań.
-O odległości trudno mi się wypowiedzieć, bo zapiski jakie widziałam mówiły o jakiejś "powierzchni zębatki", ale co to znaczy to nie mam pojęcia - rozłożyła bezradnie ręce. -A rozpowszechnienie było takie sobie. Powstało w ramach rozejmu między modronami o Stowarzyszeniem Porządku. Żeby mogli się porozumiewać bez konieczności wkraczania na cudzy rewir. O wyglądzie urządzenia notatki milczały.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 31-05-2015, 10:12   #156
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Więc teoretycznie, żeby zdobyć jeden z tych przedmiotów, można by spróbować znaleźć kogoś kto jest lub był w Stowarzyszeniu Porządku, wypytać go o niego lub znaleźć taki gdzie indziej niż w Mechanusie? - Dopytał odłamek. Obliczając jednak szanse, równie dobre mieli na znalezienie telekomunikatora właśnie w Mechanusie.
Annabell rozważała przez chwilę słowa odłamka.
-Właściwie, to tak. Ale nigdy nie śledziłam losów tych wszystkich frakcji, nie mam pojęcia gdzie się znajdują. Jasne tylko, że nie w Klatce.
- Czy modrony miały jakichś swoich przedstawicieli? - Zapytała z namysłem kapłanka. - Jeśli wybierali jakichś rządzących nimi, to najpewniej oni mieli te urządzenia… Może z tą wiedzą łatwiej byłoby szukać…
- Czy jakieś modrony są właśnie w Sigil? - spytał wojownik.
-Od dnia, w którym Asmodeusz zepchnął Otchłań, nikt w Mieście Drzwi modrona nie widział - odpowiedziała pierw wojownikowi. -A przełożonych mieli. W ogóle mieli taką bardzo matematyczną hierarchię, ale to jedne mechaniczne dziwo władało innymi mechanicznymi dziwami - odparła następnie eladrince, dość ogólnikowo, jakby sama nie wiedziała za dużo.
- Wobec tego dalej: czy słyszano, żeby ogólnie modrony gdzieś ostatnio przebywały poza ich macierzystym planem? Jeśli bowiem znalezionoby takiego, możnaby właśnie odwiedzić taki plan oraz wypytać? - kontynuował faeruński wojownik.
-Niestety nic mi o tym nie wiadomo - zaprzeczyła centaurzyca. -Modrony w ogóle rzadko były widywane poza swoim planem, chyba że wyruszały na coś, co nazywano Wielkim Marszem. Ale takowego nie uświadczono ze sto pięćdziesiąt lat - wyjaśniła. -Ten model, który ja posiadam ma przeszło dwa wieki, a nikt nie wie jak go naprawić. Ani nawet czy da się go naprawić.
Takie dictum sprawiło, iże wojownik spojrzał pytająco. Bowiem chyba wyczerpywało temat modronów pozamechanusowych.
- Gdybyśmy ruszyli - spytał jednak - czego moglibyśmy sie spodziewać wędrując poprzez Mechanusa. Czego należałoby unikać? - dodał wojownik.
- W takim razie lepiej spróbować kogoś ze Stowarzyszenia w okolicznych planach, dowiedzieć się jak wygląda urządzenie, znaleźć je, a na koniec, jeśli nie da się inaczej, udać się do Mechanusa. - Zasugerował Odłamek. Skoro stan Mechanusa obecnie był niewiadomy, nawet nie wiedzieli czy cokolwiek na nim pozostało takie samo, mógł sie przecież zamienić w ucieleśnienie chaosu i wszystko na nim zostać całkowicie zmienione. Włącznie z całkowitą anihilacją całej materii. Bezruch też był swego rodzaju porządkiem.
- To dobry pomysł. - Estel przyznała rację Garionowi i zwróciła się do Annabel. - W ten sposób będzie szybciej, niż gdybyśmy na ślebo błądzili po Mechanusie.
-Czy szybciej, to nie wiem - zgłosił obiekcje duch.-No bo czy któreś z was wie, gdzie Stowarzyszenie Porządku ma teraz swoją siedzibę? O ile gdziekolwiek? Oni w ogóle jeszcze utrzymują frakcję?- wymieniała wątpliwości. -Ale pewnie jest to opcja bezpieczniejsza niż wyprawa do Mechanusa.
- Nie do końca chodzi o to że wiemy. Bardziej chodzi o to, że jeśli Mechanus jest całkowicie wymarły, to jest tam mnóstwo przedmiotów. Tylko nie ma nikogo, kto mógłby wskazać czego dokładnie szukamy. Nie wiesz jak wygląda telekomunikator ale wiesz jak działa. Oczywiście Mechanus może mieć się absolutnie dobrze i nic mu się nie stało mimo ześlizgnięcia się z planów, ale to tylko teoria. Zaś fakt, że członkowie Stowarzyszenia opuścili Sigili, a mieli przynajmniej kilku, którzy byli dość długowieczni, to fakt. Można się od nich dowiedzieć jak owo urządzenie wygląda, a następnie je sprowadzić z Mechanusa. Jeśli gdzieś tu zgubiłem logikę, to proszę, upomnijcie mnie. - Przedstawił swoją tyradę Garion. Czasami było bardzo na rękę to że nie oddychał.
- Moim zdaniem nie zgubiłeś. - Eladrinka przyznała rację Odłamkowi.
-Tak, jak mówiłam, rozwiązanie bezpieczniejsze, ale to nie znaczy proste - skinęła głową Annabell. -No, ale my tu gadu gadu, a to was do celu nie przybliża, a ja pewnie niewiele więcej pomogę. To co mogę, to zaoferować nagrodę, przecież z czystej sympatii nadstawiać karku nie będziecie, prawda? - centaurzyca czekała chwilę na protest, ale ponieważ się nie pojawił, kontynuowała. -Podwójna stawka, jak ostatnio. Niby majątek, ale na mnie błyskotki nigdy nie robiły wrażenia, a wam się pewnie po spieniężeniu przydadzą.
- Zatem ustalone, szukamy najpierw Stowarzyszenia Porządku. Mam nadzieję, że szczęście dalej będzie nam sprzyjać. - Powiedziałą kapłanka

- Jasne, szukamy, ale gdzie, albo raczej, jakie plany działań - spytał wojownik.
- Myślę że możemy się tego podjąć, pora ruszać. Proponuję najpierw Al-Zahana, potem można popytać w okolicy gdzie mieli swoją siedzibę, głównie tawernach i karczmach, gdzie właścicielami są jakieś długowieczniejsze rasy. Mogą pamiętać w które strony się rozpierzchli. Byłby to jakiś start. - Odłamek skinął martwej centaurzycy i ruszył w stronę wyjścia.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 04-06-2015, 15:59   #157
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Droga do biblioteki szalonego al Zahana była znana, dotarcie na miejsce nie zajęło zatem długo. Może i szkoda, bo byłoby więcej czasu na zastanowienie się jak wyciągnąć od bełkoczącego z prędkością błyskawicy mędrca potrzebnych informacji. Już za pierwszym razem dalece odbiegał od tematu nim udało się go naprowadzić na właściwy tor, a sam sprawiał wrażenie kogoś, kto wiedziałby o Xaosytach, takich jak znany Garionowi i Dotianowi samozwańczy prawnik, niż o Stowarzyszeniu Porządku, którego wydawał się chodzącą antytezą. Gdy już jednak stanęli przed psionem i zadali swe pytanie, okazało się że al Zahan sporo wie o frakcjach. Wszystkich. Bez rozdrabniania się na pojedyncze. A gdy już wpadał w swój profesorki trans, bardzo trudno było go z niego wyprowadzić.
-Frakcje były i w mniejszym stopniu wciąż są organizacjami filozoficznymi – rozpoczął swój wykład od ogólniku. -Ich wpływy przewyższały nawet te, którymi mogły się pochwalić wielkie Kościoły, ponieważ reprezentowały uniwersalne idee. Prawo i chaos, porządek i wolność, sztukę, śmierć, egoizm- wymieniał jedno po drugim, wdając się dodatkowo w krótkie dygresje o niektórych frakcjach, które akurat uznał za interesujące. Naturalnie wśród tych dygresji nie znalazło się miejsce dla Guwernantów.
-Sytuacja frakcji uległa drastycznej zmianie przeszło dwa wieki temu. Wpływy najlepiej zorganizowanych spośród nich w połączeniu z ambicjami faktoli, czyli ich liderów, stworzyły polityczne tarcia, które skończyły się otwartą wojną. Wywołało to gniew bytu zwanego Panią Bólu – akademicka beztroska z jaką al Zahan odnosił się do władczyni Klatki była trochę niepokojąca -która, zależnie od relacji, zabiła lub uwięziła w pozaplanarnych przestrzeniach wszystkich faktoli, a frakcyjnym kazała rozwiązać szeregi i opuścić Sigil. Frakcje, nie mając dostępu do komunikacyjnego węzła jakim jest ten plan, nigdy nie odzyskały swej dawnej potęgi – zakończył i najwyraźniej wcale nie miał zamiaru odpowiedzieć na oryginalnie zadane pytanie: gdzie może znajdować się siedziba Stowarzyszenia Porządku. Nakłonienie go, by podzielił się taką informacją okazało się czasochłonne. Szaleniec skupiał się nie na tych elementach pytań, które były istotne i wdawał się w nieskładne dygresje o różnorakiej naturze. Gdy wreszcie dał się nakłonić do mówienia o Guwernantach, poinformował towarzyszy jedynie o największej oczywistości – że swą siedzibę mieli na planie Mechanusa. Jednocześnie sprawiał wrażenie, jakby w ogóle nie pamiętał, że o ten właśnie zaginiony plan wcześniej już był pytany.
Ostatecznie wyprawa do al Zahana okazała się być bezowocna.


Niestety pytania skierowane do trepów w okolicach Sądu przyniosły równie marne owoce. Oprócz tradycyjnych odpowiedzi na odwal, w stylu 'o tam poszli', przez rdzenne 'a ile to dla was warte', po niesłabnący klasyk 'a spieprzajcie', rozmowy ze starymi krasnoludami dały dokładnie te same informacje, jakie przekazał oszalały psion. Gdy Pani Bólu kazała frakcjom się pakować, Stowarzyszenie Porządku tłumnie wyruszyło do swej siedziby na Mechanusie. Dwustuletni ślad był tak zimny, jak się tylko dało i niestety nijak nie pozwalał przygotować się do wyprawy w nieznane. Ostatnią deską ratunku pozostawała Lissandra, z którą rzekomo kontaktowali się jacyś Guwernanci, ale czarodziejka nie zapałała do kompanów ciepłym uczuciem za pierwszym razem gdy się spotkali.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 16:50. Powód: błędne określenie dawnej siedziby Guwernantów
Zapatashura jest offline  
Stary 11-06-2015, 18:12   #158
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Dla Odłamka informacje odnośnie faktoli jak do tej pory były nie dość że nudne, to jeszcze bezużyteczne. Prawie. Skoro większość odeszła do siedziby w Mechanusie, to oznaczało , że zapewne użyło do tego portalu lub portali mieszczących się w wieży, jak najbliżej siedziby frakcji. Tak przynajmniej podpowiadała mu logika. To z kolei oznaczało, że gdyby nawet musieli się udać do Mechanusa, to najsensowniej byłoby to zrobić przez portal w wieży. Mimo poważnych komplikacji, jakimi były ostrzaki i brak znajomości klucza.

Nie wiedział jedynie jak podejść Lysadnrę. Al-Zahan okazał się rozczarowaniem, ale nie dziwiło go to za specjalnie, biorąc pod uwagę stan jego umysłu. Zastanawiał się coraz bardziej, czy zostawianie go przy życiu sie kalkuluje. Musiał jednak przyznać, że przynajmniej się starał chwytać tych fragmentów porządku, jakie udawało mu się w głowie odkopać. Jak chociażby dygresje na tematy, które najlepiej się zachowały w jego pamięci. Przynajmniej tak to sobie Garion tłumaczył. Zostawała więc czarodziejka lub nieumarły. Z magiczką mogli przynajmniej handlować. Być może nie wiedziała jak się dostać do Klatki z pogranicza Błogosławionych Wysp, a na pewno nie wiedziała gdzie dokładnie znajduje się portal w wieży. Co prawda nie mieli pojęcia jeszcze co mogło być kluczem, ale Lysandra mogła ich naprowadzić, a co najważniejsze, może dałoby się od niej uzyskać jakieś informacje o telekomunikatorze. Co do klucza w wieży, miał podejrzenia że mógł rezonować z jakimś symbolem frakcji, by łatwiej było im przenosić się z miejsca na miejsce. To jednak mogło być zbyt łatwe rozwiązanie, a portale, no cóż, bywały kapryśne.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 16-06-2015, 16:55   #159
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
W ostatecznym rozrachunku, Lyssandra była handlarką, a takim ludziom zależy na pieniądzu. Lyssandra zajmowała się też swym fachem z pasji, ale akurat towarzysze nie znali jej na tyle by o tym wiedzieć. Wiedzieli za to, że nie przypadł jej do gustu Dotian, eladrinka delikatnie zasugerowała mu zatem, aby to spotkanie jednak przesiedział.
Karty przetargowe nie wydawały się złe. Dokładna lokalizacja kolejnego portalu do Mechanusa, lokalizacja portalu do Arvandoru, lokalizacja portalu do Jasnej Wody. Skoro dla magiczki był to chodliwy towar, może udałoby się czegoś w zamian dowiedzieć o Towarzystwie Porządku? A gdyby wszystko zawiodło, zawsze pozostawał brzdęk – uniwersalny język planów.
Tak jakoś się złożyło, iż faktycznie wojownik musiał poczekać. Zresztą wiadomo, podczas negocjacji najmniejszy ruch może być istotny dla uzyskania pożądanego efektu negocjacyjnego. Dlatego spokojnie czekał na to, co uda się ustalić Odłamkowi oraz pięknej elfce.

Negocjacje z Lyssandrą nie okazały się łatwe, nawet mimo tego, że Estel z Garionem dyplomatycznie nie przyprowadzili na nie wojownika. Piosnka o lokacji portalu do Mechanusa nie miała wielkiej wartości, kiedy już wcześniej Kanciasty wygadał się, że znajduje się gdzieś przy Wielkiej Kuźni. Oszczędzało to jedynie czarodziejce czasu, ale samo w sobie wartości już dużej nie miało. Przejście w Świątyni Piękna było znane dość powszechnie, okazało się zatem kolejnym ślepym strzałem. Dopiero portal do Arvandoru przechylił szalę na korzyść bohaterów i blondwłosa podzieliła się swą wiedzą.

O telekomunikatorze usłyszała pierwszy raz w swym życiu, ten wątek rozmowy bardzo szybko się zatem urwał. Guwernanci to już co innego. Nie było sensu ukrywać, że o nich wiedziała, skoro sama przyznała się we wcześniejszej rozmowie, że sprzedawała im informacje.

1

Przed wiekami mieli swą siedzibę w budynku Sądu, co było całkowicie logiczne i o czym towarzysze wiedzieli. Po Wojnie Frakcji wynieśli się na Mechanus, bo i tam koncentrowała się cała organizacja. Aktualnie ze stowarzyszenia niewiele zostało, a jeśli coś tam nawet było, to pozostawało w cieniu. Lyssandra akurat ten cień znała i zaoferowała wskazówkę – Góra Celestia. Plan ten był domem dla licznych bogów prawa i wedle informacji czarodziejki resztki frakcji właśnie tam się zachowały. Rzecz jasna informacja ta sama w sobie była jedynie haczykiem, jaki zarzuciła przebiegłą handlarka. Wszak na plan trzeba się było jakoś dostać. I to nawet nie drogo, bo jedynie za sto sztuk złota. Rybka łyknęła przynętę.


Portal do Celestii znajdował się w jednym z najlepiej znanych punktów orientacyjnych w całym Sigil. Nazwę miał skomplikowaną, brzmiała bowiem Trioptic nic'Epona, kryła się zaś pod nią ogromna statua sięgająca dwieście stóp ponad ulice Klatki. Miejsce to było widoczne praktycznie z każdego punktu Dzielnicy Urzędniczej, no chyba że akurat trep stanął wyjątkowo niefortunnie. Monument z azurytu i onyksu reprezentował majestatyczną nic'Eponę stojącą dęba na tylnych nogach, lecz gdy zobaczył ją Twinklestar nijak nie mógł nazwać jej w myślach inaczej, niż najzwyczajniejszym w świecie koniem.


2

Różnica była taka, że nic'Epona pośrodku swego czoła miała trzecie oko, reprezentowane przez ogromny rubin. Pozostałe oczy składały się ze szmaragdu i bursztynu. To właśnie ten trzeci kamień szlachetny był kluczem do portalu prowadzącego do Celestii. Wystarczyło trzymając w dłoni kamyk stanąć na postumencie pomnika i puf! Było się w innym świecie.



_______________________________
1 – symbol Stowarzyszenia Porządku
2 – grafika z podręcznika In the Cage – A Guide to Sigil
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 16:51. Powód: Dodanie fragmentu Kelly'ego
Zapatashura jest offline  
Stary 22-06-2015, 16:18   #160
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Posąg nic’Epony robił wrażenie. Głównie estetyczne, chociaż i wielkość budziła swego rodzaju podziw, ktoś musiał się solidnie namęczyć, by sprowadzić odpowiednie ilości surowca. Onyks i azuryt nie wszędzie leżały sobie luźno w tak wielkich bryłach, lub nadających się do złączenia fragmentach. Transport przez plany, mimo mnogości Sigilskich portali również nastręczał problemy. Czego się jednak nie robiło dla efektów. Zwłaszcza w klatce.

Wiedzieli gdzie powinni wyruszyć dalej by zebrać więcej informacji a nawet jak tam dotrzeć. Teoretycznie. Nawet miejsce było całkiem spokojne. Może poza emanacją psychiczną, jakiej teraz już wiedział, że musi się spodziewać w okolicy siedziby bogów. Wypadało się jednak nieco przygotować. On mógł ruszyć niemalże natychmiast, ale jego towarzysze mieli pewne ograniczenia. – Jesteście wyspani, najedzeni, zabraliście ze sobą co potrzeba? Jeśli nie, możemy sie tu spotkać powiedzmy za dziesięć godzin. Jeśli gotowi, to ruszajmy. – Rzucił Odłamek. Sam był w miarę przygotowany, co prawda mała zmiana kuli, jakaś różdżka lub mikstura ochrony przed piorunami lub dźwiękiem byłaby wskazana, ale mógł sie bez nich obyć gdyby chcieli ruszać natychmiast.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172